OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Siedziała sobie grzecznie obok niego i po cichu podziwiała ręczne robótki. Jednak trzeba mieć trochę umiejętności, ona pewnie by wszystko poplątała. Przynajmniej tak się czuje, że nie potrafiłaby z swoimi łapami zrobić coś pożytecznego. Wystarczy że podniesie łapę, a dygocze. Nie wiadomo czy z zimna, czy z nerwów. Dla uzdrowiciela nie jest to jednak za dobry znak, prawda?Tak czy owak, coś w tym jest. Może szalik ma jakąś moc przyciągania pustynnej. I chyba nic dziwnego, że ma takie wrażenie. Sama czuła się momentami nieporadna, niemalże jak pisklak. Po tym co się stało, chyba jeszcze bardziej. Może to minie... póki co? Jest niestety, jak jest.
–Oh, coś sama o tym dobrze wiem. Ile bym dała żeby móc obrosnąć nagle grubym futrem. I stracić je na wiosnę -powiedziała, lekko się uśmiechając. Nie mówiąc że sama jest uzdrowicielem, i wie ile roboty jest przy leczeniu chorych. Ale no cóż zrobić, takie życie.
Jednak tak, Urzara nie jest dobra w maskowaniu w swoich emocji. Nigdy nie była, ona jest jedną wielką emocją. Co czuje, to widać jak na wyciągnięcie ręki. Więc to chyba nie jest nic dziwnego że Chochlik wypatrzył że coś jest z nią nie tak, mimo że Przebłysk chciała jedynie pogadać i zająć myśli. Patrzyła się trochę niepewnie na to co wyciąga, co robi. Wygląda to trochę jak napary które robi, tylko ma ładniejszy zapach... czy to miód? Lubi miód. Wzięła to do swoich łap, kiwnęła głową mu w podziękowaniu. Na same słowa o promyczku, uśmiechnęła się delikatnie, ale to szybko uciekło jej z pyszczka. Zastąpiła to lekkim grymasem i klapniętymi uszami.
–Trochę tak... Powiem Ci ze nie lubię zimy. Zabiera wszystko pod ten przeklęty śnieg -westchnęła po chwili, robiąc łyk. Wyprawy marnie idą, będzie musiała jakoś wiązać koniec z końcem. No i jeszcze sytuacja z jej ojcem. Zima chyba nie będzie nigdy, dobrze się jej kojarzyć. Chociaż widoki piękne, dla niej chyba już się tylko na tym kończy.

























