Strona 21 z 21

Niewielkie zlodowacenie

: 06 maja 2024, 14:42
autor: Tęcza nad Wodospadem

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Wziął jagody od uzdrowicielki i zaczął je ssać w policzku. Przymknął ślepia skupiając się teraz na słodkim smaku owoców. Nie był to faktycznie miód, ale jagody były świeże i smaczne. Yami uśmiechnął się słabo i pochylił głowę w podzięce. Kiedy Imbir już odeszła uniósł wzrok na Kairakiego. Cóż miał mu powiedzieć?
– Nie było tak źle...
zaczął krzywiąc się na samo wspomnienie jak paskudnie się czuł
– Myślałem, że dam sobie radę sam. Nie lubię uzdrowicieli. Po prostu.
dodał pod nosem czując się trochę jak pisklę które musi się tłumaczyć rodzicowi. Uniósł w końcu pysk by spojrzeć na przyjaciela.
– Ok?
jego pysk wyrażał nadzieję iż temat został zakończony.

Pąk Róży

Niewielkie zlodowacenie

: 07 maja 2024, 22:05
autor: Płatki na Wietrze
Było nawet gorzej, pomyślał sobie na pierwsze słowa Yamiego. Ale zamiast tego, z jego pyska wydobyło się westchnięcie. Usiadł przy drugim samcu.

Kai dalej był na niego zły, ale uh, sam mógł zareagować wcześniej… Uh, poprzednio Yami pomagał jemu, to pora żeby ten mu się jakoś odpłacił… Nawet jeśli nie jest to przyjemne, dla żadnej ze stron.

– Eh, po prostu… Nie rób tak więcej. Chociaż mi mów, kiedy się źle czujesz... Nie chcę, żebyś doprowadzał się do takiego stanu… Wtedy będzie ok. – Brzmiał na... Zawiedzionego. Bo taki trochę był. Sobą, Yamim, no... Całą ta sytuacją. Uh i te możliwe konsekwencje?

Po tym wszystkim po prostu się położył, zmęczony całą tą sytuacją, kładąc łeb na łapach. Spojrzał gdzieś w horyzont.

– Ja, uhm, przepraszam, po prostu, uh… Jak usłyszałem, że możesz od tego umrzeć... – Uh, nie wiedział nawet jak to skończyć, więc po prostu zamilkł. Emocje nieco z nieco zeszły, to i ton stał się nieco bardziej przygnębiony. – Czujesz się już lepiej? – Zapytał, zwracając swój łeb ku niemu. Chciał się upewnić, czy faktycznie wszystko dobrze. Tym razem będzie surowiej przyglądał się reakcji Yamiego na odpowiedź.

Niebanalnie Kuszący

Niewielkie zlodowacenie

: 12 maja 2024, 20:52
autor: Tęcza nad Wodospadem
Skinął łbem
– Zdecydowanie lepiej, ale... nadal uważam, że to głównie zasługa mojego organizmu ok?
powiedział szczerząc teraz zęby w uśmiechu. Nie wiadomo czy chciał odsunąć od siebie wizję następnego leczenia u uzdrowiciela czy po prostu chciał rozładować sytuację ni to żartem ni powagą. Tyknął Kairakiego w bok.
– Daj spokój Kairaki będzie już dobrze. Lepiej mi powiedz czemu tak cię paraliżuje na widok wody, hę? Myślisz, że przez gorączkę nie zauważyłem jak dziwnie się zachowujesz?
zbliżyła się do przyjaciela mocno się pochylając by patrzyli sobie prosto w ślepia. Oczy Yamiego odzyskały ten swój nieco "namolny" blask ale i szczerość, hart ducha i optymizm. Wcześniej były jakby... zasunę mgłą choroby?
– Chyba, że wolisz o tym pogadać kiedy indziej... nie obrażę się bo tak się skała iż z chęcią bym uciął komara. To znaczy zdrzemnął się. Oh, popatrz na mnie, znów wymyślam nowe określenia!
zaśmiał się głośno i niemal zwalił na leżącego kumpla. Tak, zdecydowanie wrócił do siebie.

Pąk Róży

Niewielkie zlodowacenie

: 16 maja 2024, 16:07
autor: Płatki na Wietrze
Ewidentnie odetchnął z ulgą, słysząc, że Yami czuje się już lepiej. To czy dzięki uzdrowicielowi, czy swojemu organizmowi to już zupełnie inna kwestia, którą Kairaki nie będzie się obecnie przejmował. Ważne, że wszystko jest dobrze. Tym pomartwi się, kiedy przyjaciel znowu mu zachoruje i trzeba będzie go zatachać do uzdrowiciela.
– Ale jak znowu coś złapiesz, proszę, powiedz mi – tutaj raczej darować nie zamierzał.

Zaś na pytanie o wodę, nieco się skrzywił. Uh, liczył, że temat nie wróci, ale cóż, najwyraźniej Yami aż tak nie odpuszcza... Na szczęście ten ostatni komentarz wrócił nieco uśmiechu na jego pysk. On sam jakoś bardzo zmęczony się nie czuł, ale mógł zrozumieć, że po tej chorobie Yami może chcieć się zdrzemnąć. No cóż, najwyżej uśnie w trakcie i Kairaki sobie posiedzi, poczuwa, albo spróbuje oswoić się z wodą.

– Y, jeśli chodzi o wodę, to, uh, nie do końca wiem skąd się to wzięło… To znaczy, y, po prostu mnie paraliżuje i ciężko mi się oddycha, ilekroć zbliżam się do jakichś jezior, czy rzek… Myślałem, że może z Tobą lub Ikką w tych źródłach będzie inaczej, ale, uhm… Jest bardzo podobnie, dalej strach i kłopoty z oddychaniem. Mam tak w zasadzie od... Zawsze. Do tego jeszcze irytuje mnie szum takiej rzeki, uh... – W sumie, zerknął czy Yami jeszcze tu jest, czy już zasnął.

Niebanalnie Kuszący

Niewielkie zlodowacenie

: 16 maja 2024, 18:05
autor: Tęcza nad Wodospadem
Pokiwał głową jakby chcąc zamknąć temat czym prędzej. Nie był istotny. To o przyjaciela mu teraz chodziło i czekał aż ten zacznie gadać. Pokiwał powoli głową nie śmiąc się nawet uśmiechnąć. Sprawa była poważna i Kairaki liczył na nich. Ikka się wcale nie pojawiła, a on... był zbyt umierający. Trzeba to naprawić niezależnie od zmęczenie.
– Dobra więc po pierwsze musimy sprawić żeby strach przestał cię paraliżować przy wodzie. Nie mam na myśli od razu pływania czy nurkowania nie bój się.
powiedział raźno i siadł na brzegu gorącego źródełka z którego teraz unosiły się kłęby pary
– Najpierw zacznijmy od czegoś drobnego. Jak rozumiem czyścisz sierść prawda? Maddarą czy wodą którą możesz trzymać w łapie?
zapytał przekrzywiając lekko łeb w bok.

Pąk Róży

Niewielkie zlodowacenie

: 18 maja 2024, 22:46
autor: Płatki na Wietrze
Oh, chyba go rozbudził. No cóż, dobrze… Nawet się uśmiechnął na myśl, że Yami chce mu pomóc. Było to bardzo miłe, zwłaszcza, że jeszcze chwilę sam był w stanie prawie umierającym. Uh, zapomnij już o tym, było minęło.
– Y, tak… Głównie maddarą. Z deszczem, czy drobnymi kałużami nie mam problemu, głównie mi przeszkadza głęboka woda… Albo płynąca, jak strumienie, nawet takie płytkie… – Hm, zawahał się delikatnie jakby chciał coś jeszcze dodać, ale sobie darował.

Niebanalnie Kuszący

Niewielkie zlodowacenie

: 30 maja 2024, 14:11
autor: Tęcza nad Wodospadem
Pokiwał głową i zamyślił się chwilę. Potężne jezioro na pewno nie będzie dobrym miejscem na oswojenie z wodą. Gorące źródło było dobre ale przez parę Kairaki nie widziałby gdzie włazi. W dodatku on na prawdę bardzo się stresował. A gdyby tak wymyślić jakąś uprząż? Yami ruszył zadek i zaczął iść w kierunku Ziemi.
– Słuchaj, zrobimy tak. Znajdę jakieś lepsze miejsce na twoje oswojenie się z wodą i dam ci znać. Nie bój się na pewno nie będę cię zmuszał.
powiedział szczerze z ciepłym uśmiechem malującym się na pysku. Chciał pomóc swojemu przyjacielowi, ale nie traumatyzować go dalej.
– Choć, jestem już zdrowy, śpiący i głodny. Zaczepimy babcię o frytki i coś ciepłego do picia.
puścił mu oko.

/zt Pąk Róży

Niewielkie zlodowacenie

: 01 cze 2024, 16:13
autor: Płatki na Wietrze
Uh, był ciekaw, co takiego wymyśli Yami. Myślał, że Gorące Źródła będą najlepszym miejscem, a nawet z nimi miał problem. To znaczy, może gdyby się jakoś bardzo postarał…
– Y, uh, dobra – odpowiedział na w zasadzie obie wypowiedzi Yamiego. On sam raczej by tu został głównie ze względu na niego, więc skoro on chce iść, to tym lepiej dla Kairakiego. O wiele lepiej czuje się dalej od wody, niż w jej otoczeniu. – Myślałem, że chociaż się tu zdrzemniesz – dodał jeszcze.

// zt
Niebanalnie Kuszący

Niewielkie zlodowacenie

: 15 lip 2024, 20:39
autor: Szczurzy Pan
Zastanawiał się, za sprawą czego to niewielkie zlodowacenie znajdujące się w środku terenów Wolnych Stad utrzymuje swój chłód i krę. Jednak na tym krótkim pytaniu w jego umyśle się skończyło – miał jeszcze zbyt spowolnione obroty, by wdrożyć się w pęd życia i myśli, które zwykle codziennie go ścigały i uciekały. Być może nawet już nie będzie wykazywał młodzieńczego zaciekawienia, trwając w zadumie upływających księżyców i płowiejących łusek.
Dziwne było to doświadczenie. Gdy zasypiał, nie był młodym smokiem, ale nie spodziewał się takiego uszczerbku na swoim czasie. Ile mu zostało do końca?
W tej chwili myślał dość prymitywnie – przegrzany organizm kazał mu się schłodzić, więc ochoczo wpłynął pod lód przykrywający spory kawałek jeziora, muskając grzbietem jego spód. Dał sobie czas na schłodzenie – krążył tak dłuższą chwilę, aż w końcu wypłynął przy brzegu lądu i wychylił łeb ponad taflę wody. Niebo tymczasowo zasnuło się chmurami, a wiatr zerwał się i wychłostał Zhelre po mokrym pysku, tym mocniej schładzając jego ciało.
Odetchnął z ulgą. Tego mu brakowało.
Pociągnął nosem raz, drugi, kiedy powietrze wdzierało mu się siłą w nozdrza. Jakie zapachy niosło tym razem?

Niewielkie zlodowacenie

: 18 lip 2024, 3:02
autor: Ołtarz Wyniesionych
Postanowiła sprawdzić Niewielkie Zlodowacenie, gdyż rzadko bywała w tych okolicach. Ciekawiło ją, dlaczego wszystko tutaj było do tego stopnia zlodowacone. Przy okazji mogła schronić się w zimnych rejonach, które zdecydowanie bardziej preferowała od reszty Wolnych Stadach, które ostatnia atakowała fala upałów. Dla smoczycy z silnymi, północnymi genami, która wychowała się na mroźnych szczytach, był to prawdziwy koszmar. Często musiała sobie pomagać magiczną, niewidzialną warstwą chłodzącej powłoki.
Gdy znalazła się przy brzegu, definitywnie zapachy, które odebrał nos Zhelre były tymi należącymi do Veir. Czyli trochę krwi i spora dawka kadzideł świątynnych, które Veir zapalała w ramach rytuału samego w sobie, ale też w celach modlitewnych. Dymiące się miseczki z suszem były stałą oznaką oddania bogom, jak i zapalone świeczki. Te drugie były jednak trudniejsze w utrzymaniu... wosk pszczeli nie był łatwym do zdobycia materiałem.
W oddali spostrzegła Poławiacza, dlatego z lekkim uśmiechem na pysku, niewidocznym z takiej odległości, udała się w jego kierunku. Zanurzyła się tak, by woda delikatnie sięgała ponad jej brzuch i zajęła miejsce obok morskiego.
– Czyżby i ciebie przyciągnęła tu ta jedyna enklawa zimna? – Rzuciła do niego i oczywiście kiwnęła mu głową. – Dobrze cię widzieć z powrotem. Gdzie zaniosły cię wody? – Zagadała. Cieszyła się, że ona, Aoha i Zhelre wszyscy nadal żyli, mimo starczego wieku. Z tą dwójką wielokrotnie patrzyła w oblicze śmierci, a to budowało relację jak nic innego.
– Kęsek odszedł jakiś czas temu. Ale szósta ucieszy się na twój widok, chociaż pewnie już się z nią widziałeś. – Dodała, po czym położyła się tak, by zanurzone było całe jej ciało, jedynie z wyjątkiem głowy. Mmm, naturalne zimno było warte czasu spędzonego później na zawiązywaniu z powrotem wszystkich warkoczyków, które niestety nie przetrwają zbyt długo pod wodą.

Poławiacz Szczurów

Niewielkie zlodowacenie

: 21 lip 2024, 14:00
autor: Szczurzy Pan
Drażniąca woń specyficznych, palonych ziół szybko dotarła do jego nozdrzy, ale pozostawiała pytania. Wszak znajdował się nieopodal wyspy na której miał przesiadywać prorok, a jeszcze gdzieś w okolicy znajduje się świątynia oddana tutejszym bóstwom. Zastrzelił językiem. To to, czy coś – lub ktoś – innego?
Nim odpowiedział sobie na to pytanie, źródło zapachu samo się do niego zbliżyło i natychmiast udzieliło tej odpowiedzi. Jak mógł wcześniej nie dostrzec tej charakterystycznej woni typowej dla Mglistych smoków?
Pomarańczowe ślepie błysnęło w stronę jej zielonych, lekkim ich rozszerzeniem witając samicę trudnym do ukrycia zaskoczeniem. Grzebień zaklekotał, ale szybko się rozluźnił.
– Ciebie również dobrze widzieć. – powitał Veir. Dobrze wiedzieć, że są w stadzie jeszcze znane mu lica.
– Nawet moje wody są nieprzyjemnie ciepłe o tej porze roku, a siedzenie w samych głębinach po czasie robi się nudne. – przyznał. Słońce niesamowicie szybko wysuszało jego łuski, a to sprawiało, że jego komfort w pełzaniu po lądzie był już kompletnie zerowy.
– Zmógł mnie sen. Nie wiem nawet, ile księżyców minęło. – wyjaśnił. On się zestarzał, ale Veir trzymała się niezwykle dobrze. To mu dodatkowo utrudniało ocenę.

Wieść o jego synu i córce, jak się domyślił, nieco zbiła go z płetw. Zamilkł, jedynie wpatrując się w Sakralną i czując kłębowisko emocji, które nagle wybuchły w jego trzewiach. Emocje, których nie potrafił nazwać i wymienić, a co dopiero się z nimi podzielić. Patrzył, jak Veir zanurza się głębiej chłonąc okoliczny chłód. Nawet nie poczuł, kiedy cały jego grzbiet nastroszył się jak struna.
– Odszedł... Skąd? – dziwnie sformułowane pytanie, które chciało odpowiedzi na pytanie.... co to słowo oznacza? Odejście poza stada, czy z tego świata?
– Szósta... Yghern? – zaciął się na chwilę. – Nie... nie widziałem jej jeszcze. Jak sobie radzi?
Przez ten moment zupełnie zapomniał, że doskwiera mu upał. Najwyraźniej wiadro lodowatej wody od Veir go wystarczająco schłodziło.

Ołtarz Wyniesionych

Niewielkie zlodowacenie

: 03 sie 2024, 1:10
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Zanim przyszli łowcy... – Zaczęła, trochę gryząc się w swój lekko wadliwy język (przez co już wcześniej czasami zaciągała dłużej jakieś słowa), gdyż to był dosyć wrażliwy temat dla Zhelre. – Miałam piękną grotę na szczycie gór Yraio, może ty miałbyś problem ze wspinaniem się tam, ale chyba nadal masz to ubranie od Gerny? Wracając, było tam chłodno, wiecznie wiało, śniegu nie brakowało nawet latem. A potem przyszli łowcy. Długo przenosiłam grotę w inne miejsce, ale jej też niczego nie brakuje. Jedynie nie jest tam tak zimno jak na wysokich szczytach. – Opowiedziała, wspominając przy okazji legendarny kubraczek Zhelre. Za życia podjęła się kilku projektów jaskiń i na szczęście obecnie stojąca Enklawa, w której niegdyś mieszkała, była jej największym dziełem.
– Możesz kiedyś wpaść na herbatę... teraz jest tam bardzo cicho i spokojnie. – Mimo iż nikt nie mieszkał tam już regularnie, Veir nadal odwiedzała miejsce, polerując pomniki, uzupełniając zioła w kadzidłach, a także dbając o ekosystem świetlików w dużych, szklanych lampach.
– Dobrze, że się wybudziłeś. Coś jest w tych Wolnych Stadach, smoczy sen jest tutaj jak plaga. Za barierą coś takiego było to rzadkością. – Stwierdziła, patrząc w kierunku chmur. Już kilka bliskich sobie osób straciła w ten sposób, przez sen, w tym dwie córki. Jeżeli to jest cena, którą mają płacić za ochronę bogów, to czy było to tego warte? Odpowiedź nie była jednoznaczna.

– Któregoś dnia znalazłam jego grotę pustą. Nie było jego rzeczy, pewnie odszedł za granicę. Jak wiele smoków, może uda ci się złapać z nim kontakt? Mój syn Vaencair już nie mieszka tutaj, ale czasami się z nim spotykam. A Yghern... radzi sobie dobrze. Szybko się uczy, została czarodziejką. – Odpowiedziała. Utożsamiała się z uczuciami, które w tym momencie przechodziły zapewne przez głowę Poławiacza, dlatego spojrzała się w jego oczy ze zrozumieniem.
– Wszystko zwolniło od jakiegoś czasu... jakby sam czas wolniej leciał. Jak jest z twoimi wspomnieniami, Zhelre? Nadal pamiętasz życie tego człowieka? Ze mnie chyba nigdy nie zejdzie ta niechęć do mąki i chleba. – Powiedziała i po krótkiej chwili wskoczyła mocniej do wody, gdyż wcześniej była tylko zanurzona! Uczyła pływania niemal całe swoje życia, znała się na tym niewiele lepiej od Poławiacza. Szybkim ruchem głowy zaprosiła go do pływania.

Poławiacz Szczurów

Niewielkie zlodowacenie

: 19 sie 2024, 18:05
autor: Szczurzy Pan
Brak obecności łowców był z początku dla niego o dziwo... niepokojący. Ale trudno winić świeżo przebudzony umysł, a przecież szczególnie jego był wyraźnie płochliwy. Każda zmiana w jego życiu i otoczeniu mogła go wprawić w niepokój, ale nie musiał się długo przyzwyczajać do nowego stanu rzeczy. W końcu, po kilku dniach, zrozumiał, że Mgły – a w szczególności on – są wolni, a oprawców nie znajdą w polu widzenia.
Wspomnienie o ludzkich ścierwach zakręciło nieco jego żołądkiem, ale wszelkie emocje szybko ustąpiły. Został tylko chłód.
– Herbatę? – zdziwił się, choć przecież wiedział o tym, że dużo smoków lądowych pije podobne trunki. – Chętnie przyjmę zaproszenie. Choć kubrak od Gerny mam w strzępach... – zamyślił się. Czy Gerna w ogóle jeszcze żyje? – Co u niej, przy okazji?

Rzeczywiście wyglądało na to, że odbierające życie sny występują głównie na tych terenach. Nie przypominał sobie, by ktokolwiek z jego dawnego stada zniknął pod jego łapskiem na długie księżyce, a jeżeli coś podobnego miało miejsce – uzdrowiciele wiedzieli, że to wina konkretnej choroby i kwestii regeneracji organizmu. Tutaj zdawał się nikt nie mieć pojęcia czym to jest.
– Może coś wisi w powietrzu – palnął bez zastanowienia. – Coś, co znajduje się tylko tutaj i wywołuje ten stan. – nie wiedział, co powoduje choroby w ogóle, ale chodziło mu po głowie coś stricte przywiązanego do tego miejsca – bądź to bakterie, wirusy, a może duszki czy bogowie. Każdemu jego wytłumaczenie.
– ... Być może dobrze, że odszedł. Nie sięgnie go ten sen. – wydusił z siebie cicho, choć rozdzierała go właśnie tęsknota i troska o swojego syna, które walczyły ze sobą. Wiadomość, że nadal może żyć była o wiele lepsza, niż wieść, że ktoś znalazł jego szkielet wrzucony do rowu.
W gruncie rzeczy nie dziwił się jego decyzji, kiedy sam miał tak solidne, rasistowskie i zdradzieckie podłoże swojego życia na tych terenach. Ale przyznać trzeba – nie umiał ułożyć sobie myśli.
Ja... heh. – uśmiechnął się na zmianę tematu. – Tak, nadal pamiętam niektóre wspomnienia. Często mam również takie odruchy, kiedy chcę ruszyć ludzkimi kończynami. Jakbym czasem stawał się mentalnie bardziej tym człowiekiem i chciał pływać w ich sposób. – wyjaśnił. – Mam nadzieję, że ani mąka, ani chleb nie należały do Twoich ulubionych potraw. – zaśmiał się sykliwym głosem. To byłby pech.
Bez wahania odpowiedział na zaproszenie do pływania, zwinnie nurkując i wypływając bliżej niej. Zaczął się rozglądać po okolicy.

Ołtarz Wyniesionych

Niewielkie zlodowacenie

: 04 wrz 2024, 13:41
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Gerna też dużo śpi... jak wszyscy. Sama czasami czuję, jakbym spała i nie mogła się obudzić, mimo iż jestem przytomna. – Powiedziała i spróbowała sobie w myślach przywołać obraz tego kubraczka, który został podarowany Zhelre. Veir robiła w życiu kilka toreb do polowań, w tym takie bardziej oryginalne z pokonanych drapieżników na Arenie Viliara. – Ale mogłabym spróbować zrobić ci taki kubraczek, zastępczy. Nie jestem w tym tak dobra, jak w tworzeniu wyrobów ze szkła, ale powinien spełniać swoją funkcję. – Zaproponowała. Miała nawet w głowie to, jak mniej więcej by to zrobiła. Mogła nawet spróbować wzmocnić to jakimiś łuskami z drapieżnika, ale to już wymagałoby większego nakładu pracy.
– Bezpieczny azyl, który jednak ma pewne wady w samych podstawach. Nie dziwię się, że tyle smoków odchodzi, mimo iż przecież tutaj nie mają tak wielu zagrożeń, korzystają z błogosławieństw bogów. – Zauważyła. Gdyby nie pewna kwestia, możliwe, że odeszłaby w przeszłości z Horusem, zanim został przywódcą. Teraz jednak trzymają go tu obowiązki. Nie wykluczała jednak, że kiedyś chętnie udałaby się z nim na "emeryturę", do jednego z niżej położonych państw w Essyanie. Horgifell odpadało, bezpośredni sąsiedzi również, ale może udałoby się z tym najdalszymi.
– To prawda... straciłam tak kilka dzieci. Odejście stąd to zdecydowanie mniejsze zło. – Dodała, spoglądając ku niebu. Zastanawiała się, jak zapewne także i sam Poławiacz, czy Kęsek znajdzie tam za barierą to, czego szukał. Wspominał kiedyś o jakiejś partnerce... zapewne udał się z nią.
– To musi być irytujące, szczególnie gdy się budzisz. Próbujesz wstać na kończynach, których nie masz i ogarnia cię fala dezorientacji. Dopiero po chwili przypominasz sobie, że jesteś smokiem. – Dodała i chociaż sama tego doświadczała, to nie całkowicie w tym samym stopniu, nie miała takich problemów z kończynami.
– Z jednej strony nienawidzę mąki i spaliłabym każdy worek, który dostałabym w łapy, a z drugiej strony jakaś inna część mnie, ta kobieta, jest tak przyzwyczajona do tworzenia chleba, że łapy same wzięłyby się za wypiekanie go. – Nieoczekiwanym efektem ubocznym było to, że Veir faktycznie byłaby w stanie przyrządzić naprawdę dobre pieczywo, chociaż nienawidziłaby każdego etapu tego zadania. Przez to czasami myślała... czy faktycznie smokiem śniącym o byciu człowiekiem? A może jest ludzką kobietą, która nie może się wybudzić i w tym świecie sennym została latającym gadem?

Poławiacz Szczurów

Niewielkie zlodowacenie

: 14 mar 2025, 19:43
autor: Trzeci Szlak
Jako że Hunnuhur powoli rósł, Świst postanowił go zabrać na nieco dalszą wycieczkę! Wojownik spacerował obok syna, cały czas bacząc, aby ten za nim nadążał – za cel postanowił obrać zlodowacenie. Wraz z dwójką podróżowała Śmigła; młodzieniec mógł obserwować, jak ubrana w paski – niczym on! – zebra stara się naśladować kroki malca, choć oczywiście musiała iść nieco inaczej niż smoki. Co i rusza rżała też radośnie, najwidoczniej bardzo zadowolona z towarzystwa!

– Tutaj się zatrzymamy! – powiedział Świst, obierając miejsce pod jednym z drzew, na niewielkim pagórku. Rozsiadł się wygodnie, będąc w świetnym humorze, cały czas oczywiście miał oko na syna. Rozmyślnie wybrał takie siedzisko, z którego doskonale widać było zlodowacenie.

– Kiedy skończy się zima, świat wypełni się kolorami. Kwiaty we wszystkich barwach tęczy pokryją ziemię, wszędzie wokół dostrzeżesz zieloną trawę, drzewa też nabiorą kolorów. Z pewnymi wyjątkami – zaczął wyjaśniać. – Lód na tym zlodowaceniu nigdy się nie roztapia, nawet podczas bardzo upalnego lata! To na pewno jakiś rodzaj magii, dziwnej i nieznanej. A nieznane bywa intrygujące. I inspirujące – zaznaczył pogodnie. – Może masz jakiś pomysł na historię o tym, skąd się wzięło?

Śmigła cały czas stała obok, przyglądając się ze spokojem pisklęciu. Sama zdawała się ciekawa, czy Hunnuhura zainteresuje zabawa w tworzenie opowieści!

Hunnuhur

Niewielkie zlodowacenie

: 22 mar 2025, 14:45
autor: Gliździ Kolec
Pierwsza poważniejsza wyprawa z ojcem niezwykle ekscytowała Hunnuhura. Dotychczas pisklak nie zapuszczał się zbyt daleko od obozu, a tym razem nie dość, że wyruszał dalej niż kiedykolwiek wcześniej, to w dodatku na tereny wspólne! Starał się nadążać za Świstem, ale wciąż trochę zbyt krótkie łapy skutecznie mu to utrudniały. Normalnie może i by się tym frustrował, ale zarówno towarzystwo ojca, jak i naśladującej Hunnuhura Śmigły, sprawiały, że nie zwracał na to uwagi. Zamiast tego, bawił się w naśladowanie naśladującej go zebry, sprawiając że i tak już z lekka pokraczne kroki, były jeszcze dziwniejsze.

Gdy Świst wybrał miejsce, w którym mieli odpocząć, Hunnuhur natychmiastowo rozpłaszczył się wygodnie na ziemi. Wyprawa, choć odbywająca się w powolnym tempie, okazała się dla malucha prawdziwym wyczynem! Wyczynem, przez który teraz bolały go łapy.

Hunnuhur słuchał uważnie, kiwając głową i machając końcówką ogona. Opowieść ojca o końcu zimy brzmiała niesamowicie!
Będzie tak dużo kwiatów jak śniegu? – spytał, przekrzywiając głowę. Wyobrażał sobie, że kwiaty będą wszędzie tak, jak teraz wszędzie był śnieg i że będzie ich tak dużo, że nie będzie w ogóle widać pod nimi ziemi! – Nie? – Uniósł brwi z zainteresowaniem. Zmrużył oczy, zastanawiając się, jakie mogło być wytłumaczenie. – Może... – zaczął – ...wieeelki smok kiedyś ział tu lodem? Lub, hmm... – zamyślił się. – To miejsce jest magiczne? I to magia? – Chciał wiedzieć, dlaczego niewielkie zlodowacenie nigdy nie rozmarzało.

~ Trzeci Szlak

Niewielkie zlodowacenie

: 27 mar 2025, 1:25
autor: Trzeci Szlak
Świst obserwował malca z radością, nie przeszkadzając mu bawić się w naśladownictwo. Wręcz przeciwnie – cieszył się, że pisklak miał zajęcie! Co i rusz przystawał, pozwalając mu się dogonić, nim wreszcie obrali właściwe miejsce. Tak!

– Och, to nie takie proste, Hunnu! – odpowiedział na pierwsze pytanie syna. – Są miejsca, gdzie kwiatów jest pełno, mienią się kolorami i pokrywają właściwie całą ziemię... i są takie, gdzie kwiatów nie ma w ogóle, zaś okolica zieleni się od trawy. I tej trawy jest tyle, co śniegu! – wyjaśnił. – Za to w lasach, które teraz składają się jedynie z łysych pni, na drzewach wyrastają liście. I one wyglądają zupełnie inaczej niż igły – są większe i dają więcej cienia! Mają rózne kształty, mniej lub bardziej fantazyjne. na przykład... takie – wyjaśnił, wydrapując pazurem w śniegu kilka kształtów. Nie był może mistrzem malowania, ale z grubsza oddawały one charakter liści. – Świat wygląda wtedy zupełnie ianczej. Nie wiem, czy umiem to dorbze opowiedzieć... alepewnie niedługo sam zobaczysz – dodał jeszcze, mrugnąwszy porozumiewawczo.

Potem zaś spojrzał na zlodowacenie, zamyślając się.
– Może...? Kto wie...? – powtórzył za synem z uśmiechem. – Na pewno jest to jakaś magia! Może ten smok, o którym wspominasz, był wspaniałym czarodziejem? Takim, który umiał wypełnić maddarą swój lodowy oddech... i sprawić, że kiedy chuchnie, lód nie rozprasza się w powietrzu, lecz zostaje już na stałe? – zapytał, a następnie sam delikatnie chuchnął w powietrze. Drobinki lodu wypełniły przestrzeń w niewielkiej chmurze, za chwilę powoli opadając i rozpraszając się, odbijając promienie słońca. – Skoro już jednak wiemy, że to wielki smok o niezrównanym, magicznym lodowym oddechu, musimy zastanowić, dlaczego to zrobił. Jaki miał powód, że chciał, aby w okolicy powstało trwałe zlodowacenie, które przetrwa tutaj długo po tym, jak on odejdzie. Jakie masz pomysły, Hunnu? – zapytał syna wesoło. – Możemy ułożyć teraz jego historię!

Hunnuhur

Niewielkie zlodowacenie

: 09 kwie 2025, 7:11
autor: Gliździ Kolec
Oh... – Malec mruknął nieco zawiedziony. Już liczył na to, że ojciec potwierdzi jego teorię o nieskończonych łąkach kwiatów, a tu proszę, tylko go zawiódł. – Rozumiem... Myślałem, że kwiaty będą wszędzie. – Zaraz jednak humor mu się poprawił, gdy spojrzał na wyrysowane przez ojca kształty. – Ładne są – powiedział, uśmiechając się.

Pokiwał energicznie głową.
Tak! Dokładnie! To na pewno był taki czarodziej! – zgodził się z ojcem. – Hmm... – zamyślił się. Końcówka jego ogona ruszała się energicznie, gdy zastanawiał się nad odpowiedzią. – Nie wiem – przyznał się w końcu. – Może chciał coś po sobie zostawić? Żeby go pamiętać? Albo może był to tylko przypadek? I nie wiedział jak zrobić, żeby lód zniknął? – Przekrzywił lekko głowę i zmrużył oczy. Naprawdę nie wiedział, jakie inne mogły być powody dla istnienia zlodowacenia. – Nie, to nie ma sensu – poprawił się zaraz. – To potężny mag, na pewno by wiedział... To tak jak mówiłem! Chciał po sobie zostawić ślad! Co myślisz, tato?

~ Trzeci Szlak

Niewielkie zlodowacenie

: 24 kwie 2025, 20:16
autor: Trzeci Szlak
– Och, nie bądź zawiedziony! Patrz na to z innej strony! – odpowiedział młodemu Świst wesoło. – Dzięki temu będzie można ruszać na wędrówki, aby szukać tych najpiękniejszych! Na świecie jest ich tak wiele i tak różnych rodzajów, że gdziekolwiek się nie udasz, możesz natknąć się kwiaty, których nigdy wcześniej nie widziałeś. I niektóre są naprawdę ciekawe! Na przykład... kaktusy – tłumaczył nadal, rysując kształt i wiele igiełek. – Rosną na pustyniach. I w przeciwieństwie do innych kwiatów, nie mają płatków, tylko kolce. Trzeba uważać, dotykając ich, aby się nie skaleczyć! – podkreślił.

Potem wysłuchał dalszego ciągu historii autorstwa I wyraźnie sprawiło mu to radość!
– Świetny powód! Będąc tak wielkim magiem, na pewno warto zostawić po sobie coś na pamiątkę. Zlodowacenie wyróżnia się i zmienia okolicę, ale jednocześnie nie niszczy krajobrazu ani nie wyrządza nikomu krzywdy. Takie pamiątki są najlepsze – powiedział, po czym poczochrał serdecznie Hunnuhura po głowie.

– A czy ty chciałbyś zostawić po sobie jakiś ślad? – zapytał, skupiając uwagę na swoim synu.

Hunnuhur