Strona 21 z 48
: 15 kwie 2017, 0:39
autor: Zmierzch Gwiazd
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Gdy tylko usłyszała kolejne słowa Ognistej, zamknęła oczy i zaśmiała się cicho. Na jej pyszczku zagościł delikatny uśmieszek. Po chwili jednak odwróciła łeb w stronę Brutalnej Łuski, patrząc się prosto w jej oczy. Szmaragdowe ślepia przeszywały adeptkę na wylot.
– Trudno się nie zgodzić. Nie wiem może aż tak wiele, jak członkowie waszego stada, jednak słyszałam plotki. Wasza polityka mnie nie interesuje, dopóki Buchający nie szkodzi memu ukochanemu. – uniosła łeb wyżej wpatrując się a leniwie płynące chmury-
Nie mogę jednak zaprzeczyć, że wasze tereny są piękne. O wiele inne niż te, należące do mojego stada. Są o wiele bardziej różnorodne, natomiast ten zapach siarki w powietrzu jest dosyć niezwykły, przynajmniej dla mnie. To u was pierwszy raz zobaczyłam wulkan, pierwszy raz spotkałam przedstawiciela razy entów. – opowiadała uśmiechając się, jednak po chwili wróciła wzrokiem do towarzyszki rozmowy.
Nie przeszkadzała jej w jedzeniu, dlatego też milczała. Wiedziała, jak teraz musi się czuć. Północna dobrze wiedziała, jak to jest, w końcu sama kiedyś była na utrzymaniu innych łowców, głównie swojej mistrzyni Dziki Agrest.
– Nie musisz spłacać żadnego długu, jestem łowczynią, więc to mój obowiązek karmić inne smoki, nie ma dla mnie znaczenia z którego stada. Może jednak wypadało by się przedstawić, kiedy prosi się o coś? – tym razem jej ton wskazywał na pewność siebie oraz delikatną władczość.
: 16 kwie 2017, 13:06
autor: Brutalna Łuska
Nie spuszczała wzroku ze smoczycy. Wtedy, gdy odwróciła głowę złote ślepia wciąż próbowały utrzymać kontakt wzrokowy. Ostatecznie sobie odpuściła, przesypując drobne ziarnka piasku przez palce i wpatrując się intensywnie w wodę.
– A kim jest twój partner? – dopytywała. Czyżby ktoś z Ziemi miał na tyle dobre relacje z Opoką? Nie słyszała o nikim posiadającym ukochanych. Czuła się niedoinformowana i liczyła na to, iż poprzez rozmowę z łowczynią czegoś pożytecznego się dowie. Potem tylko popyta, aby upewnić się czy to prawda. Nie polegała na intuicji. Każda wiadomość miała być sprawdzona.
– Zaraz, to na terenach Ognia chodzą enty?! – podniosła ton, gwałtownie obracając łeb i przyglądając się uważnej zachowaniu Ziemistej. – Dlaczego JA nigdy ich nie widziałam, a spędziłam tu już ponad połowę swojego życia?
Po zjedzeniu poczuła się znacznie lepiej, a zmieszanie już nie było aż tak widoczne. Dosłyszawszy zmianę tonu rozmówczyni oraz przez poczucie obowiązku spłacenia wszystkich długów, coby przypadkiem później jej nie szantażowali, odpowiedziała:
– Jestem Brutalna Łuska. Pierwsza fala obrony stada i obrończyni Ognistych terenów.
: 20 kwie 2017, 21:24
autor: Zmierzch Gwiazd
– Piórko Nadziei– odpowiedziała niemalże od razu, po zadaniu pytania – Kiedyś był piastunem, lecz teraz został łowcą – dodała.
Zacisnęła pazury prawej, okaleczonej dłoni z trudem utrzymując ziarenka piasku. Uniosła łapę w górę, obróciła ją wierzchem dłoni w kierunku ziemi i otworzyła ją. Wbiła wzrok w ziarenka piasku, a po chwili, jednym krótkim huchnięciem zdmuchnęła je. Para ulotniła się z jej pyszczka, świadcząc o jej lodowym oddechu. Odstawiła łapę na piasek, wpatrując się w swojej odbicie.
Zaśmiała się krótko, gdy Ognista podniosła głos. Przeniosła na nią wzrok. Czyżby nikt nie uczył jej o innych rasach rozumnych, oprócz smoków?
– Enty są niezwykle rzadkie do spotkania, ich rasa jest stosunkowo nieliczna, a do tego bardzo dobrze się maskują, nie dziwię się więc że żadnego nie spotkałaś. Poza tym, wyglądasz jeszcze młodo. Masz jeszcze przed sobą dużo czasu, z pewnością spotkasz jakiegoś przedstawiciela tej rasy lub innej. Tak jak mówiłam, spotkać Enta jest bardzo trudno, mimo iż przebywają na terenach wszystkich czterech stad, a nawet na terenach wspólnych. – wyjaśniła.
Jej ogon wił się jak wąż, żłobiąc przypadkowe wzorki w piasku i odgarniając go na boki. Opoka średnio lubiła tego typu tereny, bo nie mogła się nigdzie skryć, gdyby nagle Złota Twarz zaczęła niemiłosiernie grzać. Czasami futro było przekleństwem.
– Miło mi cię poznać. Jestem Opoka Ziemi, przywódczyni Ziemistych, a których wcześniej napomknęłaś, że jesteśmy w kryzysie. – ostatnie zdanie powiedziała tak nieprzyjemnie dla ucha, że Brutalna mogła usłyszeć, wręcz upomnienie. W końcu, obraziła po części jej starania, a przecież nawet nie wiedziała z kim ma do czynienia.
: 01 cze 2017, 23:35
autor: Brutalna Łuska
// wybacz, nie potrafię zabrać się za fabuły i pewnie niechcący rozwalę czasoprzestrzeń ;–;
– Nie kojarzę go – burknęła, przeszukując każdy zakątek umysłu i ostatecznie nie odnajdując informacji o łowcy. Może go kiedyś widziała, ale z pewnością nie kojarzyła. – Może opisz, jak wygląda? – zaproponowała nieco znudzona, bo nie miała ochoty rozmawiać o partnerach, lecz uznała, że lepiej nie podpadać przywódczyni. Jedynym gestem jaki wykonała na wypowiedź o entach było skinienie łbem.
– No tak, jesteście – ostatnie słowo wypowiedziała dobitniej, nie zwróciwszy uwagi na ton łowczyni. Jakby w ogóle nie zauważyła czegoś w stylu groźby? – I chciałyśmy wam pomóc. Ale najwyraźniej nikogo nie potrzebujecie – jedynie wzruszyła barkami.
: 16 cze 2017, 0:40
autor: Zmierzch Gwiazd
– Zielono-brązowe łuski, podbrzusze niebieskie, ma taką jakby płetwę na ogonie i kolce, nie ma żadnych rogów na łbie.
Wątpiła, że taki opis jakkolwiek odświeży pamięć Ognistej, no ale warto spróbować. Może kiedyś sobie go przypomni lub pozna.
Uderzyła gwałtownie ogonem o podłoże a piasek rozsypał się na boki pod naporem jej ogona. Odwróciła się do adeptki i warknęła w jej stronę przeciągle.
– Nie potrzebujemy was. Sami damy sobie radę. Żadna adeptka nie będzie mieszała się w nasze sprawy, w sprawy Ziemi tak jak kiedyś ta cholerna Woda!
Zagłębiła ponownie pazury w piasek. Z jej nozdrzy wydobył się mały obłoczek pary wodnej. Brutalna trafiła na złą osobę do takich kpin.
: 26 lip 2017, 18:07
autor: Księżycowa Łuna
Samiczka nie zdążyła przesłać nawet mentalnej prośby o przybycie Uzdrowiciela. Łapy po prostu się pod nią ugięły i opadła z impetem na miękki złoty piasek, który przykleił się do jej ciała, a czerwona posoka wsiąkała w niego, niczym spragniona wilgoci.
Pomyślała tylko, że Immanor sobie z niej kpi.
Nie była świadoma tego, co się z nią dzieje, nie wiedziała o przybyciu Morowej Zarazy, swej etatowej naprawczyni.
Czuła jedynie mrowienie w całym ciele i delikatne ciepło.
Ocknęła się, gdy oboje uzdrowicieli odleciało w niebo, połknięci przez jego czeluście.
Zamrugała powiekami i jęknęła cicho, przeciągając się na piasku, a zaraz potem ponownie, gdy uświadomiła sobie, że przegrała.
Westchnęła z głębi ciała i nie podnosząc się z goracego piasku, przekręciła się na plecy, rozkładając częściowo skrzydła, a srebrzyste wzory na granatowej błonie zalśniły delikatnie.
Odchyliła nieco łebek, aby spojrzeć lśniącymi oczami na czerwonego samczyka. Uśmiechnęła się, chociaż w tym uśmiechu było nieco zmęczenia.
– Glatuluję, świetnie sobie poladziłeś. Nie było tak źle, co? Kto nas uleczył? Nie wiele pamiętam – przemówiła, poklepując długim rozszczepionym ogonem piaskową wydmę.
: 26 lip 2017, 18:38
autor: Ostatnie Ogniwo
Leczenie było dosyć dziwne, nie wiem jak opisać to uczucie, ale zioło, które miałem żuć było nie smaczne.
Spojrzałem na Gwiazdkę obudziła się i chyba nic takiego jej już nie było tylko leżała zmęczona. Podszedłem do niej i położyłem się obok, też musiałem odpocząć po walce.
– Przyleciała jakaś uzdrowicielka z ognia, była żółta i Czarny Konsyliarz, który wyleczył mnie i potem polecieli. Walka mi się podobała, ciekawy sposób na nudę. Nieźle mnie poraniłaś, powinnaś wygrać. Jesteś szybsza i lepsza w walce, miałem szczęście nic więcej – odpowiedziałem uśmiechając się i spojrzałem w miejsca gdzie były rany, teraz ich nie było. Magia. Ta rzecz potrafi wszystko, ale czy naprawdę wszystko? Cofnie czas, żeby naprawić błędy? Przydałoby mi się to.
– A tobie jak się podobało?
: 26 lip 2017, 18:50
autor: Księżycowa Łuna
Kiwnęła łebkiem, słuchając opowieści o leczeniu i uśmiechnęła się ciepło:
– Molowa Zalaza, tak miała na imię, lubię ją, jest miła już mi wcześniej pomagała – odpowiedziała z jakimś rozrzewnieniem.
Gdy samczyk położył się obok, oparła łebek na jego piersi, oddychając głęboko. Zawsze była bezpośrednia, a bliskość nie stanowiła dla niej tabu.
– Dzielnie walczyłeś, wiesz? Będziesz wspaniałym oblońcą Stada. Czasem to szczęście decyduje w walce, a nie umiejętności, ale ciągle się stalam. Często staję do walk, z sześciu wyglałam tylko jedną, ze Zmolą Opętanych z Cienia i tutaj też przeważyło szczęście po plostu. Ale lubię walczyć, nawet jeżeli przeglywam. Coś zyskałam dzięki ciągłemu planiu skóly, jestem wytrzymalsza, już tak łatwo ból mnie nie pokonuje. Pielwszą walkę toczyłam ze swoim dziadkiem i pokonał mnie jednym ciosem, więc jest lepiej – uśmiechnęła się ponownie. – Pomagają też modlitwy do Immanola, wspiela mnie doblym słowem, a to wiele dla mnie znaczy, chociaż czasami czuję, że przez moje wlodzoną fajtłapowość zawodzę nadzieje swojej lodziny – westchnęła cicho, lewą łapką nabierając nieco piasku i przesupując go między palcami spojrzała w jasne niebo.
: 26 lip 2017, 19:17
autor: Ostatnie Ogniwo
Morowa Zaraz będę musiał zapamiętać, a pamięć mam bardzo dobrą. Miły gest Gwiazdki ucieszył mnie i wysłuchałem co ma do powiedzenia. Dobrym obrońcą stada? No nie wiem. Gwiazdka dużo walk przegrała, to musi być pech wygrać jedną na sześć.
– Dla mnie nie jesteś fajtłapą, jesteś bardzo zdolna i wiele możesz jeszcze udowodnić. Wydaje mi się, że rodzina cię kocha taką jaką jesteś, każdy jest dobry w czymś innym. Jeszcze kiedyś wszystkim pokażesz, że się mylili – odpowiedziałem i zacząłem mówić dalej. – Ja kiedy staram się pomóc ściągam na siebie kłopoty. Na wojownika nie będę pewnie długo pasowany, zostanę adeptem do końca życia pewnie. Za każdym razem jeśli coś robię to coś się dzieje i jest na mnie. Ostatnio myślałem, żeby oddzielić się od innych i znaleźć sobie własną grotę.
Wspomnienia z tamtego dnia wróciły, spojrzałem w niebo i myślałem, ale sam nie wiem o czym.
: 26 lip 2017, 19:24
autor: Księżycowa Łuna
Młoda przekręciła się na brzuch, opierając podbródek na jego obojczyku. Uśmiechnęła się szeroko tak, że ukazała garnitur białych zębisk oraz migający pomiędzy nimi granatowy jęzor.
– Pewnie masz lację i to ja poddaję się zwątpieniu. Chyba muszę przypomnieć sobie Gwiazdkowe nastawienie... Posiłek by w tym pomógł, spoly posiłek – zaśmiała się wesoło na to spostrzezenie.
Przywołała ze swojej groty dwa bażanty.
– Mam jednak tylko to, skosztujesz? A potem muszę zażyć piaskowej kąpieli, bo zaczynam śmierdzieć klwią – skrzywiła się, nadymając przy tym poliki.
Przytrzymała swojego bażanta iędzy przednimi łapami, zębami odzierając go z piór.
– Dlaczego mówisz, że wszystko jest na ciebie? Jesteś młody, uczysz się, mamy plawo popełniać błędy. No i sądzę, że odcinanie się od Stada nie jest mądle, bo w sumie to ono daje nam siłę olaz cel, nie uważasz? Chyba walto po plostu polozmawiać – wzruszyła lekko kolczastymi barkami, wypluwając kilka piór, które przykleiły się jej do pyska.
: 26 lip 2017, 21:36
autor: Ostatnie Ogniwo
Gwiazdka przekręciła się i pokazała chyba wszystkie zęby. Miała fioletowy jęzor ciekawe i dosyć śmieszne. Jakby jadła co chwilę lawendę. Przywołała dwa bażanty. Zawsze jakieś jedzenie na przegryzkę. Wziąłem jednego w łapki i zacząłem skubać go z piórek wypluwając je. Kiedy cały bażant został ogołocony zacząłem wgryzać się w mięso było przepyszne.
– Dziękuję.
Może i miała rację? Żeby nie odcinać się od stada, ale chciałbym też mieć własny kącik i w ogóle miejsce na odpoczynek gdzie chciałbym pobyć sam i pomyśleć.
– Sądzę, że nie naprawię już tego co zrobiłem. Mama powiedziała, że będę do niczego wojownikiem i, że stado dla mnie nie jest najważniejsze, ale jak cokolwiek tłumaczę i rozmawiam to każdy mówi, że to nie jest dobra wymówka. Nie da się normalnie porozmawiać – powiedziałem i wgryzłem się mocniej w bażanta, spojrzałem się na Gwiazdkę i uśmiechnąłem się z dużym kawałkiem mięsa w pyszczku.
: 26 lip 2017, 22:54
autor: Księżycowa Łuna
Samiczka obserwowała, jak samczyk odrywa piórka i smiała się, gdy jakieś przyklejało się do jego nozdrzy lub wzlatywało w powietrze i kołysząc się, opadało na piasek.
Strzepnęła łapką kilka zabłądzonych puszków z jego polików, posyłając mu promienny uśmiech spod przymrużonych powiek.
A potem prychnęła i przewróciła ślepkami.
– Nie przejmuj się, dolośli mają to do siebie, że wydaje im się, że całe lozumy świata pozjadali, zapomina byk, jak cielęciem był, wiesz? Znajdź sobie własny kącik, swoją glotę, myślę, że potrzebujesz takiego sklawka ziemi tylko dla siebie, ale nie odcinaj się od stada. Lozmawiaj, nawet jeżeli nie chcą słuchać. Lub jeżeli chcesz to sama polozmawiam z twoją mamusią, jak mogła powiedzieć coś tak stlasznego? Przecież... nawet nie jesteś dolosły, dopielo się uczysz, jesteś takim wylośniętym pisklęciem, no, młodzikiem, jak ja. Po to stajemy się Adeptami, aby móc się uczyć, a nawet będąc dolosłymi uczymy się całe życie – nadęła policzki, nie mogąc uwierzyć, że ktoś może takie rzeczy mówić.
Mamusia Misty w życiu by tak do niej nie powiedziała! Nawet, gdy Gwiazdka ostatnio fochuje to ją wspiela...
: 26 lip 2017, 23:40
autor: Ostatnie Ogniwo
Uśmiechnąłem się kiedy Gwiazdka zdjęła ze mnie piórka, smoczyca była bardzo miła. Nie to co niektóre smoki z innych stad.
– Nie musisz rozmawiać, nie przejmuję się tym i nie za bardzo interesuje mnie to co sądzą inni o mnie. Wiem, że dla kogoś pewnie będę dobrym wojownikiem, w sumie czy będę czy nie i tak będę chronił innych – uśmiechnąłem się i wziąłem kolejny kęs bażanta. Smakował niebiańsko
– Twoja mamusia jak się nazywa? Może będę znał – jeśli mi już mówiła to musiałem zapomnieć, ale wątpię, żeby mi o niej opowiadała.
: 26 lip 2017, 23:48
autor: Księżycowa Łuna
Tym razem to Gwiazdka w końcu zaczęła jeść, a robiła to z namiętnością godną Bogów. Mruczała przy tym, czasem zamlaskała czy zadziamgała. Uwielbiała jeść, była to jej największa namiętność zaraz po walkach.
Mama swego czasu musiała chować przed nią jedzenie ze składzika lub nasyłać Hansel, aby miała czym innych karmić.
Oblizała zakrwawiony pyszczek granatowym jęzorkiem.
– I baldzo dobrze. Wierz w siebie, bo czasem tylko to nam pozostaje, gdy już każdy z nas zwątpi. Poza tym, ja tam sądzę, że zapowiadasz się obiecująco – wzruszyła kolczastymi ramionami, a gdy skończyła, zakopała resztki.
Następnie przesunęła się pół ogona dalej i... zaczęła tarzać się w piasku, niczym w róbel, aby zmyć z siebie całą krew.
Uniosła łebek.
– To Mistycznooka, najlepsza Łowczyni i najcudowniejsza smoczyca, jaką spotkałam. Chyba nie ma na świecie dlugiej tak kochającej i oddanej wszystkim smoczycy, cieszę się, że jest moją mamusią, jestem z tego dumna – wyrzekła. – A kim jest twoja? – zagadnęła niewinnie, trąc polikiem o piach.
: 27 lip 2017, 0:16
autor: Ostatnie Ogniwo
Widać, że Gwiazdka lubi jeść, delektowała się każdym kęsem i każda chwilą posiłku. Jak będzie zła to wiem już czym ją uspokoić. Zaśmiałem się w duchu i patrzyłem jak towarzyszka tarza się w piachu. Po chwili zaczęła opowiadać o swojej mamie. Mistycznooka? Znam ją uczyła mnie walki.
– Znam Mistyczną jest wspaniałą smoczycą, uczyła mnie jak się bronić i walczyć. Polubiłem ją. Mimo ślepoty jest szybka i niezła w walce. To jest niesamowite – zapytała o moją mamę, musiałem pomyśleć jak ją przestawić. – Moja mam też jest łowcą, ale też i przywódczynią stada. Najdziwniejsze jest to, że ona ma zielone futro, a tata jest z ognia u ma różne kolory futra, a ja jesten czerwony i mam jakieś dziwne uszy – poruszyłem długi i spiczastymi uszami.
– Słyszałaś kiedyś o czymś takim jak brat lub siostra krwi?
: 27 lip 2017, 23:04
autor: Księżycowa Łuna
O tak, przekupstwo żarełkiem zawsze przejdzie, w tym przypadku powiedzenie: "Przez żołądek do serca", jak najbardziej pasuje do Gwiazdki.
Aż dziw, że nie roztyła się niemiłosiernie, bacząc na to, jakie ilości jedzenia pochłaniała, nie wiele brakowało jej do kruszyny, ale jadła za troje.
Ten bażancik to tylko stępił nieco jej głód, i tyle.
Poniuchała w powietrzu, patząc na resztki samczyka:
– Jesz jeszcze? – dorzuciła nieśmiało, uśmiechając się lekko.
A potem się rozpogodziła.
– Oj tak, mam jest niesamowite, to baldzo silna smoczyca, nie dała się przeciwnościom i jest świetna w tym, co lobi. Uwierzysz, że za pisklęcia obwiniałam Hansel o to, że mam jest ślepa... całe moje pisklęctwo przewalczyłyśmy ze sobą – uśmiechnęła się z rozrzewnieniem na wspomnienie ich smoczo ptasich sprzeczek.
Zastrzygła swoimi błoniastymi uszami.
– E tam dziwne, uszy jak uszy, to chyba domena północnej klwi, też mam, widzisz? Nie ma co się przejmować. W ogóle, twoja mam to Przywódczyni? Wow, Opoka Ziemi, dobrze pamiętam? Mama kiedyś opowiadała mi o Stadach. Może dlatego jest tlochę szolstka? Obowiązki wobec całego Stada muszą być ciężkie, maltwi się za was wszystkich – zmarszczyła lekko nosek.
: 28 lip 2017, 23:17
autor: Ostatnie Ogniwo
Ptak był baaardzo dobry, trochę mi jeszcze zostało, a jak widać Gwiazdka nadal była głodna.
– Nie, ale coś mi jeszcze zostało, chcesz?
– powiedziałem wymachując ptakiem przed pyszczkiem smoczycy. Uszy jak uszy, ale ja się nie przejmowałem więc nie wiem skąd ta uwaga, ale dobra. Uśmiechnąłem się do niej i usiadłem się wygodnie uderzając ogonem w piasek.
– Może i masz rację, pewnie tak jest taki przywódca ma wiele na głowie, więc co się dziwić. Masz ochotę coś porobić czy o czymś porozmawiać, albo jeszcze jeść – zaśmiałem się przy ostatnich słowach i przyglądałem się Gwiazdce, czekając na odpowiedź.
: 13 sie 2017, 11:41
autor: Obojętny Kolec
Odkąd dowiedział się, że przyjdzie mu obcować z innymi smokami, stał się ostrożniejszy i jakoś tak podświadomie jeszcze bardziej starał się unikać brzegów, na których dostrzegał ruch. Niepotrzebne mu były kolejne wścibskie oczy, kolejne pytania o przeszłość, i litość. Tak, tej ostatniej nienawidził najbardziej. Do tej pory radził sobie sam, dlaczego nagle miałoby się coś zmienić? Jakoś zupełnie nie kupował całej tej śpiewki o komitywie o stadzie... Komu potrzebni inni, kiedy było się samowystarczalnym?
Niemniej, tego popołudnia młody samiec zdecydował się zbliżyć do gładkiego, piaszczystego brzegu Zimnego Jeziora. Zachęcił go spokój ukrytej za wysoką, wodną trawą niewielkiej plaży.
Wysunął się z chłodnej wody i ułożył bok na piasku. Zimno nie szczególnie mu przeszkadzało, ale teraz odczuł prawdziwą przyjemność z ciepła nagrzanej ziemi. Uśmiechnął się leniwie i przeciągnął, napinając wężowe ciało. Mokra bordowo-błękitna łuska błyszczała w słońcu jak połyskliwe szlachetne kamyki.
Samiec mlasnął rozdwojonym jęzorem i przymknął bladoniebieskie ślepia. O tak, zostanie tu przez chwilę w końcu, co może się stać? Gdyby okazało się, że coś się na niego zaczai, w mgnieniu oka zniknie oprawcy z oczu, nurkując w toń Zimnego Jeziora.
: 04 wrz 2017, 20:42
autor: Zorza Poranku
Zorza wybrała się na plażę, aby odpocząć. Od czsu śmierci Chaos nie miała czasu, aby jakoś spokojnie zastanowić się, co właściwie powinna zrobić. Odkryta niedawno córka jeszcze bradziej skomplikowała sprawę. Wychowywanie małej, opiekowanie się niesforną Feridą – która zresztą ostatnio była podejrzanie cicha – i nowe obowiązki zajęły cały jej czas, nie pozostawiając ani chwili na przystopowanie i zastanowienie się, co ona właściwie robi. Może chciała tą masą obowiązków zakryć głęboki żal po śmierci Chaos? Od kiedy siostra zginęła, Zorza czuła się taka... pusta. Pusta, jakby teraz pozostało jej tylko wypełnianie pustych zadań w pustych monotonny dniach i miała wrażenie, że od tego niedługo zacznie wariować.
Tak, zdecydowanie potrzebowała wzięcia spokojnego oddechu. I ewetualnie popłakania w samotności. Nie mogła przeciez okazywać przy innych słabości.
Kiedy jednak przybyła na małą plażę, zauważyła, że bynajmniej nie jest tu sama. Kilka metrów od niej leżał jakiś smok, wygrzewając się w słońcu. Pachniał Wodą.
Miała mieszane uczucia z tego powodu. Jeszcze kilka księżyców temu wstałaby i byłaby nastawiona do obcego negatywnie. Wściekłość na to stado wyparowała jednak u niej już jakiś czas temu, przejechała więc tylko spojrzeniem po nieznajomym i opadła na piasek. Nie miała siły na kłótnie. Miała nadzieję, że smok nie jest nastawiony do Cienia żle, jak to niektórzy Wodni mieli w zwyczaju.
– Kim jesteś? – spytała, odrobinę beznamiętnie, oparłszy głowę na łapach i spoglądając na jezioro w promieniach słońca. Co jak co, ale wolała wiedzieć, z kim ma do czynienia.
: 04 wrz 2017, 21:21
autor: Obojętny Kolec
Szelest trawy i chrzęst piasku były nieprzyjemnymi odgłosami, oznaczały bowiem, że ktoś tu zmierzał. Morski spiął się odruchowo i uniósł smukły pysk.
Jego nieufne, zaskoczone spojrzenie skrzyżowało się na chwilę ze wzrokiem obcej samicy.
Uciec czy zostać?
Przez kilka uderzeń serca Sztorm rozważał kilka możliwości, dlatego pióropusz kolców na jego karku uniósł się ostrzegawczo. Lecz kiedy tylko nieznajoma legła na piasku nieopodal, młody samiec odetchnął płytko i ostrożnie ułożył głowę, kładąc się tak jak poprzednio.
Pozwolił sobie na odrobinę nonszalancji i przymknął ślepia, zdając się nie przejmować niechcianym towarzystwem. Jednak wtedy w ciszę popłynęło nieoczekiwane pytanie.
– Mógłbym zapytać o to samo. – Odparł mrukliwym, głębokim głosem, uchyliwszy powieki, by rzucić okiem na jaskrawe ciało samicy. Jej łuski miały kolor podobny do tych okrywających ciało Milczenia, ale Sztorm wątpił, by byli spokrewnieni. Poza tym, nieznajoma pachniała obco. Nigdy nie smakował tej woni, więc z łatwością wywnioskował, że była jednym ze smoków należących do innego stada. Jakiego? Tego nie potrafił zweryfikować. Ale w gruncie rzeczy nie miało to znaczenia. Teraz był na terenach, które nie należały do żadnego ze stad na wyłączność, a on jako członek Wody miał prawo wylegiwać się tutaj bez względu na możliwą niechęć nieznajomych. Och i zamierzał korzystać z przywilejów, dlatego nie ruszył się nawet o milimetr i rozluźnił spięte przez pobudzone instynkty ciało.
Przez kilka chwil przyglądał się smoczycy. Nie trudno było zauważyć, ze coś ją gnębi. Zamyślone spojrzenie wbiła w taflę jeziora... ale co Sztormowi do tego?
Zamknął błękitne ślepia.
: 10 wrz 2017, 17:43
autor: Zorza Poranku
//strasznie przepraszam za to opóźnienie
Słysząc odpowiedź smoka, spojrzała na niego jeszcze raz. Najwyraźniej nie był zbyt ufny. I to jej, w gruncie rzeczy, odpowiadało, bo sama taka nie była. Zlustrowała nieznajomego wzrokiem jeszcze raz. Wyglądał na smoka morskiego, jego bordowo-błękitne łuski lśniły w słońcu. Nie miała jeszcze okazji spotkać żadnego smoka tego gatunku, więc zatrzymała na nim na chwilę wzrok. Z tego, co widziała, nie był zbyt duży; sądziła, że był jeszcze pisklęciem.
Odwróciła wzrok i wbiła go ponownie w jezioro. Cóż, nie chciał mówić, to nie. W końcu nie było jej sprawą, kim jest i co tu robi, chociaż jednak dobrze było by wiedzieć.
Słońce zaświeciło jej w oczy, więc przymknęła je lekko, zastanawiając się. Czy był sens pytać go ponownie? Chyba nie, nie wyglądał na zbyt otwartego na nowe znajomości. Ale jednak czuła się z tym faktem trochę... Nieswojo. Przywykła do obecności znanych sobie smoków wokół siebie. Czuła się nawet odrobinę zagrożona; nieufność wobec Wodnych po incydencie Jaspis i Kryształową cały czas gnieździła się gdzieś głęboko w jej sercu, pomimo że zawsze starała się nie oceniać nikogo z góry. Co, jeśli Wodni nadal nienawidzili Cienistych tak jak wcześniej? Czy ten smok w ogóle wiedział, z jakiego stada ona pochodziła? Jak na swój wiek, wyglądał jej na wyjątkowo... Poważnego. Dojrzałego.
Po chwili jednak zdobyła się na odpowiedź.
– Mógłbyś, ale czy chciałbyś odzyskać odpowiedź?
Jej głos był spokojny. Nie oczekiwała nawet odpowiedzi, pytanie mogło pozostać czysto retoryczne. To od obcego zależało, czy zdobędzie się na jakąś interakcję.