Strona 21 z 32

: 11 mar 2020, 23:27
autor: Pamięć Barw

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Przyjazny uśmiech wciąż widniał na jej pyszczku, kiedy usłyszała odpowiedź. Oh. No trochę szkoda, że jednak narazie nie. Ale byciem stworzonym do tego właśnie to brzmiało dość ambitnie, i wystarczająco ażeby wywarło na niej wrażenie.
- Wow. No to ekstra. Mam szczere nadzieję zobaczyć cię na tronie. – Odparła zamiatając śnieg ogonem z tyłu. I nie kłamała z tym co mówi. Wierzy w nią, że zobaczy ją na piedestale przywódcy lub jak mowi, na tronie własnie. Sama choć ma jeszcze sporo czasu aby się przekonać do rządzenia to już zdecydowanie nie chce. Za dużo dram, za dużo kłutni i wszystkiego. Zdecydowanie woli inne zajęcia. Typu zabawa. O właśnie! Zabawa jest najlepsza!
Uśmiechnęła się i usiadła prosto na pytanie.
A ja za to zostanę wojownikiem. Ale takim dobrym, jednym z najepszych. Mówię ci.– Powiedziała dumnie. Nie wie jak, ale postara się o to by być najlepszą.

: 15 mar 2020, 16:09
autor: Queen
Queen bardzo ucieszył fakt że ktoś jej chyba szczerze kibicuje. Od razu poczuła nić sympatii do tej smoczycy. Mimo że nie powinna jej ufać i dzielić nawet nić sympatii do niej, ale mogła po prostu zachować to w sekrecie. Nikt z jej stada nie musi wiedzieć że lubi jakąś pomarańczową smoczyce która powstała z ziemi.
– Jak nauczę się walczyć albo władać Maddarą to może staniemy na przeciw siebie na arenie. -nie wiedziała jeszcze jak dojść do władzy i czy lepiej jako Czarodziejka, czy może Wojowniczka. Nie było to dla niej istotne, ważne było tylko by zostać przywódcą, a to jak osiągnie ten cel, to już nie ważne.
– Na pewno będziesz najlepsza, musisz tylko mocno się starać i nie odpuścić marzeniom za wszelką cenę. -choć Queen uważała że to ona będzie najlepsza we wszystkim co robi, to jednak wierzyła że i Zirka osiągnie swój cel, a tylko walka na arenie pokaże kto jest jednak najlepszy w tym.

: 15 mar 2020, 22:16
autor: Pamięć Barw
Utrzymała uśmiech słysząc jej odpowiedź. Aż ciekawa jest jak by się potoczyła ich walka. I co jeszcze ciekawsze, kto by wygrał. No to to jest narazie niewiadomą. Bo puki co, to ani ona nie potrafi jeszcze walczyć, ani tamta z tego co zrozumiała. Co tyczy się to maddary...
To by było satysfakcjonujące. Fajnie byłoby że sobą zawalczyć. – Odparła z wesołym wyrazem pyska.
Posłuchała następnych słów samiczki z wyraźnym zaciekawieniem, przy czym również uśmiechnęła się ciepło. Oo... No to było na prawdę miłe. Nawet jak bez tego wie, że nie odpuści, to przyjęła tą radę.
Nie odpuszczę. I ty też nie odpuszczaj. – Spojrzała nań czerwonymi oczyma. – ah. No i nie wiem czy u was również decyduje stado, ale poznawaj smoki. Jak jest jak mówię to znajomości mogą ci się przydać. – Posłała jej jeden z tych uśmiechów odsłaniających kiełki. Hah! I jeszcze ten zabieg co niedawno mieli wybory.
ALE! Toś my się nagadali! A może Queen by chciała się pobawić? Gadanie fajne, ale to nie to samo co zabawa.
No a w ogóle... To miała byś chęć coś porobić? Nie wiem... Pobawić się? – Zerknęła na nią błyszczącymi oczkami z wesołym uśmiechem. Może ten uśmieszek ją przekona? W śnieżki może nie, choć byłoby fajnie. Ale w takie chowanego może.

: 29 mar 2020, 16:28
autor: Queen
Queen o dziwo polubiła pomarańczową smoczyce, mimo że na początku nieufnie podchodziła do niej, ale jak usłyszała że jej kibicuje i daje rady jak dotrzeć do władzy. Iskra zaufania spłynęła na Zirkę. Choć czas zweryfikuje tą jak na razie krótką znajomość, ale zauważyła że ma prawdopodobnie sojusznika w innym stadzie, a to dodało dla smoczycy jeszcze więcej pewności siebie.
-Masz rację, znajomości to podstawa, bez nich ciężko cokolwiek osiągnąć. – powiedziala przytakując jej słowom.
Zabawa? Queen zawsze była skora do zabawy, rodzeństwo jej ciągle spało, a tutaj może się z kimś w równym wieku pobawić. To był wspaniały pomysł, jeśli tylko kompan mamy jej pozwoli, spojrzała na Drewnokość, a ten jakby czytał w jej myślach skiną łbem na zgodę.
– Tak, bardzo chętnie, w co się pobawimy? -odwdzięczyła się uśmiechem do towarzyszki. Jaki pisklak odmówiłby zabawy? Na pewno nie ona.

: 31 mar 2020, 1:13
autor: Pamięć Barw
Poszerzyła uśmiech na jej odpowiedź i przytaknęła jej głową.
Właśnie. – Dopowiedziała przy tym, ale tylko by nie było, że nagle się uciszyła.
W końcu zapytała ją o zabawę. Czyli o to po co tu przyszła i robiła nim jeszcze czerwona samiczka się zjawiła. Ale to nie tak że jej przeszkodziła. I tak o wiele fajniej jest mieć towarzystwo w postaci kogoś z kim można pogadać. Patrzyła na nią z wesołym uśmiechem w nadziei że się zgodzi. Przy czym od razu kminiła propozycje zabawy. Śnieżki już nie, choć nie ukrywa że fajnie się porzucać trochę.
Przerwała jej odpowiedź. A co fajniejsze twierdząca! Tak! Poderwała się, stając na cztery łapy przy tym zagarniając ogonem śnieg z tyłu.
Super! Co powiesz na berka? – Zapytała z wesołym uśmiechem, podchodząc bliżej parę kroków, już zapatrując się na złapanie jej pierwszy.

: 14 cze 2020, 20:17
autor: Nieustająca Zamieć
  Niby chciała się trzymać terenów Wody, ale tak się złożyło, że podczas jednego z lotów za bardzo ją... wywiało. Nie zwróciła na to zbyt wielkiej uwagi, bo nie znała jeszcze terenów aż tak dokładnie, co tylko ogólnie, na podstawie tego co pokazała jej Szuwarek. Do tego coś osobliwego przykuło jej uwagę.
  Na horyzoncie wypatrzyła... białe drzewko! Może jednak jest tu jakiś ślad jej dawnych ziem?! Przelatywała obecnie nad jakimś lasem, więc niby mało prawdopodobne, ale skoro tak gorące rejony jak pustynie potrafią być obok lasów, to czemu z zimowymi rejonami nie może być tak samo?!
  Wylądowała pod drzewkiem, ponownie zawiedziona. Nie czuła od niego żadnego chłodu, co wręcz tę wysoką, wszędobylską temperaturkę. Ponownie pokryła się płaszczem chłodu, ale nie jakoś bardzo intensywnym, co tylko aby shcłodzić. Przyjrzała się obiektowi. Hmmm... z bliska już aż takie białe nie jest, bardziej szare. Ciekawe czemu... Może znajdzie odpowiedź gdzieś w koronie?
  Odsunęła się nieco, nabierając rozpędu, po czym skoczyła. Wybiła się w miarę wysoko i przednimi łapami zahaczyła o jakąś niższą gałąź. Wgramoliła się na nią cała. Zatarła łeb w górę. Wielkie to ono nie było. No i nic niezwykłego nie widziała na jego szczycie... Odpocznie chwilę i ruszy dalej!
  Samica położyła się na gałęzi, ostrząc sobie pazurki o korę.

: 14 cze 2020, 22:57
autor: Trzask Płomieni
Po ceremonii uznał, że czas najwyższy odpocząć. Aqen jednak zauważył coś niebywale przykrego – nie miał nawet z kim tego wolnego czasu spędzać. Walka i treningi były wszystkim co posiadał. Ojciec zajmował się młodszym rodzeństwem, ewentualnie innymi pisklętami. Mama? Nie widział jej od walki z niedźwiedziem, a rodzeństwa z Plagi nigdy nie poznał. Nie miał jak ich wezwać, więc zasadniczo został pozostawiony sam sobie. Jak tak pomyśleć, było to dość depresyjne, ale on widział w tym bardziej nudę, niźli samotność.
Leciał stosunkowo nisko, badając z czystej ciekawości tereny wspólne – rzadko tu bywał, zwiedzanie ich było czymś ciekawym. Jego uwagę zwróciła ciemna sylwetka, która przed chwilą wylądowała przy jakimś białym drzewie. Sądząc po tym, jak wiatr oddziaływał na ciało... też był to smok północny. Piaski miał tak po prawdzie zignorować smoka, którego nie znał, ale zmartwił go późniejszy widok. Czy on... wskoczył na drzewo?! To tak można?! Może potrzebował pomocy?
Gwałtownie skręcił i udał się bliżej tego nietypowego miejsca. Wylądował z gracją, ale i głośno – był już masywnym samcem, tylko futro nie podkreślało mięśni tak dobrze jak łuski. Z zaskoczeniem zaobserwował dwie rzeczy: pierwszą była płeć intruza, wyglądał na smoczycę. Drugą był fakt, że nie wyglądała na kogoś w opresji, a jemu zwyczajnie zrobiło się głupio, że bez pomyślunku stanął pod drzewem i wyciągnął przed siebie ramiona, przysiadając. Jakby oferował, że ją złapie.
Zamarł w tej przedziwnej pozycji, a na pysk przywdział minę pełną zakłopotania.

: 15 cze 2020, 12:17
autor: Nieustająca Zamieć
  Zastrzygła jednym uchem, kierując je w stronę dźwięku. Ktoś wylądował? Spojrzała w tamtym kierunku i ujrzała.... szarego smoka. No, nie do końca, bo z przodu był biały, ale szarość przeważała. Tylko co on tak siedz... Oooo, chwila. Czy on myślał, że jej grozi jakieś upadek i chciałby ją złapać. Urocze, nawet bardzo, ale szkoda tylko, że niewłaściwe, bo nic jej nie grozi... Na jej pysk wstąpił diaboliczny uśmieszek, który jednak szybko skryła. Ma pomysł!
   Wstała i postawiła krok w pustkę. Niemal od razu zmaterializowała się tam platforma z lodu. Tworzyła przed sobą białe panele po których wchodziła coraz wyżej. Biegły one wokół drzewa, niby spirala. Przechodziła przez gałęzie, jeśli jakieś były; niespiesznie, zerkając chytrze uśmiechnięta w stronę obcego. Pewnie się tego nie spodziewa!
  Kiedy dotarła na szczyt drzewka, spojrzała w dół. No no, trochę nad ziemią była, ale nie jakoś specjalnie wysoko, chociaż i tak dostatecznie, aby zrealizować swój plan. Za sobą zrobiła lodową platformę na którą się cofnęła, pochylona. Arien w porę z niej wyskoczył, wiedząc co się święci. Wzięła rozbieg i skoczyła w dół.
  Spadając, będąc w połowie, a dokładniej nieco pod nią, rozpostarła skrzydła i poszybowała nieco nad samcem. Zaczęła szybko łopotać skrzydłami wzbijając się wyżej. Uniosła się i zawróciła w okolicę drzewa, aby Arien mógł na nią wskoczyć. Zaraz potem zaczęła kołować nad drzewkiem, patrząc w dół na samca.

: 15 cze 2020, 17:21
autor: Trzask Płomieni
Nie zauważył tego jej uśmiechu, była za daleko w stosunku do niego. Zresztą wzroku nie miał najlepszego, co innego węch. Ale przebiegłości czy sprytu nie sposób wyczuć. Aqen zwęził nozdrza w przecinki, nabierając ze świstem powietrza. I tak... zupełnie nie spodziewał się tego, co zobaczył. On tak po prawdzie praktycznie nie miał styczności z maddarą, a już zwłaszcza tą niesłużącą do bicia innych. Zamrugał dla ocucenia się, a jednak niewiele to pomogło. "Tak się da...?", pomyślał.
Co więcej, miała ze sobą jakieś białe, puchate stworzenie! Nie znał się na kompanach, jednak z góry uznał, że ma do czynienia z właśnie czymś takim. Wojownik skulił uszy widząc co planuje smoczyca. Zwariowała! Pewnie chciała się zabić! Rozłożył własne skrzydła i rozpostarł je na boki. Były długie i szerokie, jak to u powietrznych. Nie był pewien czy ją złapie dobrze, a skrzydła mogły pomóc jej zamortyzować upadek. Zrobiłaby mu się pewnie dziura, jednak ewidentnie o to nie dbał.
Jakieś było jego rozczarowanie, kiedy podczas tego upadku smoczyca po prostu... odleciała. Sterczał tak z rozłożonymi skrzydłami i ramionami. Zdębiał. On tutaj... próbował ją... a ona... ugh! Zazgrzytał zębami. Nadął się jak żaba kiedy spostrzegł, że Neira nadal się z niego naśmiewała – bo kołowała blisko tego drzewa. Nie znosił czuć się jak głupek. Starczy, że matka go tak traktowała jak był młodszy, o czym dowiedział się stosunkowo niedawno. Przez moment miał wszelką ochotę spalić to drzewko na wiór, jednak się powstrzymał. Miał krew swojej porywczej rodzicielki, ale również tą należącą do jego stoickiego ojca. Napełnił policzki powietrzem w swojej frustracji, cały się nakukuryczył, aż mu futro sterczało jak po porażeniu piorunem. Patrzał na Neirę pełen wyrzutu i wyraźnej pretensji.
A łapy opuścił na ziemię dopiero po chwili, jak zaczęły drętwieć...

: 16 cze 2020, 1:41
autor: Nieustająca Zamieć
  Może i go obserwowała podczas wspinaczki, ale jak on nie widział jej mimiki, tak ona nie widziała jego i tego zdziwienia umiejętnościami tkania maddary. Trochę szkoda... Ale przynajmniej dostrzegła jego naburmuszenie. Nie do końca o to jej chodziło, ale może to szybko naprawić!
  Wylądowała gdzieś pośrodku drzewa, na jednej z gałęzi. Usiadła na dwóch łapach, zgarbiona niczym sęp, chociaż ani trochę nie dodało jej to grozy, co mogło nawet rozbawić. Spojrzała się z niewinnym uśmiechem w stronę samca.
   –
Co nic nie robisz?! – krzyknęła w jego kierunku. – Widzę że nie jesteś w najlepszym nastroju! – Zachichotała, rozpościerając skrzydła. – Nie stój tak, tylko mnie złap! – Rzuciła na odchodne, wybijając się i lecąc w górę.
  Skierowała się gdzieś przed siebie, na początek nieco wolno, bardziej szybując, aby mieć pewność że jej nie zgubi. Arien wyjrzał z futerka i patrzył w tył; w razie czego ją poinformuje. Ale fajnie było tak się z kimś pobawić, jak za dawnych lat! Oby tylko okazał się chętny, chociaż innej opcji nie widziała – ta sztuczka zawsze działała.

: 16 cze 2020, 11:50
autor: Trzask Płomieni
Aqen nie mógł się nadziwić. Drzewa zawsze mu się wydawały dość liche, nie wiedzieć czemu. Nie próbował się po nich wspinać, bo zwyczajnie nie chciał spaść. Jako malec o tym myślał, jednak do niczego nie doszło. Zadarł więc brodę i przyglądał się Neirze, niczym gąbka chłonąc wiedzę. Więc on też tak mógł, teoretycznie? Byli tego samego wzrostu, nawet podobnie wyglądali. Na szczęście wiedział o swoim pochodzeniu, więc o bycie rodzeństwem jej nie podejrzewał.
Znów się nadąsał. No przecież chciał ją złapać, to jak na złość nie spadała! Nie pomyślał, że mogło jej chodzić o zwykłe zaproszenie do zabawy. On tak średnio umiał się bawić, nie dorastał wśród rówieśników. Nie lubił jednak przegrywać, jak to każdy z krwi Spuścizny. Przygryzł policzek od środka, czekając aż smoczyca zjawi się blisko niego, nad nim. Kiedy cień przestał na niego padać, machnął rozłożonymi wcześniej skrzydłami. Odbił się silnie od ziemi, zostawiając po swoich tylnych łapach płytkie wgłębienia w trawie.
Nie był dobrym lotnikiem, serio. Zawsze miał problem ze skrzydłami, które były – w jego ocenie – znacznie za długie. Ze sporą dozą niepokoju wzbijał się wyżej, aby być na tym samym poziomie wysokościowym co ciemnofutra. Zawisł na moment w powietrzu. Raz dwa, raz dwa, raz dwa. Musiał sobie wyrobić wpierw tempo, strasznie się tym stresował. Nie chciał wyjść na głupka. Zerknął odruchowo przez bark w kierunku drzewa. Lisa tam nie było. Ugh, pewnie mu się przywidziało.
Przez ten nagły brak skupienia zaczął stopniowo opadać, tracąc na wysokości. Wisiał w powietrzu, a jego długi, puszysty ogon niedługo muśnie trawę, jak się biedak nie ogarnie.

: 16 cze 2020, 12:32
autor: Nieustająca Zamieć
  Leci za nami? Spojrzał się za siebie. Czysto. Więc nie lec... chwila chwila, jednak leci! Jednak lec.. opada? Co jest? To goni ich czy nie? Arien był wyraźnie zdezorientowany, nie rozumiejąc co robi ten samiec, więc tym samym nie miał pojęcia co przekazać Pani... Może tak "Goni, ale jakoś dziwnie zaczął opada...
  ...To go podnieśmy! Zmiana warty! Lis zaczął obserwować przód, kiedy to Neira spojrzała się w dół za siebie.
   –
Haaalo, tu jestem! – krzyknęła w jego kierunku, posyłając połowiczną mentalkę, poprzez wzmocnienie krzyku magią. A to ponoć ona ma jakąś chorobę i gorszy wzrok...
  Wtem, przed północnym szarakiem wyrosła jasnoszara, lodowa rampa. Ustawiona tak, jakoby miał się z niej wybić w górę. Normalnie zaś sama przeszkoda miała go zmusić do wyrównania z nią wysokości, dlatego ciągnęła się do jej pułapu. Pojawiła się skoki przed nim, aby miał czas zareagować, ale żeby mimo to jakiś zawał mógł mieć, patrząc na rozkojarzenie.
  Zmiana warty po raz drugi! Arien znów przyglądał się smokowi, a Neira stopniowo nabierała coraz większej prędkości. Miała nadzieję że ta droba pomoc coś da, bo inaczej gonitwa byłaby nudna...

: 17 cze 2020, 9:37
autor: Trzask Płomieni
Oh, ała. Nie znosił wiadomości mentalnych. Samo istnienie dźwięku było dla niego kłopotliwe, a co dopiero taki krzyk pod czaszką. Szarpnęło jego ciałem w powietrzu, gwałtownie zaczął opadać. Szlag. Odsłonił zęby w złości na samego siebie i udało mu się wzbić z powrotem, nieco wyżej. Energicznie uderzał skrzydłami o powietrze, łapiąc ciepłe prądy i podbierając je pod siebie.
Aqen przyjrzał się tej rampie. Twór maddary, to na pewno. Głupiec i ślepiec by to zauważyli. Zmrużył ślepia, rozeźlony. Dlaczego ta smoczyca była taka nieprzyjemna? Skulił uszy, a potem zrobił coś gwałtownego – jak na smoka Ognia przystało, bo rzekomo była to dla nich cecha charakterystyczna – porywczość. Tylko ostatnio się zacierała. Ruszył przed siebie, całą swoją masą uderzając w lód. Był silnym smokiem, raczej nie miał problemu z pokruszeniem tej konstrukcji. Drobiny lodu rozsypałyby się dookoła niczym przedwczesny śnieg, niektóre utkwiły na jego futrze na grzbiecie.
Samiec namierzył Neirę, która znajdowała się nieco dalej. I oczywiście, że zamierzał ją złapać, choćby po to, by ją zatłuc! No dobrze, może jednak nie aż tak bo nie był swoją matką, ale z pewnością przekazałby jej to i owo. Jak? Jeszcze nie wiedział, później się tym zajmie. Leciał za nią, mając nadzieję zmniejszyć dzielącą ich odległość. Rude futro, a zwłaszcza czupryna, powabnie powiewały na wietrze.

: 22 cze 2020, 0:01
autor: Nieustająca Zamieć
  Hm? Rozwalił to? No no, nie doceniła go! Poza tym zapomniała wspomnieć o wytrzymałości... tym razem nie popełni tego błędu!
  Przed samcem pojawiły się przeszkody z szarego śniegu, tym razem już wytrzymałe! Były to, zaczynając od tych blisko niego: trzy sople ustawione jeden za drugim, imitujące slalom., odległość miała nie być jakaś wielka, aby miał trudności z płynnym przelotem między nimi, ale jednocześnie żeby mógł to wykonać; dalej był ciasny tunel prowadzący w dół, więc pewnie będzie musiał złożyć skrzydła i pikować; zaraz na jego końcu, rzecz jasna w pewnej odległości, była ta sama rampa co wcześniej, ale prowadząca w górę, z jakby sufitem, tym razem z większą ilością miejsca niż w tunelu, pewnie na skrzydła. Przelała maddarę w tor przeszkód.
   –
Tym razem je wzmocniłam, więc już ich tak łatwo nie zniszczysz! – krzyknęła do niego, pilnując aby dzięki maddarze usłyszał i zrozumiał całość. No, zobaczmy co tutejsze smoki wiedzą o lataniu!

: 29 cze 2020, 19:33
autor: Trzask Płomieni
Nie rozumiał o co chodziło tej smoczycy! Dlaczego była taka nieuprzejma, coś jej zrobił? Za każdym razem gdy wyciągał łapę by pomóc, tylko za to obrywał. I to bardziej, niż gdyby go trafił cios magiczny lub fizyczny. Kuła go duma, a miał jej jakieś-tam pokłady po bardzo egocentrycznej matce. Nastroszył sierść w tej irytacji. Niech ją tylko złapie...
No ale właśnie, musiał wpierw złapać. Póki co zawisł znowu w powietrzu by obserwować z uwagą jak między nim, a Wodną pojawiają się kolejne przeszkody. Hm. Sople, tunel, a potem rampa. Czy ona się z nim bawiła? Doprawdy, mógłby próbować to jakoś ominąć, a jednak... z jakiegoś powodu miał ochotę pograć w tę małą grę. Jako pisklę nie miał towarzystwa, więc futrzasta rówieśniczka zaproponowała mu ciekawy wieczór.
Trzepnął skrzydłami i ruszył, póki co powoli. Nigdy nie czuł się pewnie, pomimo powietrznych korzeni – zwyczajnie długie skrzydła mu wadziły. Błony powiewały na wietrze, gdy samiec starał się utrzymać konkretne tempo. Zgiął jedno ze skrzydeł, aby oblecieć pierwszy sopel z jednej strony, i minąć kolejny z drugiej. Szło mu to dość topornie, zahaczał błonami o lód – przynajmniej się przy tym nie pokaleczył. Przemęczył się.
Jednak to nie był koniec, bo przed nim coś osobliwego. Nurkowanie. Ugh. Nie przepadł za tym, tak jak za lądowaniem. Chyba nawet bał się trochę wysokości, a pikując docierało do niego jak wysoko się znajduje. Samiec znalazł w sobie odwagę by złożyć skrzydła i odbić się silnie od prądu powietrza jaki go unosił. Pikował głową w dół, ze skrzydłami przy bokach, dość ciasno. Manewrował tułowiem, aby wpadając do tunelu nie poobijać się o niego. Nagle jednak tunel miał się skończyć...
... a on nie wiedział co robić! Spanikowany rozłożył skrzydła za wcześnie, jeszcze wewnątrz tunelu, na ostatnim jego odcinku. Przynajmniej nie zakoziołkował na ziemię, z wysokości, tylko na pobliską rampę, gdzie z hukiem się zatrzymał.
Ała...

: 01 lip 2020, 23:11
autor: Nieustająca Zamieć
  Hm. Coś niezdarnie minął te sople, ale nie jakoś najgorzej, radzi sobie... O, jest przy tunelu, co zrobi? Wleciał.... co to za zgrzy... ou, to on, wpadł na rampę. Auć...
  Relacje Ariena jak zwykle były dość trafne, chociaż i tak całość śledziła jednym okiem. Lotnik z niego żaden... trzeba go przeszkolić!
   –
Za delikatnie skręcasz! Próbuj ostrzej! – poradziła mu, znów rzecz jasna wspomagając się magią.
  Rampa, na której sobie odpoczywał, zaczęła powoli znikać, jakby dając mu czas na wystartowanie. Do tego wyrównała się do poziomu, aby nie utrudniać lotnikowi startu. Na jego wysokości (w końcu patrząc na jego umiejętności nie wiadomo jak wysoko się wzbije) zaczęły pojawiać się kolejne przeszkody. Znów trzy sople, lecz tym razem się przemieszczały; z lewa na prawo. Znowu slalom, ale bardziej dynamiczny, w którym zręczność liczy się jeszcze bardziej, a przeszkody czasami potrafią się równać w prostej linii. Nie były jakoś za szybkie, ale mimo to pewnie można je nazwać trudniejszą wersją. Co z tego, że z poprzednimi ledwo dał sobie radę? Nie ma zmiłuj! ona młodsza od niego przelatywała przez podobne przeszkody, to i on da sobie radę! Dalej były trzy lodowe ściany w odstępie trzech jego długości od siebie, lecz nie takie zwykłe. Ich środek co jakiś czas się zamykał, dokładniej każdy co parę uderzeń serca (minutę, nie chce mi się bawić w te miary) na jedno uderzenie, w odstępie paru uderzeń (pół minuty) po sobie. Nie były tak wytrzymałe jak sople i ni ostre, czyli jak nie zdąży, to dostanie dawką lodu w tułów, głowę, ogon... zależy od prędkości, ale nie będzie to jakoś mocno boleć! Jako ostatnie, tak aby dać złapać oddech, były te sople co przy pierwszej turze, ale ciaśniejsze. Wszystko to pojawiało się po kolei, z przerwami, aby dać mu czas na oswojenie się z tym co go czeka. Maddara przelana, lis na pozycji. Do dzieła lotniku!

: 05 lip 2020, 21:52
autor: Trzask Płomieni
Poczuł, jak grunt mu znika pod łapami. Nawet jeżeli rampa była śliska i niezbyt przyjemna w dotyku, to dalej była podporą. Zląkł się, nie chciał spaść, a jednocześnie nie był na tyle pewien, że może już znowu się wzbijać w powietrze. Nie miał jednak za specjalnie wyboru. Szlag. Machnął skrzydłami i już zawisł w powietrzu, akurat kiedy rampa zniknęła całkowicie. Aqen zadarł pysk by odnaleźć spojrzeniem sprawczynię zajścia. Dlaczego się nim tak bawiła? Cóż jej takiego uczynił?!
Zauważył te trzy sople. O bogowie, one się ruszały! Przełknął w ciszy ślinę. Próbował wyłapać ich rytm i moment, w którym może przelecieć między nimi bez konieczności skręcania. Tak, zawsze kombinował, jak koń pod górkę. W końcu wyczuł, tak mu się wydawało. Rozpędził się gwałtownie, silnie przecinając wiatr. Dwa sople wyminął wyśmienicie, ale z trzecim miał problem. Nie zdąży go już wyminąć, więc będzie musiał go staranować. Tak samo robił biegnąc na lądzie. Silnie, z rozpędu, nie unikając przeszkód tylko je miażdżąc swoją masą. Zamknął oczy i łupnął w lodowy twór, który się prawdopodobnie rozkruszył. Kwestia tego czy i Aqen się przy tym nie połamał...
A potem zamarł w bezruchu, prawie by spadł. Co.. to... jest?! W życiu czegoś takiego nie widział! Że on niby miał się tam wcisnąć, i to lecąc? Upadła na głowę! I co on w ogóle będzie miał z tej farsy?! Zazgrzytał zębami, jednak ponownie zawisł w powietrzu by policzyć w głowie odstępy czasowe między dziurami i ich znikaniem. Chyba dobrze wyczuł. Uff, oby. Wleciał do pierwszej ściany, przez dziurę, trzymając skrzydła w miarę stabilnie i tylko lekko nimi poruszając by utrzymać się na obecnej wysokości. Zrobił to akurat gdy ta się otworzyła, więc nie ścisnęła go za trzewia. Z drugim zrobił podobnie, wyczuł czas i po prostu wleciał w odpowiednim kierunku. Nieco się przy tym rozpędził, więc omal nie walnął czołem w lód nad otworem, wbijając tam rogi. W ostatniej chwili udało mu się szybko zapikować, przelatując przez dziurę.
Na widok kolejnych przeszkód uznał chyba, że ma tego serdecznie dość. Dlatego też odsapnął chwilę, udając że znowu się zastanawia. Ten schemat powinien ją zbić z pantałyku. Zaraz potem wziął głęboki wdech i zionął prosto w lodowe twory, chcąc by pod wpływem temperatury się roztopiły i wyparowały, tym samym zasłaniając go przed ślepiami Wodnej. On też jej nie widział, ale spokojnie. Postanowił zaryzykować. Wzbiłby się w górę, ale wciąż trzymając gęstego, ciepłego powietrza. Węch miał świetny, więc to na nim bazował. Chyba ją miał. Chyba? Jak się uda, spadłby na nią z góry, opierając przednie łapy o jej barki, zmuszając ją by zapikowała w dół. Uważał, żeby jej nie skrzywdzić – bo nie to było intencją samca.
Na ziemię! Ale już!

: 08 lip 2020, 1:24
autor: Nieustająca Zamieć
  Dooobra, szło mu lepiej niż wcześniej, co było nawet widać. Dalej miał jakieś tam potknięcia (problemu z agresją chyba też), ale nie były ona jakoś poważ...
  Em...Neira, dmuchnij no powietrzem, rozpuścił nam przeszko...osztyuważajnadtobą!

  Hmm... wyczucia czasu i prędkości mu nie brakował... i znowu rozbił! Obdarzono go niezwykłą siłą, nie ma co! Ściany ominął sprytem – nie przemyślała możliwości zatrzymania się. Będzie musiała coś na to zaradzić następnym raze... O, para. Twory zniknęły, a wiatr rozwiał wytworzoną chmurkę...
  "osztyuważajndatobą!" Co? Aaa, dobra, spada na mnie! Zanurkowała po skosie w prawo, a potem okręciła się nad nim, kończąc po jego lewej. Odbiła jeszcze dalej i zaczęła przyspieszać, acz nie jakoś mocno – dalej miał szansę ją dogonić.
  ~
Nieźle, musisz tylko popracować nad szybkością! Taranowanie wszystkiego w powietrzu nie zawsze się opłaci! Zręczniejszy lot jest nie tylko finezyjny, ale i skuteczniejszy w pogoni! ~ Odezwała się, tym razem bezpośrednio w jego głowie. Samiec nie poczuł przed tym żadnego sygnału, a sama wiadomość weszła jak w masło, nie pozostawiając po sobie nic poza słowami, zupełnie jakby były to jego własne myśli, a nie głos nieznajomej.

: 09 lip 2020, 15:24
autor: Trzask Płomieni
Jednak jej nie chwycił, przynajmniej nie od razu. Zachwiał się w locie, kiedy nagle usłyszał cudzy głos. Nie znosił maddary, nie znosił. Zaszczebiotał zębami i zacisnął je po chwili, zwalczając swoje wybuchowe odczucia w tym zakresie. Skup się. Musisz ją tylko złapać.
Zmusił się do nieco bardziej żwawych ruchów w powietrzu. Nie uderzał skrzydłami tak silnie, bardziej wykorzystywał prądy powietrza, które podbierał pod siebie. Unosiły go w górze, nadawały mu nawet pędu. Przymrużał ślepia, gdy zaczynały powoli łzawić przez tę prędkość. Pogoda póki co sprzyjała, ale też zaczynało się robić nieco pochmurnie. Aqen nie lubił burzy, trochę się jej wręcz bał. Więc kiedy dogonił Neirę, a w końcu mu się to udało, zamiast ją chwycić na wszelkie sposoby, dał nura pod nią. Uważał przy tym, aby ich skrzydła nie uderzyły o siebie. Mogliby spaść na ziemię, rozbić się, i nawet najlepszy uzdrowiciel nie zidentyfikowałby ich zwłok – staliby się kałużą krwi i futra.
Zadarł lekko pysk, będąc tuż pod nią. Uszczypnął ją kłem złośliwie, w okolicy lewej pachy. Nie na tyle mocno, by jej przedziurawić skórę, ale na pewno to poczuje. I żeby nie oberwać w łeb za tę zuchwałość, nagle zapikował w dół. Szybciej, gwałtowniej, ku ziemi. Widząc już dokładne kształty trawy i kamieni, zaczął zwalniać. Rozłożył nagle skrzydła, i zamiast wylądować bezpośrednio, po prostu kołował. Stopniowo zmniejszał prędkość, oraz wysokość, aż znalazł się na glebie. Poczuł łaskotanie kłosów traw na podeszwach, i już nie wisiał w powietrzu.
Łapy mu drżały z wymęczenia, skrzydeł też nie złożył – leżały bezwładnie na ziemi, rozłożone przy bokach samca. Cicho dyszał, musiał odsapnąć. Nie przywyknął do takiego nagłego wysiłku. Nie rozglądał się nawet za Neirą, przez krew uderzającą w jego czaszkę, chwilowo o niej zapomniał...

: 10 lip 2020, 16:44
autor: Nieustająca Zamieć
  Tym razem chciała, aby Arien darował komentarze, bo wszystko dobrze widziała patrząc do tyłu, zaś on miał pilnować drogi przed nim...
  Dał nura? Co on planu... o, uszczypnął ją? Zaśmiała się, wbrew sobie, chociaż i tak nie miała mu tego za złe – w końcu ją jakkolwiek złapał!
  Kiedy wylądował, poleciała w jego kierunku szybując spokojnie, zwalniając. W ten sposób była odpowiednio spowolniona i mogła wylądować bez zbędnego kołowania. Złożyła skrzydła i podeszła do samca. Poklepała go delikatnie po plecach.
   –
No no, nieźle sobie poradziłeś! – powiedziała radośnie, bez krzty zmęczenia w głosie. – Tylko popracuj nad lądowaniem, takie gwałtowne może dodatkowo wymęczyć. Poszybuj na spokojnie w wybranym kierunku, wtedy skrzydła nie będą się męczyć, wypatrzysz dokładniej spokojne miejsce i bezpiecznie wylądujesz! – pouczyła go jeszcze na koniec. Potem spojrzała się na jego skrzydła, nieco zdziwiona. Powietrzny, a taki zmachany? Dziwne... – Wezwać kogoś, aby Cię przebadał? Masz w sobie krew powietrznego? – dopytała się jeszcze, ciekawa czy aby dobrze zauważyła.

//Blomp, raporteł z Lotu 2 plys.

: 13 lip 2020, 8:27
autor: Trzask Płomieni
Dopiero kiedy usłyszał i poczuł klepnięcie na plecach, przypomniał sobie o jej obecności. Mimowolnie się wzdrygnął, choć widocznie było to z zaskoczenia, a nie – na przykład – obrzydzenia. Nie stronił jakoś szczególnie od dotyku, ale też niekoniecznie go łaknął. Zerknął na smoczycę kątem oka. Skąd ona brała tę pozytywną energię? Nie znał za wiele osób, które mogłyby się poszczycić tym samym. Zmrużył lekko ślepia w zastanowieniu. Później doszły jej rady i..
Zaraz, chwileczkę. Co?
Czy ona mu dawała rady lotnicze? To była jakaś... nauka, sprawdzian? Dlaczego? Zdziwiony obrócił pysk w jej kierunku. Złote ślepia lustrowały samicę i jej potargane od wiatru futro. Ciekawe czy on też wyglądał tak chaotycznie po tej powietrznej przebieżce? Nie zdołał w żaden sposób odnieść się do jej słów, bo zapytała o kolejną rzecz. ... i kolejną. Eh, zdołał przez moment zapomnieć o kłopotliwości tego wszystkiego. Nie bardzo miał jak się odezwać. Więc spróbował inaczej.
Uniósł przednią prawą łapę i pokazał jeden szpon. Odnosił się do pierwszej sprawy. Pokręcił głową na boki, nie potrzebował wsparcia. A nawet jeżeli, nawet nie wiedział jak miałby jej wytłumaczyć osobę Przebłysku Wspomnień, a tym bardziej jak ją wezwać. Zrobiły to sam, gdyby to było bardzo potrzebne. Przysiadł by odsapnąć, a potem uniósł drugi szpon w tej samej łapie. Wtedy odpowiedź była twierdząca. Kiwnął pyskiem, a potem przemielił powietrze w pysku.