Strona 21 z 34

: 14 kwie 2017, 16:06
autor: Deszczowa Kołysanka

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Uniosła nieco wzrok, wpatrując się w niebieskołuskiego. To, co chciała zrobić, zniszczyłoby i jego. Nie mogła.. Nie mogła postąpić aż tak bardzo egoistycznie. Za dużo już napsuła, nie powinna niszczyć więcej. I choć pobyt za barierą wydawał się być tym gorszym rozwiązaniem, musiała tam iść. I odwlec ostateczne rozwiązanie na później. Oby tylko nie zabrakło jej odwagi..
Wzięła oddech, uspokajając nieco płacz. Przez dłuższą chwilę się nie odzywała.. Może potrzebne jej to było, aby opanować rozpacz. Przynajmniej do tego stopnia, aby mogła powiedzieć, co chce zrobić.
-Ziemie Cienia znajdują się pośrodku bariery.. Nie mam możliwości dotarcia do jej krawędzi inaczej niż po granicy..
Opuściła łeb. Granica była zbyt oczywista, jeśli zniknie, pierwsze co zrobią, to właśnie przeszukanie granicy. Jej trop wiodący w tamtą stronę jasno dałby do zrozumienia gdzie poszła. Nie chciała, aby ktokolwiek jej szukał. A już tym bardziej narażał się w ten sam sposób, co ona. Przełknęła ślinę, zbierając odwagę na kontynuację zdania.
-Nie chcę narazić nikogo.. Dlatego lepiej żeby nie znaleźli mojego śladu wiodącego wzdłuż niej. Mógłbyś..
Uniosła wzrok, wpatrując się w niego. Na policzkach widniały długie, mokre ślady po płaczu, po łzach.
-Mógłbyś mnie przeprowadzić przez teren Ziemi, do krawędzi bariery?
To, o co pytała, było.. Również niesprawiedliwe. Ale może mniej, niż dokonanie żywota na miejscu.. Przechyliła nieco łeb na bok, starając się uśmiechnąć. Jednak było to smutne. Jak miała się cieszyć? Nie wiedziała co ją tam spotka. Nie wiedziała nawet gdzie dokładnie chce iść, ale na pewno daleko. Może tam nauczy się czegoś bardziej pożytecznego niż ściąganie kłopotów? Jeszcze nie dziś, bo musiała coś załatwić, ale już wkrótce. Jutro, bądź pojutrze. Jeśli Daimon się zgodzi..
Wszystkie resztki energii uleciały z niej już wcześniej, ale teraz poczuła się jeszcze bardziej przybita. Może nawet słaba.. Nie chciała opuszczać tego miejsca, chciała, aby był przy niej. Może nawet na zawsze? Chociaż musiała odejść. To tak bardzo się kłóciło ze sobą... Co jeśłi się nie zgodzi? Co jeśli wścieknie się na nią? Będzie miał zupełną rację. Ale naprawdę, musiała. Tutaj będzie lepiej, jeśli ona zniknie. Nie ważne czy na zawsze, czy na trochę. Może.. A może kiedyś wróci właśnie do Daimona? Ale najpierw powinna pobyć tam sama. Wizja tego trochę ją przerażała, ale nie odstraszała. Mogłaby to w sumie potraktować jako karę dla siebie. Za wszystko co napsuła. Choć na pewno nie jest wystarczająca.

: 16 kwie 2017, 18:34
autor: Tejfe
Długa chwila minęła nim do nie do końca trzeźwego Daimona dotarło, to co właśnie powiedziała mu Chaos. Raz po raz powtarzał sobie w głowie usłyszane od niej słowa, a kiedy w pełni dotarł do niego ich sens cofnął się gwałtownie, niczym strzelony biczem. Zaćmiony umysł odzyskał dawną jasność. Wydał z siebie niemy odgłos, który nie był słyszalny przez samiczkę, ale łatwo można było go wyczytać z ruchów jego warg.
Nie. Nie mógł tego zrobić. Och, jakże pragnął jej pomóc, ale nie w taki sposób! Czy to na pewno jest dla niej jedyne rozwiązanie? Spróbował zebrać swoje skołtunione myśli. Odejście za barierę. Co by ją tam spotkało, jakie niebezpieczeństwa mogły na nią czekać? Jednak porzucenie swoich problemów i udanie się w nieznane, z dala od nich było bardzo kuszącą myślą i może nawet sam, by się dla na to nabrać, ale niestety z nim był inaczej. Jego cienie i problemy będą zawsze z nim i żadna ucieczka, by mu nie pomogła się ich pozbyć. Ale czy mogłaby pomóc tej biednej, pokrzywdzonej, Immanorze jakże bliźniaczej mu teraz duszy? Było, aż tak źle?
Daimon myślał kolejną, długą chwilę i próbował jakoś uporać się z tym, co teraz mu się przytrafiło. Nie mogę tergo zrobić, szeptał sam do siebie i to cale nie tylko z lęku jakiej zdrady, by się dopuścił nie wobec Ziemi, o tym że ją przeprowadził nawet nikt nie musiałby się dowiedzieć, ale wobec Cienia świadomie pozbawiając go jednego z ich członków. Takie rzeczy ruszały go najmniej. Kierowało nim, inne bardziej egoistyczne motywy. Bał się, że zostawiając ją tam przy Barierze nie czułby wcale, że jej pomógł. Może i rzeczywiście tak było, a samiczka byłaby mu niezwykle wdzięczna, ale niepewność o jej dalsze losy dołożyłaby mu kolejnego zmartwienia do tej i tak wielkiej lawiny, która na niego napierała. Jednak nie wiedział, czy tutaj nie było dla niej bardziej niebezpiecznie. Może tam rzeczywiście byłaby bezpieczniejsza? Och, jakież to strasznie sprzeczne myśli i emocji szalały w jego duszy!
Mogę to zrobić.– powiedział wyzutym emocji głosem, podchodząc do niej bliżej. I była to prawda, był chyba jedynym smokiem w jej życiu, który zgodziłby się na takie szaleństwo. Jednak, czy to tak musi wyglądać? –I zrobię to, jeśli tego właśnie pragniesz. Jednak...– zawahał się i podszedł jeszcze bliżej, tak że niemal stykał się z nią pyskiem. Nie umiał już trzymać głosu na wodzy i z powrotem słychać w nim było kłębiące się w nim emocje. Może jednak ta fala otrzeźwienia, która na na niego spłynęła była złudna?
Nie chcę byś to robiła. Czy to naprawdę jedyny sposób? Czy... nie można inaczej? – przyjrzał jej się jeszcze raz, uważniej i z tak bliskiej odległości, pomyślał jak bardzo jest piękna. –To trudne... i wszystko inne wydawałoby się łatwiejsze do zrobienia.– wyszeptał, ze smutkiem zauważając fakt że tak bardzo zaabsorbował go jej problem, że nie był ju tak skupiony na własnych. I to go ale nie cieszyło.

: 19 kwie 2017, 23:02
autor: Deszczowa Kołysanka
Czekała na odpowiedź. Nie chciała myśleć na zapas, co będzie.. Być może łudziła się, że Daimon się zgodzi, a być może.. To będzie prawda? Czekała więc, obserwując z niepokojem Ziemistego, nie spuszczając wzroku nawet na chwilkę. Niemal usłyszała owe "Nie", choć nie zostało wypowiedziane. Serce podskoczyło jej w strachu, jednak z zewnątrz reakcja ta objawiła się jedynie przełknięciem śliny i zaciśnięciem pyszczka.
Kiedy wyrzucił z siebie zgodę, tak zabarwioną emocjami, wcale nie odetchnęła.. To oznaczało, że wszystko to już się dokonało. Teraz już nie ma odwrotu. I tak by go nie miała, ale stwierdzenie, niejako przypieczętowało jej decyzję.
Niemal niezauważalnie oblizała wargi pyszczka, przenosząc ciężar ciała z łapy na łapę. Popatrzyła na moment w dół, a potem znowu podniosła wzrok.
-Muszę pomyśleć nad tym wszystkim.. Co powinnam zrobić dalej i co do tej pory. Wszystko się pokomplikowało.. Może spróbuję wrócić kiedyś, jeśli tylko zdołam dojść do czegoś konkretnego.
Zbliżył łeb. Nie protestowała. Patrzyła teraz z bliska, w dwukolorowe oczy. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyła? To takie.. Niezwykłe.. Westchnęła cichutko, bezgłośnie. Chciałaby mu obiecać, że spróbuje wrócić, ale jeśli się nie uda.. Poprzez obietnicę skrzywdzi jeszcze bardziej. Naprawdę nie wiedziała co ma powiedzieć.
Uniosła nieco łapę, do swojej grzywki, odcinając pazurkiem dwubarwny kosmyk. Z pomocą maddary uformowała dla niego wisiorek. Wysunęła do przodu łapę, podając Daimonowi.
-Weź.. Jeśli za dziesięć księżyców nie wrócę..
To znaczy że nie żyję
Chciała to dopowiedzieć, ale powstrzymała się. To wystarczający czas, żeby nauczyć się nie być niebezpieczną dla najbliższego otoczenia. Tak jej się wydawało. I to wystarczający czas, żeby, być może, jej wybaczyli.
-Nie chcę, aby przeze mnie rozpadło się jeszcze więcej więzi. Dlatego znikam.. Jeszcze zanim tam przejdę, muszę nauczyć kogoś jak może się bronić..
To będzie trudne.. Bardzo. Być może oboje podejmą się trudnego zadania, z tym, że będą one różne.. A może przejście okaże się jeszcze trudniejsze.. Nie wiedziała. To przecież długa trasa. A co dopiero wykroczenie za chroniony boską siłą teren.
Nawet nie chciała sobie wyobrażać jak bardzo przygnębiające to będzie dla Daimona.. Wstyd jej było, że zrzuca na kogoś coś takiego. Nie.. Wstyd jej było że zrzuca to na niego. Nie zdając sobie z tego nawet wcześniej sprawy, czuła się w pewien sposób związana z Ziemistym, dając mu prawo przynależności do tego najbliższego otoczenia. Teraz, myśląc o tym, żal znów napłynął do niej.
Och Bogowie.. Jak bardzo jest egoistyczna..
Zbliżyła pyszczek jeszcze bardziej, tak, że niemal dotykali się policzkami, aby szepnąć mu na ucho jeszcze coś.
-Naprawdę chciałabym zostać..
Cofnęła łeb, aby znów popatrzeć mu w oczy.
-Tylko.. Nie umiem uniknąć wprowadzania zamętu. Tam być może się tego nauczę.. Wtedy będę mogła wrócić.
Być może.. Będąc sama, będzie musiała ucichnąć. Może przez to, nauczy się cichnąć w odpowiednim momencie, zanim narobi szkód..

: 22 kwie 2017, 18:47
autor: Tejfe
Cały czas czekał na to, że zmieni zdanie. Że mimo jego zgody powie że się rozmyśliła, że zostanie. Jednak jego napięte w wyczekiwaniu mięśnie nie miały się doczekać chwili rozluźnienia, gdyż samiczka nie powiedziała nic takiego.
To o co go poprosiła było szalone i przerażające, ale zgodził się na to. Wiedział, że nie może inaczej, że musi się zgodzić. Nie uważał, żeby robiła źle. Jakie miał prawo tak twierdzić? Nie znał jej, ani sytuacji i coraz bardziej wmawiał sobie przekonanie, że to na pewno jedyne słuszne rozwiązanie. Oczywiście nie znaczyło to, że się nie bał. Bał się o nią, bał się o siebie. I nie czuł się z tym wcale dobrze. Zaczynał nawet żałować tego, że spytał się ją o to jak mógłby jej pomóc. Jednak czy ktokolwiek inny, zrobiłby to za niego?
Jego myśli znowu pracowały na największych obrotach, zbytnio chaotyczne, niepoukładane. Jak przez mgłę patrzył na samiczkę i na czynności, które ona wykonuje. Z powrotem wrócił do świata tu i teraz, kiedy poczuł jak wciska mu w łapę coś chłodnego i miękkiego. Przewrócił oczami i spojrzał na wisiorek z kosmykiem jej gwieździstej grzywy. Jak zaklęty przyglądał się tej rzeczy, czując jak ściska go wzruszenie. Nikt mu nigdy nie podarował przedmiotu tak osobistego i tak wiele znaczącego. Nie komentując, a tylko patrząc na nią ze wzruszeniem, wsunął go sobie na szyję. Czy i ja powinienem coś jej dać?– pomyślał zmieszany, przyglądając się jej. W końcu wyrwał łapą dwa piórka ze swoich wielkich skrzydeł, jedno w kolorze indygo, drugie rubinowe i chwilę trzymał je w dłoniach. W końcu otworzył dłoń na której leżał średniej wielkości kwiat, o pięciu płatkach, który mienił się i połyskiwał brokatowym srebrem. W środku błyszczał sierp księżyc, a spod płatków zamiast liści sterczały dwa ułożone obok siebie piórka, które również lśniły jak nocne niebo.U dołu ozdóbki sterczała srebrna igła.
Mogę?– spytał i nie czekając na jej odpowiedź wczepił jej błyskotkę w grzywę. To wszystko było tak osobliwe i nienaturalne, ale jego ruchy dalej były niepewne, nieporadne. Uważał, że połyskująca spinka którą zrobił pięknie wyglądała łącząc się z kolorem jej niezwykłych włosów. Z trudem zdusił westchnięcie. Dalej milczał. Pozwalał jej mówić, to co chciała mu powiedzieć. Kiwał tylko głową, nie komentując. Kiedy skończyła, powiedział tylko:
Nie tłumacz się.– przekrzywił lekko głowę i w duchu zbierał się na to, by powiedzieć te kolejne parę słów. –Jeśli chcesz to zrobić teraz, to lepiej już chodźmy.– nawet nie silił się na obojętność, pozwolił swojemu głosowi zadrżeć. Był zbyt poruszony sytuacją, by się nim przejmować. Czemu poczuł tak głębokie przywiązanie do samiczki tu obok? Czemu czuł do niej coś tak dziwnego i niezrozumiałego? Uczucie podobne do tego, którym darzył Umbrę, a jednak
takie inne. Bardziej nierzeczywiste, smutniejsze i na pewno kruchsze. Zaraz wyparuje, zaraz się z nią pożegnam, jeszcze tylko ta noc i to wszystko.

: 23 kwie 2017, 19:41
autor: Deszczowa Kołysanka
Patrzyła mu w oczy.. Dlaczego było jej tak przykro? Inaczej niż wcześniej.. Teraz dlatego, że ni chciała, aby przez nią jemu coś się stało. Nie chciała też, aby się narażał.. A jednocześnie bardzo chciała żeby poszedł z nią, a to, że pójdzie, sprawiało, że niemal poczuła coś na kształt smutnego przebłysku radości.. To dziwne, jednocześnie być smutną i cieszyć się z jakiegoś powodu. To.. Jeszcze sporo wędrówki, prawda? A cały czas będzie miała przy sobie Daimona, tak jak właśnie chciała – zostać przy nim jak najdłużej. Ale to, że i jego opuści, wprawiało ją w tę właśnie smutną część dziwnego odczucia.
Patrzyła co robi z piórkami, jak tworzy kwiatuszek. Piękna magia.. Jak księżyc, ten, który będzie nocami patrzył na ich dwójkę. Choć odległą od siebie, to i tak sobie bliską..
-Możesz
Szepnęła, trwając w bezruchu, wydłużając w duchu tę chwilę, w której wreszcie miała okazję poczuć się przy kimś chcianą i potrzebną. Uśmiechnęła się leciutko, jakby trochę zmieszana.. Dała wisiorek, ale nie spodziewała się, że otrzyma coś w zamian. Będzie pilnować tego prezentu.. I będzie sobie przypominać jego, za każdym razem, kiedy dotknie piórek i kiedy spojrzy na nie w swoim odbiciu w wodzie.. Zostanie z nią na zawsze. On właśnie, Daimon – chociaż nie dosłownie, bo będzie pod barierą, ale zostanie z nią.
-Dziękuję
To bardzo dużo dla niej znaczyło. Nie wiedziała co więcej może powiedzieć, żeby wyrazić to co czuła.
Podniosła wzrok, patrząc mu w oczy. Miał rację.. Miał tak bardzo dużo racji.. Niepotrzebnie się tłumaczyła, była jak pisklę które tłumaczy się z tego co robi. I tak, właśnie teraz powinni iść, z tym również ma rację.. Skinęła łbem, wstając z miejsca.
-Tak.. Chodźmy razem
Opuściła nieco łeb. Jej głos również zadrżał.. Ruszy naprzód, kiedy i on ruszy. Nie znała drogi, to Daimon ją poprowadzi, a ona pójdzie tam, gdzie jej i on. To będzie tak bardzo trudne.. Ale nie muszą iść szybko, prawda? Zbliża się noc, więc cała ciemna pora przed nimi. A potem rozstanie, które będzie jeszcze trudniejsze, ale konieczne. I moment, kiedy przekroczy barierę i odleci daleko. I będzie pamiętać o nim.. Na zawsze. Po kres dni.

: 07 maja 2017, 18:54
autor: Tejfe
Ciężko się było zebrać i zmusić do tego, żeby zrobić krok naprzód. Ten jeden krok znaczył tyle, że to wszystko dzieje się naprawdę, że to nie kłamstwo, nie oszustwo. Naprawdę przeprowadzi ją przez tereny swojego stada, a tylko księżyc i gwiazdy będą świadkami tego, że to w ogóle się odbyło. To było szaleństwo, ale Daimon był szaleńcem. I zgodził się na kolejne szaleństwo, które na zawsze postawi ślad nie tyle co w jego życiu, a co na jego duszy. Jak mocne, pewne maźnięcie umoczonym w farbie pędzlem. Kolor jej oczu, jej ciała, jej pięknej grzywy na zawsze będzie odbijał się wśród innych barw, którymi pomalowano jego wnętrze.
Nie wiedział czemu są sobie tacy bliscy. Przecież się nie znali, ale jednak coś dziwnego, nierozumianego połączyło ich duszy i choćby tylko na chwilę, to ta więź była naprawdę mocna. Nieuchronne uczucie, które wyblaknie rankiem, kiedy spadną na niego pierwsze promienie słońca. Teraz trzeba iść.
To on zrobił pierwszy krok, a następne były już dużo prostsze. Bez słowa, co jakiś czas odwracając się, czy jest obok, opuścił tereny Błękitnej Skały, aby potem wprowadzić ją do swojego stada i zakończyć spotkanie z nią, przy jego granicach w Nawiedzonej Puszczy. Tam pożegnają się i odejdą w swoje strony, ale przez ta jedną chwilę był jej przewodnikiem, dobrym stróżem i opiekunem. To piękna odpowiedzialność.

//zt

: 02 lip 2017, 0:34
autor: Świetlista Łuska
Świetlista Łuska z zaciekawieniem spojrzała w górę, ku wierzchołkowi Błękitnej Skały. Oczywiście nie znała tej nazwy- była to jedna z jej pierwszych wizyt na terenach wspólnych i podczas każdej z nich odkrywała nowe zakamarki, spacerując po okolicy.
Wejść... Wejść na górę. Będzie lepszy widok– myśli szybko przemknęły przez umysł skrajnej. Zdecydowanie musiała się udać wyżej, ale już od pewnego czasu czuła narastające zmęczenie- nic zresztą dziwnego, eskapada trwała od wczesnego ranka, a w tym momencie słońce właśnie sięgało zenitu.
Tylko chwilę w cieniu, zaraz wejdziemy na górę. Góra nie ucieknie– mogłaby przysiąc, że głos pochodzi z zewnątrz, a nie rozlega się tylko w jej głowie.– Brzmisz rozsądnie. Muszę odpocząć, skoro w ogóle cię słyszę
Świetlista wycofała się z trasy prowadzącej na szczyt tak, że miała ograniczony widok na skały wierzchołka góry, ale doskonały na samą drogę doń prowadzącą. Odetchnęła z ulgą, czując chłodny powiew mierzwiący jej śnieżnobiałą czuprynę.

: 02 lip 2017, 8:45
autor: Dymiące Zgliszcza
W niebo ponad skałami wystrzeliła czarno zielona błyskawica, która korkociągiem wznosiła się w górę, a potem rozłożyła skrzydła by zahamować. Tiernan zawisł przez chwilę, napawając się czystością powietrza i chłodem, który wysoko nie ustępował palącemu słońcu. Adept żałował, że nie mógł tu zostać dłużej, ale ból skrzydeł przypomniał mu o ograniczeniach ciała. Chciał zlecieć powoli i zniknąć w pobliskim lasku, jednakże coś przykuło jego uwagę. Na wzniesieniu, nie tak daleko, poruszało się coś drobnego i białego. Pierwsza myśl Tiernana, to że Aileen coś tu robi, ale stworzonko, które dostrzegł było za małe. Zainteresowany, wylądował, trzymając się na rozsądny dystans. Stał teraz za smokiem (który pachniał jak Grzmot, więc futrzak wywnioskował, że jest z Ziemi), przyglądając się obcemu.
Masz bardzo ładne futro – rzekł w ramach powitania, uśmiechając się szeroko, jak to miał w zwyczaju i zarzucił łbem, odrzucając blond grzywę do tyłu. Stworzonko istotnie było ładne, miało futro i pióra, jak on, wyglądało też na jego rówieśnika.
Jestem Tiernan – dodał, czekając, aż drugi smok się odwróci. – Przepraszam, jeśli Cię przestraszyłem, ale przez chwilę myślałem, że jesteś moją siostrą, a później zobaczyłem, że masz ładne futerko, no i... – zaciął się i znowu uśmiechnął, tym razem przepraszająco.

: 02 lip 2017, 13:57
autor: Świetlista Łuska
Uchyliła szerzej powieki, gdy usłyszała szelest, który mógł zwiastować przybycie jakiegoś smoka. W chwilę później do jej nozdrzy dotarł nieznany jej jeszcze zapach. Ostatnią rzeczą, jaka do niej dotarła, był widok czarnozielonego smoka o długiej, jasnej grzywie, gdy poderwała się na wszystkie cztery łapy i odwróciła się w jego kierunku po tym, jak usłyszała głos.
Wypowiedź młodego smoka uspokoiła ją- był bardzo miły i podarował jej uśmiech, który niemal automatycznie odwzajemniła. Ponownie usiadła, przyglądając mu się z zaciekawieniem, a gdy skończył mówić, poprawiła niepewnie skrzydła.
– Witaj, jestem Selje- Świetlista Łuska– poprawiła się w myślach. Nadal nie mogła się przyzwyczaić do nowego imienia, tym bardziej, że jej trening ledwo się zaczął.– W moim stadzie prawie wszyscy są tacy puchaci. Twoja siostra wygląda jak ja?– zawahała się przez chwilę, przebierając przednimi łapkami.– Nie masz za co przepraszać, ale trochę mnie zaskoczyłeś. Też zwiedzasz okolicę?

: 02 lip 2017, 19:27
autor: Dymiące Zgliszcza
Przysiadł na tylnych łapach, jeszcze raz mierząc nowo poznaną długim spojrzeniem. Istotnie, z daleka mógł pomyśleć, że to Aileen, jasna sierść Ziemistej wyróżniała się na tle krajobrazu.
Moja siostra też jest biała, to was łączy – powiedział, gestem łapy oferując Selije miejsce obok siebie. Owinął się ogonem, jasnoblond kitę kładąc na przednich łapach. – Ale ona ma łuski. I jest większa.
Pokręcił głową na pytanie smoczycy. Czy zwiedzał? Nie, nazwiedzał się już. Bardziej uciekał, o. Od zobowiązań, od swoich własnych myśli. Przerastało go wszystko, szukał izolacji, którą mogła zapewnić samotność. Albo obcy.
Unikam wszystkich – odpowiedział ze śmiechem, który zabrzmiał wesoło, ale miał nutkę goryczy. – A Ty? Spacer? Samotny trening? Polowanie? – Zmierzył ponownie smoczycę ciekawym spojrzeniem. Miała futro i pióra, jak on, w dodatku była bardzo ładna. Nie tak ładna jak Gwiazdeczka, lecz dzięki kolorowi futra roztaczała anielską aurę.

: 02 lip 2017, 23:39
autor: Świetlista Łuska
Chętnie skorzystała z propozycji nowo poznanego, przysuwając się bliżej, na wyznaczone przez niego miejsce.
Unikasz wszystkich z Cienia?– postanowiła potwierdzić swoje podejrzenia. Zapachy Ognia i Wody już znała, a Tiernan był prawdopodobnie pierwszym spotkanym przez nią Cienistym.– Ja zwykle szukam towarzystwa- czasami bez skutku, jak dzisiaj– uśmiechnęła się w sposób właściwy dla smoków, których największym zmartwieniem jest brak towarzystwa podczas spaceru.– Zwiedzam okolicę, po raz pierwszy wybrałam się sama na tereny wspólne– wszystko było zgodne z prawdą. Świetlista zdawała sobie sprawę z tego, że dość późno zabrała się za zwiedzanie tej okolicy- jej brat bywał tutaj już wiele księżyców temu.– To było głupie pytanie, ty pewnie już wszystko tu widziałeś. Dla mnie wszystko jest nowe– teraz białoskrzydła przyjrzała się Tiernanowi- w Obozie Ziemi prawie wszyscy byli Północnymi, ale nikt nie miał tak długiej i zadbanej grzywy jak jej towarzysz. Pewnie same z nią problemy. Ale za to bardzo efektowna– pomyślała i zachichotała cicho pod nosem, mając nadzieję, że Tiernan tego nie zauważy i nie będzie się musiała tłumaczyć.

: 03 lip 2017, 20:12
autor: Dymiące Zgliszcza
Uśmiechnął się uprzejmie, zabierając ogon, by Selije na niego nie usiada i poprawiając skrzydła na grzbiecie.
Cóż, właśnie znalazłaś towarzystwo – rzekł, drapiac pazurem w ziemi.
Tak, z Cienia. Skąd wiedziałaś? Ach, pewnie rozpoznałaś zapach. Znasz kogokolwiek z Cienia? – zapytał, autentycznie ciekawy, jak ktoś z zewnątrz zapatruje się na osobniki z jego stada, które bywały... inne. Tiernan nie znał się na stadach, ale był pewny, że Cień jest specyficzny. Mroczna otoczka, tradycje, więzi, koneksje... Nie przepadał za tym.
Widziałem dużo lasów – przyznał, zastanawiając się przez chwilę. Na pewno nie był wszędzie, ale w swoich wędrówkach naprawdę zwiedził wiele, więcej niż przeciętny smok w jego wieku. Chociaż może znał za mało smoków w swoim wieku.
Tutaj nie byłem, jeśli cię to pocieszy. Przelatywałem przez przypadek.
Wrócił na chwilę do tego, co towarzyszka powiedziała wcześniej. Wszyscy w Ziemi mieli futro? W Cieniu wszyscy mieli łuski.
Zazdroszczę, że w Ziemi wszyscy macie futra. W Cieniu tylko ja je mam, co jest dziwne, bo w mojej rodzinie nie ma takich genów – wzruszył barkami, nieco zmieszany. Wciąż miał kompleksy na tym tle.
Zastrzygł uchem, słysząc cichy śmiech Ziemnej. Rozejrzał się dyskretnie, ale nikogo tu nie było. Czyżby śmiała się z niego?
Co jest takie zabawne? – Sam zachichotał nerwowo.

: 03 lip 2017, 20:46
autor: Świetlista Łuska
Nie, jesteś pierwszym smokiem z Cienia, którego poznałam. Prawdę mówiąc, niewiele wiem o waszym stadzie, a twój zapach... po prostu różnił się od woni Ognia i Wody. I mojego, rzecz jasna– powiedziała i zamyśliła się na chwilę. Mroczna nazwa stada była w przypadku Tiernana bardzo myląca- robił wrażenie całkiem miłego smoka.– Jeśli mogę przez jakiś czas liczyć na twoje towarzystwo... Mógłbyś mi coś opowiedzieć o swoim stadzie?– spojrzała na niego z malującym się coraz wyraźniej w chłodnych ślepiach zaciekawieniem.
Gdy usłyszała kolejną wypowiedź jasnogrzywego, zmrużyła ślepia.
Futro nie jest czymś, czego można się wstydzić. Przeciwnie- swoją puchatość powinieneś nosić z dumą- tym bardziej, jeśli jesteś jedyny w swoim stadzie– mrugnęła do Tiernana porozumiewawczo.– Wydaje mi się, że wyjątkowość to wielka zaleta. Inne smoki na pewno ci zazdroszczą. Może ja też powinnam ci zazdrościć?
Gdy jej towarzysz zaczął się niepewnie rozglądać w poszukiwaniu powodu jej śmiechu, zrobiło jej się trochę głupio. Podczas rozmowy zdążyła już zauważyć, że Tiernanowi brakuje trochę pewności siebie, a ona bardzo nie chciała go dodatkowo gnębić.
Nie przejmuj się, to nic takiego. Właśnie podziwiałam twoją wspaniałą grzywę i zaczęłam się zastanawiać, jak bardzo musi być problematyczna– powiedziała wesoło i zgodnie z prawdą. Dobrze wiedziała, jaki jest koszt bycia puchatym, a przecież jej futro nie było nawet w połowie tak długie jak grzywa Cienistego.

: 04 lip 2017, 9:04
autor: Dymiące Zgliszcza
Co możnaby opowiedzieć o Cieniu? Że są silni, ale nieliczni, że mają silne charaktery i osobliwe zwyczaje? Tiernan miał kontakt ze stadem jako całością na zebraniach i ceremoniach, a nie był na wielu. Jego własna ceremonia była chyba trzecią z kolei, nie licząc zebrania, o którym... nie chciał myśleć.
Cień jest bardzo stary – zaczął, a potem dodał tonem wyjaśnienia: – Jesteśmy przybyszami, przynajmniej tak zrozumiałem, nie pochodzimy stąd. Niektóre smoki mówią jeszcze dziwnym językiem, a nasze imiona pochodzą ze starego języka przodków. Mamy tradycje, na przykład taką, że nie posługujemy się imionami przybranymi na Ceremoniach, tylko tymi nadanymi za pisklaka. Dlatego przedstawiłem Ci się jako Tiernan, a nie Patrzący Kolec. – Przekrzywił łeb w zastanowieniu. Nowa towarzyszka też użyła krótkiego imienia. Czyżby nie miała jeszcze ceremonii?
Moja matka, Heulyn, przestrzega bardzo tych wszystkich zasad i tradycji. Jak była przywódczynią, to miała na to bardziej wpływ, ale teraz już nie jest – odchrząknął i przerwał. Nie rozmawiał z matką od kiedy oddała władzę. Może powinien? A może powinien się wyszkolić i wrócić do niej, kiedy już będzie gotowy, by zostać Czarodziejem?
Zaśmiał się wesoło, słysząc komplement. Nikt nigdy nie mówił tak o jego futrze.
Dziękuję Ci, ale wątpię, by mi zazdrościli, raczej nie chcieliby być futrzakami. Bycie łuskowatym to też tradycja w Cieniu. – W jego głosie brzmiała tylko wesołość. Komentarz Selije poprawił mu humor.
Zarzucił łbem a grzywa posypała się kaskadą z jego barku, włosy koloru pszenicy zabłysły w słońcu.
Wpada w oczy i muszę ją odrzucać. Myślałem, żeby ją związać, ale nie za bardzo wiem, jak – wzruszył znów barkami. To nie było ważne. Wyrósł już trochę ze skupiania się na własnej aparycji, choć wciąż był pedantyczny.
A Ziemia? Jaka jest Ziemia? – trącił lekko towarzyszkę, zachęcając ją do podjęcia opowieści.

: 05 lip 2017, 20:33
autor: Świetlista Łuska
Macie swój własny język?– otworzyła szerzej oczy.– Czy twoje imię oznacza coś konkretnego?
Patrzący Kolec? Czyli jednak nie jest pisklakiem– w sumie mogła się tego domyślić, przecież na pierwszy rzut oka widać było, że stąpali po ziemi podobną ilość księżyców.
Jesteś adeptem! Widzisz, oboje do tej pory zachowaliśmy anonimowość. Koniec tajemnic– powiedziała cichym, prawie konspiracyjnym tonem.– Byłam Selje, ale od niedawna nazywają mnie Świetlistą Łuską– mrugnęła do Tiernana, jakby właśnie przekazała mu swoją największą tajemnicę.
Czemu twoja matka zrezygnowała z władzy?– zapytała, zastanawiając się jednocześnie, co musiałoby się stać, żeby jej własna matka oddała stanowisko przywódcy komuś innemu.
Tradycją jest mieć łuski, a nie futro?– pomyślała. W takim razie rzeczywiście złotogrzywy mógł się czuć czasem bardzo nieswojo wśród innych Cienistych. Chociaż jego matka- Heulyn- z pewnością kochała go bez względu na to. Adeptka przez pryzmat własnych doświadczeń nie dopuszczała do siebie możliwości, że jest inaczej.
Jeśli zapuścisz ją jeszcze trochę, na pewno wymyślisz rozwiązanieWtedy już nie będziesz miał wyboru, a co jest lepszą motywacją do działania niż bezdyskusyjna potrzeba?
Gdy skończył mówić, zastanowiła się przez chwilę, po czym zaczęła powoli opowiadać.
Jest nas niewiele, ale dzięki temu wszyscy stanowimy rodzinę. Najbliżej spokrewnieni ze mną są Opoka Ziemi- słyszałeś może o niej?– i Krwisty Kolec, do niedawna Grzmot– celowo wspomniała dawne imię brata, ponieważ czerwonofutry jeszcze przed ceremonią spędzał wiele swojego czasu na terenach wspólnych. Może nawet spotkał się tutaj kiedyś właśnie z Tiernanem?
Nasza matka najbardziej dba o członków Ziemi. Uczy nas od małego, że najważniejszą wartością jest rodzina...– dodała i spojrzała na swojego towarzysza. Może chciałby dowiedzieć się czegoś konkretnego?

: 08 lip 2017, 13:02
autor: Dymiące Zgliszcza
Zaśmiał się dźwięcznie, Jego głos nabrał ostatnio obcej mu do tej pory melodyjności, pewnej dzikiej nuty, kojarzącej się pisklakowi z trelami ptaków.
Mieliśmy, przynajmniej tak wywnioskowałem. Ale nikt już nim nie mówi płynnie, zachowały się jakieś zwroty, imiona, ale nie wiem co znaczą. Moje chyba nic nie znaczy. Wiem o nim tylko, że istniał już jeden Tiernan, ale dawno, dawno temu – rzekł tonem wyjaśnienia, potrząsając głową i błyskając błękitnymi oczami. Łatwo rozmawiało mu się ze smokami, zwłaszcza obcymi, z którymi nie musiał poruszać trudnych i bolesnych tematów.
W takim razie witaj, Świetlista Łusko – mrugnął wesoło do towarzyszki. – Czy wolisz jednak Selije? Ja przywykłem do Tiernana.
Czemu matka zrezygnowała z władzy> Nie wiedział. Wiedział jedynie, że stawała się coraz starsza, coraz smutniejsza, coraz bardziej wycofana. Nie rozmawiał z nią już, choć wiedział, że kochał ją nad życie.
Chyba dlatego, że się starzeje i i tak w końcu musiałaby ustąpić – powiedział powoli, ważąc każde słowo. – Nie jest najmłodsza i dużo w życiu przeszła. Może się zmęczyła? Nie jestem pewny.
Dziwnie się czuł, mówiąc w ten bezosobowy, chłodny sposób o Heulyn. Tęsknił za nią, ale... pewne zdarzenia trzymały go na razie z dala od jej groty.
Opoka to wasza przywódczyni? Znam Grzmota – przypominając sobie o nieco niezdarnym przyszłym wojowniku zaśmiał się perliście. – Nauczyłem go ścigać motyle i polubiłem go, mam nadzieję, że on mnie też. Przybrał imię Krwisty? – Adept skrzywił się nieco. Co z tymi Wojownikami jest nie tak? Krew, brud i flaki. Obrzydlistwo.
Nie przepadam za walką, skoro już o adeptach wojaczki mówimy – wyznał, schylając łebek konspiracyjnie w stronę Selije. – Chce być Czarodziejem, ale też nie takim walczącym.
Rodzina. Tiernan prychnął mimowolnie i zamrugał oczami. W Cieniu liczyło się stado. Wspólnota. Nie jednostka, jej potrzeby czy relacje.
Chciałbym, żeby w Cieniu rodzina była najważniejsza – westchnął cicho.

: 15 lip 2017, 8:39
autor: Świetlista Łuska
Jesteś spokrewniony z tamtym Tiernanem?– zapytała z zaciekawieniem. Jej pisklęce imię... cóż, nie sądziła, żeby kto wcześniej takie nosił. A może istniała kiedyś jakaś potężna Selje, pani gwiazd, albo Selje, postrach równinnych? Takie myśli sprawiały, że odczuwała dziwnego rodzaju zadowolenie i spokój.
Także przywykłam do swojego, staram się używać tytułu Świetlistej- żeby brzmieć poważniej- ale, jak widzisz, nie zawsze mi wychodzi. Dziś mogę już zostać "Selije", specjalnie dla ciebie[/i]– mrugnęła wesoło do Cienistego. Tiernan wymawiał jej imię w trochę inny sposób niż smoki z jej stada i brzmiało to na tyle ciekawie, że na nowo wsłuchiwała się w nie z zaciekawieniem.– Tym bardziej, że nie pobieram na razie żadnych nauk, które przybliżyłyby mnie choć trochę do roli, którą mam pełnić w przyszłości.– tak, zdecydowanie nie zasługiwała jeszcze na tytuł adepta.
Skinęła głową na wzmiankę o matce Tiernana i odpowiedziała na kolejne pytania:
Tak, Opoka jest naszą przywódczynią i najlepszym łowcą ZiemiI jedynym– dodała w myślach. Z tego właśnie powodu intensywnie trenowała, by móc samej wybrać się wkrótce na łowy i odciążyć trochę matkę.– Łapać motyle? Rzeczywiście, przydatna umiejętność– zaśmiała się, wyobrażając sobie wielkiego i groźnego Grzmota, polującego na małe, kolorowe owady.– Tak, Krwisty. Krwiste futro, krwiste plany. Kiedyś z jego powodu krew będzie się rozlewała po arenie- jest bardzo pojętnym uczniem i dobrze sobie radzi w walce– powiedziała szczerze.
Chcesz być czarodziejem? Też zdradzę ci sekret– również znacznie zniżyła głos, jakby rzeczywiście ktoś miał ich podsłuchiwać i jakby to, co mówili, było największą tajemnicą Wolnych Stad.– Nie chcę rozlewać krwi jak mój brat. Też pragnę zajmować się magią. Ale... co znaczy, że nie chcesz walczyć?– zastanawiała się, gdzie poza areną i wojną przydawał się stadu czarodziej.
Dla mnie stado to to samo, co rodzina. Jest nas niewiele i dzięki temu trzymamy się blisko. Zawsze można liczyć na pozostałych Ziemistych– spojrzała na Tiernana z niepokojem. Czy Stado Cienia naprawdę było inaczej zorganizowane?

: 28 sie 2017, 18:56
autor: Pustynny Kolec.
Feomathar smucił się z jednego powodu, a mianowicie tego, iż nie spotkał tutaj smoków ze swojej rasy. Większość z nich wyglądała jak upierzone kurczaki albo jak jakieś sierściuchy, a jeśli chodziło o łuski to niektóre jaszczury wyglądały jak tęcza.
Niewielu było tak jednolitych jak stary gad, który z niezadowoloną miną wędrował po terenach wspólnych. Rozejrzał się uważnie, licząc iż nikt nie zakłóci jego cennego spokoju. Co prawda miał dużo czasu, ale w zasadzie nie do końca wiedział co miał z nim zrobić.
Poznał już trochę swoich pobratymców, aczkolwiek wielu z nich znacząco różniło się od pustynnego starucha, który z powagą wymalowaną na pysku wpatrywał się w niebo. Ognisty Bóg naprawdę wystawił go na ciężką próbę i ciężko będzie jej podołać, ale może ognisty powinien przestać się tak o to martwić? Co ma być to będzie, wszystko pozostawało w jego łapach. Przysiadł na ziemi, garbiąc się nieznacznie i poruszył nieznacznie barkami, wzdychając głęboko. Ciekawe czym dzisiejszy dzień będzie się różnił od poprzedniego.

: 29 sie 2017, 15:39
autor: Wybrana Łuska
Ciężko było stwierdzić czy pojawienie się różowej samiczki spełniło jakieś ukryte pragnienia Pustynnego Kolca dotyczące poznania kogoś tej samej rasy Pustynnego Kolca, czy może wręcz przeciwnie, zakłóciło jego spokój, czego sobie nie życzył?
Jingyi nie wiedziała ani o jednym, ani o drugim. Tego dnia za cel wyznaczyła sobie wybranie się do nowego miejsca; miejsca, które będzie mogła poznać, zbadać i... W którym prawdopodobnie kogoś pozna. Znajomości były kluczem do sukcesu, niezależnie od tego – jakiego. I Wybrana zadawała sobie z tego sprawę. Podczas lotu dostrzegła... Cóż, skałę, której nazwy nie znała; bez jakiegokolwiek namysłu skierowała się w jej stronę, uznając ją za swój dzisiejszy cel. Już wkrótce wylądowała u jej podnóży, mrużąc lekko oczy i wciągając powietrze do płuc. Z początku nie dostrzegła zdecydowanie starszego od niej smoka, a dopiero po uważnym zlustrowaniu wzrokiem okolicy i zarejestrowaniu obecnych zapachów, dostrzegła. Zlokalizowała smoka, by zaraz zacząć się w niego wpatrywać. Uważnie i uparcie. Powinna podchodzić? Może ten nie życzył sobie tego? Widziała, że jest starszy... A starszych powinno się szanować. Niezależnie od wszystkiego.
Mimo to podeszła. Wolno, acz wcale nie kryjąc się ze swoją obecnością. Zacisnęła lekko zęby, zatrzymując się w większej odległości od obcego. Wymusiła na pysku delikatny uśmiech, przechyliła głowę. Ciekawość wzięła nad nią górę, jak i to, iż mniej więcej z takim zamiarem wyruszyła z obozu – z poznaniem... Kogokolwiek. Interesującego lub, może, nie mówiła o tym głośno, przydatnego.
Witaj, nieznajomy – wyrzuciła z siebie w końcu, spokojnym i łagodnym tonem, trzymając odpowiednią odległość między nim, a sobą. – Mam nadzieję, że nie zakłócam twego spokoju. – Mrugnęła w jego kierunku, ot, niby to wesoło, jednakże wciąż nie siadała, nie czując się dostatecznie pewnie. Nie ufała i nie miała zamiaru tego robić, przynajmniej nie w najbliższym czasie. Była... Była nawet gotowa uciekać. Inne smoki były nieprzewidywalne. – Czy będzie ci przeszkadzać, jeśli spocznę gdzieś... Niedaleko? – wymamrotała nieco już mniej pewnie, drgając lekko końcówką ogona. Mimo wszystko; zmęczyła się... Odrobinę. Chciała odpocząć. A rozmową nigdy nie gardziła.

: 29 sie 2017, 18:44
autor: Pustynny Kolec.
Feomathar był nawet przyzwyczajony do tego, że obce smoki do niego podchodziły. Za każdym razem był zaskoczony, bowiem żyjąc całe życie na pustyni nigdy nikt tak się nie zachowywał. Brutlane zasady i chęć przetrwania, którym wcześniej podlegał nieco wypaczyły z niego uprzejmość. Przekrzywił rogaty łeb w bok, wyczuwając obcą woń, a następnie przecylił go w stronę, od której szła nieznajoma.
Zmrużył ślepia przyglądając się jej z ciekawością. Dostrzegł iż prawdopodobnie łączy ich ta sama rasa, aczkolwiek miała dziwny kolor łusek. Metaliczny samiec poruszył nieznacznie ogonem w bok, wyginając nieco szyję. Praktycznie za każdym razem natrafiał na jakąś smoczycę.
– Witaj nieznajoma, raczej nie. – Mruknął, nie odrywając od niej swych płomiennych ślepii po czym wyprostował się lekko. Czego tak obawiała się z jego strony? Przecież wiadome było, że nie zrobi jej żadnej krzywdy. Co jak co, ale był obcy i nie zamierzał się narażać. Trzeba mieć trochę rozumu. Na jej następne słowa dostrzec można było na jego pysku rozbawienie.
– Możesz nawet spocząć pod moim skrzydłem, brakuje mi pustynnego słońca, które tak grzało. – Rzucił, na moment spoglądając w kierunku Złotej Twarzy po czym raz jeszcze zerknął na ziemną. Była bardzo młoda, niewiele jaszczurów było tak ''starych'' jak on, ale nie czuł się gorszy. Księżyce doświadczenia i walki o życie nauczyły go wielu rzecz.
Czego nauczą go wolne stada?

: 06 wrz 2017, 23:16
autor: Wybrana Łuska
Och, w jej stadzie również szanowano czyjąś prywatność, pozwalając tej osobie po prostu być, nie zaczepiając jej. Jednakże stado to było już dla niej przeszłością, powoli zmieniając się w mgliste wspomnienia. Mimo to wciąż trwały, choć na jak długo? Była młoda, a wspomnienia z młodości miały to do siebie, iż bardzo, bardzo szybko znikały. Opuszczały swojego właściciela, zostawiając go z pustką w głowie. Aczkolwiek... Na ile była w stanie zapomnieć to wszystko? Rodzinę, wszystkie trudy, przez jakie przeszła? Nie wiedziała.
Długi okres wędrówki i towarzystwo jednego smoka, a później zwykła samotność, zmieniły ją. Odrzuciła część zasad, jakimi niegdyś zmuszona była się kierować. Nie była ufna, lecz mimo to chciała w jakiś sposób spędzać czas z innymi... O ile byli tego, ha, godni. Bo wciąż była przyzwyczajona do bycia ponad resztą. I, cholera, ciężko jej było się odzwyczaić. Zabawne.
Dziękuję – odparła lekko, uśmiechając się delikatnie w stronę smoka. A potem usłyszała jego kolejne słowa. Zamrugała gwałtownie, z trudem utrzymując neutralną mimikę. Kiwnęła lekko głową i... Mimo wszystko – podeszła nieco bliżej, siadając obok. Może nie pod skrzydłem starszego, ale wciąż o wiele bliżej, niż wcześniej. – Pustynne słońce... – powtórzyła za nim, lekko wznosząc do góry pysk. – Nie zaznałam go w swoim życiu zbyt wiele. Nie zaznałam go praktycznie... W ogóle – westchnęła ciężko, zerkając na Ognistego. – Moi przodkowie pochodzili z pustyń, ja... Już nie – wymamrotała pod nosem, cicho i jakby ze wstydem, zjeżdżając wzrokiem na ziemię. Może i była czystej krwi, lecz co z tego, jeśli nigdy nie żyła jak takowa osoba? Cóż. – Wybrana Łuska – przedstawiła się nagle, podnosząc gwałtownie różowy łeb i zerkając na pustynnego.