A: S: 1 | W: 2 | Z: 2 | I: 1 | P: 3 | A: 2
U: S,M: 1| A,O,W,L: 2| Skr,B: 3
Atuty: Ostry Węch
Ucieszył się, gdy Umbra wstała i zaakceptowała zabawę. "Fory"? Wprost przeciwnie, chciał wiedzieć jak dobra jest młoda wodna. Przy okazji miała to być przecież dla niej okazja do rewanżu na ziemistym (a dla niego do zaimponowania wodnej swoimi umiejętnościami biegu).
–Niiiieeeee... Żadnych forów! – Powiedział z nutką rozbawienia, spoglądając na jej pozycje. Wyraźnie była gotowa do biegu, więc nie zamierzał jej rozczarować, kazać jej dłużej czekać:
–Więc goń! – powiedział podniesionym głosem, po czym ruszył z miejsca, wzbijając w powietrze tumany białego puchu.
Zaś odnośnie samego biegu... starał sobie przypomnieć nauki jego Matki odnośnie tego, jak należało to robić. Przylgnął on swymi pierzastymi skrzydłami do boków, ogon uniósł ku górze, a swój łeb opuścił. Normalnie powinien był ruszać łapami na przemian: prawa tylna jak i lewa przednia podkurczały się i wybijały jego ciało z miejsca, kiedy prawa przednia i lewa tylna wędrowała do przodu, mając za zadanie zamortyzować i przenieść pęd jego ciała. Potem schemat ten był odwracany i powtarzany: kończyny które odpychały go od ziemi, przyjmowały role amortyzatorów, a te pierwsze odpychały...
Szybko jednak odkrył iż wykorzystanie tej techniki w głębokim śniegu jest ciężkie, jak i nieefektywne. Tracił dużo energii na samo przeniesienie swych łap z miejsca na miejsce, gdyż brodziły one w białym puchu. To jednocześnie powodowało wytracenie momentu, hamował on bowiem przy każdym ruchu. Musiał więc podejść do sprawy inaczej...
Zamiast przechodzić z łapy na łapę, postanowił więc przyłożyć więcej energii do samego wybijania: zrównał swe przednie kończyny w jednej linii i zsynchronizował ich ruchy ze sobą. Wysunął je ku przodowi, po czym przyciągnął się nimi. Podobny schemat zastosował w wypadku kończyn tylnych, jednak tutaj podkurczył je i odbił się z ich pomocą. W locie (który dzięki zastosowaniu tej techniki trwał nieco dłużej) powracał nimi na ich poprzednie miejsca. W trakcie przyziemienia wyciągnięte przednie łapy amortyzowały impet uderzenia, jednakże jednocześnie podciągał się nimi nie tracąc zdobytego dzięki upadkowi pędu. Cały schemat był powtarzany dla kolejnych podskoków (gdyż przypominało to bardziej skakanie niż bieg).
W fazie lotu musiał poświęcić więcej uwagi równowadze i balansowaniu swym ciałem. Starał się by środek ciężkości ułożony był jak najniżej, opuszczając swoje ciało niżej ziemi. Skutkowało to jednocześnie zmniejszeniem oporu który stawiał powietrzu. Skrzydła oczywiście pozostały dociśnięte do ciała najbardziej jak to tylko możliwe. Większą role przyjął jednakże jego ogon: nie wykorzystywał już tylko jego masy, a również piór znajdujących się na jego końcu, by korygować w mniejszym stopniu ruch tym elementem ciała. Starał się też kontrolować swój oddech podczas wykonywania czynności tak, by nie marnować zbyt wielu sił na wdechy i wydechy, kiedy nie było to konieczne.
Oczywiście bieg to nie tylko pędzenie przed siebie, a również skręcanie, oraz umiejętność nagłego wytracenia energii – hamowanie. Nie byłby w stanie uciec przed Umbrą gdyby tylko na ślepo poruszał się przed siebie. Dlatego po zrobieniu już kilku susów nową techniką postanowił nagle zakręcić.
Przechylił się tak, iż biegł niemal bokiem do podłoża. Swoją równowagę starał się zachować poprzez odchylenie ogona w przeciwnym kierunku, jak i delikatne uniesienie skrzydła u przeciwległego boku. W tej pozycji odbił się od ziemi z większą niż normalnie siłą, po czym kolejnymi susami korygował swoje ułożenie powracając do normalnej pozycji. ostatecznie zakończył biegnąć w przeciwnym kierunku, zakręcając po dość ostrym łuku. Kosztem tego była jednak utrata prędkości. Powtórzył ten manewr jeszcze kilka razy, zarówno by poćwiczyć jego wykonanie, jak i zmylić ścigającą go Wodną.
Teraz jednak należało nauczyć się ostatniego manewru: szybkiego hamowania. Złączył swe wszystkie kończyny razem, tak iż łapy jego miały większą powierzchnie za pomocą której mogły hamować, poprzez tarcie o podłoże. Jego ogon dotknął ziemi, jednak nie miał pomagać w wytracaniu prędkości, a w zachowaniu balansu jego własnego ciała. Łeb swój uniósł ku górze, zaś skrzydła rozpostarł by ich opór również wspomógł go w tym procesie. Zad boleśnie tarł natomiast o zlodowaciałą ziemię. A po co to wszystko? Po to, by Ciemnu uniknął wpadnięcia na drzewo, to samo spod którego wystartował.
Ostatecznie udało mu to się, jednakże musiał natychmiast powrócić do ucieczki przed ścigającą Go Umbrą. Aby szybko nabrać odpowiedniej prędkości skoczył przed siebie (na bok od drzewa z którym kolizji przed chwilą uniknął). Tak jak to ma miejsce w wypadku skoku: ugiął swe kończyny, po czym tak skumulowaną energię uwolnił poprzez ich nagłe wyprostowanie. Jednak zamiast wyhamowywać, wysunął swe przednie łapy, i przyciągnął się nimi, po czym odbił się tylnymi. Pozwoliło mu to na szybki powrót do jego normalnej ucieczki.
Ostatnią rzeczą którą ziemisty powinien poćwiczyć podczas biegu to rozdysponowywanie swych sił na czas trwania biegu. Cały czas bowiem starał się biec najszybciej jak potrafi. Z początku wydawało mu się optymalnym by zachowywać jak najdalszy dystans od Wodnej, jednakże szybko wyczerpało to jego pokłady energii. Zwalniał, a on sam nie mógł temu zaradzić, a oddech jego stał się niemiarowy, pochłaniając paszczą ogromne hausty powietrza, które szybko wyziębiały jego organizm, w efekcie wyczerpując go jeszcze bardziej. Niedobór tlenu wdał się we znaki kiedy to łapy jego nagle podwinęły się, a on sam zarył pyskiem w śniegu. Próbował wstać, walczyć, uciekać... ale było to tylko kwestią czasu nim Umbra wskoczy na niego. Następnym razem powinien oszczędzać się, i nie przeceniać swych sił.
Był wykończony, i nie wydawało się, by był w stanie już gonić samiczkę. A ona... ona nie wydawała się nawet być przejęta biegiem.
–H... h... chwila... – Wysapał resztkami sił.
–Po... po... czekaj... – Kontynuował, mówiąc swe słowa między wdechami.
...Nie tego spodziewał się Ciemny. Chciał jej zaimponować, dobrze się bawić, rozruszać się, ale musiał się przecenić. Leżał teraz tak, wychładzając się, i próbując złapać oddech... Cóż to musiał być za żałosny widok, w szczególności dla młodej samiczki.
Licznik słów: 922