Strona 21 z 26

: 08 lut 2021, 18:43
autor: Jaśniejąca Konstelacja

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Latanie i zianie było z tym powiązane? Potrafiła jedno i drugie, a dziadek w ogóle nie wspominał przy tych naukach o maddarze. Dziwne. Kiwnęła mimo wszystko głową, najwidoczniej na razie ufając jego słowom. Gorzej, że później zauważyła u niego drobne zakłopotanie tą sytuacją. Bo sam najwidoczniej nie był pewien co Ametystowa zrobiła źle, że nie czuła się inaczej.
Ale ja jestem spokojna! – niemalże to wykrzyczała, opluwając się przy tym. Ups. Uniesione łapy powoli opadły, a ona się zgarbiła. – Jak oaza spokoju, jak ogród pełen kwiatów, jak świerszcze cykające nad ranem... – burczała pod nosem do samej siebie, młócąc w łapach śnieg. I to garściami. Nie potrafiła się wyciszyć, a co dopiero skupić na czuciu swoich łap czy ogonie. Co to w ogóle miało do rzeczy?! Na pewno było z nią wszystko w porządku, ale rosnąca frustracja tylko ją nakręcała.
Wywinęła dolną wargę kiedy coś do niej dotarło. Wskazała go oskarżycielsko paluchem.
Pewnie zabrałeś moje źródło. – Doszła do takiego wniosku w swojej złości. – Oddaj. – Zażądała jednocześnie, na razie w miarę miłym głosem.

: 08 lut 2021, 19:00
autor: Milczenie Maków
Drgnął, gdy adeptka nagle nakrzyczała na niego, unosząc przy tym łapy. Dlaczego? Nie zrobił nic złego. Tylko podał jej instrukcje. Widział, że smoczyca wcale nie była spokojna, ale nawet nie otworzył pyska, by o tym wspomnieć. Jego serce biło jak oszalałe bo jej niespodziewanym wybuchu. Uciekł spojrzeniem w bok. Jak mógł jej pomóc, jeśli ten sposób nie podziałał...?
Nim zdążył porządnie się nad tym zastanowić, zostało wycelowane w niego niesłuszne oskarżenie. Zawiesił spojrzenie na łapach – nie głowie – Ametystowej Łuski. Stres ścisnął jeszcze mocniej jego żołądek. Chciał tylko pomóc. Zrobił drobny krok w tył i położył uszy po sobie. Mięśnie jego twarzy nawet nie drgnęły, w przeciwieństwie do mięśni łap, grzbietu i ogona, które wyraźnie się spięły. Nie rozumiał sytuacji, w której się znalazł. Czar ich przyjemnej konwersacji prysł niczym bańka przebita pazurem, a myśli adepta rozbiegły się na wszystkie strony.
Nie zabrałem – powiedział niezmiennie jednostajnym, bezbarwnym głosem.
Nie spuszczał czujnego spojrzenia z wycelowanego w niego palca, jakby ten miał lada chwila zaatakować go niczym jadowity wąż.

: 08 lut 2021, 19:05
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Nie brzmiał przekonująco, ale nie miała już pojęcia czemu wierzyć. Najchętniej zawołałaby tu tatę, jednak dotarła do niej przykra prawda – tego też nie potrafiła zrobić! Ugniatała łapami śnieg, aż momentami jej palce haczyły o siebie, delikatnie rozcinając łuski przy nasadzie szponów. Kilka kropel krwi zabrudziło jej niezbyt kształtną, śnieżną konstrukcję, która bardziej przypominała kocie wymiociny, niż choćby kulę.
Przecież była spokojna. Spokojna-spokojna-spokojna-SPOKOJNA. Miała ochotę dyszeć z tej bezsilności. Była kłębkiem nerwów, a nawet nie rozumiała dlaczego. Co ją tak denerwowało? Pewnie to, że wszystkim innym dookoła wszystko tak dobrze wychodziło. Czarowanie, polowania, nawet bycie grzecznymi dziećmi – jak wychowywana razem z nią Modraszka. Jak tak pomyśleć, to żyła poniekąd w cieniu innych. Do tej pory jej to nie przeszkadzało, ale jeżeli nawet wychowany przez te potwory z Plagi samczyk był w stanie czarować, a ona nie, to coś było na rzeczy.
Pewnie nawet Straszydło to potrafiła. Adeptka przygryzła wargę, a potem upadła na śnieg. Ten rozbryzgnął się nieco, a przynajmniej te jego świeższe płatki. Ona sama się już nie poruszała. Nos i głowę wetkane miała w białą kupkę , a na zewnątrz wystawały tylko jej biało-różowe nogi.
Czemu. To. Nie. Działało.
!!!

: 08 lut 2021, 19:13
autor: Milczenie Maków
Obserwował w konsternacji zachowanie niebieskawej adeptki. Nie rozumiał jej zdenerwowania sytuacją. Zastygł w niemal całkowitym bezruchu, a gdy jego rówieśniczka wreszcie osiadła w jednym miejscu... milczał jeszcze chwilę. Nie wiedział co powiedzieć. Jednak jego myśli zaczęły stopniowo wracać do porządku. Była zła. Próbowała się na nim wyżyć przez frustrację? Zastanawiał się czy to o to chodziło. Niektórzy tak robili. Kiedyś, dawno temu. Teraz, w jego koszmarach. Ametystowa Łuska była jednak zbyt mała, by dla jego mózgu stanowić realne zagrożenie. Nie potrafiła czarować, a on umiał. Mógł się łatwo obronić. Uświadomiwszy to sobie zmusił swoje mięśnie do rozluźnienia się. Usiadł na śniegu. Nie wiedział od której strony ugryźć tę sytuację, co powiedzieć. Nie chciał popełnić błędu i oberwać, nawet jeśli był w stanie się obronić. Smoczyca była dla niego miła... dopóki się nie zdenerwowała.
Nie musi wyjść od razu – powiedział wreszcie, tym samym przerywając ciszę.
Mógł teraz zgrabnie przejść do kontynuowania nauki, ale chyba wciąż był trochę zbyt zestresowany, by próbować. Nie chciał jeszcze bardziej zdenerwować Ametystowej Łuski.

: 09 lut 2021, 8:33
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Nie ruszyła się, przynajmniej dopóki ten nie próbował jej pocieszyć... paradoksalnie zaogniając sytuację. Uniosła pysk, a na jej głowie pojawił się sporej wielkości, biały kopczyk, leżący między rogami adeptki. Wpatrywała się w niego ze łzawiącymi ślepiami, choć bardzo nie chciała się tak naprawdę rozpłakać. Musiała być silna, racja? Kto by chciał taką mazgaję, jak ona?
Ale tobie pewnie się udało – starała się tych słów nie cedzić pomiędzy zębami, ale było to niezwykle trudne.
Nie była zła na niego, co mógł widzieć po wyrazie jej pyska niemalże od razu. Była zła na siebie. Niezbyt szły jej te nauki, każda po kolei była niezwykle toporna. I chociaż jej nauczyciele byli do tej pory cierpliwi, bo w końcu to rodzina, co jak skończy im się ta cierpliwość? Bo wyrośnie z niej staruszka, która nie będzie potrafiła nawet głupiej śnieżki wyczarować?!
Zaczęła z tego wszystkiego zjadać śnieg.

: 12 lut 2021, 2:55
autor: Milczenie Maków
Adept przełknął ślinę, kątek oka dostrzegając łzy w oczach swojej nowej koleżanki. Zacisnął szpony na śniegu, aż ten zaskrzypiał cicho, po czym je rozluźnił. Zupełnie nie wiedział co robić. Jego słowa zdawały się tylko pogorszyć sytuację. Jednak gdy sam się nieco uspokoił dostrzegł, że smoczyca nie wydawała się być zła konkretnie na niego. Yarhra westchnął dyskretnie, gdy ta zaczęła jeść śnieg.
Nie od razu – odparł cicho na jej słowa.
Nawet jeśli znalezienie swojego źródła samo do niego przyszło, nie zadziało to się od razu. Musiał się bardzo skupić na swoim wnętrzu, by wreszcie zrozumieć, że jego maddara zdawała się nie skupiać w jego głowie w jednym konkretnym punkcie, a zdaje się wypełniać całe ciało.
Nie jedz śniegu. Będzie cię brzuch bolał – dodał jeszcze po chwili, w środku trochę się martwiąc zachowaniem Ametystowej.

: 12 lut 2021, 8:45
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Niewiele rzeczy czy osób mogłyby ją teraz pocieszyć, ale na pewno bardzo dużo mogło ją bardziej rozsierdzić. Na szczęście Rubinowy tego nie zrobił. Adeptka łykała śnieg jak wiewiórka orzechy, przynajmniej do momentu w którym samczyk zwrócił jej na coś uwagę. Przestała w połowie żucia, a jej wargi były całe białe od szronu.
Brzuch? – podniosła na niego wzrok, trochę niepewna jego słów. – Przecież to zamrożona woda. – Zdziwiła się jeszcze bardziej, a potem tak wpatrywała się w ten śnieg pod łapami, jakby właśnie podważała cały swój dotychczasowy światopogląd. Czy nawet w białym puchu było coś, czego samiczka nie wiedziała?

: 13 lut 2021, 0:46
autor: Milczenie Maków
Kiwnął sztywno głową, potwierdzając jej słowa. Wszystkie.
Jest zimny. Od zimnego boli brzuch. – No, może nie do końca boli, ale dla Yarhry uczucie jakby miał w żołądku sopel lodu było równie nieprzyjemne jak ból, dlatego tak też to określał, i dlatego z resztą pił zawsze wodę powoli i starał się w ustach dodatkowo ocieplać ją maddarą, żeby była znośnej temperatury.
Właściwie to nie wiedział czy dla każdego to tak samo wyglądało. Może niektórzy lubili zimne. On na pewno nie. Zawahał się wyraźnie.
Mnie boli – dodał wreszcie gwoli ścisłości, bo może Ametystowa Łuska nie miała podobnych doświadczeń.

: 13 lut 2021, 11:07
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Znowu poczuła się źle, i to nie do końca z winy Rubinowego, ale też z dość prozaicznego powodu – pomyślała o tym, co ona by zrobiła na jego miejscu. Bo w swojej sytuacji tego zrobić nie mogła. Ponownie ogarnęła ją ta odpychająca niemoc. Zazgrzytała cicho zębami i podniosła na niego wzrok pełen żalu.
... ty chociaż możesz sobie zimne podgrzać! – ofukała go, choć zdecydowanie mógł zobaczyć w jej oczach, że to nie do końca do niego miała pretensje. Tylko do siebie. Zaraz potem usłyszała też w głowie wezwanie od Pełni. Tego jej jeszcze trzeba, by przed mistrzem się ośmieszyć! Wtarła sobie prędziutko śnieg w pyszczek, by otrzeć łzy, ale paradoksalnie wyglądała jeszcze gorzej.
Zerwała się gwałtownie i wzbiła niemrawo w powietrze, omal nie przywalając w pobliskie drzewa. Lotnikiem też udanym nie była, ale zdołała uciec z zasięgu wzroku plagijczyka. Zresztą... wężowy i tak nie mógłby jej w ten sposób dogonić. /zt

: 14 lip 2021, 13:42
autor: Fioletowa Werbena
Aveli wyruszyła z Plagi na tereny wspólne z konkretnym celem, którego trzymała się od początku podróży, aż do końca. Zaczynając w Szklistym Zagajniku, przeszła aż do Dzikiej Puszczy, gdzie ostatecznie zatrzymała się na Kwiecistej Polanie.
Cóż takiego robiła? Szukała mamy Mimir. Werbena nie miała dużej wiary, że znajdzie ślad, który zdradziłby jej, gdzie podziała się starsza smoczyca. Jednak mimo to wędrowała po terenach wspólnych z nosem przy ziemi i węsząc próbowała złapać choćby nikłą namiastkę dobrze znanego zapachu rodzicielki. Nie mogła się za nią rozglądać. Nie wiedziała nawet jak ją opisać słownie, gdyby ktoś ją o to poprosił.
Zajęło jej to sporo czasu i kiedy dotarła do Kwiecistej polany to z rana zrobiło się popołudnie. Miała kilka przerw po drodze, ale mimo to była już zmęczona. Poza tym niczego nie znalazła, więc nie pozostało jej nic innego jak odpocząć i zebrać się z powrotem do Plagi. Może ktoś inny miał więcej szczęścia?
Z tą myślą Aveli ułożyła się na boku wśród wszechobecnych kwiatów i z westchnieniem rozluźniła spięte mięśnie.

: 19 lip 2021, 17:43
autor: Zapierający Dech
  Kijanu ruszył z Ziemi na tereny wspólne... i tu się kończą podobieństwa (nie licząc stada i płci, ale to oczywistości), bo Zagajnik, jak zwykle zresztą, trafił do Puszczy w celu poznania jej bliżej, acz nie był to aż tak skonkretyzowany cel, zwykłe zwiedzanie; znał w miarę dobrze lasy Ziemi, a w tych Wspólnych bywał za rzadko, więc nadrabia, wizytując tu od czasu do czasu.
  Chodził i zwiedzał Puszczę od świtu do popołudnia, natykając się czasami na ślady czyjejś bytności. Początkowo to zignorował – pewnie przechodzi. Potem zaś, kiedy tropów zrobiło się więcej (a wiedział, że należą do jednego smoka), postanowił w końcu znaleźć i ruszyć za najświeższymi, ciekaw kto to się tak kręci po Puszczy. Tym bardziej, że owa osoba była z Plagi, tego Stada, które jest uważane za złe. Poznanie kogoś od nich na pewno będzie ciekawym doświadczeniem.
  Podszedł z boku, po chwili podążania. W ten oto sposób trafił na inne urokliwe miejsce, tym razem polanę pełną kwiatów. Ah! Jakże tu było cudownie! Te wszystkie kolory, ten wiatr je smagający, zniżający się Złoty Pysk!
  Tak się zachwycił kwiatami, że dopiero po czasie zarejestrował samicę z... czarnymi ślepiami. Ciekawe. Myślał że tylko on i matka takie mają.
   –
Przepraszam że przeszkadzam, ale... dobrze widzę, że masz równie czarne ślepia co ja? Pytam się, bo nie wiedziałem, że ktoś spoza mojej rodziny takie posiada – zapytał się, podchodząc powoli do obcej z boku. Usiadł w pewnej odległości od obcej. Dla bezpieczeństwa, ale też i dlatego, że była z Plagi – lepiej uważać. Z tego też powodu gotów był uciec lub się obronić.

: 29 wrz 2021, 23:47
autor: Pogoń Brzasku
O proszę, tutaj jest ładnie!
Mergo zerknęła w dół, na syna. Powinien iść grzecznie koło jej łap, ale pewnie się to szybko zmienić, skoro weszli na taką ładną polankę.
Jesteśmy w Dzikiej Puszczy. Największa jej część należy do Ziemi, ale teraz jesteśmy na terenach wspólnych. Każdy może tutaj wejść – napomknęła przy okazji. Spodziewała się, że spędzą na polance chwilę, więc skorzystała z okazji by położyć się i odsapnąć. Las był dosyć klaustrofobiczny, ale na szczęście było całkiem chłodno.
Bawiłeś się już w ogóle z jakimiś innymi dziećmi w stadzie? Masz jakiegoś... ulubionego kolegę? – zaczepiła Erję, ale równie dobrze mógł już zignorować jej pytanie i zająć się kwiatkami.

: 29 wrz 2021, 23:57
autor: Gwar Traw
Mama obiecując mu wycieczkę w znacznie dalsze tereny pobudziła jego ciekawość. Pewnie część drogi przejechał na jej grzbiecie, a gdy przekroczyli granicę to już dreptał przy niej. Nadal poruszał się mechanicznie, sztywno, ale z każdym dniem wychodziło mu to lepiej. Zerkał do góry, na Pogoń, co jakiś czas, a ruszające się naprzemiennie uszy poświadczały o jego niepodzielnej uwadze.

Jego oczom ukazała się kolejna polana pełna kwiatów. Był w niebie! Rozdziawił paszczę i już miał pognać w kierunku wielobarwnych roślin, kiedy to głos mamy rozbrzmiał ponownie za jego plecami.
Um – zawahał się, zatrzymując się w połowie kroku. – Lubię Kukułkę? – zapytał bardziej niż powiedział, jak gdyby poszukiwał w reakcji mamy jakiegoś uznania. Zawsze mógł wymienić kogoś innego, gdyby się jej nie spodobała ta opcja.

Zauważył rosnący kawałek od siebie kwiat. Był fioletowy. A może różowy? Erja widywał już wrzosy lub fiołki, jednak goździków jeszcze nie. Oddalił się trochę od mamy – aczkolwiek miał ją nadal w zasięgu wzroku o czym się upewniał co kilka kroków – i stanął przy roślinie. Powąchał ją dokładnie. Rety, nowe znalezisko! Ucieszył się, zaś jego pyszczek rozświetlił szeroki uśmiech.

: 30 wrz 2021, 22:37
autor: Egzotyczny Kwiat
Wśród jednych z krzewów, ukryła się smoczyca, była oczywiście bardzo zmęczona nic nie robieniem i skutecznie (choć przypadkowo ) zakamuflowała się wśród kolorowych kwiatków. Pochrapywała cichutko zwinięta w kłębek i otulona swoim szerokim i rozłożystym ogonem.
Spała dosyć mocno, nie słysząc z początku spacerującej dwójki smoków, dopiero po chwili zaszeleściła błonami i podniosła łeb oraz ziewnęła otwierając szeroko paszczę.
Wlepiła oczy w smoki i znieruchomiała, pachniały trawą, lasami... Łąki? Czyżby byli z Ziemi? Chociaż czuła coś nieco znajomego... Zmarszczyła nos, próbując sobie przypomnieć do kogo mógł należeć ten zapach.
Zatrzepotała znów błonami wokół głowy i wychyliła łeb zza krzaka obwąchując malca z daleka.
Hmm... Lubisz kwiatki? – zapytała nieco rozbawiona, oczywicie cały czas miała na oku dorosłą smoczycę, nie wiedząc jakie miała zamiary.
Przepraszam, jeśli przestraszyłam ale spaaaaałam – znów otworzyła paszczę ziewając, choć tym razem zasłoniła ją łapką.

: 30 wrz 2021, 23:09
autor: Gwar Traw
Zanim jeszcze plagijka się obudziła, Erja wąchał sobie ten różowy kwiat. Tylko im dłużej na niego patrzył, tym mniej był przekonany co do jego prawdziwości. Był jakoś dziwnie...sztywny? I miał takie białe obwódki? Samczyk przekrzywił głowę to w lewo, to w prawo, a uszy mu przy tym śmiesznie latały na boki. Pacnął roślinkę przednią prawą łapką żeby sprawdzić jej strukturę...

... i omal nie zszedł na zawał.

Roślina nagle o ż y ł a. Pisklę wytrzeszczyło oczy widząc, jak garść kwiatów i liści którymi zakamuflowana była smoczyca nagle się unosiła, aby kaskadą opaść z powrotem na ziemię. Czy on właśnie wskrzesił jakieś kwieciste bóstwo? Uczący go dzień wcześniej piastun wspominał o istocie sprawującej pieczę nad naturą.
Alejaja! – czknął w swego rodzaju szoku, wskazując na Kwiat palcem. To ta boginka natury, prawda? Ta sama o której mówił mu Poranek?!

Do tego zadała mu pytanie! Erja mógł się w tym momencie rozpuścić ze szczęścia. Serduszko zakołatało w piersi malca, tak bardzo nieprzygotowane na tego rodzaju szok. Oblizał dolną wargę i pokiwał energicznie głową.
Tak! Ja chciałbym, to znaczy- uh – zaplątał mu się język w ekscytacji – naucz mnie być duszkiem, jak ty! – poprosił, rozkładając przednie łapki na boki i pokazując ogrom jego marzenia.

: 01 paź 2021, 12:48
autor: Pogoń Brzasku
Kukułka, Kukułka... Mergo nie była tak zupełnie pełna, ale była to chyba córka Astrala i Goździk. To... dobrze, niedobrze? Eh.
Chyba dobrze.
Wiatr powiał w jej pysk, a ona poczuła coś obcego.
Zmarszczyła nos ze skupieniem. Nie były to kwiaty, ani zapach jej syna. Kolce na jej grzbiecie uniosły się lekko, tuż przed uniesieniem łba przez intru... a, sama przed chwilą wspomniała, że mógł tu wejść każdy. Poprawka więc – uniesieniem łba przez nieznajomego smoka.
Chodź tu – stanowczy głos Łowczyni przeciął powietrze, tak samo chcąc uciąć ekscytację malca. Chyba pierwszy raz użyła tak cierpkiego tonu, ale syn musiał jej wybaczyć. – To żadne jaja, to smok. Chodź tu szybko – pośpieszyła Erję.
Podniosła się z ziemi, a kości stęknęły niezadowolone. Obserwowała plagijską samicę z uwagą.

: 01 paź 2021, 13:22
autor: Egzotyczny Kwiat
Malec coś tam się wydarł, a smoczyca zaczęła się rozglądać nerwowo... Czy to już? Czyżby została matką nie wiedząc kto jest ojcem? To byłoby całkiem możliwe, ale czy ona kiedykolwiek spędziła czas sam na sam z jakimś samcem? W sumie był Diun, ale on ją potraktował tylko śmierdzącym dorszem.
Gdzie jaja? Gdzie? Gdzie? – rozglądała się nerwowo wsadzając niezdarnie pysk do grządek kwiatków i krzaczorów. Kichnęła gdy pyłek wleciał jej do nosa.
Żadnych jaj nie widzę... – powiedziała zamyślona i wlepiła lazurowe ślepia w postawną smoczycę. Dalej gdzieś z tyłu głowy próbowała sobie przypomnieć ten zapach...
Pochyliła się nad malcem – Nie jestem duszkiem, a smokiem! Chociaż wyglądam nieco inaczej od reszty.... – zachichotała rozbawiona uroczą mordką ziemnego pisklęcia.
Niestety, mamuśka zgarnęła brzdąca, a Kwiatek nie bardzo wiedziała co ma zrobić. Więc coś tam sobie nuciła pod nosem, rozglądała się. Nawet wypatrzyła jakiegoś świerszcza!
bzyk bzyk bzyk bzyk
Zamlaskała niepewnie czując jak niezręczna cisza wykręca jej bebechy.
Tooo.... Całkiem ładną mamy pogodę, nie? – odezwała się w końcu nie bardzo wiedząc jak się zachować.

: 01 paź 2021, 15:19
autor: Gwar Traw
Stanowczość w głosie mamy była niesamowicie obca, zadziałała niczym kubeł zimnej wody. Erja się wzdrygnął i jego ekscytacja momentalnie opadła. Zerknął przez ramię na Mergo, która wyglądała niezwykle poważnie. Czemu mówiła coś o jajach? Przecież to dusz-.

Albo nie...?

Odruch nakazał mu się wycofać i popędzić do mamy, jednak reakcja walki-ucieczki była u niego przytłumiona przez zgoła inny instynkt. Oddech utknął mu w piersi kiedy plagijka wsadziła łeb w pobliskie kwiatki oraz krzewy. Tak po prostu. Bez żadnej delikatności na którą rośliny zasługiwały. Wpierw rozdziawił paszczę, a później zamknął ją z głuchym klapnięciem szczęk.

Ciało zareagowało szybciej niż umysł. Erja wystrzelił swoją serdelkowatą łapą i trzasnął nią w polik dużej smoczycy. Nie miał za dużo siły, praktycznie żadnej, nie wspominając o rosnących pazurkach. Na pewno jednak w jakiś sposób to odczuła. Nie był aż tak wiotki – coś tam po ojcu odziedziczył w mięśniach.
Tak nie można – nakukuryczył się cały i nadął policzki.

Nie miał pojęcia skąd w nim się wzięła ta nowoodkryta odwaga, w której zapomniał o wszystkim. O mamie za plecami, o fakcie bycia berbeciem, o dotychczasowym łagodnym usposobieniu. Teraz liczyło się tylko to, że jakaś wąsata, gruba i przerośnięta ryba traktowała kwiaty w tak bestialski sposób. W oczach Erji tańczyła odrobina determinacji, za którą skrywało się śmiertelne przerażenie.

Nie ruszył się z miejsca.

: 01 paź 2021, 15:51
autor: Pogoń Brzasku
Różowa wydawała się nierozgarnięta. Co wcale jednak nie pomagało uspokoić nerwów Mergo. Tym bardziej, że Erja nie wrócił.
Górska poruszyła się z miejsca, zdecydowanym krokiem zbliżając się do pisklęcia. Nie zdążyła jednak go złapać przed tym, jak uderzył w pysk różowej.
Oh...?
Nie spodziewała się tego po synu. Ani tego, że nie do niej nie wróci, ani że uderzy obcą, ani że tak się naburmuszy.
Złapała pisklę za kark delikatnie zębami i odsunęła się, żeby przypadkiem smoczyca nie zechciała mu oddać. Nie wiedziała, czy uderzyłaby pisklę, ale nie mogła tego przecież wykluczyć.
Nie możesz tak robić – zaczęła twardo. – Jeśli jesteśmy tak daleko od domu na spacerze to musisz się mnie słuchać, jak mówię żebyś do mnie wrócił to masz wracać – pouczyła syna spokojnym tonem.
Zerknęła na bezskrzydłą smoczycę przelotnie, żeby upewnić się, że nic nie kombinuje.
Nie interesowały ją w tym momencie rozmowy o pogodzie.

: 01 paź 2021, 16:34
autor: Egzotyczny Kwiat
Skandal, nawet wąchanie kwiatków było zabronione, zamrugała zdziwiona i poruszała szczęką na boki. Pisklak może był mały, ale krzepę miał na tyle wystarczającą, że smoczyca poczuła to uderzenie.
Oczywiście była zdziwiona, patrzyła to na malca, to na samicę z wymalowanym zdziwieniem na pysku. Kwiatek szurnęła ogonem i wyszła zza krzaków zbliżając się do malca, a na jej pysku gościł zaczepny uśmiech.
Chyba bardzo lubisz kwiatki – zachichotała i usiadła na pupie. – Nic się nie stało, Pani... eeem? – przekrzywiła głowę w bok unosząc wzrok na nieznajomą smoczycę.
Może się przedstawię, nazywam się Egzotyczny Kwiat, Czarodziejka Plagii. – pochyliła łeb znów w stronę berbecia. – Co Cię tak zdenerwowało, kluseczko? – zapytała malca i znów poruszyła błonami wokół głowy.

: 01 paź 2021, 21:33
autor: Gwar Traw
Zaparł się instynktownie łapkami kiedy mama go próbowała odciągnąć, ale nie miał tyle sił żeby się jej przeciwstawić. Pozostawił po sobie osiem płytkich szlaków w ziemi, zanim się poddał. Rezon mu powrócił stosunkowo szybko. Wyrwany niczym z transu potrząsnął głową i spojrzał na mamę. Położył po sobie uszy, niemalże całkowicie mu oklapły. Pierwszy raz otrzymywał naganę, a do tego – według swojej opinii – całkowicie niesłusznie.

Otworzył pysk by jakkolwiek się przed burą wybronić, ale usłyszał nieprzyjemny zwrot w swoim kierunku. Naburmuszył się wyraźnie i zacisnął łapki w piąstki. Całe szczęście nie miał na tyle długich pazurów aby zrobić sobie krzywdę. Miotał się nerwowo w objęciach Pogoni, powarkując po raz pierwszy w życiu.
Nie jestem gruby – zaprzeczył, nie akceptując tego określenia jako pieszczotliwe czy nawet żartobliwe. Ewidentnie chciała mu dokuczyć. Co prawda, jak najbardziej był świadom swojej tuszy, jednak co jemu wolno sobie wytykać, to nie innym. Czy jakoś tak.

Mimo to, samczyk nadal nie podnosił głosu. Chyba nie potrafił wyjść poza swoją standardową oktawę. Nerwowo rozejrzał się po okolicy za jakiś patykiem, którym mógłby niemiłą smoczycę dźgnąć w oko. Nie wiedział czemu o tym pomyślał. Ani czemu akurat w oko. Na pewno sam by nie chciał oberwać gałązką w to miejsce, więc musiało boleć.