Strona 21 z 27
: 29 lis 2021, 15:24
autor: Światokrążca
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Mruknął tylko coś cicho pod nosem, gdy Strażnik wypowiedział swoje myśli na temat smoczych dusz. Trudno było rozmawiać o czymś tak eterycznym i obcym jak to co teraz doświadczali.
–
To nie ma sensu. Grabieżca, żyła długo po śmierci Pustyni jak i Absurdu. A sama pochodziła spoza Wolnych i nie miała z nimi nic wspólnego. – pogładził łapą kamień, dotykając opuszkami malutkich rowków, żłobiących runy –
Są młodsze niż napisy wyryte moją łapą. – czarcia grypa skąd ta pierwsza osoba? Zwyczajnie na język sama cisnęła mu się ta forma gdy opisywał coś co pamiętał jakby robił własnymi łapami. –
Ale musi mieć przynajmniej dwie zimy. Sama Morien umarła w poprzednie lato. – mruknął.
Skrzywił z lekkim obrzydzeniem słysząc miano Oczywistookiego. Czy go znał? Nie pamiętał. Ale czuł jakby w żołądku coś mu się przewraca, a pazury zagłębiają w chłodnej glebie.
Oraz... strach, że będzie podobny do tego natręta...? Czy to był kolejny element który, powstrzymywał go przed... zrobieniem czegokolwiek wartego w życiu?
Strach, strach, strach. Przez większość wspomnień przebijał się strach, niepewność i samotność.
Strach przed śmiercią, strach przed porzuceniem, strach przed ryzykiem, strach przed porażką.
A potem urodził się on. Czeluść Nieustraszony, którego rozsądkiem i instynktem samozachowawczym musieli być inni.
–
To nie ja. – mruknął w potwierdzeniu.
: 29 lis 2021, 15:53
autor: Strażnik
– A zatem mogła być przekaźnikiem – skwitował na głos swoje przypuszczenia, choć na tym etapie zdawały mu się na tyle oczywiste, że Światokrążca nie potrzebował potwierdzenia. Jakie to zresztą miało znaczenie w dłuższym biegu?
– Wygląda na to, że nie miała dzieci ani bliskich, którzy mieliby ochotę ją tutaj zapisać. Dopiero pokolenia później jakiś desperat w formie ducha, bądź reinkarnacja budząca się w ciele Grabieżcy zdecydowali, że najlepiej podsumować ją wierszykiem, na który – gdyby go przeczytała -obróciłoby się jej w żołądku – prychnął, nie zdejmując spojrzenia z napisu. Był na tyle zaaferowany, że ledwie zwracał uwagę na to z kim właściwie rozmawiał. Nie było to jednak przypadkowe, bo dziesiątki żenujących historii jakie dzielił ze Światokrążcą czyniły go nieliczną osobą przy której poniekąd potrafił się rozluźnić.
– Z drugiej strony Wiecznej Perły też nadal brakuje – dodał bardziej do siebie, smutniejszym tonem. Nie wiedział na jaki komentarz zasługiwała. Na pewno na jakikolwiek.
– Jak upamiętniłbyś osobę, której nie kochałeś, ale zrobiłeś z nią dwójkę dzieci? – postukał pazurami po kamieniu. Rzadko, o ile kiedykolwiek pozwalał sobie tak długo nie skonfrontować spojrzeniem z osobą do której kierował słowa, ale teraz nawet nie miał odruchu by to jakkolwiek zaadresować. Od początku jedynie skakał wzrokiem z runy na runę, aż dotarł do pustej przestrzeni, do której przytknął swój smoczy szpon.
"Wiecznej Perle. Za to, że nie umarła od razu, inaczej miałby wrażenie, iż to także jego wina."
: 29 lis 2021, 18:17
autor: Światokrążca
Parsknął cicho na słowa Strażnika i pokiwał łbem.
– Nie dziwię jej się. – miał poczucie, że ten cały Oczywistooki bardzo go irytował, chociaż chyba nawet go nigdy nie spotkał na żywo? Nie pamiętał. – Myślę, ze duch jest bardziej prawdopodobny, skoro to pierwszy raz gdy coś takiego jest odczuwalne na Wolnych i najwyraźniej dotyczy większej ilości osób.
Później znów zagłębił się we własne zamglone wspomnienia.
– Mmm... pamiętam bycie bardzo zawiedzionym, że żywi nie dbali o Kurhan Ognia. Tym, że nie ma na nim imienia Pustyni. Ale dlaczego sam go nie zapisał gdy jeszcze żył? Czy nie wiedział że umarła? – zmarszczył pysk w zastanowieniu.
– Wielu osób brakuje. Odkąd w Ziemi mamy Gaj Pamięci, kurhany straciły swoją popularność. Może w innych stadach jest podobnie. ...muszę dopisać moich... – mruknął odrobinę odpływając. Gapił się na puste miejsca na kurhanach i w głowie zaczął układać epitafia dla swoich przyjaciół.
Z myśli znów wytrącił go Strażnik.
– Hm? To znaczy? Ja w sumie nie pamiętam imion większości samic, z którymi miałem pisklęta. A może ich sobie nigdy nie podawaliśmy...? – wymruczał do siebie. Potrząsnął głową. – Chyba, że masz na myśli sytuacje dwóch przyjaciół, którzy postanowili mieć ze sobą dzieci? ...chwila ty masz przyjaciół? – nawet nie wiedział czemu kompletnie nieprzefiltrowany strumień myśli znalazł ujście na jego języku. W głowie dalej był zaaferowany wewnętrzną rozterką.
Dopiero po chwili połączył ze sobą fakty, że wypowiedź o Perle i dzieciach była kontynuacją jednego wątku. Zapomniał, że samica była matką Basiora. Właściwie zapomniał, że taka osoba istniała. Uniósł lekko łeb, gdy zrozumienie wstąpiło na jego pysk.
– Wiesz, jeśli nie masz ochoty na głębsze wyznania, wystarczy, że spiszesz jej imię i rangę. Może jakieś miłe wspomnienie, że była kochającą matką i dzieci o niej pamiętają. Własne odczucia możesz pominąć. I tak wasza relacja nikogo to nie będzie obchodzić. – odpowiedział spokojnie, acz bez owijani w bawełnę.
: 29 lis 2021, 20:42
autor: Strażnik
– Skąd masz pewność, że to pierwszy taki raz? To nie tak, że w kronikach notowane są wszystkie istotne wydarzenia. –
Skontrował, choć nie była to wypowiedź, którą chciał udowodnić swoją rację, ponieważ podskórnie wiedział, że Światokrążca miał rację.
– Nie wydaje mi się, że smoki dbają o pamięć wszystkich, ale zasłużone jednostki zazwyczaj mają swoje miejsce w Obozach. Kurhany wydają się jednak bardziej neutralne, pozwalając smokom z innych stad odnaleźć jakiś ślad po swoich bliskich. Albo przeszłych wcieleniach...
To dobry moment, żeby to odświeżyć – dalej mówił przede wszystkim do siebie, ponieważ nie sądził że morski miał jakikolwiek obowiązek względem pozostałych smoków. Nie był zresztą prorokiem, nie miał zadań do wykonywania. Mógł po prostu istnieć i nikomu nie przeszkadzało, że jedynie marnował czas.
Na wspomnienie o partnerkach, w końcu odwrócił się w jego stronę, lustrując jego sylwetkę. A on miał w sobie co, że dzieci płodził zbyt często by w ogóle zmieściły się w jego pamięci? Irytujące, że musiał zrównywać się z kimś właśnie takim. Niczego poza ideą stada nie traktował poważnie, a jednak powodziło mu się. We wszystkim był taki jaki powinien, a przynajmniej taki obraz jego osoby wynikał z wiecznego poparcia jakie posiadał.
– Pomyślałem, że jestem jej winien coś więcej niż suchą notatkę, z perspektywy osób, którymi nie jestem – Wiedziałby, że to prawda, ale nie chciał zagłębiać się w myśli Lancetowatego czy Estrel. Oni również ominęli kurhan, więc o ile mógł i zamierzał ich uwzględnić, zależało mu by dodać coś od siebie. Coś właściwego, ale zgodnego z prawda jednocześnie. Z drugiej strony jaki był w tym interes Żeru? Żaden.
Poza tym nie posiadanie przyjaciół nie było żadną ujmą. W jego przypadku było po prostu normalne.
– Absurd dopełnia cię w jakiejś formie, czy nie? Więc jesteś jego kontynuacją. Jesteś odpowiedzialny za przeszłość i przyszłość swojej... – zmrużył ślepia. Zwariował. Zwariował zwyczajnie. Nienawidził być częścią tych wszystkich paranormalnych połączeń, jakby był jedynie kością całego szkieletu, a nie niezależnym organizmem.
– swojej duszy – Podrapał kamień obok siebie, choć nie zostawiając na nim żadnej rysy. Sam dźwięk otrzeźwił go jednak i skierował myśli na kolejny okropny tor.
Żer Zwierząt nie mógł wiedzieć o co chodzi, ale to nie miało znaczenia. Stali na cmentarzu, miejscu które symbolizowało koniec tak wielu ich bliskich. Ilu z nich tęskniło przed śmiercią za ciemnym, uśmiechniętym ryjem Światokrążcy?
– Czy ja jestem złą osobą? Twoim zdaniem? – pytanie było donośne, nieprzypadkowe. Nie żałował go, niezależnie od tego czy Świat zamierzał splunąć mu w pysk, czy zwyczajnie się zaśmiać.
– Nawet z zachwiewającymi percepcję wspomnieniami przeszłości wydajesz się spokojny. Jakby nie było najmniejszej wątpliwości w tym co robisz, ani jakie słowa wypowiadasz. Nie rozumiem w jaki sposób... – przekrzywił łeb, wpatrując się w niego jak w boski pomnik. Nie idealizował go, nie zazdrościł mu, nie uważał że pragnie być taki jak on. A jednocześnie podświadomie robił te wszystkie rzeczy. Nie ze względu na wspaniałą moralność, którą prezentował Żer, ale zdolność akceptacji tego co było.
– Wiedziałeś, że nawet Maestria zabiła się przeze mnie? – prychnął chmurką kwasu, rzucając tę informacje jakby nie miała większego znaczenia – Skąd miałbyś wiedzieć. Przecież ja wiem od niedawna
: 29 lis 2021, 22:12
autor: Światokrążca
– Miałem na myśli, „pierwszy raz odkąd żyje”, a Morien była młodsza ode mnie. – sprecyzował.
– A jesteś winien? Jeśli nie potrafisz wymyślić czegoś sam z siebie od serca, po co się tym zadręczać? Jak tak bardzo ci zależy, pomyśl więc o niej nie jako o matce swoich dzieci a smoczycy, którą kiedyś spotkałeś. – Żer rozumiał, że można było być komuś winnym pamięć. Całkowicie to rozumiał. Ale nie oznaczało to wywodów od przeżyciach wewnętrznych. Pamięć i tak była dla przyszłych pokoleń.
„Jesteś odpowiedzialny, za przeszłość i przyszłość swojej duszy”
Wojownik uniósł dumnie łeb i spojrzał na Strażnika.
– Odpowiedzialny jestem tylko za moje życie. Nie za przeszłe, ani nie za przyszłe. Nie mam na nie wpływu, i kto wie. Może każde wcielenie kiedyś będzie złączone w jedną całość, by nauczyć się na błędach setek żyć. Jednak myślenie o tym teraz do niczego mnie nie zaprowadzi. – odpowiedział.
Kolejne pytanie, które zadał mu Strażnik znowu go zaskoczyło.
Czy uważał, że drzewny był złą osobą...?
– Kiedyś na pewno odpowiedziałbym „tak”. Teraz po prostu jestem tobą zmęczony. Ale ty chyba też jesteś sobą zmęczony. – westchnął, a jego słowa były równie zmęczone w znaczeniu co wydźwięku.
Po chwili zaśmiał się cicho.
– Miałem wystarczająco dużo problemów z własnym łbem, niepewnością i niezdecydowaniem by jakieś wspomnienia smutnego, tchórzliwego smoka mnie ruszały. Byłem w najgłębszych dołach Strażniku, darłem na strzępy własne ciało – dotknął pazurem blizny na piersi – byłem zdradzony, byłem wściekły, byłem w rozpaczy, byłem też w letargu i apatii. Więcej bliskich niż bym chciał zasnęło po raz ostatni z głową na moim boku, a mimo wszystko żyje już dwa smocze pokolenia i nie mam pojęcia czemu. – w ostatnich słowach wkradła się nuta bólu i goryczy. Zwyczajnie... nie rozumiał dlaczego.
– Przetrwałem to wszystko i podniosłem się z dumą. Jakbym miał teraz nie być pewny tego co robię? – zapytał, a jego głos zawibrował nisko.
A potem padły ostatnie słowa drzewnego...
Wzrok Żeru złagodniał i spojrzał na Strażnika... chyba ze smutkiem?
W tej chwili nie wiedział co na to odpowiedzieć.
: 30 lis 2021, 0:06
autor: Strażnik
Pierwszą poradę Światokrążcy przyjął w ciszy. Mógłby spróbować się obronić, dodać że to jasne, oczywiste iż był wiele winien Perle, ale szybko zdał sobie sprawę, że tego rodzaju wywód nie był morskiemu potrzebny. Przytaknął mu ledwie widocznie, jakby tym oczywistym komentarzem rozwiązał jego problem.
– Pojęcia odpowiedzialności użyłem stosunkowo luźno, odnosząc się jedynie do tego, że dane nam życia nie powinny być bezwartościowe albo złe, ponieważ potem będą zalegać w czyjej pamięci, jeśli tylko się w niej przebudzą – poniekąd zgadzał się z samcem, że nie powinni do przesady przejmować się tym co nadejdzie albo przeminęło. Być może widział inną wartość w pamięci o tym.
Gdy odpowiedział mu na temat tego co o nim sądził, drzewny miał ochotę zapytać co się zmieniło, ale nie był pewien czy rzeczywiście chciał drążyć temat. Być może usłyszałby jedynie, że to nie on stał się lepszy, a po prostu Żer nie miał siły dłużej się na niego denerwować. Dłużej oceniać.
Z drugiej strony nie rozumiał co takiego w nim było złe. Potrafił wymienić to co zrobił i kogo skrzywdził, ale ile z tego było wiadome dla Żeru? Dlaczego nie sądził, choć przez chwilę, że wszystko co robił, było kierowane myślą o stadzie?
Bo nie było.
Musiało być. W jakiejś formie. Nawet jeśli źle do tego podchodził, jeśli miał zły temperament, podejście, głos, myśli...
...
W takim razie co uległo zmianie? Kiedy i dlaczego? Przecież był tą samą osobą. Wciąż nie rozumiał ich i nie widział mimo że przed ślepiami rozgrywał się ich los. Czy to o czym mówił mu teraz Światokrążca nie powinno być dla niego oczywiste? Rany na piersi, zmiany w tonie, postawie, podejściu, desperacji. Wszystko to było jasne, po prostu nie patrzył, nie myślał o tym bo nie miał siły. Czy inni mieli, czy inni naprawdę mieli, w proporcji na tyle dużej aby powiedzieć, że tak, są od niego lepsi?
Miał mętlik w głowie. Czemu Żer był pewien a on nie?
– Nie mogę od tego uciec. To nie... Przecież...
Czemu nawet moje poprzednie wcielenie zdaje się w ten sam sposób przesiąknięte tym... tym – wyciągnął łapę przed siebie, gestykulując bezsensowne – Czemu ty jesteś lepszą wersją przeszłości, a ja gorszą? Przecież nie wybieramy sobie złych ścieżek w oparciu o kaprys, jeśli bym wiedział co zrobić, żeby było DOBRZE, po prostu bym to zrobił – odstawił kończynę gwałtownie, zgrzytając szonami o grunt. Był w jego głosie gniew, czysty, pozornie nie naznaczony żadną inną emocją. Ale nie kierował go na nikogo poza samym sobą.
– Nie wiem dlaczego ci o tym mówię. Oczywiście, że jestem sobą zmęczony, każdy byłby po takim czasie. Nie ważne co robię karcę, przepraszam, prycham, milczę, podnoszę głos, szeptam, zawsze, zawsze jest nie tak. Kaltarel musiał wiedzieć, że taki jestem, po prostu ma zgniły humor i dlatego mnie wybrał – warczał jak najęty, prawdopodobnie na tyle zaaferowany samym sobą, że nawet nie zauważyłby, gdyby Żer zaczął powoli się wycofywać. Dopiero na końcu skoncentrował na nim wzrok, by poczuć chłód zażenowania przebiegający po kręgosłupie.
– Gdybym wciąż był w Ziemi przynajmniej miałbym dla was jakąś wartość – podsumował, pozbawiwszy się znów wszelkiej energii. Nie pozwalał sobie na smutek, choć jego wypowiedź była znacznie cichsza, jakby przepraszająca. On sam zresztą spuścił wzrok, mimo sztywno wyprostowanej pozycji. Nie chciał skończyć jak jak Pustynia, ale nie był lepszy niż ona. Jedynie proroctwo pozwalało mu oszukiwać.
: 30 lis 2021, 0:23
autor: Światokrążca
Żer cierpliwie słuchał wywodu Strażnika. To chyba był pierwszy raz kiedy tak się przed nim otworzył. Zabawne a znali się tyle księżyców.
Hmm... no chyba, że liczyć fakt, że Strażnik się poryczał gdy Żer zabił Beriego? To było całkiem przyjemne.
„Gdybym wciąż był w Ziemi przynajmniej miałbym dla was jakąś wartość „
Żer skrzywił się cierpko.
– Wolałbym byś był martwy niż dalej w Ziemi. Bycie prorokiem przynajmniej cię jakoś utemperowało i z trującego ścierwa zmieniłeś się w irytujące gderliwe drewno. – mruknął, nie spuszczając oczu z sylwetki drzewnego.
: 30 lis 2021, 0:36
autor: Strażnik
Trującego ścierwa?
Zamrugał, bardziej zaskoczony niż zły. W zasadzie nie potrafił poczuć czegokolwiek więcej, tak doszczętnie zbity z tropu. Wiedział, że Żer nigdy za nim nie przepadał, choć usłyszenie tego teraz, w takiej formie było orzeźwiające jak skok do zamarzniętego jeziora.
– To jakieś pocieszenie – odparł wzdychając. Może stary Strażnik rzeczywiście umarł w Ziemi i właśnie tutaj zaczął się zmieniać? W końcu ciało miał inne, nie był już spętany zasadami które kiedyś mu narzucono i stał się zwyczajnie zagubiony. Ale to lepsze, tak jak wspomniał, niż bycie pewnym decyzji, które w rzeczywistości czyniły jedynie zło.
– Bycie trującym ścierwem zdawało się wygodniejsze – dodał sucho, ale choć rzucił mu krótkie spojrzenie, nie potrafił go na nim utrzymać.
: 30 lis 2021, 0:50
autor: Światokrążca
Światokrążca prychnął śmiechem i w końcu pozwolił sobie usiąść.
– Ignorancja jest błogosławieństwem, hm? – uśmiechnął się półgębkiem.
Milczał przez chwilę po czym przechylił pytająco głowę.
– Zawsze byłeś pełen uprzedzeń i pogardy. Trzymający się pustych hierarchii jak gdyby świat miałby się bez nich zawalić, a każdy kto odstawał był zagrożeniem. Albo kimś gorszym. – zapauzował na chwilę by spojrzeć mu w oczy. Jadowita żółć tęczówek Czeluści iskrzyła intensywnie. – Nie urodziłeś się na Wolnych. ...Powiedz... co cię tak spętało?
: 30 lis 2021, 2:15
autor: Strażnik
Nie sądził, że kiedykolwiek był ignorantem. Nie w pełni, lub przynajmniej nie dlatego, że musiał być, ponieważ był zbyt głupi, żeby dostrzec inne ścieżki. Zgorzknienie było jednak trafione, ba, wręcz idealnie oddawało esencje jego dawnej osoby. Tak długo nie chciał widzieć lepszych rozwiązań, że gdy w końcu zmieniło się jego podejście, nie potrafił przestać.
– Sam się spętałem – tutaj zamilkł. To akurat wiedzieli obaj i...?
Zważył słowa na języku. Wciąż były zbyt ciężkie, ale odkąd podzielił się swoją historią z Sekcją, czuł jak ziejąca pustka, która go wypełniała, zdążyła jedynie narosnąć. Kazes był nienasycony, dopóki żył razem z nim, jako duch.
– Chciałem odtworzyć swój dom w innym miejscu, po tym jak to z którego odszedłem stało się... – zapowietrzył się na moment, a potem brzydko odchrząknął – nieodpowiednie – Być może dzielił się z nim tym wszystkim, ponieważ po raz pierwszy od dawna nie czuł, że są na równi jako jednostki. Światokrążca stał wyżej, jako były przywódca, autorytet, prawdziwy rdzeń Ziemi. Od kiedy miał do niego tyle szacunku? Czy to pokora Pustyni, czy zwyczajnie apogeum jego przeświadczenia, że może pozostawić przeszłość nierozwiązaną?
– Jaki jest twoim zdaniem najobrzydliwszy sposób, żeby pozbawić kogoś życia? – Po tym pytaniu zwrócił łeb w stronę run i ponownie oparł szpony, rozmyślając nad przestrzenią, którą chciał zagospodarować.
: 30 lis 2021, 2:34
autor: Światokrążca
– Sam się spętałeś? – powtórzył jego słowa lekko przechylając głowę. – Jesteś pewien? Sam sobie wpoiłeś te wszystkie poglądy? Sam jako pisklę wmówiłeś sobie pogardę? – zapytał. Zamknął na chwilę oczy i westchnął. Spojrzał w niebo.
– Tragedia życia Absurdu Istnienia polegała na tym, że był sam i przez tą samotność cierpiał. A równocześnie strach nie pozwalał mu się otworzyć na innych, przez co był jeszcze bardziej samotny i jeszcze bardziej bojący się. Błędne koło okoliczności i charakteru napędzających się wzajemnie. – zaczął ostrożnie. – Nie wiem gdzie bym teraz stał gdyby nie moja rodzina. Pewnie w grobie. – zaśmiał się gorzko.
"Jaki jest twoim zdaniem najobrzydliwszy sposób, żeby pozbawić kogoś życia?"
– Nie wiem. Zdefiniuj obrzydliwy. Najbardziej bolesny? Najbardziej brudny? Najgorszy emocjonalnie? Najbardziej wpływający na innych? – zapytał.
: 30 lis 2021, 2:49
autor: Strażnik
W porządku, nie był na tyle nieracjonalny by uznać iż dzieciństwo nie miało znaczenia. Widział to zresztą bardzo dobrze po całym swoim potomstwie, włącznie z tym adoptowanym. Na ile uczciwym byłoby jednak zrzucać winę na otoczenie, braci, ojca, matkę, gdy to on, jako dorosła jednostka podejmował decyzje? Nie chciał sobie tego robić, inaczej znów próbowałby uciec od tego co stało się naprawdę. Znów desperacko próbował się usprawiedliwić. Nie potrafił mu na to odpowiedzieć więc milczał, rysując szponem kółka na kamieniu, jak karcone pisklę.
Pustynia również, z jakiejś przyczyny nigdy nie winiła swojego ojca. Była wobec niego obojętna, nawet gdy spoglądał na nią z obrzydzeniem, a potem zostawił.
– To czyniłoby mnie wytrzymalszym od ciebie – skomentował surowo jego wypowiedź na temat bliskich, choć nie czuł że była to prawda. Być może trzymanie się życia wcale nie było większą oznaką wytrwałości. Niemniej żył nadal, mimo że nie miał rodziny.
– Z perspektywy honoru. Minimum uczciwości wobec zabijanej osoby – Zapewne pytał, ponieważ w inny sposób nie przeszłoby mu to przez gardło. Już teraz, gdy Świat pytał o definicję, zaczął się wahać, czy w ogóle powinien kontynuować.
: 30 lis 2021, 2:58
autor: Światokrążca
– Tss. Raczej kwestia tego, że zdechłbym jako szczyl przez własną nierozwagę. – parsknął ironicznie.
„Z perspektywy honoru...”
…
Świat zmrużył oczy i pochylił się jakby zaraz miał się przewalić o ziemię.
– Nie będę z tobą rozmawiał o honorze, bo i tak się nie dogadamy. Powiedz po prostu o co chodzi? – zaproponował.
: 30 lis 2021, 3:23
autor: Strażnik
Szpon zatrzymał w połowie tworzenia nowego okręgu, gdy Strażnik wypuścił z pyska długie, nieco zirytowane westchnięcie. Wciąż więcej frustracji kierował na siebie, że nie potrafił jak dorosły smok przybliżyć Światu konkretnego tematu, bez wikłania go w pieprzone zagadki. Ale może właśnie o to chodziło. Może gdy przekaże wiedzę osobie, która nie cierpiała go najbardziej, uczyni to Kazesowi jakąś różnicę. Policzył w głowie do dwudziestu, a potem przybrał swój znajomy techniczny ton – Miałem dwadzieścia pięć księżyców, kiedy smoka, który uważał mnie za swojego przyjaciela zagryzłem we śnie – postukał pazurem w kamień, nie zdejmując z niego wzroku – Był nie dość dobry dla stada, a miałem go pod swoją opieką, więc finalnie rzutowało to przede wszystkim na moją opinię. Mógłbym go wygonić oczywiście – ściągnął palce do siebie, a potem zacisnął palczastą dłoń, na tyle na ile pozwalała mu ptasia anatomia. Głos nie zadrżał mu ani odrobinę, teraz mówił nawet z większą pewnością niż wcześniej – Ale obiecałem mu, że o niego zawalczę. Nie chciałem widzieć zawodu na jego pysku – Odwrócił się znów do Żeru – Jakby się nad tym zastanowić, miałeś bardzo trafne przeczucia co do mnie.
Bogowie... – pokręcił łbem, ze świstem wyrzucając powietrze – Moje stado nie przejęło się zbytnio. Umarł smok, który nie był taki jak oni. Jaka to różnica.
Ich brak reakcji wydawał się... błędny, więc sam odszedłem – Wstrzymał powietrze. Ogarnęła go apatia, ale był czujny.
: 30 lis 2021, 14:15
autor: Światokrążca
Milczał przez długi czas, siedząc nieruchomo jak posąg i przyglądając się Strażnikowi. Czekał aż skończy mówić i pozbierać myśli.
– Jesli cie to pocieszy przychodzą mi na myśl obrzydliwsze sposoby na śmierć. – uśmiechnął się krzywo. I naprawdę mu się nie podobało, dokąd pognały jego myśli, po podsunięciu mu tego zagadnienia. Wołał więc ich nie rozwlekać.
– Nie da się opisać twojego czynu inaczej niż, że było to żałosne, tchórzliwe i głupie. Ale byłeś wtedy tylko głupim młodziakiem, czyż nie? – zaczął.
– Wiesz. Może jestem złym smokiem, ale trudno jest mi sie przejąć śmiercią smoka którego nie znałem. Kiedyś próbowałem, ale w końcu dotarło do mnie, że to nie ma sensu. Najważniejsi są moi bliscy. To co jest dla nich dobre jest dobre. To co jest dla nich złe, jest złe. – uniósł łeb, wyciągając podbródek do przodu. Lustrował Strażnika swoim przenikliwym wzrokiem. Prorok złamał najważniejsze zasady, którymi kierował się Żer. Nic dziwnego, że mając takie początki nie potrafili się dogadać, gdy jeszcze razem byli w Ziemi.
– Poczucie winy dalej cie gnębi?
: 05 gru 2021, 5:31
autor: Strażnik
Zamrugał powoli. Postukał pazurami o kamień. Zważył w myślach własny dyskomfort.
– Tak – odpowiedział, po niepotrzebnie wydłużonej ciszy. Nie miał wątpliwości, że tego doświadczał, po prostu mówienie o tym wprost wydawało się... nieuczciwe. Jakby stwierdzenie, że odczuwał dyskomfort z powodu tego co sam zrobił było rodzajem samoumartwienia na które nie zasługiwał, bo przecież jak mógł bardziej żałować siebie, niż osoby, której życia pozbawił.
– Zbudowałem wokół tego wszystko czym jestem. Chciałbym przestać dalej to robić, ale nie wiem czy mogę. Czy to uczciwe, że dalej żyję, kiedy on nie.
Najpewniej nie. Ale nie mam już ochoty umierać, stąd nie mogę tego po prostu porzucić. Nie gdy dla nikogo, nigdy nie miał znaczenia. Nawet teraz jest to jedynie mdła historia sprzed dwóch smoczych żyć. Nie wzbudza żalu, jedynie irytację – westchnął.
– Nie sądzę, że jesteś dobrą osobą, ale w zestawieniu ze mną łatwo się wyróżnić, zwłaszcza że ty wiesz, przynajmniej teraz, czego naprawdę chcesz.
Być może sentymentalizm Pustyni sprawił, że mówię to wszystko. Nie powinienem był w ten sposób zawracać ci głowy – Nawet jeśli z osób, które znał, był jedyną, której mógłby o tym powiedzieć. Spodziewał się surowszych słów. Być może czekał na to, żeby raz jeszcze nazwać go ścierwem. Nic takiego nie padło, więc poczuł zawód.
Wiedział, że Szary potraktowałby go podobnie, może nawet, nie daj bogom spróbował pocieszyć, stwierdzić że zrobił co musiał. W swoim mniemaniu, "ale moralność jest względna przecież". Jeśli nikt nie ma mu za złe Kazesa, zbrodni równie dobrze, mogłoby nie być.
Ciekawe kim dzisiaj był Kazes. W jakim ciele się zreinkarnował i czy jest dla świata równie bezwartościowy.
: 05 gru 2021, 16:31
autor: Światokrążca
Zaśmiał się chrapliwie, wyszczerzając przy tym kły gdy usłyszał, że Strażnik nie sądził, że był dobrą osobą. Cóż trudno było się dziwić. Chociaż Żer nie uważał sam siebie za złego smoka. Tak długo jak jego podejście działało, a działało świetnie, nie zamierzał go zmienić.
– Powiem ci coś. Może i nie zabiłem nikogo kogo śmierci bym żałował. – uśmiechnął się ironicznie półgębkiem.
– Ale również robiłem rzeczy, które krzywdziły innych i to bez dotknięcia szponem, a potem tego strasznie żałowałem. Nie wiem jak wiele z tego poczucia winy było trafne, skoro konflikt był obustronny, jednak nie zaprowadziło mnie to daleko. Powiedziałbym wręcz, że mi zaszkodziło. Przynajmniej wtedy. Niezdecydowanie i niepewność. – mruknął. – Ale to co wyniosłem z własnych błędów i cierpienia to moje. Dzięki temu wiem czego nigdy nie powtórzyć. Nawet jeśli dalej pewnych rzeczy żałuję. –
Kiedy Strażnik zastanawiał się czy to sentymentalność Pustyni sprawiała, że mówił mu tyle, tak Żer się zastanawiał czy to sympatia Absurdu do tamtej smoczy, sprawiała, że wogole miał cierpliwość go słuchać.
– Zabiłeś i zdradziłeś smoka, który myślał, że ma w tobie oparcie. Strażniku, było to obrzydliwe. Jednak przeszłości nie da się cofnąć. Trzeba z nią żyć. Jeśli twoje poczucie winy nie znalazło ujścia w pokrzywdzonym, bo nie żyje, ani w jego bliskich, bo mieli go gdzieś, zostało ci tylko zrozumieć czego żałujesz i nigdy tego nie powtórzyć. A myślę, że to już zdążyłeś zrobić. Poczucie winy spełniło swoją powinność i teraz jest niczym więcej niż obciążeniem. – jego głos przeszedł w niski pomruk.
– Podnieś pysk dumnie i noś swoje błędy jak wyróżnienie. Zrobiłeś to i tyle. Stało się. Trzeba żyć dalej. I przez to się zmieniłeś. Dojrzałeś. Tak długo jak będziesz uciekał, tak długo jak nie zaakceptujesz swojej mroczniejszej natury nic nie osiągniesz. –
Morski zmrużył ślepia.
: 05 gru 2021, 22:58
autor: Strażnik
– Nie zaakceptujesz swojej mroczniejszej natury? – powtórzył po nim, pytającym tonem. Na jego pysk wystąpiła niepewność zmieszana z lekkim zdenerwowaniem – Przed niczym nie uciekam. Ani od pamięci, ani od tego co zrobiłem. Nie mogę tego wymazać, więc muszę zaakceptować, że miało miejsce. Nie mogę się z tym pogodzić, ponieważ to uczyniłoby mnie... To by oznaczalo, że nie zależy mi już na tym co się wydarzyło. To nie jedynie bezużyteczny ciężar, a konsekwencja. W którym miejscu można nosić ją "z dumą", jeśli wszelkie lekcje jakie staram się zeń wyciągnąć i przekazać, są dla smoków nieodpowiednie – prychnął zirytowany
Nie umiem powstrzymać smoków przed popełnieniem błędów, więc cóż mi z tego, że znam skalę zła które uczyniłem? Chciałbym zrobić coś wartościowego, zainspirować kogoś, ale nie potrafię – westchnął niemal ostentacyjnie i znowu odwrócił wzrok – Ale to nie twój problem. Cenię że mówisz cokolwiek, nawet jeśli prawdopodobnie jest to jedynie potrzeba skonfrontowania własnej racji z nową przeszkodą. Chyba, że jest inaczej – wymamrotał do siebie. Przez krótki moment jego myśli były puste, bowiem wszystko co mogłoby się tam zatrzymać, wypowiadał na głos – Z pewnością ja bym tak zrobił, bo łatwo operować na czystej ciekawości albo próbie udowodnienia samemu sobie, że ma się rację.
Niemniej nie możesz powiedzieć nic o czym już wcześniej nie pomyślałem – dodał spokojniej, zachrypłym głosem. Perspektywa otworzenia się przed kimś zawsze była kusząca, dopóki do tego nie dochodziło, bowiem wtedy pozostawał jedynie zawód.
: 06 gru 2021, 0:13
autor: Światokrążca
Świat westchnął.
– Nie potrafisz nikogo zainspirować, bo... nie sądzę, że każdy jest do tego zdolny. – zmarszczył czoło. Perspektywa, którą otrzymał od Absurdu... nie była prezentem, którego się spodziewał. ...odkrycie w wartości w smokach pozbawionych emocji... A raczej, umiejętności ukazywania ich innym.
– By inspirować, musisz sam czuć. Sam być pewien. Niczym żarzący płomień, za którym smoki podążą. Kiedy jesteś w stanie zabić i umrzeć za sprawę. Kiedy jesteś zdeterminowany by osiągnąć swój cel. – spojrzał mu w oczy, a wspomniany żar zabłysł w jego własnych tęczówkach.
– Nie wiem w czym będziesz dobry Strażniku. W czym się "spełnisz" jeśli do tego dążysz. Może kiedyś po prostu będziesz jak gderliwy Kaltarel, który zapracował sobie na szacunek monotonną, uciążliwą pracą, a nie charyzmą czy przyjemnym obyciem. – stwierdził, choć czuł jak gardziel spina mu się na samą myśl, by porównać swojego ulubionego boga, do Strażnika, którego, najchętniej wyrzuciłby z Szczerbatej Skały i nigdy więcej nie zobaczył. Powstrzymał jednak swój grymas, na tyle na ile mógł.
– A jeśli uważasz, że pogodzenie się oznacza, że "ci już nie zależy", to... cóż. – samiec wzruszył barkami – to już twój problem. – skwitował.
Po chwili jednak znów się odezwał.
– Mam dla ciebie jeszcze jedno pytanie. Czy pogardzasz sobą za to co zrobiłeś?
: 06 gru 2021, 1:04
autor: Strażnik
Ze wszystkich zarzutów, które usłyszał, ten o uczuciach ubódł go najbardziej. Starał się zrozumieć, że mogło chodzić mu o inne emocje, niż te których doświadczał, ale myśl, że nikt nie dostrzegał jego zaangażowania go frustrowała. Zacisnął jednak zęby, by pozwolić mu skończyć, jeśli jego myśl miałaby zawierać jakąś specjalną mądrość na podsumowaniu. Nie zawierała.
Jedynie nawiązania do Kaltarela na nowo go otrzeźwiło. Prawdę mówiąc nie chciał być taki jak on, niezależnie od tego na co wskazywałyby dotychczasowe okoliczności. Zimie nie zależało na niczym, siedział tylko i patrzył, pomagał gdy zadawało mu się odpowiednie pytania, ale nie wierzył w zmiany tu i teraz, na tyle by gdziekolwiek kiwnąć szponem.
– Wydawało mi się, że to coś co mógłbyś do tej pory wydedukować – odparł szorstko, choć odchrząknąwszy krótko, spróbował złagodzić głos. Zdeterminowane spojrzenie Żeru, które ofiarował mu wcześniej zdawało się go prześladować. Czy naprawdę nie było w nim ani krztyny pewności, jedynie reakcyjny, pusty gniew? Czy brzmiał na niezainspirowanego desperata?
Więc po co właściwie to robił? Jeśli nie dla nich to przecież nie dla siebie, jeśli jedynie przez to cierpiał. Może zwyczajnie był nieudolnym egoistą. Takim, który sądzi, że jeśli samemu sobie zadaje ból, nie może myśleć o własnym komforcie. W rzeczywistości rozważał prawdopodobnie tylko to.
– To oczywiste, że tak – dodał nieco łagodniej.
To dobrze. Powinieneś – powiedział Żer, parskając przy tym z wyższością, a następnie wyszedł.
: 06 gru 2021, 2:14
autor: Światokrążca
– A mi wmawiasz, że przed niczym nie uciekasz. – westchnął kręcąc łbem.
– Jeśli chcesz by było ci lepiej, jeśli chcesz zrozumieć innych, musisz zacząć sobie współczuć. Nie użalać, nie pogardzać, nie oceniać. Współczuć. Dopiero gdy przyjaźnisz się z własnym mrokiem, możesz pokierować swoim życiem w stronę światła. I musisz być dla niego łagodny. Patrzeć co robi i gdzie prowadzi, uczyć się na jego przykładzie lecz nie słuchać jego wskazówek. Tak długo jak będzie tobą kierować pogarda, tego nie osiągniesz.
– Inspiracja polega na zarażaniu uczuciami i ideami. Czym ty zarażasz, hm? – wyciągnął kufę do góry, nieznacznie zmniejszając dystans miedzy nimi.