Strona 3 z 7
: 18 sie 2019, 21:23
autor: Fenomenalna Flądra
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
// Pozbyłam się kolorków z dialogów, żeby nie przeszkadzały :o
Chroma przemykała wzrokiem po wszstkich którzy się nie odzywali. Po co będzie się ozywać, jeśli te wszystkie niewyżyte małe mordeczki i tak będą jako pierwsze przekrzykiwać się jedno przez drugie. "To ja odpowiem pierwszy", "A ja powiem więcej", "A ja powiem mniej ale w wyjątkowo jąkliwy sposób, jakbym nie wiedziała co mówię". Małe głupki. Cieszyła się, że ona aż takim głupkiem nie była i egzystowała sobie w ciszy od urodzenia, na dnie jeziorek, ucząc się czego potrzebowała od tatki. Miała niby przez to potem braki w znajomościach, ale... Przynajmniej nie była takim małym wkurczątkiem.
Jej bardzo nieprzyjemne ślepia najdłużej zatrzymywały się na
Mahvran.
Śmieszny pisklaczek, który jest zły na wszystko i próbuje udawać "strasznego". Ciekawe czy była ślepa czy to życie ją pokarało po prostu takim pyskiem brzydszym od Owadziej? Dopiero po dłuższym czasie przeskoczyły na
Iluna, który był w jej ślepiach takim... nikim. Małe to więc wkurzające różne co inne. Nie będzie go na razie oceniać. Na razie. Jeszcze w sumie dłużej i trochę groźnie patrzyła na tych
Wszystkich którzy wypomnieli że cień był słaby.
– Ekhe- .... Tradycyjna Łuska, Ziemia. – Najpierw odchrząknięcie gardłowo-uwagowe, ładne, nie za długie przedstawienie. Niech zacznie się przedstawienie!
– Słaby? Tak, jąkajko. – Zwróciła się do
Nanshe, delikatnie mrużąc oczy z chwilowym groźnym uśmiechem, bo to ona jakoś najbardziej ją tutaj denerwowała.
– Nie wiem czy takie maluchy powinny używać takich słów jak "odwaga" czy "słabość". Dla porównania. Wy jesteście słabi. – Mówiąc to pochyliła trochę do tyłu się z odsłaniającym kiełki uśmiechem w jej stronę.
– Słabi, bezbronni, bo wykluczając zasady i takie tam, można by was tak rozszarpać, rozerwać i sami z siebie nic byście na to nie mogli poradzić. Jesteście mali i słabi. – Powróciła do neutralnej miny i prostej pozycji.
– Czemu nieeemal wszyscy nie-byli-cieniści uważacie, że Cień był "słaby"? Bo emm tak w skrócie... jacyś... zdrajcy postanowili uciec do ognia i zostało kilka smoków, które chciały pozostać przy swoich tradycjach? Ile dorosłych smoków zostało? Przecież te młodziki w walce by nic nie zrobiły. Gdyby było ich więcej to zapewne broniliby się przed zabraniem terenów. Jednak pozostało ich ZA MAŁO. Oni po prostu byli ZMUSZENI do oddania terenów. Bo co mieli zrobić przeciwko trzem głodnym terenów stadom? No właśnie. Nie nazywajcie ich SŁABYMI, jeśli nie mieli co zrobić. Zrobili co mogli, by ratować swoje najmłodsze pokolenie. To jest odwaga. Woleli bronić to co zostało przyłączając się do ziemi. Który z was na ich miejscu byłby taki "ODWAŻNY" i postanowił zaatakować inne stada żeby obronić swoje tereny? – Uśmiechnęła się szyderczo oczekując na rzeczywiste odpowiedzi, jakieś zgłoszenia czy kontragrumenty. Mogła jeszcze sobie podyskutować z bandą bachorów. Zawsze ją to tak bardzo bawiło.
Ponownie jej mimika wróciła do normalności. Taka znów niemiła, trochę mało mrugając wkuła wzrok w prowadzącą.
– Jeśli o stada chodzi... Dzielą je te różne poglądy i pogłoski. Tak jak widzimy tu teraz. Cień uważa wodę i ogień za złe, więc pewnie nie połączyłby się z jednym z nich. Co jakiś czas wybuchają wojny miedzystadne, czyli między nimi coś się nie układa. Jeśli wszyscy byliy tacy sami i myśleli tak samo to pewnie mogliby się połączyć w jedno superstado. Realia są jednak takie, że nigdy się to nie stanie, bo zawsze kiedyś ktoś będzie inny.
Stada często uznają swoich członków za "rodzinę". Nawet jeśli są spoza bariery, albo mają rodzica w innym stadzie – tu chodzi o inną rodzinę. Taką która nie musi łączyć się więzami krwi, a jedynie sercami lub tymi wspomnianymi wcześniej poglądami. Te stadne rodziny zawsze dzielą ten sam cel, "dobro stada". Wszyscy chcą by było jak największe, bezkonfliktowe i żeby nic mu nie zagrażało. Żeby smoki nie chodziły chore lub głodne. Czy tak nie jest? Przecież chyba nikt tutaj nie chce wojen i rozlewu krwi. Nie chcemy żeby ktoś z naszego stada ucierpiał w takim czy innym konflikcie. Wojny powstają z jakiś konfliktów, kiedy takie "dobro" ktoś postrzega inaczej, albo kiedy niepotrzebnie miesza się w sprawy innego stada. – Wydawało się że chciała jeszcze coś powiedzieć, ale nie chciała mówić za dużo. Białucha i tak miała już dużo wypowiedzi, a te małe pewnie nie rozumieją połowy tej gmatwaniny, którą wypowiedziała.
~ Chętnie porozmawiam z tobą kiedyś po tym spotkaniu. Będziesz miała chwilę? ~ Wysłała wiadomość mentalną do
Mahvran. Używała do tego mało magii, i prosty głos słyszalny dla niej gdzieś od strony Chromy, żeby nie atakować jej słowami prosto w umysł.
: 18 sie 2019, 22:57
autor: Mackonur
Doczekał się! Nic w tym momencie nie miało dla niego znaczenia, tylko głos Białej Damy, tak ją nazywał w myślach. Więc miał rację! To ona ich tu wezwała i to na jakieś spotkanie "Młodych". To nawet lepiej! Mniej podejrzanych typów. Mniejsza szansa na to, że mu się coś stanie.
– Kim są ci "Ichniejsi", Biała Pani? Dlaczego nie mogli przybyć i dlaczego wybrali akurat Ciebie? JA WIEM, dla was to może być oczywiste, ale jestem tu od niedawna! – Zapytał, gdy tylko nadarzyła się okazja. Nadal był głośny, ale już nie tak bardzo, by reszta ogłuchła. Nie wiedział zbyt wiele o tym miejscu, to też jego pytania mogą być oczywiste. Ale no MUSIAŁ dowiedzieć się więcej o "Ichniejszych". Czy to jacyś bogowie? Czy należy im składać ofiary? Słyszał o jakiejś tajemniczej świątyni, ale nigdy nie postawił tam łapy. Jego rozważania przerwał głos Illun. Mówił o nim! Miał zmysł do takich rzeczy.
– Sam jesteś irytujący, wstrętna paskudo! – Skomentował to w dość prosty sposób i fuknął na koniec, odwracając się z powrotem w kierunku Białej Damy. Może dla Axarusa ten młody był irytujący? Zdecydowanie, bo właśnie o tym powiedział. Sęk w tym, że wszystkich coś irytuje i trzeba jakoś z tym żyć.
I tak właśnie postąpił Zatracony, skupił się na słowach Milczącej Szepciary, a przynajmniej tak zapamiętał jej imię. Po chwili już nawet nie pamiętał o tym, myśli uciekły mu gdzieś indziej.
– Jestem Axarus, syn Graghess i Kawki. Pochodzę z Krwawych Wysp, z Błękitnych Głębin, znajdujących się daleko stąd. – Wiedział kim jest! Dlatego mówił to spokojnie i z dumą, przynajmniej raz bez typowej dla siebie ekscytacji i krzyków.
– Nie znam ani Ziemi, ani Ognia, o Cieniu wcześniej nawet nie słyszałem! Ale znam swoje poprzednie stado! Nie przypominało Wody, w ogóle! Tam wszyscy byli tacy oddaleni od siebie i zimni, brutalni. Nasza Przywódczyni, Kaskada Kości, trochę taka jest, ale też nie do końca! To trochę jak dwa, różne światy. Iiii, nie lubili mnie na Wyspach! Mnie i mojego brata, Hexarusa! Bo nie przypominaliśmy innych, za co często nam się obrywało. Nikt tutaj mnie nie chce zabić PRZEDE WSZYSTKIM. No, oprócz Kaskady, ale chyba jej przeszło! – Kontynuował swoją wypowiedź. Po chwili uświadomił sobie, że nie powinien mówić tak dużo. Ale czy to teraz ważne? I tak zawsze zapomina o pohamowaniu języka.
– Nie muszę znać historii tutejszych stad, by wiedzieć dlaczego powstały i jaki był ku temu powód. TO BANALNE. Wyobraźcie sobie taką mrówkę! Najzwyklejszą na świecie! Co mogłaby zdziałać na tym świecie? NIC. No właśnie! Co robią więc mrówki? Grupują się! Są ich w kopcach setki, NIE, tysiące! Każda jest odpowiedzialna za coś, każda pełni jakąś funkcję. Stada też są takie! Smoki działają razem, pojedyncze stworzenie nie poradziłoby sobie ze wszystkim. Bo nawet największy wojownik nie pokona całej chmary wrogów! – Wziął głęboki oddech. Przydałyby mu się jakaś woda... miał tylko jednak słoną w pobliżu i to nawet nie była słona woda, tylko Słona Łuska! Zaśmiał się do własnych myśli. Nie wiedział, że jest taki zabawny!
– Po prostu zawsze opłaca się działać w grupie! I tak, TERAZ WRACAMY DO MRÓWEK. Raz byłem świadkiem strasznego widoku. Na ziemi leżał sobie jakiś skrzydlaty, zielony robal. Olbrzymi! Jak moja ŁAPA. – I zademonstrował, pokazując im, jak wielka bestia to była!
– Akurat znalazł się blisko mrowiska i mrówki zaczęły go obchodzić! WALCZYŁ DZIELNIE, nie poddawał się! Ale mrówek było coraz więcej i więcej, a biedny robal zaczął upadać. Kibicowałem mu! Chciałem mu pomóc jakoś, ale zaczęły mi włazić na łapę, więc się odsunąłem. Koniec był taki, że mrówki zabiły wojowniczego robala. I teraz MORAŁ, lepiej być w grupie, bo skończy się rozgryzionym przez mrówki! No, nie do końca taki, bo mrówki nam nic nic wielkiego nie zrobią, ale po prostu dobrze być razem. Żyje się też jakoś lepiej. – I na tym zakończył swój mrówkowy wywód. Ciekawy był zdania innych i O NIE. Co o tym sądzi ta irytująca paskuda, która jego samego irytującym nazwała? Teraz mu się przypomniało o nim! A niech sobie mówi, co chce!
Dużo się działo na tym spotkaniu, dużo głosów. Ciężko mu było zrozumieć cokolwiek, bo był zielony w temacie stad. I to by się nawet zgadzało. MIAŁ ZIELONE ŁUSKI. Ale pochwycił z tego wszystkiego jakieś strzępki informacji, tylko musiał je dopiero złożyć w głowie! Pełne skupienie!
: 18 sie 2019, 23:04
autor: Milknący Szept
Lista uczestników:
~ Eurith
~ Fen
~ Griko
~ Ilun
~ Istra
~ Lorelei
~ Mahvran
~ Nanshe
~ Scorpia
~ Sio
~ Obłędny Kolec
~ Opalizująca Łuska
~ Owadzia Łuska
~ Płomienny Kolec
~ Skrwawiona Łuska
~ Słona Łuska
~ Tradycyjna Łuska
~ Wieczorna Łuska (Słodycz Życia)
~ Wspomniana Łuska
~ Zatracony Kolec
~ Zwierzchni Kolec
Zasady Kolejki!
~ Mój następny post pojawi się w Środę o godzinie 23:00
~ Proszę nie przekroczyć 800 słów na post
~ Proszę o jeden post w kolejce
Tipy!
~ Jeżeli wchodzisz w interakcję z innym smokiem – zaznacz jego imię kontrastującym kolorem (red, blue)
~ Jeżeli piszesz coś istotnego ze względu na toczoną fabułę – oznacz akapit łagodnym kolorem lub użyj size by opisać akapit jako znaczący

–
Nie zostałam wybrana, młodzieńcze. W tym momencie większość z bogów śpi, a Prorokini i jej Patron rozwiązują pewną sprawę. Jestem najstarszym Piastunem tych ziem, toteż czuję się zobowiązana ich zastąpić. – Uśmiechnęła się do zielonołuskiego.
Posłała uśmiechy tym, którzy się wypowiedzieli, na każdym z kolejna zawieszając wzrok swoich błękitnych ślepii. Ile smoków tyle opinii, a jeszcze więcej prawd. –
Masz rację. – Rzekła do Mahvran. –
Należy jednak pamiętać, że obecna Woda zajęła się dorobkiem i pamięcią tej dawnej, jest jej rekultywacją, tak jak – mam nadzieję – będzie i Cień. Nawet jeżeli starsze pokolenie wymrze, jego duch pozostanie w następnej generacji, w tobie i być może twoich przyjaciołach, którzy ledwie zobaczyli Góry Yraio.
–
Wielu z was poruszyło temat konfliktu Stad. Lecz pamiętajcie, że to zgromadzenie nie istnieje po to, by słowa przemieniły się w czyn. – Jej melodyjny ton stał się niższy, a odcień jej oczu głębszy. I choć pozornie się nie zmienił, co wrażliwsze pisklęta mogły wyczuć w niej pewną głębię. Na dłużej wzrok zatrzymała na Tradycyjnej Łusce. Połowa jej wypowiedzi była... zbędna.
–
Każdy z was ma swój własny punkt widzenia. Kochanie. – Powiedziała, kierując wzrok dokładnie na Nanshe – nie znała bowiem jej imienia. –
To, co odczuwają smoki Cienia jest równie bolesne jak to co czujesz, gdy ktoś źle wyraża się o Wodzie. – Ten głos był już zdecydowanie łagodny.
–
Wspomniana Łuska opowiedziała nam o stadzie jako organizmie. I w tym jest ziarno prawdy. Możemy porównać Stada do salamandry, bazyliszka, gryfa i wilka. Każdy z nich, zdaje się, jest taki sam – poluje dla pożywienia, znosi jajka lub rodzi młode. Ich ciała składają się z mięsa i serc, oczu i uszu. Każdego z nich. A jednak dostrzegamy w nich różnice. Zwłaszcza wtedy, gdy nadchodzi kolejny drapieżnik, czy też przybywa nowe Stado. Nowości wzmacniają to, co już jest, a także daje mu drogę do ewolucji tego, co już było. Dlatego nie powinno mówić się o odrębności Cienia jako słabości. W pewnym sensie Cień wzmocnił lub zmienił wiarę i spojrzenie pozostałych Stad. – Rozejrzała się po zebranych.
–
Młody samiec z tyłu wspomniał o bogach i barierze. – Wskazała Fena. –
To bardzo cenne spostrzeżenie. Gdy piąte wspomniane Stado, Stado Równin, zagrażało niegdysiejszym, powstała bariera. Jednak to nie bogowie i nie prorocy utrzymywali to miejsce.
–
Skrwawiona Łusko, często trudnym jest jednoznacznie określić co będzie dobre dla Stada i jakie postępowanie będzie mu służyć. Stagnacja staje się więc też pewną strategią. Nawet Przywódcy nie widzą wszak przyszłości. Wiele nas różni i przez to bywamy nieprzewidywalni dla innych, jak zauważyła młoda morska – Skinęła na Tradycyjną. –
a nasze ziemie oblepia nieporozumienie. Ale są też uniwersalne prawa, które łączą ze sobą dzisiejsze Stada. Czy ktoś o nich słyszał? Czy ktoś z was słyszał już o Stadzie Równin i o tym przed czym naprawdę chroniła nas Upadła Bariera? Jaki wkład w nasze życie mieli bogowie? Co tak naprawdę zawdzięczamy Prorokom?
Jej łagodne oblicze omiotło zebranych. Różnice, podobieństwa. Każdy zaprawdę miał swój punkt widzenia. Czy którekolwiek z nich było najbliższe Obiektywnej prawdy? Z pewnością nie było to w gestii smoka Ognia oskarżonego o bycie Złym, by to oceniać.
: 18 sie 2019, 23:14
autor: Infamia Nieumarłych
Spojrzała na Iluna i westchnęła. Z jednej strony musiała mu przyznać rację, z drugiej bała się, że zaraz młodsze rodzeństwo upokorzy ją i cały Cień. I weź się potem wytłumacz Ojcu...
Następnie zwróciła rogaty łeb w kierunku FENA.
– Owszem, jest. – Celowo użyła czasu teraźniejszego. – Bogów nie obchodzi wasz los. Na modlitwy nie odpowiadają od dawna. A prorocy z reguły są bezużytecznymi marionetkami.
Oblizała pysk, zlizując krople czarnej, gęstej śliny ściekającej spomiędzy spierzchniętych warg. Wyciągnęła nieco skrzydła do przodu, słysząc ciche strzykanie w kościach. Tak, pod względem fizycznym miała sobie sporo do zarzucenia, ale jej umysł szybko wrócił do chwili obecnej, bowiem odezwał się ZWIERZCHNI.
– Darujcie ten patos... – Westchnęła, przejeżdżając nadgarstkiem skrzydła po pysku. – Nikogo nie obchodzą wasze rodowody, grób dla każdego wygląda tak samo. Co do Cienia, można by powiedzieć że resztki z posiłku wyrzuciły się same. Piękna czystka. Zostało tylko to, co wartościowe, to co bezużyteczne trafiło do was i żeruje na was. Nie wiem jak dla was, Ognisty, ale jak dla mnie to świetny układ. – Uśmiechnęła się paskudnie, błyskając marmurowymi zębiskami. Pozwoliła innym się odezwać... Och, i odezwała się Rakta. Mahvran słuchała jej uważnie, zwróciła ku niej rogatą głowę. Cóż za wybitna jednostka. Czując jej muśnięcie na swoim skrzydle Cienista odwzajemniła czuły gest lekkim muśnięciem nosa na łuskach jej przedniej łapy. Następnie pałeczkę przejęła Pokrzyk, także mająca dużo racji. Mahvran nie była jednostką obiektywną i według niej argumenty przedstawiane przez jej stronę barykady miały znacznie więcej sensu. Może faktycznie tak było?
~ Diament wśród ziarenek piasku. ~ Rozbrzmiało w umyśle POKRZYKU odnośnie Rakty, na którą wywerna wskazała minimalnie ruchem łba. Słuchała dalej, na chwilę skupiając wzrok na Płomiennym. Kolejny smok z misją pokojową... Selekcjo naturalna, gdzie jesteś? Gdzie twoja piękna brutalność?
Kolejne smoki przemawiały. Według Mahvran kolejnym bezsensem podzieliła się Słodycz, ale pięknie skontratakowała wszystko Tradycyjna. Niesamowita batalia argumentów... Gdzie skrajność między ich poprawnością a idiotyzmem była wręcz oszałamiająca.
~ Zależy dla kogo. ~ W umyśle TRADYCYJNEJ rozbrzmiała odpowiedź. Krótka, oschła. Niczym wyzwanie. Udowodnij jeszcze bardziej swoją wartość, a może poświęcę ci swój czas.
– Bariera miała chronić wolne stada własnie przed równinnymi – i innymi zagrożeniami, przy okazji – dysponującymi miażdżącą przewagą liczebną. Biorąc pod uwagę także ich inteligencję, bo to zdecydowanie nie są smoki bezrozumne, tutejsi nie mieliby szans. – Uśmiechnęła się krzywo. – Straszna perspektywa, czyż nie? – Pytanie było retoryczne, a sztuczna intonacja wyraźnie wskazywała, że Mahvran ani trochę nie przejmuje taki scenariusz.
– Bogowie są głównie po to, by można było usprawiedliwiać brak odpowiedzi na pytania wyższej wagi. Nie wiadomo, jak coś się dzieje? Wola boska. Ewentualnie po to, by pojęczeć przed ich posągami jaki to świat jest niesprawiedliwy, jak bardzo stado jest w potrzebie, jak bardzo ciało słabnie i starzeje się. Proroków załatwili sobie by mieć pośredników między sobą a smokami na ziemi. Przynieś, podaj, posprzątaj.
: 19 sie 2019, 0:24
autor: Horyzont Świata
//krótko bo chce coś napisać ale pisze z telefonu
Tweed wpatrywał się w złote łuski jak zaczarowany, zupełnie nie zwracając uwagi na otoczenie. Chciałby mieć takie łuski, lub po prostu ich dotknąć
– Ale ghradacie gupoty. Stado jes po to aby łatwierj byno przethrwrać
Odpowiedział na pytanie, które słyszał. Resztę ignorował. Kiedy przestał gapić się na złotołuską i popatrzył na siostre, uśmiechnął się do niej i otarł się głową o jej szyję. Zupełnie nie obchodziło go to, co mówią inne Smoki. Połowy słów nie rozumiał, co go irytowało. Bardzo.
– Myi sie wyrdhaje, sze na niewoidrialną siłe mówi się bogowie i zfrachajon się Smoki do niej jako nich gdy mają prorblemy i dzjiwne pytania bez odpwoesi
Popatrzył znowu na siostrę Chromkę i uśmiechnął się. Wtedy też zauważył drugą siostrę, Goblin. Przechylił łeb i machnął łapą aby podeszła tutaj. Usiadła obok niego. Chciałby siedzieć tutaj z dwoma siostrami przy bokach, dlaczego ona tak daleko usiadła...
: 19 sie 2019, 0:39
autor: Światłość Wspomnień
Nie zupełnie wiedziała co się dzieje za jej plecami. Jeden szczerzy kły, drugi się patrzy... Ona czuła się odrobinkę niezręcznie. Nie przez nich... To spotkanie było takie... nieprzyjemne? Głównie dlatego że było tu trochę smoków przesiąkniętych jak dla niej negatywną energią. Tak się jej wydawało, przez to co mówili i z jakim sposobem... myślała troszeczkę że te spotkanie będzie wyglądać ciut inaczej. A może nawet będą mogli ruszyć na jakaś przygodę? No ale, niedogodności próbowała rozwiać jakimiś fajniejszymi myślami. To co zaś mówił Zwierzchni, całkiem się jej podobało. Chociaż nie zupełnie myślała o tym żeby wszystkie stada łączyło się w jedną masę żeby nie było. Ujednolicenie może być słabością. Ale wspólna współpraca? To było coś co przemawiało do Wspomnianej i mogłaby się podpisać dwiema łapkami. Jednakże słuchając słów pewnych smoków, cóż... Nie będzie to prosta sprawa. O ile będzie możliwe to do osiągnięcia.
Wtem słowa Milczącej wyrwały ją z zamyślenia. Nie spodziewała się w sumie tego że to co powiedziała będzie wzięte pod uwagę... nawet miło się jej zrobiło.
Niestety, nie wiedziała czym jest zupełnie bariera czy też stada równinne. Na temat proroków nie znała konkretów. Więc nie będzie się na ten temat wypowiadać. Natomiast...coś mogła sobie skojarzyć na temat bogów.
–Ja na przykład wiem że patronem uzdrowicieli jest Erycal. Patron kojarzy mi się z osobą, która się opiekuje się czymś, a opiekunowie często dzielą się swoją wiedzą. Więc skoro tak, wydaje mi się że od niego wiemy jak leczy się inne smoki. Tak też... każdy bóg podzielił się innym skrawkiem wiedzy i... no... Mamy co mamy. -wyjaśniła to co miała na myśli tak jak potrafiła. Obejrzała się raz jeszcze na Zwierzchniego, jej uszy zadrgały. On potrafił ładniej wszystko obrać w słowa od niej. Ciekawiła się co w sumie teraz powie?
: 19 sie 2019, 12:06
autor: Kres Pragnień
Ile się z przodu działo! Lorelei dalej był nieprzekonany do smoków i atmosfery jaka działa się przed nim. Zapamiętał tylko część obcych głosów i ich właścicieli, a pozostałych nie potrafił ze sobą powiązać. Były smoki które wydawały się bardzo nieprzyjemne. To był jego pierwszy raz kiedy miał styczność z otwartą wrogością. Nie rozumiał dlaczego, ale bał się że zaraz ktoś się tam pogryzie do krwi. A gryzienie się do krwi to była granica końca zabawy, wtedy zaczynał się płacz.
Dlatego choć skryty był w trawie, jego uszy nasłuchiwały słów rodzeństwa, nawet zerkając na boki ze swojej niezmiennej pozycji. Pierwszy był jego brat, który wreszcie podzielił się przemyśleniami które potrafił zrozumieć. Jabłuszko było dobre. I stado jest jak jabłuszko. Tylko takie bez "mrówkóf" i nie zjedzone. Takie co rośnie wysoko, gdzie nikt nie sięga! Takie jest stado! Pisklę czuło się lepiej z obecnością swojego rodzeństwa. Gdy jego brat przykrył go własnym skrzydłem, Lorelei poczuł się znacznie lepiej, zupełnie jak gdyby był tą osłoną przed tymi wszystkimi negatywnościami z przodu.
Tymczasem Istra była bardziej zajęta sobą, o dziwo! Jej przemyślenia jednak.. były wspaniałe. Dzięki niej Lorelei poczuł jak jego własny umysł się otwiera.
Stado to stado.
Bez stada... nie ma stada..
W głębokim zamyśleniu zaczął to wszystko analizować. Przesuwał się powoli do przodu w tym wzmożonym myśleniu jakie matka oczekiwała od wszystkich. Był to mały krok do zrozumienia istoty stada, jakie jest ono ważne.
I po jakimś czasie gdy zrobiła się przerwa w gadaniu z przodu, ponownie odezwała się jego mama. Ponownie jej słuchał, starał się to wszystko zrozumieć. Nie bardzo jednak rozumiał do czego ona to wszystko nawiązuje.
Stłumił na chwilę to co mówiła gdy nagle wpadł na pomysł by wykorzystać to wszystko co mówią inni. Hej! Przecież może tu przez gadanie wszystkich dowiedzieć się nowych rzeczy, no i poznać te smoki, wcale z nimi nie gadając. Co za geniusz!
Tym razem więc bardziej się skupił, by wyłapać jak najwięcej interesujących szczegółów, nawet te mało przyjemne.
Ponownie matka zadała im wszystkim pytania. Z trudem jednak musiał przyznać się do porażki, znów nie wiedząc odpowiedzi na żadne z tych pytań. Ale teraz.. Zapamiętał ich trochę. Niedokładnie, bo nie miał tak pojemnego umysłu, ale chociaż odrobinkę, by wiedzieć o czym mówią ci z przodu.
– Uuooh dziękuje..!! – Zwrócił się do brata, wstając i rzucając mu się na szyję by go jak najmocniej ścisnąć. Nie był to ścisk w rodzaju Istry, znacznie delikatniejszy – choć i tak wyczuwalny. W tym samym czasie jego ogon nieświadomie zaczął trącać Istrę po jej pyszczku.
Do jego uszu dochodziły różne wywody. Resztki z Cienia? Żerowanie? Takie twarde słowa, ojej. To pewnie ta ciemnobrązowa powiedziała. Ona chyba strasznie nie lubi innych stad, i często wspomina o Cieniu którego nie ma, ale jest. To w końcu nie ma czy jest?!?
Samczyk zasiadł, podejmując próbę. Nie lubił, ach nie lubił tej wrogości, ale chciał się potem pochwalić mamie ile rzeczy wysłuchał.
Prawe uszko zastrzygło gdy usłyszał słowa Obłędnego Kolca. O właśnie, racja! Gadają głupoty! Ten smok wiedział co mówi. Stado jest po to żeby przetrwać, bo bez stada – nie ma stada. Również absolutnie się zgadzał z tym co mówi dalej, a wszelkie seplenienie i charkanie były dla niego bardzo zrozumiałe, bo sam miał jeszcze problem z odpowiednią wymową słów. Podobnie też jego uwagę zwróciła Wspomniana Łuska. I ona mówiła jakieś mądre rzeczy.
– Bogowie dawali, żebyśmy my mieli. – Podsumował to co zrozumiał, właściwie tylko powtarzając po Wspomnianej Łusce. Wiedział czym jest Bóg, tak po swojemu. Taki ktoś jeszcze mądrzejszy od mamy, niewidzialny i wszechmogący.
: 19 sie 2019, 12:54
autor: Mgliste Wody
Reakcje smoków Wolnych Stad faktycznie były zabawne, tak jak mówiła siostra, Mahvran, tak jak i mówił ojciec. Potrzebowały jednego, wspólnego wroga, którego sobie obiorą, a który ma odmienne zdanie, niż oni i już, proszę. Jedna, wielka rodzina zakłamanych, hipokrytycznych istot. Ilun nie chciał dowierzać ich słowom, ale teraz był nausznym i naocznym świadkiem słów i zachowań jeszcze młodych smoków! Młodych! On sam powtarzał tylko to, co usłyszał, czy w to wierzył, czy nie...teraz już wierzył. Pokręcił rozczarowany łbem, ale nie odezwał się ani słowem na zaczepki innych smoków, nie będzie zniżał się do ich poziomu obrzucania błotem i wydzielinami spod ogona.
Niektóre jednak smoki, pomimo postawy innych wykazywały się piękną ignorancją. Jakby problemu nie było. Albo po prostu nie chciały się mieszać w słowne przetargi, co było raczej oznaką mądrości. Ilun nie mógł ocenić, nie znając w ogóle tych smoków. Być może kiedyś ścieżka jego i tych smoków ponownie się przetnie i wtedy będzie mógł sprawdzić swoją teorię.
Jedynemu smokowi, któremu chciał odpowiedzieć była Nanshe. Była niewinna w swoich przekonaniach i tak jak on, broniła swojej rodziny, to nic złego. Odwrócił więc pysk w jej kierunku i skinął łbem, potwierdzając jej słowa? A może nie?
– Być może byli słabi, nie umiem tym słowom zaprzeczyć, w końcu Cień przestał istnieć. Gdyby był silny, trwałby dalej, a nie ukrywał się u sojuszników. Jednak to nie zmienia faktu, że moment słabości wykorzystały te twoje odważne smoki Wody, by z ukrycia zabrać nam tereny, by ukrywając swoje zamiary przybyć i wraz ze smokami Ognia dołożyć łapy, by moje stado, stado Cienia przestało istnieć. Walki o tereny są normalne, ale nie wtedy, gdy prowadzi się do unicestwienia innego stada, czy to odwaga, czy zachłanność? Odpowiedz sobie sama na to pytanie... – powiedział spokojnie, ani razu nie podnosząc głosu.
Nie zamierzał kłócić się z tymi smokami, widział, że nie ma to sensu. Każdy był zapatrzony w siebie, bez wyjątku. On był ciekaw ich, ale...po tym co zobaczył, wiele smoków straciło w jego oczach i nie dziwił się Eurith, że za wszelką cenę chciała unikać smoków Wody i Ognia, niczym ognia...
Jego słowa były też odpowiedzią na wyzwiska Zwierzchniego Kolca, ale jemu nawet nie rzucił jednego spojrzenia, jego słowa były zabawne, a to, że wylewał tutaj słabości swojego stada było nierozsądne, ale niech każdy robi, co mu się podoba.
Dotyk Pokrzyku skwitował cichym, zadowolonym pomrukiem i uśmiechnął się szczerze do białej samicy. Słowa jego siostry-rówieśniczki, Eurith, były bardzo mądre, ale czego innego mógł się spodziewać po siostrze? Liznął ją w czubek łba na znak aprobaty z jego strony.
Najzabawniejszy jednak z całego zgromadzenia był Płomienny Kolec pachnący ziemią. Hipokryta. Tylko to jedno słowo przyszło do głowy samczyka. Jego słowa były zaprzeczeniem zachowania, jakie prezentował. Mówił ładnie, ale...te prychnięcia, ta pogarda? Po co? I dlaczego? Bo oni, Cieniści, mieli własne zdanie? Przykre. Nie zawsze trzeba się ze sobą zgadzać, ale trzeba mieć do siebie szacunek. I przez ten szacunek Ilun stwierdził, że po prostu zignoruje tego śmiesznego smoka z Ziemi. Tak jak i inne, śmieszne wypowiedzi pozostałych.
Skrzywił się, gdy jego wypowiedź odnośnie tradycji i kultury, które spajają stada, które są w zasadzie jednolite w każdym stadzie, prócz Cienia, przez co ten został napiętnowany, została zignorowana przez Milknący Szept. Ale ona była Ognistą, czego mógł się spodziewać.
Gdy padło więc kolejne pytanie, o bogach, prorokach, Ilun wzruszył tylko barkami. O tym ojciec, matka, siostra, nikt kogo spotkał nie mówił zbyt wiele.
– Moja matka jest prorokinią boga zimy, Kaltarela, który w przeszłości zrobił coś bardzo złego, ale nie wiem co, chyba to było coś odnośnie dawnego boga śmierci, Tarrama Upadlego, który chciał zagłady smoków. Kaltarel był przez innych bogów pozbawiony boskich mocy i pod mianem Nauczyciela nauczał smoki za odpowiednią opłatę. Tak czy owak, prorokowie są wysłannikami bogów, pośrednikami między śmiertelnymi, a nieśmiertelnymi. Spełniają wolę bogów – oznajmił to, co wiedział od matki, nic więcej bowiem nie mógł dodać.
: 19 sie 2019, 13:01
autor: Trująca Jagoda
Scorpia spojrzała na wszystkie smoki. Zaczął robić się chaos, przez co Scorpia ruszyła lekko do przodu, a ona sama po chwili schowała swój łepek w grubej szyi i jakby nagle wszystkie rysy mordki zostały usunięte, a na samym pysku zawitał nieprzyjemny uśmiech.
Czerwona smoczyca przypomniała sobie coś, o czym mówiła jej matka, lecz ona sama ledwo co umiała mówić. A może nie chciała mówić? Jedno i drugie, znając tą małą smoczyce, lecz jednak zdarzyło się coś, co raczej nie było dobrym znakiem. W gardle Scorpii zaczął tworzyć się dziwmy trykot, trzekot, a nawet ryk i dziwne stukanie zębami, a mała skrajna mieszanka smoka wstała z swojego miejsca i zaczęła się dziwnie kręcić na wszystkie strony, a także uderzała ogonem o ziemie w taki sposób, że ten ubił już ziemie w jednym miejscu. Po chwili smoczyca uniosła łeb i ryknęła jak jakiś pradawny potwór. –Bhoghorwie uczrhyli nhashrrrr! – Warknęła z gardła, lecz czy dało się to zrozumieć? Ledwo.
: 19 sie 2019, 14:37
autor: Przesilenie Północne
Nanshe wstrzeliła się w chwilę ciszy zaraz po jego wypowiedzi. Odwrócił się zaskoczony, z podziwem spoglądając z góry na zajadłe pisklę. Może nawet dałby jej przez chwilę poprowadzić w drodze powrotnej...? Ale przypomniał sobie zaraz, jak on byłby zganiony za takie zachowanie, więc rzucił głośno:
– Przestań, Nanshe.
Poczucie odpowiedzialności było tym, co grubą ścianą oddzielało go od jakichkolwiek konfliktów. Puszył i rozpływał się w dumie rozpierającej go dzięki poczuciu, iż ktoś bierze z niego przykład, a mrzonki o zadowoleniu mamy z syna będącego idealnym zastępstwem końskiej opiekunki sprawiły, że potrafił przejąć kilka zachowań kelpie.
Próbował skupić się na słowach kolejnych smoków, ale z rozczarowaniem zauważył, że nie różniły się one od dwóch wypowiedzi poprzedzających jego własną. Zamiast odpowiedzi na pytania, usłyszał kolejne przechwałki i wyrzuty; przytłoczony i rozzłoszczony takim stanem rzeczy, wkrótce przestał nawet słuchać, nie ukrywając nawet głębokiego znużenia. Rozjaśnił się jedynie, gdy głos zabrali Słona Łuska i Axarus, siedzący obok – ci dwoje całkowicie zrezygnowali z kłótni, a skupili się na odpowiedzi, co przyjął z rosnącym zadowoleniem. Podobnie jak obronę Axarusa przez Ilunem – ha, oczywiście, że to on był bardziej irytujący! Jego teoria zachwiała się wyraźnie, gdy sam Ilun się wypowiedział, bo nawet Fen potrafił dostrzec w jego słowach mądrość – ale i tak uparcie się jej trzymał. Również Wspomniana Łuska zdawała się stronić od obierania jakichkolwiek stron; spojrzał na słoneczną adeptkę z zaciekawieniem, pamiętając, iż była jednym ze smoków, które na początku zwróciły jego uwagę. Najuważniej wsłuchiwał się w słowa Milczącego Szeptu.
I wtem zdarzyło się coś, co podobnie jak Nanshe, Fen mógłby uznać za najchwalebniejsze wydarzenie jego dotychczasowego pisklęcego jestestwa. Wpierw był zdumiony, a potem powtórzył cichutko za starszą, delektując się słodkim brzmieniem dwóch słów: "młody samiec"... Chciał ich melodię zatrzymać na dłużej, miał wrażenie, że smakowały brzoskwiniami i rozlewały się słodyczą po całym jego ciele. Młody samiec!
Żaden komplement Iluna nie mógł równać się z byciem nazwanym młodym samcem. Powtórzył to po raz kolejny, młody samiec, odkrywając zupełnie nowy ton magicznych dwóch słów. Wpierw brzmiały tak rozkosznie, a teraz tak męsko! Młody samiec, wyburczał do siebie niewyraźnie, głębokim barytonem: takie wyrażenie stało nie więcej, niż dwie półki niżej od bycia wywołanym pełną rangą, a niosło ze sobą symbolikę znacznie piękniejszą, niż zwykły adept. Adept wcale nie sugerował dorosłości i dojrzałości umysłu, a młody samiec nie tylko te dwa, ale również dojrzałość ciała! A może przede wszystkim dojrzałość ciała? Ale czy miało to znaczenie? Dojrzałość ciała zdawała się celem znacznie bardziej ambitnym, niż dojrzałość umysłu.
Przegapił kilka luk, w których mógłby zabrać głos i kilku uczestników spotkania ubiegło go z odpowiedziami. Niektóre z nich potwierdzały wiedzę, którą posiadał sam, inne odrobinę ją poszerzały, ale i tak dostrzegł lukę, którą zapragnął wypełnić, a mówiąc, zdawał się nieco poważniejszy i większy, niż jeszcze chwilę wcześniej.
– Na każdego smoka działają prawa – powiedział. – Jak to, żeby nazywać się Łuska lub Kolec. Kto chciałby nazywać się Łuska lub Kolec? Albo to, że pisklęta się chroni, a adepci-uzdrowiciele to nie adepci, tylko klerycy. Albo żeby stać się wojownikiem, to trzeba zdać test wybrany przez mistrza!
Marzył o tym dniu od dawna, wpatrzony w walczącą mamę niczym w obrazek, nie omieszkał wypytać jej o każdy szczegół, a o każdym szczególe lubił słuchać wielokrotnie, by podsycać i podjudzać swoje własne wyobrażenia.
Zachęcony kilkoma uderzeniami serca skupionej na nim uwagi, gorączkowo szukał kolejnych zdań, które mógłby powiedzieć. Być może ktoś próbował zabrać już głos, a on powiedział jeszcze szybko i głośno, żeby nikt go nie wyprzedził lub zagłuszył:
– Skoro bariera chroniła przed równinnymi, to stada same nie mogły sobie poradzić. Może nie miały praw? – wyrzucił z siebie. Chociaż powiedział to szybciej, niż pomyślał, miało to sens – jeżeli nie posiadali honoru ani moralności, mogli zdziesiątkować stada, a jednocześnie narazić się boskiej mocy, odbierając życia zbyt wcześnie i zbyt zachłannie.
: 19 sie 2019, 15:28
autor: Czerwony Świt
Grio milczał, nie żeby nie miał nic do powiedzenia, ale poszedł za radą Skrwawionej i postanowił się nie wychylać, przynajmniej dopóki nie zrozumie polityki międzystadnej na tyle żeby nie palnąć jakiejś głupoty.
Po prostu siedział i słuchał co starsi mają do powiedzenia, nie komentując choć wiedział, że dyskusja dotyczy wszystkich, w tym jego.
Przez cały czas cisnęło mu się na usta jedno pytanie, ale nie odważył się go zadać publicznie, zwrócił się za to do smoków które siedziały najbliżej – Mahvrana i Rakty , szeptem, tak żeby reszta nie słyszała.
– O co w tym wszystkim chodzi? Myślałem, że spotkanie ma zespolić nas z tymi terenami, nauczyć tego czego nie nauczyli dorośli, ale cały czas słyszę gadaninę na tematy na które każdy i tak ma swoje zdanie. Jaki to ma cel?
Zebranie wydawało mu się nudne i bezsensowne, narobił sobie kłopotów żeby tu dotrzeć, a teraz siedzi i słucha wywodów, które patrząc z boku brzmią niemal identycznie.
Sam nie wiedział jaka będzie jego rola w stadzie, gdy przyjdzie czas wyboru po prostu dostosuje się do reszty, weźmie rolę która będzie akurat potrzebna, zrobi to co będzie trzeba bez zastanawiania się nad "organizmem" czy innymi "mrówkami".
Taka była jego opinia, chciał ją wyrazić ale nie wiedział jak przekuć myśli w słowa.
: 19 sie 2019, 18:34
autor: Niespokojna Toń
Jakie te smoki Ziemi były nieprzyjazne! Dostrzegając syknięcie Pokrzyk oraz Eurith zesztywniała, nie wiedząc, czego może się po nich spodziewać. Ogon nerwowo uderzył o ziemię, a oczy zabłysły ostro. W towarzystwie zdystansowanej grupki czuła się coraz gorzej.
Pomimo, że skupiona była przede wszystkim na smokach bezpośrednio odnoszących się do niej lub tych, którym to ona odpowiedziała, niektóre głosy smoków bardziej zwróciły jej uwagę, niż inne. Najpierw ten smok z Ognia, który wprost opowiadał o słabościach swojego stada. Trochę to zdziwiło Nanshe, bo jak to tak wprost mówić i to jeszcze obcym? Do tego w przeciwieństwie do smoków byłego Cienia on skupiał się na zjednoczeniu wszystkich stad. Inna biało-czerwona smoczyca mówiła tak mądrze, ale według młodej... do czasu. Dla niej istniała różnica w jakim stadzie żyła, w końcu była smokiem Wody! Czuła się tu jak w domu.
Ta, która na nią wcześniej syknęła, zaczęła teraz rozpływać się nad wspaniałością Cienia. Córka Kaskady wywróciła teatralnie oczami. Ten Cień nawet już nie istniał, a oni zamiast skupić się na dobru ich prawdziwego stada, trzymali się uporczywie jakichś swoich wymysłów. Była zbyt mała, by w pełni zrozumieć tragedię smoków byłego Cienia, a lojalność wobec stada rozumiała przez pryzmat zachowań Kaskady, Sztormu i innych Wodnych dorosłych osobników.
Z uwagą wsłuchała się w słowa Płomiennego Kolca, który pomimo że również był z Ziemi, nie był tak przyjaźnie nastawiony do tych "smoków Cienia" jak pozostali. Czyli nie wszyscy ich lubili i Nanshe zaraz zaczęła sobie dopowiadać własne historie, jak to musi wyglądać życie w podzielonym na pół stadzie. Inne pisklęta, małe jak ona, sprawiały wrażenie jakby przyszły się tu bawić, a nie słuchać. Najwyraźniej bycie córką nikogo innego jak Kaskady nauczyło ją większej powagi niż by się tego po sobie spodziewała!
Trochę lepiej zrobiło jej się, gdy obok nich usiadła kolejna Wodna, Słona Łuska. Stuliła lekko uszy w reakcji na słowa smoczycy, lecz szybko je wyprostowała, pamiętając, że to zwraca uwagę. Jeszcze by pomyśleli, że się boi, albo coś! Naśladując gesty Sztorm, przysunęła swój długi, wąski ogonek bliżej samicy, muskając jej łapę. Miała nadzieję, że ta poczuje się lepiej. Potem znów skupiła się na dyskusji.
Niemal dech jej zaparło, gdy jakaś inna nadęta smoczyca nazwała ją... jąkajką! Tak, ona śmiała ją obrazić! Przy wszystkich! Młoda warknęła przeciągle dziecinnym głosikiem, robiąc krok w jej stronę. Nie wiedziała, jak inaczej poradzić sobie z negatywnymi odczuciami jak nie poprzez odreagowanie.
–A.. a.. ty jesteś.. głupia! – Wykrzyknęła, walcząc z niewspółpracującymi głoskami, coraz bardziej zła zarówno na siebie, jak i na Tradycyjną Łuskę. Aż zrobiło jej się niedobrze, gdy ta wytknęła jej słabość, naśmiewając się z niej! A potem jej groziła! Pisklak napuszył swoją gęstą grzywę i odsłonił małe kiełki. – Jesteś głupia, bo myśl..lisz że możesz tak do mnie mówić, bo jest..teś star..sza! Nie boję się ciebie! Zanim pod..podniosła..byś łapę, Woda utopiłaby cię w... bagnie! – Podniosła głos, a w gardle zaczęło robić jej się jakoś dziwnie. Trudniej jej się oddychało, a to co ją dławiło, przypominało fizyczny ból. Oczy też zrobiły się na moment bardziej szkliste, ale choćby miała tu umrzeć, nie zamierzała wypuścić ani jednej łzy! Ona pokaże tej wywłoce, z kim zadarła! Jak tylko podrośnie... Utopi ją, właśnie tak! Złapie za ogon i wrzuci do jeziora!
Jej umysł całkowicie zamknął się na dalsze argumenty. Trzęsąc się wewnętrznie z wściekłości, oczami wyobraźni rzucała się na Tradycyjną Łuskę. Pewnie sama się jąkała i dlatego teraz jest taka wredna!
Fen powstrzymał jej zapędy. Jemu nie zamierzała się uprzykrzać, dlatego ponownie przysunęła się bliżej Wodnej grupki, wzdychając cicho.
Wracając do odpowiedzi Illuna, samiczka tym razem minimalnie lepiej go zrozumiała. Takie zagranie było całkiem w stylu jej matki. Co więcej, Nanshe była przekonana, że był to jej pomysł! Trochę kołowało jej się w głowie od tych emocji. Smoki oskarżały stado, które było dla niej rodziną. Jedynie Kaskady się bała, do reszty czuła podziw. Ciężko było jej przed samą sobą przyznać się do wątpliwości, które pojawiły się w jej sercu, dlatego szybko zepchnęła je bardzo głęboko.
Dopiero przemowa Milknącego Szeptu uspokoiła bojowo nastawioną Nanshe. Oddech wyrównywał się, a mięśnie rozluźniały, gdy samica po kolei odpowiadała. Niesmak jednak pozostał. Młoda była też niezadowolona, że starsza nie przywołała tej paskudnej samicy do porządku. Brzmiała wręcz, jakby stała po stronie Cienia, albo to zbuntowany umysł młodej nadinterpretował jej słowa. W pewnym momencie ich spojrzenia spotkały się, a pisklak poczuł wobec Starszej Ognia ciepło i coś podobnego do jej przywiązania wobec Sztormu. Zamilkła.
Na prawdę chciała coś jeszcze wtrącić. Wzięła głęboki oddech, by jej słowa były jak najbardziej płynne. O całym tym temacie wiedziała w sumie to nic, dlatego nie była w stanie się popisać. Zwróciła się w kierunku Wodnych towarzyszy, mówiąc trochę ciszej i staranniej. Był to wyraźny znak, że przytyk Tradycyjnej ją dotknął. – Co to są bogowie... i gdzie oni teraz są? –
: 19 sie 2019, 18:46
autor: Spuścizna Krwi
Spojrzała na Griko. No, mądry malec. Jeszcze będą z niego smoki. Przynajmniej nie ośmiesza się jak większość smoków tutaj.
– Starsza próbuje przekonać nas za wszelką cenę do swojego zdania. Jeśli nie zgadzamy się z jej wizją świata uznaje ją za niewłaściwą, a jeśli ktoś się z nią zgadza, staje się nagle najmądrzejszy na zebraniu. Zebranie powinno wyglądać zupełnie inaczej, powinno uczyć nas czegoś, czego nie wiemy, zamiast nakłaniać do kłótni i prób przekonania się, kto kogo zakrzyczy – odpowiedziała pisklęciu. Oj, Poszept będzie musiał się postarać, aby naprostować sposób myślenia Griko, jeśli ten nauczy się od niej "złych" nawyków. Ale też ona wcale nie uważała ich za złe, bo przecież ona zawsze musiała mieć rację.
Spojrzała na Mahvran. Nie spodobało jej się porównanie Jadu do marionetki. Dodała jednak słowo "z reguły", więc smoczyca uznała, że akurat Jadu to nie dotyczyło. LEPIEJ żeby Jadu to nie dotyczyło.
– Mamy się teraz przekrzykiwać i negocjować, kto jest dobry, kto zły i kto ma lepszy rodowód? – Zapytała cynicznie. No dobrze, pobawmy się w przedstawienie.
– Jestem Skrwawiona Łuska, córka Jadu Duszy. Proroka, którego śmierć spowodowała całe to zamieszanie ze zniknięciem bogów i tak dalej. Co bogowie mogą dla nas zrobić? Cokolwiek zechcą, o ile zechcą. I o ile powrócą. Ateral, pan Śmierci i Sprawiedliwości może na przykład utrzymać jajo przy życiu na długo po tym, jak jaja zwykle obumierają. Na bardzo długo po tym – w jej głosie zabrzmiało rozbawienie. Zrodzona ze Śmierci. Ładnie brzmiało. A co, jak wszyscy chcą robić z siebie pajaców, to ona może im pokazać, że nawet pajacować trzeba z klasą.
– Kaltarel został uwieziony w ciele Nauczyciela za pomoc Tarramowi przy stworzeniu smoków Równin. Tych samych, którzy niejednokrotnie napadali na Wole Stada, a nawet je zniszczyli w czasie zwanym Zagładą. Tych, przed którymi chroniła nas – a teraz już nie chroni – bariera, stworzona mocą bogini magii Naranlei, która użyczyła sobie przy tym magii żyjących wtedy smoków. Tarram, poprzedni bóg śmierci narobił kłopotów w naszym świecie, przez co został uwieziony. Świat potrzebował jednak równowagi, dlatego z łez czwórki smoków narodził się nowy bóg Śmierci, Ateral. Smokami, które wyruszyły na poszukiwania, w czasie których udało się go... Obudzić, stworzyć, zrodzić, jak wolicie byli Uśmiech Szydercy z Cienia, Lazurowa Lilia z Wody, Poranna Łuska z Ziemi i Jad Duszy z Ognia. Ten sam Jad Duszy, który został wybrany przez boga wojny Viliara na swojego Proroka – cóż, na proroka innych bogów również, ale to Viliar wybrał Jad. Jej złote ślepia skrzyły się rozbawieniem. Ha, pobijecie to? Była córką tego, który pomógł stworzyć boga. I nie, nie chełpiła się. Miała po prostu dosyć głupot w stylu "wy jesteście ci źli, my jesteśmy dobrzy". Cóż, Uśmiech nie dał łzy, ale brał udział w poszukiwaniach. Jak to dobrze słuchać czasem opowieści "starszych". Zerknęła ma Mahvran, która nie przepadała za bogami. Rakta, podobnie jak jej ojciec również... Z wyjątkiem kilku.
– Do zwycięstwa potrzeba wielu, ale do przegranej wystarczy jeden zdrajca. Co jeśli jednak stado pełne jest zdrajców, których inni uważają za tych, którzy mają rację? Słabych, tchórzliwych, gotowych zniszczyć własne stado? W imię czego? Własnej wizji świata, niepomnych na nic innego? Na historię własnego stada? Tradycję? Gotowych porzucić wszystko, co tworzy tożsamość stada? Co wtedy pozostaje? – zapytała, kierując spojrzenia na tych, którzy najgłośniej krzyczeli o słabości stada. I na Szept, która wywołała całe to zamieszanie. Czy ona znała tradycje stad? Wszystkich? ich historię? Czy była kimś, kto miał prawo oceniać Cień? Czy jakiekolwiek inne stado? Czy ktoś poza tymi, którzy byli tam obecni miał prawo się o tym wypowiadać?
: 20 sie 2019, 9:43
autor: Legenda Samotnika
Zwierzchni zaczynał mieć dość. Naprawdę starał się nie wybuchnąć, ale te wszystkie bezsensowne przekonania mocno go drażniły. Wiedział, w jaki sposób sobie z tym poradzić, ale nie wiedział, czy będzie to odpowiednie. W końcu mieli się nawzajem słuchać i poznawać zdania innych, prawda? No, Orca wystarczająco się już nasłuchał.
Zamknął oczy, wyciszając się na kilka chwil. Wziął kilka głębokich wdechów, a gdy ponownie uniósł powieki, był kompletnie głuchy na słowa pozostałych zebranych. Skupił się na Milczącej, słuchając jej słów i starając się nie ignorować Wspomnianej. Gdy formułował swoją odpowiedź, tym razem nie skierowaną do wszystkich zebranych, ale jedynie do prowadzącej, złotołuska zdążyła wyrazić swoje zdanie. Nie wiedząc nawet, czy komuś przerywa, powiedział monotonnym, kompletnie obojętnym tonem:
– Znam tylko jednego boga, który jest według mnie prawdziwy. Kaltarela. Co do pozostałych to nie jestem pewien. Nie mam jakiegoś szczególnego zdania na temat czegoś, co mnie nie interesuje. – powiedział cicho, ale wyraźnie. Po swoich słowach zerknął na Urzarę, mając nadzieję, że nie ma mu za złe jego obojętności. To było zdecydowanie lepsze od nieopanowanego i wściekłego szczekania na każdego, kto go zdenerwował. Po swojej pierwszej "przemowie" zdał sobie sprawę, że wszyscy tu obecni są uparci i bezmyślni. Przez chwilę również taki był, ale szybko to zauważył i przez resztę Spotkania postanowił się wyciszyć i odpowiadać jedynie na pytania Szeptu.
Żałował, że przyszedł.
: 20 sie 2019, 18:03
autor: Berius
Atmosfera zaczęła się robić gęsta i nieprzyjemna połowa młodych kłuciła się między sobą a połowa nie zwracała na niech uwagi Płomienny nieszczęśliwie znalazł się po tej stronie dyskutującej.
"Trzeba było się nie odzywać" pomyślał i odizolował się od dyskutujących lecz gdy usłyszał z jakim tonem odnosi się Nanshe do jego przyjaciółki i jak była gotowa skoczyć na nią w każdej chwili, spojrzał na pisklaka wzrokiem mówiącym jedno zdanie "tylko spróbuj". Rozumiał że można obrażać się i na siebie warczeć ale nie dopuści do żadnych fizycznych ataków szczególnie nie dzisiaj. Gdy ta odpuściła pod naciskiem innego smoka, Płomienny powrócił wzrokiem na Białą smoczyce i zaczął się zastanawiać nad odpowiedzią na jej pytania. Bogowie, Nie wiedział o nich prawie nic wiedział tylko że wiele smoków w nie wierzy i się do nich modli. On nie czół takiej potrzeby, nie wiedział nawet do kogo miałby się modlić w jakiej sytuacji życiowej więc na ich temat się nie wypowiadał. Natomiast o barierze i Smokach równiny trochę wypowiedzieć się już mógł.
Na Bogach i innych bożkach niezbyt się znam ale jeśli chodzi o stado równin to można powiedzieć że w pewnym sensie osiągnęli swój cel nie ważne czy chcieli nas przepędzić czy powybijać sprowadzili nas do punktu gdzie ukryliśmy się pod barierą nie tyle izolując się od owego stada co sami siebie zamknęliśmy w pułapce z której boimy się wyjść. zamykając nas tutaj sprawili że mają nad nami w pewien sposób kontrolę. Sprawili że my już nie staramy się żyć tylko przeżyć. Moim zdaniem w najgorszym momencie znajdą sposób by się do nas dostać a wtedy będziemy otoczeni i nici z ucieczki.
Spojrzał po zebranych i spuścił głowę.
Nie wiem czy tylko ja tak myślę ale czasem wolałbym wyrwać się poza barierę by chociaż na jakiś czas poczuć prawdziwą wolność.
Podniósł głowę i spojrzał na Smoczycę oczekując jej odpowiedzi.
: 20 sie 2019, 20:28
autor: Eskalacja Konfliktu
Eurith słuchała zgromadzonych, zastanawiając się dlaczego jeszcze tutaj siedzi. Przyszła z bratem, bez niego nie pójdzie. Pewnie dlatego. Przepychanki słowne ją mało interesowały, każdy miał swoją rację i każda była ichniejsza. Zauważyła, że tutejsze smoki, pod barierą (teraz już nie?) zrobiłyby i powiedziałyby wszystko by wyjść na tym jak najlepiej. Rety, a niby to Cień uważano za zepsuty! Parsknęła ciepłym powietrzem z nozdrzy.
– Moja mama, Dzika Gwiazda, jest prorokiem – zaczęła, gdy była możliwość aby się w ogóle odezwać. – Mówiła zawsze, że bogowie są ważni. A jednocześnie, że ich nie ma. Że nie usłyszę ich w świątyni, nie zobaczę ich cudów o których wszyscy opowiadają. Ale jednocześnie też rzekomo nad nami czuwają. Tylko tego nie widać. To jak to jest? Są, czy ich nie ma? – jako pisklę myślała raczej zerojedynkowo, nic dziwnego, to norma u młodzieży. Większość tutaj zebranych nie była wcale taka od niej starsza. I Eurith zachodziła w głowę, czy to wszystko wybitne jednostki (a czy jak wybitni są wszyscy, to tak naprawdę nikt?!), czy może ona była jakaś do tyłu z wiedzą i słownictwem. Przekrzywiła głowę. Nic dziwnego, że wszyscy tu mieli się za lepszych i uważali swoją rację za jedyną słuszną. Byli po prostu nadęci, no właśnie! Jak żaby!
– Skoro bariera upadła, czemu nie zaatakowały nas jeszcze smoki równin? Rodzice tak nas nimi straszą... – zamyśliła się. Nie wiedziała o ataku na obóz Wody, o Gigancie, o wielu innych rzeczach jakie miały miejsce. Była za młoda aby przekazywać jej tak brutalne prawdy. Rodzice uczyli ją podstaw walki i przetrwania, ale na ten moment pozwolili jej być dzieckiem. Za to ich kochała. Bo mogła być jeszcze troszkę po prostu nieświadoma.
I wtedy sobie przypomniała! Chwyciła Iluna za przegub i potrząsnęła nim jak drzewkiem owocowym z którego chciała zrzucić pyszności.
– O, o, a my widzieliśmy obozowisko poza terenami Ziemi, bo się zgubiliśmy! To pewnie byli ci cali Równinni! Pachniało śmiesznie, i zostawili za sobą od groma totosiów! – Jakoś tak chwilowo się ożywiła, bo przecież na samo wspomnienie o ich totosiach rozpierała ją energia i radość.
: 20 sie 2019, 23:32
autor: Fenomenalna Flądra
// Pogrubione imionka – wspomniane smoki
Pogrubione, kolorowa – jakaś interakcja z wspomnianymi smokami
W odpowiedzi jedynie radośnie wyszczerzyła doń kiełki. Co za zabawny widok, co za zabawny pisklak! I jaki groźny, ooo! Szczerze to wyglądała na taką głupiutką malutką co to się wystraszy i popłacze. A tu zaskoczenie.
Nie wiedziała czy między nimi można to było uznać za jakąś kłótnię. Chromka tylko się zapoznawała z innymi stadami. Tak troszkę, a to chyba dobrze, prawda?
Spojrzenie Milknącego Szeptu jakoś ją nie ruszyło. Niech se patrzy, w końcu Tradycyjna była tutaj najinteligentniejsza i najciekawsza – to oczywiste że w połączeniu z wyglądem będzie przyciągała wspomnienia. Uniosła łeb, jakby dumna z całej sytuacji, ale się nie odezwała.
Nie zauważyła wzroku Płomiennego Kolca, bo w tym samym czasie skupiła się bardziej na spotkaniu samym w sobie. (Nareszcie?) Na tym, po co tu przyszli. Pouczyć się, pointegrować się czy coś. Dopiero gdy zaczął mówić spojrzała się na niego i skinęła łepkiem. Można było również zauważyć jakiś ciepły uśmiech przez chwilę. Szybko jednak spoważniała. Nie chciała tak przy nie-Ziemistych nawet wyglądać na miłą. W końcu dla nich już miła by nie była. Po prostu oszczędzała im tego zadziwienia "że nie jest taka sooper na jaką wyglądała".
Większość wypowiedzi średnio ją interesowała. Słuchała oczywiście, ale na przykład ta Skrwawiona Łuska tylko gadała i gadała. Skoro chce gadać na temat to może w jakiś ciekawszy sposób? Ten umarł, ten żył, był jeszcze taki i tamta i oni zrobili coś tam żeby tamt... no proszę cię. Tradycyjna też ładnie ostatnio się nagadała, ale mogła se niektórych nudzić, bo było nie do końca w temacie. Ale te pisklaki to zaraz chyba zasną przy lekcjach historii czy jakiejś "chronologii" Ognistej. No może oprócz Eurith. Ta rzeczywiście nieźle się wciągnęła w spotkanie. Jednak... o czym ona mówiła?
– Co to te... totosie? – Dopytała się cichszym głosem. To jakieś... egzotyczne zwierze? Gatunek rozumny? Może roślinki skoro pachniały? – No i w sumie młoda ma rację. Z tego co mi wiadomo równinni przewyższają nas kilku-o ile nie więcej- krotnie liczebnością. Do tego to są te całe "brutale", "krwiożercy"...
...
Był ktoś na granicy, jak wgląda sytuacja? Nie zauważyli, że bariera zniknęła czy co? – Gdzie przy ostatnim zdusiła w gardle cichy śmiech. No bo jak można nie wyczuć zniknięcia takiej ilości mocy? A nawet jak nie czuć to pewnie któryś z nich by to sprawdził, prawda?
– Jak to śpią?
Bo wiesz, my w sumie nie mamy żadnego dowodu na innych bogów oprócz tego "Kaltarela", z którym też jakoś nie miałam okazji się spotkać. Nie widziałam więc jak bardzo różni się od nas, zwykłych smoków. Jest jakiś... większy? Silniejszy? Ma jakąś moc, której magowie czy inni nie umieją wyczarować?
Ciocia prorok... no niby znam, rozmawiałam troszkę, ale nie dopatrzyłam się niczego ciekawszego niż to, że... żyje dłużej.
Jesteś z nas najstarsza. Opowiesz jak z twojej perspektywy wyglądają bogowie i prorocy? My, młodzi raczej nie mieliśmy z nimi za dużej styczności. Oprócz słów i historii oczywiście. – Wykrzywiła pysk zaznaczając, że to raczej oczywiste. Ciekawe ilu z przybyłych zdążyło poznać prorokinię lub tego aktualnego boga...
– A co do bariery.... No to nie przed "równinnymi" samymi w sobie ale ich złymi intencjami. Wobec nas. W końcu niektórych z zewnątrz wpuszczała bez problemu. Na przykład założycieli Cienia lub pojedyncze smoki, które potem dołączały do różnych stad. Czyli "złe intencje" nie były przypisane konkretnie równinnym, ale wszystkim obcym smokom? stworzeniom?
W skrócie – wpuszczała to, co nie chce nas zniszczyć.
Czy bariera myślała? Czy to po prostu jakieś wbudowane w nie zachowanie wykrywało jaki jest dany smok? Smoki mogą nadawać swoim tworom takie właściwości? – Między wypowiedzią a pytaniami była trochę dłuższa przerwa, kiedy to obniżyła łeb zastanawiająco. Miała świadomość że prowadząca to zwykły smok i też może nie znać odpowiedzi, ale warto spróbować.
Nie wypowiadała się natomiast na temat praw. To idealny temat dla pisklaków. "Pielse plawo bzmi..." No przecież pasuje do nich idealnie. Mogą wreszcie pokazać jakie są mądre i czego tatuś i mamusia je nauczyli. Fen już ładnie zaczął o tym mówić. Ciekawe czy reszta za nim podąży.
Trzeba było przyznać, że aktualne odpowiedzi nie były jakieś świetne. Rozejrzała się ciekawa wokół. Tyle tu było smoków, co w ogóle nic nie mówiły. Bierni słuchacze. Nauczą się nie dając nic od siebie. Całkiem sprytne. Dopiero wtedy też zauważyła z tyłu siostrzyczkę(Owadzią). Zamachała jej ogonem i kiwnęła łbem od jej strony, w swoją. Zapraszając do podejścia bliżej. Nawet jak nie chciała mówić, tu wszystko było lepiej słychać.
Chroma przyglądała się każdemu, kto po niej zabrał głos. Słuchając uważnie, ale również czekając na kolejny temat do obgadania.
: 21 sie 2019, 10:51
autor: Rytm Lasu
Sio nie otrzymał odpowiedzi od mamy, co troszeczkę, odrobinkę go zawiodło. No ale... Przecież tu było tyyyle smoków. Musiała mieć naprawdę trudne zadanie, żeby to wszystko złożyć w całość i jeszcze odpowiedzieć im wszystkim naraz. Już z tym pierwszym przed chwilą miał kłopoty. A skoro mama sobie z tym poradziła, to tylko utwierdzało go w przekonaniu że jest najmądrzejsza. Ucieszyło go też to, że Istra przed chwilą nie próbowała go strącić z grzbietu (co oczywiście uświadomił sobie z lekkim opóźnieniem, wcześniej będąc zajętym... innymi rzeczami). Oraz ucieszyło go że położenie skrzydła na bracie najwidoczniej było pomocne! Ale fajnie!
Pisklę co prawda lekko zachwiało się, uściśnięte nagle, ale po chwili łapania równowagi, przytulasek został odwzajemniony przez Sio.
A potem smoki zaczęły ponownie się odzywać i wypowiadać swoje opinie, opowiadać jakieś historie o innych smokach, albo pytać o rzeczy. Po poprzedniej rozmowie o Stadach, Sio już miał jakiś zarys tego, kogo chciał słuchać bardziej, a kogo słuchał... Tak trochę mniej. Oczywiście starał się łapać możliwie jak najwięcej, ale na pewnych smokach skupiał się bardziej.
-To Kaltelal jeśt zły cy dobry? – zapytał, nie bardzo wiedząc, co ma tak właściwie o tym konkretnym Bogu myśleć. W ogóle zresztą, te całe "Bogi" były trochę dziwne. Ale oprócz tych traktujących o Kalteralu, Erycelu (tata to Bóg?! naprawdę?!), słyszał też inne interesujące go wypowiedzi. I tak na przykład, kiedy odezwał się Płomienny Kolec, młode pisklę usiadło i niemal z uwielbieniem w ślepiach łapało każde ze słów. Młody pacnął też łapką rodzeństwo, żeby dołączyli się do słuchania. To co mówił było tak trochę straszne, ale dla małego pisklaka, jakim był jeszcze Sio, powiedziane w dość prosty i zrozumiały sposób. Ojej.. ale lepiej w takim razie żeby źli Równinny, kimkolwiek tak właściwie byli, nie zaatakowali. A to znaczy że trzeba robić tak żeby nie było najgorzej. I żeby było dobrze. A nawet jak najbardziej dobrze!
A co zaś do wyjścia za barierę...
-Ja to bym sie bał iść siam w to miejście cio było za balierom, kiedy ona była. – przyznał cicho, kierując to bardziej to rodzeństwa, niż do zebrania. No ale ta "prawdziwa wolność" brzmiała dość kusząco. Nie na tyle żeby urządzać od razu wyprawę, ale... Może kiedyś. Ileż tam musiało być roślinek, których tu nie było? Ta ilość musiała być tak ogromna, że pewnie większa od.. od trzech Athairów stojących na sobie! Nie, to za mało. Ale w takim razie od czego? Dla pisklaka, ten ogrom rzeczy był chyba zbyt ogromny, żeby umiał to sobie jakkolwiek wyobrazić. Ale zaraz zaraz... Przeszła mu przez głowę myśl, że pozostawienie tego ze stwierdzeniem że by się bał, sprawi że pomyślą o nim jak o tchórzu. A tak być nie może! Czym prędzej więc dopowiedział coś jeszcze, co wydawało mu się logiczne. -O a jak bym tak ślobił, to bym wsioł Istre zie sobom. Ona jeśt silna.
Jakkolwiek niegrzeczna i dokuczająca mu Istra nie była, to to że była silna było jasne. Była tak silna, że uniosła Sio. I też tak, że potrafiła przewrócić Loreleia. To była duża siła! A przynajmniej w oczach pisklaka.
: 21 sie 2019, 11:23
autor: Kuszenie Diabła
Górska nie skomentowała już niczyich słów, ani reakcji, bo powiedziała wszystko co chciała. Jeśli kogoś to uraziło, to była zdania, że w jej słowach było dużo racji. Tymczasem skupiła się na pytaniach, które zadawała stara smoczyca. Wiedziała o istniejących tu prawach, widziała słowa wyryte w świątyni i tutaj, na Skałach Pokoju.
– Jest dużo praw, nie wszystkie pamiętam, ale są wyryte w skale niedaleko stąd. Mówią o obowiązku wierności i szacunku wobec stada i bogów, przywódcy i zastępcy. W razie złamania lojalności karzą zdrajcę, którym może się okazać nawet Przywódca wygnaniem lub śmiercią. Były też wymagania odnośnie zastępcy, prawo przekazywania władzy, kilka praw odnośnie ochrony i nauki piskląt. Mówią o mistrzach i adeptach, a także konieczności dbania o swojego kompana. Dowiedziałam się z nich, że starszym zostaje smok po 80 księżycu życia, poza tym było też ciekawe ostatnie prawo mówiące, że każdy może zabić samotnika, bez konsekwencji. Interesujące. – Oblizała wargi, błyskając czarnymi kłami. Rozwiodła się nad jednym pytaniem, zapominając o kolejnych. – Wiem, że poza granicami waszej bariery grasują bezskrzydłe smoki zwane równinnymi. Nie wiedziałam, że tworzą jedno stado, słyszałam tylko o ich brutalności i niemożności używania magii. Atakowały Wolne Stada, chcąc je zniszczyć, a z pomocą przyszli im bogowie, konkretnie Naranlea, tworząc barierę przy pomocy magii wszystkich zgromadzonych smoków. Wnioskuję, że wtedy bogowie mieli duży wpływ na życie smoków, obecnie go nie widać. Z jakichś powodów się wycofali, co może wynikać z zaburzenia równowagi. – Przypomniała sobie swoją rozmowę z Kaltarelem, kiedy smok mówił jej o prawach natury. – Wydaje mi się, że prorocy byli pośrednikami między bogami, a smokami, byli dotknięci namacalną cząstką boskiem mocy. Nie wiem co im zawdzięczamy oprócz tego, że stanowili być może część tej delikatnej równowagi pomiędzy światem boskim i smoczym.
Powiedziała wszystko co wiedziała, nie poświęcając już nawet chwili swojego czasu obcym smokom. Kłócenie się nad tymi sprawami było bezcelowe, skoro i tak każdy miał swoje zdanie na ten temat.
: 21 sie 2019, 12:31
autor: Heroiczna Łuska
Usłyszała dość charakterystyczną nutę w jednym z głosów, po czym niemal podskoczyła na równe łapy. Ta nuta... była przepełniona nienawiścią, tak nagłą i dynamiczną, że po plecach Istry przebiegły ciarki. Nie jednak te, które sygnalizowały strach bądź furię. One pochodziły z podekscytowania!
Czyżby zaraz miała się wywiązać walka? Samiczka zwróciła łebek w stronę Nanshe, przyglądając jej się z szerokim uśmiechem. Oho, co za mocne słowa! Jeśli ta bezskrzydła, wężowata samica rzeczywiście ma zamiar wrzucić kogoś do bagna, to najmłodsza córka Milknącego Szeptu nie może tego przegapić!
Tym razem popatrzyła na jej rywalkę. Spodziewała się jakiejś reakcji, odparcia słownego ataku, czy wręcz rzucenia się na tą wężową z pazurami. Pisklątko jednak bardzo się rozczarowało. Żadna ze stron nie wydawała się kipieć żądzą krwi na tyle, aby wszcząć potyczkę. Nawet samica ze Stada Wody wyglądała, jakby już odpuściła sobie myśli, o zmieszaniu tamtej z błotem.
Istra ponownie wróciła do stanu, w którym nie wsłuchiwała się w rozmowy starszych piskląt.
Rzecz jasna nie wiedziała, do jakich przemyśleń udało jej się skłonić jej młodszego braciszka, Loreleia. Trącanie ogonem nie uszło jednak jej uwadze – samiczka początkowo zmrużyła oczy, oszołomiona, aczkolwiek tuż po tym capnęła go za kitę jeszcze małymi ząbkami, podtrzymując łapkami z obu stron. Międolenie futra w pysku nie należało do najprzyjemniejszych, lecz z jakiegoś powodu Istra nie mogła się od tego oderwać.
Dopiero szturchnięcie przez Sio odwróciło jej uwagę. Co takiego on chciał? I na co się tak gapił z dziwnym entuzjazmem?
Błękitno-biała rozejrzała się dookoła, lecz paplanie innych smoków na tematy, których nie rozumiała (czy raczej – nie chciała zrozumieć), niespecjalnie przykuwały jej uwagę.
Deklaracja Sio znacznie poprawiła jej humor. Młoda uniosła łebek do góry, wypinając dumnie pierś.
– Ociwiście! – Skwitowała jego słowa skinieniem głowy. – Zie mną nić ci nie glozi! – Odparła protekcjonalnie. Choć niektórzy mieliby wątpliwości, czy to nie ona byłaby dla niego niego największym zagrożeniem...
: 21 sie 2019, 16:51
autor: Słona Łuska
Ze spotkania powoli robił się kocioł, pełen niezadowolonych smoków. Temat bogów był niczym wiatr, przebiegający po każdym z osobna i chaotycznie łapiący wiedzę, która była chętnie przez nich rzucana. Cała rozmowa stawała się poplątana. Słona Łuska aż zgięła się od pewności niektórych, jednocześnie czując irytację oraz trochę zazdroszcząc, całe to zbiorowisko przyprawiało ją o ból głowy. Nie odrzucało to jej jednak od natrętnego wychwytywania wszystkich informacji, złych wieści i plotek. Smoczyca nie miała pojęcia, ile z tego wodolejstwa jest prawdą, lecz chłonęła wszystko. Perspektywy mnożyły się i pogłębiały. Jak dużo świadczyły o smokach się ich trzymających! Choć sama nie posiadała żadnej wiedzy, akurat w tej chwili to tak bardzo nie uprzykrzało.