Strona 3 z 6
: 27 lip 2019, 21:35
autor: Spękany Kamień
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
OST
Mój Obrońco echem odbiło się jego głowie. Ironia wskazana dla silnej, górskiej smoczycy nie umknęła jego uwadze. To były dobre słowa. Malowały ją silną smugą. Jej biel dominowała barwy, które mogłyby przykryć ją w tym świecie. Dobrze. Usiadł niedaleko jej boku. I miał zamiar tak trwać dopóki nie zbliży się zagrożenie.
I zbliżyło się.
Nie zareagowałby.
Ale kolce Pokrzyku zaklekotały.
Jego pierś się nadęła.
Szybko.
Szarość zakotłowała się w jego pysku.
Honi podeszła zbyt blisko. Dość, by samica, którą wybrał w dniu przebudzenia, poczuła dyskomfort. I chociaż obca też była samicą, i chociaż jej pysk był ciepły, tchnął. Szary ogień buchnął z jego pyska i uformowany w kulę uderzył w ziemię pomiędzy samicami, gdy Pokrzyk nie zdążyła jeszcze ziścić drugiej części swojej odpowiedzi. Szary ogień gruchnął o ziemię. Spokojny wzrok samca pozostawał kamienny, jakoby posąg strażnika. Jego woń stała się jednak cięższa.
–
Zbyt blisko. – Powiedział swoim tubalnym, wibrującym głosem. niezwykle spokojnym, ale mającym moc całej ziemi, na której stał. Którą wprawiał w drżenie ilekroć biegł. Na którą wielokrotnie upadał, i która za każdym razem go przyjmowała. Nikt nie będzie straszył i narażał samicy, która dała mu ten dzień.
: 27 lip 2019, 22:50
autor: Pacyfikacja Pamięci
Kły aż same wprosiły się na zewnątrz, gdy dojrzała Wieczorną. Wyszczerzyła się, widocznie zadowolona z siebie i aż podniosła, by dopełnić powitania i samej otrzeć się o nią pyskiem. Oj, ma jej dużo do opowiedzenia. I pokazania.
Gdy usiadły, przysunęła blisko łeb i zaczęła mówić półszeptem:
– Kojarzysz bogów, proroków, te wszystkie bzdury? – uśmiech zelżał, a łuki brwiowe uniosły się lekko. – nagle stało się to prawdą. Starucha z Ziemi jest prorokiem, ale nie wiem po co konkretnie nas wezwała. Dawny Nauczyciel znów jest Kaltarelem. Obecny stan bariery to jego sprawka. – jeszcze przez moment była poważna, aż po chwili pysk wywinął jej się w trochę nieprzyjemnym uśmiechu. – Widziałam wszystko na własne oczy. I popatrz, mam pamiątkę! – uśmiech jakby zabłysł, znów mogąc przywodzić rozmówczyni same pozytywne emocje. Pacyfikacja obróciła się lekko tak, aby pokazać siostrze swój prawy bark – i ozdobę wyrytą w jego łusce. Błękitna śnieżynka. Nie był to najpiękniejszy wzór, jaki półolbrzymka mogła sobie wyobrazić, ale nie narzekała, piętno było... czymś, czego jeszcze w życiu nie widziala. A teraz mogła doświadczyć. I co? I nikt nie powinien mieć wątpliwości, kto był świadkiem narodzin nowej ery.
: 27 lip 2019, 23:14
autor: Słodycz Życia
Słuchałam uważnie tego co miała mi do przekazania siostra.
-A więc ci cali prorocy to nie tylko bajki dla pisklaków?– Rzuciłam z rozbawieniem wpatrując się w smoczycy stojącą przed całą zgrają smoków. Nie wydawała się jakoś specjalnie boska, jej łuski były zmatowiałe i w ogóle nie wyglądała ani trochę bosko. Kiedy Pacyfikacja wspomniała o pamiątce i zobaczyłam czym jest uśmiechnęłam się z uznaniem.
-Świetnie na tobie wygląda!– Wyraziłam swoją opinię delikatnie dotykając śbieżynki. Zaraz jednak zabrałam łapę śmiejąc się cicho.
-Miałaś miejsce w pierwszym rzędzie w tak ważnych momentach, zazdroszczę, choć ta śnieżynka wyglądałaby na mnie koszmarnie przez futro- Ostanią cześć zdania wypowiedziała żartobliwym tonem jakby dla pokazu przeczesując pióra i futro na dm głowie jedną łapą jakbym próbowała je wygładzić jednak kiedy tylko moja łapą zniknęła z łba napuszyłam futro i nastroszyłam pióra śmiejąc się cicho z samej siebie. Miałam nadzieję że siostrze ten pokaz też się spodoba.
: 27 lip 2019, 23:47
autor: Feeria Ciszy
Z pewnością nie była pierwsza. Nie spieszyla się... I nie ruszyła od razu. Jakoś tak... Może się jej przesłyszało? Wiadomo, słuch na starość już nie ten...
Ale zignorowanie jakiegokolwiek wezwania nie jest możliwe, gdy masz nad łbem skrzeczącego kruka. "Bo co jeśli to coś ciekawego?" ,"Może się mordują, a ty to przegapisz, o wielka Szamanko?", "Na pewno nie chcemy zobaczyć, co tam się odprawia...?"
Nie. No, może trochę... Trochę bardzo. Tak, czy siak ruszyli. Feeria Kerriganowi tym razem pozwoliła ruszyć na przedzie – dzięki temu jeszcze nim dotarła, wiedziała, że smoki ze wszystkich stad zbierają się w pobliżu Dzikiej. Przy okazji też zarejestrowała brak Goblin... Cóż, nieobecność Tweeda była jak najbardziej na miejscu. Ale nieobecność córki była na swój sposób niepokojąca...
Ale wróćmy do Spotkania. Nie było sensu oczekiwać, że Feeria zacznie pytać o co chodzi – pomijając oczywistą kwestię głosu, za chwilę i tak by o wszystkim usłyszała. Miast tego, zaczęła lawirować między smokami, zmierzając prosto ku partnerowi. Jedyny punkt w tym tłumie łusek, który zdawał jej się pewny. Przecież nie będzie się pchać między obce smoki, prawda?
Otarła się lekko o kark Żera, wysyłając mu wiadomość mentalną w postaci promyku czułej maddary. Potem zajęła miejsce u jego boku i przesunęła krótko spojrzeniem po najbliższych smokach. I nie zostało już nic innego, jak oczekiwać na to, co przygotowała dla nich Łowczyni Ziemi... A może była Łowczyni? Niby wyglądała tak samo, ale zdawała się jakaś taka... Inna.
: 27 lip 2019, 23:48
autor: Gasnący Wiciokrzew
Cisza podarowana przez Pokrzyk tylko pogłębiała niepewność bagiennej. Aż wreszcie ujrzała kły! Piękne, ciemne, niecodzienne. Pokazała własne, a poliki popchnięte przez kąciki pyska z drobną pomocą górnych powiek, przysłoniły duże oczy smoczycy.
– Dziękuję! Mam na imię Honi. Przyszło nam być w jednym stadzie, niesamowite – jej ton nie zmienił się wcale. Zdążyła się przedstawić, wyprzedzając pytanie, które miało w końcu nigdy nie nadejść – o to bowiem potężna, srebrna, płomienna pięść smagnęła o ziemię tuż pod jej łapami. Honi zamarła. Pazury wbiły się w oparzoną ziemię, oczy zeszkliły się, serce zaczęło szamotać się w drobnej piersi głośno i widocznie. Ani nie pisnęła, ani nie odskoczyła, gotowa zagrożenie po prostu... wytrwać. Jęzory rozeszły się i ponikły, w swój ostatni w oczach obcej kształt zostawiając jedynie delikatne, osmolone smugi. Czujny coś powiedział. Poczuła bardziej rezonans, niż znaczenie jego słów. A jednak, mimo, że ją zaatakował, błyskająca solną cieczą powłoka granatowych ślepi rozeszła się z paroma mrugnięciami. Oddech wrócił do swojego rytmu. Centralny mięsień również.
– Na zdrowie. – wydała wreszcie jakikolwiek świadomy dźwięk. Brzmiała spokojnie. Oderwała długą, szkapią nogę, chcąc ruszyć się z miejsca, na to, które wskazała jej samica, ale kończyna zdała się zmięc, odmówić, złamać w pół i zaraz zrosnąć, jak roztrzęsiona gałąź, która tylko tego od początku pragnęła. Szczypiorek. Cofnęła ją.
– Przepraszam. Będę pamiętać. – kiwnęła łbem olbrzymowi, posłusznie, ale nie tak wartko, jak zazwyczaj się ruszała. Klatka żeber zdała jej się jakaś taka zbyt ciężka, sypka, niepasująca do płynnych łap. No ale co zrobić? Mogła jedynie się cofnąć i odejść, całkowicie zapominając o zaproszeniu do przysiądnięcia się.
Samej Honi wydawało się, że pełznie, choć w rzeczywistości sunęła niezgrabnie, jak wychudzony szakal, bydło o jednej nodze za krótkiej, o krótkich, prostych ruchach. Poczuła, że pęka jej głowa. Rozejrzała się niewpełni trzeźwo, usilnie próbując złapać ostrość, po reszcie smoków. Znajoma łuska. Serdeczny i czujny Opiekun pojawił się znikąd. Czy może do niego pójść? Chyba nie. Smok, obok którego usiadł był tak przepięknie pomarańczowy. Chciałaby, chciałaby podejść. Wypuściła powoli powietrze, bo choć nagromadziło się go dużo, musiała to zrobić bezgłośnie. Kto tu... kto tu jeszcze... Same pary lub grupy, wszyscy wyglądali teraz jak jedna wielka grupa.
Kończyny stężały. Uwaga wróciła. Honi przykucnęła, gdzie stała, jakoś tak niekonkretnie przy kimkolwiek blisko, gotowa, aby wstać i ruszyć w każdej chwili. Ale postanowiła zostać. Sama. Przecież zebranie nie potrwa długo. Chyba. Czy zebrania tutaj trwały zazwyczaj długo?
: 28 lip 2019, 0:40
autor: Światokrążca
Uniósł różowe uszy, kierując je w stronę Pacyfikacji. Przechylił łeb, a ślepia zabłysły z zainteresowaniem. Bariera znikła kiedy kula znikła, a kula znikła kiedy... Nauczyciel odzyskał moc.
– Zabawne, Nauczyciel musiał wiedzieć o kuli już wcześniej. Czyżby potrzebował zgody śmiertelnika by przejąć jej moc? – skomentował z drapieżnym uśmiechem i zerknął na Iskrę. Czy mówił do Pacyfikacji albo kogokolwiek z zebranych? Skądże, jak zwykle myślał na głos mówiąc raczej do siebie niż kogokolwiek innego.
Wtedy też ukochana brązowa sylwetka zjawiła się wśród tłumu.
– Hej – wyszeptał do niej miękko gdy otarł o jej szyję, odwzajemniając gest partnerki. Obecność Feerii zawsze napełniała go ciepłem i spokojem.
Nawojka zamrugała białymi oczkami i pomachała ręką Kerriganowi.
: 28 lip 2019, 13:58
autor: Pacyfikacja Pamięci
– Już nie. Najwyraźniej naprawdę wystarczy po prostu powtarzać jedno kłamstwo dostatecznie długo. – odpowiedziała jej w tonie podobnym do tego, który podłapała od niej. No i skoro Kaltarel istnieje naprawdę-naprawdę i ateizm trzeba będzie zakopać gdzieś płytko.
Wydęła pierś i rozwarła lekko skrzydła, odrzucając jeszcze łeb do tyłu nie mogła już bardziej powiedzieć swoją postawą wiem, czy kiedykolwiek wątpiłaś, że coś może nie wyglądać na mnie dobrze? Widząc, jak adeptka się puszy, jej próżny uśmieszek poszerzył się na cały pysk. Schyliła łba, chcąc schować pokazane zęby, opierając go sobie o pierś i zdusić tym trochę pragnący się wydostać i rozejść wokół głęboki, gardłowy rechot.
– Ogolimy cię! – słowa przedarły się przez zaciśnięte kły. Naprawdę, ta wizja ją tak niezmiernie rozbawiła? Uniosła wyżej łeb, siedziała teraz przygarbiona.
– Stara cię naznaczy i będziemy ci co jakiś czas wypalać futro w tym miejscu, abyś też mogła się chwalić znaczkiem. Skórę też masz niebieską? Niebieski płatek mógłby wtedy nie pasować, huh – hulaszcze emocje wytraciły się w trakcie, teraz Wronka oblizała się jedynie, zastanawiając. – szmaragdowy? – pierwszy kolor, który przyszedł jej na myśl. Spojrzała wtedy na podobnie zieloną grzywę siostry. – już bardziej. A mogłam zapytać, czy są inne kolory – przymknęła oczy. Towarzystwo młodszej siostry odbierało Łowczyni jakiekolwiek opory, aby może choć pomyśleć, o zachowywaniu się dobrze na zebraniu i co więcej – wręcz zachęcało do przesadnych gestów i emocji i grania tak bawiącej ją roli.
: 29 lip 2019, 21:14
autor: Dzika Gwiazda
Dzika siedziała i czekała. Spokojnie obserwowała jak Wolni, całkiem tłumnie nawet, przybywają na Skały Pokoju. Na zewnątrz pozostawała spokojna i niewzruszona, ale nic nie mogła poradzić że mimowolnie czuła igły adrenaliny rozchodzące się po jej ciele. Teraz rozstrzygnie się wszystko, jej prawdziwe być albo nie być. Kaltarel określił się jasno, nie zamierzał nawet kiwnąć palcem jeśli ktoś postanowi ukrócić ją o głowę. Dlatego cieszyła się, widząc przybywających członków rodziny – Żera, Dar i Khagara wraz z dzieciarnią. Cieszyła się widząc Szablę, a także kogoś, kogo nie spodziewała się już zobaczyć: Cioteczną Kołysankę. Z każdym momentem zlatywało się coraz więcej smoków, ku jej zaskoczeniu także z Wody i Ognia.
Uśmiechnęła się do Żeru, spoglądając na niego z pod oka.
– Moja, a jakże. Nie tylko ty magicznie pojawiasz się tam skąd idzie dym. – doparła, chichocąc cicho. Gdy odezwał się do niej Dar, mrugnęła do niego. – Domyślam się, że nie wystarczy ci stwierdzenie, że od śmierci uratował mnie gorejący płomień mojej wiary? – zapytała, dodając po chwili: – Twoja matka trochę nabroiła, więc mogę nie dożyć końca tego spotkania. Ale jeśli mi się to uda, z pewnością znajdę chwilę. – następnie zwróciła się do marudzącego Khagara. – A skąd wiesz, że nie próbowałam? Spałeś tak twardo, że mogłabym rozbić ci na łbie głaz, a i tak byś nie wstał. – odparła, kręcąc lekko łbem, ale uśmiechając się przy tym pogodnie. Uwielbiała patrzeć na to, jak ta zwalista góra mięśni która miażdżyła czaszki, łamała kości i spopielała swoje ofiary zaskakująco delikatnie i czule obchodziła się ze swoimi potomkami. Cieszyła się w duchu, że przynajmniej w teorii, miała całą wieczność by na to patrzeć.
Dzika nie spieszyła się, wciąż widząc nadlatujące smoki. W pewnym momencie jednak, gdy zrobiło się już dość tłoczno. Smoczyca podniosła się i przemówiła:
– Smoki Wolnych Stad, z pewnością macie wiele pytań. Lecz nim na nie odpowiem i rozpoczniemy dyskusję, skorzystam ze swojego przywileju, nadając tytuły tym, którzy już dostatecznie długo na nie czekali. – zaczęła, a Azura wystąpiła na przód, unosząc się obok smoczycy. – Pacyfikacjo Pamięci. – zaczęła, zwracając się do biało-czarnej kradziejki, która całkiem dumnie dzierżyła gustowne znamię. Hm, następnym razem zamiast płatka śniegu powinna chyba zastosować coś brzydszego. Może muchomora o jednoznacznym kształcie lub dydelfa? – Energia aż rozsadza twoje łapy, tak chętne do nauki, że zasłużyłaś na miano łowczyni znacznie szybciej niż twoi rówieśnicy. Dlatego nadaję ci Kryształ Pojętnego ucznia, żeby twoje ciało nadążało za twoim umysłem. – Azura przepłynęła pomiędzy smokami, kładąc u łap smoczycy amulet wykonany z sosny, rzeźbionych dziczych kłów i niedźwiedziej kości. Jeśli smoczyca go podniesie, poczuje dodatkowy przypływ energii jak gdyby zjadła właśnie coś bardzo pożywnego. – Podobnie jak ty, Perspektywo Wieczności. Choć jesteś młoda na polowaniach poczynasz sobie dzielnie i dumnie dzierżysz imię łowcy. Tobie również nadaję miano Pojętnego Ucznia i daruję ci ten amulet. – gdy mówiła, Azura przepłynęła w stronę młodej samiczki, kładąc przed nią amulet wykonany z sosny, kolejnych rzeźbionych dziczysz szabli oraz przyozdobionego kasztanowymi, gryfimi piórami. – Lecz nie tylko młodzież zasłużyła przez te wszystkie księżyce na wyróżnienie. Darze Tadry, mój synu – powiedziała z dumą. – Nadaję ci tytuły Ideału oraz Szamana. Stałeś się mistrzem swego fachu i wzorem do naśladowania dla każdego, kto się tego fachu chce nauczyć. Niech pomagają ci w dalszej pracy. – Azura podpłynęła do wężowego samca, wyciągając w jego kierunku dwa amulety: pierwszy wykonany był błękitny kryształ znajdujący się pomiędzy dwoma dziczymi kłami. Kryształ połyskiwał, zdawał się wręcz delikatnie świecić od środka. Nie był to kamień znany wolnym smokom. Drugi amulet był podobnym kryształem, jednak tym razem o krwiście czerwonej barwie. Został pieczołowicie umocowany w wyjątkowo dużej, pokrytej misternymi rzeźbieniami przedstawiającymi rośliny, dziczej szabli. Dzika rozdała już sporo tytułów, a Azura wciąż miała miała pośród swoich ciemnych kłębów kolejne amulety. Po Darze podpłynęła w kierunku Żeru Zwierząt, a następnie do Ciotecznej Kołysanki. – Chęć nauki i rozwijania swoich umiejętności oraz przede wszystkim dzielenie się tą wiedzą są rzeczami godnymi pochwały niezależnie od wieku. Żerku, Cioteczna Kołysanko, nie mogliście wcześnie otrzymać tytułów Pojętnego Ucznia. Nadaję je teraz razem z tymi kryształami. Ponieważ czekaliście tak długo i jesteście już dorosłymi smokami, zwykły amulet nie przedstawiałby dla was żadnej wartości, po za byciem ładną ozdobą. Te zawierają w sobie cząstkę boskiej mocy. Mogą was uleczyć, odmłodzić wasze ciała lub możecie je rozbić i posiąść zawarte w nich odłamki wiedzy. Wybór należy do was, lecz wybierajcie mądrze. – każdy z tych dwóch amuletów był dziczą szablą przeciętą na trzy części. Części były połączone lśniącym na fioletowo kawałkami kryształów. – Kołysanko, przez wiele księżyców służyłaś nie tylko stadu Ognia, ale wszystkim wolnym, prowadząc nauki i będąc podporą dla młodego pokolenia. To wiedzą wszyscy, lecz wiedzieć muszą coś jeszcze- o tym jak bezinteresowne jest twoje serce. Przez całe swoje życie rozdałaś wiele kamieni szlachetnych, które pomogły wielu smokom w nauce czy napełnieniu brzucha. Teraz te kamienie wrócą do ciebie i sprawią, że dalej będziesz mogła kontynuować swoje dzieło. Nadaję ci tytuł Szczodrobliwej, a wraz z nim ten amulet. – cienista położyła przed łapami starszej drobną, acz misternie wykonaną kolię. Przedstawiała ona malutkie, splecione liście bluszczu utworzone z srebrzystego i lekkiego metalu. Każdy liść zawierał w sobie niewielki odłamek jakiegoś kamienia szlachetnego. Platynowa smoczyca mogła wyczuć drzemiącą w nim moc, która choć nie była potężna z całą pewnością była obecna niczym delikatny szept wiatru. Po tym cienista wróciła w stronę swojej opiekunki, która nie przestawała nadal mówić. – Na sam koniec chciałabym wyróżnić Mahvran tytułem Dyplomatki. – powiedziała, zwracając się w stronę młodej cienistej, która jako jedna z pierwszych przybyła na spotkanie. Skąd starucha o tym wiedziała? Oczywiście, że wiedziała w końcu była Boską Staruchą. – Nawiązała nić porozumienia z jaszczuroludźmi, a umiejętność negocjowania to coś, co może się nam wszystkim bardzo przydać w nadchodzących księżycach.
Łowczyni przysiadła, rozchylając lekko skrzydła. Azura kłębiła się dookoła jej szyi, przesłaniając naszyjnik z dziczych kłów i obserwując zgromadzenie pomarańczowymi ślepiami. – Przechodząc do sedna: bariera już nie istnieje. Jej moc skoncentrowana w kuli na Wyspie Proroków została wchłonięta przez Nauczyciela, który ponownie stał się Kaltarelem, a ja jego wysłanniczką. Od tej pory jeśli miłe są wam wasze terytoria, każde stado powinno prowadzić regularne patrole swoich granic, nie tylko tych z innymi stadami ale także tych, które do tej pory sąsiadowały z barierą. Nasze ziemie są cenne nie tylko przez wzgląd na ich wielkość i obfitość w zwierzynę. Tutaj granica między światem bogów, a śmiertelnych jest najcieńsza. To tutaj bogowie mogą pojawiać się i manifestować swoją obecność najmocniej. Być może któregoś dnia ktoś postanowi to wykorzystać, dlatego musimy być gotowi. – urwała na moment by wziąć oddech. Jej głos był mocny i głośny, słychać w nim było determinację. – Niektórzy z was wiedzą, że badałam sprawę zniknięcia bogów. Wiem już co było tego przyczyną. Świat bogów i śmiertelników pozostaje w delikatnej równowadze. Gdyby opiekunowie zstąpili na nasze ziemie i zaczęli dowolnie nimi rozporządzać, zalaliby nas swoją mocą, a świat zacząłby obumierać nie mogąc pomieścić jej nadmiaru. Prorocy są pomostem pomiędzy światem bogów i smoków, łącząc cechy nas obu. Nagła i okrutna śmierć Jadu Duszy wytworzyła pustkę, wyłom, który umożliwił działanie obcym, wrogim nam siłom. Patroni próbowali powstrzymać wyłom mianując Zmierzch Gwiazd, lecz już wtedy było za późno. Gdy Zmierzch Gwiazd także została zamordowana kontakt pomiędzy bogami, a nami został zerwany. Nie mogą sami po raz kolejny go odtworzyć, jeśli nie chcą by się to na nas odbiło. Musieli odejść do swojego świata i zasnąć, ale są w nim i nadal na nas czekają. Nie mogą uczynić nic więcej, ale my, śmiertelnicy wciąż możemy. Nasz wspólny wysiłek i poświęcenie są tym co oczyści wyłom i pozwoli nam znów nawiązać kontakt z patronami. – mówiła, przetaczając wzrokiem po zgromadzonym kolorowym tłumie. – Jeśli chcemy to zrobić musimy odnaleźć okruchy ich mocy, boskie iskry. Są one rozsiane po różnych ziemiach, także tych położonych daleko od nas. Nie będzie to zadanie ani łatwe, ani bezpieczne, lecz jeśli Wolne Stada mają przetrwać to jedyny sposób. Jeśli znajdą się chętni by poprowadzić wyprawę, będę oczekiwać ich w Świątyni, w Ciemnej Grocie, w której niegdyś można było spotkać Aterala, gdzie udzielę im niezbędnych informacji. Ja także będę od tej pory ładować wasze amulety, lecz nadal będą potrzebne do tego kamienie. Kalteral zaś może pomóc wam w ochronie ziem, oczywiście jak możecie się spodziewać ochrona ta będzie miała swoją cenę. Bądźcie ostrożni, bo wyłom pozwala na działanie siłom z zewnątrz. To dlatego na naszych ziemiach pojawił się gigant, obce smoki oraz duch podszywający się pod znane nam duszki To nie były i nie będą ostatnie odwiedziny obcych, więc miejcie oczy dookoła łbów. I na sam koniec prosze, odwiedzajcie ponownie Świątynie. Patroni was słyszą choć nie mogą odpowiedzieć. Być może dostrzeżecie coś, co pomoże w ich obudzeniu. To wszystko co chciałam wam przekazać. – zakończyła, spoglądając na Cioteczną Kołysankę. Po łapie zielonołuskiej smoczycy spłynęła pojedyncza złota iskra łza, manifestując przepływ maddarry.
– Jeśli nikt nie będzie się domagać mojej głowy, poczekaj proszę po spotkaniu. Chciałabym zamienić parę słów. – rozległo się w głowie starszej Ognia. Potem łowczyni wyczekująco spojrzała na tłum. Co teraz?
//Kryształy Pojętnego Ucznia Żerka oraz Ciotki – przedmioty jednorazowego użytku, które można wymieniać na: wyleczenie pojedynczej rany (maksymalnie ciężkiej)/dowolnego stadium choroby lub odmłodzenie o 5 księżyców lub natychmiastową naukę umiejętności specjalnej po spełnieniu warunków na nią. Amulety działają tylko dla postaci które je otrzymały.
: 30 lip 2019, 11:09
autor: Słodycz Życia
Słysząc o ogoleniu warknęłam z niezadowoleniem na siostrę.
-Od mojego pięknego futra to ty trzymaj łapy i maddarę z daleka. Nie pozbawisz mnie tego cuda bez którego będę wyglądać koszmarnie- Rzuciłam do siostry patrząc na nią ostrzegawczo choć uśmiech na pysku zdradzał iż były to tylko żarty. Watpiłam by siostra kiedyś posunęła się do tak okrutnego żartu na mnie. Kiedy tylko usłyszałam jak rozmyślała nad kolorem zamienia zaśmiałam się radośnie. W tym też momencie zaczęło się to po co nas wezwała. Byłam dumna z osiągnięć mojej starszej siostry więc siedziałam wyprostowana z napuszoną grzywą. Kiedy usłyszałam o wyprawie po jakieś iskry aż podskoczyłam z ekscytacji, zdecydowanie chciałam udać się na taką wyprawę! Och jak tam może być ciekawie!
: 30 lip 2019, 15:27
autor: Dar Tdary
Siedział sam przez nikogo nie niepokojony podczas gdy wszyscy wokół do siebie szczebiotali. Jak pisklęta... nie patrzył jednak na to ze złością czy z zazdrością. Równowaga jakby powoli wracała na smocze ziemie. Wojny, bogowie, gigant... ciekawe jak długo będzie teraz spokojnie.
– Widząc jaką masz obstawę raczej nie powinnaś się bać o swoją nieco pomarszczoną szyję matko.
rzucił z nutą żartu w głosie. I jego zaskoczyło pojawienie się Cioteczki. Do kroćset turzych odchodów, to to jeszcze żyło?
– Boska iskra...? Dużo wymagasz.
westchnął ciężko. Na prawdę nie przepadał kiedy bogowie swoimi mocarnymi łapami łapali za smoki chodzące po ziemi. Łapa Żeru, a teraz życie jego matki... Daliby sobie spokój i pozwolili mu pracować.
Ceremonia się zaczęła, Dar słuchał jak inny zostają nagrodzeni potem i sam przyjął własne wyróżnienie. Szaman? Niech będzie... chociaż wolał określenie Ideał – tak do zdecydowanie brzmiało dobrze. Uśmiechnął się pod wąsami i skinął łbem Dzikiej jak i Azurze. Lothric nie mógł przestać przebierać kopytkami w miejscu. Zaczął w końcu podskakiwać wokół uzdrowiciela jakby wyładowując szczęście ich obydwu w powietrze wokół nich.
Świeżo upieczona prorok przekazała bardzo dużo informacji które sprawiły iż Dar zmarszczył krzaczaste brwi.
– Wygląda na to, że będzie jeszcze więcej patroli do rozdania. Opiekun jednak lubi takie formalności. Zadbamy o twoje rodzinne stado matko.
rzucił nie zerkając na boki, a patrząc jedynie na Dziką.
– Sądziłem, że kulę trzeba czymś nakarmić, a Kaltarel postanowił ją sobie wchłonąć i definitywnie zabrać możliwość odtworzenia bariery. Bogowie... mówiłem już, że za nimi nie przepadam czyż nie? Dobrze jednak wiedzieć, że nadal gdzieś tam są tylko nie mogą mówić. Życzę więc powodzenia tym którzy tęsknią za ich głosami i zapragną pomóc Dzikiej. Mówię szczerze, proszę nie przewracać tam w ostatnim rzędzie ślepiami.
powiedział do tłumnie zebranych smoków.
– Koniec końców może wpadną na nowy pomysł jak można by naprawić to co zostało zjedzone.
westchnął.
: 30 lip 2019, 16:32
autor: Gorycz Losu
Ze strony "delegacji Wody", jak określiłaby to Sztorm Stulecia, zabrzmiało prychnięcie. Zignorowała całe to rozdawanie tytułów – była ostatnim smokiem, który pogodzi się z Dziką Gwiazdą na stanowisku proroka.
– Woda wykonała już swoje patrole. – Spojrzenie którym obdarzyła niedoszłą prorokinię mówiło – "skoro już nie jesteś zajęta kopaniem własnego grobu, to poćwicz szybsze chodzenie z wieściami". Bo w tym tempie to znajdą te "iskry" za trzy pokolenia.
Nie podzieliła się jednak odkryciem swoim i Sztormu Stulecia. Czym był dowód smoczej obecności? Wyglądał jak zwykłe ocieranie się o drzewo, a nie znakowanie miejsca na atak. Prorokini powiedziała, że nie ma nic więcej do powiedzenia, więc Wodną kusiło już odejść. Nie ruszyła się jeszcze jednak – może pozostałe stada znalazły coś ciekawszego niż pojedynczą łuskę?
: 30 lip 2019, 17:42
autor: Infamia Nieumarłych
Smoki zbierały się niemiłosiernie długo i brązowołuskie ciało Cienistej zaczynało już lekko podrygiwać z irytacji. W końcu jednak Iskra przemówiła; widok Kheldara u jej boku, niczym wiernego strażnika drażnił Mahvran jeszcze bardziej, ale nie zamierzała zabierać głosu w tej sprawie. Niechęć zostawiła dla siebie.
Wysłuchała słów Zarannej, niezainteresowana praktycznie żadną przemijającą sekundą. Wydobyła z siebie głuche westchnięcie, niezainteresowana także nadanym jej tytułem. Dyplomata. Cóż za zabawna ironia.
Gdy w końcu Prorokini umilkła, Mahvran oblizała spierzchnięte wargi i zwyczajnie odwróciła się. Spotkanie okazało się być absolutną stratą czasu. Pomijając już to, że trwało krócej niż smoki potrzebowały na przybycie.
– Pozwól "wielce chwalebnym" odpoczywać. Nie są nikomu potrzebni, chyba że tępym umysłom do usprawiedliwiania braku odpowiedzi na swoje pytania. – Mruknęła na odchodne, po czym zwyczajnie odeszła ze Skał Pokoju, nie widząc sensu w marnowaniu swojego czasu. Niepotrzebnie ruszała się z Cierniowej Doliny.
: 31 lip 2019, 20:21
autor: Iluzja Piękna
Nie mogłem wyjść z szoku. Jakim cudem ta zielona wiedźma została wysłannicą boga zimy? Czyżby miał tak samo zły gust jak samiec który pozwolił się jej rozmnożyć? Jeszcze ta cała bariera czy ona naprawdę musiała zrobić coś takiego bez wiedzy żadnego ze stąd? Czy jej kompletnie odjeło rozum?! Przejechałem nadgarskiem skrzydła po paszczy nie wierząc w to czego właśnie jestem świadkiem. To wszystko było naprawdę szalone. By się uspokoić owinałem swój ogon dookoła ogona Nakrapianej. Przy okazji także otarłem się pyskiem o ten należący do mojej partnerki. Musiałem się uspokoić bo inaczej to mogłoby skończyć się atakiem na tą staruchę która jak na moje miała zbyt wiele władzy w łapach.
: 02 sie 2019, 0:36
autor: Kuszenie Diabła
Jej łuki brwiowe powędrowały wysoko, gdy kula ognia uderzyła w ziemię między nią, a młodą Ziemną. Pył wzbił się w powietrze i osiadł na jej białej łusce, brudząc ją. Nie ruszyła się ani o krok, ale jej ogon zesztywniał lekko, wyjątkowo nie kołysząc się w swoim leniwym tańcu. Po chwili się rozluźniła, śledząc wzrokiem Honi, która oddaliła się sennym krokiem. No nic, nie dane im było jeszcze porozmawiać. Grube łuski zaskrobały lekko o siebie, kiedy obróciła łeb w kierunku swojego olbrzymiego towarzysza.
– To nie było konieczne. – Skwitowała jego zachowanie, nie wyglądając jednak jakby miała mu coś za złe. Być może nawet trochę podobała jej się opieka, jaką roztaczał nad nią ten srebrny wojownik.
W następnej chwili zielona smoczyca zaczęła mówić. A mówiła długo, o rzeczach które z początku kompletnie jej nie interesowały. Naprzeciw wychodziły kolejne smoki, wśród nich znalazła się nawet Mahvran, a młoda ze zdziwieniem wysłuchała wiadomości o istnieniu jaszczuroludzi. Jej ciekawość rozbudziła się, dlatego odprowadziła wywernę wzrokiem, zdecydowana spytać ją niedługo o opowiedzenie tej historii. Może ich drugie spotkanie przebiegnie w łagodniejszy sposób.
Czas mijał, a wiadomości które przekazywała im prorokini stawały się ciekawsze i dziwniejsze. Pierwszy raz słyszała o barierze, bogach, prorokach, iskrach i tajemniczych zabójcach, ale wszystko to rozbudzało w niej iskierki ekscytacji. Spojrzała na Spękanego pytająco, jakby była ciekawa jego zdania na ten temat. Czy słyszał już o tych wszystkich rzeczach?
: 02 sie 2019, 15:29
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Gdy przybył Iluzja, Nakrapiana rozluźniła się i nawet uśmiechnęła. Z radością odwzajemniła jego gesty na powitanie i przysunęła się bliżej niego. Zdawała się być zagubiona i przestraszona, zupełnie jak mały pisklak. Właściwie, to zachowanie było zdecydowanie lepsze, niż jej wcześniejsza agresja. Zdążyła tak bardzo zamknąć się w sobie, że zdecydowanie nie była już przy zdrowych zmysłach, i to od dawna. Jedynie obecność bliskich jej smoków działała kojąco na jej roztrzęsiony umysł.
Siedziała i czekała, już o wiele spokojniej niż wcześniej, na początek, ale Dzika wciąż się nie odzywała. Zaczęła więc rozglądać się po smokach, zauważając nagle kogoś bardzo ważnego. Jak mogła jej wcześniej nie zauważyć. Drgnęła, odruchowo chcąc wstać i się zbliżyć, jednak przypomniała sobie o fioletowołuskim, spojrzała na niego, i pozostała na miejscu. Zamknęła jednak oczy i skupiła się na Gwiezdnym Korytarzu, swoim źródle mocy. Siedziała tak przez dłuższą chwilę, zbierając w jednym tworze najwięcej jak potrafiła. Trochę to zajęło, a nieumiejętne używanie maddary wcale tego nie ułatwiało, ale w końcu Gwieździstej udało się stworzyć coś, co zalałoby wielką falą miłości, zupełnie jak młodszą siostrę, Oposowego Smoka. Niebieskołuska z ogromnym, ciepłym uśmiechem otoczyła Aank skrzydłami i ścisnęła w mocnym uścisku tęskniącego smoka. Cudem przelała to wszystko w magiczny impuls, który wysłała do Perspektywy. Były w tym również przeprosiny za swoje zachowanie. Wszystko jednak było tak chaotycznie pomieszane, że Ognista z pewnością będzie miała niemały problem z rozszyfrowaniem prawdziwych emocji, jakimi chciała podzielić się Nakrapiana.
Smoczyca jeszcze przez chwilę wypatrywała reakcji Łowczyni na jej przesłanie, ale nie doczekała się go, gdyż rozbrzmiał wreszcie donośny głos zielonołuskiej. Zwróciła ku niej łeb i wsłuchała się uważnie w jej słowa.
Oczywiście, nie umiała zareagować odpowiednio. Mętlik w głowie i jej dziwaczne zaburzenia przeszkadzały jej w pojęciu tego, co właśnie usłyszała. Widząc jednak reakcję Iluzji zrozumiała, że to nic dobrego. Odwzajemniła jego gesty i wtuliła się w niego, próbując dać mu jakieś pocieszenie.
Przez chwilę milczała, gdy nagle oderwała się od partnera i podskoczyła na równe łapy, nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia. Jej zachowanie nagle kompletnie się zmieniło – jeszcze przed chwilą była cicha i nieśmiała, a teraz uzbroiła się w pewność siebie i, cóż, głupotę. Otworzyła pysk, nabierając powietrza i powiedziała głośno i wyraźnie:
– Ja pójdę! Chcę znaleźć Boską Iskrę! – zamknęła paszczę i stała dalej z zaciętym wyrazem pyska, wpatrując się pewnie w Dziką Gwiazdę.
Oszalała, to pewne.
: 05 sie 2019, 11:37
autor: Posępny Czerep
Aank nie wiedziała, jak odebrać reakcję Szkarłat. Jej przyjaciółka wyglądała tak.. Pusto. Ciężko.
Zimy wiatr, który owiał futrzastą, sprawił, że lekko uniosła się na łapach i naprężyła szyję pozwalając oporowi ciała cieszyć się uczuciem. W wietrze nie było żadnej informacji, toteż smocza bała się podejść do przyjaciółki, która wyraźnie wybrała alienację, która potrzebowała spokoju.
Gdyby Presja wiedziała o myślach siedzących w głowie Echo, powiedziałaby – głuptasku, taką też Cię chcę. To się nigdy nie zmieni.
Nie wiedziała jednak, więc po prostu podtrzymała twór. Małą cząstkę jej źródła. Robaczek zamachnął skrzydełkami, po czym jakby położył się, mocno wczepiając w jej łapkę. Aank cały czas była więc przy niej myślami.
Łeb Aank drgnął i smoczyca obróciła się, jakby coś usłyszała. Ma pysku pojawiło się zaskoczenie, a zaraz po nim – blogi uśmiech. Nakrapiana! Nie zapomniała o jej istnieniu. Posłała spoglądającej na nią smoczycy tylko jedno słowo – nie chciała zachwiać tworu dla Szkarłat – ale też jedno słowo, które powinno powiedzieć wszystko.
– "Pięknołuska"– Posłała jej myśl mentalną. Jeden tytuł, którym obdarzała ją sekretnie od samego początku. W jej głosie była czułość i niesamowity szacunek.
Chwila była krótka, ale kontakt z dwiema smoczycami bardzo podniósł ją na duchu.
Zauważyła też Kołysankę i gdyby ta spojrzała na nią, Perspektywa posłała by jej zwyczajny, prosty uśmiech. Czuła jednak, że czas na powitania się skończył (z resztą matka też nie zwróciła na nią uwagi), zwłaszcza, że zapanowało poruszanie.
Głosy smoków umilkły, gdy stara oliwkowo zielona smoczyca poprosiła o uwagę. Z zaskoczeniem usłyszała imię swojej towarzyszki w fachu, Pacyfikacji. Zanim jednak zdążyła ją zaczepić zadziornie... Usłyszała własne miano!
Wieczność wyprostowała się i lekko spanikowana wystąpiła krok czy dwa do przodu. Okazało się to jednak niepotrzebne. Cień przypłynął do niej i zostawił piękny naszyjnik, z którego biła nienaturalna moc. Taki sam, jaki otrzymała jej koleżanka. Dydelfowata uniosła dar pazurami palczastej dłoni i wsunęła rogaty pysk w pętlę, po czym zsunęła ją sobie na pierś. Krótszy, bardziej toporny wisior z dziczych kłów kołysał się ze szczebiotem kości nad jej zwyczajowym, dłuższym i niepozornym amuletem, na którym znajdowały srocze pióra i łapka, wraz z beżowym piórem Erycala.
Smoczyca jednak nie zakończyła na tym swojej koncentracji. Jak się okazało – Prorokini – mówiła ważne i zatrważające rzeczy, które sprawiały, że dawne demony Bojaźliwej wracały na swoje miejsce, z paranoją na czele. Zasłuchała się i zamyśliła. Być może trwałaby tak już do końca, gdyby nie wysokok Nakrapianej Gwiazdami.
Aank poczuła napływ adrenaliny, nienasycony głód wiedzy i nieskończoną ciekawość. Czyżby dawano jej możliwość, by wplątać się w tarapaty? Zaraz więc po Pięknołuskiej zawołała:
– Na mnie także możecie liczyć! Przyjdę do Ciemnej Groty.
: 05 sie 2019, 17:03
autor: Spuścizna Krwi
Uśmiechnęła się szeroko do Szkarłatnej, jak zwykle nie przejmując się nastrojem wodnej ani tym, czego sama "zainteresowana" pragnęła. P co? po prostu ucieszył ją widok "znajomej", którą tak czy inaczej przekona w koncu do zmiany stada. Potem jednak zaczęła się oficjalna część tego całego spotkania. Tytuły, gadanie, słowa... nudy. Dopiero gdy stara smoczyca zmieniła temat na ten bardziej "boski", Rakta spojrzała na nią z większą uwagą. Słuchała słów Prorokini. Następczyni jej ojca. Słuchała uważnie, chociaż wiele z nich brzmiało dla niej obco. Jej serce na moment zacisnęło się w ciasny supeł, gdy padło imię jej ojca. ta smoczyca... Czy go znała? Tak jak Kahagar? Z początku tylko to ja interesowało. Potem jednak posłuchała szczegółów. Nie znała bogów. Nie, może to nie do końca prawda. Tak czy inaczej przyglądała się reakcjom pozostałych smoków. Ich decyzjom, słowom, czynom. ona swoją decyzje podjęła od razu. Zjawi się w Ciemnej grocie choćby tylko po to, by zapytać Dzika Gwiazdę o swojego ojca. Oczywiście sam pomysł poszukiwań bogów był ciekawy. Misja, wyprawa, może krew i skarby do zdobycia. I znała dwa boskie imiona, które szczególnie zapadły jej pamięć. Dwóch bogów, którzy w ten czy inny sposób byli jej bliżsi niż inni. tak, to mógł być drugi powód, dla którego powinna pójść do Ciemnej Groty.
Nic nie deklarowała.
: 05 sie 2019, 21:49
autor: Dzika Gwiazda
Dzika patrzyła po zgromadzonych, zastanawiając się kiedy ktoś zawoła "skrócić ją o głowę". O dziwo nic takiego się nie stało. Jak zwykle było trochę zaskoczonych pysków, trochę rozczarowanych, trochę pogardliwych, kilka ziewających i tyle. Zatem będzie jej dane dożyć kolejnego dnia? Fantastycznie! Miło było jej widzieć, jak młodzież rwie się do działania. Nie interesowało jej czy ta chęć do działania bierze się z młodzieńczej potrzeby wykazania się, braku rozwagi czy płomienia wiary. Wszystko jedno, byle udało się odnaleźć chodzić jedną z iskier. Prorokini czuła w swoim sercu ciężar – być może wysyła ich na śmierć, z daleka od domu w imię... czegoś czego sama nie była do końca pewna. Zapewne zostanie z tego prędzej czy później rozliczona i to nie jeden razy. Cóż, teraz było już za późno, żeby zawrócić i położyć się do grobu.
– To postawa warta naśladownictwa, jeśli nie jest jednorazowa. – zwróciła się do Kaskady, a potem potoczyła wzrokiem po zgromadzanych. – Pamiętajcie, że nie jest to sprawa pojedynczych smoków lub stad, proszę. Musimy działać wspólnie i dzielić się informacjami. – przypadek, że słowa zielonołuskiej odnosiły się akurat do myśli przepływających przez umysł Kaskady. Dzika mogła mieć jedynie płonną nadzieję, że Wolni wezmą sobie jej słowa do serca. Następnie spojrzała na Perspektywę oraz Nakrapianą.
– Jeśli jesteście ciekawe, przyjdźcie zobaczyć się ze mną w świątyni. Tylko proszę, przemyślcie dobrze tę decyzję. – powiedziała z troską pobrzmiewającą w głosie. O bogowie, cóż ona uczyniła? Gdyby Nakrapiana nie wróciła z misji... nie, nie będzie teraz o tym myśleć. Na sam koniec przeniosła wzrok na Dar, uśmiechając się łagodnie.
– Zrobiłam to co musiało zostać robione. – odpowiedziała krótko. Być może można było z kulą uczynić coś innego, być może można było poszukać innego wyjścia. Zobaczyła możliwe rozwiązanie i postanowiła z niego skorzystać, a teraz będzie musiała żyć z ich konsekwencjami. – Zostawiłam Ziemię w dobrych łapach. – dodała ciepło, a uzdrowiciel wiedział że odnosi się nie tylko do jego obietnicy, ale także tego że prawdopodobnie niedługo sam zostanie przewodnikiem stada. Rozejrzała się dookoła czujnie, w razie gdyby ktoś jeszcze miał pytania, uwagi lub groźby które chciałby skierować w jej stronę.
: 15 sie 2019, 18:55
autor: Milknący Szept
Skłoniła nisko głowę, gdy wzięła kryształ do łapy. Zacisnęła go delikatnie w srebrnej piąstce. Boski kamień, błogosławiony łapą Prorokini Kartarela. Pogładziła go. Będzie go potrzebować. Jako przypomnienia. Jako kontaktu z tym światem – choć było to... paradoksalne. W końcu kryształ pochodził od bogów.
Ale to bogowie byli jej najbliższym światem.
Bogowie, którzy chronili te ziemie.
Którzy pozwolili jej się narodzić.
Którzy dotykali ją swoimi nieziemsko cudownymi palcami.
Była im winna całe swoje jestestwo.
Bariera upadła.
Była winna Ogniu swoją duszę.
Zamknęła na chwilę oczy. Posłała Dzikiej Gwieździe mentalny impuls – zostanie. Oczywiście, że zostanie. Gwiazda nawet nie musiała jej o to prosić. Milczała, patrząc na reakcje smoków. Żaden z nich nie miał tyle czasu co ona, by pokochać to miejsce i ten świat. Dlatego siedziała w miejscu, wierząc, że i ona będzie mogła dotknąć swoimi łapami boskich. Będzie potrzebować opieki dla swoich piskląt.
Bogowie...
Żeby tylko nie musiała wybierać...
: 16 sie 2019, 10:51
autor: Administrator
Po grzbietach zebranych... Przebiegł dreszcz.
Ten rodzaj pierwotnego niepokoju, który był językiem instynktów dbających o przeżycie każdego smoka. Ten bezsłowny język bardziej potężny niż jakikolwiek krzyk czy ryk. Ale tylko, jeśli smok miał ucho nań wyczulone.
Nie każdy posiadał ten tajemniczy instynkt samozachowawczy.
Skały Pokoju ucichły. Powietrze stało. Nie szeleściło w okolicznych gałęziach, nie szemrało pomiędzy skałami. Nie pieściło smoczych łusek czy futra. Ptaki i owady zamarły jakby w oczekiwaniu. Przez chwilę życie znieruchomiało, a czas się zatrzymał.
Bo COŚ nadchodziło.
Wszystko wydarzyło się w przeciągu jednego uderzenia serca.
Potężny podmuch wiatru z południa przywiał ze sobą dziwny, charakterystyczny zapach spalenizny. Wraz z nim, na skrzydłach wiatru, przybyła czarna chmura, do złudzenia przypominająca cienia, ale emanująca mocą zgoła inną niż cienie. Mocą niemalże boską. Mocą czegoś, co niektóre smoki już w swoim życiu zdążyły napotkać. Ów obiekt był wielkości łba dorosłego smoka, bezkształtny, z jasnym żółtym światłem przebijającym się przez cienie z jego serca. Obiekt, niczym najszybsza ze strzał, przefrunął nad łbami smoków, za cel obrawszy sobie Dziką Gwiazdę, do celu mknąc na tyle szybko, że praktycznie nikt nie miał czasu na reakcję.
Poza Kaltarelem. Tylko Kaltarel, miast reagować atakiem na atak, zareagował obronnie. Dumna Dzika Gwiazda wygięła się, jakby z jej piersi coś próbowało się wydostać. Otworzyła pysk do krzyku, ale z pyska nie wydobył się żaden dźwięk, tylko pojedyncze, białe ziarenko. Niemalże śnieżynka. Uważni słuchacze, którzy przyswoili sobie wcześniejsze słowa proroka, mogli się zastanowić czy to ziarenko, pulsujące boską mocą, nie stanowiło przypadkiem boskiej Iskry Kaltarela... Ale nim jakiekolwiek rozważania mogły być podjęte, Iskra śmignęła na północny-wschód. Do Dzikiej Puszczy. Gdzie, jak smoki wiedziały, znajdowała się Świątynia.
Kłąb czarnego dymu, wtenczas niemalże już dotykający Dzikiej Gwiazdy, skorygował kierunek swojego lotu, i ruszył za Iskrą, na północny-wschód. I być może ta pogoń by mu się udała, gdyby nie rozpaczliwy lecz odważny ruch Proroka.
Prorokini stanęła na tylnych łapach, rozłożyła skrzydła, wyciągnęła łapy, i swoim ciałem zastąpiła drogę tajemniczemu dymowi. Ale ciało nie było dla tego niematerialnego ducha stosowną przeszkodą. Wniknął on w klatkę piersiową Dzikiej Gwiazdy. I tak oto skończyło się uderzenie serca.
W czasie kolejnego uderzenia serca od miejsca wniknięcia ducha w ciało Prorokini, jej łuski uległy petryfikacji. Jej ciało kamieniało. Zmiana postępowała szybko, rozchodząc się od źródła, i sięgając wszędzie, po kończyny, po sam czubek ogona... Wędrując w górę szyi, do łba. Dzika Gwiazda odsłoniła kły, przybierając waleczny grymas pyska, ewidentnie starając się robić wszystko, by zatrzymać lub wręcz spowolnić postępowanie tej zmiany. Bezskutecznie. Kamieniały jej policzki, kamieniała jej żuchwa, kamieniały nawet jej zagięte do przodu rogi. Skamieniał czubek jej nosa. Pysk został utrwalony w walecznym grymasie.
Ostatnie zmianie uległy ślepia. Żółte ślepia prorokini gasły powoli, obracając się w szary, gładki kamień. I do samego końca ich wyraz był ten sam. Pełny emocji. Odwagi, waleczności, dumy. Żalu...
Biała Iskra Kaltarela zniknęła na horyzoncie.
Po Skałach Pokoju rozszedł się wysoki, przeszywający uszy wrzask. Wrzask gniewu i pogardy. Źródłem tego dźwięku był posąg Dzikiej Gwiazdy.
Na ten jeden moment, przed chaosem smoczych reakcji, Skały Pokoju znowu były opanowane przez spokój. W czasie tej chwili na zszokowane oddechy, tego mrugnięcia okiem przed reakcjami, na smoki stojące na drodze lotu kłębu ciemności od południa w prostej linii do Dzikiej Gwiazdy, sypał się szaro-czarny pył, niczym popiół z ogniska. Pył znajomy niektórym. Pył przywołujący wspomnienia z pisklęctwa.
Na przykład Dymiące Zgliszcza. Lizał kiedyś coś podobnego. Starając się uleczyć Remedium Lodu.
Sztorm Stulecia widziała to kiedyś na Rudziku Płowym.
Niestety nie wszyscy, którzy czegoś podobnego kiedyś doświadczyli, przybyli na wezwanie Dzikiej Gwiazdy. Ale czy smoki tu obecne mimo to stawią czoła tym horrorom i odpowiedzą sobie na jedno kluczowe pytanie:
Co tu się, na słodkiego Immanora, wydarzyło?
//Dzień dobry :3
Mamy okazję zbadać tajemnicze wydarzenia. Chciałabym więc podkreślić parę zasad, o których przestrzeganie bardzo gorąco proszę wszystkich, którzy zechcą zareagować jakkolwiek na to wydarzenie!
1. Proszę o ograniczenie się do napisania maksymalnie 1 tysiąca słów na turę. Możecie ów limit słów rozłożyć na dowolną liczbę postów, ale uprzejmie proszę aby go sumarycznie nie przekładać.
2. Osoby, które w ramach wydarzenia pragną się przenieść do innych tematów, ale otrzymać w nich odpisy Mistrza Gry, proszę o podanie linków do tematów, do których się przenoszą.
Chciałabym pingnąć turę – a więc dostarczyć kolejną porcję informacji – w niedzielę wieczorem.
Zapraszam więc do odpisów i uczestnictwa!
: 16 sie 2019, 11:06
autor: Kuszenie Diabła
Pokrzyk nie miała pojęcia co się właśnie wydarzyło. Nie potrafiła zrozumieć tej sytuacji, co przyznała przed sobą z niemałym niezadowoleniem. Wszystko wydarzyło się szybko, że ciężko jej było coś zobaczyć, zresztą znajdowała się dość daleko od Dzikiej Gwiazdy. Jednak intuicja podpowiadała jej, że to nic dobrego, a prorokini zamieniona w kamień nie będzie dla wielu miłym widokiem. Nie to ją jednak zainteresowało. Niewielka drobinka, która wydobyła się z jej pyska i pominęła w kierunku świątyni. Tam powinna się teraz udać. Nie zważając już na reakcję Kamienia, ani nikogo wokół podniosła się i rzucła się boegiem w kierunku Świątyni, zostawiając cały rozgardiasz za sobą. Nie wiedziała co przytrafiło się Dzikiej Gwieździe i nie mogła powiedzieć, że ją to obchodziło.
zt