Strona 3 z 9
: 18 lut 2019, 13:33
autor: Pacyfikacja Pamięci
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Widząc, jak inne smoki dołączyły do
jej szeregu i zaczęły rozmowę z gołębicą, Wronka odwróciła się w stronę Soli i wyszczerzyła szyderczo kły. Ha, powodzenia następnym razem zimny sznurze!
Zwróciła się do
Urojonej i
Kalejdoskopowego stojących w duszkowym kręgu.
–
A więc przyszło nam pracować razem. – poprzez jej pysk nadal widniał ślad rozbawienia spóźnialstwem morskiego węża, ale sama wypowiedź w żadnym stopniu nie była złośliwie nacechowana. Kiwnęła też głową, jakby na przywitanie, jakby na znak akceptacji grupy, choć tak zagrany poważnie gest u tak widocznie młodziutkiego smoka wyglądał raczej zabawnie. Spojrzała na Naqimię.
–
Nie ma czasu do stracenia. Twoi starzy przyjaciele są z pewnością w świetnych rękach! Nasza zdolna gromada pomoże ci za to wytropić bandytę, który sprawił, że tym smokom stałosiętocosięstało. – brzmiała tak pewnie za siebie i stojące najbliżej smoki! Głowa Wronki była lekko uniesiona, pierś wypięta. Mierzyła wzrokiem duszka dokładnie, nigdy żadnego w końcu nie widziała, o żadnym również nigdy nie słyszała. W jej pojęciu
duszków wręcz nie było, toteż błyskająca postać ptaka przynosiła Wronce wiele zadziwienia. Zaakceptowała istnienie postaci światła, lecz ich zrozumienie? To postanowiła sobie wydedukować po drodze. Jeśli nie zapomni.
–
Chyba, że i tobie, Błyskotko, przydarzyło się coś, co musimy załatwić przed wyruszeniem? – przyszło jej nagle na myśl i lekko się zaniepokoiła. Co właściwie dolegało tamtym dorosłym? Czy i gołąb na to cierpiał? Usiadła sobie, ale zachowując dobrą postawę, a nie bokiem oparta o ogon, jak to lubiła.
: 18 lut 2019, 13:41
autor: Grabieżca Fal
Iskrzący się, zielony gołąb zebrał pisklęta i adeptów, by ratowali inne smoki przed dotykiem "obcej i złej" siły.
Och... Szlag.
Morien czuła, że ten w ciągu tego dnia wydarzy się jeszcze wiele dziwnych rzeczy. Przysiadła na tylnych łapach, słuchając słów Naqimii i powstrzymując się od komentowania. Musiała sobie przygryźć język przed wskazaniem tego, że co jak co, ale ona i kilka innych smoków było starszych od rzekomo dorosłej Aerthas i wcale nie byli tak gorzej wyszkoleni. Nie chciała jednak odchodzić ze Skał i zostawiać reszty Cienistych samych. Zwłaszcza po tym, jak wyglądał Tejfe, kiedy się odezwał.
Morska przeciągnęła się i strzeliła kostkami przednich łap zanim wstała. Dźwięk ocierających się o siebie kości uspokoił ją, zakotwiczył. Radziła sobie z gorszymi rzeczami.
– Oczywiście, że zostaję z wami. – Powiedziała pewnie, przyglądając się krytycznie Pieśni. A więc coś było z nią nie tak... No, poza wzrokiem. Oczy miała czujne.
Wyczuła wibracje maddary, pochodzące od Tejfe. Nie chciała zaburzyć jego zaklęcia, więc sama nie sięgała do źródła by zbadać Apokalipsę.
– Aerthas, co robiłaś przed wezwaniem Naqimii? Czy natknęłaś się na coś niespodziewanego w ostatnich dniach? Coś na polowaniu? Odniosłaś jakieś rany z którymi miał problem Uzdrowiciel? – mówiąc, przekazywała Apokalipsie swoje słowa mentalnie, za pomocą pół-słów i obrazów. Postanowiła pójść za przykładem złotołuskiego samczyka, skoro nie mieli potwierdzenia od Apokalipsy, że jej słuch jest nieuszkodzony.
: 18 lut 2019, 15:20
autor: Płynący Kolec
Moira obserwował zbliżające się pisklęta. Słuchał. Słuchał uważnie. Układał informacje w głowie, niczym ości na naszyjnik. I choć nie wszystko pojął, dotarło w końcu do niego, że jednak nie zabierają dużego Naziemca ze sobą. Należało poszukać czegoś, co mu pomoże, na własną łapę.
A mały Gadzik wiedział dokładnie, co to będzie.
– Naziemiec, ty jadł rybke?
Ojciec uważał, że rybke jest najlepszym lekarstwem na wszystko. Na pewno należało tego spróbować, zanim pójdą gdzieś, gdzie może być niebezpiecznie, lub gdzie dzieją się rzeczy. Wsadzenie dużego Naziemca do wody i nakarmienie go wydawało się Moirze rozsądne. Może to, co się Naziemcowi popsuło, naprawi się? Ewentualnie się utopi; to też jakieś rozwiązanie problemu.
: 18 lut 2019, 18:00
autor: Valerin
Valerin uważnie i ze skupieniem słuchał słów obcej, co prawda nie wszystko zrozumiał ze względu na swój młody wiek, ale chyba najważniejszą część tego pojął. Mieli zająć się tymi którym coś dolega. Ale, że on miał to zrobić? Był jeszcze pisklakiem i do tego bardzo małym, który nie umiał nawet gadać jeszcze. Trochę przekrzywił głowę w bok ze zdziwienia, ale potem ją wyprostował kiedy poczuł, że rzeczywiście coś może zrobić. Taki mały, a już będzie komuś pomagać! I tym kimś była chyba właśnie ta samica na której siedział. Oczywiście wywnioskował to z faktu iż ten ptaszek pokazał właśnie na Pieśń oraz wokoło niego zjawiły się inne smoki z jego stada. No dobra, to chyba nie ma na co czekać tylko brać się do roboty.
Najpierw w sumie wysłuchał to co inny chcieli zrobić, był dość ciekawy ich pomysłów, a także sam nie wiedział jak zacząć. I oni najpierw postanowili zbadać co się stało samicy. No dobra, to on także to zrobi oczywiście! A jako że póki co młody nie umiał za bardzo gadać to nie mógł spytać czy może nie widzi, czy czuje się dobrze czy coś, dlatego musiał po prostu...dać znać o tym w inny sposób. Korzystając z faktu iż był na głowie to postanowił właśnie zająć się oczami. Pomachał łapą przed oczami Pieśni, sprawdzając czy w ogóle widzi, zaś drugą nadal trzymał się rogu by nie spaść. Co prawda było to trochę oczywiste, ale co on innego mógł zrobić? Potem jednak wpadło mu coś jeszcze do głowy. Ten śmieszny ptaszek, może on ma jeszcze jakieś podpowiedzi dla nich tylko nie chciał ich jeszcze ujawnić. Popatrzył się na resztę grupy i by zwrócić na siebie uwagę spróbował coś powiedzieć, choć słowa to nie były. Bardziej jakiś zlepek przypadkowych liter. Można powiedzieć takie piśniecie tylko nie za głośne, a takie by ktoś na niego popatrzył. Gdyby któryś ze smoków rzeczywiście zwrócił na niego uwagę to pokazałby łapką tego ptaszka co wcześniej do nich przemawiał, a potem na Pieśń. Może ktoś zrozumie, że chodzi mu o to by zapytać tamtego czy ma coś jeszcze do przekazania. Może wskazówki gdzie zacząć jak już dowiedzą się co się stało samicy.
: 18 lut 2019, 19:20
autor: Skryta Łuska
Była pełna sprzeczności, choć pamiętała dokładnie, kto pomógł im w potrzebie poprzednim razem. Oprócz tego nie mogła tak po prostu zostawić Pieśni Apokalipsy na pastwę losu. Wyraźnie coś było z nią nie tak, a gdy reszta Cienistych zaczęła sprawdzać jej zmysły, ona spojrzała na to powątpiewająco. Czy była to na pewno odpowiednia strategia? Jeśli wszyscy zaczną badać jej wszystkie zmysły naraz, jak rozpoznają, na co konkretnie reaguje?
–Może.. powinniśmy sprawdzać jeden zmysł na raz, jeden po drugim? – Zaproponowała niepewnie. Podejrzewała, że od natłoku bodźców Cienista może być nieco zdezorientowana i nie zareagować na część sygnałów.
Mimo, że chyba była tu najstarsza, wcale się taka nie czuła. Jej wiek ciężko było rozpoznać po wyglądzie z powodu bardzo wychudzonego ciała i lekko matowej (choć w lepszym stanie niż dawniej) sierści. Do tego sposób bycia nie kojarzył się z dojrzałą smoczycą posiadającą dużo doświadczenia życiowego. – Wtedy będzie wyraźniej widać, z czym dokładnie Pieśń ma problem... – Sama przystanęła tak, by nie przeszkadzać innym i zaczęła badać czujnie powietrze unoszące wokół woń samicy. Może własny zmysł węchu coś jej powie? Obeszła samicę, skupiając się na zapachu z każdej jej strony. Nie była przy tym nachalna, ale bardzo uważna.
Jej uwagę zwrócił też mały Valerin. Nie była pewna o co może mu chodzić. Czy stwierdzał jakiś fakt, że Naqimia uważa, że coś ze smoczycą jest nie tak? A może coś podejrzewa? Przekrzywiła łeb, spoglądając na małego. – Co masz na myśli? – Czuła się trochę głupio. Nie chciała tak wprost pokazywać, że nie bardzo rozumie, bo jeszcze małemu zrobi się przykro? A może takie małe pisklaki nie były jeszcze tak rozwinięte, by to zauważyć? Niezbyt umiała się z takimi obchodzić, dlatego na wszelki wypadek przyjmowała wersję, że Valerin jest bardziej rozumny niż można by się spodziewać po tak młodym smoku.
: 18 lut 2019, 21:09
autor: Pustka
Słowa duszka napawały ją pewnością siebie i pogodą ducha- teraz nie miała wątpliwości, że zarówno jej, jak i pozostałym młodym smokom uda się rozwiązać wszystkie czekające na nich problemy. Po ogłoszeniu planu znieruchomiała, starała się podejść do następnej decyzji na spokojnie- jej pierwszym pomysłem było udanie się na poszukiwania z duszkiem, jednak zanim zdążyła zgłosić się do grupy ta już dawno zdążyła się uformować. Rozejrzała się po pozostałych smokach i po krótkim namyśle postanowiła pomóc Rudzikowi- w końcu to on był jej przewodnikiem, wypadałoby mu się odwdzięczyć chociaż chęcią pomocy, prawda? A poza tym każda okazja do nawiązania silniejszych więzi w stadzie była okazją wartą wykorzystania. Jednak nie tylko członkowie jej stada zdecydowali mu się pomóc- jej uwagę zwróciło niebieskie pisklę, którego nigdy wcześniej nie widziała. Wbiła w nie żółte ślepia- jednak nie był to wzrok oceniający nowy “nabytek”, był to wzrok pełen ciepła i ciekawości.
: 18 lut 2019, 21:20
autor: Hexaris
Fala nieoznajmionej wiary w siebie oraz dość perwersyjnej przyjemności przebiegła po każdym pisklęciu, wzmagając jego chęci do pomocy – i nim Hexaris wyjęła ogon spod zadka, oczom jej ukazały się grupy. Każdy już coś szemrał, planował co i jak, ochoczo porozumiewał się z innymi młodzianami, chcąc jak najszybciej pomóc wybranemu dorosłemu. Tylko, że jej się nie śpieszyło do tego, jeżeli nie znała powodu. I może to durna myśl, lecz wokół jej głowy zaczęło kołatać się pytanie: dlaczego? Niezależnie od swojej nienawiści, roztargnienia emocjonalnego oraz młodej rozpaczy spowodowanej przerwanymi czynnościami (czyli dekorowaniem przyszłej groty, którą sobie upatrzyła od dawna) wstała chwiejnie na równe łapy, rozglądając się po tych wszystkich osobach pod tym samym, jednym słońcem. Dziwna świadomość, że nie spojrzy na niebo tak samo, bez pomyślenia o tym wydarzeniu, przejęła jej pierś.
Ale było za głośno by pozbierać myśli w jedną całość i przyjrzeć im się w jednej z wielu perspektyw. Za bardzo tu cuchnęło, żeby skupić się na jednym zadaniu – i tak oto, usłyszawszy propozycję ptaka, podeszła do już zorganizowanej grupy badawczej trzech smoków. Leniwym, jakoby niechętnym krokiem, lecz nie śpieszyła się przez jedną rzecz. Złotołuska, będąc wystarczająco blisko, chciała wyczuć ich stada, lecz oczom nie mogła uwierzyć... jeden łysy, druga to wąż (zresztą bardzo majestatyczny i ładny), trzecia to... morski składzik tłuszczu! Na litość boską, drużyna marzeń! I to oni mają wyruszyć w dalekie podróże, dowiedzieć się, czemu tak jest, a nie inaczej! Zrządzenie losu! Wybałuszyła oczyska, przetarła jednym pazurem, przyjrzała się im, to duszkowi, to innym zebranym i zmełła przekleństwo w krzywych kiełkach. Padła koło nich, plasnęła tyłkiem, złapała za naszyjnik ojca i burknęła, patrząc w zupełnie inną stronę (chcąc najprawdopodobniej zakryć swą brzydotę):
— Jestem z wami.
: 18 lut 2019, 22:02
autor: Nierozważny Duch
Po nim przybyło jeszcze parę smoków, na co Reth nie specjalnie zwrócił uwagę, gdyż całkowicie skupił się na duszku. Kiedy zebrali się już wszyscy, a przynajmniej większość oczekiwanych, drobny ptaszek rozpoczął swoją przemowę.
Okazało się, iż mają do odegrania niemałą rolę w tym całym wydarzeniu. Jakiś ktoś dotknął Aert i zrobił jej trwałą krzywdę. Samczyk zmarszczył nos niezadowolony i zlustrował smoczyce badawczym spojrzeniem. Nie widział żadnych ran i chyba nic jej też nie bolało. Co więc mogło jej dolegać? Dziwna sprawa.
Duszek mówił dalej, dodając im otuchy i wyjaśniając dlaczego nie wezwał dorosłych smoków. Uzdrowiciele od razu zorientowaliby się, co się stało poszkodowanym i znaleźliby jakieś rozwiązanie. Jednak zamiast tego to grupa adeptów i pisklaków spróbuje rozwikłać te istotną zagadkę. Choć słowa piękne ptaka wpływały na pewność siebie młodzika, to nie rozwiały jego wszystkich wątpliwości. Ledwo nauczył się magi i nie do końca potrafił walczyć. Co takiego mógł zrobić, żeby pomóc Aert?
Gdy on siedział zmieszany i zastanawiał się co dalej, inni wzięli się żwawo do roboty. Zignorował resztę grup, skupiając się na tej Cienistej. Obserwował dokładnie poczynania Tejfe, który próbował sprawdzić jaki zmysł straciła futrzana smoczyca. Nim się obejrzał czarodziejkę obskoczyły cztery smoki, z których większość starała się zwrócić na siebie jej uwagę. Patrząc na całą sytuacje z boku, uznał że na razie nie będzie dokładać do tego i swojej maddary czy głosu, bo skończy się na tym, iż Aert kompletnie się pogubi.
Normalnie Reth był istnym wulkanem energii, ale w życiu nie otaczało go tyle smoków, więc czuł się nieco przytłumiony. Rozejrzał się dookoła i wreszcie zdecydował na chwilę podejść do duszka w formie ptaka. Wolnym krokiem wyminął kogokolwiek miał na drodze i dość głośno przemówił do pierzastego zwierzaka -Używanie maddary na ofiarach złego dotyku jest bezpieczne? Nie zrobimy im tym większej krzywdy, prawda?– zapytał zmartwionym głosem. Wolał wiedzieć na pewno, choć zakładał, że już ktoś użył magi do skanowania otoczenia lub nawet samego ciała. -Czy po odkryciu, co się stało będziemy wiedzieli gdzie się udać? Smocze tereny są dość rozległe i nawet w tak dużej grupie nie przeszukamy ich całych- zapytał, prosząc o niewielką wskazówkę w tym niecodziennym zadaniu. Mówił na tyle głośno, że większość zebranych powinna go usłyszeć, chyba iż była zbyt zajęta czym innym.
: 18 lut 2019, 22:05
autor: Sztorm
Ina natychmiast zauważyła zainteresowanie malej, czarnej smoczycy. Nowy znajomy! Wyszczerzyła ząbki radośnie i zatrajkotała do niej przyjacielsko, ale jej uwaga rozproszona była przez te wszystkie smoki, robiące różne rzeczy wokół dorosłych opiekunów. Tylko tym koło nich, starszym beżowcem, nikt za bardzo się nie przejmował. Pisklę zmarszczyło brewki i próbowało się skupić na słowach zielonego gołębia. Dorośli byli chorzy czy tak? Co wuja Remedium robił jak smoki były chore? Obejrzała się niepewnie na Uzdrowiciela Wody, ale inne smoki obwarowały go ściśle. Nie ma rady, trzeba chyba obejrzeć pacjenta?
Walcząc z grawitacją i niską posturą wdrapała się na grzbiet Rudzika. Stamtąd zaćwierkała pytająco do pozostałych smoków, w tym i Płowego – co było problemem? Zaczęła chodzić po pacjencie, zwinnie przebierając łapkami i badając, osłuchując, oglądając go z każdej możliwej strony. Zeskoczyła i wskoczyła kilka razy, by móc obejrzeć lepiej gardło, brzuch i ogon – po tym ostatnim wdrapała się sprawnie z powrotem na grzbiet i potem na kark samca.
: 18 lut 2019, 22:22
autor: Nakrapiana Gwiazdami
To zamieszanie zdecydowanie nie podobało się Szlachetnej, która dość szybko pogubiła się w tym co się działo. Przez chwilę wachała się pomiędzy podążeniem za przyjaciółką a skierowaniem się do kuzyna, a to zamyślenie wystarczyło, aby przy ptaku zebrała się już wystarczająca grupa, w tym jej siostra. Z westchnieniem wstała i podeszła do otoczonego że wszystkich możliwych stron Remedium, współczując mu tego nadmiernego zainteresowania. Co prawda coś w niej niespokojnie drgnęło na wieść o nieznanej chorobie, zwłaszcza jeśli dotknęła ona Uzdrowiciela. Czy granatowołuski, wyszkolony w tym kierunku, naprawdę nie mógł nic z tym zrobić?
Smoczyca zmarszczyła z niezadowoleniem nos i spytała po prostu:
– Czy wiesz już, co ci dolega? Masz jakieś tropy, domysły? Dasz nam jakieś wskazówki? – Toffinka zupełnie nie miała pojęcia, co się robi w takiej sytuacji, więc najzwyczajniej postanowiła zapytać kogoś, kto znał się na tym lepiej. Miała tylko nadzieję, że nie było to nic poważnego, bo nie chciałaby, żeby jej kuzynowi działo się coś niedobrego.
: 18 lut 2019, 22:36
autor: Administrator
No, przynajmniej wszyscy porozchodzili się do swoich grup, w końcu mogła odetchnąć. Silne bodźce przestały być tak potężnie dezorientujące, do momentu w którym zaczynała czuć wręcz ból. Może powinna pomyśleć nad jakimiś zatyczkami do uszu, gdyby musiała znaleźć się na przykład na wojnie, gdzie wszyscy wrzeszczą oraz się biją. Odgłosy jednego pojedynku to pikuś, ale cały tłum walczących? To mogło źle się odbić na jej zdolnościach walki.
Przedreptała do Remedium, po czym spojrzała na pisklęta oraz adeptów Wody.
– Chodźcie chodźcie, mi was tutaj potrzeba! Nasz uzdrowiciel jest w potrzebie, musimy mu pomóc – po czym swoj wzrok przeniosła na Remedium Lodu. Uratował jej kiedyś życie, więc musiała się jakoś odwdzięczyć.
– Czy czujesz coś poza utratą powonienia, Kobalt? Żadnych dziwnych bóli, mrowienia? Czy inne zmysły działają tak, jak powinny? Na przykład zmysł magiczny? Kiedy mniej więcej poczułeś, że nie możesz czuć zapachów? – szybkie, krótkie pytania które mogły pomóc im stwierdzić, gdzie leży źródło problemu. Na pewno było magiczne, dlatego zapytala też o maddarę. Podejrzewała jakąś blokadę nałożoną na umysł, lub sam nos. Nie wierzyła, że medyk stracił węch na zawsze. Szczególnie, że jeszcze niedawno jego zmysł powonienia był wręcz niedościgniony w znajdowaniu ziół. Czyżby ten wróg uderzał w ich słabe punkty, odbierając najlepsze cechy? Ale na razie nie wybiegajmy w przód.
– Czy mogę? Będę delikatna – wystawiła łapę. Niechciany dotyk ją wręcz bolał, dlatego naprawdę nie chciała by Kobalt przechodził przez macanie ktorego nie chciał. Szanowała przestrzec osobistą. Jeśli otrzyma zgodę, naciśnie lekko palcem nos Remedium, a następnie powodzi po nim łapą, by sprawdzić czy nie jest w jakiś sposób dziwny w dotyku. Czy coś zmieniło się w nim fizycznie?
– Czy to boli, jak dotykam? A moze nie czujesz nic? – następnie odsunęła łapę, pozwalając młodszym smokom na wykazanie się. Może mają jakieś świetne pomysły.
: 18 lut 2019, 22:39
autor: Melodia Ciał
Wciąż nie czuł się pewnie wśród tylu obcych smoków, a i tych młodych z Ognia nie kojarzył, ale jeśli już miał z kimś iść to z członkami własnego stada.Podszedł więc do Bieli i zerknął ukradkiem na innych członków swojej grupy. Nie znał żadnego z nich, nie wiedział jecy są i czego się po nich spodziewać więc milczał, nie chciał być pierwszym który nawiąże kontakt w dodatku wcale nie był najstarszym z członków tej grupy, nie wiedział jak odniosą się do niego inni, nie wiedział też czego spodziewać się po wydarzeniach, które nastąpią za chwilę, kiedy już wszyscy zbiorą się w grupy. Spojrzał jeszcze na Biel Feniksa, po czym znowu na duszka w ciele ptaka. Ciekawe jak będzie wyglądało zadanie jego grupy. Jasne duszek wyjaśnił że mają znaleźć lekarstwo czy raczej sposób żeby pomóc swojemu smokowi, ale jak będzie to wyglądało w praktyce ? To chyba zaraz się okaże.
: 19 lut 2019, 11:35
autor: Dymiące Zgliszcza
Mentiroso nie rozumiał słów ptaszka, ale rozumiał sens. Było w tym coś niewyjaśnionego, ale miał wrażenie, że słowa nie docierają do jego uszu, tylko bezpośrednio do głowy. I ten zapach! Malec znieruchomiał, gdy ptaszek zaczął przechadzać się między nimi, zafiksowany na stworzeniu. Śledził je swoimi złotymi oczami, rozpalonymi jak dwa małe słońca. Gdy Duszek skończył, Mentiroso zwrócił uwagę na smoka, który ich tu przywiódł. Nie znał go, choć samiec był przy jego wykluciu. Czy stała mu się jakaś krzywda? Mentiroso nie chciał, by kogokolwiek spotkało coś złego. Nie wiedział jednak, co robić, by mu pomóc. Samica, której nie znał i Szlachetna zadawały pytania, których on nie umiał zadać. Co mu więc pozostało?
Ano to, co robił najlepiej. Podszedł bliżej Remedium, zwalniając na moment, żeby potrząsnąć łebkiem ze skupieniem. Potem wspiął się powoli po przedniej łapie i na głowę Remedium. Maleństwo na pewno nie było za ciężkie, gdyby nie dotyk łapek, Remedium mógłby nawet nie zauważyć czerwonego smoczka.
Mentiroso wyszedł na czubek łba smoka, po czym spojrzał z góry na jego pysk. Wyglądał normalnie. Żadnych dziwnych ran, które dla smoczka sugerowałyby, że jakieś kuku zostało wyrządzone. chcąc coś zrobić, otworzył pyszczek i podmuchał lekko na czubek nosa Remedium. Tak przecież leczy się każde kuku, prawda? Potem skrzeknął smutno, patrząc z góry w prawe oko Uzdrowiciela.
: 19 lut 2019, 11:39
autor: Pieśń Apokalipsy
Spojrzała się na nich wszystkich zaskoczona kiedy smoki zaczęły coś paplać i ją dotykać i słać maddarę! Hola! Odskoczyła momentalnie i obnażyła zęby! Nikt nie będzie jej sondował! Tylko uzdrowiciele mają przyzwolenie na takie rzeczy. Adeptom nie pozwoli. Jeszcze coś napsują.
Tejfe próbował porozumieć się z nią za pomocą obrazów. No. Nareszcie ktoś miał jakiś solidny pomysł. Posłała mu obraz przedstawiający jej jaskinię. Cóż. Co ma się certolić. Sama położyła się na śniegu i ziewnęła, a przynajmniej tak jej się wydawało prze ruch pyska. Mówienie nie szło jej najlepiej przez brak słuchu ale no co poradzić. Na koniec zaczęła ruszać uszami do przodu i do tyłu by zwrócić na nie uwagę. Ona nie słyszy no! Reszta jest okej!
: 19 lut 2019, 13:57
autor: Remedium Lodu
Zerknął na Marduka. Tak, wykapany synek Goryczy i Daru, z tym niewyparzonym pyskiem. Ciekawe, czy będzie zdecydowany zostać klerykiem. – I doskonale, że nie będę, Marduku. To nie ja muszę pokazać, że stać mnie na wybór ścieżki uzdrawiania, czyż nie? – on z kolei odwzajemnił uśmiech bez najmniejszych złośliwości. Zaraz jednak spoważniał i otworzył paszczę z zamiarem opisania sytuacji, gdy padło pytanie Moiry. Kłapnął nią zamykając w pół zgłoski po prostym pytaniu pisklęcia. – Dobre rybke, tak tak. Twój tatke uczęstował dorodne barrakude. Mnogo-wiele zdrowia, to nie przez brak jedzenie z morza węch z nozdrza czmychnął. A jęzorke kompletnie nic nie czuje. Można szturchać smakami do woli a on na to jak małże na szturchanie. – zaciągnął gadką gadzika, po co sięgał czasem w rozmowach z Łowcą. Brak prześmiewczości w tym naśladownictwie działał dobrze na Łowcę, więc może i tutaj się sprawdzi?
Tymczasem spojrzał na trójkę starszych drużynników, koncentrując na nich wzrok by było jasne, że odpowiada na pytania (z grubsza żądania w przypadku Marduka) ich wszystkich. Ostatnie czego teraz potrzebował, to wywoływanie w kimkolwiek wrażenia, że jest pomijany, niemniej ich wypowiedzi się zazębiały i sprowadzały z jego strony do tych samych słów – Przebudziło mnie wołanie Naqimii. Doświadczyłem uczucia.. – zmarszczył pysk, niepewny doboru słów – zbrukania. Okradzenia. Wybrakowania, tak. – przechylił nieco łeb w lewo – W każdym razie poczułem, jakby coś ważnego uległo przemianie. To było, a raczej jest, bardzo nieprecyzyjne uczucie, któremu towarzyszył wtedy mętlik w umyśle. Naqimia przekazała mi, że zostałem dotknięty łapą zła a chwilę po przebudzeniu zorientowałem się, że straciłem zdolność węchu. Nie czuję żadnych objawów poza tym, nie jestem w stanie wyłapać żadnych nieprawidłowości w maddarze w moim ciele. Zbadałem język i nozdrza, wszystko wygląda i z uzdrowicielskiego punktu widzenia zachowuje się całkowicie właściwie. – westchnął. Jakakolwiek nie była natura jego przypadłości, to nie jemu zgodnie ze słowami Naqimii przyjdzie ją odkryć. Tym razem nie miał zamiaru z tym dyskutować. Cóż, od pisklaka dążył do jak najszybszego dojrzenia i, choć zachował ciekawość i wyobraźnię, niewątpliwie miało to swoje konsekwencje. Przez łeb przewinęło się słówko niewinność. Ot, los naukowca.
W trakcie gdy Mentiroso piął mu się wytrwale po łapie, Lód miał ostatnią sposobność by poddać się badaniu Lulal. Skinął lekko łbem i zniżył łeb ułatwiając dostęp wężowej. Oj tak, był jej wdzięczny za tą nie nachalność w sięganiu do jego pyska. – Niestety, muszę cię rozczarować, żadnych zmian względem normy. To jest właśnie tak nienaturalne: jakby biologicznie wszystko poza samym wrażeniem zmysłowym pozostało bez zmian. Czymkolwiek by nie była łapa zła nie jest w moim odczuciu jakąkolwiek formą choroby ciała. – sapnął lekko niezadowolony z całej sytuacji, cofając powoli łeb, na którym teraz wykwitł czerwony pisklęcy muchomor. Mrugnął do Mentiroso w odpowiedzi na jego spojrzenie i wwiercił się w niego poważnym wzrokiem. – Żadnych ran, młody. No, zeskakuj. Ja zostaję, a ty idziesz na przygodę z resztą, hm? – podsunął łapę i zestawił płynnym ruchem ciekawską smoczą płaszczkę ze swojego łba na ziemię.
– Powodzenia wam i uważajcie na siebie. Wolę pozostać bez węchu niż mieć któreś z was na sumieniu, dobrze? –wypalił na koniec i, może ku zaskoczeniu Marduka, faktycznie przysiadł dając jasno do zrozumienia, że jego rola tutaj dobiegła końca.
: 19 lut 2019, 17:26
autor: Miedziany Kolec
Smoki zaczęły układać się w grupki, każdy do innego dorosłego smoka. Jak się okazało noe tylko Rudzik był chory, lecz reszta smoków z pełną rangą. Naszym zadaniem było im pomóc i tylko my mogliśmy dać temu radę, bo to coś co im zaszkodziło na nas nie działa, a to ciekawe. W naszej ziemnej drużynie, zebrały się smoki i z naszego stada i jeden pisklak był też z wody.
Samiczka wdrapała się na czarodzieja i zaczęła się mu przyglądać. Coś czuję, że obserwowanie niczego nie da.
– Musimy cię jakoś wyleczyć, tylko jak to zrobić. Może udajmy się tam gdzie to się zaczęło i poszukajmy jakiś śladów lub czegoś co zabrało ci wzrok, na pewno musi coś tam być? – to była moja propozycja i chyba jedyna jak na razie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
: 19 lut 2019, 18:29
autor: Wieczna Perła
Tyle się działo, tyle osób mówiło, tyle przed nią przebiegało, tyle się kręciło, to mówili do niej, to koło niej, to coś usłyszała... piękno przebywania w tłumie. Jak tego nienawidziła... Nawet dziś nie potrafiła się w tym wszystkim połapać, po tylu księżycach i ceremoniach, strach gubił ją gdzieś w środku tego wszystkiego, wtedy się zatracała i przestała pojmować, co i jak. Ale na jej szczęście miała dwa dodatkowe, trzeźwo myślące umysły. Jeden pilnował, aby nic się jej nie stało, drugi zaś obserwował wszystko z powietrza i kontrolował jakoby okolicę, podając jej raporty z obserwacji. Po chwili, kiedy zaczęło się uspokajać i podeszły do niej co niektóre smoki, otumanienie powoli mijało.
Z tego co widziała, nikt nie zadał jej żadnego pytania, parę nawet patrzyło się dalej na Naqimię. Tyle dobrego, że sama doskonale wiedziała, w czym leży problem...
~Straciłam głos, ale nie wiem jak... Nie mogę w żaden sposób wydać żadnych dźwięków.~Tutaj demonstracyjnie próbowała ryknąć, pisnąć, powiedzieć coś załkać... nic, zero dźwięku, a przynajmniej z jej strony. Czekała na reakcję piskląt i adeptów, a Fio każdego obdarował swoim badawczo-nieufno-przenikliwym spojrzeniem złotych oczu.
: 19 lut 2019, 20:17
autor: Rudzik Płowy
// pierwsza część to odniesienia do poprzedniej tury, można pominąć
Było ich więcej...? Na bogów, cóż za stworzenia uwzięły się na tutejsze smoki? Dlaczego nikt nie zna sposobu na zwalczenie ich, lub – co wolałby Mysikrólik – dojść z nimi do porozumienia i żyć z nimi w pokoju? Choć najmniejsze powiązanie między przeklętymi smokami byłoby dla nich poszlaką. Tylko Rudzik nie miał pojęcia, czym przyczyniłby się do rozgniewania boskich i nadzwyczajnych istot, które spoglądają na życie pod Barierą...
Asysta Kalejdoskopowego była dla niego niezastąpiona. To on był tutaj rzeczywistym przewodnikiem. On pilnował, by Dzieci Ziemi nie zgubiły się i w całości dotarły na miejsce. To on prowadził ich na te tereny. To on pomagał Rudzikowi pokonywać przeszkody, których nie mógł dostrzec Czarodziej.
– Dziękuję Ci, Kalejdoskopowy Kolcu... Twoja pomoc na pewno zostanie odpłacona dobrem. – rzekł w czarną przestrzeń przed sobą, mając jedynie nadzieję, że starszy adept nadal jest obok niego.
Ta pustka była okropna. Straszniejsza niż najgorsze koszmary, które go nękały. Pustka zabiła nierozerwalną część jego życia.
Wtem dotarła do jego umysłu mentalna wiadomość. Ktoś o złotym sercu wsparł go słowami i obrazem przesłanym z pomocą magii, by Rudzik jako dorosły mógł ocenić, czy wszyscy zgromadzeni Ziemiści są obecni. Obraz pojawił się w jego umyśle jak wymuszone wyobrażenie, lecz niezwykle dokładne i nie ulotniło się tak szybko. Rudzik wypuścił wstrzymane powietrze z płuc, czując jednocześnie ulgę, jak i zakłopotanie.
Bo nie miał pojęcia, kto to był. Mentalny głos nie podpowiadał mu nikogo, a obraz nie przedstawił swojego autora, ten również się nie przedstawił. Wiedział tylko, z której strony są oczy, które mu pomogły.
I w tamtą stronę odwrócił swoją głowę.
Nic nie dostrzegł.
– ... Oh, bogowie... – powiedział cicho. Nawet nie wie komu podziękować.
Wtem przemówiła Naqimia. Duszka pośrednio wytłumaczyła o co chodzi z całym tym zdarzeniem, a szczególnie dlaczego akurat sprawę mają rozwiązać Dzieci. Jeżeli jakaś istota faktycznie nie miała możliwości wyczuć mocy słabszej od tej, którą mają w sobie dorośli, być może to jest ich kluczem do rozwiązania tej sprawy?...
W głowie zaczął przypominać sobie wszystkie żyjące i mające prawo istnieć stworzenia, które wyczulone są na takie rzeczy. Jak na złość, niewiele pamiętał z bestiariusza Aen Aard, a i to, gdzie sięga pamięcią, niewiele mu mówi. Najwidoczniej jego wiedza w tej kwestii jest tutaj niewystarczająca...
Lecz nie było też czasu na myślenie. Pisklęta i adepci dostali polecenie zbadać przeklętych, za co jedna, świergotliwa osóbka już się ochoczo wzięła. Gdy tylko zaczęła się wspinać, Rudzik mocno oparł się na swoim kosturze dwiema przednimi łapami, siedząc na zadzie – by maluch nie spadł. Nie mógł kompletnie powiedzieć, czy słusznie, że jest oglądany w ten sposób – bowiem przecież nie widział, czy na jego ciele pozostały jakieś znamiona lub ślady magii używanej przez duszki, które go przeklęły.
Świergot pisklęcia jednak podpowiadał mu, że młódka nie zna słów. Może... powinien jej pomóc.
– Ah... Moje oczy na pewno są tutaj kluczem do poznania mej klątwy... Straciłem możliwość widzenia, gdy zmógł mnie sen. To jest uczucie... ah, czuję, jakby ktoś zabrał mi część mnie. Jakby tę część ukradł, przywłaszczył jak bezpańskie... To... jest gorszym uczuciem, niż gdybym stracił swe Oczy w wyniku przyczyn naturalnych... – opowiedział powolnym, flegmatycznym głosem. Widać było, że jest mu ciężko. I ciężko mu jest również pogodzić się z tą utratą.
Wtem odezwał się kolejny głos. Nieco starszy. Młody adept? Nie znał go.
Puste ślepia patrzyły gdzieś w martwy punkt przed sobą, a głowa była skierowana prosto, przed siebie. Nie mógł patrzeć w oczy rozmówcy.
Zamknął ślepia. Nie, nie może się z tym pogodzić.
– Drogie dziecię... Zaczęło się to... w połowie gór Pięści Bogów, w mej grocie, gdzie dziesiątki księżyców temu Harpie miały swe gniazdo... pisklęce łapy mogą tam jeszcze dotrzeć. Lecz... obawiam się, że nie jest mi dane wyruszyć tam z Wami. Jeżeli, moje dziecię, uznasz, że tam znajdziesz wskazówki... Leć. Wierzę, że Ci się uda. – łagodny głos wydobył się z jego gardła, a na pysku wymalował się blady uśmiech.
Wymuszony.
: 19 lut 2019, 21:58
autor: Administrator
//
Na początek pomoce edukacyjne.
Mapa terenów SWS: KLIK
Mapa terenów wspólnych: KLIK
Mój następny odpis pojawi się za 48 godzin w odpowiednich, podanych przez was w dziale organizacyjnym tematach, jeżeli zdecydujecie się przemieścić gdzieś poza Skały Pokoju! :) //
DRUŻYNA V
Wokół Remedium Lodu, Uzdrowiciela Wody, skłębiło się aż 5 smoków, każdy kolejny bardziej ciekawski od poprzedniego. Wypytali go o wszystko, w przypadku Osobliwej Łuski nawet wymacali (kto wie, może szykował tu się romans za pare księżyców?), a Mentiroso, po wdrapaniu się na uzdrowiciela i przespacerowaniu po nim krokiem pewniejszym niż używany w zaciszu własnej groty, chuchnął mu w pysk.
A dokładniej, w nozdrza.
Na ten chuch powietrza z piersi niewinnego pisklęcia, z nozdrzy pufnęło czarnym pyłem niczym z naciśniętej smoczą łapą dojrzałej purchawki. Moira, Marduk i Mentiroso tę czerń widzieli dokładnie, i mogli odpowiednio tu zareagować, Osobliwa i Szlachetna ledwo-ledwo, a Remedium nie dostrzegł niczego w ogóle.
Czarny pył osiadł na nosie Mentiroso, który wywołał całe zamieszanie i przy okazji wciągnął też trochę pyłu we własne płuca, od czego zaczęło go drapać w gardle, oraz na ziemi u stóp uzdrowiciela we w miarę równym okręgu. Dla ciekawskich nozdrzy pył pachniał bardzo charakterystycznie. Jeziorną wodą, na tyle znajomą, że co bystrzejszy smok mógłby założyć, iż pochodziła z jakiegoś pobliskiego akwenu. Jakby od czasu do czasu wiatr przywiewał znajome zapachy z jakiegoś pobliskiego miejsca, a czasem mijało się smoki, które akurat to miejsce odwiedzały.
Mentiroso dostrzegł coś więcej. Czy raczej może nie dostrzegł, a poczuł. Powiem czarny pył, który osiadł na jego nosku, wirował i zmieniał się po tej stronie jego pyszczka, która była zwrócona na wschód. Jakby pył prowadził go do docelowego miejsca.
Heh, chwila. Ten w miarę równy okrąg... Miał jeden ostry kąt, skierowany na wschód (a może lekko na północny-wschód?). Wyglądał jak bardzo, bardzo tłusta strzałka, wskazująca jakiś kierunek. Kierunek śmierci, być może.
Na te wszystkie wydarzenia Remedium Lodu pozostawał całkowicie obojętny, nie dostrzegł bowiem czarnego pyłu. A z uwagi na brak zmysłu węchu, nawet gdyby w okolicy było coś do wywąchania, obecnie nic nie byłby w stanie poczuć.
DRUŻYNA II
Biel Feniksa próbowała swoim Ognistym i Soli pomóc najbardziej, jak potrafiła, ale nie wykazali oni zbytniego zainteresowania jej stanem. Z jakiegoś powodu, zamiast dokładnie ją o wszystko wypytać, i obejrzeć, na coś czekali. A Bieli Feniksa pozostawało tylko sfrustrować się tym, iż smoki, na których pomocy teraz przecież tak polegała, nie do końca są w stanie się skupić. Ale może jej próba ryku ich obudzi? Może jej wiadomość mentalna coś ruszy?
DRUŻYNA IV
Midar rzucił w sumie ciekawą sugestią podróży do miejsca całego wydarzenia, aby zbadać ślady tam istniejące. Rudzik Płowy czuł się niestety dziwnie bezsilny, pozbawiony zdolności patrzenia, tak przyzwyczajony do swych oczu, że przez chwilę nawet zapominał, że nadal dysponuje pozostałymi zmysłami. A to umożliwiło mu zorientowanie się, iż Inurta postanowiła się na niego wdrapać, by zajrzeć w każdy kąt, każdą łuskę, pod oba skrzydła... Aż do momentu, kiedy w swoich oględzinach dotarła do pyska i oczu samca, a wtedy mogła znieruchomieć z zaskoczenia.
Powieki smoka, i czoło między nimi, wyglądały na upaćkane jakimś czarnym błotem, które tak zaschło, iż teraz idealnie przylegało do powierzchni, i wyglądało dla oczu młodej Inurty, jakby na tle wszystkich pozostałych łusek Rudzika, te kilka w jednej linii miało czarny kolor. Co na tle beżowego bardzo się odcinało.
Ku jeszcze większemu zaskoczeniu młódki, Midar ani Dagny nie dostrzegali tej zmiany. Tylko ona! A przecież wszyscy mieli ten sam zestaw oczu, a byli jeszcze na tyle młodzi, by przekleństwo starzenia się ich nie dosięgało. Ale może właśnie to o wiek tu chodziło – chociaż Pustka tego nie zauważyła, bo zamiast oglądać Rudzika patrzyła na młódkę.
DRUŻYNA I
Naqimia, nadal w postaci rajskiego gołębia, obróciła się w towarzystwie swoich czterech pomocników, zerkając na każdego po kolei. Wronka, Hexaris, Urojona Łuska i Kalejdoskopowy Kolec.
– Najpierw musimy zdobyć informacje – zaćwierkała cichym głosem, na tyle cichym, że nie rozproszy pozostałych smoków skupionych na swych zadaniach. – Jak zapewne sami wiecie, z bogami nie da się skontaktować od kilku pokoleń. Ale, o czym nie każdy smok wie, jeden z nich nadal jest wśród żywych, gdzie trwa jego wygnanie za przeszłe zdrady.
Zatrzepotała skrzydłami, by wzlecieć na czubek łba Kalejdoskopowego Kolca i tam usiąść niczym jaśniejący ornament. Złoty pył posypał się na grzbiet Ziemnego Adepta. Zupełnie, jakby na jego plecy sypnęły iskry... Ale iskry energii, a nie iskry ognia.
– Nadal może mieć zmysły na tyle czułe, by móc nam wskazać miejsce obecnego przebywania tego, czego szukamy. Tylko musimy wymyśleć jak go przekonać lub zmusić do wyjawienia nam tego, co chcemy wiedzieć. W drogę!
Bajkowy gołąb usadowił się wygodnie na łbie adepta, gotów do wędrówki, dziobem wskazując kierunek, który jego drużyna powinna obrać.
DRUŻYNA III
Gorliwi Cieniści, niecierpliwi do udzielania pomocy swojej młodej czarodziejce, tak się pospieszyly z jej badaniem, że nawet naruszyli jej prywatność. Pieśń Apokalipsy strzepnęła ich starania niczym wodę z futra, ruchami uszu wskazując na problem, a przesłanym obrazem na miejsce, w którym była, kiedy jej się to przydarzyło. Niby słuch nie słynął z tego, że jest niezwykle cennym zmysłem, a jednak bez niego trudno było nawet mówić. A już tropienie zwierzyny czy bycie uprzedzonym o nadchodzącym ataku? Zapomnij o tym.
Valerin zastrzygł uszami.
Usłyszał dziwne wibracje, najpierw w okolicy Pieśni Apokalipsy, a potem wędrujące gdzieś na północ, wabiące i kuszące go, by podążył za nimi w nieznane. Żaden z pozostałych smoków nawet się nie zorientował, iż cokolwiek gdzieś dźwięczy, bo Valerin nie dostrzegł po nich żadnej reakcji. Gdyby jej wypatrywał.
Dźwięk – https://youtu.be/rOGWjfzN7D8?t=22
Natomiast Skryta Łuska, obchodząca Pieśń Apokalipsy, zwęszyła dziwny zapach. Coś jakby mokra ziemia, połączona z czymś... Z czymś martwym. Czy był jakiś powód tego, że ten zapach jej się z czymś kojarzył? Kto niby znalazłby mokrą ziemię w zimie, gdzie wszystko winno być skute lodem jak natura przykazała?
Wyśniony Kolec i Naderwana Łuska, odrzuceni przez reakcję Pieśni Apokalipsy na ich dociekania, z jakiegoś powodu poczuli w pyskach smak kości i trupa. No chwila. Przecież nic nie jedli. Przecież nikt w ich okolicy nawet nie pachniał czymś takim – ani jednym ani drugim. Ale co to mogło znaczyć? Kości, mokra lekka ziemia, trupy, jednostajny dźwięk słyszany przez pisklaka?
//Pamiętajcie, aby zmiany lokacji odnotowywać w tematach swoich drużyn, abym mogła was znaleźć :) //
: 19 lut 2019, 23:40
autor: Pacyfikacja Pamięci
Boska intryga? Sprawy się komplikują, czego Wronka absolutnie absolutnie nie znosi. Co to za bogowie. Niby skąd się wzięli. Skoro ignorują próby kontaktu to dlaczego należy się niby przejmować? No właśnie. Denerwująca pisklę informacja zniknęła z wronkowego umysłu usprawiedliwiona niepodważalną argumentacją.
Iskry! A jednak. Czyli świetliste ptactwo należało do stworzeń o złośliwej naturze. Wronce zadrżały wargi i już była gotowa pokochać boginkę perłowymi cierniami i smagać gładkozielony grzbiet to łapą, to płetwą by zawalczyć i z rodzącym ogniem! Lecz przyuważyła, że źródła pożaru zdają się nie parzyć boskiej ofiary. Czyli... jednak nie-ofiary. Smoczyca oblizała się ukradkiem po zębach i zanim zamknęła okrągły pyszczek zdążyła wydać z siebie cichy pomruk. Z jednej strony gołębie objawienie sprawiło, że Wronka poczuła się nagle bezpieczniej i pewniej podczas przemowy i z pewnością nie była w tym sama, a z drugiej kieruje w smoka, który sam się do niej zgłosił najpotężniejszy z prymitywnych żywiołów. Paskudna cała ta sytuacja, wliczając chorowite dorosłe smoki. Może to wszystko to pułapka? Wronka poczuła nagle pierwsze w życiu powołanie – faktycznie pójść i pilnować swoją grupę. Gdyby jednak duszek skrywał coś w pierzastym rękawie. Albo gdyby to obce smoczątka miały zamiar splamić swoje młode sumienia. Nikomu nie można ufać.
– W drogę. – powtórzyła oszczędnie za Naquimą. Nie miała pojęcia co skrywa pokazany przez nią kierunek, ale skoro trzeba iść, to trzeba iść, a nie zadawać nic niewarte pytania!
: 20 lut 2019, 9:14
autor: Sztorm
Inurta siedziała na czubku łba smoka i między rogami spoglądała na jego zamknięte powieki. Wydała z siebie cichy pomruk zafrasowania i spojrzała na małą czarną smoczycę, która wcześniej się jej przyglądała. Zamruczała nagląco w jej kierunku i łapkami zamachała w stronę oczu Rudzika, jakby brudnych, a może ze zmienionym kolorem? Trzeba było przetestować tą teorię.
Pisklę pochyliło się przez czoło i oceniało dziwne, czarne łuski. Jednocześnie uspokajająco trajkotała do pacjenta. Może to sadza? A może po prostu rzeczywiście błoto przykleiło się do powiek i trzeba je uwolnić? Tak, to na pewno jakieś dziwne zabrudzenie. Z tą myślą Ina pochyliła pyszczek jeszcze niżej, ogonem i tylnymi łapami oplatając rogi, po czym zaczęła lizać powieki Rudzika. Raz, drugi, trzeci, z monotonią matki czyszczącej pisklę. Czarodziej czuł jej ciepły i lekko szorstki język, uparcie i opiekuńczo myjący jego powieki.