Strona 3 z 4

: 21 sie 2017, 12:59
autor: Ostatnie Ogniwo

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Siedziałem chwilkę i obserwowałem wszystkich tu zebranych, było tu naprawdę dużo smoków. W jednym z nich rozpoznałem moją mamę, która chyba mnie nie widziała.
"Cześć mamo, co tu będzie się działo?" wysłałem mentalnie i przyglądałem się wszystkich Zmora przestała się przed chwilą kłócić i rozmawiała z Dirlilth. Pozłacany przyniósł do Kaliny jakiegoś pisklaka, przyleciała Gonitwa. Wszystkie stada były tutaj razem, może i nie w zgodzie, ale sam fakt, że się zebrały. Musiało chodzić o coś ważnego. Zobaczyłem też smoka co lubi zamrażać wodę i ją niszczyć, nadal nie rozumiem po co się to robi, a ostatnio moja siostra też zaczęła to czynić. Dokąd zmierza ten świat?
Po chwili poczułem jak coś pacnęło, nie to złe określenie dotknęło mnie w bark. Spojrzałem na melodię jak zaczyna wrzeszczeć.
Myślę, że jak chciałaś mnie uszkodzić to musiałabyś dać więcej siły mięczaku – uśmiechnąłem się polizałem ją jeszcze raz po pyszczku, żeby zdenerwować ją jeszcze bardziej. Zaśmiałem się kiedy zaczęło mi grozić.
Chcesz uciąć mi jęzor to spróbuj, nie krępuj się – zaśmiałem się znowu i odwróciłem wzrok z powrotem na resztę smoków.

: 21 sie 2017, 13:03
autor: Ukryta Intencja
Z zaciśniętym mocno pyszczkiem patrzyła gdzieś w dal, siedziała niczym posąg nadąsany na cały świat. W jej umyśle działo się teraz tyle rzeczy, że miała ochotę krzyknąć, wzbić się w powietrze i uciec. Nie rozumiała jeszcze do końca jak działał świat, wciąż się uczyła. Była tak zadumana, że nie zauważyła nawet podchodzącej smoczycy z Ziemi. Nie widząc jej nie zwróciła też uwagi na młode pod jej opieką. Ba! Nie usłyszała nawet, że Zmora zaczyna rozmawiać z tą samicą. Wzrok Dirlilth wciąż uciekał ku Heulyn która siedziała przy pisklęciu.
Żeby cię tak pokręciło ty mały, słodki, ale nie słodki ktosiu. Syczała w głowie i gdyby nie to, że w końcu załapała iż ktoś mówił o niej pewnie i by to syknęła na głos. Zamrugała jakby budząc się z transu i spojrzała zdziwiona najpierw na wojowniczkę, potem na Zmorę, a na końcu na adepta i pisklę.
Co ja? Chciałaby zapytać, ale na szczęście dosłyszała końcówkę konwersacji o tym, że Zmora jest jej nauczycielką i... czy łowczyni ją pochwaliła? Co prawda była już w wieku smoczej młodzieży i powinna mieć focha znacznie dłużej, ale uśmiechnęła się lekko zerkając w liliowe ślepia Cienistej. Pokiwała głową zerkając teraz na Gonitwę.
-Nazywam się Cierniowa Łuska i za uderzenie skrzydłami zostanę wojownikiem. Zmora szybko mnie uczy.– powiedziała z dumą malującą się na jej pysku i... oparła się pyszczkiem o bok swojej nauczycielki. Ogon mimowolnie również poruszył się lekko na boki.

: 21 sie 2017, 13:06
autor: Aria Negacji
Wrzeszczeć to trochę nadinterpretacja.. Po prostu słyszał mnie wyraźniej niż zwykle. Parskałam i z nozdrzy ulatywała mi para. Bezczelny znowu mnie polizał, czego po prostu zdzierżyć nie mogłam. Ogon znów mimowolnie mi zadrżał, nie do końca rozumiałam co to znaczy.
Nie ważne. Sięgnęłam jego szyi i ścisnęłam szpony na jego kłakach. Pociągnęłam go do siebie, a nasze oczy były zaledwie pół łuski odległości od siebie.
Słuchaj ty nadęty... – urwałam, żeby nie powiedzieć czegoś brzydszego. Jesteś damą, Melodio, damą. Ale najpierw rozgnieć obcasem tego robaka. – Nie lubię Cię, nie liż mnie, nie życzę sobie. Jeszcze mnie zarazisz swoją głupotą.
Puściłam jego kłaki i otrzepałam łapkę. Fuj fuj fuj. Fuknęłam na niego i uroczyście wstałam, żeby przejść zaledwie parę kroków w lewo od Grzmota i tam sobie usiąść. Nawet dookoła siebie wykreśliłam w ziemi pazurem krąg. Moja bańka pokoju. Nawet się nie zbliżaj.
Z nozdrzy dalej mi dymiło, taka byłam zła i nakukuryczona.

: 21 sie 2017, 13:21
autor: Rozpromieniony Kolec
Do Świetlika także dotarła informacja o spotkaniu, a że młodzik zawsze stawiał się na tego typu uroczystościach i ceremoniach to takiej okazji na pewno nie mógł przepuścić. Dlatego bez większego zastanowienia ruszył w stronę Skał Pokoju, choć nie do końca był świadomy tego gdzie one się znajdują.
Niedawno nauczył się latać, więc dlaczego miałby nie skorzystać ze swoich nowych umiejętności? Nie dość, że będzie szybciej i prościej to jeszcze z góry na pewno zauważy miejsce zbiórki! Niestety nie był jeszcze zbyt doświadczony w podróżowaniu drogą powietrzną, więc zajęło mu to nieco dłużej niż się spodziewał i mało brakowało, a jeszcze by się spóźnił. Na szczęście dostatecznie szybko udało mu się znaleźć poszukiwane miejsce.
Przechylił się w dół, gotowy do lądowania. Zaczął obniżać lot, jednocześnie obserwując zebrane smoki, z których niestety większości nie znał, a drugiej części nie był w stanie dostrzec z takiej wysokości. Dopiero gdy znalazł się wystarczająco blisko ziemi, ślepia były w stanie dostrzec smoki z jego stada jak i inne które kojarzył. O, przyszedł jego wujek z Wody! Przywódca siedział obok jakiejś nieznajomej smoczycy, a niedaleko była też Zaraza! Uśmiechnął się na jej widok, a gdy dostrzegł jeszcze swoją matkę wyszczerzył kły.
Pierwszy "prawdziwy" lot złotołuskiego nie mógł skończyć się dobrze. Skupiony na obserwowaniu zgromadzonych smoków kompletnie zapomniał o tym, że zbliża się do ziemi... i w dodatku zbliża się niebezpiecznie blisko innych osób! A wylądowanie na kimś na pewno nie skończy się dobrze.
Hej... HEJ! UWAGA! – wrzasnął, zdzierając sobie gardło.
Panicznie przechylił ciało na bok, jednocześnie prostując łapy, z czego jedna dotknęła ziemi i doprowadziła do utraty równowagi. Skrzydła także odmówiły posłuszeństwa, co oczywiście skończyło się upadkiem.
I Świetlik zarył w ziemię zaraz obok Cienistych. Przejechał jeszcze kawałek do przodu, zostawiając za sobą dość widoczny ślad po "lądowaniu"
Aa... aał – jęknął.
Mruknął niezadowolony, jednocześnie powoli podnosząc się z ziemi. Otrzepał się z trawy i ziemi, jednocześnie poruszając po kolei każdą kończyną. Łapy całe, ogon cały, skrzydła w sumie też... czyli wszystko się udało! Nie uszkodził też nikogo innego przy okazji, więc wszystko poszło zgodnie z planem. Na złotołuski pysk wrócił uśmiech, a młodzik odwrócił łeb w stronę reszty smoków...
Dir! – krzyknął kiedy tylko dostrzegł znajomą – Cześć Dir!
Przywitał się z nią, a ogon wesoło zakołysał się na boki. Skinął też łbem do nieznajomej smoczycy która kiedyś go nakarmiła oraz do futrzastej samicy, która pachniała stadem Ziemi. Nie znał jej, ale doszedł do wniosku że wypada się przywitać... szczególnie po tak widowiskowym wejściu.
A wtedy wesoło podreptał do smoków ze swojego stada, które były właściwie bardzo blisko. Uśmiechnął się do uzdrowicielki.
Cześć Zarazo – odezwał się – Patrz, nie jestem już taki mały jak kiedyś.
Wyszczerzył kły... No, trochę zdążyło mu się urosnąć od ich ostatniego spotkania. I mimo, że rangą wciąż był pisklęciem, to rozmiarem dorównywał dorosłym smokom, a te niższe nawet przewyższał!
I wtedy zauważył jeszcze jedną osobę! Wesołym krokiem podszedł do swojej matki i niespodziewanie polizał ją w bok pyska, po czym jednym, szybkim ruchem trochę się wycofał jakby przygotowany na atak z jej strony... Mimo wszystko był strasznie ciekawy jej reakcji i nie był w stanie się powstrzymać! Dopiero wtedy mógł już na spokojnie usiąść obok niej i czekać na rozpoczęcie spotkania.

: 21 sie 2017, 13:27
autor: Ostatnie Ogniwo
Chyba doprowadziłem ją do granicy. Zdenerwowała się, czyli udało mi się. Pociągnęła mnie do siebie i znowu na mnie nakrzyczała. Przemilczałem to i zobaczyłem jak odchodzi, narysowała sobie krąg. Bez zastanowienia podszedłem do niej, zmazałem krąg i powiększyłem tak, żeby zmieściły się w nim dwa smoki.
Obaj dobrze wiemy, że mnie lubisz, jakbyś była zła już dawno byś mi coś zrobiła – szepnąłem i odszedłem. Podszedłem w miejsce gdzie była część ziemistych, usiadłem obok Opoki. Uśmiechnąłem się do Melodii i spojrzałem na proroka przyglądając mu się uważniej, czekając aż coś powie.

: 21 sie 2017, 13:44
autor: Dzika Gwiazda
Zielona szła karnie u boku Gonitwy, a przez głowę galopowały jej stada myśli. Czemu oprócz niej kazała iść za sobą jakiemuś pisklęciu, które wyglądało jak kawałek skały? Czy to znaczyło, że dorobiła się właśnie brata? Ktoś zawrócił jej opiekunce w głowie, czy młodziutki samczyk też był znajdą, tak samo jak ona i Nocny? Czemu nie widziała młodego wcześniej? Nie mogła nawet zbytnio spojrzeć na Hila, ponieważ między nimi znajdowała się Gonitwa. Zaranna już, już otwierała pysk, aby wyrzucić z siebie potok pytań, kiedy zatrzymały się przed tajemniczą, fioletową samicą.
Na jej widok wszystkie pytania uleciały z głowy adeptki niczym spłoszone ptaki, a jej uwaga w pełni skupiła się na Cienistej. Z jej pamięci jak na komendę wypłynęło wspomnienie spotkania w Dzikiej Puszczy, gdy starsza smoczyca podarowała jej mięso. Żółte oczy ze zwężonymi jak u kota źrenicami wpatrywały się zaciekawione w jej postać. Gdy usłyszała, że Gonitwa mówi o niej i o drugim pisklęciu jako o swoich, ale nie przedstawia ich imion uznała, że musi zainterweniować.
Jestem Freya. W Stadzie Ziemi jako Zaranna Łuska. – powiedziała, skłaniając lekko głowę w geście szacunku. Fioletowo-biała smoczyca była od niej znacznie starsza, nie miała więc wątpliwości, że powinna przedstawić się pierwsza. Zwykle, gdy przedstawiała się obcym smokom, używała swojego adeptckiego imienia. Tym razem jednak postanowiła zacząć od imienia pisklęcego, mając na uwadze fakt, że Cieniści znacznie większą wagę przywiązywali do swoich pierwszych imion. – My się kiedyś spotkałyśmy, w Dzikiej Puszczy, przy takim wielkim, wydrążonym pniu. Zawdzięczam ci smaczny posiłek, Cienista Łowczyni. – dodała po chwili. Nie znała imienia fioletowej, toteż musiała zwrócić się do niej w jakiś inny sposób i to miano wydało jej się odpowiednie. Ciekawe czy starsza smoczyca pamiętała ich spotkanie?
Po krótkim momencie przeniosła swój wzrok na adeptkę pod opieką fioletowej. Zdawała się być nieobecna, zwracając na nich uwagę dopiero, gdy została wywołana po imieniu. Zaranna zamrugała i uśmiechnęła się do niej lekko.
Z taką nauczycielką na pewno szybko zostaniesz czempionem na Arenie, a potem kto wie, może nawet samym Czempionem Vilara. – powiedziała. – Ja szkolę się na łowcę pod okiem Opoki Ziemi. Ale to Gonitwa nauczyła mnie walczyć. – podniosła rogaty łeb do góry i wyszczerzyła się do swojej opiekunki.

: 21 sie 2017, 14:32
autor: Brutalna Łuska
Od razu wiedziała, po kim Świetlik odziedziczył wspaniałe umiejętności lotu.
Uniosła łeb wysoko ku niebu, widząc szybującego smoka o złotych łuskach. Chciała krzyknąć "Hej! Synu! Tym razem cię rozpoznałam!", ale jak można się domyślić, siedziała z mieszanymi uczuciami w całkowitej ciszy. Och, przecież ona od początku wiedziała, że jej nie zostawią samej! To dobra matka! Dobrze wychowuje swoje pisklęta i bezgranicznie wierzy w możliwości swoich dzieci! Dopóki ta optymistyczna buła nie postanowiła wylądować koło Cienistych! Zaraz... dlaczego akurat tam?
Skoczyła na równe łapy, groźnie szczerząc kły i już chcąc jakoś zareagować, gdyby komuś wielkie wejście jej syna się nie spodobało. Całe szczęście dla nich nie zauważyła, żeby ktoś publicznie się obruszył. Nie spuszczała z niego wzroku. Czekała, aż sam do niej podejdźcie. Co ona będzie za nim biegać jak jakaś przewrażliwiona matka?
ŚWIETLIK – rzuciła podniesionym tonem, nie martwiąc się tym czy komuś właśnie nie przerywa rozmowy i czy ktoś w ogóle zwraca na nią uwagę. Lepiej, żeby nie. Uderzyła ze zniecierpliwieniem ogonem o ziemię.
Złowieszczo zmrużyła złotawe ślepka, gdy przywitał się z jej wrogami, jak gdyby nigdy nic potem podchodząc do niej. Stała w pozycji niczym gotowa do walki, ze naprężonymi mięśniami. Gdy jednak Świetlik ją polizał bardziej się wyluzowała. Pozwoliła mu na ten akt czułości, nijak go nie odwzajemniając. Za to lekko się uśmiechnęła. Nie miała w planach go uderzać. Co nie oznacza, że nie zamierzała na niego nawrzeszczeć!
Masz szczęście, że jestem w dobrym humorze i uznam, że to się nie wydarzyło – burknęła, na nowo siadając i starając się ukryć zadowolenie. Zaczęła spokojnie, to dobry znak! – Tylko powiedz mi SKĄD ZNASZ TYCH CIENISTYCH I ZIEMISTĄ – rozkazała, oczekując jakiegoś szczegółowego raportu. Ona już się weźmie za swoje pisklęta! Nawet, jeśli będzie musiała za nimi uganiać się na całej długości Ognistych terenów. – ANI MI SIĘ WAŻ GADAĆ Z TĄ ŁOWCZYNIĄ CIENIA! ANI WOJOWNICZKĄ ZIEMI! – dodała po chwili z oburzeniem. A raczej zabroniła. Jeszcze jej tego brakowało, aby mieć synową lub zięcia w tym podstępnym stadzie! Ale tak szczerze to ona po prostu wiedziała, iż jej dzieci specjalnie, na złość, znajdą sobie partnerów akurat tam.

: 21 sie 2017, 14:50
autor: Mgliste Wody
Młody był zaaferowany matką, w końcu widział ją pierwszy raz i wciąż z wyczekiwaniem patrzył na nią. Czy znów odezwie się w tak dziwny sposób? Wtem jednak do niego podszedł jeszcze jeden smok. Pachnący podobnie jak matka, ale inaczej. Zmarszczył pyszczek w konsternacji, na chwilę odwracając swoje błękitne ślepia od rodzicielki i kierując go na większego samca. Kiedy pysk Patrzącego znalazł się wystarczająco blisko, Amok rozwarł szczęki i po prostu schował nos tego większego w swoją paszczę. Ot tak, bo to było śmieszne. Samczyk poczuł futro, coś mokrego i słonego...ale nie gryzł. Ot, po prostu wsadził pyszczek i dmuchnął powietrzem wprost w nozdrza Patrzącego, co zapewne spowoduje lekkie wydęcie jego policzków. Jak przez mgłę usłyszał wytłumaczenie taty odnośnie jegomościa, którego zdzielił w nos. Tylko lekkie spojrzenie z ukosa na tego kichającego świadczyło o tym, że Amok zarejestrował wypowiedź ojca. Och, ależ tu było wiele, interesujących i zabawnych smoków!

: 21 sie 2017, 14:50
autor: Niezłomna Cisza
Także Szept przyszła na zebranie. Czy też raczej przyleciała. Wylądowała kawałek od całości i ostatni odcinek przemierzyła na piechotę. Pewnie było już tam spore zbiorowisko i nie miała najmniejszej chęci na lądowanie gdzieś w środku sporej grupy smoków. Przydreptała więc na miejsce, od razu sprawdzając kto jest, a kogo nie ma. Tłum smoków z każdego stada wcale ją nie dziwił. To wcale nie było nic zaskakującego, choć nigdy w życiu nie słyszała o podobnym zebraniu. O co może chodzić?
W głowie poszukała ostatniego momentu, gdy był tutaj taki tłok, a ona stała gdzieś w tłumie.
Mgła. Wtedy chodziło o mgłę. Prorok też się zjawił, choć kto inny zwoływał zebranie... Jak to było dawno. Była jeszcze Adeptką.
Mogłaby usiąść sama, po prostu czekając na to, co miało się wydarzyć... Ale ostatecznie tego nie zrobiła. Nie zajęła jednak miejsca obok jednego z Wodnych, z których z resztą większość była pogrążona w rozmowach z innymi smokami, ale usiadła obok Opoki. Niedawno widziały się na Terenach Wspólnych, ale nie pamiętała już dobrze co się tam wydarzyło... O czym wtedy rozmawiały?
Skinęła łbem na powitanie prorokowi, Opoce oraz Ziemistemu, który zajął miejsce u jej drugiego boku.
Ale nic nie powiedziała.

: 21 sie 2017, 16:54
autor: Ostatnie Ogniwo
Rozejrzałem się po tłumie i zobaczyłem jak nowe smoki przylatują na spotkanie z tym ryczącym. Zapowiadało się ciekawie i wtedy zobaczyłem jak jakiś pisklak krzyczy i wlatuje w Brutalną Łuskę. Pamiętam jeszcze jak z nią walczyłem. Potem wstałem i podszedłem do Zmory i Gonitwy. Skinąłem im łbem na przywitanie i spojrzałem na Dirlilth.
Uśmiechnąłem się i odczekałem chwilę w razie gdyby znowu chciała spróbować nabić mi śliwę.
Cześć Dirlilth nadal jesteś zła za tamte iluzje? – zapytałem spokojnie, znając życie zdenerwuje się, ale jakoś mało się tym przejmowałem.

: 21 sie 2017, 18:21
autor: Administrator
Smoczyca spojrzała kpiąco na Przywódcę Wody, dostrzegając jego... przerażenie na wieść, że jest matką piskląt Pozłacanego. Ach, czyżby Łowca był pisklęciem, czy jednak dorosłym samcem?
Sama nie była na tyle stara, aby unikać kontaktów cielesnych z samcami, nie była też nobliwa. Czyżby to był ten sławny stereotyp, że starci już nie mogą?
Przymrużyła więc ślepia, jednak nic nie powiedziała. Gdy mały pisklak oparł się o jej łapę, chuchnęła mu przez nozdrza ciepłym powietrzem, a potem liznęła go po nosie.
~[color=#90000] Mówię w twojej głowie, dzięki Maddarze, gdy podrośniesz również się tego nauczysz, synu[/color] – odmruknęła w jego umyśle.
Gdy nadeszła Dirlilth, uniosła łeb i spojrzała na nią lazurowymi ślepiami. Oczekiwała, że usiądzie koło niej, jednak ta nagle zrobiła tył zwrot i usiadła za Zmorą. Co prawda nadal była blisko niej, bo i Zmora koło niej siedziała, jednak uśmiechnęła się z rozbawieniem, wiedząc, o co młodej chodzi.
Zazdrość. Doświadczyła tego z inną z córek. Uniosła jednak jedno skrzydło, zachęcająco. Jeżeli młoda zechce, to skorzysta, wtedy wyjaśniłaby jej, co się dzieje. Nie zamierzała jednak jej do niczego zmuszać. Ten okres był burzliwy dla wielu smoków.
Kiedy przybył Tiernan, przywitała się z nim.
~ To Amok, twój nowy brat, mieszka jednak ze swoim ojcem, Pozłacanym Milczeniem, w Wodzie – wyjaśniła spokojnie.
Nie zwracała uwagi na pokrzykiwania młodych i ich przekomarzanki. Wasnie w tej chwili mało ją interesowały.

: 21 sie 2017, 18:39
autor: Hila
Niechętnie powędrował w miejsce wskazane przez Gonitwę, przypatrując się z zaintrygowaniem fioletowej smoczycy. Nie miała przednich łap. Dziwne. Znał wiele smoków bez tylnych, ale tego typu smoka jeszcze nie spotkał. Opierała się na wielkich skrzydeł. Otworzył nieco szerzej malinowe ślepia i mlasnął głośno, rozglądając się dookoła. Tyle hałasu, tyle różnych smoków, tak innych od świata pod wodą. Jak mogły się one wszystkie dogadywać? Uśmiechnął się kpiąco, mrużąc ślepia. Oczywiście, że się nie wszystkie dogadywały. Było tu tak głośno. Ktoś krzyczał, ktoś zwyzywał... Były też wymiany drobnych czułości.
Już nie dziwił go widok smoków, które naprawdę potrafiły latać. Smużek dymu unoszącego się z nosów co niektórych bardziej podekscytowanych.
Hila wydawał się już zupełnie nie patrzeć na Zmorę. Otworzył szeroko ślepia, unosząc się lekko na tylnych łapach i rozglądając się z zaintrygowaniem.
– Jak tu... pięknie – szepnął. Wtedy poczuł, jak silny pazur podnosi jego podbródek. Poczuł na swoim brzydkim, podłużnym pysku ciepły oddech fioletowej.
– Jesteś piękna – uśmiechnął się kącikiem pyska. Nagle zdał sobie sprawę, że może robić coś niegrzecznego, zapominając o prawidłowych manierach. Otworzył nagle paszczę, wysuwając z niej długi, zielony, rozwidlony język. Dotknął nim delikatnie kącików pyska Zmory na klasyczne powitanie wśród członków bliskiej rodziny, a także zaprzyjaźnionych Klanów. – Jesteś moją ciocią, prawda? – zapytał niepewnie. Czuł dziwną, ciepłą więź między Zmorą i Gonitwą.

: 21 sie 2017, 19:57
autor: Gonitwa Myśli
Zerknęła na Hilę, gdy Zmora go oglądała. Zmrużyła ślepie z pobłażliwością i lekkim rozbawieniem, gdy syn określił łowczynię jako piękną. Zerknęła zaraz po tym na samą Zmorę, ciekawa jej reakcji na komplement, i pytanie. No właśnie, była ciocią...?
Pogłębiła uśmiech na uwagę o braku podobieństwa. Wiedziała, że dzieci były do niej niepodobne. Zaranna nie była jej, do czasu. A Hila wdał się w morską część rodziny. Prawie w ogóle nie przypinał wojowniczki, może tylko z sylwetki, tak ciutkę, ale przynajmniej gusta mieli podobne.
Gonitwa na to nie zważała. Sama nie była na pierwszy rzut oka podobna do rodziców, biorąc po dziadkach. Nie oceniała pokrewieństw pod kątem dzielonych cech fizycznych.
Pokiwała potem łbem, patrząc po córce i synu, kolejno. Co do Zarannej to nie miała wątpliwości, że stanie się dumą Ziemi. Hila... cóż, wcale nie tak dawno znalazła go na brzegu Zimnego, dopiero się okaże, jak przystosuje się do życia w stadzie.
Hm – mruknęła, może nawet lekko zawiedziona dowiedziawszy się, że samiczka obok Zmory jednak nie była jej. Cierniowa Łuska, jak sama się przedstawiła.
Wojownikiem? – spytała, patrząc po Zmorze. Łowcy zwykli uczyli łowców, wojownicy wojowników. Ale, może Cieniowi brakowało wojów do mistrzowania. Ona sama zajmowała się nauczaniem jednego z ich adeptów. No cóż, jakkolwiek by to nie było, miło słyszeć, że Zmora jest pilnym nauczycielem. Ogólnie, miło było słyszeć miłe rzeczy o Keezheekoni.
To... hm, dobrze. Powodzenia. Pewnie przy następnym spotkaniu będziesz nosiła już inne imię – uśmiechnęła się do cienistej adeptki lekko.
Spojrzała po tym na Zaranną, odwzajemniając uśmiech.
Uczyłam, uczyłam. Ale jeszcze nie miałaś chyba z nikim się przetestować, co? – spytała, szturchając delikatnie bokiem smoczycę. – Mi pierwszej musisz o wszystkim opowiedzieć, jakbyś już zdzieliła komuś w pysk.
Ktoś zupełnie inny zwrócił następnie uwagę smoczycy. Ogniste pisklę, które przywitało się z Cierniowa. Gonitwa już chciała powracać wzrokiem do swojej gromadki, gdy jakiś głos rozległ się dalej, gdy pisklę odchodziło.
Brązowa obróciła się. Szybko wypatrzyła źródło krzyku. Brutalna Łuska, jak dowiedziała się wcześniej od Czarnego Konsyliarza. Zmrużyła delikatnie ślepia. Nie było innej wojowniczki Ziemi, to przed Gonitwą Brutalna musiała przestrzegać swojego podopiecznego.
Chłodniejszy wzrok Gonitwy przeniósł się na krótki moment na Ognistego Uzdrowiciela, po czym powrócił na Brutalną Awanturniczkę.
Brutalna Łuska – odezwała się sucho, na tyle głośno, by smoczyca usłyszało. – Miło widzieć, że znowu... widzisz – patrzyła jeszcze chwilę w stronę smoczycy, po czym wyprostowała szyję, z powrotem obracając się w stronę Zmory. Koniec interakcji. Akurat w porę, by odpowiedzieć Krwistemu skinieniem łba na skinienie łba. Czyli co, nie dąsał się jednak za nic?

: 21 sie 2017, 20:08
autor: Jad Duszy
Przyglądał się wszystkim zebranym i przysłuchiwał temu, co mówią. niektóre rzeczy były interesujące, inne zdecydowanie mniej. Oczywiście nie dał po sobie poznać, co o tym wszystkim myśleć, a jego ślepia cały czas błyszczały kpiącym rozbawieniem. I tyle. zebrało się już sporo smoków. może nie wszyscy, ale być może ktoś się jeszcze zjawi. On nie lubił przeciągać.
Zanim zaczniemy chciałbym przypomnieć, że zgodnie z tradycją podobnych Spotkań, miejsce Przywódców jest na jednym z podwyższeń – mogli o tym nie wiedzieć, nie pamiętać tego. On pamiętał. Wskazał łbem na kilka skał, górujących ponad głowami zebranych smoków. To miejsca dla Przywódcy Stada, Zastępcy lub kogoś, kto aktualnie sprawował nad nim piecze, gdy przywódcy nie było.
Gdy je zajmiecie chciałbym, aby każdy z was krótko przedstawił sytuację w swoim stadzie. Zmiany i tak dalej. Nikt nie każe wam zdradzać waszych sekretów, a jedynie ogólna sytuację. Wiecie, tradycja i tym podobne, które powinniśmy krzewić i pielęgnować – cóż, powaga jak zwykle mu nie wychodziła. Szkoda jedynie, ze nie mógł przewrócić oczami i dodać "bla, bla, bla" na co miał wielką ochotę. Ale jak nakaz z góry, to nakaz z góry.

: 21 sie 2017, 20:47
autor: Zmora Opętanych
___Samica skinęła łbem Zarannej Łusce. Adeptka wyglądała na dość młodą, pewnie wkrótce będzie pełnoprawnym członkiem stada. I dobrze. Ziemia potrzebowała silnych smoków, tak samo jak Cień.
___– Pamiętam, Freyo. Mnie zwą Zmorą Opętanych, jak już zauważyłaś, łowczynią Cienia. – Przedstawiła jej się, skoro już miała pretekst, by to zrobić. No i proszę, kolejna, przyszła łowczyni. Było ich już całkiem sporo w wolnych stadach. Głodne smoki nie mogły narzekać na brak żywicieli.
___A potem do akcji wtrącił się młody Hila. Samica zdziwiła się nieco, słysząc komplement, co było niebywałą rzadkością. Można by rzec, że subtelnie się zmieszała. Nie powiedziała jednak nic, w jej ślepiach zabłysła co najwyżej nuta rozbawienia. A potem poczuła na sobie dotyk mokrego, rozwidlonego jęzora. To było nieco za wiele dla kogoś, kto nie przywykł do czułości. Zmora na chwilę przestałą się ruszać, jakby zahipnotyzowana. Dopiero po chwili się ocknęła, gdy usłyszała pytanie młodego. Odwzajemniła, co zaskakujące, jego gest. Czarny, również rozwidlony jęzor łowczyni delikatnie dotknął pyska młodego.
___– Może nawet kimś więcej... – Odpowiedziała mu nieco enigmatycznie, zerkając na Gonitwę. Cierniowa się przedstawiła, powiedziała nawet co nieco o sobie. Zmora nie odpowiedziała bezpośrednio – wiedziała, że jej partnerka rozumie sytuację. Szyderczy gdzieś się zawieruszył, w Cieniu było mało dorosłych smoków. Dlatego też Keezheekoni wzięła na swoje barki obowiązek, jakim było szkolenie młodych.
___I wtedy usłyszała huk. Młody, nieporadny w locie samczyk z Ognia wylądował, lekko mówiąc, z totalnym brakiem gracji, wręcz uderzając o ziemię. Samica nie poczyniła kroku w jego stronę, nie próbowała mu pomóc. Nie odezwała się ani słowem, tylko odprowadziła go wzrokiem, zerkając na moment także na Dirlilth. Na złośliwy komentarz Gonitwy odpowiedziała natomiast cichym, rozbawionym prychnięciem.
___I wtedy odezwał się prorok. Samica wypuściła wolno powietrze z płuc, spojrzała na podwyższenia, potem na Heulyn. Spróbowała złapać z nią kontakt wzrokowy i lekko skinęła jej łbem. Po czym, ku zapewne zdziwieniu niektórych, ruszyła przed siebie, zostawiając kompanów z... Rodziną i Cieniem. Przed odejściem końcówką ogona przejechała po piersi swojej wybranki, po czym zajęła miejsce na podwyższeniu na skraju, z prawej strony. Nie siadała jednak. Nigdy. Zawsze stała. Odziana w kompozycję fioletu i bieli, przywodziła na myśl No Russian – masz i się ciesz, Złocisty!
___– Cienisty Krąg utracił niedawno swoją przywódczynię, Cień Snów. Stoję tutaj nie jako nowy smok sprawujący władzę, lecz, jak mniemam, tymczasowy przedstawiciel stada. Niedługo też obecny kleryk, znany nielicznym jako Patrzący Kolec, uczeń Krwi Mandragory, znanej wcześniej jako Czerwień Kaliny, zostanie pełnoprawnym uzdrowicielem. – Wyjaśniła krótko. Najważniejsze rzeczy, nic więcej. Nie zamierzała śpiewać wszystkiego, co się dzieje w stadzie. Jej mrukliwy, syczący głos rozniósł się po miejscu spotkania, a wywerna patrzyła na wszystkich wzrokiem chłodnym i beznamiętnym. Jakby była posągiem wyrzeźbionym z czystego lodu.

: 21 sie 2017, 21:55
autor: Żar Zmierzchu
Przyglądał się z zaciekawieniem zebranym i przysłuchiwał fragmentom rozmów. Wtem, nadleciał Świetlik niczym kamień rzucony po wielkim łuku. Przyłożył łapę do czoła i pokręcił łbem. On go tego nie nauczył. Spojrzał na Brutalną Łuskę gdy zrugała swojego syna za zajęcie miejsca wśród obcych. Miała prawo... ale dobrze było widzieć że próbuje odbudować więzi rodzinne. Wtedy Prorok uciął dyskusje i przemówił.
Onyks żałował że ojciec odszedł tak szybko. Było tyle rzeczy o które chciał go zapytać, tyle rzeczy które chciał wyjaśnić... nie wiedział że w przeszłości takie spotkania miały już miejsce, takie walne zgromadzenie Smoków Wolnych Stad. Oby nikt nie zrobił nic głupiego. Wręcz czuł napięcie między Morową z Zmorą, atmosfera tak zgęstniała że mógłby powiesić na niej włócznię mrocznego elfa którą wziął na pamiątkę z wyprawy za nimi.
Wtem został wywołany na podwyższenie wraz z innymi Przywódcami... zaraz, Zmora teraz przewodzi Cieniowi? Choćby nawet nieoficjalnie? Jak szybko zmieniła się sytuacja w dawnym sojuszniczym stadzie. Nie zdążył nawet poznać Cienia Snów, a powinien, to był jeden z jego obowiązków. To komplikuje sprawę, ale zdania nie zmieni, tak jak co się stało już się nie odstanie. Otarł nos o policzek ukochanej towarzyszki życia i powstał by zająć miejsce na podwyższeniu. Podszedł do niego żwawym krokiem i zajął miejsce bliżej środka, od strony Zmory Opętanych. Drobny przytyk dla Morowej, wszak zajęcie miejsca obok kogoś jeszcze nie oznacza wzięcia czyjejś strony.
– Buchający Płomień opuścił świat żywych trzy księżyce temu. Od tamtego dnia przewodzę Ogniowi jako Płomień Świtu i domykam sprawy których nie zdążył dokończyć. Niebawem obecna tutaj Zakrwawiona Łuska zostanie wyniesiona do godności Wojowniczki a Piórko Nadziei da początek Starszyźnie Ognia – przedstawił krótko obecną sytuację w Ogniu rozważnie pomijając rzeczy których inne stada nie powinny wiedzieć, po czym w milczeniu oczekiwał na dalszy rozwój zdarzeń, zaś Charon jak zawsze znudzony sprawami tego świata próżnował skryty pod jego złożonym skrzydłem.

: 21 sie 2017, 22:02
autor: Płacz Aniołów
Płacz był daleki od bycia przerażonym, wbrew temu, co myślała Krew. Był zdziwiony, owszem. Ale nie była to jakaś nienaturalna reakcja, zwłaszcza, że – choćby nawet – różnica wieku była naprawdę duża. Przynajmniej według niego. Posłał Kalinie nieco zażenowany wzrok, widząc kolejny raz wymalowaną na jej pysku kpinę. Chędoży młodych, a nie można z nią porozumieć się żartobliwie. Gdzie tu sens, a gdzie logika.
Może nie było mu dane tego rozumieć. Kalina była enigmatyczna, trudna do rozgryzienia przez samca.
Wrócił wzrokiem na swojego Łowcę i wysłuchał go. Przepraszał za pisklaka? On doskonale wiedział, że pisklaki właśnie tak się zachowują. Nie rozumiał przeprosin w takiej sytuacji. Zwłaszcza, że Płacz nijak negatywnie zareagował na zachowanie Amoku.
– Nie nadążysz przepraszać za pisklaki. – pokręcił łebkiem z uśmiechem. Czyli chyba nic się nie stało, prawda? Ciekaw był tego, jakim Złocisty będzie ojcem. Zerknął raz jeszcze na malucha i uśmiechnął się sam do siebie.
Wtem przemówił Oprawca.
Zawsze miał wrażenie, że jego głos jest donośny. Nawet, jeśli nie mówił wcale głośno, zawsze dało się go usłyszeć. Może podświadomość działała tak, że słuch wychwytuje głos pochodzący od ważniejszych smoków jako pierwszy, jako priorytet? Strzygł uchem i odwrócił łeb. Podest? Tak, on akurat nie miał pojęcia, że jest taka tradycja. Był na takim spotkaniu pierwszy raz, a drugi raz w tym miejscu za całe życie.
Szykowało się wystąpienie przed tłumem. O dziwo Płacz, jako smok, który jest bardziej lakoniczny aniżeli rozmowny i woli dyskusje na osobności, nie krępował się przed wyjściem na podwyższenie. Z nozdrzy wydobyło się chłodne powietrze, które musnęło jego pysk i poszedł we wskazane przez Proroka miejsce, zajmując je niedaleko Zmory i Płomienia Świtu.
Stanął obok samca, a Cienistej posłał dość długie, obojętne i nic nie zdradzające spojrzenie. W jego łebku zaczęły kłębić się rozmaite myśli, które raczej nie opuszczą jego umysłu i nie dotrą do kogokolwiek. Po kilku uderzeniach serca wpatrywania się w nią, w trakcie jej krótkiej przemowy Wodnisty ukradkiem rozejrzał się po wszystkich zebranych. Wypuścił nadmiar powietrza z płuc i nieznacznie uniósł pysk wyżej, przechylając go odrobinkę na lewo.
Czas chyba na jego odpowiedź. Co właściwie on mógł przekazać prorokowi i wszystkim stadom? Z reguły samiec nigdy nie widział obowiązku mówić komukolwiek o jakiejkolwiek rzeczy odnośnie tego, co dzieje się w jego własnym stadzie. Musiał zrobić krótką selekcję tego, co chciałby zachować dla siebie i co chciałby, żeby inni usłyszeli.
W końcu wziął głębszy wdech.
– Stado wraz z pomocą szkoli sobie młodego i ambitnego kleryka, Oszronioną Łuskę, która zakładam, że szybko stanie się uzdrowicielem. Pilnuję, by młodzi mieli dobry dostęp do nauk, powierzając im odpowiednich mistrzów lub samemu zapewniając im dobre wyszkolenie. A nie tak dawno temu dołączyła do grona dorosłych młoda, zadziorna Wojowniczka, Księżycowa Łuna. – ot, krótka lista zmian najpotrzebniejszych do życia innym... szczerze mówiąc, gdyby nie musiał, nie mówiłby nawet tego. Wzrokiem świdrował każdego smoka po kolei na Skałach Pokoju, a na końcu powoli przeniósł ślepia na Oprawcę Gwiazd.

: 21 sie 2017, 23:34
autor: Zmierzch Gwiazd
Kątem oka spojrzała na poczynania Krwistego. Wyglądało na to, że przekomarzał się z jakąś Wodną, kompletnie nie zdając sobie sprawy, jak powinien zachowywać się na spotkaniu zwołanym przez samego Proroka. Nie od razu odpowiedziała na jego pytanie. Zamiast tego westchnęła w duchu, bojąc się o przyszłość syna.
~ Nie wiem, jednak to zapewne coś ważnego, więc słuchaj uważnie.
Uśmiechnęła się delikatnie w kierunku Szeptu Burzy, jednak był to ruch prawie niezauważalny. Nie było dane im posiedzieć razem, bowiem zaraz Prorok przemówił. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że są tutaj miejsca specjalnie wydzielone dla Przywódców. Ostatnio była tu na Spotkaniu Młodych, kiedy była adeptką. Było to szmat czasu temu, nic się dziwnego, że nie pamiętała. Zresztą, adeptka jakoś nie specjalnie się wtedy rozglądała, bardziej była skupiona na nauce, niż badaniu terenu.
Ruszyła więc w kierunku ostatniego wolnego podwyższenia, zajmując swoje miejsce jako Przywódczyni Ziemi. Kto wie jednak, może następnym razem już nie będzie jej dane tutaj zasiadać? Nie ma co ukrywać, miała już swoje księżyce na karku, siedemdziesiąt to wcale nie taka mała liczba. Zdecydowanie jednak była jedną z smoczyc, które nie przejmowały się swoim wiekiem.
Na początku wysłuchała uważnie relacji innych stad. Jedyne co zrobili, to pochwalili się rangami swoich smoków, co było dla niej w sumie zrozumiałe, jednak nie do końca. Przecież Oprawca Gwiazd mówił o krzewieniu tradycji i tak dalej. Nie odzywała się, słuchała jednak uważnie. Nie chciała nikomu wchodzić w słowo. Wieść o tym, że jej partner niedługo zostanie starszym, wywołała radość w jej sercu. Zdecydowanie zasłużył na tą rangę. Gdy Szkarłatne Wody skończył swoją relację, ona miała już gotowe słowa, na swoje przemówienie. A było się czym pochwalić.
– Niedawno, na nowo zaczęliśmy tworzyć nasze małe, stadne konkursy i nauki, które były kiedyś organizowane przez uzdrowicielkę, Jesień Bzów. Dodatkowo, zyskaliśmy nowego uzdrowiciela oraz łowczynię, nasze stado rozwija się...
Dyskretnie spojrzała na Gonitwę Myśli. Za niedługo przyjdzie czas na nią. Oby słuchała uważnie, tego, co teraz się tu mówi.

: 21 sie 2017, 23:41
autor: Dymiące Zgliszcza
Stęknął z zaskoczeniem, gdy małe szczęki Amoku objęły jego nos. Gdy nie poczuł ostrych kiełków, uśmiechnął się i podniósł maleństwo z ziemi na małą wysokość, a potem znów opuścił, chcąc zobaczyć, czy będzie się trzymać. Braciszek był taki słodki!
Wyjął pysk z buzi malca, żeby móc mówić. Zlustrował wzrokiem najbliższego Wodnego, Łowcę, którego znał. Uśmiechnął się znowu przyjaźnie, a potem skupił uwagę na pisklaku.
Jesteś bardzo uroczy. Chciałbyś się pobawić? – zapytał, poruszając ogonem przed malcem i po jego klatce piersiowej. Może ma łaskotki, które wywoła złota kita na końcu ogona Tiernana?
Jestem Tiernan i miło mi cie poznać, Amoku – dodał. Malec pewnie będzie nudził się na tym spotkaniu, a Patrzący ma podzielną uwagę. Może go spróbować zająć.
Przysłuchiwał się, jak przywódcy raportowali stan stad dla Proroka. Potrząsnął łbem i wyprostował się, gdy Keezheekoni wymieniła jego imię, chciał dać znać, że to on. Przysłuchiwał się też prezentacji innych przywódców, starając się zapamiętać ich pyski, zwłaszcza wodza Wody. Powinien zacząć poznawać świat polityki. Zwłaszcza w obliczu nowych konfliktów, w których centrum się znajdzie, gdy będzie trzeba kogoś poskładać do kupy, albo opatrzyć rany. Albo wręcz przeciwnie, wiedzieć, kogo nie składać. Tak czy siak, z nieistotnych powodów nie byliby wzywani, więc warto było słuchać.

: 22 sie 2017, 13:09
autor: Mgliste Wody
Maddara, dziwne, obce mu słowo. Ale skoro takie cuda potrafi zdziałać, pewnie się jej nauczy. Ale jakoś szybko stracił zainteresowanie tymi informacjami, zwłaszcza, gdy duży smok, Tiernan, zapytał go o zabawę, gdy już zdołał się wyswobodzić z uścisku jego pyska. Uśmiechnął się drapieżnie, przynajmniej w jego mniemaniu i pokiwał łebkiem. Zabawa brzmiała fajnie. I chciał się bawić. Ogon faktycznie go połaskotał i zaśmiał się odruchowo. Było to jednak bardzo dziwne wrażenie, a ruszająca się kita wyglądała zachęcająco...do upolowania. Mały Amok od razu nieporadnie rzucił się na kępkę włosia, tworzących ogon Tienana i chciał ząbkami i pazurkami pochwycić ruchome stworzonko. Jak na pisklę był bardzo zręczny i szybki, jednak wciąż z braku pewnych umiejętności – nieporadny w tym, co robił. Zupełnie nie obchodziło go to, co dzieje się wśród dużych. Ten, Szkarłatne Wody, jak go tata nazwał poszedł gdzieś z innymi trzema, nieznanymi mu smokami i o czymś tam mówili. Ale nie za bardzo go to obchodziło. W końcu to były sprawy dużych, a on sam nie za bardzo wiedział o co chodzi...jeszcze. Tak jakby podświadomie tylko wyłapywał pewne słowa. Nie bardzo jeszcze wiedząc, co one oznaczają.

: 22 sie 2017, 14:16
autor: Wirtuoz Szeptów
W końcu zjawiłem się i ja. Ryk proraka tak jak nie wiem dlaczego zawsze się tak dzieję zbudził mnie ze snu. Dziwny przypadek prawda? Ton ryku jednak wskazywał, że spotkanie było ważne, więc i ja momentalnie wzbiłem się do lotu i skierowałem go w stronę terenów wspólnych.
Gdy znalazłem się na miejscu wiele smoków już tam było. Wielu z nich nie znałem. Oprócz Spokojnej i jej matki, łowczyni Wody oraz tej tajemniczej cienistej dobrodziejki, która najwyraźniej niezbyt lubiła naszą uzdrowicielkę znajome mi były tylko pyski smoków z naszego stada. Niektórzy i tak powiedzą, że to dużo jednak ja chciałem znać każdego kogo znać warto...
Początkowo chciałem zająć miejsce obok Płomienia jednak ten został wezwany na podwyższenie. Hmm... W takim razie został tylko jeden smok, którego towarzystwo mi nie wadzi. Podchodząc do Spokojnej otarłem się delikatnie o jej bok siadając po tym obok i z zaciekawieniem obserwując przebieg wydarzeń...