Strona 3 z 30
: 04 paź 2014, 15:25
autor: Gliniany Kolec
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
–
Zapomniany Kolec, Nake, bardzo ładnie! Mój przyjaciel też się nazywa Kolec! I podobno każdy smok prędzej czy później będzie się tak nazywać. – Powiedział rezolutnie. Nake na pewno o tym wiedział, ale Mokradło lubił wspominać o prostych rzeczach.
–
Zapomniany Kolcu, a może mi coś pokażesz? Starsze smoki zawsze potrafią coś ciekawego! A ja bardzo lubię obserwować. – powiedział wesołym tonem.
: 05 paź 2014, 18:58
autor: Niebieski Kolec
Jak dawno słyszałem swoje dawne imię. Uśmiechnąłem się do małego i pomyślałem co mogę mu pokazać. Pokaże mu to co pokazuje najczęściej czyli magię. Spojrzałem do niego i nagle obok mnie pojawił się drugi ja. Ciekawe jaką będzie jego reakcja, pewnie się ucieszy.
: 05 paź 2014, 19:39
autor: Gliniany Kolec
Pisklę otworzyło szeroko oczy, spojrzało na jednego smoka, potem na drugiego...
– Ooo! Jest was dwóch! – podszedł do Zapomnianego z lewej, potem do tego z prawej. Spróbował dotknąć obu.
– Ha, ty jesteś prawdziwy! – uśmiechnął się – Świetna umiejętność! Na pewno jest bardzo przydatna. Podoba mi się! – powiedział wesoło i usiadł z powrotem, ale wpadł na pewien pomysł i aż wstał z podekscytowania. – Zapomniany Kolcu, a nauczyłbyś mnie czegoś? Czegoś fajnego!
: 05 paź 2014, 20:13
autor: Niebieski Kolec
Uśmiechnąłem się kolejny raz do małego Mokradła. To zawsze działa na pisklaki. Gdy zadał mi pytanie utkwiłem w zamyśleniu. Co według niego może był łajne... Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. – A czy skok będzie czymś fajnym?– Spytałem z lekką niepewnością w głosie. Jeśli nie to wymyślimy wspólnie coś innego.
: 05 paź 2014, 20:21
autor: Gliniany Kolec
– Będzie czymś niesamowicie fajnym! – powiedział podekscytowany. Właściwie, to nie wiedział czy będzie to fajne... Ale na pewno będzie! Nauki zazwyczaj takie są. Szczególnie, że Mokradło uwielbia obserwować i powtarzać. Usiadł sobie myśląc o skokach... tak, słyszał parę razy, pewnie i widział, ale nie zamiaru siedzieć i rozmyślać. Trzeba działać!
– Bardzo chętnie się nauczę! – uśmiechnął się do Zapomnianego.
: 05 paź 2014, 20:30
autor: Niebieski Kolec
Miałem kolejny powód do uśmiechu. Skok może być, a więc nie mam czym się martwić. Jednak na początek czeka go zmora wszystkich uczniów czyli... teoria. – Dobrze, a więc wytłumacz mi czym jest skok i do czego nam służy.– Powiedziałem posyłając małemu pokrzepiający uśmiech. Tylko żeby się nie zniechęcił tym pytaniem.
: 05 paź 2014, 20:44
autor: Gliniany Kolec
– Skok, więc... Jak jeszcze chwilę temu nasze łapki były na ziemi, a teraz są w powietrzu... I my też jesteśmy w powietrzu i za chwilkę z powrotem znajdziemy się na ziemi, lub na czymś innym... To to jest skok. I to wygląda tak! – usiadł wygodnie, przesunął łapę na bok – uniósł ją, ta "przeleciała" nad głową Mokradła zataczając łuk i dotknęła ziemi po drugiej stronie. Mokradło w tym czasie wydawał efektowny, świszczący dźwięk.
– Tak to wygląda. – zaśmiał się cicho wiedząc, jak śmieszna była jego odpowiedź, choć miała być poważna.
– A potrzebne do... Skokiem możemy uciec przed kimś, czymś... Możemy też skoczyć na kogoś, coś w zabawie na przykład. To z pewnością jest przydatne.
: 12 paź 2014, 18:45
autor: Niebieski Kolec
Słuchałem odpowiedzi małego z widocznym uśmiechem. Jego odpowiedź była przezabawna, a przy " demonstracji" omal nie wybuchnąłem śmiechem. – Nic dodać, nic ująć. Skoku jednak możemy zupełnie tak jak biegu używać do pokonywania odległość lub przeskakiwania różnych przeszkód. Jest on też pierwszym krokiem do latania. Czy mógłbyś mi pokazać dogodną pozycję do skakania? – Spytałem cały czas uśmiechając się do młodzika. Jak by nie umiał z wielką chęcią bym mu ją pokazał.
: 13 paź 2014, 16:49
autor: Gliniany Kolec
~ Skoro do pokonywania odległości, to pozycja pewnie i podobna jak do biegu... – przeleciało Mokradłu przez myśl. Podczas biegu robiło się duże susy, czy były one podobne do skoku?
Pisklę stanęło jak podczas biegania – lekko ugiął łapy, obniżył szyję i uniósł ogon... Jakby biegł, właśnie zrobiłby susa przed siebie! Ale nie za bardzo pasowała mu ta poza – nie do skakania. Wyprostował się i przekrzywił lekko głowę.
– Szczerze, to nie mam zbytnio pomysłu jak mogłoby to wyglądać. – powiedział do Zapomnianego.
: 17 paź 2014, 8:02
autor: Niebieski Kolec
Spojrzałem z lekko udawanym uśmiechem na pozycję, która zademonstrował mi Mokradło. Ale jego kolejne słowa wprawiły mnie w niemalże rozbawienie. – Wbrew pozorom to dobra pozycja. Czy potrafisz mi wytłumaczyć dlaczego skrzydła mamy przyciśnięte do boków?– Spytałem już lekko znudzony. Nie byłem w humorze, a to źle zwiastowało małemu. Może popisze się jakaś błyskotliwą odpowiedzią...
: 18 paź 2014, 10:33
autor: Gliniany Kolec
Ucieszyło go to, że jednak przybrał dobrą pozycję.
– Skrzydła? Myślę, że żeby nie przeszkadzały. – powiedział pierwsze, co przyszło mu na myśl. Spojrzał na swoje skrzydła zastanawiając się jeszcze nad odpowiedzią.
– Mogłyby też stawiać opór? Lub zahaczyć o coś, jeśli skakalibyśmy między drzewami na przykład. – odpowiedział.
: 22 paź 2014, 16:43
autor: Niebieski Kolec
Mokradło mógł ujrzeć moją nagłą zmianę nastroju. Ale cóż... przypadków się nie wybiera... Oczywiście jego odpowiedź była poprawna, ale jakoś moja ochota na uczenie go zniknęła. – Dobrze... Zatem przejdźmy do twojego pierwszego skoku. Ustaw się w wcześniej wskazanej pozycji, a gdy będziesz gotowy ugnij wszystkie łapy, a potem szybko je wyprostuj. Najpierw przednie, a później tylne. Podczas lotu nie bój się wyciągnąć przednich łap przed siebie, a gdy będziesz lądował ugnił łapy by zamortyzować upadek. Najpierw przednie, a potem tylne. Spróbuj...– Powiedziałem i zacząłem czekać na pierwszą próbę Mokradła.
: 26 paź 2014, 10:58
autor: Gliniany Kolec
Gliniany ustawił się więc w pozycji, jak do biegania. Uniósł ogon by był mniej-więcej na równi z grzbietem, opuścił szyję, poprawił i skrzydła, o których wcześniej było pytanie. Ugiął wszystkie łapy, mocniej niż przy bieganiu, po czym wyprostował przednie i chwilę po nich tylne. Niezbyt szybko, wręcz powoli, chciał tylko zobaczyć jak to będzie wyglądać. Pora na prawdziwą próbę, nie ma co marnować czasu, nawet Zapomniany miał dziwny humor. Hm, a może po prostu jest poważny, jak to nauczyciele czasem bywają? Nie ważne, próba! Mokradło znów przybrał podobną pozycję co wcześniej i ugiął łapy – po chwili szybko je wyprostował, najpierw przednie i zaraz tylne. Oderwał się od ziemi na krótką chwilę, od razu więc wyciągnął bardziej do przodu przednie łapy i zaraz znów dotknął ziemi – uginając przy tym łapy przednie, bo to one pierwsze wylądowały, tylne dołączyły dopiero za krótką chwilę.
: 23 lis 2014, 13:09
autor: Piekielna Łuska
Piekielna postanowiła poprawić swoje umiejętności śledzenia, ważne dla wojownika niemal tak samo jak atak i obrona. Cóż, miała teraz wiele możliwości. Teren był raczej sprzyjający do poszukiwań. Pogoda również szła adeptce na rękę, więc nie mogła nie skorzystać z tej okazji.
Postanowiła iść po rozszerzającej się spirali. Wzięła głęboki oddech, by wyostrzyć zmysły i się wyciszyć. Chciała poczuć siłę w swoim ciele, skupić się, by wszystko poszło zgodnie z planem i jej oczekiwaniami. W sumie śledzenie nie wymagało znajomości jakieś specjalnej pozycji, w przeciwieństwie do skradania. Wystarczyło uważnie nasłuchiwać, węszyć i rozglądać się. Dlatego też Ankaa ruszyła po wcześniej ustalonym torze poszukiwań. Delikatny, chłodny wiatr okalał jej łuski szczelną płachtą. Jej kroki były sprawne, sprężyste, pełne gracji, jak na zwinną i zręczną smoczycę przystało. Z nosem przy ziemi starała się coś znaleźć za wszelką cenę. Nasłuchiwała w poszukiwaniu jakiś wskazówek. Gdzieś musi być jakaś zdobycz. Smoczyca miała co prawda cały dzień, ale nie chciała go poświęcić na poszukiwania. Im szybciej pójdzie ta nauka, tym lepiej dla niej i otoczenia, bo podirytowana Piekielna niczego dobrego nie zwiastuje. Pomarańczowe ślepia w dzikich, czarnych obwódkach badały teren niczym lasery, wwiercając się w każdy istotny szczegół. Nozdrza z kolei poszukiwały uparcie jakiś cudownych woni, pokazujących że gdzieś znajduje się zwierzyna. Uszy z kolei jak sonary. I w końcu, po długich poszukiwaniach, nasłuchiwaniu, węszeniu i rozglądaniu się. Przeszła kilkadziesiąt metrów, tworząc szeroką spiralę, gdy przed jej nosem ukazały się malutkie kropelki krwi. Wzięła w pysk kawałek ziemi z ową krwią, delektując się jej słodyczą. Dzięki temu dowiedziała się, że krew należy do jakiegoś zwierzęcia nie będącego smokiem. A więc pierwszy sukces tej nauki. Ruszyła dalej po spiralnej orbicie, szukając dalszych wskazówek. Przez dłuższy czas niczego nie było. Bezcelowo wędrowała, męcząc swój organizm tą wędrówką. Wtedy też jej ślepia wypatrzyły kolejną poszlakę – kępkę brunatnego futra, dość długiego. Wzięła głęboki oddech w swoje pojemne płuca, i wtedy okazało się, że znalezisko należy do żubra. Duża zdobycz, w sam raz. Jednak to nie było polowanie, więc smoczyca nie zamierzała zabić ofiary, a jedynie do niej dotrzeć, zobaczyć ją w pełnej okazałości. A szkoda, bo żubr to naprawdę świetna zdobycz. Tyle pożywienia od jednego zwierzęcia to rzadkość.
Szła więc dalej. Spirala, jaką krążyła była już naprawdę duża. W końcu nastąpił przełom, czyli to na co Lilith czekała. Odciski dużych kopyt w błocie i poskubana trawa – ewidentnie był to trop owego żubra, bo dodatkowo do nozdrzy samicy dotarła woń owego zwierzęcia. Oblizała lubieżnie gadzie wargi, uśmiechając się bezczelnie pod nosem i ruszyła nie tracąc odcisków kopyt z oczu. Raz co raz się przerywały przez zmienne podłoże, ale jakoś dawała radę. Wierzyła w swoje siły, w swoją cierpliwość, tak potężną. Wtem zatrzymała się sfrustrowana. Miała poważny dylemat do rozwiązania. Na wprost miała dalsze, coraz wyraźniejsze ślady kopyt, ale wyraźna woń żubra dochodziła z jej prawej. Wzięła głęboki wdech, by się uspokoić. Ale nie wyszło. Piekielna była z natury dzika i nieprzewidywalna, bez zasad moralnych. Rzadko kiedy zachowywała spokój. Warknęła i postanowiła zaryzykować, idąc dale za śladami kopyt. Węch bywał zdradliwy. Zapach łatwo rozwiać przez chociażby delikatny podmuch wiatru, a odciski zazwyczaj prowadzą dokładnie do celu, o ile w pewnym momencie nagle się nie urwą w dziwny, nieodgadniony sposób. Pamiętała o śladach krwi, co świadczyło, że żubr musiał mieć jakieś małe zadrapanie na sobie, bo kropelki były malutkie. Ale to zawsze coś. Ponad to co jakiś czas się zatrzymywał, by poskubać trawę. Kto by pomyślał, że można tylu rzeczy dowiedzieć się od malutkich poszlak. Kontynuowała naukę śledzenia, podążając za tropem uparcie. I w końcu. Usłyszała obok siebie szelest krzewów i instynktownie się zatrzymała. Po chwili zauważyła żubra – stał kilkanaście metrów dalej. Aż dziwne, że jeszcze się nie zorientował o jej obecności, niebezpiecznie bliskiej. Postanowiła spróbować podejść bliżej. Nie skradała się, nie umiała tego jeszcze robić. Po prostu podeszła, a wtedy zwierzę uciekło w popłochu. To tyle, czas wracać.
: 25 gru 2014, 17:26
autor: Bezkresna Galaktyka
Na Łąkę głazów przybyła drogą powietrzną Pierzasta Łuska, która akurat szukała odpowiedniego miejsca na trening lotu. Po zauważeniu łąki Ważka zaczęła zniżać swój lot, robiąc okręgi w powietrzu, by lepiej rozeznać się w sytuacji. Ruchy skrzydeł były już płynniejsze, a samica miała lepsze wyczucie równowagi. Tym razem nie zamierzała lądować. Skrzydła były już rozgrzane po locie.
Najpierw zamierzała sprawdzić, jaka jest największa szybkość z jaką może przyśpieszyć. Nagle dużo mocniej uderzyła skrzydłami, starając się w jak najkrótszym czasie wybić się do przodu. Unikała zbędnych ruchów, które mogłyby zachwiać jej równowagą. Skupiła się wyłącznie na tym, by jak najlepiej wykorzystać swoje ciało.
Teraz usiłowała zatrzymać się w powietrzu. To było trudne. Rozpędzona po tym nagłym wystartowaniu przeniosła skrzydła do przodu, uderzając powietrze mocno w taki sposób, by smoczyca wytraciła swoją prędkość aż do zatrzymania się. Ta czynność podsunęła jej pomysł na następne ćwiczenie. Zauważyła, że im mocniejszy wieje wiatr, tym słabnie jej precyzja. Wiatr lekko przesuwał ją tam, dokąd akurat wiał, a czasem lekko obracał. Chciała znaleźć jakiś sposób na poradzenie sobie z tym problemem. Teraz jak tak w miarę wisiała w powietrzu jej uwaga skupiała się mocno na pozycji. Zaczęła sprawdzać, jakie ruchy wykonać, by zmniejszyć działanie wiatru. Przypomniała sobie moment zatrzymania. Wtedy też musiała zrównoważyć działanie pewnej siły. To samo robiła teraz. Jak zaczynało ją znosić w pewnym kierunku, przenosiła ciężar ciała w odwrotną stronę i tak nim działała, by nie pozwolić się przesuwać. Im silniejszy powiew wiatru, tym cięższe to było, ale opłacało się. Po dłuższym czasie Ważka już bardziej rozumiała co robić, by zachować większą kontrolę nad lotem w trudnych warunkach.
Teraz powoli ruszyła do przodu, wciąż uważając na wiatr. Tym razem miała jednak więcej rozproszeń. Oprócz wykonywania skrętów, przyśpieszeń i zwolnień starała się uniemożliwić powiewom wpływanie na jej tor lotu.
Zbliżał się koniec ćwiczeń. Dotychczasowe trochę już znudziły smoczycę, dlatego postanowiła sobie urozmaicić trening. Była już mocno rozgrzana, ale nadal pełna sił. Zresztą zauważyła, że im więcej ćwiczyła, tym szybciej jej energia się regenerowała, a oddech wyrównywał. Postanowiła teraz to wykorzystać. Lecąc wykonywała obroty w różnych kierunkach i pod różnymi kątami. Stopniowo coraz ciaśniejsze. Starała się cały czas panować nad swoim lotem. W końcu to byłoby niebezpieczne, gdyby w którymś momencie straciła rozeznanie co do wysokości, czy kierunku lotu. Gdy już to ją mocno zmęczyło, wyprostowała swój lot, oddychając głęboko. Zwolniła, po czym spokojnym tempem skierowała się w stronę terenów swojego stada.
: 29 gru 2014, 12:54
autor: Rozsądny Kolec.
Wyszedł z lasku, który nazywał w myślach po prostu Zagajnikiem. Według innych nazywało się inaczej; miał pewność, jednak nie spotkał nikogo, kto mógłby mu o tym powiedzieć. Ruszył więc dalej.
Opuścił Szmaragdowe Ustronie, by zbadać wielkość puszczy, w której się znajdował, Szklistego Zagajniku. I trafił na nieporównywalnie dziwniejsze miejsce.
Otwarła się przed nim polana, czy właściwie... równina? Łąka? Zmrużył ślepia. Wydawało mu się, że ciemne zarysy głazów to smocze sylwetki. Nieufnie podszedł bliżej, w myślach urągając śniegowi, który mocno dawał mu się we znaki. Przystanął przed najbliższym kamienie i oparł łapę o jego ścianę. Zimna. Twarda. Chropowata. Odgarnął śnieg i lód, by po chwili wdrapać się na jego szczyt. Z zastanowieniem rozejrzał się dookoła. Mógł sięgnąć wzrokiem do krańca Łąki, za którą, jak widział, rozciągały się już inne tereny. Ha! A zatem udało mu się zbadać. Przymknął ślepia, wykonując teraz pomniejsze pomiary i lokalizując na mapie las. Uśmiechnął się, zadowolony, i doszedł do wniosku, że posiedzi tu chwilę nim ruszy dalej.
Ułożył się wygodniej i pogrążył w rozmyślaniach.
: 04 sty 2015, 11:50
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Haru miał sporo czasu na rozmyślania. Zanim Złudzenie wygrzebał się ze wszystkich spraw w obozie, Złota Twarz zdążyła solidnie zmienić swoje położenie na nieboskłonie. Ale w końcu się zjawił. I jeszcze się nie ściemniało. Gdy przybył, odszukał wzrokiem pisklę ze swojego Stada, by stanąć naprzeciwko niego. Uśmiechnął się delikatnie.
– Witaj Haru. W czym mogę ci pomóc? – znał imiona chyba wszystkich smoków swojego Stada, nawet, gdy nigdy z nimi nie rozmawiał. Ale nauczył się tego i owego, przez te niemal osiemdziesiąt księżyców.
: 04 sty 2015, 12:27
autor: Rozsądny Kolec.
Pisklę otwarło ślepia. Źrenice szybko zmniejszyły się w kocie szparki, a smok niemal żałował, że nie mogą zmniejszyć się bardziej, gdy zaatakowało go jasne światło odbijające się dodatkowo od śniegu.
– Złudzenie Życia – rzucił w odpowiedzi, pochylając łeb. Zeskoczył z kamienia i na chwilę zniknął pod śniegiem. – Chciałbym cię prosić o naukę walki – fizycznej i magicznej.
Powiedział prosto z mostu, nie wdając się w wyjaśnienia. Przywódca powinien sam się domyślić, dlaczego nie uczy go matka, ojciec ani rodzeństwo. Zresztą, czy to takie ważne?
Otrzepał się z natrętnej, lepkiej bieli i uniósł wzrok. Musiał wygiąć długą szyję, by spojrzeć w oczy nauczyciela. Sięgał mu do łokci.
: 05 sty 2015, 23:52
autor: Uskrzydlony Marzeniami
//czy mogłabym Cię prosić o używanie innego koloru na wypowiedzi? centralnie musiałam zaznaczać tekst, żeby go w ogóle przeczytać :<
Marzenie kiwnął Haru łbem. Nie dziwił się takiemu stanowi rzeczy. Czasami ma się zbyt wiele na łbie. I zapomina się o najważniejszych istotach. Swoich bliskich. On nigdy nie odmówił nauki, tym bardziej smokowi z Życia.
– W porządku. Zaczniemy od walki typowej dla wojowników, gdyż to moja specjalność. Powiedz mi proszę, w jakie miejsca powinniśmy celować, jeśli chcemy zranić smoka. I w jaki sposób możemy go zranić. – polecił, przysiadając naprzeciwko samczyka, wpatrując się w niego uważnie.
: 06 sty 2015, 10:27
autor: Rozsądny Kolec.
//Tajest~ u mnie go dobrze widać, ale to chyba dlatego, że mam za jasno ustawiony monitor xD wystarczy?
Pisklak uniósł nieco wzrok, odnotowując w myślach rzeczowość Złudzenia, przejście od razu do sedna. Widać było, że chciał szybko skończyć. A zatem miał mało czasu albo nie lubił nauczać. Zawahał się nad drugą możliwością. Zapewne nienawidził nauczać, bo go do tego zmuszali. Uśmiechnął się półgębkiem.
– Zależnie od ataku można celować w różne miejsca – zaczął, obrzucając Przywódcę taksującym spojrzeniem, jakby to u niego szukał słabych punktów. Wbrew pozorom wiedział dość dobrze, gdzie należałoby uderzyć, chcąc zabić. – Wrażliwe punkty to szyja, szczególnie jej najdelikatniejsza część pod łbem. Oczy. Błona skrzydeł. Podbrzusze. Łapy – wymienił, jednak z każdym kolejnym słowem znikało rozbawienie, zastąpione namysłem i niemym pytaniem. – Jeśli potrafi się zionąć ogniem, to północne w całości tworzą idealny cel do podpalenia.
Dorzucił po chwili bez drwiny, jednak z lekkim rozbawieniem, które Złudzenie szybko nauczy się rozpoznawać w charakterystycznym układzie pyska.
: 06 sty 2015, 11:41
autor: Uskrzydlony Marzeniami
//tak, dziękuję (:
Haru nie znalazł trzeciej opcji. Złudzenie niemal zawsze od razu przechodził do sedna. Nie dlatego, że nie lubił uczyć. Nie dlatego, że miał mało czasu. Chciał, aby każdy smok Życia sam mógł się obronić. A w razie kłopotów wytrwać, dopóki nie przybędzie pomoc. Skinął powoli łbem.
– Można też atakować ogon. Najlepiej jego nasadę. Niektóre smoki o nim zapominają, a bez niego ciężko skoczyć w miejsce, w które skoczyć się chce. – powiedział. Coś jednak przykuło jego uwagę. Postawa Haru. Jakby nikt mu nigdy jej nie poprawiał.
– Nie wiem, czy ślepia mnie mylą przez mój wiek, ale mam wrażenie, że nie znasz jeszcze podstaw.