Strona 3 z 4
Uprowadzony okręt
: 27 lis 2024, 1:41
autor: Skaza Granatu
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wojownik zarechotał na słowa o jego ciężarze.
– Trzymam się też na łapach, nie masz na sobie całej mojej wagi, mógłbyś nie wstać.
Łasy nie musiał długo czekać, aż Hisseth się podniesie. Stawiał łapy dużo uważniej niż wcześniej. Lepiej, żeby nie wywalić się ponownie. Mógłby tym razem faktycznie nadziać towarzysza na kolce i co wtedy?
Zwinął skrzydło, które wcześniej rozłożył. Kiwnął łbem na pytanie, choć zatrzymał się w miejscu, podziwiając, gdy pojawiły się magiczne kule. Jakby przypominając sobie, na kogo szkoli się kolega.
– No tak czarodziej.
Coś w sumie zaczęło go zastanawiać, gdy tak się rozglądał.
– Na pewno jesteś bardziej doświadczony w magii niż ja. Ciekawość mnie jednak zżera, co jest twoim źródłem?
Ot zwykłe pytanie, dla utrzymania rozmowy skoro już rozglądali się po tej łajbie. Podszedł do dzbanków, które na nich spadły, przyglądając się ich rozbitym kawałkom. Nie mógł stwierdzić, co było w środku, ale cokolwiek to było, już dawno było zepsute.
Łasy Kolec
Uprowadzony okręt
: 04 gru 2024, 12:56
autor: Łaknący Przyjemności
Jakoś mu nie wierzyłem co do tej wagi. Patrzyłem na niego z lekko zadziornym uśmiechem i pokręciłem pyskiem
– Jakoś nie wierzę Ci z tą wagą – sporo potrafiłem utrzymać na sobie. No nic... Nie będę rozgrzebywał tego jak nie chce...
Gdy tylko zapytał o źródło, spojrzałem na niego najpierw zdziwiony potem rozkwitł lekko kokieteryjny uśmiech na mojej mordce
– Może kiedyś się dowiesz co nim jest i jak wygląda. – zaćwierkałem cicho, lekko drażniąc rozmówcę przez smyrniecie końcówką puchatej kity po jego nosie. Zaś sam wróciłem do przeglądania pierwszej części pod pokładem. Było ciasno w tej łajbie to fakt. Zaglądałem do otwartych beczek. Nic ciekawego nie było. Ot jakieś pozostałości i części naprawcze, trochę lin czy kula armatnia. Gdy dotarłem do jakiś drzwi przed sobą, oddzielająca tę część ładowni od drugiej, odwróciłem się do niego
– Chyba czeka nas większe zniszczenie tego miejsca... Nie przecisnę się – wskazałem łapą na drzwi.
//Skowyt Wierchów
Uprowadzony okręt
: 14 gru 2024, 18:19
autor: Skaza Granatu
Parsknął śmiechem na słowa Łasego. No cóż mógł sobie nie wierzyć, ale te kolce swoje ważą.
Przechylił łeb w ciekawskim wyrazie słysząc ćwierkanie. Przewrócił nawet zabawnie oczami, wciąż z uśmiechem na pyszczku.
– Może kiedyś, albo jak cię pokonam.
Wstyd przyznać, ale nie spodziewał się puchatego ogona pod nosem. Było to o tyle zabawne że wojownikowi zakręciło się w nosie i po prostu kichnął wypuszczając obłoczek czarnego dymu. Śledził spojrzeniem jak obłoczek ten unosi się i rozwiewa z niewinnym uśmieszkiem.
– Ups?
Raczej nie chcieli spalić tej łajby prawda?
Sam rozglądał się, choć trochę inaczej, szukał rzeczy lśniących, błyszczących. Otwarte beczki sprawdzał czy nie są uszkodzone, niestety jak do tej pory każda na którą się natknął była. Kula armatnia natomiast była bardzo ciekawym znaleziskiem. Oderwał się od niej tylko dlatego że usłyszał słowa Łasego.
Odwrócił się i podszedł do drzwi, przyglądając się jak są zbudowane.
Zastanawiał się, sam raczej by się nie zmieścił. Ale gdyby powiększyć wejście, to trzeba by było to zrobić tak by im pokład z góry nie spadł na łby.
Łasy Kolec
Uprowadzony okręt
: 24 gru 2024, 14:03
autor: Łaknący Przyjemności
Jedynie zaśmiałem się kokieteryjnie na te zaczepkę. Musiałem solidnie zasłużyć, aby mógł ujrzeć co naprawdę w mojej duszy gra. Zaś to do łatwych należeć nie będzie. Ani dla mnie, ani dla niego...
Poczułem jak goetrze powietrze osmala mi kite na ogonie. Pokręciłem jedynie głową. Chyba chciał nas oboje spalić w tym miejscu... Bogowie...
– Dasz radę to poszerzyć, aby chociaż twój kuper tam wszedł? Jesteś ode mnie mniejszy w kilku miejscach... – ostentacyjnie przejechałem wzrokiem po mglaku, oblizałem się z głodu. Muszę coś zjeść... Śniadanie powoli staje się pieśnią przeszłości. Może tam znajdziemy trunek do moich smaczków? Lepiej przyjrzałem się budowie tego miejsca. Na pysk nam to nie spadnie. Bale podtrzymujące strop szły całkowicie inaczej niż były drzwi. Chyba jak trochę rozwali to nie naruszy filaru.
//Skowyt Wierchów
Uprowadzony okręt
: 26 gru 2024, 23:50
autor: Skaza Granatu
Cofnął się parę kroków od drzwi, robiąc sobie miejsce. Mógł spróbować to poszerzyć. Posłał adeptowi krzywy uśmiech.
– Jakby mi się to zapadło na łeb, będziesz mnie wyciągał.
Albo przynajmniej będzie wzywać kogoś, kto dałby radę go wyciągnąć. Wojownik pochylił łeb do przodu, celując rogami w ramę drzwi, by puścić się biegiem, do uderzenia. Trochę spodziewał się większego oporu, niż naprawdę miało spróchniałe drewno. Rama drzwi została wyrwana, złamana i wywróciła się wraz z nim na drugą stronę. Można powiedzieć, że wszedł razem z drzwiami.
Skowyt podniósł tylko łeb z pozycji leżącej, oglądając się na Culliego z całkiem zadowolonym z siebie uśmiechem.
– Teraz się zmieścisz?
Łaknący Przyjemności
Uprowadzony okręt
: 07 sty 2025, 16:33
autor: Łaknący Przyjemności
Kiwnąłem pyskiem, aby go upewnić, że na pewno go wyciągnę, gdyby ta łajba miałaby mu się na łeb zwalić. Przecież nie zostawię przyjaciela w złym stanie. Jak by to o mnie świadczyło? Patrzyłem jak ten na baranka przyjął całe drzwi. Mimo że łajka się zatrzęsła w posadach, to chyba trzyma się teraz na boskiej ślinie i dobrej wierze...
Patrzyłem jak leży w tych drzazgach, tego co było wcześniej drzwiami. Szybko spojrzałem czy nic mu nie jest, ale na szczęście był cały. Zrobiłem krok do niego, gdy tylko zapytał, czy przejdę. Zmieściłem się i nie zawadziłem swoim tłustym zadkiem o ścianę. Westchnąłem lekko i usiadłem obok niego z naprawdę wdzięcznym uśmiechem.
– Ty mój bohaterze... – zaćwierkałem zawstydzony i delikatnie popatałem go między rogami na czole, a następnie wystawiłem łapę, by pomóc mu wstać. – Jaką nagrodę powinien Ci dać, za ten heroiczny czyn? – poczekałem, aż wstanie i rozejrzałem się po tej części statku. Niczego ciekawego nie zauważyłem. Może on coś znajdzie tutaj.
Skowyt Wierchów
Uprowadzony okręt
: 17 sty 2025, 19:39
autor: Skaza Granatu
]Dobrze, że nie rozpadła się w drzazgi, cała się zatrzęsła? Trudno. Byle drewno go nie pokona zwłaszcza tak stare próchno. Podniósł łeb, patrząc na adepta, by upewnić się, że nie zaklinuje się w drzwiach.
Posłał mu krzywy zębaty uśmiech, kiedy został nazwany bohaterem.
– Do usług.
]Zarechotał kiedy został popatany po czole i skorzystał z pomocy, żeby wstać na cztery łapy.
– Jestem pewien, że coś wymyślisz.
]Sam zaczął się rozglądać po tej części. Była nawet pustsza niż poprzednia.
– Zaczynam się zastanawiać czy naprawdę ktoś wcześniej nie zabrał wszystkiego ciekawego stąd.
Łaknący Przyjemności
Uprowadzony okręt
: 22 sty 2025, 21:59
autor: Łaknący Przyjemności
Nagroda dla bohatera? Coś się znajdzie. Jak nie teraz to może coś na dniach. Chyba nawet wiem co... Z przyjaznymi tajemniczym uśmieszkiem cichutko zaćwierkałem. Może się nie domyśli, co planuje?
Pytanie, a raczej już stwierdzenie przyjaciela było nadwyraz prawdziwe. Było wszystko tylko nie to, co trzeba. Sądząc po skrzyniach i resztach i zawartości tutaj musiało być coś lekkiego. Drzwi nawet wytrzymałe... Może ich więzienie? Nie wiem, nie znam się...
– Wracamy? Nic tu ciekawego nie ma. Chyba że podoba Ci się taka okolica? – powoli ruszyłem w stronę wyjścia ze statku – Odwdzięczę się następnym razem, tutaj nie mam tego co by się nadawało na to, mój bohaterze. – spojrzałem na niebo, przez dziurę w kadłubie. Zbierały się czarne, ciężkie chmury... – Chyba jednak trzeba w miarę szybko uciekać. Zbiera sie burza... – spojrzałem na niego z lekkim zaniepokojeniem. Nie podobały mi sie te chmury.
//Skowyt Wierchów
Uprowadzony okręt
: 25 sty 2025, 0:09
autor: Skaza Granatu
Wojownik pokiwał łbem, jeszcze po raz ostatni rozglądając się po tym miejscu.
– Nie jest tu tak ciekawie jak spodziewałem się, że będzie.
Ruszył w stronę wyjścia prawie zaraz za adeptem. Zgarnął tylko na pamiątkę jedną z kul armatnich. Wraz z nią w łapie wylazł na powierzchnie.
– Spodziewam się.
Posłał krzywy psotny uśmiech wraz z tymi słowami. Zmrużył jednak ślepia na pogodę. Nie podobała mu się, ale jeśli rzeczywiście miała się zebrać burza, lepiej, żeby już wyruszył. Lot na szczyt wierchu nie będzie zbyt łatwy jeśli się rozpada i będzie ryzyko dostania piorunem.
Przeniósł swoje spojrzenie na adepta z uśmiechem.
– No trzeba jeszcze dolecieć i nie zmoknąć więc będę się zbierać. Musimy kiedyś powtórzyć podobną przygodę. To do następnego?
Jeżeli adept nie miał nic do dodania i ruszył w stronę swojej granicy, Skowyt rozłożył własne czarne płachty i zerwał się do lotu w kierunku terenów mgieł, cały czas trzymając kulę armatnią.
Łaknący Przyjemności
//zt?
Uprowadzony okręt
: 16 mar 2025, 14:17
autor: Nieskalany Wiatrem
Tak więc razem z towarzystwem opuścił hałaśliwe zgromadzenie i wybrali się nad jezioro. Woda skryta była grubą lodową pokrywą, w której ugrzązł ludzki okręt widoczny z brzegu. Wojownik jednak choć go dostrzegł, to widział go nie raz i większą uwagę przykuł do idących z nim Wichrogłosu i Skrytość Motyla.
– I jak wam się widzi? Można coś porobić, nie? – Zagdnął całkiem w humorze. Wszedł przy tym na lód, gdzie śnieg już go nie pokrywał. Prześlizgnął się kawałek do przodu, po czym obrócił się do nich przodem nie dużym łukiem.
[ Skrytość Motyla ] [ Wichrogłos ]
Uprowadzony okręt
: 16 mar 2025, 19:26
autor: Wichrogłos
Jego kroki były najcięższe z ich trójki. Przyległy do ziemi wąż z trudnością poruszał się po ziemi w porównaniu do Ziemistych – jego ruchy były mozolne, acz tęgie i zdecydowane. Nawet w tak lekkiej atmosferze u boku dwóch samców, Vunnud w pewien sposób zdawał się czujny. Nieobecny duchowo, ale obecny każdym zmysłem. Jego łeb zwisał nad ziemią i chytre, pstrokate ślepia bezdusznie obserwowały otoczenie.
Ale trwało to tylko chwilę – od razu przytaknął Nieskalanemu, ale nim wszedł na lód z nim to buchnął! Buchnął i grzmotnął, prawa łapa wyskoczyła na miarę przyczajonej kobry i złote szponiska krach! Z łoskotem wbiły się w połać jeziora. Z nieubłagalną estymą wojownika, z bulgotem w gardzieli, przelał maddarę: pozwolił sobie meandrować swym niestabilnym źródłem w gęstości lodu, manipulując jego właściwościami. Upewniał się by mrozić płat po płacie całe jezioro tam, gdzie tylko sięgał, a pod paliczkami Nieskalanego Wiatrem poczęło szczypać. Bowiem Vunnud Pojętny zadecydował, ażeby jezioro wspólne dobiegało swym ziąbem do jezior ukrytych w szczytach Horgifell i nie miał zamiaru wchodzić w dyskusje, jeśli chodzi o bezpieczeństwo swoje, Noriko i Nieskalanego.
Dopiero wtedy, wyciągnąwszy z chrzęstem pazury, zachęcił Łowcę by wejść na wodę.
Skrytość Motyla Nieskalany Wiatrem
Uprowadzony okręt
: 18 mar 2025, 21:32
autor: Skrytość Motyla
Bardzo go cieszyło opuszczenie pola ze zgromadzonymi smokami. Kwiaty były piękne i normalnie z chęcią by w nich dalej siedział, ale nie chciał oglądać kłótni o to kto z kim chce być i dlaczego. Kiedy odchodzili to zdążył zauważyć, że Seisei dorwała się do całkiem ładnej fioletowej smoczycy, a Kairaki kręcił z również fioletowym samcem! Zerknął na Vunnuda. Huh, może preferencje do tego koloru były rodzinne? Spojrzał też na Nieskalanego. No cóż on nieco odbiega z tą śliczną bielą, ale nadal śmieszny przypadek.
Dotarli nad Zimne Jezioro i w oczy Noriko od razu rzucił się okręt. Jako że nie wychodził za często z terenów Ziemi to nigdy wcześniej go nie widział. Początkową reakcją u niego był niepokój, lecz szybko powrócił do opanowanego stanu, gdy zauważył, że nikt inny nie zwraca na wrak żadnej uwagi.
– Hm, tak zdecydowanie można coś porobić – zgodził się ze skinieniem łba i już miał wchodzić na lód, kiedy to ciężka łapa Vuna wbiła się w połać jeziora. Zamarł w bezruchu nieco wystraszony nagłością z jaką samiec przywalił w zamarzniętą wodę. Oczywiście nie bał się, że ten planuje go skrzywdzić, jednak chwilę zajęło mu rozgryzienie cóż też kombinuje. Dopiero po wyczuciu wibracji maddary przyjrzał się uważniej powierzchni i doszedł do wniosku, iż Mglisty prawdopodobnie upewniał się, że mogą bezpiecznie wejść.
– Dobry pomysł Vun. Ostrożności nigdy za wiele – pochwalił inicjatywę fioletowołuskiego i przeszedł obok niego, ocierając się o niego bokiem.
Następnie wkroczył pewnym krokiem na lód. Jego łowiecka zwinność powinna pomóc w tej zabawie, ale pierwsza próba nie zawsze wychodziła tak jak się planuje i choć początkowo zachowywał równowagę to prędko ją stracił i próba zbliżenia się do Nieskalanego skończyła się na wpadnięciu na niego z niezłym impetem. – Ah, wybacz, wybacz – powiedział pospiesznie, próbując się wygramolić na cztery łapy.
Wichrogłos Nieskalany Wiatrem
Uprowadzony okręt
: 24 mar 2025, 23:18
autor: Nieskalany Wiatrem
Czując szczypanie pod łapami naturalnie się zainteresował. Spojrzał na lód, potem na Vuna z niemym zapytaniem. Po chwili jednak pojął, wraz ze słowami Motyla, o co chodzi. Uśmiechnął się do fioletowołuskiego, jakby również pochwalał jego uczynek.
– Tak. Dobry pomysł. – powtórzył przenosząc spojrzenie na barwnego samca, zwracając uwagę na jego afekty.
Nieznaczne, a raczej zduszone, zalążki irytacji przyspieszyły mu tętno. W zasadzie nie był pewien dlaczego. Było to...jakby nowe...specyficzne. A jednak znów przez jego obecność ma ochotę gryźć i drapać. Nie mógł. W końcu to stadny. Nie mniej opanowawszy się odwrócił spojrzenie, żeby się ruszyć. Odetchnął wówczas głęboko, jakby ze wzmożonego wysiłku, jakim było prześlizgnięcie się po lodzie jakiś metr, może kilka. Przez te kilka sekund był już spokojniejszy. Później wylądował na lodzie.
Nie spodziewał się tego. Podniósł spojrzenie w ostatniej chwili, w której już smok wpadł na niego z impetem, a los jakby jeszcze bardziej chcący mu dokopać, podebrał mu łapy. Poślizgnął się i upadł obok Motyla. Nieszczęśliwie tłucząc sobie przy tym lewy bark.
– Coś mi mówi, żeś pierwszy raz na lodzie. – odrzekł odzyskując prawidłowy oddech. Szlak jasny by go trafił. Zmrużył na niego ślepia, uważnie śledząc moment, kiedy wstaje. Z przezorności, że ponownie upadnie. I narobi większej szkody. Pomógłby się mu w razie potrzeby utrzymać w pionie, wspierając go skrzydłem z jednej strony. Później je jednak zabrał.
– Ustoisz? – obrzucił samca spojrzeniem. Czy stał? Miejmy nadzieję. Bowiem wtedy i on mógł próbować wstać.
[ Skrytość Motyla ][ Wichrogłos ]
\\ stłuczony lewy bark B)
Uprowadzony okręt
: 26 mar 2025, 12:33
autor: Wichrogłos
Serce skoczyło mu pod gardło, odprowadził Noriko wzrokiem: ten mały dotyk zdawał się znaczyć zbyt wiele dla fioletowołuskiego. Zazwyczaj nietknięty, schowany w odmętach mgielnych głębin czy też unikający spotkań, kontakt fizyczny rozbrajał wszelkie zahamowania. Tworzył dziwną reakcję szokową, obejmującą całe ciało, budzącą pisklęce potrzeby tak dawno niezapewnione... maddara wybuchała ze źródła, włosy uniosły się do góry... aż cichy, urywany wdech uspokoił oddech węża.
Oczyma wyobraźni zauważył rajskiego z ich stada.
Wydech.
Mimowolnie ruszył do przodu, nie śpiesząc się wcale. Syk uciekł z zaciśniętych kłów Wichrogłosu, gdy tylko zrozumiał, co się stało – to były jedyne wyrazy współczucia, które okazał. Jak gdyby obserwowanie wypadku z daleka było wystarczającym zaangażowaniem dla Czarodzieja. Zaklekotał błonami, wtórując swojemu syknięciu, i zaczął ostrożnie podchodzić.
Obrzucił partnera walk znikomym spojrzeniem. Fortuna nie uśmiechała się do niego jeśli chodzi o fizyczność... zmrużył swe oczy jak szparki, obchodząc ich półkolem. Nieskalany Wiatrem miał porachunki z Dadu, gdzie on – Wichrogłos – nie mógł okiełznać swojego źródła. Rzecz w korzeniach odmienna, lecz w wynikach taka sama. Dopiero wtedy zagruchotało, zabulgotało: to śmiech!
Gromki, charczący śmiech uciekł z nabrzmiałej gardzieli węża!
Pojętny pokręcił łbem, karcąc Nieskalanego uszczypliwie.
– Uhhhhzdrooo-wi-cie-laa? – głos niczym pusta beczka spadająca po stoku, odbił się echem po jeziorze. Nie było w nim ani cienia emocji, nieważne jak bardzo humorystyczny starał się być Wichrogłos.
Nieskalany Wiatrem Skrytość Motyla
Uprowadzony okręt
: 03 kwie 2025, 18:05
autor: Skrytość Motyla
Nieszczęśliwy wypadek na początek spotkania. Speszony własną niezdarnością zaakceptował pomoc przy wstawaniu i mocniej wbił pazury w lód, aby tym razem stanąć stabilnie.
– Ah, tak, tak. Bardzo cię przepraszam – odpowiedział pospiesznie i choć czuł potrzebę wsparcia Nieskalanego to uznał, że narobił wystarczająco szkód i zamiast tego upewnił się, że tym razem wie jak poruszać się po śliskiej powierzchni. Na początek postawił kilka małych kroczków do tyłu, dając białemu samcowi więcej miejsca do manewru.
Zerknął na Vuna, którego widocznie rozbawił ten przebieg wydarzeń. Zakładał, że nie śmiał się z niego i pewnie obserwowanie tego z boku było całkiem zabawne, jednak Noriko było po prostu głupio. Nie tak sobie wyobrażał to spotkanie.
– Czy bardzo się potłukłeś? Możemy kogoś wezwać, nie ma w tym wstydu. Jeszcze raz przepraszam. Rzeczywiście nie miałem okazji ślizgać się na lodzie – zapytał z zmartwieniem.
Wichrogłos Nieskalany Wiatrem
Uprowadzony okręt
: 06 kwie 2025, 21:32
autor: Nieskalany Wiatrem
Pokiwał głową, słowa nie wypuszczając żadnego odnośnie przeprosin. Były i tak zbędne. Więcej jego zadowolenia wzbudził fakt, że się odsunął. Zdecydował zatem się podnieść z tego ziemna i łapiąc równowagę skrzydłami jakoś zdołał ustać na trzech i pół łapach na lodzie. Zacisnął na nim szpony myśląc, co teraz. Tyle było z zabawy na lodzie. Przynajmniej do puki nie poskładają mu łapy.
Śmiech, bulgot, cokolwiek, co niosło za sobą rozbawienie skupiło jego spojrzenie na Wichrogłosie. Nie szkodziło mu, że się śmiał. Natomiast karcenie kolegi było już zabawne, bowiem tego samego spodziewał się jak tylko wróci do domu. Znowu go opierniczą za rany. Chociaż im częściej go dostawał, tym bardziej zaczynał się już do niego przyzwyczajać.
Przesunął spojrzenie na nich obu, ale bardziej na ziemnego, na którego zmrużył ślepia.
– Nie ma potrzeby wzywać. Stoję przecież, więc mogę sam pójść do uzdrowiciela. –
Jeśli zaś chodzi o powagę, to widać było nienaturalnie przestawiony staw i nabrzmienie pod skórą. Wystarczyło to do wysunięcia prostego wniosku, że rana jest co najmniej średnia.
[ Skrytość Motyla ][ Wichrogłos ]
Uprowadzony okręt
: 18 kwie 2025, 18:22
autor: Wichrogłos
Ale on poczuł się źle wobec milczenia Nieskalanego – oczy Vunnuda przeszyły go nim te przeskoczyły uważnie na Noriko. Uśmiech zelżał z pyska, westchnięcie uciekło i młody Czarodziej czuł się przywołany do obowiązku.
Prawa łapa fioletowołuskiego capnęła kark przyjaciela z dzieciństwa, przeszywając go wskroś nicią maddary. Lekkie, acz nienachalne uczucie współczucia, tak uniwersalne dla rozumnych, zawirowało na obrzeżach umysłu. Brakowało w tym słów, jakiegoś dobrze znanego "przepraszam", ale sam melancholijny, cichy ton pozostał. Vunnud coś powiedział, ale brakowało w tym narracji – pozostała wyłącznie interpretacja, bardzo prosta i zgoła ciepła.
Łeb dygnął w stronę brzegu, jak gdyby sugerując powrót na bezpieczny ląd. Ale sugestia ta nie liczyła się, ponownie, z odpowiedzią. Łapa zeszła z karku, lecz dotyk pozostał... tym razem, wężowy ogon owinął swój koniuszek wokół tylnej, prawej łapy bagiennego i począł go ciągnąć. Łagodnie, powoli, ale upewniał się tym samym, że Ziemisty nie wywali się na nic innego niźli własny pysk. O tyle bezpiecznie.
A Nieskalany Wiatrem? Powiedział, że sobie poradzi, to i Wichrogłos zaniechał pomocy, która mogłaby zostać uznana za obelżywą.
Nieskalany Wiatrem Potulny Kolec
Uprowadzony okręt
: 03 maja 2025, 17:51
autor: Skrytość Motyla
Wypuścił powoli powietrze przez nos, ale nic więcej nie odpowiedział na słowa Nieskalanego. Rzeczywiście chodził bez problemu, więc nie było potrzeby na naleganie, co do wezwania pomocy. I tak raczej się już na lodzie nie pobawią.
Pozostając na miejscu, przyglądał się jak Ziemisty czarodziej dociera na brzeg. Nie skupiał się aż tak na tym, co robi Vunnud, dlatego gdy łapa fioletowołuskiego trafiła na kark bagiennego to ten lekko wzdrygnął się w zaskoczeniu. Przeniósł wzrok na Mglistego i przekrzywił łeb w pytający sposób, dopóki nie poczuł maddary i przesłanego z nią uczucia. Uśmiechnął się delikatnie do przyjaciela, przyjmując jego “przeprosiny” i ruszył przez lód, akceptując zarówno sugestie, jak i pomoc w poruszaniu się.
Gdyby należał do bardziej dumnych smoków to pewnie odtrząsnąłby ogon kolegi. Jednak miał świadomość, że choć potrafił już stać to nie próbował jeszcze chodzić na lodzie. Wystarczy im jeden wypadek, nie potrzeba kolejnych.
Kiedy znaleźli się już na bezpiecznym gruncie to spojrzał na Nieskalanego i w sumie nie wiedział czy powinien coś więcej powiedzieć. Jego poprzednie słowa nie spotkały się z zbyt dużym entuzjazmem. Co było zrozumiałe, patrząc na sytuacje, ale w takim razie czy będą realizować inny plan działania, czy skierują się do obozu w poszukiwaniu uzdrowiciela?
Nieskalany Wiatrem
Wichrogłos
Uprowadzony okręt
: 10 maja 2025, 19:54
autor: Nieskalany Wiatrem
Również zrozumiał gest Vunna. Powoli przeszedł za nimi po lodzie aż do brzegu. Jednak nie spoglądał na nich, a tylko sobie pod łapy, gdzie szponami czepiał się lodu. Momentami nawet wiercąc weń dziury. Dopiero na miejscu spojrzał na nich, odbierając przy tym spojrzenie Noriko. Ugh. Przeniósł je, odrobinę łagodniejsze, na Vuna.
– Nie zabawiliśmy dziś długo. Szkoda. – Uniósł prawy kraniec pyska. Tylko na moment. W głosie i tak już przestał udawać. Brzmiało w nim zmęczenie i poirytowanie. – Ale ja się już pożegnam. I tak nic tu wam po mnie. – Spojrzał ostatni raz wymownie na Noriko, zmęczenie na Vuna i w jednej chwili rzekł sucho: – Pa. – Po czym skoczył, wzbił się ku niebu i tyle go było tu widać.
[ Potulny Kolec ][ Wichrogłos ]//ZT
Uprowadzony okręt
: 15 sie 2025, 14:44
autor: Gratka Niedźwiadka
Po ich pierwszym pojedynku i krótkim odpoczynku Felis umówił się z Sideriusem na kolejną rundę nauki walki. Fakt, że jego nauczyciel przybrał nowe miano i został unieśmiertelniony przez Kammanora nic dla niego nie zmieniał – nadal pozostawał jego mistrzem i częścią stada Ziemi. Kiedy udało im się porozumieć co do czasu i miejsca spotkania, przybył jak zawsze odrobinę wcześniej. Rozgrzał się i rozciągnął wykonując ruchy każdą kończyną i kilka próbnych ataków.
Osąd Gwiazd
Uprowadzony okręt
: 18 sie 2025, 8:25
autor: Osąd Gwiazd
Wykonał ostatnie uderzenie skrzydeł i wylądował miękko na pokładzie statku. Drewniane deski skrzypiały cicho pod jego ciężarem, ale na szczęście się nie zarwały. Sam prorok jednak spoglądał niepewnie na otaczające ich wody jeziora, pozwalając sobie na chwilę, by przyzwyczaić się do chybotliwego podłoża.
– Bogowie z tobą, Niedźwiedzi – przywitał się z uczniem. – Dobrze ci poszło podczas naszej poprzedniej walki. Zachowałeś rytm, a wszystkie ataki i obrony zrobiłeś poprawnie. Zwyciężyć może uda się następnym razem, he he.
Walka była dość wyrównana. Mógł ją zwyciężyć każdy, ale Dadu tym razem stanął po stronie Proroka.
– Dziś nauczę cię, jak ten rytm walki przełamać. Kontratakiem i postawą obronną. Czy miałeś już okazję spotkać się z podobnymi ruchami?
Niedźwiedzi Kolec