Strona 3 z 37
: 18 lut 2014, 16:22
autor: Bławatek
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Uważnie obserwowała obydwa pisklęta gdy te wykonywały swe pierwsze skoki. Musiała im przyznać że zrobiły to poprawnie. Jeśli dalej będzie tak samo dobrze to powinni szybko skończyć. Była z nich dumna, w końcu to jej rodzeństwo. Ale to nie wszystko. Teraz będzie kolejne ćwiczonko. Wyczarowała niedaleko obok kamienny mur. Był na tyle wysoki by Świt i Jaskółka miały trudne zadanie do wykonania, ale i na tyle niski by były możliwy do przeskoczenia. Po prostu dobrany do ich wzrostu i długości kończyn. Był czarny i miał chropowatą powierzchnię.
– Dobrze. w takim razie teraz macie na to wskoczyć. Nie przeskoczyć tylko stanąć na górze. I nie spaść. Najpierw wam pokażę. – Zaraz po tym jak to powiedziała przybliżyła się do przeszkody. Stanęła w odpowiedniej odległości. Nie za blisko i nie za daleko. Ustawiła się w takiej samej pozycji jak poprzednim razem. Rozstawiła i ugięła mocno łapy. Ogon uniosła, łeb opuściła. Skrzydła dociśnięte do boków. Jak zawsze wybiła się mocno z tylnych łap. Podczas skoku balansowała ogonem odpowiednio na boki.Przeszkoda była wysokością dopasowana do rodzeństwa, nie do niej ale i tak było to jakieś wyzwanie. Gdy znalazła się nad murem, wyżej od niego i zaczęła szybko opadać wyciągnęła przednie łapy w jego stronę. Gdy dotknęły one przeszkody wbiła w mur mocno szpony by się nie ześlizgnąć. Potem podciągnęła tam tylne łapy. I już. Mur był wąski dlatego musiała walczyć o równowagę. Lekko kiwała się na boki. W te i w tę. Ale pomagała sobie machaniem ogona. Obejrzała się na swych uczniów czy aby na pewno obserwują uważnie jej postępowanie. Gdy się już o tym upewniła wyciągnęła przednie łapy i swobodnie na nie opadła po drugiej stronie przeszkody. Potem na tylne. Podeszła do piskląt.
– Teraz wy. Tylko po kolei.
: 18 lut 2014, 21:22
autor: Jaskółka
Jaskółka jak zwykle zabrała się do oględzin, uznając, że może pójść jako pierwsza. Obeszła mur, by zobaczyć, jak wygląda z boku, jaka jest jego powierzchnia i jaki jest szeroki. Potem wróciła i ustawiła się naprzeciwko niego w odpowiedniej odległości, by zacząć skok.
Przykucnęła dość mocno, uginając także przednie łapy i ponownie unosząc ogon. Skrzydła do boków, jak zwykle. Zwiesić łeb...
Zakolebała się w biodrach, jak żbik chcący skoczyć na ofiarę. W ten sposób lepiej usytuowała łapy na ziemi dla silniejszego wybicia, przy okazji mogąc rozruszać trochę stawy skokowe. Nagle, w ułamku sekundy, wyciągnęła się w górę i w przód, odbijając się wpierw przednimi, potem tylnymi łapami. Ogon opadł, nadając jej dodatkowej siły skoku. Balansowała nim delikatnie w czasie lotu, który mimo wszystko nie był długi. W odpowiednim momencie wyciągnęła przed siebie łapy i zakotwiczyła je w dalszej krawędzi muru, tylne opierając po chwili o krawędź bliżej siebie. Musiała się w tym celu zgarbić. Ogon balansował, tak samo jak ona cała – nie mogła przecież stracić równowagi!
Gdy się wyważyła, odwróciła się w bok, by stanąć zwyczajnie wzdłuż murka. Uśmiechnęła się lekko do Zapom i Świto po czym zeskoczyła. Wpierw przykucnęła i zaczęła zjeżdżać przednimi łapami w dół murka, a gdy poczuła, że traci równowagę, odbiła się od niego zadnimi kończynami. Wylądowała lekko, na wszystkich czterech, ugiętych łapach jednocześnie.
: 19 lut 2014, 1:44
autor: Świt
Niekończąca się historia w życiu smoka. Nowa nauka, kolejne ćwiczenia do wykonania. Nadeszło kolejne wyzwanie do podjęcia. Miał wskoczyć na jakiś mur, który znikąd się przed nimi pojawił. Wpierw widział jak ich nauczycielka chwieje się na nim co nie specjalnie go przekonało o tym że to co zrobią jest bezpieczne. Potem zadanie to wykonała jego siostra. Trochę był to uspokajający widok. Czyżby Zapomniana miała zaburzenia równowagi, a może Jaskółka jest, aż tak wyjątkowa. Malec nie wziął pod uwagę, że różnica rozmiarów pomiędzy nimi, może coś zmienić.
Patrzył na ów podest. Oceniał jak mocno musi się wybić, a także gdzie powinien się ustawić, aby wskoczenie nań było jak najłatwiejsze. Gdy malec już ustawił się tam, czas było na odpowiednią pozycje.Biały smok rozstawił lekko na boki i jednocześnie ugiął łapy. Skrzydła docisnął trochę mocniej do boków, zaś ogon podniósł trochę wyżej. Łeb opuszczony dość nisko, swoimi ślepiami obserwował szczyt muru. Tuż przed wyskokiem ogon zaczął mu falować na boki. Nie robił tego specjalnie. Po prostu czasami samo mu się tak robiło. Tak jak chwilę wcześniej, przednie łapy wybiły się pierwsze podnosząc ciało malca gwałtownie do góry. Niedługo potem tylne sprawiły że całkiem oderwał się od ziemi. Szybował teraz łukiem tak aby wylądować na obranym celu. Najpierw postawił przednie łapy trochę za najbliższą mu krawędzią muru tak, że tylne spokojnie się zmieściły. Oczywiście obydwie pary kończyn ugięły się przy lądowaniu, aby zamortyzować lądowanie. Ogon powoli opadł wzdłuż ściany na chwilę łapania równowagi. Nie trwało to długo. Chwilę potem Świt odwrócił się cały czas balansując, aby nie stracić równowagi. Spojrzał w jasne ślepia swojej siostry. To była jego odpowiedź na jej wcześniejszy uśmiech, choć było to spojrzenie dość przelotne wiedział że musiała to widzieć. Pozostało mu jeszcze tylko zeskoczyć z powrotem na dół. Lekko ugiął łapy celując łbem w ziemię przed nim. Wybił się lekko, aby nie przesadzić. Nie chciał przecież skończyć z łbem wbitym w ziemię. Gdy już wylądował podszedł do starszej siostry oczekując kolejnych poleceń.
: 19 lut 2014, 16:43
autor: Bławatek
Oczywiście ciągle się przypatrywała postępom tej dwójki. Uznała że obydwa pisklęta poradziły sobie z tym ćwiczeniem. Jeszcze tylko jedno i skończą. Jeszcze jedno na pewno im nie zaszkodzi. Skinęła im głową, by wiedziały że wszystko było w porządku. Wyczarowała teraz nowa przeszkodę. A raczej przeszkody. Trzy dokładniej. Były to cienkie drewniane tyczki. Ustawione jedna za druga. Odstęp tej drugiej od tej pierwszej był dość spory. Ale za to odstęp trzeciej od drugiej był bardzo mały. Ona sama ledwo mogła się tam zmieścić. Pisklęta będą miały lepiej bo są mniejsze. Wysokość poprzeczek byłą tylko trochę wyższa od tamtego murku. Tym razem postanowiła skoczyć robiąc wpierw rozbieg. Ustawiła się w pozycji do biegu. Łapy rozstawione i ugięte, ogon uniesiony, łeb opuszczony. Skrzydła przy bokach. Wzięła niewielki rozbieg i przeskoczyła pierwszą przeszkodę. Ugięła przy tym dużo mocniej łapy i wybiła się do góry, podczas lotu balansując ogonem na boki. Gdy znalazła się nad tyczką przechyliła swój ciężar ciała w przód wyciągając przednie łapy. Na wszelki wypadek podkurczyła do brzucha łapy tylne b nie zahaczyć o przeszkodę. Opadła bezpiecznie na przednie i potem na tylne łapy uginając je. Ale tym razem nie zatrzymała się tylko od razu po dotknięciu ziemi zaczęła biec przybierając wcześniejszą pozycje. Przebiegła ten kawałek i gdy znalazła się przy drugiej tyczce ją także przeskoczyła. Różnica polegała na tym że gdy opadła po drugiej stronie nie biegła tylko znów się wybiła z miejsca by przeskoczyć tą ostatnią już tyczkę, tą najbardziej zbliżoną. Następnie podeszła do piskląt. Teraz ich kolej.
: 19 lut 2014, 21:30
autor: Jaskółka
Oczy pisklaka dokładnie śledziły każdy ruch nauczycielki, by móc zaraz wszystko odtworzyć dokładnie tak samo. Gdy tylko Zapomniana skończyła, Jaskółka podeszła do tyczek aż zbyt blisko jak na skok, by móc im się przyjrzeć. Stanęła dęba, na tylnych łapach. Cóż, były dość wysoko.
Wróciła na początek toru w miejsce, skąd zaczynała Łuska. Przebiegła kawałek dość szybkim truchtem, aż ćwierć ogona przed tyczką mocniej naskoczyła na ziemię, by nabrać w łapach energii sprężystości. Ze zgarbienia, przykucnięcia, zniżonego łba i uniesionego ogona nagle zrobiła się lecąca linia. Jaskółka po odbiciu wyprostowała całe swoje ciało i wyciągnęła je w stronę punktu kilka pazurów nad tyczką. Bardzo mocno podkuliła łapy i opuszczony przy wyskoku ogon z powrotem uniosła, by nim nie zahaczyć, przy okazji manewrując. Skrzydła były ściśnięte, lecz lekko uniesione w górę, jakby na plecy. Po miękkim lądowaniu wpierw na przednich, zgiętych łapach, tylne wylądowały trochę przed przednimi, by zmusić jej ciało do zrobienia kroku do przodu. Wykorzystała to, by pobiec dalej. Po krótkiej chwili dokładnie powtórzyła ruch – naskok, pozycja startowa, odbicie, przelot nad tyczką, lądowanie. Znów postawiła tylne łapy tak, że okalały przednie. Teraz jednak, zamiast dać krok do przodu, mocno odepchnęła się łapami od ziemi i wyciągnęła w górę, by wykonać następny sus. Ze względu na małą ilość miejsca musiała skierować się bardziej do góry. Wyciągnięta szyja prowadziła jej ciało po łuku, który zaostrzał się nad samą przeszkodą. Gdy przeleciały jej przednie łapy, wyciągnęła je bardziej w dół, by móc wyrzucić zad troszkę wyżej – nie mogła w końcu zahaczyć! Kolejne zamortyzowane lądowanie na ugiętych łapach, tym razem z normalnym ich ustawieniem, zakończyło sekwencję skoków. Jaskółka wyprostowała się i eleganckim truchtem wróciła do rodzeństwa, popatrując na Zapomnianą pytająco.
: 20 lut 2014, 0:36
autor: Świt
Ustawił się w kolejce za Jaskółką. Przyglądał się wcześniej Zapomnianej jak skakała przez te tyczki. Potem jego ślepia obserwowały bliźniaczkę. Jak wcześniej mógł tylko poobserwować idealnie wykonane ćwiczenie. Kusiło go trochę, żeby się wywalić specjalnie jednak wygrała chęć szybkiego zakończenia nauki. Przygotował się do biegu. Sprawnie i szybko przybrał postawę gotowości. Rozstawił szerzej łapy, a także ugiął je lekko. Zapewniało to lepszą stabilność podczas czynności takie jak skok czy bieg. Skrzydła tak jak wcześniej przycisnął do boków. Chciał szybko skończyć tą naukę. Potem może się wywali kilka razy. Do tego ogon podniósł ciut wyżej, zaś łeb opuścił. Westchnął cicho pod nosem. Czas to zakończyć. Zaczął biec przed siebie. Nie za szybko na początku. Chciał znaleźć sobie stosowną prędkość żeby był w stanie normalnie i bez żadnych problemów przeskoczyć pierwszą przeszkodę. Gdy instynkt mu powiedział swoim cichym głosem, że może skoczyć już tylko teraz , albo w nie próbować nawet. Trochę zwolnił gdy wybijał się w górę. Wpierw mocno ugiął łapy, wbijając pazury w ziemię. Potem się wybił. Pierw przednie łapy poszły w górę, następnie tylne oderwały go od ziemi. Balansował ogonem aby nie zahaczyć tej tyczki, a także podkurczył tylne łapy. Nie poczuł żeby o coś zahaczył tak więc wystawił lekko ugięte łapy na spotkaniu ziemi. Nie czekał na nic tylko kontynuował bieg. Co prawda siła grawitacji przycisnęła go na początku dość mocno jednak dało się potem bez większych problemów wrócić do normalnego biegu. Tak samo jak wcześniej postąpił gdy przeskakiwał drugą z kolei tyczkę. To samo wybicie i lot jak wcześniej. Jedyne co się zmieniło to lądowanie. Przednie łapy poczekały, aż tył dołączy. Ślepia już obserwowały cel. Świt wpatrzony był lekko nad poprzeczkę mu postawioną. Szybko wybił się z całych sił. Musiał to przeskoczyć. Leciał już. Nie czuł, żeby zahaczył o cokolwiek. Zaczął już spadać. Tak udało mu się. Przednie łapy już uginały się amortyzując skok. Tylne zaraz zrobiły to samo. Świt obejrzał się za siebie. Każda tyczka była na miejscu. Nie śpieszyło mu się za bardzo. Truchtem dotarł do sióstr które obserwowały jego poczynania.Wbił swoje ślepia w starszą z nich oczekując co dalej.
: 20 lut 2014, 14:35
autor: Bławatek
Obserwowała każdy ich ruch, wypatrując błędów. Stwierdziła że dobrze sobie z tym radzą. Zresztą wszystko udoskonalą sobie w praktyce. Podczas walk czy polować. Ale skakać już umieją i poradzą sobie gdy będzie im to potrzebne. Uśmiechnęła się do nich. – Bardzo dobrze. To tyle z podstaw skoku. Potrzebujecie jeszcze czegoś? – Spytała na wszelki wypadek. Lubiła uczyć i robiła to z przyjemnością. Właściwie powinny niedługo mieć ceremonię na adeptów. Pewnie wspólną. Tworzyły niezły duet.
//raporcik
: 20 lut 2014, 21:32
autor: Jaskółka
Jaskółka podeszła bliżej do Zapomnianej, patrząc na nią z wyraźnym zastanowieniem. Usiadła zaraz koło niej. Rozejrzała się po okolicy – popatrzyła na drzewa, na kilka porozrzucanych tu i ówdzie skał, kilkukrotnie wracała wzrokiem do brata. Jej wyraz pyska pozostawał niezmienny – czego innego się po niej spodziewać? W końcu spojrzała w ślepia starszej siostry i rzuciła hasłowo:
– Magia? – odezwał się jej chrapliwy głos.
: 20 lut 2014, 22:53
autor: Świt
Świt patrzył tylko na Zapomnianą. Czekał na kolejne instrukcje Co do nauki magii, którą wybrała dla nich Jaskółka. Zastanawiał się jak dokładnie wygląda używanie magii. Dokładnie mu chodziło o odczucia ze strony rzucającego czary. Z resztą czy to ważne. Zaraz wszystkiego się dowie. Może nawet spodoba mu się ta magia. Wszystko wyjdzie w tak zwanym praniu. Tymczasem wbijał swoje czarne źrenice w Zapomnianą.
: 21 lut 2014, 14:33
autor: Bławatek
Magia? No, nie można powiedzieć. Zadziwiło ją to. Pisklęta były jeszcze dość młode a już chciały uczyć się magi? Jej nauka nie była zbyt łatwa. Ale spróbuje rodzeństwo nieco z nią oswoić. – No dobrze. Powiedzcie mi o niej najpierw co nie co. Wszystko co na jej temat wiecie. Jeżeli czegoś nie będziecie wiedzieć ja wam to wytłumaczę. Ostrzegam że jej teoria jest dużo bardziej skomplikowana niż przy innych umiejętnościach. – Usiadła na zadnich łapach i czekała na wypowiedzi Świtu i Jaskółki.
: 21 lut 2014, 22:25
autor: Jaskółka
Wypowiedź pisklaka poprzedziło jedynie krótkie zastanowienie. Już wcześniej myślała o magii, musiała teraz tylko pozbierać odpowiednie słowa.
– Używanie maddary do tworzenia – stwierdziła. I choć bardzo nie lubiła mówić, a tym bardziej dopowiadać, dodała jeszcze – Do zmieniania otoczenia i tworzenia iluzji, do obrony, ataku. Do leczenia.
Odchrząknęła na koniec, czując, jak zmienił jej się głos. Zerknęła na brata, pytając, czy ma coś więcej do powiedzenia. Może i tak powiedziała sporo jak na siebie, ale wciąż pozostało wiele słów, które mogły zostać wylane na ten temat.
: 22 lut 2014, 3:47
autor: Świt
Spojrzał na Jaskółkę gdy mówiła o magii. Pytanie było skierowane do obojga tylko problemem było to że ich wiedza, choć niewielka była równa.
– Wiem tyle samo. Magowie używają jej do ataku czy obrony, a uzdrowiciele do leczenia.
Westchnął cicho w duszy, lecz nie dawał po sobie poznać co mu tam gra. Czekał teraz, aż Zapomniana opowie coś więcej.
: 23 lut 2014, 9:46
autor: Bławatek
Tak jak myślała, nie wiedziały dużo o magii, ale niby skąd miałyby wiedzieć? Na szczęście zaraz się to zmieni. Wytłumaczyła im. – Maddara pochodzi od bogini magi i inteligencji. Fioletowołuskiej Naranlei. W przyszłości dużo o niej jeszcze usłyszycie. To z jej pomocą smoki mają możliwość porozumiewania się mentalnie i wysyłania magicznych impulsów które zapewne dostawaliście gdy Nieposkromione Wody wzywał nas na ceremonię. Możemy tez nakładać więz kompanom czyli zwierzętom. Pamiętajcie moi drodzy że maddara sama w sobie nic nie zdziała.Potrzebuje ona kogoś kto nią pokieruje, uformuje ją. Umieją to czynić nie tylko smoki, ale i niektóre zwierzęta, istoty magiczne i człowiekopodobne. Każdy ze smoków ma w sobie jej cząstkę. U jednych jest ona mniejsza u innych większa. Ty Jaskółko szkolisz się na Uzdrowiciela z tego co słyszałam więc będzie ci ona bardzo potrzebna. Niestety nie możemy czarować ile nam się podoba. Po pewnym czasie wyczerpuje się ona i jeżeli nie przestaniemy może doprowadzić to nawet do śmierci. Ale gdy już odpoczniemy nasza mana regeneruje się i odnawia i możemy na powrót jej używać. Jest jeszcze wiele innych jej zasad i zastosowań ale sami je odkryjecie gdy będziecie starsi. Teraz musicie odnalezć w sobie zródło swej maddary. Zamknijcie swe oczy i skupcie się na swym wnętrzu, swym jestestwie. Starajcie się by nic was nie rozpraszało. Szukajcie w swym umyśle, w swej duszy zródła. Macie na to tyle czasu ile będzie potrzeba. Na początku może z tym trochę zejść ale gdy będziecie to często robić odnajdziecie je tuż po chwili. U każdego smoka zródło ma inny wygląd. Często odpowiada ono kolorystycznie barwie łusek, futra czy oczom posiadacza. Gdy już znajdziecie co trzeba dajcie mi znak. Kiwnijcie łbem lub po prostu powiedzcie.
: 06 maja 2014, 21:03
autor: Mrucząca Łuska
Zniknęła na cały księżyc, by teraz powrócić na ziemie Wolnych Stad jako wrak. Chodzący szkielet. Zapędziła się za barierę, podążając za śladami na polowaniu, a potem, cóż – zgubiła się. Księżyc szukała drogi powrotnej... a teraz bardzo łatwo można było dostrzec głęboką szramę ciagnącą się przez cały lewy bok samiczki, zresztą kilka mniejszych ran znajdowało się na pysku i łapach. Tak się kończą bójki z watahą wygłodniałych wilków...
Powłóczyła łapami, ciężko szurając nimi po śniegu; wraz z krwią błyskawicznie wyciekało z niej życie, czuła już ciężar śmierci na barkach. Szumiało jej w głowie, nawet nie wiedziała, gdzie w tej chwili się znajduje – czy to już Wolne Stada, czy jest jeszcze za barierą?
Łapy nagle zadrżały, po czym nagle jakby utraciły siły, a Cadha padła pyskiem w śnieg. Czuła ją. Nadchodziła. Śmierć.
Oddychała coraz słabiej, coraz ciężej przychodziło jej każde drgnięcie, obraz zamazywał się do tego stopnia, że musiała zamknąć powieki. To nie powinno się tak skończyć... Ostatkiem sił zebrała maddarę i wysłała impuls do Złudzenia Życia.
Żegnaj, kochany... zobaczymy się na górze.
Pierwszy i ostatni raz w swym życiu użyła mocy... a teraz już czas udać się do gwiazd. Łapy kopnęły powietrze, a z pyska uleciał ostatni oddech.
Znieruchomiała.
A białofutra dusza smoczycy już szła ku nieboskłonie razem z Ateralem, śmiejąc się i tańcząc radośnie.
: 06 maja 2014, 21:23
autor: Ciernisty Kwiat
Młody samiec przechadzał się właśnie koło błękitnej skały, gdy do jego nozdrzy dotarł intensywny zapach krwi. Zapach który znał dość dobrze. Natychmiast ruszył w tamtą stronę, szybkim biegiem, zapewne w celu pomocy w walce jaka mogła się toczyć by zatrzymać się tuż przed leżącym na ziemi ciałem Mruczącej. A więc nie było już żadnej walki. Było już za późno? Przyjrzał się uważnie ranom smoczycy. Nie oddychała już, wyglądało to jakby była to robota wilków. Powinni je w końcu raz a porządnie wyplenić. Z zadziwiającą delikatnością położył łapę na szyi Mruczącej, upewniając się czy aby na pewno jest już martwa, co tylko potwierdziło najgorsze. Natychmiastowo wysłał też impuls magiczny do Przywódcy. Musiał go o tym zawiadomić, nie miał przecież pojęcia że tuż przed śmiercią skontaktowała się z nim sama Mrucząca...
: 07 maja 2014, 16:26
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Właśnie wracał z polowania, gdy dotarła do niego wiadomość od Mruczącej. Nie. Tylko nie ona. Nie znowu. Ruszył w te pędy, a Chrapa i Wyrwij biegli za nim ile sił w kończynach. Nie był pewien gdzie biegnie. Wiedział, że gdzieś na tereny wspólne. Wtem dotarł do niego impuls Ciernistego. I już wiedział gdzie. Dyszał, chociaż nie ze zmęczenia. Dobiegł na miejsce niedługo po tym, gdy skontaktował się z nim Kwiat. Miał zamiar dobiec do jej ciała, ale zatrzymał się. Księżyce nauki kontroli nad własnym ciałem, odruchami i reakcjami wzięły w łeb. Nie był w stanie się poruszyć. Zatrzymał się jakieś trzy, cztery ogony od jej ciała. Chrapa i Wyrwij po chwili znaleźli się na polanie. Nie dyszeli tak jak Złudzenie, chociaż byli bardziej zmęczeni. Pod Wojownikiem ugięły się łapy, a on po prostu upadł. Chrapa położyła mu łeb na prawym barku, a Wyrwij na lewym. A on zamknął ślepia marząc o tym, by pójść w ich ślady.
: 08 maja 2014, 16:51
autor: Ciernisty Kwiat
Łeb młodego samca natychmiastowo zwrócił się w stronę Przywódcy gdy ten przybiegł. Nie sposób było nie wyczuć tej fali emocji którą ze sobą niósł. Tehenbi nigdy nie zaznał żalu na własnej skórze, ale potrafił go doskonale rozpoznać. Gdy Złudzenie upadł, Tehenbi wiedział już, że najwidoczniej Mrucząca znaczyła dla niego więcej, niż do tej pory sądził. Musiało coś ją łączyć z Przywódcą, Tehenbi widział w postawie przywódcy że to nie był ból po stracie członka stada. To był ból po utracie kogoś bliskiego. Dlaczego Mrucząca nie wezwała pomocy? Może to dla tego że była taka dumna... Ale teraz to już chyba nie ma znaczenia. Spojrzał na ciało smoczycy i uroczyście skłonił przed nim głowę. Był to pierwszy raz w jego życiu kiedy wykonał taki gest, ale wiedział że adeptka zasługiwała na jego szacunek . Po tym z powrotem podniósł wzrok i cichymi krokami podszedł do swego przywódcy, zatrzymując się przy jego boku, opuścił wzrok na jego łeb. Oczy Złudzenia były zamknięte.
– Powinniśmy ją teraz pochować. – Powiedział cicho, ze spokojem, ale na tyle aby przywódca go usłyszał. Wiedział że spokój nie przyniesie przywódcy ulgi, a może i nawet rozdrażni, ale Tehenbi po prostu nie mógł zaoferować nic innego. Nie mógł dzielić z nim żalu, zwłaszcza że jeszcze nigdy sam go nie doznał i nie potrafił go zrozumieć...
: 09 maja 2014, 9:11
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Skrzydło po prostu leżał na śniegu, pozwalając zimnu opanować jego ciało. Opleść jego serce i zacisnąć się, nie pozostawiając w nim nic. Dlaczego bogowie go tak pokarali? Najpierw Skowyt, później Trucizna, teraz Mrucząca. Każda z nich nie żyje. Pewnie dalej by się tak nad sobą nie użalał, gdyby nie przypomniały mu się słowa Skowytu i pysk Ćmy. Ten Czarodziej był łagodnym i spokojnym smokiem. Smokiem, który dał mu życie, ratując przed zamarznięciem. On także stracił partnerkę. Wówczas, chyba po raz pierwszy, zranił jego samego. Ale Skrzydło mu na to pozwolił. Smok targany emocjami nie myśli jasno. A on jest przecież Przywódcą. Tak, Skowyt miała rację. Za bardzo pozwala innym sobą rządzić. I choć jest nieugięty jako Przywódca, to jako smok, samiec, partner, jest do bani. Chrapa i Wyrwij aż od niego odskoczyli, zaskoczeni nagłą falą myśli i emocji. Podniósł się, po czym spojrzał na Ciernistego. Skinął powoli łbem.
– Masz rację. Byłbym rad, gdybyś mi towarzyszył. – jego głos nabrał dawnej siły i pewności siebie. Wyraz pyska także się zmienił. Łeb wciąż miał trochę zwieszony, nic dziwnego. Jednak nie emanowała z niego chęć własnej śmierci. Chrapa zarżała cicho, jakby zaskoczona obrotem spraw.
: 10 maja 2014, 18:08
autor: Ciernisty Kwiat
Ciernisty jedynie potakująco skinął łbem po czym podszedł do ciała Mruczącej i pochylił się nad nim, by poważyć je czubkiem nosa, a następnie wysunąć się pod nie i wstać na proste łapy, tak by martwa smoczyca znalazła się na jego grzbiecie, rozłożył przy tym lekko skrzydła i uniósł je aby ciało nie spadło. Trzeba będzie przenieść ją na cmentarz, ale Ciernisty wiedział że Mrucząca nienawidziła maddary, więc pewnie nie życzyłaby sobie aby używać jej na jej ciele, nawet po śmierci, a przynajmniej tak uważał. Zapewne jako sześcioksiężycowe pisklę jakim był gdy tu przybył nawet nie przejęłoby się śmiercią innego smoka, czy też tym czego mógł sobie życzyć, ale teraz było w nim coś czego nie znał zanim dotarł tutaj – więź ze stadem. A Mrucząca też była jego częścią. Spojrzał na przywódcę, po czym zaczął powoli kroczyć w stronę cmentarza...
: 14 cze 2014, 19:31
autor: Niezdecydowana Łuska
Postanowiła jednak zrezygnować z nauki u Ćmiącej, nie po tym co widziała nad jeziorem jak to samica prawie utopiła jej siostrę. Po tym wolała już zaufać samicy z innego stada niż jej, dlatego też przybyła na polankę przy Błękitnej Skale, z nadzieją ze samica z którą umówiła się na naukę się pojawi. Była ona na spotkaniu z Ateralem i wydawała się dość normalna, jednak jaka była w rzeczywistości? Pozostawało to słodką zagadką którą Zwiastun zamierzała odkryć by zaspokoić swą ciekawość, a skoro mogła przy okazji nauczyć się skradać? Czy mogło być coś lepszego?
Tak czy siak nastawiła uszy, rozglądając się i nasłuchując uważnie.
To miała być nauka skradania więc nie zdziwiłaby się gdyby Szara postanowiła się do niej zakraść.
: 14 cze 2014, 20:58
autor: Kropla Goryczy
Nagle za Zwiastunem stanęła drobna, szara sylwetka. Niby prosta do przeoczenia, a jednak na swój sposób przyciągająca oko. Piękna na pierwotny sposób dzięki harmonijnej budowie i gracji ruchów. Ale z pewnością nie dorównująca barwnym, energicznym samicom.
Deirdre podkradła się bezszelestnie do pisklęcia, które poprosiło ją o naukę. Nie chciała jej przestraszyć, ale obudziła się w niej zadziorna nuta, która pociągnęła szarofutrą w wir niewielkiej zabawy. Dlatego, choć na jej pysku utrzymywała się perfekcyjnie wyćwiczona maska spokoju, to złote ślepia lśniły zadziornie, pełne energii.
– Witaj. Prawdopodobnie słyszałaś mnie na spotkaniu, ale pozwól, że przedstawię się jeszcze raz – Deirdre. Lub Szara Łuska, jak nazwał mnie Ateral. Ty zaś jesteś Zwiastun?
Głos smoczycy był dźwięczny i czysty, wysoki i przyciągający ucho sopran. Przyciągający, ale jednocześnie kaleczący, jeśli słuchacz był nieprzyzwyczajony do warkliwego i nieprzyjemnego akcentu, który towarzyszył miejscu, z którego smoczyca pochodziła.
Przyjrzała się uważnie maluchowi, czując ciepło w głębi. Nie była o wiele starsza, ale dla Błękitnej Doliny, jej rodzimej ziemi, była to ogromna różnica. W tym momencie Zwiastun byłaby w trakcie niesamowicie ciężkiego i męczącego szkolenia, które kaleczyło zarówno ciało jak i umysł, ale dawało niesamowite efekty. A niewiele później stanęłaby na pierwszej linii walk, sądząc po jej rasie. Niezwykłe, jak popularne były tu smoki północno-powietrzne.
Odgoniła od siebie nieprzyjemne myśli i skupiła się na samej Zwiastun. Przyjemnie zbudowana, ładna mała. Nie znała jej charakteru, ale skoro zwróciła się do całkowicie obcej smoczycy, a do tego przybłędy, z prośbą o naukę, musiała mieć w sobie ikrę. A Deirdre czuła instynktowne uczucie do sympatii, szczerze lubiąc pisklęta. Była zbyt młoda, by móc to nazwać matczynym zrywem, ale nie leżało to daleko od tego drugiego.
– Jesteś gotowa zacząć naukę skradania?