Strona 3 z 3

: 05 wrz 2022, 19:59
autor: Infamia Nieumarłych

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Z jednej strony była wdzięczna, że jednak ciągnął to w formie konfliktu, zaprzeczał, dalej odrzucając każde jej słowo. To było bardziej znajome; a to, co znajome, przynosiło komfort. Infamii łatwiej było odnaleźć się w stresie, bo był jej lepiej znany niż spokój i zrozumienie. Wyniszczało ją to, jak wiele innych rzeczy i cech, ale nie znała za bardzo innych alternatyw.
Z drugiej jednak... Ugh. To, że zdawał się w ogóle jej nie rozumieć, to jak ukryty sens jej słów zupełnie przelatywał mu nad głową, doprowadzał ją do szewskiej pasji.


– Nie. – Pokręciła głową, lekko pocierając palcem prawą powiekę. – Nie, nie i jeszcze raz nie. Wymyślasz własne teorie do moich słów.
Poruszyla barkami, jakby przygotowując się do dalszej części jakiejś wykańczającej nauki. Zupełnie jakby uczyła dziecko. Dwustuksiężycowe, uparte, irytujące dziecko.
– Nie masz żyć jak sarna, stary półgłówku. Masz zacząć od niej i zbierać po prostu sieć perspektyw, nakładając je na siebie i z tej bogatej sieci wyciągając wnioski. Nie masz siedzieć w promieniach słońca i medytować, zachwycając się zapachem traw. Nie jestem na tyle popieprzona, by sugerować takie idiotyzmy. Takich porad szukaj u elfów wysokiego rodu.
Skrzywiła się, wyraźnie zniesmaczona na samo wspomnienie tej rasy, nim nie kontynuowała dalej. – Skrócona lista twoich problemów to brak intuicji, brak wyczucia i generalna pustka, czasem mieszająca się z frustracją. Stoisz w miejscu. Niczego nie osiągasz. Stoisz, jak wierny strażnik, którym się ochrzciłeś i właściwie nie robisz nic, poza patrzeniem na upływ czasu. Biernie. Nie wyciągając żadnych wniosków. Nie zmieniając się. Jak chcesz zrozumieć świat i uczyć się od niego, jeżeli masz w sobie głębię kamienia?
Przekrzywiła rogata głowę, a jej ślepia zabłysły, gdy uchwyciła się innego sposobu toczenia rozmowy.
– Gdy oferowałeś mi wspólną wizytę w tej wiosce, która została niedawno wymordowana, umotywowałeś ten zwiad chęcią nawiązania kontaktu z innymi rasami. – Przypomniała, jakże uprzejmie, nim nie przeszła oschle do sedna. – Co wyciągnąłeś z tych interakcji? Zrozumiałeś cokolwiek? Wzbogaciłeś się?
Raczej znała odpowiedź na to pytanie, ale naiwnie liczyła, że w jakiś sposób prorok ją zaskoczy. Pozytywny, dla odmiany.

: 05 wrz 2022, 22:27
autor: Strażnik
Zabawne że podczas jednej dyskusji, oba smoki równocześnie mogły wprost wyzywać się od głupich. Była w tym, metaforycznym rozdzieraniu się na kawałki, jakaś wygodna rutyna i komfort, choć to nie zjawisko, które prorok mógł jakkolwiek zakomunikować. Nie bezpośrednio przynajmniej, ponieważ gdzieś podświadomie zdawał sobie sprawę, że niewiele reakcji od Infamii byłoby teraz właściwszych.
Był zbyt zepsuty by potrafić funkcjonować bez konfliktu, więc wyłącznie zdarcie gardła na personalnej konfrontacji pozwalało mu na chwilę wyrwać się z pętających go korzeni.
Chciał się nie zgodzić z kimś, kogo jednocześnie nie nienawidził.
Z kimś, kto jednocześnie nie nienawidził jego.
Bał się wprost tego oczekiwać, ponieważ nawet teraz, gdy obiecali sobie cierpliwość, nie miał pewności, że samica jakkolwiek ją respektuje. Przede wszystkim też, czy jakkolwiek na tę możliwość zasługiwał.

Mówisz, że istnieje w tym coś głębszego, ponieważ znajdujesz wartość w emocjach, które przychodzą ci intuicyjnie. Nie da się, z mojej perspektywy, wyciągnąć wniosków z aktywności, którą proponujesz, ponieważ dotyka zwyczajnie innego wymiaru problemu. Wiem i bez twoich oświeconych spostrzeżeń, że jestem w tym aspekcie upośledzony, ale wolę poświęcić swój komfort na rzecz innych zjawisk – tych których WY eksplorować nie zamierzacie. – Bronił się dalej, zły i zmęczony tą koniecznością separacji. Ale nie dało się inaczej do cholery, ponieważ smak pragnienia jak i okrutnej porażki, stale mieszały się ze sobą.
Nie mógł wprost wyrazić, że potrzebował osoby, która nie potrafiła nawet określić, czego od niego oczekuje.

Bądź szczera i zdefiniuj wprost co takiego miałbym poprzez to osiągnąć albo do jakich wniosków dojść. – zarządzał, wciąż wbity sztywno w to samo miejsce.
Oto wniosek do którego doszedłem na podstawie obserwacji. Szczęście bierzecie z przynależności i posiadania. Gdy to tracicie, zapadacie się w sobie i powoli umieracie. Wszyscy, bez wyjątku. – ostatnie słowa wysyczał wrogo, jak zarzut.
Bez tego można żyć już wyłącznie dla idei. To właśnie wszystko inne jest pustką o której mówisz. – postąpił krok w tył, by mocniej przyjrzeć się jej całej sylwetce. Oddzielić.
Mówił dalej, nie przestając jednocześnie rozważać, na ile trzymał ją w swoim życiu dla nerwowego rozładowania, a na ile próbował uprzedmiotowić ją swoimi bardziej personalnymi oczekiwaniami. Wiedział, że nie jest w stanie go zrozumieć, a i tak brnął dalej w to bagno.
Po to masz kompanów, niezależnie od tego czy chcesz to przyznać czy nie. Tylko szum ich więzi zakłóca pustkę, a jesteś w stanie się nimi zadowolić, ponieważ fundamentalnie nie masz wobec świata, ani relacji żadnych oczekiwań.

Ja mam. Więc sarna nie wystarczy.
– podsumował płycej, nie mniej zdenerwowany.

Sarna nie ruszyła się nawet na krok, nawet gdy obrońca niemal trącił ja bokiem. Stała tylko i obserwowała, sparaliżowana niedowierzaniem.

: 05 wrz 2022, 22:54
autor: Infamia Nieumarłych
Na swój własny, pokrętny sposób, faworyzowała go. Tłumaczyła mu rzeczy, na które nie traciłaby czasu w rozmowie z kimś innym. Już dawno by odeszła, znudzona, zirytowana, nie widząc sensu ani potrzeby w próbach naprawiania pierwszego lepszego smoka z brzegu. W pewnym sensie miała więcej cierpliwości do niego, niż kogokolwiek ze stada, które chowała obecnie pod swoimi skrzydłami. Zamierzała ich chronić, ale nie miała już wobec nich ciepła. Traciła go coraz więcej wraz z umieraniem kolejnych, znanych jej z czasów młodości smoków. Teraz nie został już praktycznie nikt. Może poza Frar, która jednak zawsze była kruchym lodem do stąpania.

Wysłuchała go, chyba w sumie z litości, aniżeli faktycznej chęci. Zapętlali się, nie mogąc nijak znaleźć porozumienia, spotkać się w jednym punkcie i postawić na nim flagi. Byli do siebie na tyle podobni, że intensyfikowało to nieliczne różnice, czyniąc z nich wyrwy zbyt szerokie i głębokie, by możliwe było ich ominięcie, przeskoczenie lub zabudowanie.
Beznadziejna sytuacja. Beznadziejna, bo w sumie sami wybrali dla siebie ten los i oboje nie zamierzali raczej z niego rezygnować, bo wymagałoby to przejścia na drugą stronę i odrzucenie swoich wartości – coś, czego za nic w świecie by nie zrobili.

– Miałbyś się w końcu obudzić. – Powiedziała w końcu z kwaśnym, lekkim uśmiechem. – Bardziej wprost się nie da.
Zakręciła w miejscu kolejne półkole, po czym po prostu ponownie usiadła, owijając się przydługim ogonem, przejeżdżając palcami po czarnych kolcach porastających jego końćówkę.
– Nie dojdziemy do porozumienia. To nie w naszej naturze. – Przyznała z nutą rezygnacji, chwilowo zerkając gdzieś w bok, by pozbierać myśli, nim znowu nie starła się z nim spojrzeniem. Wystarczyło jej już. Poddała się, cholera. Póki co nie zamierzała podejmować dalszych prób naprawiania go... A raczej zniekształcania wedle własnego widzimisię.
– Wróćmy do naglących spraw. Łowcy, elfy... Kontynuuj.

: 06 wrz 2022, 0:11
autor: Strażnik
Szczery grymas zawodu przemknął przez jego pysk. Krótki, trochę wynikający z dezorientacji wobec tego jak nagle urwała ich rozmowę, ale wciąż wyraźny. Zmienił go parę uderzeń serca później, gdy dotarło do niego, że całe założenie i kierunek w którym próbował podążyć, posypały się tak po prostu u jego łap.
Tym razem to on miał ochotę odejść, ale nie dała mu dostatecznego powodu, żeby nie wyszedł przy tym na rozchwianą emocjonalnie jednostkę.
Nie miała dla niego odpowiedzi. Oczywiście, że nie. Jedynie ładnie brzmiącą teorię, która na jednych działała, a na drugich nie i tyle. Po prostu.
W niczym nie odpowiadasz wprost. Nie wiem jak możesz z takim podejściem dziwić się, że nie można was zrozumieć – Prychnął resztkami wrogości.
Gdy emocje opadły, stopniowo próbując wrócić do normy będącej kulą gniewu obudowaną apatią, zdał sobie sprawę z irytującego pulsowania w skroni. Potrzeba wyciągnięcia z niej stanowiska, do którego jednocześnie nie miał prawa, rozdzierała go od środka.
Czy nie odpowiadała na jego komentarze bo były trafne? Bo raniły ją? A może po prostu straciła doszczętnie cierpliwość do jego sposobu rozumowania? Czy to podsumowanie? Koniec? Czy od dziś zamierzali postrzegać się już tylko w oficjalnej manierze?

Odchrząknął nerwowo. Daleki był od apatii, która by go zabezpieczyła, więc musiał poradzić sobie z tym co miał.
Przepraszam za to co mówię – mruknął szorstko, ale wciąż dobrze słyszalnie. Był w tym rzeczywiście jakiś nietrafiony żal, nawet jeśli napięcie przede wszystkim. Przepraszał ponieważ sam nie rozumiał co próbował jej udowodnić. Zdawał się wciąż jedynie odbiegać od pierwotnej myśli, jakby coś w środku go od niej odpychało.

To twoja kolej by odpowiedzieć o elfach – rzekł nieco słabiej, choć wciąż z przyległą do niego nutą stanowczości.

Z tymi słowami sarna w końcu ocknęła się z transu i gwałtownie podrzuciła swoje ciało, by niezgrabnie wylądować kawałek obok. Dwa takie skoki, niby prowadzące ją ku czemuś konkretnemu, były wyrazem zebranej w niej energii, którą musiała wyrazić. W przeciwieństwie do obrońcy, którego umysł wypełniła znów dziwna melancholia, czuła się wolna od jego gniewu i pełna życia.
Prychnęła głośno, gdy smoki mogły obserwować z dala jej nieco zmniejszoną sylwetkę i znów sugestywnie poruszyła nogą w powietrzu. Może skrzydło-łapy smok ją zrozumie, ponieważ również zdawał się przesycony emocjami, które wymagały wyrażenia poprzez ruch.


Więź z sarną. Doprawdy głęboka możliwość porozumienia.

: 06 wrz 2022, 9:59
autor: Infamia Nieumarłych
Nie miała już sił mu tłumaczyć, że on nie potrafi rozróżnić odpowiedzi wprost od metaforycznej. Była już zbyt zmęczona. Konfrontacje z nim chwilowo dodawały jej adrenaliny i zachęcały do działania, ale po ich zakończeniu czuła się, jakby ledwo uszła z życiem po spotkaniu z jakąś odmianą wampira. Była ledwo w stanie ustać na łapach.
Pokręciła więc lekko głową, jakby pokazując w ten słaby sposób, że nadal się z nim nie zgadza; że nadal to po jego stronie jest problem z rozumowaniem, a nie u niej z tłumaczeniem. Nawet jeśli poniekąd miał rację, nie zamierzała mu tego przyznać; bo jeżeli było coś, z czym nadal nie potrafiła się rozstać, to z pewnością w dużej mierze była to jej przesadna duma.

Zdziwiła się za to, słysząc jego przeprosiny. Drugie już. Te może nie były tak długie jak pierwsze, ale przeprosinami były nadal, nawet jeśli szczątkowymi. Nie mając za bardzo pomysłu jak się do nich odnieść, przyjęła je do siebie w ciszy, zdradzając nerwowość krótkim, lekkim szarpnięciem ogona, które wyglądało raczej jak pośmiertna konwulsja.
Tyle księżyców, a nadal nie potrafiła radzić sobie z najprostszymi mechanizmami społecznymi.
Zadowoliła się jednak tym, że zgodził się zakopać topór i przejść do bardziej chłodnych spraw. Może i ciężko byłoby jej schować swoją emocjonalność, gdy w grę wchodziły mroczne elfy, ale i tak było to o niebo lepsze od tego, co przeszli przed kilkoma momentami. Onyksowe ślepia pomknęły ku sarnie, która ożywiła się nagle, niczym dotknięty magią posąg. Znowu ten ruch młócenia nogą w powietrzu.
... Raczej wątpiła, by Kazes zapraszał ją do wspólnego biegania, ale rozbawiła ją nieco sama absurdalność tej wizji.

– A co konkretnie? – Wzruszyła barkami. – Podstawy? Mroczne elfy żyją w klanach, zamieszkując głównie jaskinie i różnego typu podziemia, ale w odleglejszych zakątkach świata są odstępstwa od tej reguły. Nie ufają właściwie nikomu poza własną rasą, z nielicznymi wyjątkami, więc kontakty z nimi są bardzo rzadkie i rzadko pozytywne. Mają wysoce rozbudowany język, który brzmi nietypowo i przyjemnie, kojarząc się z elfimi stereotypami, ale ma w sobie tez bardziej gardłową, charczącą nutę. Ze względu na podobieństwo biomów, zdarza się, że używając ich mowy można porozumieć się także z krasnoludami i na odwrót. Są bardzo utalentowani w bezszelestnym poruszaniu się, co wspomaga sprawne zbieranie informacji, szybkie przemieszczanie się, wobec czego są naprawdę dobrzy w skrytobójstwie i kradzieży, co czyni z nich rasę zarówno znienawidzoną, jak i docenianą w roli najemników do zadań... Delikatnej i wątpliwej moralnie natury.
Westchnęła cicho, znowu patrząc na Kazesa, wykonując podobny ruch młócenia powietrza łapą. Raczej bez większego przekazu, ot, szukając jakiejś słabej nici porozumienia ze zwierzęciem, mimo iż nie wiedziała, czy czegoś po niej oczekuje, czy po prostu daje dać do zrozumienia Strażnikowi, że chciałoby już iść gdzieś indziej.
Wróciła wzrokiem na proroka, wyczekująco. Czy to co powiedziała go zadowoli?

: 08 wrz 2022, 19:44
autor: Strażnik
Nie spodziewał się żadnego rodzaju odpowiedzi na przeprosiny, choć parę oddechów po nim, widząc że na jej pysk nie wystąpił nawet najmniejszy grymas, poczuł wyraźnie oblewający go chłód. Słowa, które wypowiadał tak rzadko, wyrzucał z siebie teraz bez żadnego porządku, w rozmowie wewnątrz której nie miały żadnego znaczenia. Najwyraźniej bardziej samemu sobie, niż jej próbował udowodnić, że zależy mu na braku utrzymującej się wrogości. Nie tylko tej wypowiedzianej, lecz pomyślanej również.
Nie odwrócił łba, gdy ślepia samicy podążyły wyraźnie w innym kierunku. Jej chwilowe rozkojarzenie pozwoliło im obogju odpocząć od patrzenia na siebie. Podobnie jak ich relacja, nie było przecież obowiązkowe, lecz czuł się dziwnie, gdy nie mógł go podtrzymać, jednocześnie coraz gorzej, im dłużej trwało.
Bylem zainteresowany co takiego zrobiłaś by zyskać ich zaufanie. Niemniej... – odchrząknął krótko, widząc jak skrzydło samicy unosi się w celu przedrzeźniania ruchu sarny.
Może istnieją inne szczegóły, które możesz przytoczyć. Co takiego sprawia, że ich kulturę uznajesz za lepszą, niż choćby ludzka? – To pytanie nie miało już charakteru przesłuchania, tak jak wcześniejsze. Kontynuował lekko zgaszony, jakby rzeczywiście pozbył się już całej energii. Starczyło dość na lekką oficjalność, a stosunkowo przyciszony ton, wygładzał naturalną chrypkę.

Widząc odpowiedź smoczycy, sarna gwałtownie odstawiła nogę i wyprężyła pierś. Przez chwilę sprawiała wrażenie zaalarmowanej, jak gdyby interakcja z drapieżnikiem była zapowiedzią jego ataku. Uderzenia serca mijały, a żaden taki nie nadchodził. Co więcej, nawet emocje obrońcy sugerowały, że jest w smoku coś wartego uwagi.
Po chwili namysłu sarna podjęła się kolejnej aktywności. Prychnąwszy krótko nozdrzami, obie przednie nogi podrzuciła do góry, wierzgając nisko racicami. Wszystko po to, żeby z jeszcze większą energią i przytupem opaść na ziemię. Dopiero wtedy, jakby nic nie ważyła, wybiła się całym ciałem, ze wszystkich kończyn. Jej zwieszone w powietrzu ciało skręciło, niemal bezwładnie, kawałek obok, gdzie wylądowała, z nadzwyczajną jak na sarnę niezgrabnością. Uderzenie serca potem uniosła głowę z pośpiechem i znów spojrzała na skrzydło-łapego smoka.

: 08 wrz 2022, 20:40
autor: Infamia Nieumarłych
Westchnęła cicho. Widać było, że zastanawia się intensywnie nad tym, co powiedzieć dalej. A raczej czy chce faktycznie zrobić mu... Przyjemność powiedzenia więcej, niż oczekiwał, że usłyszy. Mały wgląd w jej przeszłość? Cóż, i tak miał go więcej niż ktokolwiek z żyjących.
Przymknęła ślepia, jakby próbując się wyciszyć, chociaż i tak była dziwnie spokojna. Nostalgia? Prawdopodobnie.

– Moja matka popełniła samobójstwo, gdy byłam jeszcze w skorupie jaja. – Wyjaśniła, zaciskając lekko zęby. – Nim oficjalnie przyczolgałam się po wykluciu do jaskini ojca, pierwsze księżyce spędziłam z mroczną elfką. Poznałam ich mowę i maniery szybciej i sprawniej, niż smocze. Ta relacja to więź rodowa, wykraczająca poza możliwości przeciętnych smoków stąd.
Wyjaśniła, powoli i przez lekko zaciśnięte zęby; jakby dzielenie się tą wiedzą sprawiało jej coś zbliżonego do fizycznego bólu, chociaż wcale tak nie było. Przesadzała? Z pewnością. Ale kochała swoje sekrety i nie lubiła się z nimi rozstawać. Niepokoiło ją i drażniło, jak... Łatwo było mówić o takich rzeczach Strażnikowi, chociaż w ogóle nie powinien wzbudzać zaufania. W sumie to autentycznie go nie wzbudzał.
– Nie potrafię być obiektywna w tym. Nie potrafię. – Podniosła łeb, drżąc lekko. – Ja... W interakcjach z nimi ja nie tylko ich widzę i słyszę. Ja ich czuję.
Dotknęła palcami swojej piersi, jakby podkreślić swój punkt. – Jestem ich częścią, a one są częścią mnie. Mój stosunek do ich kultury nie ma tu większego znaczenia. Czy uważam ich za lepszych od ludzi? Tak, chociaż tacy nie są. Moralnie są jedną z najbardziej pozbawioną skrupułów ras, która zrobi wszystko w imię przetrwania. Może w tym też tkwi ich piękno – z prostej kradzieży czy morderstwa potrafią uczynić sztukę. Mają zupełnie inny pogląd na świat i jego barwy przez to, w jakich warunkach żyją. Nie potrafię tego wyjaśnić. – Przełknęła ciężko ślinę. – To trzeba czuć, Strażniku.


Wypuściła drżący wydech z płuc, jakby nagle zalana dziwną falą emocji, ciężkiej melancholii. Odchrząknęła z dyskomfortem, znów skupiając się na sarnie, która nagle ożyła. Ciekawe zwierzę... Którego nie potrafiła zrozumieć. Nie spędzała z sarnami czasu. Widziała je tylko tuż przed skokiem i odebraniem im życia. Nie poświęciła się obserwacji tych istot – nie znała za bardzo charakteru zachowań tego gatunku.
Nie rozumiejąc Kazesa, a zarazem nie chcąc rezygnować z dalszej interakcji, zdała się na improwizację – zaczęła nucić głęboką, powolną melodię, ciekawa czy wywoła to jakaś specyficzną reakcję. Przy okazji pozwoliło jej to na moment nie skupiać się na proroku.

: 08 wrz 2022, 22:27
autor: Strażnik
Zmiana perspektywy, na tak cholernie personalną mocno zbiła go z tropu. Może nie dlatego, że smoczyca nie była zdolna do uzewnętrznia, bowiem wbrew swej skrytej naturze, robiła to już kilkakrotnie, ale ponieważ obecnie pogodził się już z porażką ich interakcji. Nie bez powodu stopniowo zaczynał czuć potrzebę dystansu, a gniew był na tyle lodowaty i odległy, że bardziej składał się na aurę tła, niż główną emocję.
Mimo tego jednak słuchał i obserwował z uwagą, więc nie umknął mu wysiłek jaki włożyła w podzielenie się ów informacjami. Wiedział jak to jest, mieć w historii zdarzenia czy osoby, które definiowały osobowość i wzbudzały dziwne poczucie obowiązku, czy tęsknoty, mimo iż obiektywnie patrząc, były niewłaściwe. Właśnie ta mieszanka świadomości z byciem nierozdzielną częścią przeszłości wzbudzała frustrację, a jednocześnie lęk przed oceną innych. Czy zareagują zbyt łagodnie, nieświadomi problemu, czy zbyt surowo, nieczuli na niuanse?
Znów przekładał siebie na nią, ale nie potrafił rozumować w inny sposób.
Mahvran była świadoma swojej niekonsekwencji i hipokryzji. Teoretycznie było to problemem, ale jednocześnie nie mógł się w tę myśl w konsekwentnie zaangażować. W końcu sam byłby nieuczciwy uznając, że jest w tym aspekcie lepszy od niej.
Jedynie to zabijanie go zniesmaczyło i wybiło z rytmu. Jakby dobrała słowa specjalnie pod jego paranoję, żeby go od siebie odepchnąć.
A może łut szczęścia dawał mu w ten sposób ostrzeżenia. Prognozę degeneracji, na którą skazywali się nawzajem.
Nie od razu wiedział o co więcej powinien zapytać, w tym przypadku nie utknęli przez to w ciszy. Brzmienie jej głosu w bardziej melodyjnej manierze było na tyle nowe i dziwne, że na chwilę odroczył konieczność przerywania go swoim szorstkim monologiem. Odwrócił się też do sarny, która najwyraźniej została obrana za głównego odbiorcę tego przedstawienia.


Mając za sobą kilka wyczerpujących manewrów, stanęła znów na rozstawionych nieestetycznie nogach, krzyżując je co najmniej tak, jakby zamiast ziemi pod sobą, miała zaledwie parę losowo rozrzuconych kamieni, na których może zaczepić racice.
Trzepnela uszami raz czy dwa, zastanawiając się skąd dochodzi miękkie, melodyjne nucenie. Nigdy nie słyszała czegoś podobnego, więc gdy już pojęła, że to smok jest jego źródłem, zapatrzyła się w niego jak zahipnotyzowana. Ogromne uszy jasno sugerowały, że słucha teraz tylko jego.


Z realistycznej perspektywy i tak nie miał nic wartościowego do powiedzenia. Jedynie zarzut, krytyka, wyrażenie dyskomfortu. Opowiadała mu coś personalnego, tak przynajmniej się zdawało i nawet temu nie potrafił sprostać. Może powinien zmienić kurs? Podążyć za głupimi mrzonkami i wyobrażeniem, zamiast trzymać się faktów.
Co jeśli istniałaby jednostka, która wyrwała się z ich społeczności i przybrała inny charakter? Mroczny elf pamiętający o swych korzeniach, ale świadomie je negujący. Czy wciąż byłby wartościowy w twoich ślepiach? – zapytał, tym razem nie odwracając wzroku od sarny. Plagijka widziała wciąż profil jego pyska, choć na ten moment bardziej odsłonił przed nią swoją szyję.

: 08 wrz 2022, 23:25
autor: Infamia Nieumarłych
Nie przestawała nucić, widząc, że zdobyła zainteresowanie zwierzęcia. Ot, czuła potrzebę poświęcenia kazesowi uwagi. Poniekąd przez... Empatię. Mogła wyczuć, że Strażnik na pewno nie był wylewny i przesadnie czuły, o ile w ogóle. W jakiś sposób chciała chyba zadośćuczynić zwierzęciu za niewypowiedziane szkody na psychice.
Ah, Infamia Nieumarłych. Poderżnie smokowi gardło z lekkim uśmiechem na pysku, ale łza jej się w oku zakręci, widząc ranną wiewiórkę albo kompana traktowanego jak... W sumie każde inne zwierzę. Doceniała wartość więzi i nie znosiła, gdy inni traktowali ją w sposób tak żałośnie powierzchowny.
Zabrałaby mu tę sarnę, gdyby było to realne, i gdyby jej umysł nie zapadł się pod naporem szóstej, magicznej liny. Niestety, nawet ona wiedziała, że ma jakieś limity siły.

Gdy zadał jej pytanie, nuciła jeszcze przez pewien czas, kołysząc się lekko niczym liść niesiony przez jesienny wiatr, nim nie udzieliła w końcu odpowiedzi, powoli zerkając na samca. A raczej na złocistą, grubą obrożę na jego szyi, która od dziesiątek księżyców fascynowała ją i drażniła zarazem; zapewne dlatego, że była symbolem bycia czyjąś własnością, a obroża nie pochodziła od niej; co za tym idzie, ktoś, zapewne Sennah, wyimaginował sobie, że ma większe prawa do Strażnika niż wiedźma.
Paskudna wizja.

– Zależy, w jakim stopniu by negował i w jaki sposób. Twoje pytanie jest zbyt ogólnikowe, ale poniekąd też przez brak szczegółowej wiedzy na temat tej rasy. Mogę powiedzieć, że mam swoje limity. Jeżeli dany mroczny elf szkodziłby w znaczący sposób reszcie ich społeczności... Stanęłabym po stronie tradycji. – Zaszurała ogonem, nie spuszczając wzroku z obroży przez dosyć długi okres czasu. – Ty, jak rozumiem, popierasz swobodę decyzji i wolność jednostki.
Uśmiechnęła się krzywo, nim nie wróciła wzrokiem do Kazesa, wznawiając swoje nucenie, dodając kilka dodatkowych nut, by uniknąć nudnej powtarzalności w melodii. Nie wykonywała dodatkowych ruchów, póki co. Może sarna się znudzi, a może ciekawość wygra – i w końcu zostanie nawiązana jakaś nić większego zaufania, na tyle by zwierzę nie bało się podejść bliżej.
Teraz, ani w potencjalnej przyszłości.

: 09 wrz 2022, 21:33
autor: Strażnik
O ile na początku, jej nucenie było działaniem tak niespodziewanym, że aż ledwie zdołał sformułować w związku z nim konkretną opinię, gdy kontynuowała przerywanie ich dyskusji, specjalnie by porozumieć się z sarną, zaczęło mu to lekko grać na nerwach.

Obrońca znów nie cieszył się cechami, które albo składały się na innych albo zwyczajnie sprawiały im przyjemność. Przeszkadzało jej to, tym razem wyjątkowo świadomie, ale nie potrafiła gniewać się na niego za emocje, których źródła nie zdołałby jej wytłumaczyć, choćby się starał. Niemniej pewne zmęczenie i niechęć objawiły się w niej, gdy gwałtownie odwróciła głowę, żeby spojrzeć na coś innego. Obowiązywała ją pewna podświadoma lojalność i zaufanie wobec smoka, który ją związał, więc choć była nim okrutnie zmęczona, nie mogła jednocześnie, zupełnie wbrew niemu cieszyć się słuchaną melodią.


Popieram posłuszeństwo tradycji, która pozwalają jednostkom zorganizować się i wspólnie dążyć do lepszego życia dla siebie i otoczenia. Jeśli tradycja wyniszcza jednostki, moralniej i logiczniej, jest się jej sprzeciwiać – rzekł apatycznie, znów na nią spoglądając. Myślałby ktoś jeszcze, że to stanowisko oczywiste i wyznawane przez wszystkich, ale najwyraźniej nie powinien unosić nosa znad błota, jeśli chciał znaleźć coś wartościowego w smoczych założeniach. Nie tylko smoczych zresztą. Być może mroczne elfy, ludzie, krasnoludzi i w ogóle wszystko inne, było skazane na popieprzenie. Radosna myśl. Bardzo, bardzo radosna.
Smutek skrzyżowany z wytłumionym gniewem czynił go jeszcze bardziej zrzędliwym i zmęczonym. Jakby nie tylko ich relacja nie miała sensu, ale wszystko poza nią również. Albo po prostu on sam był jakiś skrzywiony i nie potrafił zobaczyć i docenić świata, tak jak powinien.


Początkowo zdawało się, że sarna zmierza do odejścia, lecz tylko wykonała parę kroków w kółko.


Co z mrocznym elfem, który odseparował się od rasy. Wymknął się, uznano go za zaginionego, bez znaczenia. Uciekł, żyje sam, ale inaczej. Innymi wartościami. Czy nadal byłby dla ciebie interesujący? – dopytał z minimalnie większym naciskiem, traktując sarnę, jakby zupełnie nie istniała.

Znów zaczną się kłócić, potem rozejdą w gniewie, a obrońca będzie zbyt zgorzkniały, żeby się nią zainteresować. Upuściła łeb minimalnie, skupiając się na kępce trawy.

: 09 wrz 2022, 22:00
autor: Infamia Nieumarłych
Przez jej pysk przebiegł wyraźny cień kwaśnego uśmiechu, gdy zniżyła lekko głowę, jakby chcąc wtulić podbródek we własną szyję.
Moralniej. Mruknęła pod nosem, jakby rozbawiona samą ideą uznawania moralności za cechę aż tak istotną. Zaśmiała się cicho, melodyjnie, balansując na dziwnej granicy przyjemnej melancholii a zgorzkniałego podirytowania.
– Zastanawiam się, czy doprawdy chcesz znać po prostu moje poglądy, czy oczekujesz ode mnie konkretnej odpowiedzi, nawet jeśli powiedziałabym to co chcesz usłyszeć tylko po to, by ciebie zadowolić, a mijałoby się to z moją prawdą. – Przeniosła ku niemu lekko pytający wzrok, jakby rzucając mu ciche wyzwanie. Zaprzestała nucenia, widząc przytłoczenie zwierzęcia. Nie potrafiła wyciągnąć sarny z dziwnego dołka, w jaki zdała się nagle wpaść. Podejrzewała jego naturę, ale nie miała pewności. Czuła się jednak źle, widząc, że Kazes czuł się źle.
Nie znosiła siebie za tą dziwną empatię, aktywującą się tylko w konkretnych momentach. I to zazwyczaj najmniej znaczących.

– Z mrocznymi elfami wiąże mnie dusza, magia i krew. – Odpowiedziała w końcu, jakże dyplomatycznie. – To, czy znajduję jednostki odstające od reszty za interesujące nie ma znaczenia.
Spuściła nieco głowę, przyciągając ku sobie końcówkę swojego ogona, nerwowo przejeżdżając palcami po rzędzie czarnych kolców. Zaczynała się irytować i denerwować. Nagle nie lubiła kierunku, w jakim szła ta dziwna forma przesłuchania. Znów spojrzała na sarnę, jakby szukając w niej wsparcia.

: 11 wrz 2022, 23:30
autor: Strażnik
Zawiły punkt do którego dążył, przy jej upartości, a także sentymencie nie związanym z niczym logicznym i materialnym, prędzej czy później stracił sens. Jak zresztą zamierzał o to zapytać, żeby nie wyjść na ignoranta, który spłyca jej fascynację do zachowań, które samodzielnie dało się wypracować. Ano w ogóle. Pozostało mu jedynie wprost odsłonić się ze swoją strategią i pozwolić wątkowi umrzeć.
Pytałem, ponieważ chciałem wiedzieć czy to możliwe, żebyś w smokach mogła znaleźć element, za który szanujesz mroczne elfy. Czy to coś osiągalnego przez jednostkę. Rozumiem że odpowiedź brzmi nie – ostatnie zdanie wybrzmiało z lekka goryczą. Najwyraźniej za nic miał jej dyskomfort albo w ogóle go nie rozumiał.

Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na twoją decyzję w związku ze Słońcem – dodał surowiej, jakby chcąc nagle zmienić temat.
Lecz jeśli jesteś zbyt zmęczona by kontynuować, możemy uczynić to następnym razem – prawda była taka, że sam był zmęczony, ale nie chciał tego wprost przyznawać.

Jeszcze przez jakiś czas sarna pozostała w swojej pozycji, ale jej napięcie zmalało, gdy wypatrzyła coś w ziemi i zaczęła rozkopywać to racicą.

: 11 wrz 2022, 23:43
autor: Infamia Nieumarłych
Na jego sugestię rzeczywiście mogła istnieć tylko jedna odpowiedź – która nie musiała być nawet przekazana w słowach. Przez obsydianowołuski pysk przebiegł cień smutnego uśmiechu, a czaru dopełniło powolne, przeczące pokręcenie głową. Nie, smoki były na straconej pozycji. Kiedyś potrafiła je kochać. Teraz jednak nie czuła z nimi żadnych powiązań – co oczywiście nie blokowało jej przed tym, by wypominać podobne grzeszki Strażnikowi. Hipokryzja była nie tyle liną, co ciężkim łańcuchem, przykutym do ich łap i będącym głównym łączem.
Gdy temat uległ zmianie, samica westchnęła, powoli i ciężko. Nie odpowiedziała od razu, znowu kąpiąc się w przyjemnej, długiej chwili ciszy, nim nie przemówiła znowu – ze wzrokiem ponownie skupionym na sarnie.

– Tak, jestem zmęczona. – Przyznała chłodno. – Chociaż wątpię, by to, co zastanę po powrocie do domu było odpoczynkiem.
Wstała powoli, wracając ku niemu wzrokiem, poświęcając moment na wrycie sobie w pamięć tego irytującego, błękitnego spojrzenia.
Ładne oczy.
Powstrzymała nerwowe zaciśnięcie kłów, niezadowolona z tego, jak jej umysł nagle postanowił przywołać przywódcę Słońca. Był ostatnim smokiem, o którym miała ochotę jakkolwiek myśleć. Nie miała już dla niego użytku.

– Dbaj o Kazesa, Strażniku. – Powiedziała ponuro, przygotowując się do lotu. – Bo to najsilniejsza więź, na jaką kiedykolwiek możesz liczyć. Nie pozwól jej się zmarnować.
I, o ile nic nie stało na przeszkodzie, rozłożyła skrzydła by odlecieć.

chyba[/i] zt]