Strona 3 z 26

: 13 kwie 2014, 16:39
autor: Czarny Kolec2

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

– I tak nie jestem głodny.
Rzucił, widząc jak magiczna bariera otacza jego i Jad...Z pewnością w celu odgrodzenia ich od dzieciaka. Cóż, Czarny niedawno jadł, więc nie obchodziło go, czy pisklak ucieknie czy nie. Może innym razem się napatoczy i...cóż. Wtedy będzie okazja coś zjeść.
Bez słowa zerwał się na pozycję, widząc jak Jad rzuca się ku niemu. Jak tylko zauważył ruch mistrza, który chciał go zaatakować w gardło, schylił łeb i przycisnął do tchawicy aby zasłonić ten witalny punkt. Dodatkowo zasłonił łeb i gardło lewą łapą aby przyjęła na siebie cios, zaś prawa pozostawała twardo na ziemi by utrzymać balans, gdyż uderzenie na pewno będzie silne. Przy uderzeniu z drugiej strony po prostu przestawi łapy szybkim ruchem, nie ma tu miejsca na ewolucje i akrobacje. Wszystkie mięśnie smoka były odpowiednio napięte by dać należyty zapas siły, aby utrzymać tą osobliwą gardę, zaś umysł socjopaty był niezmącony emocjami czy myśleniem. Serce nie uderzyło ani razu szybciej, niż normalnie....

: 15 kwie 2014, 11:14
autor: Jad Duszy
Wstrzymał łapę, zanim pazury nie rozdarły ciała Czarnego.
I co ty wyprawiasz? Blokujesz pazury własnym ciałem? myśl trochę – fuknął z irytacją pomieszana z rozbawieniem. – Blokuj ciosy, które przy okazji nie rozerwą cie na kawałki. Gdy masz do czynienia z cieciem lepiej zbić je z toru lotu niż pozwolić, by dosięgnęło twojego ciała. I niekoniecznie miejsca, w które były wycelowane szpony – skwitował z kwaśnym uśmiechem, po czym bez ostrzeżenia zionął w stronę Adepta szerokim strumienie ognia. oczywiście celował w jego głowę, znajdująca się teraz naprawdę blisko. nie zawracał sobie głowy pisklęciem, skoro nie nauczy się od niego niczego za darmo.

: 17 kwie 2014, 23:06
autor: Czarny Kolec2
Adept nawet nie próbował przepraszać. Po prostu przyjął do wiadomości, zakodował sobie i przechodził dalej.
Kiedy Jad zionął, Czarny postanowił się przeturlać. Wszak ogień leciał w jego głowę, zatem najlepszym rozwiązaniem będzie uciec w dół. Skulił się, jednocześnie uginając łapy i przekrzywiając ciało w prawo, i kierowany pędem własnego cielska przeturlał się, by uniknąć popatrzenia. Gdy wyląduje na łapach, pozostanie w lekko ugiętej pozycji, aby ogień nie trafił go kiedy się wyprostuje.

: 01 cze 2014, 20:04
autor: Niepamięć Świtu
Zadra wypadła na polanę, niezgrabnie lądując na brzuchu. Z pyska młódki wydobyło się krótkie warknięcie. Że też musiała zahaczyć tym nieszczęsnym ogonem o jakiś krzak. Dźwignęła się na łapy, przy okazji obracając łebek, by rozeznać się w miejscu, w którym się znalazła. Nie znała go, ale nie ma się czemu dziwić. Tylko zapach... różnił się od tego w obozie. Zmarszczyła nos, zamiatając ogonem ziemię. Tu nie było czuć siarki... znaczy, było, ale z czymś jeszcze. Czego nie umiała wymienić. Sapnęła, dreptając w miejscu.

: 01 cze 2014, 21:34
autor: Iskra Nadziei
Przechadzała się po terenach wspólnych, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Chyba najbardziej przeżyła odejście Eliksir, w końcu była jej Ciocią i przyjaciółką. Spacerowała ze spuszczonym łbem, nie zauważając niczego dookoła, nawet pisklaka. Usiadła wciąż patrząc się na ziemie, nie podniosła ani razu głowy, by spojrzeć czy nikt na nią nie patrzy, a przecież chciała być sama, całkiem sama.

: 01 cze 2014, 22:38
autor: Niepamięć Świtu
Dreptanie dreptaniem, ale chyba ktoś przyszedł. Młoda podniosła łeb, coby móc spojrzeć na przybysza. Zlustrowała sylwetkę smoczycy żółtymi ślepiami, jednocześnie dziwiąc się jej wyglądem. Czy ona miała na sobie... pióra? Futro? Nieznajoma wzbudziła ciekawość ognistego pisklęcia. Młoda zbliżyła się o kilka kroków doń, zachowując pewien dystans. Przekrzywiła głowę, wpatrując się w ziemiankę.
Hrrrźdź – burknęła, dosyć głośno, pragnąc zwrócić na siebie uwagę. A twarde, gardłowe "hrźdź" idealnie się do tego nadawało.

: 03 cze 2014, 18:07
autor: Iskra Nadziei
Tak, pisklę zwróciło uwagę Puszystej, ta spojrzała na smoka, tak jakby właśnie ocknęła się z snu. Rozejrzała się dookoła, sprawdzając czy pisklę jest samo, było dość małe, więc powinno być jeszcze pod opieką. Przekrzywiła łeb spoglądając uważnie na pisklę.
-Co tutaj robisz sama? -spytała, choć w tej chwili nie obchodziło ją to za bardzo. Choć może to i lepiej że spotkała to pisklę, przez chwilę nie myślała o tym czego się niedawno dowiedziała. Kiedy bliska osoba odchodzi i nigdy już jej nie zobaczymy, zostawia po sobie pustkę, którą ciężko wypełnić.

: 03 cze 2014, 18:54
autor: Niepamięć Świtu
Sama? – powtórzyła cicho, zastanawiając się. Czy była sama...? To znaczy, tak, chyba była. Ale ta samotność towarzyszyła jej od chwili wyklucia niedaleko obozu, więc pisklak nie zwracał na to uwagi. Pomimo przynależności do stada, była sama, nie mając opiekuna. Ale skoro póki co trzymała się na łapach, to chyba coś znaczyło.
Nic. Chyba. Nie mam co robić. – wydukała swoim cienkim, choć chrapliwym głosikiem, nie pasującym do pisklaka.
Ty też jesteś sama. Czy coś robisz? – zmarszczyła pysk, patrząc pytająco na smoczycę.

: 08 cze 2014, 21:01
autor: Iskra Nadziei
Spojrzała uważnie na pisklaka, nie jej to była sprawa czy jest sam, czy nie. Po prostu obowiązkiem było chronić pisklęta, a więc pytanie było standardowe.
-Jestem sama, odpoczywam od codzienności. -powiedziała patrząc się przy tym w niebo. Codzienność ją dobijała, tym bardziej że nie miała wsparcia od zmarłej Cioci, która była jej podporą. Nawet już zaniechała swoje nauki, więc czarodziejem nie prędko zostanie, niestety. Na razie nie przejmowała się tym za bardzo, pewnie potem będzie miała z tym problem.

: 08 cze 2014, 22:53
autor: Niepamięć Świtu
Na pysku nadal pozostawał ten sam grymas. Czy odpoczynek od codzienności nie powinien być... jej częścią? Jeśli nie masz czasu na wyciszenie się, zasnucie się na chociażby takiej polance, samotnie, to znaczy, ze coś jest nie tak. Jeszcze gorzej, gdy nie ma się na to ochoty. Wtedy coś jest nie tak. Ale nie jej było to oceniać.
– Odpoczynek jest nudny. – stwierdziła po chwili. – Naucz mnie czegoś.

: 25 lip 2014, 21:18
autor: Zwiastująca Łuska
Zwiastująca od kilku księżyców poświęcała dnie tylko i wyłącznie na nauki. Była zdeterminowana, aby osiągnąć pełną rangę w wieku dziesięciu księżyców... Ale niestety z powodu stałych zniknięć Uśmiechu było to niemożliwe. Ciągle gdzieś uciekał, wracał na chwilę i tak w kółko, niczym niekończąca się gra. Samica miała czasem wątpliwości, czy długo pociągnie na stanowisku Przywódcy z tymi ciągłymi nieobecnościami. Jeśli tak dalej pójdzie, to ktoś się za niego weźmie i tyle.
Młoda nie życzyła mu źle – wbrew przeciwnie. Chciała, żeby został na obecnej pozycji, bo na razie nic złego się nie dzieje. Ale to, że ciągle go nie ma, nie wróży mu ani stadu najlepiej.
Smoczyca spokojnie leciała nad Terenami Wspólnymi, właśnie na ten temat rozmyślając. Zauważyła dość dużą polanę pełną kolorowych kwiatów. Postanowiła na niej wylądować, i tak też zrobiła. Miękko i z gracją wylądowała w owym miejscu i położyła się w cieniu jednego z drzew, odpoczywając z delikatnym uśmiechem na pysku.

: 26 lip 2014, 11:04
autor: Ćmienie Maddary
Jak myślała tak zrobiła i po prostu przeszła się na tereny neutralne. Chciała sobie przypomnieć ich zapach. Zwłaszcza teraz. Przypominały jej dom. Śnieg zniknął, śnieg towarzyszył górom, jednak niżej były lasy. Czasem padał deszcz, nawet często, każdego cyklu wszystko zakwitało. W Ogniu nadal było gorąco, w obozie nadal było niewiele roślinności. Idąc zobaczyła fioletową sylwetkę. Smoczą sylwetkę. Wyglądała młodo, a jednak zaradnie. A Ćmienie pomyślała, że spróbuje dogadać się z kimś spoza stada. Spróbuje nauczyć się współpracy, której brakowało jej od tak dawna. Podchodząc do samicy przyjrzała się jej dokładnie płomienistymi ślepiami. Uszy gładko leżały za łbem, ale nie nisko, tak neutralnie, jakby zawadzały i trzeba było je schować. Może był to odruch. W końcu ucho łatwo stracić podczas walki. No, poza tym Ćmienie wywęszyła zapach fioletowej smoczycy i rozpoznała go jako stado Cienia. Spotkała się chyba tylko raz z takim osobnikiem, jednak to nadal za mało, by wypowiedzieć się o stadzie. Chyba zwał się wtedy Ingmar.
Witaj, na imię mi Ćmienie Maddary. – Powiedziała. Jak zwykle jej postawa była dumna, co w połączeniu z jej rozmiarami dawało imponującą statuetkę. Jednak nie przedobrzajmy, to, że znała swoją wartość nie znaczyło, że patrzała z góry na adeptkę. Nie, jej wzrok nie był zbyt pewny siebie, nie był strachliwy. Patrzała z równością a jej ton, wyrażający stoickość i powagę zawierał w sobie nuty pozytywnego nastawienia. – Wyglądasz na taką, która umie polować, znasz się na kamuflażu? Ciężko mi go opanować. – To mogło wydać się trochę dziwne. Dumna, stoicka bestia przyznająca się do czegoś takiego. Ale co tam. Ostatnie słowa zabarwiła lekko żartem, a następnie przyozdobiła delikatnym uśmiechem. Patrzajki samicy jak zwykle płomiennej barwy wyglądały, jakby lawa na granicy zastygnięcia leniwie przepływała przez tęczówki.

: 26 lip 2014, 11:12
autor: Zwiastująca Łuska
Odpoczynek nie trwał długo. Adeptka usłyszała czyichś głos. Miękki, delikatny. Już wiadomo, że należał do samicy. Smoczyca otworzyła oczy by się tego upewnić i wstała. Tak, jej domyślania były prawidłowe ~ Witaj, jestem Zwiastująca Łuska, adeptka stada Cienia ~ powiedziała, kiwając łbem. Uśmiechała się ciepło i przyjaźnie, chociaż dopiero co poznała ognistą.
Słysząc jej pytanie, uśmiechnęła się szerzej
~ Tak, znam wszystkie tajniki polowania do jakiegoś tam stopnia. Kamuflaż mówisz? Jeśli chcesz, mogę Ciebie jeszcze trochę go poduczyć ~ powiedziała, a w śnieżnobiałych ślepiach skakały wesołe ogniki.


// Jeśli chcesz, to mogę jeszcze później podwyższyć Tobie atak i obronę ;) //

: 26 lip 2014, 11:27
autor: Ćmienie Maddary
/A i O przerabiam z Jadem. Umrę! Mwahahaha ;–;

Rozmiękła ziemia zapadała się pod krokami sporej północnej. Och, bagnista ziemia, trawa powracająca do życia. Ten charakterystyczny zapach ziemi po deszczu. Ćmienie mówiła stoickim tonem, a jednak widać było, że Zwiastująca znalazła w nich przychylne nastawienie. Maddara uśmiechnęła się lekko, wdzięcznie. – Chyba z nieba mi spadłaś. – Mruknęła żartobliwie i skinęła lekko w geście podziękowań. – Jeżeli mną pokierujesz może załapię jak to porządnie robić. Będę wdzięczna za pomoc. – Powiedziała, głos miała samiczy, jednak w stoickim tonie był niższy niż zwykle i mniej dźwięczny, a normalnym głosem mogłaby się chyba nie jednemu pochwalić.

: 26 lip 2014, 11:52
autor: Zwiastująca Łuska
Na jej pierwsze słowa zaśmiała się cicho. Kiwnęła łbem i zaczęła mówić ~ Dobrze więc. Niestety nie ominie Ciebie teoria. Co wiesz o kamuflażu? ~ zapytała, patrząc na ognistą uważnie. Ognistych znała mało, tylko Ćmienie i Jad. I już widziała, że te dwa smoki to dwa skrajne charaktery.
Na razie cierpliwie czekała na odpowiedź samicy. Ciekawie wyglądała. Cała w futrze i piórach. Widać północna, i to czystej krwi.

: 26 lip 2014, 12:25
autor: Ćmienie Maddary
Pozwalała sobie na żarty, uśmiechy, ale! Mimo wszystko pozostawała stoicka, a jej postawa była dumna, pewna siebie. Nie zachowywała się, jakby sądziła, że jest kimś mało wartym, co to to nie, nie pozwalała sobie na wszystko. Była Ćmieniem Maddary. Nieprzewidywalnym żarem. Ale musiała nosić na barkach odpowiedzialność. Odpowiedzialność za Ogień.
A w rozmyślaniach Zwiastującej zabrakło myśli, że oprócz czystej krwi północna, to jeszcze wolna i krępa, masywna i ciężka. Jakby się zwaliła, to by biedną Zwiastującą jeszcze zmiażdżyła.
Myśląc o teorii kamuflażu stwierdziła, że powinna po prostu opisać to, czego on dotyczy. Zastanowiła się, w końcu powinna opowiedzieć też o kilku rzeczach ściśle związanych z samym kamuflażem. – Kamuflaż jest umiejętnością ukrywania swojej obecności. Aby dobrze się zakamuflować potrzeba ukryć swoją fizyczność, swoje ciało oraz swój zapach, a także nie wydawać dźwięków, które mogłyby zwrócić czyjąś uwagę, takich jak stąpanie po śniegu, suchych liściach czy gałęziach. Trzeba też ukrywać to, co wykorzystywało się do stworzenia kamuflażu. – Powiedziała nieco opisując barierę dźwiękową, jednak warto przypomnieć sobie o najpopularniejszych sposobach maskowania się. – Ukrywając ciało powinno się ułożyć w bezruchu w otoczeniu podobnym do zabarwienia futra czy łusek lub zakryć się czymś, co upodobni do otoczenia. Gałązkami i liśćmi, błotem najczęściej chyba. Można też zagrzebać się w piasku lub wykopać norę w śniegu. Ukrywając ślady trzeba je zamazać, zatrzeć ślady łap, czy rozproszyć śnieg i piach tak, by wyglądał naturalnie. Zapach najłatwiej ukryć używając grzybów, świeżej żywicy czy mokrej ziemi i błota. – Opowiedziała w zasadzie wszystko co wiedziała. Oczywiście w zależności od miejsca kamuflaż może się skrajnie różnić. – Do dobrego kamuflażu należy w jak największym stopniu wykorzystać otoczenie i własne ciało. – Napomknęła jeszcze tylko. Stoicko. Mówiąc co przyszło jej do łba, gdy się zastanawiała.

/235/850 słów

: 26 lip 2014, 23:11
autor: Zwiastująca Łuska
//So, good job :D//

Adeptka wysłuchała swojej starszej uczennicy uważnie. Kiwnęła głową, gdy ta skończyła mówić. Zdecydowanie jej odpowiedź była zadowalająca.
~ Dobrze. Warto też pamiętać, by zacierać swoje ślady własnym ogonem. A więc praktyka. Spróbuj zamaskować się gdzieś tutaj ~
powiedziała cienista, łbem wskazując na przestrzeń wokół nich. Typowo wiosenny. Kleiste błoto, młoda trawa, drzewa... Krótko mówiąc całkiem dobre warunki do zakamuflowania się. O ile ktoś potrafi je wykorzystać, bo to już inna sprawa.

: 20 sie 2014, 22:19
autor: Księżycowa Łuna
Oblicze Światła. Zapewne kiedyś każde jej imię było idealnym odzwierciedleniem tego, kim była, wydarzenia ostatnich księżyców znacznie jednak odebrały jej to światło...
Czuła się, niczym wyzuta z każdej możliwej pozytywnej myśli, na każdym swym kroku stanowiła zawód dla Stada, dla ojca i brata, który również przysporzył jej wiele cierpienia. Myśl o ich małym synku, bezbronnym, już tak przesiąknięty jej lękiem sprawiała, że miała żal do siebie.
Kołysząc ogonem na boki, szła pomiędzy drzewami, czując jak jej skrzydła zahaczają o rozrosłe krzewy. Dawno, dawno temu szła już tą drogą, wiedziała, że gdzieś tutaj powinna znajdować się niewielka wolna przestrzeń, dalej powinno znajdować się źrodło, Pisklę Zabierającej Oddech Wilgoci. Ostatnim razem jednak, gdy tu witała, wszystko spowijał biały puch...
Uniosła uszy, słysząc miarowy, hipnotyczny szum, mający w sobie coś uspokajającego. Szumiały korony drzew i listki na wielu krzewach, a dalej świszczał wiatr, potrząsając włosiem zielonych wysokich traw. Skuszona tą wizją postapiła jeszcze kilka kroków, aż długie trawy nie dotknęły jej piersi.
Westchnęła cicho, a następnie ruszyła biegiem poprzez trawy, zadzierając pysk, skacząc raz ku górze, rozgładając odrobinę jaskrawe skrzydła, a raz opadając na ziemię, by brzuchem przesunąć po miękkich falach traw. Uśmiechała się pod nosem, a zmęczona opadła na bok, rozkładając długie skrzydła, łeb ułożyła przy prawym skrzydle i spojrzała zielonymi ślepiami w niebo. Nieco się przejaśniło, jasne błękitne niebo tylko gdzie nie gdzie przesłaniały strzępki szarawych chmur, przesłaniających co jakiś czas Złotą Twarz. Cienie sunęły po zatoczce zielonych traw.... Było tu tak spokojnie, w tej chwili każde jej zmartwienie zdawało się odległe, a podjęte decyzje absurdalne.

: 20 sie 2014, 23:10
autor: Spojrzenie Mroku
Przypadek sprawił że w okolicy znalazł się i pewien samiec. Nie był blisko. Był wręcz kawałek stąd, lecz miał bardzo dobry węch. I wyczuł ją. Wyczuł Oblicze. Jej zapach była dla niego wyjątkowy. Akurat robił sobie przerwę w polowaniu. Dużo się nachodził by zdobyć pożywienie dla swoich ziomków więc musiał odpocząć. Akurat najbliższym zbiornikiem wodnym było zimne jezioro, więc tam się udał. Nie długo jednak było mu tam zabawić, więc szybko się zerwał i przyleciał tu. Gdy znalazł ją tak leżącą wśród kwiatów, w takiej pozycji coś w nim drgnęło. Zwykle lubił przebywać w mroku, gdy było ciemno i on jako jedyny cokolwiek widział. Teraz jednak w świetle zachodzącego słońca, widząc swą partnerkę nawet mu się spodobało. Nie czekał długo i zleciał do niej. Wylądował tuż obok i nie czekając położył się przytulając ją. On ponury skrytobójca, lubiący się w mroku i cierpieniu leżał na łące wśród kwiatków przytulając swą miłość. Było to trochę gwałtowne, lecz bardzo chciał się z nią spotkać
-Nie widziałem Cię długo. Tęskniłem... Bardzo. Niepokoiłem się o Ciebie po naszym ostatnim spotkaniu -Rzekł do jej ucha szeptem

: 21 sie 2014, 1:06
autor: Księżycowa Łuna
Oblicze rozkoszowała się spokojem tego miejsca, szum koił jej zszargane nerwy, plamy złotego światła opadały na jej ciało, zsyłając przyjemne ciepło, a nie gorąc. Tutaj czuła się szczęśliwa, zapomniała o troskach i zmartwieniach, która zawsze były jej obce, jej pisklęca natura pośród morza traw odżywała, tutaj nikt jej do niczego nie zmuszał i nie ranił. Była w końcu tym, kim dawniej.
Westchnęła głęboko, śmiejąc się do samej siebie i przewróciła się na grzbiet raz w prawo, raz w lewo, wcierając zapach traw i ziemi w swe żółte futro. Ogon młócił powietrze, wijąc się i podrygując, skrzydła szeleściły...
Bawiąc się w ten sposób nie usłyszała łopotu skrzydeł, nie spostrzegła zbliżającego się z powietrza Cienia. Słoneczko mruczała radośnie, łapami ugniatając trawę, przypatrując się, jak światło wydobywa złoto zielone barwy z delikatnych łodyżek, więc gdy nagle tuż przed nią wyrosła postać o atramentowej łusce, migoczącej granatem od refleksów ciepłego światła, pisnęła niczym wystraszone pisklę, odkakując do tyłu, a dokładniej odsuwając długą szyję w bok. Zielone niezwykle długie szpony zanurzyły się w ziemi.
Westchnęła przeciągle i rozluźniła się, rozpoznając znajomy zapach Atramentowego. Spojrzała na niego dużymi, zielonymi ślepiami i uśmiechnęła się ciepło, radośnie, kładąc pysk na jego szyi.
Musiałam przemyśleć parę spraw. To wszystko mnie przerosło. Przeraziłeś mnie, twoja brutalność wobec Adepta... Znam przemoc Cienistych, widziałam mord w oczach jednego z twoich, zawsze unikałam smoków, bo to ci najbliżsi potrafią nas najbardziej zranić. Ale... co śmieszniejsze, to twój pobratymiec uświadomił mi pewną prawdę. Mogę być tym, kim chcę i ode mnie zależy mój los – wymruczała cicho, wtulając nos w chropowatą łuskę na jego podgardlu.

: 21 sie 2014, 23:50
autor: Spojrzenie Mroku
Atramentowy zaczął gładzić samicę łapą po karku. Przy niej czuł jakąkolwiek miłość. Kochał ją, to był fakt. On nikogo nie kochał od czasu odejścia swojej matki. A teraz ma ją...
– Wiesz co... Już takim jestem. A taki gnojek szczególnie zadziałał mi na nerwy. Nie wiem co sobie myślał. No i przepraszam że tak zachowałem się w stosunku do Twojego brata przy Tobie. Nie powinienem tak się przy tobie zachować...
Prawdą jest że jedynie żałował, dlatego że wtedy Słoneczko mogła o nim źle pomyśleć. Łowca przytulił się do niej jeszcze bardziej obejmując ją czterema łapami i oplątując jej tylną łapę swoim ogonem. Czerpał pełną radość z ich bliskości. ciekawe jak by się zachował Uśmiech gdyby ich tak zobaczył