Strona 20 z 32

: 29 sty 2020, 21:23
autor: Szara Rzeczywistość

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Zrozumiał? Wątpił w to cholernie, ale na ten czas zażegnali konflikt. Zaufanie? Nie dość że stracił Godny zaufanie do większości smoków to takiemu Krwawemu nie uwierzy dopóki ten nie naprawi relacji z całym stadem wręcz! Na końcu dopiero wtedy może faktycznie prosić o zaufanie łowcy.
Sprawa Eurith pozostawała nierozwiązana i pewnie nigdy się nie rozwiąże. Godny przestał już szukać kontaktu z wojowniczką, która zwyczajnie unikała spotkania z nim i chociaż była to największa strata dla niego... to i po tym może się podniesie.
W ogóle jak życie to wyglądało? Niegdyś kochający wszystkich adept, który wszędzie narobił sobie przyjaciół. Nagle wraz z dorosłą rangą wszystko się posypało. Najpierw zawiodła go rodzina w postaci stada. To się rozpadło.
Potem zyskał miłość, uczucie, które od samego początku było ciężkie i związek potrzebował czasu na to, żeby się dotrzeć... ale ten został porzucony bez słowa. Rozpadł się.
Teraz zostało mu tylko ostatnie co mógł ratować. Ojca. Jego jedyną i najbliższą rodzinę, a teraz stał tutaj i mimo roztrzaskania wizerunku wobec stada, on nadal starał się o nie zadbać, nie pozwalając tak głupio wywołać komuś wojne.
Karą za niesubordynację jest śmierć. Dlatego właśnie smoki w pladze są uczone od najmniejszego, żeby na pierwszym miejscu zawsze stawiać stado... Niezależnie od uczuć i dobrych chęci innych. Smoki Plagi nie opuszczają stada, gdyż to oznacza natychmiastową śmierć. Jeśli smok jest na terenach Plagi to podlega ich zasadom, a te ustala przywódca. Jeśli zechce może ich zabijać jeden po drugim i tak sprawdzić kto jest bezwzględnie oddany stadu, a kto kładzie nacisk na własne uczucia...
Cóż za wywód, no ale mówił z własnego doświadczenia. Infama, Spuścizna, Eurith i wszystkie smoki, które poznał, zamienił z nimi słowo. To wszystko sprawiało, że potrafił całkiem celnie wydedukować z jakim tematem się mierzą. Przecież nawet prorok nie miał do nich wstępu!
Godny zbliżył się do Krwawego, ale na jego pysku nie pojawił się uśmiech.
Znałem ją... Jeśli to właśnie przez nią chcesz zginąć z łap przywódcy Plagi to pomimo zrozumienia i tak jesteś nadal głupcem.
Wojownik co miał wytrzymywać rany. Heh, zawrócili go z przepaści, ale nie oznaczało to, że zmieniło się coś. Nadal był niedoszłym dezerterem, który był gotowy złamać przysięgę. W pladze pewnie większość zabiłaby go, a nie staraliby się go zatrzymać.
Czas nie leczy ran i nie zaciera śladów. Może tylko łagodzi przykrywając wszystko osadem kolejnych przeżyć i zdarzeń. Ale to, co kiedyś bolało, w każdej chwili jest gotowe przebić się na wierzch i dopaść. Nie trzeba wiele, żeby przywołać dawne strachy i zmory. Gdyby nawet trwały w ukryciu, zepchnięte na samo dno, to przecież gniją gdzieś tam, na spodzie, i zatruwają duszę, zawsze pozostawiając jakiś ślad – na pysku, w ruchach, w spojrzeniu – tworzą bariery psychiczne, kompleksy. Nie pomoże szarpanie się w skrajnościach, od usprawiedliwiania do potępiania... Nie wierzę Ci i nie będziesz dla mnie wojownikiem dopóki nie odzyskasz zaufania reszty stada.
Powiedział mu to w pysk, a następnie plunął mrozem zaraz przy jego łapie. Na jego pysku przez chwilę malowała się złość, która jednak chwilę później znikła pozostawiając chłód. Odwrócił się i chciał już odjeść, ale znów został wywołany przez Krwawego.
Nadal nie rozumiesz. Każdy ma swoje miejsce w świecie i tu nie chodzi o uległość wobec innych, nadkładanie dobra innych nad swoje, ale o odnalezienie swojego miejsca. W stadzie miałeś swoje miejsce jako ojciec gromady piskląt i jako wojownik. Ostatnio zachciało ci się władzy, dezercji i teraz jeszcze pogoni na inne stado tylko dlatego, że ktoś zabijał Twoją przyjaciółkę.
Spojrzał przez ramię z poważną miną.
Raz złamałeś daną przysięgę, jeśli zrobisz to jeszcze raz to zrobię wszystko, żeby Cie zabić.
Oznajmił po czym wyprostował się i po prostu wolnym korkiem poszedł w swoją stronę.

: 30 sty 2020, 0:19
autor: Horyzont Świata
Teza zmarszczył czoło, kiedy Godny zaczął wymieniać swoje problemy, przewracając tylko oczami na skomentowanie całej tej gadaniny. Nie wiedział, jego zdaniem, mógł sobie to odpuścić a z drugiej strony Tweed bardzo miał ochotę złośliwie teraz rzucić "No jasne, zróbmy sobie zebranie samców z trudnym życiem" – albo coś w ten deseń. Siedział tak prawie nieruchomo, nawet oddychając cicho, będąc przekrzywionym nieco na prawo. Każdy miał ciężko, jak widać oni wszyscy poza Berim, nie dogadywali się ze swoimi ojcami. Ale teraz oczami wyobraźni Tweed widział niebieskołuskiego na miejscu Żeru, jakoś tak idelanie mu tam pasował. Lepiej niż sam Żer swoją drogą. Tweed w tej chwili starał się robić za cień, słuchacza, starającego się nadążyć za tym o czym jest mowa. Rozciągnął powoli swoje prawe skrzydło, czując jak coś niemiło kłuje go w nasadę i dalej milczał. Szczerze nie obchodziła go przyjaciółka Beriego ani to, jakie prawa panują w stadzie Plagi. Jeśli są, tak jak powiedział Godny, od małego uczeni ślepego oddania stadu to nie dziwota. Jakby Beri był w stadzie Plagi na pewno by już nie żył za takie akcje, tutaj w Ziemi dostaje drugą szansę i co??
...
Prychnął z pogardą kiedy Krwawy wspomniał o byciu przywódcą i wtrącił szybko, nawet jeśli potok słów samca by to zagłuszył
– Ty na miejsce Przywódcy, ta powodzenia. Stado w życiu ci nie pozwoli..
Nie wierzył w słowa wojownika, wydawały mu się dziwnie sztuczne, udawane. Uwierzy jak wytrzyma najbliższe kilkanaście księżyców bez odwalania głupot. Przynajmniej na razie konfliktu nie ma, więc można powoli kończyć tę szopkę. Ale teraz jak na to popatrzył znowu, to Godny wyglądał na jakiegoś lidera całej sytuacji i tego, który tyle wie i przeżył, że może każdemu swoją wyższość wcisnąć w morę. Chociaż wyższość to było złe słowo...Ale i tak byłby lepszy przywódca z niego niż z Żeru. Chciałby z nim porozmawiać ale to chyba będzie kolejna trudna rozmowa. Kiedy Godny oddalił się wystarczająco, a Teza przestał wodzić za nim wzrokiem, szybko spojrzał na Beriego. Wstał i powiedział
– Godny nie będzie jedynym, który będzie chciał cię zabić jak jeszcze raz tak potraktujesz stado
Miał trochę "zabuczałą" minę ale śmiertelnie poważny głos, takiego smoka jak Beriego trzeba będzie wygnać jeśli powtórzy znowu swoje błędy. Był głupcem sądząc, że zostanie przywódcą. Chyba nie tutaj, nie w Ziemi. Musiałby założyć własne stado. Ale skąd niby wziąłby tereny, wieści o Berim mogły się już rozejść. Nikt nie wybierze go na Przywódcę stada, bo to co rzobił skreśla go dokumentnie. Odwrócił się do nich tyłem, wziął rozbieg i odbił się w górę, odlatując w jakimś martwym kierunku. Jeszcze nie wiedział gdzie.

//zt.

: 30 sty 2020, 23:32
autor: Berius
Stał i słuchał bo cóż innego mógł robić. Nie mógł wdać się w dyskusje ponieważ wiedział że ta jest bez celowa. Godny i teza byli tak wierni ziemi że nie wyobrażali sobie nawet możliwości by ktoś opuścił ziemię, a w swoim toku myślenia nie odstawali tak bardzo od plagijczyków. Nie ważne jakie by były powody odejście ze stada najlepiej karać śmiercią. Ich słowa bardzo go raniły ale nauczył się je przyjmować z godnością. Teraz nie był już członkiem stada tylko jej więźniem. Czemu jednak zdecydował się wrócić? To proste. Chciał odzyskać Chromę i tylko to się liczyło, to było najważniejsze a już na pewno ważniejsze niż stado które zdeptało jego marzenia do których tak ciężko dążył. Gdy usłyszał jak jak Teza naśmiewa się z jego planów chciał mu szybko odpowiedzieć lecz zamiast tego po prostu pomyślał. ~To stado faktycznie nie pozwoli~. Zamknął oczy i czekał aż dwóch samców się rozejdzie. Gdy ich kroki ucichły zacisnął zęby by trochę rozładować gniew. Po kilku oddechach się uspokoił i zauważył że obok niego pozostał jeszcze Mętny. Powolnym ruchem spojrzał na niego i obserwował go przez kilka uderzeń serca. Było mu go żal. Tak bardzo się starał pomóc lecz nie wiedział że Krwawy się zmienił i to na dobre.
Z tego co wiem to podważyła zdanie przywódcy dlatego zginęła. Mimo iż oczekujesz ode mnie bym wrócił do Ziemi i zachowywał się jak dawniej to muszę cię zasmucić ale nie będzie już jak dawniej. Naprawdę ci dziękuję za wszelką pomoc ale dalszą drogę muszę przebyć sam. Nie chcę byś stracił zaufanie stada lub przyjaciół więc dobrze będzie jeśli zachowasz się jak reszta i po prostu mnie zostawisz. Tak będzie lepiej dla ciebie.
Tą prośbą chciał go chronić by nie naraził się na konfrontacje jak to było w jego grocie. Teraz musiał iść własną drogą i zadbać o swoje życie a nie użerać się z takim smokiem jak Krwawy.
Spróbuj się pogodzić z Chrom bo nadal j kocham i jest moją rodziną tak samo jak moje dzieci ale niestety nie wiem czy będę mógł kiedykolwiek powiedzieć to samo o ziemi. Jeśli mam być szczery to tylko ona się dla mnie liczy
powiedział bez zająknięcia a następnie zaczął iść w kierunku stada odwracając się jeszcze na chwilę do młodego wojownika.
Przepraszam że cię zawiodłem Mętny.
Idąc dalej w jego głowie cały czas odbijało się echem stwierdzenie Godnego na jego temat. Miał racje jego miejscem było bycie ojcem i wojownikiem. ale nie miał prawa decydować że jego miejsce było w ziemi. Nie był bogiem ani nikim by uznawać go za jakiś przedmiot i mówić że należy do ziemi. O nie, on sam wybierze gdzie będzie miał swoje miejsce i na pewno nie będzie to ziemia, do tego miejsca jego serce nie należało.

: 31 sty 2020, 21:39
autor: Błysk Przeszłości
Tak, Zamącony nadal tu stał i tylko odprowadzał inne, znikające stąd smoki milczącym wzrokiem. Tak, podzielał opinię Tezy i Godnego. Ale tylko i wyłącznie na temat Krwawego. Nie chciało mu się jakoś wierzyć, że w Pladze przywódca od tak za nic może sobie zabijać swoich. Zresztą to nawet nie jest opłacalne, no ale cóż. Skąd Godny mógł dokładniej wiedzieć, na czym to polega, skoro go tam nawet nie było?
Nie ważne, nie o to teraz tu chodzi.
O czasie nie leczącym ran Błysk mógł wypowiedzieć się w bardzo obszerny temat, jednak wolał tego na głos nie robić. Tak, to prawda, czas niczego nie uleczy, ale wystarczy nałożyć na ranę opatrunek, odrobinę pomocy z zewnątrz ze zmniejszoną dawką egoizmu, a przy tym zwiększoną wiary i nadziei w innych, a wszystko zacznie się układać w lepsze jutro. Przynajmniej w to wierzył morski samiec. Był przez to głupi? Może i tak, ale to był jedyny sposób, w jaki mógł pokładać nadzieje w swoją przyszłość.

– Krwawy, ale ty... – odezwał się do niego po jego wypowiedzi, po tym, jak zostali sami.
– Krwawy, czemu mi to robisz... – posmutniał. W środku bardzo, na zewnątrz odrobinę. Czyli znowu kłamał, że spróbuje się ogarnąć i wrócić na swoje miejsce w stadzie? Dalej planuje to samo, a to wszystko powiedział tylko po to, aby reszta się od niego odczepiła.
Dlaczego zawsze akurat Błysk musiał znajdować

– Krwawy, jeszcze mnie niczym nie zawiodłeś. Jeszcze masz czas na przemyślenie tego wszystkiego. Dalej do ciebie nie dociera, że my wszyscy się o ciebie... ehh... – westchnął nagle przerywając i odwracając łeb w stronę znajdującego się blisko ciekawego, białego drzewa – Po co ja to robię... Nigdy nikomu nie potrafiłem pomóc... – mówił cicho, ale nie odchodził. Po prostu siedział, wpatrzony w korę białego drzewa. Pewnie Krwawy już bez zawracania sobie łba pójdzie w swoją stronę i nadal będzie robił to, co chciał zrobić. Bo co go jakiśtam niski, morski smok obchodzi, a tym bardziej to, co mówi. Tylko strata czasu i nerwów.

: 31 sty 2020, 22:24
autor: Berius
Gdy usłyszał słowa Zmąconego zatrzymał się gwałtownie. Czemu na Bogów było tak ciężko było innym zrozumieć tak prostą rzecz odwrócił się i podszedł do morskiego wojownika. Spojrzał na niego z góry. Był na prawdę dobrym smokiem. Umiał pomagać innym nie zważając na to kim są.
Mętny posłuchaj. Jesteś wspaniałym smokiem o czystym dobrym sercu. przyjąłeś rannego smoka do swojej groty i dałeś mu spać w swoim leżu. To czyn który nigdy nie będzie ci zapomniany. Ale musisz zrozumieć jedną rzecz. Ja i ty to twa różne smoki. Ty czujesz przez te wszystkie lata więź z tym stadem. Ja próbowałem się zachowywać jak na smoka stada przystało z nadzieją że w końcu poczuję z nim więź lecz ten moment nigdy nie nastał. Ty przez całe życie miałeś smoki które pomagały ci zrozumieć otaczający cię świat. Ja zostałem sierotą kilka księżyców po urodzeniu. Ty ziemie nazywasz domem ja nie potrafię. Na siłę próbujecie mnie wszyscy zatrzymać w stadzie jak bym był jego własnością. Nie patrzycie na to jak mogę się czuć. Jak już powiedziałem tylko Chroma jest powodem dla którego jestem w ziemi. Ale ona też nie potrafi mnie zrozumieć. Fakt mówiłem mnóstwo złych rzeczy pod wpływem emocji teraz to widzę i jest mi za to wstyd. Ale nie ważne czy wszyscy mi to przebaczą czy nie, Czy uznacie mnie znów za członka ziemi czy nie. Ja nadal będę się tam czół jak w niewoli.
Przerwał słowotok na chwilę by złapać oddech. W tej chwili wyrzucał z siebie wszystko co mu ciążyło bo przy Zmęconym czuł się bardziej pewnie niż przy innych.
Nie wiem dlaczego tak jest. Może przez to że moi prawdziwi rodzice też są z za bariery i nigdy nie byli jednym z członków stada. Może dlatego że nie lubili wchodzić w czyjeś rodziny a woleli tworzyć własne a mi to zostało przekazane we krwi. Sam już nie wiem. Ale Mętny proszę powiedz że mnie rozumiesz. że rozumiesz sytuację w jakiej się znajduję. A jeśli tak bardzo chcesz mi pomóc to proszę pomóż mi wytłumaczyć reszcie moją sytuację. A szczególnie Chromie. Ja naprawdę bardzo ją kocham. Nie chcę jej tracić.
Usiadł przy nim i czekał na jego odpowiedź. Był jedynym smokiem który mógł mu pomóc jeśli on tego nie zrobi będzie zdany wtedy na siebie.

: 31 sty 2020, 23:32
autor: Błysk Przeszłości
Przypomniał sobie właśnie o własnym gnieździe, które przecież będzie musiał sobie jeszcze naprawić. Słysząc na dodatek niewiedzę Krwawego na temat tego, że niby "miał przez całe życie smoki, które pomagały mu zrozumieć otaczający cię świat", mina zrzedła mu totalnie. Wzrok stał się nieobecny, a łeb opadł w dół niczym więdnąca roślina. Przypomniało mu się... to wszystko... znowu zaczęło go atakować, podgryzać jego biedną, męczeńską duszę... dlaczego z każdym kolejnym razem, kiedy przypomina sobie o czasach pokazywania mu, że nie ma dla niego miejsca wśród wartych uwagi smoków, to wszystko stawało się jeszcze cięższe do strawienia, zamiast na odwrót? Dlaczego tak miłe słowa, które na początku padły z ust pomarańczowołuskiego nie sprawiły, że czuł się teraz lepiej? Gdzie ten opatrunek na wewnętrzną ranę?
Niezbyt później wyłapywał to, o czym mówił wojownik. Nawet podczas przerwy w mówieniu, Zamącony nie ruszał się. Przynajmniej po niej zaczął dokładniej rejestrować słowa samca.

– Ja... – odezwał się dopiero po chwili, gdy jego wzrok przeniósł się na inne, lecz wciąż nieobecne miejsce Wybacz, ja już nic nie rozumiem... Nawet siebie. – w końcu podniósł wzrok na jego przewyższające wzrost Zamąconego ślepia. Patrzył się tak z dołu, ulegle, jak ktoś, kto żyje tylko, by służyć innym swoją pomocą, a w zamian dostaje... świadomość, że nawet ta służba zazwyczaj kończy się totalną porażką.
– Nie umiem, Nie wiem, jak pomóc, Nie rozumiem, ja... – Dwa różne smoki. Dwa punkty widzenia, ale z jakże podobnego, zerowego miejsca. Malstrom nadal jednak nie potrafił pojąć, dlaczego Krwawy myśli, jak myśli. Znów Mętnego coś ukuło w sercu. Odruchowo schylił łeb w dół i położył łapę na klatce piersiowej na kilka uderzeń serca.
– Przepraszam, Nie twoja wina. Jestem tylko wadliwym narzędziem. – nie mógł tego już znieść. Jeszcze mówiąc to gwałtownie powstał i zaczął szybkim marszem iść w stronę swojego stada. Malstrom zbyt dobrze już wiedział, że pomaganie komuś, nie rozumiejąc całkowicie jego punktu widzenia kończy się zawsze jeszcze gorzej.
Przynajmniej nie leciał, to w razie czego Krwawy mógł spokojnie go zatrzymać od odejścia, ale po co? Ma przecież teraz do porozmawiania z kimś ważniejszym.

: 02 lut 2020, 15:59
autor: Berius
Widząc Stan Zmąconego zrobiło mu się żal. Czy Krwawy był też powodem jego zachowania. Czy jego plany i marzenia niszczyły wszystkich dookoła? Zastanowił się nad sobą chwilę. Nie chciał nikogo ranić. nigdy nie chciał tego robić. Czy jego głupia chęć zostania kimś ważnym tak bardzo przysłoniła mu widok na świat w około niego. Czyżby dopiero teraz zrozumiał gdy jego przyjaciel czuł się nieważny? Musiał podjąć w tym momencie najtrudniejszą decyzję w swoim życiu. Być kimś a być częścią czegoś. Musiał podjąć decyzję bardzo szybko. I tak właśnie zrobił. Gwałtownie się przekręcił i pobiegł za Mętnym wyprzedził go i rzucił się na jego szyje z uściskiem i łzami.
Przepraszam Mętny. Teraz rozumiem. To moja wina. Wszystko co się teraz dzieję to wina moja i mojego samolubnego patrzenia na świat. Nie chcę już być nikim ważnym mam to gdzieś. Chcę po prostu by było jak dawniej. Chcę znów być przy Chromie i chcę byś ty się znowu uśmiechał. To ja ci powiedziałem moje plany Zmuszając cię byś nosił te brzemię za mnie. Nie chcę już tego. Proszę przebacz mi nie jesteś narzędziem. Nigdy nie byłeś. Jesteś moim przyjacielem
Trzymał się go nie chcąc puszczać nie oczekiwał już od niego że mu pomoże czy będzie go wspierał. Chciał tylko by nie był już smutny. Chciał wszystko naprawić.

: 02 lut 2020, 16:53
autor: Błysk Przeszłości
Błysk szedł przed siebie ze swoją klasycznie neutralną miną, kiedy zaczął słyszeć kroki wojownika, od którego właśnie odchodził. Odwrócił się za siebie, ale nim zdążył to wszystko zrobić, już poczuł, jak hiperaktywny wojownik po prostu przykleja się do jego szyi. Lekko przestraszony świadomością tego, co pazury Krwawego były w stanie zrobić z nim samym, a co dopiero mogły zrobić z delikatniejszą łuską morskiego, stanął jak wryty, rozszerzył ślepia i cofnął łeb do tyłu.
Ten znowu się o wszystko obwiniał... ile razy trzeba mu mówić, że to nieprawda?

– Żaden z moich problemów nie jest spowodowany Tobą. – wyjaśnił cicho, jak zawsze, oddychając spokojnie mimo zachwianego stanu psychicznego – Zależy mi tylko na tym, żebyś miał, a raczej dostrzegł to, na co zasługujesz. Dziękuję, że doceniasz moje starania, że jesteś moim przyjacielem, ale na prawdę, masz teraz ważniejsze sprawy do załatwienia. Zirka bardzo chciała Cię odwiedzić, mówiła mi na ceremonii. Leć do swojej rodziny, na prawdę, nie marnuj na mnie czasu. – Stwierdził uprzejmie, siedząc cały czas w miejscu, znieruchomiały. Swoją drogą, czy Krwawy w ogóle kiedykolwiek widział uśmiech na pysku Zamąconego? Raczej nie, na prawdę wąskie grono osób mogło doświadczyć takiego cudu.

: 06 lut 2020, 22:45
autor: Berius
Krwawy puścił Mętnego i odsunął się lekko. Nie chciał zrzucać na niego części swoich kłopotów. To było coś co musiał sam nieść. Uśmiechnął się do niego przyjaźnie
Mętny mam u ciebie dożywotni dług. Gdybyś czegokolwiek potrzebował daj mi znać a zjawie się niezwłocznie. A teraz jeśli pozwolisz pójdę walczyć o swoją rodzinę
Odszedł od niego kilka kroków po czym zatrzymał się na chwilę i odwrócił. Spojrzał na Zamąconego jeszcze raz. Samiec o wielkim sercu był od niego o wiele lepszy.
I jeszcze jedno. Uważam że byłbyś lepszym przywódcą niż ja lub ktokolwiek inny.
Powiedział i ukłonił się mu krótko po czym odleciał. Miał w końcu naprawić swoją rozbitą rodzinę. Mętny napełnił go nadzieją której nigdy nie zapomni.

//zt

: 07 lut 2020, 22:29
autor: Błysk Przeszłości
Nie sądził, żeby pomoc Krwawego byłaby kiedykolwiek pomocna, ale nie ze względu na myślenie, że Zamącony zawsze sobie poradzi, tylko uważał, że pomaganie mu jest po prostu marnotrawstwem czasu. Przynajmniej ta myśl niezrównywanie górowała nad wszystkimi innymi aspektami jego osobowości, dopóki pomarańczowy wojownik nie wypowiedział ostatniego zdania.
Że On? Lepszym przywódcą? Niby z jakiej racji? Może... może rzeczywiście... jest wart więcej? Hm, trzeba by to wszystko... przemyśleć. Tak, przemyśleć.

– Huh... umm, powodzenia, Krwawy. – Zdołał tylko to wydusić z siebie, nim wojownik odleciał. Patrzył się jeszcze przez moment na jego zanikającą na horyzoncie sylwetkę, a potem poszedł sobie w swoją stronę, głęboko zamyślony...

//zt, temat wolny

: 16 lut 2020, 21:17
autor: Pamięć Barw
Zapamiętała drogę do Szklistego Zagajnika, lecz tym razem poszła nieco w innym kierunku niż ostatnio jak tu była. Choć szkliste drzewka były bardzo ładne, ciekawa była czy znajdzie tu też inne nowe rodzaje. Chodząc po ich lasach miała wrażenie, że widziała już wszystkie jakie mogłaby widzieć. A tu niespodzianka! Drzewa w których da się widzieć swoje odbicie. I myśleć, że tylko w wodzie da się przejrzeć. Pff...Wolne żarty. A teraz pytanie czy są jeszcze jakieś niezwykłe drzewa.
Idąc dalej przez zagajnik, dostrzegła niedaleko od siebie małą polankę. Na której, chwilę potem, się znalazła. Przystanęła na chwilę, rozglądając się po nowym miejscu. Śnieg jak wszędzie spowijał ziemię, a drzewa jak to przystało na polankę otaczały tą przestrzeń. Jednak jej uwagę przykuło te na środku polanki. Białe drzewko. Na samym początku pomyślała, że to jakaś odmiana brzozy bez pasków. Taka nie pasiasta młoda brzózka. Przysiadla na śniegu obok drzewka. Po niedługim jednak czasie, bezczynność jej się znudziła i zaczęła zabawę ze śniegiem. Zgarniając go w jedno miejsce by zrobić górkę.

: 17 lut 2020, 12:30
autor: Queen
Queen pierwszy raz opuściła grotę sama, no może nie całkiem sama, bo na krok nie odstępował ją kompan mamy. Wielkie drzewo z humonaidalną sylwetką. Więc samiczka sobie spacerowała z drzewem, tak jakby miała własne drzewo, było jak jej cień. Na szczęście Drzewnokość nie przeszkadzał jej zbytnio, tylko pomrukiwał gdy chciała zrobić coś co mu się nie podobało. Szła patrząc się na własne łapy, które kroczyły po białym, zimnym puchu, co jakiś czas spoglądając na okolicę. Wszystko ją ciekawiło, nawet gałąź która wystawała spod śniegu. Nagle zauważyła przy białym dużym drzewie jakąś pomarańczową smoczyce, nieco starszą od niej, jednak nie miała kompana tak jak ona. Schowała się za kompana matki, pchając go bliżej nieznajomej. Niestety w chowanego była kiepska bo białe skrzydła wystawały po bokach. We łbie przewijało jej się tysiąc myśli. Uciekać? Nie powinna się obawiać obcych, przecież miała obok kompana, który na pewno staną by w jej obronie. Spoglądała na smoczycę zza leszy. Pachniała inaczej niż smoki z jej rodziny, bądź stada. To są jeszcze jakieś inne smoki, oprócz jej stada? Powinna się przywitać? Czy może rzucić się do ataku? Chwyciła trochę białego puchu i zaczęła lepić małą śnieżną kulę. Nie wychodziło jej to zbytnio, więc wzięła jeszcze trochę śniegu i zgniotła go w łapach. Postanowiła że rzuci tym śniegiem w pomarańczową smoczycę i zobaczy jak zareaguje. Oczywiście nie trafiła, a mała śnieżna kulka potoczyła się tuż pod łapy kolorowej smoczycy.

: 17 lut 2020, 19:23
autor: Pamięć Barw
Nie przejmowała się dźwiękiem skrzypiącego śniegu niedaleko. Nie zaznała jeszcze żadnych zagrożeń, więc nie miała czego się w nich obawiać. A zainteresować się nimi nie zdołała, bo większą uwagę kierowała na najbliższe jej otoczenie oraz na jej zajęcie. Zdążyła już wytworzyć śnieżną górkę na wysokość jej barków, ale jak dla niej była nadal trochę za mała, więc dalej zgarniała śnieg z okolicy jej górki. O taką dużą górę jak zrobiła wtedy Nimfa chcę zrobić. To by była super. Kazałaby wchodzić brackim na górę po coś a ona by im przeszkadzała. Obok jaskini taką albo...
Wtem, kątem oka dostrzegła jak coś obok niej spadło. Wyprostowała się ciekawa i spojrzała na to.
Śnieżka. Teraz rozbita, śnieżka. I ktoś chciał w nią trafić tą śnieżką... Wiać!
I zaraz po chwilowym patrzeniu się na rozwaloną kulkę śniegu, zerwała się z miejsca. Zakręciła w kierunku swojej górki, za którą w krótkiej chwili się znalazła i chroniła przed możliwymi kolejnymi śnieżkami. Oj już zna te sztuczki. Brało się udział w takich zabawach. Ale to było akurat oszukane. Wychyliła głowę nad jej tarczę antyśnieżkową i rozejrzała się po stronie gdzie mógł się znajdować właściciel tamtej kulki. Dostrzegła za jakimiś dziwnym drzewem białe smocze skrzydła, zauwarzyła też trochę czerwonego, ale na niego akurat nie zwróciła uwagi. Grunt, że dostrzegła jej straszyciela. Będzie rewanż. Zagarnęła w łapki trochę śniegu i zgniotła go w trochę nierówną kulkę. Po czym ponownie się wychyliła, tym razem prawie cała i rzuciła śniegową kulką w białe skrzydła i zaraz potem znowu się ukryła.

: 18 lut 2020, 12:49
autor: Queen
Niestety mała samiczka nie miała na tyle szczęścia i gdy tylko wychyliła się za kompana dostała śnieżką prosto w pysk. Pisnęła z zaskoczenia. Czyżby pomarańczowa samiczka ją atakowała? No wiadomo że Queen może, ale nikt inny w nią nie będzie rzucał. Oburzyła się potwornie, jakim prawem ta obca samiczka pozwoliła sobię na to co tylko Queen może.
– Drzewnokość zrób coś!!! -pisnęła zdenerwowana samiczka. Jednak kompan matki nie miał zamiaru pomóc rozhisteryzowanej samiczce. Burknął coś i zrobił krok w bok odsłaniając ją całkowicie na możliwy kolejny atak ze strony wrogiej samiczki. Zapewne uznał że nie jest zagrożeniem dla córki Uzdrowicielki z plagi. Nie wiedząc co ma zrobić kucnęła i okryła się skrzydłami, tak że nie było widać jej czerwonego futra, jedynie białe skrzydła i czerwoną końcówkę ogona. Nie wiedziała co ma teraz ze sobą począć. Nie będzie przecież prosić o litość, śnieżną kulą też nie trafi, no a kompan nie chciał jej pomóc.

: 18 lut 2020, 20:25
autor: Pamięć Barw
Ukrywała się za swoją górką z obawą, że zaraz może nastąpić atak zwrotny i ona tym razem oberwie śniegiem. Odczekała chwilkę, ale nie było żadnego ataku. Wzamian usłyszała głos biało skrzydłej samiczki. To jest tu ktoś jeszcze oprócz niej i tamtej samiczki? O ciekawe. A nie przypomina sobie aby zauwarzyła wcześniej jakiegoś jeszcze smoka czy coś. Chybaże ten ktoś się ukrywał specjalnie, ale nie widziała większego sensu takowego. Wyjrzała zza swojej śnieżnej górki i spojrzała w stronę samiczki, doszukując się ktosia którego wolała przed chwilą. Wielce się zadziwiła widząc jak drzewo za którym tamta stała, ruszyło się. To drzewa potrafią chodzić? Przyjrzała się temu drzewu bardziej, od dołu do góry. Przez co trochę zawiesiła się na widok czegoś podobnego do czaszki jakiegoś zwierzęcia. Czy to aby na pewno drzewo? Zerknęła na okrytą swymi skrzydłami samiczkę. To chyba jej kolega z tego co rozumie.
Hej... A co to za kolega z tobą? Czemu wygląda jak drzewo?– Zapytała patrząc na nią z ciekawością w oczach. Oparła przy tym przednie łapki o swoją obronę.

: 25 lut 2020, 20:41
autor: Queen
Kolejny atak jednak nie nadszedł, mimo że samiczka przez długi czas wytrwale czekała skulona. Dopiero dźwięk głosu pomarańczowej samiczki sprawił że wyjrzała lekko zza skrzydła. Gdy upewniła się że ta nie zamierza niczym w nią rzucić, wyprostowała się tak jakby pokazując przy tym swoją odwagę i wypinając dumnie pierś do przodu. Tak jakby wcześniej kulenie się i strach nie miały miejsca bytu. Stała taka dumna i niewzruszona, przecież dokładnie wiedziała kim jest jej towarzysz, więc była mimo że mniejsza od pomarańczowej smoczycy, to jednak wiedziała więcej niż ona.
– Witaj, to jest kompan mojej mamy, mój obrońca. – powiedziała dumnie jak paw. Co prawda nie był jej obrońcą tylko bardziej opiekunem, który pilnował by nie wpadła w tarapaty. Jednak nie zamierzała wyjawić prawdy dla nieznajomej jej smoczycy. Mama ostrzegała ją przed obcymi, by nie ufała innym smokom niż te które znała.
-Wygląda jak drzewo bo to Leszy. -powiedziała to co pamiętała z opowieści mamy o jej kompanach. Dla niej jednak wygląd kompanów był totalnie zwyczajny, bo jak się tylko wykluła to spędzała z nimi czas.
– Kim jesteś i dlaczego tak śmierdzisz? – to może nie było najmilsze pytanie jakie zadała czerwona smoczyca, jednak dla niej ten zapach faktycznie śmierdział ziemią, piachem... Nie dowiedziała się jeszcze nic na temat stad i całego tego stowarzyszenia smoków.

: 26 lut 2020, 21:35
autor: Pamięć Barw
Obrońca. Spoglądała spokojnie na czerwoną samiczkę i przez chwilę zatrzymała wzrok na owym obrońcy. Cóż, to wyjaśnia czemu ten
drzewopodobny chodzi za tamtą. I co z tego. Ona przynajmniej nie musi się kryć za kompanami. Nie, nie czuję zazdrości. Nie no, skądże. Ale nie będzie gorsza.
A ja za to nie potrzebuje obrońcy. – Odparła unosząc nieco podbrudek i ukazując przy tym lekki uśmiech. Chociaż przyzna, że fajnie byłoby by mieć takiego kompana jakiegoś... Takiego swojego futrzaka. O! Kuny są fajne.
Nie wytrzymała jednak długo z głową prosto. Słysząc odpowiedź na jej wcześniejsze zapytanie odchyliła ją do tyłu i kierując wprost na białoskrzydłą. Więc to co z nią chodzi to jest Leszy. Warto zapamiętać.
Słysząc ponownie głos młodszej samiczki przymrużyła oczy nie do końca zadowolona z jednego stwierdzenia.
Ja nie śmierdzę! Pachne tak ponieważ jestem z Ziemi. Ty też dziwnie pachniesz. To taki zapach stadny chyba czy coś takiego. Ale nie wiem jakim stadem ty pachniesz. – Wytłumaczyła zachowując spokój. O stworach może i za dużo nie wie, lecz w innych rzeczach może się wykazać. – I jestem Zirka. A twoje imię? – Odparła z tym samym pytaniem.

: 01 mar 2020, 17:24
autor: Queen
Queen chciała parsknąć śmiechem, gdy pomarańczowa samiczka oznajmiła że nie potrzebuje obrońcy, ale powstrzymała się. Co prawda ona też wolała by podróżować sama, ale wiedziała że na świecie jest wiele drapieżników które tylko czyhają aby pożywić się czerwono białą kulką. Póki nie nauczy się biegać, czy walczyć, nie zamierzała ryzykować swojego życia. Jak już będzie na tyle duża by sama zadbać o swój zad, nie będzie się niczego bała. Tak jak wszystkie smoki z jej stada.
– Z ziemi? Dziwne ja się wyklułam z jaja i mam rodziców, nie wiedziałam że można wyjść z ziemi. -pysk wykrzywiła z ogromnym zdziwieniem. To można pochodzić z ziemi? Wiele jeszcze dziwnych rzeczy usłyszy, ale to ją na prawdę zszokowało. Stada, słyszała że jest ze stada, ale nie spodziewała się spotkać kogoś kto pochodził z ziemi, a niej z jej stada. Nie poznała jeszcze kogoś takiego.
– Stado? Tak słyszałam coś takiego to ja jestem z Plagi, albo Zarazy, a może to była Epidemia, albo Wirus, nie wiem dokładnie. – z zamyśleniem zastanawiała się co oznacza nazwa jej stada. Nie brzmiało przyjacielsko, czyli na pewno nie mamy przyjacielskich stosunków do smoków które wykluwają się z ziemi. Jednak ta pomarańczowa smoczyca, zwana Zirka, nie wyglądała na groźną, albo wroga. Wolała zachować czujność, mimo że nic jej nie groziło w towarzystwie Leszy.
-Mnie zwą Queen, czyli królowa. -co prawda jeszcze nie wiedziała czego jest królową, ale miała zamiar władać, to był jej pisklęce marzenie, by mieć pod władaniem innych. Nie zamierzała się zwierzać nikomu ze swoich niecnych planów.

: 03 mar 2020, 15:42
autor: Pamięć Barw
Zachichotała wesoło machając powoli ogonem, rozbawiona jej nie zdziwieniem, ale jej zrozumieniem na opak. Możliwe, że nikt jej jeszcze nie tłumaczył stad i ich nazw. Sama się ich nasłuchała niedawno gdy wyszła z jaja oraz na ceremoniach dużo i tym gadają. W sumie to ceremonia to raczej służy do takich gadanin. No ale wracając...
Nieee. Źle rozumiesz.– Pokręciła głową na boki i znów zatrzymała wzrok na samiczce. –Ziemia, to stado z którego pochodzę. Też wyszłam z jaja. – Powiedziała spokojnie z miłym uśmiechem. Po czym śnieg na którym dotychczas opierała swoje łapy, ubiła tak, że wyglądało jak taki mały podest na którym siadła kładąc ogon przy przednich łapach.
A więc ty jesteś z Plagi. To wyjaśnia dlaczego nie mogłam rozpoznać twojego zapachu.– Odparła spoglądając na nią błyszczącymi oczkami. –Nie spotkałam jeszcze nikogo z Plagi ani z Ognia. A zdaje się, że pachniecie chyba podobnie, ale szczerze mówiąc to nie wiem. – Z tego co wie to Ziemia pachnie jak ziemia, Woda jak wilgoć taka, a Ogień i Plaga to zdawało jej się, że oba pachną siarką i takowymi. Ale ten zapach jaki ma czerwona smoczka bliżej mu jest chyba do kamieni czy tego górskiego powietrza. Tia.
Ładnie. A władasz już czymś? Nie słyszałam o tak młodym smoku mającym władzę.– Fajnie byłoby też czymś królować, choć nie wie czy spisała by się nad takowym obowiązkiem. Bo królowa to coś jak przywódca a przywódca to jednak ma obowiązki.

: 10 mar 2020, 11:16
autor: Queen
Queen nie była zbyt zadowolona z chichotu pomarańczowej samiczki. Nie uważała że było w jej słowach coś zabawnego, ona traktowała tą rozmowę aż nazbyt poważnie. Spojrzała na nią spode łba przymrużając groźnie ślepia, jakby próbowała zlustrować jej zamiary. Nie znała tej samiczki i nie ufała jej.
Miała racje pachniała ziemią, co pisklaka myślenie było słusznie, równie dobrze mogła wyjść z ziemi, a nie z jaja. Jednak na pewno później wypyta o te stada i jak się wykluwają swoją mamę.
Kolejne pytanie, które padło z pyska ziemistej samiczki trochę zmieszało Queen. Nie wiedziała co na to odpowiedzieć. Jeszcze nie władała niczym, ale na pewno niedługo będzie królową wszystkiego co się da.
– Jeszcze nie, ale to tylko kwestia czasu, jestem do tego stworzona.
– powiedziała dumnie. Może kiedyś przejedzie się po swoich wielkich planach, a może faktycznie jej się uda przejąć władzę, to wiedzą tylko bogowie. Jak na razie samiczka z całych sił wierzyła w swój sukces. Nie zamierzała zmieniać planów, tylko dlatego że ktoś może jej w tym przeszkodzić. Dowiedziała się już żeby zostać przywódcą musi zmierzyć się z obecnym, albo znaleźć jakiś inny plan przejęcia władzy.
– A Ty Zirko kim chcesz zostać w przyszłości? -zapytała przechylając łeb w lewą stronę. Miała nadzieję że nie będzie musiała z nią walczyć o władzę nad wszystkimi stadami.

: 11 mar 2020, 23:27
autor: Pamięć Barw
Przyjazny uśmiech wciąż widniał na jej pyszczku, kiedy usłyszała odpowiedź. Oh. No trochę szkoda, że jednak narazie nie. Ale byciem stworzonym do tego właśnie to brzmiało dość ambitnie, i wystarczająco ażeby wywarło na niej wrażenie.
- Wow. No to ekstra. Mam szczere nadzieję zobaczyć cię na tronie. – Odparła zamiatając śnieg ogonem z tyłu. I nie kłamała z tym co mówi. Wierzy w nią, że zobaczy ją na piedestale przywódcy lub jak mowi, na tronie własnie. Sama choć ma jeszcze sporo czasu aby się przekonać do rządzenia to już zdecydowanie nie chce. Za dużo dram, za dużo kłutni i wszystkiego. Zdecydowanie woli inne zajęcia. Typu zabawa. O właśnie! Zabawa jest najlepsza!
Uśmiechnęła się i usiadła prosto na pytanie.
A ja za to zostanę wojownikiem. Ale takim dobrym, jednym z najepszych. Mówię ci.– Powiedziała dumnie. Nie wie jak, ale postara się o to by być najlepszą.