Strona 20 z 31

: 20 sty 2020, 14:41
autor: Eskalacja Konfliktu

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Nie ciągnęła już tego tematu. Skoro on go tak jakby zakończył, uszanowała to. Musiał sam sobie przemyśleć kilka kwestii, a ona nie zamierzała go od pomysłów ani odciągać, ani ku nim popychać. To musi być tylko i wyłącznie decyzja łowcy. Nie pozwoli jednak na to aby go wciągnięto w żadne gierki. Mahvran z pewnością spróbuje dopiec wojowniczce, a po co jej dokładać ku temu powodów. Dla Eurith byłoby najlepiej jakby łowca i czarodziejka już nigdy nie musieli mieć ze sobą styczności. Choć pewnie gdyby nie czerwonołuska, w ogóle nie doszłoby do tego brzydkiego konfliktu.
Czyli żal do Trzęsienia Ziemi mu pozostał i pozostanie. Huh. Musi być trudno żyć pod władzą kogoś, z kim się nie dogadujesz. Lub masz na pieńku. Oby i jej nie przyszło sprawdzić jakie to uczucie.
Mhm – mruknęła tylko, nie ciągając go już za język.
Co innego zmartwiło ją na tyle, by ściągnąć łeb z pleców samca. Nie odsuwała się, dalej leżała blisko, ale tym gestem mogła mu zasygnalizować o co chodzi. Poważna rozmowa. Heh, jakby ta sprzed chwili nią nie była. Zastanawiała się chwilę, aż w końcu wydusiła to z siebie:
Myślę, że byłbyś szczęśliwszy u boku samicy, która jest bardziej... otwarta. Emocjonalna. – Dobre sobie, miała ochotę się zaśmiać. Dla smoków Plagi to Eurith była nazbyt emocjonalna, ale przy "normalnych" smokach dalej była upośledzona pod tym względem. – Nie dam ci tego czego potrzebujesz. W takich chwilach jak ta.
Nie wymyśliła jeszcze jak "pozbyć się" relacji z Raktą, ale jeżeli odejdzie znienawidzona przez bliskich, będzie im po prostu łatwiej w życiu. Lepiej kogoś nienawidzić, niż za nim tęsknić. Tak się jej przynajmniej zdawało.

: 20 sty 2020, 18:51
autor: Szara Rzeczywistość
Czy wyciągnie odpowiednie wnioski z tej walki o władzę? Czy w ogóle warto było o takową walczyć? Może być to postrzegane jako chęć zyskania jedynie posłuchu, a nie kierować się dobrem stada. Niemniej jednak czy odejście było dobre dla innych? Przecież uczyniłby dokładnie tak samo jak Krwawy. Byłby dezerterem i to bez różnicy czy z innych powodów i przesłanek co wojownik. Czy jednak będzie w stanie przyjmować decyzje przywódcy, który utracił niemalże wszystko w ślepiach łowcy?
To pytanie było retoryczne, gdyż jedynie przyszłość mogła pokazać jak sytuacja się rozwinie. Minęło już kilka dni od tego jak Żer dotkliwie go obraził przy tamtej rozmowie. Emocje opadły, oh gdyby potrafił je wstrzymywać jak Plagowi to być może do tej sytuacji by nie doszło, albo skończyłaby się walką pomiędzy trzęsieniem i godnym, a tego mógłby już raczej nie przeżyć.
Doceniał to, że samica bardziej nie wypytywała. Ojciec i zarazem jej brat... był tematem bardzo drażliwym, tak samo jak zresztą sytuacja z Mahvran.
Nagle się cofnęła, więc i łowca cofnął łeb. Spoglądał na nią i nie krył zdziwienia tym, że nagle się tak podniosła. Jej słowa sprawiły, że westchnął i pokiwał łbem na boki.
Eurith do cholery... Nie znam cie od wczoraj, ty mnie też. Chciałbym, żebyś wierzyła i ufała mi, żebyś potrafiła okazać uczucia tak jak każdy... spoza Plagi, ale to nie oznacza, że nie jestem szczęśliwy przy Tobie. Po prostu jest taki okres w moim życiu, gdzie wszystko się psuje...Wiem, że to nie wygląda najlepiej, ja też nie jestem najlepszym co mogło Cie spotkać, bez Ciebie jednak moje życie może być tylko gorsze. Nie zamierzam Cie zmuszać do zmian na siłę, możesz mi też nie ufać w kwestii wierności, możesz też mnie uderzyć jeśli tego potrzebujesz... To i tak lepsze niż czymkolwiek jest życie bez Ciebie.

: 20 sty 2020, 21:25
autor: Eskalacja Konfliktu
Dalej był zły. Ale na nią? Może obrywała rykoszetem? Chciała być z samcem szczera, a ostatnia sytuacja mocno nadwyrężyła jej zaufanie. Nie do łowcy jako partnera, ale siebie. Idei związku. Przepaść jaką były różne stada była bardzo problematyczna. Z Godnym na czele być może sojusz Plagi dałoby się odratować. Teraz jednak więcej widziała sposobności ku przyjaźni z, o bogowie, Ogniem. Inny przywódca Ziemi mógłby to dodatkowo skomplikować.
Wysłuchała go i cicho westchnęła.
Nie o to chodzi – spróbowała ująć to najdelikatniej jak umiała. – Ja nigdy nie wybiorę ciebie i tego związku ponad stado, nie oczekuję też że ty byś zrobił to dla mnie. Stado nad krew i uczucia. – Zmrużyła lekko ślepia. Były to jedne z ostatnich słów jakie powiedziała jej mama i naprawdę weszły jej w krew. Potrząsnęła lekko głową. – Jesteś dla mnie ważny, to jasne, lecz chcę, byś był świadom moich priorytetów.

: 21 sty 2020, 5:04
autor: Szara Rzeczywistość
Oh, mocne słowa, które trafiały prosto w serce... Jakby miał mało tego bólu w sobie. Eh, najwyraźniej przypływ mądrości mierzyło się upływem żółci.
Dla mnie to Ty jesteś najważniejsza... Skoro jednak ja mam być dla Ciebie na drugim miejscu zaraz po całym stadzie... To chyba nie mam wyboru.
Zdecydowanie tak szczera wypowiedź była bolesna, ale łowca grzecznie połknął żółć, która zaczęła się tworzyć wraz z bólem. I cały spokój szlag trafił. Potrzebował chwili spokoju, wsparcia i samica dawała mu jego namiastki. Teraz jednak była kolejną, która te resztki zaczynała deptać słowami, które nie powinny paść w tej chwili. Dlaczego nawet ona musiała mu dokładać? Dlaczego wszyscy działali na jego szkodę? Cóż, nie było sensu poruszać kwestii tego, iż niegdyś samica zasugerowała mu, że chciałaby być najważniejsza dla niego. Co się zmieniło? Już nie był jej potrzebny.
" Nikomu nie jesteś potrzebny. "
Eh, coraz bardziej zaczynał w to wierzyć i coraz bardziej czuł się samotny. Eurith nie rozumiała że miłość to nie tylko ciągle stawianie warunków i oczekiwanie akceptacji. Godny po jej słowach nie wiedział już czy samica faktycznie to kocha. Można potrzebować wsparcia, ale nie kochać. Właśnie tak postępowaławojowniczka. Miłość powinna powodować chęć zmiany, a nie uparte naginanie drugiego partnera do własnych przekonań które wypowiedziane w złym momencie truły cały związek. Nietakt.
Plus sytuacji był taki, że zaszklone ślepia były wcześniej, więc nowe łzy nie były niczym wyjątkowym. Wziął jeszcze kilka wdechów, ale wcale mu nie pomagały.
Muszę... pobyć sam. Wybacz.
Stwierdził nieco sztywnym, ale pod koniec już złamanym głosem. Blado się uśmiechnął i zrobił dwa kroki w tył od samicy, a następnie rozłożył skrzydła i wzbił delikatne płatki śniegu w powietrze kiedy zaczął się unosić.
Chwilę później zniknął kierując się w stronę terenów swojego stada.
zt

: 21 sty 2020, 8:50
autor: Eskalacja Konfliktu
Naprawdę spodziewał się czegoś innego? Wiedział jak sztywne były zasady w stadzie Eurith, oraz to w jaki sposób została wychowana. Idea stada, nie ważne jak bardzo by się tam źle czuła, zawsze będzie u niej na pierwszym miejscu. Nie znała tak łagodnego podejścia do życia jak Ziemni. Odebrano jej tę możliwość gdy była jeszcze mała.
Dla niej to również nie było łatwe. Wtedy, na granicy, sterczeć nad Mahvran, nie móc sprawdzić co z nim. Oczywiście nikt o tym nie pomyślał, nawet Godny. Wszyscy byli zbyt zajęci sobą, więc czemu ona miałaby być gorsza?
Nie wiedziała też że mogła mu sprawić przykrość i go dobić. Nikt jej wyczucia nie nauczył. Jedynie walki, przetrwania. Socjalne zdolności samicy były w powijakach, zaczęła się ich niedawno uczyć. Obserwowała reakcję łowcy, jego ciała. Słowami niewiele mówił, ale ciałem? Całkiem sporo.
"Pobyć sam". Teraz to ją coś zakuło w środku. Dostawał od samicy i tak więcej niż ktokolwiek inny, otworzyła się na niego bardziej niż na kogokolwiek innego, a zamiast się z tego cieszyć, z tej namiastki jaką zdecydowała się dać jemu a nie komukolwiek innemu... postanowił się obrazić, że nie dostał wszystkiego na raz, na dzień dobry? Tak to chyba wyglądało dla niej.
Nawet nie drgnęła. Zrozumiała przekaz. To przecież jasne jak słońce, raczej nie mieli się już spotkać. Odrzucił ją, bo nie okazał zrozumienia. Może to ona go nie okazała? Nie wiedziała i chyba nie miało to już sensu, to rozmyślanie. Jej sielanka i wierzchołek szczęścia nie okazały się być lodowcem, a jedynie dryfującą małą krą. Która właśnie się rozmyła.
Odeszła, nie mając tu nic więcej do roboty. Zawsze będzie sama, tego już mogła być pewna.

: 31 sty 2020, 20:08
autor: Dymomówczyni
Gdy tylko Perła zniknęła jej między drzewami, Estrel ruszyła przez Dziką Puszczę w stronę drzewa, które upatrzył sobie Strażnik jako swoje schronienie... Ale co to by była za zabawa, gdyby po prostu szła po ziemi prosto do celu?
Nie da się ukryć, że przeważały u niej geny smoka drzewnego. Zdawało się, że jedyną cechą smoka pustynnego są u niej złote łuski... Ale nie narzekała na to. Dzięki temu mogła swobodnie łazić po drzewach! Już dzisiaj nawet to robiła...
Wlazła na pierwsze drzewo, które tylko uznała za odpowiednie. Wdrapała się na w miarę zręcznie i zatrzymała się dopiero, gdy dotarła najwyżej jak mogła. A stąd... No, drzewo nie było najwyższe, więc nie miała stąd takiego dobrego widoku, ale na pewno mogła z tego miejsca poszukać dwóch rzeczy – drzewa taty oraz Gołębia, który potencjalnie śledził ją na polecenie mamy... A może naprawdę miała już spokój?

: 31 sty 2020, 21:35
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Rozrabiaka czuł się już lepiej po misji zwiadowczej. Trochę go sponiewierało, ale było to cenne doświadczenie. Rana na ramieniu wciąż bolała, ale nie wyglądała źle, nie przeszkadzała mu też w chodzeniu. Przechadzał się po terenach wspólnych, by rozchodzić trochę tę kontuzje, gdy wyczuł znajomy mu zapach. Rozejrzał się dokoła, to był zapach jego ojca. Czyżby był gdzieś w pobliżu? Jeżeli tak, to chyba pora zawrócić… Wtedy spostrzegł ogon zwisający z gałęzi nieopodal. To nie był Świadek, inny kolor łusek, nie mówiąc już o wielkości. To jakiś pisklak, ale czemu pachnie tak znajomo. Z ciekawości podszedł bliżej, zaślepiony chęcią poznania tego dziwnego znajomego smoka.
-Hej, czy my się znamy? Rozpoznaję twój zapach, ale nie kojarzę nikogo z twoim zabarwieniem łusek.– Powiedział podchodząc do drzewa, na którym siedziała samica. Coś mu nie pasowało w tym wszystkim, tylko nie wiedział co. Z dołu nie dostrzegł pyska pisklaka, nie miał pojęcia kto to może być.

: 01 lut 2020, 14:45
autor: Dymomówczyni
Niby weszła tutaj, żeby mieć widok na okolicę, niby patrzyła uważnie i w ogóle... Ale jakoś jej umknęła obecność tego smoka. Za dobrze wtapiał się w tło...! Zauważyła go dopiero, gdy zabrał głos.
Trel natychmiast zeszła na jedną z niższych gałęzi, szybko owinęła się wokół niej ogonem i zawisła w powietrzu tuż przed smokiem. Niczym opos patrzyła teraz na świat z nieco innej perspektywy.
Ale jaka ta perspektywa by nie była, nie rozpoznawała tego smoka. Niby kogoś jej przypominał... No, nawet nie kogoś, bo skojarzenia miała jednoznaczne, ale to jeszcze o niczym nie świadczy!
– Nie. Jestem Estrel! – A gdy już i on wyjawi jej swoje imię, to rzeczywiście będą się znali. Proste!
Ale na razie pisklę jakoś odkleiło się od gałęzi i może dość niezgrabnie wylądowało na czterech łapach. Zaraz odwróciła się znów ku nieznajomemu, zadzierając łeb by móc przyjrzeć się jego twarzy. No, nawet ją pomijając, to rzeczywiście był bardzo podobny do taty!
Tylko to wciąż trochę za mało danych do wynoszenia z tego wniosków.
– Czyj zapach? – spytała. To wydawało się najprostszą drogą do poznania prawdy. Jej ogon niecierpliwie trzepał powietrze, gdy oczekiwała odpowiedzi. Bynajmniej nie wydawała się w żaden sposób obawiać obcego...

: 01 lut 2020, 15:50
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Ciche poruszanie się po lesie przychodziło Wyzwolonemu naturalnie, więc nic dziwnego, że pisklak go nie zauważył. Gdy tylko coś powiedział, jasno zabarwiona smoczyca zawisła na jednej z gałęzi, Rozrabiaka też tak często robił. Cała ta sytuacja zaczęła mu się bardzo nie podobać, a sen stał się koszmarem, gdy tylko zobaczył pysk Estrel. Szczęka mu opadła, nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Z głowy wyleciały mu wszelkie myśli, oprócz jednej frazy. Dzieciak Świadka…
Młoda zeskoczyła na ziemią i zadała pytanie. Minęła chwila, zanim ziemny popatrzył się na nią ponowie z przerażeniem w ślepiach. Wydawało mu się, że patrzy się w swoje odbicie, wizerunek ojca.

-Ja… on… – Mamrotał coś ledwo zrozumiale, był w całkowitym szoku. Ten pisklak miał przynajmniej 5 księżyców, czemu nikt mu o nim nie powiedział!? Kolor łusek zgadza się z odcieniem Perły, czyli jednak nie posłuchał się jego prośby. Łowca mógł to przewidzieć, na bogów, życie zatacza pętle. Patrzył się na nią jak zwariowany zwierz przez jakiś czas, zanim w końcu powiedział.
-Jestem Wyzwolony Rozrabiaka…– W powietrzu było wręcz czuć jak jego mózg się przegrzewa, pracując na pełnych obrotach by pojąc tą sytuację. Może mała się go nie bała, ale starszy smok wyglądał, jakby miał zaraz uciec gdzieś w las.

: 01 lut 2020, 17:38
autor: Dymomówczyni
Estrel spodziewała się... Sama nie była do końca pewna tego, czego się spodziewał. Prawdopodobnie... Zwykłej odpowiedzi na pytanie. Ba! Spodziewała się nawet jednej, konkretnej odpowiedzi.
Ale nie tego, że przestraszy czymś tego smoka...? No dobrze, może i zdarzało jej się rzucać kamieniami w Fio, przekraczać granicę, czy nazywać brata Łajzą, ale... Chyba nie była taka straszna?
– On? – podchwyciła. Ciekawość za bardzo ją nęciła, ażeby pozostawiła to pytanie bez odpowiedzi. Chciała jakiegoś potwierdzenia dla swojej teorii! – Jaki on? Imię? – rzuciła, wciąż wyglądając na rozluźnioną. I chyba nawet wciąż nie czuła się zniecierpliwiona, czy zagniewana...
Raczej skonfundowana, ale nie na tyle, by odsunąć zainteresowanie tematem. Naprawdę nie rozumiała, co było z nią nie tak. Może ten jej uśmiech, który jakoś tak zawsze odsłaniał kiełki... Może z nim coś było nie tak?
To tylko kolejna tajemnica do rozwiązania...
O, ale za to poznała jego imię! Trel przysiadła na zadzie, owijając ogonem przednie łapy. Próbowała przybrać nieco poważniejszą minę, jednocześnie się prostując. Pewnie teraz przypominała Strażnika jeszcze bardziej, niż przed chwilą, gdy z ciekawością zawisła na gałęzi.
Wciąż wpatrzona w Ziemnego, rzuciła kolejne pytanie. Chyba nawet nie do koca do niej trafiało, że budziła... Aż takie emocje.!
– Wyzwolony? Czyli taki... Wolny, tak? Od czego?
Na pewno nie był wolny od jej pytań. Zawsze coś się znajdzie...

: 02 lut 2020, 11:42
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Samiec zatrzepał łbem, próbując wyrwać się z transu. „Uspokój się, to tylko pisklak”, powtarzał sobie w myślach, ale nie przynosiło to oczekiwanych rezultatów. Zdawało mu się, że już mu przeszło po ojcu, jest wolny od tych myśli. Jednak nie, cała ta iluzja była bardzo krucha, jak cienka tafla lodu na jeziorze, która pękła pod łapami ziemnego. Teraz znów topił się w lodowatej wodzie przeszłości, bezradny. Wtedy ponownie usłyszał jej głos, lecz nie rozumiał słów, które były dla niego przytłumione. Mimo to, dźwięk jej głosu uziemił go trochę w rzeczywistości. Na tyle by mógł w końcu się ocknąć.
-Cicho! Daj mi pomyśleć.– Warknął na pisklaka instynktownie, co mu się wcześniej nie zdarzało. Popatrzył się teraz na poważną minę Estrel i wykrzywił się w obrzydzeniu. Wygląda jak On z tą miną…
-Przestań się tak na mnie patrzeć.– Powiedział groźnie, zachowywał się jak zwierzę zapędzone pod ścianę. Bał się, ale nie wiedział czemu, jego łapy trzęsły się pod nim jak cienkie gałązki ledwo utrzymujące jego ciało. Wyglądał jakby oszalał, nie było to dalekie od prawdy. Walczył z rozumem, który podpowiadał mu żeby uciekać jak najdalej i po prostu zapomnieć o tym spotkaniu. Wpatrywał się w pustą przestrzeń gdzieś przed sobą, starając się uspokoić chaotyczny oddech.
Zamknął ślepia…
To nie był zły sen, Wyzwolony miał młodszą siostrę. Wspomnienia o Malstromie nagle przywróciły mu spokój ducha. Oddech stał się regularny, a z pyska zniknęło przerażenie. Otworzył ponownie ślepia i spojrzał na samicę z powagą.

-Jesteś potomkiem Świadka, tak jak ja, prawda?

: 02 lut 2020, 12:24
autor: Dymomówczyni
Naprawdę nie rozumiała tego smoka. Tak wiele nawet nie mówiła...! Ale już nic nie powiedziała, tylko posłusznie zamilkła. Choć zmrużyła lekko ślepia, a ogon nerwowo zadrgał. Skoro myślał, to powinien zaraz odpowiedzieć. Czekała...
Rozrabiaka chyba po prostu jej nie lubił, skoro nawet samo patrzenie mu przeszkadzało! Trel jedynie przechyliła lekko łeb. Wciąż milczała, choć widać było wyraźnie, że była zaskoczona. Znowu.
A przy tym wszystkim czuła narastającą irytację. Im dłużej rozmawiali, tym mniej rozumiała. Ale skoro myślał, to niech myśli. Może w końcu się namyśli i w końcu powie coś sensownego!
Czekała. I tak czekała już zdecydowanie za długo. Jeśli Ziemnemu przeszkadzało to jej spojrzenie, to może teraz się uspokoi, bo pisklę zaczęło niespokojnie krążyć przed nim. To w jedną, to w drugą stronę. Coraz bardziej wydeptywała śnieg pod sobą.
Nareszcie! Zatrzymała się gwałtownie i natychmiast znalazła przed Rozrabiaką.
– Tak, Świadek to mój... – zaczęła potwierdzać zadowolona z faktu, że miała rację. Czyli ten smok znał tatę! Tylko...
W połowie wypowiedzi dotarł do niej cały sens tego, co powiedział drugi smok. Zamilkła raptownie, przez chwilę patrząc na niego nierozumiejącym wzrokiem. W końcu rozpromieniła się i jakby wciąż nie dostrzegając kotłujących się w Ziemnym emocji, wyszczerzyła się w uśmiechu.
– Czyli jesteś moim bratem! Nie wiedziałam, że... Istniejesz – ostatnie słowo powiedziała z wyraźnym skonfundowaniem. Usilnie szukała w głowie jakiś wspomnień na ten temat, ale nie przypominała sobie niczego o jakimś innym rodzeństwie, niż Ibris i Łajza. – A wiesz, że właśnie szukam taty? Wiesz gdzie jest? – spytała z entuzjazmem. Skoro był w Puszczy to może nawet sam go szukał? A nawet jeśli nie, to może chociaż pomoże jej w szukaniu?
Gdzieś jej umknęło, że dopiero co agresywnie na nią zawarczał. Pewnie po prostu nie mógł się skupić, ale teraz już wszystko będzie w porządku...!
Albo po prostu wciąż była naiwnym pisklakiem. Do tego nierozważnym. Nic dziwnego, że Perła nie chciała nigdzie ją puszczać bez ptasiej eskorty... Choć teraz nie widziała w okolicy żadnego ptaszyska, więc może w końcu miała spokój?
Mniejsza z ptakami! Powinna w końcu znaleźć Strażnika, bo oto właśnie dostała kolejny powód do spotkania się z nim. Dlaczego nikt jej nic nie powiedział o Rozrabiace?!

: 02 lut 2020, 14:27
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Młoda widocznie nic nie rozumiała, w sumie to nie mogła rozumieć. Pisklaki są takie niewinne, że aż ich szkoda. Ziemski milczał, dając teraz scenę Estrel, która sama powoli zaczęła pojmować sytuację. Widział uśmiech na pysku samicy, ale jemu do śmiechu nie było. W całym tym spotkaniu nie było nic śmiesznego. Mimo to zaśmiał się cynicznie, w odpowiedzi na zdanie siostry.
-Nie wiedziałaś o moim istnieniu… w sumie nic dziwnego. Świadek już pewnie też zapomniał, że istnieje, może to i lepiej. Też nie wiedziałem, że mam młodszą siostrę, dlatego mnie trochę zaskoczyłaś. Przepraszam, że na ciebie warknąłem, przestraszyłaś mnie. Wyglądasz zbyt podobnie do niego…– Potem zerwał się ponownie, gdy tylko padła propozycja szukania Świadka.
– Nie wiem gdzie go szukać, nie chce wiedzieć. Nie po to od niego odszedłem, by go teraz szukać. Poza tym on i tak nie chciałby mnie wiedzieć, zaufaj mi.– Odpowiedział na pytania pisklaka, ale na pewno zaraz będzie ich więcej. Zwłaszcza, że powiedział tyle złego przeciwko jej… ich ojcu. Z niezadowoloną miną stał przed pisklakiem, starając się nie patrzeć na nią jak na Niego. To było ciężkie, ponieważ nawet własne odbicie Rozrabiaki przyprawiało go o dreszcze. Nigdy już nie pozbędzie się tego strachu, nawet jeżeli nie jest już ze Świadkiem w tym samym stadzie.

: 14 lut 2020, 22:26
autor: Dymomówczyni
Tak po prawdzie, to rozumiała może połowę z tego, co mówił do niej Rozrabiaka. Wiele z tego... po prostu nie było zrozumiałe. Nie wiedziała, jak wyglądają relacje brata ze Strażnikiem. Nie miała skąd... Przecież dopiero co się dowiedziała, że on w ogóle istnieje!
– Też jesteś podobny! Tylko masz takie fajne futerkooo... – mruknęła cicho, wbijając zafascynowane spojrzenie w grzywę Zefira. Zaraz jednak dotarł do niej sens całej wypowiedzi. Uśmiech z jej pyska zniknął... Ale tylko na chwilę. Zaraz znów się szeroko uśmiechnęła, odsłaniając kiełki. – Nic się nie stało! – zapewniła, przez cały czas uważnie go słuchając... Tak po prawdzie, to dopiero, gdy to powiedział, zauważyła, że rzeczywiście coś nieprzyjaznego padło w tej rozmowie. Ale skoro przeprosił, to nie miała mu tego za złe...
Choć nie da się ukryć, że im dłużej go słuchała, tym więcej pytań pojawiało się w jej łebku. Z jednej strony lubiła takie rozmowy, a z drugiej... Drażnił ją fakt, że nie uzyskiwała wielu odpowiedzi, by zamiast tego mieć więcej pytań.
Ale skoro doszli do jakiejś zgody (bo chyba doszli?), to może pójdzie już lekko... Choć wciąż nie do końca wiedziała o czym tak właściwie rozmawiają. Kiedyś musiało się stać coś, o czym nie wiedziała.
I oczywiście było to coś, o czym wiedzieć musiała. Nie ma wątpliwości, że teraz nie da innym smokom spokoju, póki nie wybada tej sprawy!
– Dobra, więc później go sama poszukam... Ale za to nie rozumiem – stwierdziła, sama nie mówiąc w zbyt jasny sposób. A fakt, że jej uśmiech nieco przybladł, a w ślepiach pojawił się jakiś pytający błysk... Nie, to wcale nie kierowało na żadne konkretne pytanie...
Może sama nie wiedziała o co pyta? Tyle tego było...!
– Czekaj... Czyli Wyzwolony od... Strażnika? Też chce być wyzwolona. Od Gołębi – powiedziała to z całkowitą powagą na pysku, choć dla niewtajemniczonych pewnie nie brzmiało to zbyt poważnie. – Znasz jakiś sposób na pozbycie się ich? Kamienie nie działają, granice stad nie działają... – Na koniec westchnęła ciężko. I co tu robić?!
A na pytania jeszcze znajdzie pora. Niech nie myśli, że zapomniała... O nie, ona nigdy nie zapomina o swoich pytaniach!

: 19 lut 2020, 22:31
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Starszy smok wysłuchał Estrel i trochę się skrzywił. Nie dało się ukryć, że jest podobny do Niego, ale łowca zdecydowanie uważał to za wadę. Młoda nie wiedziała, że to był taki trochę dotkliwy temat, więc się na nią nie gniewał.
-Moja grzywka to jedyna cecha fizyczna, którą w sobie lubię. No i może piegi, ale te już są ledwo widoczne.– Przez księżyce, jego pomarańczowe kropeczki na pysku zanikły, prawie jak jego pamięć po matce. Nie ma sensu o tym teraz myśleć, to całe spotkanie to jakaś katastrofa, Rozrabiaka nie mógł się zebrać do kupy.
Przynajmniej nie zraziła się do jego osoby przez te wszystkie niewyjaśnione reakcje. Przecież nie rozumiała jego relacji z ojcem, może lepiej nie tłumaczyć. I tak jest chyba za młoda, żeby zrozumieć, więc po co się niepotrzebnie denerwować.

-Wiem, że nie rozumiesz, ale nie ma sposobu, żebym o tym opowiedział i nie rozgniewał się ponownie na naszego tatę.– Powiedział krótko, ale po chwili samica sama domyśliła się genezy jego imienia. Mała była sprytna, może to dziedziczne.
-Trafiłaś w sedno sprawy, a co do gołębi, to mogę ci pokazać fajną pułapkę na ptaki, działa na wszystko co nie jest większe od kruka.– Uśmiechnął się ponownie i zrobił maddarą plan pułapki na gołębie. Składała się ona z dołka i kawałka kory, który był z jednej strony obciążony kamieniem. Nie obciążona strona była umieszczona nad dołkiem i zbalansowany na patykach, które przymocowywały całość do ziemi.
-Na koniec pustej części dajesz jakąś przynętę, a ptak przylatuje i staje blisko końca, by zjeść. Jeżeli ofiara jest cięższa niż obciążnik na drugim końcu, to wpadnie do środka, a ciężarek dopilnuje, by ptak nie wyleciał. Klapka się za nim zamknie, bo opadnie na swoje miejsce przez ten kamień. I masz gołębia w łapach, prosty mechanizm.– Pokazywał wszystko na swoim magicznym modelu podczas tłumaczenia, by dokładnie zaprezentować swoją wizję. Jeżeli chodzi o łowiectwo, to mógł gadać długo, pytanie tylko, czy Estrel będzie chciała słuchać.

: 21 lut 2020, 12:10
autor: Wieczna Perła
  Całemu temu zajściu przyglądał się ktoś jeszcze. Nie, nie chodzi tylko o Adirę, ale też i Panią, która może i nie była obecna, ale wszystko widziała. Adira wybrała sobie jakieś drzewko nieopodal i na nim usiadła, ot zwyczajnie, bez próby krycia się. Miała naturalny jak na te porę kamuflaż, a sam samiec – jeśli jest Łowcą – może nawet nie pomyśleć, że jest kimś więcej niż białą sokolicą. Poza tym i tak mało kto ją zauważał...
  To teraz pora na parę wewnętrznych przeżyć. Kiedy Adira przysiadła i zjawił się Zefir poczuła, jak serce jej Pani staje. Sama przez to nie mogła złapać przez jakiś czas tchu, ale w końcu ruszyło dal...

  Jasna cholera, panikowała Perła. Jak on na to zareaguje? Nie ma bata, aby się nie domyślił – widać to jak na łapie! Czy ją zaatakuje wiedząc czyje to dziecko? Wyżyje się zamiast Strażnika? Nastawi przeciwko niem...
  ...Wracając. Sokolica z trudem przebiła się przez panikę smoczycy i wróciła do obserwacji rzeczonej dwójki. O, dość prędko zaczął się domyśla... ... ać. Na szczęście Pani, jej córka za nic nie wiedziała co samiec ma na myśli. Hm? Warczy? A może jednak nie nieszczęś... ...cie? Uh, coraz trudniej się skup... Zapytał wprost. Kto by pomyślał? Estrel właściwie reszty domyśliła się sama, ale to trudne nie było. No, to pora zobaczyć, czy będzie nastawiać... Dobra, nie nastaw...
  onie, wspomniała o grzywie. Na pewno ma ją po matce. Na pewno o niej wspomni. Co wtedy? Jak Estrel spojrzy na Strażnika wiedząc, że miał kogoś przed Perłą? Czy w ogóle to zrozum...
  Może lepiej, aby dowiedziała się teraz, a nie później? – odparła, kiedy odzyskała jakiś większy przebłysk świadomości. Nigdy dotąd nie nawiedzała jej aż tak mocno... O, a jednak o tym nie wspomniał. Zamiast tego przedstawił jej pułapkę na Gołębie (swoją drogą dziwne, że Pani nie zwróciła uwagi na opinię Estrel o Gołębiach). Serio? Na to się łapią inne ptaki? Vanitas vanitatum et omnia vanitas, jakby to Fio powiedział. Nie złapałaby się na to dziko, no bo co taki kawałek kory normalnie mógłby robić nad dołem? Do tego obciążony kamieniem? No błagam, takie rzeczy nie zdarzają się za często w naturze... Na pewno przekaże to Fio, bo znając go, wpadłby w to z łatwością. Chociaż z drugiej strony, co byłoby dla niego łatwiejsze – wpadnięcie czy wydostanie się maddarą?

: 02 mar 2020, 21:39
autor: Dymomówczyni
Zdawało się, że spotkanie uchodziło za katastrofę tylko w oczach Rozrabiaki. Trel zdawała się nie do końca zauważać jego rozterki. Ba! Sama cieszyła się, że go znalazła. Nawet nie do końca rozumiała, co to właściwie znaczy – dlaczego nic o niem nie wiedziała? Ale i tak cieszyła ją jego obecność.
Zabawne, że obserwująca to za pośrednictwem Adiry Perła, zaczynała tak panikować...
– Bardzo ładna! – przyznała Rozrabiace, choć nijak nie mogła się dopatrzyć tych piegów. Sama jakoś nie przejęła się faktem, że ani ona, ani Ibris, ani nawet Łajza nie mają podobnej. Jakoś nie powiązała ze sobą faktu, że mogło to wynikać z nieco innej linii pokrewieństwa...
A tak swoją drogą miała nadzieję na jakieś sprostowanie tej sytuacji – jego relacji ze Strażnikiem... Tymczasem wygląda na to, że Wyzwolony nie chciał na ten temat mówić. No, dobrze nie teraz... Spyta kiedy indziej! Nie dziś, ale jedno jest pewne – do tego tematu jeszcze kiedyś wróci!
Estrel z początku z lekkim powątpieniem przyglądała się jego pułapce. Fajnie, że znał jakiś sposób, ale... Czy taki Fio mimo wszystko nie był zbyt inteligentny?
Ale może jakby trochę poeksperymentować... Poza tym zawsze mogła to wykorzystać w przyszłości w czasie polowania! Tak więc wiedza przekazywana przez brata pochłonęła ją bez reszty. Uważnie przyglądała się jego tworowi, choć jak się okazało, nie był on materialny; o czym przekonała się, gdy tylko spróbowała go dotknąć. Ale za to tłumaczenie zdawało się logiczne! No dobra, coś chyba z tego kiedyś będzie...
– Dobra, brzmi nieźle, ale... Gołębie są większe od kruków. Nie masz może czegoś na rozmiar... Fenikasa? – spytała z nadzieją. Co ciekawe, w ogóle nie wyglądała na znudzoną tematem. Ba! Bez większego problemu Rozrabiaka zainteresował ją zastawianiem pułapek. Z chęcią dowiedziałaby się czegoś jeszcze...
Nagle jakby coś ją tknęło. Rozwarła szeroko ślepia i nim brat zdążył cokolwiek powiedzieć, sama rzuciła;
– Czekaj! – I rozejrzała się czujnie dookoła...
Tam! Gdy wiesz czego szukać, nie jest to takie ciężkie. Bo gdzie może przysiąść taki sokół? Na gałęzi. A jak taki sokół wygląda? Cóż, chyba nikt nie wątpi, że Trel zdążyła już dawno zapamiętać, jak wyglądają kompani matki...
– Gołąb, sio! Nic się nie dzieje, sioooo! Leć sobie! – krzyknęła, nagle się zrywając i podbiegając do drzewa... Stanęła na tylnych łapach, przednie opierając o pień... Ale to pewne niezbyt skuteczne. Nawet jeśli Adira odleci, to pewnie zaraz się znów przyczai w okolicy. Cho.lerne Gołębie... Niby obecność sokolicy zawsze była dla niej znośna... Ale teraz na pewno nic się jej nie stanie, prawda? A przede wszystkim, jak tu planować pozbycie się Gołębi, jeśli jeden z nich przez cały czas podsłuchuje...

: 04 mar 2020, 19:55
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
-Rozmiar ofiary można łatwo dostosować kopiąc większy dołek, albo kładąc na koniec inny kamień, odpowiedni pod wagę ptaka i balans przynęty.– Powiedział podekscytowany zmieniając nieco iluzję, by była ona wywarzona na coś bardziej fenikso-podobnego. Dołek był trochę głębszy, a całość była przykryta liśćmi i gałązkami, dla maskowania. Feniksy były mądrzejsze niż gołębie, więc trzeba było też trochę przebiegłości. Przynęta też się zmieniła, na coś bardziej apetycznego dla mistycznej istoty.
-Teraz, całość jest mniej widoczna, kamień jest praktycznie częścią otoczenia. Jest jednak problem związany z walecznością drapieżników, ale to też można rozwiązać.– Powiedział i ponownie zmienił wygląd tworu, tym razem tworząc przekrój z wykopanego dołka. Na jego dnie pojawiła się pętla z cienkiego sznurka, który przyczepiony był od kołka na zewnątrz.
-Teraz jeżeli ptak będzie chciał się wydostać, zapląta się w sznurek, który uniemożliw mu latanie. Ten węzeł sprawia, że pętla się zaciska wraz z szarpaniem, ale nie luzuje. Jeżeli ci się poszczęści, to może nawet załatwić całą pracę za ciebie, jeżeli pętla wpadnie na szyję.– Pokazywał wszystko wraz z tłumaczeniem, łowiectwo było jego pasją, a pułapki to zawsze dobry sposób, by dorobić się na boku.
Niestety jego prezentacje przerwał jakiś sokół, który postanowił sobie usiąść na pobliskiej gałęzi. Przez chwilę samiec nie wiedział, czemu jego siostra tak mocno zareagowała na obecność ptaka, ale potem wyczuł maddare emitującą od „gołębia” i domyślił się o co chodzi. To ten sam ptak, który miała Perła, pewnie używa go jako sądy, żeby sprawdzać, czy wszystko jest w porządku z jej potomstwem. Zaczął się śmiać, zrozumiawszy całą tą sytuację, co za klasyczna pisklęca historia.

-To nie gołąb, tylko sokół, jest sporo różnic, ale najlepiej to widać na pazurach i dziobie. A po drugie, to nie byle jaki ptak, tylko ptak twojej mamy, którym cię podgląda. Pewnie tylko upewnia się, że wszystko z tobą w porządku, nie miej jej za złe, że się martwi.

: 05 mar 2020, 9:48
autor: Wieczna Perła
  Umie szacować wielkość, brawo. Chociaż z drugiej strony młoda naprawdę uważa, że nie jesteśmy na tyle mądrzy, ab... auć. Pierwszy raz poczuła ten ból głowy, o którym czasami wspominała Pani. Nie wiedziała, że kiedykolwiek się go doczeka, a już na pewno że będzie to przez pisklę Pani. Trochę dlatego, że nigdy by nie pomyślała, że jakieś się pojaw... auć. Dobra, dobra...
  Nie miała jednak czasu do namysłu, bowiem zaraz po skończeniu prezentacji przez smoka, Estrel od razu ją namierzyła. O? No no, naprawdę nieźle! Nawet twój ojciec nie był do tego zdolny! Wzbiła się w powietrze, niby spłoszona i odleciała jakiś kawałek, znikając im z oczu. Następnie wróciła, ale tym razem będąc ponad koronami. Drzewa nie mają liści, więc może ich obserwować. A jeśli nie, to usiadłaby na jednej z najwyższych gałęzi. Oby tym razem jej nie namierzyła – nigdy dotąd nie lądowała tak wysoko...
I tak Cię namierz...Zamknij się.

: 17 mar 2020, 18:38
autor: Dymomówczyni
Wszelka wrogość szybko zniknęła. Nie pierwszy raz próbowała się tak pozbyć jakiegoś kompana... I dlatego z doświadczenia wiedziała, że to tak naprawdę nic nie daje! Po prostu usiądzie gdzieś dalej, poza jej zasięgiem i tyle z prób pobycia w samotności.
Chociaż teraz sama nie była! Na krótką chwilę słowa Zefira wywołały w niej wyrzuty sumienia. Chyba pierwszy raz, bo dopiero teraz ktoś zwrócił na to uwagę w tak łagodny sposób. Czy też raczej zrobił to bez monologu na temat tego, po co, na co i dlaczego. Ani bez jej własnych prób zaczęcia tematu. Ani...
Uch, mniejsza z tym. To wciąż jej przeszkadzało, a wyrzuty zniknęły nad wyraz łatwo. Równie szybko, co się pojawiły.
– Taaak... Mama pokazała mi prawdziwe gołębie. Wiem, że to jest... Ten... Sokół-kompan – stwierdziła, tym razem trochę rozdrażniona. Ile można tłumaczyć to samo?
Co z tego, że za każdym razem tłumaczyła to innemu smoku i że za każdym razem nie robiła tego w jasny sposób...
Zaraz jednak na jej pysku znów pojawił się uśmiech.
– Ale przy tobie nic mi nie grozi, nie? Możemy wrócić do pułapek? To na pewno jest przydatne! I ciekawe! – dodała zataczając koło w miejscu, w którym jeszcze niedawno znajdował się maddarowy twór. – Jak takie coś zrobić bez maddary? Bo chyba nie będę wciąż siedzieć przy takim czymś. Ptak by zauważył... – zaczęła i po chwili sprostowała, co ma na myśli. – Sznurek? Sam takie robisz? – I z tymi słowami przysiadła przed Zefirem. Wzorowy uczeń... A może po prostu chciała zmienić temat.

: 18 mar 2020, 23:18
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Starszy smok popatrzył się na sokoła i uśmiechnął się miło. Jeżeli Perła ich obserwowała, to zapewne tylko martwił się, jak zareaguje buntowniczy Zefir, który prosił, by jego ojciec nie miał więcej piskląt, na widok Estrel. Jej mama miała trochę racji martwiąc się o córkę, w końcu Rozrabiaka dość mocno reagował na emocje w przeszłości. Z czasem jednak stał się bardziej utemperowany i zdecydowanie nie dałby się ponieść na tyle, by zaatakować pisklaka. Nawet Strażnik by się do tego nie posunął, a to już o czymś świadczy. Samice spojrzał na Estrel, która kręciła się liście na wietrze, jak każdy młodziak miała pełno energii. Zastanawiał się, czemu nazywała ptaka gołębiem, skoro dobrze wiedziała, czym jest tak naprawdę. Szybko doszedł do konkluzji, że to pewnie tylko pisklęce wygłupy, nie ma się nad czym zastanawiać.
Był pozytywnie zaskoczony, gdy dowiedział się, że pułapki są aż tak ciekawym tematem dla jego siostry. Sam nie korzystał z nich często, ale często razem ze znajomymi po fachu konstruowali różne rodzaje, zastanawiając się nad potencjalnymi zmianami i usprawnieniami. Toteż gwiazdka zalśniła w ślepiu łowcy, który wkraczał coraz głębiej w swój zawód i hobby.

-Jesteś ze mną bezpieczna, w końcu jesteśmy rodzeństwem, jesteś rodziną.– Powiedział ciepło, nie miało dla niego naprawdę znaczenia, kto jest jej matką. Mętny nie był związany krwią z brązowym skrajnym, a i tak traktują się jak bliźniaki, więc ogniska była tak samo rodzeństwem jak morski.
-Bez maddary też jest łatwo skonstruować coś takiego, tylko potrzebujesz trochę czasu, cierpliwości i materiałów. Jeżeli chcesz, to możesz zacząć kopać dołek, a ja znajdę coś, z czego można zrobić wiązania i resztę.– Zaproponował, lecz nie ruszył się z miejsca, dopóki nie otrzymał potwierdzenia od młodej.
-Sznurki są ważną częścią pułapek i ogólnie zawodu łowcy. Maddara może być dobrym tymczasowym narzędziem, ale jeżeli potrzebujesz czegoś trwałego, wytrzymałego, to musisz zrobić to z prawdziwych zasobów. Na przykład torbę, w której możesz chować mięso, zioła, kamienie szlachetne, wszystko co sobie wymarzysz i się do niej zmieści. Bez niej, musiałbym wszystko nosić na grzbiecie, albo pod skrzydłem, a to nie jest zbyt poręczne. Ale mówimy o sznurku, bez niego nie połączyłbym skór, z których zrobiona jest torba. Widzisz, mamy na tyle szczęścia, że nie potrzebujemy ubrań, jak elfy albo ludzie. Oni używają bardzo cienkich nitek do robienia ubrań. Do zrobienia pułapki albo torby potrzebna ci jest tylko zwykła plecionka.– Wyzwolony rozejrzał się po okolicy, szukając czegoś, na czym mógłby zademonstrować. Zima skutecznie ukrywała jednak wysokie trawy i zarośla, z których można łatwo zrobić linkę. Zefir podszedł do jednego z mniejszych drzew i rozgrzebał śnieg dookoła jego pnia. Stare, zwiędnięte ostrężyny leżały przykryte zmarzniętą warstwą liści. Były na tyle suche, że nie zgniły, a na tyle wilgotne, że można było je wygiąć, bez łamania ich. Samiec zebrał parę pnączy i wrócił z nimi do uczennicy.
-Patrz, jeżeli zmiażdżysz trochę to pnącze, to rozdzieli się na mniejsze. Teraz bierzesz kilka takich kawałków i przeplatasz je o tak…– Zaczął pleść cienko ostrężyny, tworząc linkę, która mogła wytrzymać niespodziewanie dużo napięcia. Robił to zwinnie i powoli, by pół-drzewna mogła dobrze się przyjrzeć jego ruchom. Po chwili pokazał kawałek, który był już gotowy i powiedział z radością.
-Ta da! Sznurek, w swojej całej okazałości. Oczywiście, zrobiony ze starej ostrężyny, nie będzie się nadawał na utrzymanie wilka w pułapce, ale jest dużo rzeczy z których można zrobić linę. Trawa, liany, skóra zwierząt, a nawet włosy. Całe moje gniazdo jest praktycznie sklecone za pomocą moich włosów i włosów zwierząt. Z włosia robi się sznurek o wiele ciężej, ale jest bardzo wytrzymały.