OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Aileen mruknęła coś pod nosem, a na głos zapytała:– No ale jak dobrze się zakamufluje, to skąd będzie wiedziało, że ta kupka przypominająca krzak, kamień, czy coś innego, to smok? – zapytała powątpiewając w inteligencję zwierząt.
Tak jakoś miała. Jednak zaraz potem pokiwała powoli łbem, przyjmując do wiadomości to, co zrobiła źle i to, co należało by zrobić, aby było lepiej. Nie była idealna pod względem tej umiejętności, to pewne. Ale chciała się jej wyuczyć na taki poziom, aby podstawy móc przekazywać i innym. W końcu miała być przyszłą Piastunką. A to już coś znaczy. Jedno ją jednak zafascynowało.
– Cieni? Jak? – nie miała pojęcia jakby mogła wykorzystać cień. W końcu w cieniu będzie mało zakamuflowana. Jej srebrzystobiałe łuski akurat pod tym względem były ogromną przeszkodą. Chyba, że spadnie śnieg, tak jak wspominała i....Aileen zaniemówiła z zachwytu. Wszędzie, jak okiem sięgnąć był ten biały twór, o którym myślała. Śnieg, tak bardzo podobny do jej łusek. Skrzył się pięknie, aż Aileen była zazdrosna, że jej łuski tak nie lśnią, tylko są bardziej matowe. Rozejrzała się uważnie i stwierdziła, że wszędzie, gdzie okiem sięgnąć jest tylko ta cudowna biel. W zasadzie samiczka stojąc w bezruchu już wtapiała się w tło, jednak zapach. Cóż, jej zapach był tutaj problemem. Dlatego nie mogła po prostu tak stać. Aileen od razu przeszła do działania, postępując tym razem ostrożniej, niż na pustyni. Zaczęła dreptać w miejscu, rozgarniając nieco łapami śnieg, aby w ten sposób wygnieść nieco śnieg w mniej więcej zagłębienie do jej kolan. Odgarnięty śnieg natomiast miał posłużyć jako pokrywa i jednocześnie warstwa izolująca jej ciało, jej zapach. Gdy wydeptała odpowiednie dla jej ciała zagłębienie, zwinęła się w kłębek, skrzydłami delikatnie zgarniając wcześniej odgarnięty śnieg. A potem...Aileen potem poruszyła się potem kilka razy, aby śnieg rozprowadził się równomiernie po jej ciele, a nadmiar zleciał na ziemię, by zatrzeć ewentualne ślady jej skrzydeł, gdy zagarniała biały puch. Ale starała się nie zostawiać śladów. A gdy wszystko było gotowe, zmrużyła ślepia, zastygając w bezruchu. Dość podobny sposób, do poprzedniego. Ale teraz...teraz nie starała się, by śnieg dokładnie pokrył jej ciało. Chciała udawać zaspę, a jej łuski i tak były bardzo podobnej barwy do śniegu, więc ten tylko miał użyczyć jej zamaskowania zapachu jej własnego ciała.

















