Strona 19 z 47

: 19 sie 2016, 21:07
autor: Dziki Agrest

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Jego taktyka okazała się być naprawdę dobra. Dyskretny podążał za tropem mimo, że nigdzie nie było nawet pojedynczego odcisku łapki. Jego nozdrza czuły jednak wyraźną woń zwierzęcia, a ślepia co chwilę znajdywały jakieś futerko, nadgryzioną trawę, a raz nawet odchody. Świeże odchody, które wskazywały na obecność bezbronnej istotki w tym miejscu zaledwie kilka minut wcześniej. Dyskretny bez problemu znalazł samotnego króliczka niedaleko. Około trzech ogonów od niego. Wyglądał na jakiegoś takiego... nienaturalnego. Trudno było dostrzec mięśnie i przypominał warstwę lichego futerka na mięsie. Stał tyłem odwrócony do samca.
– Co powiesz na kamuflaż? Uczysz się już gdzieś tej umiejętności? – Odezwała się cicho, by królika nie spłoszyć. A może lepiej powiedzieć... udawać, że nie chce go spłoszyć. Był w końcu jej magicznym tworem, a nie prawdziwym zwierzęciem. Jednak również nie była to w stu procentach zwykła iluzja. Tak czy siak Agrest przypatrywała się samcowi czekając na jakąś odpowiedź z jego strony.

: 23 sie 2016, 0:15
autor: Czarny Lis
Metoda szukania innych śladów było genialnym ruchem. Skutecznie znajdywał wszelkie możliwe wskazówki. Co jakiś czas znajdywał to trawę to odchody. Co więcej nasz Kolec polubił to ćwiczenia równie mocno, co skradanie. Widać polowanie dla stada to było więcej niż powołanie, to musiało być przeznaczone dla niego w dniu narodzin. Tego dnia to zrozumiał, a dokładniej zrozumiał jak już w końcu znalazł to czego szukał. Chociaż to czego szukał, nie było tym czego się spodziewał. Ten zając wyglądał dziwnie, rozpoznał, że to ne jest twór natury tylko madary. I do tego nie precyzyjnej. Umiał to poznać, wszak był synem czarodzieja. Trochę szkoda, liczył n mała przekąskę z zająca. Zamiast tego dostanie inną pożywkę dla jego umysłu. Dostał propozycję nauki o kamuflażu, na która od razu przystał. Odwrócił się przodem do mentorki i skinął łbem na znak aprobaty. Od razu też dodał
Moja siostra, którą na pewno znasz Szmaragdowa Łuska już mi dala teorie na ten temat. Jednak to głównie podstawy. Uczyła mnie w szklistym Zagajniku. – odpowiedział zgodnie z prawdą Dyskretny. Nie miał potrzeby naginania prawdy zwłaszcza w kwestiach nauki. Ciekawe jak to małe zejście wpłynie na przebieg nauki? Oby to nie stanowiło przeszkody dla mentorki.

: 26 sie 2016, 10:42
autor: Dziki Agrest
// Poczekałam, by sprawdzić czy Szmaragdzia kontynuuje waszą naukę. Nie ma potrzeby byś uczył sie tego samego dwa razy xdd

– Veles, znaczy Szmaragdowa... również jest moja uczennicą. To ja nauczyłam ją podstaw kamuflażu oraz pomogłam w dalszych treningach. Na pewno jeśli poprosisz ją, by oprócz teorii nauczyła cię praktyki to opanujesz tą umiejętność tak dobrze jak ona, a może nawet jak ja. – Mrugnęła do niego. Sama w końcu nie była mistrzem kamuflażu, ale przecież nie wychodził jej najgorzej. Ba! Chowanie się było dna niej całkiem proste. – Skradać się umiesz? Atakować zwierzę?
Uczysz się może z kimś obrony? Jest to potrzebna umiejętność, której sama nie mogę cię nauczyć...
– Ostatnie słowa wypowiedziała raczej niechętnie. Ogonem szurnęła o ziemię. Jeśli umiał te rzeczy to prawie był przecież gotowy na pierwsze polowanie! Ba! Jeśli umiał też inne umiejętności to może prawie mógł zacząć test na rangę łowcy. Tak czy siak mruknęła coś jeszcze cicho pod nosem wpatrując się raz w jezioro, a raz w samca. Czekała na jego odpowiedź na wcześniejsze pytania.

: 26 sie 2016, 22:49
autor: Czarny Lis
// Zapomniałaś mi dać potwierdzenie tropienia na jaki poziom bym złożył raport

Czuł, czy raczej wiedział, że Szmaragdowa Łuska (Veles) jest uczennicą Dzikiego Agrestu. Jaki byłby z niego brat, gdyby nie wiedział co się dzieje u jego sióstr i brata. A ze wspomnianą siostrą był wyjątkowo blisko. Bardzo mu pomagała w razie potrzeby, jedną z tych potrzeb to nauka ziania, lotu czy wspomnianego kamuflażu.
Na nią w kwestii nauki zawsze mogę liczyć – skomentował głośno Dyskretny. Veles zawsze była do pomocy.
Problem pozostał czego jeszcze Dyskretny potrzebował by zostać idealnym łowcą dla swego stada. Dostał kilka propozycji od Dzikiego Agrestu
Skradanie to była jedną z pierwszych umiejętność jakie opanowałem. Ataku nauczyłem się od Ojca i Brata. Mógłbym wiedzieć czemu nie możesz uczyć obrony? A zresztą nie musisz nauki biorę od taty i brata Obrony uczę się też od nich... – tu się zamyślił i wydał głośnie "hmmm". Podrapał się po brodzie, spojrzał jej w oczy i podjął Jedyne czego nie umiem to Magi i pływania, chociaż wątpię czy mi się to przyda na polowaniu. Można by polepszyć moje podstawowe umiejętności, jak choćby bieg bym prześcignął zwierze czy też lot by być szybszym. Lub ulepszyć skok lub wspinaczkę. Mamy spore możliwości jeżeli chodzi o tą kwestię – taki słowotok wyszedł z krótkiego "hmmm". Decyzja zależała od nauczycielki.

: 22 wrz 2016, 17:27
autor: Samiec
Samiec nie trenował dotychczas zbyt wiele. Umiał to co umiał i wydawało mu się, że to wystarczy żeby mógł dobrze poruszać się po tych dziwnych ziemiach. Był jednak w błędzie, o czym przekonał się niedawno, podczas spotkania z Finezyjnym. W pływaniu był dobry, dlatego poradził sobie z rozwścieczoną Wodą. Nie potrafił określić czemu była wobec niego taka wroga skoro wciąż do niej wracał, ale najwyraźniej musiał pogodzić się z tym, że nie zmieni się to, dopóki na stałe nie opuści Lądu. Nie zamierzał tego robić, bo wbrew wszelkiemu rozsądkowi polubił to miejsce i choć jedzenie które oferowało przyprawiało go o mdłości, a grunt był twardy i nieprzyjemny, to samo miejsce wyglądało wspaniale, a interakcja ze smokami była niemożliwa do zastąpienia przez cokolwiek innego.
Samiec stanął na brzegu rozluźniając się i powoli rozkładając niewielkie skrzydła. Zanim w ogóle runął do Wody, która pomimo gniewu oszczędziła go, w pierwszej kolejności osłabł, ponieważ nie był wprawiony w lataniu. Nie zamierzał nigdy stawać się mistrzem tej dziedziny, ale chciał przynajmniej przyzwyczaić do tego swoje mięśnie i ciało, żeby dla innych Lądowych prezentować się nieco mniej pokracznie, a także nie spadać przy pierwszej lepszej okazji.

Podkurczył łapy i wybił się z nich gwałtownie, posyłając beczkowate cielsko do przodu, w kierunku jeziora. Wybicie nie było zbyt wysokie, dlatego palce skrzydeł mogłyby swobodnie dotknąć ziemi, jeśliby się nad nią znalazł. Szpony skrzydeł wzburzyły taflę wody, zarysowując na niej długie linie, nie czyniąc samcowi żadnej szkody. Było to dosyć leniwe rozwiązanie, ale stwierdził, że warto zacząć naukę od czegoś prostego. Zamachnął skrzydłami tuż nad wodą, a potem zaczął wznosić się jeszcze wyżej, w prawdzie ociężale, ale i tak szybciej niż ostatnio. Błona stawiała mniejszy opór niż pod wodą, ale uderzanie o powietrze sprawiało samcowi nieprzyjemny chłód, na który teraz szczególnie zwrócił uwagę. Sam trzepot skrzydeł również go denerwował, był bardzo głośny w porównaniu z tym jaki słyszalny był u upierzonych smoków.
Ramiona samca poruszały się dosyć szybko, ze względu na niewielką rozpiętość skrzydeł, przez co morski męczył się o wiele prędzej niż oczekiwał. Starał się oddychać regularnie, próbując przyrównać chodzenie po powietrzu do pływania. Było bardzo podobne, ponieważ można było poruszać się w każdym kierunku, dzięki konkretnemu ustawieniu ciała, bądź steru jakim był ogon czy same kończyny. Znajdując się już wysoko nad wodą, samiec zakręcił, wykrzywiając ogon i skrzydła tak, żeby chłodne powietrze ślizgało się po płetwie i czerwonych błonach. Grzebieniami po bokach szyi również poruszał zgodnie do zakrętów, bo chociaż nie wiedział jak wielki wpływ miały w powietrzu, pod wodą lubił je stosować, przygotowując ciało do drobnych zwrotów. Pływanie było znacznie łatwiejsze, ponieważ utrzymanie ciała w miejscu było kwestią drobnych ruchów łap lub ogona, zaś na powierzchni najprostsza chociażby czynność wyciskała z samca wszelkie siły. Pierwszy zakręt był dosyć prosty, ale mało zgrabny, ponieważ nie dość że wykonany po ogromnym łuku, to jeszcze nie za sprawą szybowania, a chaotycznego wymachiwania skrzydłami. Dopiero po chwili smok zorientował się, że nie zawsze musi odpychać się od powietrza i że czasem może pozwolić sobie na odpoczynek, jeśli tylko nie trwa on zbyt długo.
Smok wykonał więc kolejny manewr, tym razem kierując się w przeciwną stronę. Przekrzywił ciało, tak że jedno skrzydło sterczało wysoko do góry, a drugie cięło powietrze tuż pod nim. Piękny i szybki zakręt, również wykonany po sporym łuku ale z o wiele większą gracją i płynnością. Wykonanie go wymagało jednak rozpędu, o czym samiec zorientował się dopiero za drugim razem, ponieważ przy pierwszym podejściu stracił zupełnie równowagę i zmuszony był do nurkowania. Samo wejście do Wody bardzo mu się podobało. Wślizgnął się do niej błyskawicznie, niemalże bez żadnego oporu, dzięki złożonym ciasno skrzydłom i wyprostowanym na jak strzałą tułowiu. Żeby wydostać się z Wody nie musiał nawet dodatkowo nurkować, ponieważ rozpęd nadany mu z powierzchni rzucił go w pobliże dna, tak że samiec jedynie zakręcił tuż nad mułem i kamieniami, a potem popłynął gwałtownie ku światłu, przebijając niespokojną taflę. Kiedy znalazł się ponad linią wody, rozłożył skrzydła ponownie i przy zamachu plasnął w nią, dodatkowo ją wzburzając.
Rozpęd w powietrzu był prosty, wystarczyło machać skrzydłami wystarczająco szybko, ciało układając jednocześnie tak, żeby stawiać jak najmniejszy opór. Kiedy samiec uznawał, że prędkość jest już wystarczająca, zataczał raz większy, raz mniejszy łuk próbując określić co zrobić, żeby wykonać jakiś nawrót, nie wymagający ogromnej powierzchni. Bez rozpędu było to dosyć łatwe, wystarczyło przez moment jednym skrzydłem uderzać nieco mocniej, wykrzywiając przy tym wszystkie członki. Rozpędzone ciało nie było już tak posłuszne, targała nim jakaś siła, której nie dało się opanować. Do czasu oczywiście.
Jeśli samiec składał jedno ze skrzydeł, zakręcał momentalnie, chociaż wiązało się to z błyskawicznym obniżeniem wysokości i nie równało się z zupełnym nawrotem. Ponawiał ten ruch kilka razy, zadowolony z nowej metody, ale wciąż ciekaw czegoś lepszego.

Może coś związanego z nurkowaniem? Ogon gwałtownie targał do góry, łeb w dół, a skrzydła układał pionowo, żeby ciało zdążyło się odwrócić. Świat istotnie zawirował wokół niego, a potem pociemniał nagle zalawszy się litrami wody. W zasadzie to pierwszy raz kiedy samiec uderzył grzbietem o Wodę, orientując się jak twarda potrafi być przez to jedno uderzenie serca. Poczuł pieczenie pod łuską i przez moment opadał na dno jak kamień, kontemplując co zrobił nie tak.
Robienie fikołków w powietrzu okazało się niesamowicie przyjemne, ale podobnie jak zakręt wymagały odrobinę powierzchni i samiec nie zorientował się nawet jak szybko zdołał pokonać odległość od swojego startu do swojego płynnego lądowiska. Wylazł na brzeg i ułożył się na nim, wyobrażając sobie siebie wirującego w powietrzu. Musiał odrobinę odpocząć.

Kolejna próba wykonania fikołka zakończyła się podobnie, tak samo zresztą jak kolejna i seria następnych. Odwrót w powietrzu wyglądał inaczej niż pod wodą, ciało nie odwracało się samo kiedy już nadało się mu pęd, przynajmniej nie w momencie w którym ciało zawisało pionowo. Wtedy po prostu nurkował i przez dłuższy czas nie miał pojęcia jak zrobić to inaczej. A jednak, była to jedynie kwestia wyczucia. Podobnie jak pływanie, było to łatwe i intuicyjne, nie sposób było tego wytłumaczyć, jeśli już się to potrafiło. Po którymś razie następował po prostu przełom, strach nie powstrzymywał już przed kolejnymi próbami i robiło się ich coraz więcej, nie zważając na ryzyko.
Ogonem musiał maznąć w powietrzu jakby chciał nim komuś wybić zęby, a sam grzbiet wykrzywić, jakby w kłębek do snu. Kluczowym elementem stawało się jednak wyczucie chwili i zwinięcie a potem ponowne rozłożenie skrzydeł i uderzenie, ostatecznie wywracające ciało smoka. Kiedy nad powierzchnią ziemi znajdywał się już jego grzbiet, ponownie w grę wchodził ogon pionujący ciało i znów skrzydła rozłożone szeroko i równolegle do ziemi.
O dziwo lądowanie sprawiało samcowi najmniej problemów. Początkowo ćwiczył jedynie nad powierzchnią wody, tak że nawet jeśli nie zdążył odpowiednio wyhamować nie zrobił sobie żadnej szkody, a kiedy już to przyswoił, swobodnie stawiał łapy na twardej powierzchni. Chwilę przed tym jak do niej dobijał, rozkładał szeroko skrzydła, aż błona sztywniała pod nagłym naporem powietrza, a łapy wyciągał daleko przed siebie, stawiając na ziemi pierw tylne a potem przednie, ze względu na pozycję w jakiej ustawiały go skrzydła. Wystartowanie z ziemi również nie było trudne, a skaleczenie palców skrzydeł o powierzchnię było jedynie absurdalną obawą samca. Dostatecznie wysoki wyskok zapewniał, że szpony nie były nawet bliskie zarysowania ziemi, a kiedy już to robiły, samiec nie zdążył nawet zwrócić na to uwagi. Najwygodniej startowało się z rozpędu, wtedy nie trzeba było skakać, a rozłożone podczas biegu skrzydła idealnie przygotowywały smoka do lotu, czyniąc go lekkim, nawet kiedy wciąż dotykał ziemi.

Na naukę latania samiec poświecił parę dni, zawsze zaczynając od rana, kiedy oślepiająca kula była jeszcze ledwie widoczna i kończąc, kiedy już pokonała ćwierć swojej codziennej wędrówki po Niebie.
Zaskakujące. Zanim się tego podjął stwierdził, że nauka będzie potworna, a kiedy już ją zakończył, stwierdził, że latanie jest... naprawdę przyjemne. W żadnym wypadku nie mierzyło się z pływaniem, ale zdecydowanie było to jeden z najlepszych darów Lądu.

//zt

: 05 paź 2016, 15:36
autor: Figlarne Serce
Przywędrowała nad brzeg jeziora pieszo, spokojnym miarowym krokiem, jako, że nie miała zbytnio teraz ochoty na latanie. W ostatnim czasie czuła się dziwnie, robiła się jakaś taka spięta i momentami nawet rozdrażniona. W paru miejscach na ciele wyrwała sobie futro, więc była tam widoczna naga skóra i trochę drobnych ranek. Ale wyżycie się na własnym futrze jakoś ani jej nie uspokajało, ani też nie okazało się najlepszym rozwiązaniem na jej problemy. Ile razy widziała Mimozę lub Kwiatka coś jakby ściskało ją od środka, kochała je wprawdzie bardzo, ale czuła, że to jej nie wystarcza. Rozbudzony instynkt macierzyński, a także wejście w okres płodności zaczęły mocno oddziaływać na jej ciało, wzbudzając silną potrzebę bycia z samcem. A niemożność zaspokojenia tej potrzeby wywoływała oczywistą frustrację. Kleryczka nie bardzo wiedząc jak sobie z tym poradzić zdecydowała się zatem przejść nad jezioro w nadziei, że tym sposobem uda jej się choć trochę ochłonąć. Podeszła do tafli wody i spojrzała w zamyśleniu na własne odbicie.

: 05 paź 2016, 21:49
autor: Kreatywny Kolec
A propo rui, okresów, PMSów i innych zwierzęcych zewów które w smoki od czasu do czasu w sobie czuły. Kreatywny ostatnio ani nie mógł się skupić ani też czymś zająć, tylko krążył dookoła swojej nory i syczał na niewidzialnego wroga jakby w środku jego schorniania było coś niezwykle cennego. Postanowił więc po dokładnym oznakowaniu pazurami swojej nory ruszył więc na dłuugi spacer. Znalzał się w okolicy Zimneg Jeziora, bywał tutaj czasami aby zaczerpnąć inspiracji z tafli wpdy okolicznościowych jezior. Kiedy tak się przechadzał już wiedział co się z nim dzieje, przytrafiało mu się takie pobuedznie i rządza raz na jakiś czas ale nie pamietał aby dawał temu upust. Może raz a zazwyczaj przechodziło mu to po paru polwoaniach kiedy mógł się wyrzyć na bezbronnych sarnach. Teraz jednka zauważył znaną mu smoczycę którą parę dni temu uczył skradania. Stanął jak wryty nie bardzo wiedząc co robić, poczuł że coś na pewno zaraz się stanie i emocje jak i zachcianki pierowtnego instynktu wezmą górę.

: 06 paź 2016, 9:43
autor: Figlarne Serce
Akurat położyła się kawałek dalej od wody, przymknęła oczy i zamierzała zapaść w lekką drzemkę, ale najwyraźniej nie było jej to dane. Zastrzygła lekko jednym uchem słysząc zbliżające się kroki, po czym otworzyła oczy, by móc spojrzeć na nowo przybyłego.
– Hej. – mruknęła krótko na powitanie, ale tak jakoś nie chciało jej się rozmawiać, uniosła jednak łeb, obserwując Kreatywnego. Jej ogon uderzył parę razy o ziemię jak gdyby żył własnym życiem albo też chciał rozprzestrzenić wokół więcej charakterystycznego, słodkiego zapachu samicy. Trudno stwierdzić co na tę chwilę kotłowało się w głowie kleryczki, jednak wkrótce na jej pysk wypełzł subtelny uśmiech.
– Chcesz mnie ugryźć w szyję? – spytała nagle wyzywająco przymrużając ślepia. Być może gdyby była w swoim zwykłym normalnym stanie takie pomysły w ogóle nie ośmieliłyby się uląc w jej umyśle. Ale w tej chwili ogarnęło ją coś na kształt szaleństwa i z jakiegoś powodu myśl o podgryzaniu szyi czy nawet karku wprawiała ją w przyjemne podekscytowanie.

: 06 paź 2016, 12:13
autor: Kreatywny Kolec
Nurt postawił wszystkie kolce na swoim łbie kiedy Figlarna się do niego odezwała, wyczuł że i ona nie czuje się dzisiaj dobrze i tak jak jemu czegoś brakuje. Drgnął delikatnie na jej słowa i w milczeniu podszedł do niej, położył się z kamienną miną obok Figlarki i wydał z siebie coś na kształt mruczenia ale bardziej głębszego niż u kotów. Zrobił tak jak chciała czyli lekko dziabnął ją w szyję zostawiając lekkie zadrapania na niej. Spróbował położyć swój ogon na jej i zaczął trącać ją szyją a nawet parę razy wstał aby dokładnie się o nią poocierać. Po tym wszystkim znowu się obok niej położył i czekał na coś.

: 06 paź 2016, 16:01
autor: Figlarne Serce
Wydała z siebie pomruk zadowolenia przechylając łeb w bok i eksponując szyję, najwyraźniej gryzienie w to miejsce bardzo jej się podobało. Sama też chwytała go zębami, a to za spód pyska, a to za szyję, a to znów gdzieś w okolicy barku, ale niezbyt mocno. Miękkie futro przesuwało się po łuskach emanując przyjemnym ciepłem podczas gdy ciało ocierało się o ciało. Jego ogon spoczął na jej puchatej kicie, która przestała uderzać o ziemię, za to końcówka ogona kleryczki wciąż jeszcze drgała lekko z odczuwanych emocji. Gdy przerwał te pieszczoty zdecydowanie już nie była zachwycona, nie chciała, żeby teraz przestawał. Po chwili poczuła, że znowu się przy niej położył i powoli przejechała językiem po łuskach na jego barku, po czym znów trochę go ugryzła, wtulając się mocniej w jego ciało.

: 08 paź 2016, 22:11
autor: Kreatywny Kolec
Nurt nie wiedział dlaczego to robi ale nie mówił nic, nawet mało myślał tylko dawał się ponieść chwili i słuchał swojego instynktu. Otarł się jeszcze parę razy o samicę jakby mówił "daj mi zgodę" musiał wiedzieć bo jeśli od tak przystąpi do działania to może się skończyć źle, oczywiście to mówił mu instynkt a gdzyby nie zew godowy to w życiu by się do czegoś takiego nie dopuścił. Jednak teraz był jakiś innyc, zupełnie jakby niewidzialna siła przejęłą jego ciało i zamulała mu umysł. Wsadził swój pysk pod brodę samicy, pare razy delikatnie dziabnął ją w ucho albo jeden z jej rogów popychając jej głowę lekko na dół. Mięśnie jego tylnych łap drgały a ogon leżał nieruszony jakby nie należał do niego. Napierał lekko na samicę aby ta poczuła jego bliskość chociaż...Mogła by ona być jeszcze większa.

: 08 paź 2016, 22:41
autor: Figlarne Serce
W normalnej sytuacji ona również by do tego zdecydowanie nie dopuściła, ale teraz jej rozum jak gdyby nagle zupełnie wyparował. Nie zastanawiała się nad tym do czego zmierza cała zaistniała sytuacja, między nimi zaczynało się robić z każdą chwilą coraz goręcej. Przymykała oczy z cichymi pomrukami aprobaty na wszelkie przytulenie, ocieranie się o nią czy też podgryzanie. Leżała teraz na brzuchu, ale uniosła nieznacznie zad, drgnęła lekko czując bliskość samca przy coraz to wrażliwszych partiach jej ciała. Mimo to nie wycofała się w dalszym ciągu prezentując przed nim swe samicze wdzięki i dając do siebie pełen dostęp.

: 09 paź 2016, 20:11
autor: Kreatywny Kolec
Widząc jak samica daje mu jasne znaki samiec od razu przystąpił do działania, ustawił się w odpowiedniej pozycji aby kopulować. Jego ogon przygniótł ogon od Figlarnej, objął ją przednimi łapami wokół klatki piersiowej. Jeszcze chwila potrzebował też pomocy od niej, rozłożył skrzydła i zmusił swoją paszczą (łapiąc za róg od samicy) aby ta położyła głowę na ziemi. Czuł się niesamowicie, serce jakoś tak zaczęło mu walić a całe jego wnętrze jeszcze bardziej wariować. Chwilę zastygł w bezruchu i cóż innego miał uczynić, jak po prostu nie dać spełnienia sobie i partnerce? Tak też uczynił.

: 10 paź 2016, 14:37
autor: Figlarne Serce
To bolało, ale tylko odrobinkę i tylko przez krótki moment, zaś cała reszta stanowiła już tylko ogromną przyjemność, rozkosz w czystej postaci. Gdy było już po wszystkim odczuła również wyraźną ulgę, całe wcześniejsze napięcie opuściło nagle jej ciało pozostawiając uczucie zmęczenia, ale także spełnienia w objęciach samca. To był jej pierwszy raz, co zresztą Kreatywny na pewno zdążył już zauważyć, a chociaż nie było w tym prawdziwej miłości, to jednak Figlarna była całkowicie zadowolona. Wciąż jeszcze leżała przy swym pierwszym w życiu kochanku wtulona w jego ciało i splatając ich ogony razem. Chciała jeszcze przez chwilę tak poleżeć zanim wstaną i każde ruszy w swoją stronę.
– To było...niesamowite. – zdecydowała się w końcu odezwać, a w jej oczach błyszczało pełne uznanie, zdecydowanie jej się to podobało.

: 13 paź 2016, 8:56
autor: Kreatywny Kolec
Kiedy było już po wszystkim Nurt od razu poczuł się lepiej, co ciekawe nie pamiętał co się tak dokładnie stało. Obudził go ze snu głos Figlarnej, jemu jednak trzeba było dać chwilę na wybudzenie się. Ziewnął parę razy, postękał, poprzewracał łbem po ziemi, wyrwał się z ogonowego splotu aż w końcu wstał. Rozciągnął się dokładnie, rozłożył skrzydła aby minęło w nich te dziwne odręgwienie. Przypomniał sobie tylko tyle że wkrótce samica będzie miała przez niego pisklaki. Kiedy już się porządnie rozbudził (zajęło to parę minut) z jeszcze niezbyt kontaktowym wzrokiem odezwał się do samicy – Tak to być trochę dziwne. Ty dać mi znać Figlarna hak się coś więcej z tego...wykluć – Trącił ją łbem na pożegnanie a potem znikł w najbliższym borze roślin jaki był w okolicy

: 13 paź 2016, 9:48
autor: Figlarne Serce
Puściła ze spokojem jego ogon, a następnie sama wstała również się przeciągając i ziewając szeroko. Wydawać by się mogło, że to wszystko, co się stało było jedynie przyjemnym snem, ale wtedy słowa samca momentalnie przywróciły ją do rzeczywistości. Dopiero teraz zdała sobie w pełni sprawę co właśnie zrobiła i przyprawiło ją to o pewnego rodzaju wstrząs. Przecież wiedziała, rozmawiała już o tym wcześniej z siostrą...dlaczego zatem sprowokowała to całe zajście? Co ją napadło?
– Tak...dobrze Kreatywny... – wymamrotała jedynie opuszczając uszy. Spróbowała się uśmiechnąć kiedy trącił ją łbem, ale niezbyt jej to wyszło. Patrzyła jeszcze przez chwilę tępo w miejsce gdzie zniknął znowu nie mogąc się psychicznie pozbierać. Nigdy dotąd nie miała własnych jaj, własnych piskląt, to znaczy takich rodzonych piskląt. Najgorsze jednak było to, że oddała się samcowi tak bezmyślnie kompletnie nie biorąc pod uwagę wynikających z tego konsekwencji. Na tę chwilę nie czuła się gotowa do stałego związku, ale przecież kiedyś może trafić na kogoś w kim się prawdziwie i szczerze zakocha. A który samiec zechce wziąć na partnerkę samotną matkę z gromadką pisklaków? Który zechce taką co już z kimś poszła w krzaki? Wszystko wyszło nie tak jak powinno i to po raz kolejny jej wina. Westchnęła ciężko i powolnym krokiem oddaliła się z tego miejsca.


: 21 paź 2016, 20:55
autor: Czarny Lis
Ach ten wspaniały widok lśniącego jeziora odbijającego widok chmur, które się poruszały na niebie. I Liście, które upadały na jezioro tworząc ładną mozaikę w rożnych kolorach od złotego, przez brązowe, żółte i ciemno czerwone. Dyskretny zmierzając w tę stronę nie rozumiał czemu pora liściastych dywanów jest uważana za smutną dla wielu smoków. To był przepiękny widok. Oczywiście co jakiś czas sprawdzał czy Piórko Nadziei za nim nadążał. Wszak ukazał, że w wodzie jest dobry, ale czy w powietrzu? Tego nie wiedział. Jak tylko dotarł przy jeziorze szukał jakiegoś dobrego miejsca i oczywiście je znalazł. To było miejsce gdzie trenował sztukę polowania z Dzikim Agrestem i tam też po raz pierwszy ją poznał. Zaczynał tęsknić za mentorką chciał jej ukazać ile się nauczył dzięki niej i Nefrytowemu Szponowi. Cóż teraz też będzie trenował, tyle, ze inną odpowiedź. Jak tylko znalazł miejsce lądowania zniżył lot i poszybował w tę stronę. Jak tylko był blisko ziemi delikatnie podreptał i schował swe skrzydła. Potem gdy już czuł twardą powierzchnię po łapami skierował swój wzrok w go wypatrując jak to nauczyciel wyląduje i oceni jego miejsce nauki.

: 21 paź 2016, 23:41
autor: Piórko Nadziei
Piórko Nadziei znał mniej więcej te okolice. Bywał tutaj. W pobliżu nawet było miejsce z wiecznie ciepłą wodą. Ale zimne jezioro latem i w okresie jesieni, wcale takie zimne nie było. Piórko przybył w to miejsce, lecąc zaraz za Dyskretnym Kolcem. Wydaje się, że leciał on ostrożnie, jakby bał się że zgubi Piórka, lecz ten odbierał naukę od najlepszej mistrzyni lotów, jaka istniała w ostatnich pokoleniach. Zginęła w walce. Lecz za życia, miał okazję nie tylko ją podziwiać w locie, ale i samemu z nią brać udział w nauce. Dzięki temu, zna bardzo wiele na ten temat.
– No to jesteśmy nad pięknym jeziorem. Wybrałeś piękne miejsce. Sądzę, że na pływanie to nawet wyśmienite. Ale wspominałeś, że masz już jakąś wiedzę na temat pływania. Powiesz mi co umiesz, abyśmy mogli pominąć niepotrzebne aspekty? –

: 22 paź 2016, 20:30
autor: Czarny Lis
Ten smok był od pierwszych księżyców życia ostrożny, dlatego często wykazywał się takim zachowaniem. jednak tutaj nie była potrzebna. Piastun doskonale sobie radził, za pewne nawet to co widział Dyskretny to za pewne ułamek tego co umiało Piórko. Jak tylko wylądowali ucieszył gdy tylko znów się rozejrzał po tej pięknej okolicy z innej perspektywy. Adept umiał znajdywać piękno w naturze, chociaż nawet nie musiał się starać w tej kwestii. Na pytanie odpowiedział zgodnie z prawdą.
Oj to był szmat czasu. Wiem jak się unosić na wodzie. Trzeba przy tym rozłożyć skrzydła płasko na wodzie i niemal cały się zanurzyć. tak by pysk był nad wodą i by było czym oddychać. Wiem też,m żeby płynąc prosto trzeba machać swymi łapami w taki sposób jak się chodzi. O ile nic nie pokręciłem. – tutaj urwał myśl, próbował sobie przypomnieć co to jeszcze było. Musiał sięgnąć do naprawdę dawnych pisklęcych lat. z wiekiem coraz trudniej sobie wszystkie szczegóły z tamtego okresu przypomnieć. Dodatkowo burczenie w brzuchu i uczucie głodu mu nie pomagało. Mimo tego coś mu jeszcze zaświtało w głowie A ogonem się sterowało... Ech. Tylko tyle wiem. Niestety za nic nie przypomnę jak to było dokładnie. Jestem póki co pewien tylko unoszenia się na wodzie i to na pewno robiłem i umiem. Co do reszty... Nie jestem pewien – Sądził, że sobie więcej przypomni. Nic z tego przebieg czasu mu przeszkadzał no i oczywiście głód. Piórkowi będzie musiało to starczyć by ocenić jego umiejętności w tej dziedzinie.

: 24 paź 2016, 23:07
autor: Piórko Nadziei
– Zanim zaczniemy praktyczną naukę pływania, musisz chyba coś zjeść. Od dłuższego czasu zajmujemy się szkoleniem i z daleka słychać jak coś ci burczy w trzewiach. A woda nie jest w tym jeziorze najcieplejsza. Musisz mieć energię aby się ogrzać od środka. Dlatego przywołam dla ciebie nieco mięsa z mojej śpiżarni.–
Mówiąc to Piórko w magiczny sposób przywołał mięso w ilości 4/4, tak aby starczyło dla dorosłego smoka. Przywołane ułożył tuż przed swoim uczniem.
– Masz poczęstuj się i nabierz nieco siły. Nauka trochę potrwa. –

: 25 paź 2016, 11:10
autor: Czarny Lis
Lekko się zarumienił Dyskretny, gdy nauczyciel zauważył, czy też usłyszał jak brzuch głośno protestuje. By się zarumienił gdyby nie czarny kolor jego łusek. Nie mniej nauczyciel miał świętą rację. Poczekał cierpliwe aż dostawa dotrze. Gdy tylko się zjawiło i mógł się poczęstować podziękował i zaczął jeść. Szybko pochłonął porcje jedzenia. Był bardziej głodny niż początkowo sądził. O swój organizm trzeba dbać. Zwłaszcza, jeżeli domaga się pilnie potrzeby.
Gdy tylko skończył podszedł bliżej do brzegu, odwrócił swój łeb w stronie Piastuna i spytał
Zaczniemy od teorii? Czy praktyki by pokazać jak umiem się unosić.? – spytał. Nie rozgryzł sposobu w jaki nauczyciel robi swoje lekcje, raz zaczynają od praktyki, a raz od teorii. Nie przeszkadzało mu to i dlatego spytał.