Strona 19 z 33

: 28 gru 2018, 14:18
autor: Pieśń Apokalipsy

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

-Że jesteś szurnięty. – Spojrzała na niego. Słuchała go, ale prawie jej się wszystko pomieszało. Podczas sledzenia szukać śladów na ziemi, wietrzyć zapachy ale uważac, bo wiatr może się zmieniac. Do tego uszy pomagają w wychwytywaniu dźwięków. no jest to raczej logiczne ale westchnęła.
-Eh. Dobrze jednak może bym poznała ślady różnych zwierzat bo co to za nauka jak nie dowiem się w jaki sposób je rozpoznawać? wiem ze różne zwierzeta mają różne kopyta. – bo co za sens polować jeśli nie odróżni kopyt czy łap zwierzat? Na takie rzeczy na prawdę trzeba uwazac, ponieważ można spotkać się z licznymi nieprzyjemnościami. Jego wyjaśnienia jednak na pewno pozostawią w głowie jakąs wiedzę. Jakąkolwiek. Przynajmniej się czegoś uczyła i chciała się uczyć. Czekała teraz na jego kolejną odpowiedź. O ile to przezyje.

: 28 gru 2018, 23:35
autor: Śpiewny Kolec
– Dziękuję! – odpowiedział Maestro z radością na uwagę Apokaliptycznej, szczerząc do niej szeroko pysk. Dla niego "szurnięty" było komplementem! Nie wybaczyłby sobie, gdyby został typowym, szarym, bezpłciowym smokiem, takim jak wszystkie inne – lubił się wyróżniać i nie miał prawa obrazić się na kogoś tylko dlatego, iż na to wyróżnianie się zwrócił uwagę. Nawet jeśli ten ktoś uważał zupełnie inaczej.

Zawiódł się trochę na smoczycy, ta bowiem nie przedstawiła wielu wniosków, a zamiast tego zadała kolejne pytanie. Ech, on się śladów zwierząt uczył sam – tak było zdecydowanie ciekawiej! Postąpiłby jednak wielce niemile, gdyby nie spełnił prośby uczennicy, dlatego zatrzymał się w miejscu, znalazł względnie płaski teren pokryty świeżym śniegiem i tam tez podszedł... zabierając się do rysowania.

– Więc tak wyglądają tropy sarny – zaczął, kreśląc pazurem na śniegu drobny kształt, który przypominał dwa zęby z dwiema kropkami za nimi. Był w tym kreśleniu całkiem dobry – może nie aż tak dobry, jak w śpiewaniu, niemniej rysunek powinien wystarczyć Apokaliptycznej, aby domyśliła się, czego się spodziewać. – A tak tropy dzika – narysował następny kształt, tym razem nieco szerszy i z kropkami "wyrzuconymi" na zewnątrz. – Warto też wiedzieć, jakie ślady zostawia niedźwiedź. Bo niedźwiedź może być czasem niebezpieczny. Chyba że zaśpiewasz mu wystarczająco ładną piosenkę, to wtedy nie – podkreślił, tym razem malując łapę o pięciu palcach. – O, i jeszcze królik! – dodał, tym razem malując kształt podłużny. I mógłby pewnie tak rysować dalej, ale chyba wymienił wszystkie najważniejsze zwierzęta, prawda? No, chętnie narysowałby jeszcze tropy jednorożca, tego jednak, niestety, nigdy w życiu nie spotkał. A szkoda.

– Reszty się nauczysz eksperymentalnie, ja bym nie potrafił zapamiętać więcej niż czterech naraz – podkreślił, wyszczerzywszy kły. – Ważniejszy jest tak naprawdę układ śladów, bo po nim można się domyślić, co zwierzę robi. Kiedy znajdują się daleko od siebie, to znaczy, że biegnie – i wtedy trzeba przeanalizować, czy na przykład nie ucieka. Bo inaczej będziesz miała niespodziankę – śledzisz sarnę, a za plecami znajdziesz niedźwiedzia! – zaznaczył, choć uśmiech smoka zdecydowanie nie podkreślał grozy podobnej sytuacji. – Ślady blisko siebie oznaczają, że zwierzę... nie biegnie – kontynuował, wysuwając ten jakże błyskotliwy wniosek. – Wtedy ty też nie powinnaś biec, bo może się okazać, że zwierzę nie odeszło daleko, a na przykład schowało się za skałą – i je przestraszysz. Jeżeli z kolei śladów jest dużo, to znaczy, że jest więcej zwierząt. Tylko tutaj nie zawsze jest to oczywiste – jest oczywiste, kiedy ślady biegną obok siebie, ale czasami zwierzęta idą gęsiego i zadeptują swoje ślady nawzajem. Zwłaszcza w śniegu, bo powierzchnia jest niestabilna i mogą specjalnie wchodzić w stare tropy, żeby się nie zapaść i nie przewrócić. Jeśli wiec widzisz koślawe i nienaturalnie duże tropy, to mogą być tropy wielu spacerowiczów – podkreślił... po czym skierował swój pysk w dal.

– O tropach to chyba wszystko, co najważniejsze, chyba że masz jeszcze pytania – zakończył, zaś jego ślepia wyraźnie coś wypatrzyły. – Ach, no i nasze ptaszki są już chyba blisko. Idziemy dalej?

: 29 gru 2018, 16:01
autor: Pieśń Apokalipsy
Wysłuchała go dokładnie bo mimo wszystko z jego dziwnych słów dało się czegoś dowiedzieć. Zamruczała pod nosem kiedy pokazywał jej tropy zwierząt i tłumaczył chód na ich podstawie. Bardzo przydatna wiadomość. Zaraz jednak nastawiła uszy.
-Cicho bądź przez chwilę.
Szepnęła. Nastawiła uszy nie bez przyczyny. Strzygła nimi przez chwilę, rozglądała się i pociągała nosem. Wiatr wciąż niósl zapach ptaków, ale odczekała chwilę. Czekała aż nieco się uspokoi by ruszyć odpowiednim torem. Tak. Powinni odrobinę skręcić w lewo. Tak. Uszami wylapywała piski, ale nie były one mocno głosne więc ciężko było stwierdzić czy to ich cele. Przytuliła skrzydła do boków i powoli ruszyła w tamtym kierunku co jakiś czas przystając i przyglądając się. Szukała ruchu na sniegu bo wyraźnie już słyszala otrzepywanie się piór. Może ptaki szukają pożywienia w puchu?

: 30 gru 2018, 22:15
autor: Śpiewny Kolec
Apokaliptyczna chyba wreszcie zrozumiała, jak należy rozmawiać z Maestrem – a może wyszło jej to przypadkiem...? Bądź co bądź, zielonołuski był zbyt miły dla innych, aby nie spełniać ich próśb, kiedy więc poprosiła go o uciszenie się – to też uczynił. I poszedł za samicą, dając jej się prowadzić, a jednocześnie w duchu ciesząc się, iż ta wyciągnęła wnioski z lekcji.

Bo Apokaliptyczna też dostrzegła ptaki! Może nie tak wcześnie jak Maestro, niewątpliwie jednak uczyniła to skutecznie. Smok dał się prowadzić smoczycy, nie ingerując w jej działania tak długo, jak długo nie było to konieczne, w końcu jednak dał o sobie znać głos w jej głowie:
"Stój!" Dźwięk rozbrzmiał znienacka i był tak nagły, iż adeptka miała pełne prawo się wzdrygnąć – tym razem bowiem Maestro posłużył się maddarą.

"Nie idź dalej, bo je przestraszysz. Są za tym kamieniem" stwierdził, uśmiechając się do młodej, z którą wciąż porozumiewał się jedynie magicznie. Rzeczywiście – zza dużej, pokrytej śniegiem skały dał się słyszeć cichy świergot ptaków. Zaś Maestro, który słuch posiadał dobry, nie mógł tego świergotu nie odnotować.

"To wróble" powiedział jak gdyby nigdy nic, rozpoznając gatunek po samym dźwięku. "Chciałabyś posłuchać z bliska?" zapytał, ciągle posługując się maddarą. "Jak będziemy wystarczająco grzeczni, może ich nie wystraszymy i pozwolą nam pobyć obok siebie!"

// raport śledzenie I xP

: 31 gru 2018, 0:50
autor: Pieśń Apokalipsy
Akurat pierwsza wiadomośc mentalna może była zaskakująca, ale jako przyszła czarodziejka przyzwyczaiła się do tego niemalże natychmiast. Wypuscila powoli nosem powietrze ponieważ kiedy kazał jej się zatrzymać, jej ciało okropnie się spięło. Musiała się teraz rozluźnić. Spojrzała na swojego nauczyciela i na jego pytanie skinęła łbem na "Tak". Z chęcią zobaczyłaby rzeczone wróble z bliska, ale nie wiedziała czy jej czarne futro nie przepłoszy ptaków niemalże natychmiast. Nie mówiąc o ciężkich krokach jakie stawiali przy każdej próbie poruszania się w grubej warstwie śniegu. Westchnęła cicho. Starała się nie poruszyć nawet jednym piórem by przypadkowo nie spowodować niepotrzebnego spłoszenia się malych, ćwierkających istot.

: 02 sty 2019, 1:10
autor: Śpiewny Kolec
Śpiewny uśmiechnął się do Apokaliptycznej szeroko i przyjaźnie – choć pierwsze pozory mogły mylić, młoda najwidoczniej też lubiła przypatrywać się naturze! Nie zwlekając więc, smok przybrał odpowiednią postawę, uspokoił oddech... i zaczął tłumaczyć, rzecz jasna wysługując się maddarą.

"Musimy być bardzo ostrożni, bo ptaki stoją tuż, tuż" zaczął. "Przede wszystkim musisz uspokoić oddech – zanim wykonasz pierwszy krok, to on cię może zdradzić. Wyobraź sobie... Hmmm, wyobraź sobie na przykład, że zażywasz ciepłej, przyjemnej kąpieli w ciepłym jeziorze, ptaszki wokół ćwierkają, a ty sobie nucisz piosenkę, prawie zasypiając... To powinno ci pomóc!" zasugerował, szczerząc wesoło swoje kły. "Jak sobie to wyobrazisz, to wyobraź sobie, jak wtedy oddychasz... i oddychaj właśnie tak! Spokojnie, równomiernie, żeby ptaki pomyślały, że to nie jest oddech smoka, a jedynie cichy szum wiatru, który obija się o skałę. Jak już cię poznają i zobaczą, że nie jesteś groźna – pójdzie łatwiej. Ale dopóki nie poczują, że masz dobre zamiary, mogą dać się łatwo spłoszyć" podkreślił, a następnie zaczął ciałem zmieniać swoja pozycję... i tłumaczyć to Apokaliptycznej.

"Powinnaś zająć możliwie niską pozycję – żeby nie było cię widać z daleka i żeby twoje łapy nie uderzały o ziemię z dużej wysokości – ale nie zbyt niską, coby brzuchem nie haczyć o śnieg, tudzież inną porą – o trawę. Chyba że skradałabyś się w trawach tak wysokich, iż byłyby prawie wyższe od ciebie – wtedy i tak nie miniesz przeszkód, za to może przynajmniej nie będzie cię widać. Tak czy tak, łapy podczas kroków trzeba stawiać delikatnie i miękko, bardzo powoli. I podczas kroków musisz pod nie spoglądać, żeby na przykład nie nadepnąć na gałązkę. W śniegu jest trochę trudniej, bo kiedy zagłębiasz w nim łapę, to śnieg świszczy. Nie można wykonywać kroku ani za szybko, bo zrobisz duży hałas, ani za wolno, bo taki długi świst na pewno przycieranie uwagę. Niestety, nigdy do końca nie wiadomo, co tkwi pod śniegiem, więc możesz mieć tak prostu pecha i na coś nadepnąć. Albo wpaść do wody, jak pod śniegiem jest lód i się zapadnie" roztoczył wizję, uśmiechając się znowu. "Będąc nisko, pamiętaj jeszcze o ogonie, żeby nie wystawał. Resztę powinnaś poczuć naturalnie. I jeszcze... I jeszcze dużo rzeczy, ale spróbujmy!" zaproponował, szczerzc szeroko kły. "Na razie podejdźmy na tyle, żebyśmy mogli je zobaczyć" dodał... i ruszył.

Zignorował niektóre szczegóły, zakładając, iż dokładną pozycję ciała Apokaliptyczna sama wydedukuje – tak rozumem, jak i obserwacją powoli kroczącego przed nią Maestra. Ciekawe, czy miał rację...?

: 02 sty 2019, 15:34
autor: Pieśń Apokalipsy
Smoczyca wysłuchała jego słów dokładnie, chcąc wyłapac jak najwięcej informacji na temat tego w jaki sposób powinna się poruszac. Potem spojrzała się na swoje łapy. Rozstawiła je na szerokośc swojego ciała i lekko ugięła, ale nie tak mocno by szorować brzuchem po śniegu. To by wywołało niepotrzebny szum. Skrzydła przyłożyła do ciała, ale nie za mocno aby nie krępowały ruchów. Ogon lekko uniosła ponad śnieg, nie usztywniała go. Musiała pilnowac by o nic nim nie zahaczyć podczas skradania. Głowa i łeb opuszczone, wyciągnięte nieco do przodu. Samica starała się by jej kark był najwyższym punktem ciała. Nic nie może wystawac ponad. Powoli ruszyła do przodu. Krok za krokiem, stawiając łapy bardzo powoli i spokojnie. Obserwowała kątem oka Śpiewnego, jednak większą uwagę skupiała na ptakach oraz na terenie przed nią. Starała się stawiać łapy powoli i tak żeby nie złamać zadnej galązki pod śniegiem. Przesunięcie kamyków także nie byloby zbyt mądre i przyjemne. Obserwowała też ptaki czy nie skupiają na niej swojej uwagi. Wolałaby by nie czmychnęły od jej nie mądrego zachowania. Skradała się tak by iść całkowicie pod wiatr do ptaków, zaś jej oddech był spokojny i cichy. Widać, że starała się jak najlepiej pracować podczas zadania.

: 04 sty 2019, 1:40
autor: Śpiewny Kolec
Poszło... nadzwyczaj gładko. Przynajmniej na razie – już po chwili pól tuzina wróbelków znajdowało się w zasięgu wzroku Maestra i Apokaliptycznej. Co ciekawe, starszy smok wcale nie obrał trasy wprost ku ptakom – zatrzymał się na wprost nich, w odległości około pół ogona. Dość blisko, aby doskoczyć do wróbli jednym susem, dość daleko, aby nie spanikowały od byle czego.

Smok znieruchomiał niczym skała, choć uśmiech nie schodził z jego pyska – ba, nawet nie krył się specjalnie przed ptakami! Te odnotowały obecność tajemniczych nieznajomych, co i rusz ukradkiem zerkając w ich kierunku, na razie jednak daleko im było do paniki. Choć obserwowały przybyszów bacznie.

"Nie zawsze da się ukryć przed zwierzętami" zaczął kolejny wykład Maestro, znów posługując się maddarą. "Zwłaszcza zimą, bo za dobrze nas widać na tle śniegu. Wtedy warto zachować się tak, aby nie wzbudzać podejrzeń" podkreślił, cały czas pozostając nieruchomo i obserwując ptaki. "Wróble najbardziej boją się gwałtownych ruchów, wtedy mogą pomyśleć, że chcesz na nie skoczyć... i nawet jeśli nie chcesz, mogą ci nie uwierzyć! Dlatego trzeba pokazać im, że nie ma się złych zamiarów. Trzeba być ostrożnym i spokojnym, trzeba zadbać o to, żeby ci zaufały. Ja zawsze robię tak, ze pierwsze ruchy wykonują ostrożnie i powoli, ale nie nerwowo. Rozsiadam się, bo kiedy stoję, to ptaki mogą pomyśleć, że szykuję się do skoku – ale kiedy widzą, iż nie masz bojowej pozycji, szybko zaczynają ci wierzyć!" podkreślił... powoli rozkładając się brzuchem na śniegu. Wróble dalej przypatrywały mu się z zainteresowaniem, jednym okiem szukając w śniegu posiłku, drugim – bacząc na smoka. "Teraz chyba się nie boją się tak bardzo, więc można spróbować zaśpiewać im piosenkę. Powinny nie uciekać, a się zainteresować!" pouczył Apokaliptyczną... i z jego pyska wydobyła się cicha melodia.

Szur, szur, szur, szur,
Słychać szelest ptasich piór,
Kiedy w śniegu wciąż grzebiecie,
Czyż posiłku nie znajdziecie?

Śniegu warstwa gruba jest,
Pod nią jednak roślin fest!
Grzebcie więc cierpliwie tak,
Aż jedzenia będzie ślad...


O dziwo, wróble nie uciekały, jakby ten dziwny, śpiewający smok wydał im się bardziej interesujący niż straszny. Sam maestro szczerzył wesoło kły, oczywiście nie zapominajac o swojej uczennicy.

"Teraz ty!" zaproponował. Apokaliptyczna szybko się uczyła, na pewno sobie poradzi! A że to nie do końca była lekcja skradania – hmmm... No przecież przymilanie się ptakom było prawie jak skradanie się, prawda?

: 04 sty 2019, 18:55
autor: Pieśń Apokalipsy
Smoczyca spojrzała się na niego. Całkowicei zaskoczona. Czy on zacząl śpiewać? Ale musiała sobie jakoś poradzić z tym dziwnym sposobem uczenia. Zamruczała pod nosem nieco ciszej niż zwykle i spojrzała na ptaki. Byli stosunkowo blisko nich i faktycznie powoli położyła się w śniegu. Brrr. Nie lubiła moczyć swojego futra, ale dzielnie ułożyła w śniegu swój brzuch. Powolnym ruchem wyciągnęła do przodu swoją szyję i łeb, kładąc ją powoli na śniegu by nie przepłoszyć ptaków. Po czym...
Sia la la, wróble dwa...
....Szarobuure oby dwa..
Nie była urodzoną śpiewaczką. Ba. Jej głos był lekko zachrypnięty i skrzeczący i za mocno się do tego nie naawał, ale jednak przynajmniej spróbowała zrobić coś pożytecznego z sobą prawda?

: 07 sty 2019, 1:10
autor: Śpiewny Kolec
Zdecydowanie nie była urodzoną śpiewaczką – i o ile śpiew Maestra wróble zaciekawił, o tyle schrypnięty głos Apokaliptycznej wywołał u nich raczej coś w rodzaju konsternacji. Wystarczającej, aby jeden z ptaków nie zechciał ryzykować – pozostałe zaś pofrunęły jego śladem! I zostały już tylko delikatne tropy drobnych nóżek na śniegu...

A smoczyca mogła poczuć, jak Maestro troskliwie kładzie łapę na jej barku.
– Nie przejmuj się – ja tez często straszyłem ptaki, zanim nauczyłem się dobrze śpiewać – pocieszył Apokaliptyczną, posyłając jej troskliwy uśmiech. – Znajdziemy inne zwierzęta. A po drodze opowiem ci trochę o tym, czego ci jeszcze nie opowiedziałem, okej? – zaproponował, w tym samym momencie podnosząc się z miejsca. Energicznie potrząsnął całym czasem, aby pozbyć się śniegu, którego kilka grudek delikatnie uderzyło w uczennicę, czego smok chyba nie odnotował. Nie odnotował – bo już patrzył w dal, zastanawiając się, gdzie jeszcze znaleźć jakieś zwierzęta...

: 07 sty 2019, 8:54
autor: Pieśń Apokalipsy
Samica wstała powoli na łapy i spojrzała się na niego. Eh. Była zawiedziona. Chociaż czuła w głębi serca, że nie tak powinno wyglądać skradanie. A kij z tym. Miała nadzieję, że szybko coś znajdą żeby mogła poćwiczyć nieco podchodzenie do zwierzyny. Chciała już ruszyć na polowanie. A to wcale nie jest wszystko takie proste. Spojrzała jednak na Śpiewnego.
-Tak. Ruszajmy. Chciałabym jeszcze poćwiczyć. Wkrótce chcę wyruszyć na pierwsze polowanie. – Zamruczała w jego kierunku i czekała na to gdzie ją poprowadzi. W myślach wciąż powtarzała sobie wszystko co jej mówił. Może nie wszystko. Najważniejsze aspekty podczas podchodzenia do zwierzyny

: 08 sty 2019, 0:32
autor: Śpiewny Kolec
– Ruszajmy więc! – zakrzyknął wesoło Maestro, skinieniem łba zachęcając Apokaliptyczną do marszu. Polowanie, polowanie... Samiec bardzo nie lubił tego tematu. Nie przyjmował do wiadomości, iż smoki biegają po lesie tylko po to, żeby zabijać zwierzęta.

Co nie znaczy, że tych zwierząt nie zjadał.

Śpiewny wyraźnie wzdrygnął się, coś usłyszawszy, żwawo więc obrał kierunek, prowadząc smoczycę – w drodze zaś tłumaczył jej kolejne aspekty skradania się:
– Kiedy chcesz się skradać, wiatr jest jeszcze ważniejszy niż przy śledzeniu – tym razem nie chodzi o to, żebyś ty wyczuła zwierzę, ale o to, żeby ono nie wyczuło ciebie. Niektóre mają bardzo silny węch i są w stanie natychmiast odróżnić smoka od trawy – dlatego powinnaś zwracać uwagę na wiatr. Jeśli wieje od ciebie do zwierzęcia, twoja woń dotrze do niego, ale jeśli w drugą stronę – masz dużą szansę, iż tego zapachu nie odnotuje. Z tego powodu warto na początek zorientować się, skąd wieje. Czasem w ten sposób obierzesz dłuższą drogę, więc trzeba też trochę kalkulować – maszerując po zbyt długim łuku, ukryjesz zapach, ale możesz zdradzić się szelestem. Dlatego pozycja względem wiatru nie zawsze musi być idealna – wiatr boczny powinien wystarczyć – opowiedział, po czym na moment zatrzymał się. Popatrzył pood łapy, gdzie dało się dostrzec ślady kopyt, pociągnął nosem i niebawem ruszył dalej, skręcając w lewo. Apokaliptyczna też z pewnością dostrzegła wyraźny i bardzo świeży trop.

– Dobrze jest wykorzystywać elementy otoczenia – kontynuował – na przykład wysokie kępy traw albo duże kamienie. Jeżeli takowy stoi w pobliżu zwierzęcia – możesz pierwszą część trasy pokonać za nim, chowając znaczną część swojej sylwetki. Ale koniec końców, całkiem się nie zasłonisz – dlatego trzeba też uważnie obserwować zwierzę. Najlepiej podchodzić od tyłu, tam najtrudniej będzie cię zauważyć. Kiedy zwierzę patrzy w inną stronę, spokojnie się zbliżaj, ale kiedy patrzy w twoją – powinnaś znieruchomieć. Najbardziej, absolutnie najbardziej zwierzęta boją się ruchu, czasem przestraszy je nawet gałązka spadająca z drzewa, a co dopiero smok! Tak jak ci pokazywałem przy okazji ptaków, ruchy możesz wykonywać dopiero wtedy, kiedy zaczną ci ufać – ale to chwilę trwa, zaś zwierzęta ufają dopiero, kiedy przez dłuższy czas stoisz blisko i nie robisz im krzywdy. Dopóki nie zaufają, dopóty powinnaś udawać, że cię nie ma – podkreślił, wyszczerzywszy kły.

W międzyczasie dwójka dotarła do jakiegoś niewielkiego zagajnika i już po chwili Maestro wstrzymał krok. Dał łapą znak, aby także Apokaliptyczna zwolniła, rozejrzał się... i ujrzał to, czego szukał. Niewielka sarenka spacerowała po mieszczącej się w centrum zagajnika polanie, co i rusz grzebiąc nosem w śniegu, jakby szukała tam czegoś do jedzenia. Dzielił ich raczej niewielbienie dystans – może z dziesięć długości ogona – była jednak zbyt zajęta, aby odnotować obecność smoki, zwłaszcza że te kryły się za pniami drzew. Śpiewny obdarzył Apokaliptyczną kolejnym szerokim uśmiechem i po raz kolejny do niej przemówił – tym razem maddarą.

"To będzie bardzo dobre ćwiczenia" stwierdził wesoło. "Spróbuj podejść do sarenki tak blisko, żeby ją pogłaskać. Ja tutaj będę czekał" – zaproponował, rozsiadając się wygodnie zadem na śniegu. Schował się za drzewem, aby samemu niechcący nie spłoszyć zwierzęcia, drzewo było jednak zdecydowanie węższe niż smok i gdyby sarenka odwróciła się ku niemu – prawdopodobnie dostrzegłaby powoli przenoszący się z lewej na prawą i z powrotem ogon.

Tak czy tak – tym razem to Apokaliptyczna miała pole do popisu. Maestro tylko obserwował!

: 09 sty 2019, 0:40
autor: Pieśń Apokalipsy
Samica słuchała w miarę dokładnie co Śpiewny mówił w jej kierunku. Próbowała wyciągnąć z tego jak najwięcej ważnych elementów, jak najwięcej mądrości, chociaż czasami faktycznie nie dało się z nim wytrzymać. Pogłaskać sarenke. Po co ją głaskać jak można jeść? ale na terenach wspólnych się nie poluje. Prychnęła. Zaraz jednak wystawiła powoli język przez pysk sprawdzając w ten sposób na jego mokrej powierzchni kierunek wiania wiatru. Skrzydła przycisnęła do ciała, ale nie za mocno aby ich nie usztywniać. Mogłyby blokować ruchy ciała. Ogon lekko uniosła nad ziemię, by nie szurać nim po podłożu. Szyję i łeb opuściła w taki sposób, żeby nie wystawały ponad linię grzbietu. Ogon też był niżej niż grzbiet. Łapy rozstawiła stabilnie na szerokość swojego ciała i ugięła, ale nie za mocno. Brzuch też nie powinien szurać po ziemi, to stworzy niepotrzebne odgłosy. Oddech całkowicie uspokoiła i wpierw z daleka obeszła sarnę tak by ustawić się do niej pod wiatr. Zaczeła podchodzenie. Stawiała łapy jedną za drugą. Powoli i bez pośpiechu badała podłoże przed sobą, żeby sprawdzić czy nie ugina się ono za mocno, czy nie ma zdradzieckich gałęzi lub liści. Kiedy sarna wzmagała czujność, samica zatrzymywala się w bezruchu i czekała aż ta znów opuści łeb. Szła powoli, oddychała przy tym spokojnie i pilnowała postawy. Podczas każdego kolejnego kroku obserwowała zarówno podłoże jak i sarnę. Miała nieco przechylony łeb aby było jej łatwiej. Ale tak by wciąż nie był widoczny znad linii grzbietu.

: 10 sty 2019, 1:03
autor: Śpiewny Kolec
Zbliżała się do sarny powoli, lecz systematycznie. Dobrze wysłuchała lekcji starszego smoka – jej kroki były dla zwierzęcia niemalże niesłyszalne. "Ofiara" co i rusz zmieniała swoje położenie, przegrzebując kolejną stertę śniegu w poszukiwaniu strawy, Apokaliptyczna zaś zbliżała się i zbliżała coraz bardziej, wywołując jedynie cichy, niemal niezauważalny szelest.

Aż nastała chwila próby. Chwila, w której sarna odwróciła łeb, patrząc wprost w ślepia smoczycy.

Spojrzenie trwało tylko przez moment, jednak dla Apokaliptycznej był to zapewne jeden z najdłuższych momentów w życiu. Właśnie wtedy musiała się zatrzymać, właśnie wtedy musiała swoją postawą przekonać sarnę, iż wcale nie jest żądną krwi smoczycą, a jedynie dużą przyjaciółką, przyjaciółką chętną przyjaźnie pogłaskać zwierzę. Tudzież kamieniem – kamienie również nie czynią nikomu krzywdy, o ile nie staczają się z wysokiej góry.

To był jej ostateczny test. Maestro przyglądał się temu bez słowa, sam zaintrygowany, czy smoczycy się powiedzie.

: 14 sty 2019, 13:44
autor: Pieśń Apokalipsy
Samica podczas swojego podkradania się do zwierzyny starała się zachować wszystkie znane jej elementy dotyczące skradania. Jak było wspomniane wcześniej, robiła to cicho i powoli. Skrzydła miała przyłożone do ciała, łapy miękko ugięte, ogon i łeb poniżej linii grzbietu. Smoczyca oddychała powoli i pilnowała kierunku wiatru oraz tego co ma pod łapami. Ale nagle sarna spojrzała w jej kierunku. Ślina ciekla, ale samica uspokoiła swoje serce. Zaczęła nieruchmiec w takiej pozycji w której była. Lewa przednia łapa była wyciągnieta w kolejnym kroku i w takie pozycji została, więc smoczyca musiała inaczej przenieść ciężar ciała. Oddech miała cichy, spokojny, tak by nie było widać oparów wydobywających się z ciepłego pyska. Ogon i szyja poniżej linii grzbietu, nie pozwalała im nawet drgnąć na silniejszym wietrze. Łapy które były stabilnie na ziemi, miała lekko ugięte, rozstawione na szerokość ciała, dzięki czemu stała stabilnie i nic jej nie wywróci. Pazurami lekko wczepiła się w podłoże. Wzroku nie spuszała z sarny, uszami położonymi do tyłu kompletnie nie ruszała. Oczy też patrzyły w jeden punkt. Starała się na tyle ograniczyć oddech by nie było widać ruchów klatki piersiowej ani co gorsza brzucha. Starala się zamarznąć w ruchu niczym sopel lodu, jakby ktoś nagle owinął ją lodem, lub zamroził lodowym oddechem.

: 16 sty 2019, 0:37
autor: Śpiewny Kolec
Sarna popatrzyła na smoczycę i kilka razy mrugnęła; jej umysł zdawał się kojarzyć, iż samiczej sylwetki wcześniej tam nie było, nie potrafiła jednak stwierdzić, któż jednak jest nieomylny? I czy rzeczywiście miała prawo się bać...? Przez dłuższy moment parzystokopytna przyglądała się Apokaliptycznej, gdy jednak ta ani drgnęła – powróciła do grzebania nosem w śniegu i skubania trawy. Ha! Udało się! Jeszcze tylko chwila...

Znienacka gdzieś w pobliżu stado ptaków poderwało się do lotu. Sarna odwróciła ku nim łeb... i jak wcześniej nie przestraszyła jej niebezpieczna smoczyca, tak teraz przestraszyły ja zwyczajne ptaki! Usłyszawszy łopot skrzydeł, "ofiara" najwidoczniej uznała, że w pobliżu znajduje się zagrożenie, czym prędzej podrywając się do biegu w las. Byle szybciej, byle dalej, byle nie ryzykować! Tym samym – choć miała najszczersze chęci – Apokaliptycznej nie rpzyszło pogłaskać sarenki. Może to i dobrze...?

A Maestro od jakiegoś czasu wcale nie obserwował samicy – jego łeb skierowany był tam, skąd odfrunęły ptaki. Ciekawe, czy w jakiś sposób maczał w tym palce...

// raport skradanie I

: 01 mar 2019, 11:00
autor: Opiekunka Snów
Dorosłe smoki nie wiedziały, jak to jest kiedy jest się takim wolnym duchem jak ja. Ich towarzystwo było dla mnie toksyczne, ich słowa i to jak szaro patrzą na świat bez grama zaufania oraz jakiegoś pozytywnego nastawienia. Bez ciekawości, bez chęci poznania nieznanego.
Aby chociaż na chwilę się od tego odciąć, postanowiłam poprowadzić nauki. Nigdy nie prowadziłam zbiorowych nauk, pozostawało też pytanie ile chętnych młodych dusz przybędzie. Ale nawet jeśli będzie to tylko jeden to i tak dobrze, może młode będą chciały się pobawić? Miejsce te bo idealne do ćwiczeń ale też i do zabawy. Skupiłam się i wysłałam impuls po terenach pod Barierą. Był on łagodny i przyjazny, zawierający moją lokalizację i mój radosny głos który mówił
"Zapraszam was, młode dusze, do wspólnej nauki. Nauczę was biegać a potem wzniesiemy się wspólnie w przestworza niczym królowie"
Tchnęłam w magiczny, niewidzialny impuls, madarę a kiedy tak się stało – usiadłam na obalonym pniu, niczym duży ptak.

: 01 mar 2019, 13:27
autor: Pacyfikacja Pamięci
Wronka nieomalże wpadła w panikę.

KIM JESTEŚ?! CO TO MA ZNACZYĆ?! – rozbrzmiał wtedy jej głos, nadwyraz piskliwy jak na preferowane warczenie, gdzieś w pobliżu obozu lub terenów wspólnych lub kto tam wie gdzie też pisklę się pałętało. Zagłuszyła tym część wiadomości od Facilisis, może i dobrze. Co to było? To nie był typowy wronkowy głos w głowie, to na pewno!
Pisklę tym razem już warknęło, podskoczyło w miejscu, uderzyło o ziemię łapkami, potrząsnęło głową, sapnęło aż wreszcie udało się w przekazanym przez diabelską siłę kierunku.

Dotarła i do ustronia. I dojrzała ptasią postać Facilisis na kodzie.
Wytłumacz się. – poniosła rozkaz wraz z głębokim i ostrym warknięciem w stronę Ognistej, bez przywitania, bez przedstawienia się, przyspieszając kroku. – Co to za sztuczka?! W jakim celu mnie zwołałaś? – gdyby nie krótkotrwała panika i krzyk, Wronka zrozumiałaby wtedy całą wiadomość. Ale no cóż...

: 03 mar 2019, 14:28
autor: Szarpiący Obłoki
Marduk przypełzł na wezwanie wiedziony faktyczną chęcią nauczenia się czegoś, mniej zaś ciekawością. Po ceremonii, po całym tym bagnie w Wodzie, jakoś lepiej czuł się poza granicami swojego stada. Tym chętniej więc odpowiedział na propozycję nauki, choć padła od zupełnie obcej smoczycy.
Czarna sylwetka młodzika wysunęła się spomiędzy wysokich, zeschłych traw. Był smukły i wysoki, pokryty czarną łuską, błyszczącą w słońcu granatem. Jego głowę zdobiło poroże, które zaczynało przybierać naprawdę duże wymiary, dominując nad całą sylwetką i zapewne powodując pewien dyskomfort dla samego posiadacza. Samiec nie wyglądał jednak jakby ozdoba łba mu przeszkadzała, bardziej jakby przeszkadzał mu cały świat. Wyglądał ponuro i nieprzystępnie, a łypiące na wszystko, wściekle żółte ślepia miały znudzony wyraz zmęczonego życiem stu-księżycowego starucha.
Obrzucił dwie smoczyce oceniającym spojrzeniem. Świetnie. Jedna była kluskiem, a druga nie miała przednich łap. Zapowiadało się wprost idealnie.
Ponury Kolec – przedstawił się mrukliwym głosem. Wydawało się, że imię świetnie do niego pasuje.

: 05 mar 2019, 19:21
autor: Płynący Kolec
Moirę również tutaj przywiało. Co prawda niebezpiecznie oddalił się od terenów Wody... Jednak zapach wody, dochodzący z Zimnego Jeziora, oznaczał chyba, że wolno mu było tutaj być?
Przytuptał w każdym razie na swoich niedużych jeszcze łapkach. Trzymał się z tyłu, decydując na obserwację, zamiast interakcji; nie utożsamiając się z Naziemcami, postrzegał ich zarazem jako istoty niebezpieczne, jak i w pewien sposób fascynujące. Większość czasu spędzając pod wodą i raczej unikając obcych, nie nabył zbyt wiele umiejętności socjalnych, dlatego w zachowaniach i zwyczajach piskląt często nie potrafił dopatrzeć się celowości. Zdawały mu się nielogiczne, a przez to kazały myśleć, że jest rozsądniejszy. Z niezrozumienia otoczenia czerpał zapewnienie o wyższości własnego umysłu, co tym bardziej nasilało jego poczucie bycia czymś innym, Zarazem jednak obawiał się ich, ich liczebności, siły, nieprzewidywalności; widział w nich chaos, niemożliwy do przewidzenia, więc niebezpieczny. Stąd ostrożny krok, wyraz rezerwy nie pasujący do tak młodego pyska, stąd milczenie.
Choć on ogólnie zbyt wiele nie mówił.

: 06 mar 2019, 20:55
autor: Opiekunka Snów
Miałam zamiar czekać tutaj do wieczora, przecież nie miałam jakichś specjalnych obowiązków. Jakieś tam patrole no i problem był też taki, że Rek się na mnie uwzięła i nie za bardzo jak mam uczyć pisklaki z Ognia. Dlatego też mentalne wiadomości były świetnym rozwiązaniem. Pierwsze przybyło dosyć gubiutkie i rozwydrzone pisklę, takie były najgorsze. Oczywiście to nie wina pisklęcia tylko rodzica, który tak je rozpuścił.
– Ta sztuczka to magia. Nauczysz się jej jak będziesz starsza. A gdybyś słuchała, co jest sztuką, to byś poznała całą wiadomość
Odpowiedziałam jej chłodno, skoro rodzic/rodzice ją tak rozmłemłali to ja taka nie będę i potraktuję ją z odpowiednim dystansem. Następne dwa młodziki, gdzie jeden był już adeptem, były z Wody. Wyczułam ich zapach, ta piękna, charakterystyczna woń dla tego stada, kojarzyła mi się z mamą
– Witajcie, zapraszam was na naukę lotu. Wpierw jednak musicie potrenować sam bieg, bez którego ani rusz o lataniu. Wydaje się dziwne? Możliwe, wszystko w swoim czasie. Zwracajcie się do mnie Zawiła
Wstałam po czym ustawiłam się bokiem do trzech młodzików. Swoje nogi rozstawiłam nieco szerzej, lekko ugięłam w kolanach. Skrzydła ułożyłam dobrze przy ciele aby nie przeszkadzały, ogon i łeb trzymałam w miare prostej lini
– Dzięki takiej pozycji łatwiej się biega i balansuje ogonem. Z tym, że tak jak ja z tylnymi nogami zrobiłam, tak wy musicie zrobić i z tylnymi i z przednimi. Przyjmijcie tę pozycję a potem pognamy przed siebie. Pokażę wam sprytne sposoby na wymijanie przeszkód