Strona 19 z 42

: 23 sty 2015, 12:17
autor: Dwuznaczna Aluzja

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Przyjrzała się kropelkom wody, małym i drobnym, zupełnie bezbronnym. Marionetki w rękach losu. Każda kończy swój kilkusekundowy żywot w taki sam sposób.
– Mam za sobą bardzo brutalną przeszłość. Pełną bólu, zarówno fizycznego i psychicznego, bo zadawałam go innym istotom. I robię to nadal, bo taka już jestem. Wpadłam w sidła braku rodzinnego ciepła i sztuki przetrwania. Przeszłość mnie wypuściła, ale już to nic nie dało. Już się tym nie przejmuję. Żyję chwilą, a to co nadejdzie nadejść musi, i pogodziłam się z tym dawno temu – odparła, powracając wzrokiem z tajemniczej linii widnokręgu z powrotem na swą rozmówczynię, jedyną smoczycę która jakoś ją rozumiała i można było spokojnie z nią porozmawiać. O życiu, o tym co każdy ma i kiedyś straci, po drodze zabierając je innym.
– Życzę Ci, by Twoja egzystencja była szczęśliwsza od mojej. Żyj teraźniejszością, chwilą obecną. Nie pozwalaj, by Twoje serce i duszę ogarnął mrok, jaki zawładnął mną dawno temu... – powiedziała z czymś na kształt zrezygnowania, kiwając Ailli łbem. Wstała powoli z miejsca.
– Do zobaczenia, Odrodzona Łusko. Jeśli chcesz jeszcze kiedyś porozmawiać na jakikolwiek temat, wiesz gdzie mnie szukać – powiedziała, po czym rozłożyła skrzydła i wzbiła się w przestworza, odlatując ku terenom obozu Cienia. Po chwili młoda adeptka była sama w Kanionie Szeptów, a po Aluzji został tylko kawałek uklepanego śniegu, w miejscu gdzie siedziała.


: 17 lut 2015, 10:16
autor: Rozsądny Kolec.
Rozsądny szedł w milczeniu. Lubił ciszę i doceniał jej wartość, niekiedy wielokrotnie wyższą od rozmowy. Stanął na krawędzi skały. W dole rozciągał się Kanion Szeptów – długa i rozległa, głęboka dolina. Uniósł łeb i przymknął ślepia, z przyjemnością oddając się lodowatemu wichrowi mierzwiącemu mu futro.
Oparł szpony na samej krawędzi i spojrzał w dół. Nie zrobił kolejnego kroku, który byłby prawdopodobnie ostatnim w życiu. Znieruchomiał.
Po kolejnej długiej chwili milczenia znów obrócił się do Lwiej. Pyska nie zdobił uśmiech, a wyraz powagi, zupełnie do niego niepasujący.
– Dziękuję za twoją ciszę – powiedział po prostu. Jego słowa szybko porwał wiatr.
Dziwne to, patrzeć na tak młodego smoka o tak dorosłym charakterze. Zbyt dużo samotności zaowocowało specyficzną odmianą intelektu, czerpiącego przyjemność z przebywaniem samemu ze sobą, zamkniętemu w myślach. Zachowywał się jak dziesięć księżyców starszy tylko dlatego, że w młodości stronił od towarzystwa. To również niezwykłe, prawda?
Znów obrócił się pyskiem do wiatru.
– Zejdźmy na dół – zaproponował. I skoczył.
To było głupie, pomyślała zapewne Lwia. Może się zaniepokoiła? Trudno mu było powiedzieć, gdy spadał w dół z prędkością, której do tej pory nie doświadczył. Rozłożył skrzydła i napiął je mocno, wdychając głęboko mroźne powietrze i unosząc się kilka ogonów nad dnem Kanionu. Zamachał nimi kilkakrotnie i zgrabnie wylądował. Zerknął ku górze, teraz już ze zwykłym, ironicznym uśmieszkiem.

: 18 lut 2015, 16:26
autor: Lwia Łuska
Szli w ciszy. Nie była to jednak ciężka cisza, nie była niechciana, toteż Lwia nie podjęła rozmowy. Miała świadomość, że niejednokrotnie cisza była dużo lepszym rozwiązaniem. Niektórym była bardziej potrzebna.
Również przystanęła na krawędzi kanionu. Spojrzała w dół, na odległą ziemię, miejscami skalistą i twardą, miejscami grząską i miękką. Wokół snuły się nitki mgły, na razie niezbyt gęstej. Było to miejsce wywołujące gęsią skórkę, a jednocześnie zachęcające do rozmyślań. Melancholijne.
Spojrzała na Rozsądnego, który przerwał ciszę. Na jego słowa skinęła tylko łbem. Odpowiedź nie wydawała się konieczna, być może była nawet niepożądana.
Tak, jej rozmówca był specyficzny. Już po chwili rozmowy rzucało się to w oczy. Jakby głębiej myślał, zastanawiał się nad sprawami, które nie przyszłyby innym do głowy. Świadczyć to mogło tylko o sporej wrażliwości i intelekcie. Rzeczywiście sprawiał wrażenie starszego, niż był.
Wtem skoczył. Z początku była nieco zszokowana. Nie spodziewała się tego. Ale już po chwili ze spokojem obserwowała lot Rozsądnego. Ciemna sylwetka na tle białego śniegu. Uśmiechnęła się lekko. Nie rozwodziła się nad tym, czy było to głupie czy też mądre. A tym bardziej czy było bezpieczne.
Również skoczyła. Przez chwilę pozwoliła ciału spadać, rozluźniła mięśnie. Czuła podjeżdżający do gardła żołądek, łzy wyciskane wiatrem. Podmuchy powietrza, nadymające skrzydła. Wreszcie poruszyła skrzydłami, zatrzymała spadanie. Uniosła się nieco wyżej, po czym zapikowała w dół. Wylądowała lekko, jak gdyby wykluła się w locie. Tak, Chmurny miał rację. Zasługiwała na przydomek, który jej nadał.
Spojrzała na Rozsądnego z lekkim uśmiechem. Lecz nie powiedziała nic.

: 18 lut 2015, 16:59
autor: Rozsądny Kolec.
Przyjrzał się jej z uśmiechem, który większość smoków irytował swoją wieloznacznością. Nigdy nie wiedziałaś, że Rozsądny właśnie z ciebie kpił, prowadził poważną rozmowę czy myślami był gdzieś daleko; zdystansowany i wiecznie rozbawiony wyraz pyska skutecznie to uniemożliwiał.
Pochylił łeb przed Lwią w odrobinę przesadzonym geście uznania.
– Masz dar milczenia – powiedział jej z czymś na kształt zadowolenia w głosie.
Poruszył lekko skrzydłami i spojrzał na ich ciemne pióra, połyskujące w słońcu jak oszronione. Zdawał się wyszukiwać wzorów w ich delikatnej powierzchni, po czym złożył je ostrożnie przy bokach.
– Dlaczego za mną poszłaś? – spytał, nagle wbijając w nią przenikliwe spojrzenie. Ciekawy, odrobinę zdziwiony, a przy tym – jak zwykle – rozbawiony. Zdawać by się mogło, że niczego nie traktował z powagą.

: 18 lut 2015, 17:29
autor: Lwia Łuska
Jej nie przeszkadzał ten sposób uśmiechania się. Właśnie dlatego był intrygujący. Nie wiadomo było, co Rozsądny chciał przezeń przekazać. Można było się jedynie domyślać.
Wyszczerzyła się, pokazując kły.
To dar wyuczony. Mam dobrego nauczyciela – odparła oddając równie przesadzony ukłon.
Odwróciła wzrok od rozmówcy, kierując spojrzenie gdzieś w górę.
A dlaczego nie? – odpowiedziała pytaniem, uśmiechając się zagadkowo, ponownie patrząc na Rozsądnego.
Również poruszyła skrzydłami, układając je wygodniej przy bokach, po tym nieco szaleńczym locie.

: 18 lut 2015, 17:35
autor: Rozsądny Kolec.
Skinął głową. Niektóre smoki miały wrodzoną skłonność do milczenia i niechęć do rozmów, inne nabywały to z czasem – i zwykle niecałkowicie.
Nie odwracał wzroku. Mogło wydać się to krępujące, ale nawet jeśli o tym pomyślał, to to zignorował.
– Bo jestem nieznajomym, który zaproponował ci spacer. Nawet jeśli w podobnym wieku, samo to zwykle budzi niepokój – odpowiedział sucho. – A poza tym, jestem dziwakiem, innym, odmiennym. A jednak poszłaś za mną. Dlaczego? Na pewno nie z samej ciekawości, nie wykręcaj się, proszę, banałami – uprzedził jej wyjaśnienia z lekkim błyskiem w oku. Końcówka ogona zaczęła się poruszać.
Wciąż nie odwracał wzroku. Tak, teraz to już zdecydowanie zaczęło być krępujące.

: 18 lut 2015, 20:25
autor: Lwia Łuska
Zamyśliła się na chwilę. Spojrzenie samca wręcz się w nią wwiercało. Ta kwestia chyba musiała być dlań ważna, skoro porzucił swoją maskę.
Twoja propozycja nie budziła we mnie niepokoju. Poza tym nie jesteś tak do końca nieznajomym. Pochodzimy z jednego stada, a ja ufam pobratymcom – odpowiedziała z przekonaniem. – A co w tym złego, że jesteś odmienny? To raczej zaleta, nie wada. Nie odniosłam także wrażenia, że jesteś dziwny. Po prostu inny niż większość.
Nie odwróciła wzroku, patrzyła dalej w zielone oczy rozmówcy. Miała wrażenie, jakby w jakiś sposób ją sprawdzał. Czy nie znalazła się w jego towarzystwie przez przypadek.

: 19 lut 2015, 13:26
autor: Rozsądny Kolec.
Och, nie! Naprawdę? Maska? On nie miał żadnej maski. Nie był pozerem, bo w całości składał się z iluzji i kłamstw. Nie mógł nosić maski, skoro sam nią był. Wszystkie jego zachowania były nim, każdy jego nastrój, gest, mimika i słowo były jednocześnie doskonale przemyślane i zdawały się być rzucone mimochodem. Był, jak każdy, zbiorem sprzeczności, które mogły innych wprowadzić w błąd.
– Och, ufność – parsknął z rozbawieniem.
Przez chwilę milczał. Uśmiechając się z wyraźną kpiną, spojrzał w stronę górującego nad krajobrazem Wzgórza.
– Odmienność rodzi nieufność. Coś, czego się nie zna, prowadzi do strachu. Strach? Sama powinnaś wiedzieć, do czego może dojść, kiedy opanowany strachem smok sądzi, że czyni dobrze – znów przeniósł wzrok na Lwią. – Odmienność rodzi nieufność – powtórzył. – Dlatego zastanawiam się, dlaczego za mną poszłaś. Nie powinnaś mi ufać. Jestem inny niż większość, mówisz. Większość boi się inności. Nie rozumiem cię do końca – powiedział. I znów zamilkł, nie przestając się uśmiechać.
Tutaj mogła zrodzić się myśl: czy on przypadkiem nie jest szalony?
Najgorsze było to, że nie dało się na to odpowiedzieć z całą pewnością.

: 19 lut 2015, 14:25
autor: Lwia Łuska
Zmarszczyła pysk, coraz mniej z tego wszystkiego rozumiejąc. Mimo tego nie przerywała tego potoku słów. Zastanawiała się jednocześnie nad tym, co usłyszała. Czy miała być to aluzja co do tego, że ufając mu popełniła błąd? Że jest nieobliczalny i przez to niebezpieczny?
Więc wychodzi na to, że nie jestem jak większość. Wychodzę poza schemat. Ty także. Bo ja dla ciebie również jestem nieznajomą, a mimo wszystko nawiązałeś ze mną kontakt. Czemu tak bardzo dziwi cię zaufanie do kogoś odmiennego? – spytała łagodnie, z poważnym wyrazem pyska, nie tracąc z rozmówcą kontaktu wzrokowego.

: 19 lut 2015, 17:35
autor: Rozsądny Kolec.
//Psychoterapia .–.

Parsknął niecierpliwie.
– W każdym jest odrobina schematu. Ty też zachowujesz się dość szablonowo; jedyne, co mi nie pasuje, to to, że za mną poszłaś i teraz robisz mi psychoanalizę – gdyby nie to, że był pogrążony głęboko w myślach, pewnie teraz parsknąłby śmiechem. – Bo widzisz, inni, wychodzący poza schemat, to niezwykłe osobowości – jednostki wybitne... ale przy tym szalone. Od tego nie ma wyjątków. Ja też jestem szalony, ale to dopiero, jak to mówią, początek – przy tych słowach obnażył kły w sposób inny niż dotychczas, raczej jakby miał warczeć niż się uśmiechnąć. I tym razem nie było to działanie celowe, a dość... nietypowy odruch.
Szybko jego pysk znormalniał.
– Zresztą, czy to takie istotne? Spacer po Szklistym Zagajniku wystarczyłby, żeby tenpwaos... – tyle zdołałaś usłyszeć, kiedy Rozsądny zniżył głos i zaczął mamrotać do siebie. Potrząsnął łbem. – Dziękuję, że towarzyszyłaś mi w trakcie tego spaceru – rzucił jeszcze, spoglądając w jej ślepia. Musnął łapą jej pysk i ruszył szybkim, sztywnym krokiem w stronę Obozu, a ty miałaś dziwne wrażenie, że walczy z sobą, by się nie obrócić.

: 19 lut 2015, 21:51
autor: Lwia Łuska
/Na to wychodzi. Otworzę gabinet na Wolnych Stadach. ;) Wielu smokom by się to przydało. :P/

Nie zdążyła odpowiedzieć. Ciężko było go rozgryźć. Raz kpił, raz się irytował, innym razem był zupełnie poważny, wręcz smutny. Istotnie był szaleńcem. Ale czy ktokolwiek jest normalny? Czym w ogóle jest normalność?
Lwia patrzyła w ślad za Rozsądnym. Szedł sztywno, jakby walczył ze sobą.
Chyba potrzebował kogoś, kto z nim szczerze porozmawia – pomyślała, czując jeszcze dotyk na pysku. Naraz wpadła jej do głowy nowa myśl.
Co miał na myśli, mówiąc o tym spacerze?
Nie znała odpowiedzi.
Dopiero, kiedy sylwetka samca zniknęła jej z oczu, również i ona postanowiła opuścić to ciemne miejsce, które nagle zaczęło ją przytłaczać. Bez dalszej zwłoki odbiła się nogami od ziemi i wystartowała w powietrze. Zatoczyła parę okręgów nad kanionem, po czym skierowała się w stronę obozu Życia.

z.t.

: 06 mar 2015, 12:02
autor: Pierwotny Instynkt
Do kanionu przybył Pierwotny. W zasadzie nie odwiedzał terenów wspólnych, ale tym razem postanowił zrobić wyjątek. Gdzieś w górze krążyła jego kompanka – sowa śnieżna. Keith postanowił dać jej niezły wycisk, a kto go da lepiej, niż wojowniczka Cienia, która wręcz rozpierzchła stado Życia na arenie w pojedynkę? No właśnie. Dlatego łowca przysiadł i czekał na pojawienie się Ankai.

: 08 mar 2015, 10:00
autor: Dwuznaczna Aluzja
Hah. Gdyby usłyszała o sobie taką opinię to pewnie obdarzyłaby Pierwotnego stertą mięsa i kamieni szlachetnych. Nie no, bez przesady, była zbyt dużą egoistką by się dzielić.
Przyszła. Ale nie sama. Na jej grzbiecie siedziała orlica. Przyjrzała się bezskrzydłemu z zaciekawieniem, w przeciwieństwie do sowy. Widziała ich wiele w swoim życiu, w przeciwieństwie do smoków nie posiadających skrzydeł. Skinęła dawnemu uczniowi łbem.
– Mam dwie propozycje nauki dla Twojego pupilka – rzekła z szyderczym uśmiechem.
– Albo ze mną, co będzie nieco trudniejsze, albo z moją orlicą. Będzie to bardziej realistyczne, walka ptak – ptak – odpowiedziała.

: 08 mar 2015, 13:45
autor: Pierwotny Instynkt
Jakby nie było sterta mięsa by mu się przydała, zwłaszcza, że ostatnio miał pecha, wyjątkowego wręcz. No ale przynajmniej jej partner jako tako go wspomagał. Teraz jednak musiał przyznać, że pomoc sowy przyda mu się, ale musi być nieco bardziej...waleczna, niż teraz. Keith spojrzał na kształt siedzący na grzbiecie Wojowniczki i pokiwał głową. A więc nie był sam w posiadaniu kompana. Byli chyba jedynymi Cienistymi, którzy w ogóle podjęli się oswajania zwierzyny. Keithowi przyda się w polowaniach, ale po co takiej Dwuznacznej dodatkowy dziób do wykarmienia? Nie miał pojęcia, po chwili jednak skinął krótko łbem.
-Walka ptaków może być interesująca. Niech więc się zmierzą.
Tutaj zielonołuski łowca spojrzał w górę na Mavelle, sowa bezszelestnie zawisła w powietrzu, obserwując swojego przeciwnika, czekając na jego ruch.

: 08 mar 2015, 20:10
autor: Dwuznaczna Aluzja
Widząc jak sowa wzbija się w powietrze, orlica zrobiła to samo. Machnęła silnie skrzydłami i już była nad ziemią.
– Niech będzie – rzekła, po czym usiadła wygodnie na topniejącym śniegu i spojrzała w górę. Vesper zaskrzeczała głośno. Leciała prosto na sowę, zamierzając wbić swój ostry i twardy dziób w klatkę piersiową ptaka (o ile można to u ptaków tak nazwać). Chciała wbić się głęboki i wyrwać kawałek mięsa, tworząc dziurę w ciele, cholernie bolesną i krwawiącą.


: 09 mar 2015, 18:08
autor: Pierwotny Instynkt
/sowa nie wzbijała się w powietrze, ona już tam była, tak dla ścisłości ;P

Sowa w przeciwieństwie do orła była bardziej zręczna, niż silna i to dlatego Mavelle, oberwując ruchy kompana Aluzji, przygotowała się do uniku. Gdy orzeł wyklarował swój frontalny atak, sowa przechyliła ciało na swoją prawą stronę, składając przy tym lewe skrzydło, aby jak najszybciej wykonać znos na prawą stronę, dzięki czemu uniknęłaby ataku na swoją pierś. Skrzydło specjalnie złożyła, aby nie dać Vesperowi szans na wbicie dzioba w tą kończynę. Po uniku od razu rozłożyła skrzydło i wyrównała lot, aby zatoczyć delikatny łuk, dzięki czemu znalazłaby się z boku orła. Lecąc szybko, zamierzała przelecieć nad orłem i wyciągając swoje łapy zadać cios. Cios był prosty, bowiem Mavelle chciała przejechać po grzbiecie orła swoimi ostrymi, zakrzywionymi pazurami, rozcinając skórę.

: 11 mar 2015, 13:52
autor: Dwuznaczna Aluzja


Żółte ślepia uważnie obserwowały przeciwniczkę. Obrona sowy się powiodła, co niezadowolona orlica skwitowała głośnym skrzeczeniem, lub jak to kto woli nazwać. Mniejsza o to.
Vesper widząc natarcie pazurami odwróciła się brzuchem do góry, w stronę Mavelle, blokując jej łapy swoimi własnymi. Następnie wykorzystała bliskość sowy i skierowała zakrzywiony szpony w kierunku brzucha kompanki Pierwotnego Instynktu, zamierzając wbić je tam i wyrwać kawałek ciała.

: 11 mar 2015, 14:45
autor: Pierwotny Instynkt
/ sory, mylące imię ;P

Sowa była cichym stworzeniem, nie oburzała się na niepowodzenia, a uczyła się. Gdy tylko łapy orlicy puściły ją, od razu machnęła kilkakrotnie skrzydłami, podwyższając swój pułap. Potem, widząc jak Vesper ponownie przymierza się do ataku Mavelle złożyła prawe skrzydło, przechylając ciało na lewą stronę, by opaść właśnie tam, jednocześnie omijając nadlatującą orlicę. Potem śnieżna sowa rozłożyła swoje skrzydła i bezszelestnie ruszyła ku orlicy. Tym razem jednak dążyła do dosięgnięcia karku kompanki Aluzji i przejechaniu zakrzywionym dziobem po nim, uszkadzając skórę i przy odrobinie szczęścia, naruszenia mięśni karku.

: 12 mar 2015, 9:46
autor: Dwuznaczna Aluzja
Sowa radziła sobie dość dobrze. Jej ruchy były zwinne, po raz kolejny uniknęła ataku orlicy, która widząc natarcie silnie trzepnęła Mavelle skrzydłem w łeb, zbijając ją z toru lotu. Wykorzystując chwilowe ogłuszenie i dezorientację przeciwniczki zapikowała w jej kierunku, zamierzając z całym impetem wbić w jej grzbiet swój zakrzywiony dziób, tworząc głęboką dziurę. No i bolesną, tak przy okazji.
Aluzja natomiast z wrednym uśmieszkiem na pysku przyglądała się wszystkiemu z milczeniu, chyba nawet nie zwracając uwagi na łowcę.

: 12 mar 2015, 23:42
autor: Pierwotny Instynkt
Mavelle tym razem nie przewidziała takiej obrony orlicy, lekko potrząsnęła łbem, a następnie obróciła go w tył. Dla sów nie było to nic trudnego. Dzięki temu, miodowe ślepia sowy od razu wychwyciły atak i sowa dosłownie zareagowała automatycznie. Wygięła ciało i szybko zamachnęła skrzydłami, wyginając przy okazji odpowiednio ogon, aby manewr wykonać jak najszybciej. Kilkoma, szybkimi ruchami skrzydeł sowa chciała wyjść po łuku w górę, aby tym razem znaleźć się ponad Vesper, a jednocześnie lecąc po łuku, ominąć jej atak na swój grzbiet. Potem sowa szybko odwróciła się w stronę orlicy i złożyła skrzydła, tym razem to ona pikując na nią, by zaatakować. Wymierzyła swój cios w głowę orlicy. Przelatując obok niej, chciała wyciągnąć pazury, jednocześnie rozkładając skrzydła, aby lekko wyhamować swój lot i przelatując dosłownie z góry orlicy, na dół, przejechać pazurami po jej ślepiach i pysku, zostawiając płytkie, ale zapewne uciążliwe zadrapania od szponów.

: 16 mar 2015, 15:58
autor: Dwuznaczna Aluzja
I znowu sowa wykazała się umiejętnościami, chociaż znała zaledwie podstawy – obrona była wyważona, perfekcyjna, tak że orlica nie zdołała niestety wyprowadzić swojego ataku. Niezadowolona patrzyła jak jej przeciwniczka zmierza ku niej ponownie, a w ramach obrony odbiła szpony swoim dziobem. Było to dość ryzykowne, a zderzenie wiązało się z dużym dyskomfortem.
Następnie rzuciła się na swoją przeciwniczkę od spodu sowy, chcąc wbić dziób w jej podbrzusze. Znowu.