Strona 19 z 52
: 13 cze 2016, 15:01
autor: Administrator
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Obcy głos kompletnie znikąd poderwał Zgniłą z zielonej trawy. Natychmiast rozejrzała się dookoła, jednak zobaczyła tylko niewielkiego, północnego smoka. Bardzo młody, pewnie niedawno był jeszcze małym pisklakiem. Nie brzmiał i nie wyglądał groźnie, ale przybył nie wiadomo skąd... Albo to ona wpadła w trans. Powinna się bardziej koncentrować na swoim otoczeniu.
–
Nie wiesz, co to maddara? Gdzieś ty się wychował, tam gdzie ja? – zaśmiała się gorzko –
To magia, którą każdy smok posiada w środku. Można nauczyć się nad nią panować, gdy odnajdziesz ją w sobie i zmusisz do posłuszeństwa. Łatwo opanować podstawy, ale tylko nieliczni osiągają mistrzostwo. Z resztą, po co ja to mówię... Na pewno twoi rodzice dawno ci już to wytłumaczyli. – westchnęła, po czym coś ją tknęło –
nie pachniesz żadnym Stadem. Skąd ty właściwie jesteś i gdzie są twoi rodzice? Pozwalają ci na chodzenie po terenach wspólnych i rozmawianie z nieznajomymi? – przyjrzała mu się podejrzliwie. Czyżby natrafiła na jakiegoś uciekiniera? Musi wiedzieć, do kogo do odstawić, by przetrzepał mu zadek za narażenie się na niebezpieczeństwo. W końcu, jakie miał szanse na to, że Zgniła nie zrobi mu krzywdy? Przecież jest dziwnym smokiem, który włada najwyraźniej niezrozumiałą dla niego mocą. To zwyczajna niefrasobliwość!
: 13 cze 2016, 17:59
autor: Barwny Kolec.
Trochę się zdziwiłem. Z czego "trochę" nie oddawało w pełni wyrazu mojego pyska, gdy nieznajoma zaczęła mi wmawiać, że ja też potrafię czarować. Wcale, ani to wcale nie miałem powodów, żeby jej nie wierzyć. To była wspaniała wiadomość.
Machając zamaszyście ogonem podszedłem do niej podekscytowany.
– A... nauczysz mnie? – zapytałem wbijając w nią swój wzrok. Miałem nadzieję, że się zgodzi i jakkolwiek ta nauka miałaby wyglądać, na końcu będę potrafił to samo co ona. A nawet więcej!
– Moi rodzice nie powiedzieli mi, że każdy smok może władać magią. Nawet nie wiem, czy sami potrafią i naprawdę pozwolili mi tu przyjść.
Z czego "tu" oznaczało Wolne Stada, bowiem w moim małym umyśle kilku-księżycowa wyprawa to jak popołudniowy spacerek.
– Jestem Barwny i wiem... to imię do mnie nie pasuje – popatrzyłem znacząco na swoje białe łapy. – Sam nie wiem, co mieli na myśli nazywając mnie tak, ale wierzę, że kiedyś się dowiem – uśmiechnąłem się do Zgniłej.
: 15 cze 2016, 17:29
autor: Administrator
Lekko zachichotała, widząc minę Barwnego. Kto by pomyślał, że jeszcze niedawno sama taka była! Magia wydawała się jej czymś kompletnie obcym i dziwnym. Teraz jest rzeczą naturalną, ale dreszcz emocji pozostaje. Szybko jednak wróciła do swojego zwykłego, poważnego wyrazu twarzy.
– Cóż, nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. Może uważają, że masz bogatą wyobraźnię lub jesteś optymistą? A może tak jak kolorów, nie da się ciebie opisać? – mrugnęła porozumiewawczo – Mnie zwą Zgniłą Łuską. Miło mi cię poznać – nabrała do niego jakiejś sympatii. Akurat pojawił się w dobrym momencie, by przegonić te wszystkie ciężkie myśli. Wstała.
– Chcesz wiedzieć, jak posługiwać się maddarą? Nie martw się, to bardzo intuicyjne. Maddara to energia, która krąży w nas, smokach. Pozwala nam tworzyć przedmioty, które istnieją tak długo, jak je podtrzymujemy. Oznacza to jednak, ze ma swoje ograniczenia. Nie możesz stworzyć życia za pomocą maddary. Nie możesz też najeść ani napoić się maddarą. Niemożliwe jest też zatrucie się magicznym tworem. Musisz także pamiętać, że maddara nie jest nieskończona, a zbytnie nadużycie jej mocy może cię osłabić lub nawet zabić! Jednak jeśli będziesz znał swoje ograniczenia, możesz tworzyć przepiękne miraże, atakować, bronić się, a nawet leczyć. Ja na przykład będę kiedyś uzdrowicielką. – zatrzymała się na chwilę – Pierwszym, co musisz zrobić, to odnaleźć swoją maddarę. Musisz się skupić i uspokoić myśli. U każdego smoka wygląda ona inaczej. Moja jest klejnotem, ale u innych smoków może być na przykład wodą, zjawiskiem, a nawet żywym stworzeniem. Jednak kiedy ją zobaczysz, będziesz wiedział że to ona. Usiądź, wycisz się i daj mi znać, gdy ją odnajdziesz. – zakończyła. Teraz Barwny musi zajrzeć wgłąb samego siebie.
: 15 cze 2016, 22:36
autor: Barwny Kolec.
Ucieszyłem się, że myślała tak jak ja. Swoją drogą też miała oryginalne imię.
– Nie obraź się, ale twoim rodzicom należy się nagana za kpienie sobie ze swojej córki – przechyliłem łeb trochę w lewo. Miałem nadzieję, że nie wyniknie z tego jakaś awantura, bo interesowały mnie umiejętności smoczycy.
Usiadłem jak prosila, ale popatrzyłem na swoją pierś, chyba nie eo końca pojmując aluzję jaką mnie uraczyła Zgniła.
– Czyli maddarę można zobaczyć? – zapytalem podnosząc spojrsenie na samiczkę. – A mozesz zobaczyć moja maddarę, a ja twoją?
: 16 cze 2016, 23:02
autor: Administrator
Zaraz, to on nie wie że imię adepta wybiera się samemu...? Dziwny jakiś ten smok... Będzie musiała go o to zapytać, gdy już zakończą trening.
– Tak, jesteś w stanie zobaczyć swoją maddarę. Będziesz ją jedmak widział inaczej niż ktokolwiek inny. Gdy z niej korzystasz, musisz się wyciszyć, zajrzeć w głąb siebie, a tam odnajdziesz swoją moc. Moja na przykład jest klejnotem. Ciche Wody ma błękitny strumień, a moja przyjaciółka Malfrin żywiołaka ognia. U każdego smoka prezentuje się odrobinę inaczej, ilustrując jego duszę, zdolności, preferencje magiczne i stan. Ty także musisz spróbować, jeśli chcesz korzystać z tego źródła. Musisz otworzyć oczy swojej duszy i skupić się na swoim wnętrzu. Nie bój się, to nic groźnego. Może nawet odnajdziesz tam piękne obrazy? – jej maddara wciąż zapierała jej dech w piersiach. Oczywiście, nie dla wszystkich smoków to dobre doświadczenie... Ale nie będzie przywoływać historii Szkarłatnego Kolca. Jeszcze młodzik się zniechęci.
: 18 cze 2016, 21:35
autor: Barwny Kolec.
Nie mogłem się powstrzymać i aż machnąłem ogonem. Będę wielkim czarodziejem! Zakrzyknąłem w myślach. Brakowało tylko owacji tłumu, ale to nic. Niedługo cały smoczy świat będzie znał moje imię.
I czy można mnie było zniechęcić czyimiś porażkami? No chyba raczej nie. Mając wzgląd na smoki, które upadły na ćwiczeniach lotu, jakoś to mnie nie odwiodło do nauczenia się latania. Poza tym, bardzo lubiłem wyzwania, aczkolwiek jeszcze bardziej sukcesy.
A więc rozluźniłem się trochę, ale trudno było osiągnąć mi skupienie i wyciszyć umysł, kiedy wizje pięknych i spektakularnych czarów przyćmiewały mi logiczne myślenie.
Doszedłem do wniosku, że lepiej będzie zamknąć oczy, ale czy to było bezpieczne przy obcej samicy? W ogóle. Przecież mogła mnie robić w konia i tylko uśpić moją uwagę, a potem zaatakować znienacka. Nie te numery ze mną, Zgniła Łusko. Może zamknąłem oczy, ale wciąż czujnie nasłuchiwałem.
Dając jej margines zaufania, oddałem się w medytacyjną podróż wgłąb swojej duszy. Prawdę mówiąc nie wiedziałem czego szukać. Jakiś anomalii? Swędzenia pod pachą, czy może światła, kształtów. A może nic tam nie było? Nie, to niemożliwe. A jak niczego tam nie ma, to sam sobie to stworzę.
Eureka!
Uśmiechnąłem się kątem pyska, co mogła zaobserwować Zgniła Łuska. I co? Obok wadery pojawiła się niematerialna zjawa przypominająca istotę czworonożną. Nie miała zapachu, temperatury, ani ciężaru. Ale wyglądem przypominała białego wilka.
Nieświadom całkowicie tego, że mój twór, który wyobraziłem sobie obok samicy pojawił się w rzeczywistości.
– Chyba mam... – orzekłem nie przerywając kontaktu ze swoją maddarą. Poszło prosto i niby szybko, czułem wyraźnie kontakt ze swoją maną. Oczami wyobraźni widziałem wilka o żółtych ślepiach. Nie skupiałem się na jego szczegółach i być może zjawa obok smoczycy była taka, a nie inna.
: 22 cze 2016, 10:47
autor: Administrator
Roześmiała się, gdy pojawiła się przed nią iluzja wilka. A raczej jej brak, bo Barwny nie miał ani odrobiny doświadczenia czy podstawowej wiedzy.
– Aż tak ci śpieszno? Magia to dziedzina dla cierpliwych, skrupulatnych smoków. Nie próbuj być zbyt szybki, bo tylko się pogubisz – powiedziała, wstając – Gdy nawiążesz już kontakt ze swoim źródłem maddary, wyobraź sobie, że używasz jej części do stworzenia przedmiotu, jaki sobie wymyślisz. Pamiętaj, że im dokładniej wykreujesz go w myślach, tym będzie lepszej jakości. Spróbuj stworzyć kulę. Jakie powinna mieć właściwości? Jak duża powinna być, jaki mieć kolor, temperaturę, twardość, sprężystość, fakturę, gdzie ma się pojawić? Ma być lepka, śliska, czerwona jak ogień, zielona, gładka, szorstka jak pumeks, zimna, ciepła, miękka czy twarda jak kamień? Ty wybierz. Stwórz mi po prostu kulę i przywołaj ją. – zakończyła, przyglądając się uczniowi. Co zrobi? Wyobraźnia młodych smoków była interesująca.
: 27 cze 2016, 11:07
autor: Barwny Kolec.
//nie lubię szablonowych nauk, no, ale skoro nie widzisz innej metody, to okej xP
Cierpliwość to nie była moja mocna strona. Zauważyłem to już dawno temu, ale to nie znaczyło, że byłem narwany. Po prostu nie lubiłem czekać.
Więc skupiłem się. Oczyściłem umysł ze zbędnych myśli i postarałem się znaleźć swoją, tą magiczną część, którą smoki zwykły nazywać maddarą. Jakakolwiek by nie była, zawsze zaczynało się od kuli. Dziwne, nie? Jedyna dowolność jaka mi jednak pozostała, to forma maddary. Zgniła wmawiała mi przed chwilą, że mogła przybierać dowolną formę lub kształt, u mnie to był wilk, no ale skoro wilk nie mieścił się w wachlarzu "dowolności", to user wybrał to co wszyscy inni, żeby nie odstawać, czyli niematerialną falującą energię, dając się jedynie skusić na małe "szaleństwo", czyli różnobarwność owej energetycznej zjawy.
Wreszcie gdy więc udało mi się nawiązać z nią kontakt, co musiało mi przysporzyć wiele kłopotów i czasu, żeby nauka była zaliczona przez siły wyższe, oszczędzając już sobie dalszych cynicznych narracyjnych komentarzy, pognałem dalej ograniczoną przez tradycję/regulamin/zasady, fantazję i utworzyłem wyproszoną przez smoczycę kulę.
Nadałem jej kształt kuli – no bo to miała być kula, nie jajo –, wielkość smoczej głowy, wagę smoczej głowy, strukturę wewnętrzną, czyli wypełnienie czymś na wzór metalu. Umiejscowiłem ją też w powietrzu w odległości kilka szponów od siebie i pół długości ogona przeciętnego smoka od ziemi, czyli lekko ponad poziom moich oczu. Kula była śliska i gładka z zewnątrz, miała barwę, noo... niech będzie różowa, żeby było "oryginalnie".
I skoro już mój podstawowy twór był gotowy, jak tradycja wymaga, przywołałem do siebie swoją maddarę i nakazałem jej utworzyć, to co powyżej było opisane. Czyli kulę, rzecz jasna.
No i wspomnieć należy, że bez przerwy byłem bardzo skupiony, żeby mi ktoś nie zarzucił, że byłem zdekoncentrowany. Czas na przedstawienie. Jeśli wszystko poszło dobrze i o niczym bardzo istotnym nie zapomniałem, kulka powinna się pojawić przed mym nosem, a ja powinienem zachwycony westchnąć z podziwu i cieszyć się ze swojego pierwszego magicznego tworu.
: 30 cze 2016, 15:30
autor: Administrator
– Bardzo ładnie. Wiesz, jak na smoka który kwadrans temu nic nie wiedział o maddarze, masz z nią dobry kontakt. Może rzeczywiście powinieneś zostać czarodziejem, bo wydajesz się zdolny. – zastanowiła się głośno – Teraz musisz nauczyć się manipulować swoim już istniejącym tworem, a także wprawić do w ruch. Spróbuj zmusić swoją kulę do lotu. Możesz kazać jej lecieć prosto, zygzakiem, wolno lub szybko, w górę i w dół, twój wybór. Niech tylko się ruszy. Gdy skończysz, a ja uznam że znasz już podstawy, będziesz miał specjalne zadanie, stworzyć dowolny obiekt, dowolnego kształtu, rozmiaru, koloru i właściwości, któremu nakażesz poruszać się w sposób, jaki sobie tylko wymyślisz. Korzystaj z wyobraźni i wiedzy jednocześnie. – stwierdziła, głaszcząc się po okazałym kolcu na brodzie. Niech smok ma trochę swobody, choć kontrolowanej. W końcu jest młody i niedoświadczony. Za to przy magii ataku sobie podyskutują. Tu wręcz trzeba być kreatywnym, by zaskoczyć przeciwnika.
: 30 cze 2016, 18:53
autor: Barwny Kolec.
Pochwała smoczycy dodała mi otuchy. Faktycznie jednak pierwszy czas poszedł "gładko". Już miałem w głowie przyszłe czary, a przynajmniej ich sukcesy. Nie wiedziałem tylko, czy to posługiwanie się maddarą było takie proste, czy po prostu miałem do tego jakieś ukryte predyspozycje.
– Dziękuję – wyszczerzyłem kły w wesołym uśmiechu. – Ale nie wiem czy chcę się bawić magią. Wolę walczyć wręcz. To znaczy łapami, ogonem, zębami... ale głównie lodem – na potwierdzenie tych słów lekko chuchnąłem w nią niegroźną, lodowatą chmurką. Jeśli Zgniła Łuska nie uchyliła się, na jej prawym policzku powinien pojawić się lekki szron.
Przyjrzałem się jej przez chwilę, a potem odwróciłem wzrok, żeby ponownie się skupić, tym razem już na nowym zadaniu.
Dla ułatwienia popatrzyłem na swoją kulę lewitującą mi przed nosem. Wiedziałem jak ją umieścić w powietrzu, dać jej miejsce w pustce i utrzymać w miejscu. Więc ruszenie jej z miejsca nie powinno mi przysporzyć kłopotu. Przynajmniej tak siebie motywowałem.
Więc ruszyła ponownie machina wyobraźni. Kując i układając eteryczny tor dla bezwładnej bryły. Zakręcał on za samicą, tuż za jej zadem, potem zakręcał wracając wprost do mnie. Następnie przecinał poprzedni szlak i zakręcał w lewo prowadząc ścieżkę tym razem za mną. Niezbyt blisko i nie za daleko od mego grzbietu. Potem powracał do punktu wyjścia i nagle zmieniał kierunek tym razem pchając kulę ku niebu na wysokość kilku metrów, aby potem zatrzymać się i w linii prostej z pomocą grawitacji opaść z powrotem ku ziemi. Kula miała zatrzymać się na kilka centymetrów nad ziemią, a potem delikatnie opaść na trawę i niespodziewanie zniknąć.
Moje źrenice lekko się zwęziły, a pysk nabrał drapieżnego wyrazu, gdy znowu złączyłem maddarę ze swoim umysłem przekazując jej wyraźne instrukcje. A ta wykonała polecenie. Wróć! Kula wykonała polecenie. Po niewidzialnej ścieżce okrążyła Zgniłą Łuskę, potem mnie, potem znowu samicę i znowu mnie, kreśląc w powietrzu niewidzialne "ósemki". Wodziłem za nią wzrokiem co jakiś czas zerkając na samicę.
Zadarłem głowę do góry, gdy kula pofrunęła w górę. Mlasnąłem cicho czekając na wielki finał.
Bryła zatrzymała się wysoko nad ziemią i parę sekund tak sobie tam wisiała. Potem, jakby straciła punkt oparcia, zaczęła gwałtownie spadać. Ku mojemu zadowoleniu, magiczna kula wyhamowała tuż nad ziemią, a następnie delikatnie na nią opadła chwilę potem rozpływając się w powietrzu.
Podniosłem głowę i uśmiechnięty od ucha do ucha, popatrzyłem na swoją mentorkę.
: 03 lip 2016, 12:27
autor: Administrator
//Krótko, ale jadę właśnie w Bieszczady, a to nie fabuła, a twoja nauka.
– Całkowicie poprawnie. Wszystko tak, jak chciałam. Teraz, chcę byś spróbował skorzystać z nowych umiejętności. Wyobraź sobie dowolny, mały obiekt, który będzie się w jakiś sposób poruszał. Nie musi być to nic bardzo skomplikowanego, jednak spróbuj wyobrazić go sobie dokładnie. Niech będzie wielkości jabłka. Dokładnie przemyśl, jaki ruch ma wykonać, jak ma wyglądać, jego fakturę, kolor, wygląd, wagę. Potem przejdziemy do magii ataku. Nauczysz się, jak zadawać rany za pomocą maddary! – otarła szron z policzka, uśmiechając się lekko. Ona także ziała lodem. Nie było to najwyraźniej tak zwyczajne wśród smoków Wolnych Stad, ale zdarzało się częściej niż przypuszczała. Ten świat jest taki niezwykły...
: 03 lip 2016, 22:56
autor: Barwny Kolec.
// Jasne. Nie obawiaj się. To w końcu moja nauka ^^
Kiwnąłem głową. Mały gest, a tak wiele znaczył. Tak jak jej uśmiech po otarciu szronu z policzka. Zajrzałem w jej śliczne oczka na chwilę uciekając od przyziemnych spraw. Niewiele było we mnie takiego spokoju, żeby wytrzymać w bezruchu trochę więcej niż kilka minut. Lecz było coś o wiele bardziej magicznego w spoglądaniu sobie w oczy. Tego nie trzeba się było uczyć – na szczęście.
W tym czasie, który być może trwał dla mnie znacznie dłużej niż dla Zgniłej Łuski, przemyślałem dobrze kolejną iluzję, którą miałem utworzyć przed znajomą. Pewien gotowości posłałem jej delikatny uśmiech.
– Poczekaj... – mruknąłem do niej spokojnie i odwróciłem głowę zamykając oczy. Niewiele sekund potem pomiędzy nami pojawiło się blade, migoczące światełko przypominające kształtem liść o lekko owalnych kształtach. Biały liść jednak nie do końca był liściem. Poruszał się o własnych siłach i machał delikatnymi skrzydełkami. To była ćma. Nie jakaś pierwsza, lepsza ćma. To była duża ćma wielkości jabłka, o białym ubarwieniu i emitująca jaskrawe światło rozświetlające mrok lasu.
Gdy więc mój twór był gotów nawiązałem ponownie kontakt ze swoją maddarą – aż dziw, że tak łatwo mi to przychodziło. Zaczynałem powoli lubić tą formę mocy. Oby tylko nigdy mnie nie zawiodła.
Posłałem wartki strumień mocy w swoje wyobrażenie i otworzyłem oczy.
Z zapartym tchem patrzyłem jak powstaje moje dzieło. Piękna, ale delikatna ćma fruwająca między nami.
: 05 lip 2016, 10:25
autor: Administrator
// Raport MP I
– W porządku. Jesteś gotów. Teraz dziedzina magii, którą uważa się za najciekawszą: magia ataku! Wyobraź sobie, że masz do dyspozycji maddarę, tylko że tym razem zamierzasz ją kogoś lub coś skrzywdzić. Co byś stworzył, mając pewnie jako takie pojęcie, gdzie i jaki cios jest niebezpieczny? Masz do dyspozycji swoją wyobraźnię, a także magię, jednak pamiętaj że ona także ma pewne ograniczenia. – zapytała, siadając wygodnie. Chwila dyskusji i odrobina teorii pozwoli im obojgu trochę odpocząć. Może Barwny wpadnie też na jakiś ciekawy pomysł? Najlepsi czarodzieje tworzą tak kreatywne ataki, że podobno czasem aż żal się bronić przed takimi majstersztykami.
: 05 lip 2016, 13:55
autor: Barwny Kolec.
– Umiem walczyć i wiem co atakować, gdy chce się komuś lub czemuś zadać najgroźniejsze rany – powiedziałem siadając tak jak samica. Trochę relaksu, a potem do dzieła! Wreszcie przyszła pora na to co mnie najbardziej interesowało, czyli walka. Co prawda nie zamierzałem zmieniać swoich metod walki, a jedynie je urozmaicić. Kto wie, może kiedyś nie będę mógł zaatakować przeciwnika fizycznie i będę musiał wspomóc się magią?
– To zależy co chce się zrobić ofierze. Czy chce się ją zabić, czy tylko wyeliminować z walki. Gdyby chodziło o pierwsze, celowałbym w gardło, klatkę piersiową. Jeśli chodzi tylko o bolesne zranienie, to tutaj jest wiele możliwości. Można atakować kończyny żeby uszkodzić mięśnie i ścięgna, a nawet połamać kości. Gdybym mógł stworzyć na przykład ostrze, mógłbym spróbować przeciąć nasadę ogona. Założę się, że to wybiłoby z głowy przeciwnikowi jakąkolwiek walkę. Skoro mogę tworzyć maddarą różne przedmioty i dbać o ich temperaturę, to czemu by nie stworzyć samego ognia i pchnąć go w przeciwnika i trochę go podpiec? – zapytałem retorycznie zerkając na smoczycę. Ciekaw byłem jaką formę ataku ona preferowała.
: 08 lip 2016, 21:48
autor: Administrator
– Ogień. Cóż, zaproponowałeś coś bardzo prostego... Ale nie oznacza to, że złego! Lubię proste rozwiązania. Wiele smoków tworzy materiały, które naprawdę istnieją w naturze, jak drewno czy kamień. Mimo to ja na moich pierwszych treningach wymyślałam dziwne twory, które wydawały się dawać mojemu nieprzyzwyczajonemu do maddary umysłowi więcej swobody. Niestety, jest jeden haczyk... Obrona przed nieskomplikiwanym atakiem jest... Cóż, nieskomplikowana. Im bardziej będziesz zaskakujący, tym trudniej będzie twojemu przeciwnikowi dostosować się do sytuacji. Ale bardzo proszę, spróbujmy z ogniem! – przed Barwnym, skok od niego pojawiła się dębowa tarcza, aż prosząca się, by czymś w nią strzelić. Drewno nie jest odporne na ogień... – Właściwie robisz to co zwykle, tylko że nadajesz swojemu tworowi zabójcze właściwości. Spróbuj! – zachęciła go. Praktyka czyni mistrza!
: 15 lip 2016, 23:50
autor: Czarny Lis
Wiedziony tutaj instynktem, przypadkiem czy też losem Dyskretny dotarł do tego urokliwego miejsca. Jak zwykle pogrążony w swoich filozoficznych myślach. Przerwał je gdy nagle znalazł się w tym pięknym Ustroniu. Przerwał swe myśli by móc się skupić na pięknie tego miejsca. Położył się w cieniu jednego z drzew, przez co był niemal niewidzialny i rozglądał się wokół próbując ogarnąć i zapamiętać każdy element tego miejsca.
: 16 lip 2016, 0:01
autor: Zmierzch Gwiazd
Również Szmaragdowa Łuska przybyła w to miejsce. Nie wiedziała dokładniej po ci tu przyszła. Po prostu łapy ją tutaj poniosły. Rozglądała się na boki trzymając wysoko głowę i napawając się pięknem tego miejsca. Dostrzegła również ledwie widocznego smoka w cieniu drzewa i rozpoznała w nim swego czarnofutrego braciszka. Od razu uśmiech zagościł na jej pyszczku. Przyspieszyła kroku i stanęła w odległości około trzech szponów od pisklaka.
– Cześć – Powiedziała i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Kochała brata tak jak całą resztę rodziny. Nareszcie doczekała się brata. A nawet dwóch braci ! To nei tak e nie lubiła swoich sióstr. Bo kochała je z całego serca. Po prostu chciała się przekonać jak to jest mieć brata. Okazuje się że bracia są fajni !
: 16 lip 2016, 10:57
autor: Czarny Lis
Jego chwila samotnej zadumy trwała krótko. Usłyszał jak ktoś podchodzi do niego bliżej. Skierował swój łeb w stronę skąd podchodził bliżej przyjrzał jej się i rozpoznał swoją siostrę. Rodzina dyskretnego głównie składała się z sióstr, miał tylko swego brata Solke by jakoś zrównoważyć poziom samców w rodzie. Ucieszył się w duchu, że jednak nie będzie sam spędzał tego czasu. Uwielbiał napawać się naturą i zamyślać się nad pięknem tego świata. Jednak rodzinę też bardzo kochał. A jeżeli połączyć obie rzeczy. To po prostu doskonale połączenie. Uprzejmość na nakazywała odpowiedzieć. Więc skierował się w jej stronę. I odrzekł.
Witaj Szmaragdowa. Co cię sprowadza w to przepiękne Ustronie? Które dopiero co odkryłem. – Ciekawe co przyniesie to przypadkowe spotkanie?
: 16 lip 2016, 23:37
autor: Zmierzch Gwiazd
Uśmiechnęła się jakby w odpowiedzi na pytanie brata. Po co tu przyszła ? Bez konkretniejszego powodu czy celu.
– Łapy mnie poniosły w tą przepiękną okolicę. Jeszcze nigdy tu nie byłam dlatego jestem pod wrażeniem jak wyglądają te Ustronie. – Odpowiedziała i spojrzała się na brata ciekawskimi szmaragdowo-zielonymi oczkami.– A ty ? Co cię sprowadziło w tę okolicę ? Ciebie również łapy tutaj poniosły czy też masz jakiś konkretny cel ? – Zapytała i połżyła się naprzeciw brata źeby móc go obserwować.
Taki młody i już tak daleko się zapuszcza ? Musi być niezwykle odważny skoro nie boi się podróżować samotnie przez tereny Wolnych Stad. Szczególnie w obliczu zagrożenia jakim jest mgła otulająca terenu ich stada.
: 16 lip 2016, 23:55
autor: Czarny Lis
Odpowiedział wpierw podobnym spojrzeniem, przysiadł z charakterystycznym tąpnięciem zadka o zimie i tym razem słownie odpowiedział
Raczej bez konkretnego powodu zamyśliłem się nad swoimi sprawami i potem zacząłem podziwiać okolice. Musi być jakiś konkretny powód by gdzieś iść. Może sama podroż jest celem. Może to, że się spotkaliśmy to nie było dziełem przypadku tylko jednym z celów. Chociaż mój główny cel to zwiedzanie i odkrywanie, a przynajmniej jedno z moich celów życiowych. – znów musiał się zanadto wypowiedzieć w swoim filozoficznym słownictwem wciągając w gierki umysłowe swoją siostrę. Nie bał się odkrywać, już od czasu gdy otworzył oczy był ciekawski świata i postanowił go badać i dumać nad tym całym pięknem. Tak jak teraz.
: 17 lip 2016, 0:15
autor: Zmierzch Gwiazd
Wysłuchała się w odpowiedź swojego brata. Pozwoliła mu dokończyć wypowiedź. Nie chciała mu przerywać, szczególnie że widziała że bardzo lubi zastanawiać się i rozmyślać nad tego typu sprawami i nie tylko. Zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią bo czym Odpowiedziała bratu.
– Czasami po prostu coś w głębi duszy każe nam iść przed siebie bez widocznego powodu. Może to jest próba naszych sił ? A może cel czeka na nas na końcu wędrówki ? A może już podczas podróży go odkryjemy ? Tego nie wiadomo. Moim celem jest pomóc stadu w tym trudnym okresie. Gdy byłam w twoim wieku marzyłam że kiedyś dzięki mnie naszemu Stadu będzie się żyć lepiej.... I to w dalszym ciągu jest moje marzenie. Czasami cele mogą ulec zmianie ale ważne jest to żeby podążać za marzeniami.... Bo tylko ty sam masz dość siły aby je spełnić.... Nikt nie zrobi tego za ciebie choćby nie wiem jak się starał... – Teraz to ona się rozgadała, a na sam koniec wypowiedzi uśmiechnęła się czule do brata.
Czy uśmiech kiedykolwiek znikał jej twarzy ? Rzadko kiedy to się zdarzało. Prawie nigdy. Może to i dobrze ? Dzięki temu mogła zarażać nim innych .