Strona 19 z 30
: 19 lis 2017, 19:58
autor: Pióro Krwi
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
-Przez cały pisklęcy czas się uczyłam by mieć to co mam teraz. Pełne prawa członka stada i możliwość działania na jego korzyść. Chyba nie do końca umiem się bawić. Ostatni raz bawiłam się z smoczycą z cienia. Miała na imię Ferida i bawiłyśmy się w chowanego połączonego z ganianym jeśli dobrze pamiętam- Powiedziałam lekko uśmiechnięta w odpowiedzi na słowa Świetlistej.
-Życzę ci byś kiedyś go złapała. Ostatnio jest chyba trochę zajęty- Stwierdziłam patrząc na nią kiedy odlatywała. Poczułam że mówi coś za pomocą mentalnej wiadomości do Krwistego jednak nie chciałam się w to mieszać. Słysząc krwistego lekko się uśmiechnęłam.
-To twoje słowa nie moje. Ja bym raczej stwierdziła że stałeś się samolubny i się wywyższasz. Zawsze masz ostatnie słowo które nie zawsze jest słuszne- Powiedziałam lekko uśmiechnięta. Słysząc co ten dalej mówi przymknęłam oczy.
-Chciałabym choć po części być taka jak ty. Myśleć tylko tym co jest w danym momencie i nie martwić się o jutro- Powiedziałam wzdychając głęboko. Otworzyłam oczy wpatrując się to w gwiazdy to w Krwistego.
: 17 sty 2018, 22:59
autor: Alia
Przyszłam na ustalone miejsce troszeczkę przed czasem toteż nie dziwił mnie brak nauczyciela. Usiadłam sobie spokojnie czekając. Wolałam przyjść wcześniej niż się spóźnic. Owinelam się skrzydłami, nie wiem skąd mam taki nawyk. Może po prostu nie miałam co z nimi zrobić. Nie chciałam szaleć gdyż mogłabym nie zrozumieć poleceń. A trochę spokoju mi nie zaszkodzi, zwłaszcza teraz. Cóż mi pozostało? Siedzieć, czekać i mieć nadzieje że nie zamarznę.
: 18 sty 2018, 19:41
autor: Administrator
Kiedy nauczyciele i ich uczniowie zostali rozdzieleni, uśmiechnęłam się w duszy i ruszyłam w miejsce, które miało stać się polem nauki dla młodej samiczki z Ognia.
Czy przeszkadzało mi to, że jest potencjalnie z wrogiego Klanu? Ani trochę.
Wierzyłam, że dobroć wraca, z czasem. Liczyłam też, że kiedyś nasze Stada znowu połączy przyjaźń, jak niegdyś. Słyszałam przecież, że Ogień i Cień od początków przybycia tego drugiego byli ze sobą złączeni przyjaźnią, wspólnymi interesami, a jedno zdarzenie, uprzedzenia, zmiotło to wszystko z powierzchni ziemi.
Dotarłam do Puszczy, było zimno, wiał nieprzerwany hulający wiatr, a do tego zacinał kąsający drobny deszcz.
Nienawidziłam zimna, ale byłam w stanie to wytrzymać, w końcu gdzieś tam czekała na mnie młoda istotka, która potrzebowała pomocy.
Węszyłam, chcąc wyczuć jej zapach, aż w końcu dostrzegłam jasne ciałko.
Wyszłam spomiędzy bezlistnych krzewów, miałam krok raczej pokraczny ze względu na krótkie, masywne łapy. Miałam nadzieję, że mała się mnie nie wystraszy, chociaż wielu oceniało powierzchownie.
Zniżyłam nieco łeb, otwierając lekko paszczę, oznaczało to, że nie zamierzam krzesać płomieni. Moje złoto bursztynowe oczy lśniły łagodnie, gdyż właśnie nimi próbowałam się "uśmiechnąć" do samiczki, skoro moja aparycja nie pozwalała mi na takie wygibasy.
– Witaj, mała. Możesz mówić mi Amarilla, może zechcesz mi się przedstawić? Powiesz mi, czego oczekujesz po tej nauce? A może wiesz coś o tym, co będziemy tutaj robić? – zagadnęłam cichym, chropowatym, a jednak dziwnie miękkim, głębokim głosem.
: 18 sty 2018, 20:07
autor: Alia
Uśmiechnęłam się na widok samicy, czyli nie tylko ja chodziłam tak pokracznie. podeszłam do niej, też nieco pokracznie ale to akurat miałam, w przeciwieństwie do niej, wyrobione, po prostu tak już miałam. Stanęłam przed nią, nie bałam się, nie miałam czego, w końcu to że jest z ze stada cienia nie znaczyło że jest zła. Dobrze jej ze ślepi patrzyło, a głos przynajmniej dla mnie miała całkiem przyjemny. Wiatr nieco głośniej zawył, więc poczekałam aż ucichnie i dopiero odpowiedziałam.
– Jestem Valeria. Z tego co wiem to mamy się uczyć skradania prawda? – zapytałam mało składnie opatulając się nieco zmarznięta skrzydłami.
: 01 kwie 2018, 1:44
autor: Masochistyczny Kolec
Hidan wziął swojego dorodnego krzaka w łapę i wzbił się w powietrze. Najchętniej by go zostawił, ale komplement z jego strony mile połaskotał jego ego. Czy on wariował, czy on do niego mówił? Czyżby bóg obdarzył go mocą rozmawiania z roślinami?
Tak czy inaczej, Cienisty ściskał mocno pierwiosnka w prawej łapie, aby ten czasami mu nie wypadł po drodze. Szukał miejsca, do którego miał się udać. Nie znał jeszcze do końca wszystkich terenów tutaj, dlatego chwilkę mu tu zajęło. Gdy jednak dostrzegł wąwóz, obniżył lot kierując się na jego dno. Wylądował gwałtownie i rozejrzał się po okolicy.
Uniósł prawą łapę nieco wyżej, wewnętrzną stroną do góry i otworzył łapę, patrząc się na kwiatek swymi purpurowo-różowymi ślepiami.
– Gdzie ty tu niby masz swoją "brać"? Jakoś nie widzę tu innych.
Zmrużył oczy oczekując odpowiedzi.
: 01 kwie 2018, 13:20
autor: Feeria Ciszy
Wyciszona, choć nie traktowała kwiatka najdelikatniej i tak starała się, aby nie ucierpiał on zanadto w czasie lotu. Zanadto się też nie spieszyła i na miejsce doleciała dłuższą chwilę po tym, jak przybył tam Hidan. Już wcześniej jego sylwetka migała jej gdzieś na horyzoncie. Niebo było czyste, toteż nie było to wcale takie ciężkie...
A więc to był ten Wojownik? Rzeczywiście, mógł za niego uchodzić. Do tego smok Cienia... Elesair przeszukała szybko swoją pamięć, lecz nie zlokalizowała tam niczego na temat tej postaci. A może to nawet nie miało jakiegoś większego znaczenia.
Alewszystko się zgadzało. To w to miejsce wezwało ją dziwne przeczucie. Ta nieodparta chęć, która pojawiła się na Skałach Pokoju.
A co z krokusem? Również brązowołuska rozwarła swe szpony, wbijając dwukolorowe spojrzenie w kwiatka. Co dalej? Mieli je tak po prostu zasadzić? I samo to miało przyczynić się do powrotu wiosny?
: 02 kwie 2018, 0:37
autor: Mistrz Gry.
___Niezbadanie były ścieżki Pana. Może tym razem chciał, aby Masochistyczny uciął sobie pogawędkę z uroczym pierwiosnkiem w swojej łapie? Jaki był tego cel? Co to miało znaczyć? Czy jego wiara była właśnie poddawana próbie? Można było tak powiedzieć, jeśli irytowało go bezustanne paplanie kwiatka:
– Ty pragniesz krwi i sławy, awy, awy! Pan łaskawym patrzy okiem, śledząc się swym uważnym wzrokiem! Tyś jest duży, wielki, szary, ja pierwiosnek jestem mały, ostrzeżenie dam od Pana, ana, ana! Mężny jesteś i pisana ci chwała, chwała, chwała, lecz uważaj być w skutek swej buty, nie oddał ducha od Licha łapy! Pana rozgniewa śmierć nadaremna, krew twoja zbyt cenna, cenna, cenna! – jakim cudem ten mały kwiatek wiedział o Panu i jego woli? Jak to było możliwe? Hidan mógł mu wierzyć lub nie. Tym razem wyjątkowo nikt nie posądziłby go o brak rozsądku. Bo i kto wierzyłby gadającemu kwiatkowi? Gdy smok wylądował, roślinka odezwała się ponownie:
– Już niedługo będziesz stać, patrz już leci moja brać! – smok mógł dostrzec zbliżającą się powoli ziemną kleryczkę. – Ty mnie posadź tam gdzie kamień niczym strzała, pnie się w górę do nieba bez mała! – w oczy rzuciła się wojownikowi samotna skała w jednej z odnóg wąwozu. Śnieg przy jej podstawie zniknął, odsłaniając niewielkie poletko czarnej ziemi.
___Tymczasem krokus w łapach Wyciszonej Łuski zdawał się mówić za ich dwoje:
– Twoje łapy leczą, gładzą, o twym kunszcie wiedzą za miedzą, więc posłuchaj co ci kwiaty dziś powiedzą. Nie kryj serca swego w chłodzie, bo samotność tylko bodzie. Partner, uczeń czy towarzysz, więcej radości przyniosą niż sobie wymarzysz! Zielona łuska, grzywa niebieska, będzie potrzebował nauczyciela! Czarne pióro, szary dziób, granatowe oko, wzniesie się razem z tobą do lotu wysoko! Pierwszego dobierzesz sobie sama, ale słuchaj rady krokusa i bierz tego co na szyi ma pętelkę ozdobioną kawałkiem metalu. Jego krew nie przestrasza, a silna jest szara łapa! – kwiat zamilkł, gdy smoczyca wylądowała w wąwozie, trwało to jednak króciutką chwilkę. – Tutaj, tutaj, tutaj! Gdzie skała pnie się do nieba, tam brat pierwiosnek czeka! – zaśpiewał krokus, a Wyciszona dostrzegła skałę w jednej z odnóg wąwozu. Tuż przy niej śnieg odsłonił małą plamę czarnej ziemi.
$
: 03 kwie 2018, 15:29
autor: Masochistyczny Kolec
Uniósł łuk brwiowy patrząc na roślinkę. Skąd ten mały pierwiosnek tyle wiedział o nim, o jego celu, o jego Panie? Istniało tylko jedno, logiczne wytłumaczenie tego wszystkiego.
– Też wierzysz w Pana Jashina?– zapytał.
Wow, wreszcie spotkał innego wyznawcę Pana pod tą cholerną barierą. Tylko dlaczego akurat gadający kwiatek? Cóż, najwyraźniej bóg miał dobry powód, aby akurat jego natchnąć.
Zaraz jednak uśmiechnął się, wyszczerzył kiełki i nie chodziło tu wcale o komplementy, tylko o to, to powiedział na samym końcu. To było jakieś ostrzeżenie czy co? Chwilę później roześmiał się głośno, słysząc ostatnie zdania kwiatka.
– Jestem nieśmiertelny, Pan mnie tym obdarzył, abym mógł wypełniać jego wolę. Moja krew leje się codziennie, gdy się do niego modlę. Żadne Licho nie jest w stanie mnie zabić, ja nigdy nie umrę, a już szczególnie z łapy kogoś takiego jak on.
Oglądnął się za siebie, a gdy zobaczył młodziutką smoczycę, jego oblicze nieco złagodniało. Ruszył jednak w stronę, gdzie kazał mu iść jashinistyczny kwiatek. Co jak co, ale wyznawcy o siebie dbają, oczywiście, o ile nie łamią przykazań Pana. Podszedł do ziemi, w której chciał być zasadzony pierwiosnek, po czym wykopał mały dołek, w który włożył sadzonkę. Następnie, zagrzebał roślinkę. Czy to było wszystko? Tylko po to tutaj przyleciał?
: 03 kwie 2018, 21:40
autor: Feeria Ciszy
//Jaka młodziutka smoczyca? Tylko siedem księżycy młodsza! xD
Wyciszona leciała za przeczuciem jednym uchem słuchając tego, co mówił kwiatek.
"Nie kryj serca swego w chłodzie". Hmm...? Czy to była jakaś aluzja do Daimona?
Wyciszona cicho parsknęła, ale nie zareagowała w żaden inny sposób na słowa kwiatka. No dobrze, może i czuła się trochę samotnie... Ale kto by się tym przejął? Elesair wątpiła w to, aby w ogóle potrafiła okazać czułość. Z takim wychowaniem?
Ale on przynajmniej miał porządny powód...
"Zielona łuska, grzywa niebieska". Wyciszona drgnęła, nieco zaskoczona. Chodziło o to pisklę Zarannej? A reszta... Kruk? Co to za prorokujące kwiatki?!
A mniejsza z tym. Co one tam mogły wiedzieć...
Wyciszona niemalże zakrztusiła się powietrzem, słysząc kolejne słowa. Nie dość, że udaje wieszcza, to jeszcze bawi się w swatkę?
W końcu wylądowała. A roślinka umilkła. Ciekawe, co jeszcze powie? Gdy ją w końcu zasadzi, dalej będzie taka gadatliwa? Może właśnie znalazła świetnego towarzysza do plotek... Gdyby nie fakt, że nie mogła mówić. To byłyby jednostronne rozmowy.
Kleryczka, ostrożnie trzymając krokusa, zaczęła dreptać ku miejscu, w którym miała go zasadzić. Czy to naprawdę miało być aż tak proste? Zasadzenie kilku wścibskich kwiatków miało przywrócić wiosnę?
Wyciszona zrobiła wgłębienie w ziemi w wyznaczonym miejscu i posadziła tam roślinę. Zasypała dołek... To tyle?
Kątem oka zarejestrowała fakt, że krokus prawdopodobnie mówił o wojowniku, który zasadził drugiego kwiatka w Cichym Wąwozie, ale nie zwróciła na tego smoka wielkiej uwagi. Może tylko krótkie skinienie łbem na powitanie.
: 05 kwie 2018, 10:53
autor: Mistrz Gry.
___Posadzony kwiatek zabujał się lekko, a potem ukłonił szaremu smokowi. Mówił krótko i dość szybko. Gdzieś mu się spieszyło? A może wyczuł intencje Masochistycznego i postanowił mu nie przeszkadzać?
– Ja znam dobrze boga twego, choć zostałem stworzony przez innego! – zapiszczał, a potem zatrząsnął lekko kwiatem, z którego odpadł jeden płatek, lądując tuż przy szarej łapie. – Więc przychodzę z przypomnieniem: nie pyszność, a siła jest twojemu panu miła! Prośbę mą dobrze spełniłeś, na nagrodę zasłużyłeś. Kiedy będziesz, chory, słaby, weź do łapy płatek mały. Wnet te znoje i choroby, znikną a ty będziesz zdrowy! I pamiętaj, pan twój patrzy, patrzy, patrzy! – echo ostatnich słów jeszcze przez chwilę brzmiało w uszach adepta, a potem umilkło, pierwiosnek zaś przestał się poruszać i wyglądał teraz całkiem zwyczajnie.
___Krokus kleryczki kręcił się moment w miejscu, jakby sadowił się wygodniej w ciemnej ziemi. Potem nachylił się do niej, a od kwiatu odpadł jeden płatek i wylądował tuż przy prawej łapie smoczycy.
– Jestem tobie bardzo wdzięczny, więc niech mój płatek cię wyręczy! Gdybyś szukała mięsa lub zioła krokus z pewnością pomóc zdoła. Weź go łapę, trzymaj dobrze on pomoże ci w potrzebie. Mi jest dobrze tu w tej glebie, dziękuję za pomoc od ciebie! – na pomarańczowych słupkach wewnątrz fioletowego kwiat przeskoczyła magiczna iskierka i wszystko ustało. Krokus zamilkł i znieruchomiał, wyglądając teraz całkiem niewinnie i zwyczajnie.
Masochistyczny Kolec:
+ płatek pierwiosnka
Wyciszona Łuska:
+ płatek krokusa
//mechaniczny opis płatków i zasad ich używania znajduje się w ostatnim poście wezwania Alalei
$
: 30 kwie 2018, 17:22
autor: Popiół Przeszłości
Nocny przyleciał na wskazane wcześniej miejsce, ciężko to było wytłumaczyć. Czuł, że powinien tu się udać, nigdy nie ignorował swojego instynktu. Zdążył jeszcze na ostatnie słowa kwiatów tutejszych dwóch smoków, stety albo i niestety znał je chyba aż za dobrze. Była to uzdrowicielka ziemi i adept cienia, który jednak zdaniem Shadowsa nie miał równo pod łuskami. Był na szczęście tego samego zdania jak za czasu gdy ostatni raz widział Masochistycznego, nie smokom oceniać i sądzić innych. Bogów na świecie było wiele, nie o wszystkim gady miały pojęcie, świat był pełen niespodzianek. Podszedł bliżej twardym krokiem gotowy na następny wybryk cienistego, on to miał cięty jęzor. Dobrze, że znowu nie był z nim pozostawiony ślepia w ślepia, przywitał się z ziemistą siostrą skinięciem pyska. Nie była mu na tyle bliska by się ocierać, ale dla każdego smoka należał się szacunek prawda? Bardzo chciał zignorować nie pożądanego kompana, ale i jemu w końcu skinął łbem. Nie miał kto go nauczyć dobrych manier, ale obserwacja uczyła smoka samo nauki. Życie nie raz go przeszkoliło i od tamtej pory zwracał uwagę na każdy drobny detal.
: 01 maja 2018, 12:07
autor: Strażnik
//jestem tu incognito, nie zwracajcie uwagi xD
Gdyby brakowało komuś niespodziewanych gości, Quaz ze swoim patrolem po raz pierwszy zdołał wykroczyć poza tereny Ziemi. Nie wiedział kiedy właściwie przekroczył granice jej terenów, ale był pewien, że w pewnym momencie las zaczął trącić obcymi woniami, co sugerowało złamanie prawa, bądź właśnie przejście w neutralny skrawek gleby pomiędzy wszystkimi stadami. Nie odróżniał zbyt dobrze nieznajomych smoków i co reprezentowały, ale o tym że mógł tu przebywać zapewniała go świeża nić zapachowa jednego z członków jego nowej grupy. A może kilku? Zdecydowanie więcej czasu powinien spędzić na zapamiętywaniu ich.
Chcąc nie chcąc, był ciekaw czy współczłonek (lub członkowie) udał się tu w konkretnym celu i czy to mogłoby doprowadzić go do smoków innego Pana. Nie znał kultury własnego stada, a co dopiero innych, więc wolał aby ktoś bliższy kontrolował jego ruchy, przy pierwszej konfrontacji z obcymi. Mało klejące się spostrzeżenie, jeżeli drzewny wciąż postrzegał Popiół jako nieznajomego, ale z pewnością kojarzył go więcej, niż zupełnie nieokreślone gady.
Przystanął niedaleko krawędzi wąwozu, z góry dostrzegając skrawki postaci, które się tam zgromadziły. Nie miał dobrego uzasadnienia by do nich dołączać, szczególniej, że przechadzał się tędy przypadkiem, dlatego pozostał skryty między drzewami, aby móc przez chwilę im się przysłuchiwać. Specjalnie kryć się nie zamierzał, więc żadna szkoda gdyby go wywołali, ale dlatego tym bardziej nie widział nic złego w krótkim studium smoków, bez wtrącania się między nie.
: 02 maja 2018, 22:43
autor: Dar Tdary
Wybrał sobie na wycieczkę Dziką Puszczę bo to właśnie w niej spodziewał się znaleźć najwięcej ciekawych okazów do kolekcji. Skoro już miał własną grotę to mógł śmiało pakować do niej najdziwaczniejsze rzeczy jakie mógł znaleźć młodzik w lasach i na bagnach czy równinach. Kości, wypluwki sów, suche odchody które nadspodziewanie dobrze się paliły, nadziane na sosnowe igły owady duże i małe, kępki sierści i oczywiście przeróżne owoce i inne rośliny. Wszedł w Cichy Wąwóz widząc trop jakiegoś stworzenia nienadającego się na smocze jedzenie. Węszył, czasem rozkopywał ziemię i prychał... sunął cały czas wąsami po ziemi niesamowicie je brudząc, ale niezbyt się tym przejmował. Za pomocą maddary zarzucił sobie na plecak ze skóry dzika (mama miała ich już nadto wiele) na grzbiet i w końcu wyniuchał całą gamę dziwacznych zapachów. Sporo smoków Ziemi i jeden dziwny... obcy, jeszcze nigdy takiego nie czuł. Podniósł młody wzrok i wbił go Popiół, Feerię i Masochistycznego którego nie znał, Quaza jeszcze nie zauważył.
Zamrugał zaintrygowany zbiegowiskiem, a jednocześnie nieco rozczarowany że na takowe trafił... był w środku swojej wyprawy!
-Cześć.
rzucił krótko niezbyt się przejmując czy przeszkadza starszym czy nie.
-Macie randkę?
przekręcił głowę na bok sięgając do swojej dziczej torby i wyciągając trzcinę cukrową. Wsunął patyk do pyska i zaczął ssać patrząc na nich nadal z zaciekawieniem. Smoczy nastolatek wciskający wszędzie swój nochal, jakże by inaczej.
: 04 maja 2018, 21:24
autor: Milknący Szept
Soundtrack
Wiele, wiele smoków zgromadziło się w jednym miejscu. Czworo, gwoli ścisłości. Dwoje z nich przyprowadziły tu kwiaty, jednego wyprawa, innego przeczucie. A piąty, znajdujący się nieopodal, trafił tu już zupełnym przypadkiem. Rzadko smoki spotykały się razem tak liczebnie. Modrzewiowy zapytał niezbyt delikatnie o sercowe sprawy wcześniej przybyłych i nagle coś się zmieniło. Atmosfera stała się jakaś... nietypowa. Cięższa. Do zebranych dotarł szum. Nasilał się przez chwilę... i jeszcze chwilę... Aż przeobraził się w liczny tupot. Tupot... dziesiątek nóżek. Dźwięk niosły ściany wąwozu. Wywnioskować można było, że pochodzą ze wschodu. Dźwięk nasilał się bardzo szybko. W ciągu ułamek sekund. Wąwóz był dość wąski. A nad smokami widniały konary. W każdym razie... Nie wzniesiecie się wszyscy na raz.
Nie wzniesiecie... a w oddali... w oddali zaczęła rosnąć szara plama. Wielka, szara plama niczym pełznąca trucizna. Niczym Mgła. Niczym kara boska... zbliżała się w donośnym tupocie dziesiątek nóżek.
Aż dostrzegliście je. Zające.
Szare. Czerwonookie.
Biegły w waszą stronę. Nie mogliście oszacować ich ilości. Trzy rzędy, w porywach cztery. Biegły wściekle w waszą stronę. Biegły i... za moment skoczą na was wszystkie! Nie wyminą, nie zawrócą! Skoczą! Skoczą, by ugryźć w szyję, w bark, udziabać oko, obić ucho! Wszystkie, wszystkie! Ogon bliżej i bliżej. Nagle, na raz! I... skoczyły. Pierwszych dwoje zaatakowało cienistego adepta, celując kolejno w głowę – oko, skrzydło – błonę przy łokciu. Na Feerię rzuciły się trzy, niesynchronicznie, ale może nawet skutecznie – jeden próbował wcelować się w szyję, drugi w końcówkę ogona, zaś trzeci chciał ugryźć twój kark. Popiół skoku szaraków nie uświadczył. Nie. Oba zające szarżą biegły na jego przednie łapy, chcąc zadrapać nadgarstki smoka małymi ząbkami. Co zaś tyczy się Szyszkowego... Zające zobaczyły też ciebie. Minęły nieco pozostałych, ale żadna modlitwa nie sprawiłaby by ominęły ciebie. Wszystkie trzy pluszaki skoczyły w kierunku twojej piersi, chcąc uszczknąć nasady szyi. Modrzewiowemu zaś skoczyły w... brzuch. Przykicały chyżo jak wiatr, by jak odbity od ziemi młotek przygrzmocić w twoje podbrzusze!
Masochistyczny Kolec: nic
Zając 1-2: nic
Feeria Ciszy: nic
Zając 3-5: nic
Popiół Przeszłości: nic
Zając 6-7: nic
Szyszkowy Kolec: nic
Zając 8-10: nic
Modrzewiowy Kolec: nic
Zając 11-12: nic
Drodzy uczestnicy. Czas kolejki kończy się o 18:00 w poniedziałek.
: 05 maja 2018, 11:53
autor: Popiół Przeszłości
Shadows był dosyć zdziwiony tym co zobaczył, to się nie działo, a może jednak? Trzeba było sprawnie myśleć i działać, bo dziwne stworzenia było coraz bliżej. Mógłby zioną ogniem, ale drugiego takiego błędu co na ostatniej misji nie popełni, wtedy były co prawda żywe umarlaki, ale te zajączki na zwykłe nie wyglądały. Nie miał ani za dużo umiejętności, ani siły by stawić im czoła tak bezpośrednio. Musiał mieć czas by obmyślić strategie, działanie na żywioł może źle się skończyć. Tak jak pomyślał tak też zrobił, czynność miała być na razie dosyć ofensywna. Wyobraził sobie cztery kulki ognia, na wierzchu miały się palić, a w środku miały być bardzo twarde, a przynajmniej wystarczająco by odbić od siebie tak małe zwierzę jak królik. Dane twory miały szybko krążyć w koło niego, dwie kulki na poziomie jego atakowanych łap, a drugie dwie lekko wyżej tak by królikom nie przyszło do tych małych główek atakowania jego pyska, szyi czy ogona. Zbierając wszystkie informacje, kulka miała być wielkością kamienia, który z łatwością złapałby w swoich szponach, miały one płonąć i być bardzo twarde. Kuleczki, dokładnie cztery miały kręcić się coraz szybciej na dwóch poziomach, jedna para na poziomie atakowanych łap, a druga na poziomie jego klatki piersiowej. Wszystko przemienił w maddarę, skupił się jak najbardziej umiał by żaden przed chwilą przemyślany szczegół mu nie umknął. Lekko zgiął łapy na wszelki wypadek gdyby króliki miały przeskoczyć barierę z kulek.
: 06 maja 2018, 20:44
autor: Dar Tdary
Spodziewał się raczej zwykłej pogawędki nie ataku rozwścieczonych zajączków. Chociaż może one były czymś wystraszone? Nie miał za bardzo czasu na analizę ich zachowania bo po prostu rzuciły się na smoki. Otworzył paszczę tak szeroko, że kawałek trzciny który sobie ssał niemal wypadł mu z pyska.
-Spokojnie!
zakrzyknął do roślinożerców, ale nie zamierzał też bezczynnie stać. Zacisnął zęby na badylu trzciny cukrowej i skupił się na swoich łapach. Chciał wykonać wysoki skok ku górze. Zebrana w łapach energia powinna starczyć do wyrzucenia jego ciała ku górze. Co prawda była długi i niski, ale był też młody! Cztery łapy powinny zadziałać jak sprężyny i wyrzucić młodego do góry. Wygiął też przy okazji kręgosłup w łuk by znaleźć się wyżej. Ogon smagnął powietrze, a wąsiska i grzywa mu zafurkotały. Oby tylko ten unik mu wyszedł, potem poduma co też począć z oszalałymi zającami. W tyle głowy miał tylko nadzieję, że nie będą chciały ich zjeść...
: 07 maja 2018, 18:28
autor: Strażnik
Przepraszam, co?
Przezroczysta bariera, gadający ptak i oswojony niedźwiedź, a teraz jeszcze to? Choć Quaz martwił się o niedostosowanie do tutejszej kultury, największym problemem była zdecydowanie natura, całkiem odmienna od tej, która otaczała go w poprzednim stadzie. Mniej inteligentne stworzenia zabijano, przed większymi i groźniejszymi uciekano, ale gryzonie ledwie odrastające od ziemi nigdy nie wpisywały się na żadną z listę, przez każdego zwyczajnie ignorowane. Czegokolwiek najadły się te wściekłe zające, zdecydowanie zniechęciły Quaza do interesowania się tutejszą fauną. Co za trucizny musiały wić się tutaj w ziemi, że dotknęły od razu całego stada i czy istniała szansa, że to od razu początek plagi?
Drzewny nie zdążył poświęcić uwagi pozostałym smokom, których postawa mogłaby zdradzić mu czy podobne rewelacje są tutaj codziennością i póki co skupił się na małych agresorach. Nie spodziewał się otrzymać od nich żadnych obrażeń, choć musiał przyznać, że o ile nie przejmowały go same w sobie, to co wzbudziło w nich to zachowanie, przerażało go do szpiku kości.
Machnięcie otwartą łapą wydawało się najsensowniejszym rozwiązaniem, ponieważ nie wymagało od Szyszkowego zmiany pozycji, ani specjalnego przygotowania, choć rzecz jasna gad nie zapomniał o ostrożności w postaci upewnienia się o swojej stabilności. Widząc biegnące gryzonie, lekko rozstawił łapy, uniósł ogon i w groźbie połowicznie rozłożył skrzydła. Skoro to nie podziałało, podobnie jak stłumiony warkot puszczony w ich kierunku, Quaz był zmuszony przetrącić im wszystkim karki, lub przynajmniej tym które zdoła objąć łapą. Miał to być prosty zamach prawą kończyną, tuż przed sobą, w poziomej linii, choć nie wykonany bezmyślnie, a w odpowiednim momencie, najlepiej uderzenie serca po kicnięciu, z konkretnym zamiarem zahaczenia o szare ciałka. Nie trafienie ich samą rozwartą dłonią nie mogło uczynić mu większej szkody, gdyż samo rozpędzone ramię powinno być na tyle silne, aby odrzucić na bok wszystkich napastników, zbijając ich z toru, który sobie obrali. Jeżeli zające skoczyły niesynchronicznie, zaraz po zamachnięciu się prawą łapą, Quaz mógł na nią swobodnie wylądować i z ugiętej wcześniej lewej wyprowadzić kolejny, podobny cios, chroniąc przednią część ciała. Mógł jednak nie zdążyć, zważywszy na ilość futrzaków.
// wiem, że nie mogę bronić się przed trzema naraz, ale skoro cel mają podobny, opisuję tak jak fabularnie smok sądzi, że może się obronić :0
: 07 maja 2018, 20:27
autor: Masochistyczny Kolec
Chciał odpowiedzieć wszystkim, nieco dogryźć, nieco obrazić, jednak wtedy usłyszał ten dziwny dźwięk. Uniósł łeb patrząc w dal na króliki. Nie był to normalny widok, jednak króliki najwyraźniej chciały krwi... Tak jak on. Uśmiechnął się delikatnie. Chodźcie, chodźcie do niego!
Cienisty ugiął łapy w stawach, rozstawiając je nieco szerzej i stając na nich stabilniej. Uniósł ogon w górę, natomiast łeb obniżył tak, że jego kręgosłup tworzył niemalże prostą linię. Błoniaste skrzydła przycisnął do boków, aby mu nie przeszkadzały oraz nie krępowały jego ruchów. Przy okazji utrudni jednemu z królików dostęp do jego łokcia.
Hidan skupił się jednak na innym króliku, na tym, który chciał zaatakować jego oko. Oczywiście, nie chciał mu na to pozwolić, jednak gdyby tylko wiedział w którą stronę ciała celują zwierzęta, mógłby lepiej przemyśleć swoje ruchy. Przeniósł ciężar ciała na prawo, unosząc jednocześnie lewą przednią kończynę w górę. Wyprostował palce, napiął mięśnie, zamachnął się i uderzył. Chciał uderzyć króliczka w bok, zepchnąć go na bok, aby ominął jego łeb oraz nie zaatakował innej części jego ciała. Tak czy inaczej, samiec balansował odpowiednio ciałem, aby nagle nie stracić równowagi. Co więcej, agresywny królik miał uderzyć w drugiego agresywnego królika, który to atakował jego skrzydło. Musiał być precyzyjny, Hidan użył również odpowiedniej siły, aby ruch ten odniósł powodzenie. Kto wie, może nawet przypadkiem skrzywdzi agresora?
//Twardy blok
: 07 maja 2018, 21:42
autor: Feeria Ciszy
//Dziury chronologiczne! ♥
A skąd tu nagle tyle smoków? Najpierw Nocny, potem Yi...
Chwila.
Elesair zacisnęła mocniej szczęki, nie bardzo wiedząc co zrobić. I jak tu się kłócić, gdy nie ma się głosu? Ehh...
Co tu się...? Od kiedy króliczki wyglądają tak agresywnie?!
Nie było czasu na kłótnie. Nie było czasu na gesty i słowa. Nie było czasu na myślenie. Trzeba było działać tu i teraz.
To chyba był bardziej odruch, a nie składna akcja. Obrona. Czy też raczej unik. Już od urodzenia miała w sobie jakąś zręczność odziedziczoną po ojcu – a może po matce? Tego nie mogła być pewna... – którą tylko z czasem rozwijała. Taki był już jej fach.
I teraz ta zręczność mogła jej uratować życie... Chwila! Ratować życie? Co tu się właściwie działo? Dlaczego króliki ich atakowały? W jakim celu? Mogła zrozumieć dziki w środku zimy, ale to...
Nie myśl o tym. Nie teraz. Nie ma czasu. O d s u ń się z linii ataku... Ataków. Bo jak atakować, to całą hordą.
Dwa futrzaki rzuciły się ku jej szyi. Odpowiedzią na ten ruch był odskok w tył. Krótkie zerknięcie w tył, pewność, że na nic się nie wpadnie i jej ciało już wpadło w ten rytm. Łapy lekko ugięte, skrzydła dociśnięte do boków. Łeb nieco pochylony, by nie odsłaniać tak gardła. Tak, jak radził ojciec. Tak, jak uczył Gryzący. Jej kończyny rozprostowały się energicznie, a ciało nieco odchyliło w tył. Prędkość pchnęła ją do tyłu, gdzie powinna być bezpieczna. Poza zasięgiem zajęcy. I znów lekko ugięte łapy, by złagodzić lądowanie... I od razu odskoczyć w uniku przed kolejnym agresorem.
Znów padło na unik. Skoro już wpadła sieć tych ruchów, to chyba będzie odskakiwać do samego końca. Mięśnie znów się napięły i łapy ponownie odbiły się od ziemi. Tym razem jednak, Elesair odskoczyła w bok. W stronę przeciwną do tej, którą atakował królik rzucający się na jej ogon (byłoby dokładniej gdyby nie fakt, że atak nie został konkretniej opisany). Ciało przechyliło się na tę stronę. Skrzydła pozostawały dociśnięte do boków. Wyciszona wylądowała, a jej kończyny znów lekko się ugięły, by całość przebiegła łagodniej. Miała tylko nadzieję na to, że oba gest się udadzą. I że w obu wypadkach zdąży przed ostrymi zębami... Królików...
// Wiem, ile mam ruchów, noaleno... Jeden atakuje szyję, drugi kark. To niemalże to samo miejsce, więc jeden unik powinien wystarczyć na dwa ataki? xD
: 07 maja 2018, 22:49
autor: Milknący Szept
Soundtrack
I stało się to, czego nikt się nie spodziewał! Walka rozgorzała na dobre. Każdy smok, każdy rosły gad o masywnym cielsku i ognistym oddechu spotkał swojego życioweo nemezis. Każdy... Każdy z was zaczął toczyć bój z potworami śniącymi się jedynie w ajgorszych z koszmarów. Tak mrocznych i niepewnych w swej istocie, że wróg nie życzyłby wrogowi tak ciężkich wizji...
Lecz każdy z was, każdy jeden, stanął do walki! W obronie dumy, honoru i rodziny. To odwaga! To siła! Wewnętrzna moc pchająca do wielkich czynów! Stanęliście naprzeciwko demonom. Z następującym skutkiem...
Hidanie. Uniosłeś swoją umięśnioną łapę. Naprężyłeś ją. Szarość twych łusek przywodziła na myśl potężną łapę boga śmierci. Jeden cios. Tylko jeden by pozbawić małej puszystek kulki życia. Patrzyłeś jak futrzasty demon z długimi uszkami skacze w twoją stronę. I zamachnąłeś się. Uderzyłeś zająca, a ten poleciał w drugiego. Zderzyły się z piskiem, aż piana wytoczyła się z ich pyszczków. Uderzony zając zamortyzował uderzenie kolegą, ale drugi padł na kamień, zostawszy na ułamki sekund oszołomiony.
Feerio! Twoja zręczność dotyczyła głównie twoich łap. Poruszałaś płynnie nadgarstkami, a twoje palce potrafiły złapać najbardziej skomplikowane przedmioty, a co więcej – używać ich. Jednak dziś ta misterna potęga na życiem i śmiercią okazała się być zbyt mało skuteczna. Dlaczego? Nie dlatego, że brak było ci umiejętności. O nie. Mały puchaty demon wykonał skok dłuższy niż mogłabyś się spodziewać. Podążył za tobą w powietrzu i odbił się puszystością o twą szyję. Od razu zauważyłaś krew na jego trzonowcach, a w moment później poczułaś uderzenie piekącego bólu. Uczucie na tyle obezwładniające, że twoje łapy ugięły się pod tobą! Dzięki temu zając skaczący na twój ogon przeleciał nad zadem. Ostatni w porę się zreflektował, wskoczył na twój kark i użarł go z mocą podobną do poprzedniego zająca. Gdy odpływałaś, poczułaś jak mięciutkie łapki odbijają się od twojego grzbietu... zaś drużyna kątem oka dostrzegła trzy zające skaczące na poległym towarzyszu.
Nie cała drużyna... Popiół Przeszłości zbyt skupiony był na małych demonach uroku i puszystości. Nikt nie spodziewał się ich prędkości. Nikt. Być może nawet Viliar byłby zdziwiony, gdyby obserwował to zdarzenie. A może... a może to jego sprawka? Bogowie raczą to wiedzieć! Ale czy powiedzieliby? A kogo to teraz obchodzi? Zające skoczyły chyżo, raźnie, ze wściekłością w dużych, czarnych, uroczych oczkach. Wyminęły kule i zatopiły trzonowce w twoich nadgarstkach. Mógłbyś przysiąc, że gdy twoje oczy wywijały się w górę, zobaczyłeś zasmuconego Uessasa. Ale dlaczego Uessasa? Co on miałby tutaj robić? Twoje czarne ciało runęło na ziemię. A zające zaczęły obijać się o siebie brzuszkami, jakoby rywalizując który z nich powinien wygryźć ci ślepia! Gdzie jest drużyna?!
Szyszkowy i Modrzewiowy Adept mieli więcej szczęścia. A może to po prostu umiejętności? A może to wola boska? Obu was nie zawiodło własne ciało. Mieliście siłę i nie ulegliście presji czasu. W zwolnionym tempie obserwowaliście poczynania agresywnych demonów o niezwykle puszystym futerku.
Modrzewiu, wyskoczyłeś w górę i jeden z twoich koszmarów przeleciał pod tobą. Smagnął cię jednak sierścią po podbrzuszu i poczułeś niesamowity aksamit. Tak wspaniały i delikatnny, że mógłbyś przypuszczać, gdyby nie ferwor walki, że nigdy nie poczujesz nic równie przyjemnego w dotyku. Choćby była to najcudowniejsza kochanka. Drugi zając wyskoczył jednak zbyt ostro w górę i jego twarda czaszka uderzyła prosto w odsłoniętą od mocnejłuski skórę znajdującą się w stępie za łokciem w każdym takcie. Nieco nieprzytomnie opadł w dół razem z tobą. Ty jednak utrzymałeś się na łapach.
Szyszkowy Kolcu! Gdy zaś ty uniosłeś łapę nie odbiłeś niewielkich futrzaków. Nie. Dwa z nich rozplaskały ci się na przedramieniu. I twój umysł zalała fala miękkości i puszystości. Ach! Jak można coś tak aksamitnego mieć we własnych łapach?! W tym momencie poczułeś tę samą puchatość na piersi. A potem ból i ogarniającą cię niemoc. Zęby jednego z zajęcy pokryły się krwią. Dostrzegłeś, że dwoje twych kompanów leży na ziemi. Nie wiadomo co było w ślinie tych zwierząt, ale jeśli zostaniesz ugryziony raz jeszcze...
Masochistyczny Kolec: nic
Zając 1: nic
Zając 2: 1x rana lekka
Feeria Ciszy: 2x rana lekka (niewielkie ugryzienia po jednym u nasady szyi z lewej strony oraz na karku, rany płytkie, zadające intensywny, piekący ból; obecne zakażenie, niewielkie krwawienie, uszkodzona skóra właściwa i naruszony mięsień) – nieprzytomna
Zając 3-5: nic
Popiół Przeszłości: 2x rana lekka (niewielkie ugryzienia po jednym na nadgarstek , rany płytkie, zadające intensywny, piekący ból; obecne zakażenie, niewielkie krwawienie, uszkodzona skóra właściwa i naruszony mięsień) – nieprzytomny
Zając 6-7: nic
Szyszkowy Kolec: 1x rana lekka (niewielkie ugryzienie u nasady szyi, rany płytkie, zadające intensywny, piekący ból; obecne zakażenie, niewielkie krwawienie, uszkodzona skóra właściwa i naruszony mięsień)
Zając 8-10: nic
Modrzewiowy Kolec: 1x rana lekka (siniak tuż za łokciem prawej przedniej łapy, niewielki, sprawia dyskomfort podczas chodzenia, wewnętrzne krwawienie niewielkie, obecne pęknięcie nieistotnych żył oraz mikroskopijne obicie mięśnia i skóry)
Zając 11-12: nic
Na nogach stoją: Masochista, Szyszka i Modrzew. Tura waszego ataku. Mój następny odpis w środę po 20:00. Adept time! A. I ten. Róbcie już memy, śmiejcie się, płaczcie. I czujcie, że Was przepraszam. Praktycznie każdy miał ST 7+ i po jednej jedynce, a zające ST 4-. xD
: 10 maja 2018, 8:56
autor: Strażnik
Gdyby nie rzucił okiem na zemdlonych towarzyszy, być może nie przejąłby się tak bardzo, ale cóż miał pomyśleć smok widzący dorosłe gady, pod którymi łapy rozsuwały się, zaraz po atakach zajęcy?
Rozsądek smoka zaczęły kłócić się z obowiązkiem, a ta abstrakcyjna konfrontacja obrała nagle dramatyczny, wycieńczający psychicznie tor. Co jeżeli rzeczywiście miały coś w ślinie i jeżeli się nie oddali, skończy tak samo jak pozostali? Co jeżeli zginą, jeżeli stąd odejdzie, gdy podejrzane stworzenia, może potwory pod iluzją gryzoni, wsączą w ich ciała kolejne dawki jadu? Z drugiej strony kim był Quaz, żeby móc aż tak troskać się o swoje życie i w jaki sposób miałby udowodnić, że zasługuje na więcej niż splunięcie równinnego, jeśli teraz by zbiegł?
Jeśli udają, że zemdleli, te potworne bydlęta i jest to jakiś rodzaj żartu z okazji przyjęcia nowych członków...!
Drzewny zacisnął zęby i ruszył w kierunku gryzoni. Nie musiał przechadzać się daleko, w końcu wylądowały obok, ale zerwał się ku nim z taką desperacją, jakby zamierzał skoczyć nad przepaścią. Co za potwory, czemu coś takiego w ogóle żyło?!
Szyja Szyszkowego nie była najdłuższa, jeżeli zestawić jego anatomiczne osiągi na spektrum różnych smoczych ciał, ale była wystarczająca aby wygiąć się zwinnie w S-owy kształt, a potem umożliwić Quazowi w miarę szybko przypuszczony atak na jedną z włochatych postaci. Rzecz jasna nie na samej prędkości skupiał się drzewny, choć z oczywistych względów musiał się raczej spieszyć, by nie dać kicaczowi umknąć.
Jednego z nich zamierzał chwycić w zęby, najlepiej po prostu za tułów, ponieważ stanowił największą powierzchnię i jednym gryzem przepołowić, lub przynajmniej zmiażdżyć zębiskami na tyle, by uszło z tego dziadostwa całe życie. Musiał się w prawdzie schylić by wykonać swój ruch, jednak gdy wylądował po swoim niby wyskoku (prędzej wierzgnięciu przednią częścią ciała), zgiął lekko łapy, tak że odległość między zającem a jego szczękami nie powinna być wielka. Co zaś tyczy się drugiej istoty, także nadzieję pokładał w swoich szczękach, więc o ile nie chybiłby pierwszego, wcześniej znokautowanego ramieniem zająca, wyplułby go gdzieś na bok i skierował zakrwawione kły by dziabnąć w bok drugiego stwora. Musiał jak najbardziej zagęścić ruchy, dlatego po pierwszym ataku, zamierzał poprowadzić łeb blisko ziemi, wciąż stojąc na lekko zgiętych, ale zapewniających stabilność kończynach, i przekrzywiając głowę, jak gryzący na ślepo, spłoszony krokodyl, by natrafić nią na przeciwnika. Gdyby nie zdołał ugryźć go w bok, tak jak zaplanował, zawsze istniała szansa, że przy próbie odskoku, gdzieś w smoczych szczękach zapodzieją się małe łapki, a przy najgorszym scenariuszu, ciałko odbije się od łba, zamiast nabić na zęby. Celem kłapnięcia, jak nie trudno się domyślić było oderwanie sporego kawałka ciała z widocznego dla Quaza profilu, czy też odgryzienie pochwyconych łapek.
Co się zaś tyczy się trzeciego agresora, właśnie tego, który zdołał wbić zęby w brązową pierś, o ile Szyszkowy nie stratował go przy okazji, będzie musiał zająć się nim za chwilę