Strona 19 z 31
: 10 gru 2019, 17:06
autor: Mgliste Wrzosowiska
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Brzydką cechą smoków było brać większość spraw za pewnik. Uzdrowiciel byl po to, aby leczyć, łowca, aby karmić, wojownicy i czarodzieje – aby bronić.
Z czasem zapominało się o przejawach kultury, zwykłej smoczej wdzięczności za swój poświęcony czas lub trud.
Mglista obserwowała podobne zjawisko, chociaż tylko u niektórych z jej braci lub sióstr.
~
Miło mi zatem, że tobie również mogłam sprawić przyjemność – zachichotała bezdźwięcznie, przymrużając perłowe powieki. ~
Jeżeli kiedykolwiek będziesz potrzebować pomocy, wezwij mnie, a przylecę – rozciągnęła blade, mleczne wargi w delikatnym uśmiechu, a frędzle uszy poruszyły się.
~
Tatuś ci pomógł? Czuję, że za tym kryje się kawał dobrej historii – zagadnęła z nutką ciekawości w mentalnym głosie.
Czaromgła zaś poruszyła delikatnie głową, kiedy jasny jeleń przybliżył się. Kiedy jego nos próbował dotknąć jej ciała, poczuł delikatny, ledwie wyczuwalny dotyk. Czaromgła parsknęła, a nastepnie drobiąc w podłożu, obiegła jelenia, zapraszaąc do zabawy. Nie miała zbyt wiele okazji, aby faktycznie pobyć z innymi stworzeniami.
Sufrinah obserwowała harce kompanki z rozczuleniem, wodząc przez chwilę za nią lazurowymi oczami.
~
Tak, to cień. Spotkałam ją pierwszego dnia wyprawy, to był cudowny dzień – mówiąc to, uśmiechnęła się miękko na to wspomnienie.
: 10 gru 2019, 21:05
autor: Światłość Wspomnień
Coś w tym jest, to prawda. Może też dlatego mało smoków decyduje się na coś takiego, jako że wielu nie lubi takich gestów, albo szybko próbują zwęszyć spisek. Dlatego miłą odmianą była taka reakcja, przynajmniej w jej guście. Obydwie były zadowolone, na to wychodzi. To dobrze! Kiedy słuchała słów Mglistej, pokiwała głową, i wydała z siebie dość głośny kaszel, po czym przełknęła ślinę. Widać po jej minie, że mowa i przełykanie sprawiały jej trudności.
–Trochę głupio mówić... Ale...ale chyba musiałam coś złapać ostatnio. -podrapała się po swoim pysku nerwowo, prychając po raz kolejny. Albo to był też fakt, że Urzara leżała ostatnio dość długo na śniegu... Eh, niestety. Pogoda nie służy pustynnej.
–Heh, tak... Znaczy się, to drobny gest był. Podczas tego spotkania... na skałach pokoju właśnie, dał mi szalik, bo praktycznie zamarzałam– Wskazała palcem na to futerko okręcone wokół szyi. Będzie je nosić na pewno przez całą zimę –Szczerze mówiąc, może niby to nie wiele ale moim zdaniem miłe z jego strony. Nie musiał się fatygować, w końcu jestem obca, prawda? -A przynajmniej takie ma doświadczenie, że każde stado trzyma się swojej grupki i stara nie zwracać uwagi na innych. A tu proszę, zaskoczył ją też jak i Mglista swoimi podziękowaniami.
Tymczasem Jeleń zachęcony i zaintrygowany przez czarną mgłę, zaczął podskakiwać i truchtać po śniegu, próbując złapać, czymkolwiek ta istota była! Fakt, też nie zawsze się bawi z innymi zwierzętami. Ale może warto spróbować? Ostatnio ciągle przebywa w otoczeniu smoków... Fajnie było widzieć kogoś, nawet jeżeli nie miał pełni ukształtowanego ciała, to chociaż przypominał sylwetką jego. Gdyby mógł, to by podgryzł... W pewnym momencie, kiwnął głową, jakby próbował powiedzieć Czaromgle, żeby ruszyła za nim. Może pościgają się?
–Pierwszego dnia? Oooo. Mój pierwszy dzień na wyprawie nie był fascynujący. Próbowałam się nie zgubić w lesie. -zachichotała. Chociaż zaraz tego pożałowała, bo kaszel coraz bardziej wdawał się jej we znaki. -Ahhh, przeklęte choróbsko.
/Czarny kaszel!
: 10 gru 2019, 21:25
autor: Mgliste Wrzosowiska
Czaromgły nie trzeba było prosić dwa razy, gdy tylko jeleń dał znak, ze ma zamiar się pobawić, ona ruszyła energicznie za nim, praktycznie płynąc kilka łusek nad ziemią, nie dotykając jej. Biegła w stronę polanki, po niewielkiej górce w dół, zarzucając bezrogim łbem w górę i w doł z uciechy.
Kiedy zaś Sufrinah usłyszała, jak piękna złota uzdrowicielka pokasłuje, w jej ślepiach pojawiła się troska.
~ O masz ci los, co za pogoda. Tobie musi być przede wszystkim ciężko w ten ziąb[color] – odpowiedziała w jej myślach, a następnie wyciągnęła miseczkę z przydymionego szaroróżowego kryształu. Zaraz potem sięgnęła po bukłaczek i nalała do niej wody w połowie. Potem magią podgrzała wodę, aby zaczęła bulgotać, ciągle się gotując. Wtedy też rzuciła listki lubczyku, pachnącego specyficznie i mocno, aby zioło nabrało mocy, zamieszała je wąskim białym drewnianym patyczkiem. Parujące naczynie zawisło pod pyskiem uzdrowicielki.
~ Spróbuj powdychać głęboko – powiedziała, obserwując, jak smoczyca się inhaluje. Dopiero, kiedy napar przestał parować, wyciągnęła skrystalizowaną grudke miodu, wrzuciła do miseczki i zamieszała, aby się rozpuściła, dopiero wtedy podała jej do wypicia.
Zaczekała, aż cały napar zniknie, a następnie skupiając myśli, przyłożyła palce do złotej piersi smoczycy, wlewając w nią karminową moc. Zlokalizowała skupiska bakterii, któe zaczęła usuwać z jej dróg oddechowych wraz z flegmą, którą musiała wypluć. Potem zaczeła regenerować pęcherzyki płucne oraz oskrzela, nastepnie naczynka krwionośne i błonę śluzową. Dodała jeszcze nieco mocy, aby organizm doszedł do ładu po chorobie i zabrała palce.
/lubczyk – ogień
: 12 gru 2019, 21:26
autor: Światłość Wspomnień
Ignifir chciał jakby popisać się szybkością swojego biegu przed cienistą istotą, momentami podskakując lub strzelając baranki. Taka zabawa, nawet jeżeli i z cieniem, była nawet ciekawa. Nie próbowała go podgryzać, to jest plus! Ale oczywiście, obserwował czy ona za nim biegnie. W razie czego stanie i poczeka!
Urzara zaś pokiwała głową na jej słowa. Oj tak, dopieka. Czysta krew pustynnego smoka jednak daje o sobie znać, jakby nie było. I to chyba nawet za dobrze. Wpierw, obserwowała co robi. Zawsze lubiła obserwować innych uzdrowicieli, ale po raz pierwszy widzi z innego stada, pracującego. I to był w sumie też jedyny taki raz, kiedy to ona jest leczona! Poniekąd...była ciekawa jakie to uczucie? Zaraz się dowie.
Wpierw inhalowała się lubczykiem zgodnie z poleceniami, a przynajmniej na tyle ile mogła. A później wypiła. Zerknęła na jej łapkę, a potem na nią. Magia Mglistej robiła swoje.... Jednak chyba nie do końca udało się wytępić chorobę. Czuła jeszcze trochę drapania w gardle. Ale, jest ciut lepiej niż wcześniej, bo przynajmniej łatwiej się jej oddycha teraz.
–Chyba choroba nie chce mnie jeszcze opuścić. Ale dziękuję mimo wszystko, bo czuję się lepiej -powiedziała do niej, szczerząc ząbki w uśmiechu. Była wdzięczna za jej pomoc. I też są plusy, będzie miała w końcu powód, żeby porządnie odpocząć w swojej jaskini!
: 13 gru 2019, 9:38
autor: Mgliste Wrzosowiska
Czaromgła najpierw sprawdzała jelenia. Dla niej taki bieg był prosty, nie męczyła się, nie potrzebowała odpocząć, magia ją napędzała. Zresztą, nie chciała pokazywać swojej wyższości nad tą istotą. Miała tak nie wiele sposobności, aby pobyć z kimś innym, niż wielkimi miękkimi, dlatego cieszyła się tą zabawą.
Przyspieszyła nieco, okrążając jelenia od prawej. Mglista postać musnęła miękko jego bark, a potem wyraźnie uradowana, biegła już koło niego, zmuszając go do wytężenia kroku do czasu, aż nie obsypała go białym puchem spod racic.
Smoczyca zaś skupiała się na leczeniu. Bardzo chciała odwdzięczyć się złotej smoczycy. Wywar wyszedł odpowiedni, ale moc... moc wymykała jej się spod kontroli, czasem musneła jej ciało, a potem się wycofywała. Zmartwiona, zaciskała szczęki, odczuwając pierwsze przebłyski irytacji, a gdy zrozumiała, że nic z tego nie będzie, w oczach młodej Sufrinah zalśniły wstrzymywane łzy upokorzenia.
Pociągnęła nosem, pozwalając, aby grzywa częściowo przesłoniła białe łuski, kontrastując swoim soczystym fioletem. Odddychała krótko przez nos, chcąc uspokoić emocje.
Jeszcze Wspomnienie okazała się taka kochana i wyrozumiała!
– P-przepraszam, ja nie wiem, co się ostatnio dzieje. Ta moc... Maddara, jest taka kapryśna. Mama mówiła, że jest mną, a skoro jej nie rozumiem to nie rozumiem siebie, ale czasem jest tak ciężko... – sapnęła, ocierając wierzchem łapy policzek. Zaczęła czyścić kamienną miseczkę, a potem schowała ją do torby.
: 14 gru 2019, 19:48
autor: Światłość Wspomnień
Miał poniekąd wrażenie, że igra z ogniem. W końcu taka istota jak ona, mogłaby go pewnie rozerwać na strzępy jakby chciała. Instynkty działają, ale z drugiej strony strony, był ciekaw. Po prostu ciekaw, i brało to wyższość nad wszystkim. Szczególnie że Czaromgła okazuje się być nawet fajna, skora do zabaw. Wyciągał swoje kopyta, próbując gonić za nią. Jednak ta poruszała się, no, jak powietrze wręcz. Szybko! Kiedy go musnęła, skóra jego zadrżała. Nie dał rady jej dorównać, plus jeszcze oprószył go śnieg. Zatrzymał się i otrzepał, rozejrzał się. Nieopodal rosło młodziutkie drzewko. Szturchnął je bokiem , może jak się uda, równie i na nią posypie się śnieg? A nawet, to jak będzie wyglądał, przenikający cienistą?
A Urzara? Urzara zdecydowanie rozumiała swoją koleżankę po fachu. Zdecydowanie. Wiedziała jakie to jest uczucie, kiedy wkłada się całą swoją pracę i energię by smok poczuł się jak najlepiej, ale coś zaczyna zawodzić. A potem przyglądać się, jak pacjent może jedynie kuleć do swej jaskini, zostając się bezradnym. Ba, niedawno została nawet zrugana przez swoją zastępczynię... Urzara wyciągnęła swoja długą łapę, pogłaskała ją po ramieniu- tak na pocieszenie, bo mimo wszystko ciężko się patrzy na smutne miny. Później cofnęła się
–Nie musisz mnie przepraszać, ja też to miewam. Ojjj... i to często. Mam wrażenie że moja maddara jest silna i dobrze nad nią panuję a jednak potrafi pokazać jak bardzo się mylę -Westchnęła cichutko, łapa Urzary zacisnęła się na śniegu. Ale zaraz spojrzała się na nią i uśmiechnęła się ponownie, żeby nie wyglądać na przygnębioną. Z resztą, to było u niej najważniejsze- cokolwiek się nie dzieje, on miał być na twarzy!
–Jestem pewna że się kiedyś nauczymy. I będziemy najlepsze w naszej dziedzinie, hm? -poszturchała ją zaczepnie. Nie było co się smucić!
: 20 gru 2019, 17:17
autor: Mgliste Wrzosowiska
/Wybacz zastój ;)
Czaromgła zaś wydała się bardzo szczęśliwa. Nie należała do mściwych istot. Chociaż na pewno była nieco zadufana w sobie oraz w swojej wspaniałości. Widząc, że jej kompan się męczy, wyprzedziła go o pół ogona, zataczają przed nim półkole, drobiąc smukłymi cienistymi kopytkami w śniegu. Kiedy ten potrząsnął drzewkiem, a śnieg posypał się kuniej, zmrużyła fioletowe ślepia cienistymi powiekami, przeobraziła w czarnego rudzika, a następnie wzleciała, omijając hałdę, aby usiąść na bursztynowym rogu.
Magia zaś przetransportowała śnieg na jego własny nos. Zatrzepotała skrzydłami z uciechy, pusząc piórka.
Kiedy Ognista wyciągneła ku mnie złocistą łapę, mrugnęłam perłowymi powiekami, uśmiechając się delikatnie ku niej, a następnie, nim zabrała dłoń, uniosłam swoją białą zwieńczoną zielonymi pazurami, aby położyć ją delikatnie na jej złotej łapce.
Pociągnęłam krótko nosem.
– Wybacz mi moje łzy, tak nie przystoi. Przeważnie tak się nie zachowuję, czasami nie umiem mierzyć się z porażką – zaśmiałam się z pewną goryczą i rozbawieniem. Wyprostowałam jednak plecy, ściągając łopatki. – Tak, masz zdecydowanie rację. Będziemy najlepsze. Nie pot przecież uczyłyśmy się tyle czasu, aby się poddać – tym razem mój uśmiech był szczery i szeroki, odsłaniający drobne, jasne zębiska oraz fioletowe dziąsła.
– Kto był twoim Mistrzem? Tak mało wiem o innych Stadach, to jest aż straszne – zagadnęła z chichotem.
: 25 gru 2019, 21:01
autor: Światłość Wspomnień
Mogła zauważyć, że jeleń zaobserwował jej nagłą przemianę. Był wyraźnie zaskoczony i zdumiony. On bądź co bądź, był zwyczajną istotą, która magii raczej się wystrzegała. Dopiero jak jest w smoczym towarzystwie, zaczął dostrzegać plusy w tym całym czarowaniu. Zmiana wyglądu? Jeszcze tego nie widział! I.... I to był błąd, bo ona go zaskoczyła śniegiem. Spłoszył się że prawie stanął dębem i otrzepywał głowę. Chyba wyglądał teraz na nieco obrażonego. To nie fair!
–Ja się domyślam. Mówiąc szczerze, często też mam ochotę wybuchnąć płaczem -powiedziała kiwając głową. Niestety, ale praca uzdrowiciela bywa często taka, że pożerała nerwy. W końcu tu chodzi o życie i zdrowie najbliższych, stada... Nie byłaby zdziwiona, gdyby niektórzy nie wytrzymywali presji i nie zażywali non stop wywaru z melisy.
Urzara uśmiechnęła się, równie szeroko widząc, że polepszył się jej humor -Dokładnie! Wszyscy będą zwracać się do nas o pomoc, zobaczysz -zachichotała w tym momencie. Później, nieco odetchnęła –Właściwie... mam dwóch. Głównie uczył mnie mój tata, Światłość Erycala -powiedziała do niej, zadowolona –A moich postępów pilnowała inna uzdrowicielka, Wieczna Perła. A ciebie?Mówiąc szczerze też mało wiem... Może to dziwne, ale mało mam kontaktu z smokami z innych stad. -Ale czy można się dziwić, uzdrowiciele zawsze mają tonę spraw na głowie, że czasami ciężko jest wykrzesać chwilę na takie rozmowy. Ale przynajmniej teraz się udaje, hm?
: 29 gru 2019, 14:35
autor: Mgliste Wrzosowiska
Cień utrzymał się poroża bez przeszkód, ale kiedy jeleń wyglądał na zdenerwowanego, sfrunęła nad jego oblicze, patrząc w jego ślepia, a następnie otuliła skrzydłami jego pysk, gładząc włochate policzki. Przekaz był jasny: nie gniewaj się!
Zaraz potem poleciała wzdłuż pagórka, zachęcając go do zabawy w rozgarnianie śniegu.
– Początki bywają po prostu trudne, zwłaszcza gdy nagle zostaje wszystko na jednym łbie – westchnęłam, otulając przednie łapy ogonem. – Prawdziwe bogactwo Mistrzów, no no. Co prawda nie słyszałam tych imion, ale dobrze mieć kogoś do kogo można się zwrócić w razie wątpliwości. Moją była Infamia Nieumarłych, teraz jest czarodziejką. Zawsze lubiła walkę – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. – Ja nawet jeżeli kogoś spotykam, to głównie samców, uwierzysz? Jakby w świecie był tylko sam testosteron – zachichotałam na ta myśl, bo w sumie można było takie wrażenie odnieść.
: 19 sty 2020, 16:43
autor: Szara Rzeczywistość
Czy smok może zmienić się na lepsze bez wpływu innych? Nie może o ile nie jest chory psychicznie i jego alter ego nie zaczyna przejmować kontroli nad jego ciałem. Godnemu to nie groziło... Podejście w duchu było zupełnie czym innymi niż to prawdziwe, które uwidaczniał... A mimo to wciąż i wciąż spotykał się z porażką. Porażką było jego dążenie do władzy, porażką była miłość, którą jakoś wszyscy dookoła próbowali zniszczyć, chociaż sama w sobie była zwyczajnie ciężka przez trudność w okazywaniu uczuć, ciężkie też było życie pomiędzy smokami które niegdyś byli bohaterami, a teraz stali się zwykłymi głupcami o poglądach nie mających większego sensu dla Godnego. Dlaczego każdy chciał przyczynić się do jego upadku. Czy tak działał własnie świat? Kiedy próbujesz się odbić, wszyscy dookoła próbują ci pokazać gdzie twoje miejsce? Ostatni księżyc był na prawdę trudnym przeżyciem... chociaż dwa księżyce temu mógłby powiedzieć, ze znalazł szczęście i miłość w postaci Eurith, szacunek w stadzie oraz docenienie ze strony nowej bogini lata.
A teraz? Czuł się jak chochlik, którego wielki i groźny wojownik uderzył w pysk tak mocno, że rozbiłby mu łeb. A jednak coś tam było i przypilnowało, żeby nie zginął przy tej farsie zwanej walką. Może był ku temu większy cel, żeby żył? Tyle pytań i żadnej odpowiedzi.
Przyszłość nie malowała się jednak w jasnych barwach. Była tak samo biało-czarna jak krajobraz dookoła Godnego, który położył się pod prastarym drzewem i skulił się w kłębek żeby dać odpoczynek swoim łapą... Ostatnio zdecydowanie więcej chodził bez celu po terenach wspólnych. Tym bardziej że ukrył tutaj sporo swoich bogactw.
: 19 sty 2020, 16:52
autor: Eskalacja Konfliktu
Tym razem wyszła na spacer sama, nawet kompance się wymsknęła, pomimo jej wprawnego nosa. Odczuwała niezadowolenie Vhesiry, choć dzieliła je taka odległość. Musiała jednak odpocząć. Nawet od niej. Zamknęła umysł na wszystkiego rodzaju kontakty. Maddara, bleh. Czemu nie potrafiono porozumiewać się bez niej? Czy przypadkowe spotkania miały całkowicie wyginąć?
... jak widać, nie. Zauważyła znajomą sylwetkę pod wielkim drzewem. I choć bardzo chciała go jeszcze trochę unikać, musiała łyknąć gorzki smak konieczności. Nie mogła się z nim mijać całą wieczność. Po ostatnich wydarzeniach i rozmowach, samica zaczęła się bardziej w sobie zamykać. Ruszyła więc ku niemu, od przodu, więc zapewne mógł ją od razu zobaczyć. Nie skradała się, nie bawiła w żadne gierki.
Stanąwszy nad śpiącym samcem nie wiedziała za bardzo co zrobić. Odleciała z przełęczy zanim zdołał się wytłumaczyć, a to, co mówił tłumowi niezbyt ją interesowało. Mógł kłamać. Jej by raczej nie okłamał, a przynajmniej chciała w to wierzyć. Wypuściła kłąb ciepłego powietrza z nozdrzy. Liczyła, że samiec się chociaż podniesie i nie będzie kulił jak śpiący kot.
– Dlaczego atakowałeś moją siostrę w szyję? – zapytała, od razu przechodząc do konkretów. Nie było dla niej teraz istotne kto walkę rozpoczął, a kto nie. Na razie operowała suchymi faktami. Łowca może nie walczył na arenie, ale raczej znał podstawy walki. Każde pisklę się ich uczyło, nawet te co później zostawało piastunem. Wszyscy wiedzieli co oznacza atak w szyję, ślepia, głowę. Nie każdy był świadom innych miejsc wrażliwych, ale tutaj nie mieli do czynienia z takim przypadkiem.
: 19 sty 2020, 21:01
autor: Szara Rzeczywistość
Eh, na wspólnych terenach raczej rzadko mogło się liczyć na spokój, ale jeśli już miał ktoś mu przeszkadzać to ze wszystkich smoków mogła być to tylko Eurith.
Podniósł łeb, gdy była już bliżej niż ogon od niego. Patrzył początkowo nie mówiąc nic, ale kiedy usłyszał pytanie westchnął dość głośno. No tak, bo ten akurat temat był najważniejszy... w końcu była to jej siostra. Po co więc miał jej ściemniać? Powie dokładnie to samo co powiedział wszystkim zainteresowanym ma granicy.
–A jaki sens ma walka, bo nie rozumiem was, wojowników. Walczymy żeby zadawać jak największe rany. Całe życie w taki sposób atakuje, a twoja siostra jasno określiła, że walka będzie trwała do omdlenia albo śmierci... Czy to nie jest równe groźbie? Poza tym szykanowała mnie, uznając że nie jestem warty niczyjej miłości. Jest strasznie impulsywna i wiedziałem również że to utrudnia rzucanie czarów. Co poza tym? Ah, tak... Nawet drapieżnik nie kontratakuje przy pierwszym ataku. Oboje wiemy, że sprowokowała walkę, a ja nie zamierzałem pozwolić obrażać siebie, a tym bardziej ciebie.
Zamilkł na chwilę i westchnął.
–Przeze mnie znów cierpisz... Kolejny raz. Czy to się kiedyś skończy?
Samiec spoglądał chwilę na Eurith a potem znów położył łeb na ziemi, jakby wolał się zamknąć na świat zewnętrzny. Chciał czy nie, ale uczucia nadal stanowiły dla niego dużą wartość i nie potrafił ich ukrywać tak dobrze jak inni. Może własnie dlatego w jego kącikach ślepi pojawiły się gorzkie łzy. Znów przeciągle westchnął, a potem przykrył łeb prawą łapą, tak żeby sięgała kącików w z których pozbiera wilgoć.
Miał po prostu tego dość, tego wszystkiego. Wszystkich.
: 19 sty 2020, 21:13
autor: Eskalacja Konfliktu
Jeżeli chciał od niej spokoju, nie powinien był wychodzić poza tereny stada. Eurith nie mogła wiedzieć jak czuje się Godny, bo nawet ze sobą już nie rozmawiali. Ona unikała jego, on jej. W końcu jednak musiało dojść do konfrontacji. Lepiej na ustroni, niż skałach pokoju.
– Nie o to pytałam – odpowiedziała, zbywając jego próbę filozoficznych rozważań. – Wiem jaka jest ona i do czego jest zdolna. To twoje zachowanie mnie zaskoczyło.
Po Mahvran spodziewała się tego, co zaszło. Wszystkich słów jakie padły i jakie paść mogły. Nie wzruszyły jej, bo była do nich przyzwyczajona od dziecka. Surowość, beznamiętność, sprowadzanie innych smoków – nawet bliskich – do poziomu mięsa. Tym dla wywerny byli członkowie Plagi: otoczką, która miała ochraniać jej tyłek i jej idee, które w jakimś stopniu pokrywały się z ideami stada. Ale Godny? I walka? Właśnie przez to jego pierwsze zdanie które teraz wypowiedział... no, nie była pewna czy na pewno go zna na tyle na ile myślała.
– Dałeś się jej sprowokować. Mahvran operuje językiem lepiej niż wąż swoim jadem. Wie jak dobierać słowa. – No, przynajmniej w niektórych przypadkach. Czasem je wypluwa tak chaotycznie, że sama się gubi w swoich zeznaniach. Tego na głos już nie powiedziała. – Większość wojowników nie walczy na arenie by zabijać smoki, od tego są wojny. Najbardziej popularnym warunkiem pojedynków jest zasada nie uderzania w miejsca witalne. To pierwsza rzecz o której się młode smoki uczą, wojownicy czy nie. Jeżeli atakowałeś szyję, dla niej było to otwarte, niewypowiedziane wyzwanie do walki o życie lub śmierć. – Próbowała mu to wytłumaczyć, ale nie rozumiała dlaczego musiała, to przecież podstawowa wiedza każdego smoka.
Pokręciła pyskiem na boki, kiedy zarzucił jej cierpienie z jego powodu. Nie było to prawdą. To najwidoczniej musiało się wydarzyć. Skoro wydarzyło się wtedy, mogło mieć miejsce i później, w innych okolicznościach. Po prostu Eurith nie dostrzegała do tej pory jaką jędzą była czarodziejka. Albo raczej głupio wierzyła, że ta jędzowatość nigdy nie będzie skierowana na nią, na siostrę krwi.
Choć nie widziała jego łez, dało się je wyczuć. Lekko zmarszczyła nozdrza. Nie rozumiała co to oznacza. Może w jego życiu działo się więcej złego niż jej mówił?
– Mam odejść? – zapytała wprost, gotowa uszanować wolę samca, niezależnie od tego jak bardzo by ta wola ją bolała.
: 19 sty 2020, 21:40
autor: Szara Rzeczywistość
Hm a co jej miał powiedzieć? Że w tamtej chwili czuł się samotnym porzuconym przez stado i szukał wręcz zaczepki? Jak powinien postępować, dlaczego wszyscy chcieli mu mówić jaki powinien być i jak bardzo się zmienił, skoro on sam tych zmian nie widział?
Nie odezwał się. Nabrał tyko powietrza w pysk i przemilczał to nie chcąc już przyjmować postawy obronnej przed zarzutami. Długo się nie odzywał, aż w końcu kwaśno się uśmiechnął.
–Dostała to co chciała i pokonała sama siebie... Wybacz, że miałem czelność bronić swojego zdania za cenę życia. To już i tak nieważne.
Zamilkł na dłuższą chwilę i jak już ukrył się pod łapami usłyszał jej głos. Odejść? O tak, to na pewno by pomogło. W końcu podniósł łeb i gorzko się zaśmiał przez łzy.
–Wolałbym, żebyś mnie przytuliła i powiedziała, że mnie kochasz... Czuję się tak jakbym nie miał już nikogo poza tobą i jeśli stracę Ciebie to nie pozostanie już nic. Stado już mnie nie chce, a ja nie wiem czy mam siłę walczyć o nie.
Westchnął i podniósł się, zatrząsł się z zimna chociaż jeszcze chwilę temu nie było mu zimno.
–Chciałbym, żeby było jak niegdyś, ale być nie może. Jeszcze niedawno widziałem cel w życiu... zostać kimś ważnym dla stada, które miałem za rodzinę. A teraz kiedy znam zdanie przywódcy, który w pysk mi powiedział, że mi nie ufa... Eh, czy przynajmniej ty mi ufasz?
Po co miał się w ogóle produkować jeśli nawet jego partnerka nie zamierzała uwierzyć w niego? Jaki sens miała rozmowa, jeśli słowa z serca dla kogoś ważnego mogły być filtrowane i przeszukiwane pod celem odnalezienia kłamstw?
: 19 sty 2020, 21:47
autor: Eskalacja Konfliktu
Wzięła powietrze w płuca. Mógł odrzucić wyzwanie, nikt go do niego nie zmuszał. Skoro tak bardzo mu zależało aby udowadniać swoją wartość, może sam w siebie nie wierzył. Więc jak inni mieli uwierzyć? Uznała jednak to za bezowocną dyskusję, nie dojdą do konsensusu. Spojrzała na niebo. Viliarze, jesteś wredną łajzą, ale daj jej siłę...
Zaraz, co on powiedział? "Stado go nie chce"? Zamrugała i poświęciła dłuższą uwagę analizie tych słów. To tak w ogóle się da? Zarówno Eurith jak i Rakta uważały się za odpadki Plagi ,a jednak nikt im wprost nie kazał spadać bo były potrzebne. Każdy był. Łowca, wojownik, nawet – niestety – piastuni. Dlaczego Ziemia miałaby chcieć się pozbyć swojego koronnego łowcy?
Westchnęła bezgłośnie i okrążyła samca. Położyła się obok niego, z lewej strony. Nie była w tym najlepsza. Pocieszanie, khm. Ostatnią osobę którą pocieszała była Mahvran, i jak to się dla niej skończyło? Była jeszcze Rakta, ale ona, no, to specyficzna smoczyca. Nawet nie oczekiwała wsparcia. Tutaj Godny go nie tyle chciał co potrzebował. A Eurith nie była do tego odpowiednia, przynajmniej w swoim mniemaniu.
To były sprawy innego stada, nie mogła się w nie mieszać. Znała tylko aspiracje łowcy, które najwidoczniej nie były aktualne. Położyła łeb na jego karku. Szukała odpowiednich słów, lecz mogła by czekać i miesiąc – nie wpadłyby jej magicznie do głowy.
– Czemu uważasz, że to stado cię nie chce? – zapytała, nie mogąc do końca poskromić ciekawości. Ostatecznie to samiec stwierdzi czy chce jej o tym opowiadać czy nie.
: 19 sty 2020, 22:15
autor: Szara Rzeczywistość
A czy ktoś chociaż raz spróbował podbudować jego samoocenę? Każdy tylko przychodził, wymagał bycia poważnym, mądrym i zdyscyplinowanym. Każdy przychodził z jego drzewa odrywał gałęzie patrząc na to czy drzewo sobie poradzi ustać na wietrze. Jaką więc mógł mieć ufność do samego siebie...? Najzabawniejsze było to, że znalazł odrobinę ukojenia w tym, że przeżył walkę która nie miała racji bytu.
Cóż, podchodziła do tego jak drapieżnik, któremu smok rzucał mięso jako posiłek... albo lepiej, jakby Godny był jej pisklęciem, a ona była zwierzyną, która nie za bardzo rozumiała co mniejsza istota przyszłego drapieżnika w ogóle chciała od niego. Heh, to było zabawne z boku, ale nie dla łowcy, który autentycznie potrzebował bliskości. Godny popatrzył na nią znów z kwaśną miną i przeczołgał się bliżej niej, a potem wsunął po prostu łeb pod jej. To nie było takie trudne, ale najwidoczniej musiał sam sobie 'pomóc' przy zbyt sztywnej wojowniczce. Długo milczał nawet po jej pytaniu. Czy to oznaczało, że ona mu nie ufała? Dlatego właśnie pominęła w ogóle temat?
–Odkryłem dezertera. Wojownika, który chciał uciec z naszego stada... Dowiedziałem się o jego planach i postanowiłem poznać jego motywy. Wynikła z tego kłótnia i przyszedł wtedy przywódca, który nas rozdzielił. Wieczorem tego samego dnia przywódca powiedział mi, że nie widzi we mnie materiału na przywódcę i nie ufa mi. Skoro on mi nie ufał to nie mogę wierzyć w to, że zaufa mi ktokolwiek inny?
Zamilkł nie chcąc już nic mówić, próbując w sumie nadal podjąć decyzję czy powinien uznać jej ciszę jako potwierdzenie braku zaufania z jej strony. Może to właśnie on powinien odejść? Czy wyrzekniecie się siostry było podyktowane wejściem na "jej teren" czy dobrem dla przyszłości ich wspólnego życia? Tego wiedzieć nie mógł.
: 19 sty 2020, 22:50
autor: Eskalacja Konfliktu
Sam wiedział na co się pisał. Eurith była owocem skrzywienia, ukształtowała się tak, a nie inaczej. I tak przy swoim rodzeństwie wypadała na najbardziej normalną dla smoków z zewnątrz: to ona okazywała najwięcej emocji. Coś, co dla ogółu jest normalne, ale wśród Plagi już niekoniecznie. Rakta była zupełnie inna – też uznawana za dziwadło. Gdzie tu złoty środek? Chyba tylko w kręgu wzajemnego zaufania, którego częścią nie były i nigdy nie będą. Może powinny założyć własny, skoro i tak mają stado w stadzie..
Zachowywała jednak to tylko w myślach, uzewnętrznianie tego niczego nie zmieni na lepsze.
Wysłuchała jego krótkiej historii i lekko wzruszyła barkami. Trudno było się ustosunkować do spraw wewnętrznych innego stada. Nie wiedziała jak to jest w ziemi.
– Przywódca to nie stado. Powinien być jego głosem i wolą, ale gdy przestaje, to wiesz, starczy go wykopać. – Stwierdziła jakby to było coś banalnego. Dla kogoś jej szkoły, w rzeczywistości tak było. – Trzęsienie się starzeje, a stare smoki ogarnia strach, nieufność. Bliska śmierć powoduje różne rzeczy. Jedni ze strachu przed nią zostają nawet prorokami... – mruknęła z lekką drwiną. – Nie skreślaj stada tylko dlatego, że stary dziad ci odmawia tego na co pracowałeś. Jak ci zależy, to walcz o pozycję. Z tego co pamiętam, w Ziemi podchodzą do tego raczej demokratycznie. Nie ma znaczenia co myśli Trzęsienie, jeżeli stado z jego wolą się nie zgadza. Mają prawo wybrać kto będzie ich reprezentantem na kolejne księżyce. Jak ty nie wierzysz w siebie, inni też tego nie zrobią.
Nie była dobra w pocieszaniu, zwłaszcza w sprawach polityki. Ona się od tego odcinała, w życiu nie zamierzałaby walczyć o władzę. Może gdyby miała trafić w łapy kogoś pokroju tego całego Tejfe, ale to zapewne ustawialiby się do tego w kolejce aby mu wybijać takie pomysły jak władza z głowy.
– Ja uważam, że byłbyś w tym świetny – powiedziała nieco ciszej. I tak jej zdanie w tym temacie niczego nie zmieniało ani nie miało większej siły przebicia. – Masz głowę na karku, serce na odpowiednim miejscu. Tylko czasem starasz się aż za bardzo. Im większe masz wobec siebie, i innych, oczekiwania, tym łatwiej się możesz zawieść. Zawód bywa ciężki do przełknięcia, tak jak porażka. – Przymknęła ślepia, delektując się ciepłem ogrzewającym jej gardło, szyję i częściowo jej nasadę.
: 20 sty 2020, 5:53
autor: Szara Rzeczywistość
Wiedział na co się pisał, to prawda, dlatego sam też musiał pewne rzeczy nieco bardziej wymuszać od samicy. To nie było na plus, jednak też nie było minusem skoro z tej całej miłości pozwalała mu na takie czułości.
Czy ufał stadu? To wszystko nadszarpnęło jego zaufaniem... sytuacja z Krwawym sprawiła, że nie chciał wierzyć już nikomu, a przywódca był akurat w tym najgorszy. Wszystko można przełknąć, nawet porażkę związaną ze stanowiskiem, które chciał piastować... ale kradzież alkoholu, upicie się i bezpośredniość własnych myśli raczej nie była najlepszym rozwiązaniem. Po prostu nie MÓWI się wprost smoku, że się mu nie ufa, a następnie wysuwa kandydaturę kogoś innego i obrażonego smoka nie przekonuje się do poparcia wyboru, bo "stado je zaakceptuje".
To dobór słów niszczył wszystko. Zniszczył zaufanie do kogokolwiek ze stada jak i sprawił, ze siostra Eurith stoczyła z nim walkę na śmierć i życie.
–Stado poprze jego córkę, która jest moją mistrzynią. Do tej pory raczej nie mieszała się w sprawy stada... ale teraz jakoś zaczęła, pewnie za namową ojca. Żyje dłużej ode mnie i więcej dobrego zrobiła dla stada tylko dlatego, że miała więcej czasu.
Przerwał na chwilę, żeby westchnąć i zebrać myśli.
–Nie skreślaj siostry, Eurith... Zawsze jest łatwo powiedzieć, jeśli nie siedzisz w skórze tego, który został najbardziej dotknięty bólem. Ale może i masz rację, nie powinienem oceniać wszystkich tylko dlatego, że stary wojownik nie potrafi logicznie myśleć.
Pocieszenie w wykonaniu partnerki było raczej wątłe, jednak Godny zawsze potrafił odszukać prawdziwą jego siłę... Jedna z zalet posiadania szorstkiego ojca, który potrafił pochwalić syna tylko w momencie ceremonii i wtedy były to słowa, które miały największe znaczenie pośród wszystkich pośrednich gratulacji.
–Eh, dziękuję Eurith... Ja nie potrafię ostatnio mieć tego łba na karku. Wszystko mnie po prostu przytłacza... Fantom zaginął, uciekł za barierę, zostawiając nas bez słowa... Teraz jeszcze ojciec zrobił niepowtarzalne głupstwo i muszę wyruszyć za barierę, żeby odnaleźć go. Nie wiem jak będzie, nie wiem czy będę miał tyle sił, żeby to wszystko udźwignąć, ale będę się starał.
Czy mówił z sensem dla samicy? Dla niego zawód i ból ostatnimi czasy był po prostu niczym wyjątkowym. Będzie potrzebował czasu, żeby wszystko poukładać, albo zginie próbując.
: 20 sty 2020, 11:23
autor: Eskalacja Konfliktu
Trudno jej było cokolwiek na ten temat powiedzieć bo sama nigdy na to stanowisko nie zamierzała aspirować.
– Nie wiesz co stado zrobi, nie możesz z góry tego zakładać. Masz takie same szanse jak ona, a jak się boisz, że przy niej bledną to powinieneś je sobie zapewnić. Rozmowami ze smokami, okazując swoją przydatność... jak ci w życiu na czymś zależy to o to walcz, zamiast poddawać się przy pierwszej ciężkiej przeszkodzie. Przywódca powinien być wytrwały, prawda? – mruczała cały czas, przez co niektóre słowa mogły być mniej wyraźne.
Zesztywniała kiedy wspomniał jej siostrę. Albo smoczycę, która niegdyś nią była. Wzdrygnęła się nieprzyjemnie.
– To Mahvran dosadnie pokazuje jak bardzo ma w nosie swoich bliskich i jak po niej spływa to, co czują i skreśla ich jako pierwsza. Nie zamierzam walczyć za dwoje. – Odparła krótko. – Nie wtrącaj się w to, Godny. – Powiedziała, nie poprosiła. Nie chciała go już więcej widzieć naprzeciwko czarodziejki, a już na pewno nie w kałuży krwi. – Nawet jej zdechnięcie nie zmieniło tego jaka jest. Właściwie stała się gorsza. – Dalej nie wiedziała kto ją zabił, ale teraz nie miało to większego znaczenia.
Sporo się w życiu jej partnera działo, tak jak i w jej. Ona również traciła bliskich, robili też głupie rzeczy. Sama nie była kryształowa, jednak przynajmniej starała się im nie wchodzić w drogę.
– Głupstwo, to znaczy? – zaciekawiła się.
: 20 sty 2020, 14:23
autor: Szara Rzeczywistość
Nie zamierzała może i wyrażac większych opini co wcale nie było w sumie potrzebne. Prostota... zupełnie jak jej siostra Spuścizna. Czasami właśnie to proste myślenie było najlepsze. Miała rację, ale czy nie było za późno? W sercu Godnego zaistrzyła nadzieja, której potrzebował. Że tez znlazł ją teraz dopiero...
–Tak, to prawda...
Stwierdził milknąc na dłuższczy czas. Najwidoczniej termat był ciężki dla niej, a rana zbyt świerza, żeby ją poruszać. Wciąż jednak miał nieodparte wrażenie, że samica nie za bardzo mu ufa. Z czego to wynikiało? Może nie zauważał tego, że przez osatnie dwa księżyce po protu oddalili się od siebie?
Heh, jej siostra zginęła i powstała? Jak Spuścizna? Czy wszystkie smoki miały to do siebie, że zwyczajnie wracały do życia? Eh, miał się nie wtrącać, co go nieco uraziło, gdyż chciał uczestniczyć w jej życiu nie tylko na płaszczyźnie spotkań co jakiś czas. Oj dużo się działo, samiec wypatrywał w większości słów innych bólu i chyba nikt tego nie potrafił pojąć. Ranne serce zwyczajnie krwawiło, a miodu mu na rany przyniosła tylko Eurith robiąc przy okazji większe szkody przy innych uczuciach. Taka jednak była, dlatego też nie mógł wymagać zmiany u niej... Tym bardziej też wolał podać ogólniki dopóki nie upora się ze wszystkimi sprawami, które sprawiały mu zawód i ból. Tak jak sprawa ojca.
–Hm, powiedzmy, że przez niego udam się na zwiad, gdyż zaginął... za dawnymi barierami, z przywódcą, którego raczej wolałbym unikać... tak dopóki nie zginie na arenie przez ulubiony sposób ciągłych kontrataków.
: 20 sty 2020, 14:41
autor: Eskalacja Konfliktu
Nie ciągnęła już tego tematu. Skoro on go tak jakby zakończył, uszanowała to. Musiał sam sobie przemyśleć kilka kwestii, a ona nie zamierzała go od pomysłów ani odciągać, ani ku nim popychać. To musi być tylko i wyłącznie decyzja łowcy. Nie pozwoli jednak na to aby go wciągnięto w żadne gierki. Mahvran z pewnością spróbuje dopiec wojowniczce, a po co jej dokładać ku temu powodów. Dla Eurith byłoby najlepiej jakby łowca i czarodziejka już nigdy nie musieli mieć ze sobą styczności. Choć pewnie gdyby nie czerwonołuska, w ogóle nie doszłoby do tego brzydkiego konfliktu.
Czyli żal do Trzęsienia Ziemi mu pozostał i pozostanie. Huh. Musi być trudno żyć pod władzą kogoś, z kim się nie dogadujesz. Lub masz na pieńku. Oby i jej nie przyszło sprawdzić jakie to uczucie.
– Mhm – mruknęła tylko, nie ciągając go już za język.
Co innego zmartwiło ją na tyle, by ściągnąć łeb z pleców samca. Nie odsuwała się, dalej leżała blisko, ale tym gestem mogła mu zasygnalizować o co chodzi. Poważna rozmowa. Heh, jakby ta sprzed chwili nią nie była. Zastanawiała się chwilę, aż w końcu wydusiła to z siebie:
– Myślę, że byłbyś szczęśliwszy u boku samicy, która jest bardziej... otwarta. Emocjonalna. – Dobre sobie, miała ochotę się zaśmiać. Dla smoków Plagi to Eurith była nazbyt emocjonalna, ale przy "normalnych" smokach dalej była upośledzona pod tym względem. – Nie dam ci tego czego potrzebujesz. W takich chwilach jak ta.
Nie wymyśliła jeszcze jak "pozbyć się" relacji z Raktą, ale jeżeli odejdzie znienawidzona przez bliskich, będzie im po prostu łatwiej w życiu. Lepiej kogoś nienawidzić, niż za nim tęsknić. Tak się jej przynajmniej zdawało.