Strona 19 z 32

: 02 lis 2018, 22:57
autor: Feeria Ciszy

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Cicha miała szczęście, bowiem trafiła na smoka, który nie miał wielkich problemów z odczytywaniem smoczej mimiki. Elesair w lot zrozumiała co się działo – Cicha nie wiedziała czym jest sonda. Nie była ona w prawdzie czymś koniecznym... Ale nie da się ukryć, że była to rzecz przydatna. Warto było wiedzieć, w jaki sposób ową sondę wykonać.
Jak dotąd milczący kruk zabrał głos;
– Madarowa sonda bada ciało. I rany. Musisz dotknąć smoka i... No, sondować – Ptaszysko na chwilę zamilkło. W powietrzu dało się czuć drgania maddary, gdy Feeria kontaktowała się ze swoim kompanem. Bo przydałoby się jakoś dogłębniej wytłumaczyć, jak maddarowe sonda ma wyglądać... – Wyobraź sobie taką falę, która przechodzi przez smoka i bada jego rządy... Eee... Znaczy, narządy.
Jak zawsze, wszystko jest jasne...

: 04 lis 2018, 17:35
autor: Wieczna Perła
Mimo, że opis był skąpy i niemal niezrozumiały, to Cicha pojęła o co chodzi. Przydatne na przyszłość i najpewniej też na ten przypadek. Od razu więc wzięła się do roboty. Położyła dłonie na ciele smoka, posyłając sondę do środka, a dokładniej łba... i wszystko stało się jasne- żyła przy mózgu pękła. Czyli źle myślała i już zawaliłaby leczenie...zatrzymanie się, aby zadać proste pytanie bywa pomocne. Bardzo. Mimo, że zabiera cenny czas, to nigdy nie jest to rzecz, której nie można nadrobić. I to zamierzała zrobić- nadrobić stracony czas, zrobić szybkie leczenie. Nie znaczy to też od razu, że będzie to jakiś wyczyn lub rzecz niemożebnie ciężka, zwyczajnie się pospieszy...
Skoro jest to krwawienie wewnętrzne, to warto zacząć od owoców kaliny. Uzupełniła maddarą zapas ziół koło, wyciągając z nich potrzebną roślinę. Zaraz potem wrzuciła owoce do miski z wodą- również wytwór magii. Kiedy tylko uzyskała wywar, od razu podała go do wypicia smokowi. Potem przyszła kolej na liście nawłoci pospolitej. Ugniotła je, aby zaraz potem położyć w miejscu pęknięcia żyłki. Zagotuje też korę topoli czarnej- smok wyglądał jakby był w szoku. Zagotowała wielokrotnie wywar pilnując, aby nie przesadziła... Następnie podała do wypicia. Zabrała miskę w stosownym momencie, aby nie przedawkować. Poda też chmiel, głównie w celu zmniejszenia ciśnienia krwi. Sięgnęła po trzy szyszki tegoż zioła. Wrzuciła je do kolejnej miski... właściwie... czemu nigdy nie używa tych samych do paru ziół, tylko co zioło używa nowej? Rzecz jasna ma ich ograniczoną ilość, ale podczas leczenia jeszcze ni razu nie tknęła dwa razy tego samego naczynia... Mniejsza, potem się tym będzie martwić. Zaczęła gotować całość, aby zaczęła jakkolwiek przypominać profesjonalny medykament, a nie dziwne wymysły kuchenne smoków... Zaraz potem podała do wypicia kolejny płyn. Nie mając pomysłu na ostatnie zioło, jak zwykle posłuży się babką lancetowatą. Sięgnęła po jej liście, które następnie zgniotła. Kiedy jeszcze z liści wyciekały soki, położyła na ranie, zaraz obok innych ziół.
Ten etap miała za sobą, teraz pora na drugą część. Położyła łapy na ciele smoka, a dokładniej z boku. Maddara od razu powędrowała do źródła zranienia. Wpierw je zaleczy, a potem związane z tym objawy. Szybko pobudziła komórki żyły do regeneracji, aby całość się zrosła i nie pozostała nawet najmniejsza szczelina. Nie zapomniała również nakazać tamtejszym komórkom krwi szybsze regeneracji, aby ten wielki ubytek został szybko zapomniany. Teraz przyszła kolej na mózg. Zmniejszyła jeszcze ciśnienie krwi, jeżeli chmiel nie zrobił tego dostatecznie dobrze. Potem zadbała o nerwy kierujące się do oczu i płuc. Były osłabione i musiała coś z tym zrobić. Przyspieszyła regenerację istniejących i tworzenie się nowych nerwów. Dopilnowała, aby działały prawidłowo. Ważne, aby oddech smoka wrócił do normy, a wzrok nie był już taki byle jaki... Dopilnowała również tego, aby minął szok. Z tego też względu przeszła do uspokajania odpowiednich partii mózgu, żeby smok czuł się spokojniej. Uspokoiła też sam organ, niwelując odczuwalne zawroty głowy.

: 01 lip 2019, 13:09
autor: Iluzja Piękna
Razem z Somnium wyruszyliśmy na tereny wspólne w bardzo ważnej misji. Misji dotyczącej jedzenia i łowców. Moje stado nie pomogło zbyt wiele w tej sprawie gdyż niektórzy łowcy po prostu zniknęli a inni po prostu nie mieli jeszcze jedzenia. Dlatego też postanowiłem że może ktoś inny mi pomoże. Razem z Somnium rykneliśmy w przestrzec wzywając do siebie jakiegoś łowcę skłonnego nas nakarmić. Po tym jakże męczącym zadaniu usiadliśmy na miejscu czekając na objawienie w postaci smoka z jedzeniem.

: 01 lip 2019, 18:46
autor: Karmazynowy Kolec
Wodny nie zdążył jednak nawet dobrze usadzić się na łące, a już zauważył sylwetkę lecącego w jego kierunku smoka. Najwyraźniej smok ten musiał być w pobliżu, no bo niemożliwym było, aby przyleciał tak szybko z terenów własnego stada. Samiec ten w wyraźnym pośpiechu wylądował nieopodal lawendowego smoka i podszedł do niego szybkim krokiem.
– Coś się stało? – zapytał z wyraźną dezorientacją w głosie. W końcu przyleciał tu słysząc bardzo głośny ryk, który w jego mniemaniu powinien oznaczać, że coś się działo. A Wodny po prostu siedział sobie na łące, no i nie sprawiał wrażenia kogoś, kto potrzebuje nagłej pomocy.
Hmm... a jeśli to jest jakiś rodzaj pułapki? Zdążył już w miarę zaufać smokom Ognia, ale nie znał innych stad. Rozejrzał się więc z niepokojem dookoła, podchodząc wciąż do samicy, następnie wziął głęboki wdech. Chyba nikogo więcej tu nie było. A przynajmniej tak się wydawało na pierwszy rzut oka.
Stanął w końcu naprzeciwko lawendowego i zmierzył go pytającym wzrokiem. Chyba nie było powodów do większych obaw... ale nadal nie rozumiał, czemu właściwie ten smok tak głośno zaryczał. Na pewno miał w tym jakiś cel. Tylko jaki?

: 01 lip 2019, 20:17
autor: Iluzja Piękna
Z zadowoleniem przyjąłem fakt że moje wezwanie tak szybko sprowadziło do mnie innego smoka. Nie wydawał się szczególnie zaprawiony w walce więc pewnie był łowcą. Wolałem się jednak upewnić w swoich domysłach i po prostu spytać. Tak było przecież najłatwiej.
-Miałem zamiar wezwać tu łowcę a nie lubię korzystać z maddary. Jesteś może takowym? A jeśli tak użyczyłbyś mi i mojej kompance mięsa?– Zadałem pytania które dla mnie były ważne. W końcu musieliśmy jeść a że nie mieliśmy czasu na polowanie byliśmy skazani na łowców. Następnym razem raczej uda nam się tego uniknąć. Tylko musimy mieć po prostu czas a przy pisklakach musiałem być ciągle skupiony żeby nie zrobiły sobie krzywdy, zresztą Somnium także pilnowała tych urwisów. Chciałem w ten sposób odciążyć Nakrapianą którą ostatnio dość długo nie widziałem.

: 02 lip 2019, 0:08
autor: Karmazynowy Kolec
Dezorientacja, która malowała się na pysku Karhina, bardzo szybko przekształciła się w wyraz niesmaku. Naprawdę? Ryczenie, które niesie za sobą dość mało treści, jako zamiennik dla maddary? Karhin miał zdecydowanie problemy ze zrozumieniem niechęci niektórych smoków do używania magii. W końcu ten starał się ją wciskać nawet tam, gdzie może niezupełnie była potrzebna. No ale czemu tego nie robić, skoro maddara pozwalała się pozbywać tylu problemów w tak prosty sposób?
Jestem... adeptem na łowcę – powiedział po chwili, przekrzywiając lekko łeb. Jego postawa nie wyrażała już aż takiego niezadowolenia, jak moment wcześniej. – Nazywam się Karmazynowy. Kolec. I mogę was nakarmić, tylko musicie chwilę poczekać. Zaraz mój kompan przyniesie mięso – wzruszył barkami. Lyos i tak był w pobliżu Obozu, więc pozwolił sobie go wykorzystać. Przecież nie będzie sam wracał do groty, aby za chwilę znowu tutaj wrócić. – Jesteś z Wody, tak? – zapytał, choć było to pytanie retoryczne. Poznał już zapachy smoków różnych stad i potrafił je poprawnie rozpoznawać, co zresztą nie było zbyt trudne biorąc pod uwagę to, jak były intensywne. – Co to za zwierzę? – dodał, zerkając na kompana Iluzji. Nigdy wcześniej nie spotkał się z takim drapieżnikiem, więc zadał to pytania z wyraźnym zaciekawieniem.
Po chwili zaś nisko ponad drzewami pojawiła się dość nienaturalnie szybko lecąca chmurka, transportująca spory kawał mięsa. Można wręcz powiedzieć, że jak na jej rozmiary – za spory. Lyos zrzucił z siebie sarninę (4/4+2/4) przed Wodnym, po czym spojrzał swoimi rubinowymi ślepiami z rozdrażnieniem w stronę Karhina. Chmurnikowi najwyraźniej nie spodobała się rola transportera mięsa. Karmazynowy odpowiedział mu jedynie przewróceniem ślepi. – To dla was, podzielcie się jak chcecie – rzucił tylko w stronę samca i odsunął się kawałek, aby mógł spokojnie pożywić się jego zdobyczą.

: 02 lip 2019, 1:02
autor: Iluzja Piękna
Kiedy smok się przedstawił pokiwałem delikatnie głową. Więc dobrze myślałem! Dopiero po chwili uświadomiłem sobie że dobrze także byłoby powiedzieć coś o sobie.
-Ja jestem Iluzja Piękna, jestem wojownikiem ze stada wody a to jest Somnium ktora jest mantykorą- Rzuciłem uśmiechając się przyjaźnie. Najłatwiej było mi odpowiedzieć od razu na wszystkie zadane przez młodego samca pytania niż rozdrabniać to jakoś. Somnium widząc jakąś chmurę z jedzeniem na początku zjeżyła futro jednak kiedy chmura już odleciała a mięso zostało na miejscu przyciągnęła do siebie średni kawał sarniny mnie pozostawiając ten największy . Oboje zabraliśmy się za jedzenie. Jako że głód doskierwał nam już dosyć długo nie zajęło nam dużo czasu zjedzenie całości. Po tym wszystkim Somnium zaczęła próby wskoczenia na chmurkę z radosnym mruczeniem. To przyniosło jedzenie więc w jej mniemaniu nie mogło być groźne.
-A twój kompan, jak nazywa się ta istota?– Rzuciłem z zaciekawieniem obserwując starania kompanki.

: 03 lip 2019, 17:00
autor: Karmazynowy Kolec
A więc to coś nazywało się mantykora. Iluzja mógł z łatwością zwrócić uwagę na fakt, iż Karhin bardzo intensywnie przyglądał się zwierzęciu, jakby oceniał swoje szanse w walce przeciw niemu. Znaczy... oczywiście nie chciał zaatakować tej konkretnej mantykory, w ogóle miał nadzieję, że nie będzie miał okazji mierzyć się z tym drapieżnikiem, po prostu rozmyślał nad tym, jak mantykora walczy i jak ewentualnie powinien się przed nią bronić. – Wydziela normalny jad? – zapytał, zerkając w kierunku ogona Somnium. Spodziewał się odpowiedzi twierdzącej, choć w przypadku takich zwierzęcych fuzji nigdy nic nie wiadomo.
– Chmurnik. Lyos – odpowiedział na pytanie Wodnego. W międzyczasie kompan widząc nadchodzące zagrożenie wzbił się w powietrze, aby mantykora nie mogła go dosięgnąć. Z rozbawieniem spojrzał w kierunku Karhina, po czym odleciał kawałek do przodu i przykleił się znów do ziemi, jakby prowokując Somnium. Nie chciał nawet z nią jakoś specjalnie walczyć, tylko po prostu... pobawić się. Na własnych zasadach.

: 04 lip 2019, 13:58
autor: Iluzja Piękna
Somnium umiejętnie ignorowała tego drugiego smoka tak nią zainteresowanego. Zajęła się za to zabawą z tym całym Lyosem. Ta zabawna chmurka chyba nawet też chciała się bawić! Poczekała aż chnurka zbliży się do ziemi szykując się w międzyczasie do skoku. Zgięła wszystkie łapy po czym odbiła się od ziemi w stronę Lyosa z radosnym miałkniąciem. Pazury i tak miała schowane żeby w razie czego tej chmurki nie zranić. Zabawa to zabawa!
-Jad Somnium paraliżuje miejsce gdzie został wstrzyknięty choć nie wiem w jak dużym stopniu. Jeśli chciałbyś na jakąś mantykore zapolować dla mięsa to nie radzę bo jest trujące- Odpowiedziałem na pytanie Karmazynowego. Kiedy i ja otrzymałem odpowiedź na swoje pytanie przyjrzałem się dokładniej jego kompanowi.
-Jest jakimś dalekim krewnym cieni? Kaskada ma cienia i wygląda podobnie jak twój kompan tylko jest znacznie ciemniejszy- Rzuciłem obserwując zabawę dwójki kompanów. Ciekaw byłem czy ten tutaj jest odporny na rany fizyczne. Było to dosyć ciekawe bo cień był na nie odporny.

: 09 lip 2019, 23:34
autor: Karmazynowy Kolec
Tym razem Somnium mogła poczuć, że udało jej się dotknąć uciekającej chmurki. Było to zaledwie muśnięcie, jednak wystarczyło, aby mantykora poznała bardzo specyficzną budowę swojego przeciwnika. Niby kompan był tylko czymś w rodzaju kłębu dymu, jednak dotknięcie go wyraźnie spowodowało odkształcenie jego powierzchni. Na pewno jednak nie zraniło Lyosa, chyba że mamy na myśli jego ego.
No właśnie, chmurnik nie mógł zostawić takiej zniewagi bez odpowiedzi. Uniósł się na taką wysokość, aby pozostać poza zasięgiem Somnium, po czym stworzył kawałek drewna, który miał uderzyć mantykorę w potylicę. Uderzenie miało być oczywiście dość lekkie, bo choć mantykora zirytowała Lyosa, to ten zdawał sobie sprawę, że wielce niekorzystnym byłoby zabijanie oponentki.
Jakże wielkie zdziwienie pojawiło się w ślepiach chmurnika, kiedy deseczka zignorowała obecność Somnium. Nieudanej próbie towarzyszyło rozbawione prychnięcie Karhina, który obserwował kompanów. Widocznie mantykory były odporne na ataki magiczne. Cóż, w takim wypadku zdecydowanie nie chciałby z nimi walczyć na polowaniu.
Lyos jednak nie zamierzał tak łatwo odpuszczać. Natychmiast wystrzelił pionowo do góry, lecąc ku chmurom znajdującym się ponad nimi.
– Nie mam pojęcia. W sumie nawet nie wiem, co się stanie po zabiciu chmurnika, nigdy nie miałem okazji próbować. A nie zamierzam sprawdzać na swoim kompanie – na jego pysku pojawił się niemal przepraszający uśmiech. – Natomiast wiem, że zaraz będzie deszcz. Albo i burza. Chmurniki potrafią kontrolować pogodę na niewielkich obszarach – wzruszył barkami i spojrzał w kierunku nieba. Z chmur, które przesłaniały mu Złotą Twarz, zwykle nie padał deszcz, ale nie było to przeszkodą dla jego kompana. Jakby na potwierdzenie jego słów po kilku uderzeniach serca w miejscu, w którym stali, pojawiły się pierwsze krople deszczu. – Ehh... Potem sobie z nim to wyjaśnię. A tymczasem wybacz, ale nie przepadam za moknięciem. Do następnego? – rzucił, przygotowując się do lotu. Jeśli Iluzja nie będzie chciał dodać nic więcej, po prostu odleci w kierunku terenów Ognia.

: 15 wrz 2019, 23:35
autor: Nierozważny Duch
Kiedy smok zaczyna myśleć, iż życie zaczyna układać się w spokojną rutynę bez większych emocjonalnych problemów, to los postanawia wykopać pod nim dół, z którego trzeba się od nowa wydostać. Choć czy decyzje Tejfe rzeczywiście można nazwać igraszką losu? Reth wolałby to określić jako wymysł ślepego szaleńca, ale to stwierdzenie, choćby i trafne, przywoływało wspomnienia oraz dawno, pogrzebany ból. Przez księżyce w Ogniu przywykł do nowego stada i pogodził się częściowo z tym co się wydarzyło na Zdradliwym Urwisku. Jednak jego relacja ze starszym bratem pozostała bez zmienna.
Nierozważny liczył na to, że pewnego dnia Tejfe odwiedzi go w grocie, aby móc porozmawiać i wyjaśnić sobie parę rzeczy. Okazało się, iż to jaskiniowy samiec powinien wykonać pierwszy ruch, gdyż najwidoczniej rozwiązaniem problemów, według rozumowania jego brata, jest pogoń za ukochaną mamusią, która odeszła nie wiadomo gdzie wiele księżyców temu.
Reth sapnął zirytowany, gdy ta sama plątanina myśli nawiedziła jego umysł, kiedy to on stawiał coraz to kolejne kroki, prowadzące go przez tereny wspólne. Czemu tu przybył? Potrzebował zmiany otoczenia oraz musiał się pozbyć energii w jakiś inny sposób niż poprzez krążenie w kółko po własnej grocie. Wyprawy poza Wolne Stada świetnie się do tego nadawały, ale niestety nie mógł na nie chodzić codziennie, chyba że na stałe obrałby sobie los tułacza. Poza tym zaczynały mu się kończyć kamyki do zapłaty staremu bogu za ochronne błogosławieństwo, a nie chciałby ograbiać skarbca po to, aby wybrać się na zwykły, bezcelowy spacer.
Ostatecznie trafił w okolice Błękitnej Skały i szczerze nie czuł się ani trochę zmęczony, ale jednocześnie też stracił ochotę na dalsze wędrówki. Łączka przy skale była tak samo dobrym miejscem na przerwę, jak każde inne, więc bez większego zastanowienia ułożył się na ziemi. Położył się na lewym boku ze złożonymi skrzydłami i połowicznie wyprostowanymi tylnymi kończynami. Przednie łapy nigdy nie lubiły bezruchu, więc teraz automatycznie zaczęły skubać źdźbła trawy, tworząc górkę malutkich, zielonych kawałków roślin. Sam Reth nawet nie patrzył na to co robi, gdyż głowę trzymał wysoko, a rubinowe ślepia leniwie lustrowały teren wokół, nie skupiać się na niczym konkretnym.
Wraz ze smokiem przybył i też dumny kot. Rey przez większą część spaceru chadzał własnymi ścieżkami, trzymając się w jako takiego odległości od Retha. Mógł go łatwo usłyszeć, choć nie zawsze go widział. Gdy kocur dostrzegł leżącą figurę smoka, uznał że na razie nie będzie mu przeszkadzał i zamiast tego kręcił się w okolicy, przeganiając ptaki i szukając innych stworzeń, które mógłby w tym czasie zaczepić.

: 16 wrz 2019, 14:02
autor: Sztorm
Rozmowa z Zewem dała jej do myślenia i nie ukrywając podniosła nieco na duchu. Dawała nadzieję, że może nie była całkiem bezwartościową bryłą mięsa armatniego, jak traktowała ją Matka. Ktoś chciał jej w Stadzie... Mimo wszystko. Czas chyba więc przestać dąsać się na świat i zacząć to nowe życie, które ofiarowali jej bogowie?
Wyszła w końcu z grot i jaskiń i postanowiła rozprostować nogi w zachodzącym słońcu. Od kiedy przepłynęła ranna rzeką do Zimnego Jeziora, dochodziła do siebie przepełzając prawie z jednej kryjówki do drugiej. Dla skostniałych stawów i zastałych mięśni ten spacer był więc nie lada wysiłkiem. Awantura czujnie towarzyszyła jej, idąc przodem i sprawdzając, czy za zakrętem nie kryły się kłopoty. Sztorm nie była jeszcze mentalnie gotowa do spotkania z nikim z Wody.
Dlatego też pierwsze co Duch i Rey zobaczyli, wychodzące zza Błękitnej Skały wprost na łąkę był kary koń. Długa grzywa, przyprószona rdzą, zakrywała jak zwykle większość łba i tylko prawe oko, blade jak u trupa, łypało na smoka. Stulecie, idąca kawałek za nią zobaczyła w głowie obraz niebieskiego jaszczura i jego kota. Uśmiechnęła się lekko. Kto by pomyślał, więcej znajomych twarzy.
~ Zostaw. To nikt groźny. ~
Myśl tylko nieco uspokoiła klacz, która lekkim kłusem obiegła obrzeże łączki, sprawdzając zapachy i upewniając się, czy gdzieś za krzewem nie kryło się zagrożenie. Sztorm przewróciła ślepiami i sama wyłoniła się zza głazu.
Pierwsze co rzucało się w oczy, to jej chód. Zawsze pełen kociej gracji i elegancji, przypominający stąpającego po stepach tygrysa, teraz utracił nieco wdzięku. Tylko nieco jednak, konieczność która wiązała się z tym, jak słaba wciąż czuła się po całej aferze z Kaskadą. Nie kulała, ale poruszała się wolno, jakby każdy krok był naznaczony świadomym wysiłkiem.
Uniosła łapę na krótko, w pozdrowieniu i podeszła powoli do Czarodzieja.
~ To chyba mój szczęśliwy księżyc. Drugi Mag Ognia jakiego spotykam na Terenach Wspólnych. ~ myśl dotknęła umysłu samca, a samica skinęła mu łbem z szacunkiem. Nierozważny stanął przeciw niej kiedyś na Arenie i do dziś pamięta, jak padła w pierwszej rundzie. Miażdżące zwycięstwo, które nieco przytemperowało jej rosnące wtedy od wygranych ego. Budził wspomnienia z lepszych momentów jej poprzedniego życia, nie mogła więc powstrzymać ciepłego uśmiechu, cisnącego się na pysk ~ Witaj Nierozważny Duchu. Czy to twoja puma? ~
Zaciekawione spojrzenie Sztorm zlustrowało kota od łap po uszy, by powrócić od torsu po ogon. Sama nie spotkała jeszcze podobnego zwierzaka, ani jako kompana, ani na polowaniu. Nie próbowała jednak żadnego bezpośredniego kontaktu. Wiedziała, jak przy niektórych zwierzakach może to grozić stratą łapy.

: 20 wrz 2019, 21:29
autor: Nierozważny Duch
Choć Reth praktycznie nie robił nic innego poza rozglądaniem się, to i tak to nie on pierwszy dostrzegł przybycie smoczycy wraz z kompanką. To Rey, szukający czegoś do zabicia nudy, zainteresował się kelpią, która to sama wkroczyła na łąkę i po przyjrzeniu się im, zaczęła kłusować po obrzeżu ich miejsca wypoczynku. Kocur przez chwilę śledził ją wzrokiem, aby nagle wydać dość głośne miauknięcie o niekonkretnym przesłaniu. Ciężko było stwierdzić, czy Rey zamierza pobawić się z klaczą czy też postanowi pokazać swoją wyższą pozycje królewską. Chcąc zrobić jedno czy drugie, wpierw musi ją złapać, więc bez wahania ruszył za, krążącą wkoło kelpią niespiesznym truchtem.
Duch zaalarmowany nagłym poruszeniem pumy spiął mięśnie, przygotowując się do szybkiej reakcji w razie potrzeby i postawił uszy, lustrując okolice trochę bardziej czujnie. Kątem oka dostrzegł odbiegającego kota, ale jego uwagę przykuła niebieska smoczyca, która właśnie kroczyła w jego kierunku. Kiedy rozpoznał dawną znajomą z areny, widocznie się rozluźnił, a na jego pysku pojawił się łagodny uśmiech. Ich walka nie trwała długo i Reth miał wrażenie, iż wygrał ją szczęśliwym trafem, gdyż wojowniczka wyzwała go z raną i choć ta była niewielka, mogła ją osłabić.
Sposób w jaki się poruszała mógł zwrócić uwagę, ale to biała obręcz na szyi przykuła wzrok Nierozważnego Ducha. Sam jaskiniowy mógł być czasem dość roztrzepanym smokiem, lecz coś takiego zdecydowanie by zapamiętał, bo przecież sam miał podobne znamię tylko w ciemniejszym kolorze. Sztorm nie miała czegoś takiego wcześniej. Czyżby pamiątka po ostrzejszej walce? Reth miał złe wspomnienia z własną blizną i czuł, że smoczyca mogła mieć jeszcze gorsze ze swoją.
-Ciebie też miło spotkać i to w okolicznościach, gdzie mamy szansę porozmawiać bez zadawania sobie ran – odpowiedział na głos, zaintrygowany czemu ta posługiwała się mentalnymi wiadomościami. Odpowiedział także na jej skinienie głowy swoim własnym, również wkładając w to szacunek, gdyż na niego zasługiwała nawet po przegranym pojedynku.
-Witaj Sztormie Stulecia. Owszem to Rey – powiedział, przenosząc wzrok na kota -Który w tym momencie szykuje się do zaczepienia, jak myślę, twojej kelpi – dodał z rozbawieniem. Czy powinien go powstrzymać nim narobi sobie kłopotów? Jak na razie kot jedynie dreptał za klaczą, od czasu do czasu podchodząc bliżej, aby zaraz odskoczyć, odbiec kawałek i uderzenie serca później powrócić do poprzednich podchodów. -Z tego co widzę to nie zamierza się z nią bić, ale czy twoja klacz wytrzyma długo wygłupy mego znudzonego kotka? – parsknął rozśmieszony igraszkami kompana, który zazwyczaj nosił się niczym władca świata, który ledwo spojrzy na zwierzęcych towarzyszy w Ogniu. Choć przecież i król potrzebuje odrobiny rozrywki, prawda?

: 22 wrz 2019, 16:38
autor: Sztorm
Sztorm usiadła z wdzięcznością, za ciepłe powitanie. Niewiele smoków witało ją w ten sposób ostatnimi czasy. Zawinęła ogon wokół wyprostowanych przednich łap i lekko poruszała jego końcówką. Bystry wzrok obserwował kompanów.
~ Moja klacz próbowała już uczyć pływać Demona, dzieliła Obóz z Cieniem oraz robiła za niańkę co najmniej dwójki piskląt z Wody. Raz nawet poszła na polowanie beze mnie! Myślę, że poradzi sobie z jedną pumą. ~ obróciła łeb do Ducha i posłała mu oczko, dodając konspiracyjnym szeptem w ich myślach ~ Chociaż na Arenie zupełnie sobie nie radzi. ~ po czym wyszczerzyła lekko kły w uśmiechu.
Jej umysł od razu wypełnił się od niechęci i złości. Kelpie obraziła się i ruszyła na drugi koniec polanki, gdzie ostentacyjnie obróciła się do smoków zadem.
Rey tymczasowo został zignorowany... No prawie. Jego miauknięcie pozostało bez odpowiedzi, póki kelpie nie zwiedziła całej polany i nie upewniła się, że są bezpieczne. Ale kiedy tak dobiegał i odskakiwał znowu, w Awanturze obudził się duch Riromi. Skupiła się na swojej mocy, czując jej przepływ poprzez rosę mokrych traw, które muskały jej pęciny przy każdym kroku. Zaczerpnęła ze swojego żywiołu, w głowie stworzyła obraz i czekała, aż puma ponownie spróbuje odbiec.
Kiedy to się stało, Rey niespodziewanie zderzył się z... Powietrzem! Awantura stworzyła zupełnie niewidzialną, przeźroczystą i niewyczuwalną węchem barierę na drodze jego odwrotu. Gruba na kopyto i do wysokości jej kłębu, na tyle samo szeroka. Wznosiła się od ziemi i była swoistym psikusem, mającym zbić z tropu Rey'a.

: 24 wrz 2019, 17:38
autor: Nierozważny Duch
Reth wyciągnął mocniej tylne łapy, rozciągając je w rozluźniającym odruchu, kiedy Sztorm dosiadała się obok. Czarodziej szczerze cieszył się ze spotkania smoczycy, gdyż ostatnimi czasy najczęściej przebywał tylko ze swą pumą i choć to bardzo dobry towarzysz to jednak miło jest czasem porozmawiać z kimś kto potrafi wysławiać się słowami.
-Oh, czyli zdecydowanie ma wystarczająco doświadczenia, aby wytrzymać wygłupy jednej pumy – powiedział z uśmiechem -Rey też kiedyś się z kimś zmierzył w walce, ale nie wyszedł z tego zwycięsko, co na pewno mocniej zabolało jego dumę niż ciało – dodał pogodnym głosem, także ukazując szereg zębów w odpowiedzi na gest rozmówczyni.
Rey w przeciwieństwie do klaczy nie wiedział, iż Reth go obgaduje i nawet niespecjalnie interesował się tym, co robią smoki w czasie, gdy on próbował zaczepić to dziwne hasające po polanie stworzenie. Jak na razie nie otrzymał żadnej reakcji i zaczynał myśleć, czy by nie zmienić taktyki, kiedy nagle po jednym odskoku zderzył się z nieistniejącą przeszkodą. Uderzenie zabolało, lecz nie wyrządziło stałej krzywdy i widocznie zdezorientowało rozbrykanego kocura. Puma po zetknięciu z niewidzialną barierą wylądowała na ziemi i w bezruchu wgapiła się w powietrze, które dosłownie chwilę temu nie było zwykłym powietrzem. Zszokowany Rey rozejrzał się dookoła, lustrując wzrokiem obecne smoki i kelpie, jakby szukał właściciela tej sprytnej pułapki, której ewidentnym zadaniem było umniejszenie jego królewskiej godności.
Akurat w chwili, gdy koci wzrok padł na Ducha, ten odwracał łeb, próbując ukryć śmiech wywołany całą zaistniałą sceną. Klacz nieźle wykiwała jego kotka nie ma co! Niestety Rey połączył rozbawienie czarodzieja z jego wielkim nieszczęściem i bez dalszej analizy wybrał winowajcę całego zajścia. Oburzony prychnął pod nosem i położył się wygodnie plecami do smoków w tym samym miejscu, w którym zderzył się barierą. Na dodatek też zaczął się czyścić, chcąc zachować pozory, iż to wszystko było przecież zaplanowane i nie ma na co więcej patrzeć.
-Pff haha – samiec zaśmiał się już bardziej otwarcie, obserwując zachowanie kota. -On myśli, że to ja to zrobiłem i teraz zachowuje się, jakby nic się nie wydarzyło. Kocia duma to jednak delikatna rzecz, czyż nie? – powiedział radosnym głosem, zerkając zaczepnie na siedzącą obok smoczyce. Zachowanie pumy zawsze go bawiło, ale chyba już dawno nie był w tak dobrym nastroju. Czuł się jakby jego energia z czasów adepckich wróciła do niego przynajmniej na te chwilę.
-Kompani chyba nie będą na razie skorzy do wygłupów, więc może powiesz mi co u ciebie słychać? Jak się sprawy mają w Wodzie? – powiedział już bardziej opanowanym, choć nadal żywym tonem głosu.

: 30 wrz 2019, 16:31
autor: Sztorm
// przepraszam, że tak długo!

Sztorm uniosła brew do góry, czując przepływ maddary przez ciało kelpie. Prychnęła, nieco rozbawiona, a nieco z dezaprobatą, niczym Mistrzyni obserwująca wygłupy pary młodych adeptów.
~ Kocia duma? A czyja nie jest? ~ odparła zagadkowo, wciąż rozbawiona i obserwując Rey'a. Jej myśli błądziły jednak wokół ostatnich dni, spotkania z Zewem, a potem ze Skrwawioną. Nawet krótki trening z tym młodzikiem z Ziemi przypominał jej, dlaczego została Wojowniczką. Wciąż niedomagała, ale z każdym dniem było coraz lepiej. Może czas ostatecznie pożegnać się z przeszłością?
Obróciła spojrzenie na Ducha, lekko rozkojarzone i nieco zmęczone. Następne słowa, które rozległy się w jego głowie brzmiały w tym samym odrobinę nieobecnym i zdawkowym tonie, co "polowanie poszło mi kiepsko" albo "przegrałam na Arenie".
~ Nie wiem, co ostatnio dzieje się w Wodzie. Umarłam. ~
Kelpie tymczasem poczuła się dotknięta tym, jak zwierzak komuś zupełnie innemu przypisał jej psikus. Zmrużyła więc końskie ślepia i skupiła się ponownie. Rosa zadrżała wokół niej, gdy klacz tkała czar.
Z ziemi przed samym pyskiem pumy miała wyjrzeć mała roślinka. Niczym w przyspieszonym tempie wyrosła na wysokość szpona, a następnie obrodziła w piękny pączek. Ten zaś otworzył się na trzy, mięsiste i zielone liście, zaś w samym środku widać było coś czerwonego. Pachniało słodko i cudownie, kusząco niczym krew zmieszana z miodem. Prosiło aż, by wsadzić nos, pysk lub jęzor i spróbować wnętrza.

: 06 paź 2019, 2:00
autor: Nierozważny Duch
/Ja też nie jestem za szybka w odpisach. Przepraszam

Sztorm Stulecia pomimo tak żywego imienia wydawała się wyjątkowo spokojna i opanowana, choć może mieć to też związek z tym, iż według spostrzeżeń Ducha coś jej się niedawno stało, a co konkretnie dowie się już niedługo.
-Hmm- zamruczał pod nosem, słysząc odpowiedź smoczycy na jego komentarz odnośnie dumy –Jak tak o tym pomyśleć to smocza duma może być równie lub nawet bardziej krucha. Żeby kogoś sprowokować nie trzeba wiele. Trzeba tylko wiedzieć co konkretnie powiedzieć i wystarczy jedno słowo, aby otrzymać oczekiwaną reakcje – powiedział zamyślonym tonem, błądząc przez chwilę wzrokiem po szyi Wodnistej, aby zaraz skupić się z powrotem na jej pysku.
Jej spojrzenie było rozkojarzone i wyglądała tak, jak on się czasem czuł, gdy jego myśli stawały się zbyt głośne. Cieszył się z tego przypadkowego spotkania, ale także nieco się martwił o swą towarzyszkę rozmowy, bo dla niego odpływanie w zamyślenie nie było niczym nowym, ale inne smoki nie robiły tego zbyt często. Sztorm natomiast wydawała się rozproszona od samego początku spotkania.
Kolejne słowa, które zabrzmiały w głowie Ducha zapoczątkowały serię myśli, które przeplatały się między sobą, próbując być tą jedną główną i właściwą. Pazury jaskiniowego wbiły się w ziemię, a oczy zamknęły się w odruchu na opanowanie tego nagłego chaosu w umyśle. Od zawsze uważał, że jeśli ktoś umrze to pozostaje martwy, bo przecież tak działa natura, prawda? Zginąłeś to nie żyjesz i koniec. Jednak Tejfe powrócił. Wstał na jego oczach, lecz nie taki sam. Ślepy i oszalały wyglądał jak opętany przez złośliwe duszki, które postanowiły przez chwilę pobawić się uczuciami smoków. I już taki pozostał.
Biorąc głęboki wdech i wydech, Reth rozluźnił ucisk łap na ziemi, kiedy powoli układał myśli na swoje miejsce, tak aby mógł przynajmniej dalej rozmawiać bez nagłego odpłynięcia. Cisza po odpowiedzi Sztorm się przedłużała, choć on nie odczuwał upływu czasu, gdy zajmował się uspokajaniem umysłu. Ostatecznie jednak otworzył oczy, które z powagą zlustrowały sylwetkę smoczycy.
-Jeśli rzeczywiście umarłaś to nie powinnaś teraz obok mnie siedzieć i rozmawiać, a to właśnie robisz. Nie rozumiem jak to możliwe, mimo iż widziałem na własne oczy jak mój brat powstaje z martwych. Jakie są warunki takiego zmartwychwstania? Bo nie każdy trup dostaje dodatkową szansę na stąpanie po ziemi – mówił z powagą, patrząc wojowniczce w oczy. Czy gdyby sam umarł to także by wrócił? Czy może los czy bogowie wiedzą kto, zadecydują, że to jego czas i miejsce śmierci i na tym się skończy?
Kiedy smoki doszły do cięższych dyskusji, kompani zajmowali się swoimi sprawami. Rey z gracją wylizywał sobie łapy, ignorując wszystko co się działo wokół niego, gdy nagle tuż przed nim wyrosła nowa roślinka w tempie o wiele za szybkim, żeby ktokolwiek uznał to za normalne. Puma podejrzliwe zmrużyła ślepia i zerknęła za siebie, sprawdzając czy jej smok znowu czegoś nie kombinuje. Widząc jednak, że Reth jest ewidentnie pochłonięty rozmową, powrócił uwagą na tajemniczą roślinkę. Nie musiał zbliżać nosa, żeby poczuć słodki zapach, wydobywający się z czerwonego środka. Kocia ciekawość przewyższała rozsądek i koniec końców Rey wetknął nos do roślinki, chcąc ją jeszcze lepiej zbadać.

: 04 lis 2019, 2:43
autor: Owoc Opuncji
/ wybaczcie że wpadam, ale dosłownie wszędzie coś jest, a ten temat stoi w miarę długo

Łaziła sobie zwiedzając tyle krańców świata ile tylko mogła. Zanim jednak ruszyła na spacer dostała bardzo ważne wskazówki. Jeśli ziemia zaczyna pachnieć innym stadem nim Wodą to znaczy, że nie powinno cię tam być. Westchnęła szukając tych "innych" zapachów, a jakże! Oczywiście trawiona przez ciekawość jednocześnie strasznie się bała poznania nowych smoków, ale tak bardzo chciała to zrobić! Dotąd poznała tylko mamy które były dla niej kochane no i śmierdzącego dziwnie smoka którego nie rozumiała.
Szła więc przez łączkę czując jak wilgoć z żółtych już traw osadza się na jej łapach i bokach. Pióra były położone gładko po sobie, a sama młoda szła dość blisko ziemi. Nie to, że musiała się jakoś celowo ukrywać bo i tak była niska.
Węszyła po ziemi i szukała czegoś... no właśnie, czegoś ciekawego! Zatrzymywała się przy norkach i czekała chwilę czy coś z nich wyjdzie, a następnie rozczarowana szła dalej. Otwarty świat był jednak... całkiem nudny niestety.

: 04 lis 2019, 20:48
autor: Szara Rzeczywistość
Tym razem Godzien nie nadleciał, a po prostu przyszedł. Przez jego szyję przewieszona była torba ojca do której przeważnie Dar nakazywał zbierać zioła. No i jako jego już prawie dorosły syn no i jeszcze do tego łowca, chodził i szukał. Szkoda tylko, że ojciec nigdy nie miał czasu, żeby mu powiedzieć jak rozpoznawać te wszystkie badyle.
Dziś był też wyjątkowy dzień, gdyż ojciec oraz Lothric mięli ciężką noc na zbieraniu konkretnych ziół nocnych... A tak się zdarzyło, że ojciec zostawił swoją fajkę przy leżu. Samo podwędzenie jej było proste, gdyż ojciec potrafił spać jak kamień. Gorzej było ją schować do tego tobołka i wybrać odpowiednie zioła, które tatko palił!
Kiedy już był w połowie drogi do wolnych terenów, wyciągnął fajkę i popróbował jej. Jej dym był średnio przyjemny, ale jeśli siedzisz w nim od dziecka to jesteś przyzwyczajony. Kiedy jednak palisz coś takiego... To już zupełnie inna bajka, a bajka była taka, że zanim spalił nabite zioła to mógł zapomnieć o locie przy takiej karuzeli w głowie. Stąd też wycieczka na piechotę. W tobołku było może kilka roślin, ale pewnie i tak zgniotły się przez fajkę, która bez odpowiedniej mieszanki była bezużyteczna... Miał jednak zapas jeszcze na jedno nabicie...

...Które wykorzystywał właśnie w tej chwili. Godny siedział sobie na wielkiej skale i obserwował otoczenie popalając fajkę ojca. W końcu dostrzegł pisklę z innego stada. Postanowił jednak nie wyskakiwać. Po prostu wyczekał, aż mała zdecyduje się zbliżyć do smoka, który ział dymem co jakiś czas i z lekkim uśmiechem się jej przygląda.

: 05 lis 2019, 15:34
autor: Owoc Opuncji
Strasznie dużo było wszędzie zapachów i wciąż nie mogła znaleźć nic konkretnego. To chyba jakiś żart, przecież szła już tak straszliwie długo! O, nawet Złota Twarz zdążyła się nieco przesunąć po niebie, a łapki zaczęły ją już boleć. Westchnęło ciężko jakby miała problemy całego świata na głowie i zobaczyła przed sobą wielkich rozmiarów skałę. Może się na nią wdrapie i z góry zobaczy jak daleko były inne smoki? Zanim jednak zbliżyła się bardziej do wspomnianej skały zauważyła siedzącego na nim smoka. Z pyska leciał mu dym. To nie był dobry znak! Mamy pokazywały jej, że to oznaczało zirytowanie i mogło przerodzić się w złość. W końcu znalazła smoka, małego co prawda... ale smoka! I ten smok okazał się być nie w humorze. Posmutniała bardzo i zaczęła się wycofywać nie chcąc by nowo spotkany jegomość się rozzłościł na dobre. Poszuka sobie miłego smoka ot co!
Z zupełnie drugiej strony natomiast nadchodził sobie płonący kozioł. Ba, podszedł tak blisko iż siadł pod samym kamieniem i zmarszczył swoje brewki na podobieństwo kogoś kogo Godny bardzo dobrze znał. Samo jednak marszczenie ciała nie zwróci przecież czyjejś uwagi dlatego też Lothric odchrząknął by młodzik spojrzał za siebie. Poziome, wiecznie pływające po jeziorach lawy źrenice tym razem zastygły.

: 05 lis 2019, 19:57
autor: Szara Rzeczywistość
Godzien pewnie i starałby się przekonać pisklę do siebie, ale miał akurat dym w płucach i wesoło nim dmuchał w powietrze. To popalanie nie było częstą przyjemnością Godnego, ponieważ ojciec nie rozstawał się z fajką jeśli faktycznie nie musiał. Kiedy wykradł ją pierwszy raz? Niedługo po tym jak Niewidoczny zapadł w sen. Nie było tego czynnika, który mógł go powstrzymać i młody adept świsnął ojcu fajkę, chociaż spróbować to spróbował dymu dopiero po ukończeniu dziesięciu księżyców. Do tej pory udało mu się wyszarpać fajkę może z cztery razy... No i proszę bardzo. Za czwartym widocznie miał jegomościa za swoim ogonem i nie zdawał sobie sprawy z tego.
Kiedy Godny zauważył powoli cofające się pisklę, zaciągnął się ostatni raz, żeby usłyszeć dziwnie znany dźwięk, którego zaczął szukać powoli wypuszczając dym, żeby w ogóle coś widzieć.
Kiedy w końcu obrócił się i zobaczył kozła.,, To nastąpiła szybka reakcja, gdzie przy wypuszczaniu dymu, Godzien próbował złapać oddech, żeby coś powiedzieć, ale zamiast powietrza, wciągnął znów dym, co podrażniło tak przełyk, że wywołał natychmiastowy kaszel. Nie ma nic bardziej zabawnego jak kaszel dymem.
To nie koniec. Odruchowo Godzien próbował odsunąć się od Lothrica, ale stał na skale, więc łapa zamiast znaleźć stałe podłoże to po prostu zaczęła się zsuwać, ciągnąc za sobą resztę ciała. Lądowanie było co najmniej nieprzyjemne. Dobrze, że nic sobie nie zrobił, chociaż wyglądało to niezbyt ciekawie (pozycja Twojego avka).
Co Ty tu robisz? Przecież całą noc nie spałeś...!– To z pewnością nie był głos kogoś złego, zdenerwowanego. Raczej zdziwionego młodzieńca, który został przyłapany na czymś złym... No i w istocie tak było.