Strona 18 z 30
: 15 mar 2017, 17:42
autor: Tejfe
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Niewidoczny mógł oczekiwać, że Daimon po chwili się uspokoi. Ale jego milczenie okazało się jeszcze gorsze, niż słowa. Choć w sumie były z nimi na równi, bo tak naprawdę wszystko w chwili, kiedy był o krok od spotkania z furią mogło sprawić, że przekroczy tą granicę. Chyba tylko ukazanie się boskiego avatara Immanora, czy Naranlei byłoby w stanie go ocucić. Ale to raczej miało małą szanse bytu.
Dlaczego on mi nie odpowiada?! Czemu jest taki spokojny?! Czyżby ze mnie kpił?!– myślał teraz, choć pewnie po uspokojeniu się burzy, zapomni że cokolwiek myślał i robił. Zawsze było tak, że budził się już po fakcie. Jakby na moment zastępował go kto inny, to sieje zniszczenie, a on potem zbiera po nim żniwa.
A iskierka już wybuchła i jak po pstryknięciu palcami, Daimon stał się żądną krwi bestią. Nie myślał więc, kiedy skakał ku Niewidocznemu. Mięśnie jego ciała samoistnie się napięły, ogon podniósł się do góry, a ogi ugięły. Mechanicznie więc naparł tylnymi nogami bardziej o nierówne podłoże i wypychając ciężar ciała w przód, skoczył ku swojemu celowi.
Daimon nie umiał walczyć, nikt mu nigdy się pokazał jak to się robi, a on sam tej nauki pobierać nie chciał. Więc jakby go teraz wziąć na trzeźwo do walki, to raczej słabo by sobie radził. Teraz też poruszał się chaotycznie, jak prymitywny drapieżna. Instynktownie wiedział jak to się robi, w co się celuje i czego używa. To wiedział prawie każdy smok. Tym bardziej, kierowany szaleństwem osobnik, który w głowie ma tylko jedno: "wyładowanie napięcie, wyżycie się i zniszczenie". Rzucający się więc ku Niewidocznemu, obłąkaniec, który jednocześnie wydawał z siebie dziwne, nieartykułowane odgłosy, wystawił przed siebie prawą łapę, od razu wystawił pazury i nakierował ją na szyję samca. Było to najbardziej czułe miejsce każdego smoka i to właśnie na nie, sama nakierowała się jego łapa. Lądując, jego łapa miała zamiar przejechać pazurami po jego morskiej szyi i zranić samca. Jakkolwiek. Tylko to się teraz liczyło.
: 26 mar 2017, 18:20
autor: Samiec
Choć lubił zadawać rany i brakowało mu woni krwi, nie był amatorem walki. Nawet kiedy magia była mu posłuszna, pojedynkowanie się z równym sobie przeciwnikiem wydawało się zbyt męczące i ryzykowne, żeby zrównać się z poziomem korzyści z tego wynikających. Z niezadowoleniem musiał przyjąć fakt, że jest atakowany przez dzikusa i musi go teraz unikać. Przygotowany psychicznie na ten moment, błyskawicznie rozprostował łapy próbując wybić cielsko z zasięgu szponów Młodego. Rozjuszony stwór mimo mniejszych rozmiarów i chaotycznych ruchów, wciąż był zdolny do wyrządzenia krzywdy jego morskiej, delikatnej łusce. W każdym razie celem Samca był unik opierający się na wybiciu w tył, co wymagało od niego poderwania przedniej części ciała i hycnięciu, jak spłoszony gryzoń, w stronę zejścia ze skały. Oprócz samego wyskoku, martwiące było również lądowanie, ponieważ łapy morskiego uwielbiałby ślizgać się na twardej skale, a miejsca było tu dość niewiele, więc utrata równowagi była prawdopodobna. Mimo to starał się zadbać o to aby zarówno jego próba uratowania skóry, jak i samego wyprostu po wybiciu były wykonane skutecznie.
Lekko ugięte łapy i nieco uniesione szpony, żeby nie ślizgały się po niewygodnej powierzchni.
Musiał myśleć szybko, żeby zdecydować co zrobi potem...
: 26 mar 2017, 20:29
autor: Płacz Aniołów
Od początku w powietrzu wisiało coś niepokojącego. Cienisty znalazł się w złym miejscu i w złym czasie? Zakłócił spokój samczykowi, który zapragnął zostać sam ze swoimi myślami i wspomnieniami... ale nawet nie miał na to okazji. Tak, to był zły moment na rozmowę.
Jakkolwiek powinien, czy też nie powinien zachować się Ziemisty adept, zareagował bardzo gwałtownie i agresywnie. Z pozoru maleńka iskierka spowodowała istny pożar w emocjach Ziemistego, a to skończyło się zaatakowaniem nieznajomego. Słusznie? Czy raczej nie?
Karma chyba sama zasugerowała Strzaskanemu, że to nie jest na miejscu. Nieokreślona chęć wyładowania wszystkich negatywnych uczuć na Morskim smoki przyćmiła kompletnie jego umysł, przez co zupełnie nie był świadomy tego, jak bardzo to rozkojarzenie jest w stanie go zgubić. Jego atak był istną tragedią. Być może była to też wina jego braku doświadczenia. Kto wie. Jego łapy już przy wyskoku zupełnie rozjechały się na skale. Zachowały się tak, jakby je mocno coś podcięło. Nie pamiętał o tym, by odpowiednio dostosować swoją pozycję do zdradzieckiego podłoża. Strzaskany odbił się na odległość kilku, zupełnie nieznaczących szponów, lądując na pozwijanych i porozjeżdżanych łapach. Nie miał nawet okazji do machnięcia łapą, jak sobie to wyobrażał. Smoki skróciły dystans między sobą o jakieś... 5-6 szponów. A został jeszcze prawie cały ogon odległości między nimi. Dzięki temu cienisty samiec nawet nie musiał ruszać się z miejsca, by nie zostać trafionym.
// Daimonie, bardzo proszę o dokładniejsze opisy ataku. Nie ma ani słówka o tym, czy to atak na zręczność, czy na siłę :<
: 27 mar 2017, 18:40
autor: Samiec
Choć odskok był prawdopodobnie niepotrzebny, zwiększenie dystansu między nim, a dzikusem zdecydowanie zwiększało komfort w tej interakcji. Samiec wylądował, całkiem zgrabnie jak na siebie i pozostał na ugiętych łapach, gotów w razie konieczności wykonać kolejny ruch. Poza ogólną gotowością, nie zamierzał atakować Młodego, choć zdecydowanie nie miał zamiaru tolerować jego agresji. Ból był w pewnym stopniu przyjemny, ale morski wolał, kiedy rodzaj okaleczenia mógł być chociaż w części przez niego kontrolowany. Żeby wyglądać groźniej, odrobinę rozłożył skrzydła i ułożył je pod kątem w kierunku stworzenia naprzeciw. Podobne działanie nie miało sensu przy przytomnie myślących smokach, ponieważ podobny rodzaj odstraszenia wykorzystywały jedynie słabsze, chcące uniknąć potyczki zwierzęta. Jaskrawa barwa jego błony według jego na szybko skonstruowanej teorii, miała szansę wpłynąć na instynkt Młodego, który nakazałby mu ostrożność, więc i zmusił do uspokojenia.
Samiec wyszczerzył ku niemu zęby, ale tym razem zamiast niemej reakcji, zdecydował się po raz kolejny nawiązać jakiś dialog –Masz zamiar się uspokoić?– tym razem skorzystał z karcącego, chłodnego tonu, chociaż nie unosił głosu.
: 28 mar 2017, 13:19
autor: Tejfe
Dysząc ciężko próbował przywrócić sobie stabilność i równowagę postawy, która mocno się zachwiała w trakcie jego heroicznego skoku ku Niewidocznemu. Fakt, że nie umiał się skupić, że działał chaotycznie a każdy jego ruch był bez ładu i składu nie pomagał mu w tym zadaniu. Minęła chwila nim oszalały wreszcie pewnie trzymał pozycję i na nowo spoglądał w stronę swojego celu.
Tyle, że tym razem obiekt jego nienawiści wydawał się groźniejszy, niż wcześniej. Nowa pozycja, pewniejsze zaprezentowanie siebie i swoich jaskrawych atutów dotarło jakoś do przegrzanego mózgu Daimona, ale mimo nie zamierzał ryzykować z ataku na niego. Był dzikim zwierzęciem, które musiało gdzieś rozładować swoje napięcie i najbardziej pragnęło krwi, bólu i krzywdy. Także mimo tego, że Niewidoczny próbował go uspokoić, nawet coś do niego mówił, chociaż słowa nie docierały do jego podświadomości, samiec ponownie rzucił się ku Wodnemu.
Tyle, że i tym razem jego atak nie miał szans na powodzenie, bo jego niezręczność, toporność i niesprecyzowanie, które tak bardzo różniło się od jego codziennych, zwinnych ruchów sprawiło, że skacząc ku starszemu smokowi, wywrócił się nie mogąc wylądować i uderzył o twardą ziemię, popluty i wydający jakieś charkotliwe warkoty, niewiele od Niewidocznego.
: 28 mar 2017, 21:49
autor: Samiec
// mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, bo nie wiem czy na wszystko chcesz rzucać xD
Jak groźny z początku by się nie wydawał, jego kolejny upadek był naprawdę zabawny. Samiec nie zamierzał rezygnować z ostrożności, ponieważ smok wciąż mógł poderwać się i zaatakować, ale nie mógł też pozwolić sobie na stanie i przyglądanie się, jak tamten powoli zbiera się i przygotowuje do kolejnego ruchu. Nie myśląc specjalnie czy dodatkowo go nie rozjuszy, wyrzucił przednie łapy w jego kierunku i gdy ten zajęty był swoimi charkotami, opuścił je gwałtownie na jego pysk, żeby go przygnieść, przenosząc na nie również ciężar klatki piersiowej. Gdyby Młody wyrwał się zbyt gwałtownie, Samiec nie byłby pewien czy zdołałby oprzeć się szarży, dla sprawdzenia, czy Młody w porę przypomniałby sobie o skrzydłach. W prawdzie zakładał pokojową rozmowę, ale gdy ktoś tak kusił los, łagodność okazywała się trudniejszym wariantem.
W każdym razie, przynajmniej na tę chwilę, miał jego niebieski ryj pod łapami, przygnieciony na tyle, że nie mógł go otworzyć.
–Czy ty jesteś chory?– zapytał kolejny raz, również zupełnie spokojnie.
: 29 mar 2017, 15:46
autor: Tejfe
/// Już bez rzucania. :P
Już chciał wstać i z powrotem powtórzyć atak na Niewidocznego kiedy to poczuł, że zostaje przygwożdżony do ziemi. Nie mógł z siebie wydać żadnego dźwięku, bo miał na swoim pysku ciężar dorosłego smoka, większego od niego i zdecydowanie bardziej groźnego. Chociaż ten drugi fakt nie robił w tej chwili na nim jakiegokolwiek wrażenia. Wściekły i zdesperowany próbował się wyrywać spod jego ciała, wierzgał kończynami, próbując go jakoś dosięgnąć, zranić, choć było to raczej niemożliwe. Pluł i próbował go jakoś ugryźć w łapę, ale to też było niewykonalne, gdyż był dużo mniejszy, niż jego "przeciwnik". Mimo to nie przestawał się rzucać i wiercić. Wydawał z siebie okrzyki, które były stłumione przez nacisk łap Niewidocznego na jego pysk. Nie reagował na jego pytanie, bo ono do niego nie docierało.
Minęło sporo czasu nim powoli jego ruchy zaczynały być coraz mniej agresywne, aż w końcu ustąpiły. Na pewno zmęczeni byli oboje. Niewidoczny, który musiał go przytrzymywać, a jakby nie patrzeć mimo, że był młodszy i mniejszy to jednak siły trochę Daimon miał, tym bardziej wtedy kiedy nie myślał racjonalnie i nawet nie bacząc na ból, chciał się wydostać się spod jego uścisku. Jednak nawet największy szaleniec i dzikus w końcu traci swoją energię, co tym razem u Strzasanego poskutkowało tym, że po prostu zasnął.
: 29 mar 2017, 22:17
autor: Samiec
Wbrew temu co na początku myślał, odruch zmuszający do przytrzymania pyska rozwierzganego gada był silniejszy, niż pragnienie zrzucenia go ze skały. Całkiem prawdopodobne, że podświadomość nie chciała aby ryzykował, bo przy nieostrożnej szarży mógł zrzucić siebie razem z tym dzikusem, a choć latał dobrze, nie wszystkie okoliczności dało się przewidzieć. Nim zdążył zareagować buntem na swoje asekuracyjne myślenie, młodszy zdążył opaść z sił. Sam nawet nie zdawał sobie sprawy jak wiele wysiłku musiał włożyć w utrzymanie go pod sobą, o czym jego ciało przypomniało mu dopiero gdy cofnął łapy, żeby się rozluźnić. Niemal zgięły się pod ciężarem klatki piersiowej, choć Samiec w porę znów je usztywnił.
Podobną dzikość mógł porównać jedynie do Równinnego i był naprawdę zaskoczony, że podobny smok zdołał uchować się pod barierą. Czy istniała szansa, że chorował na coś, co wyniszczało jego świadomość? Co powinien zrobić, żeby nie ryzykować jego kolejnego ataku? Przeciętny Lądowy, prawdopodobnie po prostu by sobie poszedł.
Podszedł do niego od boku, choć na skale nie było wiele miejsca i nachylił się nad jego szyją. Sterczące do tyłu rogi, nie były w stanie ochronić jej całej, szczególnie przy nasadzie, gdzie Samiec powoli ułożył swoje szczęki. Delikatnie przesunął łeb, zaledwie muskając łuskę smoka zębami, aż znalazł odpowiednie miejsce, żeby oprzeć kły. Spontaniczne uśmiercenie nieznajomego raczej nie miało sensu, choć byłoby dobrym sposobem by się odstresować. Niestety wtedy nie mógłby poznać sekretu nieznajomego i dlaczego tak wybuchał gniewem.
O ile wcześniej nie spotkał się z żadnym oporem, na swój sygnał zacisnął zęby, uwalniając spod niebieskich łusek niewielkie stróżki krwi. Nie zależało mu jednak na takim okaleczeniu młodego, jak samym przytrzymaniu jego szyi, gdy już się obudzi, przy czym uznał, że zęby to dobry sposób, by zwiększyć zaczepność. Rozstawił łapy szerzej, przygotowany na jego ewentualny zryw.
: 31 mar 2017, 18:39
autor: Tejfe
Tyle, że Niewidoczny nie był typowym smokiem i nie odszedł zostawiając Daimona samego ze sobą, a został z nim kierowany swoją ciekawością. Tyle, że zawczasu przygotował się na kolejny atak, który mógłby nastąpić z jego strony i wbił kły w nieprzytomnego kleryka, gotów reagować na jego nagły zryw. Daimon ocknął się całkiem szybko, kiedy przez sen poczuł nagłą zmianę i brak nacisku cudzych łap na jego pysku. Nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów, już nie, ale unosząc się do góry spostrzegł, że zęby jakiegoś obcego mu smoka są lekko wbite w jego szyję. Z niepokojem spostrzegł pojedyncze krople krwi spływające mu po szyi i zaczął się bać, że samiec może wgryźć się mocniej. –Weź mnie puść.– wychrypiał.. Patrzył na niego z lekkim niepokojem, ale w jego oczach nie było już widać tej dziwnej, szaleńczej żądzy i obłąkania. Daimon próbował sobie przypomnieć co się stało, czy ten samiec był tu wcześniej, co on sam robił w tak nieprzyjemnym miejscu? Patrząc na swoją obecną sytuację raczej nie działo się tu nic przyjemnego, tym bardziej że wiedział, iż go znowu "to" opętało. Czy kiedykolwiek się od tego uwolnię?– wymamrotał sam do siebie. Zmęczony opuścił wzrok i przestał wpatrywać się w górującego nad nim samca.
: 01 kwie 2017, 12:26
autor: Samiec
Odpowiedź samczyka, zamiast gwałtownej reakcji, nieco zaskoczyła Samca. Cofnął łeb oblizując się z krwi i lekkim krokiem wrócił z powrotem przed jego pysk. Nieznajomy wrócił do swojej poprzedniej, depresyjnej postawy, jakby nic nie robił sobie z tego, że przed chwilą rzucał się, jak wściekłe zwierzę. Morski był niedaleki stwierdzenia, że jego towarzysz rzeczywiście był chory, choć nim tę informację mógł dla siebie potwierdzić, musiał go dłużej poobserwować. Czymkolwiek był spowodowany jego gniew, zdecydowanie wzbudził w Samcu zainteresowanie.
Ugryzienie go okazało się niepotrzebne i teraz wydawało się bardzo dziwne, że jeszcze przed chwilą gniótł go zębami, a teraz musiał kontynuować rozmowę. W prawdzie krew była pobudzająca, ale niewystarczająco, żeby pomóc mu określić w jaką stronę zmierzała ta interakcja –Nie panujesz nad tymi napadami?– zapytał siadając przed nim. Oboje byli wycieńczeni, ale choć wciąż nie mógł mieć pewności co do stabilności niebieskiego, zdecydował się zaryzykować.
: 03 kwie 2017, 16:30
autor: Tejfe
Z ulgą przyjął fakt, że Niewidoczny w końcu zszedł z niego i co najważniejsze nie trzymał już kłów na jego gardle. Daimon również się podniósł, usiadł i łapą starł z szyi krople krwi, które za moment pewnie by zaschły. Ogarniał się jeszcze, strzepując z siebie kurz i sprawdzając, czy na jego ciele nie ma jakichkolwiek ubytków. Nie było. Czuł na swoim pysku jedynie ciężar po łapach siedzące naprzeciw samca i tępe mrowienie w boku, spowodowane upadkiem na twardą glebę.
Kiedy skończył już swoje oględziny, chciał wstać i odejść, wypocząć w bardziej przyjemnym miejscu i co najważniejsze jak najszybciej opuścić morskiego, jednak jak się okazało, tamten nie zamierzał pozwolić mu odejść bez pytań. Co prawda mógłby go zignorować, ale i tak pewnie zachowywał się jak stuknięty, dziki zwierz do zamknięcia w klatce, a koniec końców morski go jakby ochronił przed naprawdę durnymi głupstwami i być może przed wleceniem w tą najeżoną ostrymi skałami powierzchnię poniżej. Nie wydawał on mu się on ani trochę sympatyczny, ale szukanie teraz kogoś sympatycznego, kiedy samemu się było takim jakim się było, wydawało się śmieszne. Daimon parsknął ponuro na to spostrzeżenie. Samiec wydawał się mu nieprzyjemny i wręcz odtrącało go od niego, ale istniała po stokroć większa szansa, że był lepszym smokiem od niego. Właściwie to Daimon nie wiedział czy jest ktoś bardziej okropny od niego samego i właśnie ta myśl kazała mu tu zostać.
Pytanie samca i jego postawa zdziwiła go. Nie śmiał się, nie poniżał, ani też mu nie współczuł. Nie pojawiła się żadna reakcja, której Strzaskany mógłby się spodziewać. Tak jakby nie kierowało nim nic poza czystą ciekawością i chyba rzeczywiście tak było. Kleryk nie wiedział co o tym myśleć, właściwie to nawet nie chciał o tym myśleć.
–To mój problem. Przepraszam jeśli jakoś Ci zagroziłem.– powiedział więc obojętnym tonem, mrużąc dwubarwne ślepia. Ten smok nic dla niego nie znaczył i nawet jeśli przez moment czuł pokusę, by mu choć trochę powiedzieć o sobie, jego postawa go przyciągała do tego, to zrezygnował.
: 09 kwie 2017, 13:00
autor: Samiec
Po raz kolejny powstrzymał uśmiech cisnący mu się na pysk. Nieznajomy był naprawdę nadzwyczajny. Dręczyło go coś, czego Samiec uzasadnić nie potrafił i nie był zbyt wylewny, żeby mu to zdradzić. Czy na pewno była to choroba? Może maddara w jakiś sposób wpływała na jego zachowanie albo była to rzecz głębsza, po prostu psychiczna?
Widząc jego nieprzyjazną reakcję odrobinę cofnął łeb, jakby tym odruchem miał uchronić się przed jego następnym atakiem. Kiedy nic takiego nie nastąpiło, zatrzepotał tylko grzebieniami i nieco się przygarbił –No nie wiem czy tylko twój, jeśli to u ciebie normalne zachowanie– zauważył chłodno. Przecież jeśli niebieski dziczał w losowych momentach, mógł nie tylko zranić dorosłego, ale na przykład uśmiercić pisklę! W prawdzie Samiec nie znał granic takiego zachowania i może istniała szansa, że nieznajomy jakoś się powstrzymywał, ale do tej pory nic nie pomagało, żeby uznawać to za prawdopodobne.
–Nie uważasz, że jesteś winien jakieś wyjaśnienia?
: 10 kwie 2017, 10:21
autor: Tejfe
Wzdrygnął się mimowolnie słysząc jego pierwszą odpowiedz. Normalne zachowanie. Czy to dla niego było normalne? Z całą pewnością nie, chciał sobie powiedzieć, ale gdzieś w głębi czuł, że zaprzeczyłby sobie sam. Te ataki były częścią jego samego i nieważne ile, by się zapierał- to dla niego rzeczywiście było normalne, naturalne, wręcz na porządku dziennym. Chociaż jeśli o chodzi o częstotliwość ich występowania to bywało z tym różnie: kiedyś przez dwa księżyce był spokój, ale nawet nie zaświtała w nim nadzieja, że to koniec i to dobrze, bo by się zawiódł. Wróciło to do niego ze zdwojoną siłą. Mógłby płakać nad sobą, użalać się i karcić, robił już te rzeczy wiele razy, ale i tak nic mu to nie dawało. I tak samo nic mu nie da rozmowa z tym smokiem. Dla mnie nie ma pomocy, pomyślał, mogłoby się wydawać że pogodzony z tym faktem. Znużony przekrzywił głowę na bok kiedy usłyszał kolejne słowa Cienistego.
–Wyjaśnienia.– powiedział bardzo powoli, jakby głęboko zastanawiając się nad znaczeniem tego słowa. Samiec chciał wyjaśnień. I chociaż Daimon przyznał rację, że rzeczywiście należały mu się one, nie odczuwał potrzeby, by mu je przedstawić. Jego matce też się należały wyjaśnienia. Młodszemu bratu, którego twarz wymazał z pamięci. Nadpobudliwej samiczce, o imieniu Chaos. Wielu osobom należały się wyjaśnienia, a mimo to ich nie dostały. Dlaczego więc miałby je dawać temu, którego imienia nawet nie znał? I właściwie jak miałby je dać, skoro sam nie umiał tego wytłumaczyć przed samym sobą?
–Chcesz wyjaśnień? Proszę bardzo! – zamknął oczy i minęła dłuższa chwila, nim odezwał się znowu. –Nie wiem wtedy kim jestem, nie wiem co się ze mną dzieje. Nie kontroluję tego.– powiedział tylko tyle ile był stanie, nie mógł mu wyjawić więcej, musiałby się wtedy przyznać sam przed sobą do Prawdy. A tego nie zrobiłby przy nikim, nawet przed obcym mu smokiem, który mógłby tylko posłużyć jako szuflada w, której zamknąłby swoje żale.
: 10 kwie 2017, 19:18
autor: Samiec
Nawet jeśli nieznajomy odczuwał do niego niechęć, Samiec nie zamierzał się nią przejmować. Rzadko kiedy zwracał na to uwagę, o ile w ogóle starał się wyczuć nastawienie rozmówcy, więc tym bardziej teraz, przy mało zrównoważonym smoku, nie miało to większego znaczenia. Jakby go nie postrzegał, w morskim zaskarbił sobie jedynie większą sympatię. Był taki słaby i chory, że Samiec gotów był chwycić jego pysk i wyściskać. Gdyby oczywiście nie był tym, kim był i jakkolwiek doceniał nienacechowany seksualnie albo agresywnie kontakt fizyczny.
Przejechał wzrokiem po pysku samczyka i westchnął, jakby zrezygnowany. Wyglądało na to, że nie do końca pojmował problem nieznajomego, a jednak coś trzymało go, aby przy nim zostać –I tyle? Nie robisz nic, żeby się tego pozbyć?– zapytał, znów nie szczędząc karcącego tonu. Oczywiście niebieski nie był winien swojej przypadłości, ale jego nastawienie było co najmniej niepoprawne.
: 17 kwie 2017, 15:49
autor: Tejfe
/// zapomniałam jakoś, wybacz. :)
Nie, to nie było tyle. Tego było znacznie więcej. Jego niekontrolowane ataki nie brały się znikąd i Daimon o tym wiedział, nie mógł tego jednak powiedzieć nieznajomemu smokowi. I chociaż mniej więcej miał pojęcie, albo mu się wydawało, że ma skąd się to wzięło , nie wiedział czemu to dotyka właśnie jego, a nie na przykład tego morskiego, z którym rozmawiał. Jednak chociaż zwykle był rad z tego, że nikt dookoła niego nie musi tego przeżywać, tak teraz pragnął, by siedzący na przeciw samiec, zobaczył jak to jest.
Mówi, że nic nie robię– pomyślał smutno, głęboko poruszony tymi słowami. Przecież się starał. każdego dnia blokował się w sobie, by nie dopuścić do siebie wybuchu. Każdego dnia trzymał się na wodzy, unikał innych. Czy to za mało? Co mógł poradzić na to, że zdarzały mu się wypadki? Jak niby miałby się tego pozbyć raz na zawsze? Jednak słowa bolą nie bez przyczyny i Daimon w duchu przyznawał Niewidocznemu rację. Przyzwyczaił się już do obecnego stanu rzeczy i chociaż nie był szczęśliwy, zrezygnował z jakichkolwiek innych starań. Robił tylko to co odbierało mu radość, nabierając sam siebie i innych, że tak da się żyć. Tyle, że ja nie umiem inaczej. – pomyślał i gwałtownie podniósł się do góry.
–Nie znasz mnie, więc nie oceniaj.– rzekł sucho i rozłożył ogromne skrzydła, przygotowany do tego by zaraz wznieść się d góry i odlecieć.
: 19 kwie 2017, 0:10
autor: Samiec
Miał ochotę wstać i w jakiś sposób powstrzymać młodego, gdy dostrzegł jego zbieranie się do odejścia, ale zamiast tego drgnął tylko, minimalnie unosząc zad, a potem znowu go opuszczając. Gdyby nie chciał, zapewne nie zdradziłby swojego zaniepokojenia, ale zamierzał pokazać samczykowi, że z jakiegoś powodu zaczął się nim przejmować. Nie w sposób, jakim obdarza się nieznajomych, których nie ma zamiaru się tknąć, a taki, mogący zaowocować działaniem. W prawdzie niebieski nie musiał się tym przejmować, skoro nieznajomy nie sprawiał przyjaznego wrażenia, ale Samiec wiedział i zamierzał zaakceptować to, że teraz wszystko zależało od jego decyzji.
Westchnął krótko, odwracając łeb, żeby móc obserwować młodszego jednym okiem –Potrzebujesz pomocy?– zapytał cicho i łagodnie, z trudem ukrywając przebijający się w głosie chłód, lub może na odwrót, starając się zamaskować swoją czułość.
: 21 kwie 2017, 16:25
autor: Tejfe
Zmieszał się lekko, kiedy spostrzegł ten nagły niepokój ze strony morskiego smoka, który wcześniej raczej wszystkie swoje pytania kierował ciekawością, a nie jakimkolwiek zmartwieniem, przynajmniej tak to odbierał Daimon. Jego nagła zmiana ruszyła nieco kleryka, ale jednocześnie utwierdziła jeszcze bardziej w przekonaniu, że powinien stąd odlecieć. Bolało go to, że samiec Cienia może się nim szczerze martwić (chociaż nie był do końca pewny, czy aby na pewno nie udaje), ale mimo to nie mógł z nim zostać. Im szybciej odlecę, tym szybciej zapomnimy oboje o tym spotkaniu.– pomyślał niezbyt przekonany własnymi słowami i jeszcze raz spojrzał w kierunku starszego smoka. Wtedy ten zadał to jakże proste, a jednak tak frapujące pytanie. Odpowiedz zgodna z prawdą powinna brzmieć: "tak, potrzebuję!", ale Strzaskany nie odważyłby mu się tak powiedzieć. –Nie potrzebuję.– odpowiedział więc chłodno i ruchem potężnych skrzydeł wzleciał w powietrze, zostawiając na Samotnej Skale kilka rubinowych piórek.
//zt
: 21 kwie 2017, 17:28
autor: Samiec
Młody był interesujący, ale nie było sposobu by przymusić go do dalszej interakcji. Wykorzystanie siły byłoby zbyt ryzykowne, tym bardziej, że nie ufał swojej fizyczności, zaś słowo mogło nie dotrzeć do niego, wedle zamysłu Samca. Poza tym, że dzieliło ich stado, niebieskołuski wciąż musiał być wstrząśnięty z powodu swojego wybuchu i nie miał ochoty rozluźniać się przed nieznajomym. Była to zrozumiała, bo i bezpieczniejsza postawa, choć odbierała morskiemu dalszą przyjemność z rozmowy.
Przymknął ślepia, kiedy uderzył go nagły podmuch wiatru, a kiedy znów je otworzył, samczyk był już poza jego zasięgiem. Wpatrywał się w niego, aż ten nie rozmył się zupełnie w gęstości Przestrzeni, a następnie zszedł spokojnie ze skały, pochłonięty rozmyślaniem o jego dziwnej przypadłości.
//zt
: 29 maja 2017, 18:42
autor: Figlarne Serce
W ostatnim czasie Figlarne Serce miała sporo powodu do smutku i do niepokoju, zawiodła swoje stado, a najbardziej Opokę, chociaż naprawdę nie chciała. Teraz zapewne trzeba będzie odpokutować tę wieloksiężycową nieobecność i na nowo zapracować sobie na utracone zaufanie. Smoczyca przywędrowała na Samotną Skałę, która swoją nazwą bardzo do niej na tę chwilę pasowała, była samotna. Figlarna straciła już Kreatywnego, Wirtuoza i sporą część przyjaciół oraz rodziny, co sprawiało jej wiele bólu i poczucia zagubienia. Kiedyś w takich chwilach jak ta pocieszała ją jej siostra, ale teraz nawet Opoka wydawała się dziwnie obca i chłodna, a żyjące dzieci miały własne problemy. Była uzdrowicielka nie miała już nikogo kto by ją teraz przytulił i otarł spływające po pysku łzy, mogła jedynie usiąść na tej skale i wpatrywać się gdzieś w dal. Opuściła smętnie uszy i tylko od czasu do czasu wzdychała głęboko pogrążona we własnych jakże smutnych rozmyślaniach.
//Zapraszam Zbuntowanego Kolca.//
: 30 maja 2017, 10:49
autor: Złoty Bażant
Zielony bezskrzydły samiec natomiast spacerował sobie po Czarnych Wzgórzach, kto wie czemu akurat tutaj dotarł tego dnia, ale dotarł. Wyglądało na to że ostatnimi czasy odżył i przestał spędzać księżyce bezczynnie w swojej jaskini, może to polowanie a może obecnosć kompanki, która ok jakiegoś czasu dotrzymywała mu czasu, poprawiały mu tak nastrój. Teraz salamandra leżała zawinięta na jego grzbiecie, zapewne śpiąc bo nie należała do stworzeń mających wiele energii, przy okazji jej zimna aura pomagała pół północnemu utrzymać odpowiednią temperaturę ciała. Tak czy inaczej samiec spostrzegł na horyzoncie jakiegoś samotnego smoka, wiatr zawiał od strony Ziemnej dzieki czemu wyczuł zapach stada i powoli zaczął dreptać w jej stronę. Kiedy znalazł się nieopodal, odezwał się
– Hej co tu tak siedzisz sama? – zapytał, przygladając się przy tym jej oryginalnemu ubarwieniu.
: 30 maja 2017, 11:02
autor: Figlarne Serce
Zastrzygła nieznacznie uszami, słysząc zbliżające się w jej kierunku kroki, ale nie spojrzała w tamtą stronę niemal pewna, że przechodzący smok prawdopodobnie nawet jej nie zauważy. Słysząc jednak głos samca i słowa skierowane bezpośrednio do niej szybko oraz dyskretnie otarła z oczu łzy, po czym przeniosła swój wzrok na nowo przybyłego.
– Bo nie mam z kim. – odparła starając się zabrzmieć wesoło i przywołać na swój pysk ciepły uśmiech, ale raczej kiepsko jej to wyszło, bo też nie było szczere. Smutna Figlarna nie umiała już zachowywać się jak dawniej i nawet pomimo najlepszych starań jej przygnębienie cały czas pozostawało widoczne. Westchnęła i przesunęła się nieco na bok, ale bardziej z grzeczności, niż żeby faktycznie liczyła, że samiec zechce się do niej przysiąść. Przyjrzała mu się uważnie stulając uszy, a po chwili jej smutne spojrzenie powróciło do tego samego martwego punktu, w którym było utkwione poprzednio.