Strona 18 z 26

: 14 cze 2018, 9:58
autor: Dzika Gwiazda

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Dziką za kolei zainteresowała wieść, że Careth, jak przedstawił się młody Cień, jest synem łowcy. Czyli jednak ktoś piastował u nich to stanowisko. Khuran twierdził jednak, że jego stado nie posiada nikogo, kto mógłby dla nich łowić, wniosek był więc jeden: łowca musiał być już długi czas nieobecny i nikt nie wiedział co się z nim działo. Smoczyca miała ochotę zakręcić nosem, nigdy nie lubiła takich typów, pewnie wyleciał na polowanie i teraz błąka się gdzieś po za barierą, mając wszystko w nosie. A był potrzebny, nie tylko swojemu stadu. Był potrzebny jej, do realizacji pewnych zamierzeń, a tymczasem musiała zadowolić się rozmową z Khagarem, który mimo wszystko o zwierzynie nie wiedział zbyt dużo.

Cienia natomiast zainteresował fakt, że znała jego babkę, chociaż ona sama powiedziałaby, że "znała" to zbyt dużo powiedziane.
Tak, miała bardzo podobne ślepia. – smoczyca poprawiła się na miękkiej trawie, usadawiając się wygodniej. – Jedynie kolor gałki oka miała inny, karminowy. Ale lazur i czarna, pionowa źrenica są takie same. – potwierdziła. – Lazurowe oko, złota głowa, dostojna, krwistoczerwona grzywa i czerwone łuski reszty ciała. Pierzaste skrzydła o długich lotkach, na końcu których znajdowały się błękitne znaki. Cichy, ale pełen mocy głos, tajemnica i zapach goździków. Taką ją zapamiętałam, gdy jako świeżo upieczona adeptka spotkałam ją w lesie Maghar, gdzie opowiedziała mi nieco o waszym stadzie, o waszej historii. Potem widziałam ją już po raz ostatni, w lesie Pekeri. W dniu jej śmierci. – ostatni zdanie dodała ciszej, ze smutkiem. Tego dnia Wolne Stada straciła tak wiele wyjątkowych smoków... Potrząsnęła lekko głową, otrząsając się z zamyślenia. – Niestety nie wiem, kto jej partnerował. O to musisz zapytać starsze ode mnie smoki. Khagara lub prorokinię, Zmierzch Gwiazd, która przewodziła Ziemi w tym samym czasie, gdy Pani Heulyn przewodziła Cieniowi. Twoja babka oddała swego czasu ogromną przysługę Ziemi. – wspomniała. Zastanawiała się czy ktokolwiek uczy młode smoki o Szaleństwie Szczerbatej Skały? Jej opowiedziała o tym Gonitwa, ale zastanawiała się jak smoki Wody i Ognia postrzegają to wydarzenie. Czy istotnie w ich mniemaniu to Ziemia niecnie i za plecami Wody zbratała się z Cieniem, a ci bezpodstawnie zerwali sojusz z dobrodusznym Ogniem? Martwiło ją to czasami. Pamięć o takich wydarzeniach nie mogła zaniknąć, musiała służyć jako przestroga.

: 14 cze 2018, 19:29
autor: Erupcja Epidemii
Caretha jej opis wyglądu wprawił w lekkie zakłopotanie. Uch, ta Ziemista wiedziała znacznie więcej o jego babce, o jego idolce, więcej od niego samego! Przystąpił z łapy na łapę.
Rzeczywiście jak kalina... albo krew – wymruczał pod nosem z lekkim onieśmieleniem, jakby sam fakt o tym, że właśnie o niej rozmawia budził jego zazwyczaj tłumione, zaspane emocje. Kiedy to on ostatnio czuł się tak... dziwnie? Nie pamiętał. Jeszcze gorzej mu się robiło, kiedy myślał sobie o tym, że w tym niepokojącym stanie widzi go łowczyni i przywódczyni Ziemi. A w dodatku prawdopodobna matka jego koleżków z Cienia. Czuł się trochę jak uczeń podstawówki rozmawiający z matką swojego kolegi o jakimś sławnym aktorze i wielbicielu młodych, którego ostatnio widział na memie i zaczął zgłębiać jego historię, już zupełnie bez śmieszków. Wtedy też trochę ci głupio, bo nie wiesz czy rozmówca w ogóle kojarzy tego kogoś, ale z drugiej strony ciężko ów kogoś nie znać, więc w sumie czujesz się jeszcze gorzej, bo jednocześnie chcesz uciec, ale nie możesz i się czerwienisz ze wstydu, gdyż nie chcesz być niekulturalny oraz, jakby nie patrzeć, lubisz pochłaniać wszelką wiedzę. Także stan Caretha był iście krytyczny.
Jak umarła? – zapytał równie ściszonym głosem, a nawet bardziej. Ledwo te słowa przeszły mu przez gardło. Niby nie znał Heulyn osobiście, ale zawsze jak słyszało się o śmierci swojego bohatera czuło się jakieś negatywne emocje. – Postaram się być jak ona – zapewnił przywódczynię, podnosząc wzrok z gruntu, w który to dotychczas z olbrzymim, nieposkromionym zaintrygowaniem się wpatrywał. Widocznie zasłużyła sobie na szacunek nie tylko w Cieniu. Zastanawiające. Czy kiedykolwiek uda mu się jej dorównać? Szczerze w to wątpił. Jednak to nie stłumiło jego zapału, jego wewnętrznego ognia, a wręcz przeciwnie; wznieciło go, dorzuciło więcej węgla do pieca. Postara się. Spróbuje ze wszystkich sił. Jego mięśnie sprężyły się na uderzenie serca, po czym rozluźniły. Miło byłoby być kimś i pozostawić po sobie tak wyraźny ślad jak Heulyn Krwawa.

: 15 cze 2018, 14:06
autor: Dzika Gwiazda
Dzika z kolei czuła i zachowywała się całkiem swobodnie. Przywykła już do nauki rzeczy wszelakich: podstaw, walki, magii, sztuki łowieckiej aż do historii. Co więcej, świadomość, że była świadkiem pewnych wydarzeń, o których mogła później nauczać mile łechtało jej ego, chociaż akurat Careth pytał o niezbyt przyjemne wspomnienia. Nigdy ich nie wyparła, zmieniło się jedynie ich postrzeganie. Najpierw było to przerażenie, trwoga, gdy wspominała krew i martwe lub ciężko ranne smoki leżące dookoła. Potem był to gniew i pytania jak można było do tego dopuścić, dlaczego wszystko potoczyło się tak jak się potoczyło. Teraz, gdy była już dorosłą smoczycą był jedynie chłód i akceptacja. Wiedziała, rozumiała podłoże tego konfliktu i jedyne co mogła zrobić, to odbudować cywilizowane relacje między stadami i nie dopuścić by się on powtórzył.
Śmierć twojej babki była smutnym i tragicznym dniem dla Wolnych Stad, dowodem na to, do czego prowadzą nierozwiązane konflikty i niewyrównane rachunki. – powiedziała. Mówiła chłodnym, stanowczym głosem. – Po Szaleństwie Szczerbatej Skały, gdy przywódczynią została Upiorny Rytuał, Cienie ruszyły z atakiem na Wodę. Bez wypowiedzenia wojny, cicho, skrycie, pod jej wodzą weszły na tereny Wody, gdzie rozgorzała walka. Podejrzewam, że Upiorna liczyła na to, że szybki i precyzyjny atak złamie wolę smoków Wody, które oddadzą część ziem ale przeliczyła się. Wodniki nie tylko stawiły opór, a wezwały na pomoc swoich sojuszników, Ogień. Widząc co się dzieje, Cienie wezwały na pomoc nas, Ziemię. Gdy przybyliśmy na miejsce zastaliśmy pobojowisko. Nim padła w boju, Pani Heulyn powaliła trzy inne smoki, sama, bez niczyjej pomocy, nim sama uległa przeciwnikowi. Zginęła także Upiorna i Khagar, lecz ich Ateral musiał przywrócić do życia, nie widzę innej możliwości, skoro ten ostatni do dziś stąpa po ziemi. My byliśmy gotowi podjąć walkę z Ogniem, ale Ukryta Intencja, ostatni trzymająca się na łapach Cienista zadecydowała o zakończeniu walki. Każdy pozbierał swoich rannych, zabitych i rozeszliśmy się na swoje tereny. I znów, podobnie jak na Szczerbatej Skale, smocza krew została przelana w imię niczego, bo i nikt nic nie zyskał, ani nikt nic nie stracił. – zakończyła mocniej, bardziej gniewnym tonem, spoglądając na pręgowanego samca. Rozumiała walkę w sprawie czegoś, terenów, bogactwa, zemsty, bliskich. Jednak ostatnie walki pomiędzy Wolnymi Stadami były walką o nic, co najwyżej udobruchanie rozbuchanego ego każdego z przywódców.

: 19 cze 2018, 13:07
autor: Erupcja Epidemii
Samo pisklę również wyraźnie spoważniało, wyczuwając powagę i odczuwając szacunek, jaki należał się zmarłym w wojnie. Ale tylko do swoich, tylko do Cieni oraz Ziemniaków. Do całej plugawej reszty już nie. To oni zabili jego babkę, dla nich nie miał nic poza pogardą. No, może poza Szklaną Kołysanką, bo ona nie wydawała się aż tak zła. Stada zdrajców. Z każdą kolejną zasłyszaną opowieścią, z każdym kolejnym odkrytym skrawkiem historii coraz mniej chciał mieć z nimi do czynienia. Bo jak można było rozmawiać normalnie z kimś, kto mógł być potomkiem zabójcy twojej idolki?
Siedział w bezruchu, zastygając. Słuchał opowieści Dzikiej Ziemi, wyobrażając sobie tą krwawą jatkę. O dziwo nie wzbudzało to w nim jakiegoś obrzydzenia czy strachu. A jedynie... gniew. Cichy, stłumiony płomień gniewu, lecz syczący zaciekle w swojej klatce. Po skończonej historii nie odzywał się przez dłuższą chwilę, najwyraźniej zatopiwszy się w srogim zamyśleniu. Dlaczego? Dlaczego Cienie przegrały mimo bycia znacznie silniejszymi niż przez ostatnie księżyce? Czy to właśnie te wojny doprowadziły do tego, jakimi pustkami wśród dorosłych świeciły Cieniste włości? Careth zazgrzytał zębami. W dodatku mieli szansę wygrać, czyż nie? Ogień z Wodą byli osłabieni przez Cienie. Czy gdyby wtedy Intencja poprowadziła w bój Ziemnych, miast się wycofać, wygraliby? Wypatroszyli i nabili ostrzegawczo na pale głowy przywódców Wody oraz Ognia? Brzmiało jak całkiem dobra ozdoba.
Dziękuję – odezwał się w końcu z lekka drżącym, cichutkim głosem, jakby właśnie sam wrócił z tej wojny, jakby wciąż nie do końca obecny. Jakby właśnie sam ją przeżył i nadal miał jej wspomnienia. Lecz nie miał, po prostu mocno w swoim środeczku przeżywał losy swojego kochanego stada. Podniósł się gwałtownie, wciąż mając w myślach obrazy martwych smoków, a kąciki pyska drżały, jakby samczyk nie mógł zadecydować, co tak właściwie czuje. Poza gniewem, oczywiście. Ten ostatni jednak mężnie tłumił w sobie, nie chcąc urazić przypadkiem Dzikiej. Jeszcze tego brakowało, by zaczął wrzeszczeć tym swoim cienkim, niemęskim głosikiem. Jakby tego jeszcze mu brakowało, nie zamierzał spuszczać emocji z wodzy. Nie teraz.
Pewnie masz innych do nakarmienia. Powinienem już iść – stwierdził pośpiesznie. Dosyć opowieści na dziś. Może kiedyś, jak będzie sposobność, jak będzie jeszcze lepiej się kontrolował to o coś zapyta. Teraz nie był jednak gotowy, doskonale wiedząc, o czym będzie myślał przed snem. Był pewien, że będzie roztrząsać opowieści jeszcze przez dobrych parę kolejnych dni i wyciągać wnioski. Jak zwykle. I o ile przywódczyni z jakiegoś powodu nie chciała go już dłużej zagadywać, ruszył w swoją stronę.

: 19 cze 2018, 21:19
autor: Dzika Gwiazda
Jak na tak młodego smoka Careth całkiem nieźle ukrywał i kontrolował swoje emocje. Nie bez kozery jednak Dzika była łowczynią. Jej ślepia po kolei wychwytywały drobne oznaki wzburzenia i gniewu. Podejrzewała, że jej opowieść poruszy Cienia, tak samo jak kiedyś opowieści Gonitwy o Szczerbatej Skale poruszyły ją. Miało to swoje dobre, jak i złe strony. Jej opowieść była ostrzeżeniem, przestrogą, nie zachętą do dalszego rozlewu krwi. Gdy biało-czarny samczyk poderwał się by odejść, poszła kawałek za nim i położyła mu łapę na barku. Łapa łowczyni była ciężka, ale ciepła, pochwyciła go zaskakująco mocno jak na raczej gibką postać smoczycy. Nie przygniotła go do ziemi, ani się na nim nie oparła, po prostu przez chwilę zatrzymała go w miejscu, spoglądając na niego żółtymi ślepiami o pionowej źrenicy.
Gniew da ci siłę i motywację do działania, nie walcz z nim – wykorzystaj go. Uważaj jednak, żeby nie połknął cię w całości, bo doprowadzisz do upadku swojego, a potem Cienia. – powiedziała, zdejmując łapę. Ona przeszła już przez ten etap w swoim życiu. Wiedziała, że nie powinien dusić w sobie tych uczuć, zabijać ich, ona sama nigdy tego nie potrafiła. Ale musiał nauczyć się nad nimi panować, przekuwać, wykorzystywać do własnych celów. Potem skinęła mu lekko głową i odeszła, wędrując powoli w swoją stronę.


: 17 lip 2018, 1:59
autor: Wieczorna Aura
Po wyjściu z groty Aura od razu wzbiła się w powietrze, machając mocno swymi szmaragdowymi skrzydłami. Nadszedł czas upałów, czyli idealny moment do wygrzewania się na słońcu, czego jednak smoczyca nie planowała dzisiaj robić. Choć lubiła ciepło promieni Złotej Twarzy, to jednak było momentami zdecydowanie zbyt gorąco, a fakt posiadania częściowego futra też nie pomagał. Lecąc po niebie, zmierzała na tereny wspólne, gdzie chciała znaleźć miejsce, w którym mogłaby się trochę schłodzić. Szybowała powoli, rozglądając się uważnie za odpowiednim celem, lecz im dłużej pozostawała w górze tym bardziej dokuczał jej żar słońca. Ostatecznie nie mogła już dłużej wytrzymać i wylądowała przy Diamentowym źródełku. Strzepnęła pióra i delikatnie złożyła je na grzbiecie.
Potrząsnęła lekko łbem, po czym ruszyła prosto do źródełka. Zanurzyła pysk i zaczęła pić hausty wody. Podczas lotu nagrzała się od czubka nosa aż po koniec ogona, co nieźle ją wysuszyło. Kiedy już ugasiła swe pragnienie, odetchnęła głęboko z ulgą i zaczęła powoli wkraczać do strumyka. Miły chłód ogarną wpierw jej łapy i wędrował stopniowo ku górze im dalej szła. Wreszcie ponad powierzchnie wystawała jedynie głowa. Przymknęła oczy z rozkoszy jaką dawała jej ta przyjemna kąpiel. Odpychając się błoniastymi łapami zrobiła niewielkie kółko, aby zaraz wrócić w to samo miejsce. Uwielbiała pływać i uwielbiała wodę. Zawsze żałowała, iż częściej tego nie robi. Wzięła głębszy oddech i zanurzyła się całkowicie pod powierzchnie. Wypłynęła chwilę później i tym razem usadowiła się przy brzegu tak, by mogła się położyć i być jednocześnie okrytą wodą. Znalazła idealne miejsce, gdzie mogła położyć łeb na wilgnym kamieniu i odpocząć pod osłoną tafli źródełka, gdzie słońce nie dokuczało tak mocno.

: 17 lip 2018, 19:03
autor: Ostatnie Ogniwo
Promienie słoneczne, które odbijały się od wielkiego kamienia pośrodku groty uderzały mi prosto w ślepia przez co zostałem obudzony. Zamierzałem trochę pospać tego dnia, bo i tak nie miałem nic innego do roboty, no chyba, że mogę kontynuować poszukiwania nefrytów dla Erycala. Wstałem ociężale i rozprostowałem skrzydła. Machnąłem nimi kilka razy dla rozruszenia kości i po ułożeniu na nich piórek wyszedłem z groty. Było dosyć jasno i ciepło, a w grocie siedzieć mi się nie chciało, co z tego, że tam było chłodniej.
Wybiłem się w powietrze i zacząłem lecieć przez tereny stada. Kierowałem się ku terenom wspólnym, a dokładniej do Dzikiej Puszczy. Po drodze zobaczyłem kilka znanych mi smoków, spojrzałem tylko zobaczyć co robią i kiedy zniknęli mi za horyzontem skupiłem się na locie. Nie chciałem przygrzmocić w jakieś drzewo lub innego smoka. Kiedy dotarłem do Puszczy wylądowałem niedaleko tak zwanego "Diamentowego" źródełka. Kilka ogonów musiałem przejść nim dotarłem do brzegu, a tam zauważyłem łeb wystając spod tafli wody. To zielone futro i niebieską błonę poznam wszędzie.
Podszedłem bliżej kamienia, o który się opierała i usadowiłem się obok niej.
~ Witaj Spokojna ~ rzekłem sucho tak jakby od niechcenia na przywitanie. Tak zostałem nauczony i tak zawsze robiłem. Nawet jak kogoś nienawidzisz się z nim przywitaj, tak o ze względów grzecznościowych.

: 18 lip 2018, 2:06
autor: Wieczorna Aura
Woda miło pluskała wokół niej, a ona rozkoszowała się chłodnym odpoczynkiem. Wydawało się, że dziś już nic nie zakłóci jej spokoju i będzie mogła tu dłużej poleżeć. Lecz jak to zwykle bywa na terenach wspólnych można spotkać wszystkie smoki z innych stad. Kiedy więc usłyszała szelest, otworzyła półprzymknięte oczy, a łeb podniosła wtedy gdy przybyły usiadł obok tuż obok. Wtedy jeszcze specjalnie się tym nie przejęła, bo dopiero głos samca sprawił iż na niego spojrzała. Źródełko zachlupotało, kiedy Aura wynurzała szyję ponad powierzchnie. Zmierzyła Grzmota stoickim, lecz poważnym wzrokiem.
-Witaj Grzmocie- odpowiedziała krótko, nie uśmiechała się. Pozostała tak samo spokojna i opanowana jak zwykle była. Nie do końca jednak wiedziała, jak się do niego odnosić. Powitanie z jego strony zdecydowanie nie było przyjazne, więc zastanawiała się dlaczego przysiadł akurat przy niej. Jasnym się stało, iż już sobie nie poleży w ciszy. Westchnęła ciężko i stanęła, przestając patrzeć na Krwistego. Nie wyszła z źródełka i pozwoliła wodzie spływać z namokniętego futra na szyi oraz piór na grzbiecie. Łapy nadal pozostawały pod osłoną tafli chłodnej cieczy.
-Widzę, że na dobre zadomowiłeś się u Ognistych. Ciekawe czy od nich też wkrótce będziesz chciał odejść- zapytała sucho, patrząc na niego z ukosa. Cóż może nie do końca widziała, ale na pewno czuła zapach Ognia na futrze samca, więc albo nadal bawi się w samotnika w środku stada, albo go na dobre przyjęli. Wcześniej czuła się winna, gdy zgodziła się na karę śmierci brata. Proponowała mu odejście za barierę, ale ten wpierw odmówił, a dopiero później przystał na te warunki, gdyż wisiała nad nim szansa utraty łba. Później i tak zerwał te ostatnią przysięgę daną Gonitwie. Szansa po szansie, ale ileż można. Jak po tylu razach ktokolwiek miałby wierzyć jego słowom?

: 26 lip 2018, 20:21
autor: Ostatnie Ogniwo
Ciekawe czy Wieczorna mnie usłyszała albo wyczuła lub może też zauważyła, nie wiedziałem co robić, chciałem z nią porozmawiać miałem wiele pytań, ale czułem do niej dziwną niechęć. Zdradziła własnego brata.
~ Od niedawna jestem wojownikiem ognia, żyje mi się tu lepiej niż w ziemi, nie jestem dumny z tego co zrobiłem, ale przeszłości nie zmienię ~ odpowiedziałem krótko na zaczepkę Wieczornej.
~ W stadzie ognia zostanę do końca, jest tutaj twoja córka, którą będę chronił. Jest bardzo mądrą smoczycą, lubi mnie i czasem przychodzi do mnie po radę. Opowiedziałem jej całą historię co zrobiłem i się ode mnie nie odwróciła jak niektórzy, możliwe że bardzo się wkurzyła na swoją matkę ~ uśmiechnąłem się w stronę Aury. Gdyby tylko wstawiła się za mną to może sprawy potoczyłyby się inaczej, jeszcze gdyby Świetlista tu była też pewnie by mnie poparła.
~ Jak się czujesz z tym, że nasza matka jest prorokiem? Ekstra co nie?

: 28 lip 2018, 14:24
autor: Wieczorna Aura
Woda kapała z niej jeszcze przez jakiś czas, ale żar z nieba zrobił swoje i wkrótce tylko łapy pozostające nadal w źródełku były mokre. Słuchała słów Grzmota, lecz nie patrzyła na niego przez większość czasu. Wzrok miała utkwiony przed siebie, gdyż niespecjalnie wiedziała co robić w aktualnej sytuacji. Co czuła do brata? Nienawiść? Nie, to chyba za mocne słowo, ale wielką miłością też do niego nie pałała. Lepszym określeniem byłaby raczej niechęć do tego co zrobił i jak się wobec tego odnosi. Sama nie chciała aby to się skończyło karą śmierci. Może gdyby kierowała się emocjami, nie zgodziłaby się na takie rozwiązanie. Życie jednak ukształtowało ją tak, że w chwili kryzysu stawiała na logikę, niezależnie czy rozwiązanie ją bolało czy nie.
"żyje mi się tu lepiej niż w ziemi" te kilka słów sprawiło, iż znowu na niego spojrzała. Mrużąc oczy analizowała jego postawę, lecz zbyt wiele się z niej nie dowiedziała. Nie kwestionowała jego opinii, bo przecież sama nie żyła nigdy w Ogniu, ale z jakiegoś powodu ją to lekko rozdrażniło. Machnęła drętwo ogonem i wyłoniła się na dobre z wody. Już zmierzała ku cieniu drzew, kiedy do jej uszu doszło kolejne ciekawe zdanie. Odwróciła łeb i spojrzała samcowi w oczy. Już miała odpowiedzieć coś pochopnego, lecz się zawahała. Rek go polubiła, co oznacza że mogła mieć przez to do niej uraz. Najpierw jej dzieci przygarniają do rodziny zdrajczynie Cienia, później przyjaźnią się z uciekinierem z Ziemi. Westchnęła smutno i opuściła wzrok na ziemię. Nie miała im tego za złe. Dostały dobre serce po ojcu i widocznie lepsze od jej własnego. -Cieszę się że dobrze jej się powodzi. Skoro cię lubi to jej nie zawiedź i tym razem dotrzymaj złożonej Ogniu przysięgi. Sama nie mam zbyt wiele okazji do spotkania własnych dzieci, dlatego lepiej się czuje gdy ktoś je za mnie pilnuje- nawet jeśli to jesteś ty, dodała w myślach, lecz nie powiedziała tego na głos. W jej spokojny ton wlała się nutka smutku. Znów ruszyła przed siebie i położyła się pod jednym z drzew, gdzie cień osłaniał ją przed piekącym słońcem.
Kolejne pytanie usłyszała właśnie stamtąd. Było absolutnie wyrwane z tematu i pojawiło się jakby z nieba. Aura podniosła spojrzenie na brata i ponownie przeanalizowała co powiedział. Gdy w końcu to do niej dotarło prychnęła w rozbawieniu i uśmiechnęła się pierwszy raz przy tym spotkaniu. Pokręciła głową z lekkim uśmieszkiem na pysku. Ciężko jej było zrozumieć Grzmota, a poważna postawa nigdy długo u niej nie gościła. -Jestem bardzo dumna z tego, że Opoka stała się prorokiem. To rzeczywiście niesamowite, że to właśnie ją wybrali bogowie w świątyni. Na własne oczy widziałam, jak zabrali ją rozbłysku światła- tym razem mówiła już przyjaźniej, choć nadal przystawała przy swym beznamiętnym tonie.

: 31 lip 2018, 22:17
autor: Ostatnie Ogniwo
Obserwowałem cały czas zachowanie Wieczornej podczas mojego opowiadania. kiedy skończyłem podążyłem za nią pod jedno z drzew, było naprawdę gorąco, a futro na pewno teraz nie pomagało. Nie lubiłem jak jest tak ciepło, zima była lepsza, biały puch, który powodował przyjemne zimno, a futerko wtedy wspaniale ogrzewało. Usiadłem obok siostry, może miałem jej za złe to, że powiedziała tak, a nie inaczej na zebraniu w ziemi, ale wciąż była moją rodziną.
~ Rek już sobie sama radzi, wydoroślała i zniknęła jej choroba. Wiesz, że jak była mała to czasem miała tak, że czuła się słabo i nie mogła się ruszać? Ostatnio opowiadała mi, że Erycal ją uzdrowił. Ma już nawet swoje pisklaki ~ opowiedziałem Wieczornej, jeśli kiedykolwiek ją jeszcze spotkam dam jej kolejny ciąg informacji o tym co się dzieje w jej rodzinie w ogniu, może wspomniałbym też coś o Vozu? Chociaż i tak go długo nie widziałem, będę musiał się z nim spotkać.
~ Najgorsze jest to, że tata chyba nie żyje, w ogóle go nie widziałem nigdy na jakimkolwiek zebraniu ~ powiedziałem nieco smutniejszym tonem, ale cóż tak to już jest, miałem z nim zwiedzić wulkany i tereny ognia, a tak to jestem tutaj sam, ciekawe jakby zareagował na tą całą sytuację.
~ Szkoda, że mnie nie było przy tym jak mama została prorokiem, bardzo chciałbym to zobaczyć, ale przez wiele błędów jestem tu gdzie jestem, wybacz, że cię zawiodłem, że nie byłem takim bratem jakiego pewnie chciałaś mieć, ale tak to już wyszło.

: 05 sie 2018, 14:47
autor: Wieczorna Aura
Grzmot zdecydował się dołączyć do niej pod drzewem, co dla Aury nie było już tak dużym zaskoczeniem. Gdy położył się obok niej przy źródełku, nie rozumiała jego decyzji. Była pewna, że uważa iż go zdradziła. Dlaczego więc miałby chcieć odpoczywać przy kimś takim? Wieczorna też patrzyła na brata przez pryzmat jego decyzji, co nie stawiało go w najlepszym świetle, lecz jego swoboda wpłynęła też na nią i tak rozmawiali.
Wieści o dzieciach z Ognia zawsze ją cieszyły, bo znaczyło to iż żyją i dorastają. Najlepsze jest to, że każdy mówił jej coś innego, więc mogła dowiadywać się różnych rzeczy, a nie powielać te same informacje. Zawsze jednak mówili o Rek, a nikt jeszcze nie wspomniał o Prędkim. To sprawiło, że zaczęła się zastanawiać czy wszystko z nim w porządku. Z myśli wyrwał ją głos Grzmota, który właśnie mówił jej o pisklakach Szklanej. Ta wiadomość zapaliła płomyk radości w sercu Wieczornej. Została babcią! Teraz wiedziała jak się czuła Opoka, gdy Aura mówiła jej o własnych potomkach.
-Ma już własne dzieci? Ah, ten czas rzeczywiście szybko płynie. Mam nadzieje, że będę miała szansę je poznać- powiedziała tęsknie, jakby na chwilę zapomniała z kim rozmawia. Mimo wszystko obecność Grzmot, sprawiała że lekko się spinała, lecz z upływem czasu pozwalała sobie na większy luz.
-A co u Prędkiego Kolca? O nim już dawno nie słyszałam- dodała jeszcze pogodniejszym tonem.
Na wieść o śmierci ojca posmutniała na chwilę, ale ten nastrój nie trzymał jej zbyt długo. Nie spotykała się z Piórkiem często, więc więź między nimi nie była silna. Podejrzewała też to że nie żyje. Ostatecznie był bliski wieku Opoki, a ona umarłaby gdyby nie została prorokiem.
-Widziałam to tylko dlatego, że Zaranna zwołała smoki Ziemi w Świątyni, aby pomodlić się do bogów. Tego dnia na Szczerbatej uderzył piorun w sam środek zebranych, co uznaliśmy za boski gniew, dlatego ruszyliśmy po wyjaśnienia i ewentualne wybaczenie. Zobaczyłam wtedy nie tylko jak zabierają Opokę, ale i Immanora we własnej osobie. Nigdy tego nie zapomnę- mówiła głosem, w którym wyraźnie dźwięczał zachwyt. Przemilczała na razie deklaracje brata odnośnie jego błędów, lecz po chwilo uznał, iż na to też powinna jakoś odpowiedzieć.
-Równie dobrze mogę powiedzieć to samo, bo nie wydaje mi się żebyś marzył o siostrze, która wydaje cię na śmierć. Czy teraz postąpiłabym inaczej? Nie wiem. Życie ukształtowało mnie tak i taka już jestem. Byłeś młody, popełniałeś błędy. Ja jak byłam mała przybyłam na zebranie zwołane przez przywódce Wody na Szczerbatych Skałach, żeby się czegoś nauczyć, a zobaczyłam jak się zaczyna wojna. To mnie zmieniło i sprawiło że stałam się cichsza, mniej widoczna, ale przed wszystkim w chwilach kryzysu zaczęłam stawiać na logikę, nie uczucia. Bo emocje rozpoczęły rzeź, więc czy są potrzebne w istotnych dyskusjach? Ciężko się przestawić z takiego myślenia- wpierw miała jedynie powiedzieć kilka słów, ale im dłużej mówiła tym trudniej było jej skończyć. Przez ten czas wpatrywała się w źródełko, odbijające światło złotej twarzy i dopiero gdy zamilkła zwróciła swe miętowe oczy na brata.

: 09 sie 2018, 18:01
autor: Ostatnie Ogniwo
Widać było, że Aura nie spodziewała się, że dołączę do niej pod drzewem. Może w ogóle nie chciała mojej obecności? Obserwowałem lekko falujące źródełko zastanawiając się, kiedy to w końcu spadnie deszcz albo śnieg! Kochałem śnieg, był puszysty i przyjemny, szczególnie dla futerkowych.
~ Prędki kolec? ~ zapytałem próbując sobie przypomnieć kto to jest. Coś kiedyś o nim słyszałem, czyżby to był ten blizna wiatru? ~ Blizny Wiatru, takie nosił chyba imię. On prawdopodobnie nie żyje, nie widziałem go długo na zebraniach czy to ceremoniach ani nikt o nim nie wspominał.
Ciekawe jakby moje życie się powiodło gdybym nie opuścił ziemi, jeśli dalej bym wiódł spokojne życie i nie pakował się w kłopoty. Wtedy też bym widział jak matka zostaje prorokiem ale bez tego też mogę się cieszyć, że jestem synem proroka! To już jest coś z czego mogę być dumny.
~ O:jaaa! Zobaczyć innego Boga niż Ateral to jest piękne! Też bym chciał tego kiedykolwiek doświadczyć. Nie wiem jak do końca działa arena villara, oprócz tego, że biję się z jego wysłannikami ale planuję zostać jej mistrzem i mam nadzieję, że ostatnim przeciwnikiem jest sam villar, to by było ekstra! ~ krzyknąłem jakbym był znów pisklakiem, wszystko cieszyło inaczej, a nie codziennie w życiu widuje się bogów.
~ Ja też pewnie nie zmieniłbym sswoich wyborów. Gdybym postąpił inaczej, Ferida pewnie by już nie żyła, dla mnie liczy się życie każdego smoka. Trochę pokojowe podejście do sytuacji. Cała sytuacja jakiej doświadczyłaś musiała być straszna, bycie młodym adeptem i zobaczenie jak zaczyna się wojna nie wygląda zbyt ciekawie ~ podsumowałem na koniec spoglądając na siostrę, to chyba w sumie tyle co chciałem powiedzieć, niedługo będę szedł.

: 28 sie 2018, 12:35
autor: Wieczorna Aura
Westchnęła ciężko, gdy Grzmot powiedział o prawdopodobnej śmierci kolejnego z jej dzieci. Nie był co prawda do końca przekonany, więc jest jeszcze szansa, że Prędki po prostu wyizolował się od reszty stada, ale Aura wiedziała że to żmudna nadzieja. Przeżyła już wystarczająco księżyców, żeby dostrzec, iż zaginione smoki rzadko się odnajdywały. Nie skomentowała tych wieści żadnymi słowami, a jedynie przymknęła na chwilę oczy, aby nie ukazać lekkiego bólu widocznego w ślepiach.
Następnie brat ekscytował się jej spotkaniem z Immanorem, co skutecznie odciągnęło ją od ponurych myśli. Na jej pysku pojawił się rozbawiony uśmieszek, kiedy obserwowała żywą reakcje Krwistego. Ona też przez kilka uderzeń serca poczuła się młodsza i lżejsza na duchu. Chęć Grzmota do walki z samym bogiem wojny była tak absurdalna jakby ta myśl wyszła od porywczego pisklaka, a nie w pełni dorosłego smoka.
-Nie wiem czy starcie z Villarem to rozsądny pomysł. Musiałbyś być naprawdę niesamowitym wojownikiem, żeby pokonać samego boga, specjalizującego się w brutalnych starciach. Z resztą szczerze wątpię, aby ten osobiście się z tobą zmierzył. Pewnie wyślę swego najlepszego poddanego jako ostatecznego przeciwnika.–[color] powiedziała lekko rozbawionym tonem. Nie miała talentu do wymyślania takich dziwnych i nie realnych pomysłów. O wiele łatwiej przychodziły jej bardziej rzeczywiste idee.
Na słowa "pokojowe podejście" Aura przekrzywiła sceptycznie łeb, ale nic nie powiedziała. Cóż, to podejście prawie doprowadziło do kolejnej wojny, a sam Grzmot jest wojownikiem, który regularnie walczy na arenie z innymi smokami. Mało się to ma do pojęcia pokoju, o którym myślała Wieczorna.
-Tak, to nie jest moje najprzyjemniejsze wspomnienie- dodała półgłosem, gdy ten skończył mówić. Wtedy też dostrzegła, iż ten zbiera się do odejścia, co i ona zamierzała także wkrótce zrobić. Podniosła się z ziemi i otrzepawszy skrzydła, odeszła kawałek od drzewa, pod którym odpoczywali. -Żegnaj bracie. Może jeszcze kiedyś się zobaczymy- rzuciła, zerkając za siebie i wzbiła się w powietrze, odlatując na tereny Ziemi.

//zt

: 16 paź 2018, 19:48
autor: Błękit Nieba
Smok przyszedł na spokojnie nad diamentowe źródełko. Hah. Jaka urocza nazwa. Do zrzygania normalnie. I to mówi ktos kto dla większości jest po prostu uroczy. Jeszcze zobaczy. Wyrośnie na baddasa. Ha! Ale podszedł do wody bardzo ostrożnie by się nie zmoczyć i rownie ostrożnie się jej napił. Hmh..woda jak każda inna. Nie smakuje diamentami jeśli...diamenty jakkolwiek smakują. Jeszcze nie próbował takiego cuda. Tak czy owak rozejrzał się zadowolony. Podobało mu się w jego nowym domu. Szkoda ze Róży tu nie ma. Pokażę ci mamo. Pokażę ci na co mnie stać.

: 16 paź 2018, 20:39
autor: Erupcja Epidemii
Werystyczny Kolec kroczył z zastanowieniem między drzewami Dzikiej Puszczy. Rozglądał się wokoło nieco znudzonym wzrokiem. Czego tutaj szukał? Doprawdy niczego. Liczył może na jakąś kryjówkę pszczół gdzieś między listowiem albo napotkanie na kogoś lub... coś. A nuż dowiedziałby się czegoś ciekawego? Teraz jednak pozostawało mu nacieszyć się przyjemnym spacerkiem. Westchnął. Ach, całkiem przyjemnie, jak na tereny neutralne, nienależące do nikogo.
I wtem uderzyła go Ognista woń. Gdyby miał sierść, z pewnością by się zjeżyła na parę uderzeń serca. Jako jednak, że miał jedynie łuski, żadna reakcja poza gwałtowniejszym machnięciem końcówką ogona i leciutkim zwężeniem się ślepi nie zaszła. Zaczął szukać źródła zapachu. I wtem go dostrzegł – mniejszego od niego futrzaka taplającego się w wodzie. Zmierzył go wzrokiem, a jako, że był odsłonięty i mógł zostać bardzo łatwo dostrzeżony, nawet nie próbował się ukrywać. Był za blisko, tamten też zapewne zdążył Cienistego zauważyć. Zbliżył się zatem, przystając przy brzegu źródełka.
Ognisssty – mruknął tylko szeptem, wbijając rozżarzone ślepia w samczyka, jakby był jakąś wodną zjawą, która dopiero co wynurzyła się spomiędzy cieczy. Nie ociekał nią jednak, a jedynie przyczaił się przy niej, śledząc poczynania młodzika.

: 16 paź 2018, 21:07
autor: Błękit Nieba
Smok nie taplał się w wodzie. Co to to nie! Nienawidził się taplac, nienawidził moczyć futra. Jedynie pił. Nagle jednak usłyszał swoimi uszami skierowanymi do tyłu odgłos. Potem odwrócił łeb czując nieznajomy zapach. Pojawił się jakiś smok..i jeszcze do niego syczy. Światły od razu najeżył się, podniósł skrzydła nieco wyżej i postawił swój świetny pióropusz. Hah. no cos cudownego. Wyglądałby przekozacko gdyby nie to że ma uroczy pyszczek. Jeszcze położył uszy po sobie.
-A ognisty. Coś nie pasuje? – Wycedził przez zęby. Jako młodzik miał jaja.
Ale nie robił niczego pochopnego.
-Skoro już mnie zaskoczyłeś to chyba powinieneś wpierw się przedstawić co?

: 17 paź 2018, 18:59
autor: Erupcja Epidemii
Dla Caretha to było jasne – pił, więc dotykał jakkolwiek tafli wody, więc... się moczył. Miał mokre futro na pysku, ha! Na pewno parę zagubionym kropelek wody musiało mu się wymsknąć z języka. Chyba, że należał do tych wyjątkowo schludnych i pilnujących, by się nie oblać, w sumie to czarnołuski nie miał pewności. Ówczesnemu klerykowi aż przypomniały się jego własne doświadczenia z wodą. Ciekawe, czy gdyby popchnął młodszego do wody, czy ten by się utopił...?
Ależ ja uwielbiam ognistych – mruknął nadal nieco sycząco, przesyłając rozmówcy wyjątkowo niepokojący, nie wyglądający na zbyt godny zaufania, wręcz z lekka zadufany uśmieszek. A raczej uniesienie kącików pyska. Chociaż wcale nie miał na to ochoty. Zebrał się jednak w sobie, nie chcąc od razu ukazywać aż tak wyraźnej niechęci do nieznajomego, nieważne jak bardzo by korciło.
A skąd ci to przyszło do łba? – prychnął ściszonym głosem, nie widząc potrzeby, by mówić głośno. – Może się przedstawię, jak wpierw ty opowiesz mi o sobie więcej.

: 18 paź 2018, 10:48
autor: Błękit Nieba
Zamruczał coś pod nosem. Eh. Starsi zawsze się tak puszą. I uwielbianie ognistych jakoś przeszło mu sarkazmem. Nie wiedział co o tym sądzić, więc nie sądził nic.
-Zwę się Światły Kolec, Kleryk Ognia. – Przedstawił się. Podszedł kilka kroków i wtedy uderzyło go. Zapach krwi, ziól. Tak. I to różnych rodzajów w takim stężeniu że aż wstyd że nie poczuł wczesniej.
-Jesteś klerykiem lub uzdrowicielem prawda? Mieszanka zapachowa lubczyku, lawendy i ... akurat nawloci, nie uchodzą za dobre połączenie. – Prychnął. – Tarzałeś się na wyprawie?

: 18 paź 2018, 20:24
autor: Erupcja Epidemii
Ślepia Caretha zwęziły się na uderzenie serca, kiedy usłyszał jego imię. Jego uniesiony kącik pyska zadrżał, a sam potrząsnął głową, jakby nie dowierzając, że jakiś byle młodzik próbuje wmówić mu, że mógł jakkolwiek źle dobierać zioła. I trochę go zaskoczyło to, że brązowofutry sam doszedł do tego, z kim miał do czynienia. To ostatnie odczucie jednak nawet nie zdążyło wypłynąć na jego oblicze, od razu zostając zrzucone na dalszy plan.
Naprawdę sądzisz, że to jedyne zioła, z którymi ostatnio miałem do czynienia? – pokręcił już wolniej głową, po chwili przestając i pochylając leciutko łeb, przekrzywiając go też w zaciekawieniu. – Smoki nie zawsze dopada tylko... jedna przypadłość. Może o tym nie wiesz, ale niektórzy chorują na choroby i jednocześnie mają rany. Może to dlatego? – zmrużył oczy, a źrenice bacznie przesunęły się w dół, by przyjrzeć się uważniej samej fizycznej budowie samczyka. – Na twoim miejscu podciąłbym to futro. Nie sądzisz, że strasznie łatwo mogłoby ubrudzić się krwią? – stwierdził jedynie, jak gdyby nigdy nic, ot, tak bez powodu wyciągając łapę i zamierzając podnieść podbródek ognistego szponem o barwie kości słoniowej starając się możliwie żadną inną częścią ciała go nie dotknąć, o ile tamtemu nie przyszło na myśl się zbuntować. Werystyczny przy tym podniósł wzrok, by móc spojrzeć prosto w iskrzące się złotem tęczówki młodszego, krzywiąc się odrobinkę. A więc dorobili się kolejnego kleryka. Cóż. Lepiej, by wykazał się nie lada brawurą.

: 19 paź 2018, 17:05
autor: Błękit Nieba
-Nie sądzę że to jedyne zioła. Te jednak czuć nieco mocniej od innych. – Zamruczał spokojnie. Przekrzywił nieco głowę nastawiając uszy w jego kierunku. Ale potem ten sięgnął do niego swoimi pazurami. Kłapnął na jego łapę pyskiem.
-Nie jestem chory ani ranny żebyś musiał mnie dotykać. – Zamruczał i cofnął się o jeden krok do tyłu. Nie podobalo mu się takie zachowanie. Strasznie takie. Ugh. No jego obecny rozmówca jest normalnie jakiś dziwny.
-Dalej mi się nie przedstawiłeś. Ja zrobiłem to jako pierwszy. Może wypadałoby się kulturalnie jednak zachować?
Coś pierzak miał ostatnio ciężki humor. Ale no cóż. Najwazniejsze ze w swoim głosie i postawie mimo wszystko zachowywał całkowity spokój. Nie dawał się ponosić emocjom...za mocno.