Strona 18 z 32

: 07 lip 2019, 12:14
autor: Spuścizna Krwi

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Jad Duszy nie był smokiem, którego coś by zatrzymało. Nieustanna gra, którą prowadził ze światem sprawiała, że nie należał do tych, którzy zbaczają z raz wybranej drogi czy zawracają. Parł do przodu, nawet po śmierci. Zobaczyć, co jest dalej... Mało prawdopodobne, by jego dusza pozostała w tym świecie lub wróciła. Albo wróciła, jednak jako zupełnie coś innego. Być może jego przysługa u Aterala była po prostu taka, jak mogło się wydawać – nie dopuścić by jajo jego ostatniego potomka obumarło. Zachować krew przy życiu, a samemu poznać to, co kryło się w świecie zmarłych i narobić tam zamieszania.
Ale to pozostawmy duszom i bogom. Rakta nie miała pojęcia o przysłudze, jaką Jad miał u Aterala. Była zadowolona, że olbrzymi, kolczasty łeb odsunął się na bardziej komfortową odległość. A sądząc po jego postawie i słowach...
Znałeś mojego tatę – stwierdziła, a w jej głosie pojawiła się iskierka radości, a może i nadziei. Być może nadszedł ten czas? Może w końcu dowie się czegoś o swoich korzeniach? nie pustych słowach i imionach, ale czegoś więcej? jaki był Jad Duszy? Czy był silny? Nie, na pewno był silny, w końcu był JEJ ojcem.
– [color]Opowiesz mi o nim? Wie tylko to, co On mi powiedział[/color] – powiedziała z pewnym niezadowoleniem co do braków swojej wiedzy.
Wyklułam się w jaskini, gdzieś tutaj. Było tam ciemno i był tylko on. Szary smok – nie znała jego imienia. Pamiętała Go jak prze mgłę. Może był tylko snem? To wszystko trwało chwilę, a dla świeżo wyklutego pisklęcia miało mniejsze znaczenie niż fakt, że było zimno, a ona była śliska od śluzu z jaja.
Powiedział, że jestem córką Jadu Duszy, Zatrutego Płomienia lub Oprawcy Gwiazd, syna Płonącego Orła i Morderczej Furii, dzieci Gorzkiego Piołunu. Wojowników Ognia. I kazał iść do Ognia – a potem została sama. Tylko tyle wiedziała. Czuła znacznie więcej, ale nie zamierzała o tym mówić. Spojrzała z nadzieja na kolczastego samca. Jeśli to prawda, jeśli znał tatę... To może powie jej coś o nim. Coś więcej niż rodowód.

: 08 lip 2019, 1:44
autor: Uśmiech Szydercy
Khagar zmrużył ślepia w zamyśleniu.
– Jaki on? – spytał.
Gdy usłyszał o szarym smoku, przechylił lekko łeb. Niestety nie kojarzył nikogo takiego. Wielu smoków nie kojarzył. Nie był towarzyskim typem, preferując raczej dość zawężony krąg smoków.
– Wiesz, jak miał na imię? – spytał. Może dzięki temu jakoś dojdzie do tego, kto zajmował się jajem.
Uśmiechnął się lekko, słysząc to wszystko. Usiadł powoli, składając skrzydła.
– Jad był wielkim wojownikiem. I moim najlepszym przyjacielem – wymruczał. – Początkowo nie znosiliśmy się... Potem nabraliśmy do siebie szacunku. Na koniec wiedzieliśmy, że nasza dwójka była jedynymi wartościowymi smokami, jakie ówcześnie żyły na tych zawszonych ziemiach – stwierdził i sapnął, wypuszczając z nozdrzy drapiący dym.
– Ja byłem tym silnym, a twój ojciec tym zwinnym i szybkim. Razem byliśmy niezniszczalni. Byłem Przywódcą stada Cienia, a on Przywódcą Stada Ognia – mówił, myślami będąc gdzieś daleko wśród swych wspomnień. Był już stary i większość była mocno zatarta.
Uśmiechnął się nagle cierpko i niewesoło.
– Zabiłem mu matkę podczas walki. Dwukrotnie. Przypadkowo oczywiście, to miała być przyjacielska potyczka – mruknął cierpko. Mordercza Furia wskrzesiła się, tracąc przy tym wzrok, ale pomimo ślepoty nadal chciała z nim walczyć.
– Ale to bardzo dawne dzieje.

: 09 lip 2019, 17:44
autor: Spuścizna Krwi
O ile szary smok rzeczywiście był smokiem, a nie wytworem jej wyobraźni, nadającym głosowi ze skorupki formę materialną w pisklęcych wspomnieniach Rakty. Młoda smoczyca wzruszyła skrzydłami, nie przejawiając większego zainteresowania postacią tego, kto nadał jej imię i zdradził jej pochodzenie.
Nie wiem. Był, a potem go nie było – odpowiedziała czarnołuskiemu. W Wolnych Stadach imiona nie miały chyba większego znaczenia, bo zazwyczaj nikt się zbyt szybko nie przedstawiał. A przynajmniej nie jej. Była za słaba, zbyt mało ważna, by ktoś chciał zdradzać jej swoje imię. jej słowa były zresztą dosłowne. Szarołuski był, a potem go nie było. I przestało być wtedy tak zimno. Nie zwracała jednak na to uwagi, miała księżyc, może dwa. Tak młode smoki zazwyczaj nie roztrząsają poważnych problemów.
Z dużo większym zainteresowaniem słuchała natomiast o swoim ojcu. Ten kolczasty był jego przyjacielem? Czym był "przyjaciel"? Nie znała podobnego pojęcia.
Czy był silny? – Zapytała. Nie chodziło jej oczywiście o siłę fizyczną. To już powiedział. Jad był szybki, nie silny. Chodziło jej o siłę. taka prawdziwą siłę. Pozwalającą robić to, na co miało się ochotę bez konsekwencji. Zyskiwać szacunek, może nawet budzić strach, tak jak jej kolczasty rozmówca. I co ważniejsze – czy była do niego podobna? Ale o to chyba bała się zapytać.
Jak ją zabiłeś? I jak można zabić kogoś dwa razy? – Zapytała ze zdziwieniem. Przecież umiera się tylko raz! I żyje się tylko raz! Ale ważne było, jak ją zabił. mala, krwiożercza bestyjka lubiła takie opowieści. Może zna podobne o jej tacie?

: 10 lip 2019, 9:29
autor: Uśmiech Szydercy
Khagar zmrużył ślepia. W pewnym momencie spłynęło na niego objawienie, ale były to jedynie domysły. Będzie musiał pofatygować się do pewnego drętwego jegomościa.
– Był – odpowiedź Szydercy była momentalna, nie musiał się nawet zastanawiać. Wypuścił z nozdrzy dym i zwinął skrzydła.
– Robił, co chciał i mówił to, co myślał, nie bojąc się niczego. Możesz być dumna, że jesteś jego córką – mruknął. Uśmiechnął się krzywo, widząc zaciekawienie pisklęcia tą makabryczną historią.
– Nie pamiętam, to było bardzo dawno temu. A zabić dwa razy można, gdy ktoś się wskrzesi. To znaczy, gdy bogowie dadzą mu drugie życie – wyjaśnił. Zmrużył lekko ślepia, zastanawiając się nad czymś.
– Chodź. Zabiorę cię w pewne miejsce – rzekł i podniósł się, a potem pochylił, pozwalając Rakcie wskoczyć mu na grzbiet. – Nie pokłuj się.

: 10 lip 2019, 17:28
autor: Spuścizna Krwi
Wskrzeszania, bogowie... Co to w ogóle było? Czy bogowie to coś silniejszego niż smok? A może coś do jedzenia? nie, skoro potrafili zwrócić życie, musieli być silniejsi niż smoki. Czym lub kim byli?
Jestem – odpowiedziała, wypinając dumnie pisklęcą pierś. Wcześniej miała jedynie przeczucie i nadzieje, ze jej ojciec był kimś silnym, wyjątkowym. Teraz miała na to dowód. Świadka. Mógł oczywiście kłamać, ale nie wydawało jej się, aby tak było.
Tak, pewnie. Już wskakuje na grzbiet smoka z innego stada, który jednym machnięciem łapy mógłby ją zgnieść. Alb porwać do swojego obozu. Czy Ogień ruszyłby jej na pomoc? Nie, chyba nie.
Rakta wahała się przez chwilę, spoglądając na kolczaste cielsko cienistego samca. Instynkt podpowiadał jej, że nie powinna ufać komuś, kto tak znaczącą przewyższał ją siłą. Jednak on mówił, że był przyjacielem jej ojca. Przyjaciel to chyba coś dobrego. A skoro tak, to nie powinien zrobić jej krzywdy? Hm... Zaryzykuje. Ciekawość tego, co smok miał jej do przekazania była większa niż zdrowy rozsądek. Poza tym jazda na cudzym grzbiecie zaczynała jej się podobać. Ciekawe, jak by zareagował, gdyby zaczęła mu wbijać pazury pod łuski...
Mała smoczyca ostrożnie wspięła się na grzbiet Szyderczego Licha, uważając na jego ostre kolce. Jej przeważająco białe ciało wyraźnie odbijało się na tle czerni jego łusek, gdy mała smoczyca sadowiła się wygodniej – i bezpieczniej – na grzbiecie samca. Och, pazurki aż ją swędziały, aby wyszukiwać słabych punktów pomiędzy kolczastymi łuskami. Może jednak małe szczypnięcie? Z trudem się powstrzymała, ciekawa miejsca, do którego czarnołuski chciał ja zabrać.

: 12 lip 2019, 16:01
autor: Uśmiech Szydercy
Khagar obserwował młodą, gdy ta zastanawiała się, czy jednak z nim pójść, czy nie. Widział w jej ślepiach wewnętrzną walkę.
No mała, stchórzysz czy nie?
Uśmiechnął się krzywo, gdy stało się tak, jak podejrzewał. Gdyby stchórzyła, zwątpiłby, czy naprawdę jest córką Jadu.
– Trzymaj się – mruknął, po czym odbił się silnie łapami od podłoża, rozkładając skrzydła.


: 27 sie 2019, 21:52
autor: Spuścizna Krwi
Czy było dziwne, że to tutaj przyprowadziła Ferna? Tu poznała Kheldara, Khagara... Może obu lub zawsze był tylko jeden? Nie miało to znaczenia. W końcu już podjęła decyzję. Niezależnie od tego, czy ognisty zechce ją oddać czy też nie, ona już była Plagą. Miała cichą nadzieję, że nie prowadzi samca na pewną śmierć, chociaż... Z Khagarem nie wiadomo, nienawidził Ognia. Mogła jednak spełnić to ostatnie życzenie byłego zwierzchnika. Za ząb i łuskę. A także próbę sprawienia, by poczuła się w Ogniu lepiej. Po drodze wysłała mentalny impuls do Khagara z prośbą o przybycie. raczej mu się to nie spodoba, ale nie zamierzała ryczeć na cały głos i ściągać tu wszystkich, którzy mogliby to usłyszeć. Sama spojrzała na Ferna.
Zdajesz sobie sprawę, że niezależnie od wszystkiego jestem już smokiem Plagi? Możesz próbować coś ugrać, ale... Uważaj. Khagar to nie Serce ani jakikolwiek ognisty – powiedziała do młodego smoka. Cóż, starszego od niej, ale wciąż młodego. nie wiedziała, czy Khagar przybędzie ani jak zareaguje. Schlebiało jej jednak, że Fern uważa, że może nią coś dla siebie przehandlować. Szczerze mówiąc była ciekawa, co z tego wyjdzie.

//w czwartek wyjeżdżam, raczej nie będę uczestniczyć w rozmowie. Możecie uznać mnie za milczącego świadka – lub jeśli zdążę odpisać, napiszę swoje wyjście:)

: 27 sie 2019, 21:59
autor: Uśmiech Szydercy
Khagar odebrał impuls od Rakty dobiegający z terenów wspólnych. Był pewien, że wzywa go na arenę na kolejny pojedynek, więc ochoczo poleciał w tę stronę. Gdy jednak ujrzał ją w towarzystwie jakiegoś obcego smoka, wiedział już, że sprawa musi dotyczyć czegoś innego.
Złożył skrzydła i zapikował. Zwalił się ciężko na ziemię, lądując z hukiem i wzniecając w powietrze tumany piachu i pyłu. Szpony wryły się w ziemię.
Potrząsnął ciężkim, rogatym łbem, wypuszczając z warkotem czarny dym z nozdrzy. Coś strzeliło mu w masywnym karczychu. Szkarłatne ślepia wlepiły się w obcego smoka na chwilę, bez większego zainteresowania, nim spoczęły na Wojowniczce.
– Wzywałaś – wymruczał gardłowo, stając przy niej.

: 27 sie 2019, 22:18
autor: Spuścizna Krwi
Khagar przyszedł szybko. Rakta jak gdyby nigdy nic usiadła przy nim, prezentując białe i czerwone łuski. Jakby wystawiała się na sprzedaż. Hm, może rzeczywiście tak było? Co prawda Fern wiedział, ze jej nie zatrzyma, ale rozumiała jego chęć dobicia targu z Khagarem. to było mądre posuniecie. Chociaż z drugiej strony mogło się okazać samobójstwem.
Raczej prosiłam – odpowiedziała. Cóż, Khagar, jeśli chodzi o siłę był jej idolem. Już samo to wymagało pewnej dozy szacunku.
To Zew Płomieni, nowy Przywódca Stada Ognia. Ten, który dał mi wyrwać sobie ząb i łuskę – prawda, że miał piękne szkarłatne łuski? Khagar musiał już zauważyć jej obsesję na punkcie czerwieni. Wiedział też o smoku, któremu wyrwała ząb, więc pewnie go skojarzy.
A to... Jak cię przedstawić? Tak czy inaczej, to Przywódca Stada Plagi. Fern... Zew chciał się z tobą spotkać w sprawie mojego przejścia do Plagi – powiedziała, chociaż decyzja już została podjęta. Pozostawało jej obserwować, jak się sprawy potoczą z nadzieją, że... No właśnie, z nadzieją na co? Rakta nie była pewna. Na pokaz płomieni? A może jakieś ciekawe warunki? Lub najwyższą cenę za siebie? O, to było dobre.

: 27 sie 2019, 23:05
autor: Uśmiech Szydercy
On nie siadał. Gdy Rakta usiadła obok niego, przesunął subtelnie nozdrzami po jej policzku na powitanie, próbując nie owiać jej czarnym dymem. Nie bardzo miał nad nim panowanie.
– A więc prosiłaś – poprawił się z krzywym uśmiechem. Wysłuchał jej, rzucając smokowi krótkie spojrzenie. Otaksował go wzrokiem od góry do dołu. Cóż, szkoda, że poprzednia Przywódczyni odeszła, miał ogromną chęć rozszarpać jej gardziel... ale nie będzie wybredny.
– Kheldar – sprecyzował krótko.
Wysłuchał Rakty. Słysząc, w jakiej sprawie został wezwany, uniósł łuk brwiowy i spojrzał prosto na Zew Płomieni. Nie wiedział nawet, że jest jego dziadkiem. Nie, by to cokolwiek zmieniało.
Zmrużył ślepia.
– Czy coś jest niejasne? – spytał gardłowo.

: 29 sie 2019, 13:23
autor: Zew Płomieni
Wiele myśli przelatywało przez jego łeb gdy wraz z Raktą szedł w kierunku terenów wspólnych. Czy wyjście samemu nie jest samobójstwem? Czy Szyderca nie jest zwierzęciem, za którego kilku ognistych go uważa? Zew do tej pory nie widział co o nim sądzić. Zabił mu brata... Z zimną krwią odebrał mu życie w imię własnych ideałów idealnego stada, które jak widać wstaje z popiołów. Jednak skoro Tejfe nie pałał chęcią zemsty to czy Zew powinien? Zwłaszcza teraz gdy miał szansę choć trochę poprawić stosunki między Ogniem i Plagą? Chociaż "poprawić' to chyba zbyt dużo powiedziane.
~ Zdaję. I wiem, że teraz gdy rozkaże ci poderżnąć mi gardło nie zawahasz się.~ Delikatnie się uśmiechnął do młodszej samicy. Khagar pewnie będzie miał tą świadomość... Że za jednym zamachem może zyskać zdolną wojowniczkę i pozbawić Ogień przywódcy. Zew jednak był dobrej myśli. Na razie...
Ze spokojem obserwował starszego i większego samca. Rakta uprzedziła go w kwestii wyjaśnień. I dobrze... Kolce i pióra na jego karku delikatnie zaszeleściły gdy samiec usłyszał pytanie. No tak... Teraz poprowadzić rozmowę tak by zachować łeb na miejscu. No chyba, że Khagar bardzo pozytywnie go zaskoczy.
~ Fern... Niejasna jest cena.~ Odparł spokojnie. Wiedział, że nie zatrzyma samicy w Ogniu, lecz miał jedną rzecz do ugrania. Było to bezpieczeństwo kilku Ognistych. Zwłaszcza jednego...

: 01 wrz 2019, 23:40
autor: Uśmiech Szydercy
Kheldar zmrużył lekko oczy i przechylił nieznacznie rogaty łeb w bok, gdy młodzik wspomniał o cenie. Nie odrywał od niego intensywnego spojrzenia. Rozsunął szeroko nozdrza, wydmuchując spomiędzy nich czarny dym, a jego kolczasta maczuga na ogonie z szelestem przeorała ziemie i trawy.
– Cena...? – powtórzył gardłowo, unosząc łuk brwiowy. – Oświeć mnie, proszę, cena za co dokładnie? – spytał spokojnie.

: 02 wrz 2019, 17:17
autor: Zew Płomieni
Zew podobnie jak Szyderca nie odrywał wzroku od swojego rozmówcy. Nie poruszał się zanadto ograniczając swoje ciało do ruchu jedynie mieszaniną kolców i piór na karku, która co jakiś czas przerywała ciszę nieprzyjemnym szelestem.
Przywódca Ognia przy swoim odpowiedniku z Plagi nie wyglądał jakkolwiek imponująco. Uśmiechnął się do siebie w duchu. Mógłby nauczyć go jak wyglądać groźnie choć na własnym przykładzie widział, że nie daje to zbyt dużych efektów.
~ Cena za zdolnego wojownika, którego Ogień bądź co bądź traci. Nie oczekuję jednak dużo. Nic poza pamięcią i jej brakiem.~ Odpowiedział wciąż nadając swojemu głosu spokojnego tonu. Nie miał zamiaru odchodzić z pustymi łapami, nie ważne za jak groźnego Kheldar by się nie uważał.

: 02 wrz 2019, 20:00
autor: Uśmiech Szydercy
Przywódca Plagi rozsunął pysk, pokazując kły, gdy Przywódca wspomniał o cenie za Raktę. Śmiał nawet powiedzieć, czego oczekuje, choć nie o to Kheldar pytał i nic go to nie interesowało.
Zastanawiał się, czy ten smok ma coś oleju w głowie, ale najwyraźniej jest taki sam, jak jego bezwartościowa poprzedniczka.
Z gardzieli Wojownika wydostał się najpierw cichy, wibrujący pomruk, który stopniowo stawał się coraz bardziej głośniejszy, przechodząc w złowieszczy chichot, a potem w głośny śmiech. Kheldar ryknął nim na całe gardło, a jego kolczasta, masywna pierś aż zatrzęsła się.
Po kilkunastu długich sekundach uspokoił się i starł szponem łezkę rozbawienia spod ślepia.
– Daruj, hrrn, ale dawno nie słyszałem nic podobnie zabawnego – wymruczał.
Uśmiech zniknął z jego pyska.
– Skoro mówimy o cenie za zdolne, migrujące między naszymi stadami smoki, ja również czekam na wycenę. Trójka cienistych Adeptów i i jeden Czarodziej Cienia. Interesują mnie kamienie. Na ile wyceniasz ich wartość? – rzucił gardłowo, mrużąc ślepia.

: 02 wrz 2019, 20:41
autor: Zew Płomieni
Zew zbył śmiech samca samemu delikatnie unosząc kąciki pyska. I to on podobno mówił zabawne rzeczy. Uderzył ogonem o podłoże od tak. Może próba zdenerwowania Kheldara nie jest najlepszym pomysłem, lecz co mogę powiedzieć. To on zaczął tą słowną przepychankę.
~ Nie widzę tutaj żadnego przedstawiciela Cienia, z którym mógłbym to przedyskutować. A z tego co pamiętam dwójka ostatnich jego przywódców nie ma się najlepiej.~ Westchnął cicho. Miał nadzieję, że całość pójdzie szybko i sprawnie i wszyscy będą mogli rozejść się w powiedzmy neutralnych stosunkach, lecz jak na razie przywódca Plagi nie był zbyt łatwym rozmówcą. Może i tym lepiej. Jak ta rozmowa potoczy się dalej?

: 02 wrz 2019, 20:49
autor: Uśmiech Szydercy
Kheldar wyszczerzył kły w uśmiechu.
– Tylko głupiec uwierzyłby, że Cień przestał istnieć – stwierdził.
Uznał jednak odpowiedź Zewu za wystarczający argument, by samemu zignorować jego uprzejmą prośbę. Ten naprawdę miał niezły tupet lub był nieskończenie naiwny, jeśli sądził, że coś ugra po tym, jak Ogień bezkarnie zgarnął tylu cienistych. Ale przynajmniej się pośmiał.
Zrobił krok naprzód, zbliżając się do samca na tyle, by ten poczuł na pysku jego przesiąknięty siarką oddech. Uniósł łeb wyżej i spojrzał na niego ze spokojem.
– Moja propozycja: zachowujesz łeb i zabieram Raktę albo tracisz łeb i zabieram Raktę.

: 02 wrz 2019, 21:29
autor: Zew Płomieni
~ Jeden z ostatnich jego reliktów stoi przede mną...~ Ten prawdziwy Cień zniknie pewnie wraz z ostatnim jego przywódcą, a Plaga stanie się tylko namiastką tego co było dawniej. Tak również było z Ogniem, Ziemią czy tutaj najjaśniejszy przykład z Wodą. Nic w końcu nie trwa wiecznie. Wszystko ulega zmianą wbrew temu czy samo zmian pragnie idąc z biegiem rzeki o nazwie egzystencja. Wódz Plagi może pewnego dnia też to pojmie?
On jednak wolał się zbliżyć. Na tyle blisko by Fern zareagował. Rosły samiec mógł poczuć jak przy jego szyi, a dokładniej na wysokości tętnicy powietrze zaczyna delikatnie wibrować. Czar był gotowy i wystarczyło tylko by samiec tchnął w niego cząstkę mocy, a padną martwi we dwójkę.
~ Albo tracimy łby oboje i Rakta zanosi do obozu Plagi złe wieści.~ Po tych słowach wibracje jednak znikły, a sam czarodziej uśmiechnął się nieco.
~ Nie szukam z tobą wojny Szyderco. Ogniem do którego masz taką urazę rządziła Serce, nie ja, a jedynym Cieniem, którego ja nienawidzę jest moja matka nie ty. Obie nie żyją, więc jaki jest sens niechęci pomiędzy stadami, którymi rządzimy my? W każdym razie... Nie wyceniając smoków, które nie dożyły dnia dzisiejszego lub są trwale kalekie ile oczekujesz za dwójkę? Czarodzieja i jedną adeptkę?~ Ostatni raz zapytał. Wciąż była szansa, że rozejdą się choć w trochę przyjemniejszych nastrojach. Przynajmniej Zew uważał, że była taka szansa.

: 03 wrz 2019, 0:20
autor: Uśmiech Szydercy
Kheldar zmrużył oczy. Tak, był reliktem i doskonale o tym wiedział. Wiedział jednak, że wartości, które przekazał najnowszemu pokoleniu wystarczą, by Cień przetrwał. Po prostu schowany... w cieniu, gdzie jego miejsce. Poza nazwą niewiele się u nich zmieniło... oprócz zaostrzenia kilku zasad i jeszcze bardziej wzmożonej nieufności i niechęci wobec pozostałych stad.
Słysząc odpowiedź na swą "propozycję", uśmiechnął się drapieżnie.
– Widzę, że jesteś optymistą – rzekł gardłowo, wypuszczając z nozdrzy dym, który owiał i pysk Zewu. Napiął mięśnie, strosząc kolce, gdy wyczuł wibracje magii. Nie poczuł jednak lęku, wiele razy radził sobie z magami, choć nie znosił sposobu ich walk. Tylko by coś ucinali.
Gdy już sądził, że dojdzie do walki, Przywódca Ognia wycofał się. Kheldar zmrużył ślepia, obserwując go i słuchając. Cofnął się o krok.
– Chowacie w Ogniu zdrajcę, który zapoczątkował rozpad Cienia – oznajmił zimno i z niechęcią. Tejfe próbował zniszczyć jego dom i pomimo, iż udało mu się go powstrzymać, wydarzenia te rozpoczęły lawinę kolejnych, które skończyły się rozbiorami Cienia.
– Choć sądzę, że patrząc na to, jak przyszło mu po tym żyć, zabicie go byłoby zbytkiem łaski – dodał z pogardą i sapnął gardłowo.
– Hrrrn... twoja matka pochodziła z Cienia? Kim była? – spytał z nutą ciekawości.

: 03 wrz 2019, 8:40
autor: Zew Płomieni
Co jednak Plaga zrobi z tym wartościami? Czy następne pokolenie nie przekształci tych wartości dla swojej wygody? Zew tego nie wiedział. Nie dowie się pewnie w trakcie swojego z perspektywy wieczności króciutkiego życia.
~ Nie mam powodu by nim nie być.~ Powiedział wydmuchując mocniej powietrze, które rozwiało czarny dym. Przez myśl mu przeszło, że Kheldar powinien zobaczyć się z uzdrowicielem. Gdy cała magia ucichła wciąż siedział, a kolce na karku wyprostowane sprawowały mylne wrażenie o wielkości łba samca. Po chwili jednak je i też złożył.
~ Czy jedna śmierć nie jest dla niego wystarczającą karą?~ Zapytał przekrzywiając delikatnie głowę. Jego brat nigdy nie wróci do siebie. Umarła duża część jego. Spalona w Ogniu rozmówcy Ferna.
~ Jego przywódcą przez jakiś czas. Eliana jeśli pamięć mnie nie myli.~ Mówiąc to wzruszył skrzydłami. Jego matka nie była dla niego już jakkolwiek ważna. Dla niej śmierć nie była usprawiedliwieniem jak dla Juglana.

: 20 wrz 2019, 21:11
autor: Uśmiech Szydercy
Kheldar na szczęście nie miał problemów z wiecznością, nie martwił się więc o przyszłość. Zadba o teraźniejszość na tyle dobrze, by podobne incydenty nie powtórzyły się.
Nie skomentował pierwszych słów Zewu o byciu optymistą, choć uważał, że skoro ten tak sądził, to był dodatkowo cholernie naiwny.
– Być może – odparł krótko, wypuszczając obłoki z nozdrzy. – Aczkolwiek nie ręczę za siebie, jeśli kiedyś go... ją... to coś zobaczę, więc niech lepiej trzyma się waszych ziem – stwierdził. To nie była groźba, to było szczere ostrzeżenie. Miał w rzyci, w którym stadzie był teraz Tejfe. Szyderca rzuciłby się na niego nawet, gdyby ten był w stadzie sojuszników.
Słysząc imię córki, samiec zmrużył szkarłatne ślepia i skrzywił się pogardliwie.
– Zdrajczyni Cienia. Zepsuta krew – skomentował. Nie dziwił się, że Tejfe był bezwartościowym śmieciem, skoro ktoś taki wydał go na świat.

: 22 wrz 2019, 20:00
autor: Zew Płomieni
Zew co było chyba dobre dla niego nie wiedział o... płciowych roszadach Tejfe. Dla niego był bratem bo nie miał podstaw by widzieć go inaczej. Teraz jednak podstawa powstała, lecz wątpię by zmusiło to Ferna do zaglądania smokom pod ogon.
Nie skomentował więc uwagi Szydercy jedynie kiwając mu łbem w geście zrozumienia. Nie było jednak tak, że atak na Tejfe pozostawiłby bez odpowiedzi. Jakikolwiek pakt z Plagą byłby wtedy delikatnie mówiąc zagrożony. Jednak pojawiało się teraz pytanie komu na takim pakcie bardziej zależy.
~ Zdradziła go stając na jego czele?~ Zew nie pytał bo chciał dopiec Szydercy jako wielkiemu cienistemu. Pytał bo zwyczajnie po szmoczemu był ciekaw jak jego matka zapisała się na kartach historii.