Strona 18 z 37

: 02 maja 2017, 16:15
autor: Wola Przeznaczenia

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Smoczyca wyczekiwała słów samca z niecierpliwością. Była odrobinę rozkojarzona jednak nie dawała tego po sobie poznać. Słysząc słowa Strzaskanego lekko się uśmiechnęła. Jest lepiej więc nie boli tak mocno jak wtedy kiedy go zaatakowała. Naprawdę żałowała ataku na niego nawet jeśli w obronie własnej. Mogła się spodziewać że on nie potrafi walczyć na tyle sprawnie by się z nią mierzyć jednak dalej go atakowała. Smutek był wręcz namacalny w jej oczach. Słysząc przeprosiny zdziwiła się naprawdę mocno. Dlaczego on ją przeprasza? Przecież to ona go zraniła samej nie ponosząc prawie żadnych ran. Dlaczego on to robi? Naprawdę nie wiedziała dlaczego on przeprasza.
-Rozumiem jednak to i tak ja powinnam przepraszać przecież cię zraniłam- Powiedziała cicho i powoli z opuszczonym łebkiem ale wzrokiem utkwionym w jego oczach podeszła bliżej. Wydawała się być tak zagubiona jak mały pisklak którego zostawiono na pastwę losu. Oparła swój łeb o bark samca szukając otuchy i pomocy. Z jej oczu płynęły łzy jednak ona była cicho. Jej stan zdradzało tylko drżące ciało ,łomoczące serce które wydawało się obijać o jej żebra i przyśpieszony oddech. Nie wiedziała co robić. Pierwszy raz czuła się tak odkryta i przerażona. Bała się że samiec odepchnie ją widząc jej słabość, jej łzy.

: 04 maja 2017, 4:57
autor: Cień Kruka
Poszukiwana woń wreszcie wpadła w jej nozdrza, zaś uszy zadrgały z podniecenia – znalazła nareszcie swoją ofiarę. Zapach Kryształowej Łuski był smoczycy dobrze znany, wszak widziały się już nie raz. Jaspis ze szczególnymi, mieszanymi uczuciami, wspominała dwa ostatnie spotkania.
Obydwie przybyły na lekcję Oprawcy Gwiazd. Już tam Wodna sprawiała problemy, stawiała się. Gdyby nie ciężkie spojrzenie proroka, już wtedy Motylek nauczyłaby przeciwniczkę szacunku. Wtedy jednak między nie wmieszało się ogniste pisklę, deklarujące chęć stawienia się w obronie Kryształowej Łuski.
Pisklęta jednak nie są godne zaufania. O tym należy pamiętać, więc Jaspis szczególnie się nie zdziwiła, że okruszek nie przybył na walkę, ba, zupełnie wyparował. Skoro jednak maleńka Perła nie stawiła się na walce, smoczyca zdecydowała szukać satysfakcji gdzie indziej.
Kolejne spotkanie z Kryształową odbyło się w dużo bardziej burzliwej atmosferze. Na samą myśl o tym Motylek oblizała kły. Bowiem wroga smoczyca wyznała, że spotkała się z Chaosią.
Kogoś trzeba było obwinić za zniknięcie siostry. A kogo, jeśli nie najgorszego wroga, pochodzącego z najgorszego z istniejących stad?
Więc gdy ciocia Heulyn dała sygnał, gdy polowanie się rozpoczęło, wybór ofiary był oczywisty.
Jaspis skradała się powoli do niczego nieświadomej Kryształowej, stawiając łapy ostrożnie i uważając na każdy patyk, każdy listek. Wybrała drogę od tyłu, nieco na ukos, by nie zobaczył jej również smok, z którym przyszła ofiara rozmawiała. Ogon niosła wysoko, by przypadkiem nie wydał zdradzającego ją dźwięku, ciągnąc się po ziemi. Skrzydła przyciśnięte do boków, łapy miękko ugięte, szyja wyciągnięta naprzód. Gdy zbliżyła się na odległość umożliwiającą atak, silnie wybiła się z tylnych łap, skacząc na Kryształową Łuskę, paszczę zaś starając się zamknąć na jej szyi, by silnym ruchem rozerwać tętnicę.
Niech Kruczy Pan przyjmie te duszę.

: 04 maja 2017, 12:02
autor: Tejfe
/// Cóż za niespodzianka. xD

Odezwała się. Daimon znów zdziwił się jej przeprosinami, nie rozumiejąc dlaczego to robi. Oboje czuli się winni tamtej sytuacji i chyba mogliby się tak przepraszać w kółko, a nigdy nie doszliby w tym do porozumienia. I chociaż Daimonowi ciężko byłoby to przyznać, to może jednak rzeczywiście oboje są odpowiedzialni za to co się wtedy wydarzyło? Tyle, że dla Daimona to nie było tylko przypadkowa sytuacja. Robił to nieświadomie i wiedział, że jest szansa, że to się powtórzy. Wstydził się tego że w ogóle, nawet jeśli nieświadom swoich czynów, był w stanie zrobić coś Kryształowej. Jej, najbliższej mu osobie! I chyba to najbardziej nie dawało mu spokoju. Strach, że to się powtórzy. Jednak nie mógł jej unikać. I tak źle sobie radził, nie umiałby żyć bez niej.
Umbro.– wyszeptał, kiedy samiczka podeszła bliżej i oparła się o jego bark. Drżał, czując jej bliskość, ale też chłonął z niej jak najwięcej. Od dawna nie miał problemu z tym, żeby ona go dotykała. Zobaczył, że płacze. Wyczuł jej łomoczące serce. Jej też jest ciężko.– pomyślał, przysuwając ją mocniej do siebie.
Płacz, Umbro. Płacz...– szeptał łagodnie, sam również na nowo płacząc i mocząc jej łuski. Miał jej tyle do powiedzenia, ale kiedy samiczka zbliżyła się i wtuliła się w niego, uznał że jeszcze z tym poczeka. Nie wiedział, czy da radę jej się zwiększyć ze wszystkiego później, choć miał głęboką nadzieję, że tak. Jednak czasami gesty znaczą więcej, niż słowa.
Stali tak na wpół objęci, wylewając nawzajem swoje smutki i swoje żale, kiedy nagle Daimon z na wpół zmrużonych, zaszklonych od łez oczu zauważył Cienistą.
Niestety, nie zauważył jak się zbliżała, jak się skradała, nawet jej nie usłyszał. Robiła to z ukrycia i dopiero w momencie skoku, kiedy liczyła się jedna chwila, dostrzegł ją. I zadziałał instynktownie. Nie myślał, nie zastanawiał się. Wydając z siebie jakiś niemy okrzyk, który pewnie miał brzmieć: uważaj, popchnął z całych sił Kryształową na ziemię, gwałtownym ruchem napierając na nią całym ciałem, samemu rzucając się na nią, by osłonić ją swoim ciałem.

: 06 maja 2017, 20:54
autor: Wola Przeznaczenia
Kryształowa owładnięta szałem wysłała ciało gdzie indziej samej uciekając z pola walki. Leciała za szybko by przyjaciel mógł ją dogonić. Nie odzyskała nad sobą panowania. Nadal była połączona z tą okrutną marą w sobie. Nie zamierzała także na razie z tym walczyć. Zabrała ciało gdzie indziej. Uśmiech nie schodził jej z pyska choć z oczu popłynęła jednak samotna łza.

//zt

: 07 maja 2017, 18:34
autor: Tejfe
Nawet nie zauważył kiedy zaczęły się bić. Podniósł się do góry, kiedy Jaspis, która ich naskoczyła tak niespodziewanie, tak nagle, przemówiła. Nie rozumiał nic z jej słów, ani z tych które mówiła Kryształowa. Jego drobna, kochana Kryształowa, która nagle mówiła tak zmienionym głosem, tak przerażające go słowa.
Właśnie w tym momencie zrozumiał, że jest nie tylko piękną, łagodną przyjaciółką, ale też wojowniczką. Prawdziwą, waleczną bestią. I wkrótce miał się o tym przekonać dużo, dużo bardziej.
Próbował je uspokoić, ale wycofał się z tego już po dwóch, nieudanych próbach. Smoczyce nawet nie zauważyły jego istnienia, a on... mógł tylko się wycofać i przyglądać tej masakrze, która się tutaj odbywała. Jego ukochaną ogarnął szał. Inny, niż ten, który dotykał jego, ale jednak szał. Dzikie szaleństwo pochwyciło jej duszę, a Daimon w, którym również zaczynał płonąć ogniem w momencie, kiedy bliskiej mu osobie groziło niebezpieczeństwo, przyglądał się temu. Czy to naprawdę możliwe? Czy to jemu tak odbijało, że nawet nie odróżniał normalnych zachowań przyjaciółki od bestialskiej zbrodni, której się dopuszczała?
Uspokój umysł, uspokój się...– szeptał sam do siebie, niepewny czy już jest w szponach bestii, czy to złudzenie. Przecież nic nie robił, miał świadomość otoczenia, nawet jeśli mocno zaburzoną. Czas mijał jakoś zbyt szybko. Chyba coś krzyczał, nie wiedział. Może coś w stylu: Zostaw ją!, albo po prostu same ryki. Czuł drapanie w gardle. Nagle widział Kryształową, która z rykiem wrzeszczała jakieś niezrozumiałe słowa, a jej przeciwniczka leżała nieprzytomna na ziemi.
Chwila. Teraz smoczyca uciekała. Co on robił w tej chwili? Znajdował się przy rannej. A może martwej? Trzymał ją. Czuł, że ma łapy w czymś lepkim. Krwi. Czyjej? Tej smoczycy, Umbry? Na pewno nie własnej. Co on tu robił? Co sie dzieje? Co zrobiła Kryształowa?
Drżał. To było za dużo. Czuł, że fala emocji zalewa go od środka. Czuł, że nie zdoła jej zatrzymać. Ale musiał coś zrobić. Musiał coś zrobić. To jedyne co mu teraz tkwiło w głowie, nim całkowicie pozwoli na odpłynięcie, musiał kogoś wezwać. I wezwał. Wysłał jakąś niezrozumiałą wiadomość Opoce Ziemi, a zaraz potem to w nim obudziła się bestia.
Tyle, ze nie miał już nikogo kogo mógłby zaatakować, a ciało, które tu leżało zniknęło. Za pomocą magii? Ktoś je odesłał, ale on już nawet nie trybił. Rzucał się na boki, z rozkoszą wylizywał swoje ciało z krwi, której niestety było tak niewiele. Trząsł sie w niekontrolowanym dygocie, darł pazury o pobliskie drzewo i wrzeszczał. Nie miał jednak wiele sił, nie odzyskał jeszcze pełni witalności po ranie Kryształowej, a i tak większość zmarnował podczas oglądania tej chorej walki. Jego napad był więc krótki, a on wkrótce padł wyczerpany na ziemię.

: 16 maja 2017, 15:04
autor: Zmierzch Gwiazd
Zerwała się na równe łapy gdy tylko usłyszała w swojej głowie znajomy jej głos. To Daimon... Jego szybki, zdenerwowany głos ewidentnie wskazywał na to, że miał jakieś kłopoty. Wybiegła z groty i wyskoczyła w powietrze szybko machając skrzydłami. Wiedziała gdzie jest polana w Dzikiej Puszczy, więc niezwłocznie udała się w tamto miejsce. Nie wiedziała o co chodzi, oby tylko nie było za późno...
Zmrużyła oczy gdy w dole zauważyła szalejącego Strzaskanego. Zmartwiła się bardzo, domyślała się że to jest jeden z jego ataków. Spiralą zeszła w dół, jednak zanim tam dotarła kleryk leżał już na ziemi. Wylądowała twardo nieopodal i podbiegła bliżej siostrzeńca. Schyliła się nad nim, szturnęła delikatnie pyszczkiem. W przypadku gdyby jednak się nie obudził, szturnęła go ponownie, jednak trochę mocniej.
– Daimon! Nic ci nie jest? Co się stało?
Jej głos poniósł się daleko. Była naprawdę zmartwiona, gdy Figlarki nie było, ona czuła się zobowiązana do opiekowania nim i pomagania w przypadku zagrożenia. A takowe pojawiło się teraz. Wpatrywała się w niego szmaragdowy ślepiami.

: 05 cze 2017, 19:32
autor: Wola Przeznaczenia
Regina wyleciała z groty kiedy jej smocza towarzyszka spała i o dziwo nie miała problemów z znalezieniem wyjścia z tego piekielnego labiryntu. Zauważyła już że Kryształowa bo tak się nazywała ów smoczyca miała już trochę doświadczenia w walce. A ona nie miała zamiaru być w tym gorsza o nie! Nie przegra przecież z pierwszym lepszym zwierzęciem kiedy będzie walczyć. Wzniosła się w powietrze kołując nad polanką powoli. Spojrzała w dół zauważając mały kamyczek po czym złożyła skrzydła i skrzecząc rzuciła się w dół w połowie drogi do podłoża prostując się i rozkładając skrzydła. Rozłożyła ogon i wyciągnęła swoje łapy z rozczapierzonymi szponami w dół. Opadała szybko a tuż przed ziemią machnęła silnymi skrzydłami sprawnie łapiąc kamyk i unosząc się w górę. Gdy była na wysokości koron drzew puściła kamyk z satysfakcją patrząc jak ten spada z niebywałą prędkością prosto na ziemie. Zwierze jeśli by spadło z takiej wysokości miałoby gwarantowane złamanie żebra lub też ich parę. Ustabilizowała lot i ustawiła się naprzeciwko jednego z drzew. Musiała przecież umieć także zaatakować zwierze nie unosząc jej w powietrze. Szybko machając skrzydłami i z wyprostowanym ogonem popędziła ku gałęzi drzewa tam gdzie nie było zbyt dużo gałęzi. Przed pniem rozpostarła skrzydła nie machając już nimi i wystawiła łapy po czym z siłą wbiła je w najbliższą gałąź zatapiając w niej swoje szpony. Szybko odbiła się od niej znowu lecąc tam gdzie chciała czyli przed pień. Ponownie ruszyła ku pniowi i z rozłożonymi skrzydłami będąc już bardzo blisko swojego celu delikatnie acz pewnie odbiła w prawo i obróciła się łapami do pnia które wyciągnęła w stronę drzewa. Szponami przejechała po korze zostawiając głębokie bruzdy.

//ZT

: 10 cze 2017, 14:22
autor: Wieczorna Aura
Czas poćwiczyć nabyte do tej pory umiejętności. Na pierwszy ogień pójdzie bieganie. Spokojna znalazła odpowiednie miejsce do trening i zabrała się do roboty. Wpierw rozciągnęła uważnie mięśnie, żeby mogła się sprawnie poruszać. Gdy była już gotowa, przybrała poprawną postawę.
Kończyny rozstawiła na szerokość barków i ugięła je lekko, dzięki czemu pozostawała stabilna. Stała rozluźniona, nie spinając niepotrzebnie mięśni. Ogon uniosła nad ziemie, żeby jej nie przeszkadzał oraz nie plątał się pod łapami. Głowę zniżyła tak, że tworzyła prostą linię z resztą kręgosłupa. Skrzydła przycisnęła do ciała, po czym ruszyła powoli do przodu. Najpierw przednia prawa i lewa tylna, później lewa przednia i prawa tylna. W równomiernych odstępach zachowywała rytm kroków. Z każdą chwilą ruszała się coraz szybciej, aż w końcu biegła całkiem niezłym tempem. Oddychała spokojnie i niespiesznie. Wdech i wydech, wdech i wydech, jakby to był zwykły spacerek. Ogon sztywno utrzymywał równowagę. Przebyła tak spory kawałek, aż postanowiła skręcić. Odchyliła głowę w lewo, ustalając tym samym nowy kierunek biegu. Ogon przechyliła w prawo, żeby się nie przewrócić. Łapy ustawiła po skosie i zrobiła szeroki łuk. Z powrotem poruszała się po linii prostej. W głowie wyliczała rytm kroków. Raz, dwa, raz, dwa. Głowa pozostawała nisko, a ogon trochę wyżej od ziemi. Kończyny na odpowiedniej szerokości utrzymywały stabilność. Skrzydła mocno przyciśnięte do grzbietu nie sprawiały kłopotów. Spostrzegła rząd drzew, które idealnie nadawały się do ćwiczeń. Ruszyła ku nim i zaczęła między nimi manewrować. Przechyliła łeb w prawo, a ogon w lewo. Łapy na skosie i ominęła pierwszą przeszkodę. Kolejne drzewo postanowiła obejść dookoła. Głowę skręcając w lewo, a ogon w przeciwną stronę, zachowała równowagę. Pazury ciągle skręcone, nie pozwalały jej upaść. Zrobiła ładne okrążenie i podążyła dalej. Następne drzewa. Zostały jeszcze dwa. Pierwsze wyminęła po prawej, wyginając ciało w łuk. Kolejne z lewej. Łapy poruszały się w zgodnym rytmie. Prawa przednia, lewa tylna, prawa tylna, lewa przednia. Ustawione za skos pomogły jej zawrócić do miejsca rozpoczęcia przebieżki. Ponownie biegła prosto. Ruszała się w równym tempie. Jeszcze kilka skrętów i powinno wystarczyć. Pomyślała. Przechyliła ciało w lewo, by potem w drugą stronę wygiąć ogon, dzięki czemu się nie wywróciła. Teraz skręt w prawo. Dodała siły w mięśniach i nabrała prędkości, a kiedy wyczuła, że to odpowiednia chwila przechyliła ciało w prawo, a ogon w lewo. Oba manewry zakończyły się sukcesem. Postanowiła, że teraz postawi na sprint. Najpierw przyspieszyła ruch przednich łap, ogon usztywniła i podniosła do góry, by ułożyć się w coś na kształt strzałki, a potem dołączyła tylne łapy, oczywiście pilnując, by się nie przewrócić. Biegła nie zważając na przeszkody terenu. Coraz szybciej i szybciej. W pewnym momencie zaczęła czuć zmęczenie, więc stwierdziła, że powinna powoli kończyć. Jeszcze tylko jedno koło. W tym celu od razu wygięła się w łuk i skierowała w lewo. Ustawiła łapy na skos i utrzymała te pozycje przez całe okrążenie. Wreszcie zatrzymała się i rozciągnąwszy zmęczone mięśnie, skierowała się w stronę domu.

//zt

: 27 cze 2017, 14:45
autor: Pióro Krwi
Po raz kolejny wybyłam sobie niezauważona z groty mojej rodzicielki gdy ta była zajęta leczeniem innych smoków. Miała potem pójść na wyprawę po zioła więc nie martwiłam się o to że zostanę zganiona za opuszczenie leża. Szłam więc prosto przed siebie znowu znajdując się w tej wielkiej puszczy. W końcu jednak znalazłam polankę która wyglądała naprawdę przyjemnie. Usadowiłam się pod jednym rozłożystym drzewem na skraju polanu. Drzewo rzucało duży cień i było pod nim parę razy chłodniej niż w miejscach gdzie nic nie osłaniało mnie przed złotą twarzą na niebie.

: 27 cze 2017, 15:14
autor: Aroganckie Piękno
Aileen wraz ze swoim kompanem – żbikiem wyruszyła na kolejną wędrówkę. Chociaż wędrówka to dość duże słowo, dotarła wczesnym świtem do Puszczy i w zasadzie nie zamierzała opuszczać schronienia, jakie dawały drzewa aż do zmierzchu. Słońce zbytnio prażyło, a ona nie miała ochoty wystawiać się na jego promienie. Wędrując tak z Bevanem u boku, rozkoszowała się cieniem i chłodem panującym w Puszczy. W końcu dotarła do miejsca, gdzie drzewa przerzedzały się, tworząc polankę. Skrzywiła się nieznacznie i przysiadła przy jednym z drzew, by nie wystawiać się na słońca, a musiała trochę odpocząć. Wtem zauważyła, jak niedaleko siada młode pisklę. Bardzo młode. Wciągnęła w nozdrza powietrze. Ogień. Ale co tutaj pisklę z Ognia robiło samo? Aileen chrząknęła, zwracając na siebie uwagę.
Gdzie twoi opiekuni, mała Ognista? – zapytała.
Jako Piastunka sprawowała pieczę nad najmłodszymi i wiedziała, że te często mają w poważaniu słowa starszych. Mimo to warto zapytać, czy takie małe coś, nie potrzebuje jakiegoś opiekuna, czy też pomocy, bo na przykład się zgubiło...

: 27 cze 2017, 16:36
autor: Pióro Krwi
Czując miły zapach cienia uniosłam głowę i nadstawiłam uszka. Już po chwili wyłapałam chrząknięcie. Obróciłam głowę w stronę z której dobiegł dźwięk i zobaczyłam piękną białą smoczycę z żółtymi oczami które przypominały mi kolorem łuski mojej matki. Obok niej był jakiś zwierzak. Nie do końca wiedziałam jakim. Usłyszawszy jej pytanie uśmiechnęłam się lekko.
-Mama jest zajęta leczeniem rannych smoków- Odpowiedziałam patrząc na nią uważnie. Powoli zaczęłam żałować że nie mam łusek. Ale przecież moje futerko też jest wspaniałe. Jest miłe w dotyku i w ogóle piękne więc po co mieć co innego? Wystarczy mi to co mam.

: 27 cze 2017, 21:03
autor: Aroganckie Piękno
Morowa Zaraza. To miano jakoś tak zaświtało w jej umyśle. Słyszała o tej uzdrowicielce z Ognia, tak samo jak i drugim uzdrowicielu, Czarnym Konsyliarzu. Trzeba było rozeznać się w medycznych smokach, bo jakby nie daj boże coś ją dopadło, musiałaby wiedzieć do kogo ma się zgłaszać. Znała więc miana wszystkich uzdrowicieli w Wolnych Stadach, choć do matki zgłosiłaby się zawsze w pierwszej kolejności. Jej ufała najbardziej. Oszacowała mniej więcej wiek malucha i zmarszczyła uroczo pysk.
Nie powinnaś oddalać się z terenów Ognia, a tym bardziej sama...mama nie ostrzegała cię, byś nie chodziła samotnie na tak długie wędrówki? – zapytała znów.
Miała ochotę powiadomić Morową o znalezisku, jednakże stwierdziła, że póki jest przy niej, nie stanie się jej krzywda, a potem odprowadzi małą do granic Ognia.

: 28 cze 2017, 14:18
autor: Pióro Krwi
Słysząc pytanie cienistej przekręciłam główkę na bok zamyślona. Mama nie mówiła nic o wędrówkach/
-Mama mówiła żebym uważała na inne smoki bo mogą chcieć zrobić mi krzywdę- Powiedziałam patrząc na nią z nadal przekręconą główką na bok. Wciągnęłam powietrze do płuc. Pachniała ładnie i spokojnie. Nie wydawało mi się żeby chciałaby mi zrobić coś złego. Mama powiedziała że jeśli ktoś zabije pisklaka to też będzie musiał umrzeć więc o to martwić się zbyt nie muszę. A jak mnie zrani to mama mnie opatrzy bo się na tym zna. Nagle wpadła mi do głowy wspaniała myśl.
-Nauczysz mnie czegoś? Mama też mnie uczy jak ma czas!– Powiedziałam radośnie.

: 28 cze 2017, 21:08
autor: Aroganckie Piękno
Pokiwała ze zrozumieniem głową.
A więc twoja mama, to mądra smoczyca. A ty powinnaś przede wszystkim jej słuchać i nie oddalać się póki co od niej, bo jesteś jeszcze za mała. Wszak pisklęta chroni Smocze Prawo, ale ostatnimi czasy nikt chyba nie przykłada do niego zbytniej wagi... – mruknęła, po czym oblizała lekko pysk, ruchem leniwym, acz drapieżnym.
Przemyślała propozycję małej i w zasadzie bardzo jej się spodobała. Uwielbiała w końcu uczyć. Uśmiechnęła się więc do małej i pokiwała głową.
W porządku. Podejdź bliżej mnie i powiedz, czego chciałabyś się nauczyć – poleciła, bo nie zamierzała tak na odległość porozumiewać się z małym pisklęciem – Zwą mnie Aileen, a ty? Jakie miano dostałaś? – zapytała jeszcze, by wiedzieć w ogóle z kim rozmawia i kogo uczy.

: 28 cze 2017, 21:30
autor: Pióro Krwi
Pokiwałam głową z lekkim uśmiechem. Miała rację ale mnie tak bardzo nudziła grota mamy. Może namówię ją żeby kiedyś wzięła mnie ze sobą jak będzie szła kogoś leczyć?
-Hm możesz nauczyć mnie jak przekonać kogoś do tego co chcę albo rozwiązać problem?– Spytałam zaciekawiona podchodząc bliżej samicy nie przejmując się tym zwierzęciem koło niej.
-Miło mi cię poznać ja jestem Audrey- Przedstawiłam się radośnie i spojrzałam na jej zwierze zaciekawiona po czym odwróciłam wzrok.

: 29 cze 2017, 22:07
autor: Aroganckie Piękno
Pokiwała głową w odpowiedzi na pytanie młodej i w geście przyjęcia do wiadomości jej miana. Bevan zaś miał w zupełnym poważaniu pisklę i po prostu wdrapał się na drzewo i rozłożył leniwie na jednej z gałęzi.
To mediacja. Skoro wiesz, do czego służy, przejdziemy od razu do rozwiązania problemu. Mamy pisklę, które przekroczyło granice wrogiego stada. Pech chciał, że natknęło się ono na patrolującego ten teren łowcę. Łowca kazał pisklęciu wrócić do swojego domu, jednak to, butne, chciało ruszyć dalej. Łowca zabił pisklę. Stado, z którego pochodziło pisklę dowiedziało się o jego śmierci i przywódcy tychże stad spotkali się na rozmowie. Ten, z którego pochodziło pisklę chce śmierci łowcy, które je zabiło. Ty wcielisz się w rolę przywódcy tego drugiego stada. Jak zareagujesz, co powiesz, by uniknąć śmierci twojego łowcy? – zapytała, lekko przechylając głowę na bok i uważnie przyglądając się małej istocie. Ciekawa była jak zareaguje na takie rzeczy.

: 29 cze 2017, 22:50
autor: Pióro Krwi
Nadstawiłam uszu słuchając uważnie tego co mówi samica.
-Byłabym spokojna i zachowała zimną krew ponieważ zawsze jest rozwiązanie które usatysfakcjonowałoby obie strony sporu po czym wyjaśniłabym parę spraw. Jest przecież zasada że pisklęcia zabić nie można ale jeśli już to popełniono to jest to karane śmiercią zabójcy. Jednakże to wina pisklaka że wszedł na terytorium innego stada. Na początku dostał ostrzeżenie jednak nie zastosował się do niego. Łowca może i nie miał ani obowiązku a ni nie powinien zabijać pisklaka. Była to jednak jakaś forma ochrony stada. Jeśli jeden pisklak dostałby się na tereny przeciwnika za nim poszłyby kolejne oraz inne smoki niby mając na myśli ochronę swoich pociech a tak naprawdę mogliby nie postrzeżenie zaatakować stado. Fakt przekroczenia granicy też jest bardzo ważny bo nawet najmłodszego pisklaka trzeba pouczyć że jest to niebezpieczne oraz niesie za sobą konsekwencje. Łowcę jednak nadal powinno się ukarać. Zaproponowałabym żeby łowca oddał im wszystko co ma i znalazł od dnia rozmowy do powiedzmy że trzech księżyców. Powinno być to sprawiedliwe ponieważ do składu stada wpadłoby dużo mięsa oraz kamieni szlachetnych które możliwe że odkupiłyby winy Łowcy- Powiedziałam zamyślona. Może jednak byłby też inny sposób na ukaranie łowcy ale nie zabicie go i odpokutowanie? Możliwe ale jak na razie tylko tyle wpadło mi do głowy. Spojrzałam na Aileen ciekawa czy dobrze odpowiedziałam.

: 30 cze 2017, 15:26
autor: Aroganckie Piękno
Wysłuchała z lekkim uśmiechem na pysku słów Audrey, mała była sprytna, lecz nie słuchała i jeszcze słabo posługiwała się blefem. Ale taki był urok piskląt, były po prostu niewinne. Tak z natury.
Zapominasz jednak o jednym. Pisklę, które miałoby coś zrobić dorosłemu smokowi? Całemu stadu? Co? Pisklę jest bezbronne, nie potrafi walczyć, jakie więc stanowi zagrożenie? Nie bez przyczyny pisklęta są chronione Prawem, a zabójca takiego bezbronnego stworzenia karany jest karą śmierci. Tutaj rozwiązania nie ma innego, jak po prostu wydanie na śmierć tegoż smoka lub szykowanie się na wojnę, która niechybnie by wybuchła. Ale powiedzmy, że jest to jedyny łowca twojego stada. Wtedy zaproponowane przez ciebie rozwiązanie byłoby dobre i złe. Czemu dobre, a czemu złe? – zapytała z lekkim uśmiechem, ciekawa czy pisklę będzie w stanie wymyślić odpowiedzi.
Kolejny spór – dwa pisklęta bawią się ze sobą. Nagle jeden znalazł bardzo ładny kamyk, którym chce się bawić, podchodzi do niego, ale drugi pisklak wyprzedza go i zabiera mu kamień. Pierwszy wszczyna krzyk. Jak załagodzisz sprawę, będąc opiekunem tych piskląt? – dała kolejny przykład problemu, nad którym Audrey będzie musiała się zastanowić.

: 30 cze 2017, 16:09
autor: Pióro Krwi
Pokiwałam główką słysząc że jednak słabo zrozumiałam sytuacje. No ale cóż może się poprawię.
-Dobre bo łowca nie zostałby zabity a złe bo stado nie miało jedzenia- Powiedziałam niepewnie. No dla mnie to tak wyglądało. Nadstawiłam uszka słysząc drugi spór.
-Jeśli byłabym złym opiekunem to po prostu zabrałabym kamyk i żaden pisklak by go nie miał. Jednak jeśli byłabym dobrym to poprosiłabym o pokazanie kamyka i za pomocą maddary stworzyłabym drugi identyczny po czym dałabym go temu któremu kamyk został zabrany tuż sprzed nosa. Mogłabym też powiedzieć im że przecież oboje mogą się nim bawić i nic się nie stanie jeśli się nim podzielą- Powiedziałam patrząc na samicę uważnie. Może źle myślałam? Ale przecież maddara może stworzyć rzeczy. Mama nawet tworzyła zapachy stad więc coś takiego byłoby łatwe co nie?

: 01 lip 2017, 15:39
autor: Aroganckie Piękno
Pokiwała głową.
Dokładnie – odparła, gdy Audrey prawidłowo rozpoznała sytuację – Dodatkowo, oddając wszystko, co twoje stado posiada, jeszcze bardziej osłabiło twoje stado. Pamiętaj, że rozwiązywanie sporów polega na znalezieniu optymalnego rozwiązania. Czyli takiego, które zadowoli obie strony, ale będzie sprawiedliwe – oznajmiła.
Potem z uwagą wysłuchała kolejnego rozwiązania przez małą i z uśmiechem zadowolenia pokiwała głową.
Bardzo ładnie. Ostatnie zadanie. Dwie smoczyce zakochały się w jednym samcu. Wszyscy pochodzą z tego samego stada. Samiec wybrał pierwszą samicę. Druga z tego wszystkiego chce odejść od stada, trzeba napomknąć, że jest to jedyna uzdrowicielka w stadzie. Jak załagodzisz ów spór, by uzdrowicielka została? Dodam, że ona nie ma ochoty oglądać zakochanych i nawet jeśli zostanie, nie będzie chciała ich leczyć – to był bardzo trudny przykład i nie każdy dawał sobie z nim radę. A jak poradzi sobie Audrey?

: 02 lip 2017, 18:39
autor: Pióro Krwi
Pokiwałam główką słysząc słowa które wypowiadała smoczyca. Następna sytuacja wydała mi się odrobinę głupia lecz pomyślałam trochę.
-Wyjaśniłabym z nią że nie można nikogo zmusić do pokochania. Serce nie sługa rozkazu nie wypełni. Przypomniałabym także o przysiędze jaką złożyła swojemu stadu. Nie powinna odchodzić tylko dlatego że ktoś nie odwzajemnił jej uczucia. Jest jeszcze wiele innych samców wśród nich znajdzie się taki który ją pokocha. Sprawa z tym że nie chciałaby ich leczyć byłaby tą trudniejszą do rozwiązania. Uzdrowicielka tak samo przecież jak reszta stada musi przybywać na ceremonie na które wzywa ich przywódca. Więc co by jej to dało? Pozbawiłaby tylko stado łap do walki, opiekowania się pisklakami lub zdobywania pożywienia. Nie wiem więc co na to zaradzić.– Powiedziałam lekko smutna że nie zdołałam nic wymyślić żeby leczyła także zakochaną parkę smoków.