Strona 23 z 30

: 01 lis 2020, 19:29
autor: Kakofonia Szeptów

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Może odpoczynek pomógłby zebrać Koronie myśli? Przemyśleć co sam mówi i lepiej dobrać słowa. Cóż... Malachit spróbuje sprostować jego myślenie choć trochę.
~ Mylisz pojęcia przyjacielu. Zastępca to ktoś kto powinien się szkolić do obrania przywództwa gdy ciebie w pewnym momencie zabraknie. Nie pomocnik czy smok na posyłki. I masz rację powinien być kimś z kim idzie się dogadać, ale nie kimś kto ślepo powiela twoje zdanie. Mam nadzieję, że wybierzesz mądrze. W innym wypadku szkoda stada... któremukolwiek przewodzisz.~ Głos samca pozostawał niezmiennie spokojny, a on sam jedynie westchnął szurając ogonem po leśnej ściółce. No i proszę... Już trochę uwalony. No cóż białe futro miało swoje znaczące minusy.
~ Rozumiem cię... Chyba. W każdym razie nie powinieneś obarczać się tym całym tylko po prostu poznać powody i motywy. Może zaważył o tym konflikt wewnątrz twojego stada? Może gotuje się kolejny i teraz będziesz miał szansę go zażegnać? Nie pozostawiaj spraw nierozwiązanych.~ Wciąż czuł się dziwnie dając rady z pewnością komuś wiele starszemu. Choć może zwyczajnie dzielił się przemyśleniami? Nie musiały to koniecznie być rady a zwykłe monologi adepta?
~ Kara dla tego, który dopuścił się zdrady czy tego, który do niej doprowadził?~ Pytanie bardzo retoryczne. Często te dwie role mocno się pokrywały, ale nie zawsze. W Ogniu dawno temu doszło do takiej sytuacji, lecz wtedy... To nie było zdradą.
~ Sam nie jestem ojcem i jeszcze wiele czasu nim będę miał szansę nim zostać więc nie będę póki co podważał twojego zdania. Rób jak uważasz za słuszne byleby nie stałą się temu pisklęciu? Krzywda.~ Westchnął. Sam nie do końca wiedział jaka jest rola ojca bo sam nigdy go nie miał. Czy wychowanek jego rozmówcy też się tak czuje? Kto wie... Nahl wstał otrzepując skrzydła z liści. Powoli mógł szykować się do odejścia ale... może jeszcze porozmawiają.

// chcesz jeszcze bułczyć czy możemy powoli kończyć? :3

: 05 lis 2020, 14:04
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Tematy było trochę przygnębiające, a zmęczony samiec stawał się coraz bardziej przygnębiony. Złapał się na byciu ponurym, gdy poczuł jak zaciska mu się gardło w emocjach. Szybko potrząsnął łbem i przypomniał sobie po co tutaj przybył. Młodemu udało się zarazić Koronę tą swoją aurą nastoletniej powagi i mroku. Uśmiech wrócił na jego pysk a słowa od razu zabrzmiały bardziej pogodnie.
– Widocznie zależy to od stada, bo jak ja byłem zastępcą to byłem tylko pomocnikiem. Szkolenie było w formie zbliżenia się do informacji o wydarzeniach, a w sumie dalej nie wiem wielu rzeczy. Więc nie jestem pewny czy to ty mylisz pojęcia, czy ja.– Powiedział tak jak przed tymi wszystkimi wywodami na temat zdrajców i rodziny, czyli słyszalnie uśmiechnięty. Chwila słabości się wkradła, ale już nie ma po co jej ciągnąć, Korona po prostu nie jest smutnym smokiem. Zmęczonym może, ale zadowolonym z tego co posiada, nawet jeżeli słabo to pokazuje.
– Wydaję mi się, że żaden z tych zdrajców nie będzie już chciał o tym rozmawiać, co innego zbliżać się w ogóle do przywódcy stada, które potencjalnie chce go zabić. Rozumiem skąd taka obawa, ale ponownie, nie ma co ich ścigać. Z tego co zaobserwowałem, to wszystkie smoki które miały zdezerterować już to zrobiły. Ten mały kryzys jest już za mną. Nie mogę wiele na to poradzić, ale mogę czekać aż nadarzy się okazja rozmowy. Co do kary, to wątpię, by ktokolwiek chciał karać prowokatora, zwłaszcza, że nie można mu nic udowodnić. Jedynym świadkiem byłby sam zdrajca, ale on już nie ma zdania w stadzie. Dlatego też nie chcę mocno karać nikogo, ani zdrajcy, ani prowokatora.– Odpowiedział na spokojnie, oglądając drzewa przed sobą. Przejechał łapą po ziemi, zbierając na nią trochę brudu. Uformował ją w kulkę i rzucił gdzieś przed siebie, celując w pobliski pień.
– To skomplikowanie, ale patrząc na swoją przeszłość z wychowaniem, wolałbym uniknąć podobnych błędów co mój ojciec. A nie mając dobrego wzorca jestem skazany je powtórzyć. Dlatego wolę się od niego wcześniej odciąć, żeby nie zranić go tak jak zrobił to mój ojciec. Oczywiście, jeżeli sprawie mu tym ból to i tak będzie to lepsze niż jakbym miał zepsuć mu całe życie, na pewno z czasem to zrozumie.– Znów, była to raczej ostateczność, gdyby zobaczył, że synowi zaczyna się robić źle. Nie chciał go tak zostawiać, ale skoro Korona wyszedł lepiej na tym, za młodu, to pewnie synowi też to pomoże. Usłyszał podnoszenie się po drugiej stronie pnia i zrozumiał, że towarzysz już się wystarczająco wyleżał.
– Czas goni co? Też chyba powinienem iść, zająć się czymś pożytecznym. Dzięki za słowa rozsądku i za słuchanie. Wydaje mi się, że wiesz dużo więcej o moich problemach niż ja o twoich, ale to chyba nie problem. Może jeszcze kiedyś się spotkamy, wtedy ty się powyszkalasz.

: 11 lis 2020, 1:44
autor: Kakofonia Szeptów
Oh, oczywiście. Przywództwo potrafi być wielkim kolcem w zadzie, ale to też jest... Ta piękna część tej funkcji. Samo zapracowanie, zajmowanie się jego przyszłością i teraźniejszością, a i w wolnych chwilach pielęgnowanie przeszłości i przekazywanie jej dalej. To piękne aspekty przywództwa.
~ Jeśli po przejściu przez etap bycia zastępcą nie wiesz do końca jak przewodzić stadu to sam odpowiedz na własne pytanie. Czy powinieneś być przygotowany do aktualnej roli? Czy bycie "pomocnikiem" jak to nazywasz w pełni ci wystarczyło.~ Odpowiedział ryjąc szponem runiczny napis na ziemi. Choć może to nie były runy aaaa... Stary język przeniesiony na pismo.
Młody samiec jednak nie odwracał swojej uwagi od rozmówcy. W końcu to nie ładnie, a że przy okazji rozmowa była bardzo interesująca...
~ Od czego nam magia przyjacielu? Ale w sumie masz racje. Jeśli uważasz, że kto odejść miał już to zrobił to teraz masz "czyste" stado prawda? Wydaje mi się jednak, że bądź co bądź nie warto też zostawiać spraw nierozwiązanymi. To nie prowadzi do niczego dobrego. Pozostawiając tą sprawę bez odzewu. Zwyczajnie dasz ciche przyzwolenie dla kolejnych takich działań.~ Westchnął cicho. Zastanawiał się czy to co mówi, rzeczywiście można uznać za radę choć trochę dobrą. Nie był nigdy przywódcą. Skąd więc tyle pomysłów na wyjście z tych sytuacji?
~ Wolisz więc zabrać mu nawet strzępek ojca jaki mogłeś mu dać? Ehh... Nie powinienem ci wypominać twoich własnych decyzji ale... Mam nadzieję, że smok którym się opiekujesz naprawdę zrozumie. ~ Jego kroki były leniwe. Wręcz ślimacze gdy wysłuchiwał ostatnich słów drugiego ze smoków.
~ Ktoś tak mało ważny jak ja nie ma problemów dlatego nie warto bym doszukiwał się ich na siłę. Miło cię było poznać.~ Uśmiechnął się sam do siebie i już lada moment... Zniknął pomiędzy drzewami Dzikiej Puszczy.

//zt

: 02 gru 2020, 17:35
autor: Pajęcza Lilia
Młoda adeptka wybrała się na samotny spacer po puszczy. Miała czasami chwilowe myśli, że może powinna się trzymać lepiej obozu, póki nie potrafi walczyć, ale szybko je zbywała. Jeszcze nigdy nie trafiła na drapieżnika na tych terenach to, czego się ma bać? Jednakże nie zaprzeczy, że czas najwyższy na naukę umiejętności bojowych, bo w końcu ma za zadanie wyrobić sobie pozytywną opinię w stadzie wody, a bez tego ani rusz.

: 03 gru 2020, 0:01
autor: Maros
Tak się złożyło, że na polanie nie była sama. Tuż przed jej nosem przemknęła ciemna chmura, znacznie przyśpieszając oraz odbijając nieco w prawo w momencie dostrzeżenie smoka. Panika zamiast paniki, jaka normalnie zrodziła by się w jego umyśle, powstał niepokój.
To nie była chaos, nawet nikt o niej podobny. Ennorath skrył się w krzewach rosnących na obrzeżach polany bacznie obserwując nieznajomą.


Co takiego zobaczył? Przyśpieszyła kroku, momentami wręcz truchtając w miarę rosnącego niepokoju kompana. Nie zamierzał go stracić, tak więc mijała kolejne drzewa oraz skupiska gęstszych krzewów. Widziała jedynie kierunek w którym pomknął, zwiedziony jakimś błyskiem. Czyżby, upatrzył sobie w nim smakowitą przekąskę w postaci któregoś z cenniejszych kamieni?

: 03 gru 2020, 1:25
autor: Pajęcza Lilia
Coś nagle przed jej pyskiem nagle przeleciało. Nie zdążyła dobrze przeanalizować co to, a niewiedza ją bardzo drażni. Wydawała z siebie ostrzegawczy krokodyli syk, w kierunku którym nieznany obiekt pomknął. Uderzyła biczowatym, długim ogonem o glebę, by pokazać się jako coś groźnego mimo małego rozmiaru i faktu, że tak naprawdę nie będzie w stanie się obronić. Powinna czuć strach w takiej sytuacji, ale w kwestii ucieczka lub walka ona reaguję walką. Zaczęła intensywnie węszyć powietrze w nadziei, że w ten sposób zidentyfikuje co to. W końcu jakaś wielki czarny, głodny jaguar śmierdzi inaczej od takiej latającej wiewiórki, gdyż w lesie może wszystko się pojawić. Woń, jaką wyłapała nie należała, ani to zwierzyny, ani drapieżnika, lecz... Stada wody! Ktoś na kim zawsze może polegać i nie obawiać się. Ale zapach jest od innej strony i nieco odległy niż to, co przemknęło. Może to towarzysz w takim razie? Jak przykładowo taka żabka Echa. Cokolwiek to było zostawia na później ważniejsze jest znaleźć członka stada. Chwila spaceru i niuchania za zapachem dotarła do puchatej samiczki.
Um... cześć! – zawsze nie wie co powiedzieć jako pierwsza. Brązowa wojowniczka wody przypominała jej nieco Pełnię głównie przez rozmiar i futro. Pewnie to ta sama hybryda.
Czy... też widziałaś takie coś czarnego i szybkiego? Nie wiem, czy to twój kompan, czy nie, ale pomknął gdzieś w krzaki – chciała rozwiać wątpliwość co do czarnej chmury, która ją zestresowała. Właśnie. Skoro już ma czytać uwagę może poprosić o nauki.
Oh tak w ogóle jestem Koralowa Łuska. A ty? – przestawiła się i spytała o godność samicy nim wpierw zada pytanie o możliwe nauki. Po otrzymaniu odpowiedzi przeszła do sedna sprawy
Mogłaśby mnie nauczyć walki? Wiesz nie chcę siedzieć bezczynnie w obozie – ma nadzieje, że Kwintesencja Chaosu spełni jej próśbę.

: 03 gru 2020, 10:15
autor: Maros
Gdy czerwono czarny maluch zasyczał, cień poruszył się nerwowo. Znał smoki, w końcu jego opiekunka też nim była. Jednak nadal uczył się ich zachowania i nie do końca wiedział kiedy mógł być spokojnym, a kiedy należało by się wycofać.
Tak wiem siedział zaniepokojony – podobnie co Chaos – za krzaczkiem i obserwował.


Ona może, za krzaczkiem nie siedziała, za to szybkim marszem powoli zbliżała się do miejsca docelowego. Coś przed nią zaszelesciło, zaraz później jej ślepią ukazała się młoda smoczyca. Doskonale pasowała do opisu, przedstawionego przez cienia.
– Hej, mówisz o takiej czarnej chmurce z białymi ślepkami? To Ennorath, napędziłaś mu niezłego stracha – przyznała o wiele spokojniejsza. Czyżby Straznik miał rację i więź zaburzała zachowanie zwierzęcia?
– Kwintesencja Chaosu, jednak możesz mi też mówić Fille – przedstawiła się, dodając do tego delikatny uśmiech. – Chętnie pomogę Ci opanować podstawy, chodźmy na polankę niedaleko – jeśli samiczka nie wyraziła sprzeciwu, powoli ruszyła w stronę z której przyszła, dostosowując tępo do niej.

: 03 gru 2020, 22:45
autor: Pajęcza Lilia
Co. Zmarszczyła brwi nieco speszona. Jeszcze w życiu nie słyszała o takim tchórzliwym stworzeniu jak ten Ennorath. Ptasznik wolała nie dodawać żadnego większego komentarza prócz stłumionego "Aha". Miała ważniejsze sprawy na głowie jak nauka walki, którą na szczęście Koralowej Łuski wojowniczka wody zgodziła się jej pomóc. Wężowa samica była ucieszona tym faktem, że w końcu zacznie robić coś pożytecznego.
Co jest najważniejsze w ataku? Celować w głowę na przykład? – zapytała idąc obok Kwintesencji Chaosu. Ma nieco pojęcie, jakie punkty atakować, i jak się bronić, ale same domysły tutaj nic nie dadzą. Potrzebuje praktyki i kogoś, kto ją nakieruje.

: 06 gru 2020, 13:20
autor: Maros
Obserwując reakcje młodej, na wzmiankę o strachu cienia postanowiła wyjaśnić to w bardziej dokładny sposób.
– On jest młodym osobnikiem, ma zaledwie kilka księżyców. Znalazłam go w dość nieciekawej sytuacji i gdyby nie nasza grupka, zapewne już by nie żył. Tak więc, nie dziw się jego ostrożności względem nieznanych smoków, które same w sobie są drapieżnikami. – głos miała spokojny, pozbawiony jakichkolwiek złośliwości oraz tonu mogącego brzmieć jak pouczający. Krok, za krokiem powoli zbliżały się do polany.
– Jeśli walczysz ze smokiem i nie chcecie się pozabijać nie celowała bym w łeb. – Jak przy poprzednich walkach najpierw był czas na odrobine objaśnień – Możesz w ten sposób, zadać mu rany o wiele mocniejsze, niż byś chciała. Na ciele każdego stworzenia znajdują się tak zwane punkty witalne. Są one o wiele bardziej podatne na obrażenia. – wyjaśniała powoli, aby nowo poznana miała okazje poukładać to we łbie.
– Należą do nich szyja, miejsca gdzie większe naczynia krwionośne są łatwo dostępne, na przykład pachwiny. Za to przy walce z drapieżnikami, wręcz wskazane jest atakować właśnie te miejsca. – no chyba, że chce się męczyć ze stworem o wiele dłużej.
W końcu dotarły na miejsce, przysiadła na zadzie tuż obok powalonego pnia. Puchaty ogon owinął się wokół jej łap.
– Podczas walki z drugim smokiem, jest wiele miejsc nie będącymi tymi punktami, w które warto celować. Mogą one szybko wykluczyć przeciwnika z walk. Zanim pokaże Ci jak to zrobić, powinnaś wiedzieć jaką najlepiej przyjąć pozycje podczas obrony czy ataku. Poplątanie łap, czy nazbyt rozłożone podczas odskoku skrzydło mogą sporo namieszać. – tu poniosła zadek z ziemi, a ogon wyprostował się energicznie. – Pokaże Ci jak powinno to wyglądać – rozstawiła nieco szerzej łapy, które ugięły się w stawach pozwalając łatwiej balansować środkiem ciężkości. Skrzydła przylgnęły do jej boków, nie za mocno aby nie ograniczać jej ruchów. Zaś ogon unosił się nad ziemią. Poczekała chwile, aż smoczyca powtórzy to. Gdy to zrobiła, sama ruszyła przed siebie okrążając ją zupełnie jak jej nauczyciel na nauce.

: 06 gru 2020, 22:10
autor: Pajęcza Lilia
Z perspektywy Ptasznik to ona tutaj prędzej jest zwierzyną przez świadomość braku umiejętności bojowych. Wytłumaczenie Kwintesencji sytuacji nieco zmieniło opinię Koralowej na temat jej kompana. Uważnie słuchała jak wojowniczka tłumaczy jej postawy walki, najważniejsze rzeczy jak właśnie punkty witalne i jaką krzywdę może zrobić. Głowa, szyja, pachwiny, brzuch są w takim razie najdelikatniejszymi miejscami i celując w nie może wyrządzić bardzo dużą krzywdę, a nawet potencjalnie zabić. Zapamiętane.
Czyli podczas sparingu nie celować w najczulsze miejsca, tylko łapy, ogon, skrzydła i boki? – zapytała by się upewnić. Musi wiedzieć, w co celować podczas tej nauki, aby przez przypadek nie zrobiła krzywdy. Ptasznik przytaknęła głową i uważnie przyjrzała się pozie bojowej, po czym sama ją naśladowała. Rozbawiła łapy szerzej i ugięła stawy, by lepiej utrzymać równowagę i nie zostać tak łatwo przewróconą, ale też nie przesadziła z tym rozstawieniem, żeby zrobić szpagat czy coś. Komfortowo miała je rozstawione i ugięte, by bardzo dobrze balansować swoim ciężarem. Długi, biczowaty ogon uniosła nad ziemię, by mieć lepszą kontrolę nad swoimi ruchami ciała. Czekała na weryfikację, czy jej poza jest poprawna.

: 08 gru 2020, 22:02
autor: Maros
Na zadane pytanie szybciutko zaczęła dokładniejsze objaśnienia.
– Według mnie łapy są świetnym celem, a tym bardziej stawy. Uszkadzając je, możesz wyeliminować łapę przeciwnika z walki, a to potrafi być sporym utrudnieniem.– znała to aż za dobrze, złamana łapa czy wybity staw przerabiała prawie na każdej walce – Co do skrzydeł, warto je atakować jeśli masz do czynienia ze smokiem wywernowym. Wtedy działa to podobnie co przy łapach. Oczywiście północnemu, czy górskiemu teraz zadasz ranę jednak nie ograniczy ona jego ruchów. – to chyba na tyle z dodatkowych wyjaśnień.
Obchodząc ją na około, uważnie przejrzała się pozycji jaką młoda przyjęła. Gdy znalazła się za jej plecami, delikatnie stuknęła pojedynczym pazurem w jej prawe udo.
– Podczas walki nigdy nie pozwalaj przeciwnikowi zajść Cię od tyłu. Cały czas obserwuj co robi. – dodała po czym wróciła na swoje miejsce. Nadszedł czas na rozruszanie kości.
– Spróbuję Cię teraz zaatakować, ty zaś spróbuj się obronić i zaraz po obronie odpowiedz atakiem – wyjaśniła pierwsze z ćwiczeń. Poczekała na znak, oznaczający, że jej towarzyszka jest gotowa.
Pozostając we wcześniej przyjętej pozycji ugięła nieco mocniej tylne łapy, tylko po to by chwile później odepchnąć się nimi od ziemi i susem doskoczyć do smoczycy. Jej prawa łapa miała unieść się ku górze, zaraz po zatrzymaniu. Po czym, szybko powędrować w kierunku stawu łokciowego lewej łapy Koralowej. Cios wymierzony został od prawej do lewej. W normalnej walce, mogło to poskutkować bolesnymi obrażeniami, to jednak była tylko nauka, tak więc jeśli Koralowa nie zdecydowała by się bronić łapsko zatrzymało by się gwałtownie przed celem. Nie włożyła w to również całej siły

: 17 gru 2020, 20:01
autor: Pajęcza Lilia
Kiwnęła głową na znak, że zrozumiała Kwintesencje. Choć też wężowa musi pamiętać, że nie zawsze będzie walczyć ze smokiem, a przykładowo wężem to już inna taktyka, ale ile razy zdarzy się jej to. A więc grunt utrudnić poruszanie się przeciwnika, zapamiętane. Adeptka lekko się wzdrygnęła, gdy ta niespodziewanie dotknęła ją pazurem. Do ataku od tyłu na pewno nie dopuści w takim razie.
Wężowa w odpowiedniej pozycji bojowej, którą była gotowa na pierwsze nauki. Ptasznik miała wpierw się obronić, więc jedynie co ją teraz obchodzi to co uczynić. Bacznie obserwowała co robi wojowniczka. Dostrzegła, że ugina tylne łapy więc zaatakuje od przodu. Adeptka prędko pochyliła całe ciało na bok i odepchnęła się ugiętymi łapami od ziemi, by odskoczyć na lewo byle usunąć się z drogi ataku przeciwniczki. Jej odskok powinien być na tyle duży na to. Uważała byle nie zachwiać równowagi i przewrócić się przy okazji i wylądowała obok stawiając stykając się wpierw tylnymi łapami z ziemią, a sekundę później przednimi stojąc twardo i w gotowości poprawiając pozycję.
Teraz jej kolej na atak. Chciała chwycić w pysk ramię smoczycy. Wiadomo, to nie jest walka dlatego zrobi to lekko i najwyżej obślini jedynie jej futro jeśli nie umknie przez jej atakiem. Ugięła swoje wszystkie cztery kończyny przygotowując się do skoku i rzuciła się na prawą stronę Kwintesencji mając już otwarty pysk w gotowości, by chwycić ją za prawe ramię. Wyciągnęła długą szyję do przodu, by sięgnąć smoczycę lepiej.

: 21 gru 2020, 22:51
autor: Maros
Doskoczyła do niej niezbyt dużym susem, a gdy jej łapa uniosła się ku górze młoda już gotowa była do odskoku. Wyskakując w porę, jej łapa minęła się z atakującą kończyną, która z powrotem opadła za ziemie. Lądowanie wyszło całkiem zgrabnie, tak więc uniknęła potknięć również na tym etapie.
Gdy nadszedł czas jej ataku, była już gotowa aby bronić się przed natarciem. Młoda zgrabnie wyskoczyła w kierunku celu, otwierając pyszczek gotów pochwycić jej łapę. Tak łatwe to jednak nie było, bowiem wyczytawszy jej zamiary w odpowiednim momencie poderwała do góry atakowaną kończynę. Niemal od razu ugięła ją w nadgarstku, tak by pazury pozostały skierowane ku dołowi. Zamierzała uderzyć w dolną szczęka samiczki, tak by chwile przed osiągnięciem celu zamknąć jej pyszczek. Ten co najwyżej stuknął by o jej ramie jeśli nie odrzuciła w jakiś sposób łba w bok lub do tyłu. Oczywiście uderzenie niebyło silne, tak więc nie wyrządziła by jej krzywdy.

Zaraz po ostatniej akcji wróciła na swoje miejsce, czekając, aż jej towarzyszka zrobi to samo.
– Pamiętaj, aby przy odskoku dokładnie zwracać uwagę na ruch przeciwnika i dobrze ocenić kierunek oraz odległość wyskoku. Lądowanie również jest ważne, upadek może cię sporo kosztować. – spokojnym tonem tłumaczyła najważniejsze elementy – Jeśli podczas walki chcesz wykorzystać swoją zręczność, powinnaś skupić się na precyzyjnych, niezbyt głębokich atakach. Tak by nie bazować na sile szczęk, a dokładności wykonania ataku i tego co chcesz nim osiągnąć. Zamiast próby łapania kości spróbuj uszkodzić mięśnie lub ścięgna odpowiedzialne np. za ruch łapą. Wybór masz spory, tylko staraj się myśleć do przodu co chcesz tym osiągnąć. – jeśli padły jakieś pytania, odpowiedziała na każde i dopiero po tym wstała.
– Spróbujmy jeszcze raz. Zaatakuj mnie tym razem jako pierwsza, nie musisz od razu się na mnie rzucać. Przemyśl ruch – przyjęła odpowiednią pozycje i czekała. Poruszający się na boki ogon, mógł zdradzić coraz to lepszy humor, na prawdę podobało jej się uczenie młodych.

: 30 gru 2020, 3:11
autor: Pajęcza Lilia
Unik udał się przez problemu, a atak... Cóż to tylko ćwiczenie i faktycznie udałoby jej się gdyby Chaos nie zamknęła jej pyska. Stuknęła nieprzyjemne zębami, ale nic więcej poważnego się nie wydarzyło. Grunt, że wojownika nie miała aż tak dużo zastrzeżeń co do jej techniki. Wysłuchała nieco teorii i ważnych informacji na temat walki fizycznej.
Ptasznik nie chciała za długo zastanawiać się. Szybko przeanalizowała możliwy rzeczy, jakie może zrobić. Pomagał nieco fakt, że już ma opanowaną walkę magiczną i wie jakie rany może zrobić. Przygotowała się do bojowej pozy stawiając szeroko pewniej łapy i ugięła je lekko, a biczowaty ogon uniosła nad ziemię. Odbiła się od ziemi jednym sprawnym susem odpychając się tylnymi łapami w przód, do Kwintesencji Chaosu, a przednią lewą łapą przygotowała do zamachu. Chciała pazurkami przejechać po prawym bicepsie przeciwniczki z myślą uszkodzenia skóry i mięśni. Starała się, by nie zadrapać jej mocno, ale tez nie jest kotem, by chować pazury. Najwyżej podrapie ją lekko, gdyż nie włożyła tyle siły swój atak żeby nie zrobić krzywdy.

: 01 sty 2021, 12:20
autor: Maros
Spokojnie przyglądała się młodej, cały czas pozostając w odpowiedniej pozycji pozwalającej jej na szybką reakcję. Poza ogonem, jej ciało pozostawało w całkowitym bezruchu, jedynie ślepia bacznie obserwowały niektóre z punktów na ciele potrafiących zdradzić, zamiary przeciwnika. Gdy młoda wyskoczyła do przodu, ugięła nieco mocniej tylne łapy, przenosząc na nie ciężar ciała. Dawało jej to nieco więcej swobody przy ruchach przednimi kończynami.
Gdy zaatakowała, uniosła swoją lewą przednią łapę rozkładając od razu palce. Zamierzała, chwycić jej łapkę zaraz za nadgarstkiem unieruchamiając ją oraz nie nadziać się przy okazji na jej pazurki.
– Dobrze, pamiętaj o dokładnym dobieraniu celu. Teraz zaatakuję cię z bliska, a ty spróbuj się jakoś z tego wywinąć – uśmiechnęła się, w tym samym momencie puściła jej łapę, pozwalając jej opaść na ziemie. Przednie łapy ugięła nieznacznie, łeb opadł w dół. Za cel obrała sobie prawy nadgarstek samiczki, rozwarte szczęki pomknęły w jego kierunku, zupełnie jak w normalnej walce. Jeśli do niego dotarły, jedynie lekko by go pochwyciły, nie robiąc jej krzywdy.

: 02 sty 2021, 17:43
autor: Pajęcza Lilia
Kolejne ćwiczenie udane powodzeniem. Wiadomo tu nie chodzi, żeby Koral faktycznie chwyciła czy podrapała. Ma po prostu to dobrze zacząć, a końcowy efekt z pewnością się uda. Kiwnęła wojowniczce rozumiejąc co ma dalej zrobić. Przygotowała się do kolejnej akcji gdy tylko jej łapa została puszczona wolno.
Ustawiła łapy i ciało w pozycję bojową lustrując smoka wody. Pełna w gotowości, by zareagować na atak w jej stronę gdy tylko szczęka Kwintesencji Chaosu pomknęła w kierunku jej prawej łapy wężowa gwałtownie zerwała ją w górę. Moment, w jakim to zrobiła był raptem opóźniony by mogła zrobić podobną rzecz, jaką skrajna smoczycza zrobiła, czyli zamknąć jej pysk. Uniosła kończynę, by dłonią solidnie stuknąć o żuchwę oponentki skutecznie zatrzymując jej atak. W jej teorii powinno się udać skoro na własne oczy widziała jak czekała na odpowiednią chwilę i jej zamknęła pysk łapą, w którą celowała.