Strona 17 z 27

: 05 maja 2020, 16:39
autor: Spuścizna Krwi

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Co za LFHWUFN! Już miała wstać i rąbnąć Aqena w ta pusta łepetynę. Kto się tak zabiera do zabijania misia? No nic, przynajmniej próbował i nawet zaczął nieźle. Ogień i te sprawy, ale... Dlaczego to ona przy tym oberwała?
A potem poczuła łapy syna, obejmujące jej ogon. Zaraz, co? Nie dość, że go podpalił to jeszcze rannym ogonem – jej ogonem – będzie lał miśka? Rakta ugryzła ziemię. Dosłownie wgryzła się w ziemie pod sobą, nabierając cały pysk wilgotnej gleby, żeby nie warknąć na Aqena... Albo żeby zapobiec odgryzieniu sobie języka w geście ostatecznej rozpaczy. Popatrzyła błagalnie w oczy niedźwiedzia, jakby modliła się do niego o koniec tej męki.
Błagam, skończ to wreszcie. Sama chętnie wepchnęłaby teraz Aqena do jego pyska, ale to niehumanitarne... Dla niedźwiedzia, oczywiście. Nie wiedziała, jakie szkody mógłby wykonać jej syn biednemu miśkowi, bo w tym momencie to Aqen stał się najgroźniejszym drapieżnikiem w okolicy. Nikt nie był w stanie przewidzieć, do czego jest zdolny...
Żryj glebę, Rakto... Będzie dobrze. Żyłka już prawie pękła, to cierpienie niedługo się skończy.

: 06 maja 2020, 1:06
autor: Mistrz Gry.
No i chyba to było kluczem do sukcesu. Wojowniczka mogła jedynie poczuć jak jej masywny ogon spotyka się z grzbietem niedźwiedzia w akompaniamencie trzasku i.. Ryku bólu niedźwiedzia. Wyglądało na to że atak Ognika nie był taki zły bowiem coś miśkowi złamał rzeczywiście tym matczynym ogonem. Misiek wpadł w furie, czując że jest o kilka kroczków od omdlenia, chociaż jeszcze nie padł.
Wystrzelił do adepta, który tylko sobie przez tę walkę grabił i chciał go zwyczajnie zabić – Rzucić mu się do gardła, zacisnąć mocno na nim szczęki by przebić tkankę, naczynka oraz tętnice i ukrócić męki. Pytanie tylko – Czy swoje, Aqena a może właśnie Rakty?

Niedźwiedź Viliara: 1x średnia, 1x ciężka
Spuścizna Krwi: 1x lekka 1x lekka
Aqen: 1x lekka

: 06 maja 2020, 16:17
autor: Spuścizna Krwi
Najpewniej Rakty lub swoje. Aqen uzył jej ogona w stopniu wystarczającym aby zadowolić matkę. No dobrze, prawei. Udało mu się zranić niedźwiedzia całkiem porządnie, co wyczuła swoim ogonem oraz poznała po trzasku oraz ryku bólu, jednak wolałaby, żeby korzystał przy tym ze swojego własnego ogona. jej był już tak poobijany... I miała jakieś ponure wrażenie, że Aqen będzie próbował znów wykorzystać jakąś część jej ciała do obrony samego siebie. Na przykład wepchnie ten jej biedny, poparzony ogon do paszczy miska, żeby ugryzł ja, a nie jego...
Tak, taka wizja stawała się bardzo realna.
Rakta dyskretnie rozłożyła lewe skrzydło, udając kolejna konwulsję. Zupełnie jakby ryk niedźwiedzia zaczynał wybudzać ją z błogiego stanu agonalnego, a ciało zaczynało się ruszać, chociaż we wciąż niekontrolowany przez jej nieprzytomny umysł sposób. Skrzydło to – oczywiście w wyjątkowo niekontrolowanych drgawkach – miało uderzyć miśka w pysk, od dołu. Tak, by kant skrzydła siła uderzenia najzwyczajniej w świecie zamknął niedźwiedzi pysk, zaciskając go na powietrzu. Miała nadzieję, ze będzie to powietrze, nie jej ogon...

: 07 maja 2020, 9:07
autor: Trzask Płomieni
Aż podskoczył w miejscu z przerażenia na dźwięk chrupania łamanych kości. Puścił ogon mamy, a potem znowu się wystraszył bo zaczęła znowu się ruszać tak dziwnie. Nienaturalnie! Coś jej dolegało? Znaczy, poza spalonym ogonem... i krwawiącym skrzydłem. Mama musiała być jednak bardzo słaba skoro jej zadrapanie spowodowało taką reakcję – on przecież miał się świetnie mimo szczypiącego barku! Czy był lepszy od mamy? To dziwne, nie uważał się za takowego!
Zląkł się znowuż na widok atakującego go niedźwiedzia. Wcześniej zaatakowanie go zadziałało, więc może teraz też? Aczkolwiek gdyby znowu go drasnął... ugh, wzdrygnął się na samą myśl. Aqen po prostu napiął mięśnie łap, podkurczył kończyny i czekał, gotowy. Kiedy niedźwiedź podszedłby wystarczająco blisko z rozwartą gębą, samczyk odbiłby się od miejsca w którym był niczym zając. Uderzyłby głową w pierś drapieżnika, chcąc powodować zaduch i zmusić go do odkaszlnięcia, więc jednocześnie uniemożliwiając mu prawidłowy atak. Rogi Aqena były jeszcze malutkie więc na pewno by nie wyrządziły żadnej krzywdy od takiego koźlego stuknięcia go łbem w pierś.

: 07 maja 2020, 23:50
autor: Mistrz Gry.
Nie było potrzeby by Aqen próbował udaremnić misiowy atak bowiem skrzydło Spuścizny w tej bardzo bolesnej podróży do zaświatów walnęło go porządnie w pysk, tak że aż zatoczył się on i już myśleliście że będzie mdlał. Aqen doskoczył oczywiście, jednak coś to uderzenie nie było zbyt precyzyjne więc jedynie delikatne futerko zamyziało go w łebek a potem upadł on na cztery łapki.
Misiek oszołomiony, dalej stał ale może to wasza szansa?

Niedźwiedź Viliara: 1x średnia, 1x ciężka
Spuścizna Krwi: 1x lekka 1x lekka
Aqen: 1x lekka

: 08 maja 2020, 16:08
autor: Spuścizna Krwi
Jaka "wasza"? No jaka? Niech Aqen sam wykańcza miśka. Niech skończy, co zaczął i pochowa biedną mamusię, wykończoną raczej przez niego niż bogu winnego niedźwiadka. No spójrzcie tylko na te oczka, futerko, pazurki, które potem powyrywa na runy. Czy było coś bardziej niewinnego? Nikt nie uwierzyłby, że taki misiek mógłby doprowadzi ją na skraj śmierci. patrząc na Aqena można było uwierzyć w to o wiele łatwiej. Wystarczyłoby spędzić z nim dwa, trzy oddechy i zobaczyć, jak poniewiera biedna matką.
Spuścizna wypluła pełen pysk ziemi, krzywiąc się, gdy ziarenka piachu zgrzytały jej pomiędzy zębami. Leżała jednak dalej, wygodnie oddając ducha od śmiertelny obrażeń.
może Aqen w końcu uwierzy w siebie widząc, ze rany to nic takiego i nawet on może sobie "sam" poradzić z wrogami bez udawania martwego... Zaraz, czy ona przypadkiem nie robi tego czegoś podobnego? Nie udaje prawie-martwej?
No niby tak, ale w zupełnie innym celu! To wcale, ale to wcale nie to samo!

: 08 maja 2020, 20:14
autor: Trzask Płomieni
W głębi ducha zaczął się zastanawiać dlaczego to tyle trwa. Mama mu pokazywała dość szybkie walki. Może to on nie był taki skuteczny, a więc to świetny argument przeciwko pomysłowi mamy, jakoby Aqen miał w ogóle kiedykolwiek walczyć? Samczyk zdekoncentrowany obserwował niedźwiedzia. Tylko kto był tutaj bardziej zdezorientowany? Pewnie wszyscy po równo.
Korzystając z tego, że był tuż pod jego łbem, wykonał coś całkowicie instynktownie, pierwszą rzecz jaka mu przyszła do głowy. Zamierzał odbić się z przednich łapek, chwilowo stając na tylnych by móc sięgnąć pyska przeciwnika. Rozwarłby swoje szczęki i w poprzek złapał za żuchwę niedźwiedzia, od spodu. Nie było to specjalnie wygodne, ale nie musiało być. Aqen wbiłby ząbki tak mocno, jak tylko potrafił, a potem szarpnął gwałtownie swoim ciałkiem do tyłu. Wylądowałby na plecach, ale może z kawałkiem pyska tego potwora? Albo całkowicie by mu żuchwę urwał, by ten nie mógł gryźć! Chciałby, ale pewnie się to nie wydarzy. Prawdopodobnie przez to, że w dalszym ciągu trząsł się jak wystraszona kuna.

: 09 maja 2020, 0:53
autor: Mistrz Gry.
Tak się złożyło że chyba los zlitował się nad Plagijką. Jej syn co prawda walecznie rzucił się do ataku i nawet udało mu się lekko misia uszczypnąć.. Ale nie zrobił mu wielkiej krzywdy. Walka jednak trwała tak długo iż misiek w końcu zakołysał się i.. Padł.
Koniec męki! Tylko dla kogo...

Niedźwiedź Viliara: 1x średnia, 1x ciężka
Spuścizna Krwi: 1x lekka 1x lekka
Aqen: 1x lekka

Aqen otrzymuje 1PH oraz 3/4 mięsa, Spuścizna Krwi otrzymuje 1PH! Gratulacje!

: 09 maja 2020, 9:06
autor: Spuścizna Krwi
Nareszcie koniec jednej męki, ale podejrzewała, że był to jedynie początek następnej.
Jak teraz "powrócić" do życia? Hm... Chyba po prostu w stanie. Gdyby nie obawa, że Aqen obrazi się na nią i wybierze na swoją mamę Sztorm zamiast niej, z pewnością nawet by się nie zastanawiała. Istniała jednak nikła szansa, że syn poczuje się wykorzystany i nigdy nie zechce się z nią spotkać, wybierając fałszywą rodzinę zamiast prawdziwej. Jak wtedy uczyni go silnym?
Leżenie jednak nie pomoże. Smoczyca powoli zaczęła poruszać ciałem, jakby budziła się z długiego snu, Poruszyła rannym ogonem, potem rannym skrzydłem. Otworzyła oczy, unosząc głowę i spoglądając najpierw na Aqena, a potem na leżącego, nieprzytomnego misia. Syn mógł dostrzec w złotych ślepiach jedynie aprobatę.
Och, Aenie. Widzisz, jak sobie poradziłeś sam? Z takim wielkim i groźnym przeciwnikiem? Nie musisz uciekać ani udawać martwego, skoro pokonujesz sam nawet takie zagrożenie... Ale trzeba jeszcze go dobić. Inaczej wstanie i znów zaatakuje ciebie... Albo kogoś dużo, dużo słabszego niż ty, kto nigdy by sobie nie poradził – powiedziała do syna, wciąż nadając głosowi lekko osłabione i odrobinę zaniepokojone brzmienie.
Nie chcieli przecież, żeby misio wrócił, prawda?
Przy okazji podbuduje trochę jego pewność siebie i może obudzi odrobinę żądzy krwi?

: 24 maja 2020, 18:17
autor: Horyzont Świata
Kilka dni po tym, jak Tweed opuścił na dobre stado Ziemi, samiec czuł się znacznie lepiej. Czuł się po prostu wolny, nie miał obowiązków jak tylko wykarmienie siebie. Przebywał nieco poza terenami stad, żeby jego zapach z dawnego stada wywietrzał na dobre. Znalazł sobie nawet jakieś w miarę bezpieczne miejsce do spędzania nocy. Jedynie Se'ze była nieco naburmuszona, bo na terenach wspólnych nie było kamieni szlachetnych. Albo jak były, to ukryte gdzieś bardzo głęboko, poza ich zasięgiem. Ale Tweed miał tyle błyskotek, że wystarczy jej na klika księżyców. O mięso i owoce też się nie martwił, miał ich na tyle aby wykarmić siebie przez jakieś trzy księżyce. W razie czego poprosi łowców z trzech stad (plagi w ogóle nie brał pod uwagę) – może znajdzie się jakiś miły?
A teraz siedział na wzniesieniu, na miękkiej trawie, czując lekki wiatr w błonach i na łuskach. Wpatrywał się w horyzont, gdzie lada chwila miało wzejść słońce. Musi jeszcze tyle zrobić... ale z własnej woli, nie, że ktoś mu każe lub tak sugeruje jaki pseudo obowiązek. Tak, bycie bez stada Ziemi, pozostawienie za sobą tych przykrości, było bardzo odprężające. Se'ze umieściła się pomiędzy jego przednimi łapami, również się relaksując.

: 25 maja 2020, 19:58
autor: Światłość Wspomnień
Na długo nie był jednakże sam. Urzara potrzebowała odrobiny czasu na odpoczynek poza terenami ognia. Rzadko się wybiera na tereny wspólne.... Głównie dlatego że musi pilnować zapasów ziół no i swoich dorastających piskląt. Nie jest to proste, jednakże satysfakcjonujące chociaż to też ma swoje minusy. Nie jednokrotnie nie potrafi spać bądź skupić się bo jednak odzywa się tęsknota za jednym smokiem. Zastanawia się co chwila, co porabia lub co się z nim dzieje. Przez wszystko co wokół niej się dzieje, mówiąc szczerze czasami żałuje że nie może spędzać więcej z nim czasu ale niestety... nie widzi żadnego rozwiązania. Tak więc trafiła na wzgórza świetlików, dość przypadkowo spacerując po okolicy. Wtedy też zdołała zauważyć charakterystyczną czerwoną głowę. Od razu wiedziała któż to jest –Tweed! -zawołała do niego i ruszyła do niego biegiem. Zatrzymała się dopiero kiedy była też obok niego, wtulając się niemalże od razu swoją głową w jego szyję, siadając zaraz obok niego. Była podekscytowana tym że go widzi, widać było to po jej ruchach –Dawno się nie widzieliśmy -powiedziała do niego. Tyle się działo przez ostatnie księżyce że będzie musiała mu opowiedzieć o wszystkim. Dosłownie o wszystkim.

: 26 maja 2020, 0:58
autor: Horyzont Świata
Starał się nie myśleć o tym, co było ale jedna, natrętna myśl nie dawała mu spokoju. A raczej nie tyle co myśl, tylko niezręczną sytuację na wysepce. Była jak wredna mucha, która latała mu koło ucha a on starał się ją zignorować. I tak co jakiś czas drgał mu nerwowo ogon, od czasu do czasu uderzał nim w ziemię. Tak było lepiej, zdecydowanie lepiej. Poza tym po co się denerwuje, zabije sobie kolejnego demona a tamta czaszka w jego dawnym leżu może sobie zostać. Wszystko miał w torbie ze sobą, mięso dobrze ukryte na terenach wspólnych. Jedyne o co teraz mógł się martwić to to, że ktoś będzie chciał go zabić. Ale się o to nie martwił, przecież nikogo nie zdradził, z nikim nie miał utarczek. Nawet wątpił aby znalazł się jakiś przygłupi smok z Plagi, który zabiłby go podczas zwykłego, treningowego pojedynku... Ale gdyby kierować się surowymi zasadami, takimi pierwotnymi, olewając logikę – to tak, rozumiałby.
I miał właśnie na TO czas.
Na rozmyślanie o wielu, wielu rzeczach. W większości mało znaczących, jednak potrafił tak spędzić nawet i pół dnia. Zapatrzony w blask wyłaniającego się znad horyzontu słońca, nie usłyszał, że ktoś przybył. Dopiero głos, jakże znajomy i bajeczny, wyrwał go z tego stanu. Od razu się podekscytował, wstał i pobiegł bez namysłu w Jej stronę.
Och jak on się za nią stęsknił! Ile miał jej do powiedzenia!
... Może nie tak wiele, jednak i tak miał!
Otulił ją czule, niemal drżąc jak jakieś pisklę z radości. Potem usiadł razem z nią, przez cały ten czas nic nie mówił. Jakoś nie czuł potrzeby, dopiero na sam koniec powiedział tylko jej imię
– Urzara...
Objął ją jednym skrzydłem, przymknął zadowolony, do połowy swoje ślepia. Ostatnio widzieli się, na dłużej, kiedy wykluwały się ich pisklęta oraz wtedy, gdy Urzara przyprowadziła je na granicę aby Zorza i Arazru nauczyli się z nim pływać. Jego rodzina, nie ta udawana z Ziemi, ta którą stworzył z Urzarą była między innymi powodem, dlaczego odszedł od stada. Miał tylko nadzieję, że gdy już będzie na to gotowy, przywódca Ognia go przyjmie
– Tęskniłem...
Liznął ją jeszcze niebieskim językiem w policzek, nie mogąc przestać cicho "mruczeć" po smoczemu. I tylko Se'ze była trochę naburmuszona, jednak po chwili znowu usadowiła się blisko niego, siadając po jego drugiej stronie i patrząc na słońce.

: 29 maja 2020, 15:16
autor: Światłość Wspomnień
Mieć czas na przemyślenia i drobne rzeczy to musi być wspaniała rzecz. Ona jako uzdrowiciel, może ma czasami na to czas, ale to jedynie jak wyrusza na swoje wyprawy poza obóz ognia. I nie zawsze wtedy, różne dziwne rzeczy się dzieją że nawet nie może się skupić. To musiało być dla niego ważne, w końcu nikt go nie poganiał prawda?
Urzara szybciutko przytuliła się do swojego partnera, chowając się pod jego skrzydłami. I kiedy poczuła jego język, Urzara również obsypała go 'całuskami'... Potrzebowała czułości i to bardzo, trzeba było nadrobić ten czas, w którym się nie widzieli. Nie spodziewała się w sumie tego że Teza, a raczej teraz Tweed kombinował żeby nie było więcej rozłąk. Nie znała do końca jego planów... Jednakże, mają teraz czas żeby porozmawiać, prawda? –Ja też i to bardzo. Wybacz że nie mogłam spędzać z tobą czasu, nasze pisklęta wymagają dużo opieki i nauk. Rosną niesamowicie szybko. Lada moment i powinny mieć swoją pierwszą ceremonię -powiedziała mu. To była chyba najważniejsza z tego wszystkiego informacja. Z jednej strony szkoda że nie będzie mógł w niej uczestniczyć, chciałaby żeby miał możliwość. Chociaż kto wie... może to się zmieni bardzo szybko. Urzara będzie pilnować i w razie czego zdawać mu relację.

: 03 cze 2020, 14:13
autor: Horyzont Świata
Jak to miło czuć ciepło ciała innego smoka, który był najważniejszą osobą całego życia. Przytulał się do niej wsłuchując w jej oddech, jej głos i chwilę milcząc. Powiedzieć jej to teraz czy za chwilę? A może zrobić jej niespodziankę i w ogóle nie mówić, spotkać się z nią jak już będzie się w stadzie Ognia, jeśli przywódca w ogóle się zgodzi go przyjąć.
– Nie przepraszaj, przecież wiem. W ogóle chyba nie polubiły pływania jak je uCZyłem, całkiem jak ja... Potrafią już latać?
Żałował, że był morskim smokiem. Przez to miał mniejsze skrzydła a latanie to było coś, co bardzo lubił ale przez wielkość kończyn lotnych, czynność ta męczyła go bardziej niż pływanie w wodzie. Dobrze, może po prostu jej to powie i tyle.
Otarł się policzkiem o jej i powiedział
– Wiesz co? Opuściłem stado...ta niby rodzina jaką tam miałem, nigdy nie istniała. Była tylko głupią iluzją. Nie potrafię też zaakceptować nowej przywódCZyni, to samo z zastępcą. Te stado to obecnie dla mnie jakiś głupi żart i uważam, że nigdy nie powinienem się tam w ogóle wykluć. Porozmawiałem więc z Honi a ona nie miała nic przeciw, pozwoliła mi odejść
Przerwał. Co powinien jeszcze powiedzieć? Chciał powiedzieć coś o rodzinie. Nim sobie przypomni, to Urzara będzie miała chwilę aby sobie tą informację przyswoić. Tak, już pamiętał
– Ale rodzinę, taką prawdziwą, dałaś mi ty. I chcę być z wami na zawsze, dlatego będę próbował przyłąCZyć się do stada Ognia. Bo nie chcę aby nasze młode, miały to co ja – wieCZny brak ojca i puste słowa, niepoparte tym co się robi, o miłości i trosce

: 04 cze 2020, 16:38
autor: Światłość Wspomnień
Urzara zerknęła tak na niego, robiąc nieco naburmuszoną minkę. Choć, nie była zła, brała to wszystko na luzie. Teraz mogła czuć się całkiem wyluzowana przecież
Oj no, ja po prostu tak mam. -zamruczała, i uśmiechnęła się kiedy słyszała o pływaniu –Mają to chyba po mnie, ja też nigdy nie byłam skora pływaniem -powiedziała do niego. Ale ciepłe pory się zbliżają, kiedy wody się ogrzeją może się jeszcze przekonają –Tak, Zorzę samodzielnie uczyłam. Arazru też potrafi. -Wyjaśniła mu. No niestety, każdy jakoś się rodzi. Ona zaś ledwo co zimę przetrwała, a jej wielkie skrzydła ją dodatkowo wychładzały. Ale cóż zrobić? Wtedy też, Urzara usłyszała to co Tweed zrobił. Odszedł... od stada ziemi? Tego się nie spodziewała. Ale z drugiej strony, mogła zrozumieć co czuje. Brak przywiązania w stadzie, to chyba najgorsze co dla smoka może się stać. Ogień dla niej to zapewnia, czuje mocne przywiązanie do swoich towarzyszy co daje jej sił do robienia tego co robi.
Rozumiem i szanuję twoją decyzję. To trochę nie za dobrze kiedy twoja była przywódczyni nie interesuje się czemu podejmujesz się takiego wyboru. Nie próbowała nawet cię zatrzymać, nic? cokolwiek? -zapytała się, przyciskając swoje uszy ku sobie bardziej. Co bardziej ją niepokoiło. Co prawda były dyskusje na ich temat i czuć było wyraźny niepokój, nawet doszło do sprzeczek. Co tam się dzieje? Ale przynajmniej on się z tego uwolnił i to było dla niej ważne –Będę cię wspierać jak tylko mogę, wiesz o tym? Wstawię się za tobą u Loreleia. To mój przyszywany brat, ale mam do niego zaufanie. Myślę że zrozumie sytuację a przynajmniej taką mam nadzieję. No i przyznam ci, że jednak bywa ciężko kiedy jesteś tak daleko. Ale cieszę się... i jestem pewna że dzieciaki również się ucieszą jak się uda

: 06 cze 2020, 18:02
autor: Horyzont Świata
Spędzanie czasu z Urzarą było najlepsze na świecie, nie wiedział gdzie byłby dzisiaj gdyby jej nie spotkał. Mógł jej się ze wszystkiego wygadać, usłyszeć jej opinię i – co było oczywiste – działało to też w drugą stronę. Miał jednak dziwne wrażenie, że ona coś niezbyt mu opowiada... a w sumie...nie zmusi jej a być może ma też błędne wrażenie
– No właśnie...Nie, nic
I czy naprawdę był jeszcze ktoś, kto dziwił się, że odszedł ze stada? Ile razy starał się, żeby jakoś dogadać się ze smokami, które rzekomo były jego rodziną. Ile razy miały go głęboko w zadzie? A potem nagle przychodzi ojciec i mówi, że chce to naprawić. Szkoda tylko, że z tych gruzów już nie da się stworzyć nic stabilnego. Niech każdy zajmie się sobą. On znalazł prawdziwą rodzinę i przyjaciela, co gorsza stado Ziemi odebrało mu durgiego przyjaciela. Bardzo mocno to przeżył. Ziemia...Chromka dalej będzie dla niego ważna ale nie miał zamiaru więcej na siłę jej pomagać czy wspierać, skoro ona tego nie chciała. Kwiecisty? Wariat, nie dogadywali się nigdy, gdyby złotołuski chciał to sam by do niego przyszedł. Tweed nigdy nie czuł potrzeby aby na siłę z kimś się spotykać.
Skubnął Urzarę w ucho, delikatnie ale zaczepnie
– Mam nadzieję...że mnie przyjmie...Dziękuję Urzi...
Nie przestawał jej przytulać i cicho pomrukiwać z zadowolenia. Miał nadzieje, że kiedy teraz się rozstaną, to będzie ostatni raz.

: 09 cze 2020, 19:47
autor: Światłość Wspomnień
Nie musiał się martwić, chciała z nim rozmawiać, tylko na wszystko musiała przyjść pora. Urzara na chwilę obecną skupiła się po prostu na nim i jego potrzebach. Taka jest po prostu. Dobro innych jest ważniejsze niż to jej. Urzara siedziała sobie w spokoju, było wiać że też trochę coś się w niej zbierało. No bo jest też rzecz, o której Urzara musi opowiadać. No bo co jak co. Tweed opowiadał jej o swoich przeżyciach teraz... więc ona też musi
Wiesz, ja też się czegoś dowiedziałam Tweed, dość... niedawno z resztą -Zerknęła na niego. Mimo że ją zaczepiał i skubał, starała się być spokojna... to nie łatwy temat dla samicy. Ale od czego zacząć. Spojrzała się chwilowo na bok –Widzisz, ja jeszcze... tak jakby mam jedno dziecko Tweed. Znaczy się... Rany, to brzmi źle -powiedziała cicho... Brzmi jakby go zdradziła, a tak nie jest! –Kiedyś, zanim cię jeszcze nie znałam... myślałam że raczej nie założę rodziny, a to był taki okres mojego życia kiedy byłam zupełnie sama. Więc... stworzyłam magicznie jajo, z pomocą przyjaciela. Chociaż nic pomiędzy nami nie było... dosłownie i w przenośni-powiedziała. Czy w jej głosie było słychać nutkę zawstydzenia? Być może.... –Nazywa się Ha'ara. Jest uzdrowicielką w innym stadzie. Ehh... musiałam ją oddać bo miałam obawy że jej nie wykluję. Więcej mnie nie było niż było przez obowiązki uzdrowicielskie. I... to tyle co o niej tak na prawdę wiem. Mam z nią jedynie więzi przyjacielskie, nie ja ją tak na prawdę wychowywałam -W końcu. W końcu powiedziała o wszystkim. Poczuła nieco ulgi że w końcu mogła mu o tym powiedzieć, ale...ale teraz, jak on na to zareaguje?

: 10 cze 2020, 22:59
autor: Horyzont Świata
Może porposiłby ją teraz, żeby wezwała przywódcę stada? Spędził trochę na wspólnych terenach, jednak jego zapasy się kończyły – zarówno dla niego jak i dla Se'ze. Póki co milczał i tylko się do niej przytulał, dopóki czuł, że jej to nie przeszkadza. A na to był szczególnie wyczulony. Kiedy zaczęłą mu opowiadać, na początku uniósł tylko jedną, lewą "brew" w górę. Inne dziecko? Ale kiedy? Ach... zanim się pozali? Cóż, jeśli to prawda – a wierzył jej bezgranicznie – to nie miał nic przeciwko, rozumiał, że mogła mieć takie pragnienie. Przecież to jest jej życie, jeśli zrobiłaby coś takiego teraz, to oczywiście co innego. Rozmyślał tak właśnie na bierząco, patrząc na nią i mrugając co jakiś czas.
– Ale... że użyłaś maddary i stworzyłaś z niej jajo?
Zapytał, gdyż była to jedyna rzecz jakiej nie zrozumiał. Jeśli wstydziła się powiedzieć, że po prostu doszło do zbliżenia, to nie rozumiał po co tak mówiła. Ale jeśli naprawdę była to maddara... to było to dziwne. Czyli w skrócie jego reakcja – dość neutralna, może nawet i obojętna?
– To twoje życie Urzi, rozumiem... wiesz... poCZułbym się zraniony... chyba, gdyby to się stało teraz...no bo wiesz w sumie ... Ale miło, że mi i tak o tym powiedziałaś
Musnął ją głową w jej własną, jakby chcąc pocieszyć. Naprawę nie musiała się martwić o to, że Tweed się obrazi czy cokolwiek w ten deseń.

: 10 cze 2020, 23:20
autor: Światłość Wspomnień
Gdyby mógł usłyszeć, jej serce właśnie biło jak oszalałe. No bo wszystko było to skomplikowane. Nie, nie zrobiłaby już tego teraz. Teraz on jest jej jedynym i nie oglądała się za innymi, nie potrzebne to było jej. Ma rodzinę którą pragnęła, co było dla niej najważniejsze i nie chciałaby tego niszczyć. A co do maddary... to chyba była najbardziej wstydliwa rzecz dla niej z tego wszystkiego
T..tak. Nie doszło do żadnego zbliżenia... tylko dużo maddary i kombinowania -rzekła, po czym westchnęła, spuszczając wzrok –Wciąż, ty jesteś moim pierwszym samcem jakiego tak na prawdę mam -powiedziała, co było prawdziwe. Cokolwiek nie zrobiła, z nim przeżyła najwięcej i mieć nadzieję że dotrwają do starości
Wiem o tym, dlatego ci o tym mówię bo nie chcę żeby było pomiędzy nami żadnych tajemnic. Poza tym istnieje możliwość że byś ją spotkał tak czy owak. -Z resztą, jeżeli chce dołączyć do ognia, z jej stadem będą mieli przez jakiś czas bliższą styczność więc... to by wyszło, tak czy owak. Tak czy owak, rozpogodziła się bardzo szybko widząc że jednak dobrze to przyjął. Martwiła się, ale jest dobrze. Wtuliła głowę pod jego szyję żeby nieco odetchnąć. Teraz można było martwić się o Tweeda i jego przyjęcie do stada, prawda?

: 12 cze 2020, 11:27
autor: Horyzont Świata
Dziwne było to, co powiedziała. Właściwie gdyby mu nie powiedziała, to gdyby spotkał Ha'arę prawie na pewno by się nie domyślił, że to jej córka. Czy ... czy nie córka? No chyba, że jest kopią Urzary. Lubił kiedy ta wtulała się w niego w taki sposób, pod szyją. Czuł się wtedy jak żywa osłona dla niej, co było po prostu komfortowe. Nic więcej już na ten temat nie powiedział, tylko mruknął porozumiewaczo.
– Wiesz...tak sobie myślę... po co CZekać. Skoro jesteśmy już razem, może wezwałabyś swojego Przywódcę?
Zaproponował po chwili namysłu. Naprawdę nie chciał się już z nią rozstawać, pozostawanie poza stadami groziło mu tym, że spotka jakiegoś świrniętego smoka, który będzie go chciał zabić z czystej zachcianki. A nie mógł teraz ginąć, kiedy ich pisklęta są wciąż młode.

: 13 cze 2020, 15:58
autor: Światłość Wspomnień
Może i dziwne, ale z drugiej strony nikt nie wiedział jakby takie spotkanie między nimi się potoczyło prawda? Czy może by doszło do jakiejś rozmowy czy nie. A Ha'ara była trochę podobna do Urzary. Mają bardzo podobne oczy, to na pewno. Tak czy owak, ona była już wyluzowana, nie myślała o temacie. Siedziała sobie tak, do momentu kiedy się odezwał. Mmmm... no w sumie racja. Kiwnęła mu głową i zaraz zaczęła szukać Lolereia, po to by wysłać mu wiadomość mentalną
~Płomieniu, czy mógłbyś przybyć na wzgórze świetlików? ~wysłała mentalną wiadomość, jak i dokładne informacje o tym gdzie się znajdują. Tak, lepiej było chyba tego nie opóźniać, lepiej żeby załatwili sprawy tu i teraz i mieć wszystko z głowy, prawda?