Strona 17 z 17
Sosnowy Bór
: 25 sie 2025, 15:55
autor: Przebiśniegowa Łuska
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zastrzygła długim uchem, gdy z gęstwin wyłonił się kształt o wiele większy od każdego znanego jej smoka. Serce zabiło szybciej, lecz nie cofnęła się – zamiast tego uniosła łeb wyżej, by zmierzyć wzrokiem nieznajomego. Wyglądał jak daniel, ale… nie do końca. Rozłożyste poroże, długi, puchaty ogon – jakby ktoś splótł ze sobą kilka różnych stworzeń. Jeszcze nigdy nie widziała takiego stworzenia.
Odwzajemniła badawczy wzrok brązowych oczu daniela, chłonąc każdy szczegół majestatycznego zwierzęcia. Starała się powstrzymać od wykonania jakiegokolwiek ruchu, choć czuła rosnące napięcie w mięśniach od zżerającej jej ciekawości, by podejść bliżej i przyjrzeć się jeszcze lepiej. Jej spojrzenie spoczęło na pysku umazanym ciemnym sokiem owoców; kąciki pyska drgnęły w niemym rozbawieniu – takiego obrazu nie spodziewała się zobaczyć.
Powoli przesunęła wzrok ku krzewom, po czym miękko zsunęła się z grzbietu swojego towarzysza, dając mu znak, by zaczekał. Krótkim skokiem zniknęła w zieleni i wróciła po chwili, trzymając w pysku kilka jagód. Nie wiedząc, czy podejść bliżej, położyła owoce na ziemi – w połowie odległości między nimi – i usiadła kilka kroków dalej, z błyskiem ciekawości w oczach, czekając, co zwierzę zrobi.
───────────────────
Olchowy Cień
Sosnowy Bór
: 26 sie 2025, 13:32
autor: Olchowy Cień
Ystavel poruszył jasnymi uszami na boki, a skóra jego karku zadrżała, by przegonić uporczywego bąka, który nie mógł oprzeć się tak egzotycznej krwi. Obserwując tak ruchy pisklęcia, postąpił krok do przodu, mocno zaciągając się zapachem zarówno jej, jak i żywiołaka, z którego zeszła.
Owoce go zainteresowały. Przyglądał się przez chwilę każdej jednej małej kulce złożonej na ziemi, jakoby w podarku. Chrapy przysunął bliżej. Oblizał je. Uchylił pysk, a oczom Ilwenn ukazały się ostre kły i rząd nie mniej groźnie wyglądających, siekaczy oraz hakowatych trzonowców. W chwili, w której Ystavel przeżuwał kęsy powoli i z nienaganną starannością, Olcha wysunął się zza jaworu i oparł o jego korę prawy bok, chroniąc go pierzastym skrzydłem.
– Sprytne – skomentował poczynania małej samicy Ziemi, na którą opuścił przeszywające spojrzenie lekko zmrużonych oczu, barwy mieszającej stal oraz miętę.
:: Ilwenn.
Sosnowy Bór
: 26 sie 2025, 16:34
autor: Przebiśniegowa Łuska
Obserwowała ruchy daniela w skupieniu, nie śmiąc przerwać ciszy nawet drobnym szelestem łapy na glebie. Gdy ten skusił się jagodami i otworzył paszczę, obnażając zęby, wyciągnęła szyję, by lepiej im się przyjrzeć. Wyglądały na stworzone do rozcinania i szarpania mięsa, a jednak nie wywoływały w niej strachu – tylko rosnącą fascynację, jakby właśnie patrzyła na coś niezwykłego. Jeszcze bardziej niezwykłego od jakichś duszków czy nawet maddary.
Kolejny szelest odwrócił jej uwagę tym razem na smoka. Skinęła głową na przywitanie. Jego obecność jednak nie spłoszyła zwierzęcia, a więc musiał należeć do niego. Zachwyciła się jeszcze bardziej choć nie ukazywała tego fizycznie by nie robić niepotrzebnego hałasu piskami i nagłymi wdechami.
Sprytne. Słowo zawisło w jej głowie jak maleńki klejnot. Czy naprawdę była tak bystra? Czy może po prostu miała szczęście? Podniosła głowę wyżej, czując w piersi maleńką dumę, choć spojrzenia wciąż nie odrywała od pyska Ystavela, badając każdy jego ruch z zachwytem i ciekawością.
– Czym on jest? Jest… niezwykły – spytała, przechylając łepek ku Olchy i unosząc lekko kąciki pyska.
───────────────────
Olchowy Cień
Sosnowy Bór
: 27 sie 2025, 10:29
autor: Olchowy Cień
Kiedy Olchowy Cień przysiadł na miękkiej, lekko przesuszonej ściółce, Ystavel rozluźnił się znacznie bardziej, niż dotychczas. Owoce zaczął pochłaniać bardziej ochoczo, a kiedy skończył, opadł na zgięte napięstki, by obniżyć po chwili zad i położyć się na ścieżce.
Uzdrowiciel podrapał się za uchem i nonszalancko, w leniwy sposób, pociągnął nosem, kiedy wzrok zawiesił na swoim z pozoru roślinożernym towarzyszu drogi. Nie był to jego pierwszy kompan. Na pewno nie był też ostatni.
– Jest chimerą – wytłumaczył. – Zwierzęciem stworzonym z połączenia kilku innych. Czasami są osobliwe, jedyne w swoim rodzaju, czyli drugiego takiego osobnika nigdy nigdzie byś nie spotkała. Czasami pewne "schematy" powtarzają się tak często, że otrzymują jakąś nazwę. Na przykład gryfy, pegazy, czy wolpertingery.
Dopiero po tych słowach, przeniósł cienkie źrenice kocich oczu na Małą Ziemię. Zmrużył lekko ślepia, zastanawiając się nad czymś, aż nie zwieńczył gonitwy myśli cmoknięciem języka o podniebienie.
– Jak Ci na imię?
:: Ilwenn.
Sosnowy Bór
: 28 sie 2025, 11:02
autor: Przebiśniegowa Łuska
Słuchała opisu chimer z większym zainteresowaniem niż zwykle. Sama idea zwierzęcia jedynego w swoim rodzaju, niepowtarzalnego, fascynowała ją ogromnie. Pochyliła lekko łebek, wyobrażając sobie takie niezwykłe stworzenie jako swojego kompana – jedynego w swoim rodzaju. Ładnie to brzmiało, jakby coś należało wyłącznie do niej. Każdy może oswoić wilka czy kotołaka, ale nie każdy będzie posiadać dwóch takich samych chimer.
– Chyba chciałabym taką chimerę zająca… – powiedziała miękko jakby sama do siebie. Zastanowiła się przez chwilę. – Są one daleko, za granicą, prawda? Jeszcze dalej od naszych ziem? – zapytała retorycznie.
Jeszcze nie zwiedziła wszystkich terenów wspólnych ani granic między stadami, a już ciągnęło ją, by pójść dalej. Nie znała podstaw, ale już pragnęła rzeczy zaawansowanych i skomplikowanych. Skupiła się jednak na teraźniejszości – nie ma co rozmyślać o odległych planach, skoro nawet nie jest adeptem.
Przeniosła wzrok na Mglistego, gdy ten zadał jej pytanie.
– Ilwenn. A jak ty masz na imię? – spytała.
───────────────────
Olchowy Cień
Sosnowy Bór
: 21 lis 2025, 17:10
autor: Łaknący Przyjemności
W ostatnim czasie jakoś ciężko by cokolwiek zrobić. Wyjść z groty, może to chandra jakaś dziwna, lecz ile gnić mogę w swojej grocie? Przy trójce dzieci, pełnej spiżarce? Może to raczej wstyd mnie tutaj trzymał... Niedbale i ospale wytachałem się, zabierając ze sobą zwyczajowy wianek, Tave. Ta nawet ucieszyła się na myśl o spacerze. Mimo pogody spod Tarrama. Ciągle tylko pada, pizga i jest brzydko. Teraz nawet delikatnie siąpi, albo to ta jesienna wilgotność nasiąka moje piórka.
Spokojnie wylądowałem pośród boru sosnowego. Otrzepałem się z nadmiaru wody, w kilku miejscach przypominając mokrą papugę a nie smoka o boskim kuperku. Ech... Mogłem jednak grzać dupę w grocie... Usiadłem Pod jedną sosną, gry tylko deszcze zaczął mocniej padać. Musiałem to przeczekać.