Strona 17 z 33

: 02 sie 2017, 11:10
autor: Aria Negacji

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Chłonęłam ów informacje jak gąbka, co raz więcej rozumiałam. Co prawda kilka wyrazów nie było dla mnie czymś co mogłam zobrazować w głowie ale to nie szkodzi. Najwyżej rzeczywistość podreperuje wyobraźnię przy najbliższej okazji.
Zadarłam pyszczek aby głaszcząca mnie łapa taty znalazła się bliżej paszczy co bym mogła go po niej polizać pieszczotliwie. To moje, nie oddam! Słuchałam cały czas pomimo tego, że niekoniecznie tak to wyglądało.
Klelyk. Potem uzdloficiel! Ja klelyk! – tupnęłam nogą w ziemię, bo nie podobały mi się żadne owce i ojowniki.
Adeptką? Czemu patrzał na mamę? Sama spojrzałam w jej kierunku by uzyskać potwierdzenie, czy tak będę się nazywać. Oieiu Łuska brzmi przecież ładnie!
Ja pszyfutcwo..? – zapytałam jeszcze niepewnie, nie mając pojęcia jaki ważny temat podejmuję.

: 02 sie 2017, 20:10
autor: Mistycznooka
Zaśmiała się. No tak Oieiu Łuska.. ale czy takie coś właściwie by przeszło?
Chociaż, jej brat był.. Profetycznym kolcem, więc może można byłoby Oieiu podpiąć pod jakieś wygórowane lub wyimaginowane znaczenie?
– Oho, chyba masz następce – zaśmiała się do partnera, gdy usłyszała słowa córki. A więc mała chce pomagać i to w tak szlachetny sposób jak jej ojciec! To.. ach, chyba pierwsze dziecko które nie będzie sobie obijać pyska na arenie, jak cudownie!.. Chociaż praca uzdrowiciela powoduje więcej uszczerbku psychicznego..
– Przywództwo mała. Przywódca to taki smok, który jest takim.. tatusiem albo mamusią całego stada. Przewodzi mu, prowadzi takie bardzo ważne spotkania gdzie na przykład kogoś się mianuje albo rozwiązuje jakieś bardzo ważne sprawy dla stada. Do niego idzie się gdy zrobi się patrol albo ma jakiś większy problem. Bardzo ważna funkcja.. A wiesz, że oboje Twoich dziadków to Przywódcy? Od tatusia to Buchający Płomień a od mamusi to Szkarłatne Wody! Pamiętasz dziadka Szkarłatnego? Tego takiego pierzastego.. któremu wyrwałaś piórko – zakończyła ze śmiechem, opierając się o Czarnego, naśladując jego gest, tym samym na niego odpowiadając.
To będzie mała zadziorna uzdrowicielka!

: 04 sie 2017, 11:57
autor: Żar Zmierzchu
– Wątpię by jeszcze zdawała sobie sprawę z tego, czym naprawdę jest uzdrowicielstwo. Czasem chciałbym żeby to zajęcie było równie czarno-białe jak wojaczka czy czarodziejstwo – odpowiedział, spoglądając na pisklę, radosne i nieświadome tego, co przyniesie dorosłe życie. Jeśli jednak zechce podążyć obraną ścieżką... nauczy jej wszystkiego co wie. Wolne Stada potrzebowały uzdrowicieli i nie może powtórzyć się sytuacja by została tylko jedna uzdrowicielka i żadnego kleryka.
– Jest jeszcze Brat Krwi. Smok który decyduje się bronić Przywódcy nawet za cenę własnego życia. Poddają się rytuałowi przed obliczem bogów i od tamtej pory Brat Krwi zawsze wie kiedy przywódcy grozi niebezpieczeństwo. I nie może tego zignorować, bo karą jest otrzymanie tych samych ran. Nie było od księżyców nikogo takiego – dodał do wypowiedzi partnerki, mając nadzieję że córka nie podąży tą drogą. Kto chciałby żyć ze świadomością iż może umrzeć nie walcząc z nikim?
– Melodio, a wiesz że przychodzi taka pora że ziemia jest pokryta białym puchem spadającym z nieba? – spytał samiczki.

: 04 sie 2017, 12:59
autor: Aria Negacji
Słuchałam wywodu o przywódcach i swoich korzeniach w skupieniu. Więc dziadzia był Przywódcą? I drugi dziadzia, którego nie widziałam, też? Spoglądałam to na jednego to na drugiego rodzica i w pewnym momencie dotarła do mnie kluczowa sprawa. Największy problem jaki z tego wszystkiego wyciągnęłam.
Cio to stadto? – zapytałam, mlaszcząc przy ostatnim słowie okrutnie. – Ja tesz dostanem?
Skoro mamusia i tatusio mieli, to ja też chciałam! Szybko jednak straciłam zainteresowanie stadem bo Onyks nakreślił mi w wyobraźni coś niebywale fascynującego.
Puchem? – powtórzyłam. Spodobało mi się to słowo. – Puch! Puch! Gdzie? – rozglądałam się za owym czymś, na pewno musiało być obok!

: 07 sie 2017, 11:40
autor: Żar Zmierzchu
– O tutaj – powiedział widząc zainteresowanie córki chwytliwym słowem. Zaczerpnął ze swojego źródła zaś nad głowami smoków pojawiła się gęsta, mlecznobiała chmura, średnicy ogona, wycentrowana nad głową samiczki, szeroka na dwie dłonie, zasłaniająca słońce, pachnąca orzeźwiającym, mroźnym powietrzem. Zaczęły z niej sypać duże płatki niby-śniegu, najpierw kilka, później całe mrowie, naśladując pogodę podczas śnieżycy. Jeden z płatków opadł wprost na nos Melodii i roztopił się pod wpływem wewnętrznego ognia który posiadała, zostawiając lekkie odczucie mokrej wody, która spłynęła kroplą po pysku i opadła na ziemię. W miarę jak maddarowy twór działał, ziemia pod nim zaczęła pokrywać się białymi płatkami, które początkowo topniały, ale wkrótce było ich tyle że trawa znalazła się pod białą warstwą grubości pazura. Tylko tyle i aż tyle by wyjaśnić jej zjawisko typowe dla tylko jednej pory roku.
– To jest śnieg. Występuje w najzimniejszej porze roku, zwanej Porą Białej Ziemi. Dni są krótkie, noce długie i prawie cała kraina jest pokryta takim puchem. Po niej natura ponownie budzi się do życia u nastaje Pora Kwiecistych Ziem. Nazwana tak dlatego że kwiaty kwitną i łąki są nimi wręcz wyłożone. Potem dni robią się coraz dłuższe i gorętsze, nastaje Pora Gorejącego Słońca. Owoce, wiesz, takie jedzonko które nie biega po łąkach, wtedy dojrzewają i są gotowe go zjedzenia. Później zaczyna się robić chłodniej, dni się skracają, nastaje Pora Liściastych Dywanów, nazwana tak ponieważ liście przybierają kolory brązu i żółci, po czym spadają z drzew. I koło się zamyka – poczochrał córkę po łebku, strącając odrobinę białego puchu.

: 07 sie 2017, 12:45
autor: Mistycznooka
Zjawiska pogodowe były ciekawe, to fakt. Ale Mistyczna stwierdziła że da małej pewne wartości powinny być ważniejsze.. No właśnie, stado.
– Stado. – zaczęła matka, powtarzając to mistyczne słowo, jak gdyby chciała by maleńkiej utrwaliło się w to malutkiej i uroczej główce. – To wspólnota, rodzina. Każdy ze smoków który wykluwa się pod barierą, wykluwa się w stadzie. Jest ich aż cztery i każde ma swoją charakterystyczną woń. Orzeźwiająco ale i wilgotno, tak że aż drapie w gardło – tak pachnie nasze stado – Stado Wody. Tam mieszkasz ze mną, Gwiazdeczką, Dziadkiem.. Taka zaś jak poczułaś, przebija zapachem dymu i.. czegoś zwęglonego. – tutaj się zaśmiała – To dlatego że tata jest ze stada Ognia. Tam się wychował więc tam mieszka. Oprócz tego jest jeszcze stado Ziemi – Te smoki pachną cudownie – pięknymi, mokrymi liśćmi, świeżą korą drzew.. trochę podobnie jak u nas w jaskini. No i Cień.. Ich zapach jest niejednoznaczny – coś pomiędzy palonym kwieciem a takim.. tajemniczym, spokojnym zapachem wiatru za bariera. Każde ze stad ma swojego przywódcę właśnie.. O stadach są również pewne stereotypy. Że a to to Wodni są niby opanowani ale też nieprzewidywalni i porywczy. To.. prawda i nie. Zależy od smoka. O Ognistych mówi się że są wybuchowi ale też że się izolują. Z drugim raczej bym oponowała... Cień zaś ma swoje tradycje, są dosyć zamknięci i niechętnie dzielą się swoimi sekretami. To też zależy, zapamiętaj Melodyjko że wszędzie są wyjątki – zrobiła krótką pauzę zanim przeszła dalej. Ziemni są ze sobą bardzo zżyci i bardzo zawzięci co do obrony bliskich. Tu racja i tutaj najmniej odbiegają od tego.. wybudowanego o nich zdania. Ale każdy jest rzemieślnikiem swojego losu mała..

: 08 sie 2017, 9:30
autor: Aria Negacji
Zadarłam pyszczek obserwując chmurkę. Próbowałam sięgnąć ją łapkami ale była za wysoko. Kiedy zaczęło z niej coś wylatywać początkowo się przestraszyłam i odruchowo chciałam to zjeść. Nie było to dobrym pomysłem więc tego zaniechałam. Potrzepałam pyszczkiem gdy płatek niby-śniegu rozpuścił się na moim nosie. Jeszcze nie wiedziałam, że we mnie drzemie lód a nie ogień jak u większości smoków. Nie miało to chyba aż takiego znaczenia..
Słuchałam ojca gdy mówił o porach roku. Spodobała mi się, rzecz jasna, najbardziej ta o słońcu..
Jedzenie bez nóg? Nie chodzonce? Chce! Gdzie! – zaczęłam się rozglądać licząc, że kolejną rzecz podstawi mi jak na tacy.
Wiedza o stadzie była przydatna. Kiwałam główką, rozumiałam znacznie więcej wraz z upływem czasu. Ale z całego tego wywodu o stadzie zaciekawiła mnie jedna rzecz..
Co to baliela? – zapytałam, patrząc na mamę. – Mogem zobaczyć?

: 08 sie 2017, 14:17
autor: Żar Zmierzchu
Chmura zniknęła, zaś niby-śnieg rozpuścił się w ciągu zaledwie kilku uderzeń serca i nie pozostał po nim najmniejszy ślad, zniknęło nawet uczucie wilgoci, gdy przerwał połączenie ze swoim tworem. Za to powietrze od strony Terenów Ognia przeciął malutki, pojedynczy obiekcik. Agrest. Wylądował z gracją na wyciągniętej dłoni Onyksa, który podstawił soczysty owoc swojej córce.
– Jednym się nie najesz, ale gdybyś znalazła cały krzaczek takich... spróbuj, jest pyszny – zachęcił Melodię, pamiętając jakie wrażenie smakowe zrobiły owoce na jego synu Obsydianie.
– Rosną sobie na kolczastych krzakach, uważaj, by się nie pokaleczyć gdybyś na taki natrafiła. Obwąchaj ten owoc, poznaj zapach, zanim go zjesz. Będzie ci łatwiej odnaleźć więcej w przyszłości. Ale to nie wszystko. Na ziemi mogę też leżeć sobie duże zielone twarde kule połączone ze sobą grubą łodygą. Nazywają się melonami i trzeba przełamać je na pół przed zjedzeniem – pokazał na drugiej łapie bardzo realistyczną iluzję. A po paru uderzeniach serca zniknęła ustępując miejsca nie mniej realnej gruszce, a potem jabłku.
– Te dwa owoce rosną na drzewach, a gdy są dojrzałe opadają na ziemię, jednak wtedy szybko dobierają się do nich robaki. To tylko cztery z gatunków jadalnych owoców, jest ich znacznie więcej, których jeszcze nie miałem okazji poznać – wyjaśnił, patrząc na jej zaciekawienie. Ta pisklęca beztroska, która znika wraz ze starzeniem się... zaś pytanie o Barierze...
– Gdy ją zobaczysz od razu będziesz wiedziała że to ona. Wygląda jak przezroczysta błona i rozciąga się na zewnętrznych granicach terenów każdego ze stad. Z daleka jej nie widać w normalnych warunkach, jednak gdy podejdziesz blisko zobaczysz jak świat przed tobą będzie minimalnie zniekształcony, tak jakby oddzielony. Czasami, w burzową pogodę możesz zobaczyć krótki rozbłysk Bariery nad ziemią w której przyszłaś na świat.

: 08 sie 2017, 16:31
autor: Mistycznooka
– Pamiętaj by nie zrywać ich z drzew, bowiem przyjdzie wściekła na Ciebie Alaleya. Opiekuje się ona roślinnością, jest takim duszkiem wiesz? Zawsze się denerwuje kiedy ktoś nie szanuje przyrody i zrywa coś prosto z krzaczka. Ale oprócz niej są inne duszki. Riromi który jest psotnikiem, płoszy zwierzynę lub rzuca kamieniami w głowę.. Dadu, który może wskazać gdzie znajduje się jakieś zwierzęta.. chociaż czasem może chcieć czegoś za to. Naqima to duszek opiekujący się młodymi. Jeżeli jakiś niegodziwiec porwie się na zaatakowanie jakiegoś małego czy to wilczka, żbika aż do żubra może mieć z nią do czynienia. I nie będzie to miła konfrontacja, oj nie. No i Katamu, uwielbiający zagadki, które mogą doprowadzić do kosztowności! – wyjaśniła z uśmiechem na pysku. Kiedy zaś zeszło na owoce, Mistyczna jako łowca poczuła się w powinności wyjaśnienia małej jak to tam z tym jest.
– U mamy mogłaś zobaczyć w składziku jeszcze trochę jabłek. To takie małe, pachnące intensywnie, twarde ale z miękką skórką. Oprócz tego nektarynki – mechate w dotyku, miękkie i soczyste. Gwiazdka je lubi. I takie małe, drobniutkie które pryska sokiem to jagody. – dodała, chociaż charakteryzacja owoców nie mogła być tak urozmaicona jak czarnego przez ślepotę. O czym by tutaj..
– Ah! I zapamiętaj! Każde stado ma swojego patrona, Boga który mu patronuje. Ziemia ma Immanora, odpowiedzialnego za wytrzymałość, Woda Naranlea'e, Boginie inteligencji jednak wspomaga nas Nenya, swoją zręcznością. W Ogniu to Kammanor, odpowiedzialny za siłę mięśni. W Ziemi zaś Immanor, pan Wytrzymałości a w Cieniu Ateral – Bóg Śmierci, chociaż ich wspomaga Lahae – patronka percepcji.

: 08 sie 2017, 16:43
autor: Aria Negacji
Od razu chwyciłam w swoje zgrabne łapki agrest i go obracałam ostrożnie, aby go nie zgnieść. Zachęcona wsadziłam go do paszczy i zjadłam. Oblizałam się, mlaskałam.. zupełnie jakbym oceniała dobry trunek. Ewidentnie mi jednak zasmakowało bo trąciłam łapę ojca pyskiem. Jeszcze, jeszcze!
I mogem zjadać z tych krzaków i drzew? – zapytałam. – A sięgnę je?
Mama jednak przyszła ojczulkowi na pomoc i wyjaśniła mi tę kwestię. Więc nie wolno zrywać owoców, dokuczać małym zwierzakom, a generalnie duszki są jakieś bardziej upierdliwe i czepialskie niż pomocne. Zanotowane!
A to takie inne u Ciebie, mamuś? – ciągnęłam dalej, przypominając sobie skład spiżarni. – Dałaś to Zośowi! – przypomniałam sobie, bo nie znałam określenia na mięso.
Bogowie! W końcu! Kiwałam główką słuchając o ów patronach. Bardziej mnie ciągnęło do wiedzy o tej całej barierze o czym świadczyło mimowolne, podświadome wpatrywanie się w ojca odkąd próbował wyjaśnić czym to w ogóle jest.
Po co ta baliela? – spytałam. – Skont się wzięła? Czy moszna za nią przejść? – bombardowałam Onyksa kolejnymi pytaniami, niezwykle ciekawa tego zjawiska.

: 09 sie 2017, 18:15
autor: Żar Zmierzchu
– Krzak agrestu jest niski, bez problemu dosięgnie go nawet pięcioksiężycowe pisklę. Z gruszkami i jabłkami jest większy problem bo drzewa owocowe potrafią być wysokie. Gdy urośniesz, to je dosięgniesz stając na dwóch łapach. Albo... możesz posłużyć się maddarą. Preferuję właśnie ją nad wyprężanie się i skubanie tego, co rośnie za wysoko – wyjaśnił córce, patrząc jak z apetytem spożywa pojedynczy owoc agrestu. Za mało by się nasycić, jednak wystarczająco dużo by narobić smaku na ten typ pożywienia, tak bardzo pomijany przez smoki uważające mięso za jedyne godne pożywienie. Przywołał owoce ze swojej groty, które przecięły powietrze i wylądowały na rozłożystym liściu, który przyleciał wraz z nimi.
– Nie zjedz wszystkiego od razu, córeczko – pogładził Melodię po łebku, widząc radość w jej oczach. Zaś pytanie o Barierę nieco go zaniepokoiło. Mała nie zdawała sobie sprawę jakie zło się za nią kryje. Spojrzał na towarzyszkę życia pytająco, zaś końcówka ogona nerwowo zadrżała.
– Czy powinniśmy jej to wyjaśnić?

: 10 sie 2017, 4:44
autor: Mistycznooka
Zaśmiała się, kiedy mała zaczęła wspominać o tym co było w jaskini.
– Nie kochanie, to było mięso. To je się trochę częściej niż owoce. Mięso pochodzi z różnych mniejszych lub większych zwierząt, które smok zdobywa na polowaniu. – wyjaśniła krótko coby nie przeciągać tematu, bowiem Bogowie i Bariera jakoś tak zawsze fascynowali młodą bardziej. Na zmartwienia jej partnera, odetchnęła tylko głęboko.
– Powinna wiedzieć, dlatego właśnie by trzymać się z daleka od bariery.. Powinna dowiedzieć się o równinnych.. A więc, bariera oddziela nas – Smoki wolnych stad od równinnych. Zazwyczaj te smoki mają długie, wręcz wężowe ciało, ciemne barwy oraz to co ich od nas odróżnia to to iż nie mają skrzydeł. Oczywiście nie każdy z krwią równin jest zły – I właśnie takich bariera wpuszcza. Całym zamysłem tej przeźroczystej otoczki jest utrzymanie nas w spokoju i harmonii – Równinni potrafią być niesamowicie brutalni i gdyby nie moc Naranlei to ich ataki na nas byłyby pewnie nieustanne. Niewiadomo niestety czemu tak nas nienawidzą.. Jedni mówią że przez Bogów, inni że zazdroszczą magii, skrzydeł.. No ale sama bariera nie przepuści smoka o złym sercu lub złych zamiarach. Tutaj jest odpowiedź na Twoje pytanie.

// Raport Wiedza I i II myślę że starczy C:,

: 10 sie 2017, 10:18
autor: Aria Negacji
Owoce były słodkie ale nie chciałam zjadać wszystkich. Byłam pewna, że są zbyt cenne aby ot tak je tutaj teraz pochłaniać. Pokiwałam główką na słowa ojca i zgarnęłam listek bliżej siebie. Będę musiała to gdzieś potem schować, może u mamy w tej śmiesznej spiżarni!
Dobrze, tato! – potwierdziłam jeszcze swoją myśl słowami.
Atmosfera zgęstniała gdy rodzice się naradzali między sobą. Aż tak złe było to, co za barierą? Wodziłam spojrzeniem to z Mistycznej na Płomienia i to z Płomienia na nią, próbując coś odczytać z emocji malujących się na ich łuskowatych pyskach. Na szczęście odpowiedź uzyskałam.
A nie możemy ich po plostu zabić? – zaproponowałam, nie rozumiejąc w ogóle istniejącego problemu!

: 31 sie 2017, 22:02
autor: Melodia Ciał
Atak i obrona, czy to była umiejętność albo raczej umiejętności potrzebne dla łowcy, przyszłego łowcy ? Tak, bo co będzie kiedy natknie się na drapieżnika ? No nie fajnie będzie, więc samczyk postanowił poćwiczyć na wyimaginowanym wrogu, a że ten smok miał wyobraźnię bujną, to widział swojego wroga. Najpierw przyjął odpowiednią do tego pozycję, ugiął lekko łapy, łeb i ogon ustawiając tak by zrównały się z linią kręgosłupa, skrzydła docisnął do ciała. Zazwyczaj polegał na swojej zręczności ,bo to ją miał najlepszą, silny nie był, ani trochę więc pozostały mu ataki zręcznościowe, choć w ramach nauki siłowe też mógł sobie poćwiczyć. Tak czy inaczej na początek postanowił potrenować różne rodzaje cięć szponami. Najpierw uniósł przednią, prawą łapę, rozcapierzył szpony i szybko opuścił w dół, jakby chciał pozostawić rządek podłużnych ran ciętych na przykład na smoczym boku, ranki miały być płytkie ale dokuczliwe. Następnie obrócił łapę i szarpnął nią szybko z dołu do góry, było to nieco trudniejsze, zwłaszcza jak się przejeżdża po czyimś ciele czy łuskach. Następnie uniósł znów tą samą łapę, teraz jednak przejechał najpierw z lewej do prawej, a następnie z prawej do lewej, tak jakby ciął na ukos. Następnie takie same ruchy powtórzył lewą łapą, przy czym ruchy obu łap zakładały wykorzystanie pędu i zręczności, nie siły. Następnie przyszła pora na bardziej „konkretne” ataki. Samiec opuścił łeb niżej, po czym szybkim ruchem szarpnął nim najpierw w lewo potem w prawo, wyobrażał sobie przy tym że celuje w czyjąś pierś, jednak ten ruch też polegał bardziej na szybkości i zwinności nie na sile bo gdyby miał zamiar wbić się w coś, to wymagałoby siły a szybkie ruchy łbem, przy jego odstających rogach było atakiem zręcznościowym. Kolejna próba wykorzystywała ogon smoka, długi i cienki, grubszy na końcu, zakończony kolcami. Samiec usztywnił nieco ogon, po czym obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni, używając ogona jak bicza, którym miałby szybko ale boleśnie smagnąć przeciwnika na przykład w łeb. Po tym stanął znów pewnie na czterech łapach, aby za moment wstać na tylne, utrzymując za pomocą ogona i skrzydeł równowagę, następnie rozcapierzając pazury opadł na ziemię, gdyby to robił na arenie lub w walce z przeciwnikiem, pewnie rozpłatałby jego bok. Ale zaraz potem samiec musiał stanąć pewnie, z opuszczonym niżej łbem, żeby nie odsłaniać narażonej na zranienie, miękkiej części szyi gdzie miesciły się ważniejsze naczynia krwionośne. Przy każdym z ataków dbał o to by nie polegały one na sile, skoro ta nie była jego mocną stroną, ale polegał na zręczności i chciał ją rozwijać. Następnie postanowił poćwiczyć obronę, także zręcznościową, więc odpadały wszelkie bloki. Najpierw samiec spiął mocniej mięśnie, by już za moment wybić się z nich mocno do tyłu. Miał zamiar wylądować niezbyt daleko, ale poza zasięgiem wyimaginowanego ataku. Podczas lądowania ugiął lekko łapy, by zamortyzować lądowanie, następnie odbił się mocno w lewą stronę, po tym natychmiast w prawo. Za każdym razem napinając odpowiednie mięśnie, balansując ciałem i ogonem, by utrzymać równowagę. Cały czas dociskał skrzydła do ciała, żeby się o nie nie potknąć, no i żeby nie narażać ich na zranienie, były przecież dość delikatną częścią ciała, racja ? Tak czy inaczej ćwiczenie odskoków pomagało smokowi potrenować nieco refleks, a ten też się liczył w walce, taki wilk nie będzie czekał aż smok pomyśli. Następnie szybko ugiął łapy, podwijając je pod siebie, bo gdyby tak ktoś atakował go z powietrza, najlepiej było paść i przywrzeć do ziemi, przy tym samiec dociskał mocno skrzydła do ciała, a szyję kładł płasko na ziemi, żeby być jak najniższym. Wstał, poprawił swoją pozycję gotowości, a następnie padł znowu na ziemię, odpychając się łapami najpierw w jedną, potem w drugą stronę, odturlanie się też było świetną taktyką obrony, ale kiedy wstał, poczuł zawroty łba i lekki ból w jednym ze skrzydeł, stwierdził więc że turlanie pozostawi bezskrzydłym gadom. Po wszystkim poćwiczył jeszcze kilka odskoków w tył i na boki, cały czas pamiętając o utrzymywaniu równowagi oraz odpowiednim napięciu mięśni, poćwiczył też kilka padnięć, a nawet wzlot w powietrze, który mógł być dobrą linią obrony gdy ktoś celował w łapy. Jednak w krótce skończył tą naukę, czując że walka nie jest tym co chciałby robić.

: 18 paź 2017, 21:23
autor: Feeria Ciszy
Elesair samotnie przypałętała się aż nad Zimne Jezioro. Dlaczego to zrobiła? Dlaczego sama? Do tego nie bardzo wiedząc jak się obronić? Cóż... To chyba przez ten głód. Znów nie udało jej się niczego zdobyć samej. Znów musiała prosić kogoś i pomoc.... Tylko kogo? Wyczuwała, że zielona żadnego jedzenia teraz nie ma, a innych łowców nie znała.... Tak więc,koniec końców znalazła się tutaj.
Brązowołuska przysiadła niepewnie w sporej odległości od jeziora. To ten... Jak kogoś wezwać bez słów?
Pomyślała o niedawno nabytej umiejętności. Maddara... Smoczyca zebrała swoją energię i zaczęła ją kształtować w konkretną myśl. Była to wiadomość mentalna, czy też raczej impuls rozesłany po okolicy, ponieważ nie była to myśl skierowana do konkretnej osoby. Najpierw w głowie odbiorcy powinien pojawić się obraz Zimnego Jeziora, który natychmiast zmienia się na ustronie. Zaraz jednak dołączyło do tego przeważające uczucie głodu oraz dźwięk lekkiego burczenia w brzuchu w tle. Zamknęła oczy trzykrotnie powtarzając tę wiadomość w zasięgu całych Terenów Wspólnych i... czekała.
Zobaczymy, czy ten sposób kontaktowania się zadziała.

: 18 paź 2017, 21:48
autor: Mistycznooka
O dziwo impuls czy raczej drgania maddary nie odbiły się wpierw o smoka.. Ziemiste smoczątko (No już nie takie smoczątko!) mogło w oddali zobaczyć coś białego. Bieluśka strzała sunęła po niebie by wyminąć jej brązowe ciałko a potem zatoczyć nad nim koło i zapikować.. by wylądować tuż przed obliczem młodej smoczycy. Pierzaste coś otrzepało się a czarne jak węgielki ślepka, przypatrywały się z zaciekawieniem istocie.. która notabene ją tutaj wezwała. Tak, impuls nie dotarł najpierw do smoka a do kompanki smoka, jak się zaraz okazało.
Oj Sekrecik, ktoś tutaj łamie zakazy, oj łamie.
Smoczyca.. oj co ona robiła, tak się przeciwstawiać?.. Mimo wszystko to Hansel pierwsza wyrwała się z pomocą że to aż dziwne.. Jednak przez więź, gdy sowa dała do zrozumienia z kim Mistyczna ma do czynienia, nie zdziwiła się wcale. Młody smok, tak.. Hansel miała cholerną słabość do takich. Po chwili górska znalazła się przy Wyciszonej. Lekko ugięła łapy w geście ukłonu na przywitanie po czym podsunęła młódce porcje mięsa i odsunęła się, dając młodej przestrzeń do zjedzenia.
– Smacznego. – rzuciła przyjaźnie.. Taka młoda.. I nikt nie dał jej jedzenia? Najwyraźniej kwestia wychowania i zajmowania się młodymi w Ziemi nie uległa zmianie od Szczerbatej. Hah, to w sumie nie jej interes. W walce z głodem wszyscy są równi..

: 20 paź 2017, 20:55
autor: Feeria Ciszy
Hmm... W pierwszej chwili, gdy zobaczyła przed sobą sowę, pomyślała, że coś się nie udało. Może myślała, że smoczyca posiada jedzenie, którym ją nakarmi? Już zbierała maddarę, by spróbować jeszcze raz... Gdy w oddali zobaczyła niebieską smoczycę. Przyglądała jej się z zaciekawieniem, ale też i ostrożnością jednak, jedyne co mogła określić, to to, że jest ona ze stada Wody... Chociaż te oczy. Były jakieś dziwne. Elesair przełknęła ciężką gulę w gardle, gdy wpadła na myśl, że (prawdopodobnie) Łowczyni może być ślepa. Nie miała pojęcia jak mogłaby się dogadać z takim smokiem. Czy ona w ogóle odbierała maddarowe obrazy?
Koniec końców jednak, postawiła na gesty. Nie ogarnięcie? Mała znajomość świata? Cóż... Jeśli smoczyca rzeczywiście nic nie widziała, to chyba w obliczu takiego milczenia jakoś zareaguje, no nie?
Elesair przywitała się w podobny sposób, po czym zgarnęła mięso z wdzięcznym uśmiechem. Dodatkowo skinęła łbem w podzięce, choć na prawdę mocno wątpiła w to, aby Wodna na prawdę widziała.
Zaraz potem, zaczęła rozprawiać się z posiłkiem. Jak się jednak okazało, miast z wiekiem jeść więcej, zjadła mniej. Ostatnio najwyraźniej musiała być bardziej głodna... No cóż, jak jednak nie było, zjadła to co otrzymała. Może nie wszystko, ale jednak coś.
Z całości jeszcze trochę jej zostało , ale początkująca kleryczka i tak już czuła się syta. Na raz jednak, jej uwagę całkowicie pochłonęła niebieska Łowczyni.
Zrobiła kilka kroków w przód, by się do niej zbliżyć. Wciąż obserwując jej oczy, czy też raczej ich ruch, wyciągnęła łapę i delikatnie dotknęła nią piersi swej karmicielki. Te białe oczy to podpucha, czy jednak nie tylko ona nie była... Taka jaka powinna być? Jedni nie mieli głosu, inni nie mieli wzroku.

: 16 sty 2018, 16:13
autor: Administrator
Ustronie zdecydowanie zasługiwało na swoją nazwę. Było to ciche, spokojne miejsce. Podobało mu się, będzie musiał pochwalić Rek za jej zdolności planowania. Może smoki potrafią być lepsze niż przypuszczał. Co jeśli ocenił Wolne Stada pochopnie? Nie, lepiej na razie nie robić sobie nadziei. Za wcześnie na to, przecież jeszcze nie widział ich w sytuacji konfliktowej.
Spojrzał na Płomień Świtu.
Dziękuję że przyszedłeś tu, by mi pomóc. Moja matka była uzdrowicielką, więc zdaję sobie sprawę jak czasochłonna i wyczerpująca jest to praca. To miłe że chcesz robić coś po za tym – nie dodał już, że będą edukować pisklaka z Cienia. Po co udawać, Ogień i to stado mieli ze sobą poważny problem od czasów Wojny na Szczerbatej Skale. Dlatego też chciał się pokazać Płomieniowi z jak najlepszej strony. Nie chciał być kolejnym powodem do niechęci dla swojej rodziny
Gdy dotarli na miejsce, usiadł wygodnie i dał znak reszcie by zrobili to samo. Niech się odrobinę zrelaksują przed wysileniem swojej szarej masy.
Dobrze Maestu, co wiesz już o maddarze? Zobaczymy co już umiesz. – zwrócił się do swojego przyjaciela. Tak ambitny młodzik na pewno coś już wie, a on i Płomień tylko uzupełnią jego informacje.

: 17 sty 2018, 0:13
autor: Maestu
Szedł niedaleko za Mwanu i wielkim smokiem pachnącym siarką i ziołami – z jednej strony aby się nie zgubić, w końcu pierwszy raz był na terenach wspólnych, zaś z drugiej... zaintrygował go ten czarnołuski samiec. Był duży i silny, poza tym intensywna woń ziół wskazywała jednoznacznie na jego rangę. Był uzdrowicielem. A uzdrowiciele, zwłaszcza ogniści, wyjątkowo intrygowali małego Maestu – w końcu jedna z nich zabiła mu matkę.
We wzroku pisklaka jednak na próżno można by się doszukiwać oznak wrogości – była w nich widoczna jedynie ciekawość, a też nie zawsze, bo starał się pozostać na tyle obojętnym na ile to było możliwe. Nie chciał, żeby tak duży samiec zauważył, że się na niego gapi. Silne smoki napawały go lękiem.
Aby nieco odwrócić swoją uwagę od ognistego, Maestu zastanawiał się nad zachowaniem swojego cienistego przyjaciela. Dlaczego postanowił im pomagać? Będą musieli pogadać gdy wrócą do obozu. I to bardzo poważnie.
Usiadł, gdy dotarli na miejsce. Omiótł otoczenie wzrokiem bez większego zainteresowania, po czym skupił się na Mwanu. I wtedy w jego ślepiach błysnęło to, co starał się cały czas ukrywać gdy był przy innych smokach. Szczera ciekawość, chęć poznania nowych rzeczy, zdobycia kolejnych umiejętności oraz... podekscytowanie! W końcu tak długo czekał na tą naukę! Od pamiętnej lekcji skradania z matką...
Przekrzywił łeb, słysząc pytanie. Chciał nauczyć się panować nad magią, jednak nigdy nie zastanawiał się bardziej, czym ona tak naprawdę była. Sięgnął pamięcią wstecz, starając się przypomnieć sobie co na ten temat miały do powiedzenia Zmora oraz Epilleth.
Maddara... to energia, pozwalająca tworzyć. Znajduje się w ciele każdego smoka. – powiedział, starając się jak tylko mógł, aby zaraz nie zacząć paplać bezsensu, podekscytowany nadchodzącą nauką. – Nikt nigdy nie mówił mi o niej nic więcej. Widziałem jedynie jak matka i Epilleth z niej korzystały. I... czułem. – dodał po krótkim zastanowieniu. Spojrzał na Mwanu wyczekująco; zapewne znał już ten wyraz, nie raz go uczył. Maestu czekał na instrukcje, czekał na opowieść, czekał na wiedzę. Widoczne to było właśnie w jego ślepiach, ale zdradzała to również końcówka ogona, z podekscytowania zamiatająca podłoże.

: 18 sty 2018, 18:33
autor: Administrator
//48 przepisowych godzin minęło. Miłego czytania! ^^

Pokiwał głową na słowa pisklaka. Może Maestu nie wiedział jeszcze tak dużo o magii.
Masz rację... ale to jednak coś więcej. Maddara to energia która daje nam życie. Bez niej nie moglibyśmy ziać czy latać, przenika nasze ciała i daje nam życie. Co ciekawe, niektóre uczone smoki doszły do wniosku że codziennie zużywamy jakąś część magii, nawet gdy nie czarujemy. To dlatego że magiczna energia najszybciej odnawia się gdy odpoczywamy. To potwierdza teorię że potrzebujemy jej do życia. Nie wszystkie żywe istoty potrzebują maddary, lecz dla nas jest absolutnie niezbędna. Ale jakie są jej ograniczenia? Moja matka zawsze mówiła że są trzy zasady: Zasada tworzenia, nietrwałości i bariery.
Zasada tworzenia mówi że maddara jest mocą twórczą, więc nie można za jej pomocą niszczyć. Można co najwyżej stworzyć obiekt o niszczycielskich właściwościach, ale to coś innego. Później to omówimy na lekcji o magicznych atakach.
Zasada nietrwałości mówi że obiekt stworzony za pomocą maddary istnieje tylko tak długo, jak czarujący aktywnie go powstrzymuje. Nie da się więc za jej pomocą stworzyć nic trwałego, lub na przykład najeść się maddarowym tworem. Lub kogoś nim zatruć.
Zasada bariery twierdzi że każdy smok ma niewidzialną barierę na powierzchni ciała, która chroni go przed ingerencją magii w jego ciało. Tak jak skóra, po prostu nie przepuszcza pewnych rzeczy. Może zostać przerwana, ale bardzo szybko się regeneruje. Jednak ta właściwość przestaje działać, gdy po prostu... dotyka się smoka. Wiem, brzmi prosto, ale to prawda. Uzdrowiciele używają tego by móc leczyć chore i ranne smoki. Więcej opowie ci nasza medyczka gdy zostaniesz już klerykiem, my przerobimy tylko podstawy tego co każdy smok wiedzieć powinien. Niewielu zdaje sobie też sprawę z tego że dotykając smoka, można uszczknąć odrobinę mocy magicznej z jego ciała. Maddary nie da się jednak przechowywać w przedmiotach nieożywionych.
Na co zwrócić uwagę przy tworzeniu iluzji? Cóż, postaraj się wyobrazić swój twór w jak najdokładniejszych szczegółach, uwzględnij każdy parametr. Teksturę, wagę, temperaturę, kolor, wzór, nawet zapach i smak! Na samym początku dobrze zacząć od imitowania natury, to świetne ćwiczenie. Czy masz jakieś pytania, czy możemy przejść do ćwiczeń praktycznych?
– pochwalił się wiedzą, udzielakąc młodemu wykładu. Błękitne Niebo nie wybaczyłaby sobie wypuszczenia na świat magicznego analfabety, pilnując by Mwanu wiedział jak najwięcej. Teraz Maestu ma czas by przetrawić zalew informacji, a potem ewentualnie zadać pytania.

: 19 sty 2018, 2:35
autor: Maestu
Maestu słuchał uważnie, nie mogąc opanować drżenia końcówki ogona. Na szczęście tylko ona oraz jego ślepia zdradzały podekscytowanie pisklaka. No, może jeszcze jego wyraz pyska. I postawa. Był lekko przechylony do przodu, w stronę Mwanu, z czego nawet nie zdawał sobie sprawy, tak zaabsorbowany nauką. Nie miał pojęcia, że o magii można powiedzieć... aż tyle. Myślał że to jakaś tajemnicza moc, którą smok uczy się kontrolować wraz z wiekiem, ale nigdy w całości. Nikt nie opowiadał mu o niej więcej, nawet gdy pytał zbywali go krótkimi odpowiedziami i znienawidzonym przez niego 'jesteś zbyt młody'.
Zawiódł się nieco słysząc, że maddara ma jakieś ograniczenia. W pewnym sensie... spodziewał się tego. Z drugiej zaś strony wydało mu się to przeczyć wszystkiemu, co do tej pory o magii wiedział. Przeczyć temu, jak ją postrzegał. Nie była wcale enigmatyczną siłą, smoki znały ją prawie na wylot, w dodatku bardzo często z niej korzystały...
Nie można niszczyć? – powtórzył, zaskoczony. Przez to jedno zdanie jego entuzjazm nieco ostygł, jednak gdy Mwanu zalał go kolejną dawką informacji wrócił ze zdwojoną siłą. Słysząc o barierze, bez namysłu dotknął jednym ze szponów lewej łapy palca prawej, przekrzywiając lekko łeb. Naturalna bariera, huh? Pewnie dowie się o niej wszystkiego podczas nauki leczenia! Ale najpierw musi dowiedzieć się do końca jak panować nad maddarą... z tego co zrozumiał, było mu to bardzo potrzebne jako przyszłemu uzdrowicielowi. Miał tylko nadzieję, że nauka magii z biegiem czasu okaże się bardziej interesująca niż teraz, a ograniczenia nie aż tak ważne... w końcu nie było ich tak dużo!
Słuchał dalej, o iluzjach. I znowu przekrzywił lekko łeb, zastanawiając się.
Ale... jak to ma wyglądać? – spytał, zupełnie nie mogąc sobie tego wyobrazić. Prawdopodobnie tylko przy Mwanu był gotowy odważyć się na tak głupkowate pytania... ale przecież obok były też inne smoki! Szybko zreflektował się, przechylając się do tyłu, gdy zdał sobie sprawę z tego, jak siedzi, ogonem owinął swoje przednie łapki, by ten przestał wariować, a wciąż błyszczące ślepia wbił w drugiego cienistego. – Nieważne, nieważne. Możemy przejść do praktyki! – powiedział pewnie, z entuzjazmem, którego od naprawdę długiego czasu nie czuł. Tłamszony i poniżany, nauczony nie okazywać radości tak bardzo, jak pisklak w jego wieku powinien... ale teraz nie był na terenach Cienia, kompani matki go nie obserwowali, mógł się trochę rozluźnić! Był przy Mwanu, wszystko było w porządku.