Strona 17 z 53

: 17 sie 2015, 12:56
autor: Słodki Kolec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Nie wychodziło jej to zbyt dobrze. AL nie każdy musi być asem w pływaniu.
Chciałbym abyś powtórzyła zadanie jeszcze raz. Zle wyginasz ciało i robisz to troche zbyt opornie. Masz wygiąć ciało w łuk i skręcić. Tak jest poprawnie jak i wygodniej. Proszę zrób to jeszcze raz. – powiedziałem cicho i z uśmiechem na pyszczku. Był on pelen motywacji, nadziei i dobra. – Następnym razem ci się uda włochata kruszynko
Usiadłem wygodnie i grałem sie w tej cieplutkiej wodzie.

// Proszę rozpisuj sie bardziej i opisuj jak wyginasz ciało itp.

: 18 sie 2015, 17:43
autor: Niezapominajka
Machała łapami, już szło jej to coraz szybciej. Wróciła na początek zygzaka słupków. Cały czas mruczała coś cicho. Odetchnęła, jęknęła, chrząknęła i nie wiadomo co jeszcze. Może udawała, że boli ją gardło, żeby wykręcić się od nauki? Cóż, tylko ona wiedziała dlaczego wydaje z siebie dziwne odgłosy. Zaczęła mocno uderzać kończynami o wodę, pierwszy słupek zbliżał się nieubłagalnie. Wygięła tłuściutkie ciałko w jego stronę, aby go wyminąć. I jeszcze bardziej, aby czasem się na niego nie natknąć. Gdy go ominęła skręciła w przeciwnym kierunku, żeby mieć go już całkowicie za sobą, ale też, aby zrobić to samo z następnym. Wygięła się, wyglądała komicznie. Postąpiła z nim tak jak z wcześniejszym. Kolejne słupki potraktowała tak samo. Zostały już tylko dwa, ostatnie. Zamrugała kilka razy, żeby upewnić się, że aby na pewno zostały tylko one. Tak, nie była to iluzja, fatamorgana, czy smok wie co jeszcze. Zaczęła szybko machać łapami, najszybciej jak mogła, aby mieć to już za sobą. Po chwili – udało jej się. Udało jej się. Na jej pyszczku pojawił się lekki uśmieszek. Podpłynęła do Tygrysiego i ochlapała go łapą. Hmm, skąd ta odwaga?
Coś jeszcze? – zapytała dość śmiało.
Czyżby jej małe osiągnięcie, mianowicie slalom, spowodowało lepsze samopoczucie? Samoocenę? Cóż, nie wiadomo.
//Starałam się napisać dłuższe, ale ja nie umiem długich postów pisać.

: 19 sie 2015, 9:49
autor: Słodki Kolec
Patrzyłem na tę słodką może tłuściutką kulkę futra. Szlo jej nie najlepiej ale jakos da radę.
Popatrzyłem na nią z lekkim zawiedzeniem.
Szlo ci lepiej niż ostatnio ale musimy to jeszcze raz powtórzyć sam slalom. Proszę nie myśl, że chcę się nad tobą znęcać robiąc te powtórzenia, powinnaś wiedzieć, ze to dla twojego dobra. – podpłynąłem do niej i ją przytuliłem delikatnie. – Zacznij jeszcze raz. Tym razem ci się uda.

//Mi niw chodzi o dlugi post a o napisanie jak wyginasz ciało, jak masz ułożone ciało itp. Jesli nie wiesz jak to zrobić poszukaj w raportach tam znajdziesz jak to wygląda xP

: 24 sie 2015, 7:29
autor: Niezapominajka
Popatrzyła na niego, widziała w jego oczach lekki zawód. Odwróciła łepek, ale dalej słuchała wszystkiego co mówił.
Było jasne, że Niezapominajka nie będzie mistrzem w pływaniu, ląd jakoś bardziej ją przekonywał, jednak trzeba się nauczyć poruszać w wodzie.
Miała nadzieję, że nie będzie w przyszłości korzystać z owej czynności. Nie chciała już słuchać końcówki jego wypowiedzi, ale nagle ją przytulił.
Mała była bardzo nieśmiała, lecz jeśli się zdenerwowała to umiała o tym zapomnieć i chyba właśnie teraz tak się stało.
Wyrwała się z jego łap i podpłynęła na początek slalomu. Przednie kończyny zagarniały powoli wodę, a tylne ją wypychały.
Szło jej to już coraz lepiej, pewnie gdyby była nieco chudsza to poruszałaby się troszeczkę sprawniej, ale nie zawracała sobie tym głowy.
Nie przestając przebierać łapkami wykonała skręt w lewo, jej ciałko wygięło się w łuk, ogon służył za ster, Niezapominajka od razu pomyślała o skakaniu, gdy go usztywniła, cały czas miała pyszczek nad wodą, ale cały czas się bała, że zaraz cała zniknie pod powierzchnią zatoczki.
Jeden słupek zaliczony. Z następnymi postąiła tak samo, raz skręcając w lewo, a raz w prawo.
Kiedy skończyła podpłynęła do Tygrysiego, miała nadzieję, że będą już mogli przejść do kolejnego ćwiczenia, ale przecież jej nauczyciel mógł jej kazać pokonać paliki stokrotnie.
Znowu ochlapała jego głowę wodą, była trochę poirytowana.
Jeszcze raz?! – zapytała z nutą złości w głosie.

: 27 wrz 2015, 9:33
autor: Dynamika Ostrza
Młoda samiczka wyłoniła się spośród zarośli nad gorącym źródełkiem, powoli, z opuszczonym łbem... nie, nie była przybita czy coś, po prostu węszyła za czymś przy ziemi. Po drodze spłoszyła jakąś mysz i postanowiła, że może poćwiczyć swe umiejętności łowieckie odnajdując kryjówkę, do której uciekł gryzoń. Szła powoli, z nosem nisko przy podłożu, miarowo wdychając i wydychając powietrze nasączone różnymi zapachami, odfiltrowując delikatną woń małej myszy od zapachów otoczenia. Nie rozpraszała się, bo ślad zapachowy był nikły. Często zakręcał. A ona zakręcała za nim. Wypatrywała też innych śladów świadczących o tym że gryzoń mógł tędy przechodzić. Chociaż, czego mogła się spodziewać po takim małym zwierzęciu które uciekało wprost do norki? Najwyżej tego że zostawi bobki. No i zostawiło. Po drodze na tropie zapachowym napotkała parę leżących na ziemi drobnych mysich kupek. Nie były tak obrzydliwe jak odchody większych zwierząt a i ich zapach nie był taki silny. Ale przynajmniej wiedziała że szła dobrym tropem. Powoli kroczyła na przód, nie podnosząc łba – nie było sensu, zapach tak małego zwierzęcia nie będzie silniejszy nigdzie wyżej jak tuż przy ziemi. Już całkiem blisko źródełka trop nagle zmienił kierunek i zaczął się zapętlać. Adeptka przyjrzała się temu miejscu. Po dokładniejszych oględzinach stwierdziła że w tym punkcie mysz uspokoiła się już na tyle, żeby zaatakować kępkę owocujących już nasionami traw. Dla wprawnego oka widoczne były ścieżki gryzonia – rozgięte na boki źdźbła traw, niektóre kłosy na szczytach źdźbeł pouszkadzane, pozbawione nasionek. Jednak obwąchiwanie całej krętej trasy myszki nie miało zbyt wiele sensu. Adeptka od razu postarała się odnaleźć z pomocą swego węchu i wzroku miejsce, gdzie mysz zakończyła żerowanie i ruszyła w dalszą drogę. Wciągnęła powietrze w nozdrza, badając zapachy przy ziemi. Tak! To musiało być to, dalszy ciąg tropu. Natychmiast podążyła, choć niezbyt pospiesznie, za odnalezioną ścieżką zapachową. Nie zdążyła jednak iść daleko – już po chwili niemalże wsadziła nos w dziurkę w ziemi. To musiała być mysia norka. Adeptka uniosła łebek i uśmiechnęła się do siebie, usatysfakcjonowana powodzeniem w wyznaczonym sobie przez siebie samą zadaniu. A następnie podreptała wesoło w tylko sobie znanym kierunku. Bo w sumie po co miała się tu zatrzymywać? Miejsce wyglądało na tak spokojne że aż nudne...

: 27 wrz 2015, 16:32
autor: Przedwieczna Siła
Nieustępliwa zjawiła się tutaj najszybciej jak potrafiła. Była tutaj umówiona na bardzo ważną dla niej naukę. Nie mogła się jej wręcz doczekać. I to po raz kolejny z wielką wojowniczką. Pędziła niewiarygodnie, żeby tylko być tutaj pierwszą. Oczywiście drogą powietrzną, bo to wciąż mniej męczące i jednak szybsze. Wylądowała gwałtownie, jak to miała w zwyczaju, a potem rozejrzała się uważnie. Wiedziała, po co tu przybyła, i gdyby się spóźniła... Cóż, dorosłe smoki mają różne zwyczaje. Dorosły wojownik, chcąc nauczyć młodszego lepiej walczyć, mógłby chcieć od razu przejść do ataku, bez zbędnych wstępów. Ale nikogo tutaj nie było. Gdy powęszyła chwilę, poczuła jedynie woń ten żałosnej różowej z Życia. Wzdrygnęła się na wspomnienie tego spotkania, a potem usiadła i zaczęła się wyciszać i skupiać, by być gotową do walki.

: 01 paź 2015, 21:53
autor: Dwuznaczna Aluzja
Chociaż Dwuznaczna nie narzekała na brak obowiązków, to znalazła trochę wolnego czasu, który mogła poświęcić córce. Ale nie chodziło tutaj o zwyczajną rozmowę, tylko naukę. Ankai zależało, by jej córka była porządną wojowniczką, która potrafi o siebie zadbać. Już teraz widać było w niej niezależność, ale to nie wszystko. Musi umieć dobrze walczyć, czyż nie?
Leciała stosunkowo powoli na tle błękitnego nieba, by nie wywoływać zbyt dużego hałasu. Starała się minimalizować ten wywoływany przez skrzydła uderzające o kolejne sfery powietrza. Jednym, złotym ślepiem dostrzegła w dole, kilka ogonów pod sobą – właśnie Sombre. Nie zamierzając ułatwiać jej życia, błyskawicznie ruszyła do ataku – zatrzymując się w powietrzu wzięła haust powietrza i wypuściła z pyska szeroką ścianę błękitnego lodu, który bardzo szybko, i niemal bezszelestnie pędził w dół, na spotkanie z adeptką. Miał za zadanie trafić w jej głowę i nieco ją przymrozić. Na powitanie.


: 01 paź 2015, 22:05
autor: Przedwieczna Siła
Dwuznaczna może i leciała dosyć cicho, ale jej łuski były doskonale widoczne na ciemnym tle nieba. Co innego, gdyby były czarne, jak te od Nieustępliwej. A przypadkiem, Sombre bardzo uważnie się rozglądała i dostrzegła jakąś sylwetkę. Nie pomyślała jednak tak od razu, że to matka, bo i się jej nie przyglądała. Z daleka myślała, że to ptak, albo coś większego. Kiedy jednak spostrzegła lecący ku niej lód, natychmiast rzuciła się do ucieczki. Ah, ucieczka to złe słowo, do uniku! Ugięła mocniej łapy i wybiła się z nich w górę, jednocześnie przechylając tułów do przodu. W ten sposób odskoczyła przed atakiem w przód, na wystarczająco bezpieczną odległość. W locie ugięła lekko łapy, by zamortyzować lądowanie. Czyżby Aluzja chciała walczyć w powietrzu? Nie ma problemu! Nie ułatwia jej zadania, ale tym lepiej. Sombre musi być gotowa na każdą ewentualność. Wybiła się ponownie mocno ze wszystkich łap do góry, jednocześnie rozwijając skrzydła na pełną ich rozpiętość i machała nimi mocno, by nabrać szybko wysokości i dopaść do nauczycielki. Kiedy była już wystarczająco blisko, wyciągnęła szyję w jej stronę i otwarła paszczę, ukazując kły. Kłapnęła zębami, chcąc ugryźć Aluzję w szyję i poszarpać ją, szybko, precyzyjnie i przede wszystkim skutecznie.

: 02 paź 2015, 19:27
autor: Dwuznaczna Aluzja
Owszem, walka w powietrzu. Dobry wojownik musi umieć walczyć w każdych warunkach. W powietrzu, w wodzie, na ziemi. Na pustyni, w lesie, brnąc przez śnieżne zaspy. Tylko wtedy może śmiało nazywać siebie mistrzem owej profesji.
Lód uderzył w ziemię, zamrażając rosnącą tam trawę. Zanim Sombre wzbiła się w powietrze, Aluzja miała czas by obmyślić dalszą strategię. Dlatego też z wyprzedzeniem zaplanowała następny ruch, i jak tylko czarnołuska ruszyła na nią z rozwartą paszczą, Grzeszna zamachała mocniej skrzydłami i gwałtownie przechyliła ciało w górę, niemal pod kątem prostym. Tracąc przy tym prędkość, ale znacznie zwiększając wysokość i unikając ataku. Miała przewagę pułapu, co było bardzo korzystne. Od razu zapikowała, częściowo składając skrzydła i wyciągając przednie łapy, by pazurami przejechać wzdłuż grzbietu swej córki. By zrobić wzdłuż niego długie cięcia.

: 04 paź 2015, 20:12
autor: Przedwieczna Siła
Aluzji oczywiście nie trafiła, ale za to jej także udało się uniknąć jej lodowego ataku. Zaletą walki w powietrzu był brak ograniczeń. Nie musiała martwić się o podłoże, o potknięcie się czy o brak miejsca na unik. Nie licząc przeciwnika obok siebie lub naprzeciwko, mogła poruszyć się w dowolnym kierunku. Spodziewała się, że matka nabiera wysokości po to, by za chwilę na nią zapikować, nabrała więc sił, jednocześnie planując swój już kolejny ruch. Czekała jak najdłużej, aż Aluzja się zbliży, bo im byłaby bliżej, tym trudniej byłoby jej zmienić tor lotu, kiedy Sombre się odsunie. Poczekała więc do momentu, kiedy mogła być pewna, że uniknie jej szponów i natychmiast odbiła w prawo, mocno i szybko uderzając skrzydłami powietrze. Miała nadzieję, że Aluzja poleci w dół w miejscu, w którym przed chwilą była adeptka. A nawet jeśli zatrzyma się mniej więcej na tej samej wysokości, to będzie liczył się unik. A potem szybko przeszła do ataku, tym razem szponami. Zbliżyła się do Wojowniczki i lewą łapą zamachnęła się, chcąc ciąć ją szybko i celnie w pysk.

: 14 paź 2015, 11:52
autor: Dwuznaczna Aluzja
Właśnie walka w powietrzu miała swoje ograniczenia. Trzeba pilnować wszystkiego, by nie stracić równowagi i nie rąbnąć w ziemię, dbać o to by nie być zbyt nisko. Wtedy można zaliczyć cholernie nieprzyjemne lądowanie i przy okazji połamać sobie kilka kości. Na pamiątkę, i dobrą przestrogę.
Sombre dużo ryzykowała, czekając na ostatnią chwilę. Ale nie miała zbyt dużego pola do popisu, bowiem faktycznie Dwuznaczna mogła w każdej chwili zmienić tor lotu. Smoczyce minęły się dosłownie o kilka łusek. Złotooka zauważyła kątem ślepia, jak Nieustępliwa zamierza zaatakować jej pysk. Zatrzymała się więc, uderzając skrzydłami o powietrze by nie zlecieć w dół, po czym napięła mięśnie prawej łapy i wystrzeliła nią, uderzając córkę niezbyt przyjemnie w pysk. W ten sposób zbiła ją z toru lotu i zniwelowała atak. Korzystając z chwilowej utraty równowagi u ciemnołuskiej, nabrała powietrza w płuca i wypuściła je. Szeroka ściana błękitnego lodu mknęła na spotkanie z zadem i ogonem adeptki.

: 14 paź 2015, 13:47
autor: Przedwieczna Siła
Ha. A więc się udało! Umknęła przed atakiem Aluzji, choć może nie wyglądało to jakoś spektakularnie. Najważniejszy jednak był efekt. Jej atak jej zupełnie nie wyszedł, ale adeptka się tym nawet nie przejęła. Poczuła ból i mrowienie od spotkania z łapą matki. Zrobiło jej się gorąco, a zaraz po tym miał nadejść lodowy atak. Sombre spięła mięśnie i zaczęła szybko machać skrzydłami w bok, prawy bok. Tym samym zagarniała powietrze w lewo. Ruch miał być szybki i płynny, bez zawahania. Nie lubiła zimna, więc spotkania z lodem uniknie za wszelką cenę. Znalazła się z lewego bólu nauczycielki, więc nie tracąc czasu zamierzała zaatakować. Zamachnęła się lewą łapą na skrzydło Aluzji. Pilnowała jego ruchu, tak, by się z nim nie minąć. Miała zamiar trafić w czuły punkt – blonę, bo jej zranienie uniemożliwiłoby dalszą walkę w powietrzu. Poza tym, sprawiłoby ból i krwawienie, może nawet nie takie małe.

: 22 paź 2015, 7:59
autor: Dwuznaczna Aluzja
Ten unik wyszedł Sombre strasznie ślamazarnie. Dwuznaczna mlasnęła z niesmakiem. Ściana lodu owszem, nie trafiła cel, tylko niemal niezauważalnie smagnęła końcówkę ogona Nieustępliwej.
Machasz skrzydłami ile sił, ale to nie działa w ten sposób. Musisz wyczuć odpowiedni rytm, zrównoważyć różne czynniki, jakimi jest siła, kierunek skrętu, czy nawet kierunek i szybkość wiatru – dodała, po czym skupiła się na obronie. Atakowała skrzydło – błąd. Dwuznaczna specjalnie zmniejszyła nieznacznie siłę, z jaką machała skrzydłami, po czym trzepnęła nim czarnołuską w łeb – zdecydowanie, silnie. Na chwilę się zachwiała, wydawało się, że straci równowagę, ale tak nie było. Od razu więc, korzystając z chwilowego oszołomienia córki, chwyciła ją bardzo silnie za prawą łapę swoją prawą. W ten sposób częściowo pozbawiła ją możliwości ataku tą kończyną, ale ryzykowała także z powodu bliskiej odległości. Wystrzeliła pyskiem w stronę jej szyi, chcąc kłami zadać mnóstwo ran szarpanych, cięć i tak dalej.

: 22 paź 2015, 12:59
autor: Przedwieczna Siła
Kiedy tylko poczuła na końcówce ogona lodowaty ból, natychmiast go cofnęła. Z jej gardła wydobył się cichy warkot, który szybko przestał być słyszalny. Znów dostała! Tym razem po łbie! Aluzja robi sobie z niej worek treningowy, czy jak? To Sombre miała ćwiczyć! A, no tak, ale... uniki też. Opamiętała się szybko, ale w tym samym momencie Ankaa złapała ją za łapę. Co ona robi?! Jeszcze zamierzała atakować szyję! W Nieustępliwej krew zawrzała. Prawą łapę miała unieruchomioną i nie miała szansy wydostać jej z żelaznego uścisku matki. Ale lewa była wolna! Złożyła ją w pięść i zamachnęła się po linii prostej w pysk Otchłani tak, by zbić ją zupełnie z toru lotu i uniemożliwić planowany atak. Rzadko kiedy parowała ataki, zwykle tylko odskakiwała. Teraz jednak nie miała takiej możliwości, musiała zadziałać szybko, póki jeszcze miała na to czas. Włożyła w ten ruch całą siłę, jaką miała. Zaraz potem, wykorzystując ich bliskość, wygięła łeb nieco na lewo i ze zdeterminowaniem wystrzeliła do przodu z otwartym pyskiem. Zamierzała ugryźć nauczycielkę w jej prawy bark. Jej kły miały przebić się przez łuski i skórę, dostać do mięśni i je poszarpać, gwałtownie potrząsając łbem na lewo i prawo. Ha, takiej walki jeszcze nie odbyła! Cienista Adeptka nie mogła doczekać się, kiedy stoczy swój pierwszy pojedynek!

: 02 gru 2015, 22:38
autor: Nocna Łuska
Po tak długiej podróży postanowiła znaleźć jakieś schronienie i odpocząć. Całkiem przypadkiem natrafiła na dziwne zjawisko. Gęsta mgła spowijała tereny nad i wokół płytkiego bajora.
Smoczyca powoli podchodziła do brzegu ze zniżoną głową. Im bardziej się zbliżała, tym więcej kropli osadzało się na jej czarnych łuskach i gromadziło się w wyprostowanej grzywie zlepiając włosy. Nie rozumiała tego zjawiska. Tam skąd pochodziła nie było takich jezior.
Jej wymęczone ciało wręcz samo pchnęło ją do bajora. Zacisnęła zęby odruchowo spinając wszystkie mięśnie, kiedy zamoczyła wpierw łapy, a potem zanurzyła się aż po grzbiet.
Kiedy zmarznięte ciało otoczyła gorąca woda dostała przyjemnych drgawek. Ciało zbuntowało się, a Nade wcale nie protestowała. Na początku bicie serca czuła aż pod gardłem, lecz stopniowo uspokajało się, a zmęczona smoczyca mogła wreszcie się ogrzać. Jeszcze obróciła głowę, aby upewnić się, że nikogo nie ma w pobliżu, a potem ugięła łapy i zanurzyła się jeszcze głębiej, aż do momentu, kiedy tafle wody sięgnęła jej brody. Przymrużyła oczy oddając się kojącemu ciepłu.

: 03 gru 2015, 8:33
autor: Słodki Kolec
Gorąca zatoczka, jedno z niewielu miejsc z których ostatnio chcę przebywać. Bliskie spotkanie z bogiem śmierci Ateralem ledwo sie poruszałem. Nawet oddychanie sprawiało mi bardzo dużo bólu.
Powoli się dociągałem sie do gorących źródeł. Ujrzałem w nich samicę. Sam wszedłem do wody.
Witaj nieznajoma. – wszedłem głębiej w kojące ciepło. Skierowałem sie do mojego ulubionego miejsca. Małej groty, a raczej zagłębienia w ścianie. Tam na spokojnie weszły by trzy dorosłe smoki.
Odłożyłem torbę za pomocą maddary. Usiadłem, a potem położyłem się na plecach. Powoli to zrobiłem, choć rany nie mam dalej odczuwam duży ból gdy poruszam głową. Zakaszlałem głośno i wyplułem krew w pobliski mech.
Może do mnie dołączysz? – mój mentalny głos brzmiał przyjacielsko

: 03 gru 2015, 11:41
autor: Nocna Łuska
Jej myśli popłynęły w dal, do rodziny, przyjaciół, bliskich, których parę księżyców temu opuściła. Oddała się przyjemnym wspomnieniom. Wpatrywała się w sunące nad wodą białe opary. Sunące ku brzegom, roztrząsające powietrze, białe galeony, niczym upiory topielców pragnące zagościć na lądzie. Przestały jej przeszkadzać zimne krople bombardujące ją z nieba. Malutkie perełki usiane setkami kryształowych oczek na czarnej łusce przypominały mrugające gwiazdy na tle nocnego nieba.
Było w tej ciszy coś czarującego. Senna sceneria rozlanych mgieł na równinnych brzegach zatoki sprawiła, że Nadeithscallieth przestała analizować obrazy krain, które przebyła aby dotrzeć do Wolnych Stad. Była ciekawa, kiedy spotka jakiegoś tubylca. Smoka, albo smoki zamieszkujące te miejsce. W czasie podróży wiele czasu poświęcała na planowaniu takiego spotkania.
Zupełnie nie spodziewała się, że ktoś ją tutaj zaskoczy. Smok o białych łuskach wynurzył się z mgły i bezpardonowo wszedł do wody zaledwie kilka kroków od niej. Milczał, gdy ją mijał. Nawet na nią nie spojrzał. Podniosła głowę wynurzając długą szyję. Zamrugała podążając za nim ciekawskim wzrokiem. Nie była pewna czego chciał nieznajomy smok, albo smoczyca. Nie była pewna co do jego płci, bowiem zauważyła go dopiero kiedy wchodził do wody.
Wieczne Ukojenie może chciał dobrze, ale działał trochę nonszalancko. Na szczęście się oddalił i wpłynął do jakiegoś zagłębienia w skale chowając się pod kamiennym sklepieniem.
Ich ślepia spotkały się ze sobą. Wtedy dostrzegła krew, którą smok zanieczyścił wodę wokół siebie, bowiem próbował jej się pozbyć w pyska.
Szyja samicy wygięła się lekko do tyłu, gdy poczuła się trochę niezręcznie. Gorąco woda zawirowała faliście, kiedy zaczęła się odwracać w kierunku brzegu. Gdy zaczęła wychodzić z wody nie była już taka mała jak się mogło wydawać. Woda skrywała jednak wiele jej "sekretów". Mianowicie masywne, błoniaste skrzydła łączące się z nasadą ogona. Zgrabne biodra oraz wydłużoną sylwetkę, którą zwieńczał długi ogon zakończony pędzelkowata kitą.
Gdy była już na brzegu rozprostowała na chwile skrzydła pozwalając nadmiarowi wody spłynąć z gładkich błon. Wyglądało to naprawdę ciekawie. Jej postać spowijała falująca mgła uwalniana przez rozgrzane łuski. Majestat jej figury podkreślała szlachetna pierś i korona z dwóch par rogów. Jednym okiem o złotej tęczówce obserwowała nieznajomego.
To co ją niepokoiło, to krew, którą krztusił się nieznajomy smok. Nie sądziła, że pierwszy smok, którego spotka w tej krainie będzie ranny i w dodatku taki milczący. Czemu milczał? Czemu myślał, że nieznany mu smok jest otwarty na telepatię i tak bezpardonowo próbował wniknąć w jej umysł, który był zarezerwowany tylko dla niej? Nie miała pojęcia o bezowocnych próbach zaproszenia jej do podejścia. Zamiast tego wzbudził w niej niechęć swoim kaszlem po którym zostawał krwawy ślad na kącikach warg.

: 03 gru 2015, 12:50
autor: Słodki Kolec
Próby dotarcia do jej umysłu skończymy się fiaskiem. Patrzyłem na czarnołuską z lekkim smutkiem.
Poczułem, że została mi kropla, dwie krwi w kąciku mordki. Wytarłem ją łapką i wygodniej się ułożyłem w wodzie. Odchyliłem łeb w tył ukazując trzy wyraźne blizny przechodzące przez krtań. Nie trzeba być medykiem aby zrozumieć, że jestem niemową, a raczej kaleką.
Przestałem myśleć czemu mnie nie zrozumiała. Przypomniałem sobie moją śmierć. Pomieszczenie z kolumnami i Bramę Prawd. Zastanawiałem się czym te miejsca są. Dlaczego mi się ukazały. Hee... To było chore i straszne. Może spowrowadzeniey mej duszyczki do mego pociachanego ciała było tylko kolejną szansą na mniej marne życie uzdrowiciela. Od tamtego czasu brakuje mi jednej rzeczy, ale nie wiem kim ona jest. Albo czym...
Dźwięk z oddali wybudził, może bardziej przywrócił do teraźniejszości. Wzrokiem spojrzałem przed siebie szukając nie znajomej samicy. Jeszcze tam była.
Może potrafi czytać smocze runy? Ale przynajmniej warto spróbować – ta myśl przyszła nagle, nawet nie wiem czy pochodzi ode mnie. Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie jedno zdanie ułożone z run. Następnie z wody lekko zabarwionej na niebiesko stworzyłem je unoszące się nad taflą wody. Treść tej wiadomości był krótki i prosty, a brzmiał "Czy potrafisz porozumiewać się telepatycznie?" Jestem ciekaw czy odpowie, czy je zrozumie.

: 03 gru 2015, 14:18
autor: Nocna Łuska
Niepewność zagościła na jej pysku, kiedy Wieczne Ukojenie odchylił głowę i, chyba specjalnie, ujawnił zgrubienia skóry pod szczęką. Starsze smoki często nosiły wiele blizn, stawały się kalekami, albo już takie się wykluwały. Na szczęście to ostatnie rzadko miało miejsce. W większości przypadków takie osobniki ginęły. Szczególnie samotne, bez stada. Sama była teraz samotnikiem. Był to jej świadomy wybór, który był dość ryzykowny, ale nie myślała o tym teraz, mając nadzieję, że sobie poradzi z każdą przeciwnością.
Odwróciła się w jego stronę i podeszła do brzegu. Ciepły piasek otulił jej łapy, kiedy pod ciężarem ciała zagłębiły się w nim. Przekrzywiła głowę w milczeniu spoglądając na Wieczne Ukojenie. Zdziwiło ją, że biały smok ujawnia przed nią swoją ranę. Takie zachowanie wobec obcego osobnika mogło się skończyć naprawdę źle.
– Nie możesz mówić, prawda? – zapytała pewna swojego odkrycia.
Jako pierwsza zabrała głos. Skierowała na taflę wody spojrzenie swoich żółtych ślepi. Próbowała zinterpretować w jakiś sposób te znaki. Mrużyła powieki, ogon zawinął się i spoczął przy jej zadnich łapach. Oczywiście, że nie zrozumiała znaczków, które w magiczny sposób wymalował przed nią nieznajomy smok. Nic z tego by nie wyszło.
Podniosła głowę kierując wzrok na Wieczne Ukojenie. Wyraz jej pyska wyraźnie złagodniał. Ciepły uśmiech zagościł na jej pysku, kiedy na niego patrzyła. Może nie było jej obce cierpienie i niemoc i wydawało się jej, że ten biały smok potrzebował towarzystwa.
– Nie rozumiem co chcesz mi przekazać. Może znasz kogoś, kto umie to czytać? – zaproponowała. Nie wiedziała, że smoki tutaj używają telepatii. Ale gdyby Wieczne Ukojenie znalazł kogoś kto by był jego "głosem" mogli by się porozumieć.

: 03 gru 2015, 18:21
autor: Słodki Kolec
Miała bardzo ładny i miły brzmieniu głos. Gdy odezwała się i zadała pytanie. Ja pokiwałem łebkiem na potwierdzenie. Wstałem powili. Chwyciłem delikatnie w pyszczek torbę z medykamentami i ruszyłem w stronę brzegu. Na nim założyłem ją na siebie.
Trochę mnie zasmuciło, to, że nie rozumie smoczego pisma z stad.
Właśnie mnie olśniło. Równinni i inne razy używają innego pisma. Wyobraziłem sobie moją wiadomość w kilku innych dialektach. Tchnąłem w to maddarę i miało sie ukazać tak samo jak wcześniej.
Chwilę czekał czy zrozumie czy nie. Usiadłem dwa ogony od niej. Mogła zauważyć, że ledwo oddycham. Zawinąłem ogon wokoło łapek, wyprostowałem się i czekałem jeszcze chwilkę.
Może się z nią porozumiem migowo?' Podniosłem łapę i wskazałem na samicę, potem na gardło, a głowa na wysokości skroni była ostania. Można było wyczuć ode mnie wibracje maddary. Powtórzyłem czynność kilka razy. Jasno pytałem ją czy potrafi używać telepatii, bądź maddary.

: 05 gru 2015, 15:54
autor: Przyczajona Modliszka
Modliszka pewnego razu wybrała się na długą wycieczkę aż na tereny wspólne. Nieczęsto tu bywała, jak na jej gust kręciło się tu zbyt dużo nieznajomych smoków o niewiadomych zamiarach. Tym razem jednak postanowiła poznać więcej terenów poza granicami stada. Kto wie, może kiedyś ich tereny powiększą się?
Szła bez pośpiechu, zagłębiając się w gęstą mgłę. Pierwsze co dało jej znak, że niedaleko znajdują się jakieś stworzenia był jej czuły słuch. Uszy poruszyły się, gdy usłyszała nieznajomy, samiczy głos i odgłos zamaczania się w wodzie. Zaciekawiona udała się w jej kierunku, cały czas zachowując środki ostrożności, gotowa się bronić w razie potrzeby.
Mgła w pewnym momencie ujawniła przed nią widok, którego się nie spodziewała. Na brzegu jeziora kompletnie nieznana smoczyca o zupełnie obcym, nic nie mówiącym jej zapachu, a głębiej w wodzie zmierzający ku brzegu Wieczne Ukojenie... z poranionym pyskiem? Modliszka obniżyła łeb, zbliżając się do nich na odległość dwóch długości smoczego ogona. Jej podwójny ogon zadrżał niespokojnie, gdy ona przyglądała się ranom Ukojenia, których w żaden sposób nie ukrywał. – Wieczne Ukojenie! Co się stało? Jesteś ranny? – Rzuciła w jego kierunku, głos jej był nieco zestresowany. Ranny Uzdrowiciel, nie wróżyło to najlepiej dla stada. Kto go tak urządził? I co znaczyły te dziwne znaki, które wyczarowywał?
Po chwili przypomniała sobie o obecności obcej smoczycy. Rzuciła w jej stronę przepraszające spojrzenie. Nie chciała jej zignorować! Nie było żadnych znaków, że to ona tak załatwiła Shiro, dlatego Modliszka założyła, że stało się to dużo wcześniej, inaczej smok uciekałby falą krwi, a jednak jakieś zabliźnienia dziwnego rodzaju było już widać na jasnych łuskach Wiecznego.
Wybacz, że się nie przedstawiłam... Stan Wiecznego tak mnie zszokował. – Wyjaśniła, poruszając ogonami i poprawiając szkarłatne skrzydła. – Jestem Przyczajona Modliszka, córka przywódcy Stada Wody. Widzę, że już poznałaś naszego... Uzdrowiciela. A ty jak się nazywasz? Pochodzisz z daleka, prawda? – Zauważyła, robiąc kilka kolejnych kroków zmniejszających jej odległość od Nade. Z tej odległości była w stanie odróżnić niektóre osiadłe na niej wonie. Sama pochodziła zza bariery, dlatego nie miała trudności z dostrzeżeniem tego faktu.