Strona 17 z 33
: 29 lip 2017, 11:39
autor: Żar Zmierzchu
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Zgadza się, mój mały – powiedział, gdy wywernowy samczyk zawisł w powietrzu obok niego. Manewr pikowania poszedł mu całkiem nieźle, widać też było że nieproporcjonalnie wielkie skrzydła zagarniały pod siebie więcej powietrza, przez co zużywał mniej siły na utrzymywanie się w przestrzeni.
– Gdy pikujesz, składasz całkowicie jedno ze skrzydeł by zacząć się obracać, drugie składasz tylko do połowy by go sobie nie zwichnąć od prędkości. Gdy uznasz że starczy tego obracania się, rozkładasz przeciwległe by wytracić prędkość obrotową i powrócić do równowagi, po czym rozkładasz drugie skrzydło by ustabilizować lot. To trudny i niebezpieczny manewr. Pokażę ci go raz jeszcze – jak powiedział, tak zrobił. Wzbił się wysoko w powietrze mocnymi uderzeniami skrzydeł, po czym jak gdyby nigdy nic, złożył kończyny lotne i zapikował w dół, gwałtownie nabierając prędkości. Gdy osiągnął odpowiednią, przycisnął lewe skrzydło do boku, prawe zaś złożył do połowy i zaczął coraz szybciej się obracać wokół własnej osi. Po krótkiej chwili pokazu, rozłożył lewe skrzydło tracąc prędkość obrotową, a gdy wytracił ją całkowicie rozciągnął drugą kończynę lotną i ustabilizował lot.
– Przećwicz to sobie, a potem przejdziemy do lądowania. To szczególnie niebezpieczny moment lotu, dlatego nie rób go po swojemu. Zniżasz lot najniżej jak możesz, po czym składasz skrzydła, opadasz na lekko ugięte łapy i przechodzisz w galop dla utraty prędkości, a potem zwalniasz bieg aż do całkowitego zatrzymania. Patrz uważnie, a potem to powtórz, nie martw się, złapię cię maddarą gdyby coś poszło nie tak – zapewnił swojego ucznia, przechodząc do lotu w dół, aż znalazł się półtorej ogona nad ziemią. Wtedy szybkim ruchem złożył kończyny lotne i... miękko opadł na cztery łapy i pchany naprzód niewidzialną siłą zaczął galopować, aż po trzech takich skokach przeszedł w lekki trucht, by po chwili całkowicie się zatrzymać. Zwrócił łeb na niebo by obserwować poczynania Lorema.
: 04 sie 2017, 20:33
autor: Brzytwoskrzydły
Lorem uważnie obsrwował swojego nauczyciela, którego właściwie mógłby nazwać duchem-przewodnikiem. A może zapyta się Onyksa, czy może tak do niego mówić? Oczywiście nie zawsze i wszędzie, jednak zwracałby się tak do niego czasami – głównie dla podkreślenia jak go polubił. Lorem po analizie manewru zwanego korkociągiem, poszedł w śaldy Onyksa. Złożył skrzydła aby pikować, po czym prawe miał rozłożone do połowy i zaczął się obracać. Świat się zamazał i był tylko jedną, wielobarwą plamą upstrzoną kręcącymi się dookoła liniami. Po przywzyczajeniu się do tego, co nie trwało zbyt długo, stopniowo ale sprawnie rozłożył drugie skrzydło aby przestć się obracać. Wzbił sie ostro w górę po łuku, zamachał parę razy skrzydłami i powrócił do Onyksa ponownie zawisając w powietrzu. Otrząsnął parę razy łebm i powiedział
– Wszystko mi sie teraz kręci....Nie wiem po co miałbym tego używać podczas lotu
Oznajmił i wysunął nieco swój język do przodu oraz zabawnie mróżąc ślepia, jednak nie było czasu na popisy bo teraz mieli lądować. Dobrze bo Lorem powoli tracił siły, jednak i tak nie zamierzał długo pozostawać na ziemi. Obserwował jak Onysk ląduje, po czym szybko się do niego przyłączył. Chociaz Lorem zrobiłby to całkowicie inaczej, zmusił się aby zrobić to tak jak pokazał nauczyciel. Także kiedy był już blisko ziemi, wyciągnął łapy i złożył skrzydła. Dotknął prawą a potem lewą łapą ziemi, przeszedł do truchtu i szybko się zatrzymał. Zadowolony zamachał energicznie skrzydłami a potem powiedział, zbliżając się do Onyksa
– Dlaczego tyle mnie uczysz? Wiesz co? Jesteś dla mnie jak taki starszy brat albo...Duch-przewodnik
: 05 sie 2017, 1:29
autor: Żar Zmierzchu
Źrenice Onyksa rozszerzyły się gdy patrzył na podejście do lądowania wywernowego samczyka. Maddara była gotowa wyrwać się na zewnątrz by go pochwycić w razie niepowodzenia. Niepotrzebnie. Wielkie skrzydła dały dość siły nośnej by wyrównać lot i zmniejszyć prędkość na tyle by bezpiecznie złożyć je kawałek nad ziemią i zręcznie opaść na ziemię po czym zakończyć lądowanie eleganckim truchtem. Kąt pyska uzdrowiciela uniósł się w uśmiechu satysfakcji.
– Zastanawiałem się nad odpowiedzią na twoje pytanie. Pamiętasz jak wspominałem o bogince Nenyi i szrankach które czasem organizuje? Takie sztuczki przyniosą ci uznanie w jej oczach i możesz zostać uznany za zwycięzcę. Brałem niegdyś udział w takich zawodach i przegrałem tylko z Opoką Ziemi, obecną Czempionką Nenyi – choć z drugiej strony, czego nie dopowiedział, uczestników było wraz z nim zaledwie trzech. Ale kogoś pokonał w sztuce latania, nieprawdaż? Kolejne pytanie Lorema sprawiło że odruchowo poczochrał go po łebku.
– Bo jesteś moim bratem w Ogniu. Stado pomaga sobie nawzajem i dzieli się wiedzą. Dla każdego z nas przynosi to pożytek. Dla ciebie bo uczysz się przemierzać przestworza. Dla mnie, bo nigdy nie opanujesz czegoś całkowicie dopóki nie zaczniesz tego uczyć. Duch-przewodnik? Bardzo oryginalne określenie. I nie wiem, czy odpowiednie. Duchy bywają złośliwe i zwodzą na manowce, musisz kierować się nie tylko sercem ale i rozumem gdy nawiązujesz kontakt z którymś z nich. Ale to co pokazałem ci do tej pory to nie wszystko! Nauczę cię jeszcze wykorzystać korzystny prąd powietrza. Przy górskich zboczach wiatr rozbija się o ścianę i wieje w górę. Możesz to wykorzystać by wznieść się wyżej podczas szybowania nad krawędzią półki skalnej lub wystartować bez rozbiegu przy minimalnym wysiłku. Ale to nie wszystko. Na pewno widziałeś w oddali wielkie obszary pokryte piaskiem. Powietrze jest tam bardzo gorące i unosi się, pozwalając ci zrobić to samo co w przypadku krawędzi ściany skalnej. Zawsze gdy będziesz leciał na daleki dystans postaraj się zahaczyć o pustynię po drodze by oszczędzić sił podczas szybowania. Wprawdzie tu nie ma ani piasku, ani półek skalnych, ale coś na to poradzimy – wyjaśnił, czerpiąc ze swojego źródła. Trawa wzburzona została delikatnym zefirkiem, który przybrał na sile do wiatru zwiastującego burzę, lecz nie wiał poziomo, a jakby... spod ziemi? Dziwy nad dziwami, jednak dla wprawnego tkacza maddary to nic nadzwyczajnego. Ot, tunel powietrzny średnicy ogona wycentrowany na wywernowym samczyku.
– Spróbuj wystartować z miejsca, przez podskok i mocne uderzanie skrzydłami. Potem przeleć się nad tym obszarem by poczuć w locie szybującym jak wznosisz się bez wysiłku – polecił.
//po Twoim poście raport Lot I i II
: 08 sie 2017, 18:28
autor: Brzytwoskrzydły
Lorem natomiast odruchowo zarzucił łbem do tyłu, kiedy Onyks chciał go poczochrać, strosząc swoje kolce i łuski oraz wyginając szyję w "S" Jednak samiec i tak zdołał go dosięgnąć, na co samczyk nieco się naburzył ale nic więcej nie zrobił. Może nauczyciel na przyszłość zauważy, że młody nie za bardzo to lubi
– Mmmm....Brzmi bardzo wygodnie, chciałbym móc unosić się tak łatwo
Skomentował to co powiedział mu Onyks, niestety nie widział nigdy pustyni bo...No nie było okazji, jeszcze nie zwiedził nawet połowy terenów własnego stada a co dopiero reszty krainy pod Barierą. Jednak na kilfach już był i czuł, jak powietrze unosi się za urwiskiem w górę. Miał ochotę wtedy skoczyć i rozłożył skrzydła, by po chwili polecieć do góry prawie w ogóle nimi nie machając. Tylko to było przed tą nauką. Czując pod sobą niemal ten sam wietrzyk, zdziwił się bardzo zapominając na chwilę, że jest coś takiego jak maddara i zapytał sam siebie
– Skąd to się tutaj wzięło....
Otrząsnął sie jednak z tego zdumienia i zrobił tak jak powiedział Onyks...
Lorem ustawił się do skoku w górę, kucając nieco i nieco unosząc skrzydła do góry. Czuł jak wiatr rwie się by go unieść, nie kazał na siebie długo czekać. Wybił się po skosie w górę, po czym machnął dwa razy skrzydłami. Tyle wystarczyło, wiatr uniósł go a on tylko raz pomógł sobie machnięciem skrzydeł. Ustawił swoje skrzydła do szybowania, sam poczuł jednak to co mówił samiec – unosił się pomimo tego, że wykonywał naprawdę minimalne ruchy skrzydłami albo w cale. Właściwie Lorem już miał dosyć, spojrzał za siebie na Onyksa i krzyknął
– Lecę tam gdzie chcę, póki zmęczenie mnie nie dopadnie!
Zadowolony ze swoich sukcesów w lataniu, wzbił się jeszcze wyżej aż stał się cieniem na tle chmur i poleciał tam gdzie wzrok go poniósł.
: 17 sie 2017, 16:28
autor: Pustynny Kolec.
Ostatnio często spacerował po obcych terenach, skupiając się głównie na swoich myślach. Westchnął, zarzucając ogonem na bok. Powinien wziąć się do roboty i wybrać się na polowanie, jednakże.. nie znał tutejszych terenów, a w dodatku większość z nich należało do poszczególnych stad. Nie znając zasad, nie miał pojęcia gdzie mógłby się udać.
Westchnął z poirytowaniem, siadając na ziemi i wpatrując się w dolinę przed sobą. Jeżeli chciał przeżyć, musiał wziąć się w garść. Tym razem jego rodzeństwo mu nie pomoże, poza tym polowania na pustyni znacząco się różniły od polowań na tych ziemiach. Tam wiedział co miał robić, zaś tutaj.. cóż. Co chwila jakiś liść szeleścił mu pod łapami, płosząc nawet ptaki czy drobne gryzonie.
Oj, chyba sporo czasu minie zanim się czegokolwiek nauczy.
: 17 sie 2017, 16:46
autor: Mistycznooka
Oj tak, Mistyczna dobrze pamięta jak to trudno było przenieść się z zasad panujących za bariera na te tutaj. Oczywiście jej, jako pisklęciu zasady dotyczące zachowań, stad, terenów i tak dalej przyswajanie szło dużo lepiej niż takiemu dojrzałemu smokowi. Ale i tak początki były trudne.. zwłaszcza jak się jest ślepotą.
Ale, teraz jako dosyć zaawansowana wiekowo smoczyca, Mistyk prawie w ogóle nie odczuwała dokuczliwości związanych ze ślepotą. Bardziej z.. No właśnie.
Smoczyca wracała właśnie z polowania, zaś dzierżąc na sobie dosyć solidnego tura. Resztę udało jej się odesłać jednak.. tego jednego musiała wziąć na swoje barki. Znów problem gdzie to pomieścić,czyżby smoki urządziły sobie jakąś głodówkę?
Przy niej, leciała sowa, rozglądając się pieczołowicie po terenie. Sama miała czasem dość zapachu zwierzyny, bowiem jak coś cały czas bez końca się wałkuje, zaczyna mdlić. No cóż..
Smoczyca do tego pogrążyła się w swoich myślach nie zauważając ognistego. Jednak Sowa zwróciła na niego uwagę.. póki co jednak siedziała cicho, zaciekawiona owym osobnikiem.
: 17 sie 2017, 20:58
autor: Pustynny Kolec.
Nie spodziewał się, iż na swojej drodze spotka kolejną smoczycę. Wyczuł ją niemal od razu, gdy tylko się pojawiła. Zmierzył ją uważnie, po czym mlasnął dość głośno. Tutejsze smoczyce znacznie różniły się od tych, które spotykał na pustyni. Jego ślepia lekko błysnęły, a sam samiec nieco się wyprostował. Spojrzał jak niesie na swoim grzbiecie zwierzynę. Od razu wstał i skierował swoje kroku ku ślepej samicy.
– Pomóc Ci? – Mruknął. Przecież nie zamierzał patrzeć, jak targa to cielsko sama. Na moment skierował wzrok na sowę, która bacznie mu się przyglądała. Dużo tutejszych posiadało jakieś zwierzaki przy sobie, ciekawe w jaki sposób to robili..
Feomathar machnął kolczastym łbem na boki, po czym przyjrzał się martwemu zwierzęciu.
– Gdzie mogę takie coś upolować? – Zapytał z powagą. Od razu można było dostrzec, iż był nie tutejszy. Nawet jego język był bardziej poważny i doniosły, jakby za każdym razem ogłaszał coś niezwykle ważnego.
Pustynny poruszył ogonem na boki, obserwując jej bardzo jasne, błękitne łuski. Na nieco dłuższą chwilę przyjrzał się jej dziwnym oczom, lecz nawet przez chwilę nie pomyślał, iż była całkowicie pozbawiona wzroku. Feomathar z pewnością by tego nie przeżył.
: 17 sie 2017, 21:21
autor: Mistycznooka
Przystanęła na moment, słysząc słowa. Zapewne wypowiedziane do niej.. co w sumie potwierdziła jej kompanka. Ach, w porę Hansel.. Jej łeb skierował się od razu w stronę owego dźwięku a sowa zaśmiała się w duchu. Oj głupia gadzino! No i co byś ty beze mnie zrobiła co! Wpadłabyś na niego! Górska prychnęła niezadowolona, ustawiając łeb w stronę kompanki. Mała wredota.
– Nie, dziękuje. – pokręciła głową. Była silną samica, w dodatku łowczynią. Więc do dźwigania jednej porcji mięsa, raczej przywykła. Jednak jego drugie pytanie.. nieco ją zaskoczyło.
– Akurat to upolowałam w lesie. Jednak jestem niepocieszona bo.. uh.. Trochę mi się tego mięsa już nazbierało w zapasach. Nie mam co z tym zrobić – uśmiechnęła się krzywo. Ale chwila.. drogą dedukcji to..
– Chciałbyś to mięso?
: 17 sie 2017, 21:35
autor: Pustynny Kolec.
Czy pustynny miałby coś przeciwko, gdyby na niego wpadła? Oczywiście, że nie.
Raz jeszcze przyjrzał się sowie, która bacznie go obserwowała. Co jak co, ale takie zwierzaki były chyba przydatne. Zmarszczył pysk, kiedy przypatrywał się jej ślepiom. Co z nimi było nie tak?
Na jej słowa, skinął lekko łbem. Cóż, chciał być uprzejmy i pomóc. Widać jednak było, iż świetnie sama sobie dawała radę. Metalicznołuski poruszył lekko barkami, po czym przechylił masywany łeb w prawą stronę.
– Nie masz co robić z mięsem? Też bym tak chciał. – Burknął dosyć niepocieszony, po czym na jej następne słowa uniósł łeb ku górze. Naprawdę proponowała mu mięso? Tego to jeszcze nigdy w życiu nie usłyszał.
Zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda?
– Jesteś skłonna mi je po prostu dać? – Zapytał, nie do końca wierząc w jej intencje. Przecież to niemożliwe, aby obcy smok chciałby mu pomóc. Aż przypomniały mu się słowa Zmory, która to ostrzegała go przed dziwnym zachowaniem tutejszych smoków.
Póki co jednak nie śmiał narzekać.
Potrząsnął łbem na boki, mrużąc ogniste ślepia ze skupieniem.
– Jestem obcy. – Sapnął, nie spuszczając z niej ciekawskich ślepi.
: 17 sie 2017, 21:42
autor: Mistycznooka
Pokręciła głową z lekkim uśmiechem.
– Obcy dla mnie, nie obcy dla głodu. Twoje pytanie nie było tak po prostu, prawda? Coś mi mówi że masz jakąś potrzebę na zdobycie mięsa. Nie wiem czy dla siebie, czy dla kogoś, jednak zapewne pójdzie to na czyjeś jedzenie. W tym przypadku oddam Ci mięso, nie powinno Cię to dziwić – głód to nasz wspólny wróg. – powiedziała, lekko się uśmiechając i kładąc soczysty kawałek mięsa przed sobą, po czym odsunęła się trochę. Schyliła łeb nisko, lekko uginając lewa, przednia łapę w geście ukłonu na przywitanie, jak to miała w zwyczaju. Wypadałoby się przedstawić, co?
– Mistycznooka, łowczyni Wody. Miło mi Cię poznać.. jak Cię zwą?
: 17 sie 2017, 22:01
autor: Pustynny Kolec.
Słuchał jej słów z uwagą, kiwając łbem.
– Tak czy siak Twoje zachowanie jest naprawdę dziwne. Nigdy nie spotkałem smoka, który tak po prostu ofiaruje mi mięso w zamian za.. hm, czegoś potrzebujesz? – Mruknął, a jego oczy lekko błysnęły. Nie sądził, iż robiłaby to wszystko z dobrych intencji.
– Masz rację, głód to nasz wspólny wróg. – Potwierdził jej słowa, przyglądając się turowi ze smakiem. Był głodny, jednak nie śmiał go ruszyć póki nie zyska więcej informacji. Nie chciał przecież zaciągać żadnego długu, jeżeli nie będzie o nim nic wiedział.
Przyglądał się jej ukłonowi, na który się wyprostował. Tego to też nie znał.
– Huh.. mi Ciebie również, zwę się Feomathar. I póki co zbieram siły w Ogniu. – Sapnął ociężałym głosem. W końcu nie należał do tego stada, a jedynie pozwolono mu w nim odpocząć. Nie zamierzał nadużywać gościnności, prawdopodobnie po czasie zdecyduje się dołączyć do jakiegoś stada.. ale póki co musiał poznać ich przywódców i ogólnie jakoś przyzwyczaić się do tego przedziwnego miejsca.
: 17 sie 2017, 22:35
autor: Mistycznooka
Smoczyca pokręciła głową z uśmiechem. Potem wyprostowała się. Ciekawe czy wszyscy byli tak nieufny co do innych by od razu myśleć że chce się za coś od razu rekompensaty. Ale może to dla górskiej dziwne..
– Nie. To głupie oczekiwać czegoś w zamian za pomoc. Ona powinna być bezinteresowna a dla mnie, jako łowcy zdobycie mięsa nie jest problemem. Tobie dam jedną porcję a dużo więcej mam w grocie. Bierz śmiało. – sprostowała, aby ten nie poczuł się zaskoczony i miał pewność że nie zażąda kiedyś od niego niczego. Mięso to mięso a może uratować komuś życie. Tego właśnie nauczyła się Mistyczna polując już na pełen etat.
–.. I nawet wygląda na to iż jesteśmy w sojuszniczych stadach. – dodała gdy ten powiedział iż "zbiera siły w Ogniu". Chociaż to brzmiało jakby nie zabawił tam za długo.. Ale kto wie jak potoczą się jego losy?..
: 24 sie 2017, 11:10
autor: Pustynny Kolec.
Był wygłodniały. Spojrzał na samicę niepewnie, lecz po chwili westchnął i powąchał mięso.
– Tak czy siak, pozostaję Twoim dłużnikiem. – Mruknął, wtapiając kły w zwierzę. Uwielbiał smak i zapach krwi, która zaczęła rozchodzić się po terenie. Metaliczny pysk zamienił się w krwistą czerwień, a oczy lekko błysnęły. Jego potężna szczęka kruszyła kości, pożerając mięso i to co najlepsze. Nie zajęło mu to zbyt dużo czasu, więc kiedy tylko napełnił brzuch 4/4 ilością mięsa, wyprostował się nieznacznie i począł oblizywać swój pysk.
– Sojusznicze? – Zapytał, spoglądając przez chwilę na swoje szpony. Co jak co, ale poczuł się naprawdę dobrze.
Głód minął, więc mógł w spokoju kontynuować wędrówkę. W końcu miał pewną rolę do odegrania, a nie chciał zawieść. Przyjrzał się raz jeszcze smoczycy.
– A więc jesteś łowcą, tak? – Sapnął. Cóż, nie do końca poznał tutejsze prawa i tradycje. W końcu nie było to takie proste, aby wszystko spamiętać. Zwłaszcza, iż miało się trochę księżyców na karku.
: 25 sie 2017, 13:58
autor: Mistycznooka
– Łowcą, owszem. Ale możesz mi mówić "pogromca głodu" – odparła z rozbawieniem. Hm.. Jego imię zdaje się być bardziej pasującym do Cienia aniżeli do Ognia. Chociaż no, więcej wskazywało jednak na to że jest spoza tej bariery.. Czy wszyscy oprócz niej mieli jakieś takie wymyślne imiona? Chociaż młode pisklę raczej nie zagłębiało się w znaczenia takich zmyślnych imion i jeżeli miało nazwać się samo, to nazwało się czymś co go interesowało najbardziej.
Tak, jak w przypadku Sekrecika. Chociaż.. Dla stad było Mistyczną i tyle w tym temacie.
– Tak.. Woda obecnie ma sojusz ze stadem Ognia. A pachniesz mi Ogniem, ich zapach poznam wszędzie. – no trudno gdyby nie poznała zapachu stada swojego wybranka. Na wzmiankę o dłużniku zaś sapnęła z lekką dozą komicznego poirytowania. No na litość boską, czy nikt już tutaj nie zna pojęcia "bezinteresowna pomoc"? Jednak dobrze, już się nie będzie spierać.. Może pomoże jej to w jakiejś niedalekiej przyszłości?
– W sumie.. skąd pochodzisz, jeżeli mogę spytać?
: 27 sie 2017, 12:29
autor: Pustynny Kolec.
Na jej słowa skinął lekko łbem. Nie potrafił się uśmiechać, ale uznał jej słowa za zabawne, choć tego zobaczyć nie mogła. A więc była łowcą.. cóż, gad będzie musiał nieco bardziej się pouczyć i przyłożyć do poznania tutejszych zasad. Po co komu rangi? Sapnął. Przez całe życie chodził sam bądź z rodzeństwem, więc życie w stadzie było dla niego kompletnie obcym pojęciem. Mimo to wierzył, iż za jakiś czas się przyzwyczai.
– Hm, dobrze wiedzieć. Póki co jednak gram rolę gościa. – Stwierdził z lekkim zamyśleniem. Niebawem będzie musiał podjąć decyzję, która przecież do łatwych należeć nie będzie. Jednak jeżeli chciał się rozwijać, musiał porzucić dawniejszy styl życia.
Feomathar mlasnął, przekrzywiając rogaty łeb w bok.
– Pochodzę z wiecznych pustyń, na których spędziłem całe swoje życie. Widok tutejszej roślinności nieco mnie zadziwił, gdyż moje oczy były przyzwyczajone do jej braku. – Rzucił z lekkim rozbawieniem, przypominając sobie swoje pierwsze chwile i zaskoczenie. Nie było łatwo, ale nie było tak źle.
: 30 sie 2017, 8:18
autor: Mistycznooka
Gościa?
Smoczyca strzeliła karkiem, odchylając lekko łeb w lewo, słuchając uważnie tego, co ma do powiedzenia nieznajomy. Pustynie.. Ugh. Na samą myśl o nagrzanym piasku, górska zadrżała.. Ale podziwiała – Ona w takim gorącu nie wytrzymałaby nawet kilkunastu uderzeń serca.
– Zamierzasz zwiedzić wszystkie stada? Wiem, że było kilku którzy próbowali czegoś takiego. – zapytała gdy tamten skończył mówić. Może i ona powinna podzielić się swoim pochodzeniem?
– Widzisz, też nie jestem stąd. Pochodzę z wysokich gór, daleko, daleko od bariery, gdzie powietrze zawsze było gęste a podłoże śliskie. No i było też chłodno, dlatego nie przepadam za gorącem. Ale moje rodzinne stado zwykło zbierać kwiecie, by potem je suszyć i palić więc roślinność nie była mi obca gdy tu przybyła. Choć ciężko ją czasem znaleźć gdy te zapachy się tak mieszają – zaśmiała się, niezamierzenie sugerując że coś z nią nie tak. Chociaż chyba Mistyczna odwykła od tego iż musi wytłumaczyć swoją przypadłość.. Albo nie widziała póki co sensu.
: 31 sie 2017, 11:44
autor: Pustynny Kolec.
Prawie każdy smok pochodził z innego terenu, toteż Feomathar nie był zdziwiony jej reakcją. Jedni żyli na pustyni, drudzy w lodowych krainach, a trzeci w wielkich lasach. Dzięki temu każdy przynajmniej się różnił od drugiego smoka, chociaż pystynne były do siebie bardzo podobne poprzez koloryt łuski, rogów i postury. Samiec przechylił lekko łeb w bok, patrząc na nią z uwagą.
– Nie sądzę aby przywódcy innych stad byli ku temu przychylni. – Wzruszył lekko barkami, patrząc na Mistycznooką, która zaczęła opowiadać o sobie. Pokiwał rogatym łbem na boki, spoglądając gdzieś za nią.
– Widać umiłowane są Ci góry, nie było ciężko się przenieść? Opuszczać domu i dołączyć do tejże dziwnej smoczej społeczności? – Zapytał z powagą, po czym sapnął. Żeby był pełnoprawnym wojownikiem musiał nauczyć się kilku rzeczy, których nie znał.
– Słyszałem, że abym mógł starać się zostać wojownikiem muszę poznać niejaką mediację. Po co mi to? – Zapytał z lekkim oburzeniem, machając ogonem na boki. Chciał walczyć, a nie negocjować.. bo i po co? Jak ktoś się prosi o lanie to przecież je dostanie. Pustynny widać miał trochę barbarzyńskie podejście, ale może to było słuszne?
: 08 wrz 2017, 3:03
autor: Mistycznooka
Tutaj miał akurat racje.. przywódcy raczej krzywo patrzą na takie.. wędrówki. A szkoda, Mistyczna coraz częściej myślała o takich podróżach, chciała zobaczyć jak to wygląda u innych stad, czy są jakieś różnice, obrzędy jak w Cieniu? Z drugiej strony nie mogłaby opuścić Wody, zbyt się z nią zżyła. Wygląda więc na to, że na samej rozmowie z innymi członkami stad i na samych domysłach smoczyca będzie musiała pozostać.
– Tu też są góry, tutaj nawet mniej uczęszczane, co mi się podoba. – zaśmiała się – – No ale fakt, ciężko było.. Dalej bardzo źle znoszę upał ale do ciśnienia powietrza się przyzwyczaiłam. Chociaż moja krew wymaga wycieczek mimo wszystko w góry.. to miejsce w którym się wyklułeś, chodzi za Tobą do śmierci. – skiwtowała i.. zamyśliła się nad tym. A gdyby tak przenieść się gdzieś z legowiskiem w góry? Otrząsnęła się jednak szybko.. Mediacja.. ohhh..
– Po to Ci to, żebyś do każdej błahostki nie podskakiwał z pięściami albo z rogami. Nie wszystko da się załatwić bitką, wiesz? Mediacja służy nam po to, by czasem.. wyjść z opresji bez zbędnych ran. Na przykład – Jesteś na polowaniu z innym smokiem. Jakoś tak się złożyło, że oboje rzuciliście się na jedną sarnę. Niewiadomo kto zabił ją pierwszy, Ty jej bardzo chcesz i on jej bardzo chce. No i co teraz?
: 28 wrz 2017, 22:35
autor: Stłuczona Klepsydra
Był to pierwszy raz kiedy Epilleth opuściła tereny swojego stada, było to dziwne nie czuć ciągłego delikatnego zapachu który towarzyszył jej przez te kilka księżycy, który mówił że tu jest nowy dom. Sama powoli zaczynała nasiąkać tym delikatnym zapachem Cienia ale wciąż czuć było w niej coś obcego, innego. Poruszyła ciemnymi skrzydłami, wciąż nie umiała ich używać, czy w Mieście już by jej na to pozwolono? Nie wiedziała, wszytko byłoby zależne od jej akcji i umiejętności w innych dziedzinach. Hah właśnie sobie zdała sprawę że kiedyś przyjdzie moment gdy więcej czasu spędzi wśród Cieni niż w domu, na Pustyni.
Wpięła się na wzgórze wśród posępnych czarnych skał, usiadła na szczycie i spojrzała w niebo.
~Hej Futrzaku, chcesz pouczyć mnie latać?~ wysłała mentalną wiadomość do smoka którego raz spotkała na granicy, oprócz samych słów, przekazała mu jeszcze obraz lokacji a żeby wiedział gdzie się znaleźć.
: 12 gru 2017, 22:38
autor: Ostatnie Ogniwo
Akurat przechodziłem przez tereny wspólne gdy dostałem wiadomość od tej smoczycy od wielbłądów. Pouczyć latać? No tak teraz większość smoków potrzebowała latania. Przybiegłem szybko na miejsce i stanąłem przed cienistą.
– Latać byś się chciała nauczyć? Umiesz skakać i biegać? Będziesz musiała uważnie słuchać co mówię, bo choroba uniemożliwia mi latanie.
Dodano: 2017-12-12, 22:38[/i] ]
//nowa fabuła started btw
Kolejny dzień i coraz bardziej zimno. Niedługo wszystko zostanie odziane w białe szaty. Wtedy to będzie dopiero zabawa. Jak zawsze wyruszyłem na tereny wspólne razem ze swoim kompanem. Siger nie bardzo lubił ten czas, kiedy było zimno, nie dziwię mu się. Szybko przekroczyliśmy granicę, znałem praktycznie wszystkie drogi w obozie, te najszybsze i najdłuższe.
Dotarliśmy do Czarnych Wzgórz. Tutaj nie wiatr nie był tak porywisty jak w obozie, ale nadal wiało chłodem. Znałem takie fajne miejsce gdzie można się było schronić. Czym prędzej udałem się pod wzgórze i schowałem za jedną ze skał. Usiadłem wygodnie i oparłem się o zimny kamień rozkoszując się każdą chwilą odpoczynku.
Było dosyć wcześnie kiedy ten chodzący burak postanowił udać się na bezsensowny spacer. Po co wychodzić w taki chłodny i ponury dzień, kiedy można spać w ciepłej grocie. Jak bardzo chorym i niepoukładanym trzeba być, żeby takie coś zrobić. Niestety musiałem iść z nim. Dotarliśmy do jakiegoś wzgórza, zrobiło się trochę cieplej, niestety nadal wiało. Czerwony usiadł i schronił się przy skałach gdzie wiatr na niego nie wiał. Warknąłem ostrzegawczo, jeśli się nie posunie to odgryze mu łapy i tyle będzie z przyjemnego odpoczynku
: 12 gru 2017, 23:21
autor: Administrator
Nie lubił zimna. Rozumiał że chłodna pora jest potrzebna by przyroda odpoczęła, ale nic nie można było poradzić na jego osobiste preferencje. Może i w śniegu mógłby się świetnie schować, ale naprawdę musiałby mieć dobry powód by kłaść się w tym białym paskudztwie. Jeśli od tego będzie zależało jego życie lub dobro Cienia, zrobi to. W innym wypadku mogą go w zad pocałować.
Nagle dojrzał smoka. Widać w nim było geny północnego. Ciekawe jak to jest mieć futro? Na pewno jest przyjemniej w takim zimnie jak teraz, ale co się z nim dzieje gdy nadchodzą upały? Zrzuca się je? Pewnie suszenie po kąpieli musi być mordęgą. Dobrze że jednak ma łuski.
Zaraz zaraz, czy obok tego smoka siedzi... Wilk?! Jak na zawołanie zalała go lawina wspomnień. Jego matka, wataha która na nią napadła, krew, krew wszędzie... Poczuł jak kręci mu się w głowie. Mamo, nie!
Przebłysk ustąpił tak szybko jak się pojawił, ale on wciąż był roztrzęsiony. Trauma odcisnęła na nim piętno którego będzie ciężko się pozbyć. Ale być może się uda. Podszedł do obcego smoka. Pachniał stadem Ziemi.
– Pokój ci. Jestem Efemeryczny Kolec ze stada Cienia. – przedstawił się kurtuazyjnie – Jak udało ci się oswoić to... stworzenie? – zapytał. To chyba żywiołak wody, ale nie był tego pewny.