Strona 17 z 27
: 21 paź 2017, 21:51
autor: Wirtuoz Szeptów
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nie wiem dlaczego adept myślał, że zerwałem połączenie. W końcu on cały czas do niego mówił więc? Hmm... Może jego mózg tak jak mój nie trawi zbytnio obecności czegoś nienamacalnego.
~ To ostatecznie rozwieje twoje wątpliwości... Byłem smokiem. Mało szczególnym i już nie pamiętanym. Jednak jeśli się upszesz możesz pewnie znaleźć nawet mój szkielet. Umarłem tak jak smoki powinny umierać... Byłem stary i mój czas po prostu się skończył. ~
Samemu trudno przyswajało się te informacje. W końcu były nowe i było ich dużo, a do tego niecodzienne dla zwykłych zjadaczy saren. Czasami żałowałem, że spotkał mnie taki los. Może gdyby on był powiedzmy u Krwistego miałby więcej okazji do rozmów? Albo nie odezwałby się w ogóle wiedząc z czym to się wiąże.
~ Nie chodzi mi o ciebie adepcie. To Vozuriim nie powinien wiedzieć i to do niego należy ostateczna decyzja. Prawda może okazać się bolesna i zmienić twoje życie Vozuriimie...~
Ale dlaczego? Czego mogłem teraz się spodziewać? I czy chcę to słyszeć? W końcu z tą wiedzą, którą posiadam, żyje mi się dobrze i nie chcę tego zmieniać.
: 23 paź 2017, 0:28
autor: Ostatnie Ogniwo
Czyli ten głos był kiedyś smokiem. Ciekawe jakiej rasy były. Pewnie zwyczajnej, bo mówił coś o tym, że był mało szczególnym. Następnie zaciekawiła mnie propozycja znalezienia jego szkieletu, ale w sumie po co mi to skoro i tak mi pewnie za dużo to nie powie?
Dale wsłuchiwałem się w jego słowa, czyli on chciał mi wszystko powiedzieć, ale martwił się o Voza? Ciekawe co takiego skrywała ta tajemnica.
~ Rozumiem. W takim razie zapytajmy go! ~ rzekłem entuzjastycznie i spojrzałem znowu na Vozurima.
– Chciałbyś wiedzieć Vozu? – zapytałem czekając niecierpliwie na odpowiedź. Oby się zgodził!
: 23 paź 2017, 14:02
autor: Wirtuoz Szeptów
Ostatnie słowa głosu wprowadziły do mojej głowy spore zamieszanie. Czy powinienem się go posłuchać i nie pytać? Czy może moja zwykła smocza ciekawość wygra? Zacząłem uderzać ogonem o ziemię wyrażając tym swoje zdenerwowanie.
W koncu jednak podjąłem decyzję... Nie mogę trwać w fałszywej rzeczywistości, aż do śmierci, a skoro on wie... To ja też powinienem.
~ Mów... ~
Powiedziałem na głos zdecydowany co do swojej decyzji. Tylko na jak długo.
~ W takim razie chodźcie się przejść...~
Polecenie głosu było dla mnie jasne. Wstałem i zacząłem iść w stronę skały. Kiedy opowieść się zacznie?
// Zacznie się w następnym poście xP Chwilowo jestem niedysponowany, a ten post będzie dłuuugi :3
: 23 paź 2017, 22:46
autor: Ostatnie Ogniwo
Widać było, że Zapomniany był trochę niezdecydowany. To co się stanie prawdopodobnie wstrząśnie nim, bo w sumie tyle księżyców żył z nie wiadomo czym lub kim, a teraz dowie się całej prawdy.
Ja cały czas siedziałem. Siedziałem zniecierpliwiony, strasznie nie lubiłem czekać, ale musiałem dać mu czas na zastanowienie się. Po chwili podjął się wysłuchania historii. Ja nic nie mówiłem, skupiłem się na słowach głosu.
: 24 paź 2017, 20:36
autor: Wirtuoz Szeptów
Trwała cisza... Może zbyt długo? Jak obszerna musi być historia, którą zaraz usłyszę skoro głos przygotowuje się do niej tak długo? W końcu jednak poczułem impuls, który wskazywał na to, że zaraz to wszystko usłyszę.
~ A więc Vozuriimie czy zastanawiałeś się kiedyś dlaczego twoje imię jest takie, a nie inne? Dlaczego oznacza szaleństwo? Kim był twój ojciec i co się z nim stało? Zacznijmy może od tego co było na samym początku... Od twojej matki. Nie była ona tym kim myślisz, że była. Twój drugi rodzic... Znałem go. Odpowiedziałem mu o świecie tutaj. O bogach, o naszych zwyczajach, a on pokazywał mi jakimi językami się posługują za barierą. On niestety przekazał wiedzę o naszych bogach twojej matce. Powiedział jej o każdym nawet tym upadłym i to w nim ona upodobała sobie patrona. Modliła się o to by zesłał szaleństwo na jedne z jej piskląt. By pomściło jej stratę. Niestety nie byłeś pierwszy... Każde pisklę o kolorze oczu takim samym jak ona czy twój ojciec zostało zabijane by zostać jej karmą... Twojego ojca... Też spotkał ten los... Jednak przejdźmy do sedna... Jak ja znalazłem się tu gdzie teraz jestem? Może nie dokończyłem wszystkiego tutaj i zostałem zesłany by uczynić z ciebie kogoś lepszego niż sam jestem? A może to modlitwy twojej matki sprowadziły mnie tutaj? Nigdy się nie dowiemy...~
Głos ucichł... Ja czułem jakby coś we mnie pękło. Cały czas wierzyłem w kłamstwo. Moja matka była kimś złym... Tylko czy to zmieni sposób w jaki będę patrzył na świat? Moje spojrzenie na przeszłość napewno uniknie zmianie. I na sam głos... Nie widać było nic w mojej mimice. Jedynie wzrok tępo skierowałem w przestrzeń.
: 28 paź 2017, 23:25
autor: Ostatnie Ogniwo
Cisza nadal trwała, czułem się jakby mijały księżyce, wieki. Nie lubiłem tego, czekania na coś i to tak ważnego. Spojrzałem pytająco na Voza i wtedy usłyszałem z powrotem głos tego czegoś.
Historia była ciekawa i z każdym kolejnym słowem byłem coraz bardziej podekscytowany jak i lekko zacofany? Było wspomniane tyle rzeczy, jakieś bogi i jego rodzice. Imię ognistego oznaczało szaleństwo. Czyli był jakiś nienormalny czy coś? Nie wiedziałem i w sumie bałem się trochę pytać.
Z czasem historia zaczęła się rozkręcać, jego matka zjadała pisklęta i jego ojca? Chyba na to wskazywało, ale to wszystko było bezsensu.
– Co te bogi robią ze smokami – powiedziałem cicho, jakby sam do siebie i słuchałem dalej. Czyli głos sam nie wiedział co i jak. Ciekawość zjadała mnie od środka, ale skoro on nie wie to chyba nie warto pytać. Vozu się nie odzywał, zagapił się w dal. Ta historia na zawsze zmieni jego życie i znowu coś przeze mnie. Gdyby nie ta moja ciekawość.
Podszedłem bliżej smoka i usiadłem obok niego wpatrując się teoretycznie w ten sam punkt co on.
– Nie warto myśleć o tym co było, bo nigdy się to już nie powtórzy. Życie ciągnie się dalej i mimo tego, że kiedyś działy się złe rzeczy to każdy z nas brnie dalej. Życie smoka jest jak droga pod górkę. Czasami jest stromo i zmagamy się z trudami w życiu i innymi nierównościami, a czasami jest łagodnie i szczęśliwi wykorzystujemy łatwość życia. I tak idziemy pod tą górkę drogą, na której są zawsze niespodzianki, a kiedy osiągniemy już nasz szczyt droga się kończy i wtedy możemy zejść z górki. Po drodze upadamy, ale tylko po to, żeby powstać silniejsi i nauczyć się na błędach, więc chyba nie warto, aż tak bardzo się tym przejmować co było kiedyś. – rzekłem i znowu nastała cisza. Tylko tym razem był spokój, w ogóle nie czekałem na odpowiedź, cały czas myślałem nad historią.
: 30 paź 2017, 22:27
autor: Wirtuoz Szeptów
Trwałem w zamyśleniu. Mogło się wydawać, że już nigdy się z niego nie wyrwę. Bolało mnie to co chwilę temu usłyszałem. Prawda... Czy po tym jak ją usłyszałem chciałbym cofnąć czas i nie zezwolić duchowi na jej przekazanie? Chyba nie... W końcu przestanę wreszcie żyć w kłamstwie.
~ Myślisz, że da się po prostu żyć dalej po czymś takim? Jakby nigdy nic? Uwierz, że moja droga pod górę jest bardzo stroma... Właśnie zmieniła się w klif, którego tak po prostu nie ominę.~ Powiedziałem głosem już całkiem pozbawionym emocji. Nie odwracałem wzroku od tajemniczego pewnie nie istniejącego puntku myśląc uporczywie nad jednym pytaniem... Dlaczego?
~ To nie był mój błąd choć może masz rację. Nie zmienię przeszłości i choćby była najczarniejsza muszę z nią żyć. Wiesz... Chcę ci podziękować za to co zrobiłeś. Za to, że dzięki tobie wiem jakie mam szczęście, że mogłem dorastać tutaj. Nox hei Krwisty Kolcu.~
Powiedziałem zwracając łeb w stronę adepta. Dzisiaj już chyba za dużo wrażeń jak dla mnie...
// Kończymy?
: 01 lis 2017, 23:53
autor: Ostatnie Ogniwo
Dałem czas ognistemu na przetrawienie tego co właśnie usłyszał. Nie musiałem czekać długo na odpowiedź na moje słowa.
~ Oczywiście, że da się z takim czymś żyć dalej szczęśliwie. Ryłko musisz bardzo tego chcieć. Nie warto iść nigdy na szczyt pod na skróty. Przeszkodom trzeba stawić czoła, bo tylko tak można się ich pozbyć. Twoje życie zmieniło się w klif, a moje jest jednym wielkim klifem do góry nogami. Cały czas wszystko nie idzie po mojej myśli, jestem denerwujący i ciągle wplątuję się w kłopoty, ale zawsze chodzę uśmiechnięty, bo wiem, że co się ma stać prędzej czy później się stanie nie da się uniknąć większości rzeczy, bo i tak potem wrócą ~ odpowiedziałem na ostatnie słowa smoka.
~ Na mnie już pora łowco, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy i do tego czasu nie umrę na arenie ~ uśmiechnąłem się i wzleciałem kierując się w stronę obozu, pamiętałem cały czas o obietnicy, której dotrzymam choćby nie wiem co się stało.
// zt
: 03 lis 2017, 20:16
autor: Wirtuoz Szeptów
Wszystko to było tak... Świeże w tym złym znaczeniu. Trudno mi było przetrawić to na raz. Skonsternowany patrzyłem w dal słuchając tylko słów adepta. Hmm... Każdy czasem mówi słowa tak nie pasujące do wieku. Tak mądre, jakby padały z ust starego mędrca.
Nie odpowiadałem już adeptowi niczym innym poza skinięciami łba. Nie było potrzeby by mówić.
Jedynie uśmiechnąłem się słysząc ostatnie słowa Krwistego, by po chwili samemu wzlecieć w przestworza. Czas wrócić do domu...
// zt
: 20 gru 2017, 22:14
autor: Popiół Przeszłości
Nocny przyleciał tu nad ranem, tak by mieć cały dzień na następną nauke. Tym razem na prawdę wyjątkową, ponieważ z bardzo mądrym smokiem. Wzorem od dzieciństwa, powodem długich rozmyślań egzystencjonalnych. Ziewnął cicho i rozciągnął łapy po chwili siadając. Podrapał się po pysku jednym z szponków myśląc czy teren nada się na tą właśnie nauke. Cóż, jakby coś nie wyszło, zawsze można użyć maddary. To nie był żaden problem, samiec strasznie się stresował. Co prawda wszystko było wyjaśnione, ale zawsze wszystko mogło się popsuć. Wiedział, że zielona smoczyca może być szorstka i ostra. Tym bardziej dla niego, dla smoka z poza granicy, właściwie to jaja z rzeki. Nie był podobny do nikogo w tych ziemiach, więc na pewno nie jest z tąd. Po ostatniej rozmowie z cienistą zrozumiał, że świat potrzebuje nadzieji. Dlatego też jego misja zrobiła się bardziej istotna niz wcześniej. Brakowało mu wsparcia, brzemię było spore. Nie bał się, nie teraz...
: 16 sty 2018, 16:56
autor: Zmierzch Gwiazd
//Czemu się nie przypominałeś? X.x
Nocny musiał nieco poczekać aż starsza smoczyca dotrze na to dosyć odległe miejsce. Nie wiedziała, dlaczego chciał się uczyć aż tak daleko od terenów ich rodzimego stada, ale niech będzie, przecież nie będzie grymasić, czy coś.
Wylądowała nieopodal niego, przyciskając mocno skrzydła do boków. Zmierzyła wzrokiem adepta Ziemi, podeszła parę kroków bliżej. Pozwoliła sobie przysiąść przed nim. Przechyliła nieco łeb w bok, zadając Nocnemu Kolcu nieme pytanie, zaraz jednak dołączyła jeszcze słowne.
– Więc, czego chcesz się uczyć?
Jej ogon delikatnie wił się po ziemi, natomiast szmaragdowe ślepia przewiercały na wylot drobną sylwetkę przed sobą.
: 16 sty 2018, 17:13
autor: Popiół Przeszłości
Czarny samiec popatrzył na nauczycielkę. "Kamuflażu" Był jakoś mało gadatliwy, może nie chciał palnąć nic głupiego. Spokojnie stał sobie czekając na pierwsze pytanie wprowadzające w temat. Tak chyba najczęściej zaczynają się wszystkie nauki. Ta będzie na pewno wyjątkowa, z wyjątkowym smokiem. Głos był gruby i chłodny, zawsze powtarzano mu o szacunku dla starszych, a tym bardziej dla tych co rządzili. Jeszcze nie przywykł do nowej przywódczyni...jego matki. Czasami zastanawiał się czy kiedyś i na niego nadejdzie kolej? Pewnie nie, jego spojrzenie na świat różniło się od ich zasad stadnych. Współczuł co po niektórym, w końcu otrzepał się z zamyślenia. Trochę za daleko to zaszło, teraz już uważnie patrzył w ślepia zielonej smoczycy. Co dalej?
: 08 maja 2018, 10:28
autor: Delirium Obłąkanych
___Zjawiła się w tym miejscu w tylko jednym celu – potrzebowała pomocy. Nieważne jak bardzo nie chciała tego stwierdzać, bo uderzało to w jej poczucie wyższości nad całą resztą. Ale nie była szamanką, nie nauczono jej sztuki mielenia tych wszystkich ziół, nie potrafiła kierować maddarą w sposób mający naprawiać, a nie niszczyć. Dlatego też z niechęcią wysłała mentalne wezwanie do uzdrowicielki Ziemi, jednocześnie powarkując przy każdym mrugnięciu. Jej oczy – a właściwie cały jej organizm – nie były od dłuższego czasu oznakami zdrowia, ale teraz wyjątkowo nie mogła tego znieść.
: 12 maja 2018, 21:19
autor: Feeria Ciszy
Elesair usłyszała wezwanie. Zerwała się do lotu, chcąc pomóc chorej jak najszybciej. Nie było sensu zwlekać. Żadna choroba, czy rana nie była przyjemna. Im prędzej to załatwi, tym prędzej Chimera znów będzie mogła normalne funkcjonować.
Wylądowała w pewnej odległości od Cienistej. Resztę drogi przebyła pieszo. Gdy szła, dołączył do niej Kerrigan, który przysiadł na jej prawym rogu. Feeria przywitała Adeptkę krótkim skinieniem łba, po czym zabrała się za leczenie. Ptaszysko wykorzystało dogodny moment i zaczęło coś paplać, choć Uzdrowicielka, zbyt pochłonięta leczeniem, nie zwróciła na to większej uwagi.
– My jesteśmy Feeria Ciszy. Uzdrowicielka Ziemi. Pomożemy ci, tylko musisz poczekać, aż... Ten... Chwasty coś tam, coś tam.
Cisza przywołała do siebie trochę ostróżeczki polnej oraz jedną kamienną miseczkę. Wypełniła naczynie skroploną przez maddrę wodą i swoją energią zaczęła ją podgrzewać. Dorzuciła jeszcze płatki wybranego zioła i przez dłuższą chwilę czekała. Gdy całość już odpowiednio się zaparzyła, Elesair wyjęła płatki i je ostudziła. Wtedy kruk ponownie zabrał głos;
– To coś ma leżeć na powiekach. W jakiś magiczny sposób pomaga na zakażenia. – Oczywiście, przekaz nie mógł brzmieć po prostu: "to zioło zwalcza zakażenia". Zawsze musiał być "jakiś chwast" lub "jakieś tam, coś tam". Typowy Kerrigan...
Feeria podała Cienistej płatki i przez chwilę czekała, aż zastosuje się do "jej poleceń". Upewniła się, że wszystko jest jak powinno i przeszła dalej. Przyłożyła swoją łapę do boku szyi Adeptki, uważając przy tym, by nie była ona narażona na jad. Wolała nie sprawdzać jego właściwości... Tak swoją drogą, to ten jad przypomniał jej o poprzedniej Przywódczyni Cienia. Tej, która nauczyła ją smoczych run. Czy te dwie osoby mogły być ze sobą spokrewnione?
Wypuściła swoją maddarę i zebrała jej nici w to kolejnych poleceniach. Zaczęła od usunięcia zakażenia. Skrupulatnie usuwała każde ognisko choroby, jakie tylko napatoczyło się na promień jej energii. Potem, zajęła się przyspieszeniem procesu zaleczenia skutków choroby. Odnowiła tkanki na poszczególnych warstwach ślepi Chimery... Które, tak swoją drogą, też nie wyglądały najlepiej. Ale na te blizny nic już nie mogła poradzić. Złagodziła ból i usunęła wszelki brud, jak mógł trafić do oczu leczonej.
Uznawszy, że to powinno wystarczyć, brązowołuska przelała maddarę w ostatnie już polecenie i odsunęła się od Cienistej. Czy jej starania coś dały?
: 06 lip 2018, 11:04
autor: Milknący Szept
Wylądowała na ogromnej skale. Nie przyleciała tu w żadnym konkretnym celu. Był to raczej zwyczaj, by lądować czasem w celu odpoczynku, chociaż nie potrzebowała go tak bardzo i tak często jak niegdyś. Dzień był w zenicie, toteż jej platynowa łuska, fioletowe i błękitne pióra żywo błyszczały w świetle, wypuszczając na świat figlarne, trójbarwne refleksy. Jej smukły zad usadowił się na kamieniu, a sama Rek patrzyła w przestrzeń na wschodzie. Czarne Wzgórza były mało bezpiecznym, ale bardzo melancholijnym miejscem. Potrzebowała go teraz, aby pomyśleć. Źle się działo. Czy widział to ktokolwiek poza nią? Czy miała czas aby to rozważyć? Co powinna uczynić? Myśli zaprzątały jej głowę, a filigranowe ciało pozostawało lekko napięte. Jak czarodziej, który oczekuje na przeciwnika. Patrzyła na błękitne niebo jasnymi, zimnymi oczyma. Nieprzeniknionymi, hardymi. Jej drobne szpony z siłą opierały się na jednolitej skale. Co zrobić?
: 07 lip 2018, 18:53
autor: Delirium Obłąkanych
___Wywernowa czarodziejka miała słabość do Czarnych Wzgórz. Ze względu na swoją tajemniczą aurę nie było tutaj zbyt wiele smoków, które zazwyczaj wybierały bezpieczniejsze, bardziej urokliwe miejsca do spotkań, czy chociażby zwykłych przechadzek. Byli słabi w tak wielu aspektach, a to był kolejny z nich. Wybierali złudne poczucie bezpieczeństwa. A może po prostu lubili obserwować latające motyle i słuchać ćwierkotu ptaków? Nieważne. To i to oznaczało słabość. Głównie umysłu, co było szczególnie niesprzyjające.
___Dwułape smoki czuły się znacznie pewniej będąc w powietrzu, toteż nic dziwnego, że Plugawa wybrała tę formę podróży. Chude ciało było głównie niesione przez wiatr, nie było praktycznie potrzeby machania skrzydłami. Mały, czarny punkt był gdzieś dostrzegalny na horyzoncie, ale zbyt daleko, by w ogóle myśleć o jakiejkolwiek formie komunikacji. Nie, żeby była ona potrzebna... Prawda?
___Prawda?
___Był jednak pewien mały... Problem. Był nim wilk. A raczej cień, który przyjął ten kształt. Cieniste zwierzę z parą bystrych, błękitnych oczu zastrzygło prawym uchem, podchodząc do filigranowej smoczycy od tyłu. Bez wydawania jakiegokolwiek dźwięku. Niematerialne łapy muskały lekko podłoże, kita ogona kołysała się na boki. Cienisty wilczur po prostu szedł w stronę skały, jakby chciał ją zagarniać dla siebie. Nie zamierzał rezygnować tylko dlatego, że był tam już ktoś inny. Delirium, jakby wyczuwając, że coś zaraz się może wydarzyć, postanowiła zwrócić uwagę ku swojemu kompanowi, którego od Kołysanki dzieliły już może co najwyżej trzy ogony. Wywerna leciała frontalnie ku skale, mającej lada moment stać się miejscem walki, o ile nic takiego biegu wydarzeń nie zatrzyma. Delirium była więc coraz większym punktem, który w końcu zaczął przypominać smoka. Ale... Nie spieszyła się zanadto. Jakby w głębi duszy sama była ciekawa, co się wydarzy.
: 22 lip 2018, 18:13
autor: Milknący Szept
Nastrój Kołysanki tego dnia nie był najmilszy, choć powrót do obowiązków prawdopodobnie zmieniły to w ciągu ułamku chwili. A pracą Piastunki, jak uważała, były też rozmowy i relacje z innymi smokami. Wieczna nauka i oddawanie czci bogom. Nytba zrobiła z Melodii drogowskaz ku jej pomnikowi w świątyni, lecz pozostali, którzy warci byli tego by o nich wspominać?
Dostrzegła, że jeden z przelatujących smoków skierował się ku Skale, na której siedziała. Dość szybko wypatrzyła, że obcy wywernowy, raczej zbyt skomplikowanych kształtów jak na wywernę, leci prosto na nią. Kultura... żbicza mać. Kołysanka niepomna była tego, że za nią tuptał cień. Nie była magiem aby go wyczuć. W każdym razie... nie był on problemem.
Samica westchnęła krótko, wstała na swoje filigranowe łapy i płynnym ruchem cechującym młodych łowców oraz wojowników odłamu szybkościowego... zaskoczyła ze szczytu skały. Prawdopodobnie wydarzyło się to ogon od wilka, a przynajmniej kilka od Delirium.
Dlaczego to zrobiła? Być może wyczuła obca obecność lub chęć mordu? Czy Delirium zamknięta w świecie walki, może nawet zemsty, podniecona bitnoscia swojego Cienia mogła pomyśleć inaczej? Że ten żywy posąg nie miał... powodu rywalizować o miejsce na Skale? Nie usadowiła się. Uznawszy, że mogą to być codzienne rytuały smoczycy oraz nie mając ochoty na kontakt z obcymi... po prostu zaczęła oddalać się od Skały. Nie miała powodu zostać. Tym bardziej że potencjalny rozmówca albo latać nie powinien, albo bardzo perfidnie chciał na nią wpaść. Mogła uczyć pisklęta, lecz uważała, że starsze smoki powinny mieć już swój rozum.
: 30 lip 2018, 21:21
autor: Delirium Obłąkanych
___Czarodziejka zauważyła, jak filigranowa smoczyca zeskakuje ze skały. Och, cóż za szkoda. Tak łatwo coś oddawać tylko dlatego, że ktoś się zbliża? Co ciekawe, białołuska najwyraźniej nadal nie miała pojęcia o tym, że tuż za nią znajdował się widmowy wilk. Który bezszelestnie wskoczył na duży głaz, po czym położył się na nim wygodnie niczym król na tronie, wbijając wzrok błękitnych ślepi w oddalający się zad pachnącej siarką smoczycy. Pożegnał ją głośnym, złośliwym warkotem, mogącym z drugiej strony być czymś na kształt drwiącego chichotu.
___Delirium natomiast gładko wylądowała nieopodal, naprzeciw Melodii, jakby blokując jej przejście. Chociaż wyminięcie jej nie powinno i tak być problemem. Wychudzona wywerna uśmiechnęła się lekko kącikiem pyska, zlizując czarny kwas spływający po łuskowatych wargach i jak gdyby nigdy nic podeszła bliżej, wskazując szponami prawego skrzydła na skałę znajdującą się za Melodią.
___– Typowa cecha dzisiejszych, cywilizowanych istot. Zupełnie zapominacie o podstawach bezpieczeństwa. Tracicie instynkty narzucające ostrożność. – Mruknęła z rozbawieniem, nie przejmując się tym, że najwyraźniej utrudniła białołuskiej samicy oddalenie się. – To, że czegoś nie widzisz lub nie słyszysz nie oznacza, że tego czegoś nie ma. – Dodała, patrząc nie tyle na Ognistą, co na swojego kompana strzygącego czarnym, mglistym uchem. – Scanthlei, Hraeietharr.
___Wilk w odpowiedzi wydał z siebie dźwięk przypominający krótkie, psie szczeknięcie, ale nie wykonał żadnego ruchu mogącego sugerować oddalenie się od skały. Jak się położył, tak leżał, z czarnym łbem uniesionym dumnie ku górze. Plugawa znowu zwróciła uwagę ku pachnącej Ogniem samicy, wodząc po niej wzrokiem. Słabe, małe ciało. Prawdopodobnie kolejna kula u nogi smoczego gatunku. Do natychmiastowej eliminacji, gdy tylko pojawią się sprzyjające ku temu okoliczności.
___– Szukam kogoś, córko Ognia. – Z pyska Aenkryntith zszedł lekko kpiący uśmieszek, zastąpiony pełną powagą. – Czy imię "Ferida" sugeruje ci cokolwiek? – Zapytała, mrużąc nieznacznie ślepia. Na tarczy brązowych tęczówek zatańczyły jasne ogniki.
: 01 gru 2018, 17:09
autor: Płynący Kolec
Smok lubił tę okolicę. Niewiele przecinało się tu śladów innych mieszkańców tych terenów, było spokojnie, a drapieżników brakowało. Dlatego też, gdy postanowił poświęcić nieco czasu treningom, wybrał właśnie Czarne Wzgórza.
Szła zima. Czuł ją już w stalowobłękitnej woni powietrza, w chrupocie przemarzniętych, suchych liści pod łapami. Czas polowań przeminął – teraz, gdy do wiosny nie musiał pilnować sadu, miał więcej czasu. Czemu więc go nie wykorzystać, by nauczyć się tej ostatniej umiejętności – sztuki kamuflażu? Smoki młodsze od niego sięgały już po pełne rangi, a on? Zrobił, ile mógł, oczywiście. Dbał o stado, zbierał owoce, karmił. Ale czuł się trochę dziwnie z myślą, że jest najstarszym adeptem i nie zapowiada się wcale na zmianę tego stanu.
Przysiadł na skale, po czym ryknął. Nie wiedział, kto zareaguje, kto przyjmie zaproszenie. Miał jednak nadzieję, że osoba, która się zjawi, zechce podzielić się z nim swą wiedzą.
: 02 gru 2018, 1:36
autor: Enigma Horyzontu
//akcja fabuły przed napaścią na wodę jeśli to nie problem ^^'
Ostatnio dosyć często zdarzało jej się przebywać w okolicy Czarnych Wzgórz, zwłaszcza teraz kiedy mało co można było znaleźć do jedzenia a mięsa szukała w naprawdę w absurdalnych mięsach. A jak nie mięsa to owoców, chociaż teraz chyba nic nie rosło. Miała właśnie wracać na tereeny Ognia, do swojej jaskini, kiedy to usłyszała...znajomy ryk. No tak, przeecież to Smok! Lubiła go więc właściwie bez namysłu ruszyła na swych dużych skrzydłach w stronę z której dobiegał ów ryk. Wylądowała przed samcem i zapytała
– Coś się stało Smoku?
Coś za często się spotykają ostatnio. Ale w sumie to dobrze.
: 02 gru 2018, 3:55
autor: Płynący Kolec
Uśmiechnął się na dźwięk znajomego głosu. Zrobił parę kroków naprzód, by dotknąć lekko nosem szyi smoczycy, wdychając jej zapach, tak znajomy, a przy tym tak odmienny. Rosła, tego nie mógł jej odmówić. Kolejna osoba, którą poznał jako pisklę, wstępowała w wiek dorosły... Czy to oznacza, że on się starzał? Wolał nie dopuszczać do siebie tej myśli, nie chciał jeszcze przyjąć do wiadomości, że więcej czasu za nim, niż przed nim. Jej woń nabrała od ostatniego księżyca tej pastelowej miękkości, sugerującej dojrzałość. Wkrótce dochowa się własnych piskląt – czy on mógł powiedzieć to samo o sobie?
– Jak zwykle, dobrze cię widzieć Havi. – zamruczał, uśmiechając się, uparcie używając tego wyrażenia mimo opaski kryjącej niewidome ślepia – Cieszę się, że akurat ty odpowiedziałaś na moje wezwanie. Nie stało się nic złego. Szukam kogoś, kto zechce towarzyszyć mi w treningu, a przy odrobinie szczęścia, podzielić się swoją wiedzą z zakresu kamuflażu.
Przechylił lekko łeb, unosząc uszy i kierując je w stronę smoczycy, jakby pytająco. Czy poświęci mu swój czas?