Strona 17 z 31
: 14 kwie 2019, 13:22
autor: Posępny Czerep
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Podobało jej się, że Strażnik w jakiś sposób się jej boi. Yay, wreszcie to nie ona musiała się bać kogoś, tylko ktoś jej! Cóż za emocje. Presja również usiadła, przewracając się niezdarnie z grzbietu na brzuszek i pomagając sobie ramionami skrzydeł w złapaniu równowagi. Trochę bolał ją grzbiet po upadku, ale dzieci raczej nie rozpamiętywały długo stłuczeń. Zrobiła zaskoczoną minkę, gdy drzewny zaczął coś opowiadać o stadach i najwyraźniej ją przeprosił. No cóż. Może mu wybaczy. A może będzie złośliwa? Kto wie, kto wie.
Zwróciła jednak uwagę na coś jeszcze, wyjątkowo skupiona na słowach rozmówcy.
– Chwil-uu-nia. Strrrrasznik? Czyli Ty pilnujesz? – Skrzywiła się, próbując powtórzyć i odmienić obce słowo
– ...Podstępów? – Coś jej się tutaj kompletnie nie zgadzało. Najpierw ta szyszunia mówi coś o tym, że ona pilnuje, a teraz się sama przedstawia jako pilnownik. Czy dorośli kiedykolwiek trzymali się logiki?
– Ja nie robię żadnych podstępów, nie trzeba mnie pilnować! – Pisknęła gniewnie, pokazując wyjątkowo długie rządki małych jeszcze ząbków.
– Jestem Aank – Odpowiedziała po prostu, dumnie strosząc grzywę i wypinając cherlawy cyc. Poczuła się nieco urażona na zwrot "CZYM jesteś", ale puściła go łaskawie mimo uszu. Ciekawość jednak brała górę i pisklę nie mogło wytrzymać dłużej trwania w jednym miejscu. Podniosła zadek wymachując przy tym łuskowanym ogonkiem i zaczęło obwąchiwać łapę Strażnika. Przystanęła nawet na tylnych łapkach i paluchami zaczęła delikatnie obmacywać rąbek szyszkowatej łuski, a nawet puknęła w nią parę razy paznokciem, jakby na własne zmysły musiała się przekonać, że nie ma halucynacji i smok nie jest obrośnięty drewnem.
: 23 kwie 2019, 5:47
autor: Strażnik
Bał to zbyt wiele powiedziane! Zachowywał jedynie rozsądną ostrożność, w razie gdyby stworzenie miało skoczyć na niego w dzikiej furii, a potem skorzystać ze swoich duszkowych umiejętności podczas jego próby obrony. Nie miał ochoty kończyć z przypalonym zadem albo obudzić na następny dzień w innym miejscu. Czysty, krystalicznie czysty rozsądek był to w takim razie...
Niezdarny sposób poruszania czy wyjątkowo pisklęce rozumowanie nie likwidowały potencjalnego zagrożenia, więc zamiast wzdychać nad słodyczą tego brudnego stwora, Strażnik kontynuował obserwowanie go w skupieniu, przymrużonymi ślepiami. Jak idiota próbował zresztą znaleźć w jego rozumowaniu jakiś rytm czy ukryte znaczenie, jakby włochacz przekazywał mu jedynie zaszyfrowane treści. Czy duszek uważał, że drzewny jest fałszywy? Czyżby go obserwował i doszedł do takiego wniosku? No bo Strażnik Podstępów nie brzmiał na osobę baczącą aby nie kłamano, a przeciwnie, jak wartownik nieprawdy, który stale wykręcał cielsko, byle nie padło na nią światło dzienne. Sam się skrzywił na tę myśl.
– Ostępów, nie podstępów. To las... głębszy, gęstszy, bliżej matecznika– wyjaśnił niezgrabnie, nieszczególnie zadowolony z konieczności tłumaczenia na głos imienia, za którym zazwyczaj średnio przepadał – Nazywam się tak ponieważ– kontynuował mimo to, żeby Aank nie odważyło się dorobić własnej interpretacji –takie zestawienie słów kojarzy się z osobą godną powierzenia jej obowiązków, czy... z osobą która będzie bronić tych niezbadanych, niedostępnych dla obcych oczu miejsc, co w interpretacji można przełożyć na tajemnice, albo prostu bezpiecznie ukryte legowiska– Takiż z niego nagle filozof co? Imię wybrzmiewało najlepiej gdy miał beznadziejny humor i musiał zaszyć się w najgłębszej części gaju, żeby nikt nie zawracał mu zadu.
– Zamieszkujesz od dawna ten rejon? Na pewno masz jakąś funkcję, którą tu pełnisz– pytanie właściwie podobne do wersji w której nazwał Aank strażnikiem, ale być może wtedy nie zrozumiało co miał na myśli.
: 16 sie 2019, 12:38
autor: Kuszenie Diabła
Ur nie przepadał za więzią, którą nałożyła mu biała smoczyca. Nie przepadał za wykonywaniem jej poleceń, ale musiał zaakceptować to, że okazała się od niego silniejsza. W gruncie rzeczy nie miał już wyboru. Całe szczęście, że nie potrzebowała jego nieustannego towarzystwa i korzystając z tego wrócił do Puszczy, aby zaznaczyć swój teren. Zupełnie nie spodobało mu się to co zastał, a dokładnie drugiego, dorosłego przedstawiciela swojego gatunku, który bezczelnie myszkował na JEGO rewirze.
Zaryczał wściekle, zwracając na siebie uwagę przeciwnika, po czym wstał z przednich łap, stając się dwa razy większy. Racice nieco rozsunął, zapewniając sobie większą stabilność, mięśnie mimowolnie rozluźnił, aby nadto się nie zmęczyły, ale też były gotowe do ruchu. Krótki ogon zakończony kitą nieco uniósł, żeby dodatkowo pomagał mu w zachowaniu równowagi. Błyskawicznie podniósł tylko jedną z zakończonych ostrymi szponami łap. Pierwszy cios zdecydował się wymierzyć prosto brzydki pysk przeciwnika, miał być szybki i precyzyjny. Chciał długimi pazurami przejechać po jego poliku, zostawiając dość płytkie, ale rozległe rany, może nawet zahaczając o wrażliwy nos. Polegał na swoim refleksie, nie sile, co okazało się zgubne. Nie wyszło mu to zbytnio i właśnie wtedy pierwszy raz w życiu dopuścił do siebie myśl, że mógłby spróbować inaczej. Może to więź ze smoczycą sprawiła, że był zdolny do takich myśli. Nie miał jednak wiele czasu na pomyślunek, bo musiał sparować cios drugiego biesa. Ten rzucił się na niego, a Ur korzystając ze swojej siły, złapał jego łapy w locie i odrzucił w bok, uniemożliwiając atak. Zrobił wtedy wszystko, aby nie stracić stabilności. Zaparł się szerokimi racicami w ziemię, ugiął nieco kolana i nie spuszczał wzroku z lecących w jego stronę łap. Musiał je złapać w dobrym momencie, inaczej byłoby już po nim. Rozczapierzył pazury i rozsunął palce, bo jego ruch nie miał na celu zranić przeciwnika, tylko uniemożliwić mu atak. Gdy mu się to udało, poczuł swoją przewagę i zapragnął zabawić się trochę tą walką. Następny cios który wymierzył miał być brutalny, aby go wykonać znów uniósł lewą łapę i zakrzywił palce, aby wszystkie pazury skierowane były w tą samą stronę. Zamachnął się, spinając mocno mięśnie ramienia i usztywniając nadgarstek, po czym skierował cios na szyję przeciwnika. Chciał zanurzyć czarne pazury głęboko w przestrzeń nieco ponad obojczykiem, po lewej stronie. Jego łapa była wręcz do tego stworzona. Szeroka i silna, uzbrojona w grube i ostre szpony, które z łatwością wbiją się w skórę i wyrządzą dużo szkód. Przy odrobinie szczęście trafi w jakąś ważną żyłę. Tym razem mu się to udało i z satysfakcją poczuł jak gładko jego szpony zatapiają się w ciało. Wyrwał je z rykiem na ustach, patrząc jak krew tryska z rany, a jego przeciwnik kuli się z bólu. Nie poddał się jeszcze, zamiast tego wymierzając w oczy Ura kolejny cios. W odpowiedzi, czerwonogrzywy bies postanowił znów skorzystać ze swojej siły, blokując cios za pomocą swojego ramienia. Poczekał na moment, w którym łapa młodszego osobnika znajdowała się w wystarczająco blisko i uderzył ją od spodu, mniej więcej w połowie długości między łokciem a nadgarskiem. Uderzył na tyle mocno, że podbił ją w górę, ale nie na tyle, aby zrobić przeciwnikowi krzywdę. Mogło pozostawić siniaki, ale raczej nic poważnego, nie żeby Ur się tym przejmował. Po bloku od razu przystąpił do ataku. Padł na cztery łapy, wbijając szpony w ziemię, aby zyskać na przyczepności i wyrzucił kosmaty łeb do przodu. Rozwarł szczęki pełne zębów równie ostrych jak szpony i wymierzył cios na przedramię przeciwnika. Chciał zacisnąć kły na ręce i ją zmiażdżyć, całą siłą jaką miał w szczękach. Zaatakował blisko wrażliwego nadgarstka, tak aby wyrządzić jak najwięcej szkód. Poczuł pękające kości i krew zalewającą mu pysk, co rozwścieczyło go jeszcze bardziej. Przed następnym atakiem znów obronił się czystą siłą.
Czarnogrzywy bies próbował ugryźć go w kark, pomimo ochraniającej go gęstej grzywy. Ur w odpowiedzi uniósł łeb najszybciej jak potrafił, uderzając twardym łbem w szczękę przeciwnika, być może nawet wybijając kilka zębów. Krew lecąca z pyska młodzika nie należała do biesa, mogła więc świadczyć o przegryzionym języku. Ur czuł, że walka dobiega końca, dlatego wpadł w swojego przeciwnika, swoje szczęki znów kierując w stronę szyi, ale chcąc zanurzyć je w takim miejscu, żeby przebić tchawicę. Zacisnął je mocno i przez dłuższy moment nie puszczał, aby wgryźć się jeszcze mocniej. Gdy puścił, ten drugi chciał jeszcze atakować, ale już się nie bronił. Kontratakował, wbijając mu w oczy szpony obu łap i pozbawiając wzroku. Z wcześniej poranionej szyi sączyła się krew i uciekała wrac z życiem.
Ur z rykiem pełnym zadowolenia zeskoczył z przeciwnika. Obronił swój teren. Podobał mu się zapach krwi. Zostanie tu jeszcze chwilę, a potem ruszy dalej, w poszukiwaniu kolejnego przeciwnika.
: 26 sie 2019, 17:08
autor: Fantom Zamętu
Kolejna wyprawa zakończona sukcesem... prawdopodobnie. Pokręcił głową wytrzepując z grzywy resztki połamanych gałązek i zdjął z barku niewielką, prowizoryczną "torbę" zrobioną z jakichś losowych kawałków skóry znalezionych w grocie i posklejanych na wzór toreb, które zazwyczaj miał przy sobie ojciec gdy wyruszał na poszukiwania ziół. "Dzieło" niedoszłego adepta nie wyglądało zachwycająco, dodatkowo rozrywało się w kilku miejscach i istniało ryzyko, że zawartość zostanie zgubiona gdzieś po drodze... ale spełniała swoje zadanie w wystarczającym stopniu, przynajmniej według pisklaka.
Położył ją luźno na ziemi, po czym sam ułożył się w pobliżu, układając swoje podłużne cielsko na miękkiej trawie i rozejrzał się wokół. Jego tymczasowa "kryjówka" wyglądała obiecująco, miał chwilę aby przyjrzeć się swoim znaleziskom i wątpił żeby ktokolwiek zakłócił jego spokój w takim miejscu. O ile nikt przechodzący w pobliżu nie zainteresuje się intensywnym, niepasującym do tego miejsca zapachem najróżniejszych ziół i dymu. Ostatnimi czasy ojciec sporo palił, nic dziwnego, że specyficzna woń ciągnęła się także za młodym.
Mruknął cicho na myśl o Darze – jego stan wciąż go martwił, a pisklak nie wiedział jak na to zaradzić. Spędzał sporo czasu w grocie opiekując się młodszym bratem aby odciążyć ojca, a gdy Lorthic zdecydował się go zastąpić, ruszył na poszukiwania najróżniejszych ziół i roślin z nadzieją, że uda mu się znaleźć coś przydatnego i wspomoże stado w uzupełnianiu składu. Szkoda tylko, że nie posiadał żadnej wiedzy na temat ziół i zbierał wszystko na chybił trafił – wliczając w to też każdy interesujący przedmiot jaki spotkał na swojej drodze.
Wysypał zawartość torby na ziemię i zabrał się za segregowanie. Ułożył trzy oddzielne kupki, składające się z różnych rodzajów przedmiotów, a same rośliny poukładał gatunkami (oczywiście na oko, więc wszelkie podobne listki trafiały w to samo miejsce).
I w ten sposób pierwsza kupka składała się właśnie z "ziół" – najróżniejsze listki czy nawet całe łodyżki przyozdobione drobnymi kwiatami, dziwnie wyglądające owoce, a nawet kawałki kory zerwane z drzew. Samczyk obejrzał je jeszcze, porównując do roślin znajdujących się w składzie, po czym skupił się na reszcie przedmiotów.
Druga kupka składała się z... kamieni. Tak, drobnych, błyszczących kamyczków znalezionych głównie w okolicach rzek, czy nawet na ich dnie (gdy młodzik sprawdzał czy nie kryją się tam żadne ciekawe rośliny). Wyglądały na tyle ładnie, że wężowy nie potrafił oprzeć się pokusie i zebrał te wyglądające najciekawiej – wśród kilku zwykłych "szaraczków" znajdowały się też kamyki innych kolorów, mieniące się pod wpływem światła. Może uda mu się z nich zrobić coś ciekawego?
Ostatnią grupą były kwiaty. Zebrane głównie na łąkach czy też w lasach. Młody zdawał sobie sprawę, że większość z nich zapewne nie ma żadnego ciekawego zastosowania, ale podobały mu się ich różnokolorowe barwy i przyjemny zapach, więc zdecydował się zabrać trochę ze sobą. Z jakiegoś powodu miło mu się kojarzyły.
I gdy wszystko zostało posegregowane, przyszły adept wrócił do "ziół" i zaczął przeglądać po kolei każde z nich, zwracając uwagę na ich wygląd czy zapach i porównując je do tego co widział w grocie ojca. Chciał odrzucić to co wydawało mu się najmniej przydatne, a resztę zabrać ze sobą i podzielić się swoimi znaleziskami z Darem.
: 29 sie 2019, 14:20
autor: Legenda Samotnika
//bardzo przepraszam, że długo nie odpisywałam, nie miałam internetu ^^'
Spacerował właściwie bez większego celu. Nie chciał przesiadywać w grocie, gdy było tam głośno, a na terenach Ognia często był w jakiś sposób zaczepiany. Nie podobało mu się to, więc... ruszył na tereny wspólne, szwendając się po lasach bez powodu. Od czasu do czasu, zatrzymywał się i rozglądał po okolicy, aby nie zgubić drogi powrotnej, czasem też niezdarnie próbował coś upolować. Raz niemal złapał szarą mysz, ale nawet ona zdołała wymknąć się spod jego łap. Z westchnięciem odprowadził ją wzrokiem po czym ruszył dalej.
Niespodziewanie do jego nosa dotarł dziwny zapach dymu. Był inny od zwykłego dymu ognia, raczej przypominał jakieś spalone zioła. Zaciekawiony Adept ruszył za zapachem, zatrzymując się niesłyszalnie za drzewami i ukrywając się przed wzrokiem nieznajomego. Przyglądał mu się chwilę, a później zaczął śledzić wzrokiem jego ruchy. Widział zioła, kamyki i kwiaty, więc założył, że nieznajomy musi być Uzdrowicielem lub, co bardziej prawdopodobne, do tego zawodu aspirującym. Po chwili zawahania wynurzył się z szumiących zarośli, starając się nie przestraszyć wężowego swoim nagłym pojawieniem się. Podszedł ostrożnie i kiwnął mu łbem na powitanie. Zdecydował się wyjść między innymi dlatego, że jego przyjaciółka chciała zostać Uzdrowicielką, a on chciał jej jakoś pomóc (a raczej zaimponować). Przyszło mu na myśl, że może ten smok wyglądający jakby był w podobnym wieku będzie w stanie podzielić się jakąś ciekawą wiedzą... Mina Zwierzchniego była poważna, ale w oczach nie było wrogości. Stał tak i milczał, czekając na reakcję wężowego. Nie potrafił zidentyfikować jego Stada po zapachu, bo za bardzo maskowała go woń dymu, jednak obcy nie wyglądał groźnie oraz nie pasował do opisu Równinnych.
Być może wyjdzie z tego spotkania coś ciekawego.
: 11 wrz 2019, 15:34
autor: Fantom Zamętu
//I ja też przepraszam za brak odpisu, zagrzebałam się w nieobecnościach D:
Ten liść do tej grupy, tamten nie wygląda zbyt dobrze więc trzeba się go pozbyć, natomiast tamten nie wygląda jakby był zbyt użyteczny... uh, rośliny wysuwały mu się spomiędzy pazurów, a powiewający od czas do czasu wiatr przewracał niewielkie grupki, dodając młodzikowi jeszcze więcej pracy. Skrzywił się lekko widząc wyniki swoich działań, lecz nie poddawał się nawet na moment, całkowicie skupiając się na wykonywanych czynnościach.
Tak bardzo, że aż nie zauważył obcej obecności.
Dopiero gdy intensywny zapach siarki, charakterystyczny dla Stada Ognia, dotarł do jego nozdrzy, wężowy gwałtownie uniósł łeb spoglądając złotymi oczami na nieznajomego. Czemu tu był inny smok? Czyżby jego kryjówka okazała się niewystarczająco dobra? A może przypadkiem zajął czyjeś miejsce?
Nieco zmieszany skinął łbem w odpowiedzi na przywitanie skrajnego i przez dłuższą chwilę nie odezwał się słowem, jakby czekając na jakąkolwiek reakcje. Jego wzrok na moment wrócił do zgromadzonych roślin, lecz koniec końców młodzik przełamał się, odłożył listki które trzymał w szponach i powoli podniósł się, siadając naprzeciw futrzastego ognika.
Co teraz? Miał z nim porozmawiać? A może spróbować go przepędzić? Czy może po prostu powiedzieć, że jest zajęty i nie chce żeby ktoś mu przeszkadzał? Ciało granatowołuskiego zadrżało lekko ukazując niewielki dyskomfort, podczas gdy końcówka ogona gwałtownie kołysała się na boki. Młodzik wziął głębszy wdech, po czym otworzył pysk w końcu przerywając panującą ciszę.
– Co tu robisz? – rzucił nagle, spokojnym lecz nieco zakłopotanym głosem w którym jednak nie było słychać żadnych pretensji.
Kirvoith... nie był zbyt dobry w kontaktach z innymi smokami. Nie znał praktycznie nikogo ze swojego stada, nie wspominając o osobnikach należących do innych grup. Właściwie było to jego pierwsze spotkanie ze smokiem z obcego stada.
Także nic dziwnego, że nie miał pojęcia jak rozpocząć rozmowę ani jak zachowywać się przy pierwszym spotkaniu, prawda? Być może obcy poradzi sobie nieco lepiej?
O ile przybył tu w przyjaznych zamiar i nie spróbuje zaraz przegonić Kirvoitha z "jego własnej" kryjówki. Taki scenariusz też przeszedł przez myśl wężowemu, lecz ten szybko go odrzucił z nadzieją, że jednak wszystko potoczy się nieco lepiej.
: 28 paź 2019, 20:39
autor: Ruda Ciocia
Lazł.
Robił sobie przerwę od przesiadywania z pisklętami.. Chociaż miał ich wiele, zbyt wiele. Jednak trzeba było w dalszym ciągu dbać o kondycje.. A ostatnio podczas ganiania za tymi swoimi jaszczureczkami, stwierdził dosyć stanowczo że kondycja mu spadła i coraz szybciej łapie zadyszkę. Trzeba było to zmienić.
Wczesnym rankiem wybrał się na wspólne. Nie mógł sobie odpuścić oczywiście zawrotnych popisów powietrznych, wszelkich spirali, ósemek, slalomów.. W powietrzu czuł się jak ryba w wodzie, jego lot był płynny i jednocześnie nie brakowało mu gracji, jakoby sam był smokiem powietrznym.. Chociaż geny miał północne. Wylądował gładko na środku ukrytego zagajnika, trzymając jeszcze rozłożone przez chwile motyle skrzydełka.. W sumie coraz bardziej się zaczął się do nich przekonywać.. Może to przez Szyderce samoocena mu skoczyła? Ale teraz..
Lazł.
Okazało się że niezbyt mu się chce ćwiczyć i biegać.. Smutne, dopadła go już starość?
: 29 paź 2019, 0:01
autor: Lawina Obłoków
Póki co nie potrafiła latać, więc pozostało jej przedrzeć się przez gęste krzewy, krzaki i inne zarośla. Kolejny punkt jej wycieczki i kolejne przeszkody na trasie. Nie zamierzała się poddać. A już na pewno nie, kiedy zobaczyła istotę przecinającą niebo wygibasami. Niczym tańczące płomienie na niebie.
–Ułooooooo
Wydała z gardła dźwięk zachwytu. Ukradkiem zerknęła na swoje skrzydła i zmarszczyła czoło, krzywiąc się w grymasie. Ona też da tak radę! Tylko… innym razem. Tak, innym razem. Łapkami rozgarniała rośliny i łamała gałązki. Dostanie się na drugą stronę, choćby miało jej to zająć cały dzień! Cierpliwie, aczkolwiek robiąc przy tym dużo hałasu, przedzierała się do serca zagajnika. Dociskała skrzydełka do ciała, nie chcąc ich poszarpać o ciernie.
–Tutaj wylądowało! Nivis pomóż ugniatać gałązki!
Zaskrzeczała w stronę nowej koleżanki. Chociaż nie przemyślała do końca, że futerko bezskrzydłej może się wplątać w kolce krzewów. Ją samą też kłuły w boczki, łapy i zadek, ale była na tyle zdeterminowana, żeby nie zwracać na to aż takiej uwagi. Nie odpuści. Nie i koniec.
–Chcę zobaczyć co toooooo!
Chmurka nie należała do cichych smoków, nie dało się ukryć, że prędzej ją usłyszysz, niż zobaczysz. Do tego była uparta jak… Jak coś, co jest uparte najbardziej na świecie. Ale czy takie właśnie nie były pisklaki? Uparte, ciekawskie i głośne. Przede wszystkim głośne.
: 29 paź 2019, 8:11
autor: Lisia Mistyfikacja
Gęsty zagajnik okazał się dla pisklaka ogromnym koszmarem. Miała wrażenie, że las próbuje opleść ją swoimi cierniami i uwięzić na zawsze, dlatego nieco panikowała, kiedy zieleniny w jej otoczeniu było za dużo i czuła ją na każdym centymetrze ciała. Futerko nie było najlepszą ochroną przed roślinnymi kolcami, jednak lepsze to niż nic. W miarę zgrabnie wyginała swoje ciało, tak jak tylko potrafiła, aby mieć jak najmniejszy kontakt z cierniami. Dlatego też usadowiła się za Chmurką, aby ugniatać już i tak ugniecione krzaki. Oszustwo być może, ale nie myślała o tym za dużo. Jej ugnjatanie to i tak tylko zwykłe chodzenie. Starała się po prostu iść przed siebie.
– Co tam widzisz? Co? Ja też chce widzieć, pokaż mi! – Mówiła, rozglądając się dookoła, jednak wokół to samo. Zieleń, brąz, krzaki, drzewa i nic czego nie widziałaby już wcześniej. – Co jest taki Uoooo? – Zapytała, jednak jej koleżanka dostrzegła, jak TO wylądowało. Będą mogły przyjrzeć się z bliska.
– O- okej! – Wyrwała się z ostrych rozmyślań, na temat tego co to może być, kiedy Chmurka kazała jej ugniatać krzaki i gałązki.
Ugniatała.
Ugniatała jak tylko mogła, mimo że nie była do tego stworzona. Łapki ją rozbolały, ale się nie poddawała.
Ona też chciała to zobaczyć. Czymkolwiek by to nie było. Wydostały się z gęstego gąszczu na bardziej znośny teren. Dostrzegły wtedy smoka. Puchatego smoka. Nivis zastygła w bezruchu. Wiele roślinnych rzepów przylepiło się do jej futerka, zabierając się na gapowiczą podróż.
W końcu potuptała w stronę nieznajomego smoka i mu się przyglądała z uśmiechem.
– Uaaaa! Jakie ma pan dziwne skrzydła! Ja też bym chciała skrzydła, żeby latać taaaaak wysoko! – Powiedziała zgodnie z prawdą, jednak niestety pozostanie to marzeniem nie do spełnienia.
– Swoją drogą jestem Nivis, a to Chmurcia i obie należymy do stada Wody. – Powiedziała dumnie, szybko wypytując się o imię nieznajomego smoka.
: 29 paź 2019, 15:35
autor: Ruda Ciocia
Uszy zastrzygły, słysząc hałas. Delikatna Melodia rozniosła się po zagajniku, kiedy to bogate zdobienie wygrało swoją pieśń. Słyszał jak odgłosy pękających pod naporem małych ciałek gałązki są słyszalne coraz bliżej i bliżej.. Aż siadł z tego wszystkiego i zaczął nucić pod nosem. Łatwo było zgadnąć że zbliżają się do niego jakieś nieduże smoczydełka, bowiem gdyby szedł tutaj jakiś smok pokroju Iluna, odgłosy byłyby bardziej.. Zamaszyste.
Woń Wody uderzyła go w nozdrza, kiedy maluchy wyłoniły się z Zagajnika całe w wszechobecnej roślinności.. I delikatnie się zmartwił. Nie to że był zły o ich podejście, bardziej o to że są tak ufne i – Znów Bez opiekunów. Rozejrzał się jedynie ślepiami za ewentualnym kompanem, próbował nosem wychwycić jeszcze jeden zapach, który mógłby wskazywać na czającego się nieopodal opiekuna. Jednak nie wyczuł nic. Niedobrze.
Ogarnęła go złość. Miał wrażenie że Woda składa się z samych młodych adeptów i piskląt, które żyją same sobie. Świat jest niebezpieczny, nawet Wolni sami się do tego przyznają.. Rozmowa z Poszeptem nie poprawiła jego zdania a co spotkanie z jakimś Wodnikiem, nigdy do czynienia nie miał ze smokiem starszym od Suitha chociażby. Jednak przeniósł wzrok i posłał młodej kuleczce futra rozpromieniony uśmiech.
– Ooh a więc Chmurka i Nivis ze stada Wody, tak? Miło mi was poznać, jestem Burdig – zagaił, zniżając swój łeb ku nim, przekręcając go z zainteresowaniem.
– No fakt.. Widzę że los nie dał Ci skrzydełek.. Ale to nic! Mogę wziąć Cię na swój grzbiet i razem polatamy! – przeniósł wzrok na Chmurkę – A Chmurka polata z nami.. Umiesz latać kochanie? – Tak, będzie dla nich dobry.. Pisklęta niczym nie zawiniły że ich stado jest, jakie jest. No i jak tutaj nie okazać serca, skoro one wyciągają swoje do Ciebie?
: 29 paź 2019, 19:07
autor: Lawina Obłoków
Ukryty zagajnik zdecydowanie zasługiwał na swoją nazwę, szczególnie jak nie potrafiło się latać. Ciemny maluch aż się zmęczył przeprawą przez chaszcze, a zabawa dopiero miała się zacząć.
–To jest takie uoooo!
Zaskrzeczała radośnie, kiedy w końcu udało im się przedrzeć przez kłujący mur. Wskazała pazurem na północnego smoka. Zaraz wbiła wzrok w puchatą koleżankę, obserwując jak ta zastyga. Sama też na chwilę zawahała się przez to. W takich chwilach nie zazdrościła jej futra, jakieś dziwne rzeczy się do niej poprzyczepiały i nie wyglądało to, jakby miały ochotę ją puścić. Później jej z tym pomoże. O ile nie zapomni.
–To smok!
Oznajmiła energicznie, zapominając, że chwilę wcześniej nie wiedziała, czy podejść. Ruszyła w jego stronę, trzymając się blisko rówieśniczki.
–Tak, do Wody, a ty? A ty?
Nie da Nivis monopolu na pytania. Też miała kilka, ale nie chciała się jej wcinać w zdanie, więc czekała, aż ta skończy mówić i dopiero wystrzeliła z pytaniami, uważnie obserwując grzywiastego samca.
–A co ty masz w nosie? Burdig? Cześć! Ojej w uchu też coś masz! Co to? Ale masz skrzydła! Jak… Jak… Motylek! Lubisz motylki?
Polatają! W końcu będzie mogła dotknąć obłoczków! Tyle czasu na to czekała. Była strasznie ciekawa czy w rzeczywistości są tak miękkie, na jakie wyglądają. Planowała położyć się na nich jak tylko tam doleci. A później zasnąć. Bo dzień był męczący, chociaż dzisiaj wyjątkowo nie robiła nic ciężkiego. Wystawiła języczek w zamyśleniu, a pazurkiem kreśliła koślawe wzorki na ziemi. Nie chciała się przyznać, że nie umiała latać, ale z drugiej strony, jeśli to zrobi to może ją nauczy. Wtedy będzie mogła polatać z Tancerzem. I mama będzie dumna. Na pewno. Wszystkim się jej pochwali.
–Nooo, no ja to tak trochę nie umiem… ale się nauczę! O! I będę latać tak super, jak ty!
Oblizała czubek nosa i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
: 30 paź 2019, 8:03
autor: Lisia Mistyfikacja
Kiedy Chmurka zaczęła gadać, trudno było wyczuć Nivis odpowiedni moment na wypowiedzenie się. Moment ciszy, w którym Chmurka zaraz nie zacznie kontynuować swojej wypowiedzi albo nie zaczynie nowej. Też nie chciała być niegrzeczna, dlatego się nieco wycofała, zbyt speszona na wcinanie się w rozmowę. Usiadła sobie i próbowała odczepić rzepy przyczepione do jej futerka. Nie wszystkie dała rade zdjąć, jednak zrobiła, co mogła. Przysłuchiwała się rozmowie smoków, siedząc grzecznie.
Ożywiła się nieco, słysząc o lataniu. To pewnie nie było to samo, ale niestety jedynie na to mogła sobie pozwolić. Cóż... Jak podrośnie, to przestaną ją wozić, mimo że nie zapowiada się na dużego smoka. Musiała więc korzystać z czasu, w którym wolno jej więcej.
– Jasne, że chce! – Powiedziała z uśmiechem, podnosząc się spowrotem na cztery łapki. Już zdarzyło jej się latać na grzbiecie innego smoka. Była ciekawa jak będzie tym razem.
: 31 paź 2019, 2:42
autor: Ruda Ciocia
Zaśmiał się pod nosem na ich ekscytacje. Ohhh jakież one były rozczulające! Chochlik miał ochotę je obie zabrać ze sobą do groty i nikomu nie oddać!.. Ale przecież nie kradł piskląt, poczciwy smok z niego był (NO, powiedzmy że większość czasu).
– Ja jestem z Plagi i jestem Piastuneem. Więc bardzo dobrze trafiłyście, bo na locie znam się jak mało kto! I nie tylko na tym oczywiście. – wyjaśnił łagodnym i ciepłym tonem, przeskakując ślepiami do małych, uroczych owocków. Na komentarz o kolczykach jeszcze bardziej się uśmiechnął, chociaż nie dziwił się – Akurat smoki nie były tutaj zaznajomione z tak ekstrawaganckimi bibelotami, co odróżniało w jakiś sposób Burka od smoków, które nie miały do czynienia z ludźmi. Nie dało się ukryć, był przesiąknięty ludzkimi tradycjami, jednak wiedział iż jednak jest czterołapym stworem. Czy tam stworzonkiem, puchatym stworzonkiem.
– Ohh uwielbiam motyle! Są takie śliczne i.. Wolne! A co do tych błyskotek, to są kolczyki. Jak sobie już polatamy to mogę wam dać po jednym, na pamiątkę. – Rozkoszność rosła i rosła w tej rozmowie i mógłby z nimi tak przepaplać pół dnia ale to niczego w sumie by ich nie nauczyło.
Chyba że rozmawialiby o stadach..
– A więc.. Zaczniemy sobie od pozycji. Łapy rozstawione szeroko, jednak nie za szeroko żebyście się nie wywaliły. Lekko ugięte, łebek przy szyi, skrzydła przy ciele i tu też nie za mocno aby nie brakło wam oddechu. A ogonek lekko nad ziemią, żeby nie robił małego sabotażu. Umiecie biegać? – mówiąc to sam przyjął opisaną pozycje. Hm.. Bieg był ważnym elementem lotu więc pytanie głównie skierowane było do Chmurki, jednak jeżeli Nivis nie umie biegać to może jej koleżanka nie będzie miała za złe iż sobie najpierw.. Będą sobie hasać?
: 31 paź 2019, 17:59
autor: Lisia Mistyfikacja
– Piastunem? A Chmurka też chce być piastunem! I sie kocha w takim innym piastunie Podszepcie. – Zachichotała chcąc się trochę podrażnić z koleżanką, więc w razie czego się odsunęła na bezpieczną odległość dwóch kroków.
– Piastuni naprawdę są aż tak fajni? – Zapytała już spokojnie patrząc na Burka. – Ja chcę robić czary mary, bo słyszałam, że można, a ja to sobie kiedyś wyczaruje skrzydełka! – Wyszczerzyła białe kiełki, które były coraz groźniejsze i powoli zamieniały się w broń do polowań.
– Naprawdę nam takie dasz? Ale super! Ja też chce ci coś dać! – Zaczęła się rozglądać za prezentem, jednak było tylko pełno roślin. Zerknęła na Puszka, którego trzymała w łapie i zrobiła smutny grymas. Dać dziecko w prezencie? Powinna? Chyba miło innym jak się daje im prezenty ważne, a dzieci są bardzo ważne tak, tak.
– Mogę ci dać moje dziecko jeśli chcesz, ale musisz baaardzo o niego dbać i go kochać. – Szybka instrukcja obsługi przekazana. Niby mogłaby już go jemu dać, ale…
– Albo jak chcesz to mogę ci dać kwiatka jak znajdę! – Zaproponowała później starając się przyjąć pozycję nakazaną przez piastuna. Słysząc pytanie o bieganiu pokręciła smutno łebkiem.
– Jeszcze nie umiem.. – Przyznała z lekkim wstydem.
: 31 paź 2019, 20:12
autor: Lawina Obłoków
–Piastunem? Jak Podszept Nocy? Znasz go? Znasz? On jest taaaaki suuuuuper! To najsuperowszy smok na świecie! Tyyyyyle mnie nauczył!
Słysząc jak Nivis wspomina o jej małym, sekretnym zauroczeniu, zamiast zawstydzić się i spuścić głowę, ta jeszcze bardziej się rozochociła. O Podszepcie to mogła opowiadać całymi dniami. Chociaż póki co tylko Nivis wiedziała. Oczywiście pisklęcego zauroczenia nie można było brać na poważnie. W końcu co ona wiedziała o miłości? Po prostu był z niego najlepszy "wujaszek" na świecie. Chodząca perfekcja w pisklęcych oczach. Ot co.
Podskakiwała lekko, słysząc o prezencie. Będzie mogła go dołączyć do swojej kolekcji pamiątek. Sama też planowała dać mu prezent. Taki od serca, żeby o niej pamiętał. Bo Burdig też wydawał się fajny. Ciekawe czy latanie jest faktycznie tak fajne, jak zawsze myślała. Ciekawe czy uda jej się złapać obłoczek. Liczyła na to!
–Ooooo jak wyczarujesz sobie skrzydełka to razem będziemy latać! A! Burdig! Ja też dam ci prezent! Ale później
Najpierw miały rozruszać kończyny? Nie ma problemu. Bieg miała w małym pazurku. Znaczy, tak myślała. W rzeczywistości było odrobinę inaczej. Uniosła dumnie głowę do góry i wypięła pierś do przodu. Pewność siebie i duma wypełniały całe jej ciałko. Trochę zmartwiło ją, że Nivis nie umiała biegać. W końcu były już spore. Na szczęście nic straconego! Szybko wysnuła wniosek, że skoro Burdig jest piastunem, to na pewno ją tego nauczy. Bo to chyba była ich praca? Tak myślała.
–Umiem biegać!
W swoim stwierdzeniu zapomniała jedynie wspomnieć, że owszem, rozpędzenie się to nic trudnego, zakręty też nie były bardzo skomplikowane. Chociaż trzeba było panować w nich nad ogonem. Problem zaczynał się przy hamowaniu. Nie potrafiła się zatrzymywać. Może dlatego, że całe życie była w ruchu. Zgrabnie przemilczała swój mały problem, może tym razem się uda i nikt się nie połapie.
–Ty nie umiesz Nivis? Nie martw się! Burdig na pewno cię nauczy!
Wyszczerzyła ząbki i zaraz przyjęła pozycję do biegu. Rozstawiła łapki, ale nie zbyt mocno. Już wiedziała, że wtedy nie będzie zbyt wygodnie. Skrzydła docisnęła do boków, ale nie za mocno. W końcu nie chciała, żeby brakowało jej powietrza. Ogon lekko nad ziemią? W porządku. Wykonała polecenie i usztywniła go lekko. Jasne, że nie będzie miała nic przeciwko bieganiu. Niech Nivis też korzysta!
: 01 lis 2019, 21:16
autor: Ruda Ciocia
Zaśmiał się na wzmiankę o Piastunie Ognia i o tym, jak mała Chmurka nie bała się wcale a wcale swoich uczuć do niego. Uwielbiał te niewinne miłostki młodych, było w nich tyle czystości i.. Takiego intensywnego zauroczenia, magii której brakowało starszym, bardziej rozumiejącym to uczucie. Przekonywał się cały czas że trzeba się uczyć od piskląt. A od tych było czego się uczyć, bowiem samiczki były bardzo gadatliwe! Cudownie!
– Owszem, znam go i zgadzam się z Tobą Chmureczko że to najsuperowszy smok.. Chociaż jeszcze poznasz wieeele smoków i byćmoże kiedyś zmienisz zdanie. Poliż go cieplutko w policzek ode mnie jak go spotkasz. – powiedział z zawadiackim uśmiechem, skierowanym do nie-futrzastej Wodnej dzieciny. A jak się dowiedział że sama chce być piastunem to aż mu ryj od uśmiechu ścierpnął.
– Cudowna droga kochana, będziesz kształcić nowe pokolenia! A Ty Nivisiu będziesz tworzyła pięękne rzeczy, kiedy odkryjesz pokłady swojej mocy! Możecie sobie pomagać w naukach, taka rada na przyszłość.. – dodał, a wtedy samiczki poczuły się w obowiązku z odwzajemnieniem prezentu. Ohhhh, przecież nie musiały! Szczególnie Nivis, która zaproponowała mu coś bardzo cennego, bowiem własne dziecko! Póki co to nie narzekał na brak dzieci w swojej grocie..
– Możesz mi go pożyczyć, żeby się z nami uczył. Ale skoro to Twoje dziecko, nie chciałbym was rozdzielać. Więc kochaj go i dbaj też za mnie, podwójnie! Kwiatek jest dobry, dziękuje kochane jesteście! – zaśmiał się, nie mogąc nie pozwolić sobie z tego rozczulenia liznąć każdej z nich po policzku. Ale, Ale! Przecież trzeba było zabrać się za naukę! Szczególnie że Nivis nie umie biegać..
– Too najpierw Nivis pokażemy jak się biega a potem polatamy. Przyjmij pozycję taką jak chmurka i pobiegniemy wszyscy razem, dobrze? – sam więc zabrał się za przyjmowanie pozycji. Rozstawił szeroko łapska, uginając je w stawach a ogon podniósł delikatnie nad ziemię żeby nie wadził zadniej parze łap w biegu. Łeb delikatnie zniżył a skrzydła docisnął do siebie, nie za mocno żeby się nie udusić i nie krępować sobie ruchów. I patrzył na puchatego stworka, chcąc ocenić jego technikę.
: 03 lis 2019, 8:27
autor: Lisia Mistyfikacja
Zaśmiała się cicho widząc jak nakręciła się jej koleżanka. Jej samej trudno by było wybrać jednego najsuperowszego smoka. Jednak nic już nie dodała. Przygląda się dwójce smoków i słuchała ich rozmowy nie przeszkadzając im. Trafił swój na swego, cieszyła się, że Chmurka może poznać kolejnego piastuna, na pewno to jej pomoże. Nauczą ją wszystkiego i będzie świetnym piastunem! Ona też się nauczy czarować, no tylko nie wiedziała jeszcze od kogo i póki wszystko wydawało się proste, to nie wiedziała żadnego problemu, ale różnie może być. W każdym razie łapania obłoczków już nie mogła się doczekać! Chciała już wzbić się w powietrze i pobawić się najzwyczajniej w świecie.
– Na pewno będę, dziękuje. – Odpowiedziała Burkowi z uśmiechem.
Kiedy przyszedł czas na przybieranie odpowiedniej pozycji do biegu zerknęła na oba smoki i próbowała skopiować ich ułożenie. Rozsławiła nieco szerzej łapy uginając je lekko. Ogon lekko nad ziemią, a łebek nieco w dół.
– O tak? – Zapytała zerkając na Piastuna. Wydawało jej się, że wszystko zrobiła prawidłowo, ale zanim ruszą wolała się upewnić. Bo co jeśli konsekwencje złej pozycji będą ogromne?
: 03 lis 2019, 11:58
autor: Lawina Obłoków
–Oczywiście, że będziemy sobie pomagać.
Dla niej było to oczywiste. W końcu, dlaczego miałaby nie pomóc? Oooo i jeszcze kolega z nimi pobiega? Ale świetnie! Nie chciała mu się wtrącać w nauki, ale jednocześnie czuła potrzebę dodania czegoś od siebie.
–Pamiętaj Nivis, że pozycja musi być też dla ciebie wygodna, okej?
Pomachała ogonkiem, nie mogąc się już doczekać, aż wystartują. W oczekiwaniu napięła każdy mięsień i nasłuchiwała, kiedy padnie sygnał do biegu. Pazurki tylnych łap delikatnie zatopiła w ziemi.
–Bo to też ważne! Prawda? Prawda Burdig?
Spojrzała na Plagusa, nie mogąc przestać się szczerzyć. Była strasznie ciekawa czy faktycznie dobrze mówi. Bo oczywiście nie chciała mówić źle!
–A o skręcaniu też powiesz? I hamowaniu?
Dopytywała. Może uda jej się ugryźć jeszcze nieco więcej teorii, którą wykorzysta dyskretnie w praktyce. Bo przecież nie zdradzi swojego małego problemu.
: 04 lis 2019, 16:27
autor: Ruda Ciocia
Burdig przypatrywał się małej istotce, kiedy ta znów podjęła próbę przyjęcia pozycji a Chmurce skinął łbem.
– Dokładnie Chmurko! Gdybyś miała skrzydełka, musiałabyś je przycisnąć do ciałka. Hmm.. Ogonek trochę wyżej i jest cacy! – zaśmiał się, jednak zaraz przystąpił do tłumaczenia dalszych czynności. – Bieganie to w sumie takie.. Szybkie chodzenie. Przebierasz łapkami szybciej, szybciej, stawiasz je jednak w miarę ostrożnie w dobrej kolejności i tempie, inaczej się przewrócisz. Będziemy tak biec a potem skręcać – Raz w lewo raz w prawo. Żeby skręcić musisz delikatnie wygiąć swoje ciałko w wybranym kierunku – Polecam zacząć od łebka, potem odpowiedniej przedniej łapy a potem dołożyć resztę ciała. Za pomocą Ogonka robisz taki lekki łuk i tak się właśnie skręca. Co do hamowania, dużej filozofii nie ma – Przestajesz przyspieszać, dalej przebierając łapkami aż zwolnisz na tyle by się zatrzymać. Brzmi trochę skomplikowanie ale wystarczy żebyś patrzyła na mnie i Chmurkę, dobrze? – wytłumaczył i pytanie zostawił krótkiej odpowiedzi. Kiedy ta nastąpiła cóż – Piastun z rozstawionych szeroko łap ruszył się i zaczął nimi miarowo przebierać, coraz szybciej i szybciej – Ruchy przednich pokrywały się z ruchami zadnich a mięśnie napięły się przy przyspieszaniu. Dla bezpieczeństwa balansował ogonem mimo iż był to dopiero szybszy trucht. Łeb skierował się ku Niviss aby zobaczyć jak sobie radzi.
: 07 lis 2019, 13:40
autor: Lisia Mistyfikacja
Skupiła się na własnej pozycji, jednak słuchała też Plagusa i Chmurke. Uniosła nieco ogon do góry, tak jak nakazał. Burek.
– Teraz dobrze? – Zapytała zerkając na starszego smoka.
Później nadszedł czas na teorie, której nie było mało, ale nie brzmiało to na nic skomplikowanego. Szybkie chodzenie, a ona umie chodzić. Na pewno sobie poradzi.
Usmiechnęła się promieniście podekscytowana tym, że zaraz w końcu pobiegnie! Będzie mogła przemieszczać się szybciej! To jeszcze nie tak super jak latanie, ale na pewno będzie to też dobra zabawa.
– Tak! – Odpowiedziała krótko zaraz ruszając za pozostałą dwójką. Napinała mięśnie odbijając się od ziemi. Powoli przyspieszała starając się nie potknąć za szybko. Przebierała łapkami i dopiero jak spojrzała w dół to czuła, że łapki zaczynają jej się plątać.
: 07 lis 2019, 19:23
autor: Lawina Obłoków
Ona również ruszyła. Łapa za łapą. Starała się zrównać krok z Nivis, chcąc być dla niej podpora. W końcu ona już potrafiła biegać. Wiec będzie mogła jej pomoc w razie wątpliwości. Tym razem starała się uderzać w ziemie lżej, żeby nie rozpędzać się aż tak. Tak, żeby mogła wyhamować, ale jednocześnie, żeby to nie był zwykły truchcik. To by było podejrzane. Na pewno.
–Nivis trzeba patrzeć przed siebie, bo można wpaść w drzewo i chyba lepiej ci idzie, jak na nie nie patrzysz.
Wyszczerzyła się, i przyspieszyła razem z kudłatą. Uważnie obserwowała oba smoki, żeby nie ominąć sygnału skrętu. Nie chciała tu kolizji. Tym razem nie wbijała pazurów w ziemie, ale jej ruchy nadal były mocne.
–Łapki trzeba czuć, nie widzieć. Prawda Burdig? Czy jednak się patrzy? Ja nie patrzę, to myślałam, że się nie patrzy, na początku patrzyłam jak biegnie się wolno, ale tak szybciej to już nie. Ale i tak Niviś ładnie biega, prawda? Radzi sobie.
Pokiwała głową, przez co na chwilę zaburzyła równowagę swojego biegu. Na szczęście uniknęła upadku.