Strona 16 z 29
: 23 sty 2021, 22:42
autor: Przesilenie Północne
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Tak, ciepełko – potwierdził roześmiany, spoglądając na córkę. Wielkie szafirowe ślepka rozczuliły go wyraźnie – pogładził ją więc łapą po głowie. Może tylko przestał na chwilę, gdy usłyszał "prawie jak mamusia", bo pękanie serduszka było wtedy zbyt zajmujące.
Gdy mówiła dalej, skinął łbem i ruszył ku wodzie, obracając się tyłem do źródełka, a przodem do córki.
– Chodź za mną, dobrze? Powolutku – polecił młodej, zagłębiając się powoli w wodzie. Górował nad nią zrostem: gdy jemu woda sięgała zaledwie do kolan, Modraszce mogła zakrywać już barki.
– Łepek musisz unieść ponad wodę, nie chcemy, żeby wpadła ci do nosa lub oczu. A pyszczek zamknięty – upomniał ją, śmiejąc się. – Odepchnij się teraz łapkami od podłoża i zacznij przebierać tak, jakbyś wykopywała skarb! Palce złączone. Ogon luźno na wodę, a skrzydła złożone: powinnaś sobie ogonem pomagać i łapać równowagę, ale to ułożenie ciała i łapy mają największe znaczenie.
: 24 sty 2021, 0:35
autor: Aria Ciszy
Tatuś głaskał! Ale fajnie! Gdy powiedziała, żeby go pochwalić, przestał.. Coś zrobiła nie tak? Posmutniała troszeczkę..
–Tatuś naprawdę kochany, Modlaszka przeprasza!.. Tak jak mamuś! – powiedziała śpiewnym głosem. Nie chciała mu zrobić przykrości, był dla niej taki kochany. Weszła do wody powolutku, nie ufnie.. Jednak ta woda nie była brr brr jak zimne brr brr, była cieplutka. Odepchnęła się łagodnie od dna, i zaczęła płynąć.. Skrzydełka przycisnęła do ciałka, ogonek robił trochę za ster, i utrzymywał prawidłową pozycję. Łebek starała się trzymać nad wodą, troszkę nabrała wody do pyszczka na początku, lecz potem szło jej coraz lepiej. Przebierając szybko łapkami, stabilizując kierunek płynięcia ogonkiem, pruła przed siebie radośnie, śpiewając i ćwierkając. Powoli z podświadomości zaczął zanikać irracjonalny strach przed wodą.. Było bardzo fajnie, Modlaszka lubi!
: 30 sty 2021, 21:41
autor: Przesilenie Północne
Modraszka od razu zareagowała na chwilowy przestój w głaskaniach, na co zareagował roześmianiem się tylko.
– Nie przepraszaj słońce, przecież wiem. – Wyszczerzył się wesoło. Jego serce z pewnością będzie w stanie jakoś się zaleczyć!
Gdy córka wchodziła za nim do wody, uśmiechał się dalej. Ćwierkająca radośnie córeczka mknęła przed siebie, a on aż uniósł brwi i wysunął wargi, patrząc na nią z mieszaniną uznania i niedowierzania. Jak na pierwszą styczność z wodą inną niż pod postacią śniegu, szło jej zaskakująco dobrze!
– Widać, że jednak jesteś córeczka tatusia, mama to niespecjalnie przepada za wodą – zdecydował ostatecznie głośno, nieskończenie zadowolony. Jego krew! Nie wierzył, by Szyszka tak radośnie podeszła do wody – chyba, że miałaby go w niej podtopić.
– Skoro już wiesz, jak płynąć do przodu, to czas na skręcanie – poinformował młodą, przykucając na łapach i sam zanurzając się mocniej w wodzie. – Rób jak ja, dobra?
I jak się upewnił, że córka go obserwuje, ustawił się tak, jak była i ona, po czym zaczął manewr. Oczywiście, o wszystkim co robił, mówił też głośno. Najpierw w prawo: więc wygiął ciało w łuk w prawą stronę i ogon również. Przebierając łapami, zrobił jedną – bardzo małą, bo nie było tu za wiele miejsca – pętelkę, a potem drugą, tym razem w lewą stronę, którą wykonał analogicznie.
: 30 sty 2021, 23:01
autor: Aria Ciszy
Tatuś się nie gniewał, hip hip, hurra! Zaśpiewała, zaćwierkała w odpowiedzi, jak zwykle stroniąc od słów, których nie lubi.
-Bo to nie jest brr.. znaczy, śnieg, zimny. To jest przyjemne, miłe. Lubię to, bardzo, bo ciepełko. – zaśpiewała w odpowiedzi tatusiowi, mówiąc składnie, i w pierwszej osobie! Szkod, niedowierzanie! Mała była bardzo z siebie dumna!
Tatuś pokazał jak się skręca, Modraszka nie może być gorsza! Przyjrzała się dokładnie, jak Fen wykonuje swój manewr, i postanowiła naśladować. Przebierając łapkami szybko, szybko, wygięła stopniowo ciałko w lewą stronę, przesuwając tam również główkę. Ogonek też przesunęła, powolutku, pomalutku w lewo, ustawiając się zmieniając kierunek płynięcia w właściwą stronę, utrzymując główkę nad wodą, odpowiednio obróconą. Jednak robiła za szybkie ruchy łapkami, przez co zakręciła się kilka razy wokół własnej osi. W końcu jednak osiągnęła prawidłowy tor ruchu.. Teraz druga strona, to samo, skierowała główkę, trzymając ją dalej nad wodą, w prawą stronę. Łapkami przebierała usilnie, jednak z mniejszą energicznością, niż poprzednio. Ogonek w prawą stronę, dla nadania prawidłowego toru ruchu. Łapki odpychając wodę, ustawiła też bardziej dośrodkowo, dzięki czemu sprawniej wykonała zwrot. Po zakończeni skrętów, spojrzała na tatusia szmaragdowymi oczami, i zaśpiewała radośnie. Cóż, prawie jej wyszło, jakby nie wziąć pod uwagę tego, że strony się jej pomyliły. Szczegóły...
: 14 lut 2021, 21:18
autor: Przesilenie Północne
– Więc wychodzi na to, że lubisz ciepełko, co? Masz szczęście, że im będziesz starsza, tym cieplej będzie. – Wyszczerzył się, mówiąc do niej, chociaż cały czas pływali. To, że to będzie jego ostatnia Letnia Pora, nie było mu w głowie. – Po przesileniu południowym zacznie się wiosna, a potem – lato. I będzie tak ciepło jak tobie teraz i poza wodą, a śniegu nigdzie nie będzie – zamiast tego kwiaty! – tłumaczył córeczce. Mówili jej już o lecie, oczywiście – ale lubił jej o tym przypominać, sądząc, że wiosna pasowała do małej.
Skręciła prawidłowo w obie strony i pochwalił ją głośno.
– Aha! Świetnie. Tak naprawdę wiesz już wszystko – skoro utrzymujesz się na powierzchni pływając, i w bezruchu powinnaś sobie poradzić. Bo możesz płynąć coraz wolniej i wolniej… I utrzymać się w miejscu tylko lekko przebierając łapami – mówiąc to, sam to robił. – Ale coś dodatkowego, co na pewno ci się przyda, to nurkowanie – zerknął na nią ciekawie. – Zrób kilka wdechów, a potem zaczerpnij powietrza, wstrzymaj oddech, zamknij ślepka i zanurz się pod wodę. Jak już będziesz pod wodą, spróbuj je otworzyć – może ci się nie udać, bo może trochę piec, ale wierz mi, że jak raz się przełamiesz, to potem nie będziesz nawet tego czuć. – Wyszczerzył się. – Wypuszczaj powietrze powolutku, a gdy będziesz czuła, że nie możesz dłużej – wróć szybko na górę. Nurkując płyniesz jak zwykle, zagarniając łapkami wodę.
A gdy wszystko jej wytłumaczył i córka była gotowa, robiąc za przykład, sam się zanurzył i otworzył ślepia, czekając na Modraszkę pod wodą.
: 14 lut 2021, 22:19
autor: Aria Ciszy
Tak, tatuś dobrze wiedział, że lubi ciepełko od razu, dlatego woda od razu była dla niej przygotowana odpowiednia.. Pewnie sam ją podgrzał! Patrzyła na niego z naiwną, pisklęcą miłością.
-Tak długo jeszcze do ciepełka.. Wszędzie tylko te zimne brr brr.. – zaśpiewała smutno. Oczywiście ojciec nie wspomniał, ile jeszcze potrwa zima, ale już sobie dorobiła narrację, własną. Ma płynąć..wolno? Dobrze, zamiast szybko przebierać łapkami, zwalniała stopniowo, dalej utrzymując właściwą pozycje.. Właściwie się zatrzymała, ruszając delikatnie łapkami, korzystając nieco z zredukowanych błonek między palcami kończyn przednich i tylnych.. Jakoś wyszło, tylko nieco zachłystnęła się nieco wodą, ale utrzymała główkę nad. Coooo, ma nurkować.. ale jak to, przecież może się utopić?
-Ale tatuś uratuje, jak będzie źle? – zaśpiewała nie pewnie. Jak to zrobić.. Zamknęła oczka, przycisnęła skrzydełka do ciała, napinając mięśnie. i dała nura na główkę w dół pionowo, mając kończyny blisko ciała, jak mały wężyk, po uprzednim wzięciu wdechu. Zaszumiało wokół niej.. Troszkę wody nabrała do nosa, ale wytrzymała.. Otworzyła oczka, trochę szczypało, ale nic takiego.. Wstrzymywała w miarę sprawnie oddech.. Ale tu ladnie.. Trzymając skrzydełka blisko ciała, łapki przy ciele, korzystając z długiego ciałka, i ogonka, płynęła, napinając naprzemiennie mięśnie. Fajnie, fajnie, ale zaczęło jej brakować powietrza, więc wyprysnęła szybciutko nad powierzchnie. Pluła wodą na lewo i prawo.
-Tatuś udało się, dziękuje! Dałam radę bo byłeś obok – zaśpiewała radośnie. To dzięki niemu wszystko!
: 14 lut 2021, 22:42
autor: Przesilenie Północne
– Oczywiście, że uratuję – zapewnił bohatersko, wypinając pierś. – W końcu jestem twoim tatą.
Młoda jednak się przekonała, a on wyszczerzył się szeroko już pod wodą – chociaż nie otwierał za mocno pyska – a wokół niego zawirowały bąble powietrza. Wysunął się na powierzchnię zaraz za córką.
Modraszka zaczęła zadowolona świergotać, a on zaraz rozczulony podpłynął bliżej i zamknął młodą w silnym uścisku.
– Jestem pewien, że sama poradziłabyś sobie równie dobrze – zapewnił ją. – Chodź na brzeg, wystarczy już tego dobrego – powiedział, przygotowawszy maddarę do ogrzania ich.
pływanie I
: 01 mar 2021, 16:51
autor: Lekkość Wiatru
Kiedy udało jej się go wytropić, kiwnęła mu głową na powitanie.
– Czołem, Fen. Szyszka powiedziała mi, że skarżysz się na ból. – A skoro sam nie przyszedł do Aderyn, to Aderyn przyszła do niego. Zobaczmy, co on tam ma...
– Mhm, zapalenie nerwu – powiedziała bardziej do siebie, grzebiąc w swojej sakiewce na zioła. – Zjedz to. – Podała mu dwa kapelusze muchomora.
Kiedy wypełnił jej polecenie, złapała go lekko za nadgarstek prawej przedniej łapy. Wniknęła w ciało maddarą, krok po kroku zwalczając stan zapalny. Złagodziła ból przyjemnym uczuciem chłodu, pomogła Przesileniu się odprężyć, a na koniec zmniejszyła obrzęk kończyny.
– Zalecam parę dni odpoczynku – dodała jeszcze. Później pożegnała się z Fenem i odeszła w swoją stronę.
// 2x muchomor
: 29 mar 2021, 11:29
autor: Diamentowe Serce
Wyraźnie się ociepliło. Pora tęgich mrozów ustąpiła odwilży. Serce mogła wreszcie odetchnąć z ulgą, ale do pełni szczęścia jeszcze trochę jej brakowało. Odkąd ziemia rozmarzła, na polach i w lasach tworzyły się paskudne, lepkie kałuże, pełne błota wymieszanego z mokrym śniegiem. Szybko okazało się, że odwilż nie była aż taka fajna jak się jej z początku wydawało. Dopiero poznawała minusy swojego ciała, a wśród wiodły prym krótkie łapy, które tworzyły małą przerwę między brzuchem, a brudnym podłożem.
Smoczyca starała się jak mogła, aż wreszcie, za którymś razem, kiedy wpadła w grząską breję, odpuściła. Wręcz na przekór niewidzialnym mocom wytarzała się po samą szyję w błocie, wijąc się przy tym jak egzotyczny wąż. Z ogromną satysfakcją wstała i rzuciła wyzywające spojrzenie błotu, w którym stała. Nic jej już nie zrobi. Wygrała.
: 05 kwie 2021, 19:09
autor: Agnar
Agnar nie miał takiego problemu z brudem. Zwykle na Arenie był cały brudny od nieco innej cieczy więc błoto pod brzuchem nie robiło na nim większego wrażenia. Kierował się w stronę źródła by zadbać o swoje futerko jak przystało na eleganckiego samca lecz w międzyczasie usłyszał jakieś chlupanie. Przedarł się przez krzaki i zauważył swoją przyjaciółkę gdy tarzała się agresywnie w błocie. Z początku próbował powstrzymać śmiech ale gdy ta stanęła zwycięsko nad kałużą Agnar wybuchł śmiechem.
– Nie wiedziałem że łowcy tak agresywnie nakładają kamuflaż.
Z tego śmiechu aż padł na ziemie próbując złapać oddech.
– Prze przepraszam ale tak śmiesznie to wyglądało!
: 05 kwie 2021, 22:42
autor: Diamentowe Serce
Nie spodziewała się, że ktoś tu był. Rozproszyła się tylko na chwilę, która wystarczyła na wytarzanie się w błocie i najwyraźniej to wystarczyło, by ktoś zdołał podejść do niej na tyle blisko, czy ją podglądać. Kiedy więc usłyszała szmery zderzających się ze sobą gałązek, trącanych przez ciało intruza, zjeżyła oblepioną brudem grzywę i przybrała pozycję gotowości do ucieczki. Nie lubiła być zaskakiwana. Na szczęście Agnar zdążył wyłonić się całkowicie, nim odwróciła się i czmychnęła niczym leśny duszek pomiędzy drzewami. Serce rozluźniła napięte mięśnie i wyprostowała się dumnie przed smokiem. Zmierzyła go wzrokiem z poważną miną, kiedy przewracał się i śmiał z jej wyglądu. Nagle po jej pyszczku przebiegł cień łobuzerskiego uśmiechu. Samica wykorzystała moment, kiedy smok tarzał się na ziemi, na doskoczenie do niego. A była naprawdę szybka i zwinna. W lewej łapie trzymała garść lepkiego błota, które bezpardonowo rozmasowała mu na czole. Aby Obronny się nie wyrywał i jej atak doszedł do skutku, wykorzystała w pełni swoje wężowe ciało, owijając je wokół ciała smoka niczym boa dusiciel. Była zatrważająco gibka, ale czy silna? Może z wojownikiem nie miała szans się mierzyć siłowo, ale na pewno była szybsza.
– A masz, niedźwiedziu! – parsknęła śmiechem w trakcie rozmazywania błota na jego czole.
: 05 kwie 2021, 23:16
autor: Agnar
Gdy błoto wylądowało mu na głowie cała sierść stanęła mu dęba a on sam złapał się za głowę próbując szybko strząsnąć błoto by nie uświnić sobie grzywy jeszcze bardziej.
– AAAAAAAAA MOJA GRZYWA!!! Ty mała langusto!!!
Chwycił jej łapę w swoją by ją unieruchomić a drugą sięgnął po błoto i wpakował je prosto w to samo miejsce.
– Moja grzywa wymaga teraz całego dnia pielęgnacji! Za to ty teraz wymagasz trzech na całe ciało.
Ostatnie zdanie powiedział z dużym uśmiechem. Mimo wszystko będzie musiał się porządnie wykąpać. Co Mirri pomyśli o nim jak przyjdzie do niej z taką papką na głowie? Gdy już dokonał swojego rewanżu spróbował wstać jeśli oczywiście łowczyni mu na to pozwoli.
: 23 maja 2021, 17:57
autor: Jutrzenka Serc
//minęły prawie dwa miechy, wbijam
Samica przybyła nad jezioro, gdzie miała uczyć znajomą sobie samiczkę pływania. Wylądowała zgrabnie nad parującym źródełkiem i posłała po nią mentalnie, aby przybyła. Ciekawa była co u niej zresztą słychać, bo tyle czasu minęło i tak mało ze sobą mówiły... Miała nadzieję, że rosła duża i zdrowa.
: 26 maja 2021, 22:21
autor: Rozerwane Niebo
Otrzymawszy wezwanie, na które niestety nie mogla odpowiedzieć, Akara niezwłocznie udała się w wyznaczone miejsce. Leciała, oczywiście, bo tak było znacznie szybciej. Czuła się w powietrzu coraz pewniej i nieustannie ćwiczyła, by przypadkiem nie zapomnieć jak się to robi. Jeszcze tego brakowało, by się wyrżnęła przed swoją nauczycielką lotu, która teraz miała być jej mistrzem!
Zgrabnie wylądowała w pobliżu Piastunki Ziemi i podeszła do niej energicznym krokiem, z szerokim uśmiechem na pysku. Była podekscytowana perspektywą nauki pływania.
– Cześć, Iskro! Twoje nowe imię jest bardzo ładne – rzuciła wesoło w ramach przywitania. – Tylko co to tak właściwie jest "jutrzenka"? Chyba wcześniej nie słyszałam tego słowa – zapytała, krzywiąc się nieznacznie przez swoją niewiedzę.
Akara wciąż była młoda i nie znała wielu słów, nic więc dziwnego, że nie była pewna znaczenia nowego miana swojej mistrzyni. Wolała zapytać się jej samej, w końcu skoro się tak nazwała, to na pewno dobrze wiedziała co znaczy.
: 28 maja 2021, 16:08
autor: Zamarznięty Kolec
Widząc, że siostra nagle gdzieś leci, Azaroh nie mógł się powstrzymać, aby nie pójść za nią. Patrząc na to, że no, Akara wybrała powietrze, on poszedł ziemią, aby czasami go nie wyczuła i nie zobaczyła. Kierowała się w stronę ziem niczyich. Czasami młody, niebieski smok gubił siostrę z pola widzenia, wtedy przyśpieszając kroku.
W końcu jednak dotarł za Akarą na miejsce spotkania, zauważając adepkę z Ziemii, która to nauczyła ich latać! Postawił delikatnie futro na karku i się uśmiechnął, że mógł znowu się spotkać z Zachodnią Łuską. Skrył się w krzakach, uważając tak, aby żadnego jego kawałka futra nie było widać, i aby wiatr mu sprzyjał i nie zaniósł zapachu do dwóch smoczyc. Zmarszczył na chwilę grzbiet nosa. Nie chwilka. Jutrzenka...? Zamrugał kilka razy i wyszedł w końcu ze swojego ukrycia.
– Jesteś już Piastunem? – zamrugał podekscytowany, spoglądając na nauczycielkę lotu. Zaraz spojrzał na Akarę z szerokim uśmiechem. Może siostra go nie zje za to, że się podkradł, ale cóż. Jakoś musiał zacząć żyć. A najłatwiej było zacząć się budzić z limba dzięki głupim akcjom.
: 20 cze 2021, 23:47
autor: Grabieżca Fal
Kiedy Morien aep Barra pierwszy raz postawiła łapy na terenach Wolnych Stad była zmarznięta i wyklinała góry Pasma Bliskiego z każdym oddechem.
Teraz? Cóż. Nie mogła ich nawet porządnie postawić, w niezrozumiały sposób utrzymując się tuż nad ziemią. Upał, tak doskwierający innym istotom, był dlań nieodczuwalny.
Powrót na tereny Wolnych Stad był... Dziwny. Zwłaszcza, że umierając nie spodziewała się jeszcze tu zawitać. Krajobraz wydawał się niezmieniony, zapachy takie, jak je zapamiętała. Zimne Jezioro, miejsce jej spoczynku, nie straciło nic ze swojego majestatu. Morien pochyliła się nad jego powierzchnią, sprawdzając swoje odbicie. Jej półprzeźroczysta forma tylko zamigotała na tafli wody, dając rozmazany obraz. Szkoda.
Ciekawe czy jej kości nadal były na dnie. Ta myśl była nieco pocieszająca. Może dlatego najlepiej, najpewniej czuła sie tutaj. W miejscu gdzie poznała swoich przyjaciół i jednocześnie się z nimi pożegnała?
Zanurzyła jedną z łap w wodzie. Nie czuła żadnego nacisku, woda również nie zareagowała. Bycie niematerialną miało swoje zalety – chociażby możliwość zniknięcia – ale brak możliwości dotknięcia czegokolwiek, poczucia na łuskach wiatru, ciepła, wody... Myślenie, że na dłuższy czas zostanie w tej formie była stresująca.
Nie była jednak niewdzięczna za daną szansę. Pan Fal musiał być winny przysługę bóstwom Burdiga albo darzyć Chochlika wyjatkową estymą... Czy inaczej wypuściłby ją ze swojej Siedziby? Wątpiła, by ta przysługa płynęła od Kammanora. Wyczerpała już u niego dług wdzięczności.
Uniosła łeb, kierując go w stronę terenów Ziemi. Żer obiecał, że da znać jej synom. Ale czy się pojawią?
: 21 cze 2021, 0:11
autor: Światokrążca
Zanim się rozeszli, ustalili miejsce kolejnego spotkania. Żer liczył w myślach, że Grabieżca w tym czasie się nie rozpłynie w powietrze. Wraz z Aderyn wrócił do siebie nad Jezioro, by zasadzić czarne róże i oczyścić umysł. Dlaczego Burdig miał te róże ze sobą? Światokrążca nie wiedział. Może miały jakieś specjalne znaczenie, może chciał je tam zasadzić. Trudno. Świat je postanowił wziąć ze sobą i nie oddawać. Szczególnie nie po tym przeklętym liście.
~ Dzieci Wiciokrzewu i Grabieżcy Fal... myślę, że będziecie chcieli się udać na Wspólne, odwiedzić kogoś kto umarł dawno temu, lecz chwilowo bogowie pozwolili wrócić. ~ przesłał do dzieciaków Honi wraz z lokalizacją i... obrazem półprzeźroczystej Morien.
Zastanawiał się czy powinien ruszyć z nimi.
I chyba tak zrobi, ale później. Powinni dostać trochę rodzinnej prywatności, a on jest zmęczony. Pożegna się z przyjaciółką później.
: 21 cze 2021, 15:58
autor: Zapierający Dech
//Jeśli źle zapamiętałem umówienie się i nikt mu jej nie pokazywał/nie pokazałby offowo, to pisać, zmienię fragment.
Czasami bywały takie dni, kiedy mimo poczucia, że już się rozumie rzeczywistość, coś ciągle zaskakiwało. Samiec jak zwykle chodził po jednym z lasów na terenach Ziemi, podziwiając piękno otaczającej go przyrody. Był w świecie, który rozumiał od małego, który go zawsze otaczał, który był mu po prostu bliski, nie wiedząc co go dziś czeka. Do czasu.
Odbierając wiadomość od dziadka, przystanął w miejscu, wsłuchując się w treść dokładnie. Bardzo dokładnie. Grzebał w zakamarkach umysłu, chcąc odnaleźć jakiś trop, ślad, skrawek wspomnienia na temat wspomnianej osoby... Wtedy go olśniło.
W następnej chwili leciał już ku Wspólnym, po przebiciu się przez korony drzew. Mknął szybciej niż kiedykolwiek (w ogóle był w powietrzu, a nie zdarzało się to za często!), jakby czymś goniony. Istoty w dole, spoglądając wtedy w niebo, mogły zastanawiać się co tak szybko mignęło nad ich łbami. Odpowiedź była prosta – ciekawość. Chęć poznania kogoś, dowiedzenia się jaka naprawdę jest ta osoba. Niby bliska, niby ważna, go gdyby nie ona – nie byłoby go tu.
Wylądował, dostrzegając jednocześnie, że dotarł jako pierwszy. Nie musiał się nawet rozglądać, żeby dostrzec tę, o której była mowa... Łapy mu zmiękły, a sam pysk wyrażał mocne... zdziwienie. Tu wchodzi kontynuacja wątku z pierwszego akapitu: oto stanął przed nim obcy świat i obcy byt, a właściwie dwa obce byty – duch i jego martwa matka. Jednej istoty nie rozumiał, bo śmierć powinna być ostateczna, drugiej, bo jej nie znał, jak zostało wspomniane. Widok zjawy zachwiał go bardziej, niż to kim była, bo fakt dwóch matek akceptował; był osadzony wcześniej w rzeczywistości, duchy zaś były czymś nowym i nieznanym.
– To ty... jesteś moją matką, tak? – zadał to, mimo wszystko, głupie pytanie, dla zaspokojenia własnej dezorientacji. Przy okazji, dobre pierwsze wrażenie, takie przemyślane.
Zaczął się powoli zbliżać, aby lepiej się przyjrzeć półprzezroczystej istocie... Więc tak wyglądała naprawdę? Mimo tego że ją wcześniej widział, dostrzegał teraz pewne różnice (poza samą materią), ale i nie wiedział która wizja była lepsza – ze wspomnień innych czy rzeczywista. Podchodziłby dalej, do pewnego odstępu, chyba że prędzej by się odezwała. Zdziwienie nieco zelżało, ale dalej było widoczne. Głównie ono.
: 21 cze 2021, 18:24
autor: Echo Zbłąkanych
Chrapał w najlepsze w grocie, mając potężnego lenia. Coś obudziło go, wdzierając się do umysłu.. wiadomość od dziadka. Ktoś umarł, i mogli się spotkać.. eeee. Był mocno zaspany i rozleniwiony. Nie chciało mu się nigdzie iść, jak jasna cholera. No ale ciekawość.. zawsze była jego motorem napędowym, zarówno do twórczych rzeczy, jak i do odwalania bzdur. Zwlekł się z legowiska, i polazł do wyjścia. Ano poleciał na wskazane miejsce. Młodszy brat już doleciał, reszty nie było. Rozejrzał się, nadal lekko kołowaty, nie dostrzegając widziadła. Po chwili dopiero zauważył ducha.. swojej dawno zmarłej, drugiej matki. Nie znał jej w ogóle, raz, za pisklaka na ceremonii ją zobaczył i podczas wyprawy. W odróżnieniu od Kijanu, jej widok nie wywołał w nim żadnej fali emocji. Miał już do czynienia z duchami, pamiętał tego wesołego, którego spotkał nad jeziorem. No, dodatkowo drugiej matki nie znał zupełnie, miał okazję z nią rozmawiać jedynie chwilkę podczas rodzinnej wyprawy. Czy to było złe, że jej widok go "nie ruszał"? Chyba nie.. zważywszy na to, że nie miał za dużo wspomnień z nią związanych, pozostawała jedynie.. jedynie ciekawość. Przyglądał się widziadłu, lekko machając ogonem, przeszywając go swoim srebrnymi oczami.
Tak naprawdę nie miał pojęcia, co ma powiedzieć.. Zwykle z jego pyska wylewały się potoki słów, wręcz za dużo..
-Witaj matko, cieszę się, że Cię widzę.. Drugi raz spotykam Cię pod postacią ducha, szkoda, że nie miałem okazji spędzić z Tobą czasu, jak jeszcze byłaś tu na stałe.. – powiedział w kierunku Morien, zaczynając tak jak chciał, jednak druga część wypowiedzi była dla niego samego niespodzianką. Jak mógł mieć żal do kogoś, że umarł? Przecież tego nie robi się na złość. W sumie za pierwszym razem, jak zobaczył matkę pod postacią ducha, zareagował podobnie, jak teraz.. A to było tak dawno, jak jeszcze był adeptem. Zmieszał się nieco, odbiło się to lekko na jego mimice, pod postacią grymasu i zaświecenia się intensywniej srebrnych oczu, wyzierających z pod czaszki uber dzika.
: 21 cze 2021, 21:44
autor: Dorodny Odyniec
Ostatnimi czasy Lot sporo czasu spędzał na przysypianiu. Ani pogoda nie zachęcała do nadmiernego wychodzenia na światło dzienne, ani tak naprawdę nie miał jakoś dużo do roboty. Osiadł już na dobre w legowisku Basiora, co najwyżej smażąc zadek na zewnątrz, albo wychodząc coś podjeść wieczorkiem. Wiadomość zastała go zatem w półśnie, a sam walczył przez dłuższą chwilę z własnymi ciążącymi powiekami, zmuszając umysł do skupienia się na niespodziewanym kontakcie. Dzieci Wiciokrzewu i kogo? Przycupnął nad skórami, mrużąc oczy w cieniu. Jacyś martwi powstawali z kurhanów. Skoro dostał wiadomość, to również i jego dotyczyć musiał tajemniczy Grabieżca Fal. Ojciec? A może i ojciec, nie przypominał sobie żadnego imienia kiedy o nim myślał. O ile w ogóle miał ojca... może był pierwszym z miotu? Albo jakimś podrzutkiem z innej drugiej matki. Zamlaskał na samą myśl, machinalnie poszukując obecności łosia. Wyciągnął łapę, gotów wyczuć szorstkie futerko, acz na żadne nie napotkał. Potrząsnął zdenerwowany łbem, podnosząc się samemu. Że też nadal zapominał! Niemniej, pokuśtykał we wskazane miejsce. W trakcie drogi nad jezioro przeszło mu przez głowę coś więcej – na pewno to nie Honi pogrążyła się gdzieś w wieczny sen? Może tylko się oszukiwali? Serce ścisnęło się w cierpkim bólu, a sam zacisnął zęby. Niemożliwe, ale nawet jeśli... to czy na pewno był gotów?
Kiedy przybył, przystanął trochę z dala, próbując coś wypatrzeć. Nad łepetyną kołysał się spory, cienki liść, nieprzepuszczający nadmiaru światła na jego biedne łuseczki. Ktoś już był na miejscu, przed nim. Nic dziwnego, nie spieszyło mu się, wbrew pozorom. Dostrzegłszy jasne sylwetki zbliżył się do nich.
~ Gra... Fal? ~ Spróbował przesłać wiadomość, słyszalną dla każdego, nawet i ducha, kiedy lustrował półprzezroczystego smoka. Ściągał łuki brwiowe, mając wrażenie, że chyba coś znów było nie tak. Odwrócił głowę w stronę Echa, w zapytaniu, a następnie na Banana, w tym większym zdziwieniu. Nie słyszał ich słów, lecz sam fakt tego, że zdawali się ni to onieśmieleni, ni neutralni, zaskoczeni i niepewni. Sam za to nie czuł nic specjalnego. Przekrzywił główkę, poruszył uchem. Czy taka była zasada tego spotkania? Znać obcego, niematerialnego smoka?
: 22 cze 2021, 15:54
autor: Bogini Piękna
Wiadomość mentalna dziadka zastała Mango, gdy ten akurat znajdował się poza grotą. Przechadzał się po lesie, napawając się posiadaniem wszystkich czterech łap. Nadal nie żałował, iż jedną stracił w czasie walki, gdyż była to obietnica oraz przysięga, nie zamierzał jej łamać. Jednak kalectwo było uciążliwe, a nikt nie powiedział, że musi je zachować na zawsze. Dlatego bez poczucia winy cieszył się powrotem utraconej części ciała.
Po wysłuchaniu zaproszenia na tereny wspólne do zmarłego, który zszedł na ziemię, Mango na chwilę zamarł. Czyżby mama Morien po raz kolejny odwiedziła ich wśród żywych? Łupieżca machnął ogonem podekscytowany i podskoczył lekko do góry, robiąc gładki zawrót w kierunku miejsca spotkania. Momentalnie ruszył biegiem przed siebie i gdy tylko wydobył się z osłony drzew to wzbił się w powietrze, uderzając z całych sił skrzydłami.
On jako jedyny z rodzeństwa miał okazję poznać Morien za jej życia i spotkać ją więcej niż raz. Miał jej tyle do opowiedzenia! Ciekawe czy zmarli oglądali ich z nieba i wiedzieli, co się im przytrafia. Jeśli nie to tym lepiej dla owocka, bo ten aż buzował chęcią podzielenia się historiami ze swojego życia.
Frunął prędko i zwinnie, wypatrując z wysokości przezroczystej sylwetki mamy, jak i braci, którzy zjawili się przed nim. Na szczęście nie miał problemów z odnalezieniem celu i nim się obejrzał to już lądował z tupnięciem kawałek od zebranych smoków.
-Mamo! Jak cudownie cię widzieć! Mam ci tyle do powiedzenia. Choć może ty już wszystko wiesz. Czy zmarli widzą co się dzieje na ziemi? Jak często możesz tak wpadać w odwiedziny? – w porównaniu do reszty braci Mango nie próbował bawić się formalnościami, ani nie pytał o oczywiste dla niego rzeczy. Jak mógłby pomylić mamę Morien z kimkolwiek innym? Nawet podbiegł do półprzezroczystej smoczycy, jakby chciał się przytulić, ale powstrzymał się krok od celu. Chyba nie może jej dotknąć, prawda?