Strona 16 z 25
: 21 sie 2017, 0:14
autor: Zmierzch Gwiazd
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nie przeszkadzało jej, że mała chlipała i przytulała się do niej. Prawda, zamieniły tylko parę słów, ale to nie znaczy że muszą być sztywne w stosunku do siebie. Ziemista miała już parę miotów, wychowała już większość z nich, wiedziała jak postępować, kiedy pisklęta są smutne. Musiała okazać Cienistej choć odrobinę ciepła, którego tak bardzo jej brakowało.
– Już widzę, że za niedługo twoja mama będzie z ciebie dumna. Z takim zapałem, dziwiła bym się, gdyby zareagowała inaczej.
Ah, zimny chów zdecydowanie nie był metodą, którą stosowała Opoka. Smoczyca wolała okazywać maluchom ciepło, miłość, a chłodne podejście do najmłodszych bez wyraźnego powodu było przez nią potępiane. Oczywiście,nie miała nic przeciwko małym karaniu piskląt, za ich wybryki, ale bez powodu z pewnością nie okazała by ani cienia chłodu.
Zastanowiła się nieco nad słowami Cienistej. Jak mogłaby jej pomóc? Nie musiała długo rozmyślać, a do łebka wpadło jej pewne rozwiązanie.
– Nie każdy smok lubi, kiedy zwraca mu się uwagę, skąd też mogą zareagować warczeniem. Ale czasami można po prostu użyć innych słów, tak jak powiedziałaś. Wystarczy zmienić jedno słowo, jedno zdanie, a reakcją rozmówcy może być całkowicie inna. Słyszałaś kiedyś o czymś takim jak mediacja? Inaczej nazywamy ją manipulacją, jak sama nazwa wskazuje jest od tego, aby za pomocą słów rozwiązywać problemy lub też manipulować innymi, przekonywać ich do swoich racji. O to ci chodzi?
: 21 sie 2017, 15:35
autor: Ukryta Intencja
Uśmiechnęła się lekko słysząc słowa Opoki. Cóż poradzić... taki wiek. Pewnie później nie będzie już tak łatwo płakać czy się uśmiechać. Na razie jednak westchnęła ciężko ciesząc się w duchu, że poznała kogoś z opowieści swojej matki. Opoka wydawała się być jednak spokojniejsza niż sadziła. Przymknęła ślepia przyglądając się jej jeszcze uważnie. Pysk miała w bliznach, zwłaszcza szyję... ale ogólnie była łagodna. Ciekawe.
Temat zszedł jednak na to co męczyło samiczkę aktualnie. Czyli dziwnym trafem nie potrafiła dogadywać się z adeptami. Z dorosłymi jakimś dziwnym cudem nie było takiego problemu.
-No tak ale kiedy widzę, że adept Cienia pyskuje o wiele starszemu i mądrzejszemu smoki... i ja wtedy podchodzę do tego adepta i mu mówię, by przestał bo powiem Starszym. To czemu wtedy jest na mnie zły. Przecież go ostrzegam. Nie rozumiem. Jak inaczej miałabym powiedzieć by nie przynosił Cieniowi hańby swoim zachowaniem.– powiedziała zafrasowanym głosikiem.
-Mediacja... chyba nie słyszałam.– pokręciła główką.
-I tak, tak, właśnie o to mi chodzi. Jak powiedzieć innym żeby cię słuchali bo masz rację przecież.– dodała na sam koniec. Siedziała teraz sobie wygodnie w trawie tuż przed Opoka. Obserwowała jej mimikę i czekała na odpowiedzi. To miło ze strony przywódczyni obcego stada, że chciała jej pomóc.
: 27 sie 2017, 1:21
autor: Zmierzch Gwiazd
Jej wygląd był dosyć mylący. Dlaczego? Bo nie każdemu okazywała chłodne emocje, w niektórych przypadkach potrafiła je w sobie zdusić na rzecz wrodzonego ciepła, którym obdarzała każdego gdy była młoda. Ale były też przypadki, gdy jej wygląd doskonale odzwierciedlał jej zachowanie, potrafiła pokazać pazury, kiedy sytuacja tego wymagała. Musiała, w końcu była przywódczynią.
Wysłuchała słów Cienistej przytakując od czasu do czasu, okazując tym drobnym gestem że słucha uważnie oraz że ją rozumie. Wiedziała już w czym polegał problem.
– Rzeczywiście, źle się do tego zabierasz. Mówiąc że "powiesz starszym" wyjdziesz raczej na skarżypytę, dlatego ktoś w twoim wieku może odebrać to w zły sposób. Musisz to jakoś inaczej powiedzieć, jednak aby sens pozostał ten sam.
Opoka poprawiła nieco swoją pozycję, pozwoliła sobie się położyć na brzuchu, założyła prawą łapę na lewą w iście lwim geście, który podpatrzyła kiedyś od swojego ojca. Wpatrywała się w młódkę swymi szmaragdowymi oczętami.
– Wyobraź sobie, że jestem adeptem w twoim wieku i napyskowałam komuś o wiele starszemu, w dodatku wyższemu rangą. Co mi powiesz?
Na razie to. Potem przejdą do innej definicji mediacji. Opoka miała nadzieję, że Dirlith nie boi się drapieżników.
: 28 sie 2017, 18:53
autor: Ukryta Intencja
Czyli jednak źle rozmawiała z innymi, tylko czemu. To było zagadkowe i męczące na swój sposób. Mówiła jedynie co ma na myśli, czemu smoki nie potrafiły znieść prawdy. Istniała malutka szansa, że może faktycznie nieco przesadzała, ale żeby od razu się obrażać? Siedziała spokojnie wysłuchując zdania Opoki na ten temat.
-Chciałam mu pogrozić trochę... myślałam, że jeśli obiecam mu, że nikt się nie dowie to jego reputacja będzie dla niego znacznie ważniejsza nad zachowanie.– westchnęła ciężko. Czemu smoki musiały być takie skomplikowane. Przetarła łapą pysk i znów spojrzała przywódczyni w ślepia. Przyglądała jej się jak zmienia swoją pozycję, samiczka jednak cały czas siedziała. Tak było jej wygodniej, rozłożyła jedynie nieco luźniej skrzydła i czekała.
Skinęła głową starając sobie wyobrazić Opokę jako kogoś w jej wieku, co było nieco dziwne ale polecenie to polecenie. Ciężki orzech do zgryzienia bo Dirlilth od razu chciałaby tego kogoś zbesztać. Zacisnęła zęby starając się zdusić tę chęć.
-Normalnie powiedziałabym...– zamyśliła się. Może lepiej by Opoka miała porównanie i ją jakoś poprawiła na koniec.
-Po pierwsze wzięłabym go na bok jak już starszego by nie było i dopiero wtedy bym mu powiedziała... powiedziałabym, że jest głupi i nie używa umysłu. To znaczy...– miała chyba udawać, że mówi do Opoki jak do adepta. Przełknęła lekko ślinę głupio się czując.
-Czy ty jesteś głupi? Przecież starszym trzeba okazywać szacunek. On jest od ciebie silniejszy i jak go zdenerwujesz to może ci ogryźć głowę albo ogon, a ty co mu zrobisz. Połaskoczesz go?– urwała i uśmiechnęła się zakłopotana. Taki jednak tekst chyba nie był zgodny z tym co mówiła jej wcześniej samica.
-Ale po przemyśleniu może bym to powiedziała nieco spokojniej i tak, żeby nie odebrał tego źle ale żebym nadal brzmiała jak ja. Bo ja chcę brzmieć jak ja i tu jest problem.– westchnęła nieco dramatycznie i zastanowiła się nad nową wersją. Może i tę Opoka będzie mogła sprostować.
-Czemu tak się do niego odezwałeś. Wiesz, że nawet jeśli nie lubimy tego co mówią nam starsi to powinniśmy ich wysłuchać w ciszy? Jeśli coś cię gryzie to możesz powiedzieć to na przykład mnie i może razem wymyślimy jak starszemu zwrócić na to uwagę. Bo jak tak będziesz wrzeszczeć to tylko możesz go rozzłościć... a on ma trochę większe kły niż my.– powiedziała i zaczekała co też odpowie Opoka.
: 15 sty 2018, 21:46
autor: Rhaegranthur
Przylazł do przypadkowego miejsca w przypadkowym lesie bo miejsce szczerze mówiąc nie miało znaczenia. I tak było mu zimno i jakoś tak pusto... przyzwyczaił się, że obok niego biegał jakiś irytujący smród, a teraz? Teraz było jakoś pusto i cicho. Zacisnął kły i potrząsnął łbem. Będzie dobrze, przecież w końcu był wolny jak chciał.
Uniósł łeb i ryknął tym razem wiedząc iż potrzebuje przywódcy Wody. On był łowcą i miał mięso.. może nie powinien ograbiać kogoś kto wziął jego syna, ale samotnik nie miał zbyt dużego wyboru. Na polowaniach jakoś nie miał szczęścia i tyle.
Westchnął ciężko i czekał.
: 15 sty 2018, 22:46
autor: Szlachetny Nurt
Usłyszał ryk niedawno poznanego samotnika. Co też mógł od niego chcieć? Miał przedwcześnie zwrócić mu Tiala? Było to możliwe, ale Rhae ostatnim razem wydawał się w tej kwestii dość zdecydowany. No cóż.. zostało mu tylko udać się w miejsce, z którego to pochodził ryk i upewnić się o co też mu chodziło.
Po chwili zgrabnie wylądował obok wężowego, który to nie musiał czekać jakoś specjalnie długo.
No i wiedział już o co chodzi... głodnego smoka potrafi poznać od razu, a samotnik wyglądał właśnie na takiego. Dziwnie to się zadziało. Od jakiegoś czasu robi nieodpłatnie za niańkę do pisklaka, a teraz musi jeszcze utrzymywać ojca ów młodego i dbać o jego żołądek. Może jeszcze będzie musiał go na grzbiecie nosić? Nie był to chyba najlepszy układ jaki zawarł w swoim życiu. No, ale był łowcą... to w końcu jego zadanie. Karmić innych.
– Witaj Rhae. – Skinął łbem. – W pierwszej chwili myślałem, że chodzi Ci o Tiala... ale widzę, że po prostu potrzeba Ci jedzenia. – Przywołał ze swojej groty jedną z krów, które to udało mu się zdobyć na jednym z ostatnich polowań. Krowa jak to krowa... była dość duża i tłusta, stąd dawała aż 4/4 mięsa. Idealnie na tą okazję. Całość przysunął w stronę samca.
– Smacznego. – Nie mógł sobie tego darować. O ile Rhare nie miał jakichś ważnych tematów, to Nurt po prostu odleciał w kierunku swojej groty. Jeżeli jednak miał mu coś ważnego do powiedzenia, to raczej zostałby i wysłuchał, co też wężowy ma do powiedzenia.
: 16 sty 2018, 0:57
autor: Rhaegranthur
Siedział i siedział, prawie zaczął przysypiać z tego wszystkiego jednak w końcu pojawił się oto jego wybawca. Wstał do siadu z leżenia i uśmiechnął się przyjacielsko susząc zębiska.
-A co już ci się znudził mój syn? Mówiłem, że ma lekkie problemy z głową, ale poza tym jest całkiem sprawny. Zwrotów nie przyjmuję.– rzucił żartobliwie chociaż w duszy miał nadzieję, że właśnie wpadnie tu razem z Tialem. Tylko po co... samczyk i tak za nim nie przepadał. To chyba lepiej że był sam. Westchnął nadal udając, że wszystko jest ok.
-Tak chodzi o jedzenie, dzięki ci raz jeszcze. Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł ci się jakoś odwdzięczyć.– powiedział już nieco poważniej i zatopił zębiska w 4/4 mięsa. Świeże mięso było wyborne, dawno takiego nie jadł. Oblizał każdą kosteczkę i wyssał cały szpik. Najlepsze czyli wątrobę zostawił sobie na koniec. Po posiłku skinął samcowi głową.
-Dzięki Nurcie. Mam nadzieję, że do rychłego zobaczenia!– zakrzyknął i jakby nigdy nic zaczął się oddalać. Bezstresowy smok! Przynajmniej takiego właśnie zgrywał.
/zt
: 01 cze 2018, 14:37
autor: Strażnik
Jakże przykry widok zastał Quaza, gdy tak leciał nad Dziką Puszczą, chcąc rozeznać się w podbarierowej zwierzynie. Nic nie rzuciło mu się w ślepia, choć może nie był dość czujny, na rzecz rozmyślania nad swoją przynależnością w stadzie, dopóki nie zaalarmował go widok śmierci. Odbił nieco od linii granicznej, która zwykle najbardziej go interesowała i wylądował ciężko na niewielkiej polanie, na terenach, które tutejsi określali wspólnymi. Złożywszy skrzydła podszedł do wiekowego dębu, dopiero z bliska dostrzegając, że jego wnętrze jest wydrążone. Nie nastąpiło to poprzez naturalny proces, tego był pewien, więc to pozostawiony szkielet dawnego, silnego drzewa, został wykorzystane przez gada chcącego dla własnych korzyści przyspieszyć zwyczajny rozkład. Obrzydliwe!
Quaz przysiadł przy nim, po tym jak uprzednio obszedł je z każdej strony, zastanawiając się jak naprawić szkodę wyrządzoną przez nieznajomych. Pozostawione w środku ślady szponów sugerowały, że ktoś wykorzystywał pozostałości ciała drzewa jako schronienie, zapewne... zapewne bez żadnego szacunku. Doprawdy załamujące.
: 01 cze 2018, 15:09
autor: Blizny Wiatru
ostatnimi czasy lubiłem przechadzać się po terenach wspólnych i zbierać ciekawe kamienie, gałązki lub liście.
Włąśnie z takim asortymentem zbliżyłem się do uschłęgo pnia. Zauwarzyłem że siedzi tam smok pachnący mchem i ziemią, musiał być smokiem ze stada z ziemi, jak moja matka.
Zawsze mógł bym do niego zagadać i dowiedzieć się co u niej, dawno się z nią nie widziałem.
Podeszłem do niego i wypuściłęm z pyska trzy fioletowawe kamienie. – Witaj, kim jesteś? – Zapytałęm uprzejmie jednak z obojętnym wyrazem pyska. włąściwie lubiłem zawierać nowe znajomości ale nie zawsze te znajomości byłu dobre.
: 01 cze 2018, 16:14
autor: Strażnik
Odwrócił łeb w stronę nadchodzącego stworzenia, zamiast lekkim poruszeniem skrzydeł, jak to miał w zwyczaju, witając go gulgoczącym warkotem. W rzeczywistości był to nieudolnie stłumiony kaszel, który w pysku Quaza przybrał podejrzanie wrogi wydźwięk. Drzewny miał jakiś talent do okazywania szorstkości, nawet kiedy zupełnie nad tym nie panował.
Odchrząknął głośno, spuszczając łeb w geście przeprosin i na wszelki wypadek cofając się od nieznajomego, żeby go nie zrazić. O ile istniała szansa, że mógł, bowiem większość chorób z jakimi miał styczność, jakimś cudem trzymała się głównie nosicieli –Szyszkowy khrr– odchrząknął znowu –Szyszkowy Kolec ze stada Ziemi. Wybacz, ostatnio trze mnie w gardle–
Po tym, nieszczególnie sympatycznym pierwszym wrażeniu, poruszył w końcu skrzydłami, lekko je otwierając, by po chwili ponownie złożyć i skupił się na postaci swojego towarzysza. Nie był szczególnie postawny, ale zdawał się silnym, dojrzałym smokiem, więc to zapewne gatunek ograniczał jego gabaryty. Drzewny nie cierpiał tej różnorodności rozmiarowej, bo nigdy nie potrafił określić z czego wynikała. Nie żeby dyskryminował ze względu na wiek aleee, wolał jednak rozumieć z czym miał do czynienia, choćby dla własnego komfortu psychicznego. Sam, chociaż czuł się upokorzony przez własny organizm, przybrał dumną postawę, prostując grzbiet i zawijając ogon wokół przednich łap. Miał chłodny i dziwnie oficjalny ton, kiedy mówił.
–Jesteś stąd, więc wiesz być może co spotkało to drzewo?– Wskazał na nie pyskiem, lecz jedynie przez uderzenie serca, żeby nie tracić kontaktu ze wzrokiem samca. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, że nie podoba mu się jego postawa, bowiem nadszedł i zażądał imienia, jak gdyby to miejsce należało do niego. Quaz okazał słabość, tak po prostu się mu przedstawiając i futrzany musiał zdawać sobie z tego sprawę.
: 01 cze 2018, 18:55
autor: Blizny Wiatru
słądość? nie... to była zwykłą uprzejmość. Spokojnie wysłuchałem smoka i również rożłożyłem skrzydła i je złożyłem, miałem nadzieję że smok nie uzna tego za małpowanie i nie skoczy mi do gardła. usiadłęm na przeciwko i uśmiechnąłęm się zdawkowo – Miło cię poznać szyszkowy kolcu ja jestem BLizny Wiatru, wojownik stada Ognia, syn Wieczornej aury – Pochyliłem głowę pokazując mu że szanuję jego i jego obecność. – Ah .. to drzewo... Ciężko stwierdzić na pewno ma jakąś historię dlatego będę musiałzapytać się Żaru Zmierzchu. Jest starszym ognia więc pewnie pamięta historię tego drzewa – Powiedział spokojnie. – Smutne miejsce
: 02 cze 2018, 19:41
autor: Strażnik
Blizny Wiatru?
Słuchając najróżniejszych imion podbarierowych gadów wydawało mu się, że miał coraz większą trudność z dopasowaniem do siebie jakiegoś sensownie brzmiącego miana. Wiedział, że otrzyma je niedługo, a jeżeli nie chciał by ceremonia była tak niezręczna jak przy Adepckim, powinien już teraz mieć jakąś dobrze leżącą koncepcję. Może powinien po prostu pytać skąd smoki brały pomysły?
Pozytywnym zaskoczeniem okazało się dla niego powtórzenie jego powitalnego gestu, co choć było zbyt małe aby wpłynąć na ocenę nieznajomego, nie miało dotąd miejsca w Ziemi. Ciekawe czy świadczyło w jakkolwiek sposób o mentalności prezentowanej w Ogniu. Podobieństwo do matki widać było na pierwszy rzut oka, szczególnie po prostej parze rogów i wielkim grzebieniu ozdabiającym łeb. Wyjątkowo niepraktyczny dodatek i nijak nie dodający urody, ale to już wina natury i jej żartów.
Skinął krótko łbem na jego odpowiedź –Zmarłych się chowa– powiedział posępnie, po raz kolejny tłumiąc kaszel. Jak widać nie żenowało go, że w ten sposób wyrażał się o drzewie –Nie wykorzystuje się ich ciał dla własnych korzyści, a spójrz tylko na ślady szponów pozostawionych w środku. Czy mógłbyś mi pomóc się tego pozbyć?– Wstał szybko i obszedł zmarłe drzewo, zatrzymując się przy jednym z wejść do jego wydrążonego wnętrza. Gdyby Wiatr potrafił ziać ogniem, jak sugerowało jego pochodzenie, mogliby spopielić resztki i je zakopać.
: 03 cze 2018, 0:35
autor: Blizny Wiatru
Przekręciłem głowę. Cóż ten smok bez dwóch zdań był dziwakiem. Pokręciłem głową i nabrałem powietrza do płuc pozwalając na to by z pyska ulotnił mi się błękitny dym. – Zieję lodem, przykro mi.– powiedzialem nadal stojąc w miejscu, nie było to zbyt ciekawe ale przyglądałem się Szyszkowemu... był interesujący i być może zrobi coś czego się nie spodziewam... Od zawsze byłem przyjaźnie nastawiony do Ziemistych, pewnie ze względu na matkę.
: 05 cze 2018, 16:38
autor: Strażnik
Przekrzywił nieznacznie łeb, gdy zauważył parę wznoszącą się od pyska Ognistego. Dziwne to było zjawisko i jeśli nie wynikało z użycia energii, wiedza Quaza na temat podbarierowej biologii okazała się jeszcze uboższa niż podejrzewał. Nie prosił jednak o zdradzanie się ze swoimi zdolnościami, tym bardziej, że smoki nie potrzebowały oddechu aby zaprószyć ogień. W środku lasu było to jednak dość ryzykowne, jeżeli nie miało się pewności co do poziomu tkania swojej energii, więc pomysł który początkowo przemknął mu przez czaszkę musiał odłożyć na bok. Biedne drzewo.
–Trudno– stwierdził z ledwie słyszalną rezygnacją w głosie i krótko odchrząknął. Jego towarzysz nie wydawał się szczególnie zaangażowany w pomoc co sprowadziło Quaza na ziemię, w kwestii tego jak musiała brzmieć jego prośba –Najwyraźniej nie ma w tutejszym zwyczaju, aby się tym zajmować. Czy pod barierą istnieją w oghh-ogóle jakieś tradycje związane ze smoczą śmiercią?–
Swoją drogą miał już okazję by przejść się niedaleko cmentarza, ale ponieważ nie przepadał za podejrzanymi, zapisanymi kamieniami, nie podchodził bliżej, aby poznać ich funkcję. Zresztą nie potrafił też czytać.
: 03 sie 2018, 13:22
autor: Dar Tdary
Potworny upał nieco zniechęcał go do pracy, ale przecież się uparł... a skoro się uparł to nie było innego wyjścia jak zrobić to co postanowił. Przylazł więc w jedno ze spokojniejszych miejsc w Dzikiej Puszczy. Spory Wydrążony Pień którego nie był w stanie objąć dorosły smok, ale już dwa pisklęta swobodnie mogłyby do środka wleźć. Zwalił długie cielsko obok powalonego drzewa i ziewnął przeciągle. Wiatru nie było żadnego, więc długie wąsy smętnie wisiały po bokach jego pyska, a granatowa grzywa uporczywie opadała mu na oczy. Otworzył torbę pełną różności i wyciągnął z niej świeże liście tytoniu. Wsunął je do pyska i zaczął rzuć podczas gdy resztę położył na słońcu, na pniu by się wysuszyły. Jeżeli dobrze dumał i dobrze podejrzał ludzi poza barierą można go było palić... nie miał pojęcia jak ale wiedział, że można. Po rozłożeniu liści znów sięgnął do swojej torby zrobionej ze skóry dzika i wyciągnął długą kość piszczelową jakiegoś stworzenia. Skoro miał teraz wolne to mógł ją sobie strugać... i toteż zaczął robić szponem.
: 04 sie 2018, 23:16
autor: Administrator
Są dni znakomite, gdy wszystko układa się po twojej myśli, życie nie rzuca ci pod nogi żadnych kłód, a los zostwawia ci przyjemne niespodzianki. Są dni dobre, podczas których fortuna stoi po twojej stronie. Są także dni zwyczajne, gdy nie dzieje się nic wartego uwagi, dni kiepskie ze sporą dozą dyskomfortu oraz dni złe, które ciągną się niemiłosiernie, rzucając nam pod nogi wszystko co parszywe.
Calamente spał tamtej nocy bardzo źle, a przebudzenie miało się okazać niewiele lepsze. Już wstając z posłania przywalił łbem o ścianę, rozlał wodę w całej grocie próbując się umyć, a na końcu pośliznął się przy wyjściu z groty i wpadł w pokrzywy. Ugh. Jakby tego mu było mało, trafił na jakiegoś bardzo terytorialnego borsuka. Poturbowany, na szczęście nie poraniony skierował się jak najdalej poza obóz, po drodze wpadając jeszcze parę razy w dobrze zasłonięte roślinnością błoto, pełne śmierdzących, rozkładających się resztek. Gdy wszedł do wody by się z tego obmyć, został obdarowany pięknym, białym prezentem od jakiegoś ptaka. A niech cię, naturo. Naprawdę czasem nienawidzisz swoich dzieci, co? Postanowił zatrzymać się przy Wydrążonym Pniu, gdy zobaczył obcego smoka. Pachniał jednak jak Ziemiści (pod warstwą intensywnej woni różnych ziół), więc nie musiał się niczym martwić. Jednak ten smok był przedstawicielem tej samej dziwnej rasy smoków z dziwacznymi wąsami oraz grzywami. Podszedł odrobinę bliżej.
– Dzień dobry! Widzę że tytoń obrodził. Palisz? – zagadnął obcego, jego ton był całkiem przyjazny jak na kogoś naprawdę zirytowanego swoją sytuacją. Może po prostu zepchnął swoje uczucia na dalszy plan, skoro oto miał okazję na poznanie kogoś zupełnie nowego. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze, czyż nie?
: 07 sie 2018, 22:50
autor: Dar Tdary
Drgnął zaskoczony czyjąś obecnością w tak spokojnym miejscu jak to. Sądził, że uda mu się uciec od cywilizacji smoczej chociaż na pół dnia, a tu taka niespodzianka. Zamrugał i zmarszczył nos widząc w jakim stanie zaszedł do niego obcy samiec. Na bogów a już myślał, że to on miewał złe dni. Uśmiech może i tamten miał, ale po postawie mógł stwierdzić że coś było nie tak. Przecież klerykiem był! Umiał oceniać wzrokiem. Niechętnie klepnął miejsce na trawie obok siebie. Niech sobie klapnie adept i oprze się o pień.
-Jeszcze nie, muszę dojść do tego jak efektywnie to zrobić aby nie spalić liści. Na razie wychodzi mi jedynie rzucie świeżego tytoniu. Ma mocny smak, ale chociaż jest się czym zająć jak smok musi wertować codziennie jakieś zioła.
rzucił nie wiedząc w sumie po co mówi to obcemu. Sięgnął za siebie po jeden z liści który jeszcze nie wyschnął. Zdjął go z pnia i podał samcowi.
-Nazywam się Modrzewiowy. Trzymaj i nie dziękuj.
umilkł na moment po czym znów na niego spojrzał.
-A skąd wiesz, że można je palić.
tknęło go to nagle, a że był ciekawski to musiał spytać.
: 09 sie 2018, 19:52
autor: Administrator
Był trochę sponiewierany, ale bywało gorzej. Przynajmniej teraz nie był poraniony w sposób zagrażający życiu – a tak już mu się raz zdarzyło. Teraz po prostu został lekko podrapany i dość mocno zirytowany. Zauważył zdziwienie Modrzewiowego.
– Przyznam że nie jest to mój najlepszy dzień – przyznał z niewielkim uśmiechem – Ale nigdy nie uważałem że należy zamartwiać się przeszłością – stwierdził. O bogowie, co za kłamca. A kto niby nie może spać w nocy, myśląc o tym co stało się jeszcze przed jego narodzinami? Wstyd, Calamente.
Podszedł bliżej do smoka, widząc że ten miał naprawdę jakościowy tytoń w swoim posiadaniu. Nono, takich liści to nie widział nawet u swoich starszych kolegów, którzy uciekali z treningów na dymka.
– Calamente – przedstawił się, biorąc do łapy liść, a następnie wkładając go sobie do paszczy. Nie wepchnął go sobie zbyt szybko, nie chciał wyjść na źle wychowanego. Zaczął żucie, delektując się smakiem. Dobre, relaksujące – Tam skąd pochodzę, czasem paliło się rekreacyjnie, rzadziej by osiągnąć wyższe stany świadomości. Nie jesteś chyba kimś kto poszukuje takich wrażeń, prawda? – nie miał pojęcia czy Modrzewiowy był jakimś psychonautą, ale kto ich tam wie, tych kleryków – Podobno dym jest szkodliwy dla ludzi i elfów, ale smokom nic nie robi. Jednak lepiej nie palić, gdy masz problemy z oddychaniem. Jesteś klerykiem? Bo pachniesz jak ziołowy składzik – westchnął. Ten smak przypominał mu o domu. Którego już nie było.
: 15 sie 2018, 20:25
autor: Dar Tdary
-No proszę.
powiedział głośno i uderzył łapą o swoje udo po czym wskazał drugiego smoka palcem.
-I chyba dlatego zaczynam cię lubić. Z przeszłości należy wyciągnąć naukę i iść dalej przed siebie. Zatrzymanie się na tym co było marnuje czas i de facto cofa nas w rozwoju.
dodał poważnie nadal żując z pasją liście tytoniu. Początkowa niechęć do dzielenia się spokojnym miejscem powoli mijała. W sumie Modrzewiowy nigdy za młodu nie miał przyjaciela, samca z którym mógłby po prostu pogadać. Zawsze tylko smoczyce bądź Żar i jego poważne nauki. Ewentualnie Shadows... ale on ciągle tylko chciał go tulić a mimo to patrzył na niego jakby widział osiem nieszczęść.
-Wyższy stan...
zadumał się marszcząc brwi.
-Myślałem o tym i testowałem kilka rzeczy. Nie namawiam do tego chociaż nie ukrywam przydałby mi się ktoś na kim mógłbym przetestować to i owo. Z drugiej jednak strony ten ktoś nie będzie w stanie dokładnie opowiedzieć mi co czuł. Związki chemiczne, to jak zmieniają się komórki... nie, nie to muszę być ja. Z ziołami jest jednak taki problem, że czasem padam trupem i śpię, a potem budzę się i ledwo pamiętam. To irytujące.
westchnął. Z tego co mówił raczej nie robił tego z przyjemności czy pragnienia bycia gdzie indziej... on chciał po prostu wszystko zbadać i skatalogować.
Uśmiechnął się słysząc słowa Calmente.
-Tak, jestem klerykiem i to co mówisz jest prawdą. Też chcesz być klerykiem?
uniósł lekko brew.
: 28 sie 2018, 22:42
autor: Administrator
//Wybacz mi Dar, kompletnie nie zauważyłam tego posta, na dodatek jestem chora i czuję się naprawdę źle. Ughhhhhhh
Calamente też nie mógł pochwalić się zbyt szerokim gronem przyjacioł, jakiejkolwiek płci. Mimo że lubił być ze wszystkimi na dobrych warunkach, bliskie relacje były mu, cóż... Obce. Czasem czuł się wręcz samotny. Taa, samotny piastun. To się powinno wykluczać, czyż nie? A jednak. Czuł jakieś zrozumienie pomiędzy nim i Szyderczym Lichem, ale ten opuścił Wolne Stada, na dodatek nie wiadomo było czy jeszcze wróci. Oby to zrobił.
Tytoń zaczął uderzać mu lekko do głowy. Poczuł się zrelaksowany, właściwie wręcz trochę zdrętwiały. Dawno już nie zażywał.
– Dziękuję. Zawsze uważałem to za dobre podejście – przyznał. To czemu z niego nie korzystasz, głupcze? Jak zawsze, wyrzucasz z siebie dobre rady jak stara ciotka, a sam żyjesz jakbyś zupełnie nie wiedział, co na Immanorową rzyć robisz. Pod tym pozornym zorganizowaniem kryje się smok, który nie potrafi sobie ułożyć życia i dobrze o tym wiesz.
– Nie boisz się że sprawy przybiorą zły obrót? – zapytał – Podobno możesz zobaczyć prawdziwe koszmarne wizhe, niektórzy od tego tracili zmysły. Nie chcę cię straszyć, ale czy jesteś na to gotowy? – trzeba było być świadomym konsekwencji swoich wyborów, niezależnie co się robiło. On sam w młodości zrobił mnóstwo durnych rzeczy, których teraz żałował jako dorosły smok z jako takim doświadczeniem i inteligencją.
– Lepiej nie testować tylko na sobie. Pamiętaj że każdy ma inną wrażliwość. Sporo też zależy od dawki – odezwał się, ćpun. Czasem tylko zapalał, nigdy nie interesowały go psychodeliki – Nie, nie jestem klerykiem, tylko Piastunem – ciekawe czy byłby z niego dobry uzdrowiciel. Ale nigdy go to nie ciągnęło, więc nie warto było próbować. Do tego trzeba mieć pasję.
: 26 wrz 2020, 20:05
autor: Kakofonia Szeptów
Niedorostek Ognia postanowił udać się na krótką wycieczkę. Nie widział się za często z członkami własnego stada. W zasadzie nie czuł z nimi jakiejś większej więzi ponad tą, która wykiełkowała w jego sercu sama. Może nie dorósł do tego by poznać jak silną ta więź będzie? Był za młody by poznać uczucie sprzed wielu, wielu księżyców. Czy wystarczy go jedynie pchnąć by serce zapłonęło tak jak kiedyś? Kto wie... Nikt do tego się nie kwapił.
W końcu znalazł się w Dzikiej Puszczy. Doprawdy była to dziwna okolica. Tak wielki las... Wydawał się martwy. Nie słychać było zwierzyny. Jedynie niewielkie ptactwo czasem przerywało ciszę. Czy to był powód, dla którego żadne ze stad nie chciało tych terenów? Martwica je trawiące przeszłaby do smoczych domów i stadnych lasów. Nahl usiadł przy zwalonym drzewie. Pusty w środku pień nosił wiele śladów smoczej bytności. On może też coś po sobie zostawi?