Strona 16 z 32

: 09 lut 2017, 21:03
autor: Administrator

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Śnieg padał zawzięcie, gdy w końcu znalazła miejsce by się ukryć. Kto by pomyślał, akurat jej pierwszy spacer poza tereny Ziemi musiał skończyć się tak paskudnie. Naprawdę nie miała dzisiaj szczęścia.
Wlazła pod krzak, chowając się przed śnieżycą. Zimny wiatr był nie do zniesienia nawet dla niej. Czy bogowie się na nią obrazili? Najwyraźniej tak. Westchnęła ciężko. Nie znosiła sytuacji, gdy nie miała wpływu na swój dyskomfort. Lubiła działać, nienawidziła przeczekiwać czegokolwiek. Skuliła się.

: 09 lut 2017, 21:35
autor: Brutalna Łuska
Pochyliła głowę, starając się jak najlepiej ochronić się nad przyprawiającymi o drżenie spadającymi z chmur płatkami śniegu. Wyciągnęła skrzydła na całą długość, unosząc je nad swoim ciałem i łącząc razem tak, aby zasłaniały swoją powierzchnią jak najwięcej ciała. Jak mogła wpaść na tak okropny pomysł? Śnieżyca, chłostający granatowe łuski wicher, kłębowiska chmur zasłaniające kawałek Złotej Twarzy. Po cóż ktoś miałby wymyślać tą całą porę? Czy świat naprawdę chciał uprzykrzyć wszystkim spacery?
Całe szczęście przed nią rozciągała się puszcza. Można się tam schować. Przebierała łapami jeszcze energicznej do czasu, kiedy wpadła w zarośla. Odetchnęła głęboko. Część opadów zatrzymywała się wpadając na rośliny. Aczkolwiek podły humor Brutalnej bezustannie się utrzymywał.
Co ja tu robię?
Nie potrafiła sobie odpowiedzieć. Nagle wyczuła czyjąś obecność. Bezsprzecznie ktoś właśnie chował się pod krzaczkiem tuż obok, wydzielając przy okazji intensywny zapach. Nie znała go. Nie mieszkała tu aż tak długo. Gdy schyliła się, żeby uważniej przyjrzeć się znalezisku, momentalnie dotarło do niej, że właśnie patrzy na młodszego od niej smoka. Pisklak. Z nieukrywaną wrogością wpatrywała się w smocze dziecko.
Nie jestem głupia. Nie sądziłaś chyba, że przejdę obok nie zwracając najmniejszej uwagi na śledzącego mnie pisklaka. To niby miał być atak z ukrycia? Pułapka? – Klatka piersiowa Brutalnej zaczęła gwałtowniej się unosić oraz opadać. Jak śmiała. JAK ŚMIAŁA obserwować ją z ukrycia. Tchórz. Ona w jej wieku już uczyła się sztuk walki. Walczyła otwarcie. Nie skrywała się w cieniu. W ogóle nachodzi inne pytanie: co ten pisklak robi sam w środku Bujnych zarośli?

: 18 lut 2017, 22:38
autor: Administrator
Przez chwilę obserwowała smoczycę. Już miała zaproponować jej schronienie, gdy ta... oskarżyła ją o próbę niehonorowego ataku?! To się nazywa ujma na honorze! Mimo to nie zareagowała w żaden widoczny sposób. Jakaś gruboskórna adeptka to zdecydowanie za mało, by wyprowadzić ją z równowagi. Zamiast tego wstała i otrzepała się ze śniegu. Stała teraz przed adeptką całkowicie wyprostowana.
– Coż, to chyba nie zbrodnia chować się przed burzą? – zapytała całkowicie poważnie – Czy naprawdę myślisz, że zaatakowanie cię cokolwiek by mi przyniosło? Nie jestem wściekłym zwierzęciem, by rzucać się na innych bez powodu. W szczególności bez ostrzeżenia. Co to za walka, jeśli nie będziesz mogła się bronić? – spojrzała na Brutalną sceptycznie, jak gdyby usiłowała przemówić jej do rozsądku. Lotka naprawdę miała ciekawe podejście do życia. Było to coś między stoicyzmem a potrzebą racjonalizowania wszystkiego dookoła. Nie mogła zrozumieć, czemu smoki są czasem takie nielogiczne.

: 19 lut 2017, 13:40
autor: Brutalna Łuska
Skrzywiła się na odpowiedź młodszej. Nonsens. Głucho warknęła, pochylając się i zrównując wzrok z pisklakiem. Wyczuwszy jej leśną woń domyśliła się, kim jest. Stado Ziemi. To pewnie ten ich powrzechnie znany, naturalny zapach. Wrogo wpatrywała się w samiczkę.
Chowasz się przed burzą w takim miejscu? Wynocha do matki lub ojczyma! Leć do swojej groty, a nie czaisz się gdzieś w lesie – odparła donośnie, utrzymując kontakt wzrokowy. Wysłuchała jej następnych słów w milczeniu.
Ha – prychnęła w końcu, oddalając łeb od jej głowy, lecz nadal na nią patrząc, choć już nie aż tak intenstwnie jak przedtem. – Trafił mi się pisklak z zasadami! Ciekawie – powiedziała, po czym zmieniła ułożenie skrzydeł, tak, aby bardziej zasłaniały głowę. Że też zawsze musiała kogoś spotykać. A opady wcale nie poprawiały nastroju Brutalnej.
Po co tu w ogóle przylazłaś? To chyba nie jest Obóz Ziemi, czyż nie? – zapytała, machając niecierpliwie ogonem.

: 27 lut 2017, 22:10
autor: Administrator
// Wybacz za zastój, życie prywatne nie oszczędza. Na szczęście sytuacja się ustabilizowała.

Oho, mamy tu interesujący przypadek. Lotka chyba pierwszy raz spotkała tak gorącokrwistego smoka. Ciekawe jak one wytrzymują tyle emocji. Ona chyba by eksplodowała.
– Zmierzałam do Świątyni, porozmawiać z bogami. Niestety, zaczęło padać... – spojrzała na niebo, jakby żądała wyjaśnienia skąd to oberwanie chmury – obawiam się, że tereny wspólne są... wspólne. Każdy smok ma prawo tu przebywać. A teraz wybacz, ale wracam do mojego schronienia. Nie zamierzam tu marznąć. Jeśli chcesz, tu jest miejsce dla jeszcze innego smoka – znów wycofała się do prowizorycznego szałasu z krzaków. Wbrew pozorom było tu sporo wolnej przestrzeni... Ale raczej nie miała co liczyć na towarzystwo Ognistej. Zwinęła się w kłębek, obserwując niebo. Było coś pięknego w śniegu... O ile nie próbował zrobić z ciebie bałwana. Czasem dosłownie i w przenośni.

: 28 lut 2017, 20:02
autor: Brutalna Łuska
Wytrzymywała cudem. A właściwie to od przybycia do Ognia jakiś z pozoru nic nie znaczący, nie rzucający się w oczy aspekt. Jednak na tyle silny, że powstrzymywał ją przez atakowaniem przypadkowych smoków. Czyli, jakby nie patrzec, można uznać to za głos rozsądku. Ranienie nie przyniesie korzyści, a zabójcze konsekwencje.
Świątynia? – powtórzyła mimochodem ożywając. – Gadaj, porozumiewacie się tam z Netharem? – zapytała trochę ostrzej niż zamierzała. Patrzyła, jak młodsza wróciła do miejsca w krzakach. Było tam wystarczająco miejsca dla nich obu, jednakowoż duma i pycha nie pozwalały schować się wraz z pisklęciem. Wolała zachować dystans. Miała niby pomagać Ziemistym razem z Mistyczną Łuską... musi polepszyć relacje z samiczką. Nie ważne, jak bardzo wydawało jej się to beznadziejne akurat w tym momencie. Tak trzeba. Ze względu na Sekrecik. Ze względu na Czarciego i przywódcę. Ze względu na popularność. Ze względu na znajomości. Nie chciała z chwilą przypomnienia o planie zaprzepaścić tej szansy.
Z aż zbyt widocznym ociąganiem wcisnęła się obok Ziemistej. Westchnęła, oczami wyobraźni dostrzegając ranę na dumie. Robi to dla spraw wyższych. Wpatrywała się przed siebie ze zwróconą do góry głową. Leżała na brzuchu i założyła jedną przednią łapę na drugą.
W Ziemi nie macie co jeść – powiedziała dobitnie, trochę, jakby miała jej to za złe. – Dużo u was pisklaków? Umiecie polować? Ponoć przywódczyni jest bardzo zajęta. Jak jej tam? Obrona Ziemi? Nefrytowa Ziemia?

//To nic. Ważniejsze jest prywatne życie ^^

: 17 mar 2017, 16:20
autor: Wola Przeznaczenia
//Proszę nie zwracać uwagi jeśli ta fabułka jeszcze żyje bo to tylko samodzielka z śledzenia :3

Samica wylądowała w krzakach po raz kolejny chcąc ćwiczyć śledzenie. Osiadła nisko na łapach prawie dotykając podbrzuszem podłoża, ogon unoszą lekko do góry tak że był w jednej linii z głową i kręgosłupem Kryształowej. Musiała wytropić jakieś zwierzę. Nawet jeśli znowu będzie nieżywe. Wodna powoli ruszyła przed siebie uważnie lustrując każdy krzak, źdźbło trawy i ziemie po której stąpała. Szła tak już dobrą chwilę gdy do jej nozdrzy dobiegł metaliczny zapach krwi, słodki zapach jakiegoś kwiatu oraz nieprzyjemny powiew zgnilizny. Coś się rozkładało niedaleko niej. Utrzymując tempo lekkiego truchtu ruszyła za zapachem co chwila węsząc w powietrzu. Zapach łatwo było zgubić a ona przecież tego nie chciała. Truchtając tak nie zapomniała też o rozglądaniu się dookoła. W pewnym momencie kątem oka zauważyła czarną plamę odznaczającą się w wysokiej trawie. Źrenica samiczki zwęziła się niebezpiecznie kiedy odwróciła się tam gdzie to zauważyła ale okazało się że to już dawno się schowało. Z powrotem truchtem zaczęła biec za zapachem który jak zauważyła zaczął zanikać i zostawiać tylko ten słodki kwiatowy zapach. Spojrzała pod swoje łapy ze zdziwieniem zauważając że w podmokłej od śniegu ziemi są widoczne ślady biegnącego królika. Skąd to wiedziała? To proste. Zauważyła małe odciski łap w błocie ustawione w charakterystyczny dla skoczka sposób. Dwie łapy z przodu obok siebie a z tyłu dwa odciski łap ustawionych w jednej linii. Zniżyła łeb by powąchać ślady. Nie były nowe miały chyba tyle czasu ile zajmuje złotej twarzy pojawienie się i zniknięcie z nieboskłonu dwa razy. Trzymając nos przy ziemi szła za śladami łapek królika chcąc dowiedzieć się gdzie teraz jest. Kiedy nieboskłon robił się już coraz ciemniejszy i zamiast niebieskiego koloru niebo przybrało wszystkie odcieni złota i czerwieni. Musiała się pośpieszyć. Chodzenie w nocy jest niebezpieczne nawet dla kogoś kto umie walczyć. Dotarła do jakiejś polanki. Rozchodził się na niej ostry zapach krwi i zgnilizny. Rozejrzała się dookoła lustrując cały odkryty teren. Na środku było małe rozszarpane ciałko królika. Widać było że łatwo swojego życia nie chciał oddać bo na całej polanie były ślady krwi zwierzaka. Samica zastanowiła się i uświadomiła sobie że jeśli jest tu ofiara to gdzieś musi być drapieżnik. Uśmiechnęła się szeroko na tę myśl i już nie zwracając uwagi na upływ czasu ruszyła do przodu. Na jednym z krzaków zauważyła rude futro. Podeszła do niego i po dokładnym obejrzeniu obwąchała. Zapach nie wywietrzał jeszcze więc mogła rozpoznać że to futro należy do lisa. Rozejrzała się uważnie szukając na ziemi śladów jego łap. Zauważyła głębokie wgłębienia w ziemi. Widać było że ten nie śpieszył się z odejściem od nieżywego skoczka bo cztery ślady łap były ustawione w jednej linii co wskazywało na to że zwierzak po prostu szedł sobie spokojnie. Ruszyła za śladami z głową nisko przy ziemi a nosem prawie dotykając ziemi. Odsunęła od ziemi łeb dopiero wtedy gdy zniknęła cała woń padliny a została tylko ta należąca do lisa. Z czasem spokojne kroki lisa zmieniły się w bieg na co wskazywały jego ślady. Na krzakach po drodze pozostawił trochę futra które zauważyła i od razu obwąchała by upewnić się czy to na pewno ten sam osobnik którego śledzi. Po dłuższym czasie znowu wyczuła tą przyjemną woń krwi więc rozejrzała się dokładnie. Na kamieniu parę pazurów przed nią była widoczna plama krwi bez wątpienia należąca do rudego zwierza. Powoli przyśpieszyła i już niedługo potem jej uważne spojrzenie mogło uchwycić błysk ślepi zwierzęcia gdzieś z przodu. Zwolniła a wiatr przywiał do jej nozdrzy zapach zwierzęcia które widocznie słaniało się na łapach. W końcu upadło na trawę i kamienie bez sił. Podeszła ostrożnie do zwierzęcia uważając by nie została zauważona. Lis nie oddychał. Była na tyle blisko że mogła to zauważyć. Wyprostowała się więc i wzleciała w górę. Złota twarz już dawno zniknęła za horyzontem. To był ciężki dzień więc zmęczona ćwiczeniem adeptka poleciała do swej groty z ulgą że to już koniec.

: 20 mar 2017, 15:26
autor: Administrator
// Ai, odpis taki późny! Dobrze że mam chwilę.

Wysłuchała smoczycy.
– Nethar? Nie słyszałam o takim bogu. Czy czcicie go tam, skąd pochodzisz? – Lotka w gruncie rzeczy wierzyła w wielu bogów, przez co nie zdzwiłoby ją gdyby poza parteonem Wolnych Stad były jeszcze inne bóstwa. Może ich być naprawdę sporo, w końcu nikt nigdy nie powiedział że takich nie ma.
Nawet nie zirytowała się, gdy Brutalna przeinaczyła imię jej matki. Miała prawo nie wiedzieć i na pewno nie robiła tego ze złej woli.
– Niestety, stado bardzo podupadło z różnych względów. Wiele piskląt umiera bardzo szybko, a od kiedy odszedł dziadek, nic nie jest takie samo – lekko zmarkotniała. Chłód Ziemi był zaiste wielkim smokiem – Moja matka nazywa się Opoka Ziemi, choć kiedyś mówili na nią Nefrytowy Szpon. Jest zręczną łowczynią, ale to nie wystarczy by wyżywić całe stado. Potrzebujemy więcej. Mam nadzieję że Immmanor nas wspomoże – westchnęła.

: 21 mar 2017, 16:34
autor: Brutalna Łuska
Prychnęła gniewnie z zamiarem trzepnięcia młodszej łapą, lecz powstrzymała się zdając sobie sprawę z tego, iż to nie był sarkazm ani drwina. Ona naprawdę nie słyszała o Netharze. Tak bardzo wydawało się to Brutalnej dziwne, przynajmniej dopóty nie przypomniała sobie, że tutejsi mają jakichś własnych, nie lubiących ofiar bożków.
Najwyższy bóg Nethar. Składam... składałam mu mięso w ofierze co jakiś czas. Pewnie to było za mało, bo wspomógł intrygę uknutą przeciwko mnie – odparła chłodno. I tak w głównej wierze była to wina jej brata, a Nethar co najwyżej mógł jej podłożyć łapę podczas walki. Nigdy jakoś specjalnie się nie udzielali. Szczególnie w przypadku Brutalnej, przez co praktycznie zrzuciła wiarę na dalszy plan. Po cóż marnować pożywienie? Może warto byłoby poświęcić trochę swoich zapasów. Być może nie siedziałaby teraz obok pisklaka z obcego stada w deszczu.
My możemy wspomóc Ziemię – odwróciła głowę w kierunku pisklęcia. – Ja i Mistyczna. Mamy w planach dokarmienie was.

: 29 maja 2017, 18:13
autor: Zorza Poranku
Ametystowa była głodna. Strasznie głodna. I tak jak zawsze, jakoś o tym zapominała, aby przypomnieć sobie o tym w momencie, gdy była już krok od wyczerpania. Przyleciała więc resztką sił w to miejsce, zarośla, aby w spokoju pożywić się mięsem, odłożonym jakiś czas temu. Dobrze, że je miała – gdyby musiała brać jedzenie jeszcze od innego smoka, chyba nie wytrzymałaby z głodu. Przyzwała więc maddarą ze swoich zapasów sporą część sarny, która powinna zaspokoić jej głód. Widząc mięso, ze smakiem się w nie wgryzła i błyskawicznie pożarła cały kawał. Oblizała się ze smakiem. To powinno jej wystarczyć przez jakiś czas.

: 09 cze 2017, 22:52
autor: Szlachetny Nurt
Szukając dobrego miejsca na udoskonalenie swoich umiejętności kamuflażu dotarł tutaj. Wydawało się to idealnym miejscem, pełno jakichś traw, zarośli czy liści. Nie tracąc czasu od razu przystąpił do nauki. Zaczął od podejścia do pobliskiego drzewa gdzie znajdowało się całkiem sporo mchu, dlatego też wziął go trochę, a następnie zgniótł łapą i zaczął się nim nacierać. Nie było sensu żeby robił to z całym ciałem, dlatego też wystarczyło że potarł wszystkie łapy, grzbiet i łeb. Chciał jednak dodatkowo dodać coś do swojego zapachu, dlatego też zwrócił uwagę na liście. Przypominając sobie słowa swojej mistrzyni zaczął je wyrywać, ale tak by potencjalna zwierzyna nie zorientowała się, że coś jest nie tak. Wyrywał pojedyncze listki z różnych miejsc i najczęściej od dołu. Mając już kilka najbardziej odpowiadających mu zapachem liści zaczął się nimi nacierać, w miejscach które wcześniej pominął, czyli ogon, szyja, brzuch. Pachniał już prawie jak las, ale jednak czegoś mu brakowało... Rozejrzał się i pomyślał co by tu może jeszcze dodać, może jakieś inne liście? Albo trochę błota? A może jakiś kwiatek? Tak, to powinien być dobry pomysł. Wziął jeden z kwiatów, które to tutaj rosły i natarł sobie nim grzbiet. No i teraz zapach był idealny! Przyszedł więc czas na drugi etap, czyli nakładanie "ozdób". Wyciągnął siatkę, którą zrobił gdy uczył się Kamuflażu po raz pierwszy, wyszła całkiem zgrabnie, więc nie było sensu robić nowej. Nałożył ją na siebie, tak by przypadkiem się w nią nie zaplątać. Zaczął znów rozglądać się za składnikami swojego kamuflażu. Zaczął od liści, zerwał więc kilka, pamiętając oczywiście żeby robić to z umiarem, by nie wzbudziło to podejrzeń zwierzyny. Poprzyczepiał je do siatki w kilku miejscach, a następnie podszedł do kępy trawy. Na szczęście było jej tu dużo więc na pewno jej nie braknie. Nie żałował sobie, w końcu trawa była najważniejszą częścią jego kamuflażu. Poprzyczepiał jej dużo, szczególnie na grzbiecie. Dodał do tego wszystkiego trochę gałązek, ale tylko tylko trochę, potem poprzyczepiał jeszcze trochę mchu, tym razem go nie rozgniatając. Na koniec podszedł do małego bajorka i nasmarował się dodatkowo błotem.Chciał jeszcze zdecydować się na kilku kwiatków, ale uznał że byłaby to już przesada. W końcu więcej nie zawsze znaczy lepiej. Teraz przyszła pora na kolejny krok, a mianowicie pozostanie w ukryciu. Szukał jakiejś kryjówki, widział sporo naprawdę wielkich krzaków i drzew za którymi mógłby się schować, ale nie były to zbyt dobre kryjówki. Znalazł jakąś dziurę w ziemi, a może wyrwę... Po chichu wszedł do niej i położył się. Ograniczył oddech tak jak mógł, starając się być niesłyszalnym. W tej pozycji nie poruszał się, chociaż aż korciło go żeby się podrapać, bo od tych całych roślinek swędziały go łuski. Wytrzymał jednak i pozostawał w bezruchu starając się jeszcze trochę w nim pozostać. Kiedy już stwierdził, wstał po cichu. Zostało już tylko zadbać o to żeby nie było tutaj śladów jego obecności, a trochę ich zostawił. Zasypał je ziemią oraz błotem. Czasami wystarczyło też po prostu przykryć je kępką liści, których tutaj było pełno. Gdy już pozbył się swoich śladów przyszedł czas na pozbycie się siatki, błota liści i wszystkiego innego czym był przykryty. Na szczęście niedaleko znajdowało się nieco większe bajorko. Zmył z siebie błoto i pozbył się kamuflażu oraz zapachu. Po tym wszystkim stwierdził, że trening był wystarczający, wzbił się w powietrze i poszybował do swojej groty. Choć zmył większość natury, która to się na nim znajdowało, to jednak trochę zostało. Zamierzał teraz udać się do swojej groty i trochę popływać.

: 27 cze 2017, 20:38
autor: Ostatnie Ogniwo
Wyszedłem z groty jakoś... rano? Od tego czasu wędruję po tej puszczy. Chyba się zgubiłem. Słońce grzeje, gorąco nie da się wytrzymać, mam nadzieję, że niedługo znajdę stąd wyjście. Na drzewie wyryłem moje imię. Mijam je już, który raz? Dziesiąty, jedenasty? Teraz zacząłem odpoczywać, cały dzień wędrówki bardzo mnie zmęczył. Usiadłem obok krzewu, na którym rosły dziwne owoce. Wolałem ich nie ruszać, może mnie zatrują? Od jakiejś godziny mam zwidy, widzę smoki, które uwaga... nie istnieją, jak nikt mnie znajdzie to chyba tu umrę. Podniosłem uszy i nasłuchiwałem różnych dźwięków, cały czas miałem się na baczności, może nie jest tu tak bezpiecznie?

: 28 cze 2017, 16:44
autor: Żar Zmierzchu
Nie był to pierwszy raz kiedy Onyks zawędrował w te strony. Dawno temu, gdy był zaledwie pisklęciem wraz z niewidomym ojcem poszukiwał obozowiska elfów, które pechowym zrządzeniem losu zostało zlikwidowane w pośpiechu a jego lokatorzy udali się w podróż nie wiadomo gdzie. Spacerował niespiesznie, zaś Charon unosił się od niechcenia u jego boku, bezgłośnie przecinając powietrze, zostawiając za sobą smugę dymu która pół ogona za nim niknęła rozwiana niewidocznym wiatrem, a tylko gorejące czerwone ślepia świadczyły o tym że jest istotą, a nie zabłąkaną chmurą.
Ściółka leśna szeleściła pod łapami uzdrowiciela, od czasu do czasu ordynarnie odkopnął kamyk leżący na jego ścieżce aż nozdrza wychwyciły w powietrzu nutę obcego zapachu. Uniósł łeb w górę by wychwycić więcej woni, w której rozpoznał charakterystyczny zapach Stada Ziemi, ale słaby, pasujący do kogoś kto spędził niewiele czasu na terenach stada lub jest dość młody. Wiedziony ciekawością skierował się tam gdzie nos go poprowadził i... znalazł młodzika.
– Co robisz sam tak głęboko w lesie? Większy drapieżnik mógłby spróbować swoich sił z małym smokiem – powitał nieznajomego w nietypowy sposób.

: 28 cze 2017, 18:54
autor: Ostatnie Ogniwo
W powietrzu poczułem inny zapach niż ten, który czuję od kilku godzin, ognisty? W końcu jakiś ratunek. Ale co on tu robi? Przecież to istny labirynt. Smok nie wyglądał na kogoś kto, dałbym mu z dwadzieścia pięć księżyców.
Może i mógłby spróbować sił ze mną, a może nie. Na pewno by mu się nie udało gdybym się stąd wydostał. Szedłem za kimś i chciałem być nie zauważony przez tego smoka, ale odwrócił się i uciekłem w las, a potem pomyślałem, żeby pójść gdzieś odpocząć tu są ładne miejsca, ale wszedłem do tej puszczy no i zgubiłem się, chodzę w kółko od kilku godzin i nie mogę wyjść. – odpowiedziałem na pytanie znajomego, wziąłem wdech i mówiłem dalej. – Tak w ogóle jestem Krwisty Kolec, ale możesz mi mówić Grzmot syn Opoki Ziemi. Nie dawno stałem się adeptem i ciężko jest mi się przyzwyczaić do nowego imienia. A tak wracając do tematu co ty tu robisz? – ciekawiła mnie tu jego obecność, może wracał z patrolu?

: 29 cze 2017, 15:44
autor: Żar Zmierzchu
– Jestem Czarny Konsyliarz, uzdrowiciel Stada Ognia. Syn największej łowczyni Stada Ziemi zgubił się w lesie? – kościste brwi Onyksa uniosły się w zdumieniu, a łeb przekrzywił gdy wpatrywał się z zaciekawieniem w stojącego przed nim młodzika. Był odpowiednio zbudowany jak na swój wiek, tylko... tak zupełnie inny niż jego matka. Może nie był prawdziwym synem a zaledwie znajdą jak on? W takim przypadku to sam los pokierował krokami uzdrowiciela by napotkać Grzmot.
– Czemu śledziłeś tamtego smoka? Wiodła cię ciekawość czy może ćwiczyłeś sobie ciche poruszanie? W tym drugim przypadku trochę kiepsko ci poszło – rzucił mimochodem, zaś kącik pyska uniósł się w lekkim uśmieszku. Usiadł na zadzie, owijając wygodnie ogon wokół łap, rozrzucając na boki leśną ściółkę.
– Co tu robię? Wybrałem się na przechadzkę, od czasu do czasu trzeba odpocząć od wszystkiego. Wyprawy po zioła, uczenie młodzików, to wszystko zabiera tak dużo czasu że nie mam nawet chwili by usiąść i przemyśleć niedawne wydarzenia. Chcesz abym cię wyprowadził z tej głuszy? – spytał.

: 29 cze 2017, 19:09
autor: Ostatnie Ogniwo
Konsyliarz, uzdrowiciel te słowa zapadły mi w pamięć, pewnie już na zawsze. Może kiedyś mi się przydać gdybym potrzebował uzdrowiciela.
Tak, to wszystko przez to słońce jest straaaaaasznie gorąco – odpowiedziałem i zauważyłem, że Konsyliarz był smokiem zwyczajnym. Takiego to nigdy nie widziałem.
Można powiedzieć, że chciałem się nauczyć, ale po co mi to skoro nie potrafię się dobrze zakamuflować – wpadł mi do głowy pewien pomysł, były pewnie tutaj dobrze warunki, więc może ognisty chciałby mnie tego nauczyć?
Chyba nie chcę jeszcze stąd wychodzić, ale wiem jak możesz sobie umilić czas – zrobiłem mała pauzę, żeby podtrzymać go w niepewności, uśmiechnąłem się i dodałem. – Możesz mnie nauczyć jak się dobrze kamuflować.

: 03 lip 2017, 10:24
autor: Żar Zmierzchu
– Hm... kamuflaż to nie wszystko. Ta gałąź polowania polega na ukryciu się, najczęściej nieruchomo i zwyczajnym oczekiwaniu aż zwierzyna sama podejdzie do ciebie. Wspominałeś, że tamten smok się odwrócił gdy próbowałeś się do niego podkraść. Podejrzewam, że nie zrobiłeś tego poprawnie. Więc proponuję skupić się na cichym poruszaniu, bez niego masz bardzo małą szansę że złapiesz jakieś świeże mięso – zaproponował, uprzejmie przemilczając fakt iż nie miał zielonego pojęcia o kamuflażu. Zaraz, zaraz, czy ten młodzik przypatrywał się jego charakterystycznym cechom lub raczej ich braku, był w końcu smokiem zwyczajnym, jakich prawie nie było w świecie pod Barierą. Uśmiechnął się kątem pyska, gdy wzrok Grzmotu szukał chwytnych pazurów do wspinaczki na stawach skrzydeł, typowych dla górskich, błon między palcami ułatwiających pływanie, piór czy futra. Nic z tych rzeczy. Onyks był smokiem w najczystszym tego słowa znaczeniu.
– Zastanów się nad moją propozycją. Gdybyś na nią przystał, pokaż mi jak według ciebie powinna wyglądać pozycja do cichego poruszania się – polecił czerwonołuskiemu, mając cichą nadzieję że podejmie dobrą decyzję.

: 03 lip 2017, 10:34
autor: Ostatnie Ogniwo
//załóżmy, że mam już skradanie, bo dzisiaj raport składałem :3

Czarny Konsyliarz nie miał piór, błon i innych różności w swojej budowie. Ciekawe nigdy nie widziałem smoka zwyczajnego, ale coś wróćmy do lekcji.
Postawę raczej umiem, ale nigdy mi nie mówiono jak iść za kim nie zauważenie, ale wiem jak się do kogoś zakraść – powiedziałem uśmiechając się i przybrałem postawę do skradania. Łapy lekko rozstawione i ugięte tak, żeby być niżej ale żeby brzuch nie ocierał o podłoże. Ogon troche podniesiony, żeby nie zamiatał podłoża i skrzydła przyłożone do boku, żeby nie krępowały ruchów. Na koniec głowa niżej tak, żebym ja widział ofiarę, a ona mnie nie. Po przybraniu pozycji zostałem w niej i patrzyłem na ognistego.
Taka postawa się nada? – zapytałem.

: 05 lip 2017, 11:40
autor: Żar Zmierzchu
– Całkiem, całkiem – pochwalił z grubsza poprawną pozycję. Widać że młodzik próbował już wcześniej się skradać, a może to pokrewieństwo z Opoką Ziemi i Piórkiem Nadziei? Syn dwóch łowców. Przekrzywił łeb zastanawiając się nad jeszcze jedną rzeczą, którą czerwonołuski powiedział gdy tylko się spotkali.
– A czemu zgubiłeś tamtego smoka do którego chciałeś się podkraść? Przecież musiał zostawić jakieś ślady – spytał zdziwiony iż młodzik w wieku adepta miał pojęcie o podchodzeniu ale być może nie wiedział jak odnajdywać odciśnięte łapy, kępki sierści na krzakach i inne ślady bytności zwierzyny. Ze smokami było ciężej bo łuski rzadko odpadały na krzewach ale były tak ciężkie że trop był wyraźny. Usiadł wygodniej, zapowiadała się dłuższa wizyta w tym zakątku niż początkowo zakładał.

: 05 lip 2017, 19:59
autor: Ostatnie Ogniwo
Czy nie widziałem żadnych śladów? Nawet na to nie spojrzałem, nie pomyślałem o tym w ogóle. To wcale nie było głupie.
Obcowałem już ze skradaniem uczyła mnie Południowy Deszcz – odparłem i zastanowiłem się nad kolejnym pytaniem.
Chyba źle go śledziłem, w ogóle nie patrzałem na ślady i na to nie wpadłem,
żeby iść po jego śladach. Jedyne co robiłem to patrzyłem na niego tak jak przy skradaniu, ale jak widać nie wyszło. A może chciałbyś mi pokazać jak to się robi? W sensie śledzi kogoś po śladach lub innych czynnikach?
– zapytałem jakby mnie nauczył to by było naprawdę super.

: 06 lip 2017, 11:11
autor: Żar Zmierzchu
Południowy Deszcz? Chyba Południowa Łuska ze Stada Cienia, ale ona została zabita przez Kryształową Łuskę jakiś czas temu, więc jak to możliwe? Zmrużył oczy, nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Egzystowała jako duch i uczyła innych? Póki co odgonił od siebie te zbędne myśli, młodzik nie miał pojęcia o sztuce tropienia i tego go nauczy. Z całej siły nacisnął ziemię przed sobą, aż zostawił wyraźny, głęboko odciśnięty ślad.
– Tropienie to sztuka podążania za śladami, które zostawia za sobą stworzenie które chcesz odnaleźć. Jak widzisz, nacisnąłem glebę i zostawiłem odcisk swojej łapy. To jest pierwsza rzecz, na którą powinieneś zwrócić uwagę. Każde stworzenie które porusza się po ziemi zostawia coś takiego, chyba że jest szkolone w maskowaniu swojej ścieżki. Ale nie przejmuj się, dzikie zwierzęta czegoś takiego nie robią. Jak myślisz, co jeszcze może zdradzić czyjąś niedawną obecność? – spytał, biorąc głębszy wdech po tej dłuższej wypowiedzi. Ciekawe czy Grzmot odgadnie inne sposoby tropienia wzrokiem, a także iż nie jest to jedyny zmysł stosowany w tej sztuce.