Strona 16 z 30

: 01 lis 2019, 14:51
autor: Delirium Obłąkanych

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

– Zależy, o którym życiu mówisz. Ale tak, zabijanie chociażby stadnych zdrajców dawało mi poczucie satysfakcji, przekładające się na zwiększoną ilość szczęścia życiowego. – Pokiwała powoli głową, jakby w zamyśleniu, pamiętając z niezwykłą szczegółowością odgłos pękającej czaszki Feridy i krew tryskającą z szyi Masochistycznego. Tak małe rzeczy, a tak bardzo potrafiły cieszyć. Ale podobno kto urodził się w biedzie, ten doceni wszystko, a Delirium zdecydowanie nie przyszła na świat w otoczeniu motyli, na oświetlanej promieniami wiosennego słońca łące. Ani w jaskini obsypanej cennymi kruszcami.
– Mhm, ciało którym posługiwałam się podczas tańczenia razem z wami jako tako nie istnieje i w waszym rozumieniu śmierci zaiste jest martwe. Ale świat jest taaaaaaki duży... – Uśmiechnęła się z rozbawieniem, patrząc cały czas na spowity mleczną mgłą horyzont. Czy zdawała sobie sprawę z tego, że Khuran był zwyczajnie znudzony? Oczywiście, więc z premedytacją dalej brnęła w przesadnie elokwentne, przyprawiające o ziewanie formułki. Szczypta radości, carpe diem. Chociaż w tym wypadku raczej carpe noctem.
– Oczywiście. Przecież moje życie można skrócić do egzystencji monstrualnej góry lodowej, której nic się nie ima, która pozostaje nieczuła na wszelakie niuanse. Co ja mogę wiedzieć o emocjach i bólu po utracie. – Ciężko było stwierdzić, czy mówiła poważnie, czy sarkastycznie. Niewątpliwie jednak wiedziała, czym jest ból. Straciła córkę, pierwszą i najcenniejszą. Ale to nie mogło nikogo interesować, bowiem w umysłach większości istnieje ona jako zwyczajna, któraś z kolei cienista wiedźma. Aspekty głębi charakteru z reguły były pomijane u zmarłych. Bo i po co poświęcać im czas?
– Ależ wiem, że cię nie obchodzę. Nie muszę cię obchodzić, bo z racji bycia jedną z głównych sił do bezmózgiego lania się po pyskach Kheldar musi cię przy sobie trzymać. Chociaż wykpiłeś stado raz, a potem drugi. A skoro masz ojcowski immunitecik, nie musisz przejmować się czymkolwiek. Ale tak to już jest, Khuran. Ja jestem od zadzierania pyska i przyzywania kostuchów, ale nie od kochania i klepania po główkach. Tak jak ty jesteś od machnięcia raz czy dwa pazurami, ale nie od myślenia. Każdy rodzi się z innym talentem... Twoim zdecydowanie, wedle mojej obecnej wiedzy, jest patologiczne lenistwo. Bo nie zdołałeś nawet utrzymać zastępczego zadu przed marne pięć księżyców, a obecnie nie widzę, by Mahvran musiała leczyć twoje poharatane po walce z przeciwnikiem ciało. – Stwierdziła, wstając i przeciągając się niczym kocię, potrząsając ukoronowanym rogami łbem. Tak, tak, obrzydliwa, nudna arogancja. Nigdy się jej nie pozbędzie, tak jak nigdy nie przestanie obrzucać niektórych obelgami. Wszyscy mają jakieś wady, u Delirium z całą, boską pewnością była to duma. Ona była tego całkowicie świadoma i nie zamierzała tego faktu zmieniać.
– Nie, nie mam nic odkrywczego, ty wszakże wiesz wszystko o wszystkim. Bywajże więc, do następnego leczenia. Tym razem twoich schrzanionych oczu. Wylecz to, zanim przerodzi się w jaskrę. No i powodzenia w szukaniu drugiej połówki. Podobno aura tego miejsca pomaga, posiedź tu jeszcze chwilę. – Uśmiechnęła się kącikiem poharatanego pyska i odwróciła, kierując swoją kościstą, widmową postać z powrotem w objęcia mgły, by szukać kolejnej śmiertelnej duszy.
– I strzeż się mgły tej nocy, bo nie tylko ja postanowiłam poodwiedzać starych znajomych. A niektórzy wolą rozrywki inne, niż tętniące monotonną arogancją pogawędki. – Dodała na odchodne, wydobywając z siebie nienaturalny, upiorny śmiech, zanim zwyczajnie rozpłynęła się w powietrzu, niknąc pośród mlecznobiałego całunu. Dla niej tak krótka rozmowa była wystarczająca. Zwłaszcza, że zakończyła ją tak jak wszystko inne – na swoich własnych warunkach i w momencie, który sama uznała za stosowny.


: 09 lis 2019, 20:50
autor: Ruda Ciocia
Zaczął się przechadzać.. Bo miał gorszy dzień.
O ironio, gdyby wiedział jak Wolni wołają na te Alejkę, chyba wybuchłby śmiechem. To znaczy – Owszem – była to urodziwa alejka, świetna na spacer ze swoim ukochanym i przecież Burek nawet go miał.. Jednak dzisiaj rzeczywiście nie miał humoru. Ostatnio jakoś tak demony przeszłości zaczęły go nachodzić i jeszcze.. Dowiedział się że jego mała Su postanowiła kroczyć ścieżką swojej babki i prababki. Tak, wybitnie nie miał humoru i chciało mu się wręcz płakać z bezsilności.
Nie mógł jej tego zabronić, nie miał serca i chciał żeby spełniała się w czymś co kocha robić.. Z drugiej strony nie posłuchałaby pewnie nawet Ojca. Doskonale wiedział że dzieciaki niezbyt się starszych słuchali.. Chociaż jeju! Nie był przecież taki stary! Ledwo trzydzieści księżyców mu pyknęło, to pisklęta rosną zdecydowanie za szybko!
Walnął mocno ogonem o jedno z drzew które mijał. Był zły i rozgoryczony a.. Nie miał z kim o tym porozmawiać. Kheldar by zapewne go wyśmiał, Bydlęcemu nie chciał okazywać słabości, Frar również by go wyśmiała.. Czy on w ogóle chciał komukolwiek wyjawiać swój sekret? Nie. I tu leżał cholerny problem.
Usiadł bezsilnie pod owym drzewem. Trzeba się uspokoić.

: 09 lis 2019, 21:16
autor: Szara Rzeczywistość
Żal? Smutek? Komuś tego wieczoru było podobnie, chociaż podłoże było odwrotne. Nie tylko rodzice mogły czuć gorycz przez swoje szczenięta, ale i pisklęta czasami potrafiły nieźle rozczarować się rodzicami.
Czasami nawet tak pocieszne smoki jak Godny, miały na prawdę piekielnie zły humor. Jak to się działo, ze smutek przyciągał smoka w ładne miejsca? Sam nie miał pojęcia jak nazywała się ta aleja i Godzien nawet nie miałby tu z kim przyjść, ponieważ w sumie to wciąż nie wiedział o co chodziło z tym całym rozmnażaniem. Interesowały go bardziej sprawy dnia dzisiejszego.
Od rana był przybity, miał ponury nastrój i czuł się bezsilny przez swojego brata, a spotkanie ojca po dwóch księżycach...
Młody adept nie spodziewał się, że ojciec okaże się tak nieczuły. Idąc tutaj był wręcz wściekły. Jak ojciec mógł tak postąpić i odrzucić jego prezent! Z czasem jednak zaczął postrzegać to jako własną porażkę. Wziął to do siebie i zamknął, starając się to przetrawić możliwie szybko. Nie dało się jednak i ból pękniętego serca nie zalepi się tak szybko.
Godny spostrzegł jednak z daleka piastuna plagi, który niegdyś wyuczył go... prawie wszystkiego. Był w pewnym sensie jego opiekunem, czy chciał tego czy nie.
To spotkanie mogło być miodem na rany, dlatego właśnie kiedy Godny go spostrzegł, od razu ruszył biegiem w jego stronę.
Witaj, Chochliku. Chyba nie miałem Ci jeszcze okazji pogratulować zostania pełnoprawnym piastunem... Słyszałem o tym jakiś czas temu, ale zacząłem polowania i zresztą nie chciałem Ci przeszkadzać.
Uśmiech na pysku adepta był... Mizerny. Na pewno cieszył się ze spotkania, ale od razu widać było, że gryzie go coś nie mniej ważnego niż samego Chochlika.

: 09 lis 2019, 21:45
autor: Ruda Ciocia
I mógłby tak dryfować dalej.
Roztkliwiał się, wymyślał różne scenariusze w których to Su staje się zimna i wyrachowana, zagłębiona jedynie w leczeniu. Gdzie powiela bezwzględność babki albo nie radzi sobie z powierzonym zadaniem i odbija się to na jej zdrowiu psychiczny. A.. Kochał ją bardzo i nie chciał by kiedykolwiek cierpiała. Chociaż cierpienie było nieodłącznym elementem kształtowania charakteru i Burek sam wyznawał tę zasadę.. To wciąż myśl o męce jego piskląt mroziła mu krew w żyłach.
Z zamyślenia wyrwał go głos. Burek podniósł łeb i od razu spostrzegł młodzika.. Którego nie tak dawno temu uczył. A tu proszę, był już taaaki wielki! Burdig powinien sprawdzić kiedy to te dni uciekły mu przez łapy. To było bowiem niesamowite, może on sam nie miał tych trzydziestu księżyców a więcej? Podobno masz tyle na ile się czujesz.. A on w tym momencie czuł się na jakieś siedemdziesiąt. Jednak nie chciał tego pokazywać, dlatego przez cierpkość myśli przedarł się pełen sympatii uśmiech.
– Ooh! Hojny, dzień dobry! Jakżeś Ty wyrósł! I polujesz? No, no no, gratulacje! Może zdradzisz mi kiedyś jakieś sekretne miejsca w których można znaleźć owoce.. – mówiąc to nie odmówił sobie mimo wszystko poczochrania Ziemistego futrzastym łapskiem po łebku, kiedy do niego dotarł. I w tym momencie właśnie dostrzegł jego słaby uśmiech. Przekrzywił z ciekawości łeb, zabierając łapę.
– Siadaj obok. Coś Cię widzę gryzie, hm? – zagaił, klepiąc podłoże ogonem aby zachęcić Młodzika do tego, by się przysiadł. Chochlik odsunął swoje problemy w tym momencie na bok, bowiem wydawało mu się że kroi się tu coś poważniejszego w życiu Hojnego niż jego chwilowe załamanie nad profesją córki. A poza tym zawsze przedkładał innych nad siebie. Taki już był..

: 10 lis 2019, 11:51
autor: Szara Rzeczywistość
Robię co mogę, żeby zadowolić stado... i ojca– Westchnął przeciągle i Chochlik od razu mógł wiedzieć, że właśnie z tym jest główny problem. Godny jednak odzyskał rezon po tym pytaniu. Usiadł oczywiście i na jego pysku rysował się lekki uśmiech, ale znów mocniej zbladł kiedy miał przyznać się do tego co go "gryzie".
Przez pewien czas zapadła cisza. Godny przez chwilę przyglądał się Chochlikowi jakby oceniając czy w ogóle powinien zawracać łeb swojemu byłemu mistrzowi (jeśli ktoś uczy Cie praktycznie wszystkiego co potrzebujesz do życia to taki smok nie może być po prostu 'nauczycielem').
Sam nie wiem czy w ogóle powinienem przejmować się tym wszystkim. Umiem już chyba wszystko... pozostało mi tylko jeszcze kilka drobnych rzeczy do dostania dorosłej rangi. A jednak czuję się jakbym zawiódł jako syn Daru. Długie księżyce go nie widziałem, ćwicząc i polując... A pewnego dnia po powrocie stwierdził, że mam zabierać swoje rzeczy, śpiącego brata i opuścić jego leże... Brat śpi już chyba z cztery księżyce i nie wygląda na to, żeby miał szybko wstać...-Potok słów zaczął się delikatnie, jakby nieśmiało, ale im więcej mówił, tym robił to coraz więcej i coraz szybciej... a uczucia płynęły wraz z słowami. Z każdą chwilą głos młodzika zaczynał się załamywać, a ślepia szklić- to drugie oczywiście ukrył, opuszczając prawie do ziemi łeb jakby w ukłonie.
Nie dawniej niż wczoraj wreszcie zobaczyłem ojca. Wcześniej nie miałem tyle odwagi, bo bałem się jego reakcji... Zrobiłem mu własnoręcznie fajkę na przeprosiny, bo nie wiem nadal co takiego uczyniłem, że wyrzucił mnie i brata... a on potraktował mnie jakbym był mu obcym, który przypałętał się i zawraca mu łeb. Nie jestem potrzebny mu... nikomu. Czuję się, jakbym nie był jego synem. Jakby całe moje życie, wszystko co budowałem, było nieważne... Bo ojciec to zniszczył... zresztą tak jak i fajkę...– Tym razem już nawet nie było sensu kryć się, ponieważ szlochał co kilka słów. Jaki sens było więc ukrywać płacz. Podniósł łeb i przetarł pysk, ponieważ do tej pory łzy ściekały mu praktycznie do nosa. Teraz nowe stróżki łez zaczęły płynąć w stronę szyi.

: 10 lis 2019, 12:44
autor: Ruda Ciocia
Słuchał uważnie, skupiając swoje ślepia na Młodym Łowcy. Oczywiście że widział to jak ciężkie dla niego było mówienie o owej sytuacji nie było dla niego łatwe. Cóż się dziwić – Nie jest to w żadnym wypadku przyjemne kiedy Twój własny rodzic Cię tak traktuje.. Bez wyraźnego powodu. A może był jakiś powód?
Chochlik przyjrzał się uważnie młodemu i słysząc ten łamiący się głos, wypuścił głośno powietrze ze zmartwieniem. Nie powinno tak być. Z drugiej strony to chyba było jakieś cholerne przekleństwo że uzdrowiciele zawsze zdawali się być jakimiś cynicznymi i egoistycznymi wredotami z kamiennym sercem. I jakże on tu miał się nie łamać o wybór Su?
– Rozumiem. Rozumiem aż za dobrze.. – powiedział łagodnie, nie spuszczając z młodego ślepi. W jego odczuciu rodzic powinien się martwić że jedno z jego dzieci zapadło w sen i się nie budzi. A uzdrowiciel już w ogóle powinien użyć swojej chędożonej boskiej mocy żeby sprawdzić czy przypadkiem nie umiera. Chociaż...
– Moja matka jak kiedyś Ci już mówiłem również była uzdrowicielem. I również była dla mnie oschła, nieprzyjemna.. Nie było dla niej ważne czy mnie przed kimś poniży, czy zrobi nawet krzywdę – Miałem się jej słuchać i nie wyłamywać z narzuconych zasad. Nie szczędziła mi cierpienia podczas leczeń – Jej maddara wchodziła boleśnie w każdy zakamarek ciała, napary były gorzkie i często wlewane siłą w gardło.. A podarki.. Ileż ona podarków ode mnie nie przyjęła! Uważała to za "głupi, ludzki zwyczaj. Że powinienem przestać się bawić a zacząć żyć jak smok". – westchnął, chcąc przejść do puenty. – Jeżeli Twój Ojciec się z Tobą nie liczy, nie zabiegaj o jego uwagę. Doglądaj brata bo jeżeli śpi, jest szansa że się obudzi. Skup się na swoim treningu, realizuj cele które sam sobie postawiłeś. Chcesz pomagać stadu? Troszczyć się o nich? Rób to! Jednak nie oglądaj się na Ojca – Skoro jesteś dla niego nieważny i tak dobitnie Ci to pokazał.. Nie ma o co walczyć. Więzy krwi Hojny,pętają nas tylko czysto teoretycznie – To że samica zniosła jajo, nie czyni z niej matki skoro porzuca je zaraz po tym. Obecnie mam kilkanaście takich jaj, które ktoś po prostu wyrzucił i nie boje się wziąć za nie odpowiedzialności. – Stwierdził z lekkim uśmiechem a skrzydło wyciągnęło się by okryć Ziemistego skrzydłem. Burdig wyciągnął łapę by otrzeć futrem łzy z policzków Godnego. I uśmiechał się, ciepło i czule.
– Jesteś potrzebny. Potrzebny stadu, swojemu bratu. I pamiętam że żyjesz by to Tobie było dobrze a nie po to by spełniać czyjeś oczekiwania.

: 10 lis 2019, 14:22
autor: Szara Rzeczywistość
A Godny kompletnie nie wiedział, że piastun miał podobnie.
Owszem, już mu wspominał o matce uzdrowicielce, ale nigdy nie kontynuował tematu, który był mimo wszystko ciężki. Tym razem jednak temat się rozwinął i pozwolił Godnemu na chwilę wytchnienia, której potrzebował, żeby się ogarnąć.
Tacy rodzice po prostu nie powinni wychowywać dzieci, a już tym bardziej nie powinni wychowywać istot, które miały tak transparentne uczucia jak Godny.
Potrzebował jeszcze długiej chwili, gdy piastun przestał mówić. W końcu jednak westchnął mocno i przestał szlochać. Pozwolił też okryć się wcześniej skrzydłem i otrzeć wszystkie łzy.
Wiesz jak to jest w takim razie. Łatwo jest powiedzieć, ale nie wiem czy jestem w stanie po prostu nie przejmować się zdaniem ojca. On mimo wszystko zawsze był dla mnie... wszystkim. Matki nie znałem, ale słyszałem o tym, że podobnie jak z ojcem... Lepiej byłoby, gdyby nie miała piskląt... Jak w ogóle do tego doszło? Czemu jestem... sobą? Nie potrafię być inny, nawet nie chcę się zmieniać w markotnego gbura jak ojciec.
Lekko się zaśmiał i znów pociągnął nozdrzami.
Czy to nie możliwe, żeby się zmienił? Ja nie chcę go skreślać...
Godny był na swój sposób również uparty o czym Burdig akurat mógł się teraz przekonać.
Eh, dziękuję... Ci. Mimo, że nie jesteś moją rodziną to czuję, że jesteś mi bliższy, niż ojciec.

: 10 lis 2019, 20:40
autor: Ruda Ciocia
Oczywiście że nie jest łatwo – Pomyślał w pierwszej chwili.
Mimo wszystko dziecko zawsze chce być kochane przez swojego rodzica, nie ważne jak bardzo ten rodzic.. Nie chce mu okazywać tej miłości. Na jego słowa przygasł – Fakt, lepiej byłoby gdyby tacy rodzice nie mieli piskląt, jednak.. Jednak co poradzić – Popęd czasami był silniejszy niż konsekwencje a również niektórzy mieli wypracowany jakiś plan na swoje pociechy – I kiedy nie wypalał, wyżywali się na nich. Taki dziwny był ten świat, Burdig nie umiał zrozumieć jego zasad ale wiedział że tak jest. I jedyne co może zrobić, to jakoś spróbować podreperować owe duszyczki, jeżeli w ogóle da się coś naprawiać.
– Cóż, nie wybieramy sobie niestety rodziców. A szkoda, może świat byłby piękniejszy.. A może byłoby jeszcze gorzej. Nigdy nie wiesz, dlatego też dobrze jest nie rozpamiętywać czegoś na co nie mieliśmy wpływu. Rozumiem – Ojciec to jednak ważny smok życia, jednak nie da się na kimś wymusić miłości. – powiedział łagodnie. Tak.. Ciężki temat.. Bardzo..
– Mówiono w moich rodzinnych stronach że "Starego Basiora nie nauczysz nowych sztuczek".. Poniekąd jest to prawda, stare smoki raczej już nie potrafią się zmienić.. Chociaż dla mnie jest to ciekawe, dlaczego to właśnie Ci którzy dedykują swoje życie pomocy innym są takimi nieczułymi.. Aż szkoda gadać. – wzruszył barkami. Może i mógłby zrobić mu nadzieje ale.. Nie chciał. Sam wiedział po sobie że nie ma sensu się po prostu łudzić. I do tej pory nie potrafił zrozumieć tego, jak ukochany Ojciec, tak pogodny i pomocny mógł pokochać taką zołzę. Wyglądało jednak, że Hojny miał gorzej nie mając oparcia w drugim rodzicu. Na jego stwierdzenie zaś, uśmiechnął się szeroko.
– Miło mi to słyszeć.. Cóż, chcę Cię wspierać i chcę Ci pomóc jak tylko mogę, mimo iż nie jestem specem od łowiectwa.. Ale mogę robić za.. Jak to mówi jeden młodzik u nas "Rudą Ciotkę". Taka Ruda Ciotka do pożalenia się. – zaśmiał się, przytaczając słowa Bydlaka. Tak.. W istocie była z niego taka Klotka.

: 11 lis 2019, 13:47
autor: Szara Rzeczywistość
Okazywać miłości? Nie, Godny nigdy nie potrzebował aż tak wiele od ojca. On nawet nie wymagał miłych słów... Po prostu nie chciał być postrzegany jak powietrze, a im dalej w las tym bardziej własnie tak się działo. Dar po prostu coraz mniej uważał, że jego syn jest wart chociażby jego pierdnięcia.
Nie zmieniłbym ojca nawet gdybym mógł. Jest dla mnie najważniejszy, ale on postrzega mnie jak robaka, który próbuje się dobrać do jego ziół.– Pożalił się, ale uwaga o wymuszaniu miłości była celna-Wiem, że nie mogę go zmusić do okazywania uczuć, dlatego przyjmuję to co mi daje... Niemniej jednak widzę Ciebie i myślę o tym, że mogłoby być znacznie lepiej... Nawet Twoja córka mówiła mi, że ma świetnych rodziców...-nie mówił o tym, że poznał Su? A w ogóle był pytany? Przecież to nie była rozmowa o jego znajomościach, a raczej o rodzinie.
Chwila ciszy, potrzebował jej.
Szkoda gadać... masz rację. Po prostu brakuje mi tego co inny mógłby nazwać 'ciepłem' rodzinnym. Nie wiem co to dokładnie oznacza, ale wiem, że chciałbym to poczuć...– Westchnął i obejrzał się na piękny krajobraz.
Ruda ciotka? To ma sens...-Prychnął lekko i do końca pozbył się już łez-No dobrze. Ja się wyżaliłem, Ciociu... Jednak nie tylko mnie coś gryzie i widzę to...– W końcu bliskość dwóch smoków powoduje, że widzą rzeczy, których normalnie się nie widzi, a Choclik wyraźnie drgnął kiedy usłyszał o swojej córce.

: 14 lis 2019, 18:35
autor: Ruda Ciocia
Uśmiechnął się szczerze, widząc jego reakcje. Ruda Ciotka najwyraźniej nie przyjęła się tylko w Pladze!
– W przyszłości możesz sam stworzyć swoją rodzinę, która wytworzy to ciepło, jakiego brakuje Ci teraz. Cierpienie kształtuje mimo wszystko charakter.. – podsumował cierpko, uśmiechając się połową pyska. Na jego pytanie, westchnął ciężko. Aż tak było widać?..
– Szczerze to nie jestem typem, który lubi się żalić. I tego nie robię. Nie przejmuj się, przejdzie mi na dniach. – stwierdził krótko, uśmiechając się znów. Być może był otwarty na innych ale wciąż jego własne emocje pozostawały głęboko pod skórą. Matka nauczyła go nie okazywać słabości, chociaż w sytuacjach kryzysowych Burek i tak pękał.. Na swój sposób. Czuł się z tym źle i nie chciał czuć się gorzej, dlatego też będzie musiał poćwiczyć swoją asertywność i zabić tę histeryczne zapędy niesienia rozejmu. Z drugiej strony właśnie takie wartości wpoił mu tato.. Ojj czemu jego rodzice nie mogli być w takiej relacji jak on i Frar? Mają wspólne pisklęta i różne metody wychowywania, jednak ani on nie neguje Frar ani ona nie neguje jego.. Nie ma między nimi miłości jednak – Może to o to chodzi? Jeżeli kogoś kochasz, robisz wszystko dla jego dobra i przez to wychodzą kłótnie..
A on bardzo kochał Su.. I nie chciał by szła tym uzdrowicielskim, przeklętym torem!
Z drugiej strony – Co on może? Skoro sprawia jej to szczęście..

: 17 lis 2019, 8:29
autor: Szara Rzeczywistość
Zabawne...-Stwierdził z uśmiechem-Dokładnie to samo powiedziała mi Twoja córka.
Czy przypadkiem nie powinien choć trochę zrezygnować z tych opowiadań o Suf? Przecież była młoda jak i on... Ale jednak poglądy jej i ojca były podobne, a poza tym lubił przebywać z tą samicą tak samo jak z Chochlikiem.
Tak właśnie zamierzam zrobić i to nie dlatego, żeby pokazać ojcu... po prostu lubię pisklęta i nie uważam, żebym miał być złym tatą. Poza tym chyba będę umiał wykarmić ich wszystkich. W końcu jestem łowcą.
Po tym było widać, że jednak faktycznie coś go gryzie. Godny nie zamierzał być dłużny w wysłuchiwaniu problemów.
No, dokładnie jak mój ojciec. Też tak powtarzał jak miałem się odczepić...-Powiedział tym razem z westchnięciem i miną pełną rozczarowania. Była to jednak gra aktorska, żeby Chochlik zrozumiał, że Godny również potrafi słuchać, tylko żeby chciał sam z siebie coś powiedzieć...
Po co czekać? Skoro pomagasz mi, daj też pomóc sobie.
Każdy potrzebował się wyżalić, nawet puchaty piastun, który wydawał się radosny nawet jak spał. Obawy to rzecz smocza... Nie można ich tłamsić, ponieważ zawsze narastały, a potem rodziły się tylko niepotrzebne nerwy.
Zaufaj mi tak jak ja Tobie ufam.
Na koniec uśmiechnął się, gdyż wiedział o tym, że odmowa piastuna nie wchodzi w grę... Inaczej na prawdę zraniłby jego uczucia.[/b]

: 04 gru 2019, 22:37
autor: Ruda Ciocia
Uśmiechnął się szczerze na wzmiankę o Su.
– Nie dziwne dla mnie. Su często jest jak moje odbicie.. Tylko trochę więcej ma w głowie – zaśmiał się szczerze, puszczając delikatnie oczko. Tak, tak. Jego Kwiecie było sprytne i wyciągnęło z Ojca i Matki tylko najlepsze cechy. Aż dziwne że był z niej taki chodzący ideał! Przeca Burdig oraz Frar jakieśtam grzeszki na sumieniu mieli. Albo skubana dobrze się kryła. No nic.
Na jego kolejne słowa skrzywił się lekko. Ale rozumiał, bo to nie było przyjemne obserwować że ktoś ma problem i nie daje sobie pomóc. Sam Burdig rzucał się takiemu do gardła ze swoimi zapędami zbawienia świata.. A sam kultywował takie zachowanie. Taka była cena wychowania w stylu Starego, Dobrego Cienia. Czy raczej takiego w oczach jego Matki. To wszystko.. Nie odbiło się echem, chociaż Piastun zazwyczaj był pogodny.
A to cwaniaczek, szantaż emocjonalny! Dobrze że Burek miał miękkie serducho. Już te maślane oczęta i smutny ton go przekonały.
– Eh.. Właśnie chodzi o nią, moją córeczkę.. I to że postanowiła również iść w uzdrowicielstwo. Taka tradycja – Ja się wyłamałem z kultu mojej Prababki, babki i matki to padło na Su.. Cieszę się z jednej strony, bo to bardzo szlachetna droga.. A z drugiej boje się że pójdzie ścieżką mojej matki czy Twojego Ojca. – podparł się łapskiem, wypuszczając ciężko powietrze. Samo myślenie o takiej wizji wprawiało go.. W cichą panikę.

: 05 gru 2019, 19:24
autor: Szara Rzeczywistość
A więc o to chodziło? Na prawdę o to się martwił?
Smok się szeroko uśmiechnął po wypowiedzi piastuna. Nie mógł inaczej zareagować, chociaż raczej nie powinien się uśmiechać, kiedy ten wylewa swoje żale.
Tradycja i stare duchy,stare udeptane ścieżki to jedno, ale Ty jako rodzic, Twoja pogoda ducha i charakter to drugie... Czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci. Poza tym wszystko wskazuje, że jest znacznie bardziej pogodna, niż nawet ja.– Szybko wyjaśnił swoje przekonania, żeby nie wyszło na to, że szczerzy się tak bez powodu.
Mój ojciec jest gburem, ale słyszałem też wiele o nim dobrego. Twoja matka może miała złych rodziców... Może to oni sprawili, że zmarkotniała z wiekiem? A może to po prostu przypadek. Nie jesteś stary, Chochliku no i masz ją pod swoim skrzydłem. W każdej chwili możesz obserwować jej drogę. Tylko nie trzymaj jej za ogon. Chyba każdy musi popełniać swoje błędy i wyciągać z nich lekcje. Ważne jednak, żeby wnioski były słuszne.
Godny całym sercem wierzył w to co mówił, gdyż mówił to szybko, z uśmiechem i przekonaniem nawet na chwilę nie zająknął się. Wydawał się dobrym przykładem tego, iż można żyć po swojemu- z konsekwencjami własnych czynów, ale nadal być pogodnym.
W tym czasie też Piastun mógł wyczuć zapach... Zwierzęcia. Jego biała czupryna ledwie wystawała z uschniętych traw. Zanim jednak cokolwiek zrobił, zwierzak wskoczył na grzbiet Godnego, a ten nawet się nie ruszył.
Biały kotołak z plamami pod ślepiami usiadł pomiędzy skrzydłami i obserwował rudowłosego.
'Całkiem ładniusi, rudzielec'
Stwierdził w umyśle Godnego, a ten się tylko zaśmiał krótko.

: 05 gru 2019, 23:04
autor: Ruda Ciocia
Kiwnął mu łbem na pierwsze zdanie.
– Cóż, zazwyczaj daje się dziecku to czego samemu się nie miało. Chociaż hm.. Akurat jeżeli chodzi o Ojcostwo, wzór miałem przedni. Mój Ojciec parał się łowiectwem i był mi niezwykle bliski. – wspomniał z uśmiechem, chociaż.. Liadan też nie był święty, szczerze to często myślał że dla świętego spokoju udawał iż nie widzi zachowań Matki.. I często sam był bezsilny pod jej despotycznym dyktandem. Jednak nie winił go w żadnym stopniu – Mimo wszystko okazał mu dużą troskę i nauczył cieszyć się życiem. Na jego słowa zachichotał delikatnie.
– Oczywiście że nie będę jej trzymać za ogon, smok uczy się na błędach. Nie neguje jej drogi.. Jedynie się martwię, jak to ja. Co do mojej matki.. Hm. Ojca nie znała z tego co wiem a Babka była wielkim autorytetem. Zgorzkniała przez sytuacje w stadzie, to że wojna i zachowanie ówczesnej przywódczyni rozbiło jej rodzinę. Tato twierdził że po prostu.. Nie umiała okazywać uczuć. Jakoś się z tym pogodziłem.. Nasze sytuacje są podobne z tego co widzę, bo mimo wszystko wszyscy mówili o niej że jest kawałem świetnej uzdrowicielki, która nigdy nie przeszła obok cierpiącego obojętnie. – Fakt. Jej lecznicze umiejętności potrafiły często odwieść kogoś od śmierci. Traktowała leczenie jak kunszt, sztukę i była jej oddana.. Ale czy to właśnie to rzutowało na jej oschłość? Nie, Hojny miał rację.. A z drugiej strony oba przypadki były niestety zbyt podobne do siebie.. Niestety. Na woń zwierza jedynie podniósł łeb, a gdy kotołak wskoczył na grzbiet, przyjrzał mu się uważnie.
– Ooo a cóż to za gadzinka! Jak się zwie? – raczej na logikę było widać że to jego kompan.. Jaki pocieszny! Szkoda że z Berlinki był kawał wrednej parówy.

: 06 gru 2019, 18:52
autor: Szara Rzeczywistość
'Stety' właśnie! Dzięki temu akurat Suf mogła pokazać, że nie była swoją babką. Jego siostry były podobnie łagodne co sam Godny i co do tego miały humory ich rodzicieli? Potrafili się po prostu nie złamać i pozostać łagodnymi, chociaż inni potrafili im wbić pazury... w łapę na przykład. Mimowolnie spojrzał na lewą łapę i się uśmiechnął.
Wtedy też na jego grzbiet wskoczył kotołak, który wyraźnie zainteresował się rudym samcem.
'Kto to? I po co rozmawiacie' Nic dziwnego, że kot nie rozumiał... On był w stanie pojąć tylko mowę myśli swoją i Godnego.
To Burek, mój kompan.-przerwał na chwilę, żeby też w myślach odpowiedzieć kompanowi.
To przez niego własnie dostałeś takie imię jakie masz.
Kotołak prychnął cicho i usiadł na grzbiecie smoka nadal wpatrując się w rudego samca.
Godny się zaśmiał, zanim kontynuował. Jego kompan zdecydowanie był zaintrygowany.
Tak, to imię to nie przypadek powiązania go z Tobą. To taka forma... podziękowania za to wszystko co dla mnie zrobiłeś i robisz. Jesteś mi jak rodzina zza granicy z którą mogę pogadać kiedy cokolwiek mnie trapi. Teraz już mam też jego, więc i na nim trochę polegam... w końcu nie będę Cie wołał do każdej duchowej rozterki, co?– znów się zaśmiał.

: 07 gru 2019, 19:12
autor: Ruda Ciocia
Burdigowi topiło się serce, kiedy to słuchał o genezie imienia kompana. Chociaż.. Nie znosił akurat tego, że wołano na niego Burek. I jeszcze gorzej znosił to, że tutaj też zaczęli tak na niego wołać. Po którymś smoku z kolei jednak się do tego przyzwyczaił, odpuszczając.. A Burek oczywiście niezmiernie pasowało do Kotołaka! Chociaż ten tutaj był piękny, miał długą sierść i bystre ślepia.. Zaś sam Burek wyglądał jak jakiś genetyczny niewypał zakazanego romansu smoka ze żbikiem, gdzie ktoś jeszcze rzucił na niego urok i dał mu elfie uszy.
Dokładnie! Burdig w żadnym wypadku nie postrzegał siebie jako atrakcyjnego a wręcz przeciwnie! Śmieszna sprawa!
– Ooooooooo! jaki Ty jesteś kochany! Normalnie miód na moje zbolałe serce! Piękny gest! Dziękuje Ci bardzo, to duży zaszczyt że nazwałeś kompana z myślą o mnie.. Chodź się przytul! – zaszczebiotał zadowolony a łeb od razu wystrzelił by objąć samczyka. Futrzak chwile potrwał w czułym uścisku a potem odsunął się, dając Godnemu trochę powietrza.
– Ale fakt, dobrze jest mieć kompana. Sam mam hipogryfa.. Chociaż nie jest tak miły jak Twój kotołak. Przeciwnie – Wredny jak jasna cholera.. Przynajmniej dogląda piskląt. Może się kiedyś zapoznają? – wyszczerzył kły w uśmiechu, puszczając oczko. Ciekawy był reakcji Berlinki na kotowatego..

: 07 gru 2019, 20:48
autor: Szara Rzeczywistość
Nawet nie był świadom tego, że Chochlikowi przyniesie to taką radość. Niemniej cieszył się z tego, że tak ciepło i ochoczo przyjął taki... niecodzienny prezent. Kotołak w myślach się zaśmiał i zeskoczył z grzbietu smoka zanim ten został zaatakowany przez szyję rudzielca. Zmysł łowcy był jednak pierwszy i Godny pierwsze co zrobił to dobrze wchłonął zapach samca plagi.
Cholera... faktycznie Mglista pachniała podobnie, chociaż jej zapach sierści przypominał również woń z leża ojca- pełną ziół niewiadomego pochodzenia. Ta myśl trwałą uderzenie serca... w końcu jednak odwzajemnił uścisk... chociaż ten wydawał się powoli zbyt mocny...
Nie narzekał jednak. To i tak najmilsze co go spotkało od czasu. No właśnie czego. Spotkania siostry sprzed kilku księżyców? Zdecydowanie brakowało samczykowi tej czułości, którą Chochlik rozdawał. To dziwne, że przez to przytrzymał jeszcze chwilę rudego? Dopiero zdecydowane cofnięcie się powodowało, że Godny oswobodził z uścisku samca... No akurat to on miał tu dłuższa szyję i mógł ją mocniej zapleść.
Cieszę się, że Ci się podoba taka forma prezentu... On jest..
'Nawet nie próbuj mnie obrazić!' wyrwał kotołak, chociaż nie rozumiał słów samego chochlika kiedy Godny nie chciał ich zdradzać.
Równie specyficzny. Ale z pewnością mądry jest... No i lub jak. się. go. chwali.-Znaczące przerwy miały dać widocznie do zrozumienia Chochlikowi, iż kotołak po części również bierze udział w tej dyskusji za sprawą więzi. Ta więź była ciekawym wynalazkiem, gdyż była wszechstronna. Można było się zamknąć na myśli kompana, ale też można było się nimi dzielić... I najwyraźniej tak czynił Godny w danej chwili.

: 09 gru 2019, 14:22
autor: Ruda Ciocia
Kotołak owszem, był niesamowicie energicznym zwierzakiem i Burdig aż zastanawiał się czy to domena większości kompanów. Wyglądał też na młodego.. Oby nie zmienił mu się charakter po kilkunastu księżycach! Burek stwierdził że w sumie skoro już Godny pokazał mu swojego.. Kompana, tak on powinien pokazać swojego! Dlatego też poruszył jego więź z Berlinką. Najwyżej niech zbierze pisklęta, które nie śpią i tu przyleci. O właśnie! Pisklęta! Skoro tutaj tak sobie rozmawiają, może młodego podpytać o.. Pewną kwestie.
Jednak najpierw zaśmiał się na jego słowa.
– A kto nie lubi jak się go chwali? Moja kompanka też cholernie to lubi.. I lubi dręczyć pisklęta które mam pod opieką. Powiedziałem jej by tutaj przyleciała.. Ale zanim to zrobi, chciałbym Cię o coś zapytać. – zaczął z uśmiechem, końcówka zdania jednak przyszła mu z trudem i lekkim smutkiem. To ciężka sytuacja, pewnie złamie tutaj pewną.. Obietnice. Ale z drugiej strony Khuran już nie żył. A Burdig chciałby chociaż przekazać miano matki jego młodym.
– W waszym stadzie jest samica. Bardzo specyficzna, wyglądająca.. Groźnie. Długie zęby, pociągły i wredny pysk.. Niecodzienna aparycja, dosyć wulgarna. Czy kojarzysz taką? Wiem jedynie że jest z Ziemi. – przekręcił ciekawsko łeb, pokładając nadzieje w tym że mu na to pytanie odpowie.

: 09 gru 2019, 22:15
autor: Szara Rzeczywistość
Czy charakter mógł mu się zmienić? Mógł oczywiście przez wpływ smoka, chociaż Godny nigdy ni traktował kompana jak niewolnika i dawał mu swobodę w ruchach jak i wyrażaniu własnych opinii. To, że większość z nich obrażało samego smoka... Cóż, hartował go dzięki temu. Za jakiś czas łowca w ogóle nie będzie w stanie się obrazić na jakieś bezczelne wyzwisko. Na razie jednak kot specjalnie wbijał pazury tam, gdzie bolało najbardziej... mogło być gorzej?
"Pod opieką"...
Godny na prawdę nie był w ciemię bity i wyłapał słowo, które było najbardziej istotne z całej wypowiedzi Burka. Zmrużył ślepia, a źrenice nagle stały się pionowymi kreskami. Poczekał na pytanie i kiwnął lekko łbem. Cóż za płynne przejście. Zbyt płynne, żeby miało być przypadkiem.
Wulgarna, córka przywódcy stada, czarodziejka. Mówisz o Szepcie Roju, zmarłej najpierw na arenie w walce od poniesionych ran, a następnie ożywionej i ponownie zmarłej już we własnym leżu. Bogowie bywają okrutni, ale widocznie miała jakieś zadanie do spełnienia zanim umarła-Westchnął na wspomnienie o swojej nauczycielce maddary. Tylko tak ją poznał. Reszta spotkań była na ceremoniach no i w informacjach, które starał zbierać się o każdym członku stada.
Nie trzeba być prorokiem, żeby wiedzieć, iż pytanie nie jest przypadkowe– Tezę już sam wyciągnął. Kwestia tego czy Chochlik wyjaśni swoje zainteresowanie zmarła. Czyżby oddała mu swoje jaja? Ale po co? Dlaczego? No i kto był jej partnerem? Czy Żer o tym wiedział?

: 09 gru 2019, 22:50
autor: Ruda Ciocia
Reakcje zauważył. Chociaż Chochlik nie zamierzał się kryć z niczym – Miał wiele przybranych piskląt, jednych rodziców znał a innych nie. Też nigdy nie bronił małym kontaktu z rodzicami, nawet jeżeli martwił się że spotkanie nie będzie przebiegało przyjemnie. Bo czy spotkanie z matką dla Luthiena byłoby przyjemne, skoro potraktowała jego powstanie jak.. Błąd? W odczuciu Burdiga przynajmniej?
Dlatego ciężko westchnął, kiedy Godny wyjawił mu miano.. Córki Przywódcy? A więc była to córka Trzęsienia.. Byłą, to dobre słowo.
– Bardzo niedobrze. – westchnął na podsumowanie jego słów. Zapowiadało się że Lu będzie miał chociaż jednego rodzica.. I jego nadzieje legły w gruzach. Spojrzał na Godnego.
– Miała.. Chyba przelotny romans z Nocnym Tropicielem. Wojownik, Syn naszego Przywódcy.. Problem w tym że najpewniej.. Najpewniej z jakiegoś powodu popełnił samobójstwo. Nasza Czarodziejka znalazła go zamarzniętego w górzystych partiach terenów Plagi.. – wypuścił powietrze. Ciężko, bowiem dalej była to dla Burka trudna sytuacja do poruszania. Mimo iż wiedział że czasem trzeba iść dalej i nie oglądać się za siebie.
– Ta Ziemista, o którą Cię pytałem wezwała mnie raz na granice. Przekazała jaja, powiedziała że w Ziemi i tak nic się nie kluje. Wyjawiła jedynie imię Ojca. Nie pytałem dlaczego.. Sądzę że nie mogła się nimi zająć lub.. Nie chciała. Nic się z tego nie wykluło.. Oprócz jednego jajka. – Znów zrobił przerwę, wzdychając ciężko.

: 10 gru 2019, 5:15
autor: Szara Rzeczywistość
No cóż, Chochlik akurat miał rację co do opisu Szeptuchy. Ten Nocny to musiał być jakiś bardzo zdesperowany na samicę, że akurat tak wredną i niedostępną samicę sobie wybrał. Niemniej jednak Godny nie powinien oceniać wojownika Plagi... Chyba.
A tak poza tym. Czy on przypadkiem nie słyszał, że właśnie ów wojownik nie zabił jej na pojedynku?
To ma sens. Z tego co wiem to jakiś wojownik plagi właśnie zabił Szeptuchę w czasie pojedynku. Może to on? Może to właśnie pchnęło go do samobójstwa? W ogóle to jak słaby trzeba mieć umysł, żeby się zabić... eh, przykro w ogóle o tym mówić
Teraz to nawet łowca westchnął przeciągle i odgonił od siebie niezbyt przyjemne myśli o samobójstwie... Przecież sam miał tak dużo powodów, żeby to zrobić, a jednak był tym cholernym drzewem, które nie mogło się złamać.
Nie znałem jej na tyle, żeby Ci pomóc w przemyśleniach. Myślę, że jednak przywódca chętnie pozna prawdę o zmarłej córce. Ojcowie... Mają prawo wiedzieć co zrobiły, albo robią ich dzieci. Zdradź mi jego imię– Godny znów postanowił wywrzeć na Chochliku nieco zrozumienia, ażeby otrzymać odpowiedź. W końcu niedawna rozmowa o Suf raczej skojarzy mu się z obecną sytuacją. Trzęsienie Ziemi miało prawo do poznania prawdy... Tak samo jakby Chochlik z pewnością chciałby wiedzieć czy Suf ma pisklęta przez co on właśnie zostałby... dziadkiem.