Strona 16 z 31

: 12 lut 2017, 10:55
autor: Ciemny Kolec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Ciemny ponownie przechadzał (aczkolwiek bardziej trafnym określeniem ze względu na ostrożność przy tworzenie hałasu byłoby "skradał") się po terenach Wspólnych... w końcu sam już nie pamiętał kiedy po raz ostatni je odwiedzał. Zazwyczaj odbierał tutaj wszelkiego rodzaju nauki... lub kończył wskakując przypadkowo na jakieś młode Wodniste samiczki. Jednego był pewien: każda taka wyprawa wiązała się z napotkaniem kogoś... wcześniej, czy później. Ale to nie o znajomości mu chodziło, a poznawanie otaczającego go świata. Już od kiedy pamięta, a nawet wcześniej, wiodła go ciekawość otaczającego go świata. To właśnie ona wywiodła go ze skorupki jego jajka, a teraz prowadziła go ku kolejnym nieznanym terenom. Rozmowy z innymi uważał za... niechciane urozmaicenie jego podróży.
Rozglądał się po okolicy, podziwiając skąpane w blasku oślepiających promieni Płomiennej Twarzy odbitych od białego śniegu. Ciężko było obserwować cokolwiek, kiedy miało się zmrużone oczy, które potrzebowały jeszcze trochę czasu do zaadaptowania się do intensywności światła, nie mówiąc o podziwianiu krajobrazów... czy patrzeniu pod łapy.

W pewnym momencie poczuł że nadepnął na coś miękkiego i elastycznego. Zwrócił swój łeb ku ziemi... AHHH! Ten oślepiający blask, i dziwny, ciemniejszy, niebieski pagórek... Chwila, czy to jest... SMOK?
Odskoczył momentalnie gdy zorientował się, że to nie była zwykłą kupka śniegu, a ona tak naprawdę zaczęła się ruszać i miała smoczą sylwetkę kogoś podeptał. Ponownie naruszył cudzą przestrzeń osobistą. I na dodatek ten osobnik był od niego starszy... chyba nie ma co liczyć na łaskawość w jego osądzie.
Na Ateriala! P... prze... PRZEPRASZAM! – Wykrzyczał niemal swe przeprosiny w jej stronę, obawiając się reakcji starszego od siebie. Bał się, kuląc się w sobie, oraz chowając swój ogon pod siebie. Szybko odsunął się na nieco dalszą odległość, stając dopiero w odległości 4 ogonów. Mogło by mu to dać czas na ewentualną ucieczkę, na wypadek gdyby jego "ofiara" chciałby się na nim zemścić i na przykład... odgryźć ogon, lub podeptać go łamiąc mu żebra...

: 12 lut 2017, 13:58
autor: Mistycznooka
Młoda prawie udała się w błogą krainę snu. Być może normalny smok stwierdziłby że zasypianie i drzemki na terenach wspólnych, szczególnie kiedy do tego wszystkiego jest się smokiem niewidomym jest bardzo lekkomyślne i niebezpieczne, to Sekret całkowicie temu zaprzeczała. Drzemki na terenach wspólnych odbywała wielokrotnie, nawet kiedy miała tylko 13-14 księżyców i nic nigdy jej się nie stało. Mógłby być to czysty przypadek, szczęście, to że Bogowie jednak czatują nad losem ślepej smoczycy z czystej sympatii lub litości.. Jednak wpłynęło to znacząco na zdanie smoczycy. Też dużo wygodniej było jej teraz na wspólnych – Mieszanka Woni, która kiedyś sprawiała że mała wtedy Mistyczna miała ostre mdłości, teraz układał się w jedną, przyjemną całość. A może to po prostu ona się przyzwyczaiła? Tak jak do niskiej temperatury i śniegu? No i to, że na terenach wspólnych zawsze się kogoś pozna, a i kwiecie pozbiera!.. Oczywiście tak przy okazji. Przecież można zrobić też wiele innych rzeczy.
Nagle coś delikatnie ukuło ją w ogon. Tak jakby jakiś mały "drapieżnik" lekko podgryzł nasadkę jej ogona. Podniosła łeb a do jej nozdrzy dotarła przyjemna woń liścia po deszczu.. Albo bardziej gałęzi lub kory..
Nefrytowa?
Obróciła energicznie głowę w stronę Ziemistego zapachu. Och! Nie widziała Mistrzyni tyyle czasu i tak bardzo się za nią stęskniła! Ale chwileczkę.. ten zapach jednak czymś się różnił. Pisklęcy głos który wykrzyczał przestraszone wręcz przeprosiny potwierdził że nie miała do czynienia z Przywódczynią stada Ziemi. Podniosła jednak brew – czy wygląda tak strasznie że na jej widok jakieś młode (co stwierdziła po głosie) przestraszyło się jej niczym jakiegoś Bazyliszka? O co tu chodzi?
Usłyszała też że przybysz oddalił się od niej dosyć. Zmartwiło ją to, gdyż z tego co udało jej się dotąd zbadać jest tu dosyć stromo i pisklę mogłoby spaść. Wstała leniwie na łapy i otrzepała się z nadmiaru śniegu po czym łeb skierowała w stronę Ziemistego.
– Uważaj, tu jest bardzo stromo. Możesz spaść.. – Powiedziała spokojnie a na jej pysku zagościł uśmiech. Uroczy i ciepły – Nie masz za co przepraszać. Nic nie poczułam nawet, a takie.. "wypadki" się zdarzają. – Zaśmiała się. No cóż. – Jestem Mistyczna Łuska, ze Stada Wody. – Mówiąc to, jak miała w zwyczaju ugięła jedną z przednich łap i uniżyła głowę by ukłonić się stosownie na przywitanie – A Tobie jak na imię? Robisz sobie mały spacerek? – Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Miała bardzo dobry humor, to widać – Tylko dlaczego?

//debiut w pisaniu z kolorem xD

: 13 lut 2017, 21:37
autor: Ciemny Kolec
Stał tak jak wyryty, gdy łeb smoka uniósł się w jego kierunku, i przemówił dość łagodnym głosem. Przynajmniej wiedział, że miał do czynienia z samicą, i że ofiarą jego podeptania ponownie była płeć przeciwna. Niestety światło nadal było zbyt jasne by mógł zobaczyć więcej szczegółów. Zatrzymał się w miejscu, gdy usłyszał jej uwagę na temat terenu. Nadal jednak bacznie przyglądał się jej, obawiając się, że ta "uprzejmość" jest tylko na pokaz, by osłabić czujność Ziemistego i rzucić się na niego. Słuchał jednak dalej co ma ona do powiedzenia.
Po zapewnieniu Ciemnego o tym, że tak na prawdę nic nie poczuła, i nawet jej to nie bolało, i wyjawieniu mu swojego imienia: Mistyczna Łuska, ten nadal ani na chwile nie stracił czujności. Był to przecież nieznany mu smok. Pamiętał opowieść Umbry o złym Cienistym samcu, który odgryzł jej łuskę, oraz przygniótł ją cielskiem. Kto wie jak by skończyła jego przyjaciółka, gdyby nie interwencja Szkarłatnego? Nie miał zamiaru ryzykować, przecież on sam znajdował się bardzo daleko od obozu swojego stada. Gdyby coś mu się stało, nawet jeśli ktoś usłyszał jego ryk, z pewnością nie byłoby co po nim zbierać. Nadal obawiał się Mistycznej... może oprócz jej śmiechu, i równie dostojnych gestów, którymi go powitała. Ale to nadal nie utwierdzało go w przekonaniu, że ma wobec niego czyste intencje.

Gdy tylko usłyszał jej pytanie dotyczące jego imienia, zamyślił się na chwilę. Czy bezpiecznym było podanie swego miana? Ale przecież gdyby ją zignorował, wykazał by się brakiem kultury w najlepszym wypadku, w najgorszym rozwścieczyć ją, i dać kolejny powód do ataku. Dlatego tez postanowił je zdradzić:
Je... jestem Ciemny, pierworodny Opoki Ziemi, przywódczyni stada Ziemi – Powiedział z charakterystycznym patosem w jego tonie wypowiedzi. Starał się nie okazywać towarzyszącego mu teraz strachu i niepokoju, i o ile udawało mu się to z głosem, ciało jego nadal było lekko skulone, aczkolwiek nieco bardziej rozluźnione niż na początku ten konwersacji. Miał nadzieje że po komunikacie, iż jest on potomkiem kogoś, kto piastuje tak ważne stanowisko, zniechęci agresora do wykonywania pochopnych działań. Przecież nikt nie chciał mieć na głowie żądnej krwi przywódczyni. Chyba że przecenia miłość swej rodzicielki do niego...
T... tak, wybrałem się na spacer p... po... pozwiedzać tereny. Cóż, j... jak widzisz Płomienna Twarz świeci dz... dzisiaj wyjątkowo jasno. – Odpowiedział na drugą część jej pytania. Na jego pysku nadal nie gościła żadna oznaka jakichkolwiek emocji, pozostawał całkowicie neutralny. Podobnie było z tonem jego głosu, oczywiście nie licząc pewnych zająknięć.

Teraz wypadało by, żeby to on zadał pytanie Wodnej samicy. Być może zapytał by o to, co i ona tutaj robi, lecz o co. Przecież domyślał się, ze pewnie podobnie jak i on, wiedzie sobie sielankowe życie pozbawione trosk i zmartwień, a w to miejsce przybyła po prostu by odpocząć, lub podziwiać krajobrazy. Nie widział sensu w marnowaniu czasu na szukania odpowiedzi na tak banalne zagwozdki.

: 16 lut 2017, 23:33
autor: Mistycznooka
Przechyliła łeb z nieukrywaną ciekawością i podeszła krok bliżej Ziemistego pisklęcia. Nie wiedziała czy bardziej fascynował ją fakt, że rzeczywiście jest to syn Opoki Ziemi czy może to że tak bardzo się jej bał? Ale czego tu się bać? Zaśmiała się delikatnie i melodyjnie, po czym pokręciła łbem na cały ten jego strach.. No bo serio?
– To się wspaniale składa. Opoka Ziemi to moja Mistrzyni i nawet rodzina. Mój Ojciec jest z nią spokrewniony – Czy to oznacza więc, że Ciemny i Mistyczna w pewnym sensie są kuzynami? Może, gdyby nie patrzeć na to że i ona i Łzawy są przyszywaną rodziną. O właśnie! Skoro on powiedział imię matki... – – Ja jestem córką Płaczu Aniołów, zastępcy stada Wody. – skoro już takie informacje są przydatne. Ojciec szkolił ostatnio wiele piskląt – Może Ciemny również trafił pod jego skrzydła? Oby nie. Nie wyglądał na takiego, któremu nauka Łezki by spasowała.
Smoczyca miała dosyć luźną pozycje – Nic nie wskazywało na to iż szykuje się do ataku a wyraz jej pyska zdradzał w większości jej potulną naturę. Ach! Więc rzeczywiście wybrał się na spacer! Tylko czemu w takie miejsce, w którym nie ma nic ciekawego.. Chyba. Bynajmniej dla Mistycznej nie było tu żadnych ciekawych zapachów czy przedmiotów do podotykania. Jedynie podłoże było bardzo dobre do drzemki. Przysiadła więc na wygodnym podłożu.
– Ej nie bój się. Nic Ci nie zrobię, a Ty boisz się jakbyś właśnie spotkał jakiegoś zawodowego pożeracza piskląt! – zaśmiała się serdecznie – Podobają Ci się tereny wspólne? Ja bardzo lubię na nie chodzić. Można poznać tyyyyle świetnych smoków! – rozłożyła skrzydła gdy wypowiadała ostatnie zdanie. Zagajała Młodego też do rozmowy – Bardzo chętnie pozna Pisklę swojej ukochanej Mentorki! A Kto wie, może poznanie światopoglądu kolejnego smoka wzbogaci ją o jakąś cenną wiedzę?

: 04 mar 2017, 22:46
autor: Ciemny Kolec
//Wybacz za tą miesięczną zwłokę.

Najwyraźniej Mistyczna nie dawała za wygraną. Robiła wszystko co mogła, aby wzbudzić u niego zaufanie. Ale niech nie myśli że uśmieszek, i kilka miłych słów go zmyli. Ledwo co się znali, a ta już próbowała go przekonać że nie jest zawodowym pożeraczem piskląt. Tamten smok pokazał swe prawdziwe oblicze dopiero pod koniec ich "nauki". Aczkolwiek miała trochę racji: czy powinien mieć obawy do sojuszniczego im stada, a zarazem bardzo odległej rodziny... zakładając że mówi prawdę? No i baczyła na swą prezencję, starając nie wystraszyć, czy też sprowokować go do bardziej skrajnych działań. Przynajmniej prócz momentu w którym to rozłożyła skrzydła, tak jakby chciała przestraszyć samczyka... ale nie pasowało to kontekstu jej wypowiedzi. I właśnie... jej pytania. Wypadało by na nie przecież odpowiedzieć. Wyglądało na to, że Wodna chciała zagadać młodzika na dłuższą chwilę.

No... tak nawet. Są... fajne? Yhm... są tu bardzo ciekawe miejsca, i... piękne krajobrazy... – Powiedział, nadal pozostając lekko zmieszany, ale przynajmniej zrobił ten jeden krok do przodu, aby nie ześlizgnąć się w dół, i nie musieć mówić aż tak głośno do Adeptki. Jego pozycja nadal zdradzała gotowość do ucieczki, aczkolwiek jego łeb uniósł się nieco wyżej, a ogon opadł na ziemię, zdradzając rozmówczyni iż Ciemny powoli się rozluźnia.
Co do smoków... w... wole jednak unikać kontaktów z zupełnie mi obcymi. Nigdy nie wiesz na kogo trafisz. Co jeżeli na kogoś, kto... chce ci zrobić krzywdę? Tak po prostu, bez żadnego powodu. – Skwitował z wahaniem, mając nadzieje że zrozumie choć w części jego punkt widzenia. Jego łeb uniósł się jeszcze wyżej, spoglądając na nią. Promienie światła nie raziły go już tak bardzo, dzięki czemu mógł ujrzeć już ją w całej okazałości, Miętowo-niebieskawe ciało w tonacjach miłych dla ślepi. A Układ kolców miała podobny do Umbry, tylko były nieco krótsze. No i jej ślepia były takie bialutkie, zupełnie jak jego własne.

: 07 mar 2017, 0:35
autor: Mistycznooka
Wysłuchała co ma do powiedzenia. No trzeba przyznać że syn Mistrzyni zdawał się być bardzo nieufny i zdenerwowany. Może ktoś zrobił mu jakąś krzywdę? Mistyczna przechyliła nieznacznie łeb a na jej pysku widać było zastanowienie i ciutkę zmartwienia. No dobra, więcej niż ciutkę zmartwienia. Przytaknęła głową na każde słowo, które wypowiedział Ziemisty, dając mu do zrozumienia że bardzo uważnie go słucha. Bo słuchała, jego zachowanie wydawało się jej nawet pewnymi momentami uroczę. Na pewno dostrzegła kilka interesujących faktów w jego wypowiedzi z którymi nie mogła się nie zgodzić.
– Miejsca są tu przecudowne. Bardzo lubię takie, w których kwitnie dużo kwiecia. Ono zawsze pachnie tak cudownie.. A im robi się cieplej tym więcej go kwitnie i mogę napawać się różnymi magicznymi woniami. Ciesze się że już niedługo będę mogła znów cieszyć się powracającą do życia przyrodą.. – Ucięła dając mu czas do namysłu. Może teraz to go bardziej rozluźni? Nie wiadomo. Ale przecież Mistyczna nie chciała robić mu krzywdy..
A jeszcze bardziej w tym przekonaniu utwierdziły ją słowa Ciemnego. No tak, to wiadome że przecież nie wszyscy są przyjaźnie nastawieni, nie wszędzie hasa się po łączce, nie wszędzie też do każdego każdy się uśmiecha. Mistyczna coś o tym wiedziała, a blizna na szyi dała o sobie znać piekąc w jakiś niesamowity i dziwaczny, niezrozumiały sposób. Ale tylko przez chwile. Smoczyca wiedziała też, że każde zło ma swoje dziwaczne i niezrozumiałe albo być może uzasadnione i rozsądne drugie dno. Uśmiech znów zagościł na pysku smoczycy.
– No tak. Są smoki które lubią robić krzywdę, tak bez powodu. Na przykład równinni. Ale takie smoki są karane, więc to jest przynajmniej pocieszające. Druga sprawa, że raczej też takie smoki, które lubują się w przemocy nie żyją długo. U nas, Na Wolnych Stadach panują twarde zasady. I sprawiedliwe zasady. Także nie masz się czego bać.. A jak coś to Cię obronie! W końcu jestem coś dłużna Opoce za trening! – ostatnie zdanie wypowiedziała ze śmiechem. Nie zmieniała swojej pozycji, czekając aż ziemisty sam rozluźni się na tyle by czuć się przy niej dobrze.

: 25 mar 2017, 20:14
autor: Deszczowa Kołysanka
Chaos latała po terenach, chcąc znaleźć w końcu coś wolnego. I znalazła. Chociaż.. To miejsce nie było idealne, ale w gruncie rzeczy, można je było jeszcze odpowiednio przystosować. Wystarczająca ilość krzewów, chude drzewa.. Gdyby tak ochłodzić nieco atmosferę, wprowadzić trochę mroku, wyglądałoby dobrze.
Uśmiechnęła się sama do siebie, mrużąc oczy, obmyślając to, co chciała zrobić. Już kiedyś zaoferowała pomoc w nauce magii. Więc dlaczego miałaby się tym nie zabawić? To sprawiało przyjemność. Podobnie jak kiedyś, ale tym razem jednak inaczej. Weszła pomiędzy jakieś krzaki, drzewa i skałki, aby nie być zbytnio widoczną, zarówno z lotu, jak i z otoczenia naziemnego. Skupiła się na jednym z punktów, w którym pojawiła się iluzja szarej smoczycy, z czarną grzywką i oczami w całości czarnymi, bez tęczówek, czy źrenic. Iluzję spowijała też czarna mgła. Nagromadzenie czerni. Pochylała łeb w dół i szlochała.
Idealnie.
Było bezwietrznie. Cicho. Warunki sprzyjały jej planu. Uplotła mentalną wiadomość, wysyłając ją do braciszka. Wiedziała, że akurat dziś ma czas, więc nie przeszkodzi mu w żadnym ważnym zajęciu. Nie przedstawiła się oczywiście. Wiadomość zawierała wizję miejsca, jednak w wizji nie było tej czarnej smoczycy którą stworzyła z pomocą iluzji. Tylko obraz oryginalnego Podnóża Skał. Miał to być rodzaj nagłego przebłysku i prócz obrazu, miał także ze sobą nieść krzyk przerażenia.
O taak.. Chaos chciała go wystraszyć. Anonim mentalny był wystarczająco niepokojący, aby po przybyciu, miała nadzieję dość szybkim, skupił się na iluzji, nie zauważając ukrytej Chaosi. Bo iluzja aktualnie była tutaj najbardziej niepokojącym elementem otoczenia.

: 26 mar 2017, 16:18
autor: Zaciekły Kolec
Dziwne to wezwanie które otrzymał.. Od razu skojarzył miejsce z obrazu który ujrzał przez chwilę, dużo bardziej jednak zaniepokoił go przeraźliwy krzyk który w nim nastąpił.
Potrząsł łbem, chcąc jakby wyrzucić z siebie resztki pamięci odnośnie tej wiadomości. Co to miało być? Kto go wzywał?
Nigdy nie zastanawiał się dokładnie nad samym procesem twórczym mentalnych wiadomości. Znał tylko podstawy, nie potrafił określić czy to ktoś faktycznie wzywał pomocy, a po samym krzyku nie potrafił niczego pojąć.
Bał się jednak że to ktoś kto na prawdę potrzebuje pomocy. Co jeśli to któraś z sióstr, a może Sekret..?
Może wiadomość była taka jaka była bo.. ktoś uniemożliwił tej osobie skupienie się?
Postanowił dłużej nie zwlekać. Miał czas więc wzbił się w niebo i ruszył w stronę Bliźniaczych Skał.
To właśnie to miejsce skojarzył z tym które ujrzał w przesłanej wiadomości. Wylądował nieopodal, widząc że ktoś siedzi niedaleko. Nie potrafił skojarzyć kto tam czeka, kto go wezwał. Kamień spadł mu z serca wiedząc że to nie jest ani Sekret, ani Jaspis, ani Chaos.
Podszedł więc odrobinę bliżej, dopiero teraz zauważając że.. coś jest nie tak. Jeszcze nigdy nie czuł takiej aury. Zimny dreszcz przeszedł mu na grzbiet widząc jak siedząca samica otoczona była czarną mgłą i sama.. szlochała, ukrywając pysk przed niechcianymi spojrzeniami.
Na prawdę, nie miał na to czasu. Chciał tylko wiedzieć po co został wezwany. Podszedł krok bliżej, czując się niepewnie.
Przymrużył ślepia, skupiając się na jej posturze. Znów podszedł bliżej, tak by nie musieć krzyczeć by go usłyszała.
Wszystko... w porządku..? – Zapytał ją, z widoczną konsternacją nad jej zachowaniem. Mogła by się wziąć w garść, zamiast tak użalać się nad sobą.
Przyjął pozycję gotowości i wykonał jeszcze jeden krok w przód. Chciał się lepiej przyjrzeć z kim ma do czynienia.

: 26 mar 2017, 16:55
autor: Mistycznooka
// Samodzielka, inny czas!

Obrona. Element który jest niesamowicie potrzebny by uchronić się przed ranami. Wylądowała u Podnóża Skał gotowa na swój trening. Nie było co marnować czasu. Najpierw przyjęła należytą pozycje – rozstawiła łapy szeroko, ale nie za szeroko by się nie rozjechać, ugięła je nieznacznie w stawach, łeb opuściła na linie barków i docisnęła do siebie by uniknąć ewentualnego oberwania, ogon ustawiony w linii prostej i nieznacznie podniesiony, tak by nie krępował ruchów i nie przeszkadzał a skrzydła docisnęła ciasno do siebie. Najpierw wyobraziła sobie, że drapieżnik właśnie szarżuje w jej stronę. Jest jednak daleko, więc bez problemu odskoczy. Ugięła łapy mocniej, docisnęła swój brzuch do ziemi tak, aby wręcz szurał po gruncie po czym przerzuciła ciężar ciała na przednie łapy tak by to tylne zaraz wzbiły się w powietrze, przecinając je a całe ciało poleciało w tył. Odskok. Ogon balansował w powietrzu tak, by smoczyca nie zawiodła się na swoich umiejętnościach skoku, a gdy poczuła że leci w dół ugięła mocniej łapy by ich nie połamać. Przeciwnik nie dosięgnął jej, jednak teraz postanowił zaatakować od prawego boku. Znów energicznie przyjęła pozycje – Rozstawiła nieco szerzej łapy, ugięła je w stawach, łeb pochyliła na linii barków i docisnęła do swojej szyi by ją ochraniać, skrzydła trwały przy niej, dalej dociśnięte a ogon znów ustawił się w takiej pozycji by nie przeszkadzać ale i prowadzić ciało w linię prostą. Ugięła mocno łapy i przelała ciężar ciała na tylne łapy tym razem odbijając się mocno od nich. Wyciągnęła sztywno i na prosto przednie zaś a ogon jak i ciało przechyliły się na lewo. Znów gdy była blisko gruntu ugięła łapy mocniej by wylądować. Kolejny napastnik nie dał jej szansy na odskok – przyskoczył do jej lewego boku i zamachnął się wielkim łapskiem by przejechać po ciele smoczycy. Nie ma takiego bicia – Mistyczna energicznie ucięła wszystkie kończyny i dołożyła swojej siły by uderzyć cielskiem o ziemię, tak by przeciwnik pazurami przeciął tylko powietrze. Udało się. Wyprostowała.. Ale co to! Kolejny atak! Wyimaginowany chrzęst kolczastego ogona po ziemi, właśnie podążał w jej stronę. Mistyk ugięła wszystkie łapy, ciężar ciała przelała teraz równo na wszystkie łapy i gdy ugięcie było dosyć mocne odbiła się mocno od ziemi a w locie podwinęła i docisnęła łapy do siebie, pilnując też by ogon był w lini prostej ale tak aby dalej balansował ciałem. Udało się, przeciwnik chybił! Nadszedł ostatni atak – szarża. Wprost na Mistyczną. Ponieważ wyobrażenie w pewnym sensie dawało jej jakieś pole widzenia wyobraziła sobie że przeciwnik celuje w jej klatkę piersiową. Rozstawiła więc znów szeroko łapy, ugięła je nieznacznie, skrzydła docisnęła do ciała, ogon pilnował równowagi wyciągnięty delikatnie nad gruntem ale nie za wysoko a łeb docisnął się nie tyle do szyi co do klatki piersiowej. Gdy jej kolejny wyimaginowany przeciwnik był blisko wyciągnęła energicznie ku niemu łeb i zablokowała go swoją parą podwójnych rogów. Wystarczy na dziś. Sekwencja energicznych ataków trochę ją zmęczyła więc siadła sobie na zadzie. Trochę odpocznie i wróci do domu.

: 26 mar 2017, 18:08
autor: Deszczowa Kołysanka
Chaos dostrzegła lecącego Faelana. Kiedy wylądował i zwrócił się do iluzji, uśmiechnęła się lekko. Kochany..
Iluzja zaś cały czas szlochała, siedząc na ziemi, otoczona ową czarną mgłą. Jeszcze przez chwilę. A po chwili szloch przeszedł w cichy, zduszony chichot. Powoli, pozwalając uczuciu grozy narastać. Wokół zrobiło się jeszcze chłodniej, a smoczyca zaczęła z wolna unosić łeb. Teraz dopiero Cienisty mógł zobaczyć czarne oczy i to, że wcale nie były mokre od łez. Oraz uśmiech, dziwny, drapieżny. Iluzja wpatrywała się w Fae przez chwilę, chichocząc. Chaos dołożyła wszelkich starań, aby to był naprawdę upiorny chichot.
Czarna mgła, zaczęła podnosić się wokół, z trawnika, nieco w górę i tworzyć kłęby. Było jej coraz więcej, atmosfera gęstniała.
Nie sądziłam, że będzie na tyle silna, żeby jeszcze cię wezwać
To były słowa iluzji. Zachrypnięty głos emanował chłodem, mimo śmiechu, który wcześniej jej towarzyszył i powrócił zaraz po wypowiedzianym zdaniu. Iluzja wstała, robiąc krok ku Faelanowi i patrząc mu w oczy. O ile czarne ślepia mogły patrzeć..
I nagle uniosła łeb, zanosząc się jeszcze głośniejszym śmiechem, po czym zdematerializowała się, w całości przekształcając w czarną mgłę. Chmura mgły okrążyła Indygo, jak tornado i smoczyca pojawiła się po drugiej stronie, za jego plecami. Przez cały czas jej śmiech dźwięczał w powietrzu.
Teraz zasłoniła sobą miejsce, gdzie była ukryta sama Chaosia.
Ale do dobrze.. Teraz i Ciebie zabiorę w Odmęty Kresu
W tym momencie, mroczna iluzja, znów przybrała tę samą mglisto czarną formę i w niej, z gigantyczną prędkością poleciała prosto w kierunku kryjówki Chaosu, aby uderzyć w jej ciało i zniknąć. Oczywiście uderzenie było symulowane. Maddara należała do Chaosi, nic złego jej nie mogła zrobić. To miało przede wszystkim wyglądać. Taki pokaz. Pozostała tylko czarna mgła, utrzymywana nadal jako iluzja i tym razem, otaczająca Faelana i Jęsko. Teraz to ona zaśmiała się, mrużąc oczy i patrząc złowrogo. Wstała i powoli wyszła z kryjówki, uśmiechając się tak, jak wcześniej jej iluzja.
Nadal utrzymywała wokół chłód, a teraz, pojawił się także mały podmuch wiatru, jednak tylko przy niej, tak, aby dla efektu unieść na chwilę jej grzywkę. Że niby jeszcze więcej grozy. To będzie najbardziej epickie szkolenie z magii ataku i obrony, jakie Chaos przeprowadzi. No chyba że coś to jeszcze kiedyś przebije.
Wyglądała naprawdę tak, jakby coś innego ją w tej chwili prowadziło. A bynajmniej starała się aby tak było. Aby Fae odniósł wrażenie, że iluzoryczny smoczy demon był prawdziwy i teraz siedzi w niej. Dlatego pozostawiła czarną mgłę, która zgodnie z tym, czego Chaos żądała, utrzymywała się wokół i jeszcze tworzyła się wszędzie, gdzie postawiła łapę ona, zmierzając ku bratu. Zatrzymała się na odległości pół ogona.
Choć do mnie
To był oczywiście głos stworzony iluzją, ten co wcześniej. A Jęsko wyłącznie poruszała pyszczkiem, tak, jakby to ona mówiła, jednak nie wydając z siebie głosu.
W tym momencie, wokół szyi Faelana zaczęła tworzyć się mglisto czarna obręcz. W miejscu, gdzie szyja łączyła się z głową. Była chłodna, jednak nieszkodliwa. Główny cel – nastraszyć, sprowokować do rozpoczęcia działania. Jakoś to musieli zacząć.
Jak w teatrze, po jednej stronie aktorka, po drugiej widz. Tyle że biorący udział w przedstawieniu..

: 26 mar 2017, 20:32
autor: Zaciekły Kolec
Mógł się tego spodziewać. Próba oszukania go, w dodatku jeszcze udana. Kimkolwiek była ta istota z pewnością nie miała dobrych zamiarów.
Jej spojrzenie nie było przyjemne. Przeszywające, chłodne, przerażające, sprawiające wrażenie jakoby chciało pożreć jego duszę.
Odsunął się o krok w tył. Nie spuszczał z niej spojrzenia, aczkolwiek wymiana z nią spojrzeń było paraliżującym doświadczeniem. Miał wrażenie że jego kark zesztywniał i jedyne co teraz mu spoglądać w jej puste spojrzenie to resztki dumy jakie posiadał. Od pewnego czasu wiele się wydarzyło a on sam nie czuł się z tym wszystkim dobrze, wręcz fatalnie. Jakby tego było mało, musiał jeszcze teraz natrafić na złowieszczą istotę która jeszcze złapała o w swoje sidła. Nie był gotowy na walkę, nie chciał walczyć. Imię jakie wybrał na adepta zupełnie odbiegało od tego w jakim stanie psychicznym obecnie się znajdował.
Ponownie wykonał krok wstecz, słysząc wszechobecny chichot z jakim demon z niego szydził. Spuścił z zmory na chwilę spojrzenie i w tym samym momencie poruszyła się, otaczając go smugą czarnej mgły i pojawiając się za nim. Od razu spanikował gdy tylko odwrócił się w jej stronę i ujrzał ją czekającą. Odskoczył natychmiast w tył, a serce zaczęło bić w jego piersi tak mocno że nie wiedział czy zaraz zwyczajnie nie pęknie od tych emocji.
Co znaczy zabrać go? Odmęty Kresu? Nie potrafił zrozumieć tych słów inaczej niż po prostu uśmiercenie go. Gdzieś w dalszej podświadomości zastanawiał się o kim mówiła, a przynajmniej mógłby się zastanawiać gdyby nie fakt że jego łapy zaczęły drżeć a on sam zastanawiał się nad tym czy dożyje by opowiedzieć o tym komukolwiek.
Znów sparaliżowany jej spojrzeniem, patrzył bezmyślnie w jej posturę do momentu w którym zmieniła się w smugę mgły która poleciała w znanym sobie kierunku. Nic z tego nie rozumiał. Nic.
Nawet nie zareagował na wychodzącą Chaos. Miał taką pustkę w głowie, że tylko bezmyślnie spoglądał w jej stronę. Widział że nie była sobą, że otaczała ją ta sama mgła która towarzyszyła mrocznej istocie. Nie zdziwiłby się gdyby to ona wszystko zaplanowała.
...Wolałbym przejść od razu do rzeczy. – Stwierdził obojętnie. Wolał ból fizyczny od psychicznego. Ten pierwszy tak nie wykańcza, zaś to co teraz doświadczał powodowało że czuł się rozłożony bez odniesienia żadnych ran.
Właściwie.. To w dziwny sposób uwielbiał ból. Nigdy tego nie rozumiał, ale czerpał niezwykłą satysfakcję z otrzymywanych ran.
I dlatego gdy poczuł twór na swojej szyi, uśmiechnął się maniakalnie.
O właśnie.. – Stwierdził z dziwną satysfakcją, licząc że wkrótce zacznie się dusić, albo poczuje jak pętla zaciska się na jego szyi, tnąc ją i tworząc przerwę między łbem a nasadą szyi. Szkoda tylko, że nie będzie mógł nigdy opisać tego komuś. Adekwatnie do tego jak lubił ból, tak również czerpał satysfakcję z możliwości komuś zobrazowania go, najlepiej na jego własnym ciele. Chaos miała takie nieskazitelne, nienaruszone łuski. Tak emocjonalna sztuka aż prosiła, by unieść swą duszę i pozwolić wyobraźni stworzyć coś pięknego.
Usiadł na ziemi, by móc chwycić obiema łapami twór który zaczął się materializować. Mimo wszystko nie zamierzał oddać się bez walki. Chciał własnymi pazurami powstrzymać obręcz i ją zniszczyć, albo chociaż spróbować siłując się z tym tworem. To było znacznie przyjemniejsze i pozwoliło jemu umysłowi odpocząć. Ból tak łatwo potrafił zastąpić wszystkie inne myśli, przekazując umysłowi najwyższy priorytet i stając się głównym widowiskiem.

: 26 mar 2017, 21:54
autor: Deszczowa Kołysanka
Oh... To było takie przyjemne, obserwować panikę brata. Przerażenie, wywołane tym nienaturalnym zjawiskiem. Demoniczna smoczyca najwidoczniej naprawdę była straszna. Zaś w momencie kiedy wyszła Chaos, kiedy stała już przed nim.. Nie chciała wiedzieć czy Faelana cieszy to, co się dzieje, czy bardziej się boi. Będzie grać dalej. Będzie grać do końca jej pobytu tutaj. Już niedługo. Jeszcze tylko nauczy go prawidłowo korzystać z maddary. A nie..
Zaśmiała się, unosząc łebek w tył. Kpina, brzmiąca w tym śmiechu byłaby naprawdę wystarczająca, ale oprócz tego musiała, po prostu musiała dołożyć jeszcze tego maddarowego, demonicznego, dobiegającego zewsząd.
Będzie łatwo..
Głos tamtej szarej dobiegał gdzieś zza pleców smoka. Obręcz, która zmaterializowała się na jego szyi, pomimo prób uchwycenia, nadal tam wisiała, jedynie sprawiając, że Fae poczuł jej chłód na łapach. Była zbudowana z tej czarnej mgły.
-Nie tak, nie tak.. Zanim z Nią odejdę, musisz nauczyć się walczyć magią.
Syknęła, tym razem swoim głosem. Jednak nie po swojemu, to był taki ton.. Tak jakby chciała rzeczywiście odejść razem z tamtą postacią, do wspomnianych Odmętów Kresu. Mglisto czarna obręcz zdematerializowała się i jako smuga mgły przejechała po podbródku Indygo, a następnie przez całą jego błękitną grzywkę, tworząc przy tym zimny podmuch.
On odejdzie z Nami
Tak samo jak wcześniej, to również był głos zza pleców. Chaos spojrzała na chwilę na brata i uśmiechnęła się w sposób, w jaki uśmiechała się wcześniej, a w tym momencie mgła wokół zaczęła gęstnieć. Kiedy zgęstniała na tyle, aby nie widać było materializującej się za Jęsko iluzji czarnej smoczycy, rozłożyła skrzydła i mocno odbijając się od ziemi, wzbiła się w powietrze dopiero wtedy, ukazując iluzję, która siedziała w tym samym miejscu co Chaos wcześniej i zrobiła moment później to samo co Chaos, zupełnie jakby była jej opóźnionym w czasie sobowtórem. Teraz obie zataczały kręgi. Na ziemi, wokół Faelana mgła zaczęła tworzyć czarny wir, dokładnie pod okręgiem w powietrzu. Na razie nie zbliżał się zanadto do smoka, jedynie nie pozwalając mu się ruszyć z miejsca. Oczywiście, gdyby chciał, pewnie mógłby w nią wejść, ale czarna mgła nabrała zimna, o wiele bardziej niż wcześniejsza obręcz. Była lodowata. Odmrożenie gwarantowane. Mgły było coraz więcej i więcej. W momencie, kiedy tworzyła już naprawdę konkretny wir, z jednego z jej części oderwała się spora mglista smuga i poleciała wprost ku prawemu barkowi Faelana, chcąc w niego uderzyć i porządnie przymrozić futro.
Zabierzmy go teraz
Chrypiący głos iluzji, przybierał ton żądania. Rzuconego w przestrzeń, być może do samej Chaos, która razem z nią krążyła nad bratem, wpatrując się w niego mało przychylnym wzrokiem. Gdyby tylko ona była prawdziwa.. Ale niestety była to wyłącznie iluzja. Ale Indygo przecież nie wiedział, mógł się domyślać, ale nie miał pewności.
Co jej chodziło po głowie, kiedy wymyśliła ten scenariusz nauki, trudno powiedzieć. Co tak naprawdę chciała zrobić później.. Jeszcze trudniej. Mało ją obchodziło nawet jak bardzo osłabnie po całym szkoleniu, bo w celu tworzenia iluzji, użyła naprawdę dużo maddary, ale liczyło się tu i teraz.

: 28 mar 2017, 21:50
autor: Zaciekły Kolec
Czekał aż coś się wydarzy, aż obręcz na jego szyi zaciśnie się mocniej. Pragnął tego jak nigdy wcześniej, a wszystko dlatego że obudziły się w nim fascynacje ukryte głęboko w najniższych warstwach świadomości, wystawione na światło dzienne tylko dlatego że był zmęczony psychicznie.
Jednak gdy nic się nie dzieje pomimo własnej, niepodważalnej pewności, umysł ponownie próbuje rozpracować przyczynę takiego zachowania. Uspokoił się, tak samo jak i obręcz zniknęła z jego szyi.
W tym kpiącym śmiechu i przeklętych słowach miał wrażenie że usłyszał głos Chaosi, tej prawdziwej. Dryfował między własną niekontrolowaną wyobraźnią a rzeczywistością. Do sztuczek Chaosu zaczęły dochodzić również zmory które tylko on w stanie był zobaczyć. Powtarzały echem wszystkie słowa, tworzyły długi, piszczący dźwięk w jego uszach. Miał wrażenie że coś pod nim się porusza, że ma na sobie robactwo. A gdy pokręcił energicznie łbem to na chwilę wszystko znowu znikało.
Nauczyć... Walczyć magią..? – Usłyszał ponownie ten głos, dziwnie zniekształcony i nienaturalny.
Był przerażony, nie wiedział kompletnie co się dzieje. Czy ten głos należał faktycznie do demona? A może Chaos oddała swoją duszę tylko by zemścić się na nim? Jednego był pewien, chciał stąd uciec jak najdalej zanim pęknie mu łeb.
Ale gdy tylko zamierzał zrealizować swój pomysł, został w tym samym momencie odgrodzony. Szalejący wicher, mroźny nawet dla niego jak na jego futro. Nie wiedział jak silny jest ten wiatr dalej, ale szybko domyślił się że nie ucieknie stąd.
Skulił się w sobie jak pisklę. Przyłożył łapy na swój łeb i zaczął się trząść. Raz ze strachu, dwa z zimna.
Przycisnął łapami uszy i przymknął mocno ślepia, chcąc zupełnie odizolować się od tego co go męczyło. Mógł spodziewać się że będzie torturowany. Śmierć byłaby zbyt prosta. Teraz był tego pewien. Nigdy nie uczył się walczyć przy pomocy maddary. Czymkolwiek była ta istota, był pewien że zamierza mu pokazać jak wielki popełnił błąd. Nie miał gdzie uciec, a ona sama była poza zasięgiem jego ataku.

: 28 mar 2017, 22:33
autor: Deszczowa Kołysanka
Obserwowała z góry co się dzieje, krążąc razem z iluzją. Czarna smuga, która przed chwilą atakowała Fae, odskoczyła od futra, w ostatniej chwili zmieniając trasę i lecąc na powrót do wiru. Chaos uśmiechnęła się do siebie. Chciała to kontynuować dalej. Albo może.. Taki miała zamiar. Choć wewnętrznie coraz trudniej było jej nadal dręczyć Indygo. O ile uwielbiała to uczucie, kiedy wie, że ktoś się boi jej tworu, że jej magia jest skuteczna, o tyle.. Nie chciała też tak całkiem przesadzić ze straszenie. W pewnym sensie.. Być może to była właśnie część drogi, której teraz powinna się trzymać?Uspokoiła nieco wir, na tyle, aby móc wylądować przed Indygo. Iluzja czarno szarej smoczycy demonki rozwiała się. Chwilowo po prostu nie była potrzebna, więc bezsensowne byłoby ją utrzymywać.
Nachyliła się, przybierając na pyszczek obojętną minę. Już zbyt daleko w to zabrnęła, trzeba było kontynuować. Tak, jak sobie obiecała. Wokół nadal było chłodno, szum wiru oddzielał ich od dźwięków natury. Wysunęła łapę do przodu, aby położyć ją na łapie Fae, przyciskającego uczy do łebka i przejechać delikatnie po futerku.
Już niedługo braciszku..
Przejechała wierzchem łapki po futrze na jego łebku, delikatnie, uspokajająco głaszcząc, po czym chwyciła za podbródek, aby unieść jego łeb. Tak, aby popatrzeć w oczy. I przyciągnęła do siebie, przytulając. Rozłożyła skrzydło, delikatnie okrywając część boku brata, na tyle, na ile sięgała, mając trochę nadziei, że nie zaatakuje jej, kiedy się zbliży. A jeśli tak, to trudno. Umiała się obronić.
-Przepraszam za to wszystko
Wyszeptała, tuląc go do siebie. Paradoksalnie do tego, co działo się wokół, do wiru, który choć z każdą chwilą słabł, nadal był tu obecny, do tego, że mina jej pyszczka nie wyrażała teraz zupełnie żadnych emocji – starała się być delikatna.
Gdyby postąpiła inaczej.. Nie przyszedłby, prawda? Nie zostałby z nią. Kłóciliby się nadal. Miała przeświadczenie, że tak właśnie by się stało. Że to byłby koniec. Jeśli teraz będzie koniec, to zrozumie, weźmie to już w pełni na siebie. Odejdzie i nie wróci. Jeśli nie.. Również odejdzie.
-Pokażę ci jak bronić się maddarą, dobrze? A ty, na czas mojej nieobecności zaopiekujesz się Jaspis.
Chłodne słowa.. Jednak na takie jedynie mogła sobie pozwolić. Inaczej znowu dopuściłaby emocje i byłoby źle. Potrzebowała teraz być spokojną, aby za chwilę znowu przywołać iluzję. Tę, która stanęła za Fae, w polu widoczności Chaosu. Wir już prawie całkowicie opadł, pozostawiając jednak nadal mgłę, spowijającą trawnik.

: 08 kwie 2017, 20:15
autor: Nieznana Łuska
Głód zaczynał się robić bardzo uciążliwy. Nie pozwalał robić wielu rzeczy. Nieznana wylądowała na małej polance i złożyła skrzydła. Usiadła na ziemi w oczekiwaniu na kogoś kto by ją nakarmił. Kto będzie miły? Kto nakarmi?

: 09 kwie 2017, 10:42
autor: Zmora Opętanych


___Zmora jak zwykle, wyszła ze swojej jaskini po zapadnięciu zmierzchu, gdy większość smoków układała się do snu, bądź już była w nim pogrążona. Tymczasem Cienista łowczyni rozkoszowała się chłodnym powietrzem i widokiem ciemniejącego z każdą minutą nieba. A jednak coś przerwało jej kontemplacje – ryk dochodzący z terenów wspólnych. Samica wzbiła się w powietrze i skierowała w kierunku, z którego pochodziło wezwanie. Gdy dostrzegła w dole sylwetkę nieznajomej adeptki, przywołała z jaskini porcję owoców , które gładko sturlały się do łap Nieznanej Łuski. A Zmora?... Zmora nawet nie wylądowała, nie powitała jej, jedynie leciała dalej, w tylko sobie znanym kierunku. Obowiązek wykonała, a nie miała dzisiaj ochoty na pogawędki.


: 09 kwie 2017, 13:20
autor: Nieznana Łuska
//Dobrze wiedzieć. Dzięki.
Zauważyła w oddali fioletowy punkt zlewający się z nocnym niebem. Zawisnął on w powietrzu i przywołał zapewne z jaskini kilka owoców , które poturlały się pod łapy Nieznanej. Smoczyca podniosła łeb i skinęła nim z szacunkiem.
Dziękuję!
Zakrzyknęła za odlatującą łowczynią. Gdy ta już zniknęła w ciemności nocy Lighty zabrała się do jedzenia. Oddzieliła od porcji większą część i wkładała po kolei owoce do pyska starannie je przeżułwając. Resztę owoców włożyła pod skrzydło i udała się na piechotę do swojej jaskini. Odda jej te owoce przy pierwszej okazji.
//Kruszynka!

: 14 kwie 2017, 19:00
autor: Zaciekły Kolec
Nie wiedział czego powinien oczekiwać. Z początku czekał na śmierć, później na ból, teraz trząsł się ze strachu. Nie powinno do tego dojść gdyby zastanowił się nad tym wszystkim. Chaos jednak złapała go w takim momencie gdzie skutecznie kontrowało to jego logiczne myślenie. Zwyczajnie nie był w stanie zrozumieć co się dzieje. Gdy wcześniej myślał o ewentualnym ataku by stworzyć sobie okazję do ucieczki, teraz pozwolił by zupełnie przejęła kontrolę nad sytuacją, dobrowolnie ją cały czas oddając.
Dlatego w pewien sposób czuł się bezpiecznie gdy miał tak przyłożone na łbie łapy, zakryte uszy, zamknięte ślepia. Złudne poczucie bezpieczeństwa które jednak dawało efekty i pozwalało mu powstrzymać wszystko to co atakowało jego umysł. Nadal jednak był na tym samym poziomie, wciąż jedyne o czym potrafił pomyśleć, to kiedy poczuje jak jego kark rozetnie się głęboko, albo nawet, oderwą mu skrzydła, rozetną grzbiet, wbiją jakiś twór głęboko w jego ciało. Chciał by to wszystko się skończyło.
Poczuł na sobie coś obcego, a jednak coś bardzo mu znanego. Z początku nie miał pewności co miało by to sugerować. Zdziwił się gdy dotarł do niego impuls od dotyku jaki poczuł na własnych łapach. Nie chciał otwierać ślepi, czując z początku że jest zmuszany w ten sposób by znowu go przestraszyć.
Gdy jednak poczuł jak coś przejeżdża w ten sposób po nim, po jego futrze, zrozumiał że to jej łapa, jego siostry. Pomimo tych uprzedzeń jej dotyk potrafił go uspokoić, zmusić jego myśli do zaprzestania siania nieporządku w jego głowie i skupienia się właśnie na tym dotykiem. Musiał sam siebie zapytać – czemu?
Poluźnił swoje mięśnie, mimowolnie zwalniając ścisk jaki nakładał by mieć pewność że nic nie ruszy jego łap które tak skutecznie odizolowywały go od ponurej rzeczywistości. Pozwolił jej na dowolny następny ruch, czując że wkrótce zrozumie błąd jaki właśnie popełnił.
Pozwolił jej unieść swój łeb. Otworzył powoli oczy, jak gdyby chcąc upewnić się że po drugiej stronie nie czają się ostatnie chwile jego życia. Znany mu obraz jego siostry ukazał mu się, wpatrujący bezpośrednio w jego oczy. Jej spojrzenie było niezwykle spokojne, mimowolnie przekazujące mu że nie powinien się bać. Ona zaś mogła zaobserwować jak z mocno zwężonych punktów jego spojrzenie uzyskuje skupienie na jej ślepiach, widząc w nich swoje żałosne, przerażone odbicie.
Następnie został przez nią przyciągnięty i co bardziej niespodziewanego, okryty jej skrzydłem. Nie potrafił zrozumieć dlaczego zatrzymała swoje zamiary i teraz okazała mu jakiekolwiek uczucia, niemniej nie pytał. Bardzo potrzebował czegokolwiek co właśnie w taki sposób rozlewało się po jego ciele jak fala przyjemnego ciepła. Czuł, być może złudnie – że znowu jest tak jak dawniej, że są przede wszystkim najlepszymi przyjaciółmi i nic tego nie rozdzieli. Serce jego było złamane w tym czasie. Gdzie z początku był świadomy że ich relacje zostaną na zawsze zniszczone, teraz czuł tak stare i niepamiętne chwile że znów nie potrafił zrozumieć czy aby na pewno to co właśnie doświadcza nie jest perfidna sztuczką, albo złym snem.
Ale gdyby był to zły sen, to właśnie teraz by się obudził. Tak więc radował się tymi ostatnimi chwilami jakie mógł odczuć w jej uścisku. Do jego uszu dotarły przeprosiny, a on znów przymknął ślepia – tym razem w zamyśleniu i zakłopotaniu.
Co się stało że był taki tchórzliwy? Że tak łatwo poddał się? Jak to się stało że to była pierwsza postawa w jakiej samiec się znalazł? Czy każdy inny tak by postąpił?
Mocno zachwiał się na myśl że właśnie udowodnił jak bardzo nie nadaje się na zostanie wojownikiem – tym bardziej pośród Cienia. Jak mógł ukazać się swojemu Bogu skoro był taki słaby?
Jednego był pewien, było już za późno by cokolwiek udowadniać. Musiał teraz przez resztę życia zapamiętać słabość jaką dziś ukazał i to jak bardzo niegodnym w rzeczywistości jest, by otrzymać respekt od kogokolwiek.
Dalsze rozmyślanie zostało znowu przerwane. Musiał wrócić do Chaosu, odpowiedzieć jej. Dać znak że.. Że jest. Było to z pewnością lepsze niż zupełne poddanie się. Jednak co powinien zrobić dalej.. Musiał przemyśleć to później.
Poruszył wargami w niezrozumiały sposób. Coś chciał powiedzieć, ale zupełnie nie wiedział co. Język utknął mu w gardle. W ciszy słuchał dalej tego strasznego wichru, który wydawał się słabszy. Wystarczył mu jej dotyk. Koiło to niezwykle jego duszę w znacznie mocniejszy sposób niż słowa. Odwzajemnił ten uścisk, oddając od siebie trochę siły, tak niewiele jak na prawdę chciałby dać jednak czuł się zdruzgotany przez swoje nastawienie.
Ponownie do niego przemówiła, tym razem z znacznie większym dystansem. Te słowa jednak wzbudziły w nim pewne zdziwienie. Tym jednym zdaniem zrodziła w jego umyśle mnóstwo pytań.
..Nieobecności? – Powtórzył za nią, czując że nie wiele brakowało by w tak krótkim odzewie zająkać się. Przełknął ślinę, a chwilę później natychmiast zaczął w szybkim tempie rozumieć co w tym miejscu się wydarzyło. Gdy domyślił się, że przeprosiny dotyczyły próby nastraszenia go, opuścił smętnie uszy na chwilę. Tak łatwo dał się złapać na jej sztuczkę odkrywając w dodatku mnóstwo swoich słabości. Absolutna porażka która na zawsze zmieni sposób w jaki inni zaczną go spostrzegać.
Dobrowolnie odwrócił się w stronę stworzonej przez niej iluzji. Postanowił posłusznie podporządkować się do jej polecenia, udając że nic się nie stało i jak bezmyślna istota zacznie wykonywać jej polecenia. Nic innego mu nie pozostało. Stracił jakiekolwiek poczucie własnej wartości w tym momencie. Nigdy nie odpokutuje za swoje słabe zachowanie, jednak wiedział że w tym momencie powinien milczeć. Swoimi czynami wystarczająco dużo dziś już pokazał.
Czekał więc na jakiekolwiek polecenia, instruktaże.

: 14 kwie 2017, 23:37
autor: Deszczowa Kołysanka
Tak musiało być... Nie mogła okazać więcej czułości, choć tego bardzo chciała. Nie mogła, bo to pewnie zaprzepaściłoby wszystko, co chce uczynić. Nie chciała, aby brat narażał się później, szukając jej. Musiała jeszcze nakłonić go, żeby został i opiekował się siostrzyczką i SAPem.. I żeby zapomniał o niej na ten czas. Bądź chociaż nie myślał.. Bo przecież nie wiadomo czy wróci. Ale tutaj zostać nie może..
Wcześniej jeszcze się wahała, ale spotkanie z Ziemistym uświadomiło jej, czego naprawdę chce. Poukładała sobie to wtedy, chociaż okazała słabość, której teraz okazać nie mogła. Musiała być silna, jak sobie to obiecała. I mimo że miała we łbie wizję odejścia, nie mogła o tym powiedzieć więcej, niż już powiedziała.
Nieobecność. Właśnie tak, tylko nieobecność.
Demonka z maddary, iluzja, stała naprzeciwko nich, przypatrując się złowieszczym, wzrokiem z nutą rozbawienia i zadowolenia. Chaos zaś grała oschłą, zimną, przekonując sama siebie że postępuje właściwie. Bo przecież nawet tutaj, mimo że miała przygotowany cały plan, zawahała się i przez chwilę śmiała w to wątpić. Ale nie, tak po prostu, zwyczajnie musi być.
Bo jest niebezpieczna.
Nie może zostać, dopóki będzie swoim działaniem szkodzić najbliższym.
Zwróciła łeb ku Faelanowi, z lekkim smutkiem odnotowując to, że wygląda jakby.. stracił pewność siebie? Nie wiedziała czy dobrze to odbiera. Ale nie o to jej chodziło. Teraz potrafiła to wreszcie nazwać. Przychodząc tu, chyba chciała aby ją znienawidził. Tylko ją, nie Jaspis. W ten sposób mogłaby uchronić go przed niebezpieczeństwem związanym z przebywaniem z nią. W ten sposób byłaby pewna że na pewno zostanie z resztą SAPu, a jej pozwoli odlecieć. Tak to sobie tłumaczyła..
Czuła gorycz. Przez to, że wyrządza tyle krzywdy. Nieświadomie wcześniej a teraz.. Celowo. Przez to, że znalazła przyjemność w oglądaniu jego strachu. Przez to, że spróbowała odebrać mu kochaną osobę, kierowana nie tylko dobrem piskląt.. To również, ale pisklęta były priorytetem głównie Motylka. Chaos zaś przyłączyła się do planu, rozwijając go i ulepszając. Wtedy miała takie wrażenie. Ale teraz, po pewnym czasie, zaczynała to zauważać.. Co nią kierowało? Troska? Także, ale również nuta zazdrości. Tak, to było właśnie to. Była zazdrosna, o to że Mistyczna przywłaszczyła sobie część jej brata i odebrała go jej. Była zazdrosna i bała się, że ich opuści. Tak jak teraz opuszczała ich ona..
Wciągnęła powietrze mrużąc oczy z chłodnym wyrazem na pyszczku.
-Tak
Potwierdziła mu. Tak właśnie będzie. Będzie po prostu, zwyczajnie na chwilę nieobecna.
-Nigdy nie waż się mnie szukać.
To było tak.. Jakby wydawała twardy rozkaz. Żądanie, wcale nie miłe. Żądanie, którego wewnątrz siebie nie chciała wypowiadać, ale które było tak bardzo konieczne.. Zmarszczyła brwi, w lekkiej złości. Jednak nie na niego. Na siebie. Ale to był tylko moment.
-Fae.. Wiesz jak działa maddara, wiem, że znasz podstawy korzystania z niej.
Wiem, że potrafisz przesłać myśl mentalną, słyszałam..
-Wykorzystaj więc to, aby zaatakować. To zupełnie tak, jakbyś tworzył coś zwykłego, ale nadajesz temu cel, oraz właściwości potrzebne do dokonania zabójstwa.
Zaskakujące, z jaką łatwością przychodziło jej tłumaczenie magii.. Tłumaczenie tego, w jaki sposób można zabić kogoś, unicestwić, zrównać z prochem. Dużo łatwiej, niż chociażby przepraszać. Tego nie potrafiła. Psuła, nie umiejąc naprawiać. Czy jak była pisklęciem, wtedy umiała? Nie była tego pewna. Cóż.. Z całą pewnością, jeśli ktoś jej cokolwiek wybaczał, mogło mieć to związek z pisklęcą słodkością. Jednak teraz nie była już taka słodka. Pisklęta traciły z czasem ten swój urok.
I może dobrze.. Przecież nareszcie doszło do niej jak żyje i jakie błędy popełnia.
Obserwowała brata, w zamyśleniu.
-Skup się, rozluźnij, pozwól sobie wyobrazić coś, czym chciałbyś mnie zabić za to co ci zrobiłam. Nadaj temu wszystkie potrzebne właściwości, dzięki którym będzie skuteczne, być może ostrość, a być może ruch, a następnie skup się na wyobrażeniu i przekieruj w nie maddarę. To twoja decyzja, czy zaatakujesz mnie, czy ją. Magia działa tym lepiej, im bliżej siebie coś tworzysz, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby to coś potem poleciało naprzód.
Odsunęła się o krok, przysiadając i unosząc łeb, wpatrując się gdzieś w dal. Wiatr wiał w jej pyszczek, unosząc grzywkę i zarzucając do tyłu. Przymknęła ponownie oczy. Jeśli Indygo zacznie czarować, ona to wyczuje.
Zaś demon Kresu, smoczyca, czarno szara, iluzja, stała nadal w tym samym miejscu, miotając wściekle ogonem. Jednak nie miała zamiaru na razie nic robić. Popatrywała to na Faelana, to na Chaos, zupełnie jakby nie mogła się zdecydować gdzie przypuścić atak. Był czas.. Oni wszyscy, cała obecna tu trójka postaci miała czas.

: 16 kwie 2017, 16:12
autor: Zaciekły Kolec
"Nigdy nie waż się mnie szukać..?" Co to miało właściwie znaczyć? Dlaczego ton Chaosu był znowu taki chłodny? Kolejne pytania zrodziły się w jego umyśle, a tych przybywało znacznie więcej niż odpowiedzi które w końcu otrzymał.
Opuścił łeb spoglądając na zmarzniętą trawę. Powinien odpuścić, nie interesować się następstwami. Jakiekolwiek podłoże miały jej działania, były poza zasięgiem jego zrozumienia. Przypuszczał jednak błędnie że to przez niego, że jego słabość doprowadziła do obecnej sytuacji. Nie wierzył natomiast że czarodziejka zechce opuścić ich na zawsze. To było po prostu niemożliwe.
Skinął posłusznie łbem. Pozwoli jej odejść. Zaopiekuje się Jaspis i będzie oczekiwać na jej powrót.
Odetchnął głębiej i podniósł swój łeb, kładąc spojrzenie najpierw na iluzji a po chwili utrzymując go na Choasie. Ponownie zaczęła do niego przemawiać, on natomiast jedynie wsłuchiwał się w jej słowa, nie przerywając ani na chwilę. Otrzymał dziś już tyle wrażeń że zupełnie zaniemówił.
Bez emocji słuchał tej teorii którą mu wygłaszała. Tylko w jednym momencie wypuścił gwałtownie powietrze przez nozdrza, zupełnie jakby chciał parsknąć śmiechem.
Taki też uśmiech się na chwilę pojawił. Nie potrafił uwierzyć że Chaos kazała mu stworzyć atak który miał ją zabić. Był świadom że nawet nie byłby w stanie tego uczynić, jednak sam popęd emocjonalny który kazała mu uwolnić był dla niego nie do uwierzenia. Wtedy też na moment znów schylił swój łeb, chcąc ukryć tak gwałtowną reakcję i jednocześnie nie przerwać jej w tym co mówi.
Zabić? W co ty wierzysz Chaosie... – Ponownie skierował swój wzrok na nią z zupełnie neutralnym tonem. Gdzieś w nim siedziała obojętność. Zgodził się jednak, uwzględniając to do czego miałaby mu ta magia posłużyć. Dlatego był w pewien sposób zobowiązany by wyciągnąć z tej nauki jak najwięcej. To wszystko by upewnić się że nikt więcej jego postawą się nie rozczaruje.
Usiadł na ziemi, składając obie przednie łapy do siebie. Tak zawsze rozpoczynał uzyskiwanie skupienia, praktyczna metoda która w jakiś sposób pozwalała mu oczyścić umysł z zbędnych myśli i manipulować własnymi zmysłami.
Przymknął swoje oczy, pozwalając swojej maddarze rozbudzić się w swoim ciele. Ujrzał ponownie swoje źródło skoncentrowane w jego piersi, rozchodzące się po całym ciele.
Otworzył ślepia spoglądając na Chaos. Zaczął wyobrażać sobie gorącą, rozżarzoną kulę ognia o średni jednego szpona. Nie była ona po prostu skoncentrowaną kulą o wysokiej temperaturze. Jej środek wypełniony był gazem o podobnych właściwościach co ten wytwarzany przez smoki z odpowiednich gruczołów. Wyobraził sobie że ten gaz znajduje się w bardzo dużej ilości, wypełniając jego kulę w całości.
Drugim elementem była osłona która właśnie przybierała kształt kuli. Była przeźroczysta i elastyczna i niezbyt gruba – zaledwie jedna łuska grubości. Była odporna na wysoką i niską temperaturę, jak i żrące właściwości. Osłona miała wytrzymać ciśnienie jakie panowało w środku, także w czasie gdy wprawi kulę w ruch.
Ostatnim elementem był płomień który otaczał jego kulę. Ogień palił osłonę, nie czyniąc jej szkody lecz służąc jako zapalnik w czasie gdy osłona zderzy się z celem i pęknie, zapalając wówczas cały gaz znajdujący się w środku i tworząc olbrzymi wybuch płomieni. Oj tak. Zaciekły bardzo chciał zobaczyć fajerwerki.
Swoje wyobrażenie umiejscowił w pobliżu siebie, 5 szponów od swojego ciała. Taką samą odległość przydzielił maddarzę która właśnie taką odległość musiała pokonać w prostej linii.
Zaczął przelewać maddarę w swój twór wypełniając swoje wyobrażenie. A gdy cały jego twór w końcu się urzeczywistnił, z impetem zamierzał ją wyrzucić w stronę iluzji z wielką szybkością.

: 16 kwie 2017, 23:52
autor: Deszczowa Kołysanka
Tyle pytań.. A tak mało odpowiedzi. Być może sam będzie je sobie musiał znaleźć. Również uśmiechnęła się kątem warg, delikatnie. Zabijanie było trochę abstrakcyjne, ale dobrze wiedziała, że możliwe. Zabiła dwie harpie (pf.. dwie) i widziała jak padają. Jednej kwas wyżarł mózg, druga padła ofiarą zaciskającej sie obręczy a jej ciało leżało tam potem zdeformowane.
Chaos odetchnęła w duchu. To nie to że się bała, że wybierze ją jako cel ataku. Co to za problem obronić się przed uczniakiem? Zwyczajnie ta rozmowa z deczka ją przybiła. Nie chciała tego okazać, dlatego ułożyła się na trawie, przywdziewając maskę obserwatorki, widzki starcia pomiędzy nim, a czarnomglistą iluzją. Wyczuła drgania maddary i obserwowała twór, analizując wszystkie jego widoczne właściwości.
I faktycznie pojawiła się, choć nie utrzymała długo i nawet nie poleciała do przodu. Ale źle nie było. No bo przecież coś się zadziało, choć zapewne nie do końca to, co Indygo chciał. Ani to się nie podpaliło, chociaż na początku jakby.. Wykonało próbę? Ani nie ruszyło z miejsca.. Przez chwilę było różowe, a potem.. Zielone? Chyba nie o to chodzi.
-Za mało szczegółów. Chciałeś stworzyć ogień tak? Jakiego koloru? I temperatury? Sam fakt że jest wysoka raczej nie wystarczy.
Oblizała pyszczek, kładąc go na łapach, jednak w ten sposób, aby obserwować scenkę.
-Ruch ataku wyobraź sobie jeszcze zanim tchniesz maddarę. Poza ty cel musi być dokładny. Musisz wybrać, czy atakujesz jej pysk, czy chociażby łapy. I jak wysoko nad ziemią chcesz to stworzyć? To co się pojawiło równie dobrze mogło podskoczyć i uderzyć cię w pysk.
No cóż.. Nauka aby była skuteczna, wymagała takiej.. Krytyki. Dlatego Chaos z obojętnością w głosie wytknęła wszystkie wady kulki które do tej pory zauważyła.
-Ataki nie muszą być skomplikowane, ale za to muszą być szczegółowe. Jeszcze raz spróbuj.
W tym czasie demonka podeszła trochę, kołysząc się na boki, jakby się upiła. A może nie kołysała się? Może to był efekt wywołany przez otaczającą ją mgłę? Znajdowała się dwa ogony przed Faelanem.