Strona 15 z 38
: 22 mar 2016, 21:15
autor: Niezłomna Cisza
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Szara spojrzała na mgłę. A więc sam pomysł był dobry, trzeba go tylko inaczej wykonać.
– A gdybyśmy zapalili całe kije i dopiero wtedy je wybili? Mgła sięgnęła w miejsce w którym drewno się nie paliło. Nie może dotknąć ognia. Ale jeśli kije będą całe płonęły...? Nie będzie miała za co złapać. – zaproponowała.
: 23 mar 2016, 10:35
autor: Piórko Nadziei
– Tak, najwyraźniej trzeba zapalać kije w całości. Masz rację. Ale musimy opracować jakiś strategiczny plan aby się przekonać ile drewna potrzebujemy. Mam dwa pomysły. Nie wiem który ci się bardziej spodoba.–
Piórko spojrzał na Szarą Łuskę. Widać po niej było jakieś szczególne zaangażowanie w tym zadaniu. Stado Wody było najmniej zagrożone mgłą. Położone było najdalej i wątpliwe że mgła zajdzie tak daleko. Mimo to bardzo starała się i to z narażenie nie tylko na okaleczenie ale i utratę życia. Piórko bał by się podejść tak blisko mgły.
– Pierwszy pomysł to taki że ty będziesz zbierała gałęzie. Jak najwięcej drzewa i wbijała tutaj gdzie siedzimy. Z dala od mgły. Ja zaś będę je chwytał za pomocą maddary, zapalał smoczym ogniem i przenosił też magicznie we mgłę. Będę robił w ten sposób płonące ogrodzenie. Ale kije będę wbijał w odstępach np dwie łuski od siebie. Albo pół ogona.
– Drugi pomysł to taki. Nazbieramy bardzo dużo drewna. Ile się da. Potem znajdziemy jakieś giętkie drzewko. Ale martwe już uschnięte aby nie niszczyć zdrowych drzew. Wbijemy drzewko w ziemię i zrobimy z niej wyrzutnię do drewna. Widziałem nieraz jak gałęzie uginają się od śniegu, a gdy śnieg się ześlizgiwał, prostowały się z impetem. Właśnie taką elastyczność drzewa wykorzystamy. Ty nagniesz drzewko w przeciwną stronę do mgły, ja włożę zapalony kij. Rozpalimy ognisko i z niego wyciągnę magiczną łapą taki patyk, cały płonący a ty go wystrzelisz we mgłę. I tak obrzucimy mgłę zapalonymi pociskami. Z czasem twoje strzały będą coraz celniejsze. Będzie fajna zabawa.
– No więc który sposób wybierasz?
: 23 mar 2016, 16:12
autor: Niezłomna Cisza
Szara uśmiechnęła się pod nosem kiedy usłyszała drugi pomysł. Wydawał się jej zabawny.
– Drugi pomysł jest ciekawy... Ale myślę, że na razie lepiej będzie zastosować ten pierwszy. W tej sytuacji chyba będzie skuteczniejszy. – powiedziała, po czym zaczęła szukać patyków. Póki co ta propozycja wydawała jej się najlepsza... Ale jeśli nie zadziała była gotowa zastosować drugi pomysł.
: 23 mar 2016, 19:50
autor: Piórko Nadziei
Piórko razem z Szarą Łuską zaczął zbierać patyki, gałęzie, złamane drzewka, większe szyszki, wyrywał małe pniaki i zabierał wszystko co wydawało mu się łatwopalne. Chciał przyspieszyć trochę zbieranie tego co można zapalić i rzucić we mgłę. Stosik powoli rósł. Ale zbierając tak te materiały zastanawiał się co dalej. Bo nawet jeśli uda im się przegonić mgłę trochę dalej. To co trzeba zrobić aby już nie wróciła? A może mgła jest istotą żywą i jeśli podpalą jej duży fragment to sama się wycofa? A może nawet umrze. A może mgła jest tylko zasłoną, a tak naprawdę we mgle czają się jakieś istoty? Może je też ogień porani i wycofają się?
– Gdy uzbieramy już wystarczająco, stanę przed mgłą w małej ale bezpiecznej odległości. A ty będziesz wbijała kij przede mną. Ja uchwycę go magicznie, podpalę i wbiję we mgle. Jak ustaliliśmy wcześniej. Jak jesteś gotowa to ja podejdę bliżej i podawaj mi patyki-
Gdy to powiedział podszedł w pobliże mgły i czekał aż szara zacznie przed nim wbijać różne patyki. Właściwie nie musiała wbijać. Wystarczy, jak je przyniesie i przed nim położy, aby mógł je unieść i podpalać.
: 25 mar 2016, 22:43
autor: Niezłomna Cisza
Smoczyca ułożyła na niewielkim stosiku kije znalezione przez siebie i skinęła łbem na znak zgody. Wzięła pierwszy patyk ze stosiku i wbiła go przed Piórkowym Kolcem.
Kiedy zapalony kij znalazł się przed mgłą, wzięła następny i go także wbiła... A potem kolejny... I tak wbijała po kolei kije, aż stwierdziła, że jest ich wystarczająco dużo.
Teraz spojrzała na mgłę czekając na rezultaty... Ale nie siedziała tak po prostu patrząc na mgłę. Była gotowa, by w każdej chwili odlecieć bądź odbiec; byle dalej od mgły.
: 25 mar 2016, 22:59
autor: Piórko Nadziei
Gdy Szara Łuska tak wbijała patyki przed Piórkowym Kolcem, ten chwytał je za pomocą wyobrażonej maddarowej łapy, podnosił do góry, zapalał zionąc malutkim ogniem aby cały kij się zajął i przenosił go wprost we mgłę aby wbijać je tuż za linią do której dochodziła mgła, z tym że już po jej stronie. Chwytał potem kolejny patyk, znowu zapalał, przenosił i wbijał obok poprzedniego patyka, trochę na lewo, ale i nieco głębiej we mgłę niż poprzedni. Potem następny i następny, coraz głębiej we mgłę. Tak jak Szara Łuska, sam był w gotowości do ucieczki. Razem z towarzyszką wbili tak ze 30 patyków, tworząc rozwartą literę V z górnymi ramionami wbitymi we mgłę na głębokość dwóch ogonów. Patyków w końcu zabrakło. Będąc w gotowości do ucieczki, obserwowali co się stanie.
: 27 mar 2016, 21:44
autor: Mistrz Gry.
Wszystko byłoby dobrze, ale młodzi nie wzięli pod uwagę jednego ważnego czynniku – śniegu. Co prawda topił się on pod wpływem ognia, ale tak gdzie patyki miały z nim kontakt na początku, płomienie potrzebowały jeszcze kilku uderzeń serca by zająć korę. Ten moment wykorzystała mgła, ponownie swoimi długimi sinymi mackami chwytając za sam dół i silnie ciągnąć w swoją stronę, przez co patyki znów upadły. Jednak kontrolowanie płomieni nie było takie proste, jak się mogło na poczatku zdawać, prawda? Ale młodzi kombinowali coraz bardziej, więc możliwe, że w końcu coś im się uda... Albo że mgła rzuci się na nich w pewnej chwili. W tej chwili wszystko było równie prawdopodobne.
: 28 mar 2016, 15:49
autor: Niezłomna Cisza
Szara westchnęła rozdrażniona i machnęła ogonem. Czy ta mgła musiała walczyć, aż tak uparcie?! Jak w ogóle elfom udało się stworzyć coś takiego? Czy to możliwe by mgła mogła mieć własną wolę...? A może gdzieś w środku niej są mroczne elfy, które wszystko widzą?
Adeptka porzuciła ponure myśli i skupiła się na tym co jest, a nie na tym co może być.
– A mógłbyś najpierw unieść kij, a potem go zapalić? Jeśli na patyku nie będzie ani jednego miejsca, które się nie pali, może mgła nie będzie mogła go wyrwać... – zastanawiała się na głos.
: 28 mar 2016, 18:02
autor: Piórko Nadziei
– No właśnie tak robię. Zapalam cały kij ale potem wbijam go we mgle w ziemię. Ale śnieg który przez mgłę nie ma dostępu do słońca, nie topnieje i gasi płomień od dołu. Przez co mgła z agresją wyrywa i gasi pochodnie. Obawiam się że jak będziemy strzelać we mgłę, będzie to samo, bo patyki będą upadały we mgłę. Ja już nie mam pomysłów, a zianie ogniem nie jest nieograniczone. Gruczoły ognia produkują nie wiele więcej smoczego ognia, niż gruczoły ślinowe.–
Piórko również był rozzłoszczony sytuacją. W ten sposób praktycznie nie ma sposobu działania. Gdyby nawet iść pod mgłę i ziać w nią ogniem, to co to da. Jesteśmy zaledwie drobinkami w stosunku do ogromnych rozmiarów mgły. A czy ona jest inteligentna? Jak chwyta pochodnię, dlaczego jej się nie boi tak jak powinna.
– Musimy mieć coś bardziej łatwopalnego niż patyki. Musimy też stać dalej od mgły aby było bezpiecznie. Ten pomysł z wyrzucaniem ognia za pomocą ugiętego drzewa wydaje się logiczny. Zrobimy taką katapultę. Ale z czego pociski? Z czego wyprodukować taki smoczy ogień, taką substancję łatwopalną? Trawy jeszcze nie ma, a jak są stare trawy to namoknięte. Potrzebne jest coś takiego jak lawa. Chyba że da się za pomocą maddary wyprodukować substancję łatwopalną. Tę substancję nalewalibyśmy do naczyń glinianych, z zapalonym patykiem do niego przywiązanym. Gdy takie naczynie upadnie, zrzucone albo z naszej katapulty albo wyniesione na smoczych skrzydłach z wysokości, potłucze się i zapali od płonącego patyka. Wtedy nie pojawi się łapa we mgle i nie odrzuci, bo co. Rozpryśniętą substancję. Ale musi być to coś takiego co nie zgaśnie w śniegu lub nawet w wodzie.
– Może trzeba poprosić jakiegoś maga o pomoc?
: 30 mar 2016, 9:12
autor: Niezłomna Cisza
Szara myślała nad odpowiedzią... Ale tym razem odpowiedź nie przychodziła jej do głowy. Jaka substancja byłaby dobra? Lawa. Ale nie mają lawy. Adeptka machnęła sfrustrowana ogonem i powiedziała:
– Nie wiem... Niewiele chyba już możemy zrobić, a nie sądzę, by pomóc czarodzieja coś by zmieniła.
Zastanawiała się jeszcze chwilę, ale dochodziła tylko do jednego wniosku. Za wiele nie mieli już tu do roboty, a mgła jest niebezpieczna. Chyba niedługo będzie trzeba się rozejść.
: 31 mar 2016, 9:14
autor: Piórko Nadziei
– Jednak chyba masz rację. Powinniśmy polecieć do swoich i powiadomić ich o naszym odkryciu. Leć więc do starszych swojego stada, a ja polecę do swojej opiekunki która jest przywódczynią. Powiadomię ją o naszym odkryciu i może się coś wymyśli. –
Piórko przygotował się do odlotu.
– Mam nadzieję że się zobaczymy wkrótce –
Piórkowy kolec odbił się mocno od ziemi i mocnymi machnięciami skrzydeł wzbił się w górę. Poleciał w kierunku obozu Stada Ognia.
: 31 mar 2016, 21:05
autor: Niezłomna Cisza
Szara skinęła głową. Musiała o tym jak najszybciej powiedzieć Cichym Wodom. Po czym usmiechnęła się i powiedziała:
– Na pewno się jeszcze zobaczymy.
Kiedy Piórko odleciał ona sama przygotowała się do odlotu na tereny Wody. Ostatni raz zetknęła na mgłę i odleciała.
~zt
: 21 kwie 2016, 14:00
autor: Brutalna Łuska
W końcu nadszedł ten czas. Miała nauczyć się magii! Maddara, ach, to cudo, miała dzisiaj nauczyć się jej używać! Już nie mogła się doczekać. Gdy tylko usłyszała, iż ojciec, jeden z lepszych magów, chce ją nauczyć czarować, nie posiadała się z radości! Tego dnia była naprawdę szczęśliwa, szczerzyła się prawie cały czas. To było coś na kształt... uwielbienia. Nie była pewna, czy uda jej się opanować tą naukę.
Chyba przybyła tu jeszcze szybciej, niż zazwyczaj, o ile w ogóle było to możliwe. Usiadła na piasku, czy raczej na popiole, i wyczekiwała przyjścia Chłodu Życia. Nawet to niezbyt przyjemne miejsce nie potrafiło ugasić jej entuzjazmu!
: 22 kwie 2016, 14:15
autor: Chłodny Obrońca
Leciał dość długo bo po drodze musiał nazrywać nieco niezapominajek. Jak miał się im oprzeć? Były drobne, niebieski i po prostu przepiękne. Zerwał o wiele więcej niż potrzebował, ale za to Skała, czy raczej Skamieniała Łuska będzie mogła na nich poćwiczyć. Schował je gdzieś na grzbiecie i przytrzymał za pomocą maddary by nigdzie nie spadły podczas lotu. Uśmiechał się od ucha do ucha, bo oto w końcu miał okazję nauczać magii. Kochał maddarę, uwielbiał tworzyć z niej rzeczy ale jakoś nigdy nie miał okazji nikogo jej uczyć. W końcu w oddali ujrzał ciemną plażę i jasny punkcik, swoją córkę. Przymknął nieco oczy, gdyby tylko wiedziała jak był z niej dumny… wierzył że będzie znakomitą czarodziejką. Ciekawe czy tak jak on będzie czasem chadzała na arenę. Wylądował nieco dalej od Skamieniałej by nie nasypać na nią pyłu. Podszedł powoli i przywitał ją ciepłym uśmiechem.
-Cieszę się, że moje oczy cię tu widzą. Gotowa na naukę maddary?– zagaił do niej i usiadł. Niezapominajki uniosły się do góry po czym wylądowały obok jego prawej łapy poznaczonej bliznami. Na razie nie zamierzał mówić córce po co je przyniósł. Odchrząknął by oczyścić gardło.
-Zacznijmy od wstępu, jak w ogóle zostać czarodziejem, hm? Jeśli chciałabyś osiągnąć dorosłą rangę w stadzie, nie musisz umieć pływać lub latać ani kamuflować się, powinnaś za to znać wszystkie inne czynności jaki przystojną smokowi. Nie muszę chyba wspominać o znajomości biegania, skakania czy skradania, prawda? Oprócz tego musisz też poznać na czym polega śledzenie zwierzyny oraz poznać chociaż podstawy ataku i obrony fizycznej. Wiem… można by pomyśleć, przecież będę czarodziejem. Po co mam się bić pazurami i kłami skoro wiem jak używać maddary. Otóż znajomość podstaw ataku i obrony bardzo przyda ci się podczas walk. Czy to na arenie czy to z drapieżnikami. – powiedział spokojnie i wpatrywał się dłuższą chwilę w Skamieniałą czy zrozumiała. To chyba by było na tyle, z tematu co powinien umieć dorosły czarodziej. Teraz czas na coś bardziej ukierunkowanego. Uśmiechnął się wyszczerzając kły do córki.
-A teraz opowiem ci o samej maddarze. Czy wiesz już, że magie zawdzięczamy Naranlei? Jeśli kiedyś poszłabyś się pomodlić do świątyni, bo w sumie już możesz to robić, to zwróć swe słowa właśnie do niej. Inni bogowie też stoją przed tobą otworem ale to właśnie ona jest patronką magii. Kiedyś bardzo dawno temu, podarowała smokom magię i zastrzegła, że maddara zawsze ma powrócić do punktu pierwotnego. Już ci tłumaczę o co chodzi.– mówił łagodnie i wysunął przed siebie łapę. Pojawiła się nad nią szklana kula w której w środku był błękitny, świecący się płyn. Igrały w nim iskierki i wypełniał szklaną kulę w całości.
-Wyobraź sobie, że to właśnie jest maddara w smoczym ciele. Kiedy jej używamy na przykład do czarów wykorzystujemy jej jakąś cześć.– w tym momencie, nieco płynu ze szklanej kuli ubyło. Ubywało go z każdą chwilą coraz więcej aż zostało tylko pół kuli.
-Naranlea rzekła, że maddara ma potrafić się regenerować. Tak jak zmęczone mięśnie po biegu czy rana na którą położono zioła, albo trawa po zimie. Smoki muszą po prostu odpocząć i maddara znów się odradza, że tak powiem.– mówiąc to Skamieniała mogła zobaczyć jak kula znów zaczyna się napełnia się błękitnym płynem.
-A powiedz mi moja droga, co się stanie jak kula opustoszeje? To znaczy co się stanie ze smokiem.– powiedział poważnie Chłód, po czym sprawił, że płyn z kuli zniknął.
Dał córce dość czasu na odpowiedź po czym zamknął pięść, a kula zniknęła. Uśmiechnął się do niej lekko i kontynuował.
-Maddara żyje w każdym smoku, czy tego chce czy nie. Niektórzy jednak decydują się, że chcą jej używać, jak na przykład czarodzieje. Istnieją trzy sposoby na to jak można wykorzystać magię. Czy potrafiłabyś je nazwać? Tak z własnego łepka, jak myślisz… co taki smok jak ja czy to mógłby zrobić ze swoją energią.
: 23 kwie 2016, 14:48
autor: Brutalna Łuska
Z zniecierpliwieniem i entuzjazmem obserwowała, jak mistrz leci w jej stronę. Bo od czasu ceremonii mogła go już tak nazywać, prawda? Gdy wylądował, zauważyła kwiaty – niezapominajki. Zerknęła na nie, z zapytaniem spoglądając na Chłoda. Po co je zerwał? Czyżby były potrzebne do użycia Maddary? Zapewne dowie się później.
–Tak! Gotowa jak nigdy dotąd! – z uśmiechem usiadła obok ojca. Słuchała jego słów zainteresowana bardziej niż przy innych naukach. W końcu czekała na tę lekcje od paru księżyców. Nie ma się co dziwić.
– Nara... Naranlea to bogini Maddary... muszę iść w końcu do Świątyni i o coś ją poprosić – to było skierowane do niej samej. Gdy tylko upewniła się, że imię pozostanie w jej pamięci, nadal słuchała tego, co mówił przywódca. Zaintrygowana patrzyła na kulę jak urzeczona. Jaka ładna rzecz!
– Jeśli kula będzie pusta, to smok, który ją używał chyba zemdleje, prawda? Bo skoro Maddara jest trochę jak bieganie albo skakanie, to z przemęczenia można zemdleć – odpowiedziała z powagą. Tak było według niej.
– Można... – pierwsza rzecz, która przyszła do Skamieniałego łebka, to była Zgniła Łuska. Wprawdzie teraz chciała zostać Uzdrowicielką, jednak to właśnie ona pokazała Skale czego się nauczyła gdy szkoliła się na Czarodziejkę... – tworzyć różne przedmioty – powiedziała z pewnością siebie. Tego akurat była pewna. Lecz co miało być następne? Może walka za pomocą Maddary? – i atakować– skoro był atak, to może będzie obrona... Chociaż czy atak i obrona nie powinny być razem jako jeden sposób? – oraz chyba można się bronić.
: 25 kwie 2016, 14:49
autor: Chłodny Obrońca
Uśmiechnął się widząc gotowość córki do nauki. Jego pierwsza uczennica, która faktycznie będzie się z nim uczyć maddary. No jak tu się nie uśmiechać?! Skinął głową gdy Skamieniała powtórzyła kilka razy imię opiekunki maddary.
-Pamiętaj tylko, że twoje prośby do bogów muszą być konkretne. Czasem może się też zdarzyć, że się do ciebie nie odezwą. Nie dąsaj się wtedy. W końcu bogowie nie są na nasze zawołanie, czyż nie?– powiedział łagodnie i odchrząknął by oczyścić gardło.
-Bardzo trafna odpowiedź i bliska prawdy. Skoro maddara jest energią zamieszkującą nasze ciała i jeśli zostanie całkowicie zużyta, możliwa jest nawet śmierć Skamieniała. Na szczęście to rzadkie przypadki, musisz to jednak mieć na uwadze. Częściej zdarza się właśnie omdlenie. Dlatego nasze twory nie mogą być zbyt skomplikowane. Na przykład taka obrona. Nie możesz pomyśleć sobie, niech ta tarcza odbija wszystkie żywioły i jeszcze szpony i kły i w ogóle wszystko. Po takim czymś tarcza zwyczajnie niepowstanie, albo ty zemdlejesz.– Chłód mówił poważnie ale i tak widział, że Skamieniała chłonie wiedzę jak gąbka. Czymkolwiek była gąbka… Ucieszył się jednak szczerze gdy córka podała podstawowe szkoły magii. Taka mała, a już wiedziała jak je nazwać.
-Zgadza się, magię dzielimy na magię ataku, obrony oraz tworzenia. Magia może też leczyć, ale na tym niestety czarodzieje się nie znają. Czy wiesz, że wokół każdego smoka mieni się delikatna warstwa maddary? Umyka ona gdy ktoś chce nas zranić bądź wyleczyć. Dlatego zaklęcia obrony, które pojawiają się przy skórze są niezwykle mocne. Bo maddara nie musi daleko odlatywać od naszego ciała. To też jest bardzo istotne. Im dalej będziesz chciała od siebie rzucić zaklęcie tym słabsze ono będzie. W końcu to ty jesteś źródłem swojej magii.– puścił jej oko.
-Powiedz jeśli czegoś nie do końca rozumiesz.– dodał po czym kontynuował.
-Czas na pierwsze zadanie. Musisz znaleźć swoje źródełko maddary Skamieniała. Mieszka ono gdzieś w tobie. Podpowiem ci, że podczas szukania maddary musisz być spokojna. Wycisz się i poszukaj źródła, a potem mi je opisz. Każdy smok czuje je gdzie indziej i czuje je inaczej. Dla innych źródło maddary jest gorące jak wulkan, dla innych lekkie jak powiew wiatru. Poszukaj w sobie magii.– ostatnie słowa wyszeptał by nie mącić spokoju córki. Teraz musiał tylko czekać. Pamiętał jak Ciche Wody pierwszy raz kazał mu znaleźć źródło swojej maddary. Bał się, że nie znajdzie ale wtem wydarzył się cud. Teraz nie potrafiłby funkcjonować bez tego uczucia w sobie.
: 26 kwie 2016, 20:35
autor: Brutalna Łuska
– Śmierć?! – cofnęła trochę łeb, z zdziwieniem patrząc na Chłód Życia. Patrzyła tak na ojca zaskoczona niebezpieczeństwem związanym z Maddarą. Potem jednak się otrząsnęła, już wesoło czekając na dalsze słowa mistrza. W końcu gdyby Maddara nie była niebezpieczna dla życia, to nie byłaby taka ekscytująca, prawda? Tak to już bywa, iż najbardziej ciągnie do rzeczy niezbadanych i groźnych dla zdrowia.
Zanotowała sobie w szczególnym miejscu w pamięci fakt, że nie można przesadzać z czarowaniem, gdyż może się to źle skończyć. Zaczęła ponownie słuchać tego, co powinna wiedzieć o czarach.
– A jest jakiś limit co do rzucania zaklęć na odległość? Bo chyba nie można użyć Maddary i stworzyć tarczę gdzieś w odległej krainie! – zapytała. W końcu taka wiedza może się kiedyś w przyszłości przydać.
Chciała powiedzieć, że nie wie od czego zacząć, co do poszukiwań źródła magii. Jednakże postanowiła od razu zabrać się do roboty, skoro każdy sam musi znaleźć to źródło...
Uspokoiła się. W pewnym momencie bardzo chciała przerwać ciszę, ale tego nie zrobiła. Trochę czasu minęło, nim zdołała w miarę się uspokoić. Gdy się udało, rozpoczęła swe poszukiwania...
***
Pierwsze, co zobaczyła, to było wręcz oślepiające światło. Było całkowicie białe. Zamrugała parę, czy może raczej kilkanaście razy. Pomogło. Zaczęła dostrzegać coś czerwonego wśród tych wszystkich promieni. Nagle z nikąd jej błękitno-białe futerko poruszył podmuch wiatru. Całkiem ciepły, przyjemny wiaterek. Zrobiło jej się niebywale ciepło, temperatura wzrastała, jednakże Skamieniałej nie robiło się ani trochę za gorąco. Polubiła to uczucie. Spojrzała pod łapy. Stała na zwykłej ziemi pokrytej gdzieniegdzie kępkami niskich traw, tylko o trochę innej niż zwykle barwie – szkarłatnej. Nie widziała nic więcej poza ziemią i wielką, czerwoną kulą, która z początku ją oślepiła. Zaczęła się zniżać, coraz niżej i niżej. Przyzwyczaiła się już do jej promieni i ciepła bijącego od właśnie owej kuli. Zaczęła unosić się tuż przed nią. Skała zachwycona wpatrywała się dosyć długo w kulę. Biła od niej moc. Nader potężna. Już chciała dotknąć niebywałego zjawiska, gdy jakąś samotna myśl zdołała przebić się przez zastanowienia na temat dziwnej kuli. Czy powinnam tego dotykać? pojawiła się myśl, powodując u niej niepokój. Potem Skała zastanowiła się, co właściwie tu robi. Coś przypominającego słońce zaczęło z powrotem wracając na nieboskłon i znów zaczęło ją oślepiać światło, gdy błękitnofutra pozbyła się tych przemyśleń oddalających ją od kuli i poszła za kulą, próbując ją jakoś przywołać do siebie. Zatrzymała się, widząc, iż ten pojemnik wypełniony mocą znów szybuje w jej kierunku. Gdy znalazła się tuż przed pyskiem Skały, wzięła dziwny przedmiot w łapy, uspokajając się. Poczuła twórczą moc, poczuła, iż to jest źródło jej Maddary. A już myślała, że nie da rady!
***
Z trochę szybciej bijącym sercem otworzyła oczy. Była na wypalonej plaży, w tym dosyć ponurym i pokrytym popiołem miejscu. Spojrzała z zastanowieniem na Chłoda. Tego się nie spodziewała.
– Gorąco – odparła powoli. – To było... dziwne. Było bardzo ciepło i czułam jakąś dziwną moc od tej kuli – zorientowała się, że ojciec może nie zrozumieć, o co chodzi, więc dodała szybko wytłumaczenie. – Takiej czerwonej kuli, która się unosił w powietrzu i była na początku dosyć oślepiająca przez to swoje światło, które wydzielała.
: 27 kwie 2016, 10:29
autor: Chłodny Obrońca
Skinął głową uśmiechając się jednocześnie.
-To prawda, i sama wyczujesz gdzie leży twoja granica moja stokrotko.– powiedział ciepłym głosem.
-Zazwyczaj nie jest to więcej niż ogon od ciebie, a i wtedy wszystko się może stać. Sama możesz przeprowadzić kilka testów ale najsilniejsze zaklęcia powstają blisko ciebie jak już wspomniałem. Jeśli czegoś szukasz za pomocą maddary, to też lepiej by pole które przeszukujesz nie wychodziło dalej niż na ogon od ciebie. Nie chciałabyś chyba zemdleć podczas czarowania, prawda?– puścił jej oko. Oj zdarzyło mu się kilka razy mdleć, zwłaszcza podczas nauk z mistrzem. A to za dużo maddary zużył, a to za daleko chciał posłać czar. Ech… wszystko na własnej sierści.
Obserwował uważnie swoją córkę, jak się wycisza i milczy. Wiedział, że w tak młodym wieku zachowanie spokoju może być trudne, ale tego wymagała nauka maddary. Ba! Tego wymagało w ogóle używanie maddary. Spokój ducha tak by można było upleść jakieś zaklęcie. Jeśli byłoby się zbyt poddenerwowanym nic z czarowania by nie wyszło. Umysł uciekłaby do innych spraw. Ucieszyło go gdy zobaczył jak bardzo starała się opanować Skamieniała. Wtem, otarła ślepia! Następne co zobaczył to uśmiech i te iskry w oczach. Wiedział, nawet bez słów, że chyba poczuła, znalazła swoje źródło maddary.
-Znakomicie.– ucieszył się szczerze jej ojciec i aż klasnął przednimi łapami, a że siedział nie było to takie trudne. Mogli teraz przejść do nauki właściwej. Wszystko to, czy raczej większość, było wstępem. Sporo, ale Skamieniała musiała o tych rzeczach wiedzieć.
-Dobrze więc przejdźmy do nauki magii tworzenia lub inaczej zwanej magią precyzyjną. Bo wymaga od nas niczego więcej jak niezwykłej precyzji. Mnie osobiście czasem męczy jej używanie ale trzeba ją dokładnie poznać. Może tobie pójdzie lepiej niż ojczulkowi.– zaśmiał się pokazując kły.
-Podczas tworzenia rzeczy z maddary najpierw musisz dokładnie wyobrazić sobie wszystko w łepku. Kiedy mam na myśli wszystko, to naprawdę mówię, że wszystko. Gdy już masz dokładną wizję tego co chcesz stworzyć, musisz sięgnąć do źródła swojej maddary. Zaczerpnąć nieco jej mocy i przywołać swój pomysł do naszego świata, tak bym mógł go zobaczyć i dotknąć. Zacznijmy od czegoś prostego. Proszę, stwórz mi gałązkę wierzby z baziami.– powiedział spokojnie, ciekaw jak poradzi sobie z tym Skamieniała.
: 29 kwie 2016, 19:58
autor: Brutalna Łuska
Magia precyzyjna? Fajowsko, super to brzmi, no po prostu mega! Toż to cudowne i piękne! pomyślała. Jednak trochę mina jak gdyby jej zrzedła, gdy się okazało, iż potrzeba mnóstwo cierpliwości oraz w szczególności precyzji do czarowania. Tych dwóch rzeczy akurat trochę jej brakowało. Bywała niecierpliwa, precyzją nie zawsze mogła się pochwalić. Ale mus, to mus!
– Widocznie mam dużo genów po tobie, tatku, bo mam przeczucie, że mnie też będzie męczyć używanie Maddary! I z pewnością będę chciała rzucać czary na lewo i prawo, cały czas mdlejąc – powiedziała posyłając ojcu szeroki uśmiech, i ukazując wszystkie kły.
Gałązka wierzby z bazami. Dobrze. Skamieniała zamknęła ślepia, wygodniej siadając. Potem nadszedł czas na uruchomienie wyobraźni. Zaczęła od samej gałęzi. To... co ma z nią zrobić? Ach. No tak. Może... niech będzie całkiem krótka, może długości pazura. Barwa? Ciemny brąz lekko wchodzący w czerwień ciekawie wygląda. Gałąź ma być trochę giętka, odrobina wytrzymałości też nie przeszkodzi. Bardziej wysiliła umysł, lekko marszcząc brwi (a smoki w ogóle je mają?). Przydałyby się liście, chociażby kilka. Jasnozielone, niewielkie. Kształt podobny do owalu, ale ostrzej zakończony. Mały ogonek naprzeciwko ostrego zakończenia liscia. To teraz tysiące wstawić te liście w przypadkowe miejsca. Gdy już to zrobiła, zajęła się baziami. Jakie one są... bardzo puszyste, również owalne. Mają mieć coś podobnego do futerka. Maleńkie, śnieżnobiałe. Wzięła i skopiowała bazię, wstawiając jej kopie w pierwsze lepsze miejsca. Gdzie ma się to pojawić? Najlepiej tuż przed jej łapami, ale nie za daleko. Przypomniała sobie swoje oślepiające i dające ciepło źródełko. Przywołała je myślami. Gdy zobaczyła lewitującą kulę, podniosła łapę i urwała jej część. Na pierwszy rzut oka kula wydawała się mocna, jednakże po prawdzie była miękka i łatwo dało się ją podzielić na kawałki. Dmuchnęła tym, co miała w łapie w swój twór. Przez chwilę nic się nie działo. Potem otworzyła oczy, i ujrzała... gałązkę. Gdy ujrzała ją na żywo, wydawała się trochę nienaturalna, był to prosty patyk z t a Kimi samymi liściem i baziami, które z kolei miały zbyt dziwny kolor jak na bazie. No cóż, trudno. Potem złapało ją zmęczenie, wprawdzie niewielkie, ale jednak. Pomimo nienaturalności przedmiotu, była z siebie naprawdę dumna.
: 04 maja 2016, 15:20
autor: Chłodny Obrońca
Przyglądał się znów uważnie swojej latorośli jak główkuje nad gałązką. Niby proste zadanie, ale jednak wymagał od niej niemało. W końcu gałązka miała sama w sobie dość sporo cech. Czekał więc z niecierpliwością na wynik starań Skamieniałej. Zamrugał gdy roślinka pojawiła się przed samiczką. Uśmiechnął się lekko i pochylił nad tak ciężko obmyślonym tworem. Pierwszym w jej karierze! Czas na wywód! Oby tylko nie miała mu tego za złe. Dotknął gałązki zgiął ją i skinął znów głową.
-Najpierw to co wymaga poprawy.– odchrząknął i usiadł sobie wygodniej.
-Powąchaj swój twór i powiedz czy coś czujesz.– powiedział spokojnie. Oczywiście, że Skamieniała raczej nic by nie poczuła, zapomniała o tym szczególe. Ale dlatego była tu z Chłodnym!
-Teraz przypatrz się listom.– dodał. Zarówno listki jak i bazie były rozmieszczone „gdzie popadnie”. Czyli zdarzyło się, że cztery listki wyrastały zaraz obok siebie w gromadce. Dwie bazie chyba były zlepione razem. Inna wyrastała prawie z łodyżki liścia. Uśmiechnął się znów lekko.
-W większość wypadków będziesz mogła rzucić pewne cechy gdziekolwiek. Jest to jednak nauka precyzji. Nie możesz odpuścić sobie nawet takich szczegółów.– powiedział spokojnie.
-Teraz czas na plusy. Jestem z ciebie bardzo dumny pod względem kolorystycznym. Patyk, listki i bazie mają właściwy dla siebie kolor. Drewno ma nawet kilka tonów, cudownie. Patyczek jest też giętki, listki mają właściwy dla siebie kształt, choć zobacz że są różnych wielkości. Podobnie jak bazie. Musisz określić jak duże mają być te szczegóły.– puścił jej oko.
-Proszę, weź te kwiaty są dla ciebie.– powiedział łagodnie i podał córce niezapominajki. Były to drobne, piękne, niebieski kwiatuszki z białymi i żółtymi środkami. Pachniały pięknie i zapewne miały też swój własny smak.
-Możesz uszczknąć nieco i zapamiętaj ten smak. Nie będzie to coś wyśmienitego ale dzięki temu nadasz swojemu tworowi nową cechę. Proszę cię byś teraz stworzyła jakąś ozdobę. Wianek, łańcuszek czy ozdobę na łapę z niezapominajek. Nie tych które ci przyniosłem. One mają być dla ciebie wzorem. Chciałbym być dodała coś od siebie. Może inny kolor, albo inne płatki na kwiatkach? Może inny smak?– mówił spokojnie ciekaw co stworzy jego córka.
: 13 maja 2016, 15:41
autor: Brutalna Łuska
Z zastanowieniem zerknęła na swój pierwszy prawdziwy wytwór. Jakby nie patrzeć, naprawdę był... hmm, nie taki, jaki miał być. Metoda 'na szybko' pomieszana z metodą 'kładź gdziekolwiek, nie ważne gdzie' chyba nie dawały zbyt dobrego rezultatu. Jednak była to jej pierwsza roślinka stworzona dzięki Maddarze, była niemal pewna, że o czymś zapomni.
Powąchała z zaciekawieniem gałązkę. Nie posiadała zapachu. Zapisała sobie w pamięci, iż trzeba dodać zapach. Potem przypatrzyła się listkom i baziom. No cóż, nad tym też trzeba będzie popracować. – Czyli muszę każdą bazię oraz każdy liść osobno układać na gałęzi? – zapytała dla pewności.
Ucieszyła się, słysząc, że dobrała dobrą barwę do tworu oraz giętkość i kształt. Ponownie uważniej przyjrzała się wielkości owej gałęzi. A rzeczywiście, jedne były bardzo duże, inne mniejsze. Jedne miały olbrzymią powierzchnię, drugie wręcz przeciwnie. Oj, mnóstwo jest tych zasad stworzenia czegoś pięknego i dobrego!
Ach, w końcu Chłód zdradził, po cóż są te niezapominajki! Wzięła w łapy kwiaty, oglądając je ze wszystkich stron. Powąchała niezapominajki. Piękny zapach. Z zaintrygowaniem odgryzła pojedynczy płatek rośliny, przez moment ciamkając go w pysku. Prawdę mówiąc nie przypadł jej do gustu, chociaż zawsze to mogła być potencjalna przekąska, gdyby nie było nic innego do zjedzenia. Poznała już smak i zapach.
Na początku wyobraziła sobie koło, o średnicy pięciu pazurów, zrobione z ciemnoszmaragdowej łodygi. Miał to być w przyszłości wianek, ale na początku wolała zacząć od prostych kształtów. Obręcz miała być wykonana z kolejnych pięciu jasnozielonych łodyg ciasno owiniętych wokół owego koła. Każdy pęd miał podobnej wielkości małe listki podobnego koloru o długości około dwóch łusek. Góra szpiczasto zakończona. Miały być umieszczone w równych od siebie odstępach. Następnie zajęła się samymi kwiatami – na pierwszy rzut oka kilka niewielkich płatków z złotymi pręcikami. Ale jednak Skamieniała postanowiła dodać coś dosyć niezwykłego od siebie: w blasku słońca płatki niezapominajek miały zmieniać swoją barwę. O cóż dokładniej jej chodziło? Ano od góry do dołu kolory miały układać się paskami w odcieniach tęczy. Cały wianek musiał być w miarę wytrzymały, nie opłacałoby się robić przedmiotu, który rozleci się od razu po dotknięciu. Ma być również gładki. Zapach oraz smak typowy dla niezapominajek. Cały przedmiot ma być lekki. A pojawić się ma – tak samo jak przedtem gałązka – tuż przed jej łapami. Nadal miała radę ojca w pamięci.
Spojrzała na swój wytwór. Chyba wyszło lepiej, niż przedtem. Ale to nie ona miała oceniać, a jej ojciec!