Strona 15 z 24

: 25 kwie 2018, 13:03
autor: Dzika Gwiazda

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Driada przez dłuższą chwilę patrzyła brązowymi oczyma na postać adepta, nim zaczęła odpowiadać na jego pytania.
– Jestem jedną z tych, które wy znacie jako driady. Moje imię to Nyota. Jest nas więcej, ale wasze pojawienie się tutaj... – urwała na chwilę, szukając właściwych słów. – ...zmusiło większość moich sióstr do odejścia w bardziej odległe lasy, tam gdzie nie sięga już Bariera. Jedynie nieliczne, najbardziej uparte pozostały na tych ziemiach. Ale ostrzegam cię, są ona znacznie bardziej dzikie i agresywne ode mnie. Nie próbuj rozmawiać z żadną z nich. Większość nienawidzi smoków, za to że wygnały nas z naszych pradawnych lasów i atakuje od razu, gdy tylko zobaczy, że ma szansę zabić jednego z was. – dodała poważnie – Nasz czas tutaj przeminął, nigdy nie wrócimy na te ziemie. Ja jestem...inna. Cieszę się łaską jednego z waszych opiekunów. Smoczycy, która dawno, dawno temu, jeszcze nim powstała bariera, zanim tu przybyliście odnalazła mnie ranną w lesie i pomogła mi, chociaż według wszelkiej logiki powinna mnie zabić. Poprzysiągłam jej wierność i służę jej do dziś, chodząc między śmiertelnikami, obserwując i słuchając z cienia, z ukrycia. Jestem jej oczyma i jej uszami, widzę i słyszę więcej, znacznie więcej niż wy, śmiertelnicy. Nie tylko to co widać na pierwszy rzut oka. Wasze umysły i emocje nie mają przede mną tajemnic. Nie mogę ci jednak zdradzić imienia Pani. – driada mówiła o swoim mocodawcy z nabożną niemal czcią.– Żyję tutaj, wędrując jeśli zajdzie taka potrzeba. Jeśli zaś chodzi o starego Czarnołuskiego... – driada uśmiechnęła się. Ale był to smutny uśmiech.Pamiętam jeszcze czas, gdy był znacznie, znacznie milszy i mniej kąśliwy niż teraz. Zawsze miał cięty język, ale po tym czego doświadczył zmienił się, zgorzkniał. To jednak historia należąca do niego, nie do mnie. Możesz sam go o to spytać. I nie mam pojęcia co robi z tymi wszystkimi kamieniami od was. Nawet ja tego nie wiem. – dodała, wzruszając ramionami.– Zielona mgła... Zostałam wysłana, aby odnaleźć jej źródło, jej twórców. Ale nie udało mi się, zostałam przechytrzona. Zawiodłam, płacąc za to swoją cenę. – powiedziała, a maddara zawibrowała wokół jej lewej ręki, odsłaniając na chwilę blizny. Długie, po oparzeniach, ciągnące się od dłoni, przez całe ramię i kończące się dopiero przy samej szyi. Driada nagle uniosła głowę w górę, jakby coś usłyszała i westchnęła lekko. – Muszę iść. Pani mnie wzywa. Ale jeszcze zanim odejdę. Świat, Brzytwoskrzydły jest ogromny. Znacznie większy niż ci się wydaje. Nie wszędzie są równinni, nie wszędzie są twoi pobratymcy. Nie starczyłoby ci życia, bo go całego odkryć, nawet pomimo posiadania skrzydeł. Za barierą czeka wiele tajemnic, ale również i wiele trudów. Wszystko to musisz jednak odkryć sam. Od ciebie zależy, czy postanowisz zaryzykować i to zrobić, czy zadowolisz się odkrywaniem tajemnic ziem po Barierą. A tych jeszcze trochę zostało, nawet pomimo waszego wścibstwa. – dodała, uśmiechając się lekko, po czym wstała i skłoniła im się lekko. Wokół jej sylwetki zaczęły pojawiać się drobne, maddarowe światełka, z każdą chwilą więcej i więcej, otaczając ją niczym rój pszczół.– Bywajcie w zdrowiu.– usłyszeli jeszcze cichy szept, nim postać Driady w całości została pochłonięta przez ogniki, które rozwiały się jak zdmuchnięte wiatrem. Trawa, tron i ogromna ilość mocy, która szalała przed chwilą w powietrzu zniknęły nie pozostawiając wokół siebie najmniejszego śladu na białym puchu.

: 18 cze 2018, 22:31
autor: Kurzy Kolec
Ziemia ognia wydawała się z początku absolutnie bezkresna. Wiedział, że to trochę niedorzeczne, ale nie mógł nic poradzić na to wrażenie. A może nie chciał.
Oddalał się od nowego domu coraz bardziej, powietrze przesiąknięte ogniem zaczęło tracić na zapachu i zacierać się z innymi, co podróżnik uznał za zwiastun czegoś... no właśnie, czego? Drobny niepokój został strącony żądzą zobaczenia co dalej – w końcu co takiego tragicznego może się stać? Nic, z czym smok nie byłby pogodzony. Włóczył się raczej powoli, ale z pewnością nie ociężale – czasem jego duma promieniała wręcz z każdego postawionego kroku, a już szczególnie, gdy był zamyślony lub podziwiał, lub zwiedzał, lub wszystko na raz.
Glebę przecinały różne granice, tylko niebo zostawało to same nad każdą, nie zmieniając swojego tempa niezależnie od tempa podróżnych – a chmury zawsze wydawały się drwić z tych pod sobą; o nieopisalne odległości wyżej i nieopisalne wielkości większe, zawsze powoli a jednak pierwsze na miejscu.
Nie do końca wytyczona ścieżka została nagle odcięta wodą. Podróżnik zadarł wysoko głowę, wypatrując form wyrastających z tafli. Wiatr przyjemnie uderzał o jego pysk i nieprzyjemnie przypominał o obcości smoka w tym miejscu.
Obcy poczynił kilkanaście kroków na przód, skalne podłoże nagle stało się mokre, a nagle stało się wodą. Brodził tak przez chwilę, jednak nie podejmował się dalszej podróży, nie przez błękity.

: 19 cze 2018, 19:03
autor: Popiół Przeszłości
Czarny samiec leciał sobie po niebie w poszukiwaniu swojego synka, który wyszedł rano z jaskini. Cóż, pewnie pociągnął go ciekawy świat. Oby nic mu się nie stało, nagle poczuł dziwnie znajomą woń. Znał większość smoków z stada ognia, miał nadzieję że właśnie kogoś takiego spotka. Jednak kiedy już obniżył lot jego ślepia zaobserwowały dosyć małego gada w okolicy Zimnego Jeziora. Tu nie było bezpiecznie, tym bardziej dla maluchów, które w większości nie umieją jeszcze pływać. Smok zanurkował w powietrzu i rozłożył skrzydła i po chwili już dostojnie unosił się na wietrze. Surowo burknął dając młodemu znać aby lepiej wrócił na brzeg nim się jeszcze nie daj bogowie zapadnie. Ciemne łuski, spore i ostre szpony, kły, zimne spojrzenie, chłodna aura i surowy ton, to wszystko niedługo spotka adepta. Ale nie będzie tak źle, to przecież ziemisty nauczyciel, on zawsze pomaga. Nocny z hukiem wylądował, tak już miał, że uderzał o ziemie swoimi silnymi łapami mocno chwytając szponami za ziemie. Za chwile doszły też skrzydła, ogon delikatnie posuwał się po ziemi. Czas na ruch obcego.

: 19 cze 2018, 21:03
autor: Kurzy Kolec
Obcy nigdy nie przeczuwał, że skończy kiedyś w miejscu, gdzie u końca każdego spaceru zjawi mu się nowy smok. Obserwawał lądowanie przybysza, cóż, ciężko byłoby mu nie obserwować, gdyż tubylec zrobił to bardzo efektownie. Mitz w tym czasie odsunął się trochę, może był to zaledwie krok, w końcu skała pod nim była śliska, mokra. Starał się nie stracić gruntu pod łapami i nie wylądiwać w wodzie, a także udawać, że ma wszystko pod kontrolą i wcale się właśnie nie zsuwa ani nie próbuje łapczywie utrzymać prostej postawy.
– Czym zawdzięczam sobie ten zaszczyt spotkania? – powiedział surowo i dumnie, patrząc na przybysza z wyższością. Po czym do niego dotarło... To nie jest jego ziemia. Jest tutaj wciąż obcy i nie ma żadnego powodu, by czuć się jak u siebie. Nowoprzybyły mógł zobaczyć przemianę w wyrazie i oczach smoka, z pychy na zaskoczenie na przepraszający.
– Znaczy się... Ekhm, jestem nowy na ziemiach ognia i dalej. Proszę o zapomnienie mi mniejszych błędów. Mam nadzieję, że nie wkroczyłem na twój teren? Chciałabym uniknąć niepotrzebnej walki, odejdę. – jego głos był teraz bardzo łagodny. Pokorny wzrok badał tubylca jednak uważnie, a nozdrza starały się zidentyfikować zapach. Niestety, Mitz znał tylko i ledwie ten ognisty, reszta była tajemnicą.

: 20 cze 2018, 9:48
autor: Popiół Przeszłości
Widać było jak na gołej łapie stres i te przepraszające spojrzenie, ale nic się przecież nie stało. Shadows tylko wyglądał jak trzecia wojna światowa, ale to na prawdę sympatyczny ziemisty. Nocny podszedł do nieznajomego i delikatnie pomógł mu wyjść na brzeg dodając. "To tereny wszystkich smoków, jednak niebezpieczne miejsce sobie wybrałeś na spacer. Nie jeden gad zignorował potęgę zimnych wód i zjednoczył się z gwiazdami. Wolałbym drugi raz nie znaleźć trupa w tych rejonach... to bardzo..." Starszy trochę się w tym wszystkim zgubił, to wydarzenie zostawiło na jego psychice bardzo wyraźne ślady. Wzdrygnął się na samą myśl dokańczając. "Wolałbym już tego nigdy więcej nie oglądać, chętnie ci pomogę jeśli tylko będę mógł, a ty będziesz tego chciał." Jeśli tylko adept wyjdzie z tej śliskiej strefy to piastun usiądzie tuż przed nim przedstawiając się i podając mu łapę na zgodę. Dla niego wszyscy z ognia byli już jak rodzina, nie bał się mówić do nich bracie/siostro. Pewnie i tym razem skończy się tym samym, to było dosyć dziwne. Lodowate miejsce, z smokiem o zimnej aurze, mroźnym spojrzeniu i groźnym spojrzeniu. Ale jednak słowa wypowiedziane nie były takie złe, przelewały się w obrębie niespotykanej troski. Ten smok miał na prawdę wielkie serce.

: 21 cze 2018, 11:19
autor: Kurzy Kolec
Smok odetchnął cicho i niepostrzeżenie gdy tylko stanął pewniej na brzegu. Wstyd się przyznać, że w tym wieku darzy wody taką niechęcią przez brak kluczowej tutaj umiejętności. Podziękował ciemnołuskiemu z lekkim dystansem, ale szczerze.
Słuchał uważnie jego słów, chcąc w pewnym momencie przerwać i obronić się w pewien sposób, że szanuje i rozumie niebezpieczeństwo tego miejsca, jednak wie, co robi, nawet jeśli nie wiedział; ale widząc, jak jego rozmówca kończy mówić, postanowił nie przerywać. Pewna gorycz zanuciła w krótkiej przestrzeni pozostawionej przez spotkanego. Mitz momentalnie poczuł chęć pokrzepienia go jakimiś pięknie zestawionymi słowami, jednak nie chciał być nachalny – kto wie, może za dziesięć czy dwanaście księżyców będą prawdziwymi przyjaciółmi i czas na pocieszenia przyjdzie wtedy naturalnie.
– Nie zobaczysz. Przynajmniej nie dzisiaj. – spojrzał na smoka oczyma przepełnionymi zrozumieniem. Jego głos był stanowczy, ale pod żadnym pozorem nie rozbrzmiewał wyższością czy agresją.
– Myślę, że bym chciał – okiełznać błękity, choć odrobinę. Nie miałem okazji przez moje wcześniejsze lata, może uda mi się teraz. Nie śnię poskromić ogromu tego miejsca, ale wierzę, że dałoby się tutaj nauczyć choć pływać, czy się mylę? – nowy syn ognia stanął widocznie gotowy do działania. – I jeśli mógłbym spytać, z jakiego stada jesteś? I jakie jeszcze właściwie istnieją?

: 21 cze 2018, 11:34
autor: Popiół Przeszłości
Starszy przyjrzał się wodzie, niby mogli tu ćwiczyć. Ale czy nie jest to zbyt niebezpieczne? Wystarczy chwila nieuwagi by zrobić sobie krzywdę, nawet nauczyciel podgrzewał wodę kiedy Nocny uczył się tu pływać. Po chwili namysłu jednak wyznał ognistemu to o czym myśli. "Jeśli będziesz się upierał to spróbujemy, jednak wolałbym pójść w bardziej dogodne miejsce. Temperatura tej cieczy zabiłaby swoim mrozem smoka szybciej niż myślisz." Burknął samemu wychodząc na brzeg, nie przepadał za tym żywiołem, ale dzięki naukom za małą zapłatą umiał pływać lepiej niż nie jeden wodny gad. Przydałoby się odpowiedzieć na resztę pytań, w tym celu czarny odezwał się po raz drugi. "Jestem Shadows, piastun z Ziemi. Ze stad masz jeszcze ogień, wodę i cień." Dodał pod koniec bardziej przekonująco, nie chciał napierać na zmianę miejsca. Ale już w jego ślepiach było widać jak bardzo chcę z tego miejsca czmychnąć. Złe wspomnienia nie prowadzą do niczego dobrego, ktoś już raz zlekceważył to miejsce, Nocny nie chciał być następny. Tym bardziej nie chciał mieć znowu kogoś na sumieniu, że nie zdążył, że gdyby coś zrobił sytuacja tak by się nie zakończyła.

: 23 cze 2018, 12:40
autor: Kurzy Kolec
Mitz trochę mimowolnie, ale wciąż bardzo dyskretnie przewrócił oczyma. Oj nie, nie będzie się upierać nad czymś tak nieznaczącym. To nieeleganckie. To nie w jego stylu. Zachował jednak spokojny ton głosu, nie chciał niepotrzebnie zmuszać napotkanego smoka do wywlekania swojej przeszłości na światło dzienne.
– Cóż, wydajesz się znać te wody nieporównywalnie lepiej niż ja. – powiedział trochę bardziej gdzieś w przestrzeń niż tak naprawdę do Shadows; szukał bowiem miejsca. Obrócił w stronę, z której przyszedł, a potem w stronę wody. Próbował odtworzyć sobie w głowie bardziej rozległy układ okolicy. Zdążył się już powłóczyć, nic imponującego co prawda, ale kawałek kawałka tutejszego świata w końcu zobaczył.
– Siły stworzenia z pewnością obdarzyły jezioro łagodniejszym brzegiem i spokojniejszym błękitem. To spory zbiornik. – zwrócił się wreszcie bezpośrednio do ziemistego piastuna. – I możliwe nawet, że pamięć skrzy mi się gdzie widziałem to z oddali. Tak, to spory zbiornik, ale przecież nie będziemy krążyć wokół niego wiecznie. Szczególnie, że nie jesteśmy tu pierwszy raz obaj.
Spojrzał na smoka i ruszył, postanawiając zostawić skalne brzegi i żywe fale tego miejsca w spokoju. Przynajmniej na razie.

: 12 wrz 2018, 15:51
autor: Popiół Przeszłości
Ziemisty tylko kiwnął pyskiem, czym szybciej odejdą tym lepiej. Czarny kroczył bardzo dokładnie stawiając łapy przed sobą, tak pokonywał kolejne ogony zimnej przestrzeni. Patrzył na prowadzącego ognistego adepta, był bardzo pewny siebie. Czuł jak jego łuski lekko pokryły się wilgocią. W końcu wychodząc z obrębu zimnego jeziora zrobiło się o wiele cieplej.
///(ZT)
———————————————————————————————–
Dodano: 2018-08-18, 20:04[/i] ]
Tym razem powrót ziemistego nadszedł dosyć szybko, jednak nie on miał dziś uczyć. Ani on ani żaden nowy smok, dzisiejszy dzień miał być przeznaczony na nauki jego małego, białego braciszka. Lisek leżał na grzbiecie smoka skulony, wolał nie szaleć tym bardziej na takiej wysokości. Smoczy samiec wylądował na brzegu pewnego źródła, tutaj nie było mocno głęboko, a przynajmniej nie dla starszego już gada. Nim jednak cokolwiek powiedział wysłał mentalną wiadomość do starej znajomej. Wiedział, że na nią mógł zawsze liczyć, a tym bardziej w tematach nauki. Spore skrzydła pomogły kompanowi zejść na ziemie, pozostało tylko czekać.

Valeria ześlizgnął się po skrzydle na ziemie, czując mentalną wiadomość towarzysza doszedł do wniosku, że nie będą tu sami. Bardzo nieufnie usiadł przy łapie smoka i wpatrywał się w niebo, był bardzo ostrożny. Jednak jeśli byłby to ktoś zły to jego opiekun na pewno by nie prosił go o pomoc czyż nie? Czysta logika i chyba by to poczuć nie trzeba było być jakimś nadzwyczaj inteligentnym stworzeniem. Biały puszek pomału się uspokoił, a potem już leżąc czuwał.

/ trochę później

Piastun czekał i czekał, ale była taka dogłębna cisza. W końcu usłyszał burczenie w brzuszku kompana i bardzo się zmartwił. Wiedział, że jego zapasy mięsa mogły nie wystarczyć. Wzrok gada zbłądził gdzieś na tafli wody, nieświadomie myśląc o głodnym kompanie cicho wyszeptał. "No maluchu i gdzie ja ci teraz znajdę jedzenie?" Zapytał sam siebie, nie wiedział że tutejsze głębiny są od dawna zamieszkane. Na razie nic się nie działo, ale jak długo ten stan się utrzyma? Mijały kolejne chwile, a pomocy brak. Samiec przywołał zapasy i po obliczeniu wyszło mu, że kompana zdoła jeszcze nakarmić, ale co z nim samym? Nie było co się na razie tym martwić, obok Valeri opadł soczysty kawał mięsa (2/4). Nocny uśmiechnął się lekko i popatrzył na liska, czego by dla innych nie zrobił.

Valeria popatrzył na posiłek i rzucił się tak jak na zwierze przystało, pisnął wesoło i zaczął gryźć pyszny kąsek kawałek po kawałku. Mięso po chwili zniknęło, a biały puchaty pieszczoch gada oblizywał jeszcze pozostałą kość. Potem popatrzył na opiekuna wtulając się w jego łuski w podziękowaniu. Może był tylko lisem, ale tak samo jak jego dobry rodzic zrobiłby wszystko by czarny częściej się uśmiechał.

: 20 paź 2018, 21:15
autor: Nocny Tropiciel
Ktoś powinien przeprowadzić badania nad ty czemu smoki tak często na siebie wpadają, naprawdę. Można by było to co prawda zwalić na to że tereny wspólne były małe ale Khuran bywał tu naprawdę rzadko. A tu bum: natrafił na wujka z Ziemi! Na początku nie rozpoznał Popiołu: ot, jakiś smok siedzi sobie na wzniesieniu obok jeziora. Dopiero po chwili przyglądania się z pewnego dystansu skojarzył jego sylwetkę i postanowił przerwać zwiedzanie. Skręcił w jego stronę i szybkim krokiem podszedł do niego z uśmiechem na pysku. No, takie spotkania to mógł miewać!
-Hej wuju! -rzekł do niego jeszcze z pewnej odległości. Dopiero gdy się zbliżył dostrzegł że Popiół wygląda na wychodzonego. Ale jak to? Ziemia miała tylu łowców... Jak Iskra mogła pozwolić by jej brat chodził głodny? Cóż, on dopilnuje by tak nie było. Za pomocą magii sprawił że pojawiła się przy nim ładny stosik (4/4) mięsa którym piastun mógł się najeść.
-Śmiało, wyglądasz na głodnego! -rzekł do niego odsuwając się o krok, by ten mógł podejść i się najeść.

: 21 paź 2018, 9:09
autor: Popiół Przeszłości
Czarny na prawdę nikogo się tu nie spodziewał, czekał już tak wiele czasu. A tu prosze, po chwili znajomy głos zaskoczył go z prawej strony. A po słowach samczyka Nocny z podziewam odparł. "Ale wyrosłeś, moje serce się raduje znów cię widząc. Oczywiście łowca coś tak czuje." Stwierdził widząc mięso, które ciemny gad podał jak na łapie. Shadows lekko się uśmiechnął mówiąc. "To miło z twojej strony, ale myśle że komuś przyda się to bardziej niż mi. Oczywiście jak nie będziesz miał nic przeciwko." Biały puchaty lisek tylko czekał by podbiec do mięsa i zacząć je łapczywie zjadać, dla niego to było ostatnia prawie, że ostatnia chwila na posiłek o własnych siłach. Popiół oddałby wszystko by pomóc, miał nadzieję, że ten pomysł nikogo tutaj nie urazi. Podszedł bliżej, ponieważ wiedział że Valeria sam by sobie tak daleko nie poszedł, nawet jeśli chodzi o coś tak ważnego jak jedzenie. Maluch wyjrzał zawstydzony zza skrzydła, to chyba jego pierwsze karmienie nie z łap opiekuna.

: 21 paź 2018, 18:06
autor: Nocny Tropiciel
Lis? Khuran nie wiedział że Popiół ma zwierzątko. Spojrzał się na nie z góry przekrzywiając lekko łeb. Szczerze powiedziawszy nie do końca wiedział po co komu takie małe coś ale to nie była jego sprawa. W końcu on był łowcą, nie wiedział jak wygląda życie piastuna.
-Nie ma problemu -powiedział po chwili milczenia wyrywając się z płytkiego zamyślenia w które popadł na moment. Wrócił wzrokiem do Popiołu.
Tak, jestem łowcą. Nazywam się teraz Nocny Tropiciel ale zawsze możesz rzecz jasna nazywać mnie Khuranem. -rzekł z lekkim uśmiechem i zamilkł na chwilę jakby na coś czekając. Po krótkiej chwili obok łowcy pojawiła się kolejna porcja mięsa
(2/4)– Mam więcej, jeśli samemu chcesz się najeść.
Od tego był. By karmić swą rodzinę i jej kompanów. Cień był obecnie nikły w liczbach i dopóki to się nie zmieni łowca miał nadmiar mięsa i nie musiał ograniczać się do rozdawania jedzenia Cienistym. Nie spodziewał się jednak że będzie miał okazję podzielić się z kimś z Ziemi!

: 21 paź 2018, 20:20
autor: Popiół Przeszłości
Dobra, trzeba było przyznać, że tego to już się kompletnie nie spodziewał. Szkoda, że czarny nie miał przy sobie nic cennego co mógłby dać w podzięce. To była trochę niekomfortowa sytuacja, jednak szybko z niej wybrnął. W końcu skoro tak chętnie się dzielił to na pewno chętnie też pogada, Popiół z chęcią dotrzyma mu towarzystwa. Lekko się uśmiechnął dodając. "Lubisz nadal zaskakiwać, moje adepckie imię to Nocny kolec. Czyżby przypadek?" Rzucił zielonym ślepiem na mięso i specjalnie pozostawił mniejszą kupkę mięsa bliżej Nocnego, dobrze aby kompan znał swoją *rodzine*. Valeria widząc zachowanie opiekuna szybko wskoczył na ten mniejszy kawałek mięsa, zaczął szarpać potrawę, ale tylko po to by lepiej wszystko pogryźć. Pyszczek opędzlował wszystko co było przyczepione do białej kości, wylizał resztki i objedzony aż zamruczał. To był wspaniały widok, chyba mu smakowało. Czarny samiec cicho się zaśmiał, a było to rzadkie jak śnieg latem... Prawie niemożliwe, a jednak. Co prawda sam nie był aż w takiej kryzysowej sytuacji, ale dlaczego nie skorzystać? Nigdy nie wolno drwić z darów, a na pewno z podarunków od serca. Zielone ślepia ponownie skierowały się na swój posiłek, ciemny pysk otworzył się by pochłonąć połowe dania. Mięso było bardzo smaczne, ale to może dlatego, że Shadows nigdy nie był wybredny. Wszystko od rodziny było najlepsze i najcenniejsze. Kły rozrabniały żwawo mięso, a każdy kolejny kawałek dosyć szybko znikał w jego pysku. Jak zazwyczaj kości pozostały pod jego skrzydłem, sam wylizał pyszczek liska, a potem swój. W przestrzeni zabrzmiał twardy ton. "Możesz go pogłaskać, jestem pewien że tego daru nie zapomni i kiedyś się odwdzięczy. Z resztą ma bardzo miękkie futerko." Łuski piastuna lekko się rozchyliły.

: 27 paź 2018, 12:02
autor: Nocny Tropiciel
Khuran lubił karmić smoki ale najbardziej te będące członkami jego rodziny. Dlatego ucieszył się widząc jak Popiołowi smakuje mięso.
-Cóż... nie wiedziałem. Ja w ogóle nie byłem adeptem, bo nie chciałem być żadnym kolcem. Moim zdaniem brzmi to absurdalnie głupio -szczerze skomentował słowa wuja. Taka była prawda, a łowca był szczery do bólu. Gdy zaproponowano mu pogłaskanie lisa lekko zdziwiony spojrzał się na zwierze. A jak takie małe coś może mu się odwdzięczyć? Niemniej wyciągnął łapę i ostrożnie, uważając by go nie zranić pogłaskał lisa. Przez moment przypatrywał się jak zjada jego ciężko upolowane mięso po czym spojrzał się na Popiół robiącego to samo.
-Co słychać w Ziemi? -zagaił szukając tematu do rozmowy.

: 27 paź 2018, 16:08
autor: Popiół Przeszłości
Wszystko było smaczne to prawda, ale dopiero kiedy posiłek został do końca spożyty rozpoczęła się rozmowa. W innym wypadku mogłoby być to bardzo nieuprzejme, w takim wieku było to już niedopuszczalne. Nie mniej jednak, w końcu zabrzmiała odpowiedź i to prosto z pyska czarnego gada. "Ziemia? Ciągle wydaje mi się, że trafiłem nie do tego stada co trzeba." Cicho stwierdził dodając. "Jest na miejscu zastępcy pewien smok, na którego trzeba mieć oko." Cienistowi mógł powiedzieć nie jedno, był tą rzadką osobą której Shadows ugfał bezgranicznie. Takich informacji nie powinno słać się dalej, to taka opinia pewnego gburowatego już z lekka piastuna. Może to dobra chwila by dowiedzieć się coś o samym cieniu? "Jednym słowem, czuje się tak wyobcowany jak zawsze. Ale dosyć o mnie, opowiedz co tam w cieniu? No oczywiście oprócz tego że zyskali wspaniałego łowcę." Dumny z młodszego, wyprostował się patrząc na liska, a potem wrócił zielonymi ślepiami do Nocnego. Biały futrzasty dał się tylko lekko miźnąć, potem już skrył się znowu głęboko pod skrzydłem opiekuna. Co za dużo to nie zdrowo.

: 31 paź 2018, 18:38
autor: Nocny Tropiciel
Naprawdę nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Zawsze uważał Ziemię za grupę smoków lojalnych wobec stada, w czym mieli być bardzo podobni do Cienia. Tak więc słowa Popiołu niezbyt wpisywały się w ten obraz.
-Czemuż to? Kto jest waszym zastępcą? -zapytał się jedynie nie chcąc wyciągać wniosków dopóki nie zrozumie o co chodziło wujowi. Może w ogóle nie zrozumiał jego słów? Wypadałoby się więc zorientować o co tu chodzi.
Z kolej jego pytanie nieco zbiło go z pantałyku. Cień? Cień... Cóż, mimo że miał zaufanie do wujka nie było ono pełne jak jego w stosunku do łowcy. Nie tak że go nie lubił, po prostu był dość nieufny dla smoków spoza stada, nawet wobec Ziemniaków.
-Cień ma nowego przywódcę, została nim Delirium. Na nią też trzeba mieć oko. -poinformował piastuna nieco ściszonym głosem, o dziwo już nie patrząc mu się w ślepia, a w ziemię, na swoje łapy- Zawiodłem swoje stado, sam nim nie zostałem... jeszcze.
Łowca orał szponami ziemię pod jego prawą łapą, zaciskając ją w nerwowym odruchu. Po chwili się opamiętał i ponownie spojrzał się prosto w ślepia piastuna.
-Ale cały czas staram się wzmocnić stado. Ostatnio przeprowadziliśmy rytuał i złożyliśmy Kruczemu Panu ofiarę, a naszym przodkom podarowaliśmy naszą krew. -powiedział już o wiele raźniej.

: 01 lis 2018, 9:42
autor: Popiół Przeszłości
Pomimo tego, że wzrok Nocnego gdzieś zboczył czarny samiec ciągle go obserwował. Jednak nie widać było żadnych emocji, dziś zaufanie było bardzo wielką walutą chyba większą niż jakikolwiek kamienie szlachetne. Widząc jego zawahanie, w swojej odpowiedzi Shadows umieścił coś bardzo istotnego. "Nie przejmuj się, ja ci ufam. Jestem z ciebie bardzo dumny, będę o tobie pamiętał kiedy następnym razem zajrze do świątyni." Ale to nie wszystko, przecież padło pewne pytanie, tutaj też odpowiedź padła prawie że natychmiast po wcześniejszych słowach. "Strażnik Ostępów, ale to dobry smok bez względu jak bardzo się błąka we własnych myślach." Stwierdził przechodząc do tej najważniejszej części swojej wypowiedzi. "Stado na pewno zyskało cudownego łowcę Khuran, a w przyszłości zyska też dobrego władcę. Musisz jednak pamiętać, że wszystko wydarzy się w odpowiednim do tego czasie." Życie nie należało do rzeczy łatwych, wręcz przeciwnie umiało rozpocząć życie i je zakończyć jeszcze tego samego dnia. Popiół nałożył na młodzika własne skrzydło i pokiwał pyskiem, najważniejszy by pamiętać że nigdy się nie jest samemu. "Gdyby tak każdy zostawał przywódcą Nocny... Ja mam już 75 księżyców, ale jeśli nie będzie mi dane zasiąść na szczycie to nie będę jakoś mniej zadowolony. Niczego nie będę żałować." Dodał zapadając w milczeniu i patrząc nadal w ślepia ciemnego gada, lubił go.

: 18 lis 2018, 12:29
autor: Lisia Kita
/Przywłaszczam ;)


Nim moje życie wywróciło się na drugą stronę, noc zupełnie zawładnęła światem. Czerń jego skrzydeł osnuła niebo, a Przodkowie patrzyli zimnym blaskiem swych mrugających, odległych oczu.
Leciałam na chłodnych podmuchach wiatru, miałam wrażenie, że każdy mięsień smaga żywy ogień.
Nie wiem, ile czasu znajdowałam się w objęciach chłodnej ciemności pustki. Leciałam, aby zatracić wszystkie kłębiące się w mojej głowie uczucia.
Pierś rozsadzał ból, ale chociaż bardzo się starałam, ciągle widziałam zbolały pysk brata, na to nakładał się obraz dwugłowego pisklęcia, poczucie klęski, strachu i cierpienia.
Ale mimo to wiedziałam w głębi duszy, że zrobiłam jedną słuszną rzecz, być może jedną z niewielu.
Dostrzegłam w oddali skaliste garby pokryte wypustkami drzew. Wiatr tutaj hulał w nieprzewidziany sposób, snując się między niewzruszonymi pagórami.
Zarzuciło mną w lewo, ku jednej z samotnych wysp.
Jęknęłam i zaczęłam opadać, nie mając już sił zmagać się z żywiołami tymi, które były na zewnątrz i we mnie.
Nie znałam jeszcze takiego lęku, strachu, który zazębiał się na moich trzewiach, wydzierając każdy oddech, zostawiając same ochłapy, które nie były w stanie zapewnić mi swobody.
Pazurami zaryłam w skalnym podłożu, z trudem utrzymałam się w pionie, dopiero gdy wytraciłam pęd, opadłam pośród mchów, gdzieś wokół schylających się ku mnie drzew.
Zakryłam przednimi łapami pysk, zaciskając szpony na nosie. Czułam ucisk w skroniach, który groził rozsadzeniem czaszki.
Zadrżałam konwulsyjnie, a w mojej piersi rodził się szloch, może krzyk, ale nie umiałam go uwolnić. Te uczucia były mi obce, całe życie odsuwałam je od siebie, aby nie cierpieć, aby nie przysparzać cierpienia innym.
Ale teraz złamałam życie jednej z nielicznych istot, które były mi najbliższe od jajka.
~Juglanie, proszę, pomóż mi. Zabierz to ode mnie! Zabierz to! – mój umysł wyrwał się w tej chwili ku jedynemu smokowi, który pozostał w mojej pamięci.
Owinęłam się skrzydłami, nie mogąc otworzyć ślepi.
Walczyłam z własnym zdradzieckim ciałem, oddychając płytko, szybko, modląc się, aby powietrze w końcu znalazło drogę do płuc, inaczej się uduszę.
Czemu to tak boli?

: 18 lis 2018, 12:55
autor: Tembr Ognia
Ała. Poczuł jak igły świerku wbijają mu się w mózg pod czaszką. Nigdy nie słyszał tak emocjonalnie naszpikowanego zawołania przy użyciu maddary. A że to była Eliana – zerwał się z miejsca aż liście zawirowały w powietrzu. Leciał ile miał siły w skrzydłach, a droga była dość daleka. Zmachał się. Wkładał w swój lot więcej siły niż dynamiki, toteż męczył się dodatkowo. Ale czego nie zrobi dla tej, która na samą myśl o brzmieniu jej imienia skakało mu do gardła serce?
Wyczuł ją. Nieco ulotny zapach, musiała więc polecieć w tamtym kierunku. Przeleciał nad granicą, był na ziemi niczyjej. W oddali zamajaczyły pojedyncze grzbiety, choć ze smoczymi by ich nie skojarzył wedle nazwy. Musiała być na jednej z nich. Jej zrozpaczony głos wprawił go w niezłe palpitacje serca. Rozglądał się, szukał...
Jest.
Smuga wyryta w ziemi sugerująca o średnio kontrolowanym lądowaniu. Prowadziła nieco wgłąb lądu, pomiędzy zieleń. Wylądował więc ostrożnie, powoli. Złożył skrzydła i szukał Błyszczącej, aż na nią natrafił. Leżała wśród mokrego od porannej rosy mchu i reszty zielska. Łkała. To go trochę zbiło z pantałyku. Był przekonany, że coś jej grozi. Ktoś ją krzywdzi. Coś. Ale.. nie, to było coś innego. Wpatrywał się w nią zamurowany, próbując samemu dojść o co chodzi. Jak dotąd nie widział żadnego smoka w takim stanie...
Eliano? – odezwał się wreszcie. – Co się stało? Ktoś ci wyrządził krzywdę? – rozejrzał się odruchowo dookoła, ale nie dostrzegłszy niczego zawisnął nad samicą i spróbował delikatnie trącić nosem jej skrzydło. Przypominała trochę kokon motyla, widział tylko złotołuski kłębek nerwów. – Hej, nie chowaj się przede mną. – Poprosił łagodnie.

: 18 lis 2018, 13:38
autor: Lisia Kita
Myśli kłębiły się w mojej głowie niczym rój wściekłych szerszeni. Czasem, któryś z nich, żądlił boleśnie, natrętnie, nie chcąc się ode mnie odczepić.
Oh, gdybym tylko nie była taka głupia! Dlaczego wszystkie te dorosłe sprawy były dla mnie takie trudne i niezrozumiałe? Dlaczego przez własną niedomyślność musiałam go zranić? A co, jeżeli zniszczę tym samym życie Tejfe? Jak mogłam się nim opiekować, nie potrafiąc dać sobie samej rady z istotnymi kwestiami życia?
Co było ze mną nie tak?
Nie od razu usłyszałam łopot skrzydeł, ale za to bardzo wyraźnie wyczułam znajomy zapach. Poczułam, jak moje ciało zalewa ciepło, wypełniając każdy zakamarek. Mięśnie nieco się rozluźniły, już tak nie paliły.
Gdy trącił nosem moje skrzydło, drgnęłam i zamrugałam szybko powiekami, odciągając z trudem łapy od pyska.
Zerknęłam na niego wielkimi czerwonymi ślepiami. Patrzyłam na niego chwilę, a następnie rzuciłam się ku niemu, przylegając do jego ciała, szukając pocieszenia, jakby sama jego obecność mogła odegnać każde zło, nawet to pochodzące ode mnie.
To wszystko moja wina, jestem najzwyczajniej w świecie głupia. Zraniłam go, miałeś rację, ale mi to nawet do głowy nie przyszło, gdybym była mądrzejsza... może bym zauważyła, ale nie widziałam, bo dlaczego... – wyrzuciłam z siebie nieskładnie niskim głosem, jakbym mówiła sama do siebie.
Coś rozluźniło się w moim gardle, a emocje skropliły się, z mojej piersi wydarł się płacz, który nie utknął tam i nie pozwalał mi wyrzucić z siebie toksycznych odczuć, krępujących, zaćmiewających umysł.
Wtuliłam nos pod jego brodę, a ulga była tak wielka, iż miękły mi łapy, jakby wszystkie kości z mojego ciała usunęło zaklęcie.
A potem znieruchomiałam.
Coś strasznego przyszło mi na myśl.
Odsunęłam się, jak oparzona, kładąc po sobie uszy, a ogon chowając między tylnymi łapami.
O nie, o nie, a jeżeli zranię kogoś jeszcze? Nie mogę przecież... jestem zła, nie rozumiem tego całego świata, jak miałabym... nie mogę przecież nawet cię o to prosić, nie mogę i ciebie unieszczęśliwiać – wyrzuciłam żałośnie, a na samą myśl, że mam odejść i go nie zobaczyć, a jednocześnie zostać i go ranić, pękało mi serce.
Co ja wyrabiałam?
Nie powinno mnie tu być, nie powinnam.
O Immanorze, a co z Tejfe? Jego też zranię...
Żal ścisnął mnie swymi szponami, powiodłam zagubiona ślepiami wokół, nie wiedząc co robić.

: 18 lis 2018, 13:55
autor: Tembr Ognia
Nie spodziewał się jej ujrzeć w takim stanie. Gdzie podziała się ta rozpromieniona smoczyca, która miała w nosie wszelkie konwenanse? Zamrugał próbując doprowadzić się do porządku w miarę szybko.
Słuchał jej i zamarł w bezruchu. Czyli rozmawiała z bratem. I jak przypuszczał, on był w niej w pewnym stopniu naprawdę zakochany? Przecież.. to chore. Juglan miał ochotę tutaj wygarnąć parę epitetów na temat egoizmu jej krewniaka, ale ugryzł się w język. Nie tego chciała teraz słuchać Eliana. Chciał ją jakoś przygarnąć do siebie skrzydłem, aczkolwiek nie zdążył. Cofnęła się jak oparzona. Zrobił coś nie tak? Musiał się uzbroić w ogromne pokłady cierpliwości. To trochę inny kaliber roztrzęsienia emocjonalnego. Dotychczas porównał by ją do Haviamine, która ewidentnie za cel swego życia postawiła dorównać matce na wysokim szczeblu hierarchii, a gdy się nie udało – katowała samą siebie jakimiś bzdurnymi teoriami. Tembr momentami zastanawiał się dlaczego smoki nie potrafiły mieć w życiu jakichś lżejszych, lepszych priorytetów?
To nie twoja wina. – Powiedział twardo, przysiadając na ziemi. – Nie mogłaś wiedzieć, że w twoim bracie rodzi się żądza względem ciebie. Nie miałaś na to wpływu.
Co prawda wewnętrznie się z tym nie zgadzał. Wina zawsze leżała po obu stronach, tylko w tym przypadku szala przechylała się na stronę jej rodzonego brata. Co jak co, ale naiwność nie zwalnia z poczucia winy. Jednakże Juglan nie zamierzał jej dokładać zmartwień, a często lepiej było mówić coś aby sprawić innym przyjemność, nawet jeżeli naginało się fakty. Korciło go aby wypluć z siebie cały jad i opinię względem tej sprawi. Odpuścił jednak.
Westchnął słysząc jej kolejne słowa, zapewne zrodzone za sprawą czystej paranoi.
Głupoty opowiadasz – zapewnił ją, z nutką rozbawienia w nadziei że ją to trochę rozluźni. – Sam dokonuję wyborów w swoim życiu, nie zmuszasz mnie do niczego. Jeżeli decyduję się na twoje towarzystwo to z pełną świadomością możliwych konsekwencji. A zranienie innych jest nieuniknioną częścią życia. To także doświadczenie. Noś swoje blizny, smutki i wady jak pancerz, wtedy nikt nie będzie w stanie wykorzystać ich przeciwko tobie. Nawet ty sama, a może zwłaszcza ty sama. – Poradził jej i posłał jej perskie oko.
Mógłby ją zapewniać, że wszystko będzie dobrze ale nie chciał jej tak perfidnie okłamywać. Życie pod barierą nie było łatwe, już wcześniej widział smoki w młodym wieku ze zrujnowaną psychiką. Od razu przywołał na myśl obraz Maestrii, która niby się uśmiechała, a jednak wyczuwał u niej niesamowite pokłady cierpienia.
Przejdzie mu, zobaczysz. Tobie też – dodał. – Czas leczy rany, a czasem trzeba w nich trochę pogrzebać, rozszerzyć je aby odpowiednio się zagoiły. Dobrze zrobiłaś, że zakończyłaś to teraz a nie później, gdy twój brat mógłby się jeszcze mocniej w to wszystko wkręcić.
Nie narzucał się, aczkolwiek starał się zachować postawę zachęcająca do podejścia. Jeżeli chciała, mogła się skryć w jego ramionach. Jeżeli nie – uszanowałby to. Cierpliwie czekał aż pierwsze fale histerii przeminą i samicy wróci zdrowy rozsądek, myślenie logiczne. Była bystra, teraz po prostu opanował ją żal.
Jej łzy jednak powodowały u niego nieprzyjemne doznania. Sztywniała mu żuchwa na samą myśl, że po prostu widzi gdy ona płacze i nic nie może z tym zrobić. Mieli jednak wieczór, nieco późniejszą, ciemną porę. Mógł to w pewnym sensie spróbować wykorzystać.
Nie płacz, kiedy zejdzie twoje słońce – odezwał się po chwili milczenia i wskazał palcem w górę, na niebo. Sam zadarł pysk aby ujrzeć piękny firmament. – bo łzy uniemożliwią ci dostrzeżenie piękna gwiazd.
Liczył, że zrozumie jego analogię. Nie było sensu przejmować się porażkami, zalewać się łzami i rozpaczać bo wtedy można przegapić dużo dobrego w życiu. Sam starał się poddawać emocjom na kilka uderzeń serca, bo każdy tego potrzebował, ale nie dyktowało to jego dobrego lub złego samopoczucia.