Strona 15 z 48

: 17 lis 2015, 22:31
autor: Niewinna Łuska

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Spokojnym lotem, osiadł na plaży, wciągając w nozdrza zapach przeszłości, który wisiał tutaj gęsty i zawiesisty. Wspomnienia. Tak niedawno był tutaj z Krukiem, gawędząc sobie o magii i marzeniach, a potem spotkał się z nim jeszcze raz na granicy – pewien, że posyła go na pewną śmierć. Dopiero niecały księżyc temu dowiedział się, że Kruk żyje! Jego sumienie tańczyły taniec zwycięstwa, pozbywając się tego całego brudu, który zdążył się nagromadzić ostatnimi czasy. Nie zabił pisklaka. Nie miał jego krwi na łapach. Z tej radości... Zaryczał potężnie. Ale nie był to zwykły ryk. Echo poniosło jego głos w kierunku terenów Cienia. I można było mieć pewność, że jest to wezwanie. Brakowało w nim jednak tej morderczej nuty, która poprzedza pojedynki. To było zwykłe zaproszenie. Smoka, z którym widział się dwa razy w życiu. Ale nie potrzebował niczego więcej. Poza odrobiną wiedzy, jaka zdobył od Dynamiki.

: 22 lis 2015, 16:07
autor: Wirtuoz Iluzji
Z dosyć dużym opóźnieniem, ale jednak przyleciał do tego dobrze znanego mu miejsca. Ciekawe kto go wołał. Lecąc trochę koślawo dostrzegł Kaszmira. No naprawdę, on go woła? Ciekawe po co. Z cichym jękiem zaczął lądować niedaleko niego. Gdy już to zrobił postąpił kilka kroków w jego stronę.
Witaj Kaszmir, coś ode mnie chciałeś?– Klapnął sobie na ziemi czekając, aż powie po co go tu ściągnął. A w jego jaskini było tak fajnie ciemno...

: 23 gru 2015, 21:20
autor: Brak Słów
Wrzos szła bardzo niepewnym krokiem. Jeszcze jej się nie zdarzyło tak daleko zawędrować bez brata. Ba! Zwykle nie wyściubiała bez niego nosa z Obozu! A teraz co? A teraz nic. A teraz była sama. Dziwne to, wszystko dziwne...
Małe pisklę przedzierało się przez śnieg, idąc, de facto, na oślep. W sumie, to na co ten brat jej potrzebny? Mówi, że ma za mało ambicji! To ona zaraz mu udowodni! Pójdzie odkrywać!
– Jeszcze mnie będą szukać, mrożonki w śniegu... – miałknęła boleśnie w odpowiedzi na swoje myśli.
Jej trasa urwała się nagle, gdy jej łapka wyczuła zmianę w podłożu. Śliskie! Twarde! O nie, to znowu ten lód! Pisklak cofnął się szybko, przypominając sobie swoje niedawne, nieprzyjemne przeżycia związane z tym tworem. Brrr. Prawie sobie urwała róg!
No ale co teraz? Tak w sumie, to chce jej się w ogóle iść dalej? Niekoniecznie.
Samiczka, pomyślawszy chwilę, klapnęła na zadzie w głębokim śniegu tak, że puch otulił jej boki zimnym kocem.

: 23 gru 2015, 22:39
autor: Dynamika Ostrza
Było wręcz ryzyko, że przechadzając się nad brzegiem jeziora Dynamika nie zauważy małego, białego pisklęcia. To pisklę jednak miało czerwonawy łebek, a w dodatku różowofutra, jako Łowczyni z profesji, po księżycach polowań które wyostrzyły jej zmysły, potrafiła zwietrzyć woń różniącą się od woni roślin i ziemi, nawet jeśli jej nie szukała.
Oczywiście, nie polowała teraz. Zaniepokoił ją jednak widok samotnego pisklęcia. I to takiego drobnego. Ile mogło mieć, 2, 3 księżyce? Co tu robiło bez opiekuna? Zwłaszcza w tych czasach? W końcu kiedy ona sama była pisklęciem na terenach wspólnych raczej nic nikomu nie groziło... ale czy nie jest to tylko złudzenie zapewniane przez ówczesną stałą obecność jej ciotki, która niestety opuściła te ziemię sporo czasu temu?
Skierowała swoje kroki w stronę pisklęcia...
Witaj, malutka... co robisz w takim miejscu sama? Nie powinnaś być w ciepłej grocie z opiekunem? – Zapytała, formując swój magiczny "głos" tak by by brzmiał przyjaźnie i życzliwie, imitując ruchy warg, jakby na prawdę mówiła, wbrew temu że jej struny głosowe były niesprawne...

: 23 gru 2015, 23:10
autor: Jeździec Apokalipsy
// ciekawe jak to możliwe, że tu przybyłaś Wrzosie. ;)

Wojowniczka przyleciała zaraz za swoją córką. Wylądowała gwałtownie i podeszła do pisklęcia, łapiąc ją.
– Wracamy do domu. – Warknęła. Skinęła łbem Dynamice i wzbiła się w górę. Jak to możliwe, że jej pisklę tu się pojawiło? Może ktoś ją po prostu tu zabrał? Cienista nie zamierzała się dopytywać smoczycy z życia. Będzie musiała dać lekcję swoim pisklętom, że z groty bez jej zgody nie mogą wychodzić.

: 27 gru 2015, 20:21
autor: Tialdreith
//Odpis z Eventu u Nauczyciela

Do Blasku także dotarła wiadomość powiadamiająca o zagubionych kamieniach od niejakiego Nauczyciela. Nie znała go, nie znała także wartości kamieni, ale co jej szkodziło pomóc? Dlatego po raz pierwszy w swoim życiu udała się na tereny wspólne! Na początku dotarła na małą plażę, która w trakcie tej pory roku wyglądała zdecydowanie ładnie. Wszystko było pokryte zimnym, białym puchem, który pisklę tak uwielbiało!
Ale nie było czasu na zabawę! Ruszyła przed siebie, rozgarniając śnieg łapami oraz ogonem. Być może jakiś kamyczek będzie tam zagrzebany? Starała się obejść jak największy teren, nie omijając zbyt dużo miejsc. Zerkała też na wodę – kto wie, może będzie tam pływał wrzucony kamień albo leżał na zamarzniętym kawałku? Wszystko było możliwe!

: 27 gru 2015, 22:43
autor: Administrator
/odpis eventowy

Biały puch leżał niemal wszędzie, a w dodatku było chłodno. Ale co tam chłód, również białe futerko Blasku chroniło ją przecież przed niskimi temperaturami. A więc nie miała żadnych przeszkód, aby szukać skarbu nauczyciela. Ciekawe co by powiedział, gdyby to właśnie pisklątko zwróciło mu kamień? A zdaje się, Wodna miała na to spore szanse. Bowiem, wszędzie wokół były ślady! I to nie byle jakie ślady. Ślady łapek. Czyżby chochliki? A może nie? Przy dalszym rozglądaniu się, Blask dostrzegła również mnóstwo rozkopanych dołeczków. Ktoś tu czegoś szukał? To robiło się coraz bardziej dziwne... A gdyby jeszcze wsłuchała się w ciszę, mogłaby być niemal pewna że gdzieś dalej słyszy nerwowe pomruki...

: 27 gru 2015, 22:50
autor: Tialdreith
//Event

A jednak coś tu jest! Wsłuchała się lepiej w słyszane pomruki, próbując usłyszeć skąd dochodzą. Niestety nie znała się jeszcze na śledzeniu, więc ze znalezieniem miejsca z którego dochodzą mogą być problemy. Ale kto jej szkodzi spróbować? Szła też za śladami, być może na ich końcu znajdzie się "skarb"
W międzyczasie nadal przeszukiwała śnieg po drodze, patrząc także do rozkopanych dołeczków i czujniej szukając w ich pobliżu. Nie wiadomo gdzie chochliki zdecydowały się ukryć kamienie.

: 28 gru 2015, 20:19
autor: Administrator
/odpis eventowy

Blask wcale nie musiała szukać długo. Ślady stawały się coraz bardziej wyraźne, a miejsc w których ktoś czegoś szukał było coraz więcej. I wkrótce po tych odkryciach, oczom północnej ukazała się przygarbiona sylwetka. Stworzonko było niewielkie, miało nieproporcjonalne i nieco zbyt długie kończyny. Jego ciało pokrywała drobniutka łuska, koloru zielonego. Miało chudą szyję i dość dużą głowę. I było zajęte rozkopywaniem kolejnej kupki śniegu.
Jednak, gdy tylko Wodna podeszła nieco bliżej, chochlik nagle odwrócił się ku niej i wpatrzył w nią swoimi czarnymi dużymi oczami. Jego spojrzenie było bystre. Zmierzył ją od stóp aż do łebka, po czym w paru skokach doskoczył i chwycił za skrzydło, które to delikatnie uniósł ze zdziwieniem przyglądając się piórom. Wydał nieokreślony, dziwny pomruk po czym rzucił jeszcze jedno, tym razem zdziwione spojrzenie i w kolejnym skoku był już gdzieś obok.
Mało tego, ponownie zaczął rozkopywać śnieg, tym razem w innym miejscu, w ogóle nie przejmując się obecnością Blasku. Zdaje się – nie widział w niej żadnego zagrożenia. A czy ona powinna widzieć zagrożenie w chochliku? Zapewne tak, choć tym razem ograniczało się ono do chaotycznie wyrzucanych w powietrze śnieżnych pocisków, oraz kamieni – niestety nie szlachetnych, które istotka dokładnie oglądała przed odrzuceniem. Oj, trzeba było uważać, żeby coś nie spadło tu komuś na głowę.
Chochlik znowu podniósł głowę i skierował tym razem roztargniony wzrok na Blask. Po chwili odskoczył w inne miejsce, aby i tam zacząć rozkopywać śnieg w poszukiwaniu... Czegoś.

: 28 gru 2015, 20:40
autor: Tialdreith
//Event

Znalazła... coś. A raczej kogoś. W pierwszym momencie nie uwierzyła własnym oczom. Nigdy nie widziała takiego stworzenia, ale to nie to było teraz ważne – chochlik na pewno miał coś wspólnego z kamieniami! Nie pomyślałaby, że uda jej się znaleźć jakąkolwiek poszlakę, ale jednak. Teraz nie może popełnić żadnego błędu, inaczej z poszukiwań nici.
Cześć – powiedziała cicho i spokojnie do chochlika gdy ten się do niej zbliżył i zaczął oglądać jej skrzydło – Co? Pióra? Jeśli ci się podobają to mogę ci jedno dać.
Uśmiechnęła się ciepło. Nie wiedziała w jakim celu chochlik to zrobił. Może po raz pierwszy widział północnego smoka? W każdym razie starała się zachować miło, żeby ten się nie wystraszył... Ale zaraz. Czy chochlik zrozumie jej mowę? Taką miała nadzieję.
Odsunęła się nieco w bok, gdy ten zaczął rozkopywać dołki, żeby przypadkiem niczym nie oberwać, bo to nie skończyłoby się dobrze. Zdecydowanie czegoś szukał! A najprawdopodobniej kamieni, które były także jej celem.
Szukasz czegoś? Pomóc ci?
Zadała kolejne pytania, łagodnym głosem, a na wszelki wypadek, jeśli chochlik by nie zrozumiał, spojrzała na niego, rozkopała łapką nieco śniegu i ponownie na niego zerknęła. Może zrozumiałby taki przekaz? Miała nadzieję. Nie chciałaby żeby ją zaatakował czy uciekł, a nie wiedziała też czy będzie w stanie normalnie się z nim dogadać. No cóż, trzeba czekać i zobaczyć co się stanie.
A w międzyczasie zerkała też na boki, patrząc czy nigdzie nie było widać żadnego innego wybrzuszenia w śniegu czy piasku. Kto wie, może gdzieś jednak znajdzie się ten kamień?

: 29 gru 2015, 21:15
autor: Administrator
/odpis eventowy

Nie wiadomo czy chochlik rzeczywiście zrozumiał słowa Błysku, czy też może sugerował się gestami i łagodnym tonem głosu, ale rzucił jej kolejne spojrzenie... I Wodna mogła być pewna że ten wie o co jej chodzi. Pokiwał ochoczo głową gdy wspomniała o piórku. Zdaje się – podobał mu się ten pomysł. Chwilę później wyciągnął przed siebie łapkę, po czym zatoczył nią okrąg wokół siebie. Zupełnie tak, jakby pokazywał północnej całą Małą Plażę. Potem wzruszył barkami i tak jak ona, zaczął znowu kopać dołek w śniegu. Przekaz był jasny. Chochlik czegoś szukał, ale nie wiedział gdzie to jest. Możliwe że wcześniej coś tu zakopał i zapomniał w którym miejscu. A więc... Nie pozostawało nic innego jak dołączyć do osobliwego zajęcia i samemu zacząć przeszukiwać śnieg. Ciekawe, cóż to za chochlikowy skarb, krył się pod białą pierzynką...

: 29 gru 2015, 23:08
autor: Tialdreith
//event

Na jej pysku pojawił się uśmiech gdy chochlik zrozumiał o co chodzi. Ale z drugiej strony, czy to w porządku mu pomagać? Wydawało jej się, że warto, w końcu dzięki temu może odnaleźć te poszukiwane kamienie. No to czas zabrać się do pracy!
Zdecydowała się dać mu piórko nieco później, gdy skończą, żeby teraz nie musiało niepotrzebnie się pałętać w trakcie poszukiwań. Sama rozejrzała się za wybrzuszeniami w śniegu i piasku, które mogłyby świadczyć o tym, że znajduje się tam jakiś przedmiot i zaczęła kopać, szukając "skarbu". Oczywiście przy tym uważając żeby nie zostać "ofiarą" chochlika, poprzez oberwanie którymś z kamieni w głowę. To zdecydowanie nie byłoby przyjemne.

: 30 gru 2015, 17:27
autor: Administrator
/odpis eventowy

Tak, więc, chochlik i Blask nadal szukali skarbu. A nie było to takie łatwe. W końcu.. Żadnych wybrzuszeń w śniegu tu nie było, więc w pewnym sensie, szukali po omacku. I długo.. Stworzonko co chwilę pomrukiwało coś w kierunku wykopywanych przez siebie dołków i w odróżnieniu od Wodnej szukało dużo bardziej chaotycznie, w dodatku co chwilę oglądając się na to co robi północna. Nic więc dziwnego że to Blask pierwsza odnalazła zgubę. Gdy tylko chochlik – nowy właściciel skradzionego skarbu (bo rzeczywiście okazał się to być kamień szlachetny) to zobaczył, z wielkim uśmiechem doskoczył do Wodnej i chwycił ukochaną błyskotkę w łapki. Podniósł ją do góry i ruchem głowy pokazał Blask, jak ładnie kamień wygląda w świetle. A jakiż to był kamień? Oczywiście granat. Po chwili takiego przyglądania się, wskazał łapką na skrzydło, potem na skarb. A potem zatoczył w powietrzu dość dziwne kółko. Przekaz był jasny. Chochlik po prostu chciał się wymienić.
+ granat

//Po wymianie z chochlikiem, możesz odnieść kamień Nauczycielowi (za co czeka nagroda) lub zatrzymać go sobie

: 30 gru 2015, 17:32
autor: Tialdreith
Uśmiechnęła się do niego ciepło gdy kamień został znaleziony. Nie zdziwiło jej to, że chochlik od razu go zabrał, ale na szczęście miał ochotę na wymianę, więc nie było z tym problemu. Blask rozłożyła skrzydło, po czym wyrwała z niego jedno pióro, któreś z większych żeby wymiana była "warta" kamienia. I oczywiście ładne, nie podniszczone! Następnie podała je chochlikowi, oczekując, że w zamian odda jej granat. A gdy już będzie po wszystkim, czas biec do nauczyciela! W końcu to była jego własność, więc nie chciała jej zatrzymywać dla siebie.

: 30 gru 2015, 17:58
autor: Administrator
/odpis eventowy

Chochlik dotrzymał słowa, a gdy tylko dostał piórko, podobnie jak wcześniej kamyk, podniósł w górę i z zachwytem spojrzał na nie pod światło. No i po chwili odszedł, zostawiając Blask razem z granatem, a samemu zabierając swój nowy skarb.

: 30 gru 2015, 18:24
autor: Tialdreith
No i się udało! Obejrzała sobie kamień, był ładny, ale mimo wszystko nie chciała go zatrzymywać – nie należał do niej, więc musiała go zwrócić! Była uczciwym pisklęciem, nie zamierzała zatrzymać sobie czyjejś własności. Dlatego ostrożnie, uważając żeby nie zgubić kamienia ruszyła do legowiska nauczyciela, choć nie do końca wiedziała gdzie się znajduje. Ale co tam, kiedyś do niego trafi, prawda?

: 20 sty 2016, 14:42
autor: Nathi
Czarna, zgarbiona już od starości sylwetka smoka nachyliła się nad taflą zlodowacałego jeziora.
– Rzeczywiście Zimne – mruknął do siebie. Patrzył we własne odbicie w lodzie, lekko zniekształcone i niewyraźne. Zmatowiałe łuski, pomarszczona skóra. Niezdrowo chudy pysk. Stracił ostatnio sporo na wadze.
Najgorsze było spojrzenie. Smutne, żałosne. Czy naprawdę należało do niego? Gdzie była wola walki?
– Odejdź – odezwał się na głos. Po chwili dotarło do niego, że nikogo nie ma w pobliżu. Czy było aż tak źle? Mówił do siebie? Nie. To nie był on. Mówił to tego słabego starucha, któremu nic się w życiu nie udało. Nathi był silniejszy. Potrafił zacisnąć zęby. Wymyślić coś. Bali się jego zdolności, jego słów. Był niebezpieczny. Walczył o swoje racje. Walczył o swoje ambicje, wizje.
Nathi, wróć.
Przełknął ślinę, czując to typowe napięcie mięśni szyi.
Uderzył prawą łapą o cienką warstwę lodu, przyglądając się jej spękaniom.

: 20 sty 2016, 18:51
autor: Martwy Kolec
Niedaleko plaży leżał okopany w śniegu Martwy Kolec, którego zbudziły dźwięki uderzeń wymierzanych w wodę. Podniósł delikatnie do góry swój zmrożony łeb i dostrzegł smoka, którego już wcześniej gdzieś widział. Dostrzegł, że nie jest w najlepszym humorze. Może lepiej go zostawić samemu sobie? Czasem samotność pomaga bardziej, aniżeli czyjekolwiek towarzystwo. Jednakże nie mógł go tak po prostu zignorować. Wstał i otrzepał się. Gdy wstał poczuł jak strasznie zimny jest ten dzień. Na szczęście śnieg już nie kruszył, a wiatr był bardzo spokojny. Chyba jedyny plus dzisiejszej pogody, bo nie musi brodzić w śniegu. Martwy więc postanowił podejść do zobaczonego smoka i z drżącym od zimna ciałem zbliżał się do niego. Im bliżej był, tym bardziej dostrzegał, że jest to smok już stary i słaby. Wyglądał jakby jego nogi miały go nie utrzymać, a wisząca skóra wyglądała okropnie. Przez głowę adepta zaczęły przechodzić myśli, że może być chory. Gdy był dostatecznie blisko zagdał jakby nigdy nic swoim ochrypłym głosem.-Hej. Pamiętam Cię. Marnie wyglądasz...-powiedział pełnym przejęcia głosem i smutnym spojrzeniem. Chwilę później wziął głęboki wdech, po czym poczuł, że pachnie cieniem, ale dosyć słabo. Jednakże nie komentował tego. Może po prostu dawno go w stadzie nie było, lub zamaskował swój zapach.

: 25 sty 2016, 22:43
autor: Nathi
– Tak? – spytał, choć trudno powiedzieć, co dokładnie miał namyśli. Prosił o powtórzenie? Uważał pamiętanie go za wątpliwe? A może niedowierzał, że marnie wyglądał? Cokolwiek to było, nie dane było Martwemu się o tym przekonać.
Stary samiec nagle stracił zainteresowanie taflą lodu i przeniósł swój wzrok czarnych ślepi na adepta, spoglądając na niego spode łba. Ruszył również w jego kierunku, powolnym, choć zdecydowanym krokiem, okrążając go. Po chwili pojawił się z jego drugiego boku, nachylając się lekko.
– Też będziesz marnie wyglądał za pięćdziesiąt księżyców. Choć może nie aż tak marnie... Bo wciąż będziesz nieświadomy prawdy. Nie ujrzysz jej, więc nie będzie cię męczyć po nocach, nie pozwalając zasnąć... – szepnął tajemniczo. Podobnie jak Cienisty, Słowo miał chrypę, choć ta była spowodowana po prostu starością. Dawniej miał czysty głos. Gdyby był kimś innym, ktoś mógłby powiedzieć, że przyjemnie się go słucha. Ale jako, że był sobą – nikt niczego podobnego nie powiedział o jego kłamstwach, ironii, prowokacji.

: 30 sty 2016, 16:37
autor: Martwy Kolec
Patrząc jak już stary smok go okrąża Martwy czuł się dość niepewnie. Czuł się jakby coś go dusiło. Starał się obracać wzrok w stronę, w którym właśnie znajdywał się Słowo. Czuł, że nie jest wobec niego pozytywnie nastawiony. Lecz zaczął mówić coś o jakiejś prawdzie. Czy on zaczął majaczyć? Przypomniał sobie plotki o nim i o tym, że mąci w głowach innych smoków. Nie miał zamiaru stać się jednym z nich, chociaż był ciekaw o co mu chodziło. Wyglądał jak obłąkany. Zwisająca skóra, zmarszczki, marniejące spojrzenie...i ten jego głos i to co mówi. Czuł się jakby był zamknięty w klatce z kimś psychicznym. Dodatkowo w głowie Martwego zaczęły rozbrzmiewać różne głosy, które potęgowały jego odczucia. Czuł się przytłoczony. Zamknął oczy marszcząc przy tym swój pysk, po czym krzyknął donośnym głosem.-Przestańcie!-Po chwili zupełnej ciszy w jego głowie spojrzał na starca. Nie wiedział co zaraz zrobi. Nie przepadał za nim już od pierwszego spotkania. Trzeba było do niego nie podchodzić. Z niepewnością i strachem, przełknął głośno ślinę i cofnął się o jeden krok od samca, jakby szykował się do ucieczki.

: 03 lut 2016, 16:55
autor: Nathi
Zauważył, że adept się cofnął, ale nie przeszkadzało mu to. Sam z kolei zrobił krok do przodu, stojąc teraz centralnie przed nim. Spoglądał swoimi zmęczonymi ślepiami, umieszczonymi głęboko w zapadniętych oczodołach spode łba, prosto w oczy rozmówcy. Być może chciał go przytłoczyć? Chciał znów poczuć, jak ktoś się go obawia?
Ci, którzy boją się Prawdy są głupcami. Więźniami Kłamstwa. Czyżby ten samiec nie pojął jeszcze, że stoi przed nim sam bóg?
– To jest nas więcej? – spytał zaciekawiony po tym, jak Martwy wykrzyknął swoją kwestię. – Mam nadzieję, że jeszcze nie idziesz. Byłoby mi przykro, gdybyś odszedł przed wysłuchaniem moich rad, przestrogi. Być może zostało ci jeszcze sporo księżyców życia i z całą pewnością przydadzą ci się one – uśmiechnął się, niby na zachętę, choć nie było w jego uśmiechu nic zachęcającego, czy pokrzepiającego. Sama propozycja nie brzmiała z kolei jak oferta dobrowolnej porady. Można było przypuszczać, że odmowa, czy odejście w tej chwili bardzo nie spodobałyby się Nathiemu.