Strona 15 z 32

: 22 paź 2018, 17:36
autor: Ścigający Barwy

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Jednak prośby Galnira zostały wysłuchane. Przybyła odsiecz głodowa w postaci czarnego smoka, którego łuski zdobiły czerwone detale oraz złota obręcz okalająca jego szyję. Jej różnokolorowe zdobienia bardzo przypominały adeptowi o Kalejdoskopie, który stoi w grocie jego mamy... Jedyna pamiątka po ojcu. – Witaj, witaj. Dzięki ci wielkie, że uraczyłeś mnie pożywieniem. Umarłbym tu z głodu chyba... W sumie całkiem dobre miejsce na zaśnięcie na wieki. – młody zachichotał mówiąc to. – Tak przy okazji nazywam się Kalejdoskopowy Kolec, jestem adeptem z Ziemi. – przedstawił się i spojrzał na misę. Kalejdoskopowy lekko zaskoczony, że tym razem nie będzie raczył się mięsem, spróbował posiłku przygotowanego przez Smoczego Kolca. Gryz... drugi gryz... trzeci gryz... buh... i nagle jedzenie zaczęło znikać w dzikim tempie. Moment nawet nie minął, a misa opustoszała. W podziękowaniu skinął wyraźnie łbem, po czym zaczął się przyglądać złotej ozdobie drugiego smoka. Ciekawiło go jej pochodzenie.

: 02 sty 2019, 18:57
autor: Pieśń Apokalipsy
Smoczyca wylądowała z dala od reszty smoków i przeciągneła się. Burczało jej w brzuchu co już zasygnalizowała Lisiej i innym, ale nikt nie miał na razie jak jej pomóc. Miała tu przylecieć i czekać to usiadła pod drzewkiem i skubała swoje pióra by wyczyścić ich okrywę. Westchnęła cicho i w sumie wypatrywala czy ktoś nie nadejdzie lubi nie nadleci. Ile by dała za dwie sarny albo dorodnego łośka. Albo inne duże zwierzę. Aż mlasnęła na myśl o tych pysznościach. Cóż...

: 02 sty 2019, 19:44
autor: Dzika Gwiazda
Iskra wędrowała przez tereny wspólne, zmierzając w kierunku świątyni. Na jej grzbiecie, tuż za szyją usadowiła się Azura, która swoimi cienistymi mackami "przytrzymywała" kilka owoców: dwie dorodne dynie oraz garść pachnących jabłek. Zamierzała złożyć je w ofierze, nawet pomimo tego, że świątynne groty od dłuższego czasu zdawały się być pozbawione nadprzyrodzonej obecności. Wciąż wierzyła, że ich patroni nawet jeśli w jakiś dziwaczny sposób zostali odgrodzeni od swoich wyznawców, to nadal mogli obserwować ich poczynania.

Gdy tak sobie wędrowała, wylazła na na polankę pod Białym Drzewkiem, gdzie zastała młodziutką smoczycę, zapewne adeptkę. Nos podpowiedział jej, że należała do Cienia. Przez krótki moment obserwowała nieznajomą kiedy dobiegły do niej dźwięki pustego brzucha. Westchnęła lekko i podeszła bliżej, stając bokiem do czarnofutrej. Kiwnęła głową do Azury, która wyciągnęła macki i postawiła owoce przed drugą smoczycą.
Jedz. – powiedziała, spoglądając na nieznajomą. – To niewiele, ale najesz się. Pośród śniegów trudno o sytą zwierzynę, wiec radzę nie wybrzydzać. – dodała. – Jestem Zaranna Iskra, łowca Ziemi. – przedstawiła się krótko, a potem pomaszerowała po prostu dalej, znikając pomiędzy szlanymi drzewami.


: 02 sty 2019, 23:01
autor: Pieśń Apokalipsy
Samica spojrzała nieco nieufnie na Ziemną i jej cienia, potem na owoce, a potem z powrotem za nimi. Spojrzała nieco niepewnie na rozłożone owoce. To jakiś zart? A gdzie mięso. Ale kiszki jej tak głośno marsza grały, że obniżyła łeb i skonsumowała wszystkie pozostawione owoce. Fakt. Byla syta. ale co to miało być. Otrzepała kilka razy łbem i wyczyściła zbrudzone sokiem owoców futro w sniegu. Potem rozłożyła skrzydła i odleciała.

: 06 sty 2019, 11:54
autor: Grabieżca Fal
Tyral, przepływający leniwie obok Białego Drzewka zakotłował się i wypluł... coś ze swoich głębin.
Dwie postacie – jedna ewidentnie smocza, pokryta wielobarwnymi łuskami; druga koniowata o burej maści. Podniosły się chwiejnie, wstając z pokrytego śniegiem brzegu, i stanęły naprzeciw w napiętej ciszy.
Morien, czując pulsowanie w prawym udzie, zmrużyła wściekle ślepia. Dosyć! Żeby w jednej, nędznej rzece napotykać tyle przeszkód! Nikt tu nie dbał o porządek i nie pokazał tym glonom, że ich miejsce jest na morskim dnie.
Ryknęła, szeroko rozwierając paszczę i ukazując światu szereg białych, drobnych kłów. Kelpie tupnęła na nią kopytem, jednak nie wydawała się już tak pewna siebie jak w wodzie. Właśnie.
Co, kobyło, nie jesteś już taka silna? – Warknęła smoczyca. I wyczarowała niewielką acz gorącą kulę ognia, która poleciała w kierunku kelpie z głośnym trzaskiem płomieni.
Klacz była prędka i wskoczyła do wody, znikając pod szarą powierzchnią Tyralu. Widać i ona miała dosyć walki. Morien była przekonana, że złamała jej jedną nogę. I porządnie obiła.
Syknęła, gdy pulsujący ból w zadrapanym udzie przypomniał jej o swoim istnieniu. Pomarańczowe ślepia zlustrowały teren, szukając w miarę bezpiecznego miejsca. Drzewko... Cóż. Przynajmniej będzie miała się o co oprzeć.
Opadła ciężko i skrzywiła się. Pazury kelpie były paskudne i zostawiły na jej udzie trzy poszarpane szramy. Czerwone wstążki krwi przytłumiły blask zielonych łusek i spływały po nich powoli, brudząc biały śnieg.

: 06 sty 2019, 12:23
autor: Różany Kolec
To zabawne w swoim tragizmie, że prawie wszystkie spotkania Miękkiej z nieznajomymi zaczynały się od niebezpieczeństwa. Czyżby na ziemiach Stad wcale nie było tak błogo, jak opowiadał jej Arran? Znaczyło to jednak, że jej potrzeba bycia obrońcą, miała tu możliwość spełnienia. Wolała jednak ograniczyć wszelką krzywdę innych smoków i być jej świadkiem jak najrzadziej. Albo przynajmniej być w pobliżu w czasie zagrożenia żeby móc się mu przeciwstawić.
Teraz jednak, brodząc w rozmoczonej niedawnym deszczem brei, z głową zwieszoną, pogrążona we własnych myślach, nie była wystarczająco blisko, by wspomóc nieznajomą w walce. Wyczuła jednak w powietrzu słodką woń krwi. Przystanęła wtedy, uniosła głowę i posmakowała powietrze. Silny wiatr wiał jej w pysk i uderzał w nią zapachem szkarłatu, ale też rzecznego mułu i czegoś, co kojarzyło się jej z zapachem Syreniego Śpiewu. Czy to możliwe, że jej gadatliwy znajomy miał kłopoty?
Miękka wiedziona chęcią pomocy, zerwała się do biegu i po kilku chwilach stała już na obrzeżach niewielkiej polanki, rozglądając się czujnie. Jej długie, silne łapy były umorusane w przymarzającym błocie, podobnie jak futro na brzuchu. Mimo tego, że plamy błota na pewno nie sprzyjały pięknu, smoczyca prezentowała się dostojnie. Wyglądała na silną i zdeterminowaną.
Dostrzegła pod drzewkiem smoczą postać, która jednak nijak nie przypominała jej morskiego samca z foczym futrem na grzbiecie. Różniła się od niego znacznie, choć pachniała podobnie. Może dlatego, że była morskim, a może dlatego, że tak jak Syreni, również należała do Wody? Tego Miękka nie była pewna. Teraz jednak skupiła się nie na kwestii przynależności do stad, a na wijącej się wstęgą między łuskami samicy, żywej czerwieni. Kapała na topniejący śnieg i pachniała bardzo wyraźnie.
Północna szybkim krokiem podeszła do nieznajomej, a gdy znalazła się wystarczająco blisko, by ta mogła ją wyraźnie usłyszeć, odezwała się.
Potrzebujesz pomocy? Mogę pójść po uzdrowiciela. Zapach krwi wabi drapieżniki. – Pomimo wcześniejszego pośpiechu, Miękka mówiła spokojnie i wyraźnie, a ton jej głosu nie zdradzał nawet cienia paniki czy wzburzenia. Spoglądała na morską czujnie, od czasu do czasu zerknąwszy jedynie na cztery rany po pazurach.

: 06 sty 2019, 12:53
autor: Grabieżca Fal
Wylizywała ranę, używając jak najwięcej śliny by zatamować krwawienie. Skrzywiła się, czując kolejną porcję żelaznego w smaku płynu. Pysk wypełniony krwią nie należał do jej najszczęśliwszych wspomnień. O ile to była jej krew. Cudza posoka kojarzyła się jej z triumfem i satysfakcją. Z dobrze wykonaną robotą...
Uniosła łeb, słysząc skrzypienie lodowej pokrywy. Pierwszym co zobaczyła były łapy pokryte czarnym futrem i błotem, potem resztę smoczycy. Znowu futrzasta! No proszę, było ich tu multum. Jak widać zimny klimat im sprzyjał. Ach, że też zachciało jej się śledzić akurat Ithela. Trzeba było zostać przy wyspach.
Wiedząc, że i tak tylko marudzi i traci czas na bzdurne rozważania, wróciła do nieznajomej. Wydawała się młoda, chociaż Morien miała problem z oceną jej wieku przez futro.
Mhm, zapach wabi. Jeden drapieżnik właśnie się tu zjawił.
Nie, nie trzeba. – Odpowiedziała, dostosowując swój głos do tonu nieznajomej. Wyraźnie, bez pośpiechu. Chociaż łuski nadal miała mokre od wody i krwi i siedziała w obronnej pozycji, mając osłonę za grzbietem. – To tylko zadrapanie, nie ma się co przejmować. – Dodała po chwili, pozwalając sobie na nieśmiały uśmiech i rozluźnienie mięśni. Chciała zobaczyć reakcję obcej. Jak na razie, wydawała się równie przyjazna co Tejfe. Uzdrowiciel... No, naprawdę byli tutaj otwarci na obcych. Proponować obcej dostęp do drugiej najważniejszej osoby w zgrai. I to za darmo. Przynajmniej pozornie.
Nie tak wyobrażała sobie trzecie spotkanie z tutejszymi, ale odkąd życie szło według jej planu? Po tym co zobaczyła na spotkaniu Cieni... Hm, opinia innych smoków była tym, co ją w tej chwili interesowało.
Walczyłam z gorszymi. Chociaż kelpie były dość niespotykane w moich stronach. Dużo ich tu macie? – zagadnęła. Pomarańczowe ślepia wpatrywały się w nieznajomą z nieukrywaną ciekawością. No, zostań, złap haczyk...
Wbiła pazury w zamarzniętą breję, koncentrując się. Pod gałęziami drzewka pojawiła się falująca, migotliwa płachta zakrywająca ją samą i zostawiająca wystarczająco dużo miejsca dla obcej smoczycy. Biło od niej przyjemne ciepło, zatrzymywała też wiejący ostro wiatr i deszcz. Morien liczyła na to, że nieznajoma skusi sie na darmowy czar. Wydawanie na kogoś swojej energii było dość przyjaznym gestem, czyż nie?

: 08 sty 2019, 0:33
autor: Różany Kolec
Miękka, która na ziemiach stad też była bardzo krótko, również dziwiła się napotkanym smokom. Zdążyła się jednak przekonać, że nie każdy był tak ciepły i delikatny jak Tajfe, ani tak gadatliwy jak Neptun. Nie mogła brać smoków stąd jako ogółu, każdy bowiem reprezentował sobą coś zupełnie odmiennego od reszty. Miękka zdawała się wpasowywać w ten przedziwny schemat różnorodności. Pewnie gdyby morska trafiła na kogoś innego, ten z taką prostotą nie oferowałby jej pomocy. Ale Miękka była Miękką – wierzyła, że każdy smok zasługuje na pomoc w potrzebie. Życie jeszcze nie złamało jej serca i nie wlało w niego goryczy samolubności i gniewu na świat. Poza tym, była bardzo pewna swoich zdolności i nawet gdyby pojawił się tu uzdrowiciel, a nieznajoma okazała się agresorem, Miękka wierzyła, ze zdolna byłaby obronić przywołanego.
Dostrzegłszy obronna postawę, nie zbliżyła się bardziej. Jak na zawołanie, przystanęła w takiej odległości, by nie narzucać się ze swoją obecnością czy to jako zagrożenie czy pomoc. Dopiero kiedy pysk nieznajomej przeciął nikły uśmiech, sama odpowiedziała własnym, choć nieco chłodnym. Nie znała się na ranach, ta tutaj wydawała się być bolesną, ale kiwnęła głową w odpowiedzi na słowa morskiej. Obca była wystarczająco świadoma żeby decydować o sobie.
Słysząc pytanie o kelpie, lekko wzruszyła barkami. Nigdy żadnej nie widziała, znała je tylko z opowiadań.
Tam skąd pochodzę w ogóle ich nie było, a wśród Stad jestem od niedawna, więc nie mam pojęcia – odparła, a wyczuwając w powietrzu drgania maddary, lekko zmarszczyła pysk. Pierwszym, co przyszło jej na myśl, to to, że być może nieznajoma wcale nie jest tak pokojowo nastawiona, ale... była. Miękka, karcąc się w duchu za nieufność na wyrost, rozluźniła spięte odruchowo mięśnie i uśmiechnąwszy się szerzej, zbliżyła się do morskiej. Usiadła blisko niej, korzystając z zasłony jaką tamta stworzyła.
Dziękuję. – Z szacunkiem pochyliła łeb. Gdy go uniosła, powróciła do poprzedniego tematu. – Wnioskując po twoich słowach, ty również jesteś wśród stad od niedawna? – Spoglądała na smoczycę z uprzejmym zainteresowaniem, ale była w tym jakaś rezerwa. Podobnie w jej postawie dało się wyczuć pewną sztywność. Może wynikała z tego, że w okolicy wciąż mogło czaić się niebezpieczeństwo?

: 23 mar 2019, 19:33
autor: Matumaini
Fauna czasem wychodziła sobie z obozu. Teraz akurat była głodna a aby zaspokoić swój głód, chciała sobie coś... znaleźć. Chyba logiczne, że sama nic nie upoluje prawda? Jeszcze przecież tego nie potrafiła! Tak więc, kiedy skierowała się do miejsca pokoju, gdzie wszyscy żyli ze sobą w zgodzie, ruszyła przed siebie w poszukiwaniu jakiś owoców, bo na mięso to raczej nie miała co liczyć prawda? I tak znalazła się przy Białym Drzewie, które wręcz zachwyciło ją swoim urokiem. W końcu rzadko kiedy się takie widuje! Samiczka więc podeszła do niego bliżej, obwąchują dookoła.

: 23 mar 2019, 20:39
autor: Nieskalana Grzechem
Młodą, jaskrawołuską istotę dostrzegła z powietrza cienista wiedźma, leniwie szybująca po burym nieboskłonie. Jej ostry wzrok skupił się na badaniu szczegółów w posturze młodej. Wyglądała na... Chudą, ale nie z przyczyn naturalnych, a raczej z długotrwałego głodu. Los chciał że szamanka trzymała w szponach zadnich łap niedawno upolowane mięso i właśnie ono zostało dosłownie zrzucone Faunie z nieba, nieopodal jej łap, kusząc świeżością. Cienista nawet nie wylądowała, po prostu odleciała w swoją stronę. Słowa nie były potrzebne.


: 04 kwie 2019, 19:06
autor: Matumaini
Fauna zamrugała, kiedy przed jej łapami wylądowało mięso. Spojrzała nawet w górę, ale jedyne co zauważyła, to smoczą sylwetkę. Nie miała nawet szans podziękować owemu smokowi. Zamiast tego natomiast, zdecydowała się szybko zjeść swoją porcję, jakby z obawy, że może jej zaraz uciec. Szybko zaczęła kruszyć mięso w swoich szczękach, a gdy skończyła, nie zostawiając kompletnie nic, odeszła w kierunku swoich terenów.


: 15 kwie 2019, 3:30
autor: Posępny Czerep
Białe drzewko przyciągnęło ją jak magnes. Było w nim coś magicznego... A może po prostu Presja bardzo bardzo kochała drzewka. Tuptała uparcie w jego kierunku od kiedy tylko mignęło jej między konarami. Pierwszym co tylko postanowiła zrobić gdy znalazła się u jego nasady, było wspięcie i uwieszenie na gałęzi. Ostre, haczykowate pazurki zahrobotały o korę, gdy zwierzę szybkimi sprawnymi susami pokonywało wysokość aż do wygodnego rozwidlenia konarów. Przez cały czas zachwycała się wyjątkowością drzewa, smakując jego ulotnej magii wszystkimi zmysłami. Opuszki palców z niesamowitą wręcz jak na smoka delikatnością musnęły skórę głównego trzonu rośliny, mocno wpijając tylne łapy w jego odgałęzienie i oplatając je ogonem dla złapania równowagi. Uśmiechnęła się z ukontentowaniem.
Bez cienia zastanowienia, oddając się ulubionej zabawie od kiedy tylko pamiętała – zaczęła się odchylać do przodu, lekko podpierając się łapą. Ogon pewnie trzymał się gałęzi, a jednak... A jednak już w połowie ślizgu poczuła, jak się rozluźnia i bezpowrotnie traci przyczepność. Pazury bezskutecznie próbowały przytrzymać zbyt duży ciężar, ogon rozplątał się, a smoczę glebnęło o ziemię. Cóż, nie po raz pierwszy, nie po raz ostatni.
Spojrzała jednak w górę z żalem tak wyraźnie wymalowanym na pysku, że aż bolesnym. Domyślała się niby, że swoje wyjątkowe zdolności wspinaczki i tendencję do spania do góry nogami zawdzięczała wcześniactwu, ale miała jednak głęboko w duchu nadzieję, że dorastanie nie odbierze jej tego.
Westchnęła ciężko i siedziała tak jak siedzi. Prawdę mówiąc upadek zabolał nie tylko jej dumę, więc potrzebowała dojść do siebie.

: 15 kwie 2019, 9:34
autor: Poszept Nocy
– Obawiam się, że ciężko będzie Ci już tak wisieć. Rasy Twoich rodziców nie sprzyjają drzewnym wędrówkom. – Ciepły głos zabrzmiał zza Białego Drzewka, a chwilę później obok pnia pojawił się zdobiony białą plamą czarny łeb.
Księżycowy Kolec wyłonił się w pełni zza drzewa, stąpając miękko po młodej trawie. Srebrne ślepia obejrzały czujnie Aank, w poszukiwaniu obrażeń, ale nie znalazły niczego niepokojącego. Przynajmniej fizycznie.
Samiec uśmiechnął się łagodnie na powitanie i usiadł pod drzewkiem.

: 15 kwie 2019, 17:08
autor: Posępny Czerep
– AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaa... – Było pierwszą odpowiedzią Aank, gdy głos pojawił się znienacka. Sama jednak zaczęła cichnąc, gdy tylko uświadomiła sobie, że zna ten głos. Ufff. Oddychać.
Wdech – wydech.
Smoczę przełknęło gulę w gardle i zamknęło długą paszczę z cichym plaśnięciem. Rzuciła zestresowanym okiem w górę, święcąc białkami i bielą źrenicy. W sumie jej ślepia były trochę podobne do Księżycowego – czarne z białym kręgiem pośrodku.
Próbowała się zebrać do kupy.
– Cze-eść. Dawno nie rozmawialiśmy... – Mruknęła, próbując odzyskać twarz. Czy coś. – Skoro już mowa o rodzicach... Nie chciałbyś może... Nie mógł... Ummmmm... – Oposowa zrobiła krzywą minę, jakby walka z sobą wymagała zaraz ugryzienia własnego ogona. Wzięła głębszy oddech, przy okazji próbując usiąść bardziej po smoczemu i nie wyglądać jak oferma.
– Opowiedziałbyś mi coś o świecie..? Cokolwiek. – Dodała zawstydzona i zdesperowana.
Zasłoniła oczy palczastymi łapkami, jakby bała się, że na pysku lubianego przez nią smoka pojawi się kpina.

: 15 kwie 2019, 19:09
autor: Poszept Nocy
Kącik jego ciemnego pyska drgnął nieznacznie, w rozczulonym rozbawieniu. Nie powinien śmiać się ze strachu smoczycy, ale Aank bardzo specyficznie reagowała na świat. A przecież nie był dla niej zagrożeniem, więc wiedział że szybko zrozumie kto przed nią stoi.
Owinął wygodnie ogonem łapy, grzejąc je gęstym futrem.
– Dawno. – Zgodził się uprzejmie. – Na ceremoniach nie ma za bardzo takiej możliwości.
Cieszył się natomiast, że Aank pojawiała się na tych stadnych zebraniach.
– Oczywiście! To skoro mowa o rodzicach, może zacznę od tego kim są poza tym? – Mrugnął pogodnie do futrzastej młódki.
– Twoja mama, Cioteczna Kołysanka, jest piastunem. Czyli kimś, kim ja chcę zostać w przyszłości. Piastun to smok który opiekuje się pisklętami – uczy, wychowuje i strzeże przed niebezpieczeństwem. Ponieważ nie jest już młodą smoczycą, niedługo zostanie uhonorowana mianem Starszego Ognia, a ja przejmę jej obowiązki. – Nie wypominał złośliwie wieku Piastunki, mówił z szacunkiem o rodzicielce Aank. – Twój ojciec, Światłość Erycala, to Uzdrowiciel. Leczy smoki, korzystając z dobroci ziół i daru maddary. Nie są to jednak jedyne mistrzostwa, jakie można osiągnąć. Moja matka a nasza Przywódczyni, Serce Płomieni, jest wojowniczką. Polegając na swych szponach i kłach broni Ognia. Podobną rolę pełnią czarodzieje, ale walcząc za pomocą maddary. Łowcy natomiast to smoki szczególnie uzdolnione w łowiectwie, polujące dla innych. Do tego mamy adeptów – na przykład mnie – szkolących się na pozostałe rangi lub kleryka, który w przyszłości zostanie uzdrowicielem.
Mówił powoli i spokojnie, wyraźnie tłumacząc podstawy hierarchii stadnej młodej towarzyszce. Pochylił nieco łeb, by wygodniej było mu obserwować jej reakcje.

: 17 kwie 2019, 2:33
autor: Posępny Czerep
Słysząc jak spokojnie odpowiada tamten, czarne ślepie zalśniło spomiędzy rozwieranych teraz palców, upewniając się, że smok naprawdę zeń nie kpi. Nie dość, że jej nie wyśmiał, to bardzo ochoczo i szczerze zaczął jej opowiadać o świecie. Na pysku małej odbijał się szok, rozchyliła nieco paszczę, ale szybko ją zamknęła, uświadamiając sobie jak durnie musi znów wyglądać.
Otrząsnęła się, poprawiając futerko, przez które w efekcie kilkukrotnie przeszła fala, a następnie wygładziło się, niczym tafla oceanu, na którym nie było już śladu po niedawnym sztormie.
Czarne uszka nakierowały się wyraźnie na Księżycowego, spijając każde jego słowo. Mimika młodej była jednak żywa i nawet gdy skupiała się by czysto analitycznie odbierać przekaz, emocje grały na niej jak wiatr na listkach jesiennych drzew – to marszcząc jej wargi w smutnym wyrazie, to iskrząc jej spojrzenie dumą, gdy słyszała dobre słowa o rodzicach.

Zadumała się nad wywodem Adepta, układając sobie w głowie coś w stylu mapy myśli, by zapamiętać i zrozumieć w jaki sposób funkcjonowała smocza społeczność. Dzięki temu pod różkami, niczym przebiśnieg, zakwitło pierwsze pytanie.
– Jak z Adepta przechodzi się na wybraną funkcję? Trzeba przejść jakąś próbę? – Coś w niej błysnęło, jakieś przekonanie. – Na pewno Piastunem czy Uzdrowicielem nie staje się od tak! To mi się wydaje takie... Odpowiedzialne. Nie chciałabym by leczył Cię konował. – Mruknęła proktekcjonalnie, używając nie-wiadomo-skąd-znanego-sobie-słowa
Małej tak bardzo zależało na naukach, że stawała się podczas nich niepodobna do siebie – skupiona, rozsądna, bystra, wnikliwa. Nie była tego świadoma, ale jednak gdzieś tam w środeczku zaskakiwała ją własna rozważność. Nie chciała stać się konowałem.

: 19 kwie 2019, 10:23
autor: Poszept Nocy
Srebrne ślepia smoka lśniły ciepło, przyjmując wszystkie reakcje Aank. Chciał wiedzieć co zaciekawiło smoczycę najbardziej, czy coś było nie jasne, czy powinien coś wytłumaczyć dokładnie. Nie wszystkie pisklęta miały odwagę na zadawanie pytań. Choć, jak się okazało, tu nie było to problemem.
– Adepci i Klerycy przechodzą zwykle szkolenia pod okiem swoich mistrzów oraz przywódców. Muszą nauczyć się wszystkiego, co potrzebne będzie im do pełnienia przyszłej rangi. I są oceniani ze swojej pracy. Najczęściej kleryk musi wyleczyć kilka smoków, nim zostanie uznany za gotowego. W przypadku przyszłego piastuna może być to pomoc pisklętom, by dzięki naukom podstaw mogły zostać adeptami. – Uśmiechnął się wesoło, ale i z nutką dumy. Był młody, ale poprowadził już kilka piskląt bliżej dorosłości. – Podobnie jest z innymi specjalizacjami. Adept szkolący się na łowcę może dostać za zadanie nakarmienie kilku smoków, a przyszli obrońcy stada często muszą zmierzyć się z innym smokiem na arenie lub zawalczyć i wygrać z drapieżnikami Viliara.
Dopowiedział. Szybko przypomniał sobie jednak, że Aank nie musiała wiedzieć o czym mówił pod koniec.
– Niedaleko znajduje się miejsce nazywane przez smoki areną Viliara. Na spotkanie wojownikom i czarodziejom wychodzą tam niecodzienne drapieżniki, silniejsze niż te które można spotkać na polowaniu. Nie boją się i nie uciekają. Mówi się że jest to rozrywka złośliwego boga, Viliara, który lubi patrzeć na krwawe walki. To dobre miejsce na trening dla smoków i sposób na sprawdzenie swych umiejętności, nawet jeśli niebezpieczne. – Wzruszył nieznacznie barkami. Potrafił oczywiście walczyć, nie bał się pojedynków. Chciał się w końcu oddać obronie piskląt. Ale nie widział rozrywki w bójkach z dziwnymi stworami.

// raport Wiedza I

: 19 kwie 2019, 16:08
autor: Posępny Czerep
Młoda zdawała się wsysać w siebie każde z słów wypowiedzianych przez Adepta, zmieniając oczy i uszy w małe czarne dziury. Wydawała się ukontentowana, że tak jak miała nadzieję – nie łatwo było zostać powszechnie uznanym jako mistrza danej dziedziny. Czuła się z tego powodu bezpieczniej, lepiej. Podobało jej się to. I najwyraźniej lubiła wiedzieć.
Pomyślała jednak, że nie może bez końca zamęczać Księżyca pytaniami z jednej dziedziny, tym bardziej też, że bała się, że za dużo na raz ją zje i w ogóle się w tym wszystkim nie odnajdzie.
Poczekała grzecznie aż ten skończy, zauważając przy tym coś jak niechęć dotyczącą kwestii Areny Villara. Nie drążyła jednak, pragnąć uczyć się od niego dalej.
Spojrzała na smoka z podziwem. Lubiła mądre smoki.
Wpadła na coś.
– Umiesz bardzo ładnie mówić i ciężko Cię nie słuchać z zaangażowaniem. Mnie to idzie bardzo opornie. Czy da się jakoś tego nauczyć? Przekonywać do siebie innych?

: 19 kwie 2019, 16:34
autor: Poszept Nocy
– Dziękuję. – Odpowiedział nieco zakłopotany, ale i bardzo mile połechtany. Starał się, bardzo lubił pisklęta i chciał być po prostu dobrym Piastunem. Sprawiało mu to przyjemność. Pisklęta były cudownymi odbiorcami nauk, przynajmniej wszystkie te które spotkał do tej pory.
– Niektórym rozmowy przychodzą łatwiej niż innym, ale uważam że wszystkiego można się nauczyć. Trochę poćwiczysz i będziesz radzić sobie doskonale. – Mrugnął zachęcająco do Aank. – Przede wszystkim zwracaj uwagę na swojego rozmówcę. Do niektórych łatwiej będzie przemówić łagodnie, inni – często wojownicy – lepiej rozumieją przekaz siłowy. Nie umniejszam tu oczywiście żadnej ze stron. Po prostu dobór komunikatu pod słuchacza jest bardzo ważny.
Tak jak teraz Adept mówił spokojnie i ciepło, starając się dotrzeć do nieco bojaźliwej młódki.
– Dobrym treningiem jest rozwiązywanie problemów teoretycznych. Musisz się bowiem postawić po obu stronach zadania, zastanowić co czuje każdy z uczestników i co będzie najlepsze dla każdego. – Zaczął. – Wyobraź sobie teraz, że jesteś przywódczynią swojego stada. Jeden z twoich smoków poważnie obraził członka innego stada, do tego stopnia że gdy przybyłaś gotowi byli walczyć na śmierć i życie. Obie strony kłótni miały powody do swojej reakcji. Wiem, że to mało szczegółów, ale chciałbym żebyś rozważyła jak najwięcej opcji. Jak spróbowałabyś rozwiązać ten konflikt?

: 19 kwie 2019, 17:34
autor: Posępny Czerep
– Heh. – Westchnęła z rozbawieniem, gdy ten do niej mrugnął. – Mnie samo słuchanie i mówienie generalnie sprawia problem. – Przyznała, słuchając jednak tak skutecznie jak tylko potrafiła. Przedstawiony problem wydał jej się rzeczywiście trudny do rozwiązania. Ba! Okazało się, że Aank generalnie słabo wychodzi wyobrażanie sobie sytuacji których nie znała i nie rozumiała. W sumie nic dziwnego, ale przypuszczalnie większość osób w jej wieku nie miałaby z tym takiego problemu. Wychodziły na światło dzienne problemy biorące się z jej alienacji.
Próbowała się wczuć. Przywództwo kojarzyło jej się z jakąś boską odpowiedzialnością. Z tym, że musiałaby myśleć o tym, że jej czyny będą miała wypływ na każdego z członków Stada. Nawet więcej! Że jedna jej zła decyzja może pokłócić Ogień z resztą Stad, które chyba i tak nie kochały się jakoś specjalnie. Zadrżała na tą myśl. Pomyślała za to ciepło o Sercu, która wydawała się świetnie sobie z tym radzić, choć pamiętała jak jeszcze niedawno obrała tą funkcję, z reszta w bardzo smutnych okolicznościach.
Co by zrobiła, gdyby któryś z jej starszych podopiecznych pokłócił się tak bardzo z obcym smokiem? Stanęłaby za wszelką cenę za swoim, czy jego kosztem pilnowałaby pokoju miedzy Stadami?
Źrenice szaro-beżowej smoczycy wędrowały nerwowo między bladymi listkami drzew, jakby próbowała je policzyć. Postanowiła spróbować:
– Może... Może zależnie od tego, jakiego prawdopodobnie byłyby charakteru, próbowałabym przywołać je do porządku? Stawiając na powagę mojej rangi, albo też sugerując, że wierzę w ich rozsądek. Że to strasznie pisklęcę obrażać się i rozwiązywać każdy konflikt siłą. – Zasugerowała niezbyt pewna swojej racji. – Mogłabym też poprosić swojego Stadnego brata o rozmowę w cztery oczy, gdzie spróbowałabym się dowiedzieć o co poszło, czy jego zachowanie było słuszne, czy może powinien przeprosić. Na pewno nie ośmieszyłabym go przed obcym smokiem. – Dodała nieco buńczucznie i protekcjonalnie. Po chwili jednak złagodniała i ciekawsko-lękliwie zapytała:
– Właściwie... Smoki, to smoki. Czy ich osobiste konflikty to ich sprawa, czy sprawa Stada? Czy jeśli chcą walczyć na śmierć i życie, to Przywódcy mają prawo im to zabronić? – Zapytała, trochę nie wiadomo, czy po to by uzupełnić sobie obraz sytuacji, czy po prostu chciała się tego dowiedzieć.

: 22 kwie 2019, 22:08
autor: Poszept Nocy
Samiec z uśmiechem przyjął starania i słowa Aank. Nawet jeśli miała rację i przedstawianie myśli na głos sprawiało jej problem, to radziła sobie bardzo dobrze i póki co wszystko wskazywało na to, że Ogień zyska smoka o złotym sercu, nawet jeśli nieco mniejszej odwadze.
– Bardzo dobrze zauważyłaś, że źle byłoby ośmieszyć swojego smoka – któregokolwiek z nich tak naprawdę. Czując że ktoś z nich drwi mogliby wpaść w większą złość i zignorować zupełnie dalsze słowa przywódczyni. – Zaczął analizę. – Chciałbym uwierzyć w to, że zawołanie o rozsądek byłoby skuteczne.
Uśmiechnął się jakby przepraszająco.
– Ale jeśli dotarli już tak daleko w swej kłótni, mogłoby się to nie udać. Choć zależy to oczywiście od smoków. Natomiast zgadzam się z tym, że najpierw trzeba przede wszystkim dowiedzieć się o co chodzi. Wysłuchać obu stron. I wtedy spróbować złagodzić spór. – Aank poradziła sobie z tym problemem znakomicie jak na młodziutkie pisklę. – Przywódca ma prawo zabronić walki smokowi ze swojego stada – obcego nie. Oczywiście nie wykluczone że obcy również by posłuchał, gdyby zostało to odpowiednio przedstawione, ale to Ognik ostatecznie odpowiadałby przed swoim przywódcą. Myślę, że jak na pierwszy raz poszło Ci świetnie.

// Raport Mediacja I.