Strona 15 z 38

: 16 cze 2017, 0:58
autor: Zmierzch Gwiazd

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Uniosła powoli łeb w górę, gdy tylko usłyszała trzepot skrzydeł. Jej szmaragdowe ślepia wypatrzyły się w znajomą jej sylwetkę wojowniczki z stada Wody. Ah, ostatnio spotykała tylko smoki wody, co było dosyć dziwne po zerwaniu sojuszu. Nie rozumiała tego, nie wierzyła również w coś takiego jak przypadek. Tylko dlaczego?
Jednak wszystkie jej myśli rozpierzchły się na wszystkie strony świata gdy tylko usłyszała swoje imię. Tak dawno nie widziała jej, a jednak nadal pamiętała jej głos. Najwyraźniej, ona również ją pamiętała. Tylko czy to dobrze?
Odwróciła łeb w bok patrząc się na szarołuską. Nic się nie zmieniła, była starą dobrą Burzą, czy jednak po wojnie relacje między smoczycami pozostały takie same jak wcześniej? Nie, coś z pewnością się zmieniło, tylko żadna z nich nie wiedziała dokładnie co.
– Witaj Szepcie.
W jej głosie brzmiała lekko wyraźną nutka zmęczenia, jednak nie tym spotkaniem, a czymś innym.

: 26 cze 2017, 19:18
autor: Niezłomna Cisza
//Agh... Jak zawsze zapomniałam o tym, że Szept ma ropień. D:

Obie odczuwały pewną zmianę... Tylko żadna z nich nie wiedziała o co chodzi. Czy sytuacje między ich stadami, na prawdę mogły mieć aż tak duży wpływ na to? Owszem mieli wojnę... Ale to jednak wciąż był czas przeszły. Nawet jeśli teraz, nici stosunków były napięte, to jednak nie grały pieśni wojennych. Trwał pokój. Napięty do granic możliwości, ale jednak... Ale jednak coś było nie tak.
Szept ucieszyła się słysząc ten sam głos. Może tak wiele się nie zmieniło? Może to zmęczenie było jedynie wynikiem wyczerpującego życia Łowcy oraz Przywódcy stada jednocześnie? Może to nie było nic poważnego...?
Do tego nie odeszła.
Burza odebrała ten sygnał jako zachętę i spróbowała podtrzymać rozmowę.
– Jak ci się powodzi? – spytała mentalnie, celowo nie dodając pytania o stado. Nie chciała pytać o nie. Nie chciała rozmawiać o wojnie. To jest przeszłość, więc zostawmy ją za sobą, dobrze? Porozmawiajmy o czymś... Nieponurym. Niesmutnym.
Przy okazji próbowała sobie przypomnieć ich stadnie spotkanie... O czym wtedy rozmawiały? To było tak dawno. Wszystko było takie inne.

: 14 lip 2017, 0:43
autor: Zmierzch Gwiazd
Wojna wpłynęła na wszystkich, mniej lub więcej. Na Opokę, wpłynęła bardzo znacząco. Dlaczego? Ponieważ była zmuszona podjąć wiele trudnych decyzji, których skutki sięgały aż do teraz. Chociażby zerwanie sojuszu z Wodą. Tak dłużej być nie mogło, wszystko zaczęło się walić, ale nie żałowała tego. Dzięki temu mogli stać się niezależni, powstać na nowo jako odrębne stado, wyjść z cienia.
Ich ostatnie spotkanie było bardzo dawno, zapewne żadna z nich nie pamięta już jego treści. To było... Pół życia temu, nie licząc krótkiej wymiany spojrzeń podczas ogniska w dniu, w którym Szept i Kapłanka przegoniły Mgłę.
Pytanie zadane przez Wodnistą było proste, Ziemista spodziewała się że może je zadać. Dlatego miała już ułożoną w łebku odpowiedź.
– Nic nowego. Ciągłe polowania, czasami nie idzie, czasami zamiast mięsa same kamienie, gdy wracam do Obozu muszę zająć się swoimi innymi obowiązkami, jedynie chwilkę przeznaczając na przechadzki po terenach innych, niż Ziemi. Ogólnie mówiąc, nie narzekam, całkiem znośnie. A jak u ciebie?
Wtem jednak Szept poczuła, jak na jej grzbiet wskakuje jakieś większe stworzenie i jakby próbując ją przewrócić, następnie natomiast ciężkie cielsko wskoczyło na łeb wojowniczki, po czym wykonało taktyczny odwrót i schowało się za Opoką tak, że Szept nie była w stanie dostrzec co to było.

: 07 sie 2017, 17:47
autor: Dymiące Zgliszcza
Tiernan przyleciał nad staw i nie mógł się powstrzymać, by nie zatoczyć kilku kręgów nad jego lustrzaną powierzchnią. Widział zieloną smugę odbitą w wodzie, gdy zniżył się na tyle, by zmącić łapami taflę wody. Nie miał jednak czasu na podziwianie. W zasadzie, przyleciał tu potrenować.
Wylądował na łące, z daleka od pojedynczych smoczych sylwetek, rysujących się na horyzoncie. Potrzebował skupienia i wyciszenia, toteż położył się na boku, pyskiem do stawu i zamknął oczy. W ramach treningu planował stworzenie jednego tworu, aczkolwiek skomplikowanego.
Wyobraził sobie drobną, cieniutką łodyżkę, wysuwającą się gładko z trawy przed nim. Miała mieć trzy szpony długości, więc powinna wystawać ponad łąkową trawę. Łodyżka miała mieć barwę świeżej zieleni, ale wyróżniać ją miał lekki, aczkolwiek widoczny blask, swego rodzaju aura, otaczająca ją z każdej strony. Aura również była zielona, ale to był kolor trawy w słońcu, lekko żółtawy. Z prawej strony łodyżki miał wyrastać liść, rozszerzający się ku górze, przybierający kształt grotu. Od wewnętrznej strony liść miał być ciemnozielony, prawie niebieskawy, pokryty siateczką białawych żyłek. Od zewnętrznej strony, barwa liścia imitowała barwę łodyżki. Tak jak od łodygi, od liścia bił blask, aura życia, odzwierciedlająca energię źródła Tiernana.
Kwiat był bardziej skomplikowany. Kształtem miał przypominać lilię, z wywiniętymi do zewnątrz płatkami i rozbudowanym środkiem. Tiernan wyobraził sobie nieco nieproporcjonalnie duży kielich, który w normalnych warunkach sprawiłby, że łodyga się złamała.
Wewnętrzne brzegi płatków nasycił czerwoną barwą krwi, charakterystycznie ciemną, prawie czarną. Do wewnątrz, kolor przechodził w blada czerwień, jak natleniona krew, a następnie w blady róż, niczym odsłonięta w ranie tkanka. Sam środek, z którego wyrastał słupek, był biały.
Słupek kolorem odzwierciedlał łodygę, natomiast pręciki były bladoniebieskie, jak niebo o świcie, zwieńczone ciemnogranatowymi kulkami z pyłkiem. Pręciki miały się lekko kołysać, choć nie było wiatru. Kwiat miał również promienieć aurą, lecz subtelniejszą, mniej namacalną, jakby rzucał bardziej cień, nie światło.
Mając fizycznie wyobrażenie gotowe, Tiernan przeszedł do szczegółów, które czyniły twór tak niezwykle realnym. Najpierw zapach. Kwiat miał pachnieć ciężko, ostro, drażniąco, niczym napar z gorzkich ziół. Powinien, mimo piękna samego tworu, zniechęcać do zbliżania się, sprawiać, że w nosie zbierało się kichnięcie, a oczy łzawiły.
Co do fizyczności i tekstury, Tiernan zadecydował, że kwiat nie powinien być namacalny. Miał rozwiać się, jak dym, wzbudzając deszcz kolorowych iskierek, jak tylko zostanie dotknięty.
Przelał energię ze źródła w wyobrażenie i otworzył oczy. Istotnie, zmaterializował się przed nim kwiat, od razu też poczuł jego zapach, mocniejszy niż planował. Zamrugał oczami i zamknął je, modyfikując wyobrażenie. Smród miał zniknąć, a na jego miejsce kwiat powinien zacząć emitować cierpki zapach kory i gałązek sosny, gorzką, lecz świeżą woń, kojarzącą się Tiernanowi z samotnymi wycieczkami dla refleksji.
Zanim otworzył oczy, przelał energię w modyfikację, czekając aż w jego nozdrza uderzy znajomy zapach. Uśmiechnął się pod nosem, gdy go poczuł.
Zanim przeszedł do finalnej części, Kleryk przyjrzał się swojemu kwiatu, swojemu dziełu sztuki. Emanował blaskiem i cieniem, łodyżka tchnęła życiem, a kwiat wyglądał jak świeża rana, wyrwany mięsień. Tiernan zmarszczył brwi, nie chcąc zagłębiać się w symbolikę. Uniósł łapę i powoli ujął kielich kwiatu między szpony, patrząc, jak płatki rozpływają się, niczym porwane wiatrem. Wolno przesuwał łapę w dół, drapiąc szponami o łodyżkę, która znikała, rozwiana pod wpływem jego dotyku, aż w końcu cały kwiat zniknął. Nad ziemią jeszcze przez chwile unosiły się iskierki energii, głownie zielone i czerwone, a potem i one zniknęły.
Patrzący wstał i oddalił się, rzucając jeszcze przelotne spojrzenie tafli stawu.

: 19 sie 2017, 17:34
autor: Brzytwoskrzydły
Lorem szukał czegoś do jedzenia ale nie bardzo wiedział gdzie i jak. Może jak coś znajdzie, ewentualnie zwróci się do łowcy stada Ognia, to zachce mu się cokolwiek. Świeżo upieczony Adept stanął nad brzegiem jeziora i wpatrywał się przez chwile w nie, po czym wziął kilka łyków. Był głodny i zmęczony, nie miał sił ani chęci się stąd ruszyć. Rozłożył jedno ze swoich dużych skrzydeł i zaczął mu się przyglądać, jakby zastanawiając się nad czymś. Jednak Lorem miał pustkę w głowie, czuł się dziwnie otępiały. Powoli jednak zaczął spacerować dookoła stawu, może to wystarczy aby zbić te otępiałość i ruszyć zadek do Onyksa zapytać się go, czy w ogóle stado Ognia ma łowców.

: 19 sie 2017, 17:41
autor: Zmora Opętanych
___Zmora leniwie leciała nad terenami niczyimi, jak to miała w zwyczaju. Albo patrolowała ziemie Cienia, albo wspólne. Chyba, że miała jakieś poważniejsze zadanie do wykonania. Upewnianie się, że wszystko jest na swoim miejscu nie tyle było jej obowiązkiem, co czystym przyzwyczajeniem. Lubiła być na bieżąco, wiedzieć, kto, z kim, kiedy i gdzie się spotykał. Czasem próbowała podsłuchiwać niektóre rozmowy, o ile były takie możliwości.
___Lecąc nad Szklistym Zagajnikiem, dostrzegła na niewielkiej łące młodego samca. Po zapachu popiołu i siarki samica wiedziała już, że jest z Ognia. Nie widziała go nigdy wcześniej, nie miała z nim zatargów. Widziała jednak, że miał zapadnięte boki, był ogólnie osłabiony i zmęczony. Dlatego też z czystego przyzwyczajenia przywołała z jaskini mięso , które wylądowało u łap młodego samca. Zmora obdarzyła go tylko krótkim spojrzeniem, po czym poleciała dalej. Nie lądowała i nie wymówiła ani słowa.


: 20 sie 2017, 10:47
autor: Brzytwoskrzydły
Jedzenie? A skąd ono się tutaj wzięło? Mało brakowało a Lorem by się o nie wywrócił, kiedy pojawiło się praktycznie przy jego łapach. Spojrzał w górę i zobaczył odlatującą wywernę, być może jest to łowca który z wyuczonego nawyku oddał mu część swoich łupów. W końcu taka ich rola, osobiście Lorem by się nie nadawał na tę funkcję w stadzie. Nie wyobrażał sobie jak miałby oddawać komuś zwierzynę, którą na pewno w jakimś stopniu ciężko było upolować.
Lorem zatopił zęby w mięsie , rwąc i połykając w całości najlepsze według niego kąski. Nie pozostawił nic, prócz czerwonej plamy w miejscu gdzie było mięso.
Po skończonym posiłku Lorem napił się ponownie wody i oczyścił się na szybko z krwi tak, że trochę mu jej zostało na pysku. Miał wrażenie, że kogoś usłyszał w okolicy oprócz odlatującej wywerny. Może jakiś smok tutaj idzie? Adept postanowił chwilę zaczekać, wchodząc do wody tak, że ta sięgała mu do połowy kości piszczelowej. Skrzydła rozłożył i koniuszkami pazurów na palcach skrzydeł dotknął wody, czasami machając kończynami aby rozchlapać wodę dookoła siebie i się schłodzić.

: 20 sie 2017, 10:54
autor: Aria Negacji
/ po fabule z Misty /

Spacerowałam po zagajniku, tuż po nauce śledzenia. Trochę mnie wymęczyła – zdecydowanie wolałam się skupić na uzdrawianiu niż fizycznym wysiłku typu walka czy polowanie. Na szczęście życie w stadzie oznaczało profity i na pewno nie pozwolą mi głodować.
Wyszłam spomiędzy drzew i, ku swemu zaskoczeniu, zauważyłam nad wodą znajomego dwunożnego smoka. Co prawda i ja i Lorem sporo wyrośliśmy, ale zachował charakterystyczny wygląd. Oraz zapach. Aż zmiotłam ogonem powietrze szurając końcówką o pobliskie krzaki.
Lorem? – zawołałam w jego kierunku, niezbyt głośno, ale też słyszalniej niż mój normalny ton głosu by był.
Podeszłam nieco bliżej, łypiąc na niego zaciekawiona. Co tu robił? I czy w ogóle mnie pamiętał..?

: 21 sie 2017, 0:52
autor: Brzytwoskrzydły
A może się jednak przesłyszał? Wodził wzrokiem po okolicy jednak nikogo nie dostrzegł, patrzył w niebo i jego odbicie w tafli wody a nawet ponad nią. Może jego instynkty po prostu wariują po tym, jak zaspokoił sój głód? Czuł w sobie dziwne napięcie, jakby coś kazało mu stąd uciekać i zająć się czymś konkretnym. Tak, musiałby udać się do...Onyksa na naukę magii. W końcu mu to obiecał. Już miał zamiar odlecieć, przy okazji rozbryzgując wodę kiedy to usłyszał jak ktoś wypowiedział jego imię. Odwrócił się i zobaczył błękitną samicę, nieco młodszą od niego ale nieznacznie. Wyglądała jakby była pokryta lodem. Stał tak przez chwilę próbując sobie przypomnieć imię tego smoka. Przypomniał sobie. Tylko jeden smok próbował podstawić mu patyki pod tors. Lorem mile zaskoczony wksztusił z siebie
– Melodia?..! Ale się zmieniłaś! Masz więcej lodowatych akcentów na sobie
Uniósł delikatnie w górę i na boki swoje odstające i ruchome łuski oraz kolce, zauważając że nawet mowa jej się poprawiła
– Nie masz już problemów z mową?
Zapytał nieco zadziornie.

: 21 sie 2017, 1:08
autor: Aria Negacji
Bałam się, że mnie nie zauważył. Albo po prostu nie chciał rozmawiać. Obie opcje były równie niesympatyczne, ale adept w porę się odwrócił. Przechyliłam pyszczek. Nie pamiętał..? Dałam mu moment i jak widać się to opłaciło. Powiedział moje imię i chyba nawet coś miłego dodał. Grzmot powinien się od niego uczyć jak docenia się prawdziwe piękno.. ale czego spodziewać się po Ziemniaku bez perspektyw!
No.. troszkę urosłam. Tyle się działo przez ostatnie księżyce.. – westchnęłam i usiadłam z wrażenia.
Skrzywiłam się potem. Czy oni wszyscy musieli to podkreślać, nie mogli zachować tego dla siebie? Wymownie spojrzałam na swoje łapy.
Jak widać. – Odpowiedziałam z przekąsem.

: 21 sie 2017, 1:19
autor: Brzytwoskrzydły
Adept nadal stał w wodzie i nieco się wyszczerzył, ale tak drapieżnie, jak ta spojrzała na swoje łapy. Jemu tam to nie przeszkadzało, w sensie brak przednich kończyn, nawet wydawało mu się łatwiej z nimi wszystko robić bo przednie i tylne to by się pomgły poplątać. A zwłaszcza przy polowaniu. W lesie. Jak go uczył Onyks, nie żeby Loremowi szczególnie podobała się ta nauka. Kiedy Melodia usiadła on wyszedł z wody i powoli ją okrążył, uważnie przyglądając się jej ciału. Sam po chwili usiadł, oddalony od niej o tyle by nie ingerować w jej przestrzeń osobistą, ani ona w jego. Chwilę posiedział tak w ciszy, patrząc na srebrzystą taflę wody. Czuł się dziwnie....Nie potrafił tego opisać. W końcu popatrzył na bok a potem na Melodię i powiedział
– To z jakiego w końcu stada jesteś? Ja ostatnio zmieniałem imię na Tnący Kolec, chociaż i tak przekazałem wszystkim aby nazywali mnie Lorem

: 21 sie 2017, 1:24
autor: Aria Negacji
Dziwnie się czułam gdy mnie tak oglądał jak kawałek mięsa przed zjedzeniem. Dzieliła nas spora odległość. Każdy inny smok by mnie już zaczepiał, a zwłaszcza Grzmot. Od razu mnie przewracał i się naigrywał z mojej niezdarności. Ciekawe jakby zareagował na moje rezultaty z wyprawy!
Wody. Mianowali mnie przedwczoraj klerykiem. – Uzyskał odpowiedź raczej obszerniejszą niż jego pytanie. – Teoretycznie jestem teraz Oszronioną Łuską, ale i tak mówią do mnie Melodia..
Tnący Kolec. Ciekawe. Pewnie też wziął to z aparycji bo żadne z nas nie przejmowało się tym duchowym biadoleniem o duszy i wewnętrznych przemianach..
Planujesz być łowcą czy wojownikiem? – spytałam, z góry skreślając medyka i piastuna.

: 21 sie 2017, 22:40
autor: Brzytwoskrzydły
Loremowi co chwilę drżały skrzydła i końcówka ogona, czasem spoglądał na boki jakby czegoś wypatrywał. Nie mógł zrozumieć dlaczego tak się zachowywał. A więc Melodia jest ze stada Wody? Samczyk dyskretnie nieco mocniej jej woń, rzeczywiście to był ten zapach. Może wcześniej po prostu się nie przyłożył i nie wyczuł tego
– Kleryk? W sensie chcesz być uzdrowicielem?
On nawet nie myślał o tej funkcji, jakby miał widzieć te chore albo zakrwawione smoki...To trochę mu się robiło niedobrze.
Popatrzył trochę zdziwiony na nią kiedy zapytała się, co on chce robić dla stada. Tak ogólnie. Zatrząsł głową na boki a łuski i kolce zaszeleściły
– Ani tym ani tym. Na początku coś myślałem o Piastunie ale dużo rzeczy mnie irytuje i to raczej nie dla mnie. Maddara mnie ciekawi ale jeszcze nie miałem szans jej poznać ani używać. Wydaje się jednak, że nie ma ona ograniczeń w tym co można zrobić. Onyks nawet mówił mi w głowie za jej pomocą a nie otwierał pyska
Szturchnął zaczepnie jej bok swoim skrzydłem
– A co?

: 22 sie 2017, 9:57
autor: Aria Negacji
No.. tak – potwierdziłam. – Mój tato nim jest, a Woda od wielu, wielu księżyców ma i pusty skład ziół, i brakuje jej własnego uzdrowiciela. Moje rodzeństwo woli walczyć, a inne smoki polować.. chyba jestem ich jedyną nadzieją. – Zaśmiałam się niby to rozbawiona, ale jednak dało się słyszeć zalążki stresu.
Na szczęście mało co w życiu mnie obrzydzało, byłam też raczej odważna więc nie bałam się widoku rannych lub chorych smoków. Ktoś musiał to robić.
Piastun.. Nie miał do tego takiego zapału jak Shadows, więc chyba nie powinien nim być. Za to o maddarze wypowiadał się w taki sposób.. ja wiem? Zafascynowany? Przypatrywałam się wywernie do momentu w którym szturchnął mnie skrzydłami. Zachwiałam się na boki. Znów odleciałam myślami.
Tak z ciekawości.. spotkałam jednego adepta z ziemi, aspiruje na Wojownika. Straszny palant, ciągle mi dokucza i próbuje pokazywać swoją wyższość siłą fizyczną.. – skrzywiłam się mimowolnie. – Wiesz, mój ojciec długo i intensywnie mnie przygotowywał do wyprawy, uczył między innymi precyzyjnego posługiwania się maddarą. Jeżeli byś chciał.. to mogłabym.. no wiesz.. – opuściłam pyszczek z zawstydzenia, a końcówka ogona mi zadrżała.
Może nie powinnam tego proponować. Sama byłam żółtodziobem.

: 22 sie 2017, 21:11
autor: Brzytwoskrzydły
Czyli Melodia chce w ten sposób pomóc stadu i to tak dosłownie. Lorem raczej nie brał na poważnie "pomaganie stadu" a przynajmniej nie teraz. To było skomplikowane spojrzenie na całą sytuację, nie mógłby tego dokładnie wytłumaczyć
– A jak zostanę ranny to byś mnie uleczyła?
Samiec zawarczał cicho, kiedy samica wspomniała o czerwonym smoku który jej dokucza. Zapragnął zaatakować tego smoka prosto w pysk swoimi pazurami albo pyskiem. Aż się zdziwił swojej reakcji, szybko zdał sobie sprawę ze swojej groźnej miny i szybko się otrząsnął
– Jak on ma na imię?
Zapytał. Kiedy skończyła mówić od razu wiedział co miała na myśli, wstał po czym...delikatnie trącił ją pyskiem w ramię. Uniósł nieco wyżej swoje kolce i łuski po czym powiedział
– W sensie...Nauczyć mnie magii...? Tak! Tak pokaż mi jak to zrobić!
Było widać że bardzo chciał aby go pouczyła, zamachał wesoło ogonem i nastroszył się tak, że wyglądał jak tnąca kulka (xD)
– Od czego zacząć?

: 23 sie 2017, 0:21
autor: Aria Negacji
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Niby było logiczne, ale Ogień miał własnego uzdrowiciela. I do tego lepiej wyszkolonego..
Tak, jasne.. – powiedziałam, ale jakoś tak bez przekonania. – ... aczkolwiek Twoje stado ma dwóch zdolnych medyków. Lepiej polegać na ich doświadczeniu. – Poleciłam niechętnie.
Tego się właśnie obawiałam podejmując naukę. Że długo zajmie nim smoki będą mi ufać i przychodzić do mnie z ranami. Nie ważne ile serca i pracy wkładałam w naukę.. doświadczenie będzie dla innych priorytetem nad chęciami.
Zaskoczyła mnie jego reakcja na wzmiankę o Grzmocie. Może nie przepadał za stadem Ziemi..? Ponoć stosunki naszych stad wobec Ziemi i Cienia były raczej napięte..
Grzmot. Albo Krwisty Kolec. Po co chcesz wiedzieć? – łypnęłam na niego od boku podejrzliwie.
Nie podzielałam entuzjazmu Lorema. Bałam się, że nie jestem gotowa do nauczania innych. A jeżeli coś przekręcę? Teoria wydawała mi się troszkę trudniejsza od praktyki..
No.. um.. – podrapałam się przednią łapą po nosie zakłopotana. – Aby cokolwiek utworzyć przy pomocy maddary, i w ogóle zacząć nią władać, musisz zaczerpnąć energię ze swojego źródła. Każdy źródło ma gdzie indziej, u mnie są to torebki na podgardlu w których powstaje mój mroźny oddech. U mojego przyrodniego brata była to jego dusza. A jakiegoś tam smoka cień.. – wyjaśniłam, starając sobie przypomnieć słowa ojca.
Trąciłam go nosem w szyję i wskazałam miejsce przed sobą, co bym mu nie przeszkadzała i nie rozpraszała go podczas ćwiczenia.
Rozsiądź się wygodnie, zamknij oczy, wsłuchaj się w szum wody, w powiew wiatru. W naturę. Spójrz wgłąb siebie, wycisz emocje, przestań zwracać uwagę na to, co dzieje się dookoła do momentu aż je odnajdziesz. Nie spiesz się, początkowo trudno jest się wyciszyć i skupić tylko na tej jednej rzeczy. Mi zajęło to parę godzin siedzenia bezczynnie. – Starałam się mówić zrozumiale i używać słów podobnych do tych którymi operował mój tato.

: 23 sie 2017, 22:47
autor: Brzytwoskrzydły
Nie odpowiedział jej na pytanie dotyczące Grzmotu, okazało się że on znał tego smoka. Może nie dobrze, jednak spotkał go raz i racej nie zapajali do siebie jakąś większą, pozytywną znajomością czy coś w tym stylu.
" Jak jeszcze raz mi powiesz, że cię drażni to chyba mu łeb urwę"
Pomyślał sobie zły, jednak nie dał po sobie tego poznać a cała frustracja szybko minęła. Na jakiś czas oczywiście.
Stanął więc tam gdzie wskazała mu Oszroniona, by po chwili przystąpić do nauki. Wysłuchał jej uważnie i zamyślił się na chwilę po tym, jak powiedziała o źrodle. Inna sprawa, że nie wiedział o czym mówi kiedy wspomniała o mroźnym oddechu. Może to też coś związanego z magią? Tak czy inaczej Lorem kiwnął głową na znak, że zrozumiał co ma teraz zrobić. Lorem zawsze słuchał wiatru, przecież to był jego żywioł i codziennie starał się go poznawać. Zamknął na chwilę ślepia i wyciszył się a przynajmniej starał się. Powoli wypuszczał z siebie zbędne emocje jakie szastały nim, kiedy spotykał się z Oszronioną. Nie przyszło mu to łatwo....
– Mmm...Daj mi chwilę
Wymamrotał pod nosem i otworzył oczy, odwracając się tak, że widział teraz horyzont a wiatr przyjemnie muskał jego ciało. Łuski na głowie i szyi falowały rytmicznie a on szukał swojego źródła, nie mając w głowie ani jednej myśli a wyraz pyska stał się niespotykanie (jak na niego) spokojny. Starał się odnaleźć to uczucie, że czegoś w sobie szuka ale nie potrafił się do końca przełamać. Nie chciał szukać w sercu ani innych narządac wewnętrznych, on czuł że ma to gdzieś blisko. W jednej chwili jego kolce i łuski stanęły na sztorc, ocierając się o siebie i wydając charakterystyczny dźwięk. Loremowi zwężyły się źrennice i oczami wyobraźni, która z dnia na dzień stawała się tak naprawdę coraz bujniejsza w nim, zobaczył jak dużo niebieskiej energii zbiera się właśnie w jego ruchomych łuskach i kolcach. Po chwili zawahania powiedział
– Chyba udało mi się zneleźć. Co teraz?

: 24 sie 2017, 13:04
autor: Aria Negacji
Mógł zawsze zapytać. Milczenie uznałam za zgodę, a więc i ja zamilkłam. Siedziałam w ciszy i dałam Loremowi tyle czasu ile potrzebował. Końcówka ogona drżała co jakiś czas, z jakiegoś powodu obecność tego adepta wpływała na mnie zupełnie odwrotnie niż, chociażby, obecność Grzmota.
Coś się działo z ognistym. Jego ciało jakby się zmieniło, przynajmniej zewnętrznie. Czy on właśnie postawił swoje kolce na sztorc? Czyżby one były jego źródłem? Łał, będzie musiał mieć niesamowicie łatwo. Cały w nich był, na całym ciele miał źródło maddary?
Trzymaj się tego uczucia, nie daj się zanadto rozproszyć. Niech przepłynie dalej przez Twoje ciało. Potem spróbuj coś stworzyć. Coś prostego, jak na przykład kamień lub coś jego pokroju. Wyobraź go sobie. Jego twardość, kształt. Maddara nie lubi pustki, Lorem. – Pouczyłam go tak, jak mój ojciec mnie. – Musisz pamiętać o każdym szczególe gdy coś tworzysz. Zapachu, twardości, rozmiaru, wpływu otoczenia na to, na przykład wiatru..
Przyjrzałam się mu wnikliwiej.
Spróbuj. Nie spiesz się, może Ci nie wyjść za pierwszym razem.

: 24 sie 2017, 23:33
autor: Brzytwoskrzydły
To wrażenie czucia maddary było dziwne, jakby czuł na swoich kolcach (póki co te ruchome kolce i łuski ma tylko na głowie jak wskazuje avatar)i łuskach, oczywiście tylko tych ruchomych, świeżość i chłód z miętowym odczuciem. Czyli podsumowując to co powiedziała Oszroniona, musiał teraz dobrze sobie coś wyobrazić a potem...Maddara sama zadziała? Może tak, może nie zaraz z resztą się przekona. Lorem długo się nie zastanawiał co sobie wyobrazić.
W jego umyśle pojawił się zarys pióra, na razie nie miał on innych cech prócz delikatnego kształtu. Jego boki były postrzępione na całej długości ciała. Pióro jak pióro, szerokie i rzadsze na dole, gęste i zwężające się na górze. Miało ono długość czterech szponów, natomiast ten ''rdzeń" z którego wyrastały włoski piórka miał długość pół łuski w najwęższym miejscu a w największym około jednej i pół łuski. Nadał mu kolor – rdzeń był czarny jak smoła, połyskujący w słońcu a włoski były błękitne jak najbłękitniejsze niebo w środku dnia. W dotyku pióro było gładkie, jego waga natomiast...była bardzo mała. Tak mała, że lekki wiatr bez trudu pchnął go w górę. Mały żuk dałby radę unieść to pióro. Lorem spojrzał w miejsce przed swoimi łapami, chciałby aby tam się pojawiło pióro ale...Nic. Trzymał owy obraz w głowie oraz zachochowywał odczucie madddary w sobie. Nieco zawiedziony powiedział
– I co teraz? Mam już gotowe pióro w głowie i nic się nie dzieje

: 25 sie 2017, 10:09
autor: Aria Negacji
Zbaraniałam. W moim przypadku to zadziałało, a tutaj wyglądało, że mamy bubla. O rety. Co teraz? Myśl, myśl, co mogło pójść nie tak? Przechyliłam lekko głowę w lewo.
Pamiętaj, aby przekierować maddarę ze źródła do Twoich ramion lub innej części ciała która ma kierować maddarą, to ważne. Dla mnie to były na początku przednie łapy. W naszych organizmach znajdują się kanały przez które ona przepływa. – Powiedziałam. – Potem będziesz mógł korzystać z maddary pełnowolnie, bez konieczności operowania ciałem. Mój ojciec tak potrafi, ja trochę też.
Mówił o piórku, tak? Bez większego problemu wyobraziłam sobie sowie pióro, wszak z Hansel miałam do czynienia na co dzień. Było długie na półtorej szpona, grube na pół łuski. Gładkie i przyjemne w dotyku, a waga wręcz znikoma. Jeden podmuch wiatru zdołałby je zabrać z mojej dłoni. Maddara powoli kształtowała ten twór, który co prawda nie musiał być tak idealny w szczegółach jak ten do którego dążył Lorem. Chciałam mu tylko zwizualizować jak to wygląda, może w jakimś stopniu pomoże to adeptowi?
Skup się. Nie rozpraszaj się rozmową – dodałam, bo może to lub inne poboczne myśli go blokowały przed uwolnieniem maddary ze swojego ciała.

: 03 wrz 2017, 21:42
autor: Brzytwoskrzydły
Lorem oddychał spokojnie, tak się rozluźnił i jednocześnie skupił, że delikatnie otworzył paszczę i oddychał przez nią równo z nozdarzami. Cały czas nie opuszczał tego czucia maddary, ciągle też widział oczyma wyobraźni piórko i zapamiętywał jego wszystkie atuty oraz gdzie ma się pojawić. Popatrzył na piórko od Oszronionej, skoro ona potrafi to on musi to potrafić zrobić! Skupił się uważnie i przelał cząstkę maddary ze źródła do przedniej części tułowia. Po czym maddara sama przepłynęła i po chwili pojawiło się błękitne pióro. Lorem zadowolony zbliżył pysk do niego, po czym dmuchnął lekko w pióro które wzbiło się w górę. Zadowolony jeszcze bardziej nastroszył się i powiedział
– Czy tak to miało być?