Strona 15 z 26

: 01 lis 2019, 20:24
autor: Ruda Ciocia

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Jakby jedno z poprzednich spotkań nie nauczyło go że lepiej nie łazić w ciemne miejsca, kiedy to wokół grasują uciekinierzy Aterala. Zaliczył jeden prawie-zawał dzisiaj, potem jakoś się tak rozmówił i.. Na dzisiaj koniec wrażeń! Mimo wszystko, kiedy tak leciał już do obozu Plagi, coś błysnęło mu na dole.. A chciwy umysł zaśmiał się brutalnie, żądając od Cielska żeby zaraz zleciało ono na grunt i sprawdziło czy to czasem nie jest jakiś kamień szlachetny. A jeżeli nie kamień, za który można coś kupić czy co wymienić.. To może być taki z którego będzie się dało zrobić ciekawe kolczyki!
Piastun starał się to jakoś zignorować.. Jednak po dłuższej chwili jedynie mruknął niezadowolony i zniżył lot.
Lądowanie miał lekkie a lekkie łapy ledwo dotknęły gruntu podziemnej jaskini, ślepia już zaczęły wypatrywać co to to zachęciło go swoim błyskiem.

: 01 lis 2019, 20:43
autor: Spojrzenie Mroku
Heulyn? -padło pytanie gdy tylko Burek dotknął łapami ziemi. Jednak wokół nikogo nie było. Ba, to mało powiedziane. Wokół zapanowała nienaturalnie gęsta cisza. Burek mógł wręcz usłyszeć nie tylko swój oddech ale też bicie serca. Było już ciemno, a księżyc tylko nieśmiało oświetlał wejście do groty gdzie teraz znajdował się północny.
To ty? -padło kolejne pytanie. Tym razem Burek mógł stwierdzić że dochodzi z jego prawej strony. Obejrzał się i... zobaczył że tuż przy nim stoi widmo smoka o ciemnoniebieskich łuskach i pierzastych skrzydłach. Ten patrzył się na niego z wyraźnym zaciekawieniem i nadzieją w jednolicie srebrzystych ślepiach.
Rzucony nagle w świat żywych Spojrzenie szukał czegoś znajomego. Niby te same tereny, ten sam świat, a wszystko było takie... obce.

: 01 lis 2019, 21:00
autor: Ruda Ciocia
Ahhh no i znów dał się nabrać! Żadnych kamorów tutaj nie było, co za oszukaństwo! Ale zaraz.. Co to był za głos?
Odwrócił się od razu i.. Cóż, wyglądało na to że trafił na kolejną zjawę! Nie zdał sobie oczywiście z tego od razu sprawy.. Jednak to imię, które usłyszał? Czyżby kolejna rodzina, która uciekła z objęć Aterala? Cholera jasna, to aż niesamowite że miał on tutaj aż tylu krewnych! Wow!
– Nie Heulyn. Sam chciałbym ją poznać, jednak tak trochę się babuszcze zmarło. Na wojnie. – powiedział z lekkim śmiechem, szukając sylwetki którą na dobrą sprawę zaraz znalazł. Zlustrował ją ślepiami.. Tym razem nie były to złowieszcze, złote łuski. Uff, serce może spać spokojnie..
– Z kim mam przyjemność tym razem? – zagaił zainteresowany, kłapiąc na zadku. Coraz ciekawsza była ta "Noc Duchów".

: 01 lis 2019, 21:29
autor: Spojrzenie Mroku
Parsknął zirytowany. To nie była Heulyn? A taka pod... Chwila co?!?
Zginęła na wojnie? Babcia? O czym ty... -powiedział jakby zdenerwowany tymi informacjami. Pokręcił gwałtownie łbem i spojrzał się podejrzliwie na piastuna uważnie lustrując go wzrokiem. Nie miał ochoty na odpowiadanie, za to miał cholerną chęć zadawania pytań. Obszedł go dookoła uważnie mu się przyglądając. Tak to nie mogła być Heulyn, ona zdecydowanie nie była samcem.
Na jakiej wojnie? Kto to zrobił mojej córce? Jakieś smocze śmiecie z Życia? –zapytał wyzywającym głosem. Ale na tym nie skończyły się jego pytania. W pewnym momencie dotarło do niego druga część odpowiedzi Burka.
Chwila... Jak to babcia? Co? Ile czasu minęło? Czy ty jesteś moim prawnukiem?!? -nie no tego było już za wiele. Czemu tak długo go tu nie było? Czemu w ogóle tu był, powinien się zreinkarnować! Na dobrą sprawę gdzie był Majestat, czemu Antrasmer był sam? Czy w końcu był wolny? Fakt że rozumiał tak mało z tej sytuacji coraz bardziej go wkurzało. Pociągnął nosem. Coś wyczuł...
Skoro minęło tyle czasu to czemu pachniesz moim wujem? -zapytał się podejrzliwie. Cos mu tu bardzo nie pasowało.

: 01 lis 2019, 21:42
autor: Ruda Ciocia
Nie dostał odpowiedzi a wręcz wywołał w zjawie jakieś.. Zirytowanie.
To był najwyraźniej jakiś.. Stary duch. Chociaż po części wyjawił się już, kim jest. Burdig spieszył z wyjaśnieniami, od początku.. Nie spuszczając wzroku z Pradziadziusia.
– Tak, na Wojnie. Heulyn to była moja babka, więc tak jestem Twoim.. Prawnukiem. Co za spotkanko! – zaśmiał się, jednak zaraz znów spoważniał – Zabili ją.. Wodni. Z tego co słyszałem. Moja matka miała wtedy jakieś dwanaście, trzynaście księżyców więc zbyt dużo Ci o niej nie powiem. Raz pokazała mi jej iluzję i wiem jak wyglądała.. Po niej mam grzywę, kolor ślepi.. Więc nie dziwie się Dziadziu że się pomyliłeś. Wydaje mi się jednak, że skoro mówisz o jakimś Życiu to minęło w cholerę czasu. – stwierdził z uśmiechem. Nawet nie miał pojęcia że było coś takiego przeca! Zaś na ostatnie stwierdzenie.. Karuzela kazirodztwa się kręci, woohoo!
– Hm. Chodzi Ci o Kheldara? Cóż, podobno wrócił się w nowym wcieleniu ale nie wnikałem.. A czemu nim pachnę.. Lubimy się. – wyszczerzył zabawnie kiełki ku zjawie.. Zapowiadała się mila pogawędka!

: 01 lis 2019, 22:17
autor: Spojrzenie Mroku
Wszystko powoli zaczynało się powoli wyjaśniać więc i Antrasmer nieco się uspokoił. Zabolała go jednak wieść o śmierci swojego dziecka. Nie spodobała mu się ta myśl. Zwykle jego pisklęta umierały bardzo, bardzo młodo. Heulyn była jego jedynym życiowym sukcesem.
Och Woda? Czyli życie się rozpadło? -rzekł z uśmiechem my zakamuflować chwilowy smutek. Jednak fakt że wiedział że od zawsze miał rację do tych słabeuszy wybierających sobie idiotów na przywódców naprawdę dał mu dużo satysfakcji. Nie żeby nie wiedział od zawsze że tą rację ma.
Nie jestem żadnym dziadkiem -zaprotestował dziadek. Nie podobał mu się ten termin, nieważne jak bardzo był prawdziwy. Za życia nigdy nie był dziadkiem, a teraz nagle ma być pradziadkiem? Idiotyzm!
Jakby ktoś chciał to jego w żaden sposób nie mógłby się go pozbyć. Wielki czarnuch, nawet śmierć mu nie przeszkadza! -rzekł szczerze rozbawiony. O rany, tyle czasu minęło,a ten ciągle sobie tutaj łaził.
Uwierz mi takie odrodzenie się jest lepszą z dwóch opcji na stały powrót. Kiedyś dzieliłem ciało z jeszcze starszym "ja" To był koszmar, tylko taki z którego nie można się obudzić. -podzielił się z Burkiem. Jako że był potomkiem Anta, ten od razu traktował go jak kogoś bliskiego.– Ale nieważne. Co z Cieniem, co się wydarzyło? Masz dużo sióstr i braci? Stryjów, wujów, cioci? Ile dzieci miała Heulyn?

: 01 lis 2019, 22:49
autor: Ruda Ciocia
– Najwyraźniej.
Odpowiedział bo.. Chyba logiczne, skoro nie było takiego stada to raczej się ono rozpadło. A dziadek to taki.. Wygadany był! Nie ma co! Kiedy zaprotestował na nazywanie go "dziadkiem", zaśmiał się jedynie a śnieżnobiałe kiełki pokazały się wrednie, iskierki uszczypliwości zaś zatańczyły w ślepiach Północnego. A na stwierdzenie o Szydercy wybuchnął śmiechem.
– Ohh więc widzę że ta jego dusza ma w cholerę lat! Cóż, zawsze mnie ciągnęło do starszych.. – stwierdził, wzruszając barkami. W sumie Kheldarek jak na takiego dziadka stulecia był dosyć.. Sprawny. Chociaż dusza pradziadka wyglądała dużo młodziej to prawda była taka iż każde ciało kiedyś się zużyje.. Nawet jego własne.
– Współczuje, musiało być to uciążliwe doświadczenie. Ja osobiście chyba nie chciałbym się odrodzić w jakimś innym ciele.. Oh a co Cienia! Kryje się teraz pod nazwą Plagi i właśnie Kheldar stoi na skałce Wodza. Co do rodziny babki Heulyn.. Musze Cię zasmucić ale nie wiem, miała podobno od cholery dzieciaków ale czy ktoś jest żywy poza mną, szczerze wątpię – Może poza tymi terenami, tutaj jedna nikogo nie spotkałem. Wśród Cienistych nie ma, w innych stadach też ni widu ni słychu. Teraz jest.. Dobrze. Przybyłem tutaj niedawno, nie jestem jakoś dobrze zaznajomiony z obecnymi czasami.. Mamy dużo pisklaczków. – zarechotał na koniec. Mała gwardia zarazków!

: 02 lis 2019, 14:45
autor: Spojrzenie Mroku
Oczywiście że Kheldar jest przywódcą. Ona zawsze nim był, niemalże przez całe życie Khurana, nie licząc momentu gdy był nim jego ojciec. Spojrzenie wywrócił ślepiami. Chyba dobrze że nie wiedział jaka była do tej pory alternatywa dla rządów Kheldara... chociaż ze swojej córki byłby wyjątkowo dumny.
Och, rozumiem... -odparł gdy usłyszał o dość niewielkiej liczbie swoich potomków. Czy jego linia była przeklęta? Czy wszystkie smoki musiały ginąć wcześnie? No ale coś przetrwało, dowodem był Burek.No i on miał dzieci! Mimo że był z Kheldarem? co tu się działo? Ach, nieważne, interesowanie się co się dzieje w strefie romansów stryja mogło wypaczać mózgi. Lepiej tego nie analizować.
Jednak jedna rzecz przyciągnłęa jego uwagę.
Plaga? Po jaki kij się tak nazywaliście? Te wszystkie idiotyczne stereotypy... przyznaliście im rację?!? -warknął podniesionym głosem wyraźnie zły. Przez pół życia był gnębiony z powodu swojego pochodzenia i walczył by wszyscy się od nich w końcu odwalili. A teraz akie coś. Fantastycznie.
Jak ty się w ogóle nazywasz? -Zapytał się w końcu piastuna

: 03 lis 2019, 0:38
autor: Ruda Ciocia
Wyglądało na to że Spojrzenie jako-tako nie przyglądał się historii Cienia czy raczej jego teraźniejszości.. Ale przecież Chochlik sam zbyt dużo nie wiedział – Żył z dnia na dzień, niezbyt rozgrzebując przeszłość.
Podniósł zdziwione brwi i odsunął się lekko w tył.
– Ejże, nie patrz tak na mnie. Kiedy tu przybyłem to była już Plaga. Nie wiem kto to tak przemianował nawet, nie wnikałem. – rzekł z rozbawieniem, wpatrując się w Zjawę. Chociaż.. Sam się często zastanawiał czemu nie zostali przy starym nazewnictwie. Dobrze, cała idea odrodzenia była dobra jednak.. No po co to zmieniać, skoro w sercu i tak wciąż jest to Cień?
– Burdig. Burdig Zmysłowy a dla innych stad Chochlik Miłości. Jestem Piastunem i zajmuje się wysypem piskląt. – przedstawił się, nie kryjąc rozbawienia i lekko kiwnął łbem w geście lekkiego skinienia. No ale co to to! Duch najwyraźniej nie miał manier bo w dalszym ciągu Burek nie poznał jego miana!
– A Twoje miano pradziadku? Nic o Tobie nie słyszałem!

: 03 lis 2019, 13:50
autor: Spojrzenie Mroku
Tłumaczenie się Burdiga skwitował parsknięciem. Nie wiedział? To brzmiał jak duża zmiana dla stada, więc jak mógł nie wiedzieć? Ach, nieważne, nie będzie teraz napastował z tego powodu swojego prawnuka. I tak dobrze że zza bariery powrócił do Cienia, to dobrze o nim świadczyło.
Jednak kolejna wypowiedź sprawiła że otworzył szerzej oczy w geście zdziwienia i rozbawienia.
Chochlik miłości? Zmysłowy? I czym do cholery jest piastun? Zajmujesz się bachorami? Przecież to zadanie ich opiekunów. -stwierdził lekceważąco. Nie brzmiało to zbyt imponująco. Niańka? Kurde kiedyś coś takiego zostałoby wyśmiane... za czasów kanibalizmu, wzajemnej niechęci i tak dalej. Może... może jednak coś zmieniło się na lepsze?
Jestem Antrasmer, Spojrzenie Mroku, łowca Cienia, syn jego pierwszego przywódcy, pierwszy Cienisty wykluty na tych terenach -przedstawił się z całkiem sporą ilością dumy w głosie.

: 26 gru 2019, 11:59
autor: Spuścizna Krwi
Rakta nie była smokiem jaskiniowym, ale od pewnego czasu upodobała sobie właśnie jaskinie. Może w ich ciemnościach jej własny mrok wydawał się mniej czarny?Nie wiedziała, jednak to właśnie ku kolejnej jaskini "do zwiedzania" udała się Rakta. Jej białe łuski wydawały się w mroku blada plamą, ledwie widoczną przy odrobinie światła wpadającego z zewnątrz. Delikatny impuls mentalny, jaki wysłała do pewnego smoka był zaproszeniem, a jednocześnie prośbą. Bo Raka staczała się w otchłań i bała się, że nigdy się z niej nie wydostanie. A on zawsze był jej podporą, jeszcze w Ogniu. Tylko czy odpowie? Czy przyniesie jej głowy? Nie, nawet bez głowy ucieszy się na jego widok.
Ale czy odpowie?

: 26 gru 2019, 16:11
autor: Poszept Nocy
Świeży, miękki śnieg przyjemnie zaskrzypiał pod czterema parami łap które wylądowały nieopodal Jaskini. Kontrastowa para – niemalże czary smok i biała gryfica – odpowiedzieli na wezwanie Wojowniczki Plagi. Prawie, bo wezwany został Poszept. I to on skierował się prosto do groty, a Brzask zajęła się sobą na zewnątrz, ciesząc się z wszechobecnego białego puchu.
Oczywiście, że odpowiedział na wezwanie. I gdy tylko znalazł się w środku, a wzrok jego srebrnych ślepi spoczął na mało widocznej w półmroku smoczycy, ciepły uśmiech rozciągnął jego pysk. Drobny śnieg utrzymywał się na jego gęstym, miękkim zimowym futrze. Widocznie wziął sobie do serca słowa Spuścizny Krwi na ich ostatnim spotkaniu. Pióra były lśniące, futro aksamitne, a spojrzenie widocznie ucieszone widokiem smoczycy.
– Obawiam się, że jeszcze nie mogę obdarować Cię moimi zdobyczami. Ale będzie ich więcej, w zamian za to że musiałem wezwać pomoc do ekimm które chciały pozbawić mnie zadu. – Odezwał się pogodnie do Wojowniczki, ruszając śmiało w jej kierunku.

: 26 gru 2019, 17:43
autor: Spuścizna Krwi
Usłyszała skrzypienie śniegu pod czyimiś łapami. Dwa osobniki... Ale jeden z nich – czy raczej jedna – pozostała przy wejściu. Na tle światła mignęła jej sylwetka gryficy, przysłonięta przez znajomy kształt. Złote ślepia, które wydawały się puste na moment rozbłysły. Gdzieś na ich dnie rozbłysło ciepłe uczucie szczęścia. Jednak przyszedł.
Sama nie wiedziała, że może się tak czuć. Czy to dlatego, ze tak długo towarzyszyła jej pustka? Ciemność, której nie mogły rozproszyć słowa nikogo z Plagi? Zresztą, chyba nikogo w ogóle? Osiadła na jej duszy jak smoła, przykrywając wszystko, pochłaniając... Ją. Chwilę stała w milczeniu, przyglądając się zbliżającemu samcowi. Wyglądał zdecydowanie lepiej niż ostatnio. Nie miał dla niej głów... A czy miało to teraz jakieś znaczenie? Rakta w kilku susach znalazła się tuż przy Poszepcie, wychodząc mu na przeciw. Bez słowa wtuliła pysk w jego miękkie futro, opierając głowę pomiędzy jego skrzydła. Jak kiedyś, gdy widział ją bezbronną. W sumie jako jedyny widział ją w naprawdę złym stanie. Teraz czuła się podobnie. Może nie bezbronna, ale... Słaba. Nienawidziła czuć się słaba.
Pozwól mi tak zostać... Tylko na chwilę – wyszeptała w ciepłe, chociaż częściowo pokryte śniegiem futro. Zaciągając się zapachem, który z nieznanych jej przyczyn zawsze ja uspokajał. Pachniał bezpieczeństwem.

: 27 gru 2019, 14:15
autor: Poszept Nocy
Reakcja Rakty zaskoczyła go. Zawsze była uosobieniem siły, nawet jeśli ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Zraniona przez Perłę pozwoliła Poszeptowi Nocy na opiekę nad sobą tylko dlatego, że nie była w stanie sama odejść.
Teraz jednak, nim zdążył mrugnąć, pomknęła w jego stronę i wtuliła się w jego futro. Dotyk smoczycy na moment pozbawił go tchu, a Piastun szybko zerknął po Wojowniczce, sprawdzając czy nie jest ranna. Przynajmniej fizycznie.
Powoli oparł pysk na jej barku i przytulił Wojowniczkę, pozwalając jej zatopić się w jego gęstym futrze.
– Nigdzie się nie wybieram. – Zapewnił ją łagodnie, rozstawiając lekko łapy by wygodnie było się jej opierać.
Jak zawsze pytania kłębiły się pod jego czerwonymi rogami, ale nie mącił ciszy w grocie. Nie zadawał pytań, oferując jedynie ciche i pewne wsparcie. Jeśli Rakta zechce się mu zwierzyć, zrobi to w swoim czasie. Jeśli nie – był szczęśliwy mogąc jej pomóc w jakikolwiek sposób.

: 27 gru 2019, 15:57
autor: Spuścizna Krwi
Cóż, była uosobieniem siły, bo nie chciała pokazywać swojej słabości. Chyba tylko on widział ją całkiem bezbronną. Wtedy, w jego grocie, gdy nie mogła się ruszać i nawet mówienie sprawiało ból. I starała się to kontynuować, nie otwierając się całkowicie nawet przed Mahvran czy Eurith.Dlaczego zatem czuła, ze przy Akaerze mogła przez chwilę przestać udawać silną i po prostu zanurzyć się w jego futrze? no tak.
Bo należał do niej. I tylko do niej, cokolwiek by sobie o tym myślał. Pewnie nawet nie wiedział, że już uznała go za swoją własność.
Sympatia Rakty miała swoją cenę.
Tkwiła tak nieruchomo, pozwalając jego woni zagłuszyć wszystko inne. Przymknęła oczy, spychając mrok swojego serca trochę głębiej. Niewiele, nigdy się go nie pozbędzie... Chronił ja, tak samo jak jej łuski.
Pień Opatrzności mnie zabiła, wiesz? Umarłam, tak na amen. Mahvran próbowała mnie ocalić, ale moje serce stanęło, a dusza opuściła ciało. Czy to nie ty mi mówiłeś, co dzieje się ze smokiem po śmierci? – zaczęła, bo przecież to był początek upadku jej duszy. Ciało umarło, duszę zabił Burdig.
A potem wróciłam. Ale wszystko było takie inne. Jakieś ciemniejsze. A ja byłam taka słaba... Jak wtedy, gdy byłam pisklęciem, które nie mogło obronić się nawet przed kimś takim jak Perła – umilkła na moment.
Czy odtrąci ją, gdy dowie się, co zrobiła? Jej serce ścisnęło się na moment. Nie żałowała tego, co zrobiła. Cieszyła się z tego. Ale co jeśli i on ją odtrąci? Nie, chyba aż tak słaba nie była?
Mahvran pomogła mi uzbierać kamienie, żebym mogła odzyskać siły. Bez tego nie mogłabym wrócić. Nie chciałabym, aby ktokolwiek widział mnie taka słabą... Wiesz o tym najlepiej. Nie powiedziałam nawet nikomu... Dopiero potem. Zabiłam Pień Opatrzności. Strzaskałam jej czaszkę, a ona umarła zanim zdążyłam wezwać Uzdrowiciela. I nie wstawała, więc zabrałam jej głowę. Jednak okazało się, ze była przyjaciółką Burdiga – wymawiając to imię nie mogła ukryć nuty obrzydzenia i nienawiści. Odraza, jaka czuła do tak zwanego Piastuna była nawet większa niż ta, którą czuła do Wiecznej Perły.
To Piastun i partner naszego przywódcy. I nagle wszyscy naskoczyli na mnie, że nie dbam o Plagę, bo nie obchodzi mnie, co poczuje Burdig, gdy dowie się o śmierci swojej przyjaciółki – zamilkła. Tak, obrywanie głów było dobre. Ale dlaczego wszyscy wymagali od niej, żeby liczyła się z jego uczuciami, skoro nikt nie liczył się z nią?
Gorycz, jaka odczuwała i ból, jaki łamał jej kości był wyraźnie wyczuwalny w jej głosie i postawie. Mięśnie, które rozluźniły się przy jego futrze znów się napięły, jakby szykowała się na kolejny lincz.
Bo w końcu wszyscy, którym ufała odwracali się od niej, prędzej czy później.

: 02 sty 2020, 19:23
autor: Poszept Nocy
Bliskość Rakty była niespodziewaną, ale wyjątkowo przyjemną odmianą. Oczywiście był świadomy tego że spowodowały ją przykre przeżycia, jednakże doceniał każde uderzenie serca – a słyszał teraz dwa.
Należał do niej. Podświadomie już odkąd zobaczył ją na ziemi, w błocie, osłabioną fizycznie ale tak silną duchem. Wiedział, że napędzała ją wtedy nienawiść do Wiecznej Perły, ale wierzył w to że potrafiła podejmować sprawiedliwe decyzje. Oczywiście wtedy była jedynie pisklęciem, a Akaer jedynie dbającym o nią, przejętym jej losem Piastunem. Ale już wtedy oddałby za nią życie. Ich rozmowy się nie skończyły, a każda była przyjemnym wyzwaniem dla jego niespokojnego i ciekawego umysłu.
Potarł delikatnie brodą pomiędzy łopatkami smoczycy i chyba nawet zamierzał coś powiedzieć gdy usłyszał jej pierwsze słowa. Ból, niczym lodowy kolec, przeszył jego serce na wieść o tym że wtulona w niego smoczyca zginęła na arenie. Postąpił krok do przodu, mocniej przytulając Wojowniczkę Plagi.
– Dziękuję Nieśmiertelni za zwrócenie nam tej pięknej i silnej duszy. – Wymruczał cicho, nieświadomy że powiedział to na głos. Cicho i niewyraźnie, bo z nosem w łuskach Wojowniczki, ale wciąż.
Piastun odetchnął ciężko, trawiąc powoli słowa Rakty. Czuł jakby to Pień Opatrzności – kimkolwiek by nie była – raniła jego, a nie smoczycę u jego boku.
– Zabicie innego smoka niesie za sobą konsekwencje, o których wszyscy musimy pamiętać podejmując walkę. – Zaczął powoli. Nieświadomie poruszał minimalnie łbem, pocierając pokrzepiająco żuchwą o bark smoczycy. – Jednocześnie stając do walki, nawet pomiędzy przyjaciółmi, musimy być świadomi możliwych ran. To Pień Opatrzności zabiła Cię jako pierwsza, a później zgodziła się na kolejną walkę.
Zmarszczył nieznacznie nos.
– Obie zabiłyście smoka. Jednakże to, że tylko Ty żyjesz nie powinno być powodem dla którego tylko Ty miałabyś ponieść konsekwencje. To Bogowie decydują o tym, kogo przyjmą do Krainy Wiecznych Łowów, kogo ześlą na ziemię w nowym ciele, a kogo ożywią w starym. – Jak przykra była to wieść dla żyjących, Nieśmiertelni postanowili zostawić Pień Opatrzności ze sobą. Może przeżyła już to co miała. Może nie zasłużyła na drugą szansę. To nie do smoków należała ocena tego.
– Dlaczego zareagowali tylko na śmierć przyjaciółki Burdiga, ale nie na Twoją? – W umyśle Piastuna jak zawsze kłębiło się wiele pytań. Choć jego serce stało niczym dąb za Raktą, racjonalny smok wciąż chciałby poznać zdanie wszystkich stron konfliktu. Ale czuł ból Splamionej Krwią, słyszał to, że była zraniona.
Smoczyca, która znalazła w Pladze spokój po tym jak nie potrafiła odnaleźć się w Ogniu znów została zawiedziona przez tych, którzy mieli być jej nową rodziną?

: 03 sty 2020, 18:12
autor: Spuścizna Krwi
Czy jedynie przykre przeżycia? I tak chciała się z nim spotkać. Tęskniła, nawet jeśli nie przyznawała się sama ze sobą do takiej "słabości". Chociaż w tym przypadku nie uważała tego za słabość. Po prostu tęskniła za kimś, kto należał do niej. Nawet jeśli nie wiedział, że tak o nim myślała.
Przekrzywiła lekko głowę, oparta o jego grzbiet, aby zerknąć na skraj pyska Akaera.
Piękna duszę? – silną może i tak, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie nazwałby jej duszy piękną. Czy Piastun uderzył się w głowę? A może znał ją lepiej niż ktokolwiek inny, bo przecież w istocie Rakta była tak łagodnym i niewinnym stworzeniem... Kiedyś, może gdy wykluła się z jaja. I z tą łagodnością również mogłoby być różnie.
Podobało jej się tak tkwić w objęciach Poszeptu. Uspokajała się. Pozwalała ciemności opaść bo wiedziała, że przed nim nie musi ukrywać się w mroku. Dostrzegał coś więcej niż tkwiące w niej demony. Dla niego mogłaby nawet udawać, że wcale ich tam nie było. Uch, robiła się zbyt miękka. Przeklęty Burdig.
Sama śmierć nie była najgorsza. Wróciłam słaba. Tak słaba, że nie mogłabym wrócić do Plagi zanim odzyskałabym siły. Taka bezbronna, bezużyteczna. To wtedy zrozumiałam, że naprawdę uważałam Plagę za swój dom. Został mi odebrany, a Pień po prostu odeszła. Nawet ja nie zrobiłabym czegoś takiego z szacunku do przeciwnika. Nie zależało mi nawet na tym, żeby ją zabić, chociaż oczywiście tego nie żałuję. Chciałam ją po prostu pokonać, żeby zmyć z siebie hańbę porażki i śmierci. Znów móc dumnie kroczyć wśród nich. I gdy w końcu mi się to udało... – umilkła na chwile, zamykając oczy i starając się nie pozwolić, by mrok znów zalał jej serce. Paląca nienawiść czy raczej głęboka rozpacz? Sama nie wiedziała. oddychała chwilę, wtulona w jego zapach.
Nie mówiłam im, że umarłam. Nigdy nie zamierzałam się do tego przyznawać. Ale musiałam, bo tak bardzo rozpaczali po śmierci tej wodnej oraz lamentowali, jak to przyjmie jej przyjaciel Burdig. A gdy się dowiedzieli... Cóż, Burdig wciąż był najważniejszy. Bo widzisz... Oni wszyscy go kochają. Ja jestem kimś, kogo łatwo można zastąpić – kimś z obcym, z zewnątrz. Kimś, komu nie można ufać, czyż nie?
Postawiła łapę na łapie Akaera, pozwalając ich palcom spleść się ze sobą. Cóż, nawet gdyby próbował się wyrwać i tak by mu na to nie pozwoliła.
Czasami zastanawiam się, jak wyglądałoby moje życie, gdybym została przyjęta do Ognia jak każdy, kto przybywał po mnie – powiedziała, chociaż nie zrobiła tego, by go zranić. Po prostu kiedyś nie miała powodów, żeby się nad tym zastanawiać. Myślała, że była szczęśliwa i znalazła dom. Znalazła jednak przyjaciółki. W sumie siostry. To chyba wystarczy, prawda? Musi wystarczyć.

: 31 sty 2020, 13:07
autor: Poszept Nocy
W odpowiedzi zdziwienie jego słowami uśmiechnął się jedynie przekornie, minimalnie unosząc kącik pyska. Dmuchnął ciepłym powietrzem z nozdrzy w kark smoczycy. Niewątpliwie był nieco oślepiony uczuciem do smoczycy – nawet jeśli nie do końca zdawał sobie z tego sprawę, czy też może świadomie ignorował ten fakt – ale też uważał, że Rakta nie dostrzegała wielu rzeczy. Jemu było łatwiej, patrzył w końcu z zupełne innej perspektywy. Starał się niezwykle racjonalnie podchodzić do wszystkich elementów świata, analizować go. Znał ją od pisklęcia i był odrobinę starszy.
I zdecydowanie był nieco oślepiony uczuciem.
Nigdy, niezależnie od tego co Rakta by zrobiła, nie opuściłby jej boku. Nawet jeśli nie zgadzałby się z jej decyzjami, nawet gdyby sprawiałyby mu ból. Niejasno sprawiało to, że lepiej rozumiał Serce Płomieni i Remedium Lodu – ich oddanie sobie nawzajem – niż kiedyś. Choć wciąż uważał, że wystarczyłoby tak niewiele, odrobinę komunikacji z bliskimi, by ich czyny stanęły w zupełnie innym świetle.
– Przegrałaś, więc naturalnym odruchem walczących jest chęć odwrócenia sytuacji. To, że walki zakończyły się śmiercią było niefortunne dla obu stad, ale właśnie dlatego powinnaś otrzymać wsparcie ze strony swojej rodziny, zamiast potępienia.
Przymknął ślepia, ciesząc się z bliskości Rakty. Uniósł ostrożnie jedną z łap, przenosząc nieznacznie ciężar ciała na pozostałe – tak by jego palce drugiej pozostały zaplecione z palcami Wojowniczki, ale by na nie nie naciskały. Uwolnioną kończyną przejechał delikatnie po szyi smoczycy, miękką futrzaną łapą gładząc łuski.
– Nikogo nie da się zastąpić – każdy jest inny. Smoki często czują większą potrzebę opieki nad słabszymi i bardziej emocjonalnymi jednostkami, bo te silne – jak Ty – wydają się być niewzruszone niczym głaz. Zdolne do samodzielnego radzenia sobie z problemami, nie potrzebujące wsparcia. – Mówił cicho, niemalże mrucząc z nosem wtulonym w jej kark. – I często zbyt późno orientują się, że tak nie jest. Gdy stracą już swoją szansę.
Ciężko było mu sobie wyobrazić Plagę lamentującą za śmiercią Czarodziejki Wody, ale najwidoczniej smok o którym mówiła Rakta był bardzo dobrze traktowany przez swoich towarzyszy.
– Też często o tym myślę. Na pewno nie musielibyśmy szukać odosobnionych miejsc na terenach wspólnych. – Zaśmiał się krótko. Przyjemnie byłoby mieć Spuściznę obok. Nawet jeśli nie w tej samej grocie, to wciąż tak blisko. Nie musiałby zastanawiać się jak spędzała dzień, jak traktowały ją smoki w jej nowym stadzie.
W międzyczasie śnieg za grotą ponownie zaskrzypiał. Brzask jakiś czas temu zrezygnowała z zabaw i wróciła do Obozu Ognia, a teraz dołączyła ponownie do smoków niosąc w dziobie trofea. Wyczyszczone, świeże czaszki dwóch ekimm. To o nich mówił wcześniej Poszept Nocy – zostały zabite w trakcie jego polowania, ale niestety potrzebowali pomocy innych Ognistych. Wciąż jednak, w jego sercu, należały do Rakty.
Potężne gryfie ptaszysko weszło do groty i zaskrzeczało, choć był to dźwięk przytłumiony czaszkami. Ignorując to że przeszkadzała w smoczym momencie popatrzyła jedynie z góry, nieco arogancko, na smoki i położyła czaszki obok łap smoczycy.

: 02 lut 2020, 13:51
autor: Spuścizna Krwi
Opuściłby ją gdyby wiedział, jak bardzo się zmieniła. Jak wielka ciemność zamieszkała w jej sercu przez te wszystkie rozczarowania, które ją ostatnio spotykały. Gdyby wiedział, jak wielkim wysiłkiem było urzynanie tej ciemności w ukryciu przed nim. Tylko po to, by nie stał się kolejnym, z tych, którzy ja odrzucili. Wtedy straciłaby już wszystko. Ech, musiała się z tego otrząsnąć. Ile łbów będzie musiała urwać, aby wrócić do siebie?
Nie mam rodziny – powiedziała jedynie. Ta różnica zdań pomiędzy nimi istniała od zawsze. Akaer uważał stado za rodzinę, ona nigdy tak tego nie odczuwała. Pacyfikacja powiedziała kiedyś bardzo mądrze, że jeśli pragnęła rodziny, sama musiała ją założyć. Stado nigdy nią nie będzie. Każda próba udawania, że jest inaczej kończyła się tylko kolejnymi rozczarowaniami.
Prychnęła cicho w jego futro. Zawsze miał na wszystko wyjaśnienie. I zawsze dobre. No dobrze, prawie zawsze. Potrafił wyjaśniać z takim spokojem, że zawsze czuła potrzebę sprawdzenia, co musi zrobić, żeby w końcu stracił swoje opanowanie. Czy gdyby nie wróciła, jego opanowanie by prysło? Chociaż na chwilę? Ale wtedy nie mogłaby się o tym przekonać...
Ja nie czuję tej potrzeby. I kiedyś też byłam słaba i bezużyteczna, a jakoś nikt nie odczuwał potrzeby opiekowania się mną – wytknęła mu z pewną przekorą, ale i nutami prawie już zapomnianej goryczy. Bo kto się nią zajął, gdy była mała? Tylko on zwracał na nią uwagę na Ceremoniach... Czuli raczej potrzebę upokorzenia jej i zranienia, jak Wieczna Perła. Czy to nie dziwne, że odczuwa teraz takie rozgoryczenie widząc, że inni mogą być słabi, tylko nie na?
To my się ukrywamy, musząc szukać odosobnionych miejsc? – Zapytała ze zdziwieniem, dając mu lekkiego kuksańca skrzydłem w żebra. – Gdybym przemyciła cię do Plagi mogłabym powiedzieć, że się ukrywamy – i oboje zapłaciliby życiem za coś takiego. Ale przynajmniej mogłoby być zabawnie. Może znów poczułaby się sobą? Rzucać wyzwanie losowi i konsekwencjom, bez ciągłego podcinania skrzydeł?
Słysząc jakieś szuranie przy wejściu do groty wyraźnie zesztywniała nie odsuwała się do Akaera, ale stała się czujniejsza. Zupełnie jakby spodziewała się, że znów czeka ją walka. Okazało się jednak, że jest to jedynie Brzask. Na dodatek brzask z jej czaszkami. Smoczyca popatrzyła na nie zadowolona, biorąc jedną z nich w łapę i oglądając ze wszystkich stron. No proszę... Nie musiała wiedzieć, że nie zdobył ich sam, gdyby się nie przyznawał. Ale głowa to głowa.
Rakta z zadowolonym mruczeniem spojrzała na Akaera, składając mu liźnięcie w lewą stronę pyska.
Ja też mam coś dla ciebie – powiedziała, a przy wejściu do groty znów coś się pojawiło.
Niezbyt piękna aparycja, złośliwe spojrzenie i łuskowate ciało bazyliszka, spoglądające wrednie zarówno na Brzask, jak i na Akaera. Tak, cała Gadzina. Samica bazyliszka obrzuciła wszystkich niezbyt zainteresowanym wzrokiem, rzucając w stronę Rakty coś lśniącego. Rakta złapała to w locie, wyciągając łapę w kierunku Akaera. Otworzyła ja, ukazując leżący na niej, całkiem spory medalion ze srebra, na srebrnym łańcuszku. Medalik w kształcie słońca z falującymi promieniami opatrzony był napisem "Własność Rakty. Nie dotykać, grozi śmiercią". Wyjątkowo w jej stylu, bo chyba nt nie spodziewałby się po niej niczego innego. Ale czy nie było to romantyczne z jej strony?

: 10 kwie 2020, 23:20
autor: Berius
//rozumiem że wolny temat.
Podziemna jaskinia. miejsce ciche i pozbawione niechcianej publiczności. wręcz idealne na naukę. Krwawy przyszedł tu by w końcu spełnić się jako mistrz. Nie umiał w prawdzie nauczać wszystkiego ale to w czym był najlepszy oczywiście przekaże swojemu uczniowi. Wziął kilka głębokich wdechów i wskoczył na mniejszą skałę. Następnie wysłał do swojego ucznia wiadomość zawierającą położenie ich miejsca nauki.
Spokojny. Czekałeś wystarczająco długo. Nadszedł czas byś dowiedział się co to znaczy być wojownikiem. Będę na ciebie tu czekał.
I tak zrobił. Czekał na swojego bądź co bądź syna w jaskini. I gdy tak czekał zaczął wspominać czasy gdy był jeszcze młody i spotkał w tej jaskini Słodycz Życia. Jego pierwsza przyjaciółka i jeden z pierwszych smoków które poznał. Cieszył się że miał okazje znów tu przyjść. Na prawdę było to dobre miejsce by uczyć się bycia wojownikiem. W miejscu gdzie Beri pierwszy raz uznał że chce zostać wojownikiem.

: 10 kwie 2020, 23:40
autor: Lumi
Znowu miał ochotę wyć. Czemu mistrz ciągle katował go wiadomościami mentalnymi, choć mógł przecież jak każdy normalny smok normalną artykułowaną mową. Chcąc nie chcąc przybył do szczeliny będącej zapewne wejściem do jaskini i rozejrzał się wokół. Takich samych szczelin było tutaj wiele, jak na jego gust zbyt wiele. W końcu zebrał się w sobie i przecisnął się do właściwej groty, ciemnej i mrocznej tak bardzo że nawet jego jasnobiałe łuski wydawały się niknąć w jej mroku. A może to było spowodowane tym, że na zewnątrz powoli zaczęło się ściemniać?
W jaskini można było usłyszeć skrobanie jego szponów o podłoże, kiedy ten chodził po niej robiąc mały rekonesans, ale dość pobieżny bo nawet nie zauważył nauczyciela siedzącego na skale. Nawet nie wiedział do końca o co chodziło Beriemu z tym całym ,,Nadszedł czas byś dowiedział się co to znaczy być wojownikiem". Będą się prać po pyskach czy może zrobią jakiś obrzęd zarezerwowany tylko dla ich profesji? – Jestem mistrzu. Co teraz będziemy robić? – Powiedział w końcu, cicho ale zarazem donośnie.